Błyszczące Jezioro[Wysepka na środku Błyszczącego Jeziora] Skryci Pośród Drzew

W wodach Błyszczącego Jeziora mieszkają Strażniczki. Małe istotki mierzące dwa cale. Swoje miasto mają w jego głębinach. Są niezauważalne dla ludzkich oczu. To ich połyskujące ciała nadają błyszczące kolory wodom tego jeziora. Na środku znajduje się tez niewielka wyspa cała porośnięta gęstą roślinnością, mity mówią że gdzieś na tej niewielkiej wyspie znajduje się tajemniczy portal prowadzący wprost do lasu Jednorożców.
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

[Wysepka na środku Błyszczącego Jeziora] Skryci Pośród Drzew

Post autor: Avarralie »

        Na środku Błyszczącego Jeziora od dawien dawna znajdowała się drobna wysepka. Roślinność na niej była dzika i gęsta niczym celowo zastawiony przez matkę naturę mur, skrywający osobliwe i tajemnicze sekrety. Obecnie jednak, w samo południe, gdy słońce jest na niebie niezwykle wysoko, zza krzaków i drzew, które całkowicie blokowały widoczność w obie strony, dochodziły kobiece słowa, rozpalone szczęściem i spełnieniem. Towarzyszył temu dosyć intensywny szelest liści i traw, wyraźnie słyszalny dla tych, co uszy mieli i byli blisko.

- Odczuwasz to, co ja… Nieprawdaż? Ta niepohamowana… żądza. Chęć bycia jak najbliżej, do momentu, gdy aż brakuje tchu… Czyż to nie wspaniałe?

        Słowa, niczym wyznania kochanki, melodyjne były i pełne zaufania, niczym wymawiane w swoistej dyskrecji.

- Czujesz ciepło mojego ciała? Pozwól, że ogrzeje cię najlepiej, jak tylko potrafię.

        Szelest liści stał się w tym momencie silniejszy, a zarazem bardziej gwałtowny.

- Ah, więc to tak? Myślisz, że już pora? Cóż… Ciężko mi przyznać, ale masz rację, pragnę tego. Pragnę tego całą sobą, więc śmiało, czyń honory. Wypełnij moje usta, tym co masz mi do zaoferowania, albowiem nie mogę się doczekać!

        Po raz kolejny roślinność zaszeleściła za sprawą postaci skrytych pośród niej, a chwilę później nastąpiły kolejne, kobiece słowa.

- Oh, uważaj! Dobrze wiesz, że moje gardło nie jest aż tak pojemne. O mało co nie udusiłam się. Bądź nieco bardziej...ostrożny, dobrze?

        W ten oto sposób kobieta i istota, do której przemawiała, wrócili do… Właśnie, czego? Gdyby przebić się przez gęstą niczym piana morska zieleń, można by ujrzeć taką oto scenę - na niewielkiej, wolnej od drzew i krzaków polance, osłoniętej przed słońcem za sprawą koron drzew, Avarralie leżąca na swych plecach. Swymi niby-nogogłaszczkami podtrzymywała zwisające nad nią truchło wilka, którego mięso w najlepsze skubała swoimi zębami. Większość ciężaru wilczego cielska była jednak podtrzymywana przez szczękoczułki Skarbeńka, ogromnej tarantuli, która stała oczywiście tuż przy przemienionej.

        Wszędzie wokół zaś były pająki - na drzewach, na ziemi, na całym mnóstwie pajęczyn, które zwisały z niemal wszystkiego, po prostu wszędzie. Były też różne gatunki, ale głównie te charakterystyczne dla owego regionu Alaranii. W powietrzu zaś rozchodził się intensywny, niezwykle słodki zapach miodu. Ale mniejsza już o to, bowiem pół kobieta, pół pająk znów przemówiła.

- Kochana dziecino, Skarbeńku najdroższy, dobrze wiesz, że w razie czego jestem zbyt słaba, by podtrzymać nasz obiad w powietrzu. Musisz więc uważać, by nie spadł mi znowu na twarz, póki go spożywam, dobrze? - Głos jej był łagodny i miły, choć nieco niepasujący do jej towarzystwa, scenerii, oraz co najważniejsze, do niej samej. - Gdy skończę, pozwól moje dziecko, że znów nadejdzie czas na odpoczynek. A potem znów cię uściskam, za bycie tak grzecznym ulubieńcem mamusi.

        Gdy skończyła przemawiać, ponownie zabrała się do odgryzania kęsów mięsa, którego tak to bardzo pragnęła.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

Nimfea pływała sobie w chłodnej wodzie Błyszczącego Jeziora, miała dużo czasu w sumie, na co tylko chciała, żyć i robić co tylko się zechce, to dla niektórych cudowna perspektywa. Przemieniona lubiła ją, ale w tej ciszy niczym niezmąconej dopadały ją złe myśli. Obwiniała się za to, co robiła i za bycie potworem. Tak też rozmyślając, podpłynęła do brzegu wysepki pośrodku jeziora.

- Ah jakże szybciej bym się tu znalazła, gdybym miała swój rybi ogon, a nie te śmieszne połączenie nóg i płetw… - powiedziała na głos pewna, że jak zwykle mogą ją usłyszeć tylko jakieś zwierzęta.

Szła powoli, ponieważ płetwy jednak bardziej były przeznaczone do wody, rozglądała się i wyszukiwała wzrokiem ptaków, słuchała ich śpiewu.

- Jesteście takie piękne i głos wasz tak cudowny, a ja jestem potworem, co was płoszy, biada mi, aj biada – marudziła na głos.

Niespodziewanie zauważyła sporą ilość pajęczyn oraz usłyszała czyjś głos.

- Oh a cóż to za plaga? I któż odwiedza mój dom, moją wyspę? Nie czuje się głodna aż tak…

Dziewczyna powoli i spokojnie podeszła, zauważyła pół pajęczyce, pół kobietę i ogromną tarantulę. Normalnie to bym bardziej się zdziwiła, ale dziś była wyjątkowo przygnębiona, więc jedynie delikatnie otworzyła usta i zastanawiała się co powiedzieć, przecież nieładnie tak komuś przeszkadzać przy jedzeniu. Skarbeniek mógł poczuć kuszącą woń włosów Nimfei, ta świadoma tego cofnęła się o krok.

- Witaj, nie chciałabym przeszkadzać, ale… Nieczęsto ktokolwiek tu przychodzi… Raczysz mi powiedzieć, co cię tu sprowadza? – spytała łagodnie, ale i ponuro.

Przemieniona podniosła lekko lewą płetwę, do której niemiłosiernie kleiły się pajęczyny. Rozejrzała się i pomyślała, że ktoś to będzie musiał sprzątnąć i pewnie padnie na nią, o ile ta dziwna istota nie zechce jej za to czegoś zrobić, a pewnie zechce, w głowie Nim przelatywały same pesymistyczne myśli. Próbowała jakoś zaczerpnąć radość, iż przynajmniej nie musi się mierzyć sama z sobą i ma kogoś do pogadania, o ile ten ktoś jej wcześniej nie zje.

- Jestem Nimfea tak w ogóle… - powiedziała nieco niepewnie.
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

        Od momentu, gdy Nimfea postawiła nogi na lądzie, w powietrzu rozległ się zapach jej różanych włosów, który zderzył się brutalnie z miodową wonią, sprawiając, iż powietrze było nieznośnie słodkie. Lecz ta mieszanka dotarła do Avarralie i pająków otaczających ją, dopiero gdy przemieniona wodna istota stanęła w polu widzenia.

        Wszystkie pająki zatrzymały się momentalnie, a swoje niezliczone pary oczu wlepiały w cudownie, niemalże kusząco pachnącą dziewczynę. Skarbeniek aż odstawił wilcze mięso na ziemię, po czym wydał z siebie dziwny, ale pewnie normalny dla pajęczaków, syk, długi i przeciągły, który przebił powietrze. Avarralie zaś leżała, patrząc niepewnie, nieco nieufnie, a zarazem ciekawe, gdy Nimfea przemawiała i przedstawiła się. Dopiero po tym, gdy nastała niemal martwa cisza, pół pajęczyca powoli i ostrożnie, jakby ledwo starczało jej na to sił, powstała na swą ostatnią parę odnóży, używając do tego celu wszystkich kończyn, jakie tylko miała.

- Niezwykłe…

        Stawiając coraz to kolejne niby ludzkie kroki, zbliżyła się do Nimfei. Gdy była blisko na tyle, by mogła jej dotknąć, zaczęła ją okrążać. Jej ludzkie ręce muskały jej skórę na plecach, brzuchu i barkach. Jej odnóża kroczne, wyrastające z pleców, okazjonalnie trącały płetwy przemienionej bądź też te części jej ciała, które pokrywały łuski. Nogogłaszczki zaś nieśmiało sięgały do włosów, które jedynie trącały niepewnie.

- Nimfea… Cóż za niezwykła nazwa. Kusząca nazwa. Ty sama jesteś kusząca. Taka uprzejma, taka miła, a zarazem zdobi cię smutek. - Nim wypowiedziała następne słowa, ustawiła się tuż za nią, po czym przybliżyła swoją głowę do niej, tak, iż mogła Nimfea odczuć oddech pajęczycy na swojej szyi, a jej głos tuż przy swoim uchu. - Aż odczuwam niepohamowany głód.

        Zaraz po tym zachichotała, co brzmiało niczym śmiech mordercy, by następnie dokończyć okrążanie wodnej istoty, stając tuż przed nią. Nagle jej wyraz twarzy stał się niezwykle pogodny i przyjazny, a w jej oczach widać było spokój i zaufanie.

- Niestety, nie mogę tego odczucia zaspokoić na tobie. Jesteś kwiatkiem, czuję twój zapach, więc wiem, co mówię. Ja jestem pająkiem, jadam tylko mięso, nie rośliny. Udało ci się za to zmylić moje dzieciątka. Myślą, że jesteś z mięsa! - pokiwała głową, jakby to było coś niemożliwego. W międzyczasie miodowa woń jakby wzmocniła się w powietrzu wokół Avarralie. - Bez obaw, przedziwny kwiatuszku, przekazałam im, by trzymały swoje urocze odnóża od równie uroczej ciebie. Przy okazji, co mnie sprowadza? Jadłam sobie mięso gdzieś w innym miejscu, gdy nagle ktoś odziany w szaty długie, humanoid, machnął kończyną, wskutek czego pojawiłam się tutaj. Odnalazłam tutaj więcej moich dzieci, a w międzyczasie postanowiłam dokończyć mój obiad. Tak właściwie, gdzie się znalazłam, roślinko?
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

Nimfea czekała na reakcję dziwnej istoty, przy okazji obserwując ją od odnóży po czubek głowy. Jej uwadze nie umknęła ogromna ilość pajęczyny i pająków. Zdziwiła się lekko, gdy wszystkie wielonogi na nią spojrzały. Czuła na sobie wzrok tysięcy par oczu i nie można tego nazwać uczuciem komfortowym. Słysząc odgłos wydany przez Skarbeńka, lekko się skrzywiła. Jednak nawet to nie powstrzymało demonicy przed odezwaniem się, liczyła, że jej rozmówczyni także coś odpowie, ale zapadła cisza.

- Może za chwilę coś powie, powinnam zapytać? Może uciekać? Ale w sumie to po co… - myślała Nim.

Jej rozmyślania przerwało akurat to, na co czekała, dziwna kobieta raczyła powiedzieć coś do niej.

- Co jest takiego niezwykłego? – spytała zaciekawiona syrenka.

Przemieniona podchodziła do demonicznej naturianki, ktoś normalny pewnie by uciekł w obawie o swoje życie. No właśnie, życie, czyli coś, czego Nimfea miała stanowczo dość, dlatego też stała niewzruszona bez cienia strachu.

- Okrąża mnie? Niczym sęp swoją ofiarę, no cóż, chyba się domyślam końca. Zjedzona przez kobietę pająka, przynajmniej zginę oryginalnie, zawsze coś… Tylko dlaczego ona mnie dotyka tak…delikatnie, po co?

Nagle jednak Nim się zaśmiała. Dlaczego? Bo miała łaskotki, a delikatny dotyk przemienionej sprawił, że już nie mogła się opanować. Szczególnie na płetwach miała największe, resztę by zniosła, ale akurat to było za dużo. W końcu jednak przestano ją dotykać, więc syrenka powróciła do swojego depresyjnego stanu.

- Nazwa? Nimfea to imię… Kusząca? Wiesz, to pewnie przez zapach moich włosów… Smutek, no cóż, jak się stało czymś takim, jak ja, to ciężko o radość… Chcesz mnie zjeść? Jasne, rozumiem, tylko bezboleśnie i szybko, okej? I tak mam już wszystkiego dość… - Bardzo się zdziwiła, widząc zmienne zachowanie swojej rozmówczyni. – Co cię tak bawi? Mam coś na twarzy? – pytała z całkowitą powagą – Oh… Chwileczkę, kwiatkiem? Ja nie jestem kwiatkiem… Jestem… byłam syreną, a teraz jestem jakimś dziwadłem, ale na pewno nie kwiatkiem. Ah, więc tak się tu znalazłaś… - powiedziała przemieniona, myśląc, czy ta dziwna kobieta może składać jaja pająków. – To wyspa na środku Błyszczącego Jeziora i… mój dom.
Awatar użytkownika
Avarro
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony - z człowieka
Profesje:

Post autor: Avarro »

Tym razem znów podróżował sam. Choć w sumie nawet dobrze... Gdyby miał płacić za przewóz całej bandy robotników, sprzętu i zapasów, chyba by zbankrutował. W zasadzie był coraz bliżej bankructwa i bez tego. Już kolejną wyprawę obiecywał sobie, że to już ta ostatnia, że po tej wróci do Nowej Aerii. Musi przecież choć trochę zarobić... A przecież może znów ją spotkać. Jego ukochana żyła. No dobra... Była pokusą. Ale to da się naprawić, nie?

Siedział więc teraz w łodzi, na kolejnej ostatniej wyprawie. Przynajmniej nie musiał przechodzić szybkiego kursu obsługiwania łodzi. Na całe szczęście znalazł się rybak, który po długich namowach i sporej zapłacie zgodził się przewieźć przemienionego na wyspę. Kto by pomyślał, że jakieś głupie przesądy o złym duchu. Ponoć znikają przez niego rybacy, gdy ci wypuszczali się samotnie łowić ryby, choć zdaniem Avarro wina leżała w nadmiernej ilości mocnych trunków. Przy okazji tegoż ducha posądza się o psucie krowom mleka, kradnięcie prania, które stare baby wywiesiły zbyt blisko wody oraz, że to z jego powodu syn młynarza ubrany w suknię ruszył do miasta, ponoć w poszukiwaniu szczęścia.
Dla demona to i tak nie miało znaczenia. Z doświadczenia wiedział, że jeśli jakaś istota nie była żądnym krwi potworem, to można się z nią porozumieć.
Podróż upłynęła mu całkiem spokojnie. Bez obecności nadprogramowych demonów, duchów czy innych straszydeł. Sama wyspa okazała się być porośnięta tak gęstą roślinnością, że Avarro musiał jeszcze raz zrewidować swój pomysł przejścia się przez nią wzdłuż i wszerz, póki nie znajdzie magicznego przejścia. Prawdopodobnie dotarcie nawet do jej środka zajmie mu dłuższą chwilę... Westchnął niezbyt zachwycony tą perspektywą. Mimo to gdy tylko łódź zbliżyła się do brzegu, natychmiast zebrał swoje rzeczy i puścił pokład. Chłodna woda dodała mu sił. Nowe odkrycie już czekało...
- Wróć po mnie wieczorem, to otrzymasz resztę zapłaty - mówiąc to, rzucił rybakowi sakiewkę ze złotem. Nie oglądając się za siebie ruszył ku ścianie zieleni.
Nim jednak zapuścił się w głąb wysepki, znalazł średniej wielkości krzaczek i złamał go. Trzask poniósł się po wodzie, sprawiając, że odpływający czym prędzej chłop prawie nie wypadł ze swojej drewnianej łupinki przestraszony. W tym czasie demon nabijał swój "drogowskaz" na plaży. Zadowolony ze swojego dzieła ruszył w głąb wyspy.
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

- Ah… Więc to tak. Teraz wszystko jest dla mnie jasne - powiedziała, gdy tylko Nimfea skończyła mówić. Słowa, które wypowiedziała Avarralie, przepełniała gorycz, a wzrok jej, niczym zawiedziony słowami drugiej istoty, wbijał się w przemienioną syrenę nieustannie. - Nie pozostawiasz mi w takim razie wyboru.

        Ledwie przemówiła kobieta, a wszystkie pająki - nie licząc Skarbeńka - ruszyły w stronę Nimfei. Dążyły do niej po ziemi, a także zsuwały się na nią od góry, korzystając z pajęczych nici. Po kilku chwilach było ich już kilkadziesiąt na skórze niby syreny, która mogła odczuć setki nóżek, delikatnie drepczących po niej, ośmielając się chodzić nawet po okolicach, które kobiety zazwyczaj nazywają swymi prywatnymi, choć w tym przypadku chodziły one po łuskach, które przykrywały owe tereny.

        Nie gryzły one jednak ani nie atakowały. Zamiast tego, tworzyły swe pajęcze nici, które, choć z początku ledwie zauważalne, to szybko jednak zaczęły uniemożliwiać jakikolwiek ruch. Ilość pająków sprawiła, iż nie trzeba było długo czekać, aż Nimfea została pokryta od szyi w dół wystarczającą ilością pajęczyny, by była to dla niej pułapka, z której byle szarpaniem się nie uwolni. Lepki materiał przylegał do jej skóry i łusek tak mocno, jak to fizycznie możliwe, więc nie było mowy o swobodzie. Nawet oddychanie miała w tej chwili utrudnione, choć nadal mogła tego dokonać, więc uduszenie jej nie groziło.

- Tak kończą kłamliwe… kwiatuszki - powiedziała Avarralie, zadowolona z dzieła, jakiego dokonały jej dzieciątka. - Nie pozwolę, by roślinka taka jak ty okłamywała mnie bezkarnie odnośnie tego, kim jest. Rozumiesz?

        W międzyczasie podeszła do niej po raz kolejny, znów niebezpiecznie blisko.

- Rozumiemy się? - Po tych słowach w swe ząbki chwyciła jej policzek i delikatnie szarpnęła, jakby sprawdzała, jakby to było ją zjeść. - W przeciwnym wypadku, skończysz gorzej, niż mój obia…

        W tym momencie rozległ się dźwięk łamania roślinki, który dotarł także tutaj. Pająki, wystraszone, aż zeszły w końcu z Nimfei, która jednak nadal pozostawała w ubraniu wykonanym przez owe stworzenia. Chwilę po tym słychać było, jak mniej więcej w tę stronę nadchodzi ktoś, bowiem rozlegały się dźwięki kroków, przedzierających się przez roślinność.

- Oho. Mamy więcej gości w twym domu, Nimfeo. Pozwól, że pomogę ci go, lub ją, przywitać.

        Po tych słowach zachichotała, a do przemienionej syreny podszedł Skarbeniek, który bez trudu ją przewrócił. Następnie, nie czyniąc jej żadnej szkody, chwycił ją w swoje szczęki, po czym zaczął… się kręcić. Po nabraniu odpowiedniej prędkości obrotowej wypuścił on Nimfeę, która niczym strzała poleciała prosto w Avarro, który został przez nią powalony, a do którego się przykleiła pajęczyna przylegająca do ciała Nimfei, a co za tym idzie, ona sama się do niego przykleiła.

        Skarbeniek tymczasem, od zawrotów jego pajęczej głowy, padł na plecy, coby odpocząć. Avarralie zaś dobiegła do leżącej nierozłącznie dwójki, by zobaczyć, kogo złapała na swój żywy pocisk pajęczyno-balistyczny.

- Jak tam, kwiatuszku, kto przyszedł do twego domu? Oho, cóż to za… Mężczyzna. Czy my się znamy? Nie zjadłam cię przypadkiem dwa lata temu? - spytała, jakby faktycznie ktoś, kogo zjadła, mógł teraz być, czy też raczej leżeć, przed nią.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

- Oh, to dobrze – stwierdziła Nimfea, widząc wzrok przemienionej, nieco się zmartwiła, w dodatku jej kolejne słowa. – Cóż, jestem od dawna gotowa na śmierć, tylko zrób to szybko – powiedziała zrezygnowana.

Ktoś normalny mógłby się wystraszyć ilości pająków pędzących w jego stronę, ale syrenka tylko patrzyła. Była ciekawa, co zrobią i tego, w jaki sposób zginie. Gdy zaczęły na nią wchodzić i żaden jej nie kąsał, zdziwiła się, bo tego właśnie się spodziewała. Nie znała tak dobrze zachowań pajęczaków. Zaczęła się lekko śmiać, co poradzić, miała łaskotki. Na jej skórze, w miejscach gdzie nie znajdowały się łuski, dało się dostrzec gęsią skórkę.
Dziewczyna zobaczyła, co knują te robaczki, więc uniosła ręce wysoko, by choć je mieć wolne jak już ją całą oplotą tą białą nicią. Mogła je strzepywać, ale bała się troszkę, że przyjdzie jej zginąć w jakiś makabryczny sposób, a wolałaby szybką śmierć. Zrezygnowała z trzymania rąk w górze, więc tylko czekała. Nie trwało to długo przy takiej ilości pająków. Już po chwili nie mogła się ruszyć, czuła lepką pajęczynę niemal wszędzie.

- Kwiatuszki? Ehh, ja naprawdę nie jestem kwiatkiem, jeśli chcesz, to ci opowiem moją historię. To moje włosy wydzielają zapach róży. Kiedyś byłam syrenką, ale magia, rytuał miały mnie zmienić w człowieka, ale nie wyszło, dlatego tak wyglądam i dlatego można wyczuć obok mnie różaną woń – wytłumaczyła szybko, ale spokojnie. – Nie mam powodu, by kłamać – dodała. Nie spodobało jej się ugryzienie w policzek. – Au, to boli…

Niespodziewany dźwięk dotarł także do uszu syrenki, spojrzała w stronę, skąd dochodził, a pająki aż z niej zeszły. Naprawdę była ciekawa, kto nadchodzi.

- Skoro chcesz… - powiedziała, nie wiedząc, na co się pisze, zrobiła wielkie oczy, gdy podszedł do niej ten największy pająk i ją przewrócił. I chwycił w szczęki, co za bydle, Nim była przerażona tym, jak wielkie mogą być te stworzenia. – AAAAAAAAAAA! – zaczęła krzyczeć podczas kręcenia, nie lubiła czegoś takiego, robiło jej się niedobrze.

Nagle ten stwór ją puścił i leciała, przez pajęczynę nie mogła się ruszyć, więc zamknęła oczy przerażona tym, gdzie spadnie. Miała jednak miękkie lądowanie na jakimś mężczyźnie. Musiała chwilę odczekać, aż świat się przestanie kręcić, nim wypowiedziała cokolwiek do niego.

-Ym… hej… Wybacz, proszę, ale rzucono mną, zdaje się, że będzie nam trudno się od siebie odkleić – powiedziała poważnym tonem. – O, hej ponownie, zdaje się, że to jakiś mężczyzna. Swoją drogą zechciałabyś mnie uwolnić z tej pajęczyny?
Awatar użytkownika
Avarro
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony - z człowieka
Profesje:

Post autor: Avarro »

- Co, do cholery? - Nim jego słowa zdążyły choć przez chwilę zawisnąć w powietrzu, coś uderzyło go z dużą prędkością, odrzucając tym samym, nogi nie utrzymały go w pionie, po chwili leżał więc na ziemi przytłoczony nieznanym ciężarem. Nie bardzo pomagało to, że jakiś korzeń postanowił rosnąć akurat między jego łopatkami. Zamroczony nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się wokół niego działo. Uparcie mrugając, próbował pozbyć się mroczków.
- Proszę, ale... Zdaję się... Siebie odkleić... Kwiatuszku, kto... Znamy? Zjadłam... Lata temu... Jakiś mężczyzna... - Rozmowa dwóch kobiet uciekała kompletnie jego świadomości, tylko chwilami ponownie docierając do demona. Niewiele z tego wszystkiego rozumiał... Na szczęście otumanienie zaczynało przechodzić. Przy okazji uświadomił sobie dwie rzeczy. Coś ściekało mu po czole i raczej nie był to pot. Drugą rzeczą było rozbawienie. Choć nie było mu do śmiechu...
Uczucie nie rozchodziło się jednak od jego serca, jak to zwykle w takich przypadkach, ale z umysłu. Jakby tylko obserwował czyjeś emocje. Po chwili jednak to dziwne wrażenie zniknęło. Demon potrząsną głową, starając się odgonić myśli o tym dziwnym zdarzeniu, uznając je za wynik zamroczenia. Przy okazji wywołał tym kolejną falę mroczków przed oczami.
Tym razem jego wzrok szybciej wrócił do normy. Szybko jednak tego pożałował. Jego oczom ukazała się pół-kobieta, pół-pająk. Ten zdecydowanie przerośnięty pajęczak łączył w sobie zarówno niewinny wdzięk ludzkiej części, jak i przerażające piękno zwierzęcej strony. Jakby na to nie patrzeć, to dwumetrowy pająk nawet z piersiami i ładną buźką był przerażający. Choć też niesamowity... Najważniejsze w tej chwili jednak było nie dać się zjeść. Spróbował zrzucić z siebie przytłaczający go ciężar, który najłatwiej określić jako białe człekopodobne coś z wystającymi kawałkami. Co ciekawe było to do niego przylepione i wydawało dźwięki. Jedyną opcją, jaka mu więc pozostała, to pozbyć się tego czegoś razem z tym do czego się przyczepiło.
Zrzucenie ubrań jednak nie okazało się aż tak proste, szczególnie gdy miało się ograniczone ruchy próbami nieprzylepienia się bardziej. W końcu jednak udało mu się osiągnąć tą niezwykłą sztuczkę. W samej bieliźnie zerwał się z ziemi i cofnął w stronę gąszczu roślin przekonany, że tam będzie bezpieczniejszy. W końcu w razie ucieczki pajęczycy będzie trudniej, nie? Choć niestety ucieczka z wyspy nie wchodziła w grę... Co najwyżej zabawa w berka gryzionego po całej wyspie.
- Słuchaj, panienko... Naprawdę wolałbym się nie wdawać w żaden konflikt. Poszukuję wiedzy, a nie zwady. Rozstańmy się, proszę, w pokoju. - W międzyczasie rozglądał się w poszukiwaniu kawałka jakiegoś drąga, gdyby ucieczka nie wchodziła w grę. - Gdybyś była przy okazji tak miła i uwolniła moje rzeczy z tej pajęczyny, byłbym dozgonnie wdzięczny.
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

        Od momentu, gdy “kwiatuszek ją okłamał”, Avarralie ignorowała przemienioną, a przynajmniej nie reagowała na to, co mówi i robi, bo jednak, mimo wszystko, słuchała uważnie. Można powiedzieć, iż pół-pajęczyca była obrażona, bowiem nadal była przekonana, że niby-roślinka próbowała poczęstować ją fałszywymi informacjami.

        W międzyczasie jednak większość swej jakże zmiennej uwagi poświęciła mężczyźnie. Widać było, iż z każdą chwilą jej spojrzenie skierowane na niego staje się coraz bardziej zdziwione. Mogłaby przysiądz, iż ten, któremu udało się wyswobodzić poprzez porzucenie wierzchniego odzienia, był kiedyś przed jej oczami. Niekoniecznie w takim samym stopniu nagości, co teraz, ale wydawał się do prawdy znajomy dla Amory. Szybko jednak przestała się tym przejmować, bowiem on wyglądał, jakby pierwszy raz ją widział, a i bezradność oraz improwizacja zdawała się przemawiać przez niego. Z tego też powodu, gdy Avarro skończył wypowiadać się, na twarzy kobiecej kreatury pojawił się szaleńczy uśmiech, który nieco zakrawał o wyszczerz, jakim potwór obdarowuje swoje ofiary.

- Panienko? … Uhuhu, lata minęły, odkąd ktokolwiek choćby i spróbował mnie tak nazwać. Aż zaczynam wątpić w twe intencje. A, i nie ruszaj się teraz. Moje dzieci są wszędzie dookoła, nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś zranił choćby jedno.

        Teraz gdy to mówiła, pająki poukrywane w trawie, między liśćmi oraz wszędzie dookoła ujawniły się, dając się zauważyć wzrokowi Avarro. Wśród nich wiele było tymi, które są znane ze swojego jadowitego jadu, a jeszcze inne z niezwykle bolesnych ukąszeń. W skrócie mówiąc, przemieniony nie ocierał się w tej chwili o śmierć - on z ową śmiercią był gotowy zderzyć się, niczym kula armatnia o mur, a przynajmniej tak to wyglądało.

        Tymczasem pół-kobieta, korzystając z najniższej pary swych odnóży, z gracją podchodziła do mężczyzny, bez trudu omijając wszechobecne i wszędobylskie pająki, których musiało być wiele tysięcy w tym miejscu, jeśli nie więcej. W końcu, gdy była Avarralie na tyle blisko, by w razie czego móc zaatakować człowieka, przemówiła ona do niego głosem, który aż ociekał złowrogim nastrojem.

- Nie, nie będę miła. Jakieś ostatnie słowo, nim zjem cię po raz drugi?

        Po tych słowach czekała na jakąkolwiek reakcję. Widać było, iż szykowała się do ewentualnego ataku. Zauważyć można też było coś, czego Amora nawet nie poczuła. Mianowicie z kącika jej ust zaczęła wypływać żwawo strużka krwi, a ona sama delikatnie chwiała się na boki.

        Tymczasem zaczął padać deszcz, który dosyć szybko zyskał na sile. Krople wody upadały wszędzie, przez co na ziemi zaczęło powstawać błoto, a pajęczyna, która oplatała Nimfee, osłabła przez to, dając uwięzionej - oraz ubraniom - szansę na ucieczkę.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

- EJ! Uważaj! Ja nie jestem jakąś nieożywioną rzeczą! A zresztą… Pewnie i tak nie chciałbyś mnie zobaczyć, jak wyglądam naprawdę… ehh – posmutniała Nimfea, starając się w miarę możliwości uważać na szarpiącego się przy ściąganiu koszuli mężczyznę.

Demon w końcu się uwolnił, a przemieniona padła na ziemię, czemu towarzyszyło westchniecie pełne smutku i rezygnacji. Dodatkowo ta pół kobieta, pół pająk ją ignorowała i nie chciała wierzyć w jej szczerość. Nim czuła się bardzo niefajnie, już wolałaby samotność, niż bycie ignorowanym. To ją tylko pogrążało, ona miała depresję, potrzebowała trochę ciepła, przyjaźni, miłości, a los postanowił jej zadać taki cios, zapewne miałby z tego niezły ubaw, gdyby miał ludzką powłokę. Istny sadysta.

Avarralie zajęła się tym obcym, a Nim wierciła się nieco, jedyne, czego teraz chciała, to wskoczyć do wody i posiedzieć pod powierzchnią, poobserwować podwodny świat i delektować się jego ciszą. Tutaj nie dość, że była jakaś parka, być może dawnych znajomych, to jeszcze cały tłum złożony z jadowitych i raczej groźnych pająków. To nie tak, że syrenka się bała, ona po prostu nie miała ochoty ginąć w bolesny sposób, nie lubiła bólu, zdecydowanie.

Na domiar złego musiało się rozpadać, woda był fajna do pływania, ale deszczu Nimfea nie lubiła. Zawsze podczas tego było jej jeszcze bardziej smutno niż zazwyczaj. Jednak stało się coś, co mogło dowodzić, iż los aż tak bezwzględny nie jest. Pajęczyna stała się na tyle słaba, że demonica zdołała się z niej oswobodzić w parę chwil. Wstała i podeszła do swych towarzyszy.

- To ten… Może ja już pójdę… Miło było w sumie chyba…ee No fajnie, że odwiedziliście moją wyspę i coś tam… To ja idę w wodę…się schować, spać czy coś… No to ten… - Nie bardzo wiedziała, o czym ma mówić, chciało jej się płakać, a do tego wolała jakieś ustronne miejsce.

Domyślała się, że Avarro może teraz się jej wystraszyć, albo być obrzydzonym jej wyglądem. Usiłowała powiedzieć coś jeszcze, bardziej składnie, aczkolwiek głos jej się łamał i co chwilę zagryzała wargę, by opanować negatywne emocje.
Awatar użytkownika
Avarro
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony - z człowieka
Profesje:

Post autor: Avarro »

- Nie je się dwa razy tego samego posiłku. Chyba że jest się krową. One podobno dwa razy jedzą ten sam posiłek, choć to równie dobrze może być bajanie jakiegoś stetryczałego alchemika. W każdym innym przypadku to, co zostaje z posiłku, zdecydowanie nie jest tym, co chcesz zjeść. Skoro więc tu stoję, ponoć zjedzony już raz, to raczej nie powinienem nadawać się do jedzenia jeszcze raz, nie sądzisz? - mówił całkiem spokojnie, pewny siebie. Dla niego stan, w jakim się znajdował, był podobny do tego, gdy targował się o jakiś cenny przedmiot. Choć tym razem stawką było jego życie...
- A nawet jeśli po zjedzeniu nie zostałem tak zwanym nawozem, to musiałaś mnie wypluć. Raczej nie robisz tego zbyt często, czyż nie? - Ostentacyjnie powąchał swoją dłoń. - Psiakrew... Muszę być wyjątkowo paskudny w smaku, skoro wyplułaś mnie, nawet nie próbując zjeść. Tak czy inaczej, myślę, że powinnaś choć trochę odpocząć. Wyglądasz naprawdę źle, chyba nawet zbladłaś... Jesteś na coś chora? Słuchaj... Zostań tu lepiej i zdrzemnij się chwilę, a ja poszukam jakichś ziół... Trzeba ci zrobić jakiś okład czy coś.
Ostrożnie ominął pajęczycę, tym samym zbliżając się do syreny. Zmierzył ją wzrokiem, po czym uśmiechnął się do niej ciepło. Choć w jego głowie, a raczej znacznie niżej mały, typowo męski diabełek z radości zacierał ręce, widząc jej nagie (nie licząc łusek) ciało, Avarro nie dał nic po sobie poznać. Trzeba przyznać, że nieznajoma była całkiem ładna, pomijając oczywiście zmiany wynikające z bycia w części rybą.
Jego uwagę przykuła jednak bardziej niewielka fiolka, zwisająca na złotym łańcuszku pomiędzy piersiami różowowłosej. Wpatrzony uważnie w przedmiot, zbliżył się jeszcze bardziej do dziewczyny. Choć przy okazji zerkał co chwilę pod nogi, żeby a nuż nie rozdeptać jakiegoś zabłąkanego pająka. Bardzo nie chciał irytować tej przerośniętej poczwary za swoimi plecami.
- Znam te sploty... Mógłbym go obejrzeć? Obiecuję, że nie zniszczę i zaraz oddam. Spokojnie. I tak nie mam gdzie z tym uciec z tej wyspy. - Wskazał dłonią na wisiorek. Gdy fiolka znalazła się w jego rękach, przyjrzał jej się uważniej. Przez chwilę na jego twarzy odbił się wyraz skupienia, jakby próbował coś sobie przypomnieć, a chwilę potem pojawiło się rozbawienie. - Wiedziałem, że znam tę magię, choć nie spodziewałem się jeszcze jej zobaczyć. Znając jednak twórczynię tych splotów, zapewne maczała swoje kopyta w losie niejednej istoty. To robota Urzaklabiny, prawda? Biała minotaurzyca z chmarą ogników. Ciekawe, co teraz porabia...

Poczekał, aż nieznajoma ponownie założy swój wisiorek, dopiero wtedy odezwał się znowu.
- Wybacz, że nie przedstawiłem się wcześniej. Jestem Avarro, kupiec, podróżnik trochę archeolog. Mówiłaś, że mieszkasz na tej wyspie. Może byśmy się w takim razie kawałek przeszli? Chciałbym cię o coś zapytać na osobności... - Zerknął na pajęczycę, uważnie obserwując, czy aby ta nie zrobi czegoś, co zagrażałoby życiu lub zdrowiu jego oraz syreny. - Choć może bym się też przy okazji ubrał... Nie wypada przy damach przebywać w takim negliżu.
Ostatnio edytowane przez Avarro 7 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

        Póki nie uciekali, ani też nie czynili gwałtownych ruchów, Avarralie czekała na odpowiednią chwilę, a wraz z nią jej niezwykle liczne potomstwo. Tysiące drobnych oczu wpatrywało się w trójkę przemienionych, gdy w międzyczasie malutkie odnóża dreptały po gruncie, roślinach czy nawet po innych pająkach. Ciekawe było przedstawienie, jakie przedstawił w jej stronę człowiek. Niemal ją przekonał, do momentu, gdy zasugerował, iż toczy ją choroba.

“Moją jedyną chorobą jesteś ty, człowieku. Umrzesz powoli i boleśnie”.

        W taki sposób chwilę mijały, gdy Avarro, w międzyczasie upewniania się, że nic go nie atakuje, nawiązał przyjacielską rozmowę z Nimfeą. Było to nieco zaskakujące. Zazwyczaj ludzie reagują na groźbę śmierci nieco bardziej… Skupieni na tym, że ktoś im grozi? Doprawdy, pajęcza dama została w tym momencie zamurowana, przynajmniej umysłowo, bowiem zaczęła tylko ze zdziwieniem przyglądać się i przysłuchiwać temu, co parka przed nią robi i mówi.

        W pewnym momencie rozbrzmiało imię, którego nie znała. Dopiero opis tego, jak owa minotaurzyca wyglądała, dotarł gdzieś do zakamarków umysłu Amory. Tam jednak nagły impuls szaleństwa zadrżał nią, tak samo, jak jej ciało drżało pod wpływem zimnego deszczu, który to rozmywał krew spływającą z jej ust. Zaczęła nagle głębiej oddychać jakby przestraszona.

- Urzaklabina? Tak miała na imię? - Głos jej drżał, być może częściowo była to wina deszczu, ten bowiem bez ostrzeżenia stał się lodowaty. Wrażliwe ciało Avarralie już uległo temperaturze, czego skutkiem był atak kaszlu pół pajęczycy, która odruchowo zasłoniła usta swoją dłonią. Przy którymś z kolei kaszlnięciu jej usta jakby eksplodowały, niedosłownie oczywiście, krwią, bowiem ta zalała całą jej rękę oraz usta. Amora spojrzała na swoją posokę, którą bezlitośnie rozmywał deszcz.

- To jej wina… To jej wina. To ona jest temu winna! - wykrzyknęła nagle, a rozpacz sprawiła, że krzyk ten był niezwykle nieprzyjemny dla uszu. Pająki będące dookoła momentalnie wycofały się, wszystkie bez wyjątku, jakby przerażone, bądź też niechętne do tego, by być w okolicy na chwilę obecną. Po kilku sekundach jednak Avarralie dodała coś, w co uwierzyć tylko szaleniec równy jej mógłby.

- Urzaklabina, moja prawdziwa matka. To przez nią cierpię! - powiedziała całkiem poważnie, jakby faktycznie z pół krowy mógł wyjść pół pająk. Jej wspomnienia zostały zniekształcone przez obłęd zakorzeniony w jej umyśle. A ponieważ tuż obok wspomnień o naturiance znajdowała się chwila, w której dowiadywała się o tym, kto rzeczywiście ją spłodził, cóż, wszystko się pomieszało, tworząc to niemożliwe wspomnienie, które dla Amory było całkowicie realne.

        Spojrzała na fiolkę, która podobno była dziełem minotaurzycy, a następnie na posiadaczkę tejże fiolki.

- Ty… Gdzie ona jest? Gdzie jest Urzaklabina, gadaj, przeklęty chwaście! - Chwiejnie stawała coraz to kolejne kroki swoimi odnóżami. Odbiło jej całkiem, co być może potęgował ubytek krwi, której już co nieco uleciało przez usta przemienionej. Była o tyle niebezpieczna dla innych, o ile niebezpieczna była ta sytuacja dla niej.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

Mężczyzna umiejętnie zajął przemienioną, by móc podejść bez szwanku do drugiej kobiety również o nietypowym wyglądzie, no ale ta przynajmniej miała bardziej ludzkie nogi, a nie odwłok pająka. Nimfea zdziwiła się, widząc jego uśmiech, po chwili jednak zrozumiała, iż wolał gadać z dziwadłem niż z potworem, który chce go zjeść. Szkoda, że nie wiedział, iż ta demoniczna syrenka również była potworem i również mogłaby go zabić. Mimo wszystko Nim odwzajemniła uśmiechem, choć mało miał on wspólnego z wesołością. Patrzyła przy tym prosto w oczy Avarro. Była zrezygnowana i nie miała pewności, co on planuje zrobić, powiedzieć, więc czekała. Natomiast deszcz już całkowicie przemoczył dziewczynę i jej różane włosy lepiły się w nieprzyjemnie do ciała.

- Hm? – spytała syrenka, przez chwilę nie mogąc zajarzyć, o co chodzi, szybko jednak zorientowała się, że chodzi o jedyną rzecz, jaką nosiła zawsze przy sobie. – No… dobrze… możesz - powiedziała z lekkim wahaniem. – Mhm – przytaknęła, przypominając sobie, że wyspę otacza przecież jezioro z każdej strony, aczkolwiek mógłby się ukryć w tej roślinności, wolała jednak nie podawać mu pomysłów, więc czekała, co powie na temat jej wisiorka. – Tak! Dokładnie, uratowała mi życie tym podarunkiem, jakaż szkoda, że nawet nie zdążyłam jej podziękować…egh…

Z posępną miną syrenka wzięła swój wisiorek, jeszcze przez chwilę przypatrując się fiolce. Myślała, czy może dałoby się jakoś skontaktować z tą naturianką i nagle wpadł jej do głowy genialny pomysł. Natomiast kobieta będąca w połowie pająkiem przypatrywała im się bardzo grzecznie i nie próbowała nikogo zjeść.

- Wiesz może, gdzie ją spotkać? Naprawdę męczy mnie to, że tak wspaniały dar nie miałam, jak powiedzieć nawet zwykłego dziękuję – westchnęła ciężko. - Avarro, ładnie brzmi. Tak mieszkam i… spacer? W sumie czemu nie… Ubranie… W sumie nie robi mi to różnicy, ubrania ograniczają ruchy i jest w nich za ciepło… - stwierdziła.

Teraz odezwała się Avarralie, pierwszy raz, odkąd Avarro wprawił ją w stan zadumy. Urzaklabina, czyżby cała trójka znała białą minotaurzycę? Nimfeę zastanawiało, jak poznała się z tą szaloną pajęczycą. Wyglądało na to, że miała za chwilę wyjawić tę informację, ale zaczęła kaszleć. Biedna, chyba faktycznie nie była w najlepszym stanie. Różowowłosa aż otworzyła usta ze zdziwienia, słysząc, jak przemieniona wydziera się, że Krasula jest czemuś winna, a przecież ona należała do grupy tych dobrych istot.

- Prawdziwa matka?! – Nim nie dowierzała w to, co słyszy. – Przecież to niemożliwe, to minotaurzyca, krowa… a ty jesteś w połowie pająkiem… Wiesz, że to niemożliwe, by była ona twoją prawdziwą matką? – mówiła umiarkowanie spokojnie, ponieważ została nieźle zaskoczona.

Jednakże, gdy Avarralie nazwała Nim chwastem, to się ona rozpłakała. Usiadła na ziemi i schowała głowę w kolanach, płacząc.

- Tak… bezwartościowy chwast, zasługujący na śmierć… wytępienie… no, dalej, zabij mnie! Skróć mój nędzny żywot!
Awatar użytkownika
Avarro
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony - z człowieka
Profesje:

Post autor: Avarro »

Rozmowa z syreną przebiegała nadzwyczaj dobrze. Demon miał wrażenie, że jego rozmówczyni jest o wiele mniej groźna i przystępna w kontaktach niż pajęczyca. Niestety nie kobieta nie posiadała żadnej wiedzy na temat tego, gdzie może przebywać minotaurzyca. Jednak już sam fakt potwierdzenia przez nią jego przypuszczeń odnośnie splotów dawał nadzieję. Zawsze wspólna znajoma to świetny temat do pociągnięcia rozmowy.
- Przykro mi, nie mam bladego pojęcia, gdzie można ją teraz znaleźć. Dobre osiemdziesiąt lat minęło, odkąd ostatni raz ją widziałem. Gdyby nie ona, prawdopodobnie już dawno bym nie żył. Jeśli kiedyś ją spotkam, obiecuję przekazać podziękowania od ciebie, pani. - Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. - Masz rację, że ubrania potrafią przeszkadzać. Jednak wymogi kultury, które wpajane miałem od małego, dręczyłyby moje sumienie, gdybym pozostał nieodziany.

Nie dane im było poprowadzić tę konwersację choć ciut dłużej. Przerwała im bowiem ich potworna towarzyszka, krzykiem, chwianiem się, pluciem krwią i dreszczami. A i Prasmok jeden raczy wiedzieć, co jeszcze jej dolegało... Przy okazji doprowadziła do płaczu syrenę. No pięknie... Co za kompletny brak wychowania. Demon z radością pogadałby sobie z jej ojcem, gdyby tylko go spotkał. A gdy przy rodzicach już mowa, nie wyobrażał sobie, by Krówka mogła spłodzić coś takiego.
Przerażony myślą o konfrontacji z pajęczycą, która nota bene wcześniej groziła mu śmiercią, odwrócił się do niej twarzą. Teraz musiał dać z siebie ponownie wszystko, co mógł, by uratować życie swoje, jak również roztrzęsionej dziewczyny za jego plecami, tak niechlubnie przezywanej chwastem. W sumie grom jeden wie, dlaczego...
- Młoda damo! Nie podoba mi się twoje zachowanie. Prosiłbym, byś natychmiast usiadła i przemyślała swoje zachowanie. - Choć nigdy nie miał dzieci, a przynajmniej o żadnym nie wiedział, w tej chwili jego głos do złudzenia przypominał ojca, rugającego niesforną córkę. I choć serce mu waliło jak oszalałe, zbliżył się do niej jeszcze bardziej. - To tylko kolejne targi. Robiłeś to już nie raz. Dasz radę...
- Zachowuj się więc proszę tak, jak na kobietę przystało, a nie niesfornego podrostka, którym, jak śmiem twierdzić, nie jesteś. A nie jesteś, nieprawdaż? Więc zachowuj się, jak należy, ponieważ w innym wypadku - schylił się i wyszarpnął z sieci swoją koszulę, po czym rzucił ją czarnowłosej - a teraz proszę się ubrać, bo jeśli się przeziębisz, nie zamierzam cię wieźć do medyka! Zrozumiano? A teraz proszę schować się przed deszczem, a ja w tym czasie rozpalę nam ognisko. I żadnego "ale"!
- Zaraz zginę... Psiakrew... Zdechnę tu jak nic. Zaraz wyląduję z klatką piersiową przebitą pajęczą nogą. Och... Moja ukochana Rozalie. Wybacz mi, proszę. Ledwo cię odnalazłem, a przyszło mi odejść z tego świata! - Za szczęście lodowaty deszcz skutecznie maskował zarówno cieknący mu po ciele pot oraz roztrzęsione ręce. W końcu marzł. Miał prawo się trząść, nie? Modląc się w duszy o to, by koniec albo nie nadszedł wcale, lub też nadszedł natychmiast, zabrał się za zbieranie tych gałązek, które jeszcze nie zdążyły kompletnie zmoknąć. Pani Losu zdawała się wciąż jednak do niego uśmiechać, a może zwyczajnie bawiła ją ta sytuacja i postanowiła nacieszyć się nią jeszcze tą jedną, krótką chwilę?
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

        Jasnobłękitne oczy Avarralie, niemal jak te, co dzierżył Avarro w swej czaszce, z chęcią mordu patrzyły na Nimfeę, która najpierw zaprzeczyła jej szalonym słowom, a następnie poprosiła o śmierć. Grymas na twarzy Amory zmienił się na jeszcze bardziej wściekły, a całe jej ciało przybrało pozycję, jakby chciała jednym skokiem rzucić się na pewną wodną istotkę, by rozerwać ją kawałek po kawałku. Już jej mięśnie miały otrzymać impuls, by zaatakować, gdy nagle odezwał się mężczyzna, w sposób, w jaki ojciec karci swoją córkę.

        Od pierwszych jego słów pół pajęczyca zastygła w bezruchu. Jedynie jej gałki oczne obróciły się w stronę mężczyzny, a źrenice stały się tak małe, jakby zaraz miały przestać istnieć. Niemal identyczne tęczówki były wbite w siebie nawzajem, gdy przemieniony wypowiadał coraz to kolejne słowa. Nie usiadła, gdy o to została poproszona, bowiem jej mózg stał się momentalnie jedną, niezrozumiałą papką, w której momentalnie zamarł wszelki logiczny przesył informacji. Nawet krew przestała ściekać z jej ust, jakby nagle ustało wszelki ruch tejże w ciele dorosłej niby damy.

        Dopiero rzut koszulką wywołał jakąkolwiek reakcję. Mianowicie, jedno z górnych odnóży poruszyło się nagle, tak, by złapać odzienie, które zostało jej podarowane, czy też raczej, które miała z rozkazu Avarro ubrać. Ledwie jednak jej nieludzka kończyna się poruszyła, a znów nastał bezruch całkowity. W końcu jednak, po dłuższej chwili, Avarralie rozpłakała się jak dziecko, nie wydawała jednak przy tym ani jednego dźwięku przypominającego szlochanie. Jedynie strumień łez uchodził z niej, aż do momentu, gdy się odezwała.

- Przestań. Wiem, że… że ty… Że…

        Nie jąkała się, ale za każdym razem, gdy próbowała coś powiedzieć, dochodziło do niej, iż nie wie, co powiedzieć, ani też nie rozumie nic ze swoich wspomnień. Mgła przepełniająca jej wyniszczony umysł mówiła jej nic. Dotarło do Avarralie, jak bardzo źle jest obecnie z jej percepcją.

- Pomocy… Co się ze mną dzieje…?

        Jak na zawołanie z pobliskich krzaków, które mocno zaszeleściły, wyszedł Skarbeniek, który ze stoickim, pajęczym spokojem, podszedł do Amory, której to feromony poinformowały pajęczaka z łatwością o jej obecnym stanie psychicznym. Gdy największe dziecko przemienionej było tuż za swą matką, wielki pająk wsunął jedno ze swych odnóży pod odwłok, machając nim lekko na boki. Po chwili rozległ się brzdęk, wywołany uderzeniem o szkło, a na trawę upadła malutka, ale widocznie stara fiolka, z zewnątrz pokryta żywicą, a w środku przepełniona zielonkawym płynem. Inne odnóże Skarbeńka, po odpowiednim zamachu, uderzyło w naczynie, roztrzaskując je, co zarazem poskutkowało pokrycie kończyny tajemniczą substancją.

        Ledwie przeciętny człowiek mrugnął, a ta część Skarbeńka, którą pokrywała płynna zieleń, wbiła się precyzyjnie w ludzkie plecy Amory, trafiając w okolice kręgosłupa w miejsce nieprzypadkowe, bowiem pająk został nauczony, by dokładnie tam celować, gdy miał podać jakąś mocniejszą miksturę, które to miał przyczepione do brzusznej części swego odwłoka. I choć ból sprawił, że przemieniona o mało co nie upadła, to jednak zdołała utrzymać się na nogach, a i nie zdawała się zaskoczona tym wszystkim.

        Po dosłownie kilku minutach, odnóże Skarbeńka wysunęło się z pleców pajęczej damy, a sam Skarbeniek przesunął się tak, by być u lewego boku Amory. A jeśli o Amorze mowa, to w końcu przestała płakać, a i nawet otarła swe łzy. Spojrzała po tym na koszulę upapraną w błocie i pajęczynie, która zwisała na jej odnóżu. Chwyciła uszyty materiał w dłonie ludzkie, zaś wszelkie pajęcze części ciała wystające z jej pleców złożyła tak ciasno, jak możliwe. A wszystko po to, by z trudem, ale faktycznie ubrać się w odzienie Avarro. Materiał na plecach jednak nie wytrzymał, bowiem odnóża rozprostowały się, wychodząc na wolność, jednocześnie niszcząc niemal całkowicie tył koszuli.

        Bez słowa oraz z wyrazem twarzy, który stał się po części smutny, a po części mniej szalony, postanowiła nawet, iż posadzi swój odwłok na ziemi, co też się stało. To, co w końcu zaczęło działać, nie tylko uspokoiło ją, ale także chwilowo oczyściło umysł, który momentalnie utracił szaleńczą dzikość. Odetchnęła głęboko, po czym odezwała się.

- Niezły jesteś. W byciu ojcem znaczy się. Aż przez moment można było mieć wrażenie, iż faktycznie jakimś cudem poznałeś te fakty.

        Głos, który niemal wydawał się należeć do obcej osoby, przemówił do mężczyzny i nie zamierzał poprzestawać na tych trzech zdaniach, bowiem czas uciekał, a każda sekunda miała teraz znaczenie.

- Normalnie dostaję dawkę tej mikstury, gdy skarbeniek widzi, iż szykuje się za alchemię. Pomaga mi to przypomnieć wszystkie receptury oraz mieszanki, które odkryłam. Efektem ubocznym jest to, że cóż, staję się mniej nienormalna. Tyle tylko, że potem zapominam o tym, co działo się podczas trwania eliksiru. Mamy dosłownie kilka minut, Avarro. A, i Nimfeo, rozchmurz się, bo nie zamierzam cię teraz zjadać. Może po tym wszystkim cię zjem, ale to może, bo Avarro cię ochroni. O ile to, co o nim słyszałam, jest prawdą. Nowa Aeria zawsze była pełna fałszywych plotek, nie wiem, co jest prawdziwe.

        Odetchnęła szybko, po czym nie tracąc czasu, odezwała się ponownie.

- Już czuję, jak pierwsze urywki informacji tracą przejrzystość, więc streszczając… Nazywam się Avarralie Amora Brokhart, przybrana córka Mabeline oraz Ferthora Brokhart, a w rzeczywistości córka… córka… - Uderzyła się mocno w głowę, mając nadzieje, że ból pomoże choćby odrobinę oczyścić jej wspomnienia, co faktycznie się udało. - Rozalie. Tak miała na imię, prawda, ojcze? - W tym momencie spojrzała pewnie na Avarro, coby nie pomyślał, że oszalała znów i twierdzi, że ojcem jest pień drzewa, czy choćby Nimfea.

        Po tych słowach umilkła, bowiem nie chciała tworzyć ze swojej wypowiedzi niezrozumiałego monologu, a i miała nadzieję, że wszelkie pytania i wątpliwości będą na tyle krótkie, iż zdąży na nie odpowiedzieć jeszcze przed wyczerpaniem się mocy eliksiru.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

Nimfea westchnęła ze smutkiem, iż mężczyzna nie wie dokładnie.

- Szkoda… Osiemdziesiąt lat, bardzo długo i z tego, co słyszę, pewnie niejedna osoba zawdzięcza jej życie. – Uśmiechnęła się słabo. – Dziękuję. Mów mi proszę Nimfea.

Przemieniona zastanowiła się chwilę, zawsze ją to intrygowało, jak niektórzy mogli nosić na sobie tyle szmat i jeszcze, o zgrozo, buty.

- Jak wolisz… - stwierdziła.

Gdy kobieta pająk nazwała Nim chwastem i doprowadziła ją do płaczu, syrenka nie zwracała nawet uwagi, co się teraz wokół niej dzieje. Jej samoocena gwałtownie spadła, zarzucała sobie bycie morderczynią i najgorszym potworem, jaki istnieje, nie pomyślała nawet o tym, iż obok stał przecież jeszcze bardziej przerażający stwór…
Przemieniona dopiero po chwili zdała sobie sprawę z dość ryzykownego zachowania Avarro. Zdała sobie też sprawę, iż gdyby nie on, ta Avarralie mogłaby ją rozerwać na strzępy. Jednakże, z jej obecnym depresyjnym stanem, nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle, iż jeszcze egzystuje na tym świecie.

- Hmm… Albo jest odważny, albo głupi… - skomentowała w myślach postępowanie mężczyzny.

Sporym zaskoczeniem było niezjedzenie demona przez pajęczyce, która zdawała pozostać w niemałym szoku taką zuchwałością wobec niej. Rzut koszulą w takie stworzenie prawie rozśmieszył Nim, ale tylko w duchu, z zewnątrz wciąż otaczała ją aura smutku. Czekała na to, co nastąpi, gdy Amora w końcu ponownie „powróci do żywych”, teraz przypominała jakiś dziwaczny posąg. Jej nagły płacz wprawił w osłupienie syrenkę. Nie potrafiła zrozumieć tej istoty, raz pragnie kogoś zjeść… ponownie! Natomiast później płacze przez tego kogoś. Strasznie ciekawiło ją, co dokładnie do tego doprowadziło, czekała więc, patrząc na swoją niezwykłą towarzyszkę.
Na prośbę o pomoc ze strony czarnowłosej, ratunek przyszedł z najmniej oczekiwanej strony, a mianowicie, właśnie przyszedł gigantyczny pająk. Kto by się spodziewał… Przemieniona z zaintrygowaniem patrzyła, co wyczynia ten… przerośnięty robal. Zaciekawiła ją fiolka i już miała o nią spytać, ale się powstrzymała. Na widok, jak ten pajęczak wbija swoje odnóża w plecy Amory, rożowowłosa wzdrygnęła się mimowolnie.

- Co się dzieje? – spytała zdezorientowana Nim, powoli się w tym wszystkim gubiąc.

Amora przestała płakać i nawet próbowała ubrać koszulkę od Avarro. Biedne ubranie, zapewne już nie będzie zdatne do użytku, ale lepsze to niż ma marznąć i znów kaszleć krwią. Dodatkowo, o dziwo, ta wariatka w końcu się uspokoiła, Nim przypisała to tej tajemniczej substancji.

- Hmm – przysłuchiwała się słowom Avarralie, jak się okazało, przypuszczenia Nimfey co do zawartości fiolki się sprawdziły w pewnym sensie. – Nie zamierzasz mnie teraz zjadać? Cóż… pocieszające… - Chciała coś dodać, ale Amory znów zaczęła mówić, śpieszyła się.

Informacja, iż Avarro jest jej ojcem, zmusiła Nim do mimowolnego rozdziawienia ust, nie spodziewała się takiego obrotu spraw.

- … No proszę, jaki ten świat mały… - skomentowała.

Teraz jednak zaintrygowało ją, w jaki sposób przemieniony chce rozpalić ognisko, zazwyczaj, jak jej było zimno, to chowała się w głębinach jeziora, tam było cieplej i spokojniej. Przypomniała sobie jednak, jak kiedyś jej przybrany ojciec to robił, z pomocą tarcia patyków albo sztuczka z jakimiś kamieniami, nie pamiętała, jakimi dokładnie niestety.

- Mogłabym pozbierać trochę gałązek na to ognisko – zaproponowała syrenka, nie chciała się wygłupić, przynosząc jakieś niewłaściwe kamienie, więc tylko w tym mogłaby się przydać. – Ale przecież pada… Na pewno dasz radę je rozpalić? Może powinniśmy się gdzieś schować, widziałam tu taką starą chatkę kiedyś w sumie…
Zablokowany

Wróć do „Błyszczące Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość