Burdana[Okolice i nie tylko] Zabawę czas zacząć!

Mieszkańcy Burdany są bardzo sprytnymi ludźmi. Nie przywiązują wagi do do bogactwa. Specjalizują się w łowiectwie i meblarstwie. Połowa mężczyzn to drwale. Lasy wokół Brurdany zostały zaczarowane wiele lat temu przez pewnego maga. Po ścięciu odrastają w jeden dzień, tak, że są gotowe do kolejnego zbioru.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Elyana
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

[Okolice i nie tylko] Zabawę czas zacząć!

Post autor: Elyana »

Mimo iż było niedługo po wschodzie słońca, El nie czuła się z tego powodu zmęczona. Wręcz przeciwnie! Poranki najbardziej lubiła, albowiem pierwsze promienie słońca dawały jej tyle energii, by wystarczyło na cały dzień zabawy. Zapowiadał się piękny dzień. Nie gorący, ale też nie chłodny, w sam raz na spędzenie dobrych kilkunastu godzin na otwartej przestrzeni. Tak więc dziewczyna zabrała swoje manatki spod drzewa, pod którym spała jak niemowlę i żwawym krokiem ruszyła do miejsca, gdzie przebywał jej czterokopytny przyjaciel, a mianowicie na niewielkiej polance z trawą niemalże do pasa. Oczywiście na gwizdnięcie koń nie zareagował, tak więc zmuszona była do przedzierania się przez chaszcze. Długi czas minął zanim dotarła do Erydana, leżącego sobie beztrosko, niczym sarenka, i skubiącego źdźbła trawy jakby od niechcenia.
- Wstawaj, ogierze. - Rzuciła swoje rzeczy obok siodła i ogłowia, które spoczywały blisko metr od konia. - Nie będziemy się lenić przez cały dzień, nie wypada.
Erydan spojrzał na nią ze zrezygnowaniem, bijącym z brązowych oczu zwierzęcia. Dziewczyna prychnęła.
- Pff, nie to nie. Ja nie zmuszam. - Pochwyciła torbę i pelerynę. - Ja idę, a ty... Róbta co chceta, koniu. Poradzę sobie.
Zarzuciła torbę na ramię, pelerynę przerzuciła przez drugie ramię i ruszyła pewnym krokiem przez łąkę, nie oglądając się za siebie. Jednak po kilku chwilach, gdy już dochodziła do skraju lasu, do jej uszu doszedł tętent kopyt, a zaraz potem Erydan zagrodził jej drogę z groźnym parsknięciem. Oczywiście parsknął jej prosto twarz, bo czemu nie... Wytarła się rękawem kaftana, po czym zawróciła i wzięła ze sobą przy okazji sprzęt do jazdy konnej. Siodło było ogromnie ciężkie, niech je piorun trzaśnie, ale za to z ogłowiem problemu nie było. Potykając i zabijając się o własne nogi, wróciła do zwierzęcia i rzuciła na ziemię to ciężkie cholerstwo zwane siodłem.
- Nie dziwię się, że tego nie lubisz. Ale wiesz, jesteś silniejszy ode mnie, tak więc takie piętnaście kilo nie może ci chyba aż tak przeszkadzać, co?
Nie czekając na reakcję Erydana, zarzuciła siodło na jego grzbiet, a następnie założyła mu tranzelkę na głowę. Pomyliłam kolejność. Ale, kto na to patrzy? - pomyślała, a po chwili wskoczyła na siodło bez używania do tego strzemion i pochwyciła wodze.
- No, kolego - wyszeptała tajemniczo, bardziej mówiąc do siebie, niż do konia. - To teraz droga po horyzont jest nasza.
Przyłożyła łydki do boków konia i po chwili ruszyli galopem, klucząc między drzewami.
- Łuuuuhuuuuu! - wykrzyknęła uradowana El, rozpościerając ręce, jakby chciała wzlecieć w powietrze.
Chcąc rozładować nieco energii, chwyciła się przedniego łęku siodła, wyjęła nogi ze strzemion, przerzuciła jedną nogę nad szyją gnającego ogiera i usiadła bokiem. Po tej sekwencji wykonała jeszcze jedną, odchylając się do tyłu i unosząc nogi, które po chwili przechyliły się ku głowie dziewczyny, tak więc jechała w dosyć dziwnej pozycji, jakby miała zaraz fikołka do tyłu zrobić i wylądować na ziemi. Ale nie, jechała w tej pozycji przez dobre kilkadziesiąt sekund, dopóki stwierdziła, że krew zaczyna jej do mózgu napływać. W związku z tym usiadła normalnie i pociągnęła lekko za wodze, by dać towarzyszowi chwilę odpoczynku.
- Jak ja dawno tego nie robiłam! - Promieniująca jakoby słoneczko El, uśmiechała się od ucha do ucha.
W nagrodę za wytrwałość ogiera, poklepała go po szyi i oznajmiła, że przy najbliższym postoju da mu dużą marchew i nie będzie go męczyła przez najbliższe kilka dni z ekstremalnymi jazdami.

Dojechała do miasta. Cywilizacja! Bez większych rozmyślań przejechała przez bramę. Słońce wisiało już wysoko na niebie, które było w kolorze szafiru, zero chmur, wesołe śpiewy ptaków. Idealnie. - pomyślała, rozglądając się dookoła. Zauważyła, że dosyć spora liczba ludzi ma na sobie odzienie z wyższych półek, są ładnie uczesani i noszą się z niemałą godnością. Zaś ona, rozczochrana, w lekko podartym kaftanie i nieco zgarbiona. Tak nie przystoi. Wyprostowała się, uniosła dumnie głowę, zebrała Erydana. Tak, teraz o wiele lepiej wyglądała, pomimo iż nadal miała szopę zamiast włosów, a jej ubranie było wymięte i pełno było w nim mchu i trawy. Nie, to zdecydowanie nie dla mnie. Powróciła do swojej postawy i popuściła wodze, by Erydan mógł wyciągnąć głowę jak żyrafa i dotykać chrapami podłoża. Nieco niezgrabnie się prezentowali na tle wymuskanych osobistości, ale jakoś to przeżyją. A gdyby tak rozruszać nieco to towarzystwo? - rzuciło jej się na myśl, a oczy jej zabłysły. Sięgnęła dłonią dyskretnie do torby i wyjęła dwa małe potworki, które jakby niechcący upuściła na ziemię. Po chwili zabawki ruszyły w tłum i rozległ się wielki wrzask. Ludzie zaczęli biegać, krzyczeć, przewracać się, popychać się nawzajem, a to wszystko za sprawą tych małych szkrabów z trąbkami zamiast zwykłych głów.
El śmiała się do rozpuku, nie mogąc się powstrzymać. Była zmuszona do chwycenia się łęku siodła, albowiem bała się, że z niego spadnie. No, takiego ubawu to już od zarania dziejów nie miała!
Awatar użytkownika
Laceron
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Laceron »

Dotarcie do tego miejsca zajęło mu trochę więcej czasu niż myślał. Był wyciczony, potrzebował chwili odpoczynku. Miał nadzieję, że jakaś gospoda się znajdzie. Gdy szedł główną ulicą spotkał ich wiele, po krótkim namyśle wybrał "Pod Kapturem".

Karczma nie była wielka. Ale była przytulna. W kominku palił się ogień. Obok grał na lutni oraz śpiewał jakiś bard. Był osaczony przez sporą grupę młodych, choć było też trochę starszych kobiet. Karczma była niemalże pełna. Przy stołach siedzieli zazwyczaj mężczyźni. Na stołach były najróżniejsze trunki od zapewne chrzczonego piwa, po gorzałkę, zapewne również rozcieńczoną wodą. W powietrzu mieszały się różne zapachy. Pot, alkohol i mięso. Pewnie gulasz na kaszy. Lepszego dania Laceron nie oczekiwał w miejscu takim jak to.

Lac stał przy ladzie. "Oby mieli wolny pokój."- pomyślał.
Ledwo trzymał się na nogach. Nie wiedział nawet gdzie jest. Był tak wycieńczony, że nie orientował się dokąd szedł. "Przynajmniej mnie nie okłamała." Karczma rzeczywiście była blisko. Chociaż i tak zajęło trochę czasu nim osłabiony elf ją odnalazł.

Izba była mała. Po prawej stronie stało łóżko, a obok niego mała cedrowa szafa na ubrania. Po przeciwnej stronie również mały stolik i jedno krzesło. W kącie zaś znajdował się kufer. To tam Lac schował swoje rzeczy. Gospodarz poczęstował go wodą, a także chlebem. Na początek wystarczy. Był bardzo miły. Teraz musi odpocząć. Dotarł do łóżka i nie trwało długo, nim mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie.
Awatar użytkownika
Morgaine
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgaine »

Morgaine obudziła się w niesamowicie kiepskim humorze. Może miało to związek z tym, że poprzedniej nocy nie mogła znaleźć żadnej przyzwoitej gospody i musiała spać w ciasnym pokoiku nad małą speluną; może to przez ordynarnego drwala, który przeszkadzał jej w skromnej kolacji; może przez przypomnienie sobie o nieumarłym idiocie, który kompletnie popsuł jej plany w Mrocznej Puszczy. A może przez to, że obudziło ją dziwne ryczenie przywodzące na myśl kogoś obdzieranego żywcem ze skóry.

Natychmiast się poderwała i zeskoczyła z łóżka. Po jego drugiej stronie stał... osioł. Gruby, o wyjątkowo krótkich nóżkach i rzadkiej grzywie. Początkowo Morgaine była zbyt zdezorientowana, by cokolwiek zrobić, po prostu opierała się z osłupieniem o ścianę. W końcu udało jej się w pewnym stopniu dojść do siebie.
— Hę?

* * *


Czarodziejka zeszła na dół do głównej sali, uprzednio przywiązawszy osła do łóżka magiczną liną. Nie wydawało jej się, by stworzenie miało zamiar gdziekolwiek się udać, wolała być jednak przezorna. Ignorując zaczepki kilku mężczyzn podeszła do baru, by z miną wyrażającą pełne niezadowolenie wyczekiwać barmana, który był jednocześnie właścicielem przybytku. Już zaczynała tracić cierpliwość, gdy wreszcie wrócił z zaplecza. Gospodarz był mężczyzną w bardziej późnym niż średnim wieku i charakteryzował się pokaźnym mięśniem piwnym oraz kartoflanym nosem. Ledwo zobaczył stojącą przy barze czarodziejkę, westchnął z ubolewaniem.
— Co znowu jest nie tak? — niemalże warknął.
— Osioł.
Mężczyzna wzburzył się.
— Mam dość! Jeśli ci się tu nie podoba, po prostu się wynoś! Nie pozwolę, by jakaś wiedźma rządziła się w MOJEJ karczmie i jeszcze mnie wyzywała! Co to, to nie!
— Osioł. W mojej izbie jest osioł.
Gospodarz osłupiał.
— A co on tam robi?
— To właśnie chciałabym wiedzieć! Co robi osioł w mojej izbie?
— Nie mam pojęcia. Ale zasady jasno mówią, że nie można trzymać zwierząt jucznych w mojej karczmie. Będziesz musiała zapłacić karę. Albo — dodał, widząc jak z palców czarodziejki zaczęły tryskać iskry — po prostu go stąd wyprowadź.

* * *


Morgaine z całej siły ciągnęła za magiczną linę, ale osioł ani myślał się ruszyć. Zaparł się krzywymi nóżkami i skubał koc, który wcześniej spadł z łóżka.
— Rusz się, ty uparta szkapo — wycedziła przez zaciśnięte zęby czarodziejka. — Rusz się! — Wraz z jej przepełnionym złością krzykiem pękło brudne lustro. Zapłakała z bezsilności i kopnęła w nogę łóżka tak mocno, że rozbolała ją stopa.

W tym momencie uświadomiła sobie, że czegoś brakowało. Jakiegoś złośliwego komentarza, rozbawienia jej irytacją. Rozejrzała się po pomieszczeniu, mając nadzieję, że po prostu minęła ducha wzrokiem.
— Will, gdzie ty do cholery polazłeś? — rzuciła w przestrzeń.
Awatar użytkownika
Elyana
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Elyana »

Cóż mogła rzec? Zabawa jak każda inna - kiedyś musi się znudzić, tak więc nie marnując ani chwili dłużej, przywołała do siebie te urocze, irytujące z lekka maluszki i schowała je z powrotem do torby. Ludzie dopiero po kolejnych piętnastu minutach zaczęli się uspokajać, następnie poczęli snuć podejrzenia, kogo sprawka to mogła być (tego całego zamieszania). Poklepała beztrosko swego rumaka po długiej szyi, po czym ściągnęła wodze i ruszyła spokojnym stępem ulicą, nie dając po sobie poznać, że udało jej się panikę wywołać wśród mieszkańców miasta.
O cholera... - rzuciło jej się na myśl, zauważając strażników, wyjeżdżających zza rogu na koniach. Najprawdopodobniej ktoś doniósł, że zamieszanie było spowodowane przez El, albowiem mężczyźni od razu zaczęli ją gonić. Momentalnie dziewczyna zawróciła kasztanka, po czym rzucili się przed siebie w dzikim galopie, starając się zgubić stróżów prawa.
- Z drogi! - wrzeszczała El do ludzi, przepędzając ich sprzed kopyt Erydana. - Dalej, mały, dalej!
Puściła wodze. Po kilku sekundach siedziała już na siodle tyłem do kierunku jazdy, zacierając ręce, aby wytworzyć swoje jakże popularne wybuchające kulki. Poleciały pierwsze dwie, jednakże konie nie wystraszyły się huku, jakie wywołały jej dzieła, tak więc zmuszona była do wytworzenia kolejnych kilku, pochylając się przy okazji, by nie uderzyć o gałąź. Nadal nic!! No żeż do stu piekieł! Zdecydowała się zaryzykować, tak więc ponownie się odwróciła i chwyciła wodze, zwalniając do kłusa. Nagle skręciła i po kilku chwilach bez żadnego trudu znalazła się w karczmie, siedząc na swoim wierzchowcu, patrząc na ludzi, którzy obserwowali ją z niemałym szokiem.
- Tak! Udało się, łuuuuhuuuu!! - wydarła się, zarzucając ręce do góry z zachwytu nad swoimi umiejętnościami.
Awatar użytkownika
Elyana
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Elyana »

Rozejrzała się dookoła. Ludzie w karczmie mierzyli ją wzrokiem bazyliszka, można rzec, iż zmieszała się nieco. Poklepała spokojnie Erydana po szyi, tym samym dając sobie czas na wytworzenie kulki w drugiej ręce. W końcu wyprostowała się i rzekła:
- Waszmościowie, przykro mi z tego powodu, jednakże w świat ruszać należy, tak więc pozostawiam was z zamętem i ciekawością w głowie. - Po tych słowach rzuciła kulkę, która z wielkim hukiem odrzuciła zebranym do tyłu. - Miłego dnia, panowie i panie!
Wyjechała już głównymi drzwiami i popędziła uliczką ku bramie miasta. Trzeba się stąd zmywać. Skoro już mnie tu znają, zapewne przy następnym spotkaniu nie będzie tak przyjemnie.
Galopem wypadła za mury miasta i pognała w las, zostawiając za sobą zdziwionych i z lekka sfajczonych ludzi.
Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Burdana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości