EfneZapomniane domostwo [obrzeża Efne]

Miasto założone na cześć córki króla Bedusa, która w wieku dziesięciu lat oddała swój wzrok za lud. Uratowała go od zniszczenia. Efne otaczają liczne lasy, góry oraz wzgórza graniczące z Pustynią Nanher.
Saura
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Zapomniane domostwo [obrzeża Efne]

Post autor: Saura »

Kiedy już czarnowłosa elfka sądziła, że przyzwyczai się do formy przemieszczania się duchowego towarzysza, ten udowodnił jej coś zupełnie innego. Bezceremonialne wyrwał dziewczynę z Karczmy i nie mniej brutalnie cisnął w nowe miejsce. Lądując na trawniku, Saura zrobiła niemal wszystko, żeby zachować równowagę. Oczywiście nic z tego nie wyszło. Klnąc pod nosem, podniosła się z kolan.

Jastrząb wylądował na karłowatym drzewku. Wyglądał niczym uosobienie niewinności. Jakby chciał powiedzieć, żeby dała spokój. Nie było przecież tak źle, prawda? Dziewczyna nie zamierzała tracić czasu na dyskusje z nim. Przywitała spojrzeniem Tavarunyę i... chwilę później uniosła brwi na widok Airlin. Mała wyglądała o wiele lepiej niż ona. Zapewne jednak bogami mało co jest w stanie głębiej wstrząsnąć.

- Pomyślałam, że przyjdę tu z wami. Niewiele mogę teraz zrobić, ale może uda się znaleźć coś, co mi pomoże zyskać nieco przewagi nad tymi bluźnierczymi zdrajcami - kąciki ust bogini ułożyły się w czymś, co mogło być uśmiechem - Wreszcie jesteśmy w miejscu, które widziało więcej niż niejedna starodawna budowla. Przeklęci ludzie, którzy którzy knuli w murach tego domu...

Może to był powiew wiatru. Może atmosfera tej okolicy. A może coś, co trudno było uchwycić w głosie Airlin. W każdym razie, Saurę przeszedł zimny dreszcz. Złe, bardzo złe przeczucie ogarnęło całe jej "jestestwo". Miała wrażenie, że cokolwiek zrobią, nie będzie to miało żadnego sensu. Desperacko objęła dłonią drugi nadgarstek, ten, na którym tkwiła srebrna bransoleta.

- Shada - powiedziała, doskonale zdając sobie sprawę, jak słabo brzmi jej głos - Chciałabym żebyś coś dla mnie zrobił...

Nie musiała mówić więcej. Jastrząb wyczytał resztę prośby z umysłu. Zakwilił zdziwiony. Tylko tyle? Tego chciała? No dobrze. Poleci i odzyska z miasta jej cenny Shamshir. Wszak wkrótce będzie czarnowłosej potrzebny. Bez zwłoki rozłożył skrzydła, po czym wzbił w powietrze.

W między czasie szafirowooka zmusiła się do wzięcia w garść. Rozejrzała się po okolicy. Stali w czymś, co kiedyś, można byłoby nazwać ogrodem. Obecnie, niepodzielnie władały nim chwasty i gęsta, wysoka trawa. Biorąc pod uwagę uschnięte krzaki róż i niezdrowo wyglądające drzewa, całość robiła dość przygnębiające wrażenie. Nad tym wszystkim z kolei górowała ciemna bryła. Gdyby nie okoliczności, dom można byłoby uznać za ładny. Być może był niegdyś miłym, przytulnym, miejscem. W sam raz dla jakieś kochającej się rodziny i jej gromadki lojalnej służby.

Saura skrzywiła się. No właśnie - był. Teraz to jedynie budynek nawiedzany przez złe wspomnienia, słowa i zdarzenia. Cokolwiek się w nim działo, nie było dobre. I minął całe dziesięciolecia, zanim atmosfera domostwa zostanie oczyszczona. Dziewczyna ruszyła przed siebie, wymijając po drodze spękany zegar słoneczny.
- A jeśli cię zabiję?
- Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć z twojej ręki. Twoja nieobecność będzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zostań, proszę, zostań ze mną. Nie chcę innej kobiety. Nie chcę innego mordercy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Abraxis
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Abraxis »

Leciał na swoim przywołanym smoku już drugi dzień bez chwili przerwy. Siedział mu na grzbiecie uważnie lustrując okolicę.Ile można szukać tych celów...ech - rzucił ulotną myśl wzdychając cicho. Miną szmat czasu od jego ostatniego posiłku więc sięgną do swojej torby wyciągając jedną z kanapek jaką zrobił w bazie. Szynka, ser, sałata i coś, czego nie znał... ale było smaczne idealnie pasowało aby zaspokoić swe pragnienie głodu. Konsumował swój posiłek długo delektując się jego smakiem, nie wiedzieć czemu ale chyba dodał tam jakiś sos o którym nie miał pojęcia. Khethra zawsze dbasz o wszystko.- pomyślał uśmiechając się do siebie. Obserwował teren nad którym leciał napawając się tym widokiem a czasem zapachem, który wydobywał się z łąk i lasów.

Za jakieś pół godziny na jednym z opuszczonych i zapomnianych przez bogów domostwie zauważył niewielki ruch.
- Zniż lot.- powiedział dla swojego przywołańca którego bardzo lubił. Smok wykonał polecenie. Sylwetka postaci przybierała postać kobiety, może to była ona? On tego nie wiedział ale...
- Abraxis czy to nie jest przypadkiem twój cel?.- zapytał smok telepatycznie.
Chłopak przyjrzał się dokładnie przypominając dokładny rysopis. A jednak...
- Podleć od prawej dwa metry na ziemią i zatrzymaj.- powiedział szybko odgryzając kolejny kęs swojego posiłku.

Teraz szybko starał się położyć kres życia... kanapki, w końcu nie wypada obżerać się przy nieznajomych. Gdy był blisko elfki odparł:
- Wiele czasu zajęło mnie odszukanie Ciebie.- mówiąc patrzył jej prosto w oczy delikatnie unosząc głowę. Pod pewnym względem był zaciekawiony reakcją jaką wywarł na niej, koniec końców nie codzień spotyka się kogoś z najbardziej poszukiwanych organizacji.
- Mój mistrz nie jest zadowolony z Twojej egzystencji na tym świecie.- mówił dosyć łagodnym głosem. Sam nie wiedział po co miał ją zabić, może innym jego ziomkom nie miało by to znaczenia, lecz on chciał wiedzieć.
- Powiedz, dlaczego?.- zadał krótkie pytanie, lecz owe dwa słowa wzięły się z poprzedniego zdania. Podczas wypowiadania słów smok zmniejszył dystans do 15 metrów. Abraxis stał niewzruszony patrząc kobiecie prosto w oczy oczekując odpowiedzi.
Saura
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saura »

Saura szła szybkim, sprężystym krokiem w stronę frontowej ściany domu. Dźwięk obcasów uderzających o bruk brzmiał niezwykle donośnie w tej martwej ciszy spowijającej okolicę. Zresztą- nawet szept mógłby uchodzić tutaj za głośną rozmowę. Cokolwiek by się nie kryło pośród tych murów, elfka miała nadzieję, że bardziej im pomoże niż zaszkodzi. I tak mieli już wystarczająco dużo problemów.
Zwolniła przy fontannie. Wodotrysk musiał niegdyś być, podobnie jak każdy inny element tej posiadłości, pięknym i solidnym dziełem. Obecnie pod żadnym względem nie cieszył oka. Dawno osuszony z wody basen porosły zielska oraz mech. Rzeźba przypominająca kształtem morskiego węża zatraciła swój subtelny wygląd. Być może fakt, że z pyska "węża" nie wylewał się strumień wody sprawił, że Saura poczuła wreszcie ukucie żalu. Bądź, co bądź wywodziła się z rasy elfów. Istot, które kochają piękno pod wieloma postaciami.

Błyskawicznie otrząsnęła się z owego stanu. Doprawdy, to nie było miejsce ani pora na rozwodzenie się nad utraconym pięknem. Najwyższy czas dotrzeć do schodów i stanąć przed głównymi drzwiami tego domu. Gdy je przekroczy, dowie się....

Nie dowiedziała się jednak niczego. W jednej chwili, ze stanu skupienia i ostrożności, jej zmysły przeszły na stan napięcia i najwyższej gotowości. Smocza aura, która nagle pojawiła się w okolicy, wywołała u czarnowłosej falę dreszczy. Czegoś takiego się nie spodziewała. A co gorsza, w tej aurze nie było nic znajomego. Na swoje szczęście, Saura szybko doszła do siebie. Odwróciła się, gdy owiał ją podmuch wywołany ruchami skrzydeł smoka. Tyłem do tajemniczego domu, przodem do potężnego, lecz nieznajomego stworzenia. Sytuacja wyglądała bardzo nieciekawie. Można było mówić o przysłowiowym znalezieniu się między młotem a kowadłem. Jakby tego było mało, smok miał na grzbiecie pasażera. Pomimo komplikacji, była zaintrygowana. Nie myślała, że tak dumne stworzenia, jak smoki zgodzą się na pełnienie roli wierzchowca. Nawet dla elfów.

No właśnie... Jeśli o elfach mowa. Saura ostrożnie zbadała aurę pobratymca. Tak jak się tego spodziewała, aura była silna, jednak znalazło sie w niej również coś bardzo nietypowego. Magia zła u elfa? Dziewczyna nie wiedziała czy powinna być tym bardziej zaniepokojona czy zdumiona. Na wszelki wypadek, przygotowała się na najgorsze.

Pierwsze słowa nieznajomego, wprawiły ją w konsternację. Zaś następne w osłupienie. Co to wszystko miało znaczyć? Instynkt podpowiadał, iż doskonale wie, co to oznaczało. Zaabsorbowana ostatnimi zdarzeniami, a może jeszcze czymś innym, przestała być ostrożna. I dała się im namierzyć. Czyżby niedawne spotkanie, tak rozsierdziło Ishtarę, że powzięła ostateczne kroki, czyli posłała zabójcę? Chyba, że... Przywódczyni rodu nie miała z tym nic wspólnego. Bez względu, jak beztroska stała się elfka, niemożliwe, aby znaleźli ją tak szybko. To musiał być ktoś inny. Kto?

- Jest kilka osób, które mogłyby mieć swoje zastrzeżenia co do mojej egzystencji. Gdybyś powiedział mi kim jest twój mistrz, zapewne dowiedziałbyś się w czym mu zawadzam.... Panie - głos Saury był równie spokojny, jak głos nieznajomego. Było w tym coś absurdalnego. Toczyć tego rodzaju rozmowę niczym pogawędkę przy popołudniowej herbatce. Nurtowało ja też coś innego. Kim był ten elf. A co ważniejsze, skąd przybył.
- A jeśli cię zabiję?
- Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć z twojej ręki. Twoja nieobecność będzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zostań, proszę, zostań ze mną. Nie chcę innej kobiety. Nie chcę innego mordercy.
Obrazek
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

- Zdawało mi się, że ktoś tam chyba jest.
- Naprawde Malaika? Borys sprawdź to.
Rzucił Orpheus do niskiego, aczkolwiek postawnego mężczyzny jadącego tuż obok niego. Ten wstał na wodze i przyłożył ręke do czoła obserwując z oddali mały opuszczony domek.
- Nie widzę zupełnie nic...
Dodał po chwili. Ochroniarz już od kilku lat służył Orpheusowi. Pomimo niskiego wzrostu był to człowiek bardzo niebezpieczny. Nazywał się Borys Dwuręczny. Kusza oraz długi nóż w ręku tego człowieka były czasami gorsze od groźnych zaklęć rzucanych przez ludzi parających się czarną magią. Orpheus wierzył w jego lojalność, ale tylko do momentu gdy miał pieniądze. A płacono mu dużo za jego usługi. Był wart swojej ceny. Znany był również z bardzo dobrego wzroku, na którym Orpheus nauczył się już polegać.
- Widzisz nikogo tam nie ma.
Zakończył chłopak. Cała grupa kierowała się w kierunku Elisi, był tam pewien dłużnik, który wisiał Orpheusowi sporą sumkę. Był przekonany, że mężczyzna przepadł bez wieści, gdy nagle od starego hrabi Henryka Siwego dowiedział się o jego obecności w Elisi. Okazało się, że nawet nieźle sobie chłopak radzi. Fideus bo tak nazywał się ów dłużnik, założył lombard, który miał nie małe obroty. Zapewne nie będzie miał problemu ze spłaceniem swojego długu nawet z pewną nawiązką.
- Orpheusie! Tam rzeczywiście ktoś jest...
Szepnął nerwowo Borys.
- Panie chyba lepiej byłoby gdybyśmy ominęli to miejsce...
Dodał zaufany i pewny człowiek z dworu ojca - Adam.
- Nie bój żaby, to tylko kobieta.
Mruknął uspokajająco dwuręki.
- Więc ruszajmy, ona raczej nam nic nie zrobi.
Zakończył Orpheus spinając konia.
Ostatnio edytowane przez Orpheus 13 lat temu, edytowano łącznie 4 razy.
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Abraxis
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Abraxis »

Uważnie przyglądał się Elfce która wyglądała na dosyć rozluźnioną, mimo zaistniałej sytuacji. Każde słowa kobiety analizował z wielką dokładnością. Chłopak lekko się roześmiał słysząc te wyrazy, w duszy nie dowierzał aby Ona nie znała jego tożsamości...
- Czy naprawdę nie wiesz, czy tylko ze mnie żartujesz.- odpowiedział powoli ukrywając swój wesoły nastrój. Dawno się tak nie ubawił.
- Wielki Mistrz Świtu, Reodan, nie mówi Ci nic...czy nie widziałaś ogłoszeń? Czy w ogóle, zdajesz sobie sprawę kim ja jestem? No nic, to i tak wkrótce straci swoje znaczenie.- wypowiadając ostatnie słowa lekko przymrużył oczy.

Smok powoli wylądował a potem jakby nigdy nic znikną. Abraxis stał na ziemi podchodząc kilka kroków w przód. Powoli wyciągną zza szaty dwa zwoje po czym jednym szarpnięciem rozwiną je. Pochylił głowę odrobinę do przodu zamykając swe błękitne oczy. Wokół aż czuć było od nagromadzenia magicznej energii. Po swojej lewej i prawej stronie pojawił się... kukły zrobione ze stali oraz uzbrojone w kosy, niemal w tym samym czasie za plecami stała inna większa z masą tarcz. Wokół Elfki pojawił się kolejne 7 otaczając ją. Każda była inaczej wyposażona. Od końcówek palców Abraxisa dało się zauważyć bardzo cienką nić magiczną lodowatej barwy. Z magicznego papieru pozostała garstka popiołu.
- Mistrz ma wielkie plany wobec Efne, a Ty w nich zawadzasz, mam nadzieję, że mi wyjawisz o co chodzi?- podczas mowy uniósł lekko lewą brew do góry. Jego wrogowie.- kontynuował dalej. Kończą marnie, dla Ciebie przygotowano dosyć niecodzienne "menu" z którego będziesz mogła wybrać swoją egzekucję... żadna z nich nie jest miła.- mówiąc to postawił nacisk na słowo "miła". Mam tam wpływy... więc mogę urozmaicić ten zestaw o coś szybkiego...Tylko nie stawiaj zbędnego oporu.- przymrużył oczy patrząc na kobietę chłodnym wzrokiem.
Awatar użytkownika
Jasper
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nieumarły (Upiór)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jasper »

Nagle człowiek, o którego obecności do tej pory świadczył tylko wszechobecny swąd moczu, potu i alkoholu powoli wyczołgał się spod żelaznych kukieł. Jedna z jego nóg uwięziona była w szczękach drewnianego wiadra, którego zawartość musiała być kilka dni temu czymś na kształt ludzkich odchodów. Obdarty strój przyozdobiony wielką plamą wymiocin na piersi, przetłuszczone siwiejące skołtuniałe włosy opadające majestatycznie na czoło mężczyzny, oraz przemoczone nogawice świadczące o problemach z pęcherzem jegomościa, dopełniały z pewnym wdziękiem całego majestatu tej persony. Utrzymanie moczu w granicach własnego ciała przez więcej niż czas potrzebny na dobiegnięcie do wygódki było czynnością wymagającą za wiele trudu dla jego przemęczonego organizmu.

Mężczyzna powiódł zamglonym wzrokiem po obecnych. Jego uwagę najwyraźniej przykuł Abraxis. Uśmiechnął się prezentując poczerniałe dziąsła oraz dwa popękane zęby, które jakimś cudem uchowały się w paszczy jegomościa. Przyjemniaczek podjął się bohaterskiej próby zwyciężenia drogi potrzebnej na dotarcie do elfa. Wreszcie (na przekór wyjątkowo działającym siłom fizyki jak i znanym powszechnie promieniowaniu eteru zakrzywiającego czas, jak i trzy czwarte przestrzeni) pokonując wszelakie trudności związane z wyjątkowo dużym pofałdowaniem podłoża prawie udało mu się wykonać to jakże trudne zadanie. Niestety runął wprost na Abraxisa w panice łapiąc się jego rękawa, z którym to w niezwykle hojny sposób podzielił się zawartością swojego krzywego nosa.

Następnie ta jakże ciekawa postać podniosła wzrok na elfa i ku przerażeniu wszystkich wkoło przemówiła wypuszczając całe to śmierdzące powietrze ze wszystkich zakątków swojej zasyfiałej jamy ustnej prosto mu w twarz.
- Sauwony pfan muuu... móóógłyby sypnoooołuć groziwem draa potszebuiocego...
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

- Zostawiłeś Malaike przy koniach?
- Tak, jak mi kazałeś, jednak wciąż nie jestem przekonany co do tego pomysłu... całej tej wyprawy tutaj.
Szepnął Adam do swojego Pana klęcząc tuż za zwalonym drzewem.
- Ruszamy dalej.
Dodał Orpheus zaraz po tym jak Borys pokazał dziwny gest w mowie zwiadowców. Oznaczał on, że przejście mają czyste. Orpheus powoli przeszedł przez wielki pień, dokładnie naśladując krok jakim szedł wcześniej Dwuręczny. Tuż za nim skradał się Adam i Branson. Robili to nieco gorzej niż sam Reventlow jednak nie na tyle by zostać zauważonym. Młody szlachcic szczerze zastanawiał się nad tym w jaki sposób ominą czuły węch smoczego wierzchowca, jednak na całe szczęście Borys znał rozwiązanie. Użyczył całej trójce dziwnego "pachnidła", które cuchnęło przegniłym mięsem. Powiedział, że to odwróci uwagę. Gdy nakropili tym czymś swoje ciała, przez kilka sekund cuchnęli przeraźliwie jednak po chwili okazało się, że woń wyparowała. Orpheus nie wiedział czy obrzydliwy zapach zepsuł mu zapach węchu czy faktycznie nie wydzielali zapachu. Gdy usłyszeli zza budynku dziwną rozmowę, Reventlow zamyślił się. Początkowo chcieli się tu tylko zatrzymać. Jednak gdy nagle znikąd nadleciał smok, Orpheus chciał się przyjrzeć całemu wydarzeniu. Sprawdzić czy ta niewinna kobieta jest bezpieczna w obecności tej istoty. Nigdy nie widział takiej bestii. Choć gdy jako młody jeszcze chłopak był w zwierzyńcu Króla Arata widział tam jedynie wielogłowe hydry i Ekradońskie gryfy. Gdy usłyszał głośno wymówione intencje smoczego jeźdźca teraz był pewny swoich racji. Nie mógł przecież pozwolić by na ich oczach ktoś przelewał krew kobiety. Nieważne czy była by to chłopka czy arystokratka z czyjegoś rodu. Ostrożnie skryli się za paroma drewnianymi skrzyniami i czekali na rozwój sytuacji. Każdy z nich miał jakąś broń dystansową jednak całą nadzieje opierali na Bransonie i jego moździerzu.
Był to człowiek, którego Orpheus traktował jak przyjaciela. Szlachcic uratował mu kiedyś życie przed grupą nożowników. Wychodząc wieczorem z grupą kolegów karczmy usłyszał w jednej uliczek krzyki, nie było to niczym nowym. Jak każdy wie, w nocy nigdy nie należy chodzić samemu chyba, że do wychodka. Jednak alkoholowe upojenie w niesamowity sposób uwolniło w nim nieograniczone pokłady szlachetności i potrzebę ratowania innych. Zachęcił on swoich kolegów, którym także spodobał się ten dziwny i niecodzienny sposób spędzania wolnego czasu. Wydarzenie w którym grupka szlachciców po pijanemu rozbiło szajkę bandytów było tak głośne, że plotka ta opłynęła całe miasto. Dziwnym trafem zdarzyło się, że Orpheus też pozyskał przyjaciela. Branson zajmował się rusznikarstwem i był w tym bardzo dobry jednak nie miał zbyt wielu pieniędzy. Pomimo, że bardzo szybko stał się mistrzem nie mógł założyć własnego zakładu. Pracował u kogoś kto nie lubił jego oryginalnych pomysłów i wolał tylko precyzyjnie wykonaną robotę. Orpheus postanowił wesprzeć jego pomysły. Branson czasem towarzyszył swojemu obrońcy by mógł wypróbować w terenie swoje niecodzienne wynalazki. Tym wynalazkiem była owa rusznica - rusznikarz nazwał ją "Pogromca smoków", gdyż wierzył, że może rozrywać pancerz smoków na kawałki.
Czekali tylko na jakiś niebezpieczny ruch, którym asasyn chciał pozbawić życia niewiasty. Jednak niespodziewanie pojawił się ten pijak. Nie bacząc na swoje życie, wkroczył pod ostrza tańczących szermierzy. Życie żebraków nie wiele go obchodziło. Jednak ten wyraźnie miał coś dziwnego w sobie. I wcale nie chodziło o to, że nawet siedząc dziesięć metrów od niego czuł jego zapach przesiąknięty alkocholem. Orpheus długi czas wahał się czy nie spróbować w tym momencie wykorzystując sytuacje i rozpocząć kanonadę. Ostatecznie postanowił zaprzestać. Pomimo okropnego zapijaczenia i wyglądu, Orpheus jakby przenikając myśli pijaka wiedział, że ten marny człowiek nie tylko szuka na trunek, ale chce czegoś dokonać.
Ostatnio edytowane przez Orpheus 13 lat temu, edytowano łącznie 3 razy.
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Saura
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saura »

Czarnowłosa nie wiedziała co, tak rozbawiło mężczyznę. Ona w całej tej sytuacji nie widziała nic śmiesznego. Odpowiedź elfa świadczyła, iż oczekuje od swojej rozmówczyni pełnego zrozumienia sprawy. Jakby od dawna miała znać tego mistrza. Tylko, że ani organizacja ani imię przywódcy zupełnie nic jej nie mówiły. Była pewna, że dzisiaj słyszy te nazwy po raz pierwszy. Obserwowała każdy ruch nieznajomego, zaś otoczka pozornego spokoju, jakim emanowała, rozwiała się niczym dym. Delikatne rysy twarzy stwardniały, gdy okolicę wypełniła magia.

Zniknięcie smoka powitała z cichą ulgą. Przynajmniej miała jeden kłopot z głowy. Z miasta niewiele by pozostało, gdyby stworzenie zdecydowało się walczyć. Nie mówiąc już o tym, że z niej również niewiele by wówczas zostało. Z drugiej strony, sztuczka za pomocą jakiej smok rozpłynął się w powietrzu, warta była uwagi. W normalnym okolicznościach, Saura byłaby zapewne nią zainteresowana. Jak się jednak szybko okazało, elf miał w zanadrzu inne pomysły. Dziewczyna drgnęła i mimowolnie cofnęła przed kolejnym natłokiem mocy. Co to, u licha jest? Nie widziała jeszcze magii... praktykowanej w taki sposób. Wyglądało to na jakiś rodzaj przywołania lub wezwania. Elfka odetchnęła głośno... Cóż, wolałaby się mylić. Niestety, miała rację. Groteskowe kreatury, które pojawiły się, niezaprzeczalnie zostały przyzwane. Przyglądała się im w milczeniu, oceniając ich ewentualny potencjał oraz swoje szanse wyjścia cało ze starcia. Chcąc, nie chcąc, musiała przyznać, że nawet gdyby miała przy sobie broń, nie poradziłaby sobie z nimi wszystkimi w bezpośrednim starciu.

Na ustach elfki rozkwitł lekki uśmiech. Nie, nie był przepełniony desperacją czy szaleństwem. Jeśli już, ktoś chciał jakoś interpretować, to najtrafniejszym określeniem, byłoby nazwanie go ironicznym.

- Twoja wspaniałomyślność i szlachetność aż pozbawia mnie słów - zwróciła się do swojego przeciwnika - Obawiam się jednak, że muszę odrzucić twoją sugestię. Na pocieszenie wyjawię ci powody dla których Mistrz Reodan może żywić do mnie urazę. Najwyraźniej istnieje pomiędzy nami rozłam opinii. Twój pan sądzi, że może bezkarnie urządzić maskarę niewinnych ludzi. Ja z kolei jestem innego zdania. I udowodnię mu jak bardzo się myli.

W trakcie przemowy, czarnowłosa przysunęła palec do ust, przygotowując się do niemal bezgłośnej inkantacji zaklęcia. Z czegokolwiek stworzono te kukły i jakikolwiek rodzaj magii je zasilał, Saura nie zamierzała tolerować ich bliskiego położenia wobec swojej osoby. Fala mocy, która uderzyła nagle we wszystkie siedem kukieł, nie należała do najpotężniejszych, ale spełniła swoje zadanie. Pomimo, że kukły stworzono ze stali, zaklęcie podziałało na nie jak podmuch wiatru na liście. Każda z głośnym łomotem wylądowała w innym punkcie dziedzińca.

Dziewczyna spojrzała na jasnowłosego elfa. W szafirowych oczach powoli zapalał się zimny blask. Co prawda oczyściła przestrzeń wokół siebie, lecz nie na długo. Pokonane kukły mogły za moment pozbierać się z ziemi. No i owa siódemka nie była jedyna. Marszcząc brwi, przygotowała następne zaklęcie. Jedynym sposobem było zdławienie siły, która napędzała całą tą gromadkę. Zaś źródło magii stanowił ten mężczyzna.

Zanim jednak Saura rozpoczęła kolejne zaklęcie, stało się coś niespodziewanego. Z tłumu kukiełek wypełzło jakieś indywiduum. Stanowiące idealny przykład zapuszczonego człowieka z rynsztoka. Nawet odległość nie ocaliła czarnowłosej przed zapachami, jakimi emanował ten jegomość. Nieco ogłupiała elfka stała z palcami ułożonymi do zaklęcia.... na które jakoś nie mogła sie teraz zdobyć. Nie sądziła, aby ta istota została wezwana przez drugiego elfa. Nie zauważyła też skąd pojawił się tutaj ten łachmaniarz.

- Co... - zaczęła i urwała, gdy żebrak wpadł na jej niedawnego rozmówcę. Wzdrygnęła się. Prawie współczuła zmysłom elfa tak traumatycznego dla nich spotkania. Prawie robiło tutaj różnicę.

Korzystając z zamieszania, rzuciła szybkie spojrzenie do tyłu. Może tylko jej sie wydawało, ale przeczucie podpowiadało, że w pobliżu kryje się większe towarzystwo.
- A jeśli cię zabiję?
- Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć z twojej ręki. Twoja nieobecność będzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zostań, proszę, zostań ze mną. Nie chcę innej kobiety. Nie chcę innego mordercy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Abraxis
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Abraxis »

Słowa Elfki o masakrze ludzi dotknęły Abraxisa. Zdawał sobie sprawę z wielkich planów co do tego, lecz nie takie coś miał na myśli... ale nie mógł się sprzeciwić. Spuścił wzrok delikatnie w stronę ziemi i westchną niezbyt cicho. Takie życie...- pomyślał. Ten stan nie trwał długo, zanim spojrzał ponownie na kobietę ta już użyła zaklęcia na jego stalowych tworach. Nie minęła chwila a siedem z nich latało po całym dziedzińcu. Pokiwał głową jakby nigdy nic:
- To było niekulturalne.
Miał podjąć pewne działania lecz pijak wszystko zepsuł. Cuchnęło od niego na kilometr, a wyglądem przestraszył by nawet chimerę. Gdy tylko ten na niego runą Abraxis zamienił się w... kałużę. Jak to się stało? Otóż podczas wejścia menela na scenę chłopak wykonał swojego klona za pomocą wody a sam błyskawicznie się teleportował na prawa stronę elfki. Wszystko wykonane było na tyle płynnie i szybko, że nikt zapewne nie zauważył różnicy. Za plecami chłopaka pojawił się smok który tylko pokiwał głową na "nie" na pytanie o prawdziwość tego osobnika. W końcu nawet tacy jak on nie pchali by się ku zagładzie. Wystawił rękę przed siebie a na śmierdziela spadłą fioletowa kopuła. Upuścił rękę w dół a za owym atakiem doszły lodowe kolce.
- Żaden humanoid tego nie przetrwa, a wracając do Ciebie. Tu wystawił swoje ręce delikatnie do siebie uginając palce. Wszelkie kukły powróciły na swoje pozycje, zaś trójka która ubezpieczała mu boki i tyły pojawiła się tuż po jego obu stronach oraz za smokiem.
- A zatem niech i tak będzie.- to była odpowiedź na odrzucenie jego sugestii. Ułożył ręce w dziwny symbol patrząc w oczy rozmówczyni.

Dla Saury cały świat zawirował, niebo stało się czerwone, zaś księżyc czarny. Chmury goniły jak szalone w kierunku wschodu, lub zachodu... w tym świecie nie miało to większego znaczenia. Elfka miała przywiązane nogi i ręce do czegoś na kształt litery "T". Dla jej oczu ukazała się zamaskowana postać całą w czerni.
- Witaj w moim świecie, gdzie koszmar staje się rzeczywistością.
Postać wyjęła katanę i wbiła prosto w kobietę. Ona nic nie mogła poradzić, magia tu nie działała. Czynność została wykonana tak kilka razy aż w końcu zamaskowany rozpłyną się. Elfka zapadłą w sen a gdy się obudziła widziała dwie takie same, dzierżące w dłoniach sztylety cienie a po lewej stronie... siebie i cienie.
- W tym świecie wszystko jest prawdziwe.
Znowu została wiele razy dźgnięta aż zemdlałą, a wszystko spowiła ciemność.

W rzeczywistości nie minęło nawet pięć sekund. Kobieta leżała nieprzytomna. Abraxis celowo przerwał ten czar, gdyż używał go najczęściej do zabijania.
- Ostrzegałem.- rzekł szeptem. Złapał się za lewe oko, które było wyczerpane po użyciu tej magii. Uformował więzy które spętały kobietę, po czym wrzucił ją na smoka. Komu w drogę temu w czas.- pomyślał. Wszelkie kukły wróciły do zwoi które teleportował do siebie. Miał nadzieję, że w trakcie tworzenia teleportu nic mu nie przeszkodzi...

<Sauro mam nadzieję, że się nie obraziłaś za ten czar :wink: >
Awatar użytkownika
Jasper
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nieumarły (Upiór)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jasper »

Jegomość o podejrzanym powonieniu upadł twarzom wprost w kałużę, która to uformowała się w miejscu klona Abraxisa. Woda momentalnie przyjęła szarawy, mętny kolor. Człowiek dłuższą chwilę machał na wszystkie strony rękoma i nogami. Najwyraźniej wydawało mu się, że tonie. Pijak z wielkim trudem podniósł się z ziemi i postawił swoje ciało we względnym pionie.

Widząc zachowanie elfa mężczyzna uśmiechnął się głupkowato i wycharczał z trudem.
- Ot wazmosć, ya pamieutam joak mi maja starufinka powiabała tako baje o czaringanach cy cusz... Tłaki wschudni syf... Tam teszzz... Tam tesz wzlokiem oglusali...

Przyjemniaczek ponownie zaczął się zataczać od prawej do lewej. Oparł się o dopiero co zmaterializowanego smoka i zaczął go klepać bo boku.
- Dobla kobyla... Dobla...
Następnie człowiek zgiął się w pół i zaszczycił całe podłoże możliwością doświadczenia kontaktu z zawartością jego żołądka czy może innych wnętrzności. Tak czy inaczej wymiociny rozlały się we wszystkich kierunkach w niemożliwie dużej ilości jak na tak chuderlawą personę. Tuląc się dalej do nogi wielkiego jaszczura pijak mamrotał coś konspiracyjnie do stworzenia. Albowiem nie wiadomo jakimi drogami wędrują myśli ludzi, u których powinno się rozpatrywać zawartość krwi w alkoholu, a nie na odwrót.

<Abraxis litości... Ja rozumiem, że niektórzy nie są w stanie myśleć samodzielnie, bo przecież to wymaga tyyyyle wysiłku, ale to nie jest pbf o anime...>
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

- Teraz!
Rozległ się wojowniczy okrzyk młodego szlachcica, który nagle wyłonił się za drewnianych pudeł. Pijak spełnił swoją funkcję. Wykrył złowrogie miraże czarnoksiężnika. Orpheus nie przewidywał takiego stanu rzeczy, jednak instynkt podpowiadał mu, że ten człowiek w jakiś sposób mu się przyda. Na początku rozległ się strzał. Skierowany wprost w twarz gadziej kreatury. Razem z nim przemknął także bełt, który dla odmiany celował w nogę porywacza. Wszystko zakończył ogłuszający strzał moździerza, uderzający wprost w tors wielkiego stwora. Łuski poszły w miazgę, pozostawiając ranę wielkości pięści z której zaczęła szybko sączyć się rana. Biedak, który leżał w tej chwili we własnych żygowinach został doprawiony gorącą krwią smoka. Strzał z muszkietu, nawet dosięgnęły celu. Choć tylko jeden, trafił prosto w jego oko. Efekt był wiadomy.
Sam Orpheus już wspinał się po uprzęży smoka gdy ten targnął się niespokojnie do góry. Prawie zleciał zsuwając się w dół, jedynie twardy chwyt za jedno z strzemion uratował go przed upadkiem. Oparł nogę o lnianą siatkę i ruszył do góry. Gdy jego towarzysze wycofywali się do tyłu próbując umknąć przed gniewem jeszcze żywego rozjuszonego smoka, Reventlow już przeciął gnębiące dziewczynę więzy. Pomimo smoka, który już szedł na Borysa, Adama i Bransona, chłopakowi udało się zrobić dwa szybkie ruchy, które przecięły sznur.
- Cała? Musimy się stąd wydostać...
Zapytał.A gdy to mówił, stali już pod drzwiami opuszczonego domostwa. Trójka towarzyszy już schowała się budynku, tak jak przewidywał plan. Zdenerwowany smok włożył swoją paszcze do smoka, próbując rozszarpać wojowniczą trójkę. Jednak niewielkie przejście sprawiło, że nie był w stanie przecisnąć się.
- Granat! Odpalaj ten cholerny granat!
Krzyknął ktoś z budynku, jak podejrzewał był to głos Borysa. Jednak wiedząc, że w tym momencie nie może na to nic poradzić powiedział do dziewczyny.
- Musimy przedostać się na dach. Zrobimy tak. Ja przeskoczę, a potem złapię Cię gdy ty będziesz przeskakiwać. Co ty na to?
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Abraxis
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Abraxis »

Już miał opuścić imprezę gdy gdzieś zza jego pleców doszedł głośny dźwięk. Nie wiedział co się stało aż nagle z jego wierzchowca poczęła ciec krew. Instynktownie próbował wytworzyć tarczę ochronną, lecz zanim nabrała odpowiedniej wytrzymałości bełt wbił mu się niezbyt głęboko w nogę, niezbyt, gdyż ochrona coś dała. Przykucną z lekka wyciągając go z rany. Jak zawsze, coś ma się udać a tu takie numery...- pomyślał i westchną cicho. Przyłożył lewą rękę w to miejsce tworząc niewielką lodową pokrywę, w końcu nie miał czasu na opatrywanie w takim momencie. Spojrzał na biednego pijaka.
- Masz, golnij se, czy co tam chcesz.- powiedziawszy rzucił mu kilka monet za które mógł bez obawy, że zabraknie przywrócić swoje promile.

Ze stoickim spokojem przyglądał się desperacji smoka. W końcu odwołał go, obmyślając mały planik. Szepną coś do siebie pod nosem i znalazł się tuż przed Orpheusem i Saurą. Exodus.- mrukną do siebie owe słowo wykonując w powietrzu niewielki, aczkolwiek precyzyjny gest dzięki któremu zabezpieczył się na wszelki wypadek. Wokół Abraxisa widniała fioletowo- granatowa poświata, z gdzieniegdzie czarnymi wzorami.
- Nie było to mądre posunięcie.- podczas wymawiania słów dokładnie obserwował każdego z osobna, nie mógł sobie pozwolić na choćby najmniejszy błąd. Więc jak, rozwiązujemy to pokojowo czy raczej.- tu urwał swa przemowę gdyż doskonale wiedział, że mężczyzna wie o co chodzi. Był przygotowany na każdą okoliczność.
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Zwiedzając Szepczący las po rozstaniu z Niarą i jej upadłym towarzyszem Andrew zawędrował w góry za kryształowym królestwem. Działo się z nim coś dziwnego. Przebywając ostatnie kilkaset lat ani razu nie zatęsknił za mordą inną niż innych zwierząt. Jednak po spotkaniu Anielicy, wodnej wróżki i innych las nie był już taki sam. Postanowił skierować swe kroki w stronę jakichś osiedli ludzkich z nadzieją, że znajdzie jakieś towarzystwo.
Dotarł w końcu w pobliże jakiegoś miast prowadzony zapachami. Dziwiła go trochę słaba siła tych woni jednak doszedł do wniosku, ze lepszy taki trop niż żaden.
Już miał przejść obok jednej z chałup kiedy do jego nozdrzy wdarł się przemocą zapach Jakiegoś dziwnego zwierzęcia, na którego zapach natknął się kilka razy w górach. Ponadto kiedy dokładniej przestudiował zapachy płynące z tamtego kierunku ze zdziwieniem uświadomił sobie, że znajduje się tam ponadto dość dużo osób. Skierował więc swoje kroki w Ich kierunku.
Zbliżał się do domostwa, kiedy nagle oberwał, jakby obuchem, smrodem czegoś co przypominało zleżały i nie opróżniany od 200 lat dół na odchody, w którym ktoś składował dodatkowo trupy polane olbrzymią ilością alkoholu. Nie mógł wytrzymać tego zapachu w swojej zwierzęcej formie. Więc chcąc spotkać się z tymi ludźmi musiał się przemienić.
Po przejściu transformacji, był już w stanie zbliżyć się do źródła tego zapachu, jednak nie bez pewnych oporów. Równie niespodziewanie, co pojawienie się pijackiego zapachu dotarła do niego woń krwi. Stało się oczywiste, że ktoś w przy opuszczonym domostwie walczył. Postanowił na razie nie wtrącać się do walki wdrapał się natomiast na pobliskie wysokie drzewo, zęby poobserwować trochę sytuację. Widok kilku walczących mężczyzn i jakiegoś pijaka przyjął dość obojętnie postanawiając czekać aż któryś z nich zwycięży.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Saura
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saura »

Nie wiedziała czy obudził ją ból głowy czy piekielny, dobiegający zewsząd hałas. Ktokolwiek tak hałasował, Saura bardzo chciała, żeby przestał. W obecnej sytuacji nawet najmniejszy dźwięk dostarczał nieprzyjemnych doznań. Najlepiej by było, gdyby zostawiono ją w spokoju. Niestety, życzenie elfki nie zostało spełnione. Zmysł zarejestrował pojawienie się nowej aury i zmusił umysł do powrotu do rzeczywistości. W pierwszym momencie Saura nie wiedziała, dlaczego leży ani kim jest ta osoba, która nad nią stoi. Aura nieznajomego powiedziała dziewczynie, że jest on młodym człowiekiem. Nie nastawionym wrogo młodym człowiekiem. I to musiało na razie wystarczyć. Sytuacja raczej nie sprzyjała pogaduszkom na temat tego, kto kim jest i co tutaj robi.

Młodzieniec coś powiedział, jednak Saura zdawała się nie rozumieć sensu słów. Wychodzący z szoku, organizm nie w pełni jeszcze akceptował wszystkie bodźce. Elfka podniosła się. Może zrobiła to nazbyt gwałtownie, bo w odpowiedzi na taki ruch, ciało przeszła kolejna fala bólu, poparta dodatkowo zawrotami głowy. Nie będąc pewna czy uda jej się w owej chwili ustać na nogach, poszukała jakiegoś punktu oparcia. Tym najbliższym okazał się niedawno przybyły człowiek. Bezwiednie opierając się o niego, przeczekała najgorsze sekundy. Skoro pomógł, to chyba teraz nie miał nic przeciwko chwilowemu przejęciu części ciężaru jej ciała.

Odgłosy walki, ryki smoka i przepełniona agresją atmosfera przywróciły dziewczynie jasność myślenia. Widok poranionego, rozwścieczonego jaszczura atakującego wejście do domu, sprawił, że zaklęła cicho. Odsunęła się od chłopaka i rozejrzała. Doprowadzenie do takiego stanu tego stworzenie nie było najmądrzejszym posunięciem, skoro jednak udało się już je zranić, być może ci obcy wiedzieli co robią. Problem w tym, że teraz ci, którzy pozostali na zewnątrz, mogli stać sie celem ataku stworzenia.

Skinęła głową na sugestię młodego człowieka. Po tym co przeżyła, nie była jeszcze wcale taka pewna, czy jest już w odpowiedniej formie do skakania lub innych akrobatycznych wyczynów. Nagłe pojawienie się aury pokrzyżowało dalsze plany. Najwyraźniej jasnowłosy elf nie poddawał się tak łatwo. Lubił też ostre zabawy, o czym wciąż przypominał Saurze gdzieś ćmiący się ból. Teraz jednak jej to nie przeszkadzało. Jeśli ten zabójca od samego początku wyciąga swoje ciężkie działa, to proszę bardzo, ona może zrobić to samo. Pokazać mu, że ostre zagrywki też nie są jej obce. Nie odpowiedziała na propozycję elfa. Natomiast wyraz, jaki przybrały szafirowe oczy mówił aż nazbyt wiele.
- A jeśli cię zabiję?
- Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć z twojej ręki. Twoja nieobecność będzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zostań, proszę, zostań ze mną. Nie chcę innej kobiety. Nie chcę innego mordercy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Jasper
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 66
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nieumarły (Upiór)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jasper »

- Nueee... Popfuli jaswcurke...
Pijak bełkotał w najlepsze. Zaczął rzęzić przeraźliwie jak jakieś zwierze, dobył zardzewiałego kozika, który do tej pory schowany był gdzieś w szmatach robiących człowiekowi za ubranie. Tak uzbrojony zatoczył się niebezpiecznie w stronę elfa wyprowadzając na wszystkie strony cięcia swoją zardzewiałą i napewno tężconośną bronią. Łzy wysiłku czy też pot, a może jedno i drugie spływały mu po twarzy.

W pewnym momencie, gdy Andrew już wygodnie zdołał się ulokować na drzewie, poczuł, że ma coś na głowie. Intruz natychmiast dał o sobie znać. Zmiennokształtny zobaczył przed sobą dość dziwnie znajomy pyszczek białego królika zaglądającego mu do góry nogami prosto w oczy.
- My się misiek znamy skądś, prawda?
Zwierzak uśmiechnął się szeroko, a przynajmniej starał się aby tak to wyglądało. Jego długie uszy łaskotały nos Andrewa.
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Kiedy tylko wspiął się na drzewo, Andrew zauważył stojącą z boku całej akcji kobietę trzymającą za rękę jakieś dziecko. Tylko mi kobiet tu brakowało do pełnej rzezi. Pomyślał patrząc na znikającego elfa. Ze światła wydobywającego się z chatki domyślił się, że elf znalazł się w środku.
Już przekonywał siebie, że ruszy do akcji, kiedy tylko zauważy, że kobiecie i dziecku będzie grozić niebezpieczeństwo, kiedy nagle poczuł coś na głowie. W najśmielszych snach nie wyobrażał sobie ponownego spotkania z duchem Królika poznanym w posiadłości hrabiego Wiliama. A tu znikąd Duch ten pojawił się u niego na głowie.
-Witaj. Pamiętam cię psotniku. Ale tym razem już mam pewność, że nie pożywiłbym się tobą, więc bądź spokojny. Mógłbyś mi za to wytłumaczyć co się dzieje.
Ostatnio edytowane przez Andrew 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Zablokowany

Wróć do „Efne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość