Efne[ASP w Efne]Dwie natury

Miasto założone na cześć córki króla Bedusa, która w wieku dziesięciu lat oddała swój wzrok za lud. Uratowała go od zniszczenia. Efne otaczają liczne lasy, góry oraz wzgórza graniczące z Pustynią Nanher.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Zive
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[ASP w Efne]Dwie natury

Post autor: Zive »

Poranne zajęcia na Akademii Sztuk Pięknych w Efne zawsze zaczynały się wykładem o historii sztuki, na który dziewczyna nie przychodziła, bo uważała, że jest nudny i nie przydatny. W rzeczywistości jednak nie znosiła nauczyciela, starego Floyda, przypominającego wyglądem żabę. Mierzył niecałe sześc stóp wzrostu, miał dużą, ogoloną głowę i wydatne podgardle, które rosło i opadało za każdym razem, kiedy oddychał. Dodatkowo utykał na lewą nogę, a przy prostych czynnościach, takich jak założenie butów czy podniesienie kredy przeszkadzał mu okazały, piwny brzuch. Oczywiście Zive wiedziała, że wygląd to nie wszystko, ale charakter pana Floyda był równie paskudny, co on sam. Już trzy razy próbował ją oblać, twierdząc, że posiadana przez nią wiedza jest niewystarczająca do poziomu inteligentnego klasy. Dziewczyna miała jednak swoje zdanie na ten temat i uważała, że jego nie chęć do jej osoby ma swoje podłoże w czerwonych włosach. Zive za bardzo się wyróżniała i od razu wpadała w oko. Szczególnie w tłumie innych studentów, których fryzury notorycznie przybierały kolor brązu, blondu lub czerni. Drugim powodem mógł być jej wiek. Dziewczyna była najmłodsza w klasie i zdaniem większości nie powinna zostać przyjęta do Akademii. Jednak lektorat nie miał podstawy, kiedy Zive zdała egzaminy praktyczne z maksymalnym wynikiem, trafiając tym samym na szczyt listy najlepszych uczniów. To chyba dlatego przypadł jej tytuł kozła ofiarnego.

Kiedy słońce przebiło się przez ciemne zasłony i padło na oczy dziewczyny, dzwon oznajmił zakończenie pierwszych dwóch lekcji. Kolejne dwie były z rysunku, których ominięcie Zive nigdy by sobie nie darowała. Szczególnie, że prowadził je prawdziwy eugon, pół człowiek, pół wąż o muskularnie wyrzeźbionym ciele. I choć był nauczycielem, wiele studentek do niego wzdychało i rumieniło się, gdy na nie patrzył. Zive nie była inna, lecz napewno inaczej to odbierała i znała granicę.
Z prędkością światła wyskoczyła spod koca i ruszyła do łazienki, gdzie wzięła szybką kąpiel i wyprostowała czerwone loki. Owijając nagi biust bandażem (dziewczyna nie uznawała staników), wcisnęła się w obcisłe spodnie i buciki z miękkiej, foczej skóry. Całość ukryła pod długim płaszczem, wypchanym po brzegi drobiazgami. Sprawdzając jeszcze raz wiązania bandaża, poprawiła włosy i wybiegła na korytarz.

- Przepraszam za spóźnienie - wypaliła na ostatnim tchu, wpadając przez drzwi do okrągłej sali, gdzie profesor Deh-Ira, przystojny eugon, ustawiał własnie żywego modela, którego mieli przenieść na papier. Ponad trzydzieści par oczu utkwiło w niej wzrok i odprowadziło nim do stanowiska, przy których usiadła czerwona ze wstydu.
- Panna Zive - odparł spokojnie nauczyciel, szurając ogonem po marmurowej posadzce. - Lepiej późno niż wcale. Proszę zająć miejsce i zacząć rysować.
Następnie eugon wprowadził w ruch platformę z modelem, który nie zmieniając pozycji, zaczął obracać się wokół własnej osi, by wszyscy mogi narysować go pod pasującym im kątem. Modelem był jeden z uczniów, wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach. Ubrany był w skórzaną przepaskę biodrową i krzywo zszywane buty. W dłoniach trzymał dzidę. Stał z nią lekko pochylony, wręcz zgarbiony, niczym niecywilizowany dzikus.
Choć Zive przyszła ostatnia, skończyła pierwsza i oddając pracę nauczycielowi, opuściła salę za potrzebą.
- Możecie brać z niej przykład - powiedział za nią Deh-Ira, pokazując pergamin na forum. - Ręka nie drgnęła jej ani razu. To widać po pewnych siebie pociągnięciach ołówkiem.

Dziękuję, przeszło przez myśl dziewczynie, kiedy zamknęły się za nią drzwi. W rzeczywstości nie rysowała dla pochwał, a dla krytyki. Chcąc do czegoś dojść w świecie sztuki trzeba się nastawić na krytykę, a pan Deh był jedynym, który ciągle ją chwalił. Zive nawet nie ukrywała, że to miłe, ale nie tego oczekiwała.
Z zamysłu wyrwała ją nagle czyjać obecność, po której tajemnicza dłoń wepchnęła ją do pustej sali i zatrzasnęła drzwi. Przez małe okienko dziewczyna zauważyła jedną ze stydentek, wredną i zazdrosną elfkę, której imienia nie umiała nigdy zapamiętać. Gersta lub Giursa. Jakoś tak.
- I co teraz, panno najlepsza? - zapytała z rozbawieniem na ustach, machając jej przed oczami kluczykiem i wracając do sali.

Cała sytuacja zachwiała dziewczyną, która pierwszą minutę stała w szoku, drugą szarpała klamkę, a trzecią spędziła na podłodze, powstrzymując łzy. Niestety nie wszystkie. Jedna, pojedyncza kropelka przeszła jej bokiem i spływając po policzku, zatrzymała się na brodzie.
Nie. Nie rób tego
Wychlipiała, kiedy łezka kapnęła na podłogę, lecz zamiast rozbić się o drewno, przeobraziła się w iskrę z ogniska.
Ciałem Zive szarpnęło nagle, że aż uderzyła głową o podłogę. Jej skóra zaczerwieniła się paskudnie, jak u wysypki i stanęła w płomieniach.
- Spalić - wysapała nie swoim głosem, posyłając kulę ognia na drewniane ławki. Jedna wystarczyła. Całe pomieszczenie zajęło się ogniem, zamykając w swoich objęciach Zive i kilka królików w klatkach, będącymi mieszkańcami Akademii. Jednak ogień ich nie sięgnął, bo przez wyważone drzwi wpadło dwóch nauczycieli. Pierwszym był Deh-Ira, który rzucił się po zwierzaki, a drugim lektor Akademii, czarodziej, próbujący stłamsić ogień i uspokoić dziewczynę.
- Zive! - wołał - Z trudem przywołując wodne kule, by ugasić szalejący żywioł. - Słyszysz mnie?
- Zive nie ma. - odparła basem. - Jestem Ifryt.

Następnie opętana artystka wyskoczyła przez okno i zniknęła w rosnącym pod Akademiią ogrodzie. Całe szczęście, że to było pierwsze piętro i dziewczynie nic się nie stało. Pytanie bardziej brzmiało, czy demon w niej o tym wiedział i czy w przeciwnym razie ryzykowałby tak samo.
Odnalazwszy furtkę łączącą ogrody z miejskim parkiem, Zive ukryła się w małym labiryncie, w którego centrum była zacieniona ławeczka. Uspokając samą siebie, zajęła miejsce i zaczęła głośno płakać, co raz spoglądając jak na ścianie Akademii jeden rząd okiem trawią płomienie.
Awatar użytkownika
Maram
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maram »

        Fowler uniósł głowę znad ramion, zerkając na towarzysza, po czym ponownie parsknął śmiechem, odreagowywując wesołość w zgięciu swoich łokci. Maram westchnął przybity, wbijając tępe spojrzenie w podstawę świecy na ich stoliku.
        - Poczekaj, jeszcze raz - zdołał w końcu z siebie wydusić Fowler. - Mówisz mi więc, że wybrałeś się na wyprawę jakiegoś tam kuzyna rodziny królewskiej, tak?
        - No tak - potwierdził Maram.
        -I zeszliście do kopalni?
        -Tak.
        - I zdobyliście ten wazon ze środkiem wybuchowym?
        - Zdobyliśmy.
        - I ty go trzymałeś?
        - Mhm - potwierdził, lekko szturchając lepki wosk palcem.
        - I przez twoją rękę zawartość wybuchła wam w twarz, zamieniając wejście do kopalni w ruinę? - Widać było, że Fowler powstrzymuje się ostatkiem sił.
        - Skąd miałem wiedzieć, że to coś reaguje na drgania?... - fuknął Maram, na co Fowler ryknął śmiechem. Gromada krasnoludów spojrzała się na nich krzywo, mimo że sami przed chwilą grozili sobie drewnianymi pałkami podczas gry karcianej.
        - Doprawdy, nigdy nie spotkałem kogoś tak wyjątkowego jak ty - wykaszlał mu w twarz, gdy opanował głos na tyle, by stał się zrozumiały.
        - Zastanawiam się, czy ty mnie w tym momencie chwalisz czy obrażasz, hm?
        - I to i to przyjacielu - odparł wesoło Fowler. - I to i to.



        -Więc wyruszasz na morze? - zapytał Maram, gdy powoli szli w stronę ratusza, gdzie organizowała się właśnie zbiórka jego przyjaciela. - Nie wiedziałem, że ciągnie cię do marynarki.
        - Ja też nie, ale znasz mnie - mrugnął do niego. - Gdy potrząśnie mi się odpowiednią ilością złota przed oczyma, jestem w stanie zrobić wiele rzeczy.
        - Nawet zdradzić? - zapytał Maram.
        - Zależy kogo - zamyślił się, jednak spojrzał na niego i uśmiechnął się przepraszająco. - Nie martw się. Braci się nie traci, co nie? - zaśmiał się, szturchając go w ramię.
        - Mam nadzieję, że nie - przytaknął, jednak ton jego głosu sugerował raczej smutek.
        - Wiem wiem, ja też myślałem, że po powrocie ruszymy gdzieś razem. Ale pomyśl, za trzy miesiące wrócę, najpewniej otoczony workami ze złotem i pięknymi kobietami. I nawet będąc cały ozłocony rzucę to wszystko i razem wyruszymy w świat, zostawiając ten piekielny kontynent za sobą! - zawołał, rysując przed nim ręką linię horyzontu.
        - Pomysł ciekawy - przyznał Maram, po czym spojrzał na niego złośliwie. - Możemy o tym porozmawiać za trzy miesiące, jeśli wpuszczę cię do mojego pałacu.
        Fowler zamrugał, po czym odwzajemnił uśmiech wyszczerzeniem się.
        - No, to jest mój mały braciszek którego znam. Oj - wymruczał, marszcząc brwi i spoglądając w stronę ratusza, gdzie duża grupa ludzi właśnie rozpoczęła wymarsz.
        - Muszę lecieć. Jeszcze ograbią jakąś świątynię beze mnie! - wykrzyknął, szybko przyciągając Marama do siebie. - Nie rób nic głupiego, dobra? - wyszeptał mu do ucha, po czym pobiegł przed siebie, machając rękoma na swoich towarzyszy. Maram patrzył za nim dopóki nie zniknęli z jego pola widzenia, po czym wolnym krokiem skierował się w losowym kierunku, którym okazał się pobliski park, szukając jakiegokolwiek miejsca do siedzenia. Wypatrzył zza rogu małą ławkę, więc bez ociągania usadził się na niej. Oparł brodę na dłoni i dopiero po chwili zorientował się, że nie siedzi tu sam. Powiódł wzrokiem po postaci małej czerwonowłosej dziewczyny.
        - Ciężki dzień, co? - mruknął, samemu czując się jak w jednym z nich.
Awatar użytkownika
Zive
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zive »

W przerwie między kolejnymi napadami płaczu, Zive usłyszała jak ktoś siada obok niej i w pierwszej chwili miała ochotę odskoczyć w bok, wystraszona jego obecnością. Jednak tego nie zrobiła. Podniosła głowę i ocierając oczy rękawem płaszcza, zerknęła na nieznajomego. Był wyższy od niej i miał pociągłą, żylastą twarz, utrudniającą poznanie jego wieku. Dlatego dziewczyna zaryzykowała w myślach, że ma około trzydziestu lat i nie wyglądał jak typowy mieszkaniec Efne. W słynącym z artystów mieście większość ludzi chodziła bogato ubrana, z dominującą czerwienią lub fioletem. Mężyzna obok nosił ubrania ze skóry. Mało kto je nosił, chyba, że nowo przybyli, którzy nie poznali jeszcze tutejszej mody. Odwracając wzrok od jego kroju, spojrzała na wznoszącą się przed nimi ścianę Akademii, o zwęglonej fasadzie przy kilku oknach.

- Można tak powiedzieć - odpowiedziała ze smutkiem, na siłę powstrzymując łzy. Ifryt tylko na to czekał. Na kolejną słabość. Dziewczyna nie wiedziała co począć. Z uczelni lada chwila ją wyrzucą lub wezwą odpowiednich ludzi, by ją aresztować. To był jej trzeci napad w tym miesiącu i pierwszy, aż tak poważny. Dotychczas demom uciekał się do ciśkania ogniem po kątach lub podpalania pracy domowej innych uczniów, za co Zive oberwała nie raz. Ale teraz? Ifryt spalił całą klasę i zapewne już pół miasta o tym wiedziało.

- Co ja sobie myślałam? - zapytała samą siebie, nie zważając na to, że mężczyzna obok może ją wziąść za dziwadło. - Że tak poprostu skończę szkołę i zostanę artystką? Ten demon nigdy mi nie pozwoli posmakować prawdziwego życia. Zawsze mnie dobije.
Skończywszy swój wywód Zive wyciągnęła z płaszcza suche ciastko i rzuciła je przed siebie. Natychmiast zleciały się okoliczne ptaki, a gdy zapełniły trawnik przed nogami dziewczyny, młoda studentka sięgnęła po notes i zaczęła je rysować.
Awatar użytkownika
Maram
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maram »

Pokiwał z głową, nie widząc nic co mógłby powiedzieć - pocieszyć niespecjalnie, bo nawet nie znał sytuacji, bardziej pogrążyć - też odpada, bo nie miał powodu. Dlatego drgnął zaskoczony, gdy dziewczyna nagle wybuchnęła w jego stronę potokiem słów. No, przynajmniej tak mu się zdawało, bo równie dobrze mogła zrzucać wszystko na gołębia, gruchającego u ich stóp. Co ten ptak mógł jej zrobić, zastanawiał się. Jasne, w sumie niczemu ani nikomu nie służy, a nawet czasem komuś zrujnuje ubranie, jednakże ich swobodne "ćwierkanie" ładnie mówiąc było dla Marama całkiem uspokajające.
        - Um... - zaczął, zastanawiając się jak ma to skomentować. Zerknął na budynek przed nimi. To musiała być ta szkoła, o której mówiła. A z tego co usłyszał, musiało być to dosłowne piekło. Poczuł jednak nutę zazdrości - wszelkie jego nauki wyszły z przypadkowych spotkań, a nie systematycznej pracy. To musiało być ciekawe życie, spędzone na studiowaniu i kształceniu swoich talentów. Dla niego życie miało najwyraźniej inny plan.
        - Ktoś ci musiał dać nieźle w kość, prawda? - zagaił w końcu, siląc się na jakiś uśmiech. Intrygujące, jak prosta mimika potrafi niektórych podnieść na duchu. - Dla pocieszenia powiem ci, że na szlaku nie jest lepiej. Tu twoim największym zmartwieniem jest oblany egzamin, tam trzeba walczyć o życie. Może ten, o kim mówisz, wydaje się teraz przerażający, ale na pewno sobie z nim jakoś poradzisz. Stopniowo, ale pewnie skutecznie. Znasz opowieść o ptaku i szklanej górze, co? - zapytał. Czekając na odpowiedź uświadomił sobie, że wypadałoby się chociaż przedstawić.
        - Jako że jest okazja do prezentacji. Nazywam się Maram.
Awatar użytkownika
Zive
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zive »

- Zive - przedstawiła się dziewczyna, chowając do kieszeni płaszcza notes i ołówek. - I nie przejmuj się tym. - Wskazała na swoje mokre od łez oczy, które jeszcze osuszała rękawami. - Poprostu nie jestem tak nie czuła i wyprana z emocji jak inni. Jestem bardzo wrażliwa, współczująca i nie do końca radzę sobie z...

Co ja wyprawiam? Zwierzam się przypadkowemu mężczyźnie jakby był moim przyjacielem. Ledwo go znam. Z drugiej strony on zagadał pierwszy i nie zwiał, kiedy gadałam do siebie. To się zapewne zmieni, jeszcze zrozumie, czemu wszyscy mnie unikają.

Słuchając Marama, Zive powoli dochodziła do siebie - przestała pociągać nosem i chlipieć co pięć minut. Wysłuchała do końca wywodu mężczyzny i pokręciła głową.
- Egzaminy są jedne z najłatwiejszych. Przynajmniej dla mnie, dlatego, że robię to, co kocham. Uwielbiam wszystkie rodzaje sztuk. W tym semestrze zapisałam się na wszystkie możliwe kółka artystyczne.
- Nie znam - odpowiedziała na temat bajki, szybko dodając. - Ale jeśli to kolejna, kończąca się anegdotą, że czerwone włosy to atrybut ulicznicy to możesz sobie darować. Mnie to nie bawi.
Awatar użytkownika
Maram
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maram »

        - Ponoć istniał kiedyś człowiek zamknięty w pętli czasu- zaczął, rozsiadając się wygodniej. Nigdy nie był dobry w bajaniu, lecz postanowił spróbować. - Został zniewolony na zamku pośrodku morza, a jego oprawca wyjaśnił, że by się wydostać, musi przejść do samego serca zamku. Problemem były jednak dwie rzeczy. Wejście do centrum zagrodzone było przezroczystą górą, która została wykonana z najtwardszego materiału świata. Drugim był natomiast strażnik tego miejsca, który powolnie, lecz skutecznie podążał za człowiekiem. Gdy stawał on w końcu przed szklaną górą, uderzał w nią raz pięścią. Wtedy strażnik zagradzał mu drogę i zabijał, zmieniając go w garść kurzu. Chwilę później człowiek odradzał się w miejscu gdzie się obudził i musiał przechodzić całą drogę od nowa, nie pamiętając jednak nic z ostatnich wydarzeń. Z każdym jednak kolejnym razem zdawał się coraz szybciej rozumieć mechanizm tego miejsca. - zamilkł, jakby zbierająć myśli. - W końcu, kiedyś, po milionach lat, zdołał rozkruszyć górę, uderzając raz za razem i ginąc ciągle i ciągle. Ta historia, chociaż strasznie nierealna, zdaje się mówić dwie rzeczy. Że ludzie potrafią być naprawdę przewidywalni w swojej upartości- uśmiechnął się, zerkając na swoją słuchaczkę. - Ale ta sama upartość potrafi podnieść nasze możliwości poza wszelkie granice. Bo odpowiednio długo bijąc swoją szklaną górę, w końcu ją rozkruszysz.
         Odetchnął, gdy uczucie suchości w ustach zaczęło się nasilać.
        - Nie wiem czym jesteś tak przybita, nie będę cię zmuszał do powiedzenia. Poradzę ci tylko, że skoro ci to nie odpowiada, to z tym walcz. Kiedyś w końcu ci się uda z tym wygrać.
Awatar użytkownika
Zive
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zive »

- Ma swój urok - przyznała Zive, kiedy Maran skończył opowiadać. - Ale nawet przy moich najlepszych wysiłkach kryształowa góra za każdym razem się regenruje. Nie ważne ile lat spędzę na biciu jej, ona za każdym razem stoi przede mną na nowo. I tak wkółko. Sama sobie z tym nie radzę i watpie, że kiedyś to się zmieni.

Następnie dziewczyna otarła rękawem resztki łez i ponownie zamknęła się w rysunkach. Kilka razy przekartkowała dziennik, gdzie między pejzażami, portretami i modelami martwej natury wrzucała swoje przemyślenia i opisy. Ktoś patrzacy z boku mógł dostrzec nieład i chaos tysiąca szkiców i liter, ale dla Zive to było jej całe życie. Od dnia dostania dziennika od ojca po dziś - wszystko o czym pomyślała było tutaj i nigdy nie rozstawała się z nim na krok. Miała w nim wszystko, od pomysłów na obraz, po miłosne westchnienia. To co najważniejsze jednak szyfrowała swoimi własnymi piktogramami tak, by tylko ona je zrozumiała. Jej sekrety były więc bezpieczne.

- Może powinnam odpocząć od szkoły - powiedziała do siebie w zadumie, ostatni raz zerkając na zwęglone okna Akademii. - Może pojadę w świat, odwiedzę ojca, a może zrobię karierę jako wędrowna artystka?
Zablokowany

Wróć do „Efne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości