Błyszczące JezioroPosiadłość Yao Shasamo.

W wodach Błyszczącego Jeziora mieszkają Strażniczki. Małe istotki mierzące dwa cale. Swoje miasto mają w jego głębinach. Są niezauważalne dla ludzkich oczu. To ich połyskujące ciała nadają błyszczące kolory wodom tego jeziora. Na środku znajduje się tez niewielka wyspa cała porośnięta gęstą roślinnością, mity mówią że gdzieś na tej niewielkiej wyspie znajduje się tajemniczy portal prowadzący wprost do lasu Jednorożców.
Awatar użytkownika
Carmen
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Bard , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Carmen »

Chłodne powietrze wdzierało się Carmen do płuc, kiedy biegła. Chusty trzepotały jej na wietrze. Zaśmiała się, szczęśliwa, że po raz kolejny udało jej się uniknąć śmierci. Ale... w pewnym momencie zatrzymała się, chwytając łapczywie oddech za oddechem. Miała dziwny nastrój, w którym chwilowa radość mieszała się z... brakiem spełnienia? Pustką? Trudno to nazwać. Po prostu dziewczyna uświadomiła sobie, że przecież zdawała sobie sprawę z ryzyka, jakie dawało wejście na posesję wampirów. Godziła się na śmierć. Nawet nie próbowała wtedy od niej uciekać, pyskując wampirowi. Nikt by za nią nie płakał.
Uderzyła pięścią w drzewo, opierając się na jego pniu. Była na siebie zła i za nieprzemyślaną akcję, i za to, że w ogóle jej działania były bez większego sensu. Przeklęła pod nosem. Zdarzało jej się, że napadał ją taki melancholijny nastrój. Wtedy trudno jej było odpędzić się od pesymistycznych myśli i pytań natury egzystencjalnej. Jednak odsunęła to od siebie. Teraz trzeba było zająć się wydostaniem się z lasu. A najlepiej, z wioski. Nie była pewna, czy wampir nie zechce jej szukać. W końcu obraziła tak dumną istotę. Chociaż, jej zaczynało być wszystko jedno...
Pobiegła truchtem kilka metrów, kiedy poczuła dziwny uścisk w brzuchu, jak przy teleportacji, i na powrót znalazła się w komnacie dworku.

Prawie uderzyła w ścianę, jednak zdołała się zatrzymać, zanim zaliczyła spotkanie trzeciego stopnia. Odwróciła się w stronę mężczyzn. Ponieważ biegała, wciągała powietrze przez nos głośno i głęboko. Jej pierś falowała. Patrzyła na nich swoimi złotobursztynowymi oczyma, szczerze zdziwiona.
Kiedy usłyszała, że oboje ze sobą współpracują, kompletnie nie rozumiała własnej sytuacji. Lumiroth właśnie ocalił ją od poćwiartowania przed swoim wspólnikiem? Ten wampir, któremu chciała zapierdzielić porcelanę, jest teraz jej pracodawcą?
Dziewczyna ukłoniła się najpierw pradawnemu, a następnie Yao. Jej wyraz twarzy był teraz koci i ciekawski, chociaż równocześnie przestraszony i zaskoczony, nie miała odwagi się uśmiechnąć. Mimo wszystko, czuła duże podniecenie na myśl o tym, że ci dwaj mężczyźni będą jej towarzyszyć. W dodatku, może nadarzy się okazja udowodnienia im, a może nawet samej sobie, jaką ma wartość.
Po krótkiej chwili, w której fioletowooki mężczyzna spytał o nocleg, odezwała się ślicznym, miękkim i czystym głosem - a starała się brzmieć naprawdę cudownie - Carmen.
- Panie, jeśli jesteście moimi pracodawcami, co mam dla was uczynić? - spojrzała na nich obu niepewnym, ale ciekawym i niesamowicie kobiecym wzrokiem. Dyskretnie przygryzła dolną wargę.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Zanim jeszcze elfka pojawiła się z powrotem mężczyźni uścisnęli sobie dłonie w geście zawarcia umowy. Może nie bardzo sprecyzowanej, ale jednak. Wzrok Yao był wbity w pustą lampkę, która raczej nie napawała go radością, ale cóż. Dziewczyna omal nie wbiegła na ścianę, po czym oczywiście ruchem pełnym gracji i kobiecości obróciła się w ich kierunku jak gdyby nigdy nic. Nie uśmiechała się, ale też nie paplała bez sensu. Wyglądała rzeczywiście na zdziwioną, a co więcej wydawała się dużo bardziej znośna zachowując grzecznie milczenie. Może zdała sobie sprawę jak bardzo powinna być wdzięczna pradawnemu, albo po prostu od zbyt częstej teleportacji nabawiła się jakiejś choroby lokomocyjnej. Bogowie wiedzą, oby tylko przez te choroby nie nasyfiła w dworku, wyglądała dość niewyraźnie w pierwszej chwili.
Wampirowi wydawało się, że ta dwójka wymieniła się szybkimi spojrzeniami, zupełnie jakby znali, albo przynajmniej kojarzyli się już wcześniej. Będzie trzeba mimo wszystko na nich uważać i zachować ostrożność, mimo że Lumiroth stwarzał pozory rozsądnego i godnego zaufania.
- Yao. - odpowiedział chłodno i bez jakichkolwiek emocji, kiedy elfka się przedstawiła. Spojrzał na nią i delikatnie się uśmiechnął, albo raczej uniósł jedynie odrobinkę kąciki ust. Może będą z niej jeszcze korzyści.
- To raczej jemu powinnaś spłacać dług wdzięczności, a jak to już nie wnikam. Może dobrze się składa, że mam jedno posłanie na górze, co Lumiroth? - spojrzał na kobietę i klepnął smoka w ramię.
- Za mną zaprowadzę was. - poszli piętro wyżej, Yao zabrał ze sobą niewielką pochodnię, by rozświetlić obszerne korytarze i komnaty. Otworzył drzwi jednej z nich, wpuszczając obie osoby do środka. Pochodnię przekazał mężczyźnie. Wewnątrz było właściwie jedynie łóżko, dość spore i wygodne, oraz stara zdobiona szafa. Nie było tam najcieplej, ale nie powinni raczej narzekać, zwłaszcza ona, która nie wyglądała na taką, co by codziennie spała w miękkim posłaniu.
- Mam nadzieję, że nie będziecie sprawiać kłopotów, śpię tuż pod wami, a wampiry mają dobry słuch, więc nie psoćcie. - mówiąc to spojrzał w kierunku Carmen i odruchowo zagryzł wargę i uśmiechnął się ukazując wampirze kły. Była zdecydowanie bardziej w jego typie, kiedy się nie odzywała.
- Jutro ruszamy, załatwię wam jakieś konie. Chcę was widzieć w salonie skoro świt. - skinął grzecznie i zostawił ich. Chwilę później piętro patrolowała już trójka strażników. Sam wampir zaś udał się do siebie, gdzie opróżnił jedną z fiolek z krwią ze swojego zasobnika, po czym rozpoczął przygotowania. Zabrał ze sobą kilka trucizn, najważniejsze medykamenty, monety, pochodnie i inny sprzęt, a przede wszystkim zadbał by każda część jego ciała była dokładnie zabezpieczona przed promieniami słońca. W międzyczasie wysłał gońca, który do rana wróci z końmi, nawet jeśli ta dwójka nie będzie chciała to wierzchowce zawsze się przydadzą. No i jeszcze w mieście trzeba było wynająć kogoś do powstawiania wybitych szyb z powrotem. Tylko ze względów estetycznych, bo sam chłód panujący wewnątrz nie wadził nieumarłemu.
Awatar użytkownika
Lumiroth
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lumiroth »

Dobrze, że chociaż tyle dla nas załatwił. Słabe oświetlenie w tym pokoju. Pradawny nadal stał z pochodnią w ręku, ale to nie trwało długo, gdyż stworzył kilka iluzji tych samych pochodni i nagle cała komnata została oświetlona. W sumie była ona praktycznie pusta, gdyby nie fakt, że jest tam jedno ogromne łóżko no i jakaś szafa. Smok nie był nawet ciekawy co się w niej znajduje, tylko uniósł telekinezą wszystkie iluzje do góry. Wyglądało to cudownie, pochodnie rozjaśniały pomieszczenie jak gwiazdy dzisiejszą noc. Lumiroth popatrzył na elfkę, a ta tylko otworzyła szeroko oczy, jakby nie dowierzała co się właśnie dzieje.
- Przyzwyczajaj się powoli, jeśli chcesz możesz zająć całe łóżko, a ja się zajmę swoim tyłkiem. - Powiedział pradawny do ciemnoskórej elfki, po czym oddalił się w stronę jedynego okna jakie było w tej komnacie. Oparł się o ścianę i oglądał, co znajduje się na zewnątrz tego dworku. Szału nie ma, ten dworek wygląda prawie identycznie jak każdy inny, w którym byłem. Może elfka się zgodzi na tę propozycję, a ja szybko zwinę się na jakieś piwo do karczmy. Po wyrazie twarzy można było zauważyć, że pradawny nie może się już doczekać jutrzejszej wyprawy.
Awatar użytkownika
Carmen
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Bard , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Carmen »

Od chwili, w której właściciel dworu wymówił swoje imię i zaczął ich prowadzić do komnat, Carmen trudno było spuścić z niego wzrok. Jej sytuacja wydawała jej się być co najmniej absurdalna. Jeszcze przed chwilą ten mężczyzna chciał pozbawić ją przynajmniej palców, chociaż była pewna, że za urażenie jego dumy mogłaby pożegnać się z życiem. Kiedy się uśmiechnął w jej stronę miała dziwne wrażenie, że te plany chce tylko odłożyć w czasie. Mimo to chyba nie miał wobec niej złych zamiarów… trudno było jej to orzec. W każdym razie drugi z nich, Lumiroth, jakoś ocalił jej życie. Tylko… czemu?
Nie odpowiedzieli jej od razu na pytanie, jak zamierzają ją wykorzystać. Czy raczej, wykorzystać jej umiejętności. Dowiedziała się, ile może zawdzięczać pradawnemu. Nie lubiła zależności, zresztą, nigdy nie była od nikogo i niczego zależna. Ta sytuacja mogła zacząć ją przerastać…
Zerkała co chwila na Lumirotha, kiedy szli do komnaty. Nie była pewna, czy może sobie pozwolić na „bycie sobą” - uśmiechy, flirt, rozmowę. Dlatego milczała; czujnym wzrokiem obserwowała resztę towarzyszy. Trudno jej było odczytać coś z twarzy mężczyzn. Miała nadzieję znaleźć jakąś odpowiedź na to, co zechcą z nią zrobić, jednak żaden z nich nie był raczej skory do rozmowy. Chłód w dworku sprawiał, że kobiecie było jeszcze bardziej niekomfortowo.
Zanim Yao zamknął za nimi drzwi do komnaty, jeszcze zdążyła wychwycić jego spojrzenie.
Błękitne i zimne. Nie mogła nic z nich odczytać.
Przestraszyła się też tej konnej wycieczki. Jeździectwo nie było jej mocną stroną.
Zostając sam na sam z Lumirothem dziewczyna zastanawiała się, czy wampir nie zrobił tego celowo. To znaczy, czy celowo nie zamknął jej z nim w jednej komnacie. Chociaż, z drugiej strony, pradawny od razu podszedł do okna, nie chcąc nawet spać przy niej. Elfkę zainteresowała również szafa przy łóżku, ale kompletnie nie miała ochoty kraść. Powody są aż zbyt oczywiste.
Kiedy mężczyzna oświetlił komnatę blaskiem pochodni, dziewczyna patrzyła na to z podziwem, z szeroko otwartymi oczami. W blasku ognia zdawała się być jeszcze piękniejsza, a bursztynowy kolor jej oczu mienił się na złoto.
Pierwszy raz od bardzo dawna Carmen poczuła skrępowanie. Nie była pewna, co powinna robić, ani nawet - czego chce. Oczywiście, mężczyzna o fioletowych oczach jej się podobał. Ale co on planuje? Czego chce?
Bardzo powoli podeszła do niego, aż w końcu stanęła naprzeciw.
- Przypominasz mi kogoś, kogo ostatnio miałam okazję poznać… - powiedziała kobiecym, zmysłowym głosem. Przygryzła nieznacznie dolną wargę i patrzyła mu się prosto w oczy, próbując wyczytać cokolwiek z jego spojrzenia.
Awatar użytkownika
Lumiroth
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lumiroth »

Lumiroth był zaskoczony postawą elfki, ale też odwzajemnił spojrzenie. Pradawny nie chciał z nią flirtować, ani nic z tych rzeczy.
- Kojarzysz mnie pewnie z karczmy. - odpowiedział delikatnym głosem. Smok odsunął się od niej i przechadzał się po ogromnej komnacie. Dzięki energii włożonej w swoje iluzje, pochodnie świeciły ciągle tak samo nie gasnąc.
- Powinnaś wypoczywać przed jutrem, czeka cię ciężki dzień. - zwrócił się w stronę złotookiej i usiadł po prawej stronie ogromnego łóżka. Pradawny zaniepokoił się jutrzejszą wyprawą, gdyż nie chciał znów tracić nad sobą kontroli. Po ostatniej przemianie w Karvim, nagle znalazł się w pobliskiej karczmie.Mam nadzieję, że będzie mniej natrętna podczas podróży. Smok wzruszył ramionami i lekko się uśmiechnął przypominając sobie sytuację, która miała miejsce tej samej nocy. Elfka patrzyła się na niego jakby coś podejrzewała, chociaż miała prawo mieć wątpliwości co do postawy Lumirotha. Nie codziennie widzi się faceta, który ma ametystowe oczy ze spuszczoną głową i ękoma, uśmiechającego się samemu do siebie.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Po przygotowaniach, a właściwie ich zleceniu, które trwało zaledwie kilka minut wampir ponownie mógł posadzić swój blady tyłek na jedynym z wygodnych siedzeń w salonie. Aż szkoda, że butelka wina skończyła się jakieś kilkadziesiąt minut temu, wielka strata. Wyglądając tak przez okno na gwieździste niebo i gdzieniegdzie błąkające się po nim ciemne chmury rozmyślał. To o swoich nowych "wspólnikach", to o jutrzejszym wypadzie. Generalnie takie małe wioski z reguły nie są porządnie bronione, ba, nie posiadają nawet często straży miejskiej, a jedynie grupki wieśniaków broniące ziem przed rabusiami. Cóż, wampir i jego towarzysze byli nieco większym, umówmy się zagrożeniem niż szumowiny napadające i plądrujące gospodarstwa. Mimo to Yao nie czuł się zbyt pewnie, zwłaszcza przez tę dwójkę. Pojawili się w jego dworku ot tak, a gdy kobieta została przyłapana na próbie kradzieży pradawny pojawił się znikąd i wstawił się za nią proponując ugodę i współpracę. Jako, że wampir pałał nieufnością praktycznie do wszystkiego, co żywe to i ta dwójka będzie musiała jakoś to przełknąć. Cóż, sam Shasamo miał nadzieję, że nie skończy się to w żaden sposób negatywnie. Zastanowił się chwilę, czy ktoś z nich potrafiłby obsłużyć łuk, albo kuszę, ale pradawny raczej wolał po prostu rozsadzać ludzi myślą, a cyganka nie wyglądała na biegłą w bojach. Będzie trzeba poradzić sobie inaczej. Kolejne minuty spędzone na rozmyślaniu przemieniały się w godziny, a brak jakichś konkretniejszych odgłosów z pokoju tej parki był równie niepokojący, co satysfakcjonujący.

Minęło kilka godzin, a świt zbliżał się z każdą chwilą do zamglonej i skąpanej w porannej rosie okolicy. Konie były już osiodłane i gotowe do drogi, razem 7 sztuk, bo Yao zaplanował zabrać ze sobą jeszcze piątkę wampirów na wszelki wypadek. Kilkanaście fiolek z truciznami, własnoręcznie przygotowanymi, kilka sztyletów, ukochany miecz i szczelnie zakrywający wampirze ciało czarny płaszcz z kapturem i peleryną. Uśmiechnął się pod nosem patrząc na horyzont. Już świta. - pomyślał. Teraz tylko czekać na tę dwójkę i można ruszać w drogę, miejmy nadzieję. Wampir sprzątnął ze stolika alchemicznego i spakował wszystko co potrzebne do zasobników, po czym stanął skierowany w stronę drzwi do pomieszczenia słysząc kroki. Powitał ich, chłodno mierząc wzrokiem.
- Dzień dobry. Gotowi?
Awatar użytkownika
Carmen
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Bard , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Carmen »

No tak, to ten mężczyzna z karczmy… - pomyślała i podziękowała losu, że nie próbowała go zaciągnąć wtedy do łóżka. Byłby z tego teraz niezły bałagan. Chciała zadać mu wiele pytań, móc posłuchać wyjaśnień, jednak pradawny nie był rozmowny. Nie zwracał na nią uwagi i uniknął jej wzroku, odchodząc, kiedy ona stanęła naprzeciw niego. Więc nie chodziło mu o nią.
Gdyby był to mniej potężny mężczyzna, i – przede wszystkim – gdyby jej sytuacja nie była tak wielkim znakiem zapytania, denerwowałoby ją to, że nie zwraca na nią takiej uwagi. Nie ma ochoty nawet przyglądać jej się. W dodatku myślał o czymś innym, skoro uśmiechał się sam do siebie.
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i przechadzała się po komnacie zamyślona. Jej zimne, bose stopy co chwila uderzały w kamienną posadzkę, a pochodnie zdawały się rzucać na nie tańczące cienie. Carmen niewiele wiedziała na temat wampira i fioletowookiego mężczyzny, dlatego bała się wykonywać jakiekolwiek śmielsze decyzje. Zrobię to, co będą chcieli i spróbuję nawiać z jak największym zyskiem – w końcu zawyrokowała, ściągając z siebie chusty. Zwykle przed snem obmywała się i zakładała koszulę nocną (w zimniejsze dni), teraz jednak był z nim Lumiroth, więc jedynie ściągnęła niepotrzebne materiały z ciała.
Ubrana w czarną tunikę i rajtuzy, położyła się na drugiej połowie łóżka, będąc z półśnie aż do rana.
Pogoda była chłodna, dzięki czemu zmysły cyganki szybko się ożywiły. Rześkie powietrze i rosa unosząca się w powietrzu sprawiły, że elfka otuliła się chustą nieco szczelniej. Uśmiechnęła się pewnie, idąc w stronę wampira, patrząc pewnie w jego zimne oczy.
- Dzień dobry, panie – powiedziała. Kiedy jednak wyszła i spostrzegła konie, przygryzła wargę ze zdenerwowania. Nie była dobrym jeźdźcem.
Awatar użytkownika
Lumiroth
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lumiroth »

Pradawnego obudził dziwny chłód, który był bardzo podobny do tego w lesie. Lumiroth zauważył, że elfki nie ma co wprawiło go w zakłopotanie, bo nie wiedział czy się spóźnił, czy dopiero spożywają posiłek. Smok podszedł do okna i zobaczył gotowe już do trasy konie nie tylko ich, ale także pozostałych wampirów. Po co nam te śmiecie? Tylko będą mi wadzić. Pradawny nie myślał długo i pojawił się na wybranym przez siebie rumaku.
- Witajcie. - rzekł spokojnym głosem smok. Yao dał sygnał i pojechali. Lumiroth czuł w środku niepokój, sam nie wiedział czemu. Może to jakieś złe przeczucie? Podróży towarzyszył chłodny wiatr, oraz szum liści. Blask słońca zakrywały korony drzew, przez co wydawało się, że jest dość ciemno. Ich podróż jednak nie była wymarzona, nagle w stronę pradawnego oraz jego kompanów poleciało kilka sztyletów, jednakże każdy rzut chybił. Smok wyczuł kilka rozbójników. Idioci... Nie wiedzą w co się pakują. Bandyci pojawili się na przednim drzewie z nikąd, wykonali kolejny zamach, lecz troszeczkę za późno... Ich ręce nagle zostały wyrwane i poleciały w różne strony, wiele drzew zostało choćby poplamione krwią, ale gałęzie, na których stali bandyci aż ociekały krwią, która wydobywała się z ich urwanych ramion.
- Podziękujecie mi potem. - pradawny uśmiechnął się w stronę złotookiej.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Cyganka przez jedną noc nauczyła się tytułować go z szacunkiem, wampir był pełen podziwu. Jeszcze zanim wyjechali wręczył jej sztylet i trzy fiolki z naklejonym symbolem czaszki.
- Silne trucizny, wiesz jak tego używać, nie? Tylko się nie ukłuj złotko, bo będziesz gniła w agonii. - uśmiechnął się przyjaźnie dając jej dość potrzebną poradę.
- Masz uwieść, okraść, upokorzyć, czy co Ty tam chcesz karczmarza. Jest najważniejszy w tym zadupiu i myśli, że dużo mu wolno, a ja chcę mu pokazać jak bardzo się myli. - tutaj spojrzał na smoka. Temu nie powiedział nic, bo w sumie pradawny i tak będzie robił to, co wychodzi mu najlepiej. Chodź wszystkie wierzchowce były nieco niższe i zdecydowanie nieco bały się Kisereth to i tak były z nią na tyle oswojone, że mogły jechać w zwartym szyku. Widząc niepewną minę Carmen, Yao przywiązał do jej siodła linę, tak na wszelki wypadek, co by koń spod niej nie uciekł. Zbliżali się dość sprawniej do miejsca docelowego, ominęli jakąś nędzną zasadzkę przydrożnych rabusiów, którymi wampir nie zdążył się nawet przejąć. Mimo to jechał z ponurą miną.
Zbliżali się już do wioski, wciąż był wczesny ranek, a miejsce to dopiero budziło się do życia. Było tak spokojnie, sielankowo, jednak przyjazd tej mrocznej kompanii od razu wzbudził w mieszkańcach mieszane emocje. Shasamo nawet nie fatygował się, żeby dostać się do budynków. Odłączył się od drużyny i stanął na jedynym ze wzgórz obserwując całe zajście z wysoka. Jego peleryna powiewała złowieszczo na porannym wietrze, a słonko tak ślicznie świeciło. Ta, klął na nie pod nosem jak szewc. Piątka wampirów z jego straży zostawiła konie i pieszo udała się do karczmy, wewnątrz było niemal pusto, a sam właściciel od razu miał dla nich przygotowaną sakwę wypchaną pieniędzmi. Zabrali ją i uraczyli się piwem, które nalewał im spocony ze strachu facet trzęsącymi się dłońmi. Kiedy mieli już wychodzić, a Yao na górze uśmiechał się, że wszystko poszło gładko karczmarz wydarł się najgłośniej jak mógł coś o krwiopijcach. Szybko mocą został rzucony o ścianę, aż stracił przytomność. Przed karczmą czekała już grupka wieśniaków... z widłami. Wampiry uśmiechnęły się jedynie, szybko radząc sobie z tą banalną przeszkodą. Nawet w kierunku Shasamo poszybował bełt jakiegoś młodzieńca, który chciał chyba zasłużyć na miano bohatera tego dnia, cóż, Yao jednym gestem dłoni zrujnował biedakowi marzenia, zatrzymując bicie jego dzielnego serduszka. Do mnie. - wybrzmiało w głowach piątki strażników, którzy w miarę pośpiesznym ruchem skierowali się na wzgórze. Wampir był jeszcze ciekawy co zrobią smok z cyganką. Pewnie skorzystają na zamieszaniu. W sumie za cholerę go to nie obchodziło, ale chwilę popatrzeć nie zaszkodzi.
Awatar użytkownika
Carmen
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Bard , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Carmen »

Otrzymała od wampira trucizny i sztylet. Doskonale, to były rzeczy, którymi potrafiła się posłużyć. Oprócz tego jeszcze polecenie, ażeby załatwić jakoś karczmarza. Cudownie.
Popatrzyła z przestrachem na konia, na którego przyszło jej się wdrapać. Na szczęście jednak wampir zabezpieczył jej siodło, żeby nie spadła. To… przydatne.
Zgrabnie weszła na konia, jednak nieco chwiała się w siodle. Trzymała się mocno lejców i śmiesznie pochylała nad łbem końskim, żeby utrzymać jakoś równowagę. Jednak okazało się, że jazda wcale nie była aż tak trudna... Mimo to cały czas była z tyłu, nie chcąc ruszać galopem. Potrzebowała trochę praktyki.
Rześki poranek i spokojna, malownicza okolica zdawały się nie spodziewać tego, co ma nadejść wraz z przybyciem tej dziwnej drużyny do wioski. Przyczajona na końcu Carmen razem z wampirami zakradła się do karczmy.
Dziewczyna usiadła na ladzie patrząc, jak jej nowi wampirzy towarzysze wypijają całe jego piwo. Jednak na nic zdał się jej słodki głosik, gdyż właściciel był tak przerażony nowymi gośćmi, że nie był w stanie za bardzo cieszyć się towarzystwem czarnoskórej.

Wyszła zaraz za wampirami, ukradkiem przemykając się między wieśniakami. Skoro oni są tutaj, to w domu zostawili cenniejsze rzeczy...

To minęła już któraś godzina, kiedy co cenniejsze sztućce i biżuterię chowała między swoimi chustami. Aż wreszcie ujrzała na skraju tej wioski coś, co było jak sen... Naprawdę niezłe składowisko skarbów. Czyje? Wyglądało jak smocze. A smoka w okolicy nie było, no, chyba, że Lumiroth nim był...
Wyciągnęła rękę po rubin. Było ich tam dużo, więc ktoś mógłby nie zauważyć braku jednego klejnotu.
Ale i tym razem kradzież jej się nie poszczęściła.
Awatar użytkownika
Lumiroth
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lumiroth »

Smoka nie zdziwiło zachowanie wampirów, w końcu chcieli zdemolować miasteczko. Jednakże po krótkiej akcji w karczmie nie widział nigdzie elfki, co trochę go zaniepokoiło. Pradawny nigdzie jej nie widział, ale wyczuł ją na końcu wioski. Kradła z jakiegoś składowiska biżuterii, wyglądało mu to na skarby jakiegoś smoka. Po chwili Lumiroth pojawił się za elfką.
- Co ty do cholery robisz? Nie pakuj nas znów w kłopoty, lepiej zostaw tutaj to co ukradłaś. - powiedział niespokojnym tonem smok. Wieśniaki, którzy pobiegli za nimi nie stanowili żadnego zagrożenia, ale tu chodziło o kogoś więcej. Każdy chłop, który zmierzał w stronę tej dwójki został rozsadzony od środka. To musiał być piękny widok dla Yao, który ze wzgórza obserwował całe zajście. Miasteczko, na które pada deszcz krwi i wnętrzności bezsilnych ludzi. Mam mniej energii... Muszę korzystać mądrzej ze swojej mocy. Złootoka i smok wrócili do miasteczka, ale w jego środku ktoś na nich czekał, nie był to kolejny wieśniak, czy też bezsilna osoba. Lumiroth zauważył, że jest to kobieta, w końcu jaki normalny facet by się ubrał w takie ubranie.
- Spotkałem wiele takich kobiet, jej ubiór mówi sam za siebie, to jakaś czarodziejka. Schowaj się za mnie. - powiedział ze spokojem w głosie smok, patrząc prosto w oczy ciemnej elfce.
Awatar użytkownika
Orvela
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Orvela »

Miała dzisiaj jakiś kiepski dzień. Ogarniała ją jakaś dziwna niemoc. Może to jakieś ogólne przemęczenie? Postanowiła po prostu pospacerować po miasteczku. Co innego miała do roboty? Chodziła bez celu, błąkając się między budynkami. Nagle w okolicy wybuchło jakieś zamieszanie.
- O nie... - Westchnęła sama do siebie i od razu pospieszyła w miejsce, gdzie miała zgromadzone swoje skarby. To była dla niej najważniejsza i najcenniejsza rzecz. Cenniejsza nawet od jej własnego życia. Ta cecha kiedyś okaże się dla niej zgubna, to na pewno. Była bardzo zaniepokojona i już ściskała pięści, mocno wbijając paznokcie w dłonie. Idąc do celu mijała zakrwawione, czasem nawet rozczłonkowane zwłoki ludzi. Przewróciła oczami i przestała się oglądać na to pobojowisko. Nie dotarła na miejsce, a już z daleka widziała jakąś zuchwałą elfkę, trzymającą JEJ RUBIN w ręce. Zacisnęła pięści jeszcze mocniej. Pojawił się przy niej mężczyzna. No trudno, najwyżej zabiję obydwoje. Pomyślała i przemieściła się tak, żeby stanąć na ich drodze. Kiedy już ją zauważyli, postanowiła spróbować załatwić to polubownie. Nie miała jakoś ochoty z nikim się bić.
- Wydaje mi się, że posiadacie coś, co należy do mnie. - Powiedziała głośno i tak dostojnie, jak tylko potrafiła. Jednocześnie wyciągnęła przed siebie rękę z otwartą dłonią, żeby łatwiej było im oddać jej własność.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Wszystko przebiegało zgodnie z planem, ku uciesze grupki wampirów obserwujących teraz zamieszanie wywołane w wiosce ze wzgórza. Ciemno-rubinowe osocze mieniło się pięknie w promieniach porannego słońca, a lekki i delikatny wiatr rozwiewał po okolicy zapach ludzkich wnętrzności. Yao musiał uważać, co by przypadkiem nie zgłodnieć od zapachu krwi. Całe szczęście zabrał ze sobą kilka fiolek, ale jakoś cała ta słoneczna pogoda wadziła mu na tyle, że jakby mógł, to by to słońce po prostu wyłączył. Nagle jednak dostrzegł, że jego złotooka towarzyszka pobiegła w kierunku jakiejś sterty... skarbów? Faktycznie mieniło się jak złoto, ale kto ukrywałby bogactwa tak nieudolnie ukryte tuż za wioską? Pomyślał, że kosztowności mogą należeć do tego pradawnego, z którym się wybrali, ale kiedy ten podszedł do Carmen i razem udali się w kierunku wioski, a na przeciw im stanęła jakaś kobieta to na twarzy wampira pojawiło się niejakie zdziwienie, które po krótkiej chwili przerodziło się w ponury uśmieszek. Na dodatek jak na życzenie wiatr przywiał grupkę szarych chmur. Te po krótkiej chwili, być może z niewielką pomocą zalały okolicę rześkim deszczykiem. Ludzka krew i wnętrzności spływały wiejskimi uliczkami niczym górskie wartkie potoki, a krople deszczu uderzały o niezadbane dachy, poza drogami też zaczynało tworzyć się błoto. Postać kobiety, która po chwili wyciągnęła dłoń po jedną z kosztowności zaintrygowała Yao. Wyglądała dość młodo, choć po rozpoznaniu jej magii wampir nie był już takim optymistą. Wiało od niej gadziną na kilometry, mimo to można się trochę pobawić, bo ze wzgórza wyglądała na nawet atrakcyjną. Może to po prostu kwestia tego, że większość jej ciała była po prostu odsłonięta. Ah, te wojowniczki, czarodziejki i inne bohaterki zmagające się z najgorszymi bestiami w bikini, czego to się nie robi, żeby wyglądać. Shasamo widział już sporo takich kobiet. Tym bardziej, że ta tutaj była zdecydowanie skupiona na dwójce przed sobą i jakimś klejnocie, więc pora działać. Zastanowił się jeszcze chwilę, czy smoczyca dostrzegła go na tym wzgórzu... może będzie szukać winy u kogoś innego. Uśmiechnął się sam do siebie, a dłoń jednego z martwych wieśniaków zakradła się z tyłu do kobiety, po czym wskakując jej pod materiał chwyciła mocno za udo. Na tyle mocno, że samą siłą dłoni kobieta nie była w stanie jej oderwać, a przez zaciśnięcie mięśni z dłoni zaczęła wyciekać krew, która obficie spływała po udzie i łydce Orveli. Może to tylko niewinny psikus, a może chory rodzaj perwersji wampira, kij go tam wie. Co ciekawsze do niedbale ukrytej sterty skarbów, na której kobiecie tak zależało zaczęły zlatywać się sroki, nie panikujmy, może kilka, nie od razu chmara. Yaoś chcąc się jej przypodobać jeszcze bardziej postanowił zrobić dobry uczynek i po prostu zabił ptactwo, powodując natychmiastowy rozkład pierzastych złodziejek, z tym, że ich gnijące ciała legły właśnie na stercie złota, którą po chwili obleciała chmara much. Wraz z nimi do zmysłów trójki dobiegł okropny zapach zgnilizny i dźwięk mnóstwa plugawych muszek, cóż skarb chyba nieco stracił na wartości, a wampir zatrzepotał niewinnie rzęsami i puścił oczko, gdy smoczyca zdawała się spojrzeć w jego kierunku.
Awatar użytkownika
Carmen
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Bard , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Carmen »

Zobaczyła fioletowookiego mężczyznę tuż za swoimi plecami, który ostrzegł ją, żeby nie kradła. Cóż, kiedy brała ten rubin w pierwszej chwili pomyślała, że są to właśnie jego skarby. Jednak teraz zrozumiała, że muszą należeć do kogoś innego. To całkowicie zmieniało postać rzeczy. Faktycznie, nie powinna się znowu narażać. Miała już dość tej cholernej okolicy, dopiero co uszła z życiem, nie zamierzała ponownie wystawiać się na tak duże ryzyko.
Później zauważyła przerażający, czy raczej - obrzydliwy i zniesmaczający widok rozrywających się na strzępy ciał wieśniaków. Bleh. Carmen miała wyczucie gustu, coś takiego było po prostu... nie do zniesienia dla jej zmysłu estetycznego. No i w dodatku, wolałaby, żeby coś takiego jej nie spotkało. Dlatego ze zmieszaną miną podążyła za Lumirothem. Nie zdążyła nawet odłożyć na miejsce rubinu, po prostu go wzięła.
Na miejscu miała okazję obserwować kolejny widok, który nie do końca przypadł jej do gustu. Kiedy na miasto spłynął deszcz, zaczął wymywać rynsztokami krew z martwych ciał, członki porozrzucane po drodze i w pobliżu chałup, narobiło się błota, no i do tego wszystkiego ta lalunia z cycami na wierzchu. Aż automatycznie Carmen poprawiła swój dekolt, co by się tak w oczy nie rzucał...
I właśnie wtedy usłyszała, że kobieta może być potencjalnym wrogiem, więc jak polecił jej Lumiroth, schowała się za niego. Jeśli przy nim ma być bezpieczna, naprawdę wolała nie opuszczać jego boku.
Po tym krótkim zdaniu, które wypowiedziała czarodziejka Carmen poczuła, że już jej nie lubi. Nie pasowało jej to, że jej postać tak rzucała się w oczy i stwarzała jakiś taki dystans wobec innych. Ale cóż, co drugi czarodziej czy smok miał kompleks wyższości.
- Mam coś, co należy do ciebie - powiedziała równie głośno i odważnie, pochodząc do niej i w otwartą rękę wręczając jej rubin. A chwilę później czarodziejka mogła poczuć martwą rękę zaciskającą się na jej udzie.
Carmen zachichotała i odbiegła, kryjąc się z powrotem za Lumirothem i obserwując rozwój wypadków. W razie czego zawsze mogła uciec. Na wzgórzu chyba był Yao... Mogłaby próbować się tam dostać, jeśli sytuacja byłaby opłakana.

Dalsza część Carmen: http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=1 ... 333#p66333
Awatar użytkownika
Lumiroth
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lumiroth »

Lumiroth był zmieszany w tej sytuacji, nie wiedział co robić gdy patrzył na uda czarodziejki, po których spływa krew. Pewnie będzie chciała w nas uderzyć. Cholerny Yao. Pradawny teleportował Carmen na wzgórze, żeby była bezpieczna przy wampirze i jego pachołkach. Smok przeniósł się w środek miasteczka, żeby wypracować sobie przewagę i w razie czego je zniszczyć. Orvela szła w jego stronę, Lumiroth czuł się coraz bardziej niepewnie. A co jeśli to ktoś więcej niż czarodziejka? Będzie ciężko, zwracając uwagę na to, że mam mało energii. Po chwili jeden z budynków wybuchł, tak jakby został rozniesiony od środka, tuż przed osobą czarodziejki. Wyglądała na zdenerwowaną, mimo że dostała swój klejnot, ale kto by nie był gdyby ktoś bawił się pod jego ubraniem ręką jakiegoś zdechlaka. Pradawny stworzył iluzję dziesiątek małych sztyletów, które wbiły się w ciało Orveli i wywoływały ból fizyczny, przynajmniej ona tak myślała. Szła ciężkim krokiem, można nawet powiedzieć, że ledwo się ruszała. Ciekawe czy straci przytomność.
Awatar użytkownika
Orvela
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Orvela »

Pogoda się zepsuła, a krew i resztki ciał po prostu spływały strumieniami. Nie był to przyjemny widok, więc lekko się skrzywiła, widząc to. Ucieszyła się, kiedy elfka po prostu oddała jej rubin. Uśmiechnęła się do niej, nawet szczerze.
- Dziękuję. - Powiedziała i schowała swój skarb w dekolt. Kiedy nagle coś chwyciło ją za udo, spojrzała w dół i zobaczyła jak spod ubrania wycieka jej krew. Przewróciła oczami i schyliła się, żeby uwolnić się od uścisku. Odwróciła się tylko, spojrzała prosto na wampira, złapała się za brzuch i teatralnie zaśmiała. Tak, to był zdecydowanie słaby żart. Rozjuszyło ją to nieco mocniej. Wiedziała teraz przynajmniej ilu ich jest. Wróciła do tej dwójki przed sobą. Przetarła swoje uda, żeby pozbyć się krwi. Wtedy zobaczyła, że ten pieprzony wampir jeszcze papra jej skarby. Trochę mocniej zacisnęła zęby. Nieważne, nawet tak brudne mają dla niej wielką wartość. Spojrzała na niego jeszcze raz, bardzo krótko, bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy. Kiedy się odwróciła, została sama. Na wzgórzu z wampirem była elfka. Gdzie w takim razie jest ten mężczyzna? Dojrzała go całkiem niedaleko, zaczęła iść w jego stronę. Nie wiedziała dlaczego, w końcu dostała już to, co chciała. Jednak mimo wszystko czuła się znieważona, nie odpowiadało jej to. Najpierw poczuła siłę wybuchu zaraz obok siebie, a następnie okropny ból w całym ciele. Słaniała się na nogach, ale nie upadła. Szła ciągle w jego stronę. Taaak, teraz już była bardzo zła. Jej włosy były czarne jak smoła. Spojrzała na swojego rywala tak nienawistnym spojrzeniem, jakim tylko potrafiła. Jej oczy wydały się jakby płonąć. W tym momencie ogień, który trawił chatę obok nich przeniósł się na mężczyznę. Na twarzy smoczycy pojawił się jadowity uśmiech.
Zablokowany

Wróć do „Błyszczące Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości