Błyszczące JezioroChyba... zabłądziłam...

W wodach Błyszczącego Jeziora mieszkają Strażniczki. Małe istotki mierzące dwa cale. Swoje miasto mają w jego głębinach. Są niezauważalne dla ludzkich oczu. To ich połyskujące ciała nadają błyszczące kolory wodom tego jeziora. Na środku znajduje się tez niewielka wyspa cała porośnięta gęstą roślinnością, mity mówią że gdzieś na tej niewielkiej wyspie znajduje się tajemniczy portal prowadzący wprost do lasu Jednorożców.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Chyba... zabłądziłam...

Post autor: Laura »

        Znowu mroki w, i tak już porwanej na strzępy, pamięci... Ponownie nie do końca pamiętała, co się działo. Meot... Dziewczyna-kotołaczka, mężczyzna... Chyba Evanesca i Wilkomir... Schody... Takie niełączące się w ciąg przyczynowo-skutkowy słowa migały jej w głowie powodując w niej jeszcze większy zamęt niż dotychczas. Droga... Jaka droga? Przecież podróżowała wzdłuż rzeki... Ale ktoś był z nią... Tylko kto? Nie potrafiła połączyć żadnych faktów. Ale wiedziała jedną, najważniejszą rzecz. Bezwiednie otworzyła usta, z których wydostał się cichy, ledwo słyszalny szept dziewczyny.
        - Jestem... Laura.
        Wyraźnie dumna z siebie Skrzypaczka zbliżyła swój wózek do tafli ogromnego jeziora nieopodal jej aktualnego miejsca spoczynku. Brzeg zbiornika był porośnięty wysoką trawą, a w jednym miejscu miał łagodne zejście do tafli, z wyrwaną wszelką wyższą roślinnością. Dzięki temu Laura mogła podjechać możliwie najbliżej wody, swobodnie opaść z siedziska i, klęcząc, napełnić bukłak czystą wodą Błyszczącego Jeziora.
        Nagle jednak Jasnowłosa wyczuła nieznajomą aurę. Jakieś dzikie zwierze się do niej zbliżało. Zaraz za emanacją usłyszała szybkie uderzanie łap o ściółkę leśną. Jedno zwierze. Dwa... Trzy... Cztery... Po chwili wydawało się Bardce, że cała wataha wilków szykuje się na atak na nią. Bezbronna Niewidoma sięgnęła po swoje skrzypce - jedyny przedmiot, który w razie niemal pewnej śmierci chciała mieć w dłoniach. Wydobyła instrument i zaczęła grać. Po prostu, wodziła smyczkiem po strunach tworząc najprostszą, możliwą melodię, jednak na tyle piękną, że przez krótki moment cała przyroda wokół niej ucichła - ptactwo, szum wiatru, woda, trawy, drzewa, a nawet niebezpieczne drapieżniki. Gdy przestała grać po aurze zgrai dzikich, leśnych psów nie było śladu, zniknęły również odgłos łap. Laura odetchnęła z ulgą i wróciła do picia czystej wody. Była spragniona.
        Luki w pamięci, choć uciążliwe, były dla dziewczyny codziennością. Delikatnie dawała sobie do zrozumienia, że to część jej życia i musi sobie z nimi radzić. A Laura radziła sobie z nimi tak, że je ignorowała, starając się żyć aktualną chwilą. Tak też robiła teraz. Gdy tylko napełniła manierkę rozpoczęła żmudną czynność powrotu na swój wózek. Było to dla niej niezwykle ciężkie i dziękowała w duchu Prasmokowi, że nikt jej teraz nie widzi. "Zaraz!" krzyknęła nagle nieruchomiejąc, bowiem odnalazła niezwykle słabo wyczuwalną, albo ukrytą, aurę! Niespodziewanym gościem okazał się Przemieniony, który chyba właśnie obserwował Niewidomą, gdy ta wspinała się na swój pojazd.
Awatar użytkownika
Lokstar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lokstar »

Przemieniony, już zmęczony podróżą na skradzionym kilka dni temu koniu, wypatrywał miejsca do odpoczynku i zaspokojenia pragnienia swojego oraz wierzchowca. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu. W oczy Lokiego rzuciło się jezioro krystalicznie czystej wody.
- O tak, najwyższa pora... - powiedział do siebie. Zsiadł z gniadego, zmęczonego rumaka i zaczął przedzierać się przez zarośla prowadząc konia za sobą. Gdy dotarł do brzegu, napełnił właśnie wyjętą manierkę, napoił "swój środek transportu", jak go nazywał nie chcąc się przywiązać, i przysiadł na piasku wypijając chłodną, kojącą obolałe ciało wodę. Posadził, na ziemi swojego małego, białego towarzysza, urwał mu trochę trawy rosnącej obok, a sam położył się nad wodą, zanurzając weń swoją dłoń.

Gdy wsłuchiwał się w otaczający go spokój usłyszał muzykę. Skrzypce grały prostą, choć przejmującą melodię.
- Kto może grać w takim miejscu? Najwidoczniej lubi zwracać na siebie uwagę - powiedział zmęczonym głosem. - Ja temu komuś zaraz pokażę, nie będzie mi przeszkadzał w odpoczynku - warknął wkładając do ust wykałaczkę. Złapał królika, posadził sobie na ramieniu i ruszył w kierunku skąd dobiegały dźwięki instrumentu. W czasie gdy Lokstar denerwował się na utrudniające mu ruchy, plączące się wszędzie małe gałązki, utwór ucichł. W końcu przedostał się na bardziej otwarty teren, wolny od krzaków oraz wysokiej trawy i oniemiał. Jego oczom ukazała się drobna dziewczyna o jasnych włosach, wdrapująca się na wózek, ze skrzypcami w ręku. Miał do niej może z dwanaście kroków. Przez długą chwilę wpatrywał się w nieporadne ruchy delikatnych rąk, które były zupełnym przeciwieństwem wszystkiego co widział do tej pory. Spojrzał na swojego towarzysza i się uśmiechnął.
- Spokojnie malutka, nic się nie martw - pieszczotliwie szepnął do króliczka siedzącego na ramieniu i ruszył w kierunku dziewczyny. Idąc chrząknął znacząco, informując o swojej obecności aby nie wystraszyć biedaczki.

Widziąc, że napotkana ma, delikatnie mówiąc, problem z wdrapaniem się na swój środek transport, bez słowa złapał dziewczynę pod ramię i delikatnie usadził na jej miejscu. Położył skrzypce na kolanach dziewczyny i odsunął się dwa kroki. Rozejrzał się bacznie, czy przypadkiem nie jest to przynęta, na zbyt pomocnego przechodnia. Gdy upewnił się, że w okolicy, poza zwierzyną, nie ma nikogo z mieczem, kuszą czy innym ustrojstwem niosącym śmierć, odważył się odezwać.
- Wszystko w porządku, milady? - spytał głosem spokojnym, ciepłym, pełnym troski, co mu się raczej nie zdarzało w towarzystwie innym niż biały królik, i przykucnął przed nią, chcąc być mniej więcej na jej wysokości.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Spanikowała, gdy ktoś ją posadził na swoim miejscu. Czyjeś obce ręce jej pomogły, a osobnik ukląkł przed nią. Jego pytanie było kojące, jakby nieznajomy nie miał złych intencji. Laura nieruchomo siedziała w jednym miejscu, nawet nie poruszając brwią. Analizowała nie tylko emanację przybysza, ale i jego zachowanie. Wszystkie za i przeciw mówiły, że jeśli Przemieniony miałby złe intencje, to już by ją zabił, co nie byłoby żadnym problemem nawet dla dziecka. Wreszcie podniosła lekko twarz zwracając się do mężczyzny.
        - W porządku. - Jej głos był cichy niczym muśnięcie wiatru, jednak wkoło panowała wyjątkowa cisza, toteż Demon nie miał najmniejszych problemów z dosłyszeniem odpowiedzi. - Co cię tu sprowadza podróżniku? Przybyłeś... Zabić mnie? - Ostatnie słowa wypowiedziała z obezwładniającym strachem w tonie słów. Jej głos się załamał, lecz pozostał poważny, podobnie jak twarz.
        Laura nie rozumiała tylko, dlaczego ktoś miałby ją zabijać. Aurę mężczyzny widziała po raz pierwszy w życiu, inaczej by ją zapamiętała. Musiał więc być przez kogoś wynajęty. Szkolony najemnik jest potrzebny, by pozbyć się niewidomej i niepełnosprawnej, delikatnej dziewczyny? Ten paradoks nie mieścił się w głowie Jasnowłosej. Nie bała się. Było jej wyłącznie przykro. Najważniejszym było, że miała na swoich kolanach i w dłoniach swoje ukochane skrzypce. I że wiedziała kim jest. Poznała wspaniałe osoby - Roberth, Evanesca, Wilkomir... Bezinteresownie pomagały jej w problemach. Nawet ból głowy i guz na czole nie mógł tego zniszczyć. Mogła umierać ze świadomością, że na świecie są wciąż dobrzy ludzie.
        Niespodziewanie znowu wyczuła interesującą aurę drapieżników, w dodatku znacznie bliżej. Niestety pobliskie drzewa utrudniały jej orientację auralną i nie potrafiła ustawić niebezpieczeństwa w przestrzeni. Tym razem jednak nie słyszała szelestu łap na ściółce.
        - Coś się zbliża... - powiedziała trochę głośniej do klęczącego mężczyzny odwracając głowę w kierunku lasu, czyli na prawo od podróżnika.
Awatar użytkownika
Lokstar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lokstar »

Pytanie dziewczyny o to czy chce ją zabić, rozbawiło demona. Jakby chciał zabić taką wątłą istotkę, to nie musiałby się nawet wysilać. Jednak nie po to tu przybył.
- Co cię tu sprowadza podróżniku? Przybyłeś... Zabić mnie? - wypowiedziane słowa były mocno przesiąknięte strachem z załamującym się głosem.
- Zabić cię? Nie... - odpowiedział z przekorą. - Nie jestem z tych, którzy eliminują napotkane osoby dla zabawy. - Przeciągnął, aby lekko rozluźnić atmosferę, co sądząc po minie Jasnowłosej, nie było łatwe. Uśmiechnął się nieznacznie, ale wydawało mu się, że dziewczyna w ogóle tego nie zarejestrowała. Nagle młoda osóbka na wózku odwróciła głowę i spojrzała jakby w przestrzeń daleko przed sobą, nadal mając zamknięte oczy.
- Coś się zbliża... - powiedziała trochę pewniej.
Lokstar wstał z klęczek i spojrzał w tę samą stronę co niebieskooka. Las wydawał się być normalny. Nic nie było widać wśród drzew na pierwszy rzut oka. Zielone liście, potężne pnie rosły niedaleko od siebie. W tym momencie bystry wzrok przemienionego wypatrzył niewielki błysk wśród drzew. "Co to może być?" - pomyślał. Jego mina zrzedła gdy zobaczył jasną, srebrną sierść wilkołaka. Zaraz za nim wyszły z lasu jeszcze dwa.
- Nie jest dobrze... - szepnął do siebie. Spojrzał na dziewczynę na wózku "Co robić? Nie zostawię jej tu tak na pastwę tych bestii. Trochę honoru jeszcze mam. Każdy ma prawo do godnej śmierci, a rozszarpanie bezbronnej na pewno do takich się nie zalicza." Te słowa szybko podsunęły Lokiemu pewien pomysł.
- Odwrócę ich uwagę, a ty spróbuj odjechać najdalej jak możesz od nas - rzucił stojąc do niej plecami i obserwując zbliżających się intruzów. - Znajdę cię - dodał miło, zsadzając z ramienia przytulankę. Wiedział, że jak tutaj dotrą nie będzie już kogo ratować. "Nie znam cię, ale czuję, że cię lubię." Uśmiechnął się pod nosem zadziornie, przerzucił w drugi kącik ust wykałaczkę, chwycił swój nóż i ruszył pewnym krokiem w stronę "zabłąkanych piesków".
- No chodźcie tu! Chcecie się najeść?! Proszę bardzo! Nie będę łatwą zdobyczą, postarajcie się, wy kundle... - wrzeszczał na przemian sapiąc. Wilkołaki bez trudu usłyszały nawoływania Lokiego i szybko chwyciły przynętę. "Mam was."
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Gdy usłyszała słowa Przemienionego, który pewnym głosem zaplanował wszystko, zaufała mu i ruszyła w przeciwną stronę, schowała się w zaroślach i czekała skupiając swoją uwagę na aurze nieznajomego. Z tej perspektywy była dla drapieżników niewidoczna, sama zaś doskonale wyczuwała sytuację, która działa się spory kawałek od niej.
        Dlaczego zaufała mężczyźnie? Bowiem podróżnik faktycznie nie zaatakował jej. Co więcej chyba nawet chciał porozmawiać. I mimo iż Laura nie potrafiła rozmawiać, a konwersacje przez nią prowadzone były niezwykle niskich lotów, uwielbiała czyjeś towarzystwo. Ciężko jest przemieszczać się samemu pokonując całe długie drogi pomiędzy miastami, zwłaszcza dla niej.
        Mając chwilę postanowiła dokładniej wczytać się w emanację "wybawcy", o ile mogła go tak nazwać. Była słabo wyczuwalna, lecz wystarczająco dla Jasnowłosej. Jej barwa mieszała się pomiędzy cyną i złotem, niczym fale w rzece. Interesowały więc go kosztowności oraz podróże. "Może jest kupcem? Ale ma bursztynową poświatę... Nieuczciwy? Czy może..." wstrzymała oddech uświadamiając sobie, że czuje jakby jej dusza zostawała pochłonięta w nicość. Zrozumiała, iż niekoniecznie musiała trafić na handlowca, a raczej na złodzieja ze skłonnością ku złu. "Ale jednak mi pomógł! Może źle go oceniam?" wahała się. Słyszała wpierw przyjemną melodię, która koiła jej zmysły, lecz szybko zostawała zagłuszona przez odgłosy kakofonii, które wręcz przyprawiały ją o ból głowy. Wyraźnie więc czuła, że mężczyzna włada magią umysłu i magią chaosu. Zapach, jaki wydzielała emanacja był co najmniej dziwny. Wydawał się cierpki, ale przyjemny. Nie był jednak znany dziewczynie. "A więc dobrze myślałam, że to Demon! To nie wróży najlepiej...". Czuła szorstkość aury, jakby wodziła po twarzy wędrowca. Teraz wyobrażała sobie go jak starszego mężczyznę z kilkudniowym zarostem. Ale czy słusznie? to, że jest zdecydowany, zwinny i władczy już poznała poprzez czysty kontakt z nieznajomym. Przemieniony był dla niej ciekawą osobą i, choć bała się go niezmiernie, postanowiła poczekać, aż uda mu się pokonać lub chociażby zmylić wilki. Obiecał, że ją znajdzie, więc Laura żyła teraz cichą nadzieją, że nie kłamał.
        Przemieniony ruszył w kierunku lykantropów, co dopiero teraz Bardka wyczuła. Był spokojny i opanowany, podburzał zaś grupę dzikich psów swoimi słowami. Wyglądało na to, że ma jakiś plan. Zmiennokształtni skoczyli na niego równocześnie...
Awatar użytkownika
Lokstar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lokstar »

W momencie gdy lykantropy wielkim susem wskoczyły na wędrowca i powaliły go na ziemię. Jakże wielkie było ich zdziwienie gdy próbując rozszarpać jego ciało pazurami, ryły jedynie w ziemi. "Nie sądziłem, że da się je tak łatwo oszukać zwykłą iluzją." - pomyślał pod osłoną niewidzialności jedynie dla niedołężnych wilków. Były na tyle podatne, że mógł z nimi robić co chciał. Gdy jeden z nich opamiętał się, że coś jednak jest nie tak, było już za późno dla niego. Krótkie ostrze sztyletu wbiło się w bok szyi jednego z psów i fontanna szkarłatnej mętnej cieczy polała się po okolicy.
- Jeden z głowy, zostało dwóch - wycedził spokojnie obmyślając kolejny ruch. Poczuł się za pewnie, i nagle iluzja jego samego leżącego na ziemi zniknęła. Ot tak. Pozostałe dwa wilkołaki odwróciły się, wściekle szczerząc swe śnieżnobiałe kły. Loki złapał jakiś kij około metra długości i wziął szeroki zamach. Srebrny wilk skoczył z donośnym skowytem, celując zębami w gardło demona.
- Zły piesek! - krzyknął wsadzając ów kij w pysk lecącego stworzenia. Niestety, drąg był zgniły i spróchniały, przez co rozsypał się w drzazgi. - Nie tak miało być... - zwątpił Loki. Nagle dostrzegł, że zajmując się tylko jednym psem, dał się drugiemu zajść od tylu. "Przynajmniej zajęły się mną i panienka ma spokój." Wielkie cielska krążyły wokół zagonionej w pułapkę zwierzyny. Kanciarz spróbował znowu wykreować w umysłach złośliwców swoją podobiznę, jednak były tak na nim skupione, że nawet nie zwróciły uwagi, na biegających wokoło klonów jego samego.
Psy chodziły wokół kilkanaście dobrych minut. Wszystkie pomysły na wydostanie się z tej sytuacji odrzucane były przez rozum wędrowca już na samym etapie kreowania. "Co robić, co robić... Co by tu... Aha!" Dojrzał wśród trawy pod jego nogami pełzającego węża. Delikatnie i powoli się po niego schylił i owinął sobie wokół ramienia. Wąż wyraźnie nie był zadowolony z obrotu sytuacji i pluł jadem na prawo i lewo. W tym także na pobliskie wilkołaki. Gdy jeden, z nich dostał celny strzał jadem w oko na chwilę się zdekoncentrował.
- Teraz albo nigdy - szepnął dodając sobie odwagi. Walczyć z zapitymi wojami w karczmie to jedno, ale wilkołaki to inna liga. Ruszył pędem w stronę jeziora, po drodze sprzedając wymierzonego w szczękę oślepionego wilka kopniaka, jednak z dala od kryjówki jasnowłosej. Przynajmniej tak mu się zdawało. Biegł w kierunku rżenia "swojego" konia. Za nim pędziły jak szalone lykariony. Kolejną iluzją, jakiej się podjął Loki, było zmuszenie przynajmniej jednego z wilków do pogonienia innego "Lokiego". Na chwilę się to udało, ślepy na jedno oko czarny wilkołak skręcił gwałtownie i zatopił kły w nieistniejącym łupie. Demon uśmiechnął się pod nosem. Udało mu się cudem dostać do wierzchowca. Wskoczył na niego w pełnym biegu i ruszył do rannego wilkołaka. Srebrny nie odstąpił go nawet na krok. "Ciekawe ile będą się tak ze mną bawiły. Zaczyna się to robić nudne.", przewracał oczami jeździec. Nakierował konia na szamoczące się cielsko i spiął go mocniej. Koń wyrwał do przodu. Nim się obejrzeli, stratowany wilk zginął pod kopytami rozpędzonego zwierzęcia. Koń dał radę zabić siłą uderzenia kopyt cielsko, ale sam nie wyszedł z tego bez szwanku. Obaj z jeźdźcem runęli na ziemię z łoskotem łamanej kości. Krótka chwila oględzin ciała i Loki wiedział, że to koniec. "Dalej będę musiał iść pieszo... Niech to szlag!", wycedził.
- Posłuchaj mnie ty mała, niewychowana, kępo futra! - darł się wniebogłosy, aż echo odbijało się od okolicznych drzew w lesie. - Nie mogę sobie nawet spokojnie odpocząć, czemu?! - Wstał z ziemi otrzepując się. - Czy ty wiesz ile kosztują takie ciuchy?! Oczywiście, że nie! Jesteś tylko zwierzęciem! - Loki wpadł w amok. Wydzierał się na idącego w jego stronę, najeżonego i toczącego pianę z pyska wilkołaka. Szpony stworzenia wdzierały się w grunt, a z gardła wydobywał się potężny basowy warkot. Nie przeszkadzało to w ciągnięciu dalej swojego monologu wściekłości demonowi. - Jak się tobą zajmę, to skończysz jako dywanik do wycierania butów! - W tym momencie udało się stworzyć iluzję nie tyle ogromnej ilości wilków, wręcz przytłaczającej, co ich wielkości. Były znacznie większe od srebrnego psa. Natomiast sam Lostar van Yallan dostojnym, pewnym krokiem podszedł do sparaliżowanego bodźcami wzrokowymi i węchowymi. Delikatnie objął go za gardło i jednym szybkim ruchem spuścił krążącą w jego żyłach krew. Nagle cała wizja zniknęła. Loki mógł odetchnąć. Przywoływanie tak potężnych iluzji zawsze go męczyło. Przysiadł przy martwym ciele. Pogłaskał po delikatnym srebrnym futrze i szybko policzył ile mógłby za nie dostać. "O zapomniałbym." Podszedł do rannego konia i okazał mu łaskę. "Na nic mi koń, który nie jest wstanie iść sam". W tym momencie ugryzł się w język, przypomniała mu się dziewczyna, ta jasnowłosa, której imienia dotąd nie poznał. Czuł swoisty żal. Zabił w sumie 3 stworzenia, które kierowały się tylko i wyłącznie instynktem. Ułożył konia w bardziej naturalnej pozycji. Chwilę nad nim pomilczał. Sam nie wiedział dlaczego. Wrócił po ciało srebrnego i czarnego wilka. Zawlekł, je nad wodę i zmęczony przysiadł oparty i jedno z nich.
- Możesz już wyjść - zawołał wesoło. - Już posprzątałem - zaśmiał się. Nie wiedział, czy drobna osóbka, której pomógł w sumie od niechcenia nadal czai się gdzieś w okolicy. Wyciągnął z torby torby, a raczej zmaterializował w dłoni swoje przyciemniane okulary, które włożył na nos i westchnął z ulgą. "Nie mogła odejść daleko." Wstał i poszedł jej szukać.
- Obietnica to obietnica. Muszę ją znaleźć... - mówił z wyczuwalną dezaprobatą...
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Tymczasem Laura z przerażeniem spostrzegła, że wilkołaki skoczyły na Demona. Czasem zazdrościła innym, że mogą zamknąć oczy i nie oglądać wydarzeń dziejących się przed nimi. Ona musiała nieustannie obserwować w swój niezwykły sposób świat ją otaczający. Dla niej nie istniał właściwie "świat" w pełnym tego słowa znaczeniu, a raczej czarne, mroczne i zimne otoczenie przejmujące strachem i zimnem. Jedynymi kolorami dla niej były kontury przedmiotów, roślin i istot. Tylko otoczki. Zawsze z nią, przy niej. Niczym cień. Jednak była wdzięcza, bowiem nie była dzięki temu zupełnie ślepa. Tylko korzystając z tego błogosławieństwa potrafiła żyć w miarę samodzielnie.
        Teraz jednak znieruchomiała obserwując nietypowe zachowanie lykantropów. Naskakiwali na nieistniejące przedmioty i cele, unikali nieistniejących ataków albo ganiali wiatr w polu. Dość wyjątkowy sposób polowania jak na drapieżników. Wśród nich zaś lawirował tanecznym krokiem Przemieniony pojedyńczo eliminując napastników. Niechcący chyba zabił również swojego wierzchowca, bowiem emanacja konia nagle niemal zniknęła. Dziewczyna ciężko westchnęła żałując żywotów nie tylko konia, ale i wilkołaków. Nawet przez krótki czas chciała wyjść z kryjówki i pomóc zwierzętom. Powstrzymała jednak ten odruch pamiętając, że przed chwilą byli bardzo głodni i chętni na jej... Ciało - wcale nie mając na myśli nic zbereźnego.
        Gdy usłyszała słowa mężczyzny chciała przesunąć się nieco do przodu, jednak koła nawet nie drgnęły. Zablokowały się w wysokiej trawie i błocie. Szarpnęła z większą siłą, ale nadal nic to nie dało. "Utknęłam!" wystraszyła się Bardka. "A co, jeśli on mnie tu zostawi?!".
        - Tutaj jestem! - krzyknęła Niewidoma z całych sił. Na całe szczęście podróżnik przedostał się przez chaszcze i znalazł Jasnowłosą. Skrzypaczka odetchnęła z ulgą w duchu dziękując Demonowi, że po nią wrócił. - Dz... Dziękuję... - powiedziała niezwykle cicho, nie będąc pewną, czy aby przedstawiciel płci brzydszej ją dosłyszał.
        Z daleka, gdyby Lokstar spojrzał w kierunku przeciwnym do tego, z którego przybyli lykantropy, ujrzałby dym z ogniska. Czyjeś obozowisko, które znajdowało się kilkanaście minut drogi od wędrowców, było nadrzędnym celem wilków, a nie bezbronna Śpiewaczka czy Demon.
Awatar użytkownika
Lokstar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lokstar »

Szukanie jasnowłosej trwało jakiś czas. "Pewnie uciekła po tym, co zobaczyła" myślał co jakiś czas, przeszukując kolejny pusty skrawek terenu. Nagle jego uszu dobiegł głos dziewczyny.
- Tutaj jestem! - krzyknęła. Ruszył w tamtą stronę i bez problemu ją odszukał. Zobaczył, że koła jej pojazdu są zablokowane i biedaczka nie jest wstanie wydostać się o własnych siłach. - Dz... Dziękuję... - wyszeptała niemal niesłyszalnie. Loki wyjął zakrwawiony nóż i szybkim ruchem odciął pętającą trawę. Złapał za wózek i razem z jego pasażerką wyciągnął na ścieżkę.
- Zaczekaj chwilę. - Odszedł nie zwracając nawet uwagi, na podziękowanie czy wyraz twarzy skrzypaczki. Zwyczajnie go to nie interesowało. Nie było go dłużej niż ową chwilę. Przez ten czas z mocniejszych traw związał prowizoryczną uprząż do wleczenia ciał zabitych lykarionów. Przywlekł je za sobą związane.
- Podobają ci się futra? - spytał żartobliwie. - Możesz sobie jedno wybrać. W wolnej chwili coś się z nich zrobi. A teraz... - przerwał, gdy dojrzał w oddali dym z ogniska. O tej porze dnia oko smoka dobrze oświetlało szary kłębiący się słup - Tam musi być jakaś osada. Przydało by się znaleźć jakiś nocleg i środek transportu. - rzucił bez emocji. Szarpnął wilki i delikatnie popchnął wózek pomagając blondynce ruszyć. Już zapomniał o zadanym przed chwilą pytaniu.
Wieczorny wiatr delikatnie kołysał trawami i konarami pobliskich drzew, a wtórował mu delikatny szum liści. Wyjął wykałaczkę i włożył sobie do ust. Maszerowali... Właściwie tylko on maszerował, gdyż jego towarzyszka jechała obok na swym pojeździe. "Mythia!" przypomniał sobie o swoim zwierzątku.
- Zapomniałem czegoś! - Rzucił linki od cielsk i puścił się pędem w przeciwnym kierunku. Nie odeszli jeszcze daleko. Szybko znalazł zgubę, swojego królika, i w równie dużym pośpiechu wrócił na swoje miejsce obok drobnej kobiety. Wrócił z królikiem na ramieniu w znacznie lepszym humorze niż przed chwilą.
- Właściwie, chyba nie wypada pytać, ale jak masz na imię, milady? - Spróbował zagaić, aby droga minęła choć trochę szybciej. Od momenty gdy ją wyciągnął z zarośli nie odezwała się słowem. Nie spodziewał się, że bardka mu odpowie. Spojrzał w niebo. Poprawił włosy ponownie je związując i zdjął okulary. Wszystko to robił powoli w oczekiwaniu na niepewną odpowiedź zdecydowanie nieśmiałej dziewczyny. Rozmyślał o okolicy, o tym ile będzie mu zapłacone za dwa dorodne okazy, i o tym czemu w ogóle podjął się walki z nimi w obronie takiej dziewczyny jak jadąca obok jasnowłosa. Może to chęć rozrywki, może coś na kształt człowieczeństwa kazało mu stanąć pomiędzy wilkołakami a słabszą istotą. Cóż tak to już jest, gdy w sercu nie siedzi wyłącznie zło i chęć wzbogacenia się, a odzywa się czasem honor. "Zginę kiedyś przez te baby." Zaśmiał się w duchu, a sama myśl wydała mu się na tyle zabawna, że na ustach wymalował się szczery uśmiech ukazujący nielicznie zęby.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        - Futra są... Piękne... - powiedziała Laura w odpowiedzi na pytanie, jednak przemilczała stwierdzenie o wybieraniu jakiegokolwiek z nich. Nie chciała sprawiać dodatkowych kłopotów. Była szczerze wdzięczna Demonowi za jego wsparcie i ratunek. Delikatnie popychał jej wózek w nieznanym jej kierunku, ale nie protestowała. Właściwie miał rację - należy znaleźć jakiś nocleg. Zbliżała się noc, a las nocą w samotności nigdy nie był bezpieczny.
        Nagle jednak Przemieniony powiedział, że czegoś zapomniał i szybkim truchtem wrócił do miejsca, gdzie stoczył walkę. Zostawił ją samą, co spowodowało w niej chwilę przerażenia. Uderzyła ją jej samotność. Mężczyzna wrócił jednak z wykałaczką w ustach i jakimś zwierzęciem na ramieniu. "Królik...?" zastanowiła się. Jakim cudem taki dość bezwzględny i niebezpieczny typ, z jakim miała teraz do czynienia, nosił na ramieniu żywego królika jako towarzysza. Pominęła już to, że jej pomógł.
        Podróżnik zapytał ją o imię.
        - Jestem Laura, panie - powiedziała, a tym razem w jej głosie dało się wyraźnie wyczuć lekką dumę z tego imienia i radość. - Chcesz czegoś w zamian za ratunek? - zapytała. - Nie mam właściwie nic do zaoferowania, ale jeśliby pan wybrał się wraz ze mną do najbliższego miasta jestem w stanie zapłacić za troskę i... - urwała, bo zrozumiała, że poprosiła go właśnie niechcący o eskortę. A nie stać jej było na jakiegokolwiek najemnika. - Przepraszam - dodała rumieniąc się, spuściła lekko głowę. Gdyby Lokstar nie wiedział, że Jasnowłosa ma zamknięte nieustannie oczy pomyślałby, że Bardka wpatruje się w swoje kolana.
        Powoli zaczęli oddalać się od brzegu Błyszczącego Jeziora, które w świetle pomarańczowego, późno-popołudniowego słońca skrzyło się jak iskierki z ogniska nadając sytuacji trochę magii, ale nie tej prawdziwej. Tafla odbijała czerwone, żółte i fioletowe refleksy zarówno promieni jutrzenki, jak i nieba, które zaczynało przykrywać się całunem mroku upstrzonym w jasne, liczne w tym miejscu gwiazdy. Gdzieniegdzie można już było je właśnie dostrzec, jednak nie było dość późno. Słońce wciąż znajdowało się nieco ponad horyzontem przyjmując barwy jesienne i rzucając błyski w oczy dziewczyny i Demona. Niestety, Skrzypaczka nie miała najmniejszych szans dostrzec tych pięknych widoków, więc niczego nieświadoma w milczeniu siedziała na wózku poruszanym przed Przemienionego, nieco mu pomagając i odciążając go za pomocą swoich umiejętności.
        - Mogę umilić drogę - bardziej szeptem niż głosem zapytała nieznajomego podnosząc lekko do góry swój ukochany instrument. Nie chciała jednak go jeszcze wyciągać, nie usłyszała wszak odpowiedzi. Przecież dość prawdopodobne, że mężczyzna nie lubi muzyki. - I jeszcze raz... Przepraszam za kłopoty, jakie panu sprawiłam - dodała.
Awatar użytkownika
Lokstar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lokstar »

- Miło mi Cię poznać, Lauro - odpowiedział ze spokojem. Zaintrygowało go, że dziewczyna odpowiedziała. Z reguły nie pytał nikogo o imiona, chyba, że było to konieczne w danej sytuacji lub w przyszłości. Nie przedstawił się też od razu. Nie czuł takiej potrzeby. Nie chciał się przywiązywać, a tym bardziej, żeby ktokolwiek przywiązał się do niego. Jednak po chwili dodał - Jestem Lokstar, ale możesz mi mówić Loki. - Uśmiechnął się pod nosem. Skoro i tak spędzą wspólnie najbliższy czas, to czemu nie miał by podać przynajmniej swojego imienia. Przez najbliższe kilka dni na bank jej nie opuści, a przynajmniej nie na pustkowiu, gdzie coś mogło by ją zwyczajnie zjeść. Słońce zachodziło, a do Lokiego dotarło pytanie o wynagrodzeniu. Zwolnił kroku pogrążając się na chwilę w myślach. "Nie mam prawa nic od niej brać. Nie ma przy sobie nic poza tym instrumentem." utwierdzał się w duchu. Gryzła się w nim jego natura kanciarza i oszusta myślącego tylko o pieniądzach i uciechach, z chęcią pomocy biednej, nieporadnej dziewczynce. Szedł dłuższą chwilę kilka kroków z tyłu. Spoglądał co chwila na Laurę, to na ziemię lub w niebo, szukając pomocy w tym jak miałby się zachować. W końcu zdecydował się na odpowiedź.
- Nie mam w tej chwili siły na myślenie o pieniądzach - skłamał, choć nie całkowicie. Jak mógł nie mieć ochoty na rozmowę o pieniądzach zwłaszcza jak to on miał je dostać. Było to jedyne stwierdzenie jakie mogło przynajmniej oddalić ten temat. - Jak znajdziemy bezpieczne miejsce wtedy może się rozmówimy. - "Zapewnienie rozmówcy z reguły kończy temat." Miał przynajmniej taką nadzieję.
- Przepraszam - szepnęła Laura wbijając wzrok w kolana. Było to w ogóle nie związane z rozmową, a raczej z jej poprzednią wypowiedzią, którą nagle przerwała z nieznanych Lokiemu przyczyn.
- Nie przepraszaj, nie ma gorszej rzeczy niż przepraszająca kobieta - zażartował, chcąc rozładować napięcie i pchnął jej wózek. - Spójrz. Piękny zachód - dodał, zmieniając temat zupełnie nieświadomy, że właśnie palnął gafę jakich mało. "Robi się późno. Nie chciałbym walczyć z kimkolwiek po ciemku" Przeleciało mu przez głowę. Nie czuł się za pewnie po ostatniej walce. Udało mu się ją wygrać, ale w ciemności szanse powodzenia kolejnej znacznie spadają. - Może udamy się do tej osady? Przydałby się jakiś odpoczynek... i może strawa. - Wypowiadane słowa brzmiały jak wypowiedź zmęczonego, głodnego wędrowca. Niewiele mijało się to z prawdą. Loki od kilku dni był już w drodze, a ostatnie wyczyny mocno zużyły zapasy energii Demona. Ciszę jaka towarzyszyła dwojgu zmęczonym wędrowców przerwała wypowiedź skrzypaczki.
- Mogę umilić drogę - szepnęła Laura i zwróciła uwagę na futerał, jednak szybko go odłożyła i posmutniała.
- Możesz. Masz coś ulubionego? - odpowiedział trochę od niechcenia, choć chętnie posłuchałby jakiegoś utworu. Dawno już nie miał okazji wysłuchać czegoś, co byłoby czymś innym, niż podkładem do bójki w karczmie. - I nie masz za co przepraszać, już mówiłem - rzucił wesoło, popychając jasnowłosą w kierunku osady.
Słońce zachodziło bardzo powoli, długo jeszcze oświetlając przynajmniej część drogi. Dźwięki skrzypiec rozbrzmiewały, a Lokstar szybko zapomniał o męczącym wleczeniu cielsk. "Obrobi się je, skórę przerobi i sprzeda, a z mięsa coś dobrego przyrządzi" Wyobraził sobie gorący posiłek podany z piwem, jego ulubionym napojem. Nie tylko z powodu smaku.
Obóz ukazał się oczom Lokiego i Laury już po zachodzie. Tylko nieco jaśniejsza łuna nad horyzontem dawała światła na tyle, że dało się dostrzec krawędzie budynków, czy raczej namiotów na terenie przed nimi. W oddali dało się zauważyć majaczące światła jakiegoś miasta. Dotarcie do niego zajęłoby konno około dwóch dni. Szybko policzył Przemieniony. "Za daleko."
- Próbujemy szczęścia, czy nocujemy w lesie? - spytał próbując brzmieć na zdecydowanego, jednak postanowił spytać o decyzję swoją podopieczną. Zdążył już w czasie drogi się z nią zaprzyjaźnić, a przynajmniej tak mu się wydawało, nie zbywała go i pozwoliła się zanudzać jakimiś głupimi historyjkami, więc nawet noc pod gołym niebem byłaby miła i zapewne spędzona na długich rozmowach. Loki już dawno nie miał do kogo otworzyć ust.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        - Lok...Star... Loki? - szepnęła niemal niesłyszalnie jakby próbowała zapamiętać imię Przemienionego albo analizować je szukając w nim ukrytego sensu i przesłania. Po chwili jej twarz przybrała suknię uśmiechu. - Witaj, Loki. Mogę tak ci mówić? - Teraz była wyraźnie odważniejsza, widać po niej było, że potrzebuje tego, aby ten mężczyzna był z nią w trakcie tej drogi. Uśmiechała się tak przez kilka sekund. oczekując odpowiedzi.
        Najwyraźniej podróżujący z nią mężczyzna nie wiedział jeszcze, że jest niewidoma. Jego słowa jednak jej nie ubodły, wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się. Miło słyszeć, że zachód jest piękny, niestety ona musi mu uwierzyć na słowo. Tak na prawdę nieco mu zazdrościła tego, że on może cieszyć wzrok pięknem przyrody, natury. Jednak był to pozytywny rodzaj zazdrości - taki, który napełnia serce radością. Laura bowiem cieszyła się tym, że Loki jest szczęśliwy.
        - Owszem, niezwykle piękny - skłamała nie ruszając głową, z pięknym uśmiechem na ustach, nieco odkrywając śnieżnobiałe ząbki. Poza słońcem w tym momencie i jej twarz lśniła jakby magią. Było to jednak tylko złudzenie, światło bowiem padające od jutrzenki, która przykrywała się kocem horyzontu, zalewało jej twarz szkarłatnym blaskiem, skrywając w cieniu część lewego oka, rzucając nań mrok na lewej części. Słońce zachodziło bowiem po ich prawicy.
        Podbudowana zezwoleniem Demona wydobyła swój instrument z futerału, który odłożyła na poduszkę obok siebie. Przez chwilę zadumała się, intensywnie myśląc nad tym, co zagrać. Chciała wymyślić jakiś nowy utwór, czuła bowiem szept natchnienia na swoim karku. Szept ten przyprawiał ją o przyjemną gęsią skórkę rozprowadzając rozkoszne dreszcze po całym jej ciele. Była podekscytowana, a wena sama napływała do jej palców i ust. Po kilku krokach do uszu Lokiego dotarły pierwsze dźwięki. Utwór zaczynał się od c-moll, by szybko przerodzić się w durową pieśń, która nakłaniała do rozmyślań. Była głęboka, ale wpadała w ucho, zupełnie jak szum nadmorskiego wiatru przy akompaniamencie deszczowej nocy i słów wiatru.


Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga?
Ech gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka.
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!

Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?
Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są?
Tam most jest na rzece, za rzeką jest sad;
Tam próżnia się kończy, zaczyna się świat!

Lecz gdzie rzeka ta, gdzie rzucony jest most?
Gdzie sad ten jest biały, jabłonki gdzie są?
Na drzewach owoce i strąca je wiatr,
Do kosza je zbiera ta ręka jak kwiat.

Te strony gdzieś są, gdzieś daleko za mgłą,
Więc idę i dalej przedzieram się wciąż.
Zbierają się ptaki, ruszają na szlak,
Już lecą, wprost lecą, nie błądzą jak ja.

Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga?
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka,
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!


        Dzieło Laury trwało nawet wtedy, gdy już przestała śpiewać. Skończył się sam utwór, teraz jednak Bardka przedłużała zakończenie improwizując inne, dodatkowe i niespotykane, czasem jakieś harmoniczne wstawki dodające szczypty magii całej drodze do obozu.
        Co prawda Jasnowłosa nabrała nieco odwagi w stosunku do Lokstara, jednak dopadły ją również wątpliwości, gdy rozmyślała nad owym obozem. "A może to koczownicy? Albo bandyci z pobliskiego miasta?" zastanawiała się, jednak nie podzieliła się tym z towarzyszem. Nie chciała sprawiać mu więcej kłopotów. W razie gdyby jednak miałoby być tam niebezpiecznie uznała, że nakaże mu uciekać.
        Gdy zaczęli się zbliżać do obozowiska, Laura wyczuwała już aury różnych istnień. W większości były szare, matowe i śmierdziały. Zaczęła się zastanawiać, czy aby nie oceniła zbyt pospiesznie celu swojej dzisiejszej podróży, bowiem wychodziło na to, że to obóz uchodźców, wygnańców i bezdomnych, którzy zostali wyrzuceni, zapewne siłą, z miasta. Skrzypaczkę złapały wyrzuty sumienia oraz współczucie. Zakończyła wreszcie utwór, a cisza która zapadła, spowiła Lokiego i ją samą niczym całun nocy otulający nieboskłon na oczach Demona. Słońce już dawno zniknęło za linią widnokręgu, wyłącznie jaśniejsze, blado-fioletowe pasy przy jego granicy świadczyły o tym, że jeszcze przed chwilą był dzień, który umarł przez powolną wędrówkę jutrzenki.
        Przekroczyli granicę koczowiska, zaś do ich nozdrzy dotarł uderzający smród zgnilizny. Nikt nie zwrócił na początku uwagi na nowo przybyłych. Laura jednak już wyczuwała niebezpieczeństwo; ponownie dostrzegła znajome aury lykantropów, niedaleko za nimi, w kierunku z którego przybyli. Tym razem musiało być ich jednak o wiele więcej, nawet cała wataha. Ich aury mieszały się ze sobą powodując, że mina Laury zmieniła się drastycznie, jej głowę wypełniała kakofonia i huk. Bolała ją od tego głowa, a nie mogła "przestać wyczuwać".
        - Loki... - Pociągnęła go za rękaw płaszcza zwracając jego uwagę na siebie - Niebezpieczeństwo... - powiedziała cichym, delikatnie przerażonym głosem, w którym wyczuwało się drganie i troskę. Zupełnie jak taki mały, automatyczny mechanizm ostrzegawczy.
Awatar użytkownika
Lokstar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lokstar »

        - Witaj, Loki. Mogę tak ci mówić? - spytała, a jej słowa brzmiały znacznie odważniej niż do tej pory, jeśli w ogóle jakieś padły z jej delikatnych ust. Spojrzał na nią spod swojego kapelusza i głaszcząc swojego pupilka po głowie odparł twierdząco. Nieczęsto zdarza się, że ktoś, kto wymawia jego imię, nie mówi tego ze złością, lub chęcią zabicia go przy pierwszej okazji, co zdecydowanie spodobało się przemienionemu. Chwilę w ciszy przyglądał się zachodowi słońca, jednak cały czas kątem oka zerkał na Laurę. Gdy ta potwierdziła jego słowa, nawet nie spoglądając w tamtą stronę, zaciekawiło to Demona. Dobrze rozpoznawał kłamstwa, nawet te niewinne. "Ona nie widzi... To jakim cudem ostrzegła o wilkołakach przy jeziorze?". Te myśli długo krążyły po jego głowie. Szybko jednak przestał się trapić gdy do jego uszu dotarły pierwsze dźwięki instrumentu. Szybko wpadły w ucho, a wtórujący im głos młodej bardki koił nerwy i troski, pozwalając na spokojny marsz w blasku zachodzącego słońca. W tym świetle, twarz młodej dziewczyny nabierała nowego, jakiegoś magicznego, oblicza. Miał wrażenie, że nie jest to osóbka podobna do innych dziewczyn. Odzywało się w nim dziwne przeczucie ale nie dopuszczał go na razie do głosu. Tylko patrzył.
        Jasnowłosa bardzo długo jeszcze grała, nawet gdy nie dokładała słów do utworu. Różne wariacje dźwięków sprawiły, że Loki uświadomił sobie, że już bardzo dawno z żadną panną nie tańczył dla czystej satysfakcji. Szybko marzenia się jednak rozpierzchły, gdy przypomniał sobie o wózku. "Ciężko się tańczy z kimś, kto właśnie gra utwór, do którego chciałeś zatańczyć."
        Melodia zamilkła i oboje stanęli w ciszy i otaczających ciemnościach. Przed nimi rozciągał się obóz. Kilka zadaszonych miejsc do spania, miejsce na ognisko na środku. Na pierwszy rzut oka nikogo nie było widać. "Czyżby, coś ich stąd przegoniło?" Przekroczyli granicę, a w nosy uderzył zapach zgnilizny i wszechobecnego smrodu. "To chyba nie nasz łup. Za wcześnie, żeby zaczął gnić." Pociągnął mocniej nosem.
- Trup. Zapach martwych - wycedził Loki. Przeszukał wzrokiem najbliższą okolicę, ale nie zauważył nic. Zapewne nie widziałby w ciemnościach nic, gdyby nie minimalny wpływ oczu demona, które zapewniały mu nikłe pole widzenia w tych grobowych ciemnościach, które miały zapaść lada chwila. Zauważył po chwili, że nie są tu jednak sami. Ludzie pochowani po kątach, w zniszczonych łachmanach, brudni, głodni. Spojrzał na twarz skrzypaczki, która nagle zmieniła wyraz z zadowolonej. Drastyczna zmiana wyrazu twarzy zaniepokoiła Lokstara. Przez chwilę, przez głowę przelatywały mu wszystkie możliwości co mogło to spowodować. Rozejrzał się ponownie. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, co już było dziwne dla Przemienionego. "Coś mi tu śmierdzi, i to nie jest zapach tych istot.". Dodatkowymi elementami niepokoju Lokiego, była jeszcze nagła zmiana nastroju dziewczyny i sama noc. Było w niej coś przerażającego, tajemniczego i co najgorsze, było cicho. Za cicho.
- Miej się na baczności. Wiem, że nic nie widzisz, Lauro, ale wiem też, że jakoś dostrzegłaś wcześniej te kreatury. - Przypomniał sobie, sytuację sprzed kilku godzin. To ona ostrzegła go o nadciągających lykantropach. "Co ona ma w sobie, czego nie mogę rozgryźć?". I wtedy poczuł szarpnięcie za rękaw. Spojrzał w kierunku, dziewczyny na wózku i wśród ciemności wypatrzył twarz oświetlaną słabym światłem oddalonej pochodni i usłyszał coś czego nie chciał już dzisiaj słyszeć.
- Loki... - Zadrżał jej głos. - ...niebezpieczeństwo - zabrzmiała machinalnie, a Demon wiedział, że nie ma dużo czasu na działanie.
        "Co robić...?" po raz kolejny dzisiaj pojawiło się w głowie Przemienionego. "Problemem jest, że nie mam specjalnie broni, poza tym małym sztyletem. Na co mi było kraść tego konia... Jakbym szedł na piechotę, to bym jej tutaj nie spotkał i nie miałbym teraz na głowie ratowania jej i swojego życia. Ale wtedy byłaby już martwa i najpewniej nie było by po niej śladu". Głowa Lokiego aż go bolała od natłoku myśli jakie go napadły. "Spokojnie Loki, dasz radę. Co masz pod ręką i co może być przydatne do walki lub odwrócenia uwagi?" Podszedł kilka kroków do przodu, szukając ewentualnych miejsc pomocnych w walce z liczniejszym przeciwnikiem. Plan musiał być uniwersalny. Niebezpieczeństwem przepowiedzianym przez skrzypaczkę, mogło być niemal wszystko. Od wygłodniałego wilka po uzbrojony oddział zabójców nasłanych przez jakiegoś niezadowolonego towarzysza od kufla z jednej z tawern, którego Lokstar kiedyś ograł. Szukał gałęzi rosnących w stronę centrum obozu. Przyjrzał się baczniej mieszkańcom tego zapuszczonego koczowiska, oceniając ich przydatność na "znacznie utrudniającą działania". "Będzie ciężko. Czeka mnie sprawdzian moich umiejętności." Zaśmiał się ciężko i gardłowo. Nie miał pojęcia z czym przyjdzie mu się zmierzyć. "Jeśli mam zginąć, zabiorę każdego, kto podniesie rękę, łapę lub co tam ma na mnie lub Laurę, ze sobą" Uśmiechnął się niczym typ spod ciemnej gwiazdy, odwrócił na pięcie i rzekł ciepłym głosem do Laury.
- Lauro - zaczął jak jeden z podrywaczy na balach. Powoli, ciepło i zmysłowo. - Będziesz łaskawa mi pomóc? Chciałbym cię prosić, abyś była moimi oczami w razie trudnej sytuacji. - W trakcie tej wypowiedzi zbliżył się do niej na odległość łokcia i kucnął. - Bądź mym aniołem stróżem - dokończył, klęcząc na jednym kolanie jak na audiencji i spojrzał na jej spowitą w ciemnościach twarz z zamkniętymi oczami. Na twarzy Demona wymalował się szczery, miły uśmiech. - Wiem, że widzisz to, co dla mnie jest niedostrzegalne - szepnął.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Gdy Demon oglądał obozowisko, Laura skupiła się na istotach w nim zebranych. Przypadkiem dostrzegła aurę bardzo jasną, delikatną. Skupiła się na niej i wyłapała ją z przestrzeni wszystkich emanacji wkoło. Było to małe dziecko, około kilku lat, dziewczynka, o brązowych włosach i oczach, jej twarz była umorusana błotem i brudem. W dodatku kulała. Jasnowłosa mogła wyczuć tylko tą ostatnią cechę.
        - Oni tu żyją... Jak zwierzęta... Jak padlinożercy... - szeptała z przerażeniem Jasnowłosa nie rozumiejąc, że sama też jest teraz zagrożona. Nieznana dziewczynka zareagowała na jej głos. - Podejdź - poprosiła Laura wyciągając w jej stronę dłonie. Bezdomna faktycznie zaczęła stawiać niepewne kroki w jej kierunku i gdy już miały się zetknąć nagle ktoś odepchnął Bardkę, a ta wywróciła się z wózkiem na ziemię. Kobieta złapała dziewczynkę na ręce i oddaliła się. Skrzypaczka, kurczowo ściskając instrument, leżała teraz na boku, jej wózek zresztą również.
        Tym razem jednak nie pozwoliła, aby Loki jej pomógł. Sturlała się z pojazdu, opierając się na jednej ręce postawiła go drugą na cztery koła i nim Przemieniony dostrzegł, że dziewczyna leży na ziemi, powoli wgramoliła się siłą rąk i brzucha na swoje miejsce. Czuła się upokorzona, bowiem wszystkie pary oczu brudnych twarzy zwrócone były chyba na nią, jedne ze strachem, inne z ironią. Czuła ich spojrzenia na sobie. Na całe szczęście nie ubrudziła się, trawa okazała się tylko lekko wilgotna przez wieczorną rosę. Jakby tego było mało od strony lasu zaczęła nadciągać gęsta mgła. Bardzo szybko spowiła ona obozowisko.
        - Lauro. - Głos Lokstara był zmysłowy, Muzyczka jednak tego nie dosłyszała. Zajęta była bardziej tym, że mają kłopoty. - Będziesz łaskawa mi pomóc? Chciałbym cię prosić, abyś była moimi oczami w razie trudnej sytuacji. - Gdy wypowiadał te słowa, zbliżył się do niej na odległość łokcia i kucnął. - Bądź mym aniołem stróżem - dokończył klęcząc na jednym kolanie nie wiedząc nawet, jak blisko był prawdy. Lekko się uśmiechnął, niestety Jasnowłosa o tym nie wiedziała, póki nie kontynuował wypowiedzi. - Wiem, że widzisz to, co dla mnie jest niedostrzegalne - szepnął.
        - Ni... nie możesz walczyć! - jej głos był odważny i zdecydowany, zupełnie jakby nie przyjmowała sprzeciwu. - Jest ich zbyt wielu! Sam nie możesz walczyć! Nie pozwalam! - krzyknęła niespodziewanie łapiąc go za jakikolwiek kawałek materiału jego ubrania. Jej drobne rączki ściskały go kurczowo i nie chciały puścić. - Nie możesz... - ściszyła głos niemal do bezdźwięcznego szeptu.
        Nagle w obozie dało się słyszeć pochrząkiwanie, jęki bólu i ogólną szamotaninę. Ktoś tylko rzucił słowo "wilk!" i zaraz po tym krzyknął, jego głos jednak się urwał. Laura dostrzegała zmiennokształtnego, który zaatakował jednego ze starszych mieszkańców koczowiska. Szkarłatna posoka trysnęła w górę z jego rozerwanego gardła, zaś sam drapieżnik zaczął rozglądać się za następną ofiarą. Okazała się nią mała, kulejąca dziewczynka, która potknęła się o nogę swojej matki leżąca bez życia na glebie. Wilkołak skoczył do ataku szczerząc kły.
        Nagle powietrze przeszył piskliwy krzyk. Młoda kobieta, która z całych sił poruszała swoim wózkiem ruszyła szarżą na wilka. Lykantrop zupełnie zdziwiony odbił się od... Ściany! Nagle pomiędzy nim, a uciekającą dziewczynką wyrosła ceglana, cienka ściana, w którą uderzył pyskiem. Wywołało to krótki skowyt, jednak szybko odwrócił się w stronę Laury. Przeszkoda równie szybko jak się pojawiła - zniknęła.
        - Nie wiem kim jesteś, ale zaraz będziesz moją kolacją - warknął zmiennokształtny przybierając postać hybrydy - pół człowieka, pół wilka. Laura tylko cofnęła się nieco do tyłu, jednak jej twarz pozostała zacięta.
        - Czemu to robicie?! - Jej piskliwy głosik kontrastował z grubym rykiem wilka. Spomiędzy drzew zaczęły wybiegać kolejne osierścione psy lasu. Bardka dostrzegała je wyraźnie, bowiem dla niej mgła to nie przeszkoda. Nie wiedziała tylko, czy Loki je widzi. - Dlaczego?! - ponownie powiedziała podniesionym głosem z nutą pretensji w nim zawartym.
        - Takie zlecenie. A zapłata sowita - zaśmiał się, co równie dobrze mogło być warknięciem.
        - Loki! - krzyknęła nie odwracając głowy od zbliżającego się napastnika. - Miałam być twoimi oczami?! Dwa za tobą! - krzyknęła i w tym momencie dwa czarne psy skoczyły na Demona, zaś hybryda na Laurę. Skrzypaczka zasłoniła się odruchowo rękami.
Awatar użytkownika
Lokstar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lokstar »

        - ...Dwa za tobą! - krzyknęła Laura. Loki momentalnie uchylił się i cofnął kilka kroków pozwalając wilczurom przelecieć nad sobą.
- Ole! - wykrzyknął dumnie przybierając pozę z tanga. Swoją ulubioną z resztą, z uniesioną ręką i twarzą skrytą pod kapeluszem. Zrobił to bardziej odruchowo, gdyż nie było to widoczne w słabych błyskach jednej maleńkiej pochodni.
- Laura! - zawołał. Naprawdę przejął się losem tej dziewczyny. Tylko jej umiejętności mogły teraz ich uratować... Nie mógł jednak w spokoju poczekać na odpowiedź, którą szczerze miał nadzieję usłyszeć. Wtem usłyszał przed sobą i lekko po prawej powarkiwania. Zdjął pośpiesznie płaszcz i zawinął go mocno wokół lewego przedramienia. Prawą ręką dobył sztylet zza pasa i przygotował się na atak. "No dajesz! Zaskocz mnie!" Jak na komendę z mroku wyłoniły się zębiska i krwawe ślepia wilka. Demon zasłonił się lewą ręką, a kły wtopiły się w grube warstwy materiału.
- Lauro! - ponowił wołanie, gdy potężne cielsko powaliło przemienionego na ziemię i przesunęli się, szurając plecami o kilka metrów. Niewiele mijając się z atakującym drugim kundlem. Nim jednak przekonany o swoim zwycięstwie pies poprawił uścisk, zimna stal przeszyła jego skroń, po czym gardło i pierś. Nacisk szczęk momentalnie zelżał, a bezwładne ciało upadło z głuchym łoskotem obok Lokstara. Demon wstał, otrzepał pobieżnie ubranie i syknął.
- Zatańczmy! - usłyszał zgrzyt pazurów o mokrą trawę, nie zdążył się jednak odwrócić. Masywny wilk próbując złapać w szpony swój cel, przejechał pazurami po torsie Lokiego. Odpadły z koszuli guziki, a wilkołak zostawił pod znamieniem pióra trzy krwawe pręgi, po czym ponownie wylądowali nie trawie. Wykorzystując masę swojej improwizowanej tarczy, Przemieniony wymierzył cios próbującemu dostać się do jego gardła, ujadającemu nad nim zmiennokształtnemu. Nie było to uderzenie godne podziwu, ale wystarczające, by przechylić lekko szale zwycięstwa na stronę rannego demona. Nogą przerzucił go nad sobą, wstał błyskawicznie i podszedł do jeszcze zbierającego się z ziemi Wilka.
- Ja prowadzę... - dodał oschle wymierzając potężnego kopniaka w okolice karku. Coś strzyknęło, a zwierzę wydało z siebie agonalny pisk. W tej chwili zorientował się, że spinka, która zbierała włosy w nieprzeszkadzającą kitkę, nie spełnia już swojego zadania. Schował ją do kieszeni, a zaplątane w nią jeszcze włosy wcześniej rozpuścił. Koszula, poszarpana i zalana krwią, spodnie umorusane w trawie i błocie. Włosy lekko powiewały na nocnym wietrze, a w prawej dłoni ściskał, zakrwawiony sztylet. Nagle na ciemnym tle Demon wypatrzył niezwykle słaby zarys sylwetki hybrydy. "Mam cię..." Podszedł, rozwinął płaszcz i skręcił go w coś na kształt liny trzymając za rękawy. Zaszedł cień od tyłu i zarzucił ów linę na pysk, trzymając sztylet w zębach. Szarpnął hybrydą do tyłu odsuwając ją od delikatnie błyszczącego w nikłym świetle wózka. Płaszcz wszedł głębiej w zęby monstra. Przemieniony, owinął rękawy wokół prawej ręki, lewą dobył ostrza i przeciął po ścięgnach nóg jednym szybkim ruchem. Przytłumiony pisk po chwili został zastąpiony przez żałosne wycie.
- Teraz my sobie pogadamy - cedził przez zaciśnięte zęby. - Lauro, wszystko w porządku? - zwracał się do niej czule, jak brat lub ojciec, zupełnie inaczej niż do trzymanego w garści głodnego psa. - Masz może coś do powiedzenia młodej pani, kanalio? - cedził do hybrydy. - A może ty, piękna, coś chcesz przekazać naszemu gościowi? - spytał miło. W zasadzie nie mógł być pewny czy to wózek z Laurą na nim daje ten ciemny poblask, czy coś innego. Ważne, że Loki czuł satysfakcje, z dominacji. - Nie zgrywaj idioty! Wiem, że umiesz mówić! - Syczał Demon. - Nie każ mi się powtarzać. - syknął dosadnie mocniej doginając cielsko lykantropa w tył.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Gdy Loki uniknął ataku, Laura nieco się odprężyła nie zauważając, że hybryda skoczyła na nią. Wilkołak z impetem uderzył w ciało dziewczyny wywracając się z nią i wózkiem na plecy. Bardka zdążyła jedynie krótko pisnąć, a wilk już zatopił swoje kły w jej ramieniu. Ciało dziewczyny przeszył spazm bólu, mięśnie drgnęły siłą rozrywane przez szczęki kundla. Z jego gardła wydobyło się warczenie, które chyba w zamierzeniu miało być śmiechem.
        Nagle jednak wilk spostrzegł, że wgryza się w poduszkę, która przed chwilą spoczywała pod pośladkami Skrzypaczki. Zdezorientowany szarpnął nią odrzucając za siebie. Laura w tym czasie leżała przerażona i sparaliżowana kilka stóp dalej, zatopiona we mgle, niedostrzegalna dla lykantropów i dla Lokstara. Cicho łkała cała roztrzęsiona. Nie wiedziała co się stało, poczuła bowiem jedynie delikatne szarpnięcie i już nie znajdywała się w żuchwie psa. Prawy bark jednak ją bardzo bolał, ciekła z niego obficie krew, zaś cała ręka była niesprawna. Dziewczyna spróbowała się podnieść opierając się na drugiej, lewej dłoni, jednak nie dała rady i ponownie gruchnęła o ziemię. "Dlaczego...? Dlaczego to się dzieje?!" zastanawiała się martwiąc się bardziej o Przemienionego, o to, czy nic mu nie jest, niż o swój własny stan zdrowia.
        Usłyszała czyjeś wołanie. Znajomy głos wypowiadał jej imię. Docierał jednak do niej niczym przez szkło, przytłumiony. Aury istot dookoła pojawiały się i znikały tak chaotycznie, że sama Muzyczka już nie wiedziała, czy to sen, czy jawa. Nawet gdy próbowała odpowiedzieć Demonowi, z jej gardła nie wydobyły się żadne słowa, a jedyny dźwięk to był krótki, urwany i niezwykle cichy jęk boleści. Nie potrafiła skupić się na żadnych emanacjach, tym bardziej na swojej. Pierwszy raz w życiu, a przynajmniej od kiedy pamiętała, była ranna. W dodatku dość poważnie. A mimo to zupełnie zapominała o sobie zastanawiając się, ileż istot zginie obecnie w tym obozie. Ile ludzi straci życie. Paradoksalnie rozmyślała również nad stratami wśród wilkołaków - ilu z nich zostanie zabitych przez Lokstara i innych mieszkańców koczowiska.
        Hybrydowa postać pojawiła się na chwilę wśród mgły spowijającej okolicę, na tle świateł oddalonego miasta. Jego aura zajaśniała i nagle... Zgasła. Zniknęła. "Umarł?" pomyślała, o ironio, ze strachem i współczuciem Laura. Teraz wyczuła aurę swojego wózka i zaczęła czołgać się w jego kierunku. Z jej oczu płynęły rzewnie łzy odbijając migoczące światło pochodni oświetlającej obozowisko. Wtem jednak ktoś wpadł na ten płomyk przewracając źródło światła. Jeden z podniszczonych namiotów stanął niemal natychmiast w ogniu. Płomień rozświetlił wszystko w około przebijając nieco mrok i mgłę. Teraz Przemieniony mógł dostrzec zarówno walczących bezdomnych, wilki atakujące co rusz kolejne istnienia i jego samego, jak i czołgającą się w jego kierunku Laurę, a za nią skradające się dwa wilczury. Na Lokstara skoczył kolejny zwierz, nieco mniejszy od pozostałych, jakby był od nich młodszy, mniej doświadczony, ale równie głodny co inne.
        Demon złapał w biegu wózek nawet nie spostrzegając kiedy zaczął biec. Na całe szczęście skrzypce już nie leżały w pojeździe niewidomej, znajdowały się one bowiem w jej dłoni, nieprzerwanie kurczowo ściskane. Loki doskoczył do Bardki, wziął ją na ręce i posadził na jej stałym miejscu, po czym podniósł pojazd wraz z jego właścicielką i zaczął uciekać. Nie wiedział skąd wziął tyle siły, aby unieść ją. I choć była niezwykle lekką i drobną osóbką, to jej "nogi" swoje ważyły.
        Szybko zaczął oddalać się od obozowiska, zaś dwa wilkołaki - jeden zupełnie biały i drugi ciemnobrązowy, te same, które przed chwilą skradały się do Muzyczki, goniły za nim. Oczywistym było, że są o wiele szybsze.
        - Wracaj! Nie możemy uciekać! Trzeba im pomóc!!! Zawracaj! Proszę! Proszę! PROSZĘ!!! - krzyczała Wokalistka, jednak Przemieniony wcale na to nie zważał. Psy lasu zaczęły się niebezpiecznie zbliżać, co sama Laura dopiero teraz wyczuła. Odwróciła się nagle uspokajając i, bardziej odruchowo niż z premedytacją, pomyślała, że chce, aby niebezpieczeństwo się oddaliło, żeby nigdy się nie zdarzyło. I niespodziewane... Wilki zatrzymały się i zawróciły biegnąc z powrotem do obozu. Bardka nie połączyła tego ze swoją prośbą, uznała to za sprzyjający zbieg okoliczności. Albo może nie opłacało im się ich gonić.
- Zawracaj, natychmiast! - kontynuowała swoje krzyki Jasnowłosa, próbując sięgać Demona swoją zdrową, drobną ręką i bić go w ranną klatkę piersiową; nie dostrzegła bowiem jeszcze, że mężczyzna jest ranny, podobnie jak ona sama. Zarówno w śladów po pazurach na torsie bohatera, jak i barku Artystki obficie płynęła istną rzeką szkarłatna posoka plamiąc ich ubrania i wózek młodej, delikatnej istoty.
Awatar użytkownika
Lokstar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lokstar »

        Coś w głębi ducha kazało mu biec. I to samo dodawało mu sił. Nie ciążyła mu jego towarzyszka podróży, natomiast wciąż czuł oddech goniących ich zmiennokształtnych. Ciemność nie ułatwiała stawiania kroków biegnąc przez polanę porośniętą wysoką trawą. Tylko niewielka ognista łuna rzucała długi cień ewakuujących się postaci. W głowie Lokstara obijała się tylko jedna myśl. Wydostać siebie i Laurę z tego bagna cało. A to nie będzie łatwe.
- Wracaj! Nie możemy uciekać! Trzeba im pomóc!!! Zawracaj! Proszę! Proszę! PROSZĘ!!! - krzyczała w kółko Bardka. Loki jednak nie zwracał na to uwagi. Wiedział, że lykantropy już podpisały pazurami, zębiskami i krwią akt zgonu mieszkańców obozowiska. Sam nie chciał się znaleźć w jutrzejszym nekrologu. Słyszał cały czas za plecami powarkiwania goniących ich psów. Były to dźwięki głodnych, łaknących mordu istot. "Nie będę waszym obiadem. Możecie pomarzyć." Kątem oka, oglądając się za siebie, zauważył, że już ich nie gonią. Zdziwił się nieco, ale ulżyło mu. Mógł zwolnić. Nagle jasnowłosa po raz kolejny upomniała się.
- Zawracaj, natychmiast! - krzyknęła uderzając go w rany. Tym razem nie udało mu się w sobie stłumić emocji. Nie spodziewał się, że będzie w stanie tak odezwać się do kobiety.
- Ty chyba szalona jesteś! Tamci na pewno już nie żyją, a ty chcesz do nich dołączyć!? - Posadził ją i kontynuował. - Jak chcesz umierać tak głupią śmiercią, proszę bardzo. Idź, ale nie licz na mnie. Pomagam ci z dobrego serca, ale nie dam się zabić. A ty się najwyraźniej o to prosisz. Jeśli chcesz zginąć, mogą zrobić to wilki albo ja. Efekt ten sam - ciągnął, lekko sapiąc. Dla podkreślenia swoich słów wyjął sztylet zza pasa, i wycelował w nią. Niebo w nocy się lekko rozchmurzyło i wilczy księżyc wyłonił się rzucając nieco blasku na ostrze, rozczochrane włosy Lokiego opadające na twarz i jego złote oczy. Wyglądał jak na demona przystało. Gdyby tak wszedł do jakieś karczmy na pewno nie dostałby posiłku. Z rozciętej rany spod rozszarpanej koszuli sączyła się krew. Ciemnoczerwona ciecz spływała po torsie równym strumieniem. Jego twarz zamarzła w kamiennym wyrazie bezwzględności. Był gotowy dokonać groźby. Nagle piersią Przemienionego szarpnął przenikliwy ból. Krzyknął. Głos uwiązł mu w gardle gdy nabrał powietrza. Skóra przy ranie się poruszała, co potęgowało cierpienie. Syknął przez zaciśnięte zęby i zwinął się. Spojrzał na ślady pazurów. Były różnej długości i przechodziły od mostka przez mięsień do żeber po lewej stronie poniżej płuc. Kości też oberwały. One właśnie sprawiały ten ból przy oddychaniu. Na szczęście nie były połamane, a tylko zadrapane. Zacisnął zęby, oparł się o pobliskie drzewko i powoli wstał trzymając się za ranę. Na pewno zostanie blizna.
- Jeszcze tu jesteś? - Wiedział, że nigdzie nie pójdzie. - Czyli jednak nie masz zamiaru umierać? - cedził. Zrobił niepewny krok w kierunku miasta. Przynajmniej tak myślał. Potem drugi i trzeci. - Możesz uznać, że jesteśmy kwita. Miło było... - Machnął ręką i powoli szedł opierając się o kolejne drzewa przed siebie. On uratował ją, ona potem jego. Nie miał ochoty znów się narażać. Wolał zginąć w samotności niż mieć kogoś na sumieniu. Wiedząc, że nie miałby jak pomóc będąc daleko, czuł się lepiej. "Niby taka delikatna, a same z nią problemy." Zażartował Loki. "I na co mi to było. Dobra, może to nie przez nią. Będę musiał kupić nowe ciuchu." Nie miał zamiaru dalej tego rozgryzać. Przeszedł jeszcze kilka kroków, gdy nagle poczuł się nieswojo. Pole widzenia się zwęziło, a nogi ugięły jakby były z waty. "No nareszcie, upragniony odpoczynek" Po tych myślach odpłynął. Stracił przytomność, leżąc pod jakimś rozłożystym drzewem w środku nocy w nieznanym sobie lesie gdzieś w okolicy grasujących wilkołaków.
Zablokowany

Wróć do „Błyszczące Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości