Efne[Miasto] Czy trop jest prawdziwy?

Miasto założone na cześć córki króla Bedusa, która w wieku dziesięciu lat oddała swój wzrok za lud. Uratowała go od zniszczenia. Efne otaczają liczne lasy, góry oraz wzgórza graniczące z Pustynią Nanher.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Arabella
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krydiana
Profesje:
Kontakt:

[Miasto] Czy trop jest prawdziwy?

Post autor: Arabella »

Wszystkie wskazówki wskazywały na to, że ludzie, którzy porwali Adama udali się do Efne. Arabella zasięgnęła języka to tu, to tam i wszystko wskazywało na to, że właśnie w Efne powinna szukać kolejnych informacji. Była prawie pewna, że w mieście nie znajdzie ukochanego. To byłoby zbyt proste. Miała jednak nadzieję, że tu znajdzie kolejne tropy, które w końcu zaprowadzą ją do celu. Z resztą chciała też dowiedzieć się więcej o tych, z którymi ma do czynienia. Jak na razie nikt nie powiedział jej nic konkretnego. Wszyscy mówili to samo, że porywają różne osoby, ale nikt nie chciał mówić kim byli i dlaczego łapali przedstawicieli różnych ras.

Było późne popołudnie. Słońce chyliło się ku zachodowi. Jego pomarańczowe promienie dotykały już dachów rozświetlając je i nadając im złocistych barw. Miasto tonęło w kolorach złota i miedzi. Ulice zaczęły już pustoszeć, z czego krydiana była zadowolona. Podróżowała razem z Baldo i im więcej było ludzi tym dla nich gorzej. Niedźwiedź mimo wszystko nadal był sensacją. Cudem udało jej się wejść z nim do miasta, musiała się mocno na męczyć by przekonać strażników, że jest nie groźny. Wiedziała, że równie mocno będzie musiała się nakombinować żeby znaleźć dla nich miejsce na nocleg. Mało który karczmarz będzie chciał pozwolić by w jego stajni, czy stodole spał potencjalnie bardzo niebezpieczny niedźwiedź.
Katlan
Rasa:
Profesje:

Post autor: Katlan »

Rzucił opasły worek na próg ganku, który wręcz ugiął się pod jego ciężarem. Nie dziwota, wszak wypchany był po brzegi - Katlan miał spore problemy by ów wór zawiązać - monetami z Efne, które należały do najcięższych w królestwie. Uniosłszy wzrok uznał, że domostwo niespecjalnie zmieniło się od jego ostatniej wizyty. Był chory, zziębiony, i nie miał grosza przy duszy. Samotna wyprawa w świat nie okazała się łagodna, przeciwnie; Zdawałoby się, iż Los na każdym rogu podstawia mu pod nogi chamskie świnie. W każdym bądź razie, był zmuszony do wypożyczenia na czas nieokreślony wywieszonego na ganeczku płaszcza, sakwy a także konia, przywiązanego nieopodal. Potrzebował tego na gwałt, nie martwił się wtedy o konsekwencje. Te jako tako go nie dosięgnęły, lecz teraz, po latach prawie pięciu, poczuł się zobowiązany do uregulowania długu.
Spojrzał w okno. Mała dziewczynka, którą wtedy tam ujrzał, miała prawie tyle lat co on, gdy uciekał z domu. Nie wiedział czy rzeczy należały do niej, nie obchodziło go to za bardzo. Spłacił dług, to się liczyło.
Uśmiechnął się krzywo pod nosem, po czym spluwając w petunie obrócił się na pięcie, stukając o kamienistą drogę obcasami. Minął szybko podgrodzie, niczym duch wymijając strażników.
Zastanawiał się, co powinien teraz zrobić. Prawie wszystkie pieniądze zostawił właśnie za sobą, lecz nie były one problemem; w każdej chwili mógł ich mieć więcej. Wystarczyło kilka sztuczek z kartami.
Wiedziony zamysłem zaspokojenia żołądka jedzeniem, skierował się na rynek. Jednak już po kilku krokach coś go ukłuło w dłoń. Podniósł je zaskoczony. Zawsze chodził z zaciśniętymi palcami, z których obecnie wyrosły całkiem spore szpony.
- Cholera - mruknął, oglądając się na boki, jednocześnie chowając ręce. Szeleszcząc połami płaszcza, zanurzył się w pierwszą ciemną uliczkę.
W panice sięgnął do kieszeni, gdzie trzymał fiolki z krwią. To, skąd je wziął, nie uznawał za konieczne podawaniu komukolwiek, więc możecie sobie darować.
Po przetrząśnięciu każdej z nich i przyjęciu do wiadomości, iż nie ostała się nawet kropla czerwonego płynu, westchnął głęboko. Cóż, cel uświęca środki, pomyślał, wbijając zęby w nadgarstek. Przebita żyła od razu trysnęła krwią do gardła, a Katlan zapalczywie, choć jednocześnie z obrzydzeniem, zaczął szybko ją spijać. Już po chwili poczuł, jak zęby i paznokcie mu się zmniejszają, oczy przestają boleć a szum w uszach słabnie. Owinął szybko rękę materiałem znalezionym w innej kieszeni. Zabawne, ile rupieci ta stara okrybida potrafi schować w swoich flakach.
Czując się o wiele lepiej, skierował kroki na rynek. Bezceremonialnie rąbnął jabłko sprzedawczyni owoców, jak błyskawica znikając w tłumie, zanim ktoś się zorientował w sytuacji. Był wieczór, na rogach placu płonęły już pochodnie, które pomagały wygasającym promieniom słońca rozświetlić ulice. Sycąc żołądek miąższem, szedł miarowym krokiem, ze wzrokiem wlepionym w niebo. Lubił widok przestworzy dziennych przechodzących w gwiaździstą noc; dawało mu to trudną do opisania otuchę, taki mały jego moment dnia.
Potknął się, wpadając na jakąś dziewczynę. W porę opanował odruch kieszonkowca, gdy jego ręce już pomknęły podczas tego - dla odmiany - prawdziwego potknięcia w okolice kieszeni... no właściwie niczego. To, czym owinięta była nieznajoma, widywał jedynie w burdelach. Tak czy siak, gdyby niechcący udało mu się zostawić trzymane jabłko za dekoltem dziewczyny, byłby przypał.
- Uch.. Jak łazi... to znaczy, przepraszam, zamyśliłem się... Hej, niedźwiadku - zamrugał oczami. - Czekaj, to niedźwiedź. O jasna cholera, to niedźwiedź! - zawołał, podświadomie używając ciągle działającego na niego zaklęcia powietrza, które zmniejszało jego wagę, co spowodowało błyskawiczny odskok. Dopiero teraz zwrócił faktyczną uwagę na dziewczynę. Coś było nie tak.
Była niezwykle opalona, jakby od urodzenia siedziała dzień dzień na plaży. Długie włosy, małe oczy, bardzo przyzwoity biust - na którym swoją drogą zatrzymał się chwilkę, nie zwracając uwagę na takt - czy reszta dość umięśnionego ciała. Nie, to nie było to.
Dopiero gdy spojrzał dokładnie w jej oczy, zmarszczył brwi. Przesondował przelotnie jej myśli swoim darem. "Krydiana", pomyślał. Kim są Krydiany? Nie przypominał sobie, by czytał lub słyszał kiedykolwiek o takiej rasie. Jest niebezpieczna? Mógłby w sumie się tego dowiedzieć, ale cholera wiedziała, czy ona przypadkiem nie wyczuwa umysłowej sondy, którą puścił przed chwilą do jej głowy. Lub gorzej - czy ona też tego nie potrafi? W takim wypadku byłoby to dziwne, gdyż zapętliliby swoje sondy, przez co ani jedno ani drugie by się nic nie dowiedziało.
Ocknąwszy się z zamyślenia zrozumiał, że trwa niezręczna cisza.
- Um... Witaj? Skąd ty się tu... Nie, to trochę obcesowe. Jestem Kat... - ugryzł się w język. Nie musi znać jego całego imienia. Jak narazie. Spojrzał niepewnie na jej... towarzysza?
- Nazywam się Kat. A ty, masz jakieś imię?
Awatar użytkownika
Arabella
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krydiana
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arabella »

Zaiste, odzienie Belli było skromne, a może raczej nie skromne, a po prostu skąpe? Przecież było ciepło, ale czy na pewno? Świeciło słońce, przez cały dzień, na niebie nie było nawet chmurki, więc chyba było ciepło. Tylko po stanie nieba Bella mogła wnioskować jaka jest pogoda. Wiał lekki wiatr, czuła go, ale nie wiedziała jaka jest temperatura. Z resztą pojęcie temperatury, ciepła i zimna, było tylko teorią. Wykutą na pamięć definicją, niczym więcej. Przez lata nauczyła się dostosowywać ubiór do pogody żeby nie wyglądać dziwnie. A przynajmniej tak jej się wydawało. To co miała na sobie dzisiaj miało niewiele wspólnego z cnotliwymi sukniami mieszczanek. Zazwyczaj w tym stroju brano ją za cyrkowca, nie, jakby się mogło wydawać, za dziwkę. Wszystko przez to, że wraz z nią podróżował niedźwiedź. Zazwyczaj ludzie widzący ją myśleli, że do miasta zajechał cyrk. Skąd to wiedziała? Bo nie raz i nie dwa została zaczepiona, a ludzie pytali kiedy występuje i gdzie mogą znaleźć cyrkowy namiot.

A co do samego odzienia pięknej panny... Dół, który stanowiła niezbyt zabudowana bielizna i spódnica zrobiona z kawałka ciemnogranatowego tiulu zawiązana na boku w supeł na pewno do cnotliwych nie należała. Owszem, tkanina sięgała ziemi, ale była tak przezroczysta, że widać było całe nogi niewiasty. W pasie przewiązana była niezbyt szerokim, czarnym paskiem ze srebrną klamrą. A góra? Cóż, stanik, piękny, zdobny, haftowany, ale jednak tylko stanik, zawiązywany na plecach i na szyi. Podnoszący biust, którego w takiej wersji nie dało się przeoczyć. Od biustonosza odchodziło jedynie parę kawałków tkaniny, tak samo przezroczystej jak przy spódnicy. Nie zakrywały one brzucha, były raczej ozdobą, tak jak srebrne łańcuszki, które przypięte były do spódnicy i skąpej góry. Przy pasie dziewczyny wisiał jedynie miecz i mały mieszek z pieniędzmi. Reszta jej niewielkiego dobytku była zapakowana do juków, które niósł Baldo. Nie było tego wiele, ot inne odzienie, buty na zmianę, bo w tej chwili dziewczyna miała jedynie lekkie sandały. Niewielki garnuszek, krzesiwo i hubka, kilka sztyletów i noży, woreczki z ziołami i dużo innych drobnych rzeczy, a nawet koc, w razie gdyby trzeba było spać na twardym podłożu. Wszystko było poukładane w pakunkach i wisiało przewieszone przez grzbiet niedźwiedzia.
- Co do diaska?! – zaklęła pod nosem kiedy jakiś nieuważny przechodzień wlazł prosto na nią. Spojrzała na niego mrużąc oczy. Baldo wyszczerzył zęby i mruknął coś na znak niezadowolenia. Był wytresowany, a właściwie nauczony, bo krydiana nie lubiła słowa „tresować”. Tak więc Baldo był nauczony spokoju, z resztą zazwyczaj spokojny był, no chyba, ze ktoś bezceremonialnie wpadał na niego i przyjaciółkę. Gdyby potrafił mówić we wspólnej mowie, pewnie powiedział by to samo co Arabella.
- Tak, to niedźwiedź – odpowiedziała troszkę mrukliwie Bella. Była nieco skołowana rozwojem wydarzeń. Co jak co, ale przecież trudno było przegapić niedźwiedzia. Poza tym ona też nie była filigranowa, żeby jej nie zauważyć.
- Skąd ja tu, co? – powtórzyła po nim.
- Bella – przedstawiła się nie pełnym imieniem, i nie dlatego, że bała się, lub nie chciała podawać całego, po prostu z przyzwyczajenia mówiła o sobie tylko Bella.
Katlan
Rasa:
Profesje:

Post autor: Katlan »

- Yhy - mruknął coś, co w połączeniu z ledwo otwartymi ustami złożyło się na ledwo zrozumiały bełkot. Cisnęło mu się na usta co sądzi o trzymaniu takich bestii nie na smyczy, lecz w końcu zrezygnował z tego. Jego myśli zajął inny aspekt.
Czy jej nie jest zimno? Był środek roku, więc teoretycznie było dosyć ciepło. Jednak jej strój zdawał się wręcz przeczyć prawom natury. Przypominał raczej bieliznę niż strój podróżniczy; Kat nie mógł zrozumieć, jak takie coś ma prawo wytrzymać w podróży, nie szarpiąc się o przypadkowe gałęzie lub kamienie. Każda taka ryska mogłaby spowodować...
Uśmiechnął się głupawo. Cóż, dla przedstawicieli jego płci byłoby to niezwykle ciekawe, jednakże szczątki godności kazały mu w myślach zdzielić się w pysk, przywracając do pionu. Może jest biedna i nie stać jej na inne ciuchy? Ale obecne wydawały się być wykonane z wysokiej jakości materiałów...
Uznał, że to temat nie na jego głowę. Będzie musiał o to spytać.
- Mhm, czyli niedźwiedź. Dobrze wiedzieć. Tak czy siak... - zakręcił palcami młynka, trzymając ręce splecione za plecami. - Dasz się zaprosić na obiad do tawerny? - zapytał z najmilszym uśmiechem na jaki go było stać, co spowodowało mikroskopijne pęknięcia wokół jego ust, gdyż uśmiechał się miło rzadziej niż by mogło się wydawać.
Awatar użytkownika
Arabella
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krydiana
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arabella »

Bella prawie czterysta lat spędziła w dziczy, w lesie, wśród gałęzi, kolców, ostrych traw i liści. Przez tyle lat idzie się nauczyć chodzić i biegać tak, by na ciele nie było ani jednego zadrapania. Lata praktyki. Krydiana w lesie czuła się jak syrena w wodzie, nic nie było jej straszne. Unikanie cienkich gałązek i małych kolców weszło jej w krew i stało się normalne, tak jak latanie dla fellarianina. Było to już tak samo łatwe jak chodzenie po mieszczańskim bruku. Cóż jednak, nie o tym miała być mowa...

- Na obiad? - spojrzała podejrzliwie na mężczyznę.
- Raczej wieczerzę - poprawiła go wskazując głową na ciemniejące niebo.
- Kolację - dodała. Przez myśl przeszło jej kilka pytań. Kiedy jadła ostatnio? Czy to już czas na kolejny posiłek? Zmierzchało, więc w zasadzie powinna coś zjeść. Adam zawsze kazał jej zjadać posiłek krótko po zmierzchu, kiedy jeszcze nie była pora na sen, ale do ranka było daleko. Pamiętanie o posiłkach musiało wejść jej w nawyk, inaczej umarłaby z głodu. Nie wiedziała kiedy jest głodna, a kiedy syta, chyba że zaczynało zbierać jej się na wymioty lub czuła zawroty głowy. Musiała więc przestrzegać pór posiłków.
- Dlaczego nie - rzekła. - Choć to nie będzie takie proste. Chyba że znasz karczmę, gdzie stodoła lub stajnia stanie otworem dla Baldo? - wskazała, znów skinieniem głowy, na niedźwiedzia.
Katlan
Rasa:
Profesje:

Post autor: Katlan »

Zlustrował niedźwidzia wzrokiem, jakby ten akurat misiek miał różnić się od innych przedstawicieli swojego gatunku. Był duży, masywny, szeroki jak każdy dorosły niedźwiedź...
No tak, kapitanie Oczywisty. Toś się pochwalił złożonością umysłową. Od jakiegoś czasu normalne sytuacje sprawiały u niego niebywałą tępotę umysłową. Miał większy problem z zawiązaniem buta niż rozłożeniem na czynniki pierwszej drewnianej krasnoludzkiej zabawki logicznej. A te do najprostszych nie należały; poznał w swoim życiu jedną osobę - nie krasnoluda, oni się nie liczą - która potrafiła je rozszyfrować, i był nim - na złość pokurczom - elf. Elf ten, siedząc bez przerwy prawie cały dzień przy małym ustrojstwie, nie używając młotka dostał się do serca zabawki, którym był schowany w środku opal. Elf się ucieszył, krasnolud zapluł, Kat stał z rozdziawionymi ustami.
Oczy, Arthur! Oczy, baranie! - usłyszał własny głos. Spadając z wysokiego drzewa, niczym mara nocna rozpłynął się w powietrzu, by chwilę później znaleźć się na dole, ostrą jak brzytwa szablą tnąc ogromnego bazyliszka...
Zamrugał oczami. Co się... że.... jak?
Stracił orientację czasową. Dziwna wizja, pochodząca jakby z jego... pamięci? Nie wiedział, ile czasu minęło. Sekunda. minuta, godzina? Obejrzał się na niebo, potem na Bellę, lecz nic nie wskazywało, jakoby czekała długo. Niebo też niespecjalnie się zmieniło. Dalej było paskudne.
- Kolacja, tak - mruknął, po czym wrócił mu wątek. - Dobrze. W sprawie niedźwiedzia... Tak, chyba temu zaradzimy. Karczmarz ze " Starego Bruna" ma u mnie dług w karty. Może go dzisiaj spłacić.
Poprowadził Bellę i jej... hm, towarzysza, w dół ulicy, mijając kowala i handlarza biżuterią z Leonii. Całkiem nowa, patrząc na farbę szyldu, karczma, miała całkiem ciekawą opinię. Klientów nie brakowało, a rozróby zdarzały się tu o wiele rzadziej niż w innych przybytkach. Tuż obok mieściła się mała, schludna stajnia.
- Tu możesz pozostawić swojego... no, jego - powiedział, po czym poprowadził Bellę do środka.
Karczmarz jednocześnie pokraśniał i pobladł, gdy Kat przedstawił mu sytuację. Kiwnął jednak głową, zastanawiając się w środku co on właściwie robi, jak doczytał w jego umyśle Kat. Uśmiechnął się krzywo, składając zamówienie.
- Hm, myślę, niech będą trzy ryżowe pierożki z czerwoną fasolą, kurczak pieczony w miodzie, a na deser... Bella, musisz spróbować kremowe placka z owoców morza. Weźmiemy jeden na spółkę. Dodaj do tego lodowe calteco razy dwa. A! nie zapomnij o tych fajnych parasoleczkach, widziałem że dajesz takie gościom obok. To chyba tyle. Masz coś do dodania? - spytał dziewczynę, opierając brodę na dłoniach.
Awatar użytkownika
Arabella
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krydiana
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arabella »

- Baldo, ma na imię Baldo - upomniała, gdy nie wiedział jak zwrócić się do niedźwiedzia. Odprowadziła zwierzę do stajni. Zdjęła z niego juki i przerzuciwszy przez ramię, zabrała ze sobą do karczmy. Bądź co bądź, ale nie chciała zostawiać swojego dobytku w stajni, gdzie mógł wejść każdy i ją okraść. Rzeczy należało trzymać przy sobie, a mieszka pilnować jak oka w głowie. Wchodząc do karczmy spojrzała po zebranych. Ludzie patrzyli na nią dziwnie, jakby coś było nie tak z jej wyglądem. Szybko zorientowała się, że wszyscy, który tu siedzą, są dość mocno odziani. Spodnie, długie spódnice, koszule i bluzki z długim rękawem. Może jednak było chłodniej niż sądziła? Takie pytania targały nią często. Odkąd odeszła ze Skalnego Miasta, uczyła się "normalnego" życia. Rozpoznawania pogody, po niebie, po wietrze, po ubraniach przechodniów. Nazw nowych rzeczy, przedmiotów, posiłków. Zachowania w wielkich miastach, choć starała się jak najbardziej wykorzystywać podstawy etykiety, której uczył ją Adam.
- Ja? Coś do dodania? Nie - odparła.
- Co to właściwie jest? Pierożki? I ta... babka? Niee... Placek? I to caleto? Calteco ? Czy to sycące? W sensie, czy zapełni żołądek? Czy wystarczy do rana?
Katlan
Rasa:
Profesje:

Post autor: Katlan »

Lekko drgnęła mu powieka, jednak szybko zreflektował się, drapiąc się po brwi. Natura obdarzyła go sporą spostrzegawczością, przez co od razu poczuł, że coś się zaczyna nie zgadzać. Te pytania były zbyt dociekliwe. Czy powinno się martwić o sytość jedzenia przed jedzeniem? Nie podobało mu się to, a nie lubił czegoś nie wiedzieć.
- Od początku - zaczął, bawiąc się pod stołem widelcem. - Pierożki to zawijana masa ryżowa z nadzieniem, małe, ale dosyć.. sycące, jeśli cię to interesuje. Ciasto to ciasto, nie ma się tu nad czym rozwodzić - urwał na chwilę, przypatrując się jej reakcji. - A Calteco to napój na bazie orzechów. Ma bardzo korzenny zapach, a lodowe jest dlatego, że dodaje się do tego lodowe kryształy. Ma lekko mroźny smak, co dodaje tylko aromatu.
Wpadł na pewien pomysł. Odłożył delikatnie widelec na stół.
- Wiesz, muszę spytać karczmarza o jeden szczegół. Sezon na owoce morza się chyba skończył, wątpię więc, by były one... - uśmiechnął się krzywo - świeże. Zmienię lekko zamówienie.
Wstał od stołu. Zakręcił mu się poluzowany but, i chcąc ruszyć runął na ziemię. Chciał się wyraźnie złapać czegoś i lekko zahaczył o ramię Belli, lecz ręka nie miała dość szybkiego refleksu, i tylko się o nią otarł.
- Uh... Nic mi nie jest, spokojnie - wydyszał, otrzepując się i poprawiając płaszcz. - Jestem cały. Zaraz wracam - skinął jej głową, po czym ruszył przed siebie. Patrzył przed siebie zachmurzonym wzrokiem, przemyśliwując to, co właśnie zobaczył.
Awatar użytkownika
Arabella
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krydiana
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arabella »

Hmm... jeśli sycące to mogło być. Choć zwykle jadła dużo prościej. Chleb, ser, mleko, mięso. W lesie to co upolowała, piekła w ognisku, jeśli miała zioła i jakiś warzywa albo bulwy gotowała zupę, poza tym były też owoce, ale ich trzeba było zjeść sporo, żeby mieć siłę. We wsiach, w których się zatrzymywała zawsze mieli pieczywo i ser, wymieniała się z chłopami tym co upolowała, żeby jej pożywienie nie było tak jednorodne. Smak nie miał znaczenia, ale jeszcze w Skalnym Mieście nauczoną ja, że dieta musi zawierać różne pokarmy. Owszem, nie żywiono ich frykasami, pierożkami z ryżem i innymi wymyślnościami, ale wiedziała, że nie może jeść cały czas mięsa, choć ono dostarczało ciału bardzo dużo energii.
Słuchała mężczyzny z uwagą, analizując to co mówił. Starała się wizualizować sobie w wyobraźni potrawy, o których mówił i które opisywał. A nie było to łatwe, bo o większości z nich nigdy nie czytała, ani ich nie widziała. Przez moment pomyślała, że ciekawie poznać kogoś, kto prowadzi zupełnie inne życie niż ona. Co prawda człowiek był trochę dziwny, ale cóż... ona przecież nie była lepsza. Do normalnych na pewno nie należała.
Kiedy mężczyzna wstał i nagle przewrócił się, Bella natychmiast wstała i chciała pomóc mu się pozbierać. Odruch, nie umiałaby siedzieć bezczynie w takiej sytuacji. Jednak Katlan wstał natychmiast i zerwał się by gdzieś pójść. Arabella odprowadziła go wzrokiem, nie rozumiejąc co się właśnie stało. Przez moment stała osłupiała, lecz w końcu wróciła na swoje miejsce.
Katlan
Rasa:
Profesje:

Post autor: Katlan »

Potajemnie łyknął jeszcze jeden kieliszek wina. Potrząsnął głową, wzdychając ciężko. Od kilku długich chwil układał sobie w myślach różne zdania. Część dotyczyła tego, dlaczego jeszcze siedział w tym parszywym mieście; orżnął tu w karty kogo się dało, okradł kogo się dało, a i tak z niewiadomych powodów siedział tu od dwóch dni. Mógłby w tej chwili polecieć gdzieś nad morze, walnąć swoje obolałe ciało pod jakąś palmą czy innym zielskiem i w spokoju popijać krew co dwanaście godzin, by mieć spokój od wampirycznych skurczów. Ale nie, matka natura pokalała go intuicją, która okrutnie kazała mu tu siedzieć i czekać - tylko na co? Czyżby dzisiejsze spotkanie miało być tym czymś? Czy to było jego przeznaczenie?
Splunął do rondla. No, jak na razie to było mało spektakularnie, a on lubił jak dużo się wokół niego działo. Pomagało to odwrócić uwagę od przetrząsania kieszeni, ale nie w tym rzecz. Czasem przyjemnie się było poczuć nie aż tak odseparowanym od społeczeństwa.
Gdy już utworzył w głowie siatkę niezbitych argumentów i uwag, zebrał się w sobie i wrócił do stolika. Zauważył, że wszystkie zamówienia dotarły, zostało więc tylko jeść. Ale przedtem miał z Bellą do pogadania.
- Słuchaj - zaczął, powoli osuwając się na krzesło. Przybrał pozycję zimnego luzu, co na nasze oznacza oparcie się dosyć sztywno o siedzenie i zaparcie nogami, jak gdyby gotowymi do skoku. - Myślałem trochę o tym, i mam jedno zasadnicze pytanie.
Zrobił przerwę, a po chwili wahania położył między nimi na stole dwa zakrwawione igiełki. Były to te same, które niedawno wyłamał z widelca, bawiąc się nim pod stołem.
- Wbiłem ci je całe pod ramię, a ty nawet nie drgnęłaś z tego powodu. To nie jest normalne, więc może raczyłabyś powiedzieć, kim jesteś i co tu robisz? - zapytał, a jego głos był zimny niczym sople lodu ze Szczytu Fellarionu.
Awatar użytkownika
Arabella
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krydiana
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arabella »

- Może raczyłabym, a może nie - odparła i choć nie spodobało jej się to, w jaki sposób się do niej odezwał, mówiła zupełnie obojętnie, jakby nie miała w sobie żadnych uczuć. Odwróciła na chwilę głowę i podniosła rękę by spojrzeć na ranę. Otarła krew dłonią, po czym wróciła wzrokiem do Katlana.
- Właściwie co chcesz usłyszeć? Że jestem groźnym demonem, albo piekielnym, który przybył tu mordować bezbronnych? Nie, nie jestem, ani demonem ani pokusą, ani nie szukam zwady. Z nikim. Jestem naturianką, krydianą. I nie czuję. Zapytasz czego? Po części bólu. Nie czuje ani ciepła, ani zimna. Nie czuje głodu, nie wiem kiedy jestem syta, a kiedy głodna. Muszę się pilnować ze wszystkim. Pojęcie ciepła i zimna znam tylko z teorii. Wiem co to jest, ale nie mam pojęcie jakie jest. Nie odczuwam przyjemności ze święcącego słońca, ani nie przeszkadza mi mróz. Tak po prostu jest od zawsze. Odkąd przyszłam na świat. Nie pytaj mnie dlaczego, bo tego nie wiem. Wiem jedynie, że czterysta lat życia to zbyt długo by tak żyć. I muszę się tego pozbyć - nie mówiła ani specjalnie poważnie, ani ze szczególnymi emocjami, była bardzo neutralna. Nie zamierzała kłamać, bo i po co? Nie widziała takiej potrzeby.
- A teraz, Ty odpowiesz mi na pytanie. Jakim prawem i z jakiego powodu mnie dźgnąłeś?
Katlan
Rasa:
Profesje:

Post autor: Katlan »

- Żyjemy w świecie anarchii, więc kwestia prawa mało się tu znaczy - wzruszył ramionami, uśmiechając się paskudnie. - Jestem typem człowieka spod ciemnej gwiazdy, więc średnio mnie obchodzi co o mnie sądzą inni, i tak zarabiam rocznie więcej niż oni. Ale wracając do powodu - była nim zwykła ciekawość. Owszem, ryzykowałem że jednak coś czujesz i dostanę w pysk, ale tak się nie stało. Nie namieszałem ci w organach, na takie rany się dmucha i zostawia by zastygły. Nie będę prosił o wybaczenie, bo nic mi to nie da, więc mi nie zależy.
-Boże, co z ciebie za bezdusznik - szepnęła mu do ucha jego dobra strona.
- Nie zapominaj, że to ty go takim stworzyłaś - odezwała się zła.
- Ja? Niby jak?
- Pamiętasz Drivię?
- Miałeś o tym nie przypominać...
- No - ucieszył się mały diabełek jego duszy. - Kat, rób dalej swoje!

Westchnął cicho. To chyba objawy schizofrenii.
- No dobrze, nie jesteś więc demonem chcącym zrównać miasto mojego dochodu z ziemi. Dobrze.
Zawahał się na moment, bębniąc palcami o oparcie krzesła.
- Można to wyleczyć?
Awatar użytkownika
Arabella
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Krydiana
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arabella »

- Anarchia świata, czy jego prawo, nie to mnie obchodzi. Obchodzi mnie moje własne prawo. A mam prawo do mojego ciała i nie życzę sobie, żebyś robił takie rzeczy. Następnym razem nie dam się na to nabrać. Nie grożę, tylko ostrzegam. Podejrzewam, że oboje jesteśmy równie bystrzy w walce, więc wolałabym jej uniknąć. Sadzę też, że lepiej żebyśmy byli przyjaciółmi, niż wrogami - odparła beznamiętnie. Nie z powodu wrednego charakteru, bo takiego nie miała, ale po prostu z natury, taka już była. Zbyt często beznamiętna, albo neutralna.
- Nie wiem, czy można to wyleczyć - westchnęła.
- To znaczy nie do końca wiem, nie mam pewności - rzekła.
- Być może istnieje sposób, żeby się tego pozbyć, istnieje prawdopodobieństwo, że... - zawahała się. Nie wiedziała, czy powinna mówić. Musiała się zastanowić i dobrze dobrać słowa. Ten mężczyzna był dziwny i wyraźnie groźny. Nie wierzyła, że jest godny zaufania.
- Że osoba władająca czterema magiami będzie potrafiła to zrobić - odparła nie mówiąc dokładnie o co chodzi.

Dziwne, bo Katlan nie odpowiedział już ani słowem. Bella zupełnie go nie rozumiała. Nagle spochmurniał. Dojadł swój posiłek w milczeniu, po czym wstał. Zapłacił karczmarzowi za siebie i krydianę, pożegnał się uprzejmie i wyszedł z karczmy. Arabella została sama, czują cię niepokojąco dziwnie z tym co przed chwilą zrobił nowo poznany mężczyzna. Czyżby miał wobec niej złe zamiary?
Zablokowany

Wróć do „Efne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości