Równina Maurat[Wioska Przyruina i jej okolice] Kradzież (nie) popłaca

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

To, że jeszcze nie trafili na żadną pułapkę dobrze wróżyło i mogło oznaczać, że rzeczywiście wybrali ten tunel, który był tym bezpieczniejszym.
”Nie mógłbyś w końcu wdepnąć w jakąś pułapkę i zginąć?” – usłyszał w swojej głowie głos Belli. Często bywało tak, że już nie przejmował się jej docinkami i po prostu je ignorował, czasem nawet w ogóle nie odpowiadając na nie. Im dłużej miał ją w głowie, tym częściej zdarzały się takie sytuacje… jednak niektóre rzeczy nadal go denerwowały albo sprawiały, że tracił cokolwiek z dobrego nastroju. Aż przypomniał sobie, jak jego „ukochana” siostra powiedziała mu takie rzeczy, że spowodowało to napad depresji.
”Zawsze możesz siedzieć cicho i udawać, że tak naprawdę znajdujesz się w jakimś innym świecie, do którego trafiłabyś po śmierci… Chociaż, nie, bo wtedy musiałabyś wyobrazić sobie jakieś Piekło czy nawet coś gorszego” – odezwał się, a jedyną odpowiedzią na to było prychnięcie.
”Po prostu wymyśl sobie miejsce, gdzie trafiłabyś, gdybyś była dobrą osobą. Wtedy nie będziesz się odzywać, a ja zacznę myśleć, że w końcu się ciebie pozbyłem” – dopowiedział specjalnie. Wiedział doskonale, że coś takiego zdenerwuje Siostrę i właśnie dlatego zdecydował się o tym wspomnieć. Mimo, że nie przepadał za każdym z członków jego rodziny, którzy siedzieli mu teraz w głowie, to wolałby, żeby Ojciec odzywał się z taką częstotliwością jak Bella – on przynajmniej nie był do niego wrogo nastawiony.
         – A jeśli zdarzy się, że nie zdążysz uskoczyć, spróbuję rzucać zaklęcia tak, żeby cię nie trafić – odparł, chociaż to „spróbuję” mogło sprawić, iż Finka pomyślała sobie, że niekoniecznie tak zrobi i „przypadkowo” rzuci jakąś kulą czy czymś innym tak, że efekt magii ją także dosięgnie.
         – Jeśli spróbujesz rzucać we mnie tymi sztylecikami wiedz, że z łatwością stopię je moim ogniem – dodał. To był fakt i przestroga zarazem. Nie powiedziałby też czegoś takiego bezpodstawnie, jednak nie był pewien, czy dziewczyna zdaje sobie z tego sprawę. Constantin znalazł się już w sytuacjach, w których topił przeciwnikom broń, czasami nawet wtedy, gdy jeszcze znajdowała się w ich rękach. Cóż… gorący metal zalewający ci dłonie na pewno nie jest czymś przyjemnym, co łatwo można było stwierdzić po krzykach przeciwników, którym zafundował coś takiego.
         – Czy ty w ogóle myślisz nad tym, co mówisz, zanim opuści to twoje usta? Gdybym chciał tobą nakarmić jakieś stworzenie mieszkające tutaj, myślisz, że zostawiłbym cię przytomną albo żywą? Łatwiej byłoby nieść ciało, niż udawać, że ma się podobny cel i zwabić kogoś w konkretne miejsce w tych tunelach – odezwał się po chwili. Jego ton nie wskazywał negatywnych emocji, jednak oczy zaświeciły mu się na chwilę i można było w nich dostrzec coś niebezpiecznego i powiązanego z samą naturą ognia. Oczywiście, żeby to zobaczyć, Finka musiałaby odwrócić się w jego stronę, jednak wtedy akurat sprawdzała coś podejrzanego na podłożu.

         – Nie wytłumaczę ci tego, jeśli nie usłyszę prośby – odezwał się, zmuszając się do zachowania poważnego wyrazu twarzy. Akurat wtedy, właśnie w tym momencie, naprawdę chciał się uśmiechnąć, jednak nie mógł, bo cały sens wypowiedzi stałby się zupełnie inny, niż tego chciał. Dobrze, że niedługo po tym mógł się nawet zaśmiać, co i tak zrobił, gdy usłyszał, jak złodziejka powtarza niektóre słowa, których on sam wcześniej używał specjalnie. Skończyło się to na tym, że podkradł się do niej i pochylił nad jej uchem.
         – Absorbował – powiedział, mrożącym krew w żyłach i zapowiadającym złe rzeczy, szeptem. Po tym skoczył w tył i ponownie znalazł się trzy kroki za nią. Właśnie takie sytuacje i inne, często o wiele gorsze, były dość dobrym przykładem na to, że czarodziej ma nie po kolei w głowie. Cóż… nie było to kłamstwem.
         – Mam dla ciebie radę. Chcesz ją usłyszeć? To słuchaj… Radzę ci nauczyć się czegoś więcej o magii ognia, wtedy będziesz znała więcej zaklęć i będziesz miała szerszy repertuar dla występów – powiedział tonem ojca, który właśnie teraz udzielał dziecku rady dotyczącej życia. Nawet przypomniał sobie to, jak w takich sytuacjach mówił do niego jego własny ojciec.
         – Tak… Wiem coś o tym, chociaż ja wolę ogniska i ogień w kominkach w karczmach. Jest większy, przyjemniejszy i można go dłużej oglądać – odparł. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że właśnie znaleźli coś, co mogą nazwać czymś wspólnym. Miał nadzieję, że Finua nie dojdzie do tych samych wniosków, bo ona na pewno wypowie to na głos i zaraz powie coś, dzięki czemu on sam będzie żałował, że w ogóle wspomniał o swoim zainteresowaniu ogniem.

Pojedynczym skinieniem głowy dał jej znać, że poprawnie wypowiedziała nazwę jego broni. Co prawda, nie wypowiedziała jej za jednym razem, jednak nie przekręciła też żadnych liter.
         – Powiem ci, że łańcuch nie jest problemem w czasie walki, gdy możesz owinąć go wokół rękojeści i walczyć samym sierpem – odezwał się, znowu tłumiąc w sobie chęć powiedzenia jej o tym, że jego kusarigama jest specjalna, bo może ją podpalić magicznym ogniem i nic jej się nie stanie.
         – Na początku treningu na ostrze nałożony był specjalny ochraniacz, a gdy już radziłem sobie z bronią, osoba, która mnie trenowała, zdjęła go. Wtedy mój trening był na takim etapie, że nie było możliwości, żebym zranił się ostrzem kusarigamy – odpowiedział na jej kolejne pytanie. Przypomniał sobie też swoją nauczycielkę, chociaż w wypowiedzi specjalnie ukrył jej płeć. Dziewczyna nie zapytała go jeszcze o nic osobistego, więc odpowiadał na pytania zgodnie z prawdą, bo tak mu się podobało. Najpewniej skończy się to tak, że wyjdą z tych tuneli, rozdzielą się i już się więcej nie spotkają, przy okazji zapominając o sobie. Jemu to pasowało, jednak nie wiedział, jak do tego podchodzi Finka, o ile w ogóle już myślała o czymś takim.
         – Gdybym chciał cię zabić, pościg skończyłby się w momencie, w którym opuściliśmy wioskę – powiedział do niej, a oczy znowu mu się zaświeciły.

         – Wracając do tajemniczych stworzeń, które mogłyby zamieszkiwać te tunele. Są dwie możliwości – albo osoby znające to miejsce, wynajęły kogoś do pozbycia się ich lub same to zrobiły, albo pozwoliły im żyć i traktują ich jako naturalnych strażników tego miejsca i starają się nie wchodzić im w drogę – wypowiedział to niedługą chwilę po tym, jak pogrążył się w swych myślach. To, co powiedział musiało być wyprzedzone przez jedną rzecz, którą było założenie, iż takie istoty w ogóle tu istniały… I najwidoczniej pecha może przynieść nawet myślenie o czymś nieprzyjemnym, bo właśnie w tej chwili do ich uszu dobiegł dźwięk, który najlepiej opisać jako połączenie ryku i pisku.
         – Cóż… chyba mamy swoją odpowiedź – trafnie podsumował to, co przed chwilą się stało. Dźwięk ten można było zlokalizować za ich plecami, więc wnioski nasuwały się tutaj same.
         – Musiało jakoś nas wyczuć, i nie chcę być pesymistą gorszym niż jestem normalnie, ale ten dźwięk prawdopodobnie był sygnałem dla pozostałych osobników. Czymś, co dało im znać, że w tunelach znajduje się ktoś inny od nich – dodał. Właśnie przez to niebezpieczeństwo znajdowało się teraz jeszcze bliżej, niż było kilka chwil temu.
         – Chcesz usłyszeć, co mam do powiedzenia na temat tych istot? Nawet, jeśli odmówisz, i tak to powiem… Aktualnie jestem w stanie domyślić się tylko tego, że mogą być ślepe, bo żyją w ciemności, więc ich głównym zmysłem jest słuch, węch albo jedno i drugie. Inne rzeczy są dla mnie niewiadomymi, ale i tak radzę się trochę pospieszyć, bo z jednej strony chciałbym zobaczyć, co nas goni, a z drugiej wolałbym się stąd wydostać – wypowiedział to szybko, a raz nawet zgubił wątek. Jednak i tak wykonał ponaglający gest w stronę Finki. Zaczął też odnosić wrażenie, że w tym tunelu rzeczywiście nie ma pułapek.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Szli przez tunel nieco szybciej, niż na początku. Prowadząca złodziejka, która starała się ani przez chwilę nie myśleć o sobie jako o swoistym mięsie armatnim, wciąż sprawdzała każdy kawałek podłogi pod sobą, ale robiła to płynniej. Nie podrzucała już sztyleciku, a kręciła nim między palcami, coraz częściej myśląc o postoju. Jej aktualny tryb życia sprawiał, że łatwiej się męczyła. Ciężko byłoby się temu dziwić, skoro uważała się za szczęściarę, jeśli udawało jej się coś zjeść co drugi dzień.
Na zapewnienie o próbach nie walnięcia jej prosto w plecy jakimś zabójczym zaklęciem, spojrzała przez ramię z niezadowoloną miną. Zaraz potem aż przystanęła z szeroko otwartymi, błyszczącymi oczami.
        - Bujasz! - Tym razem w głosie dziewczyny nie było ironii, czy złośliwości, a żywe zainteresowanie, może nawet z nutką podziwu. - Możesz roztopić metal w locie? Klasa!
Pokiwała głową z uznaniem, po czym wróciła do badania drogi przed sobą. Co jakiś czas zerkała dyskretnie za siebie z iskierką w oku, która nie wróżyła nic dobrego. Była ciekawska, a taka deklaracja sprawiła, że zaczęła kombinować, jak namówić maga do pokazania w wolnej chwili paru sztuczek. Choćby miała to zrobić, rzeczywiście poświęcając jedno ze swoich ostrzy. Na kolejną uwagę nawet się nie obróciła, sprawdzając kolejny nieciekawie wyglądający w jej mniemaniu kamień.
        - Nieszczególnie, ale zrobię wyjątek. Na przykład tak sobie myślę, że akurat tobie łatwiej kogoś oszukać, niż nieść taki kawał, Pyśku. - Odgryzła się z rozbawieniem w głosie, po czym wstała i dla pewności ominęła niepewny fragment podłogi. Powoli zaczynała zastanawiać się, czy nie popadała w paranoję z tymi pułapkami. Oczywiście, w jej myślach brzmiało to znacznie prościej i bardziej bezpośrednio. Rozejrzała się nawet na boki z niezdecydowaną miną, jakby miało to pomóc przewiercić wzrokiem ściany i dojrzeć wszelkie ukryte niespodzianki. Podrapała się ostrzem sztyleciku między łopatkami, przenosząc ciężar ciała na wyciągniętą do przodu nogę.

        Uwagę o tłumaczeniu puściła mimo uszu, udając, że nic nie usłyszała. Ani myślała dopraszać się o wyjaśnianie jej czegokolwiek! Przynajmniej nie w tej chwili. Większość potencjalnych nauczycieli poddawało się po najwyżej kilku godzinach szkolenia. I to pod warunkiem, że próbowali nauczyć ją czegoś ciekawego, jak kuglarstwo. Wszystko wymagające długiego i nudnego ględzenia sprawiało, że traciła kontakt z rzeczywistością po kilku minutach. A oni cierpliwość. Śmiech za jej plecami ani trochę nie zachęcił jej do przyznawania się do własnej niewiedzy. Co to, to nie! Już wolała zapamiętać te słowa, a potem próbować zrozumieć z kontekstu.
Usłyszawszy szept tuż przy uchu, aż podskoczyła leciutko w miejscu, klnąc jak szewc i zamykając z nieznanych powodów oczy. Zaraz potem obróciła się ze wściekłym grymasem na twarzy, unosząc trzymany w dłoni nóż.
        - Kurwa twoja niedorobiona! Gorzej ci? Mogłam Cię dźgnąć! Albo w coś wleźć. Nikt ci nie mówił, że się do złodzieja nie zakrada? - Aż wzdrygnęła się, czując opóźnione dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa. Jeszcze dureń szedł sobie spokojnie w odpowiedniej odległości i udawał niewiniątko. - Nie, nie chcę.
Ostatnie słowa wycedziła przez zęby w odpowiedzi na pytanie maga. Czuła się urażona nie tyle samym żartowaniem z jej osoby ale faktem, że Constantin nie tylko potrafił czarować, ale był lepszy w jej złodziejskim fachu, niż ona sama. Oczywiście, mężczyzna i tak podzielił się z nią mądrościami życiowymi podczas, gdy sama Finua podjęła przerwany marsz. Po jego wypowiedzi klepnęła się gwałtownie otwartą dłonią w czoło.
        - No popatrz! A ja, głupia, w ogóle nie pomyślałam, żeby się próbować tego nauczyć! Ba, nie wydałam oszczędności zbieranych przez kilka lat na cholerne lekcje u cholernego maga! I wiesz, czego nie usłyszałam jak już nie zmarnowałam prawie miesiąca? Że nie mam za miedziaka prepozycji. - W głosie dziewczyny zabrzmiała słabo ukrywana gorycz. Na dodatek nawet nie próbowała przypomnieć sobie, jak w rzeczywistości brzmiał przekręcony wyraz. Ale gdy po kolejnych słowach towarzysza spojrzała na niego przez ramię, uśmiechała się jednym kącikiem ust, a po jakichkolwiek negatywnych emocjach nie było najmniejszego śladu. Nikt nie chciał przecież oglądać zasmuconego, czy rozdrażnionego kuglarza. Schowała wreszcie sztylecik do pochwy i uniosła dłoń, po czym z rozmysłem pstryknęła dźwięcznie palcami. Tym razem pojawiło się tylko kilka bladziutkich iskierek. - Przynajmniej pod tym względem jesteś normalny, Pyśku.

        Krótkiej opowieści o broni i samym treningu wysłuchała bez zwyczajowego komentarza. Pokiwała tylko głową na znak, że słuchała. Miała ochotę spytać jeszcze o parę rzeczy, ale nie chciała wyjść na wścibską. Być może, gdyby rozegrała to prawidłowo, dałaby potem radę namówić Constanina, żeby pozwolił jej jeszcze raz obejrzeć sierp z bliska, na spokojnie. Odnotowała też w pamięci, żeby nie wyciągać więcej przy nim poi. Uwielbiała z nimi ćwiczyć nawet, gdy były zgaszone, ale miała paskudne wrażenie, że tylko by się ośmieszyła, skoro władał bronią takiego typu. Albo sam wyśmiałby ją otwarcie.
Na zapewnienie o jego możliwościach pozbawienia jej życia, parsknęła tłumionym śmiechem, kucając.
         - Nie trafiłbyś. - Zaprzeczyła pewnym siebie głosem, po czym dmuchnęła na fragment podłogi, by pozbyć się warstewki kurzu. - I chciałeś mnie zabić. Nikt kto nie chce, nie zapewnia tak, jak ty wtedy, że tego nie zrobi. Żyję, bo schowałam twój fant, a był cenniejszy niż urwanie mi łba.
Kuglarka nie żywiła za to urazy, co było wyraźnie słychać. Po prostu stwierdzała fakt, jej zdaniem oczywisty. Za wiele razy próbowano uciąć jej dłoń, aby nie wiedziała, jak ludzie reagowali na stratę cennych drobiazgów.

        Przez dobrą chwilę szli we względnej ciszy. Względnej, bo Finua nuciła coś fałszywie pod nosem. Znając ją, zarówno uszy jak i dobry smak maga powinny całować ją po stopach za to, że nie postanowiła śpiewać na głos. W jej przypadku była to prawdziwa łaska. Dzięki zabawie w połykanie ognia i niezdrowych ilości spirytusu, dziewczyna nie była w stanie zaśpiewać czystko choćby pół nutki. Prędzej mogłaby się skupić w sumie i wyhodować różowe motyle skrzydła, niż wydać z siebie dźwięki, których dałoby się słuchać.
Przerwała dopiero, gdy Constantin się odezwał, ale nie zdążyła wyrazić swojego zdania na temat jakichkolwiek paskudztw, które mogły siedzieć w tunelach. Na niespodziewany hałas zatrzymała się i obróciła częściowo, ugiąwszy mocno kolana. Postawa w gotowości do ucieczki nadawała jej wyglądu wystraszonego gryzonia
        - Co to za cholerstwo? - Spytała, nie oczekując odpowiedzi. Podczas wypowiedzi towarzysza potakiwała mu w milczeniu, próbując dostrzec cokolwiek za jego plecami. Spojrzała na czekającą ich drogę, przygryzając nerwowo wargę i próbując wymyślić jakieś wyjście z sytuacji. Wreszcie pstryknęła palcami, podjąwszy konkretną decyzję. - Dobra, Pysiek. Jeszcze dwa kroki w tył, mam plan. Możemy nawet przeżyć, więc dla mnie brzmi dobrze. Trzymaj kciuki i dystans. Pilnuj śladów. I chodu.
Po tym krótkim i niejasnym wyjaśnieniu, otaksowała całą sylwetkę Naxama wzrokiem, oceniając jeszcze długość jego kroku. Zaraz potem odwróciła się i ruszyła wgłąb tunelu szybkim marszem, nie sprawdzając już podłogi przed sobą. Po chwili przyspieszyła do truchtu, a po paru uderzeniach serca biegła, sadząc spore jak na siebie susy. W ten sposób zwiększała szansę, że wysoki czarodziej będzie mógł utrzymać tempo i iść po jej śladach. Kazała mu zwiększyć niego odległość między nimi, żeby miał w razie potrzeby czas wyhamować.
Po paru minutach biegu ta przezorność okazała się zbawienna. Złodziejka zaklęła krótko i zwięźle, czując jak grunt usuwał jej się spod nóg.
        - Stój! - Rzuciła przez ramię, odbijając się mocno od płytki naciskowej. Nie widziała, czy udało jej się uruchomić w ten sposób pułapkę mechaniczną, czy może dezaktywować jakąś przeklęta iluzję. Skok najpewniej uratował jej kark, ale wyszedł za krótki. Zamiast przelecieć nad dziurą w podłodze, walnęła boleśnie brzuchem w jej krawędź i zadrapała wściekle paznokciami o kamień, by nie zsunąć się całkowicie. Nie odważyła się zerknąć w dół, wystarczył jej fakt, że nie czuła pod stopami oparcia, a opadła do połowy żeber, zanim zaczepiła o jakiś kamień. Najgorsze było to, że szczelina nie była nadmiernie szeroka, gdyby zobaczyła ją wcześniej i wzięła odpowiedni rozbieg, przeskoczyłaby ją najpewniej.
        - Pysiek? Pomógłbyś?
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Już wcześniej chyba powiedział jej i pokazał, że powinna wierzyć mu na słowo, bo nie próbowałby mówić o czymś, czego nie zrobi, bo nie pozwalają mu na to umiejętności. Akurat teraz wspomniał o czymś, co związane było z ogniem, a to był ulubiony żywioł Constantina i był dla niego czymś więcej, niż po prostu jedną ze szkół magii, czy po prostu jednym z żywiołów znanych każdej z ras.
         – Jeśli coś, co leci w moją stronę nie jest odporne na ogień… to tak. Jedyne, co muszę zrobić, to skierować wiązkę ognia w stronę tego przedmiotu i sprawić, że ogień będzie naprawdę gorący – znowu powiedział coś takim tonem, jakby mówił o czymś zupełnie normalnym. Znaczy… to było takie dla niego, bo Finua była tematem żywo zainteresowana i zdawała się nie do końca wierzyć w to, o czym mówił. Gdyby znaleźli coś metalowego, mogłaby tym rzucić w jego stronę, a on stopiłby to ogniem. Mógłby nawet zaproponować jeden z jej sztyletów, jednak wydawało mu się, że nie będzie chciała się z nim rozstać. Poza tym, on sam raczej należał do osób, które swe możliwości bojowe prezentują wyłącznie w prawdziwej walce, a przynajmniej starał się to robić, bo inaczej byłby to zwyczajne sztuczki.
         – Zdaję sobie sprawę, że stereotypowy mag jest, raczej, znany z tego, że może władać potężną magią, ale przez to jest słaby fizycznie… jednak ja taki nie jestem – odpowiedział po chwili. Już sam ton głosu czarodzieja wskazywał na to, że wie, o czym mówi i na pewno nie kłamie. Może poziom jego siły fizycznej nie był taki sam, jak typowych wojowników, jednak nie znajdował się też poniżej przeciętnej. Do skutecznej walki kusarigamą potrzebna była spora szybkość i zręczność, a nie siła.

Ominął fragment podłogi, z którym dziewczyna postąpiła tak samo, przy okazji mówił jej też o rzeczach związanych z tym, dlaczego nie mógł przesunąć lub zniszczyć głazów, które zablokowały przejście. Później wpadł też na coś, na co normalna osoba też mogłaby, jednak, patrząc na sytuację, na pewno powstrzymałaby się przed zrealizowaniem tego planu.
”Nie rób tego” – usłyszał w głowie głos Matki. Ona zawsze taka była. Nie chciała, żeby jej syn stał się zły i cały czas kierowała go na „drogę dobra”. Cóż… jak widać, nie do końca jej to wyszło. Może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby jakoś zareagowała na to, że Ojciec i Bella zbliżali się do siebie. Ona tymczasem wiedziała o tym i nie interesowała się tym.
”Zrobię i nie będę próbował wmawiać sobie, że nie powinienem” – odparł i przeszedł do realizacji pomysłu. To było proste – po prostu podkradł się do Finki i szepnął jej na ucho słowo, które nie wypowiedziała dobrze. Może nie zareagowałaby tak, jak to zrobiła, gdyby nie to, że powiedział to naprawdę strasznym i złowrogim szeptem.
         – Żałuj, że nie widziałaś swojej miny – odparł i zaśmiał się lekko i krótko. Na swój sposób było to nawet miłe dla ucha, jednak potrzebna byłaby też osoba, która by to zauważyła.
         – Może ten mag nie znał się na rzeczy. Już sam fakt, że wyczuwam w tobie magię ognia, może oznaczać, że masz predyspozycje. Wiem, że to nie jest tak, iż każdy rodzi się z wrodzonym talentem magicznym, jednak osoby takie zwyczajnie potrzebują więcej czasu na naukę i praktykę zaklęć… a także cierpliwości osoby, która je uczy – odparł, specjalnie starał się powiedzieć to tak, żeby nawet nie sugerować jej, że on sam mógłby ją czegoś nauczyć. Nie chciał tego robić, bo nie nadawał się na nauczyciela. Teraz współpracowali ze sobą wyłącznie dlatego, że oboje chcieli wydostać się z tych tuneli. Później, gdy już to się uda, pójdą w swoje, miejmy nadzieję, że przeciwne, strony i najpewniej więcej się nie spotkają.
Wyglądało na to, że dziewczyna naprawdę zainteresowała się jego niezwykłą bronią, bo był pewien, że słuchała, gdy o niej opowiadał. Na pewno nie zgodziłby się, gdyby poprosiła go o to, żeby pozwolił jej potrzymać kusarigamę. Nie po tym, co zrobiła wcześniej. Wątpił, żeby zdobyła jego zaufanie lub nawet jego nieduży fragment. Był pewien, że ich współpraca nie będzie trwała tak długo.
         – Może… Na pewno nie mam niczego cenniejszego niż kusarigama i nie chodzi tu wyłącznie o jej cenę i to, ile wydawałem na jej magiczne wzmocnienie… - odparł. Mogłoby wydawać się, że powie coś więcej, jednak urwał i nie próbował ponownie podjąć tematu, aby dodać do niego coś, o czym nie wspomniał. Nie miał zamiaru mówić tej dziewczynie o historii związanej ze Srebrem Płomieni.

Musieli zmienić plan przez dziwne dźwięki, które usłyszeli. Były one też odpowiedzią na ich pytania, jednak na pewno nie taką, którą oboje chcieli usłyszeć. Cofnął się też dwa kroki do tyłu. To było trochę dziwne, że wydawał się ufać jej w tej kwestii, a nie robił tego na innych płaszczyznach. To było proste do wytłumaczenia – Constantin nie uważał tego planu za zły.
         – Są daleko. Chyba. Ten odgłos niósł się po ścianach tunelu i przez to może wydawać ci się, że jego źródło jest bliżej niż w rzeczywistości – odezwał się, gdy zauważył, że Finua zerka mu za plecy. Później zaczął się bieg, a Constantin naprawdę zaczął sądzić, że trafili do dobrego korytarza i nie będzie tu żadnych pułapek.
Przepaść odsłoniła się przed nimi i, chociaż jeden brzeg był oddalony od drugiego tak, że dałoby się to przeskoczyć, to młoda złodziejka i tak źle oceniła odległość i teraz wisiała po drugiej strony dziury. Próbowała wejść na górę, przy okazji broniąc się przed spadkiem w dół.
         – Dostanę się na drugą stronę i ci pomogę – odpowiedział jej. Następnie wziął rozbieg i zaczął biec. Chciał mieć pewność, że wyląduje po drugiej stronie, więc biegł najszybciej jak mógł. Odbił się na krawędzi przepaści, a po chwili wylądował po drugiej stronie. Przeturlał się przez ramię wyćwiczonym ruchem i wstał od razu. Później doskoczył do krawędzi, przy której wisiała dziewczyna i złapał jej dłoń, zapierając się drugą o krawędź i wciągając ją na podłogę. Możliwe, że zrobił to zbyt mocno i błędnie ocenił wagę Finki, bo pociągnął ją w górę i do siebie na tyle mocno, że wpadła na niego i siedziała tera dokładnie na jego udach. Constantin szybko odzyskał panowanie nad sobą w tej sytuacji, która była trochę niezręczna i spojrzał na złodziejkę.
         – Złaź – powiedział krótko. Gdyby nie zastosowała się do jego „prośby”, wtedy sam zepchnął ją z siebie i wstał, gotowy do dalszej drogi. Przy okazji usłyszał też bardzo głośny śmiech Belli w swojej głowie. Nie lubił jej bardziej, niż mu się wydawało, jednak miała naprawdę przyjemny śmiech. Co prawda, nie miał zamiaru jej tego powiedzieć, chyba że ich relacje obróciłyby się nagle i polubiliby się... jednak to nigdy się nie stanie.
         – Myślę, że ta przepaść trochę spowolni to, co nas goni. Oczywiście, jeśli moje przypuszczenia są poprawne i stworzenia te rzeczywiście są ślepe – oparł, przez chwilę przyglądając się przepaści.

Nie usłyszeli kroków i innych dźwięków, które mogłyby zapowiadać przybycie tego, co zobaczyli po drugiej stronie przepaści. Może inne rzeczy odwróciły ich uwagę albo krótka rozmowa zagłuszyła kroki tego stworzenia, jednak jego głos, identyczny z odgłosem, który słyszeli wcześniej, na pewno zwrócił ich uwagę na to stworzenie. Oboje mogli zauważyć, że pysk stworzenia wygląda jak sześcioramienna gwiazda z kilkoma rzędami ostrych zębów na każdym z „ramion”. Pysk zamknął się, gdy stwór przestał wydawać z siebie odgłosy i przybrał teraz bardziej stożkowaty kształt. Reszta głowy była półkolem, na którym nie było ani oczu, ani włosów. Całe ciało stworzenia miało niespełna sążeń wzrostu (około 175 centymetrów) i było koloru ciemnej zieleni – bez włosów, sierści, łusek albo czegoś innego, co mogłoby rosnąć na skórze. Miało humanoidalną budowę i słabo rozwinięte mięśnie, więc można było domyślić się, że stworzenia te są szybkie i, prawdopodobnie, zwinne. Mało rozwinięte stopy, ręce i nawet palce, które u rąk kończyły się ostrymi i długimi pazurami.
Constantin zadziałał instynktownie – jego oczy zaświeciły się, co także stało się z przedramionami, a na czole maga pojawiła się czerwona i świecąca runa. Wykonał kilka gestów obiema dłońmi i ich palcami. Po tym w jego dłoniach pojawiły się płomienie, które objęły je całe, a mag złączył je ze sobą i wyrzucił przed siebie. Wiązka ognia poleciała w stronę obu ścian i krawędzi przepaści, co utworzyło mur z ognia.
         – To zatrzyma je na jakiś czas. Znaczy… Ten pierwszy pewnie poczeka na resztę i jeden z nich przeskoczy, żeby zostać spalonym po wpadnięciu w ogień, jednak pozostałe pewnie będą tam stały i czekały, aż zagrożenie przeminie – powiedział do Finki, jeszcze, gdy jego oczy i połowy rąk gasły, stając się ponownie normalne.
         – Wykorzystajmy to do ucieczki – dopowiedział. On był już gotowy, jednak wolał, żeby to ona ponownie ich prowadziła. Właściwie, ona też powinna na to przystać, bo to on ich obroni, w razie, gdyby stworzenia przedostały się na drugą stronę i znowu zaczęły ich gonić.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Towarzystwo Constantina zaczynało podobać się kuglarce. Nie musiała się wysilać, aby namawiać go to rozmowy. Właściwie wystarczyło jedno zdanie wyrażające powątpiewanie, a mag aż rwał się do tłumaczeń. Po prawdzie był przy tym złośliwy i zapewniał sobie rozrywkę jej kosztem, ale Finua znała ludzi o gorszych charakterach. Bardziej przeszkadzała dziewczynie jego zarozumiałość, jakby wszystkie rozumy pozjadał. Ale to ona robiła za żywy wykrywacz pułapek i mag mógłby bardziej to doceniać! Tyle dobrze, że przez większość czasu mówił interesująco.
        Podczas rozmowy dziewczyna obiecywała sobie w duchu, że w bardziej sprzyjających okolicznościach wypyta towarzysza o wszelkie interesujące ją kwestie. Choćby musiała w tym celu łazić za nim i marudzić, aż zirytowany nie postanowiłby odpowiedzieć, lub cisnąć w nią kulą ognistą. Nie zniechęciło ją nawet złośliwe nastraszenie, ani wyśmianie jej reakcji. Zmełła w ustach przekleństwo, rozważając, czy warto było ryzykować skórę i odwdzięczyć się później za ten żarcik. Te myśli nie zajęły jej na długo, w końcu oczywistym było, że warto było się delikatnie zemścić w odpowiedniej chwili. Ale na razie trzymała dziób na kłódkę i słuchała. Były ku temu dwa powody. Po pierwsze, potrafiła wyobrazić sobie znacznie lepsze miejsce na podstawienie magowi nogi, niż tunel ciągnący się pod rzekomo nawiedzonymi ruinami. Na dodatek bez świadków, czy czegokolwiek za czym mogłaby się potem schować. Po drugie, ciekawiła ją magia ognia, a na ten temat czarownik na razie wypowiadał się chętnie.
        - Pysiek? A mógłbyś, ten... sprawdzić, czy mam pre.. dyspozycje? - Rzuciła niby całkowicie od niechcenia, starając się, by jej ton nie zdradzał zainteresowania. Ot, tak sobie spytała, bo droga zaczynała się dłużyć i robić nudna. Wcale nie dlatego, że dałaby się żywcem pociąć, żeby nauczyć się czegoś nowego w tej dziedzinie. Choć z drugiej strony chyba trafiłby ją szlag, gdyby dowiedziała się, że miała szansę poznać choć podstawy, ale nie było ją stać na opłacenie nauczyciela.
        Na powątpiewający ton Constantina po oświadczeniu Iskry, że zabiłby ją z całą pewnością, gdyby nie ukryła jego broni, zerknęła przez ramię z irytującym, wszechwiedzącym półuśmieszkiem. Nie skomentowała tego więcej, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że gdyby dać magowi wybór: życie kuglarki albo wyszczerbienie jego ostrza, osobiście popchnąłby ją na pewną śmierć. Czasem trzeba było być realistą i gdyby nie okoliczności, ta dwójka nie zamieniłaby pewnie nawet dwóch słów. Nie wspominając już o współpracy!

        Od chwili, gdy usłyszeli dziwaczne, nieludzkie wołanie w tunelu, wszystko toczyło się dość szybko. Mag bez szemrania wykonał polecenie utrzymania większego dystansu, czym zasłużył sobie na uznanie złodziejki. Najwidoczniej miał więcej oleju w głowie, niż dumy. A to dawało nadzieję, że nie będzie ani próbował rzucać się do walki z czymś dużo silniejszym od siebie tylko po to, by pokazać, że był w stanie. Tak samo istniała szansa, że w razie potrzeby nie będzie się bał pobrudzić sobie rączek, czy przeczołgać się przez jakąś mniejszą szczelinę.
        Zapewnienia, że potencjalne potwory chyba znajdowały się daleko nie uspokoiły dziewczyny. Wręcz przeciwnie, upewniły ją w przekonaniu, że nie chciała poznawać tego, co było w stanie wydawać z siebie takie dźwięki. Więc zaczęli biec.
        Pośpiech okazał się jednocześnie zgubny, jak i zbawienny. Gdyby poruszali się powoli, być może Finua zauważyłaby pułapkę, albo poczuła ustępującą pod jej stopą płytkę i zdołała się wycofać. Z drugiej strony to właśnie pęd pozwolił jej skoczyć dostatecznie daleko, by chociaż chwycić się krawędzi i nie zapoznać dokładniej z głębokością przepaści. Była zręczna i miała dość dobrą kondycję, ale nie zmieniało to faktu, że nigdy nie trenowała jakoś specjalnie wspinaczki, co najwyżej mogła wleźć gdzieś po linie. Dlatego zwisając, szorowała bezsensownie nogami po ścianie, nie potrafiąc znaleźć dostatecznie stabilnej podpory. Na szczęście chwilowo czarodziej postanowił dotrzymać słowa i pomógł jej wydostać się z pułapki. Czy to z pośpiechu, czy nerwów, włożył w to dostatecznie wiele siły, by nie tylko wyciągnąć drobną dziewczynę z dziury, ale też wciągnąć na siebie. Dla Iskry sytuacja nie była aż tak niezręczna, nie wywołała nawet minimalnego rumieńca, czy wyrazu zakłopotania na twarzy. Zamiast tego, po poleceniu zejścia z maga, przytuliła go mocno na krótką chwilę.
        - Dzięki, Pysiek. - Mruknęła, zanim puściła go i została zepchnięta z pyśkowych kolan. Nie marudziła na takie traktowanie, doskonale rozumiała, że nie było czasu na ociąganie się. Skoczyła na równe nogi, zerkając niepewnie na aktywowaną pułapkę i zastanawiając się, ile jeszcze takich niespodzianek było przed nimi. I ile z nich zdoła ominąć. Przede wszystkim musiała podjąć decyzję, czy nie powinni trochę zwolnić, mniej licząc na łut szczęścia.

        Wszelkie rozważania zostały gwałtownie przerwane przez kolejne paskudne wołanie, tym razem znacznie bliższe. W końcu źródło dźwięku stało sobie radośnie po drugiej stronie przepaści. Finua poczuła, jak zaschło jej w ustach na widok takiego paskudztwa. Już chyba wolałaby, gdyby prawdziwe okazały się historie o upiorach nawiedzających ruiny. Ba, jakby trafiło na wampira, może dałoby się dogadać! Ale ta istota nie wydawała się zbyt chętna do rozmowy. Dziwaczna paszcza wydawała się znacznie lepiej przystosowany do pożerania wszystkiego, co nie zdążyło uciec, niż prowadzenia uprzejmej dyskusji.
        Dziewczyna rozsądnie wycofała się za maga, ale też nie postąpiła jak przerażona panienka, przyklejając się do jego pleców. Zaciskała palce na sztyletach, aż pobielały jej kostki i była wyraźnie blada, ale trzymała się jakieś dwa kroki za Constantinem i jeden w prawo. Wolała widzieć, co się działo. No i nie wchodzić w zasięg ramion czarującego mężczyzny. Iskra z szeroko otwartymi, błyszczącymi oczami obserwowała powstawanie zaklęcia. Nie powstrzymała się, gwizdnęła z uznaniem przez zęby, patrząc na huczącą ścianę ognia.
        - Jeśli znają ogień i się go boją. - Mruknęła sceptycznie na zapewnienia towarzysza. Ale w pełni zgadzała się, że powinni uciekać. Nie chciała oglądać tych uroczych pyszczków z bliska. I tak podejrzewała, że będą jej się śniły po nocach. - Dystans i pilnuj śladów. Długa!
Po ostatnim słowie kuglarka bez namysłu doskoczyła do Naxama i pociągnęła go za ramię. Miała tyle oleju w głowie, aby pamiętać o ostrzeżeniach dotyczących magicznego ognia, więc chwyciła za fragment, który już nie płonął. Zaraz potem z resztą puściła czarownika i kilkoma długimi susami wysforowała się na właściwą pozycję. Jakoś rola żywego wykrywacza pułapek przestała jej przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, wolała aby Constantin ze swoim ogniem oddzielał ją od paskudztw za ich plecami. Biegła równie szybko, co wcześniej, ale tym razem rozglądała się czujnie na boki, woląc nie przeoczyć nawet zwykłego kamienia na linie. Skoro już mieli pewność, że trafili na tunel z pułapkami, a ona mogła je aktywować w pośpiechu, nie chciała niczym oberwać. Tylko raz czy dwa nie opanowała pokusy i zerknęła za ramię, choć doskonale słyszała kroki maga.
        - Daleko tak nie ubiegniemy! Co robimy? Diabli, kamień! - Rzeczywiście Iskierka zadrobiła gwałtownie, wytracając na chwilę pęd i przeskoczyła nad niewielkim kawałkiem skały, który podstępnie pojawił się na jej drodze, gdy nie patrzyła. Niby nie była to jakaś wybitna przeszkoda, ale nie zauważyła jej wcześniej, a nie chciała ani się o niego potknąć i wyłożyć jak długa, ani tym bardziej ryzykować, że był to element jakiegoś szczególnie starego i kiepskiego mechanizmu. Zdecydowanie zaczynała mieć ciężką paranoję.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Westchnął cicho. Przecież przed chwilą powiedział, że wyczuwa w niej magię ognia i przez to można było rozumieć, że dziewczyna ma predyspozycje do nauki zaklęć związanych z tym konkretnym żywiołem. Po chwili stwierdził, że może powiedział to w sposób, w który Finua go nie zrozumiała… Teraz będzie to wyglądało inaczej niż wtedy, gdy mówił jej o tym, dlaczego jego magia ziemi nie zadziałała na gruzy.
         – Całkiem możliwe, że masz, tylko potrzebujesz więcej czasu na naukę – odpowiedział po chwili. Nie kłamał i nie mówił tego tylko po to, żeby dziewczyna poczuła się lepiej. Co prawda, nie znał się na czymś takim, bo nigdy nie był czyimś nauczycielem (i nie planował nim być), jednak coś tam udało mu się zauważyć i powiedział o tym złodziejce.
         – Na twoim miejscu odszukałbym tego maga, o którym wspomniałaś wcześniej i okradł go na sumę, którą wziął od ciebie za „naukę”… albo nawet więcej za to, że cię okłamał i był leniwy – dodał po tym, jak chwilę zastanawiał się nad tym, czy na pewno chce wrzucić ten pomysł do głowy dziewczyny. On najpewniej jeszcze zabiłby tego gościa, może nawet najpierw by to zrobił, poprzedzając to rozmowę i dopiero później zacząłby szukać w jego domu wszystkiego, co byłoby wartościowe i nadawałoby się do sprzedaży.

Zdziwił się zaistniałą sytuacją, jednak jego siostra bawiła się wyśmienicie. Jej śmiech stał się jeszcze głośniejszy, gdy Finka przytuliła Constantina, zamiast posłuchać go od razu i zejść z jego ud. Czarodziej zawzięcie ignorował to, co słyszał w głowie, a przez to mógł wyglądać jak ktoś, kto chce coś powiedzieć, jednak powstrzymuje się tak mocno, że widać to na jego twarzy.
         – Lepiej idzie ci odnajdywanie pułapek niż mi, więc logiczne było to, że lepiej byłoby cię uratować, niż pozwolić ci spaść – odparł szybko i zepchnął ją ze swoich kolan, skoro sama nie chciała z nich zejść. Wstał od razu i po krótkiej chwili oboje byli gotowy do dalszej drogi.
”Może z nią spróbujesz? Przydałaby ci się bliskość drugiej osoby” – odezwała się Matka, co sprawiło, że Bella dostała kolejnego napadu śmiechu.
”Wiem, o co ci chodzi i nawet o tym nie myśl” – odpowiedział jej po chwili Constantin. Nigdy nie pomyśli o młodej złodziejce jak o osobie, która miałaby być jego partnerem. Słyszał, że przeciwieństwa mogą się przyciągać, jednak dzieliła ich zbyt duża przepaść.
”Proponuję nigdy nie wracać do tego tematu” – dodał jeszcze, chociaż i tak musiał zrobić to głośniej, żeby śmiech siostry nie zagłuszył jego słów. Rozmowa ta skończyła się w momencie, w którym do uszu pradawnego doszedł, niestety, znajomy już dźwięk.

Szybko przyjrzał się potworowi i stworzył ognisty mur, który powinien zatrzymać to stworzenie i jemu podobne. Co prawda, nie będzie on płonął wiecznie i może być tak, że najpierw spróbują go przekroczyć, a zrezygnują dopiero, gdy okaże się, że zabija ich od razu, jednak da im to trochę czasu na ucieczkę i znaczne oddalenie się od tych stworów. Problem pojawi się, gdy okażę się, że w części tuneli, którą będą biegli teraz, także znajdują się te potwory… Teraz Constantin nie miał zamiaru o tym myśleć. Na pewno zrobi to, gdy te przypuszczenia okażą się prawdziwe.
         – Może są na niego podatne… Wtedy na pewno by się go bały – odpowiedział, tuż przed tym, jak złodziejka pociągnęła go za ramię, żeby pobiegł za nią. Przecież mógł biec sam i bez problemu dotrzymywałby jej kroku, więc nie musiała łapać go za ramię i ciągnąć za sobą.
         – Teraz myślę, że walka z nimi będzie czymś, czego nie unikniemy, więc muszę poznać ich słabe strony jak najszybciej – powiedział głośniej, bo byli w trakcie ucieczki i chciał, żeby Finka go usłyszała. Gdyby te stwory miały oczy, wystarczyłoby jasne światło, żeby je oślepić, a później cokolwiek, żeby zabić oślepione potwory – nawet zwyczajne ostrze by się do tego nadawało.
Przez jakiś czas biegli w ciszy, jednak została ona przerwana przez dziewczynę. Właściwie, mogliby trochę zwolnić, bo ogień skutecznie przetrzymywał potwory na drugiej stronie przepaści – gdyby było inaczej, już jakiś czas temu wiedzieliby, że coś ich goni. Zanim odpowiedział na jej pytanie, zatrzymał się nagle, żeby nie wpaść na kamień, o którym wspomniała.
         – Myślę, że możemy trochę zwolnić. Najwidoczniej mur z ognia zatrzymał je po drugiej stronie i będziemy mieli od nich spokój na jakiś czas – odpowiedział. To oznaczało, że Finka mogła sprawdzać podłogę w poszukiwaniu pułapek. Niby będą poruszać się wolniej, jednak będą mieli większą pewność, że nie wpadną w coś, w co nie chcieliby wpaść.

Ruszyli dalej, tym razem nieco wolniej. Constantin pilnował ich pleców, gdy Finua sprawdzała podłogę w poszukiwaniu ukrytych pułapek – można to nazwać współpracą konieczną. Niby szli teraz w ciszy, jednak pewnie nie będzie musiał długo czekać na to, aż zostanie ona przerwana przez złodziejkę. Po jakimś czasie dotarli do czegoś, czego czarodziej praktycznie się nie spodziewał. Było to rozwidlenie, jednak tym razem był trzy drogi – tunel skręcający lekko w lewo, prowadzący prosto i ostatni, który zakręcał lekko w prawo. Tym razem żaden z nich nie był oznaczony.
         – Spodziewałem się prostej drogi, a nie czegoś takiego… - odezwał się po chwili, jednak brzmiało to tak, jakby mówił sam do siebie.
         – Przecież nie mogło być za łatwo – dodał identycznym tonem głosu.
         – Idziemy prosto, myślę, że to najbardziej rozsądne rozwiązanie – zaproponował po niedługim czasie, który poświęcił na przyglądanie się każdemu z tuneli, a także ich ścianom. Tym razem żadna nie miała na sobie napisu, tabliczki czy nawet strzałki. Nic. Dlatego też wydawało mu się, że boczne tunele prowadzą do jakichś pomieszczeń i tylko ten idący prosto jest tunelem, którym powinni iść, jeśli chcą się stąd wydostać.
         – Wydaje mi się, że prawy i lewy tunel prowadzą do jakichś zamkniętych pomieszczeń i tylko ten znajdujący się na wprost może zbliżyć nas do wyjścia – podzielił się z nią swoimi przypuszczeniami. Wolał to zrobić, bo naprawdę nie był pewien, czy Finka sama doszłaby do takich wniosków. To też powinno przekonać ją do tego, żeby poszli przed siebie, zamiast zakręcać w lewo lub prawo.
         – Idziemy? - zapytał. Był gotowy do pójścia prosto i całkiem możliwe, że nawet zrobiłby to, gdyby dziewczyna wybrała inny tunel. Był niemalże pewien, że jego przypuszczenia dotyczące drogi są poprawne. Owszem, zawsze mogli to sprawdzić, jednak wtedy straciliby trochę czasu, który mogliby wykorzystać na oddalenie się od przepaści, ognistego muru i stworzeń, które mag uwięził za nim.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Na tłumaczenie maga Finua zareagowała, przewracając oczami. "Całkiem możliwe" było jak dla niej trochę mało precyzyjnym określeniem. Albo coś było możliwe, albo nie. Można było się starać, mieć wątpliwości. Ale "całkiem możliwe" było w jej oczach nawet mniej sprecyzowane niż "chyba możliwe". Gdyby Constantin użył tego drugiego zwrotu, zrozumiałaby, że nie jest pewny, ale jego zdaniem mogła się czegoś nauczyć. Ale wypowiedziane przez niego słowa były w jej uszach całkowicie bezosobowe, jakby chciał po prostu oznajmić, że umywa ręce. Postanowiła więc wypytać go o to później, gdy mogłaby bardziej skupić się na wierceniu mu dziury w brzuchu.
        - Żebym ja go pamiętała... - Mruknęła do siebie na propozycję okradzenia jej niezbyt ambitnego nauczyciela. Wolała nie informować na razie towarzysza, że złodziejką była znacznie gorszą, niż kuglarką. Mógłby wtedy uznać, że nie była mu wcale aż tak potrzebna do wykrywania pułapek. No i jeszcze zraniłaby jego miłość własną, gdyby zorientował się, że okradło go takie małe beztalencie. Z resztą, nie była mocno zawistna. Przynajmniej dopóki wierzyła, że rzeczywiście iskierki na czubkach palców były szczytem jej umiejętności. Gdyby okazało się, że tyle lat marnowała swoje możliwości przez czyjeś lenistwo, zupełnie inaczej spojrzałaby na tą propozycję.

        - Zawsze musisz mieć ostatnie słowo, co? - Dziewczyna nie mogła darować sobie złośliwej uwagi, gdy czarownik, który tak bardzo chciał się jej pozbyć z siebie, najpierw objaśnił jej swój tok myślenia. Ta tendencja do logicznego działania i podkreślania powodów pyśkowych decyzji zaczynała ją coraz mocniej bawić. Przynajmniej potrafił zniżyć się do rozmowy z plebsem. Widywała aż zbyt wielu ludzi, którzy wydawali się nie mieć połowy majestatu, czy możliwości Naxama, a na takich jak ona spoglądali tylko po to, żeby celniej napluć, lub upewnić się, że lepkie rączki były daleko od ich sakiewek. A ten tutaj może i czasem używał celowo niezrozumiałych dla niej słów, ale też nie dawał jej odczuć, że w jego oczach walczyła o pozycję z karaluchem. Obserwując minę czarownika, szybko doszła do wniosku, że bez niej zdecydowanie zginąłby w tych tunelach. Jeszcze byłby gotów zamyślić się jak wtedy, gdy go okradała i nie zauważyć ścigającego ich potwora.

Sugestia walki z paskudztwami zamieszkującymi tunele sprawiła, że dziewczyna jakby lekko przyspieszyła. Nie miała najmniejszej ochoty mieć z nimi jakiejkolwiek styczności. Nawet słyszeć ich głosów, a co dopiero podejść na tyle blisko, by walczyć! Zaraz potem zreflektowała się i wróciła do wydłużonych kroków, przez które poruszali się odrobinę wolniej, ale miała niemal pewność, że Constantin był w stanie poruszać się po jej śladach. Gdyby biegła w najwygodniejszy dla siebie spokój, czarownik musiałby albo jednym swoim susem obejmować przynajmniej dwa jej, albo drobić. Obawiała się, że wtedy mogłaby zostawić go za bardzo z tyłu i nie mógłby śledzić miejsc, gdzie ona sama stawiała stopy.
        Na propozycję zwolnienia przystała z ochotą. Po prawdzie ciągle miała wrażenie, że byli za blisko tych paskudztw, ale nie wiedziała, jak daleko jeszcze dałaby radę biec. To, że usłyszała słowa towarzysza potwierdziła tylko gwałtownym pokiwaniem głową oraz przejściem do truchtu, a parę kroków później do marszu. Nie odzywała się z początku, czekając, aż uspokoi się jej oddech. Nie chciała wyjść przed magikiem na słabeusza, który tak szybko tracił oddech. I tak miał wystarczające używanie przez jej braki w edukacji. Nawet przed samą sobą nie chciała się przyznać, że zwyczajnie wstydziła się tego, do jakiego stanu się doprowadziła. Wychudła na tyle, że oba jej nadgarstki zmieściłyby się w dłoni dorosłego mężczyzny i nawet nie musiałby się wysilać, by objąć je w pełni. Za długie, w jej mniemaniu, włosy były dość mocno skołtunione, a ubranie zdecydowanie widziało lepsze czasy. Dlatego postanowiła udawać, że zwolniła tylko ze względu na podstępne kamienie i łaskawość, objawiającą się spełnieniem pyśkowego życzenia.
        - Pysiek? - Rzeczywiście nie uszli daleko, gdy dziewczyna odezwała się z cicha, zerkając przez ramię. - Nie wiesz, co to był za przystojniak, prawda? I myślisz, że tego może być więcej?
        Chociaż Finua starała się udawać spokojną, jej głos zdradzał ją aż za dobrze. Na wspomnienie potworów czających się w mroku, zaczynał delikatnie ale słyszalnie drżeć. A dłoń złodziejki sama odruchowo sięgała do pasa. Nie, żeby potrafiła wykorzystać skutecznie swoje sztylety w walce, ale jakoś lepiej czuła się ze świadomością, że mogła dobyć ich w każdej chwili. Cały czas starała się utrzymać dość szybki marsz, ale wciąż sprawdzała podłogę przed sobą. Oznaczało to mniej-więcej tyle, że podejrzanych kawałków podłogi nawet nie sprawdzała, tylko wskazywała je dłonią i omijała łukiem, albo robiła większy krok. W pewnej chwili spojrzała przez ramię, przygryzając mocno wargę i marszcząc brwi. Coś wyraźnie ją martwiło.
        - Pysiek? A co, jak tych tam ogień nie ruszy? Co, jeśli nas nie dogoniły tylko dlatego, że nie wiedzą, jak wielka jest dziura i idą dookoła? - Kuglarka pozwalała sobie co najwyżej na szept. Najwyraźniej wzięła do serca informację o tym, że ich nowi znajomi mogą mieć czuły słuch. Dalszych odkrywczych pytań nie zdążyła zadać, gdyż dotarli do rozwidlenia drogi. Złodziejka natychmiast zabrała się za swoją robotę i zaczęła badać podłogę w wejściu do każdego z tuneli. Szukała też na ścianach, tak wysoko, jak sięgała dłonią. Na wszelki wypadek, gdyby Naxam coś pominął. Słuchała jego wywodów jakby jednym uchem, skupiona na poznawaniu okolicy. Szczególną uwagę poświęciła wejściom do bocznych tuneli.
        - A nie ciekawi cię, co tam jest? - Spytała, jak tylko zaproponował by ruszyć. Zaglądała przy tym do prawej odnogi, ale nie odważyła się sama zagłębić w mrok. Nawet z magiczną ognistą kulką, która wciąż korciła, aby spróbować ją dotknąć. Tylko, że czarownik pewnie by to zauważył. - Może by zerknąć tak na chwilę? Nie będę szabrować bez pozwolenia!
Kuglarka spojrzała na towarzysza, ale widać było, że coś jeszcze ją gryzło. Podeszła trochę bliżej, chowając ręce za plecami. W świetle magicznych ogników wydawała się mieć jeszcze bardziej wystające kości policzkowe i głębiej zapadnięte oczy. Zakołysała się niepewnie na piętach, a gdy wreszcie zdecydowała się odezwać, gapiła się w czubki własnych butów i mamrotała tak, że ledwie dało się ją zrozumieć. Jedną ręką bawiła się nerwowo kosmykiem włosów, plącząc go jeszcze bardziej. Wyraźnie było słychać, że drugą, skrytą za plecami pstrykała palcami.
        - Constantin... - Po raz pierwszy od poznania maga użyła jego imienia, zamiast prywatnego przezwiska. - Tak szczerze, to ja nie wiem, jak daleko pójdę. Drugi dzień nie jadłam, zmęczona jestem... Biec mogę nie dać rady.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

         – Ja, będąc na twoim miejscu, postarałbym się o to, żeby przypomnieć sobie kogoś takiego… albo coś, co pomogłoby mi w znalezieniu go. Później odwiedziłbym go, obraził i powiedział, że się mylił, postarał o to, że nie oszuka już nikogo więcej i na koniec okradł jego dom – odparł po chwili. Nie powiedział jej, co konkretnie rozumie przez zakończenie oszustów maga, o którym wspomniała. Tutaj każdy mógł postąpić po swojemu. A Constantin? On po prostu by go zabił albo zrobił coś, żeby pozbawić tego człowieka energii magicznej, przez co nie mógłby rzucać zaklęć i robić innych rzeczy związanych z magią.
         – Hmm…? Nie muszę, ale wypowiadam je, gdy uważam, że powinienem to zrobić – odpowiedział na uwagę skierowaną w jego stronę, która i tak go nie poruszyła. Już dawno nauczył się, żeby nie pokazywać po sobie, że złośliwe uwagi, obelgi i inne rzeczy obchodzą go lub nie. Co prawda, czasami może zadziałać to tak, że jeszcze bardziej zdenerwuje osobę, która wypowiada takie słowa w jego stronę, jednak wtedy, przeważnie, dochodzi do walki, którą najczęściej wygrywa Constantin. Pradawny myśli sobie wtedy, że osoba atakująca go, najpewniej chce pożegnać się ze swoim życiem, nawet jeśli tuż przed atakiem widziała jego oblicze dotknięte „Jednością z ogniem”, a także płonące przedramiona i dłonie. Czasami zdarzało się, iż takie osoby rezygnowały i uciekały lub starały się przeprosić maga – Constantin mógł przestać płonąć, jeśli te słowa wydawały mu się szczere. Inaczej ranił taką osobę fizycznie, najczęściej przez poparzenie, co pozostanie pamiątką na całe życie.

Może Finka zrozumiała, że ognisty mur naprawdę może zatrzymać te stworzenia na jakiś czas, bo zwolniła trochę, chociaż i tak odbywało się to stopniowo. Szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mu tempo poruszania się, a to, że im większe ono było, tym mniej dokładnie sprawdzana była podłoga, a przez to oboje mieli większe szanse na to, że wpadną w jakąś pułapkę. Constantin tego nie chciał, więc domyślał się, że złodziejka nie chciała tego jeszcze bardziej. Zresztą, dziewczyna powinna też w końcu zrozumieć, że on, w razie, gdyby musiał, będzie walczył z tymi stworami. Co prawda, będzie się to działo, bo sam nie chce stracić swojego życia, jednak, przy okazji jej życie także zostanie ocalone.
         – Masz dziwne gusta, skoro tamto coś nazywasz przystojniakiem – odparł, a po tonie głosu i uśmiechu, który Finka mogłaby zobaczyć, gdyby nie szła plecami do niego, można było wywnioskować, że to tylko, trochę złośliwy, żarcik.
         – A odpowiadając na twoje pytania: Pierwszy raz widzę takie stworzenia i, tak, myślę, że jest ich więcej – odpowiedział zgodnie z prawdą, chociaż może nie było to to, co chciała usłyszeć dziewczyna.
”A wy? Co o tym myślicie? – zapytał w myślach pradawny. Czasami zdarzało mu się, że pytał o zdanie członków rodziny, którzy siedzieli w jego umyśle.
”Myślę… że dobrym pomysłem będzie podstawienie się im, żeby cię zabiły i zjadły twoje ciało” – Bella odezwała się jako pierwsza. Constantin czasami miał naprawdę dość tego, że chce ona tylko tego, aby on zginął, przez co wszyscy uwolniliby się od siebie.
”Dobra… A coś, co wniosłoby cokolwiek do dyskusji?” – odparł po chwili. W myślach widział ten wściekły wyraz twarzy Belli, gdy zrozumiała, że mnie przejął się tym, co powiedziała.
”Wydaje mi się, że możesz mieć rację co do liczebności tych potworów” – zaczął Ojciec. Jego ton i słowa zapowiadały coś obiecującego, co rzeczywiście mogłoby pomóc czarodziejowi.
”Te odgłosy, które wcześniej słyszeliście, najprawdopodobniej służyły do powiadomienia innych o pożywieniu i wezwaniu ich do siebie… Co prawda, nie było słychać odpowiedzi, jednak nie powinieneś wykluczać tego, iż oznacza to, że jest tylko jeden osobnik. Musisz być gotowy nawet na to, że część stada może znajdować się gdzieś przed wami i natknięcie się na nie w trakcie poszukiwania wyjścia” – dokończył. Cóż… to rzeczywiście może się przydać, chociaż Constantin sam doszedł do podobnych wniosków.
”Dzięki...” – odparł po chwili i spojrzał w stronę złodziejki, gdy usłyszał jej kolejne pytanie.
         – Albo czekają, aż ogień przestanie płonąć, albo nadkładają drogi i zostają w tyle… Jak dla mnie, sytuacja nadal jest korzystniejsza dla nas, a nie dla tych stworów – odpowiedział jej. Nie silił się na szept, chociaż głos pradawnego wydawał się nieco przyciszony. Cóż, nie chciał, żeby echo ich rozmowy niepotrzebnie niosło się po ścianach tuneli.

Westchnął cicho krótko po tym, jak usłyszał jej kolejne pytanie. Właściwie, ciekawiło go to, jednak, z drugiej strony, brał też pod uwagę to, że jeśli cały czas idą do przodu, szybciej wydostaną się z tego miejsca i mają mniejszą szansę na konfrontację z jednym ze stworzeniem… albo z więcej niż jednym, jeśli będą mieli pecha.
         – Hmm… Możemy zerknąć w jedną odnogę. Lepiej nie kusić losu i nie tracić czasu na sprawdzanie jednej i drugiej – odezwał się po krótkim czasie, który naprawdę poświęcił na zastanawianie się nad zmianą decyzji. Już miał zaproponować, żeby to ona wybrała, do której odnogi pójdą, jednak nagle podeszła do niego i od razu było widać, że chce powiedzieć coś, co może przyjść jej trudno. Wysłuchał jej, po prostu spoglądając na, niższą od siebie, złodziejkę i bez słowa wyciągnął z torby kawałek chleba i kilka kawałków suszonego mięsa. Nadal nic nie mówiąc, podał jej jedzenie.
         – Nie mam zamiaru cię nieść, a nieprzytomna w ogóle mi się nie przydasz – powiedział do niej. Brzmiało to tak, jakby sam tłumaczył się przed sobą z czegoś, co można było nazwać dobrym uczynkiem. Tymczasem on szukał tu logicznego powodu, żeby nie czuć, że zrobił coś, co nie jest do końca zgodne z cechami charakteru, które widzą w nim inni ludzie.
         – Możesz też wybrać, czy udamy się do lewego tunelu, czy do prawego – wypowiedział te słowa, już spoglądając to na jedną odnogę, to na drugą. Musiał przyznać sam przed sobą, że ciekawiło go coraz bardziej to, co mogą tam znaleźć.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Oczy drobnej złodziejki wyraźnie rozbłysły na widok jedzenia. Bez zbędnej zwłoki (jeszcze by się czarownik rozmyślił!) pochwyciła z jego rąk chleb oraz mięso, po czym cofnęła się o krok, jakby miał jej zabrać podarek. Dziewczyna jadła dokładnie tak, jak można było się tego spodziewać po zagłodzonej biedaczce: szybko i łapczywie. Ciężko było powiedzieć, czy w ogóle przeżuwała. Uważała jedynie, aby nie kruszyć na podłogę i zerkała nieufnie, niemal bojaźliwie znad pochłanianych kęsów na Constantina. Dopiero przy ostatnim kawałeczku mięsa pozwoliła sobie na mniejszy pośpiech, starannie rozgniatając go zębami i wyprostowała się. Skoro przez cały ten czas mag nie próbował zabrać jej posiłku, ani nie stanęło jej nagle ością w gardle, mogła chyba bezpiecznie pozwolić sobie na nieco spokojniejsze tempo.
        - Dzięki, Pysiek. Nawet nie wiesz, jaka głodna jes... byłam. - Wymamrotała, nie przerywając żucia. Zaraz potem doskoczyła do mężczyzny i szturchnęła go łokciem w bok, wyraźnie odzyskawszy dobry humor. - Mam nadzieję, że ty się o to wszystko nie boczysz, co? Wiesz, ja się tak droczę, bo swój jesteś! Nawet w porządku, znaczy. Dobra, to tunel! Szliśmy wcześniej w prawy, to teraz... Lewy! Pyśku? Będziesz wiedział, jakby te paskudztwa szły, co?
Finua zaczęła swoje zwyczajowe trajkotanie, jedynie myśl o potworach czających się gdzieś w ruinach zaburzała nieco jej dobry humor. Ale chwilowo wspomnienie niebezpiecznych istot nie było aż tak przerażające. Nie, gdy czekały na nią tajemnice starożytnych tuneli, niemal prosząc by je odkryć. Złodziejka już jedną nogą stała w lewej odnodze, wypatrując pułapek jeszcze uważniej, niż wcześniej. Tym razem obmacywała wybiórczo nawet ściany.
        - Jeśli jest tu coś wartego uwagi, pułapek może być więcej. - Szepnęła, zerknąwszy kątem oka na towarzysza, a zaraz potem otworzyła szeroko oczy, wyraźnie wystraszona i zamarła w bezruchu. - Ups...
Powód dziwnej reakcji kuglarki był bardzo prosty do wyjaśnienia. Podczas padania fragmentu ściany poczuła, jak pod naciskiem jej dłoni coś się lekko poruszyło. Zamiast zabrać gwałtownie rękę, zaczęła przyglądać się przypadkowemu znalezisku. Skoro jeszcze nie dostała bełtem w czoło była szansa, że niespodzianka na niechcianych gości działała dopiero po zwolnieniu przycisku, albo czas nie obszedł się z nią tak łaskawie jak z poprzednią pułapką i miała w ogóle się nie uruchomić.

        - Pysiek, weź się ciut cofnij, co? Zanim się nie upewnię, co znalazłam. - Dziewczyna wydawała się zachowywać zimną krew, ale pot spływający po jej skroni doskonale sugerował, jak bardzo przerażona była. Bliskie oględziny ujawniły pewien podejrzany element. Finua nie widziała zarysu przycisku, a zamiast tego długie, pionowe wgłębienie. - Ki czort? A, zobaczymy!
Po tym, jakże uspokajającym o obecnym położeniu stwierdzeniu, położyła obie dłonie na domniemanej pułapce i popchnęła mocniej. Zgodnie z zasadą mówiącą, że głupi ma zawsze szczęście, Iskra nie padła na miejscu trupem. Za to z szerokim uśmiechem zajęła się otwieraniem ukrytych drzwi. Mechanizm działał całkiem nieźle, ale chwilami zacinał się, więc musiała popychać kilkukrotnie w różnych punktach, by wreszcie sprytnie zamaskowana płyta cofnęła się na tyle, by mogła przecisnąć się obok. Pokazała jeszcze magowi aby zaczekał, zanim zniknęła w szczelinie. Po kilkudziesięciu uderzeniach serca wychyliła się znów na korytarz i machnęła ręką, by towarzysz podszedł bliżej.
        - Niewiele do oglądania. Kilka butelek, pod ścianą chyba jakaś skrzynia. Ale za to z tej ilości papieru, jaka jest w środku można zrobić niezłe ognisko. Nie wchodziłam dalej jak na krok, sama się bałam. Włazisz, Pysiek?
Rozczochrana głowa znów zniknęła w szczelinie. Kuglarka czekała na czarodzieja zaraz za zamaskowanymi drzwiami, wypatrując w niewielkim pomieszczeniu wszystkiego, co mogłoby skrywać jakieś ciekawe sekrety. Od razu zignorowała cztery solidne regały wypełnione po brzegi księgami i luźnymi zwojami. Dla niej były one bezwartościowe. Ale za to z ciekawością patrzyła na półki, na których rysowały się delikatnie pokryte kurzem sylwetki smukłych buteleczek oraz niewielkich puzderek. Najpewniej wszystkie były puste, ale nie zaszkodziłoby przecież sprawdzić. Korciła ją też duża skrzynia o płaskim wieku stojąca pod dalszą ścianą. W przeszłości zapewne na wierzchu znajdowała się poduszka, albo chociaż derka służąca za siedzisko. Aktualnie mebel był tylko kolejną szarą bryłą. Ale dziurka od klucza wyraźnie czerniła się pod wiekiem. Złodziejka doskonale zdawała sobie sprawę, że pewnie najciekawsze, co mogłaby tam znaleźć to zniszczone ze starości zapasowe łapcie, ale zawsze warto było się upewnić. Korciło ją, aby zacząć przeszukiwać pomieszczenie, ale obiecała przecież magowi, że nie zacznie szabrowania bez jego zgody. Nie chodziło o jakiś szczególny szacunek dla jego osoby. Zwyczajnie mógł zauważyć coś, co ona by zignorowała, a co sprawiłoby, że taka zabawa stałaby się zbyt niebezpieczna.
Dziewczę aż zatarło dłonie z niecierpliwości, po czym wyjęła z torby spore zawiniątko miękkiego materiału. Skrywało ono większą część jej kolekcji wytrychów. Kuglarka traktowała częściowo zbieranie ich właśnie jako hobby. Użyteczność takiej kolekcji była swoistym efektem ubocznym. W dłoniach bardziej zapalonego lub utalentowanego włamywacza takie zawiniątko stałoby się naprawdę niebezpiecznym narzędziem. Część drucików wyginała sama, ale większość kupowała dzięki handlowi wymiennemu, wygrywała w kości albo nawet kradła śpiącym kolegom po fachu, jeśli jakiś wybitnie zalazł jej za skórę.
        - Pysiek? Poszabrujemy? - Spytała, zerkając przez ramię z uśmiechem godnym psotnego chochlika, który odkrył, że karczmarz zostawił beczkę piwa bez opieki, a on sam miał akurat pełny pęcherz. - Chodź, możemy nawet chyba zamknąć te drzwi, to będzie chwila spokoju! Trochę zabawy nikogo nie zabiło. Proszę, Pysiek...
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna jest głodny, jednak nawet w takim stanie nie powinna jeść w sposób, w który to zrobiła. Liczyła na to, że nagle się rozmyśli i wyrwie jej jedzenie z rąk czy co? Constantin nie miał zamiaru robić czegoś takiego, a jeśli postanowił, że odstąpi jej jakąś część swojego prowiantu podróżniczego, to właśnie tak zrobi, a później nie zmieni zdania, bo uzna, że jednak powinna zostać głodna. Na początku chciał jej coś wspomnieć o tym, że tak szybkie jedzenie może jej później zaszkodzić, jednak powstrzymał się, bo pewnie i tak by go nie posłuchała. Dlatego też nie odzywał się i, po prostu, szedł przed siebie, eksplorując tunele i szukając drogi wyjścia. Teraz wiedzieli też, że nie są sami w tym miejscu, więc musieli się pilnować i, najlepiej, przyspieszyć te całe poszukiwania, bo stworzenia, które widzieli, nie są przyjaźnie nastawione do kogoś, kto zapuszcza się na ich teren.
         – Nie wiem… Nie wyczuję ich aury, bo albo naturalnie ją ukrywają, albo nie mają jej w ogóle. Może je usłyszymy, czy coś, w końcu wcześniej jeden z nich musiał wezwać pozostałych, gdy udało mu się nas dogonić i znaleźć – odpowiedział. Nie było sensu okłamywać złodziejki i mówić jej, że na pewno będzie wiedział, gdy stworzenia te przekroczą rozpadlinę i zaczną ich szukać. Najlepszym rozwiązaniem było powiedzenie jej tego, to co jest prawdziwe. On na pewno wolałby usłyszeć całą prawdę, gdy to on pytałby kogoś o coś takiego. Czarodziej wiedział też, że powinien dać sobie radę z zabijaniem tych stworzeń, o czym powiedział jej już wcześniej. Teraz zaczął zastanawiać się nad tym, czy wcześniej doświadczyły już tego, że ktoś zabija jedno z nich. Jeśli nie, to śmierć jednego z potworów może zaskoczyć resztę, a także przestraszyć, co da im szansę na zwiększenie dzielącej ich odległości.

Cofnął się zgodnie z tym, co zaproponowała mu Finua, chociaż zrobił to bez słowa. Mogłoby wydawać się, że rzuci jakimś komentarzem, po którym złodziejka zaczęłaby poważnie zastanawiać się nad swoimi umiejętnościami, jednak on nie zrobił tego. Głównym powodem takiego zachowania było to, że jego rozmyślania się nie zakończyły. W dodatku właśnie teraz usłyszał w głowie krótki śmiech, który mógł połączyć wyłącznie z głosem starszej siostry.
”Może teraz coś wybuchnie i zginiesz” – odezwała się po chwili. Dla niej głównie liczyło się to, że zginie Constantin i, w końcu, uwolni się od niego.
”Tylko… wiesz, że jak zginę, to trafisz do Piekła, prawda?” – zapytał mag, chyba po raz kolejny uświadamiając jej to, co pewnie wie sama, jednak nie chce dopuścić tego do siebie, bo wtedy okaże się to prawdą.
”Co…? Nie! Na pewno tak nie będzie. Zobaczysz, jak już zginiesz” – odpowiedziała mu po chwili, w której w jego umyśle zapanowała całkowita cisza.
”Zobaczę, że mówię prawdę, bo pewnie spotkam cię w Piekle” – odparł niemalże od razu. Cóż… Constantin już od dawna wiedział, że jego życie na pewno nie jest takie, po którym trafia się do miejsca, gdzie udają się dusze dobrych ludzi.
”Nie kłóćcie się o to, gdzie traficie później…” – wtrącił się ojciec.
”Ja się nie kłócę. Po prostu powiedział coś, co jest faktami” – odpowiedział mu Constantin. Spodziewał się jeszcze, że Bella wtrąci tu swoje ostatnio słowo, jednak mag nie usłyszał żadnego z głosów rodziny.

         – Głupi zawsze ma szczęście – powiedział pod nosem, gdy to, na co nacisnęła dziewczyna, okazało się płytką aktywującą ukryte drzwi, a nie pułapkę. Constantin w ogóle nie przejął się tym, że budowa części tunelu, w którym teraz stali sprawiła, że Finua mogła dość dobrze usłyszeć jego słowa. Złodziejka i tak postanowiła szybko rozejrzeć się po pomieszczeniu, może w poszukiwaniu pułapek, zanim on sam mógł tam wejść i zobaczyć, co też znajduje się w środku.
Zdała mu krótki raport, gdy chwilę później wychyliła głowę z przejścia. Cóż, najbardziej ciekawiła go zawartość skrzyni, więc, raczej, nie wyjdą stamtąd, dopóki jej nie otworzą. Constantin wszedł do środka i od razu rozejrzał się po pomieszczeniu. Świetliste kule dawały wystarczająco dużo światła, żeby całe odgonić ciemność w całej komnacie. Próbował ustalić, do czego mogło służyć to pomieszczenie, gdy jeszcze było ono przez kogoś wykorzystywane.
         – To, chyba, była czyjaś pracowania, jednak była nieużywana zbyt długo, żeby stwierdzić, jakiej profesji osoba tu przebywała… Myślę, że zwoje i księgi mogą się zniszczyć, gdyby wziąć je do ręki, więc może lepiej jest ich nie dotykać – powiedział to, przechadzając się wzdłuż półek i regałów, oglądając przy tym ich zawartość, jednak niczego nie dotykając.
         – Skrzynia jest tu najciekawszym znaleziskiem, bo w środku możemy znaleźć coś, co może być lepiej zachowane niż przedmioty na półkach – dodał, tym razem podchodząc bliżej skrzyni, przy której zresztą Finka już kucała i wyjmowała wytrychy, żeby spróbować ją otworzyć.
         – Ta… Nie krępuj się – odpowiedział na jej pytanie i zaczął iść w stronę drzwi, jasno dając do zrozumienia, że on zajmie się ich zamknięciem, jeśli da się to zrobić. Powinni mieć taką możliwość, bo ukryte pomieszczenia przecież miały na celu ukrycie tego, co znajduje się w środku, nawet gdy przebywa w nich ktoś, kto je stworzył, więc kamienne drzwi na pewno da się zamknąć od wewnątrz.

Cała operacja nie zajęła mu dużo czasu, bo przycisk umieszczony był w tym samym miejscu, co ten po drugiej stronie, więc Constantin położył nań dłoń i wcisnął go w ścianę. Ukryte drzwi zamknęły się, tym samym odcinając ich od głównego tunelu w jaskini… a także od tych dziwnych stworzeń, które uznały sieć tuneli za swoje terytorium.
         – Hmm… Może, jeśli postąpię z nimi ostrożnie, uda mi się sprawdzić, o czym są – powiedział to bardziej do siebie, niż do dziewczyny. Po chwili zrobił właśnie to, jednak pierwsza księga rozsypała się, co przypuszczał już wcześniej. Drugą udało mu się podnieść, jednak strony sypały się nawet pod najmniejszym naciskiem, a tytuł nie mówił mu zupełnie nic. Szczęście zaczęło się do niego uśmiechać, gdy kolejne trzy księgi nie rozpadły mu się w dłoni, a ich kartki można było przerzucać. Constantin, oczywiście, najpierw przeczytał tytuł, jednak i tak zerknął do środka, aby przeczytać kilka zdań lub stron. Tak, żeby mieć pewność, czy dobrze skojarzył tytuł i wie, o czym jest książka.
         – Wydaje mi się, że pracował tu ktoś, kto przeprowadzał mutacje organizmów i… te potwory, które nas goniły, chyba, są dziełem tego człowieka. Nie wiem, nie jestem pewien. Najlepiej by było, gdyby udało nam się znaleźć jakieś zapiski, które na pewno należały do właściciela pracowni, gdzie opisywałby swoje eksperymenty lub coś takiego – odparł, chociaż jego oczy cały czas patrzyły na treść tego, co trzymał w dłoni. Przejrzał jeszcze kilka ksiąg, a później zabrał się za zwoje, chociaż te były w gorszym stanie. Z pięciu, które brał jeden po drugim, tylko dwa rozwinęły się na tyle, że udało mu się odczytać przynajmniej część tego, co było na nich napisane. Jeden rozpadł się, gdy tylko Constantin po niego sięgnął, drugi zniszczył się na dłoni maga, a trzeci rozleciał się w trakcie rozwijania.
         – Tak. Tak. Tak. Teraz jestem niemalże pewien, że ten tajemniczy osobnik stoi za powstaniem tych potworów. Możliwe, że jest on też osobą, która zleciła budowę tych tuneli – znów się odezwał. Zdawał sobie sprawę z tego, że zdradza wyłącznie wnioski, do których doszedł, nie mówiąc przy tym nic o treści książek i zwojów, jednak Finka i tak mogłaby tego nie zrozumieć.
         – Otworzyłaś już tę skrzynię? - zapytał, w końcu kierując wzrok na wspomniany mebel, a także na Finkę.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        - Nie popędzaj artysty! - syknęła dziewczyna z udawaną urazą w odpowiedzi na pytanie, czy otworzyła już skrzynię. W jej głosie zbyt dobrze słychać było radość i ciekawość, aby udało jej wmówić komukolwiek, że ta uwaga w jakikolwiek sposób jej przeszkadzała. Nie miała czasu na fochy. Nie wtedy, gdy czekały na nią ciekawostki zamknięte przed jej wzrokiem.
        Wcześniej, gdy mag oglądał sobie kurz na półkach, Finua nie próżnowała. Gdy tylko oboje znaleźli się w pokoju, podeszła do skrzyni i obejrzała ją sobie ze wszystkich stron. Mamrotanie towarzysza zbyła machnięciem ręki i niedbałym potakiwaniem. Każde z nich znalazło się na chwilę w swoim własnym świecie i chyba niewielką uwagę zwracało na poczynania tego drugiego.

        Dlatego Iskra właściwie położyła się na ziemi, wpatrując w zamek chroniący sekrety skrzyni. Zaraz potem niecierpliwym gestem machnęła przed twarzą, by odgonić magiczny ognik jak jakąś muchę. W tym przypadku wolała korzystać ze sprawdzonych, tradycyjnych metod. Złodziejka miała co chwilę wrażenie, że płonąca kulka to wędrowała za jej głowę i rzucała przez to cień na pole pracy, to przysuwała się zbyt blisko twarzy i oślepiała złośliwie. Być może to sama dziewczyna, nieprzyzwyczajona do takiego oświetlenia, poruszała bezsensownie głową, ale łatwiej było zrzucić winę na podstępne dzieło maga. Bez dalszej zwłoki wyciągnęła z torby maleńką, cienką świeczkę i zatknęła ją w odpowiednią podstawkę. Kilka razy pstryknęła palcami szczególnie głośno, klnąc przy tym jak szewc. Na palcach wskazującym i środkowym pojawił się ledwie pełgający płomyk, który mógł zgasnąć w każdej chwili. Osłaniając go starannie drugą dłonią, odpaliła knot i podstawiła tak, by dobrze widzieć dziurkę od klucza.
        - Diabli, zakurzone jak... Jeszcze wytrychy połamię! - mruknęła do siebie Kuglarka i pogrzebała chwilę w torbie, aż znalazła wąską fiolkę napełnioną do połowy przejrzystym, oleistym płynem. Ostrożnie dmuchnęła w otwór, by pozbyć się chociaż części kurzu, a następnie wybrała ze swojej kolekcji wytrychów długi, wąski pręcik zakończony łagodnym zgięciem. Ponownie obejrzała sobie mechanizm, a nawet zastukała w niego lekko paznokciem. Nie zauważyła nic, co sugerowałoby niemiłe niespodzianki. Zresztą, kto normalny zakładałby pułapki na skrzyni w ukrytym pokoju? Musiała tylko uważać, żeby zamek nie zaciął się na amen. Wtedy musieliby zniszczyć skrytkę, co mogłoby zaszkodzić umieszczonym wewnątrz niej przedmiotom. Dziewczyna zaczęła więc maczać wybrany drucik w substancji znajdującej się w fiolce i umieszczać go co rusz wewnątrz dziurki, dotykając leciutko każdego elementu. Już dawno nauczyła się, że często bardziej opłacało się poświęcić dodatkowe kilka chwil na oliwienie różnych mechanizmów niż działać na siłę i zaklinować w nim wytrych. Zamykała właśnie swój pojemniczek i czyściła pręcik szmatką, gdy Constantin postanowił sprawdzić, jak szła jej praca.
        - To prosty zamek. Przestarzały typ. Każdy uczeń by sobie z nim poradził, ale musiałam go przygotować. Zabawa zacznie się dopiero teraz. - Finua obejrzała pod światło kilka wytrychów i wybrała te, które powinny najlepiej pasować. Położyła się wygodniej na brzuchu i przysunęła świeczkę bliżej zamka. Niemal wsadziła przy tym nos w płomyk, ale nie przejęła się tym. Pstryknęła jeszcze kilka razy, aby rozgrzać palce, i zabrała się do pracy. Wsunęła do zamka dwa druciki i gmerała nimi w absolutnej ciszy, chyba nawet nie oddychała, nasłuchując. Gdy usłyszała jedno satysfakcjonujące szczęknięcie, przerywała na kilka uderzeń serca, by odetchnąć w spokoju i przesuwała jeden pręt. Zawsze ten sam. W pewnej chwili wymamrotała pod nosem parę niezbyt pochlebnych określeń odnośnie twórcy mechanizmu, po czym zablokowała dwa wytrychy lewą dłonią, a prawą sięgnęła po trzeci.
        - Odskakuje jeden. Ale zaraz będę go miała... - Włamywaczka przygryzła ze zniecierpliwienia wargę, wracając do pracy. Po chwili rozległo się głośniejsze szczęknięcie, a sama dziewczyna zanuciła tryumfalnie i odzyskała swoje narzędzia, które położyła niedbale na szmatce, po czym zajrzała do tajemniczego mebla ze świeczką w dłoni. Wyrzuciła z jego wnętrza jakieś ubranie, tak zeżarte przez mole, że ledwo dało się je rozpoznać. Za szmatą poleciały zniszczone kapcie, zgodnie z przewidywaniami. - Śmieci. Tak myślałam. Albo i nie...
Finua wywaliła resztę drobiazgów na podłogę, wszystkie przedstawiały podobną wartość jak pierwsze odkrycia.
        - Tutaj musiał urzędować mag - powiedziała nagle z pewnością siebie, sięgając po sztylet. - Wiem, bo był takim zadufanym durniem, że nawet nie próbował tego ukryć. Nie ma ani jednego martwego owada. Czyli szmaty są na pokaz. I podwójne dno robi się tuż nad właściwym, a nie tak wysoko.
        Wsunęła sam czubek ostrza obok jednego z sęków i wyciągnęła go bez większych trudności. Rezydent pomieszczenia prawdopodobnie czuł się zbyt pewnie w kryjówce, bo stare ślady po nożu były dla złodziejki widoczne jak na dłoni. Wsunęła palec w powstały otwór i wyciągnęła cienką deskę służącą za fałszywe dno. Świeczkę ustawiła na rogu skrzyni i zaczęła grzebać w niej obiema rękami. Szybko odkryła niewielki pakunek owinięty w skórę, ale nie musiała go nawet odwijać by wiedzieć, że była to tylko jakaś książeczka, czy może raczej notes. Obok leżało pióro i buteleczka całkowicie wyschniętego atramentu. Powąchała i z zadowoleniem odkryła, że nadal można było wyczuć lekką nutkę impregnatu, a nie sam kurz. Ukryty schowek uchronił przynajmniej częściowo znajdujące się w nim rzeczy przed wpływem czasu.
        - Masz, ciebie to pewnie bardziej kręci, Pyśku. - Wyciągnęła za siebie dłoń ze znaleziskiem, ale na towarzysza nawet nie spojrzała. Była zbyt zajęta grzebaniem w znalezionych skarbach. Pudełeczko z małymi buteleczkami, zawierającymi zarówno płyny jak i sproszkowane specyfiki, też nie przyciągnęło zbytnio uwagi złodziejki. Ale błyszczący wisiorek na rzemyku już tak. Nie obchodziło ją, czy miał właściwości magiczne, ale mogła ocenić wartość samej błyskotki, którą uniosła do oczu. - Ej, skoro myślisz, że ten ktoś stworzył te potwory, może z tego notesika wyczytasz, jak się ich pozbyć? Albo znajdziesz opis, jak stąd wyjść?
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

        Constantin zajęty był próbami podniesienia i otworzenia ksiąg i zwojów, które znalazł na półkach. Nawet po samych tytułach można było dowiedzieć się czegoś o osobie, do której należało to ukryte pomieszczenie, a także o tym, co mogła tu robić. Co prawda, większość prób nie powiodła się, jednak nie oznaczało to, że tyczyło się to wszystkich, więc dzięki temu mężczyzna mógł dowiedzieć się czegoś ciekawego. Dopiero później podszedł bliżej skrzyni i Finki, która leżała przy niej i, chyba, wpatrywała się w zamek, próbując go otworzyć. Gadała do siebie, jednak on to rozumiał, bo przecież sam czasami to robił, więc nie odzywał się i tylko stał obok, przyglądając się jej poczynaniom.
        W końcu dziewczyna otworzyła skrzynię, jednak były w niej tylko jakieś ubrania i inne rzeczy, które aktualnie nie miały żadnej wartości. On pewnie nie zauważyłby tego, że skrzynia ma podwójne dno - znaczy nie z miejsca, w którym stał. Nie miał problemu ze wzrokiem, więc gdyby siedział przy skrzyni, co robiła teraz Finua, najpewniej udałoby mu się dostrzec to, o czym dziewczyna mówi teraz. Ciekawiło go, co też ukryte jest pod fałszywym dnem skrzyni, więc podszedł nieco bliżej. Teraz, z miejsca, w którym stał, mógł zajrzeć do skrzyni i ujrzeć jej zawartość. Całe pomieszczenie było oświetlane przez sfery, które wyczarował wcześniej i służyły im za główne źródło oświetlenia. Były lepsze niż pochodnie; nie dość że jaśniejsze, to nie mogły też zgasnąć tak łatwo. Właściwie… gasły tylko wtedy, gdy Constantin odsyłał je albo wykorzystywał je w czasie walki.

        Prawdziwą i wartościową zawartość skrzyni stanowił notes, który po chwili podała mu Finua, różnego rodzaju buteleczki i flakony z zawartością trudną do ustalenia, a także wisiorek, który zaczął błyszczeć, gdy padło na niego światło. Ten ostatni bez wątpienia wykonany był z czegoś drogiego, mimo że umieszczony był na najzwyklejszym rzemyku. Constantin spojrzał na przedmiot, tym razem próbując wyczytać aurę, którą naszyjnik miałby, jeśli nie byłby wyłącznie czymś błyszczącym i - co możliwe - drogim.
         – Ten wisiorek chyba ma jakieś magiczne właściwości, jednak nie mogę stwierdzić, jakie one są. Wyczuwam jego aurę magiczną, ale nie jest ona silna – powiedział, cały czas patrząc na to, co dziewczyna trzyma w dłoni. Po chwili przeniósł spojrzenie na notes, który mu dała, i odwinął go. Notes był mniejszy niż księgi, które stały na półkach, jednak był od nich o wiele lepiej zachowany przez to, że spoczywał ukryty w skrzyni. Okładka była koloru ciemnego brązu i, poza wypalonym nań kwiatem lilii, nie miała na sobie żadnych znaków, napisów albo innych zdobień. Czarodziej i tak otworzył go ostrożnie, jakby obawiając się, że jego dobry stan to tylko pozory… Na szczęście tak nie było, a strony nie rozpadły się, gdy tylko ich dotknął i postanowił przewrócić.
         – Na początku opisuje swoje szczęście, gdy znalazł te tunele i postanowił użyć ich do prowadzenia eksperymentów – mówił Constantin, czytając dziennik i streszczając go tak, żeby nie musiał czytać całości na głos.
         – Pierwszego stwora udało mu się stworzyć po roku siedzenia tutaj. W międzyczasie badał też same tunele i zbierał o nich informacje, które mógł znaleźć – kontynuował. Później nie odzywał się w ogóle, co trwało tyle czasu, ile zajęło mu przewrócenie kilku stron w notesie.
         – O, czyli te stworzenia są ślepe i regenerują się bardzo szybko, chyba że potraktuje się je jedną z magii żywiołów. Nie mogą zregenerować obrażeń zadanych w ten sposób i to jest ich jedyna słabość – odparł, a później zaczął przyglądać się szczegółowym rysunkom czegoś, co można by było nazwać typowym przedstawicielem gatunku tych stworzeń.
         – Te potwory nie były dla niego zagrożeniem, bo on je stworzył i rozpoznawały go jako swojego przywódcę albo coś takiego… Mieszkańcy, którzy wiedzieli o tunelach, przynosili mu prowiant, informacje ze świata i tak dalej; w zamian mogli przeszukiwać tunele i nie bać się o to, że potwory ich zabiją, bo uważały ich za pobratymców…? Tak. Chyba o to chodzi – odpowiedział. W jego głosie zabrzmiała niepewność, jednak szybko stamtąd zniknęła. Złodziejka nie musiała pytać o to, dlaczego tak zareagował na te słowa, bo po krótkiej chwili sam jej to wytłumaczył.
         – Im bliżej końca, tym ciężej jest go rozczytać. Mam dziwne wrażenie, że ten mag zaczął popadać w jakieś szaleństwo czy coś takiego, a przez to zaczął pisać coraz bardziej niewyraźnie – dopowiedział, tłumacząc jej też, dlaczego był niepewny tego, co przeczytał w dzienniku.
         – Później pisze, że jego „dzieci” dziwnie się na niego patrzą i chyba zaczynają uważać, że jest kimś innym niż ten, kto je stworzył… Czyżby choroba psychiczna zmieniła go tak, że zaczął zachowywać się jak ktoś zupełnie inny, a przez to te potwory zaczęły widzieć w nim jakieś zagrożenie? To chyba jest najbardziej możliwe – mówił dalej, chociaż było widać, że powoli zbliża się do końca notatnika.
         – To jeden z ostatnich wpisów. Ostatni jest krótki i brzmi: „Nie wiem, co się z nimi dzieje. Spróbuję uciec, zostawiając tu to wszystko, żeby myślały, że nadal tu jestem” - odparł i zamknął na chwilę dziennik, jednak po chwili wrócił na sam początek i przejrzał go raz jeszcze, chociaż tym razem szybciej, po prostu kartkując całość.
         – Nigdzie nie ma jakiejś mapy albo czegoś, co mogłoby nam pomóc w wydostaniu się stąd – odezwał się znów, z jego ust wydobyło się także ciche westchnienie. Wyglądało na to, że ten mag miał całą mapę w pamięci i uważał, że nie musi jej nigdzie rysować albo nawet opisywać.

         – Myślisz, że co się z nim stało? Dopadły go potwory, które stworzył, czy może udało mu się uciec? - zapytał, spoglądając na Finkę. Zrobił to głównie z ciekawości, chciał usłyszeć, co dziewczyna myśli o tym wszystkim.
        ”Może ciebie też zjedzą? Ty jesteś magiem, on też był magiem… Może pójdziesz za jego przykładem? Chorobę psychiczną już masz, teraz tylko napisz dziennik i daj się pożreć tym potworom” – odezwała się Bella w jego myślach. Cóż, nikt inny nie zaproponowałby mu czegoś takiego.
        ”Myślę, że jeszcze trochę pożyję” – odpowiedział jej krótko.
        ”Wolałabym, żebyś tego nie robił i żył jak najkrócej” – usłyszał w odpowiedzi. Constantin dzielił z nią jeden umysł na tyle długo, że już wie, czego może się po niej spodziewać, więc domyślał się, że padnie coś w stylu właśnie takiej odpowiedzi.
        ”Wiem, dlatego będę starał się przeżyć tak długo, jak mi się uda” – odparł na koniec, a przez twarz Constantina przebiegł lekki uśmiech zwycięzcy, co stało się tuż po tym, jak usłyszał w głowie znajomy, zdenerwowany krzyk Belli.

         – Wydaje mi się, że nie znajdziemy tu już nic ciekawego, więc możemy ruszać dalej i próbować szczęścia przy poszukiwaniu wyjścia – odezwał się w końcu. W czasie rozmów tocznych w głowie, czarodziej przeważnie milczał i tylko czasem miał nieobecny wyraz twarzy. Tym razem było to zaledwie kilka zdań, więc nie odzywał się tylko przez chwilę.
         – Idziemy – dopowiedział krótko i podszedł do ściany, w której ukryte było przejście, a także przyciski uruchamiające je. Constantin odszukał przycisk i wcisnął go, co uruchomiło mechanizm, który otworzył im drogę na korytarz. Oboje przekroczyli przejście i ruszyli w drogę powrotną na skrzyżowanie.
         – Aktualnie zostaje nam jedna droga, co nie jest czymś złym – odparł, chociaż powiedział to bardziej do siebie, a nie do złodziejki.
         – Bariera z ognia powinna płonąć nadal, więc mamy jeszcze trochę czasu, zanim potwory zdecydują się na przekroczenie przepaści – odezwał się, tym razem zwrócił się do Finki, nawet spojrzał w jej stronę, chociaż już chwilę później znowu odwrócił wzrok w stronę dalszej drogi.
         – Znowu będziesz szła pierwsza? - zapytał, głównie dla pewności. Wydawało mu się, że właśnie tak będzie, jednak wolał wiedzieć, jakie dziewczyna ma zamiary, jeśli chodzi właśnie o to.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

- Pies trącał, czyli jest magiczny! - stwierdziła Finua z wyraźnym zadowoleniem w głosie, unosząc wisiorek troszkę wyżej i poruszając nim lekko, by lepiej odbijał światło. - Nawet jako zwykła błyskotka ten fant jest sporo wart. Nie tyle, co ta twoja zabaweczka na łańcuchu, ale parę dni można jeść za to do oporu.
        Złodziejka wyszczerzyła radośnie zęby, oglądając znalezisko z bliska. Amulecik składał się z dwóch krótkich spirali; szerokiej o rzadkich skrętach i wąskiej, mocno skręconej, połączonych na końcach kilkoma bardzo ciasnymi splotami. Jedna zgrabnie oplatała drugą, a między zwojami wewnętrznej znajdował się czerwony, okrągły kamyk, który można było swobodnie obracać, a nawet poruszać w górę i w dół, przesuwając po swoistej prowadnicy utworzonej ze spiralki. Po bliższej inspekcji okazywało się, że zarówno elementy metalowe, jak i chroniony przez nie środek miały wyryte malutkie znaczki. Większości kuglarka nie poznawała, ale podobała jej się plecionka, otoczona słonecznymi promieniami, która znajdowała się na obu spiralkach i kamieniu.
        Podczas gdy Naxam skupił się na notesie, jego tymczasowa osobista wyszukiwarka pułapek przejrzała dokładniej skrzynię, ale nic więcej nie zasłużyło w jej mniemaniu na dokładniejsze oględziny. Gdy tylko skończyła przeszukiwać mebel, dziewczyna postanowiła zgasić świeczkę. Musiała ją oszczędzać, a te śmieszne, latające kulki dawały dostatecznie wiele światła, gdy nie potrzebowała go już w konkretnym miejscu do otwarcia zamka. W międzyczasie czarodziej potwierdził na głos swoje przypuszczenia co do ślepoty potworów krążących po tunelach, powstrzymała się więc przed prostym zdmuchnięciem płomienia. Zamiast tego ścisnęła go dokładnie dwoma palcami, by z knota uniosło się jak najmniej dymu. Nie zadała sobie nawet trudu poślinienia przedtem opuszek. I tak nie poczuła nic oprócz przyjemnego ciepła. Finua zaczęła starannie pakować do torby powyciągane drobiazgi, robiąc przy okazji w niej porządek. Pedantycznie ułożone rzeczy potrafiły uratować niejedno złodziejskie życie, gdy trzeba było działać szybko i nie było czasu na grzebanie w zakamarkach bagażu. Po chwili namysłu wpakowała tam też pudełko z fiolkami. Może udałoby jej się sprzedać je u alchemika za parę miedziaków. Dłużej biła się z myślami, patrząc na znaleziony wisior. Był sporo wart, tego była pewna. Pysiek nie wydawał się nim zainteresowany, ale nie zmieniało to faktu, że nie wypadało zagarniać dla siebie najbardziej wartościowego fantu z szabru. Zwłaszcza takiego, który nie odkrył przed nimi wiele skarbów. Wreszcie podjęła decyzję i przywiązała rzemyk do klapy kurtki tak, by z łatwością można było go zerwać. Zamierzała zabrać go ze sobą, ale nie chciała wpychać do torby, by Constantin nie uznał, że rości sobie do niego - czy raczej pieniędzy, które był wart - wyłączne prawa. Nie miała najmniejszego zamiaru zakładać na szyję amuletu nieznanego pochodzenia i właściwości, więc pozostawało takie rozwiązanie. Diabli wiedzieli, czy wyniesiony z pokoju nie postanowi przykładowo wybuchnąć, więc trzeba było być przygotowanym na każdą ewentualność.

- Trochę to smutne wszystko - stwierdziła, podnosząc się z miejsca, by przejść się wzdłuż zakurzonych półek. Miała cichą nadzieję, że uda jej się znaleźć jeszcze coś interesującego. Co jakiś czas zerkała na czytającego maga. Mimo wszystko była bardzo ciekawa, co też znajdowało się w notatniku. - Wiesz, on chyba jednak chciał dobrze. Skoro uważał te istoty za swoją rodzinę... Tylko czemu stworzył je właśnie takie?
        Złodziejka wróciła do skrzyni i wrzuciła swoją torbę na ramię. Pokój nie krył już nic, co mogłoby rzucić jej się w oczy. Nawet rozstawione tu i ówdzie butelki wydawały jej się pozbawione jakiejkolwiek wartości.
        - Na jego miejscu, gdyby udało mi się uciec, wróciłabym i zniszczyła te potworki. Więc chyba nie dał rady... Szkoda, że nie zapisywał, jak poruszać się po podziemiach. Wiesz, jak tu wpadliśmy i ukrywałam się przed tobą, znalazłam jakieś znaczki na ścianie. Ale chyba ich nie odczytasz, nigdy nie widziałam takich run. - Chociaż kuglarka nie potrafiła czytać, jak każdy włamywacz zwracała uwagę na szczegóły. Rozpoznawała przedmioty czy symbole, które już kiedyś poznała. Po prawdzie nigdy nie interesowała się żadnymi magicznymi przedmiotami czy zagadnieniami, więc mogła się mylić. - Pysiek? A ciebie co tak bawi?
        Finua spojrzała na niego, ściągając brwi. Zauważyła jego uśmieszek, ale nie mogła wymyślić żadnego sensownego wyjaśnienia dla takiej miny. Na propozycję wyjścia z komnaty skinęła głową. Teraz czuła się znacznie pewniej, skoro okazało się, że monstra przemierzające korytarze były wrażliwe na magię żywiołów. Ogień zdecydowanie był żywiołem, a Constantin władał właśnie tą dziedziną magii.

Iskra nie czekała na zachętę. Przeszła przez drzwi i ruszyła korytarzem, nawet nie szukając pułapek. Do rozwidlenia powinni dotrzeć bez problemów. Należało nadrobić stracony na poszukiwania czas.
        - Będę prowadzić. Jeśli ty wpadniesz w pułapkę, na pewno nie wyjdę stąd żywa. Moje iskierki mogą nie zrobić na nich wrażenia. Pysiek? Jakbyśmy na nie trafili, daj mi jakoś znać zanim miotniesz zaklęciem, dobrze? Wiesz, walnę się na ziemię, to możesz mi nad głową całe piekło przepuścić, nie ruszy mnie to. Ale nie chcę dostać w plecy pyśkową wybuchową piłeczką. - Dziewczyna puściła oczko do towarzysza, bez wahania przyspieszając by znaleźć się na ustalonej z góry pozycji: trzy kroki przed czarodziejem dzielnie pilnującym tyłów. Gdy dotarli do skrzyżowania, skręciła tak, by wrócili na wcześniej obraną trasę. Wtedy zwolniła i pokazała gestem, by Naxam zrobił to samo. Sprawdzała podłogę, jak robiła to od początku. Krok za krokiem, przesuwając powoli stopy.
        - Niedługo powinniśmy chyba wyjść, co? Te korytarze muszą mieć jakiś koniec!
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Wzruszył tylko ramionami, gdy Finua zaczęła komentować zawartość notatnika, którą on jej streszczał. Nawet nie oderwał wzroku od zapisanego tekstu, aby na nią spojrzeć.
         – Może na początku uważał je jedynie za udany eksperyment, a stworzył je po to, żeby broniły tych tuneli i tego, co tu ukrył. Może uważał to miejsce za swoje terytorium i chciał mieć kogoś… lub coś, co to wszystko ochroni przed nieproszonymi gośćmi. Może dopiero później zmienił swoje nastawienie wobec tych stworzeń – odpowiedział, chwilowo przerywając czytanie. Zdawał sobie sprawę, że to wszystko było wyłącznie przypuszczeniami, na co wskazywały te „może”, które rozpoczynały każde ze zdań. Cóż, w tym notesie mag nie opisywał swoich uczuć i tego, jak się zmieniały. Bardziej traktował to, jak dziennik badań, a przynajmniej tak to wyglądało, aż do stron, na którym opisywał stworzenie tych potworów i to, że jego eksperymenty w końcu przyniosły zamierzony efekt. Znaczy, później też ciężko było znaleźć coś o jego charakterze i tak dalej, jednak wtedy strony zaczęły bardziej przypominać takie, które można znaleźć w pamiętnikach, a nie dziennikach związanych z badaniami.
         – A może nie chciał tu wracać, bo, mimo wszystko, nie chciał zabijać czegoś, co stworzył… Z drugiej strony, myślę, że to nawet lepiej, jeśli stwory dopadły go, zabiły i zjadły – odparł szczerze, zwłaszcza jeśli chodziło o drugą część tego, co powiedział. Spodziewał się, że usłyszy głos siostry, która powiedziałaby, że gdyby on też został zjedzony, to również byłoby lepiej, jednak Bella nie odezwała się słowem. To było trochę dziwne, jednak nie przeszkadzało mu.
         – To, że ty ich nigdy nie widziałaś, nie oznacza od razu, że nie dam rady ich przeczytać – dodał na koniec. To była prawda, bo mimo, że wyglądał na mężczyznę w wieku trzydziestu do trzydziestu pięciu lat, to żył wiele dłużej. Niemalże trzy razy dłużej. Jego ciało nie strzało się tak szybko jak ludzkie, jednak na pewno robiło to szybciej niż ciała pełnokrwistych, pradawnych czarodziei. Constantin dawał sobie w najlepszym wypadku połowę tego, ile może dożyć czarodziej… Chociaż nawet co do tego nie był tak pewny, bo sposób, w jaki żyje i funkcjonuje, może doprowadzić do tego, że i tak umrze wcześniej. I to niekoniecznie z przyczyn naturalnych.
         – Nic takiego – odparł krótko. Wiedział, że przez chwilę nie zwracał zbytniej uwagi na to, co go otacza, jednak spodziewał się, że Finka nawet nie zauważy czegoś takiego. Tymczasem ona zauważyła jego uśmiech i, może, nawet to, że przez chwilę wyglądał tak, jakby się głęboko zamyślił. Mniejsza z tym, Constantin zmienił temat, proponując opuszczenie komnaty, co oboje po chwili zrobili i znów trafili na do korytarza.

Sposób, w jaki będą się poruszali, nie pozostanie zmieniony, więc Finka nadal będzie szła pierwsza, szukając ewentualnych pułapek, a on będzie zabezpieczał ich tyły, wypatrując zagrożenia.
         – Nie będziesz musiała tego robić, jeśli wyjdą nam na plecy… W przeciwnym razie, pewnie będziesz wiedziała, kiedy się na nie natkniemy, a wtedy, gdy już nie będzie możliwości minięcia ich, po prostu połóż się na ziemi, a ja zajmę się resztą – odparł. Według niego był to dobry plan, bo nie musiał tracić tych kilku sekund na uprzedzenie dziewczyny, aby padła, bo będzie rzucał zaklęcia. Nie musiał też patrzeć na nią z oczekiwaniem na to, aż położy się na ziemi, a on będzie mógł razić ogniem bez przejmowania się tym, że złodziejka może oberwać. W sumie i tak się tym nie przejmował, jednak wcześniej chyba powiedział jej, że wyjdą stąd oboje, a Constantin był osobą, która niezbyt przepadała za łamaniem słowa, które komuś dał.
         – Nie wiem. Może… A może nie. Korytarze na pewno nie ciągną się w nieskończoność, jednak nie wiem, czy jesteśmy blisko wyjścia, czy może tak nie jest – powiedział szczerze. Nie czuł potrzeby okłamywania kogoś tylko po to, żeby nieprawda sprawiła, iż osoba ta poczuje ulgę, radość lub coś innego, co i tak było takim samym kłamstwem, jak to, co powiedziało się wcześniej.

Constantin i Finua ruszyli dalej w dwuosobowym szyku, którym poruszali się już wcześniej. W ukrytym pomieszczeniu nie spędzili wiele czasu, więc ognisty mur powinien płonąć w dalszym ciągu, skutecznie uniemożliwiając dalszą wędrówkę tym stworom, które ich ścigają. Jednak trzeba mieć na uwadze, że w części tuneli, w którym aktualnie znajdują się czarodziej i złodziejka, także może przebywać jakaś grupa potworów. Może ci jeszcze nie wiedzą o obecności czegoś, co jest im wrogie i może być ich posiłkiem, jednak prędzej czy później na pewno jakoś wyczują obecność inną, niż pozostałe stwory.
         – Może teraz będziemy mieli trochę spokoju, ale nie możemy tracić czujności. Inna grupa stworzeń może przebywać w tej części korytarzy – odezwał się po długiej chwili, podczas której szli w całkowitej ciszy. Pomyślał, że warto powiedzieć to na głos, bo nie był pewien, czy Finua zdaje sobie z tego sprawę. Cóż… teraz będzie o tym wiedziała. Dziewczyna można nadal zostać wyłącznie przy szukaniu pułapek, bo on i tak będzie patrzył przed siebie, a także nasłuchiwał odgłosów, które mogłyby wydać te stworzenia. Wydawało mu się, że istnieje dość spora szansa na to, że usłyszą potwory, zanim te zdecydują się ich zaatakować, co miało już miejsce wcześniej. Co prawda, wtedy natknęli się na pojedynczego stwora i wykorzystał on dźwięk do wezwana pozostałych, które były w pobliżu, jednak to nie oznacza, że była to jedyna taka sytuacja.
         – Eh… Też liczę na to, że dotrzemy do wyjścia szybciej a nie później, ale nie możemy być pewni, jak daleko się ciągną i jak bardzo są rozbudowane – wypowiedział te słowa, nawiązując do tego, o czym mówili wcześniej. Właściwie, nawet nie był pewien, jak długo włóczą się po tych korytarzach, jednak powoli zaczął odczuwać chęć ujrzenia słońca i chmur na niebie.
         – Poza tym… Wyjście najpewniej jest jakoś zabezpieczone albo nawet ukryte, bo inaczej nawet te stworzenia mogłyby w końcu opuścić to miejsce i zacząć grasować na powierzchni – dopowiedział, teraz zmieniając temat na inny. Prawdę mówiąc, już od jakiegoś czasu zaczął o tym myśleć, jednak dopiero teraz postanowił podzielić się tym z Finką. Nie wiedział, czy dziewczyna brała pod uwagę taką możliwość, czy może cały czas myślała o tym, że po prostu wyjdą w jakiejś jaskini, którą z kolei wyjdą na zewnątrz i nic trudnego nie będzie w przekroczeniu wyjścia, jednak teraz na pewno weźmie też pod uwagę to, co powiedział. Constantin nie brał pod uwagę innej możliwości niż ukryte lub zabezpieczone wyjście, bo inaczej stałoby się to, o czym wspomniał przed chwilą.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Wbrew wszelkiej logice, podróż przed podziemne korytarze odbywała się zaskakująco spokojnie. Czarodziej i złodziejka nie żarli się nadmiernie. Nikt nie próbował nikomu wbić niczego w plecy ani przetrzepać kieszeni. Finua miała wrażenie, że był to rozejm dość kruchy i niepewny, ale na chwilę obecną wystarczający.
        - Tak czy inaczej, ostrzeż dla pewności, zanim czymś miotniesz, dobrze? Skoro tak się upierasz, że ten twój ogień mnie poparzy... - Dziewczyna omal nie kopnęła odruchowo leżącego na ziemi kamyka. Powstrzymała się w ostatniej chwili i zrobiła nad nim długi krok, by jej nie kusił. - Trzeba będzie dokładniej przeszukiwać okolicę, jeśli wyjście może być ukryte.
        Zgodnie z własnym postanowieniem, kuglarka zaczęła rozglądać się uważniej, sporą część uwagi poświęcając ścianom. Za to znacznie ostrożniej stawiała stopy. Od czasu do czasu pokazywała nawet magowi uniesioną dłoń, sygnalizując, by zaczekał, po czym podchodziła do jakiegoś kawałka ściany i obmacywała, a nawet ostukiwała go pospiesznie. Za każdym razem kręciła z niezadowoleniem głową, a potem wracała po własnych śladach na wcześniejszy tor.
        - Jeśli zobaczę jeszcze te znaczki, powiem ci. Ale były nad samą podłogą. I wiesz, Pysiek. Jak uczyłam się włamywać, czy szacować wartość fantów, to miałam w łapkach całe sterty czarodziejskich gratów. Mam dobrą pamięć, ale nie znam ich. Więc wątpię, żebyś i ty je kojarzył! - Pokazała przez ramię towarzyszowi język, chyba bardziej z przyzwyczajenia niż faktycznego rozbawienia. Kiedy tylko obracała się do niego profilem, mógł zauważyć, że marszczyła brwi i często skubała zębami wargę, jakby czymś zmartwiona.

        - Przemyślałam to i może masz trochę racji - oznajmiła ni z tego, ni z owego. - Znaczy że mogły dorwać tego człowieka te jego paskudy. Martwy na pewno nie mógłby stworzyć czegoś podobnego. I diabli wiedzą, czym były wcześniej. Wyglądały tak trochę... ludzko. - Dziewczyna wzdrygnęła się wyraźnie. Taka myśli wyraźnie nie poprawiła jej samopoczucia. Nerwowo odsunęła pojedyncze kosmyki z twarzy, po czym rozejrzała się po raz kolejny wokół siebie. Spoglądała już nawet na sklepienie tunelu, jakby jakimś cudem mechanizm, który mógłby ich wypuścić z pułapki miał znajdować się właśnie tam. Chwilę później znów podeszła do lewej ściany i zaczęła ją oglądać. Kucnęła nawet w poszukiwaniu tajemniczych znaczków, ale nic nie znalazła. Wstała z ciężkim westchnieniem skierowała się na środek tunelu.
        "Pytanie, ile tych symboli ominęłam. Nie mogę sprawdzać wszystkiego..." Kuglarka bez ostrzeżenia zamarła w połowie kroku, ze stopą uniesioną do góry. Obróciła się na samych palcach w stronę Constantina. Nagle w jej głowie pojawiła się bardzo natrętna myśl.
        - Pyś, skarbeńku ty mój... - zaświergotała z takim spokojem i radością, że nie mogły one być prawdziwe. - Ty wcześniej chciałeś mi powiedzieć, że mogliśmy minąć ukryte wyjście, prawda? Być może jedyne ukryte wyjście. - Finua zaczęła powolutku iść ku swojemu towarzyszowi. Stawiała stopy podejrzanie miękko, nawet jak na nią. Jedną dłoń zacisnęła w pięść, aż pobielały jej kostki, a drugą pstryknęła kilka razy palcami. Wreszcie stanęła tuż przed nim i zadarła głowę, by spojrzeć mężczyźnie w oczy.
        - Wyjście o którym wiemy zawaliłeś. Mogło być tylko jedno. Albo reszta jest ukryta. Możemy tu utknąć, bo musiałeś miotnąć zaklęciem! - Złodziejka bez namysłu zamachnęła się, by uderzyć pięścią w pierś czarownika. Wyraźnie puściły jej nerwy i szukała odpowiedzialnego za całą sytuację, zgrabnie pomijając fakt, że to ona sprowokowała pościg, kradnąc drogocenną broń. - Jakbyś nie zawalił tych tuneli, moglibyśmy już dawno być bezpieczni! Ale nie, musiałeś, jaki z ciebie wielki, psiakrew, magik! Sztukmistrz od siedmiu boleści! Musiał się popisać! Chędożony pan Nie Przemyślałem Co Robię i Teraz Zeżre Mnie Jakieś Paskudziejstwo!
        Dziewczyna nie podnosiła głosu, pamiętając o potworach w tunelach. Ale i tak potrafiła zrobić scenę. Z modulowaniem tonu, tupnięciem nogą i waleniem w mostek swojej ofiary dla podkreślenia każdego wartego tego elementu. A na koniec otarła wierzchem dłoni zwilgotniałe od nerwów oczy i obróciła się, by wrócić na swoje miejsce. Albo siąść pod ścianą i załamać nerwowo, ciężko było to dokładnie określić.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Ta ich współpraca była tylko tymczasowa i wymuszona przez sytuację, w której się znaleźli. Zresztą, gdyby kusarigama nie była dla Constantina czymś ważnym i wyjątkowym, najpewniej nie obawiałby się o broń i od razu przystąpiłby do zabicia Finki, nie obawiając się przy tym, że oręż może ucierpieć albo, że dziewczyna może go uszkodzić przy ostatniej próbie negocjowania, właściwie, swojego życia. Tymczasem on czuł się tak, jakby został zmuszony do tego, żeby darować jej to, co zrobiła i nawet wyprowadzić ją z tych tuneli, a ona w zamian oddała mu coś, co jest dla niego najcenniejszym przedmiotem.
         – Mhm – odpowiedział jej tylko tak. Było to zarówno potwierdzeniem do tego, że postara się ją ostrzec przed tym, jak będzie miał zamiar rzucać zaklęcia, które mogłyby ją zranić, a także tego, że będą musieli przeszukać okolicę, jeśli wyjście może być ukryte. Z drugiej strony, mogło takie nie być i dotrą do niego na końcu korytarza. Wyjście może być magicznie zabezpieczone w taki sposób, że nie mogą go przekroczyć jedynie te istoty, które stworzył mag, którego dziennik znaleźli w ukrytej komnacie. Nie wiedział, jak duże prawdopodobieństwo istnieje w związku z tym, o czym myślał przed chwilą, jednak tym razem postanowił zostawić to dla siebie i nie mówić o tym złodziejce. Przecież nie musiał dzielić się z nią wszystkimi myślami związanymi z tym wszystkim, w czym teraz siedzą.
”A może zostaniesz tu, jak już znajdziecie wyjście, i pozbędziesz się tym stworzeń?” – nagle zaproponowała Bella. Pomysł, może, nie był zły, jednak Constantin doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co jego siostra chce w ten sposób osiągnąć.
”Te stworzenia obchodzą mnie teraz tylko dlatego, że są dla mnie zagrożeniem, gdy szukam drogi wyjścia” – odpowiedział jej po chwili. Cóż, ta odpowiedź oczywiście nie spodobała jej się, co też oznaczało, że jeszcze raz spróbuje go do tego namówić.
”A co z mieszkańcami, którzy się tu zapuszczają i ginął przez te potwory?” – zapytała go. Nawet wysiliła się na to, żeby jej głos brzmiał tak, jakby rzeczywiście się tym przejmowała.
”Nie obchodzą mnie oni… Skoro wiedzą, że czasem ktoś zostaje tu zabity, to nie powinni tu przychodzić i próbować mieć szczęście, szukając tu czegoś, na czym mogliby zarobić” – odpowiedział jej spokojnie. Constantin nie musiał udawać, że takie jest jego zdanie na ten temat, bo on naprawdę tak sądził. Naprawdę nie obchodziło go życie tych ludzi, którzy umierają tu przez, właściwie, własną głupotę.
”Wiem, że znowu próbujesz namówić mnie na coś, co może spowodować moją śmierć… Ty musisz wiedzieć, że ci się to nie uda, bez różnicy, jak długo będziesz próbować” – dodał jeszcze, co zdenerwowało Bellę i zakończyło ich rozmowę.

Dobrze, że nie zaabsorbowało go to na tyle, że nie stracił kontaktu z otaczającym go światem, więc usłyszał to, co powiedziała Finua.
         – Jestem starszy od ciebie i, w swoim czasie, uczyłem się pisma runicznego. Na pewno mam o wiele większą wiedzę na ten temat – powiedział do niej. Chyba nie musiał dodawać, że wiąże się to także z tym, iż może odczytać znaki zapisane w tym piśmie.
         – Cóż… Na pewno nie stworzył ich z niczego. Możliwe, że użył do stworzenia ich ciał ludzi lub elfów, modyfikując je przy tym odpowiednio… Tylko, że to nie jest nic pewnego, bo w tym jego dzienniku nie było to jasno opisane – odparł, zastanawiając się nad czymś. On także zauważył w wyglądzie tych potworów pewne podobieństwa do ludzi lub elfów właśnie. Możliwe, że mag odpowiedzialny za ich stworzenie, użył magii, która pozwala na tworzenie mutacji. To oznaczałoby, że musiał być ekspertem w tej magicznej dziedzinie.
         – Nie mówiłem nic takiego i, raczej, tego nie sugerowałem – odparł po chwili, nawet zaczął zastanawiać się nad tym, czy rzeczywiście tak było. Wydawało mu się, że nie mówił nic takiego, a jeśli wspominał coś o ukrytych wyjściach, to uważał, że były one na końcu korytarza, a nie w losowym miejscu.
Obserwował Finuę z pewną ciekawością, gdy zaczęła do niego podchodzić, a później spojrzała mu prosto w oczy, gdy już była wystarczająco blisko.
         – Zawaliłem sufit, a nie wyjście. Poza tym, te tunele muszą mieć wyjścia, przynajmniej, po obydwu stronach – odpowiedział spokojnie. Nie przejmował się tym, że teraz to emocje przemawiają przez złodziejkę. Nie sprawiło to, że nagle sam zacznie podnosić głos i będzie się z nią kłócił. Owszem, odpowie jej, jednak musiałaby się bardziej postarać, żeby wyprowadzić go z równowagi. Nie przejął się tym, że uderzyła go pięścią, bo ledwo to poczuł. Naprawdę. Uderzenie dziewczyny nie było tak mocne, jak mogłoby jej się wydawać.
         – Skończyłaś wyrzucać z siebie wszystko to, co chciałaś wyrzucić? Jeśli tak, to idziemy dalej… Albo ja idę, jeśli nadal będziesz małą, obrażoną złodziejką i chcesz tu zostać, dąsając się na mnie za coś, co sama zaczęłaś – odparł, patrząc w jej stronę. Po chwili ruszył przed siebie, w stronę, w którą szli cały czas. Jedną z ognistych sfer skierował w dół, żeby nadal leciała przed nim, ale na wysokości jego łydek. Dzięki temu będzie mógł dostrzec ewentualnie pułapki, a przynajmniej tak mu się wydawało.

”Ta metoda jest ryzykowna, synu” – Constantin usłyszał w głowie głos ojca. Nie musiał mu tego mówić, bo czarodziej doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
”I dobrze. Może nie zauważy jakiejś pułapki, wpadnie w nią i umrze” – dopowiedziała Bella. Oczywiście, że musiała to powiedzieć, bo nie byłaby sobą, gdyby znowu nie zaznaczyła, jak to bardzo chce śmierci Constantina. Szczerze mówiąc, powoli robiło się to nudne, bo on sam już nie potrzebował takich zapewnień… Może Bella myślała, że może mu się zdarzyć zapomnienie o tym i dlatego też przypominała mu o tym przy każdej okazji.
Obejrzał się tylko raz, żeby sprawdzić, czy Finua idzie za nim, bo uznała, że jego słowa nie są blefem i zobaczyła, jak, powoli, się od niej oddala, czy może nie uwierzyła w jego słowa i dalej siedzi lub stoi tam, gdzie poszła. Constantin szedł dalej, czyli zrobił to, o czym ją wcześniej poinformował. Wcześniej wspomniał coś o tym, że ją stąd wyprowadzi, ale to nie jest jego wina, że nagle się na niego obraziła i nie współpracuje z nim tak, jak jeszcze przed niedługą chwilą.
Mężczyzna usłyszał przed sobą dźwięk przypominający ten, który wydaje ostrze miecza uderzające o ścianę, jednak był on cichy, a przez to wydawał się odległy. Mimo tego, Constantin i tak wykonał kilka, szybkich gestów palcami, a z jego dłoni wystrzeliła ognista strzała długości przedramienia i poleciała w stronę, z której dochodził ten odgłos… czyli prosto przed siebie. Uderzyła w końcu w ścianę, jednak nie trafiła niczego poza tym. Tyle, że jej niewielki wybuch oświetlił sylwetkę jednego ze stworzeń, które starali się unikać.
         – Czyli po tej stronie także można je spotkać – powiedział niby do siebie, chociaż, jeśli Finua zdecydowała się za nim podążać, także mogła to usłyszeć. W tym samym czasie potwór, chyba, wyczuł, że ktoś wie o jego obecności i zniknął w tunelu, z którego przyszedł.
         – Na pewno jest tak, minimum, jeszcze jedna droga, więc dobrze będzie nie wybierać tej, w której zniknęło tamto stworzenie – znowu mówił do siebie, zakładając przy tym, że złodziejka była na tyle głupie, iż została gdzieś z tyłu. Znaczy… wątpił w to, żeby tak było, jednak to nie oznaczało, że nie mógł pomówić z samym sobą.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Cały problem z reakcją czarodzieja na wybuch złości Iskry polegał na tym, że miał rację. Zareagowała zbyt gwałtownie. Na domiar złego to właśnie jej kradzież sprowokowała cały pościg i to ona pierwsza zeszła do tuneli. Dlatego po nazwaniu jej "małą, obrażoną złodziejką"... obraziła się. A przynajmniej stanęła z boku, przepuszczając Constantina i zwracając się do niego plecami. Nawet skrzyżowała ręce na piersi, udając, że wcale nie było jej przykro. I nie bała się, ani trochę. Mógł sobie iść z tymi swoim durnymi światełkami i pokazowymi czarami i w ogóle wpaść we wszystkie pułapki, jakie tylko były w korytarzach.
Gdy tylko lewitujące ogniki oddaliły się wraz z magiem, Finua wyciągnęła niedużą pochodnię do żonglerki, na ślepo oblała ją cieczą z jednej z flaszek niesionych w torbie i podpaliła kilkoma pstryknięciami palców. Otarła oczy wierzchem dłoni, zostawiając ciemne smugi na policzkach, po czym kucnęła przy jednej ze ścian i zaczęła badać ją dłoń po dłoni. Tak właściwie wcale nie uważała, że w czymś mogło jej to pomóc. Ale gdyby teraz ruszyła, jeszcze przez jakiś czas musiałaby iść razem z Naxamem. A postanowiła więcej mu nie pomagać. Nie odszedł daleko, gdy dziewczyna zagryzła nerwowo wargę i spojrzała za nim, powstrzymując się od zawołania. Nie tylko bała się zostać sama. Chwilkę wcześniej trafiła palcami na nierówności, które nie wydawały się naturalne i znajdowały się tuż nad podłogą. Pochyliła się więc ku nim i delikatnie wydmuchała zebrany we wgłębieniach pył. Złodziejka przysunęła sobie pochodnię i próbowała przyjrzeć się znaczkom. Wydawały się podobne do tych, które znalazła wcześniej, ale nie była całkowicie pewna. Jej metody dawały za mało światła w porównaniu z pyśkowymi kuleczkami.
Zimny dreszcz przebiegł po pelach dziewczyny, gdy zdała sobie sprawę, jak niewielki obszar oświetlała. Wtuliła się w ścianę plecami, patrząc w ciemność, która zdawała się zbliżać, jakby chciała pochłonąć wątły płomyk. Zacisnęła zęby na własnej pięści, żeby nie zacząć bezsensownie krzyczeć. Zaszlochała tylko, próbując wciąć głęboki oddech dla uspokojenia. Spojrzała za czarodziejem, którego sylwetka wydawała się wcale nie oddalać aż tak szybko w długim korytarzu. Trzeba przyznać, że wyczucie czasu miała idealne. Jak raz dojrzała posłaną przez niego ognistą strzałę i odległy ruch wydobyty dzięki niej z mroku.

Tego było dla kuglarki za wiele. Zaciągnęła mocno troczki torby, aby znajdujące się w niej graty nie podzwaniały zbyt głośno. A potem zerwała się na równe nogi i pobiegła na palcach w kierunku maga. Mógł ją sobie uważać nawet za tchórzliwą, małą, obrażalską złodziejkę, ale nie zamierzała siedzieć więcej sama w tych ciemnych, zimnych, przerażających tunelach. Szczególnie, że przyświecała sobie tylko małą pochodnią, która wcale nie miała za zadanie dawać wiele światła, czy otuchy. Podbiegła do towarzysza i bez namysłu chwyciła go jedną ręką za pas, żeby przypadkiem nie spróbował jej odepchnąć, czy coś takiego. A potem praktycznie wepchnęła mu się pod ramię, próbując wtulić w bok.
        - Pysiek! To co widziałam, to było to? - Zapytała szeptem z typową dla niej elokwencją, gapiąc się w ciemność. A potem podniosła wzrok na czarownika i odsunęła się odrobinę. Ale paska nie puściła. Postanowiła za to wyjaśnić swoje postępowanie, zanim doszłoby do jakiegoś nieporozumienia i mylnych wniosków, że się bała, albo co. - Chyba znalazłam te znaczki. Takie... no tyle ich co na moją rękę, ale każdy nieduży, tak na paznokieć. Pomyślałam, że może chcesz zerknąć.
Dziewczyna spuściła oczy i spojrzała na swoją malutką pochodnię. Wyciągnęła rękę w bok i kilkoma szybkimi machnięciami zgasiła płomienie. Chowając rekwizyt do torby nie patrzyła ani przez chwilę na maga, ale też nie puściła go. Tak dla pewności.
        - I ty przecież w ogóle nie wiesz, czego szukać. Jak nic, wpadniesz w jakąś pułapkę beze mnie. - Zerknęła kątem oka, mając cichą nadzieję, że mężczyzna daruje sobie przypominanie, że jak na razie to właśnie ona dwukrotnie już uruchomiła przypadkiem jakiś mechanizm.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości