Błyszczące Jezioro[Wysepka na środku Błyszczącego Jeziora] Skryci Pośród Drzew

W wodach Błyszczącego Jeziora mieszkają Strażniczki. Małe istotki mierzące dwa cale. Swoje miasto mają w jego głębinach. Są niezauważalne dla ludzkich oczu. To ich połyskujące ciała nadają błyszczące kolory wodom tego jeziora. Na środku znajduje się tez niewielka wyspa cała porośnięta gęstą roślinnością, mity mówią że gdzieś na tej niewielkiej wyspie znajduje się tajemniczy portal prowadzący wprost do lasu Jednorożców.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

Nimfea spojrzała na Avarralie zdziwiona, nie wiedziała nawet co odpowiedzieć. Po chwili jednak posmutniała i to bardzo. Pajęczyca najwyraźniej miała szczęście posmakować, choć odrobiny miłości, nie to, co syrenka.

- Miałaś dziecko? Co się z nim stało? – spytała zainteresowana i próbowała odwrócić swe myśli od wszelkich nachodzących ją smutków.

W każdej kolejnej minucie syrenka przekonywała się jak bardzo Amora różni się od wcześniejszej logicznie rozumującej Av. Nie wiedziała nawet co z tym zrobić, ktoś normalny może by się wkurzył, zirytował? Myślał, czy ma się śmiać, czy płakać, ale różowowłosa po prostu westchnęła w duszy, obojętna równocześnie pogodzona ze swym losem i będąca z nim w konflikcie.

- Skoro tak mówisz, to najwyraźniej wszystko zrobiłam źle, zmarnowałam życie, zniszczyłam je sobie… a dlaczego? Bo chciałam być człowiekiem… Tylko tyle i aż tyle. Jestem pomyłką… - mówiła, patrząc w mokra podłogę – Śmierć byłaby moim wybawieniem, ale z jakiegoś powodu, nie chce do mnie przyjść, choć nawet nie staram się bronić, nie wiem czemu, kaprys losu? A może czeka, aż jakimś cudem znów wróci do mnie radość, by przekonać mnie, jak bardzo jest okrutny? – mówiła bardziej do siebie, smutna, zrezygnowana.

Często gadała do siebie, nie zwracała więc uwagi, jak może zareagować osoba obok, zresztą tamta przemieniona tez nie była normalna więc po co tworzyć pozory normalności.
Wtem do pomieszczenia wszedł mężczyzna uzbrojony po zęby i wystrzelił jakieś dziwne małe strzałki, które nie były może śmiertelne, trochę ukuły Nimfee w bok, po czym biedna straciła przytomność. Nawet nie zdążyła zareagować na całuska, choć pewnie jak zwykle by ją to zasmuciło, zamiast rozbawić. Widać jednak, iż nieproszony gość, łowca syren czy kim tam był nie spodziewał się takiej kreatury jak towarzyszka łuskowatej.
Podrapał się po swej łysej głowie i stanął, nie wiedząc co robić. W końcu zdecydował i rzucił sieć, bo zmutowana kobieta nie atakowała jeszcze. Można by to nazwać ironią, pająk złapany w sieć, ale nie była ona taka zwykła, miała obciążenia na dole, by trudniej było ją podnieść.

- Nie wiem czym jesteś, ale mnie interesuje tylko ta dziwna syrena z rozdzielonym ogonem… - powiedział obojętnie i wziął Nim na ręce.

Jednak środek usypiający w strzałce okazał się niewystarczający dla syrenki i ta zbudziła się, jeszcze nim wyszedł z pomieszczenia. Łowca przeklął pod nosem.

- Witaj… - powiedziała zaspana, ale świadoma, iż bycie w ramionach tego mężczyzny nie zwiastowało niczego romantycznego – Zapewne chcesz mnie zabić, prawda? Proszę tylko, zrób to szybko, nie chciałabym się męczyć zbyt długo…
- E… - mężczyzna był zaskoczony taką reakcją, miał złapać dziwną syrenkę, a ta mu nagle wyskakuje z takim żałosnym tekstem, że aż mu się jej żal zrobiło. Nie chciał dać tego po sobie poznać, po prostu chciał już stąd wyjść, wraz z dziewczyną.
- Nimfea jestem, jeśli chciałbyś mi postawić nagrobek, heh – to miał być oczywiście żart, bo Nim przecież była przekonana, iż jest tylko potworem, którym straszą dzieci i nikt nie chciałby jej postawić choćby krzyżyka, czy też zakopać, dobrze by było, jakby w ogóle jej ciało wrzucili do wody, a nie zostawili na brzegu, na pożarcie dzikich zwierząt.
-… Jurij… - odpowiedział, patrząc podejrzliwie na Nim, nie mógł uwierzyć, że ona mówi to na poważnie, miał wrażenie, że coś knuje.

Zapomniał całkiem o Avarralie oraz o tym, że za chwilę mogła się uwolnić i go dopaść, ale cóż, był zbyt zszokowany. Pierwszy raz spotkał syrenkę z depresją.
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

        Wcześniejsze słowa Nimfei spłynęły po okaleczonym umyśle jak po kaczce. Obrzydliwej, oszalałej, pokrytej chityną kaczce. Choć nie tyle, co były one ignorowane, co nie do końca docierały one do szalonych strumieni myśli Avarralie. Dlatego też nic dziwnego, że zarówno pytania, jak i pospolite stwierdzenia syreny uderzały w mur pod postacią beztroskiego uśmiechu osoby bez piątej klepki.

        Oczywiście nie mogła wiecznie nie reagować na to, co się działo. Gdy pojawiła się osoba postronna, przemówiła, ale nie zdecydowała się na podjęcie działania. Nawet kiedy Nimfea momentalnie zasnęła pod wpływem strzałki, a obciążona sieć przygwoździła słabe ciało pajęczycy, jedynie słowa opuszczały przemienioną.

- Co? Że niby ja jestem za mało interesująca? To ja spędziłam z tobą miesiąc miodowy na twoich warunkach, a ty mi się tak odwdzięczasz?! Mogłam wyjść za tego kupca z Maurii! - Zaczęła ni z tego, ni z owego. Próbowała się poruszyć gwałtowniej po tych słowach, ale w wyniku tego siatka ledwo się poruszyła, a wysiłek, który przeszył ciało bolesnym dreszczem, przywrócił pajęczycę do rzeczywistości. Mniej więcej. - Ooo… Urządzimy sobie herbatkę? Tak w ogóle, to Avarralie jestem. Miło mi, Jurji. Często obezwładniasz kobiety na pierwszym spotkaniu? - Dopowiedziała, gdy tylko Nimfea zaskoczyła swoim zachowaniem łowcę dziwadeł.

        Tymczasem mężczyzna mógł zobaczyć, a nawet usłyszeć, że jest w tarapatach. Nie natychmiastowych, ale jednak. Tysiące, jeśli nie miliony odnóży w jednolitym rytmie stukało o drewno. Najwyraźniej pająki z całej okolicy przyszły do domku na powierzchni i oblazły każdy jego fragment. A to oznaczało, że mogły wkrótce przyjść i tutaj. Obecnie było tu kilkadziesiąt pająków, ale wszystkie niegroźne, irytujące co najwyżej. Jak choćby ten, który zawisł na pajęczynie centymetry przed twarzą mężczyzny.

- Tak w ogóle. Czy jest tu ktokolwiek na tyle wychowany, by oprowadzić nas po tym gospodarstwie? Czasu nie ma zbyt dużo, Moja audiencja u mistrza banana za godzinę, a w tym tempie to nic a nic się nie dowiem o tym cudownym przybytku. A chyba nie chcemy, bym się niecierpliwiła, prawda? - To, co powiedziała, nie miało sensu. Przynajmniej powierzchownie. Avarralie sama nie wiedziała, czy to, co chciała przekazać, w ogóle chciała przekazać. I czy to poprawnie przekazała. To było jednak nieważne. Na razie, swoim miodowym zapachem, owinęła sobie sytuacje wokół palca. Siatka przeszkadzała, ale nie była ona potrzebna, gdyby coś miało się dziać. A coś zawsze się dzieje, kiedy Avarralie czegoś zechce. Zawsze.
Awatar użytkownika
Fergus
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Fergus »

        Fergus nie zdążył nawet krzyknąć, kiedy wodna toń zamknęła się nad jego rogami, a ciało runęło w odmęty. W jednej chwili piaszczyste dno jeziorka zmieniło się w czarną otchłań, która połknęła go niczym głodny smok jagnię. Czując, że spada, Piekielny nie mógł nawet krzyknąć, wciąż otoczony był mętniejącą wodą, która za wszelką cenę chciała wlać mu się do ust. Próbował z tym walczyć; wyrzucając szeroko ręce, Fergus skupił część woli i otoczył się powietrzną bańką, dając sobie chwilowy dopływ powietrza, gdyż powoli zaczynało mu go brakować. Wtedy to poczuł, jak jego stopy znajdują oparcie na wyślizganym głazie, a on sam ląduje na brzuchu, przygnieciony czymś twardym. Dopiero gdy otworzył oczy zrozumiał, że osiadł na dnie, a tym, co go uderzyło były hektolitry wody, zebranej nad bańką, która bez najmniejszego ostrzeżenia pękła.
        "Teraz wiem, jak się czuje drewniany pal wbijany w ziemię", pomyślał, gdy znów trzasnęły ledwo co zregenerowane żebra. Promieniujący ból wypełnił jego ciało i zmusił do skurczu mięśni. Wtedy to diabeł poczuł, że się unosi. Woda samoistnie zaczęła go wypierać, kierując rogi ku górze, gdzie zaczynał widzieć przebłyski światła. Resztą sił postanowił pomóc tej sile i, zanim zabrakło mu tchu, ponad sobą znów miał wielkie, żółte słońce, próbujące go oślepić.
        - Ki diabeł?! - ryknął rozgniewany, plując wodą na prawo i lewo, próbując ogarnąć swoim umysłem ogrom tego, co zaszło. Znów był cały przemoczony, jeśli po ulewie nie był dostatecznie, a dodatkowo niezbyt wiedział, gdzie się znajduje. Dookoła woda i kępy zieleni na jej końcach, majaczących niczym odległy las. Dopiero po dłuższej chwili Fergus wypatrzył wśród nich coś, co było resztkami zabudowania, wciąż lekko dymiącego i czerniejącego na tle błękitu.
        - To ta karczma! - krzyknął uradowany, uderzając otwartą dłonią w wodę. - Sam ją spaliłem!
        Następnie zaczął się rozglądać w poszukiwaniu łódki, starego konaru lub płycizny, na której mógłby stanąć. Był zbyt obolały, by korzystać teraz z magii żywiołów, choćby w postaci tak prostej jak chodzenie po wodzie.
        Nagle jego wzrok zatrzymał się na maleńkiej wyspie za jego plecami, obrastającej wysoką trawą. Niewiele się zastanawiając, diabeł ruszył w jej stronę, sapiąc z wysiłku, bólu; po to, by nie kląć na wszystko, co magiczne.
        - Najpierw aniołek, potem ta chłopco-dziewucha, łowcy nagród, dziwacy goniący za żabami i znów aniołek - mruczał niezadowolony pod nosem. - Jeszcze raz zobaczę białoskrzydłego, to wyrwę mu pióra i wetknę głęboko w gardło - dodał, zagłuszając swoim głosem chlupotanie wody w butach. - A żeby Piekło pochłonęło tę krainę!
        Końcem jego żali był szereg marynarskich przekleństw, którymi nawrzucał Najwyższemu, co o nim myśli, a następnie cisza, na jaką się zdobył, kiedy zatrzymał się o włos przed drewnianą ścianą. Zjawisko nader często nie spotykane, by tak nagle zza gałęzi wyskakiwała ściana, i to w dodatku zbita z lichych, próchniejących desek. Rozgniewany już nie na żarty diabeł kopnął w nią z całej siły i w ten oto sposób wdarł się do środkowej sieni zakurzonej sadyby.
- Jest tu kto?! - zawołał od niechcenia, a następnie pstryknął palcami tak głośno, że dźwięk odbił się echem. - Wyłazić, bo spalę to w diabły. Nie jestem w dobrym humorze!
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

        Nimfea cicho westchnęła. Czasem miała straszną ochotę z kimś pogadać, ale nawet zmutowani wariaci nie raczyli ją rozmową. Syrenka puściła to w niepamięć, nie chciała chować urazy, choć było jej teraz jeszcze bardziej smutno niż wcześniej. Wysiliła się jedynie by odpowiedzieć na uśmiech Avarralie swoim uśmiechem, ale wyszedł jej krzywy, nienaturalny i zdecydowanie za bardzo wyraźnie udawany.
        Po chwili zresztą, gdy oberwała środkiem usypiającym, miała nadzieję,iż zamyka oczy po raz ostatni i zostanie uwolniona od swego cierpienia. Jednakże nagle spanikowała; co jeśli pójdzie do piekła i tam będzie jeszcze gorzej? Nie mogła jednak teraz nic zrobić. Zasnęła.
        Niestety, i równocześnie też na szczęście, szybko się wybudziła, odetchnęła z ulgą i westchnęła ze smutkiem. Już nie wiedziała, co byłoby lepsze: żyć czy umrzeć. Tak czy siak czekały ją wieki męczarni? Zawsze jednak był cień szansy, że po śmierci będzie nic, jedno wielkie nic, więc czekała na ostateczny cios Jurija.
        Jednak on chyba stchórzył; może zrobiło mu się żal biednej przemienionej? Nie było czasu na dochodzenie, bo teraz uwagę mężczyzny zwróciła kobieta-pająk.

        - No… akurat dla mnie to… - próbował odpowiedzieć, ale wieść o miesiącu miodowym wprawiła go w niemałe zakłopotanie, może kiedyś był tak pijany, co mu się nieraz zdarzało, ale żeby od razu w stanie nietrzeźwości wyjść za to… coś? – Em, chyba coś sobie pomyliłaś, nie mam żony! – krzyknął, próbując wygrzebać w pamięci, czy aby na pewno tak jest. – Avarralie, nic mi się nie kojarzy z twym imieniem, nie znam cię, herbatki nie będzie, a Nimfee zabieram ze sobą…

        - Dokąd? – spytała zrezygnowana różowowłosa.
        – Do nowego domu, który przyniesie mi spore zyski. – Uśmiechnął się szeroko na myśl o pieniądzach. Jednak gdy zobaczył pajączka tuż przed swoją twarzą, machnął agresywnie ręką; na tyle mocno, że z malucha prawdopodobnie nic już nie zostało.

        Jurij dopiero teraz pojął, iż z tym pajęczym dziwadłem nie warto rozmawiać, bo najwyraźniej musiała mocno uderzyć się w głowę w dzieciństwie. Zostawił więc ją i ruszył w stronę wyjścia. W tym momencie do środka wpadł razem z resztkami ściany rozwścieczony diabeł. Jurij momentalnie puścił syrenkę, którą nieco zabolał upadek, i próbował dać dyla.

        - Ej… Prosiłam, byś był delikatny… - powiedziała zasmucona Nim i dopiero teraz ujrzała piekielnego i zaniemówiła. Pierwszy raz w życiu widziała taką istotę. – Avarraliee… - zawołała, nie za głośno, ale też nie za cicho.

        Tymczasem mężczyzna panicznie szukał jakiegoś tylnego wyjścia, aby nie musiał zbliżać się do piekielnej istoty.
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

        Może to przypadek, a może fakt, że humor diabła niemalże emanował na otoczenie, ale pająki z okolicy poukrywały się do tego stopnia, że wcześniejszy odgłos drobnych odnóży uderzających o drewno zaginął na dobre. A może po prostu siedziały gdzieś niedaleko -gotowe by zagryźć wszystko, co żyje? Ciężko było jednoznacznie stwierdzić.

        W każdym razie, obecnie w chatce, a konkretnie w części znajdującej się nad ziemią, trójka osób wpatrywała się w siebie nawzajem. Zszokowana Nimfea leżała na ziemi, wpatrując się w rogatego. Przerażony człowiek naiwnie szukał wyjścia z chatki, która posiadała tylko jedne normalne drzwi oraz jedną dziurę po wejściu smoka - tfu, diabła - w wykonaniu Fergusa. Oba wyjścia były raczej za daleko, aby ze swoimi ludzkimi refleksami zdołał uciec przed gniewną ręką piekielnego. Sam piekielny tymczasem.... no, był, i to w dodatku gniewny. Nic dodać, nic ująć.

        Wtem, przez drzwi wejściowe, jak cywilizowanej istocie przystoi, wszedł… Skarbeniek. Ten pająk o gabarytach niedźwiedzia akurat postanowił wrócić do chatki. A co robił poza nią? Cóż, po dosyć nudnym zejściu w dół schodów, ten ogromny pająk najzwyczajniej w świecie uznał, że nieco świeżego powietrza dobrze mu zrobi. Ale teraz już minął czas na swawolne chodzenie wśród roślinności.

        Liczne pajęcze ślepia patrzyły to na człowieka, to na przemienioną, to na piekielnego, dokładnie w tej kolejności. A później w odwrotnej. A jeszcze później tylko na piekielnego, bo ten był nową osobą w okolicy, więc wydawał się interesujący. Przynajmniej przez jakiś czas, bowiem gdy pająkowi znudziło się patrzenie, ruszył on, jak gdyby nigdy nic, do schodów prowadzących do podziemi, całkowicie ignorując to, co dzieje się na powierzchni.

        Echo stukających o kamienną posadzkę odnóży ucichło, gdy pająk doszedł wystarczająco daleko. Nie na długo jednak, bowiem po kilku chwilach odgłos powrócił, tym razem jednak był głębszy, jakby pająk przytył momentalnie, przez co jego kroki były cięższe.

        Powód tego efektu ujawnił się dosyć szybko, bowiem Skarbeniek raz-dwa powrócił do trójki znajdującej się w na górze schodów, to znaczy nad ziemią. Na jego grzbiecie, jak gdyby nigdy nic, siedziała Avarralie, o ile dziwną pozycję, którą przyjęło jej pół pajęcze ciało, można było nazwać siedzeniem.

        - Ja chce jeszcze raz! - krzyknęła nagle, jakby sam fakt wchodzenia po schodach z pomocą wielkiego pająka był czymś niesamowitym. Szybko dotarło do niej, że przybył niezapowiedziany gość. - Ej, kto zaprosił Pana Buraka? - powiedziała, wskazując palcem na piekielnego, który miał iście buraczany kolor skóry, przynajmniej z punktu widzenia oszalałej przemienionej.
Awatar użytkownika
Fergus
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Fergus »

        Zły humor Fergusa podsycał dodatkowo pusty żołądek, który zaburczał mu w trakcie zwiedzania zatęchłej nory, jaką była chatka ze spróchniałych desek, znaleziona pośrodku tajemniczej wyspy. Na starych, pokrytych pajęczyną meblach osiadły hałdy kurzu, a podłoga pod jego butami skrzypiała jak torturowane dusze z najgłębszych czeluści Piekła. Ten dźwięk na jedno uderzenie serca przypomniał mu o domu, z którego go wygnano, a w następnej chwili znów wyprowadził z równowagi, co zaowocowało porcją splunięć i marynarskich przekleństw na wszystko, co magiczne.

        - Jest tu kto?! - powtórzył głośniej, po czym odsunął sobie jedno z krzeseł i usiadł na nim, nogi zarzucając na chybotliwy stół.
W tej samotni nie było mu dane spędzić nawet minuty, bowiem z prowadzących do piwnicy schodów przyszli "domownicy". Widok mężczyzny z dziwną kobietą na rękach lekko zaintrygował diabła, lecz gdy ten sam osobnik upuścił ją na podłogę, widząc go, Fergus o mało się nie zaśmiał. Jedynie wykrzywił usta w grymas rozbawienia i przygładził kozią bródkę.
        - No w końcu - mruknął, wstając. - Ty tu jesteś gospodarzem? - zapytał. - Masz piwo, grzańca, miód? Cokolwiek? W ustach mi zaschło.

        Zaraz jednak jego wzrok spoczął na drzwiach, w których niespodziewanie stanął wielki, włochaty pająk. W pierwszym odruchu Fergus wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu, a następnie cofnął się pod stworzoną przez siebie dziurę, chcąc zachować bezpieczny dystans. Pająk w tym czasie uważnie mu się przyglądał, a gdy się znudził, zszedł do piwnicy. Tak po prostu. Nie minęła jednak minuta i wrócił w towarzystwie dziwnej, nieco strasznej dziewczyny, rozłożonej na jego grzbiecie jak jakaś hrabina. Człowieka nie przypominała, no i z całej trójki chyba jako jedyna cieszyła się z tego spotkania.

        - Okej - westchnął z rezygnacją Piekielny, ignorując określenie, jakim uraczyła go władczyni pająka i wskazał na spoczywającą na podłodze łuskowatą. - Ty. Masz minutę żeby wytłumaczyć mi, co się tutaj wyrabia, a jak w trakcie opowieści zobaczę w drzwiach Jasia, Małgosię i babę Jagę z Pinokiem na rękach to obiecuję, że zrobię komuś krzywdę. Zaczynaj.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

        Nimfea spoglądała na Jurija i sama zaczęła być zaniepokojona; czyżby ten dziwny czerwonoskóry mężczyzna z rogami i ogonem był jakimś potworem? Tak jak ona? Nawet jeśli, to pewnie groźniejszym, ale chyba by jej nic nie zrobił jako swemu, prawda?
        Oczywiście, jakby dziwnych i strasznych istot zabrakło w tej małej chatce, postanowił do nich dołączyć pająk o rozmiarach pokaźnego niedźwiedzia, będący uroczym pupilkiem Avarralie. Na szczęście dał zarówno Nim, jak i diabłu spokój.
        Zbytnio zajął się byciem wykorzystywanym jako transport dla swej pani, ułożonej wygodnie na jego grzbiecie czy tam odwłoku. Całe szczęście, ponieważ jego wcześniejsze spojrzenie mnóstwa par oczu mogło zapowiadać kłopoty, które naprawdę lubiły biedną syrenkę.
        Ciemnowłosą przemienioną oczywiście humor i szaleństwo nie opuszczały, tylko pozazdrościć; tego pierwszego rzecz jasna, bo drugiego to niekoniecznie. Bo kto normalny jak tylko zobaczy piekielnego, już na wstępie go obraża? Różowowłosa nie do końca wiedziała, do jakiej rasy należy "Pan Burak”, ale podświadomie czuła, że raczej nie do tych najmilszych.

        - N-nie! Ja przypadkiem... z-zbłądziłem! – jąkał się Jurij i rozważał nawet przepłynięciem podziemnym korytarzem do jeziora, byle uciec od diabła; mógł nawet utonąć, to i tak lepsze niż bycie zaciągniętym do Piekła.

        Wtem wskazał na Nim, a ta aż zadrżała, a właśnie ośmielała się podnieść z podłogi, co wcale nie było takie proste z tymi płetwami i obolałym od upadku zadkiem.

        - J-ja…? – popatrzyła na niego niepewnie. – Oj… - Miała tak mało czasu by ułożyć sobie to wszystko w głowie, ale skoro zagrożone było nie tylko jej życie, to postanowiła powalczyć nieco. – Ja mieszkam w jeziorze, jestem Nimfea, to Avarralie, spotkałam ją przypadkiem i jest trochę… dziwna – powiedziała pierwsze, lepsze słowo, które przyszło jej do głowy, nie chciała tracić cennych sekund. – A on chciał mnie porwać i zabić, przedstawił się jako Jurij… - Odetchnęła w końcu, bo mówiła jednym ciągiem, a rzadko kiedy aż tyle gadała. – Z tego, co wiem, to rybacy raczej wolą mnie unikać, więc mało kto tu przychodzi, a to, że ona, i on, i ty… to jakiś zagmatwany przypadek… Oj, przepraszam, nie bardzo wiem, jak się do ciebie zwracać… W sumie to, jeśli mogę, to mam pytanie; kim ty właściwie jesteś, bo na człowieka nie wyglądasz…

        Dziewczyna w końcu podparła się rękami i, na szczęście bez poślizgu, stanęła na płetwach, a raczej przykucnęła i dopiero potem wstała. Nieco chwiejnie, błagając duchy o to, by się nie wywalić; już wystarczało, że ledwo chodzi, jeszcze jej brakowało wygibasów; w wodzie bardzo chętnie, ale na lądzie to już nie było ani zabawne, ani przyjemne.
        Odetchnęła więc gdy już przyjęła stabilną pozycję, nie zważała nawet na to, że teraz prezentuje się w pełni okazałości, czyli nago, choć łuski były to jednak nie mogły pełnić funkcji ubrań. Nim martwiło bardziej to, czy ten czerwony facet nie skrzywdzi kogoś z jej winy, wtedy to pewnie jeszcze bardziej popadłaby w depresję.
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

- Jaś i Małgosia? Oni na wakacjach, płyną z rybakami przez pustynię w swoich butach, raczej nie przyjdą dziś na herbatkę - Wtrąciła się pajęcza dama, gdy tylko Nimfea skończyła tłumaczyć piekielnemu, co, jak i czemu. W końcu co jak co, ale gdy straciło się resztki rozumu, to ma się świetne kontakty z postaciami z baśni i powieści. - Zaś tej całej baby nie znam. Teściowa twoja może? Imię pasuje do kogoś o twojej aparycji, Panie Buraku z rodu Dwu-jedno-rogów!

        Po tych słowach postanowiła stanąć na własnych odnóżach. Z gracją i odgłosem stukotu oparła swoje pajęcze dolne kończyny o podłogę, po czym zabrała swój odwłok ze swojego Skarbeńka, stając na dwóch odnóżach, jakby zwykłą ludzką kobietę udawała.

        Z początku rozglądnęła się, jakby zapomniała, co w ogóle chciała zrobić, szybko jednak spojrzała w stronę piekielnego, do którego podreptała z uśmiechem.

- Ależ bym zapomniała! Avarralie jestem i jak panicz widzi, jestem Królową tego zamku! - Ukłoniła się niezdarnie, widać było, że rzadko to robiła. - Czy dołączy panicz Burak do naszej uczty? Dziś do stołu będzie podane…

        Rozejrzała się po dwóch pozostałych osobach. Wskazała palcem na Nimfeę, nim jednak powiedziała coś, co by przesądziło jej los, zaczęła… wyliczać.

- Był-raz-gru-by-pa-jąk-sta-ry-na-ła-pał-on-dwa-ko-ma...RY! - Jej palec wskazywał na człowieka, gdy skończyła wyliczankę. - Kwiatuszku, jak uważasz, Zupa czy pieczeń będzie bardziej należyta? A może na surowo, jak Ojciec Natura przykazał? - Zadała pytanie w stronę przemienionej, która prezentowała się obecnie jak dorodna rybka poza wodą.
Awatar użytkownika
Fergus
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Fergus »

Słuchając nieskładnej wypowiedzi dziwacznej syrenki, Fergus, z cichą nadzieją w sercu, wyczekiwał nadejścia Pinokia i baby Jagi, jako znak przyzwolenia od losu na wszczęcie burdy. Po ostatnich przejściach z magicznym wirem i spotkaniem niebianina diabeł miał ogromną ochotę coś rozwalić, jednakże nie chciał sprowadzać na siebie większych kłopotów, niż ciążyły na nim do tej pory. Ktoś lub coś na niego polowało, a incydent z brzegu tylko go w tym utwierdził, mówiąc, że kolokwialnie przegiął pałę. Może chodziło o spalenie karczmy z powodów czysto rozrywkowych, a może o zamordowanie byłego kapitana, tego Piekielny nie był w stanie stwierdzić, ale kiedy do gry wchodziła obca magia, należało się mieć na baczności. Przynajmniej do czasu rozwiązania problemu. Po tym chętnie powróciłby w ramy dawnego, awanturniczego życia.

Kiedy ta, która nazywała siebie Nimfeą, zapytała go o imię i rasę, były marynarz wyprostował się dumnie i niedbale odgarnął włosy, jeszcze bardziej uwydatniając czerwone rogi.
- Jestem Fergus Sugref — przedstawił się, przedrzeźniając dworski ukłon. - I jestem diabłem ze środkowych kręgów Piekła. Tego Piekła — podkreślił, wskazując palcem na podłogę, a raczej na wymiar, który wszyscy kojarzą właśnie z tym kierunkiem. Z dołem ziemi pełnego ognia i zepsucia. - Kanciarz, złodziej, kobieciarz, oszust wszelkiej maści — dokończył prezentację, siląc się na cień uśmiechu, który przy złości wywołanej magicznym przeniesieniem, pustym żołądkiem i mokrymi butami, wydawał się tak sztuczny, jak plastikowe spławiki na wędki. Na litość boską, ryby, nawet ślepy, by zauważył różnicę.
Niestety, jak się okazało, nie wszyscy podzielali radość z tego spotkania. Przy pierwszej nadarzającej się okazji, mężczyzna określony mianem Jurij próbował skoczyć do drzwi i dać nogę, ale coś, a konkretniej lewitująca kamienna pięść złapała go za kubrak i rzuciła bezwładnie na stare krzesło, które zatrzeszczało złowrogo.
- Już nas opuszczasz? - zapytał diabeł, krusząc owoc własnej magii na drobny pył. - Ja jeszcze nie skończyłem. Siedź i staraj się nie przeszkadzać.

Wtedy do rozmowy dołączyła pajęcza dama, która zsuwając się z grzbietu wielkiego pająka, stanęła zaledwie dwa metry od diabła, bacznie mu się obserwując.
- Fergus — powtórzył krótko, a następnie rozejrzał się po wspaniałym "zamku" i jego umeblowaniu. Miejsce to przypominało raczej biedne zaplecze zamtuza niż królewskie komnaty, no ale z gustami nie należało dyskutować. Ważne co się w tym zamku, a dokładniej spiżarni miało, bo tak się składa, że diabłowi zachciało się pić, o czym nie omieszkał poinformować.
- Napiłbym się. Najlepiej zimnego piwa, ale ciepłe też ostatecznie toleruję.
- I nie nazywaj mnie panem Burakiem. Nie jestem nim. Chyba że chcesz, żebym przypalił ci pięty. Wszystkie osiem pięt.

Doprawdy Fergus dziwniej trafić nie mógł. Wystraszony człowieczek, pół kobieta-pół pająk i syrena dziwoląg oblepiona łuskami jak jakiś straszak z głębin. Co dalej? Może smok plujący króliczkami i różowy jednorożec. Diabeł nie mógł się doczekać, dlatego podstawił sobie stołek i usiadł ciężko, zarzucając nogi na krzywy stół.
- Ktoś mi powie, jak się tu znalazłem? Poza tym, że sam rozwaliłem ścianę. Byłem w jakiejś jaskini i nagle wir wrzucił mnie do jeziora. Jeśli się dowiem, że to sprawka którejś z was, to nie ręczę za siebie.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

Nimfea rozdziawiła usta słysząc wypowiedź pajęczycy pozbawioną jakiegokolwiek sensu. Syrenka zakryła twarz dłońmi, może to tylko jakiś głupi sen? Jej ręce powoli ześlizgnęły się z twarzy, ale wszyscy wciąż tu byli w nienaruszonym stanie. Niestety. Miała ochotę wskoczyć do wody i przeczekać cały ten napływ nietypowych turystów.

- Nie nazywaj go tak – szepnęła w stronę Amory, choć wiedziała, że pewnie kompletnie ją zignoruje, ale warto było próbować, może w razie czego oszczędzi życie choć jednej z nich, ale czy w ogóle warte jest oszczędzania? Nimfea posmutniała. Była bezsilna, jedyne co mogła zrobić teraz, to przyjąć postawę „co ma być, to będzie”. Jednakże średnio to wychodziło, gdy w jej głowie rozbrzmiewał jej własny głos, który ją karcił i wykrzykiwał wciąż „Potwór! Morderczyni!”.

Wtem Avarralie zaczęła pleść coś o jakiejś zupie. Nim spojrzała na nią swoimi wręcz demonicznymi oczami, w których jednak kryło się zagubienie, jakby ten bezsensowny bełkot pozwolił przemienionej na moment uciec z mroków własnego umysłu.

- Zupa? – spytała i nieświadomie dokonała wyboru. Po chwili jednak całkiem powróciła do rzeczywistości i dotarły do niej wcześniejsze słowa diabła, które także zdołała od razu zrozumieć – Miło cię poznać Fergus… chyba, tak myślę… Najprawdziwszy diabeł? – demoniczną syrenkę naprawdę to zaciekawiło, czy właśnie stała przed nią istota stworzona z czystego zła?

Trzeba było się mieć na baczności i uważać na słowa oraz każdy możliwy ruch, ale Nimfea tylko słyszała strzępki pogłosek o czortach z Piekła, więc nie bała się go tak, jak na to zasługiwał. Natomiast to, co o sobie mówił, morska istotka nie przyjęła całkiem poważnie, bo który oszust przyznaje się do bycia oszustem?
Tymczasem Jurij rzucony na krzesło był skrajnie przerażony, serce mu łomotało, dosłownie miał wrażenie, że za chwilę wyskoczy, rozdzierając skórę. Siedział na krześle zgodnie z rozkazem, choć naprawdę chciał uciec, nawet łzy cisnęły mu się do oczu. Zawsze był twardy, chętnie zadzierał z bezbronnymi syrenkami, ale piekielny to co innego. Zbyt dużo dla biednego człowieka, który w głębi duszy czuł, że prędzej czy później i tak trafi do Piekła.

- Piwo? – spytała zdziwiona Nim, skąd ona by mu miała wytrzasnąć alkohol na tej wyspie, do której większość boi się dopłynąć z jej powodu – Nie sądzę, nie przywoływałyśmy żadnych diabłów… Poza tym przynajmniej ja nie mam takiej mocy – wyjaśniła zgodnie z prawdą Nimfea i podeszła bliżej do Fergusa, po czym szepnęła mu na ucho – Proszę, nie słuchaj tej tu, jeszcze jakiś czas temu, gdy wstrzyknęła sobie to lekarstwo, dało się z nią porozmawiać, ale gdy przestało działać, stała się zwykłą wariatką... No i to żaden pałac, tylko stara, opuszczona chata, w której nie ma nic ciekawego, chyba że lubisz syrenie szkielety… - westchnęła, w pewnym sensie to diabeł prawdopodobnie uratował ją przed podzieleniem losu tamtych naturianek – Tym bardziej brakuje piwa, jakiejkolwiek temperatury, chyba żebyśmy się mogli udać do miasta. Mogłabym wtedy je kupić, aczkolwiek raczej bym wszystkich spłoszyła…
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

- Zupa więc niech będzie! … A co to ta cała zupa tak właściwie? - spytała, gdy tylko jej niesprawny umysł zgubił wątek, jak i sens tego, o czym rozmawiała. - Te, zupa! - krzyknęła nagle w stronę mężczyzny. - Czym ty jesteś?

        Mężczyzna najwyraźniej był albo zbyt przerażony towarzystwem, albo też nie chciał, by odpowiedź zezłościła szaloną pajęczycę, dlatego też siedział cicho. W końcu co jak co, ale zupa nie powinna się odzywać, prawda? I dobrze, że tak zrobił, bo cisza sprawiła, że Avarralie powróciła swoją uwagą do piekielnego, który już wcześniej zdołał przedstawić siebie oraz swoje żądania.

- Czyli powinnam się do ciebie zwracać… Fergus? Czy może Pan Fergus? Diabeł Fergus? Ukochany Fergus? - Przy ostatnich dwóch słowach, można było dostrzec coś na kształt uśmiechu na jej twarzy. Ciężko było jednak stwierdzić, czy to przez to, że żartowała, czy może faktycznie jej chory umysł na moment postawił pajęczą damę w roli kochanki rogatego.

- W każdym razie, panie Fergusie, którego poprzedniego, buraczanego, imienia nie wolno wymawiać, zobaczę, co da się zrobić w kwestii piwa. Skarbeńku, spróbuj coś znaleźć. A wy, dzieci, nie chowajcie się. Ten przemiły diabeł nie zamierza was spalić. Co najwyżej moje pięty! Cokolwiek to znaczy…

        Kilka odważniejszych, o wiele mniejszych od ogromnego Skarbeńka, pająków weszło do środka, czy to przez dziury w ścianie, czy też ze szczeliny w podłodze. Zaczęły chodzić, gdzie się dało, niby bez celu, ale w rzeczywistości szukały czegokolwiek, co spełniłoby żądania ich “matki”, która obecnie, najwyraźniej ze zmęczenia, usadowiła się na podłodze. Oczywiście wyglądało to dosyć dziwnie — z odwłokiem na miejscu tyłka i z owadzimi kończynami zamiast nóg, była zmuszona opierać się wyższymi kończynami, gdyż tors przy takim “siedzeniu” miała pochylony do przodu.

        W końcu, jeden z pająków coś znalazł. Zatrzymał się w miejscu, na pozornie pustym skrawku drewnianej podłogi, co zauważyła Avarralie, która skinieniem głowy nakazała Skarbeńkowi zająć się tym. Monstrualny pająk kilkoma tupnięciami odnóża zauważył, która deska jest luźna. Kilkoma kolejnymi udało mu się ją uszkodzić na tyle, by odkryć ukrytą pod spodem, zakorkowaną szklaną butelkę. Płyn w środku nie wyglądał apetycznie, a i sama butelka była pokryta pokaźną warstwą kurzu. Niezdarnie, ale w końcu Skarbeniek zdołał wyszturchać butelkę na nienaruszoną podłogę, by następnie przytoczyć ją pod same nogi diabła.

        Avarallie milczała do czasu, aż Fergus zapytał, czy nie wiedzą przypadkiem, jak się zjawił w tej okolicy. Pajęcza dama odpowiedziała mu w dosyć przejrzysty sposób. Nieszalony niemalże. Może to jego groźba, a może wspomnienie o magii, która w życiu przemienionej wiele zmieniła, w każdym razie sprawiły, że tak się stało.

- Brzmi jak magia przestrzenii. Nie znam jej. Kwiatuszek może zna, ale taka magia wymaga zazwyczaj wiedzy o tym, co i gdzie się przenosi, inaczej kończy się w ścianie lub w kilku kawałkach. Tak przynajmniej ptaszki cwierkają. Wracając do niej, odkąd z nią jestem, nie wyglądała na szczególnie skupioną na czymś innym, niż ja lub trupy w piwnicy. Ale kto wie, może to wina Jasia i Małgosi. Może im podpadłeś. - Stwierdziła, kątem oka patrząc na diabła. W międzyczasie przyglądała się butelce, leżącej u jego stóp. - Wypijesz w końcu? Jeśli nie, to uznam to za zniewagę wobec gospodarza, czyli mnie. A wtedy nie ręczę za siebie. - Ostatnie słowa niemal idealnie spapugowała od tego samego piekielnego, do którego teraz mówiła. Oby tylko jej słowa nie zostały uznane za zniewagę bądź, co gorsza, agresję.
Awatar użytkownika
Fergus
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Fergus »

Po minie Fergusa dało się odczuć, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Nie wiem. Słowo, które średnio tolerował ponieważ jeśli coś się na świecie dzieje, to ktoś musi znać tego przyczynę. Deszcz sam nie spadał z chmur, wiedźmy same nie rozpuszczały się w wodzie (choć niektóre ponoć tak), a diabły same nie teleportowały się z obskurnych jaskiń na samo dno wielkich jezior. Ktoś musiał maczać przy tym palce i prędzej czy później piekielny dowie się kto, a wtedy skończy się jego dobroć. Tak jakby jakaś w nim jeszcze siedziała. Nie mogą jednak dojść z nieznajomymi do sedna jednej sprawy, przeszedł od razu do drugiej, tyczącej się poukrywanych tu i ówdzie trunków.

- Wystarczy Fergus - westchnął, podnosząc z ziemii zakurzoną butelkę, którą podsunął mu ogromny pajęczak.
Życie w Piekle nauczyło go jednego: nigdy się niczemu nie dziwić. A przynajmniej nie wprost. I choć zwierzak Avarralii rzeczywiście robił wrażenie (Fergus nie pamiętał żeby alarańskie pająki były większe od podeszwy jego buta), to przecież na świecie żyły istoty o całe niebo gorsze i straszniejsze. Choćby takie bazyliszki, chimery lub gryfy, lubiące co jakiś czas napaść na jakąś wioskę, zeżreć kilku chłopa i pójść spać w niedostępnej dla ludzi jaskinie na szczycie góry. Fajnie by było być takim gryfem, pomyślał diabeł, lecz zaraz pajęcza dziewczyna weszła mu w myśl ze swoim gadulstwem.
- Pal licho już te czary - machnięciem ręki dał znać, by zakończyć ten temat i zębami otworzył butelkę z brązową cieczą.
- Cho mhy thu mhamy? - zapytał z korkiem w zębach, unosząc przedmiot do nosa, by powąchać jego zawartość.
Zaraz też, pozwalając sobie splunąć na podłogę, pociągnął długi łyk i zakasłał gardłowo.
- Rum! - stwierdził. - Chyba sprzed dwudziestu lat. Albo burbon. Ewentualnie koniak zmieszany z samogonem. Cokolwiek to było, fermentowało dość długo, by położyć nosorożca.

Picie podejrzanych mikstur z butelki, którą ktoś ukrył pod podłogą może i nie było najrozsądniejsze, ale co mogło zaszkodzić stuletniemu diabłowi po kilkuletniej służbie marynarskiej, podczas której pił i zjadał wszystko co się dało, by następnie zwrócić część oceanowi. A w butelce niewątpliwie był alkohol i to dość mocny. Jego ostra woń od razu wypełniła całe pomieszczenie.
- Dobrze, będę na nią uważał - odpowiedział dziwnej syrence, umieszczając ją na moment w kręgu zainteresowania.
Pierwszy raz przyszło mu widzieć podobną istotę, w dodatku mówiącą i stojącą na dwóch nogach. Niebywałe. Może naprawdę trafił do jakiejś bajki albo wyjątkowo mocno uderzył się w głowę, co zaowocowało halucynacjami.

O mały włos i Fergus zapomniałby także o człowieku, który do tej pory stał sobie cichutko w kącie i przytakiwał, nie do końca rozumiejąc co się tutaj dzieje. Niestety na jego nieszczęście ruch w stronę drzwi został zauważony i w porę udaremniony przez wyrastający z ziemii mur, od którego mężczyzna odbił się jak kauczukowa piłeczka.
- Jurij, dobrze pamiętam? - zapytał diabeł, wstając. - Powiedz mi czy w okolicy jest jakaś łódka, barka, ponton. Cokolwiek co pozwoli mi odejść z tej uroczej chatki. - Przy tym fragmencie piekielnik skłonił się teatralnie pajęczycy i uśmiechnął zawadiacko.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

Nimfea patrzyła na Avarralie bezradnie, nawet nie chciała wiedzieć, jak wielki i splatany kłębek myśli lata po jej głowie. Była pewna, że gdyby ktoś próbował go rozplątać, to pewnie skończyłby podobnie. Atmosfera natomiast robiła się gęsta od nadmiaru różnych skrajnych emocji. Nim była zwykle owładnięta smutkiem, ale myślała, że za chwilę zwariuje albo wybuchnie gniewem jak diabeł, zwłaszcza iż pajęcza dama kompletnie jej nie słuchała i nadal odważnie sobie gadała z piekielnym, a Nim nie chciała mieć na sumieniu więcej, niż mieć musiała.
I jeszcze była taka pewna co do znalezienia piwa na tym skrawku lądu, to nieuchronnie brnęło ku tragedii. Syrenka nerwowo poprawiała różowe kosmyki. Jeszcze na dodatek z tymi płetwami musiała uważać na pajączki, choć ledwo co chodzić mogła, a teraz jeszcze tak manewrować! Życie…
Ku zdziwieniu łuskowatej gigantyczny pająk znalazł coś, co nawet kiedyś mogło mieć coś wspólnego z alkoholem.

- Też jej nie znam, władam tylko dwoma arkanami… - powiedziała i ot, tak by zagaić rozmowę, postanowiła dodać coś od siebie. – Energia i iluzja. – Uśmiechnęła się, próbując sobie wmówić, iż to jest coś, choć tak naprawdę głos w jej wnętrzu krzyczał, jak bardzo to się nie liczy i jak bardzo dziewczyna jest nikim, nic niewartym śmieciem. – No, a na czym innym się skupiać? Żyję tu wiele lat i znam dobrze tę wyspę, ale o tych trupach nie wiedziałam, ponadto ty… ty jesteś… Dość nietypowym gościem. – Uśmiechnęła się, mając nadzieję, że nie urazi pajęczycy.

Właściwie to teraz czuła się jak między młotem a kowadłem. Nie wiedziała kogo bać się bardziej, oboje mogli zapewnić jej śmierć, może i tego chciała, ale tak strasznie bała się tego bólu… Na szczęście rogaty machnął ręką na to, iż nikt nie wiedział, jakim cudem się tu znalazł.
Z podziwem i niepokojem patrzyła na pewnie prastarą ciecz w butelce, której spróbowania podjął się Fergus. Nie była to żadna trucizna, Nimfea nie mogła się zdecydować, czy to dobrze, czy źle… W końcu był tuż obok niej diabeł! Najprawdziwszy diabeł, wcielenie wszelkiego, co złe i może gdyby ta buteleczka miała śmiercionośną zawartość, byłoby lepiej, ale… To był rum i cały plan spalił na panewce. Syrenka skrzywiła się, czując ostrą woń wypełniającą całą chatynkę. Niektóre jej ofiary pachniały podobnie, choć w mniejszym stopniu. Źle jej się to kojarzyło.
Myśli czmychnęły w kąt, piekielny się do niej odezwał, to bardzo lubiła, gdy poświęca się jej trochę uwagi, to było coś, czego potrzebowała i co mogłoby wyciągnąć ją z depresji. Avarralie natomiast… miło było, gdy była tą lepszą wersją siebie, natomiast teraz paplała o wszystkim i o niczym. Za to ten cały diabeł… Mogła z nim pogadać i mogła… W sumie mogłaby go poprosić o pomoc. Przez głowę przeleciała jej myśl, co gdyby pokazał jej jak pozbyć się tych wszystkich wyrzutów sumienia?

- Byłabym wtedy najprawdziwszym potworem – zniechęcało ją poczucie pewnej moralności. – Ale może… Może w końcu byłabym szczęśliwa? – natomiast ta wizja kusiła i przeciągała na złą stronę. Człowieczeństwo czy szczęście?

Tymczasem Jurij stał się bogatszy o wielkiego guza na czole, przez co mógł być kojarzony z jednorożcem. Zadrżał, słysząc diabła, myślał, że już po nim. Niestety szybka śmierć nie była mu pisana.

-… M… Mo… Moja… - wydukał i wskazał dygoczącym palcem w kierunku, gdzie ją zacumował.

- Jak to robisz? – wyskoczyła z pytaniem Nimfea – W sensie jak to jest? Nie czuć wyrzutów sumienia…? Mnie one zabijają od środka… - westchnęła, ostatnie zdanie wymawiając ciszej, zaczęła już panikować, jeszcze nie podjęła decyzji czy prosić o pomoc, ale za wszelką cenę chciała zatrzymać piekielnego, by mieć czas na przemyślenia. – W każdym razie jakby co wiem, że niedaleko brzegu jest jakaś knajpka, jeśli byśmy w trójkę tam zaszli to pewnie wszystko na koszt firmy. – Zaśmiała się nieco, bo kto by śmiał kazać takiemu towarzystwu płacić?
Awatar użytkownika
Avarralie
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wędrowiec , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Avarralie »

        Mmm, zapach rumu był gęsty i wszechobecny. Jeszcze trochę a można by było opary trunku zbierać garściami i zagryzać, ale w obecnym stężeniu drażniło to jedynie zmysły obecnych. Avarralie aż pokręciła głową - ostatniej rzeczy, jakiej jej brakowało, był alkohol. Nie, żeby o tym myślała, prędzej jej instynkt zachowawczy, czy też resztki takowego, kazały jej trzymać się z daleka od szkodliwych trunków. Jej niezbyt wytrzymałe ciało odczułoby typowe skutki po pierwszym łyku, a wątroba padłaby pewnie po kolejnych pięciu. Już teraz czuła się o wiele lżej na sercu, jakby sam zapach wpłynął na nią, choć to miało prędzej podłoże psychiczne.

        Z rozkoszą patrzyła na moment, gdy Fergus wzbudzał strach w mężczyźnie. Z jakiegoś powodu było to ekscytujące. A może te dreszcze, które rozchodziły się po całym jej ciele, były oznaką postępującego osłabienia organizmu, a nie emocji? Zaraz, czemu martwiła się swoim ciałem? Rana na plecach? To by wiele wyjaśniało. Tylko czemu… Nie zdołała podążać dalej tym sznurkiem myśli, który został pochłonięty gdzieś w odmętach ciemności, na której miejscu powinna być przysłowiowa piąta klepka.

- Wyglądasz na bardzo przyjemnego siewcę zła i nieszczęścia, Fergusie - mówiła do niego, patrząc na jego twarzyczkę, a on w zamian mógł widzieć to, w jaki sposób na jego patrzyła. Gdzieś tam, w jakiś dzikich częściach świata, ten sposób, w jaki pajęcza dama patrzyła na diabła, możnaby było uznać za sposób na flirt. Albo naprawdę paskudny paraliż twarzy. Na (nie)szczęście kolejne słowa pajęczycy rozwiały tę tajemnicę. - Czyżby zachowywał się miło na widok pięknych dziewczyn? A może to nasza Zupa tak zachęciła cię do gry w grzecznego rogacza? - Na wspomnienie o zupie rzuciła okiem na mężczyznę, który wskazał kierunek, którym trzeba podążać, co by dostać się do łodzi.

        To, że diabeł się ukłonił jej, sugerowało, iż zamierza opuścić jej towarzystwo. Nie chciała, by znikał. Już tęskniła za nim! Jak on miał na imię… Coś na A…? Nie, nie, to Fergus, i pajęczyca nie chciała zostawać sama. A może nie chciała zostawiać diabła samego?

        Ostatnie długie minuty spędziła praktycznie na niczym, nie licząc rozmowy, więc miała nieco sił na to i owo, dlatego też postanowiła, iż dopóki nie zmienią się warunki, spróbuje trzymać się rogacza jak pająk własnej sieci. Z niewielkim trudem wstała i to bez potrzeby proszenia o pomoc. Gdy już była stabilnie na dwóch odnóżach, zaczęła stawiać je do przodu. Krok po kroku zbliżała się do piekielnego i, o zgrozo, próbowała chyba iść w sposób kuszący. Nie trzeba chyba wspominać, że u kogoś z jej anatomią było to praktycznie niemożliwe czy też nawet zakrawające o komedię?

- Nie wiem jak ty, ale ja lubię brzmienie słów Nimfei. Przynajmniej tę część, gdzie spędzamy razem czas, fragment z knajpą wymienić można na cokolwiek innego. - Do czegokolwiek zmierzała, wydawała się z jakiegoś powodu o wiele bardziej poważna niż wcześniej. Z jednej strony nazwała przemienioną syrenę po imieniu, z drugiej zaś jej mimika twarzy wskazywała, że w tym momencie była świadoma tego, kto przed nią stoi, w jej oczach bowiem rozkwitła niepewność i strach, które próbowała zamaskować, jak tylko mogła. Mimo tego kontynuowała bycie szaloną sobą, bez względu na to, czy robiła to celowo, czy też nie. - Pooooza tym… Jest szansa, że ktokolwiek cię tu… Pufnął… Będzie w okolicy. Może byśmy go znaleźli. Może byś oskórował żywcem tę osobę, która ośmieliła się zrobić ci takiego psikusa.

        Nabrała odwagi - albo szaleństwa - bowiem podeszła tak blisko do diabła, jak to było możliwe bez stykania się z jego ciałem swoim własnym, po czym nachyliła się w stronę jego prawego ucha.

- Może byśmy skosztowali jego mięsa podczas romantycznej kolacji przy świecach, a w oczach tego ścierwa wciąż iskrzyłby się blask życia w czasie, kiedy byśmy odgryzali tkankę od kości…? A w ramach deseru...cóż, pajączek lub rybka to zabawa szybka! - Przy ostatnich słowach aż wydała z siebie chichot, po czym cofnęła się szybko na w miarę bezpieczną odległość. Obróciła się w stronę swej rybiastej przyjaciółki, co by poinformować ją o tych planach. - Kwiatuszku, szykuj się, ten pan nie może się doczekać, aż wpadniesz w jego gorące objęcia!
Awatar użytkownika
Fergus
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Fergus »

Pociągając z butelki raz za razem, Fergus obserwował, jak twarz mężczyzny imieniem Jurij zmienia kolory niczym zaczarowany kalejdoskop. Z początku zaróżowiona, przeszła już przez paletę bladego strachu i fioletowego zarzenowania, aż w końcu zatrzymała się na mieszance zielonkawego obrzydzenia, wywołanego zapewne obecnością dwóch pajęczopodobnych istot. Lwia część uwagi diabła szybko przeskoczyła na pierwszą z nich, wielką, włochatą tarantulę, która mrugała po kolei każdym okiem za każdym razem, kiedy Fergus pstryknął palcami. Wyglądało to dość komicznie przez wzgląd na rozmiary pajęczaka, ale ta "muzyka" zdawała się na niego wpływać w sposób bardzo pozytywny. Pstryk, jedno oko mrugnęło. Drugi pstryk, drugie oko i tak dalej, aż na sam koniec Skarbeniek zamrugał wszystkimi na raz, co wyglądało jakby ktoś przejechał palcami po kolejnych klawiszach starego fortepianu.
- Zaczynam go lubić - mruknął sługa piekła, po czym zastukał obcasami skoczny rytm, w nadzieji, że pająk będzie to umiał powtórzyć. Niestety dla kogoś z jego gabarytami skończyło się to połamaniem dwóch kolejnych desek w podłodze, spod których buchnęły tęgie tumany kurzu. Na twarzy Fergusa wykwitł szczery uśmiech bowiem cała ta sytuacja zaczynała go bardziej bawić niż denerwować, choć jedno, przypadkowe spojrzenie w stronę trzęsącego się gospodarza znów sprawiło, że poczuł się podirytowany. Ten z kolei, jakby odzyskał język, zaczął współpracować i ochoczo wskazał miejsce, w którym zacumował łódź. Chociaż tyle, przeszło przez głowę diabła, kiedy podążał wzrokiem za kierunkiem, który wskazywał Jurij. Wszystko wskazywało na to, że jeśli Fergus chciał się stąd wydostać, nie korzystając przy tym z magii, musiał przebrnąć przez ściany rosnących na wyspie drzew lub wrócić na plażę i obejść całe to zielone paskudztwo. W ostateczności mógł je również spalić.

- Jak to jest, co? - wszedł w słowo syrence, z hukiem roztrzaskując pustą już butelkę o kant stołu.
- Diabły nie mają sumienia - wyjaśnił, bawiąc się odłamkami szkła, które podrzucał magią powietrza i sprawiał, że te wirowały w i pomiędzy snopami światła, rzucając na zakurzony blat różnorakie kształty. Następnie kontynuował, starając się nie patrzeć w oczy pajęczycy, która z jakiegoś powodu bacznie mu się przyglądała. - Sumienie to słabość. Po co miałby mnie obchodzić los kogoś, kto jest mi obcy? Chociaż ty pewnie tego nie zrozumiesz, jesteś w końcu syreną, los innych istot, zwłaszcza ryb, jest ci pewnie bardzo drogi. Mnie nie obchodzi co się komu stanie i ty też nie powinnaś. Dbanie przede wszystkim o własny tyłek to najlepsza metoda na przeżycie w tych czasach.
Jeden z odłamków, niby wściekła osa zamknięta w słoiku, ze świstem przeleciał obok ucha Juriego i wbił się w ścianę za nim. Nie mogąc powstrzymać się od śmiechu na widok bladego lica, Fergus o mały włos nie spadł z krzesła.
- Spokojnie, bo mi tu zejdziesz na zawał i kto wtedy będzie wiosłował do brzegu? - zapytał i znów zmienił objekt zainteresowania. Tym razem na Avarralie, która to niemal wspięła mu się na kolana i zaczęła szeptać słodkim głosem do ucha.

- Kuszące, ale mam wobec tego chuderlaka pewne plany - oświadczył, stukając palcami po jej odwłoku w miejscu, gdzie chityna przechodziła w gładką i miękką skórę pleców. Gdyby nie wyżej wspomniany organ, możnaby śmiało rzec, iż Fergus ją właśnie obejmował, gotowy wysłuchać propozycji odnośnie spędzenia kilku wspólnych chwil razem.
- Jeśli chcesz zobaczyć, do czego jestem zdolny w dziedzinie wyrządzania ludziom krzywdy, to pomóż mi się stąd wyrwać i dotrzeć do jakiegoś miasteczka. Potem możesz zjeść kogo tylko chcesz, ale beze mnie. Nie jadam ludzi, nigdy nie próbowałem i nie chcę próbować. Podobnie nigdy nie byłem z pajęczycą - uśmiechnął się podstępnie. - Myślisz, że dasz radę zwinąć ten odwłoczek w parę zgrabnych nóżek? Te tutaj mogą zostać - wskazał na parę rękopodobnych stawów, na których dziewczyna się podpierała.
- Karczma to marny pomysł - powiedział Nimfei, gdy Avarralie z niego zeszła. - Byłem tam dosłownie kilkanaście godzin temu i nie dogadałem się zbytnio z właścicielem. Padło trochę cięższych słów i trochę iskier. Nie wiem, jak do tego doszło, ale sufit mu się zajął i tyle widziałem tawernę. - Fergus opowiadał w sposób jakby rzeczywiście nic nie wiedział o pożarze w karczmie, choć w rzeczywistości rozpierała go duma. Jeszcze nigdy, czy to jako sługa Księcia, czy marynarz pod cyrografem, nie czuł się tak cudownie korzystając ze swoich darów. Po to je w końcu miał i do tego został stworzony. Do zadawania cierpienia innym. Miał tylko nadzieję, że zdąży się wyszumieć, zanim znajdą go słudzy Pana. Na razie musiało mu wystarczyć towarzystwo w leśnym domku.
Awatar użytkownika
Nimfea
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Nimfea »

Działo się bardzo dużo, Jurij z myśliwego stał się zwierzyną będącą o krok od zawału. Fergus zaś nawiązywał więź z gigantycznym pająkiem. Różowowłosa stała i nie była pewna, czy powinna odezwać się niepytana, jej pewność siebie była w opłakanym stanie, więc pozostawała przy staniu i obserwowaniu przebiegu wydarzeń.

- Nie mają? – zdziwiła się dziewczyna, gdy diabeł odpowiedział na jej pytanie, równocześnie zawieszając spojrzenie na lewitujących odłamkach szkła, które rozszczepiały światło i z daleka pewnie wyglądałyby niczym magiczny pył. – Słabość, to fakt, również chciałabym go nie mieć… Może czułabym się lepiej… - stwierdziła przygnębiona, takiemu to fajnie, robi, co chce i nie musi obawiać się o moralność. – Nie jest mi obojętny, ale muszę zabijać i nawet nie ryby, a ludzi… To naprawdę jest wyczerpujące psychicznie – Westchnęła. – Myślisz, że można się jakoś nauczyć… zagłuszać sumienie?

Gdy jeden odłamek szkła prawie trawił przerażonego mężczyznę, ten krzyknął niczym mała dziewczynka, po czym zrobił się blady i też nieco czerwony, bo mimo strachu zrobiło mu się też bardzo głupio. Nie był w stanie nic powiedzieć, ale i tak był gotów zrobić wszystko byle ujść z życiem.
Nimfea tymczasem spojrzała na Avarralie. Czy ona naprawdę próbowała flirtować z diabłem? I czy on naprawdę pozytywnie na to reagował?! No a co z nią? Stała tu obok nich, odziana tylko w łuski, i jakoś nie otrzymała takiego zainteresowania jak kobieta będąca od pasa w dół niezbyt miłym dla oka pająkiem… Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
Syrenka posmutniała, to naprawdę było jak nawóz dla jej depresji. Zaniemówiła, zwyczajnie zabrakło jej sił, by cokolwiek w tej sytuacji zrobić, zwrócić na siebie jakoś uwagę poprzez choćby zwykłe zawołanie „hej, ja tu jestem!”. Patrzyła jak ta druga przemieniona, drepcze koślawo w kierunku piekielnego.

- Co ja tu jeszcze robię? – pomyślała podłamana. I na co były jej nogi, skoro teraz w modzie są pajęcze odwłoki? Diabeł wprawdzie spytał Av o możliwość zmiany dolnej części ciała na ludzką, ale i tak przez cały czas była tu demoniczna syrenka, która już przecież miała nogi. Może i pokryte łuskami, a stopy bardziej przypominały płetwy, ale to i tak lepsze niż te wszystkie włochate odnóża.
Z przygnębiających i dołujących ją rozmyślań wyrwała ją czarnowłosa, jednak ktoś usłyszał jej wcześniejszą propozycję odnośnie do odwiedzenia knajpy. Przynajmniej nie została całkowicie zignorowana, to już coś. Jednakże nie bardzo wiedziała, czy to, co kotłuje się w głowie tej wariatki to coś złego, dobrego, a może neutralnego. W każdym razie ta jej powaga była niepokojąca.

- Oskórował? – Wzdrygnęła się Nim, uważała to za zbyt dużą karę w stosunku do „pufnięcia” tu diabła, co w sumie mogło być zwykłym przypadkiem.

Minęło kilka sekund, dosłownie, a pajęcza dama już zaczynała wprowadzać romantyczno-sadystyczną atmosferę, która spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem.

- Jak ona to robi? Może to przez szaleństwo, może jest ładniejsza albo ja jestem tak beznadziejna że nikt mnie nie chce... Może gdybym była bardziej potworem, za jakiego i tak mnie mają... - myślała zrezygnowana.

Była naturianką, a te zwykle nie są złe. Wtem okazało się, że jej koleżanka wcale nie była samolubem w kwestiach mężczyzn i była całkiem otwarta na nowe doświadczenia. No niby miło, ale Nim wolałaby się w takich kwestiach nie dzielić z nikim, szczególnie nie ze stukniętą kobietą-pająkiem. Nic do niej nie miała, tak ogólnie to nawet miłe towarzystwo, tylko że… bardzo niestabilne.

- Mhm… - odburknęła w odpowiedzi na nieprzyzwoite zaproszenie i uśmiechnęła się krzywo. – Czyli karczma odpada – zwróciła się do diabła, nie planowała kwestionować owego wypadku, choć była pewna, iż był on zaplanowany przez samego piekielnego. – W takim razie zechcesz pobyć na wyspie jeszcze trochę czy opuścić ją czym prędzej i poszukać innej karczmy lub gospody? – spytała niepewnie.
Zablokowany

Wróć do „Błyszczące Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości