BurdanaLeśne Uroczysko

Mieszkańcy Burdany są bardzo sprytnymi ludźmi. Nie przywiązują wagi do do bogactwa. Specjalizują się w łowiectwie i meblarstwie. Połowa mężczyzn to drwale. Lasy wokół Brurdany zostały zaczarowane wiele lat temu przez pewnego maga. Po ścięciu odrastają w jeden dzień, tak, że są gotowe do kolejnego zbioru.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Leśne Uroczysko

Post autor: Naniria »

Ciemno. Cholernie ciemno. To nie ułatwiało sprawy, bowiem na każdym kroku czaiło się drzewo, czekając aż ktoś wyrżnie się o jego korzeń lub gorzej - będzie miał czołowe zderzenie z pniem. Cóż, z racji takiej, iż Nani miała w sobie nieco krwi elfiej, dobrze sobie radziła z omijaniem takowych przeszkód, patrząc na zmianę to przed siebie, to pod nogi, by niczego nie przeoczyć. Podróżowanie nocą nie podobało jej się, głównie z tego względu, że miała ograniczoną widoczność i nie miała pewności kiedy i skąd wypadnie ewentualny wandal z mordem w oczach, chcąc zabić ją i Lavena. Takoż więc, usłyszawszy podejrzany dźwięk, natychmiast wyjmowała z cholewy buta ostrze, zatrzymując się i bacznie się rozglądając. Przeklinała liście, które szeleściły, zbijając ją całkowicie z tropu. I właśnie przez takie sytuacje jej paranoja coraz bardziej się pogłębiała. Nie miała zamiaru wałęsać się po mieście, znajdującym się niedaleko, ale także nie chciała pałętać się po tej nocnej dziczy, czyhającej na jej życie.
Zatrzymała się, mając już po dziurki w nosie te dylematy.
- Nie no, to jest bez sensu! - Rzuciła nóż na ziemię, po czym usiadła ze skrzyżowanymi nogami, całkowicie oburzona całą tą sytuacją. Usłyszała ciche warknięcie, a następnie odgłos pazurów ostrzonych o drzewo. Arci najwyraźniej uznał, iż zbyt długo wyglądały nieestetycznie, by dalej pokazywać się ludziom w takim stanie.
Dziewczyna rozejrzała się dookoła. "Drzewa" - pomyślała. "Wszędzie drzewa".
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Nie do końca przypadła mu do gustu wycieczka przez drzewa. To znaczy nie miał nic do lasów i drzew, ale te były trochę za gęsto porozsiewane. Gdyby miał taką siłę ciąłby pnie mieczem, torując sobie drogę ale nie- drewno jest za GRUBE, jego miecz za SŁABY, a na dodatek ciemność ogarniała ich w takim stopniu, że ledwo co widział swoje dziewczę przed sobą. Chodź dla pewności wyostrzał wzrok, wyczekując tego czegoś co kryło się wokół nich. Odezwał się u niego instynkt obrońcy.
Czytał o ludziach, którzy potrafili kontrolować takie nieprzeniknione zjawiska. Podziwiał ich za to. Sam kiedyś marzył by być magiem, ciskając kule ogniste albo pioruny, lub tak ja ci nieliczni kontrolować ciemność. Jednak z wiekiem przestawało mieć to dla niego znaczenie. Wolał dojść do perfekcji bez pomocy nadnaturalnych zjawisk. Wierzył, że w człowieku tkwi siła, która tylko czeka by po nią sięgnąć.
Droga cały czas się ciągnęła. Odkąd weszli do tego nawiedzonego lasu, mało kiedy się do siebie odzywali. Laven nie wiedział dokładnie czemu, ale podejrzewał że ona albo coś obmyśla, albo jest zła. Ojciec kiedyś doradził mu, że jak kobieta coś takiego strzela, to lepiej się odsunąć i przeczekać. Trochę mu się nudziło, więc wyjął z plecaka kulę z czegoś, co przypominało szkło. Seledynowy kolor był całkiem dobrze widoczny nawet w tych grobowych ciemnościach. Zaczął się nieokreślenie bawić nią, podrzucając i tocząc ją po dłoni. Była całkiem spora jak na kryształ- ledwie mieściła mu się w dłoni. Zastanawiał się do czego ją używano- kapłani, którym ją zabrał, byli dość mocno wkurzeni, jak się zorientowali, że jej nie ma. Jednakże dalej nie wiedział, co z nią zrobić.
Dałby sobie głowę uciąć, że coś w tej kuli błysnęło. Objął ją dłońmi i przyjrzał się środkowi. Jak można się było spodziewać, poczuł lekki opór, po czym wyrżnął o poszycie, unosząc nad siebie chmurę liści. Spojrzał za siebie i zobaczył powód swojego potknięcia- Nani siedziała okrakiem na środku drogi. Pokręcił głową, po czym znieruchomiał. Zdał sobie sprawę z bardzo ważnego faktu- widzi ją. Spojrzał prosto i musiał zmrużyć oczy, gdyż oślepiło go zielone światło. Sięgnął tam ręką, i okazało się że źródłem jasności jest kula. Jak przypuszczał, uderzenie w nią czymś twardym uwolniło substancję która świeciła. Powoli się podniósł, przyglądając się kuli, która na jego oczach zaczęła gasnąć. Z jego gardła wydobyło się coś w stylu: ' yyyyy".
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Ku zdziwieniu wszystkich, nie poczuła jak coś się o nią potyka, a potem pada na ziemię. Zapewne była zbyt zamyślona, by zwrócić na to uwagę. Na ogół była załamana i zdegustowana, ukryła więc twarz w dłoniach, powarkując pod nosem i klnąc nieziemsko, coby emocje wyładować, ale jakoś jej się to nie udawało, tak więc chwyciła za rękojeść noża, po czym cisnęła nim przed siebie. Poczuła się lepiej. Ale zaraz pogorszyło jej się, bo zdała sobie sprawę, że w tych ciemnościach nie znajdzie ostrza. Znów warknęła, po czym wstała i wlepiła wzrok w poświatę unoszącą się kilka metrów przed nimi. Jej oczy rozszerzyły się momentalnie w niemym zachwycie, a zarazem zdumieniu tak wielkim, że ruszyć się nie mogła. Stała jak zahipnotyzowana z rękami wzdłuż ciała i wyprostowana, jakby przysłowiowy kij połknęła. Kiedy poświata zgasła, znów zapadły ciemności. Dziewczyna zrobiła kilka kroków naprzód, po czym uderzyła o coś, najprawdopodobniej Lavena, gdyż po chwili obydwoje upadli na ziemię - zimną, twardą i niewygodną ziemię. Znaczy, zimną, twardą i niewygodną dla Lavena, bo Nani wylądowała na nim, tak więc ona nie miała na co narzekać. Podparła się rękami, wślepiając się w chłopaka. Chciała zadać pytanie, dotyczące tego dziwnego światła, ale jak raz zapomniała języka w gębie.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Co ci kapłani zrobili z tą kulą? Z czego ona jest? Kto ją zrobił? Z czego ją zrobił? JAK ją zrobił? Pytania kręciły mu się w głowie, niestety na żadne z nich nie znał odpowiedzi. Kto by pomyślał, że takie małe cudeńko może tyle potrafić. Teraz żałował, że nie zabrał stamtąd więcej rzeczy- może któreś z nich zmieniało wodę w rum?
Kula przez chwilę była ciepła, lecz teraz ponownie gasła. Zaczął znowu stukać w nią palcem, lecz nic się nie wydarzyło. " Może się wyczerpała?" pomyślał. Ale w takim wypadku jest strasznie bezużyteczna. No, jest jeszcze możliwość, że ktoś ją używał przed nim, i to był taki ostatni dramatyczny rozbłysk? Albo...
Wypadkowych była cała masa, nie chciało mu się ich teraz rozważać, więc tylko głośno westchnął. W kuli coś zaiskrzyło. Uniósł brwi a potem ponownie poczuł, że upada. Padł płasko na plecy, a potem coś ciężkiego zwaliło się na niego. Drzewo? Zwierzę? Miaumiau? Chwilę się nie ruszał, po czym zorientował się, że to Nani leży na nim. Wpatrzył się w ciemność tam gdzie powinna być głowa i prychnął rozbawiony.
- Ja też cię kocham, ale mogłaś mi to okazać w inny sposób- uśmiechnął się i pocałował ją w usta, po czym wstał, unosząc ich oboje.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Tak, pocałunek jej się podobał, przyznać trzeba. Już zdołała się przyzwyczaić do tego, więc skończyła z rozmyślaniami na ten temat, ale za to głowę zaprzątała jej inna sprawa. Owa tajemnicza poświata, co to w trans ją wprowadziła. To było naprawdę nadzwyczajne. Jeszcze nigdy nie widziała, coby światło było zielone, a w dodatku unosiło się w powietrzu bez żadnego wspornika czy innej zmyślnej rzeczy, na których Nani się nie znała. Znała się jednakowoż na prawach natury i nie spotkała się jak dotąd z taką dziwną rzeczą. Cóż, kiedyś rozmawiała z człowiekiem, co to kontaktował się ze swoją zmarłą żoną i nieustannie na nią narzekał, ale nie towarzyszyło przy tym tajemnicze, zielone światło. Naprawdę zdumiewające. W tym na pewno maczał palce jakiś mag. Mag, potrafiący dobrze wykorzystać swą wiedzę i umiejętności, by coś takiego stworzyć. Doprawdy, zastanawiające...
Nagle poczuła, że staje na nogi z pomocą nieznanej siły. Ale po chwili tą siłą okazał się nie kto inny jak sam Laven. Cóż mogła rzec, jak nie "dziękuję"? No, właśnie. Nic innego na myśl jej nie przyszło. Otrzepała się, westchnęła głęboko i zamiast zapytać, co to było to światło, to spytała:
- O jakim sposobie okazywania uczuć mówisz?
Uniosła brew, sięgając po nóż. Mogłoby się zdawać, iż ma zamiar zrobić krzywdę Lavenowi po usłyszeniu odpowiedzi, jednak ona, dla rozluźnienia, zaczęła sobie owo ostrze podrzucać w dłoni.
- Mam dosyć przedzierania się przez tę dzicz. Robimy postój? - spytała po chwili, dalej podrzucając nóż.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

- Mm, może przez coś bardziej.. Zbliżającego do siebie? Jeśli jest cokolwiek bliższego niż przygniecenie kogoś- odparł, śmiejąc się do niej. Miał kolejne teorie dotyczące tej kuli, lecz postanowił dać sobie z tym spokój. Po jej kolejnym pytaniu rozejrzał się dookoła. Mrok trochę ich przytłaczał, więc wizja postoju nie byłaby taka zła.
Podniósł dłoń i zajrzał do kuli. Gwizdnął cicho, i zobaczył że kula gdzieś tam w środku lekko się iskrzy. Spojrzał na dziewczynę.
- Też tak sądzę. Zostań tu, ja poszukam jakichś suchszych gałęzi na ognisko, robi się coraz zimniej. Weź to - podał jej kulę. - Ona chyba reaguje na dźwięk. Jeśli coś się stanie to krzycz, jeśli ona rozbłyśnie będę wiedział w którą stronę wracać.
Wyjął miecz, i trzymając go ostrzem do tyłu zwrócił się w stronę zasłony drzew. Spojrzał szybko na Nanirię po czym zagłębił się w gąszcz
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Stała przez chwilę w bezruchu, trzymając kulę i wpatrując się w miejsce, w którym zniknął Laven. Po kilku sekundach stwierdziła jednak, że tym sposobem nic nie zrobi, tak więc położyła kulę pod najbliższym drzewem i wyjęła z torby pelerynę, która miała służyć jej za posłanie, bo przecież na gołej ziemi spać nie będzie. Wlazłaby na drzewo, jednak to groziło oddaleniem od przyszłościowego ogniska, tak więc zrezygnowała z tej opcji i pozostała przy ziemi. Przy tej niewygodnej, twardej ziemi. Nie lubiła tego... Bardzo nie lubiła. Ale cóż mogła począć? Usiadła więc na tej twardej, niewygodnej ziemi, taka zrezygnowana i zmarnowana życiem.
I nagle szelest. Podejrzanie brzmiący szelest. Nani już instynktownie i nieświadomie wyjęła nóż, ściskając go kurczowo w dłoni. "Niedobrze" - pomyślała od razu. Była to myśl, która natychmiast narzucała jej się w takich sytuacjach. "Idź sobie, czymkolwiek jesteś albo na Matkę Naturę przysięgam, że długo nie pożyjesz". W jednej chwili znalazła się na równych nogach. Jako że słuch ma wyczulony, do jej uszu doszedł nikły świst. Zaś w następnej chwili siedziała w kuckach, skulona, osłaniając głowę rękoma, z jej gardła wyrwał się cichy pisk. W ogóle by się nie wyrwał, gdyby nie to, że nagły atak był... nagły. Nie kontrolowała odruchów bezwarunkowych. Po kilku sekundach przebywania w tej pozycji zerwała się i skryła za drzewem, coby mieć chwilę, by wspiąć się na drzewo i ukryć wśród liści. Jednak zaraz kolejna strzała świsnęła kilka cali przed jej nosem, tak więc wcisnęła się plecami w pień drzewa, chcąc stać się niewidoczną dla oprawcy. Serce waliło jej jak młotem, lecz nie ze strachu, a z beznadziejności sytuacji. Nie dość, że ciemno jak w grobie, gałęzie śliskie, więc nie za bardzo udawało jej się zachowywać równowagę, to na dodatek jakiś palant chce jej śmierci. No rzesz, kur*a, pięknie! Nie mogła krzyknąć, bo zaraz zdradziłaby gdzie się znajduje, ale też nie mogła czekać, bo prędzej czy później ten desperat posłałby ją na tamten świat! Co za beznadzieja! Nie, nie zdzierżyła...
- CZEGO CHCESZ, DO CHOLERY?! MAŁO CI ZWIERZYNY DOOKOŁA?! A ŻEŚ SOBIE PORĘ DO DUPY WYBRAŁ, KIMKOLWIEK JESTEŚ!!
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Ciemno było jak cholera, więc potykał się prawie co chwilę. Działało mu to na nerwy i nic nie mógł z tym zrobić. Dlatego wolał piaski jego ojczyzny- tam wszystko było na widoku... i w zasadzie płaskie. Plus jego miecz- to nie było ostrze do tępego uderzania we wszystko, tylko do precyzyjnych cięć. Musi sobie przy najbliższej okazji kupić coś bardziej przystosowanego do terenów zielonych.
Natrafił wreszcie na jakiś suchy dąb, którego gałęzie w sporej ilości leżały dookoła w trawie. Zaczął mozolnie zbierać co większe kawałki, aż do oporu. Gdy zebrał już maksimum tego co mógł złapać ( nawet w zębach) zaczął wracać po swoich śladach, naprawdę starając się nie wypierdzielić z tymi wszystkimi ruchomościami.
Szło mu całkiem nieźle, nawet się nie wyłożył, lecz nagle zza drzew usłyszał krzyk Nani. Całe drzewo upadło na ziemię, a Laven przykleił się do drzewa, obserwując sytuację w miejscu gdzie zostawił ukochaną.
Nic nie widział, za to słyszał - świst strzał. Jej krzyk dochodził z jego lewej strony, a strzały były posyłane gdzieś z gąszczu. Skupił tam wzrok, czekając na dźwięk. Usłyszał go- łucznik miał łuk który był dość dawno używany, bo skrzypiał przy naciąganiu. Laven poluzował miecz za pasem i cicho ruszył przed siebie. W jego oczach płonęła żądza mordu - nikt nie będzie groził życia jedynej osobie która mu pozostała na tym świecie.
Jak można się domyślić, korzenie go nie odstępowały- wy haczył się na jednym z większych. Puścił miecz i starał się opaść jak najciszej. Z jego ust wydobyło się gwałtownie powietrze, gdy opadł ciężko na jakiś konar. Poszukał ręką broni- nic. Przerażony, zaczął się rozglądać dookoła- też nic. W końcu wymacał coś drewnianego. Jego ostrze miało drzewną rękojeść, więc mu ulżyło, że nie jest bezbronny. Teraz wydawał mu się cięższy. Laven dopuszczał do siebie wiadomość że może zrobił sobie coś z nadgarstkiem, tylko przez adrenalinę tego nie czuje- więc musi się spieszyć.
Gdy usłyszał tuż przed sobą skrzypienie, poczuł że się gotuje. Nie myśląc, wyskoczył, jednocześnie się zakręcając, chcąc zwiększyć moc uderzenia. Z jego ust wyrwał się lekko zduszony ryk, po czym jego ramieniem wstrząsnęła siła uderzenia. Zdumiony opadł na kolana. Spodziewał się cięcia, zahaczenia o ciało, rozerwanie go ewentualnie. A to było jak.. uderzenie buzdyganem. Dokładniej pomacał trzymaną przez niego rzecz i zorientował się, że to nie jego miecz, a jakiś konar tej samej długości. Nie miał czasu dalej tego rozważać, bo jego myśli od razu popędziły w najważniejszej teraz rzeczy.
- Naniria! Jesteś cała ?
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Siedziała na tym drzewie, przyczepiona plecami do pnia, oddychając szybko i nierówno, a w głowie mając zamęt. Po chwili jednak ogarnęła się na tyle, by zeskoczyć z drzewa, ale już nie tak, by dobrze wylądować. Upadła na kolana, nogi miała jak z waty, nie potrafiła na nich ustać. "A żeby cholera jedna poniosła tego desperata!". Po chwili jednak odzyskała głos:
- Co ja?! Jakaś tarcza, żeby we mnie bezkarnie strzelać?! No, jak pragnę zdrowia, toż to dyplomacją można było do porozumienia dojść! I DZIWIĆ SIĘ, ŻE NIE TRAWIĘ ELEMENTU ZBIOROWEGO!!!
Dźwignęła się jakoś na nogi i doczłapała do Lavena, od razu się w niego wtulając. Jako że wyżyła się już słownie na tym kimś, co chciał jej śmierci, to teraz mogła ukazać jakieś ludzkie odruchy.
- Kretyn - mruknęła. Po chwili odsunęła się od Lavena. - Pozwolisz?
Odeszła od chłopaka, kierując się ku nieprzytomnemu. Zatrzymawszy się przy nim sprzedała mu takiego kopa w brzuch, że kiedy się obudzi, przez tydzień nie będzie się mógł wyprostować. Stała nad tą kupą cielska, mając sztylety w oczach, po chwili znów obdarowała go kontaktem ze swoją nogą, po czym wróciła do Lavena, klnąc pod nosem jak szewc.
- Dziękuję - powiedziała, zatrzymując się przed nim.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Kamień spadł mu z serca, gdy zobaczył Nirę całą i zdrową. Teraz gdy ochłonął, czuł się dziwnie pusty. Ręce, nogi, głowa- wszystko go bolało, lecz nie bólem fizycznym, lecz mentalnym. Ah, jak mógł być taki głupi!
Usłyszał za sobą głos Niry, i bez zastanowienia mocno ją objął. Wtulił się w jej włosy. Cały był roztrzęsiony.
- Przepraszam cię- powiedział po chwili. Ledwo co panował nad głosem. Poluzował ręce i spojrzał jej w oczy.
- Wybacz mi. Gdyby coś ci się stało, ja... przyrzekam ci, że już nigdy cię nie zostawię. Bez ciebie oszalałbym.
Uśmiechnął się. Czuł się lepiej mając ją przy sobie. Ktoś dobrze powiedział, że wielcy mężowie zawsze mieli przy sobie swoje żony.
Puścił ją i okręcił się w stronę napastnika. Powoli podszedł do niego, mierząc w dłoni ciężar konara. Kucnął przy ciele i sprawdził czy ten delikwent jeszcze żyje. Nieźle mu przyfasolił w głowę, ale najwidoczniej było to tylko ogłuszenie a nie rozłupanie czaszki, bo nie było widać krwi. Zapewne ten lipny hełm uratował mu życie... jeśli jeszcze żyje. Przyłożył palce do jego szyi. Po chwili skupienia wyczuł lekkie pulsowanie. Wstał i spojrzał na Nirę.
- Żyje. Poczekaj moment, mam już dość tych ciemności.
Zaczął wracać po drodze którą tu przybył, mając baczenie czy panna jest ciągle w polu widzenia. Poczuł pod nogą coś suchego, po czym zebrał wszystko w dłonie i wrócił się.
Usunął liście z trawy, po czym ułożył mały stos z zebranego drewna. Z powrotem nałożył liście pod drewno i wyciągnął krzemień z torby. Kilka chwil później iskierki nieśmiało tańczyły na liściach, które stopniowo zaczęły stawać w płomieniach. Drewno poszło zaraz po nich. Zobaczył odbicie ognia w oczach Niry. Teraz czuł się bezpieczniej, gdy przynajmniej coś widział. Wstał, podszedł do Nani i zwrócił wzrok na łucznika.
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Nie, postanowiła, że nie będzie myśleć i podda się instynktowi, a raczej intuicji. Szczerze powiedziawszy chciała jednego - snu. Błogiego snu, podczas którego nie śniłyby jej się tęczowe dżdżownice i pustynia. Ale nie, musiała zrobić jeszcze jedno. Spojrzała Lavenowi w oczy, w te zielone oczyska, którymi była zafascynowana. Domyślała się, że to, co chciała zrobić poprawi chłopakowi samopoczucie (miała nadzieję, że się nie myli), tak więc pocałowała go, mając nieco mieszane uczucia, które po kilku lub kilkunastu sekundach minęły. Oderwała się od niego po... jakimś czasie, uśmiechając się szeroko.
- Masz jakąś linę? Trza związać tego nieproszonego gościa - wskazuje głową na "zwłoki" - bo przecież jak się przebudzi to co? Zaszlachtuje nas we śnie. - Zmrużyła podejrzliwie oczy, pełna podejrzeń.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Zasępił się.
-Hmm, nie wiem, muszę zobaczyć.
Kucnął i zajrzał do plecaka. Była tam masa rzeczy, ale liny nie znalazł. Jak mógł o niej zapomnieć? A nie zaraz, zabrał ją- ale zostawili ją nad tą przepaścią, gdyż musieli przeskoczyć, a lina została przywiązana. Teraz sobie przypomniał że mógł zawiązać węzeł poselski, wtedy nie byłoby problemu. Rozejrzał się dookoła. Teraz, w świetle ognia, dostrzegł, że z niektórych drzew zwieszają się liany. Pociągnął jedną i przyjrzał jej się z bliska. Składała się ze splecionych fragmentów zieleni, które tworzył dość mocne wiązania. Nazbierał więcej tego materiału i zaczął splatać je w potężniejsze wiązania. Gdy skończył, miał przed sobą dość długi, na siedem łokci sznur. Wątpił, czy by swoim starym mieczem przeciął go na pół jednym cięciem.
- To chyba wystarczy, nie uważasz?
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Przyjrzała się dokładnie sznurowi, który wykonał chłopak. Po chwili doszła do wniosku, że właściwie ów materiał jest zdatny do użytku. Przechwyciła więc linę od Lavena i podeszła do cielska. Dosyć szybko związała ręce i nogi temu osiłkowi, opierając się chęci wbicia mu w gardło noża. Oczy zaczęły jej się zamykać, takoż więc podeszła do ogniska i usiadła na wcześniej rozłożonej na ziemi pelerynie. Objęła kolana, wpatrując się w ogień.
Po jakimś czasie ni stąd ni zowąd pojawił się nagle Arci, uhahany na całego. Jednakże Nani nie miała już siły na nic, a tym bardziej na zadawanie mu pytań. Ułożyła się więc na boku, przymykając oczy. A po chwili odleciała do krainy porąbanych jak drewno snów.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Ziewnął, patrząc na faceta obok. Nadal się nie obudził. To chyba dobrze, zważywszy że nie musiał go aż tak pilnować. Przebyli dziś długą drogę, należał im się odpoczynek. Wstał i dogramolił się do ogniska. Zajrzał znowu do plecaka. Dobrze że zaopatrzyli się w wiosce o jakieś zapasy, bo ciężko by było bez nich. Wziął swoje koszule i rozłożył je na ziemi, bo spanie na trawie nie należało do najprzyjemniejszych. Wyjął także koc. Rozłożył go i przykrył nim Nanirię. Uśmiechnął się, patrząc na jej zamknięte, śniące oczy, po czym ułożył się na koszulach, podpierając się na łokciu. Kot w końcu też do nich dołączył. Laven obmyślał w głowie, jaka jest szansa że Miaumiau mu odgryzie rękę jeśli go dotknie. W końcu postanowił zaryzykować, i nie ceregieląc się podrapał go za uchem.
- Postawmy sprawę jasno, jak facet facetowi. Ja stróżuję pół nocy, ty resztę. Zgoda?
Awatar użytkownika
Naniria
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Włóczęga , Uzdrowiciel

Post autor: Naniria »

Nad ranem Nani drzemała skulona pod kocem, mając nadzieję, że to wszystko było tylko snem. Jednak zważając na ból głowy i trzęsące się ręce, mogła stwierdzić, iż to żadnym snem nie było i wydarzyło się w świecie realnym. Nie chciało jej się wstawać, jednak chęć przyrżnięcia napastnikowi w łeb była o wiele silniejsza, a świadomość, iż ów człek mógł odzyskać przytomność jeszcze bardziej ją nakręcała, bowiem chciała patrzeć jak zwija się z bólu. Wygramoliła się więc spod koca, po czym natychmiast zauważyła śpiącego Lavena. Pomyślała, że skoro ten koc się jej już nie przyda, to odda go chłopakowi, takoż więc okryła nim swego wybawiciela, któremu było wręcz niewyobrażalnie wdzięczna, po czym odeszła w stronę więźnia. Zatrzymała się jednak, zaskoczona widokiem Arcibalda siedzącego naprzeciw człeka i wpatrującego się w niego piorunującym spojrzeniem. Teraz, kiedy delikwent był już przytomny, siedział przy drzewie zmarnowany i zażenowany całą sytuacją. Nani uśmiechnęła się na tę myśl i podeszła do kota.
- Dzień dobry, kolego. Jak widzę pilnie pracujesz.
- A jak myślisz, kto mnie do tego zmusił? Tak, dobrze myślisz, ten twój kochaś. Przy najbliższej okazji wydrapię mu oczy - dodał zdegustowany.
- Przecież wszyscy wiedzą, żeś za stary na takie rzeczy, zacny kocie. Po co się męczyć? A tak w ogóle, to dobrze, że cię zmusił. Przynajmniej jakiś pożytek z ciebie był.
- No wiesz co! Jak możesz tak mówić?!
- Taka prawda. A prawda, drogi kolego, czasem bywa okrutna.
I tak dyskutowali przez najbliższe kilka minut w obecności więźnia. Ten chyba jednak nie mógł tego znieść, bowiem zaraz zaczął walił głową o pień drzewa.
- Nasz gość się zniecierpliwił. Idź, kocie, przytul się do Lavena, bo mu pewnie smutno tam samemu. Ja już zajmę się tym panem. - Uśmiechnęła się do kota znacząco. Arci, nie zwlekając ani chwili dłużej, wstał i odszedł w stronę ogniska. Nani zaś zajęła miejsce przyjaciela znajdujące się naprzeciwko oprawcy i wpatrzyła się w niego podejrzliwym wzrokiem. Skrzyżowała po chwili nogi i objęła kolana, dalej się w niego wślepiając. Pomyślała, że bez motywacji na pewno ten człek nic nie wyćwierka, a tylko będzie wszystko spowalniał, byleby na pytania nie odpowiadać. Przerzuciła więc włosy przez prawe ramię, po czym wyjęła nóż i bacznie się mu przyjrzała. A w następnej chwili owo ostrze już znajdowało się w ramieniu więźnia, wbite niemalże po samą rękojeść. Ten oczywiście wydarł się wniebogłosy, ale ona cierpliwie siedziała i czekała aż on skończy.
- Marnujesz tylko i twój, i mój czas tymi wrzaskami - powiedziała z lekka zirytowana, ale po chwili uśmiechnęła się na widok strużki krwi wydostającej się spod noża.
- Co ja ci, kur*a, zrobiłem?!
- Nie krzycz, bo nie robisz na nikim wrażenia. A teraz słuchaj. Tej nocy bez żadnego pretekstu zaatakowałeś mnie, wystrzeliwując ku mnie strzały. I po co ci to było? Pewnie, gdyby mój przyjaciel był ze mną w niego też byś strzelał, ale że go nie było, to sobie obrałeś mnie za cel. W ogóle po co strzelałeś?
Cisza. Irytująca jak cholera cisza ze strony więźnia. Nani nie zdzierżyła i docisnęła nóż w jego ramieniu tak, że ten znów się wydarł.
- Odpowiesz to wyjmę nóż - rzuciła warunek, jednak ten dalej siedział cicho. Dziewczyna westchnęła, po czym sięgnęła po kolejne ostrze. - Ciekawe, czy utrata oka rozwiąże ci język...
- DOBRA! - krzyknął spanikowany.
- Proszę. Słucham. - Nani była z siebie niezwykle dumna.
Laven
Rasa:
Profesje:

Post autor: Laven »

Laven miał w zwyczaju w miarę możliwości zbadać sytuację, zanim dał po sobie znać, że się obudził. Pierwsze co usłyszał, to krzyki niedaleko. Potem słabe trzaskanie ognia a także mruczenie. Gwałtownie otworzył oczy, podnosząc się. Zlustrował sytuację, po czym rozluźnił napięte mięśnie.
- Dzień dobry - mruknął, drapiąc się w tył głowy. Przeciągnął się kilka razy i spojrzał na słońce. Chyba za dużo siedział w ciemności, bo teraz średnio mógł rozróżnić porę dnia.
Postanowił nie wtrącać się w rozmowę Nani z tamtym człowiekiem.
- Pójdę na stronę - mruknął. Kot był z nią, więc nic złego nie powinno jej się przytrafić.
Szedł między drzewami. Załatwił co miał do załatwienia, po czym ruszył w drogę powrotną. Lecz coś skupiło jego uwagę. Coś białego mignęło mu między drzewami. Tknięty ciekawością zakręcił w tamtym kierunku. Przeprawa przez drzewa iglaste to nic przyjemnego, toteż po chwili złorzeczył - kulturalnie, ale złorzeczył - na tego tam na górze który wymyślił takie nieprzyjemne drzewa. Odgarnął jedną z większych gałęzi.. po czym kurczowo się jej przytrzymał. Ziemia kończyła się jakieś dwadzieścia metrów w dół. Najwidoczniej stanęli z obozem niedaleko jakiejś skarpy. Gdyby dalej szli tą drogą skończyliby jako mokra plama. Zwrócił wzrok na horyzont i spostrzegł że ów biały fragment pewnej całości jest w istocie białą flagą, wywieszoną nad bramą średniej wielkości miasteczka. Nie potrafił dostrzec stąd jej szczegółów, jednak najwidoczniej tutaj zmierzali.
Oparł się na swoim drągu, delektując się wiatrem uderzającym łagodnie w jego twarz, po czym zawrócił w stronę obozu. Usłyszał kolejny krzyk, co go właściwie nie zdziwiło, gdy ujrzał właściciela, z którego ów ryk się wyrwał.
Zablokowany

Wróć do „Burdana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości