Efne[Wzgórza na skraju pustyni] Bezczynne oczekiwanie. Wędrówka.

Miasto założone na cześć córki króla Bedusa, która w wieku dziesięciu lat oddała swój wzrok za lud. Uratowała go od zniszczenia. Efne otaczają liczne lasy, góry oraz wzgórza graniczące z Pustynią Nanher.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

[Wzgórza na skraju pustyni] Bezczynne oczekiwanie. Wędrówka.

Post autor: Ana »

Odkąd czarnoskrzydły Esabiel odfrunął w dal, zgodziwszy się oddać przysługę Anapsechete, Pradawna nie miała właściwie nic do roboty. Przygotowała już do swego rytuału wszystko, co jak na razie mogła. Ogarnęła ją dziwna, dręcząca duszę nuda. Choć minęły dopiero dwa dni, bezczynne oczekiwanie dawało się Czarodziejce we znaki. Nie była nawet w stanie siedzieć już tak długo jak kiedyś nad grobem córeczki, mając w perspektywie jej rychły powrót między żywych. Aby zająć czymkolwiek ciało i myśli, wybrała się na wędrówkę.

Ze wzgórz otaczających Efne rozciągał się imponujący widok - z jednej strony na zielone lasy i na błękitne budynki miasta, z drugiej - na przedziwną, przesyconą niezrozumiałą magią Pustynię Nanher. Właśnie ta druga strona fascynowała kobietę dużo bardziej. Źródło niewyobrażalnej mocy, ale i niepojętego niebezpieczeństwa. Skwar, spękana ziemia, piach i pustka. Powstające ni stąd, ni zowąd wiry i tumany, burze piaskowe, w których rozpoznać można było intuicyjnie coś o wiele większego i groźniejszego, niż po prostu działalność wiatru.

Anapsechete siedziała zadumana na szczycie jednego ze wzgórz i odpoczywała, zadyszana po długiej wspinaczce. Wyruszyła z domu niedługo po wschodzie słońca, nie mogła bowiem spać spokojnie, czemu trudno się dziwić, w obliczu oczekiwanych przez Czarodziejkę wielkich wydarzeń. Na co dzień miała zwyczaj wylegiwać się do południa. Tym razem jednak południe zastało ją już z dala od dworu - właśnie tu.

Słońce stało w zenicie i nie dało się odczuć nawet najlżejszego podmuchu wiatru. Idealny, letni dzień. Pradawna otarła czoło chustką i sięgnęła do torby, skąd wydobyła butelkę białego wina i wypiła nieduży łyk. Następnie podciągnęła wąskie rękawy swojej białej, przewiewnej sukienki aż do łokci, powachlowała się dłonią. Rzuciła okiem na pożółkłą kartę leżącej na jej kolanach niedużej książeczki.

"Wśród jasnych dachów królewskiej stolicy,
wśród pawich piór, kadzideł i złota
nawet i śmierć przychodziła lekko,
niby pachnąca i zgrabna kokota. "


Anapsechete westchnęła. Drobne, pajęcze literki migotały jej przed oczami. Przetarła oczy, odgarnęła za ucho kosmyk turkusowych włosów, przeczytała raz jeszcze pierwszą strofę i z trudem zmuszając wzrok do pracy kontynuowała:

"Zsuwając się cicho po srebrnej iglicy,
z wonią jaśminów wplecioną w warkocze..."


Nie, było zbyt gorąco i parno, aby dało się skupić na czytaniu poezji - zrezygnowana zamknęła tomik. "Poetów Ekradonu dzieła zebrane" - zamigotały w słońcu złocone litery na grzbiecie książki.

Czarodziejka popatrzyła w dal, na rdzawą połać pustyni, bezmyślnie bawiąc się swoim turmalinowym pierścionkiem. Wtem jakiś ruch daleko w dole przykuł jej uwagę.
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Czarodziejka nie pamiętała, w jaki sposób znalazła się w tym miejscu. Pamiętała jedynie moment, kiedy to wyszła sprzed karczmy i szukała znajomego poznanego wampira, jakiegoś pirata albo też innego typa. Nie znalazła go, za to napotkała dwójkę a może trójkę dobrze już podchmielonych bywalców karczmy, którzy postanowili zapoznać się z małą czarodziejką. Niestety, kobieta nie była tak chętna na zapoznanie jak oni, dlatego też postanowili sobie nieco "pomóc" i zmusić czarodziejkę do podążenia z nimi. Niestety, nikt z biesiadników, których poznała tamtego wieczoru w karczmie, nie zauważył jej zniknięcia. Jedynym towarzyszem, który chciał ją bronić, był jej pies Nord, którego również nie było w tym momencie przy niej.
Adria rozbudzała się z wielkim bólem głowy. Świat wirował jej dookoła, przed oczami tańczyły tabuny wyuzdanych tancerek. Ona zaś czuła się jakby spała bardzo, bardzo długo. Dosłownie cały wiek. A teraz towarzyszyło jej okropne uczucie, że nie wie gdzie się znajduje. I tak w zasadzie było. Okolica, w której się znajdowała, była dość nowa. Krajobraz, budynki, klimat. W sumie było o wiele wiele cieplej niż tam, gdzie znajdowała się Demara. Ostry wiatr, dość gorący, smagał jej twarz i nagrzewał ciało do strasznie wysokiej temperatury.
Czarodziejka leżała gdzieś na polanie między miastem, lasem a pustynią. Trawa na pewno na niej nie była tak bujna jak przy źródle wody. Obecność pustyni na pewno robiła swoje.
Adria niepewnie rozejrzała się po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś znajomego fragmentu jej rzeczywistości lub też jakiegoś człowieka w najbliższej przestrzeni, który umiałby jej powiedzieć, w jaki sposób tutaj się znalazła.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

"Co tam się dzieje?" - zmarszczyła brwi Anapsechete. Jakaś postać poruszyła się u stóp góry, na polanie tuż przy skraju pustyni. Czarodziejka nie widziała jej przedtem? Czyżby dopiero teraz się tam pojawiła? A może leżała tam już od dłuższego czasu, lecz jej obecności nie pozwoliło się domyślić to, że po prostu dotąd się nie poruszała? Jakkolwiek by nie było, kobieta poczuła niepokój - w końcu Pustynia Nanher nie była bezpiecznym miejscem, a osoba, która tam leżała, ewidentnie nie sprawiała wrażenia wygrzewającej się po prostu w promieniach słońca. Ana podjęła szybką decyzję: pójdzie sprawdzić, czy temu komuś nie potrzeba pomocy. Prędko spakowała książkę i butelkę z winem, zarzuciła torbę na ramię i możliwie szybkim krokiem ruszyła w dół.

Południowe słońce prażyło niemiłosiernie, długa suknia zawadzała o porastające zbocze krzaki, lecz Czarodziejka niestrudzenie i z coraz większym napięciem zbliżała się do tajemniczej postaci. I to nie tylko z chęci pomocy, o nie. Już gdzieś w połowie wysokości góry dotarły do niej pierwsze ślady aury tamtej istoty. Niebawem okazało się, że to nie byle zbłąkany wieśniak, o nie... Ta woń kadzideł, pergaminów, świec... Nie, nawet zupełnie przeciętny węch Anapsechete nie mógł się tutaj mylić, bo jej własna aura pachniała bardzo podobnie. A więc to był Pradawny...

A nawet Pradawna.

- Co tutaj robisz? Coś ci się stało? - zaczęła przyjaźnie turkusowowłosa Czarodziejka, stojąc za plecami dziewczyny. - Wybacz, jeśli zakłócam twój spokój, ale nie wyglądasz, jakbyś się po prostu opalała... Nie potrzeba ci jakiejś pomocy?
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Jasnowłosa najpierw rozejrzała się po okolicy, której zupełnie nie znała. Potem zaczęła delikatnie macać i dotykać swojego ciała i ubioru, aby sprawdzić czy wszystko z nią było w porządku. W sumie nie zauważyła żadnych większych uszczerbków oprócz nieco potarganych włosów, zadrapań na twarzy spowodowanych zapewne gałązkami i zakurzonej odzieży. Rozejrzała się po najbliższej okolicy w poszukiwaniu swojej torby. Niestety nie mogła jej wypatrzyć w pierwszej kolejności. Dojrzała natomiast osobę. Tak przynajmniej się jej wydawało. Dziewczynę. Cóż, nieznajoma znajdowała się nieco dalej, więc Adria nie mogła rozeznać w pierwszym rozrachunku, ile lat miała dziewczyna oraz innych aspektów związanych z jej wyglądem. Jednak gdy nieznajoma przybliżała się, nieduża czarodziejka wyłapała ogorzałą twarz, długie zielone włosy, piegi i ciemne oczy. Ad w pierwszej chwili poruszyła się niespokojnie, jakby chciała uciec przed dziewczyną, ale chód pradawnej ani jej zachowanie nie wskazywały na to, żeby miała jakieś złe zamiary. W sumie jak zadała pytanie, wszelkie wątpliwości jasnowłosej zostały rozwiane. Zielonowłosa pytała o to, czy nie pomóc czarodziejce.
- Gdzie ja jestem? - spytała Adria po pewnym zastanowieniu się. - Poza tym co to za miejsce i skąd ja się tutaj znalazłam? - W sumie te pytania najbardziej krążyły po głowie dziewczynie w tym momencie.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Jesteś na skraju Pustyni Nanher - oświadczyła kobieta o turkusowych włosach. - Jako Czarodziejka powinnaś chyba umieć rozpoznać aurę tego miejsca - dodała z tajemniczym uśmiechem, zdradzając się z wiedzą na temat tożsamości Adrii. - Za tym wzgórzem, zwanym przez miejscowych Khatan-Tur, leży miasto Efne. Nie wiem, w jaki sposób się tutaj znalazłaś, a tym bardziej skąd przybyłaś. Zobaczyłam cię ze szczytu wzgórza, ale nie umiem ci powiedzieć, od jak dawna tutaj jesteś. Dobrze się czujesz? Dasz radę wstać?

Ana podała rękę młodszej Pradawnej i pomogła jej się podnieść. Pierścień z zielonym turmalinem zamigotał na jej smukłym palcu. Czarodziejki przeszły do cienia rzucanego przez niewysokie drzewko, by ukryć się przed dokuczliwym skwarem stojącego w zenicie słońca.

Pradawna rozejrzała się po okolicy, wypatrując śladów mogących wskazywać na to, co właściwie tutaj zaszło.

- To przypadkiem nie twoje? - zapytała wskazując na jakąś torbę, leżącą pod krzakiem, dość mocno zapiaszczoną i noszącą dziwne, jasnoniebieskie plamy.

- I to? - dodała, podnosząc małą, kryształową buteleczkę z resztką jakiejś błękitnej cieczy na dnie.

- Nazywam się Anapsechete Nehemia Hetepsechemui, mieszkam niedaleko stąd. Jeżeli chcesz, możesz odpocząć w moim domu, a potem razem zastanowimy się, co się właściwie wydarzyło.
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Dziewczyna słuchała tego co mówiła jej tajemnicza przybyszka. Odnośnie miejsca, a także położenia geograficznego. Owszem, w trakcie nauki w szkole magów słyszała o nim na lekcjach z geografii i kartografii, nawet widziała gdzieś na rycinach w wielkich opasłych tomiskach w szkolnej bibliotece. Ale nie była tutaj nigdy. Druga myśl, jaka jej się nasunęła: w jaki sposób znalazła się tak daleko od Demary? Tego nie potrafiła sobie jakoś wyjaśnić. Niemniej popatrzyła się na zielonowłosą zdezorientowanym wzrokiem i odpowiedziała na jej pytania.
- Nic mi nie jest. Tak mi się przynajmniej wydaje. A pustynię Nahmer kojarzę z ksiąg. Jednak nie wiem, nie mam pojęcia jak się tutaj znalazłam. Szczególnie, że jeszcze niedawno byłam w Demarze. To znaczy jakiś czas temu. Nie umiem nawet dokładnie powiedzieć jak dawno temu. Po prostu zostałam porwana przed karczmą przez kilku obwiesiów, a potem... Właśnie nie pamiętam, co stało się potem. Dopiero po tym, jak obudziłam się tutaj.
Czarodziejka opowiedziała dziewczynie co ją spotkało. Przyjęła także z wdzięcznością przyniesioną przez kobietę jej torbę, która najprawdopodobniej znalazła się gdzieś w pobliżu.
- Dziękuję ci bardzo - powiedziała do zielonowłosej, kiedy ta wręczyła jej torbę. - Wybaczysz mi, jeśli zobaczę czy znajdują się w niej wszystkie rzeczy jakie znajdowały się w niej. - Nie czekając w sumie nie przyzwolenie zaczęła powoli grzebać w torbie. Na całe szczęście nic nie zginęło.
- Witam cię, Anapsechete Nehemia Hetepsechemui - czarodziejce z trudem udało się wymówić dość skomplikowane imię dziewczyny. - Ja jestem Adria. Adria Jasnowłosa. Możesz mówić mi po prostu Ad - dziewczyna przyjęła pomocną dłoń i wstała nieco chwiejnie z ziemi. Nogi nieco odmawiały jej posłuszeństwa jeszcze. Jednak dopiero po pewnym czasie czarodziejka zdała sobie sprawę z tego, że brakuje obok niej kogoś bardzo ważnego.
- NORD! - jasnowłosa wykrzyknęła, zagłuszając jednocześnie pytanie Anap. - Czy nie widziałaś w pobliżu wielkiego, czarnego, kudłatego psa? Był on takiej wielkości - tutaj Adria pokazała mniej więcej dłonią wielkość zwierzęcia oscylującą na wysokości jej łydek.
- Widziałaś takie zwierzę gdzieś w okolicy? - spytała jeszcze raz pełna nadziei. Oczywiście też oczekując pozytywnej odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Demara, hm... To kawałek stąd... Hm? Co, pies? - zapytała Ana z roztargnieniem, wyrwana z kontemplowania zawartości buteleczki, do posiadania której Adria się nie przyznała. - Nie, nie widziałam psa - odparła zgodnie z prawdą. - Niestety, przykro mi - dorzuciła po namyśle. - Słuchaj, nie wiesz, co to może być...?

Anapsechete uniosła flakonik i przyjrzała mu się pod słońce. Niebieska ciecz dziwacznie opalizowała, a po lekkim potrząśnięciu zaczęła musować z cichutkim sykiem. Po odkorkowaniu zaś rozsiała ostry zapach, kojarzący się trochę ze słoną morską wodą, trochę z burzą, a trochę z jakimiś ostrymi przyprawami z dalekich krain.

- Leżało tu obok. Bo jeśli to nie jest twoja własność, to... chyba mamy jakiś trop. Widzisz te niebieskie plamy na swojej torbie? Och, na Otchłań... Podobne ślady widzę na twoich plecach - dodała zaaferowana, obchodząc jasnowłosą dookoła. - Ewidentnie ktoś cię tym... polał. Osobliwe, w życiu nie widziałam czegoś podobnego! Sprytni byli ci twoi obwiesie... Ale o co im chodziło? Nie okradli cię przecież, prawda? Nie, nie, później się tym zajmiemy. Na razie chodź, na pewno chcesz coś zjeść, wykąpać się i w ogóle... Nie wyglądasz najlepiej. Oj, i nie smuć się, znajdziemy twojego psa. A może sam cię znajdzie? Chodź ze mną, Adria.

Zagadkowa buteleczka wylądowała bezpiecznie w torbie kobiety o turkusowych włosach. Ana troskliwie pogładziła swoją nową znajomą po ramieniu i spróbowała nadać swojej twarzy wyraz współczucia. A nie była osobą, której przychodziło to łatwo, warto więc docenić staranie! Osobiście nieszczególnie interesowały ją zaginione zwierzęta, ale uznała, że pomoże tej dziewczynie - zwłaszcza dlatego, że ją samą zaintrygowała ta historia. I pozwoliła oderwać myśli od własnych - w mniemaniu Any znacznie, znacznie poważniejszych - problemów.
Pokazała dziewczynie sąsiednie wzniesienie, nieopodal tego, z którego szczytu niedawno dojrzała Adrię.

Tam stał jej dwór ze srebrzystym dachem, lśniącym jak drogocenny klejnot w koronie wzgórz.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

Przypomnij nam, dlaczego nas tu przyprowadziłaś? - myśl popłynęła delikatnie przez umysł Czarodziejki do jednej z Cieni, egzystującej w odległości oscylującej w granicach dwóch metrów od niej. Jesteśmy niezadowolone. Nie lubimy opuszczać naszej doliny.
Cień spojrzała na nią, jeśli Cienie mogą patrzeć, a potem przeniosła wzrok na stojące u podnóża góry kobiety.
Pani, pani. To ona. Włosy, trawa, liście - odpowiedź nie do końca inteligentnej istoty pozwoliła Aphrael wywnioskować, iż zielonowłosa dziewczyna jest właśnie tą, dla której tu przybyła. Prychnęła w myśli. Irritum, jak nazywała Cień, była niesamowicie uparta w kwestii tej podróży. Jakby nie mogła przywieść ofiary do Doliny Pradawnej.
Jednak zielonowłosa nie była sama. To mogło być dość kłopotliwe. Albo i nie. Omiotła jeszcze raz podnóże góry przeszywającym wzrokiem czerwonych oczu z wysokości owianego Cieniem kruczego konia i wemknęła się między myśli dziewczyny, od razu wskakując w nurt wspomnień i wyczytując co boleśniejsze chwile z przeszłości. Musiała poznać swą rolę w tym przedstawieniu.
I jest, znalazła: wspomnienie, to najbardziej bolesne. Śmierć. Aphrael poczuła falę pogardy. Przecież śmierć nie jest niczym niezwykłym. Co tu opłakiwać?
Mała, może roczna dziewczynka. Zielone oczka, złote włoski - ot, esencja niewinności. Imię? Imię... a tak. Ryfka. Co za imię! Lubiła błyszczące koraliki. I... to tyle? Utracone dziecko? Aphrael poczuła się zawiedziona. Po to tylko opuszczała swą dolinę? Ależ to... nudne.
Otworzyła oczy i zmierzyła gorejącym spojrzeniem towarzyszący jej Cień.
Jesteśmy zirytowane błahością tej podróży - stwierdziła zimno i odwróciła wzrok z powrotem na Anapsechete, bo tak nazywała się Czarodziejka. Cóż, może i błahe, ale po coś tu przyjechała, hm? Zsiadła z konia i przeszła kilka kroków po piasku. Jeden - jej włosy zaczęły się kręcić i nabierać koloru. Drugi - świat zaczął rosnąć, albo inaczej: ona zaczęła maleć. Trzeci - skóra nabrała koloru, na policzkach pojawiły się rumieńce. Czwarty - gotycka czarna suknia zmieniła się w zwiewną, prostą, białą sukieneczkę; buty przestały egzystować. Zamrugała kilka razy kiedy tęczówki zmieniły kolor. Szepnęła coś do siebie, wypróbowując głos i uśmiechnęła, odrobinę zbyt wrednie. Zerknęła jeszcze za siebie i zaczęła iść w dół zbocza.
Mała, na oko czteroletnia Ryfka zbliżała się do niczego nie podejrzewającej Any, ciesząc się nadchodzącym przedstawieniem. Ile czasu minie, zanim doprowadzi tę kobietę do płaczu?
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

W następnej chwili Anapsechete pobladła śmiertelnie, puściła ramię Adrii, zapominając o niej zupełnie, i osunęła się na kolana.

Niemożliwe.

Zalanym słońcem zboczem wzgórza dreptało dziecko, które Ana rozpoznała w sekundę, chociaż doskonale wiedziała, nie zdążyło ono nigdy dożyć wieku, w którym można samodzielnie dreptać. To nic, że Ryfka umarła mając niespełna rok, a ten jasnowłosy aniołek tutaj musiał mieć ze cztery latka. To musiała być ona. Jakim cudem?

Po chwili Czarodziejka pozbierała się trochę i logicznie wytłumaczyła sobie sytuację. Była przekonana, że śni. Nieważne, nieważne, jeśli tak było - a przecież musiało! Kobiecie nawet nie przemknęła przez myśl inna odpowiedź - och, jeśli śniła, to nie chciała się budzić. Sen tak często bywa lepszy od jawy. Czarodziejka tyle razy śniła o swoim dziecku i tylko wtedy mogła być szczęśliwa. Nie myśląc ani chwili dłużej, zostawiła Adrię samą sobie i podbiegła kawałek na spotkanie dziewczynce.

- Słoneczko - szepnęła, czule wyciągając ręce. - Moje maleństwo, chodź do mnie!
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

Podniosła duże, niewinne oczka na idącą ku niej Anę.
- Mamusia? - spytała cichutko. - To ty? Jesteś moją mamą? - w jej poważnym spojrzeniu pojawiła się iskierka zainteresowania.
Nie poruszyła się, gdy kobieta ją przytuliła. Cały czas patrzyła przed siebie, powtarzając:
- To ty? Ty jesteś moją matką?

W duszy śmiała się złowieszczo, ten typ zwariowanego czarnego charakteru - "hohohohohoho!". To głupie, ale jakże zabawne. Prawie równie zabawne, jak cała ta sytuacja. Ciekawe, jak bardzo będzie musiała się postarać, by poruszyć serce Czarodziejki... jeszcze bardziej, niż to zrobiła. Ciekawe, czy po tym spotkaniu Anapsechete kiedykolwiek będzie taka, jak wcześniej...
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Oczywiście, że ja, skarbie. - Zwykła nuta władczości w jej głosie ustąpiła miejsca tkliwej słodyczy, kiedy Ana w swoich pięknych dłoniach zamknęła malutkie, mięciutkie łapki dziecka.
Przytuliła dziewczynkę do piersi, po chwili zdziwiło ją jednak, że ta stała wciąż sztywno, nieruchomo, i patrzyła przed siebie, trochę jak... jak jakaś drewniana kukła. Kukła? Kobieta skrzywiła się nieznacznie na tę nieładną myśl o swojej córeczce. No bo jak można tak pomyśleć? W pięknym "śnie" pojawił się pierwszy, delikatny jeszcze dysonans. Czarodziejka nie zamierzała jednak tak łatwo dać się pozbawić tej chwili matczynego szczęścia - choćby złudnej, choćby iluzorycznej jak tęczowy odblask słońca na ścianie. Czule pogładziła maleństwo po policzku i zapytała:
- Ryfka, kochanie, gdzie byłaś? Bawiłaś się gdzieś tutaj?
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

Tkliwa słodycz w głosie Czarodziejki była niesamowicie zabawna. Czyżby to był ten typ? Ten, do którego należała ongiś sama Aphrael? Typ dobrych, kochanych i pomocnych Czarodziejek, niosących światu nadzieję? Tfu. Oblecha.
Chociaż, kiedy wertowała myśli Any, nie odniosła takiego wrażenia.
Może widok córki tak na nią podziałał?
Zastanawiające. Czy Ryfka była aż tak ważna?
Aphrael uśmiechnęła się w duszy. Tym lepiej.
- To ty! Naprawdę tu jesteś! - powiedziała, patrząc Anie w oczy. Dziewczyna pogładziła ją czule po policzku, a mała zmarszczyła brwi.
- Zabawa? Nie... tam, gdzie byłam, nie ma zabawy. Jest tylko... no, to takie czerwone... a, krew? krew... i boli. - Zadrżała, obejmując się ramionami. - Dlaczego mnie tam wysłałaś? - spytała z wyrzutem.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

Nie, nie, NIE, dlaczego ten słodki sen musiał zmieniać się w coś tak potwornego? Coś tu się ewidentnie nie zgadzało. Może to dziwne, ale Anapsechete nigdy nie śniła o śmierci i bólu swojej córeczki. Na jawie, owszem, cierpiała męki, wspominając te straszne chwile, ale sny o dziecku zawsze były pogodne. Aż do tej pory. Więc może... może to nie był sen? Ale CO w takim razie?

Nie!

Czarodziejka przegnała z głowy wszelkie próby racjonalizowania sytuacji. Chciała się chwileczkę pocieszyć bliskością i ciepłem tego malutkiego ciałka, wsłuchać się w nieporadnie wymawiane słowa, ten cieniutki głosik, którego w rzeczywistości przecież nie mogła nigdy usłyszeć, a którego nie pomyliłaby zarazem z żadnym innym.

- Dokąd, dokąd cię wysłałam, koteczku? - zapytała kobieta miękko, pogładziła ją po złotych loczkach i ucałowała gładkie czółko Ryfki. Usiadła na rozgrzanym piasku, a dziewczynkę posadziła sobie na kolanach. - Nie płacz, nic już nie będzie cię bolało, nie będzie nigdy więcej żadnej krwi, wszystko będzie dobrze, teraz jesteśmy razem. Jesteś głodna? Chcesz coś słodkiego?

Ana przemawiała do swojego zmarłego dziecka z miłością i pogodą, z każdym słowem wbijając sobie samej szpilę w serce.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

Aphrael musiała bardzo się postarać, żeby jej twarzy nie wykrzywił wyraz bezbrzeżnej pogardy. Pomyśleć, że sama kiedyś mogła upaść tak nisko, ba! że wcale nie wydawało jej się to upadkiem, a najwyższym szczęściem, jakie może spotkać kobietę.
Miłość. Dzieci. Fe.
Podniosła załzawione oczka na Anę.
- Tam było źle - powiedziała drżącym głosikiem. - Dlaczego mnie tam wysłałaś? Dlaczego mnie skrzywdziłaś? - wydęła delikatnie wargi.
- Ty tam nigdy nie pójdziesz, bo oni wezmą mnie za ciebie - dodała cichutko, a z oczek popłynęły jej łzy.
- Dlaczego mi to zrobiłaś..?
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Dziecko moje, o czym ty mówisz... - zapytała ostatkiem sił kobieta, czując, że serce jej pęka. Na wszystkich bogów, przecież to nie jej wina, że Ryfka umarła! Zrobiła wszak wszystko, co tylko mogła i nie była w stanie temu zapobiec... A może? Może jednak była?

Anapsechete poczuła, jak w jej duszy kiełkuje ziarno niepokoju, a szaleństwo, w jakie popadła po śmierci córki i którego z takim trudem przez te wszystkie lata się wyzbyła, powraca. Ona, potężna czarodziejka, nie mogła zapobiec zgonowi własnego dziecka? Nie potrafiła? Kpina!

- Ciii, już, już nic złego ci się nie stanie, obiecuję, koteczku... - Ana przytuliła swoje rzekome dziecię, zamknęła oczy, w których zbierały się już łzy bezsilności i bardzo się starała, żeby jej szept, mimo ściśniętego gardła, brzmiał uspokajająco i czule.

Wtem coś się w niej przełamało. To sen, pomyślała, to MUSI być sen, i to zły, niezdrowy, obcy sen. Trzeba się z niego obudzić, nim będzie za późno! Trzeba to przerwać, choćby to miało boleć, wszak nie wolno dalej pogrążać się w tym szaleństwie, które w efekcie gotowe przynieść jej jeszcze więcej cierpienia.

- Nic ci już nie będzie... I nic nie było. - Anapsechete otworzyła szeroko oczy. - Nigdzie cię nie wysłałam. Nie jesteś moim dzieckiem - rzekła Czarodziejka z przekonaniem, delikatnie lecz skutecznie odsuwając od siebie małą istotkę. Jednocześnie chciała się histerycznie rozpłakać, wiedząc, że tymi słowami rozrywa swoją matczyną duszę w strzępy. - Nie wiem, kim jesteś, demonem, larwą z Krainy Snów, ale nie moim dzieckiem. Odejdź. Moje dziecko nie żyje. Moje dziecko nie dorosło nawet nigdy do twojego wieku. Odejdź precz. Dlaczego mi to robisz?
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

Praktycznie widziała mętlik w głowie kobiety, zmiany w jej psychice, stare rany otwierające się na nowo. To zabawne, jak łatwo można sprowadzić kogoś do upadku zwykłą sztuczką zaprawioną odrobiną dobrego aktorstwa.
No, teraz czas na finał przedstawienia! I będzie mogła wrócić do swojej dolinki, by w spokoju napić się herbaty. Prawie zamruczała na myśl o złotawej tynkturze, którą przygotuje dla niej któryś z Cieni. Wybornie. Trzeba umieć ułożyć sobie życie.
Nadała swoim załzawionym oczom odpowiednio zaskoczony i przerażony wyraz.
- C-co..? - wyjąkała. Broda jej się trzęsła. - Dlaczego tak mówisz? ...W-wyrzekasz się mnie? - tu wybuchnęła efektownym płaczem. - Dlaczego mi to robisz? Dlaczego?! - zaczęła nieporadnie ocierać piąstkami policzki, dopełniając jeszcze obraz kupki nieszczęścia.
Ciekawe, jak zareaguje Ana? Na tę myśl prawie zaklaskała w dłonie.
Zablokowany

Wróć do „Efne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość