Efne[Karczma "Wschodząca Nadzieja"] Wieczór inny niż zwykle.

Miasto założone na cześć córki króla Bedusa, która w wieku dziesięciu lat oddała swój wzrok za lud. Uratowała go od zniszczenia. Efne otaczają liczne lasy, góry oraz wzgórza graniczące z Pustynią Nanher.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Nie! - rzekła Czarodziejka bardzo zdecydowanie.

Ani myślała z powrotem usiąść. Wciąż stała, swoją dumną postacią górując nad pozostałą dwójką. Jej oczy płonęły gniewnie, ale zarazem dawało się odczuć, że sama już do końca nie jest pewna, co było powodem jej gniewu. Kobieta uderzyła otwartą dłonią w stół. Opróżniony kieliszek spadł na podłogę i roztrzaskał się na drobne kawałeczki, ale Anapsechete zignorowała to.

- Nie! Powiedziałam, idziemy stąd - oświadczyła władczym tonem. - Nie zamierzam zostać tu ani chwili dłużej! Nie mogę już znieść tego miejsca, tego hałasu i wrzasku. Chodźcie ze mną.

Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku drzwi. Rzuciła jeszcze na stolik złotą monetę, której wartość przekraczała znacznie cenę jej zamówienia. Obrzuciłała Drake'a i Ariena długim spojrzeniem. Teraz w jej oczach znów było widać więcej smutku i goryczy niż chwilowej wściekłości. Naprawdę miała ochotę, żeby poszli za nią. Po namyśle dodała:

- Proszę.
Awatar użytkownika
Aure
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pół-elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aure »

Aure nie odważyła się usiąść, póki czarodziejka stała. Wciąż pamiętała jak zachowywali się mężczyźni w pałacu, w momencie, gdy jakaś kobieta podniosła się ze swojego miejsca. Dziewczyna czuła się jednak niezręcznie. Miała wrażenie, że wszyscy na nią patrzą. Nawet Drake już usiadł.
Pół-elfka stała i stała, czekała aż Anapsechete siądzie, lecz okazało się, że ta ma inne plany. Zaproponowała wycieczkę do swojej posiadłości.
Mimo, że myśl o odwiedzeniu dworu budziła niejaką ekscytację, to zasiewała także ziarnko niepokoju. Nieumarli służący? W dodatku panią domu jest kobieta, która z pewnością skrywa jakąś mroczną tajemnicę. Aure obawiała się tego miejsca, nie wiedziała co mogłoby ją tam spotkać.
Pół-elfka rzuciła Drake'owi pytające spojrzenie. Miała nadzieję, że mężczyzna zdecyduje się na odwiedzenie posiadłości. Zdecydowanie lepiej czułaby się, gdyby poszedł tam razem z nimi. Bycie sam na sam z czarodziejką dotychczas nie sprawiało jej problemu, ale gorzej sprawa by się miała, gdyby otoczenie zmienić na stary dwór z mnóstwem nieumarłych.
- A co jeśli on się boi?
Rzuciła Drake'owi spojrzenie pełne zrozumienia. Może on czeka, aż Aure przyjmie propozycję czarodziejki, bo sam nie chce się wychylać? Dziewczyna posłała mu pokrzepiający uśmiech i ruszyła za Anapsechete.
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Drake »

Drake na początku uznał propozycję czarodziejki za demonstracyjny gest. Teraz jednak zrozumiał, że ona mówi poważnie. Ukradkiem rozejrzał się po karczmie. Wszyscy patrzyli w ich kierunku, podszeptując coś miedzy sobą. Nawet barman czyszczący kufle za ladą nie przestając trzeć szkła bacznie obserwował ich spod bujnej czupryny i krzaczastych brwi. Drake nie cierpi publiczności, ktoś mógłby go rozpoznać, a tak bardzo zależało mu na porzuceniu starego życia.

Zauważył wzrok Ariena. Tak jak jemu, niezbyt podobała mu się perspektywa zwiedzania starego zamczyska w towarzystwie rozgoryczonej czarodziejki i zastępów kościotrupów. Jeszcze chwilę się zastanawiał, już miał wstać, kiedy dostrzegł dziwne spojrzenie półelfa. Wnet zrozumiał, o co chodzi. Zaczerwienił się lekko. On właśnie uznał go za tchórza. A było to mylne wrażenie. Chcąc udowodnić, że się nie boi, szybko się wyprostował i zręcznym susłem wydostał się z objęć drewnianego stołu. Przed oczami mignęło mu jeszcze światło złotej monety Anapsachete. Odruchowo chwycił ją i łapczywie przyjrzał się, jakby należała do niego. W sumie ładny kawałek metalu. Może by tak... Szybko jednak się opanował i odłożył monetę z pozornym spokojem. Ruszył prędko za towarzyszami, a gdy się z nimi zrównał, założył kaptur na głowę.

- Macie rację, panno Anapsachete. Już i tak za dużo oczu na nas patrzy.

Poprawił rękawice i wymacał dłonią rękojeść C'kelenna. Zastanowił się, jaki byłby najskuteczniejszy sposób na ożywieńców. Pierwsza myśl, jaka mu wpadła do głowy, to oczywiście śmierć nekromanty.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

Drzwi gospody wnet zamknęły się z hukiem za trójką wychodzących gości. Klientela "Wschodzącej Nadziei" nie od razu o nich zapomniała. Drake i Aure zdążyli jeszcze usłyszeć dobiegające zza otwartego okna głosy podekscytowanych mieszczan:

- Co za nierozważni głupcy, teraz to już tu na pewno nie wrócą...
- Nigdzie nie wrócą, już są martwi!
- No, albo wrócą odmienieni, że własne matki ich nie poznają!
- Gdzie... Nie wrócą, nie wrócą, tera to już na pewno zmieni ich w suche szkielety i będą jej musieli służyć... Wypijmy za ich stracone dusze!
- Wypijmy!
- Poszli za wiedźmą, na pewno ich zaklęła! Kto rozsądny by poszedł z własnej woli! Zaklęła ich, sam widziałem, jak się na nich gapiła. Taki wzrok miała, że na pewno rzucała jakieś diabelskie czary!
- Cicho! Cichajcie! Pani Anapsechete stoi jeszcze pewnikiem za drzwiami, jak usłyszy wasze głupie gadanie, to wam też się oberwie!

Czarodziejki nie interesowało jednak, co wygadują podchmieleni goście karczmy. Ich słowa, chociaż wystarczająco głośne i wyraźne, przeleciały jakby obok niej. Być może zanadto gardziła tym tłumem, żeby zwracać na niego uwagę. Zamiast w ich krzyki, kobieta wsłuchiwała się w szum wiatru. Pogoda uległa bowiem gwałtownej zmianie w stosunku do tego, co działo się w dzień. Zerwała się straszna wichura. Powietrze się zdrowo ochłodziło i odświeżyło, choć trudno powiedzieć, żeby było zimno. Deszcz jeszcze nie padał, ale burza wisiała w powietrzu i na pewno jeszcze tej nocy miała ona nawiedzić Efne. Gdzieś daleko za pasmem wzgórz, od strony pustyni, rozlegały się raz za razem głuche pomruki.

Porywisty wiatr i nabrzmiałe chmury zwiastujące nawałnicę podziałały na Czarodziejkę pobudzająco. Chłodne powietrze wywiało jej z głowy prawie całe wino. I prawie całą złość.

- Za mną, drodzy panowie - rzekła Ana, odgarniając z twarzy turkusowe kosmyki, rozrzucone niechlujnie przez wicher. - Tam - wskazała połyskujący srebrem dach, w którym odbijała się księżycowa tarcza. Modrzewiowy dwór na wysokim wzgórzu górującym nad miastem. Przesadnie blisko to wcale nie było. - Tam właśnie jest mój dom.


Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Efne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość