Równina Maurat[Stare Miasto] Bunt

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Stare Miasto] Bunt

Post autor: Gewein »

Źle się działo. Mieszkańcy z roku na rok ubożeli, a widmo nędzy dotykało zwłaszcza tą najuboższą część społeczeństwa. Większość rolników ledwo wiązała koniec z końcem, ale nie tylko oni mieli problemy. W tym mieście mieli je wszyscy. Ludzie w poszarzałych ubraniach snuli się bez celu po ulicach, wpatrzeni w popękane płyty chodnikowe, nie rozpoznając starych znajomych. Przepaść między tym którzy doprowadzili do tego stanu, a resztą miasta, pogłębiała się z każdym kolejnym dniem. Wszystko prowadziło do nieuniknionego końca tego niegdyś malowniczego miejsca. Ludzie poczęli spiskować, co nie podobało się zarządcy, który sprawował władzę w mieście. Był on człowiekiem doszczętnie złym, pozbawionym jakichkolwiek uczuć i uzależnionym od bogactwa. Patrzenie co dzień rano na pełen skarbiec sprawiało mu wiele radość. Wielu twierdziło iż padł ofiarą smoczego szaleństwa, jednak nikt nie odważył się powiedzieć tego głośno.
Akurat w tym mieście przyszło zatrzymać się Gewein'owi. Na swoje nieszczęście trafił tam w najmniej odpowiedniej chwili. Przesiadywał akurat w jednej z miastowych karczm. Kiedy to doszedł go krzyk obywateli, nawołujący do walki za wyzwoleniem spod tyranii szalonego władcy. Władca, nie zwlekając długo, rzucił przeciw protestującym wszystkie miastowe siły. Dalsze wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Gewein mimo swojej woli znalazł się w samym centrum zamieszek. Przyuliczne domy zaczęły jeden po drugim stawać w płomieniach. Mieszkańcy, wraz z farmerami z okolicznych wiosek, toczyli zażarty bój. Widły przeciwko tarczom i mieczom. Brak wyszkolenia i umiejętności bojowych równoważony był przez przewagę liczebna jaką prosty lud miał nad siłami strażników. Walki na ulicach były niezwykle zażarte.
Gewein co prawda starał się unikać walki na wszystkie możliwe sposoby, ale w takiej sytuacji, trudno pozostawać neutralnym. Z konieczność wojownik zmuszony został skrzyżować miecze z rycerzami, jednak gdy tylko nadarzyła się okazja, w zgiełku zamieszania, udawało mu się magicznie zniknąć. W obecnej sytuacji wydostanie się z miasta było teoretycznie niemożliwe.
Mroczne uliczki zawiodły go w nieco cichsze i spokojniejsze zakamarki miasta.
„Przyjdzie mi spędzić tu nieco więcej czasu” - pomyślał rozsiadając się wygodnie na bruku. Począł rozmyślać w jaki inny ciekawy i kreatywny sposób mógłby wykorzystać stracony w tym miejscu czas. Wrodzona ostrożność z pewnych względów nie pozwoliła mu przy tym ściągnąć dłoń z rękojeść broni. Jakby podświadomie przeczuwał że coś jeszcze się stanie. Skierował głowę w stronę pałacu. Tam pewnie kierowali się buntownicy. Co prawda szanse na to aby tam dotarli były nikłe. Osobiście Gewein życzył im dużo szczęścia, sam jednak wolał pozostać daleko od walki. Nie był pacyfistą, ale umieranie za ludzi których się nawet nie zna, również nie było w jego naturze. Oparł delikatnie plecy o ścianę budynku, kontynuując rozmyślania o zmarnowanym przez niego czasie.
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Ludzka kobieta ubrana w ciemny płaszcz sięgający jej do kostek, prędko przemykała pomniejszymi ulicami miasta. Brązowe, falowane włosy wystawały z kaptura, który okrywał cieniem jej twarz. Niewiele można było wywnioskować z jej sylwetki - oprócz tego, że nie chciała być tam, gdzie aktualnie się znajdowała. Zdecydowanie wolała unikać kłopotów - wymykała się w sytuacjach pojedynku dwóch osób, a co dopiero burdy mieszkańców i straży całego miasta.
W tej sytuacji nie tylko ona chciała ukryć swoją obecność i przeczekać nieznośny czas. Belia liczyła, że nikogo nie spotka, ale kierując się do najbliższej ciemnej uliczki, dostrzegła w niej postawnego mężczyznę. Nie wyglądał na zbyt przejętego krwawymi walkami na głównych ulicach, raczej tak, jakby jego to nie dotyczyło. A przy okazji sprawiał wrażenie takiego, który potrafi się obronić - więc dziewczyna uznała ze być może przyczepienie się do niego na jakiś czas będzie dla niej korzystne.
Poruszała się już wolniej, dalej skryta płaszczem, który wspomagał jej kamuflaż. Nie chciała jednak kryć swojej obecności przed tym człowiekiem... czy raczej kimś więcej. Pozwoliła, by echo jej kroków poniosło się do uszu obcego i dopiero, kiedy stanęła niemal naprzeciw niego, odrzuciła kaptur w tył. Światło ujawniło twarz ludzkiej kobiety, niewątpliwie pięknej, zdecydowanej i pewnej siebie. Belia nie ukazywała swojej prawdziwej postaci - nie było teraz śladu po jej ogonie czy nietoperzych skrzydłach. Spojrzenie bursztynowych oczu utkwiła w kolorowych tęczówkach nieznajomego, chwilę na niego patrząc, po czym skłoniła głowę, trochę naprędce, trochę z szacunkiem, w przyjaznym geście. Nie wiedziała, co ich czeka i jak długo czasu tu razem spędzą, więc wypadało zachować pozory uprzejmości i zawrzeć pierwszą znajomość w tym nowym dla niej świecie.
- Witaj, nieznajomy. - odrzekła miękkim, przyjemnym głosem, kiedy uniosła znów głowę. Przyjrzała mu się badawczo i dopiero wtedy kontynuowała.
- Nie jestem wrogiem. Znalazłam się tutaj przypadkiem, nie znam okolicy... Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli przeczekam walki tutaj? - zapytała i oczekiwała jego potwierdzenia, choćby w wyrazie twarzy czy samych oczach. Jej oczy wyrażały niewinność i niechęć do bitek - chciała, by mężczyzna nie uznał jej za kłopot, a przy odrobinie empatii tego osobnika może zechciałby sam zaoferować pomoc.
- Poza tym... odrobina towarzystwa chyba nie zaszkodzi. Nie zapowiada się, że szybko się stąd wydostaniemy. - uśmiechnęła się lekko i oczekiwała na reakcję obojętnie wyglądającego mężczyzny.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Podobno miasteczko Olton niegdyś było tętniącym życiem ośrodkiem handlu i kultury. Trudno było w to jednak uwierzyć, patrząc na stare, kryte strzechą chałupy, których drewniane ściany dawno już zbutwiały. Siwiec wiedział, że będąc gościem Lorda Zarządcy Hundringera Mottona przyjmuje na siebie jego problemy. Wiedział też, że miasto jest bliskie buntu. Jednakże potrzebował pieniędzy, a oferta Lorda Mottona wydawała mu się jedyną opłacalną. Tym, czego nie wiedział było to, że rewolta wybuchnie jeszcze tej samej nocy, której miał odjechać. Omawiał właśnie kwestie zapłaty z Lordem Hundringerem, gdy do komnaty wpadł zdyszany strażnik.
-Panie! - krzyknął z progu - chłopi zebrali się pod wieżą bramną dzierżąc widły i drągi! Co mamy robić?
Twarz zarządcy tylko przez chwilę nawiedził wyraz zdziwienia, po czym przybrała kolor dojrzałych śliwek.
-Inkwizytorze! - wrzasnął - dowiodłeś swej wartości. Weź tylu ludzi ilu potrzebujesz i pokaż tym kmiotkom, jak kończy się zadzieranie z Hundringerem Mottonem!
-Ilu masz ludzi? - zapytał Łowca z całkowitym spokojem i znużonym wyrazem szpetnej twarzy.
-Dwustu strażników w mieście i stu knechtów zamkowych.
-Zwołaj wszystkich - powiedział Siwiec podnosząc się z drewnianego krzesła - i... dopłacisz mi za to.
Tym razem twarz zarządcy przybrała żółtawy kolor, ale zgodził się, po czym rozkazał zwołać ludzi.
Idąc korytarzem Siwiec popatrzył przez okno. Pod bramą kasztelu toczyła się istna rzeź. Uzbrojeni po zęby rycerze dowodzili knechtami rozstawionymi z kuszami i łukami na murach oraz walczącymi przy bramie. Chłopów było jednak co najmniej kilka razy więcej.
-Nie wygląda to dobrze... - mruknął do siebie łowca czarownic, po czym zamknął okiennice i wyszedł na dziedziniec. Nie było już czasu wdziewać pancerza.
-Za mną! - krzyknął do ludzi czekających na niego na dziedzińcu, wyciągając przy tym miecz. Popatrzył na niebo. Było jeszcze całkiem ciemno. Wiedział, że gdy wstanie świt, pianie kura usłyszy znacznie mniej osób niż poprzedniego ranka.

Kilka chwil później Siwiec stał w środku bitwy z poplamionym krwią mieczem, a jego uszy wypełniał wrzask zabijanych i szczęk metalu uderzającego o metal. Młody chłopak rzucił się na niego z krzykiem na ustach i drągiem w rękach. Jedno cięcie pozbawiło go dłoni, a drugie życia. Czaszka innego buntownika pękła pod silnym rąbnięciem. Obok niego padł jeden z ludzi Mottona, przebity widłami na wylot. Siwiec ciął jego zabójce na odlew zabijając go samym końcem klingi. Wiedział jednak, że brama w końcu padnie. Mógł to jedynie odwlekać, zabijając ludzi, którzy nigdy nie uczynili mu nic złego.
-Wycofać się! - Krzyknął wreszcie do powierzonych mu ludzi. Gdy znów znalazł się na dziedzińcu powitał go świetlisty wschód słońca. "Za ładny jak na taki paskudny dzień" - zdążył pomyśleć nim drewniana brama z hukiem osunęła się z zawiasów.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Stukot butów o bruk nieco wyciągnął Geweina z letargu. Mocniej zaciskając dłoń na rękojeść, oczekiwał nadejścia nieznanego. Ku jego zdziwieniu przed oczami stanęła mu nawet nie brzydka kobieta. Dłoń odruchowo poluzowała się, jednak nadal spoczywała na broni. Cóż za ironia, kiedy chce zostać sam zawsze znajduje się ktoś kto to zepsuje pomyślał. Trzeba było jednak zachować jakieś normy i pokazać chociaż skrawki manier. Uśmiechnął się lekko kiedy nieznajoma zwróciła się do niego słowami " Nie jestem wrogiem." Uniósł się w ten czas na równe nogi i z ironią odrzekł przerywając jej w pół zdania.
-A nawet jakbyś była, nie sądzę abyś szukała konfrontacji.
Z prędka rozejrzał się po okolicy tak jakby czegoś szukał. Ironiczny uśmiech zniknął z jego ust, a zastąpił go grymas gniewu. Szybkim ruchem pochwycił nieznajomą za ramię, po czym, nie dając jej nawet cienia chwili na reakcję, z impetem pchnął ją w zaułek między budynkami. W ostatniej chwili zrobił unik przed dwiema strzałami, które przeszyły powietrze tuż nad jego głową. Nie była to żadna ze stron konfliktu. Byli to ludzie o wiele gorsi. Byli to bandyci którzy wykorzystali najlepszy moment na atak na bezbronnych mieszkańców, którzy nie wzięli udziału w walkach.
Wykonawszy szybki przegląd pola, Gewein naliczył około 10 mężczyzn. Przynajmniej tylu zdołał dostrzec. Co prawda byli to bandyci którzy nie znali się na prawdziwej walce. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Wprawdzie ryzykowny, ale mógł dać mu szybką przewagę nad liczniejszym przeciwnikiem. Powoli schował miecz do pochwy i uskoczył w lukę między blokami, w którą chwilę wcześniej pchnął nieznajomą. Poczuł że przylgnął do niej plecami.
Obrócił lekko głowę wbijając wzrok w płaszcz kobiety.
-Postaraj się aby cię nie zauważyli. Ułatwi mi to nieco pracę.
Kroki świadczyły iż agresorzy zbliżali się dość szybko. Inkwizytor na to właśnie liczył.
"Brak ostrożność będzie ich zgubą" - pomyślał.
Kiedy trwał w bezruchy oparty plecami o kobietę wydawać by się mogło że nieco urósł, w powietrzu wyczuć można było zapach mokrego psa.
Kiedy grupa mężczyzn stanęła tuż na przeciw luki, z radością przywitała ich para wilczych ślepi i paszcza pełna zębów. Żaden z obecnych
nie był gotowy na takiego przeciwnika. Chwilę później było już po wszystkim. Ciała dziewięciu martwych mężczyzn leżały okręgiem dookoła wilkołaka.
-Przepraszam że musiałaś na to patrzeć, dodał przemieniając się z powrotem w ludzką formę. Nie wiedział co więcej mógł dodać w takiej sytuacji.
Jeden z mężczyzn, któremu udało się uciec, biegł przed siebie w stronę zamku wykrzykując przez całą drogę słowo "Potwór"
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Belia była przygotowana na każdą możliwą reakcję mężczyzny, który wyglądał na dość nieokrzesanego. Chociaż określenie "drapieżny" może bardziej by do niego pasowało. Przez swoje długie życie wielokrotnie już przerywano jej takie i większe przemowy. Nie protestując, pozwoliła nieznajomemu przejąc inicjatywę w dialogu, samej ograniczając się do lekkiego potakiwania głową. Jednocześnie uznała odpowiedź mężczyzny za akceptację swojej obecności przy nim. Przynajmniej na razie. Zadowolona z uzyskanego efektu, już chciała zacząć rozmowę o wydźwięku bardziej lub mniej towarzyskim, ale nieznajomy chwycił ją nagle za ramiona i pociągnął w ciemny zaułek. Mimo wyczulonych zmysłów, nie spodziewała się takiej reakcji. Chcąc czy nie, mężczyzna w jakiś sposób poddał się jej manipulacji, a ona uzyskała to, czego chciała. Sama, przeciwko dziesięciu bandytom, prawdopodobnie nie miałaby szans. Nawet jako postać nadnaturalna i długowieczna, nie przywykła do walk, a raczej ich unikania.
Pozwoliła więc pchnąć się w nową kryjówkę, a także skorzystała z bliskości obrońcy (teraz już chyba mogła go tak nazwać?), by dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Nie potrzebowała na to wiele czasu. Uruchomiła w sobie postrzeganie ponad wymiar dostępny dla przeciętnych osobników. Wytężyła szósty zmysł i zbliżyła się do aury mężczyzny, dotknęła jej swoją świadomością, czytając z niej na tyle, na ile tylko powalały jej umiejętności. To właśnie sprawiło, że przemiana w wilka kompletnie ją oszołomiła! Nie dowierzała iż miała przed sobą człowieka, teoretycznie nie potrafiącego posługiwać się magią, a jednocześnie będącego w stanie zmieniać formę! Zapach mokrego psa nie zraził jej niewrażliwego nosa, toteż kompletnie nie zwróciła na to uwagi. Naprędce starała się wymyślić rozwiązanie dla tego zjawiska. Stwierdziła że nieznajomy albo posługiwał się przedmiotem maskującym aurę, albo ktoś babrał palce w tym, by człowiek stał się wilkiem.
Bez wzruszenia patrzyła, jak każdy kolejny bandyta upada martwy na bruk. Rejestrowała każde drgnienie mięśnia potężnego sojusznika, nabierając do niego respektu. Jednocześnie chciała być przygotowaną na to, aby po zakończonej walce, w chwili w której ów osobnik znów spojrzy w jej kierunku, mógł dostrzec w niej oszołomioną dziewczynę. Zdumienie właściwie było całkiem prawdziwe, ale nie z powodu śmierci zbójów. Belia nie musiała nawet maskować swojej obecności, ale i tak wykonała polecenie. Nie zamierzała wtrącać się do walki, chociaż mogła wspomóc wilka choćby swoją magią. uznała jednak że lepiej było pozostawić w tajemnicy swoje zdolności i wykorzystać je później.
Niemalże niezauważalnie skinęła głową kiedy "było już po wszystkim". "Co nastąpi teraz? Czy będziemy musieli kryć się i zabijać, aż zamieszki dobiegną końca?" - zastanawiała się Belia
- Znasz miasto? Jakąś... bezpieczną, zaciszną kryjówkę? - zapytała, licząc, że w te pędy zaprowadzi ją tam i będą siedzieć w spokoju, odgrodzeni od zabójców takich, jak ci przed chwilą. Jej obrońca był małomówny, ale mogliby się poznać lepiej. Poczuła się przy nim bezpiecznie, uznając że razem mogliby bez trudu przetrwać tę noc... i wiele więcej.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Gdy buntownicy wbiegli na zamkowy dziedziniec, Siwiec stał już na otaczającym go murze, dowodząc kusznikami. Pierwsza salwa położyła trupem co najmniej kilkudziesięciu mieszkańców, którzy nie byli na to przygotowani. Ci, którzy już weszli, nie mieli się czym osłonić, a napierający z tyłu tłum uniemożliwił im odwrót, więc padali jak muchy pod strzałami i bełtami wystrzelonymi przez załogę. Po upływie kilku chwil bitwa była już prawie skończona. Wtem do uszu Siwca dobiegł donośny i pełen przerażenia krzyk.
-Potwór! - na dziedzińcu leżały już tylko trupy buntowników, ale wbiegający nań mężczyzna nie wyglądał na jednego z nich. Ubrany był w skórzaną kurtę, jakiej biedniejsi wojownicy używali często jako zbroi.
-Potwór! - krzyknął znowu. "Zdaje się że zarobie tutaj więcej niż mogłem oczekiwać" - pomyślał Siwiec schodząc z murów, by zatrzymać krzyczącego człowieka. Najwidoczniej wieść, że Lord Zarządca gości na dworze Inkwizytora zdążyła już się rozejść po mieście i jego okolicach.
-Stój! - powiedział gdy znalazł się na dziedzińcu. - Jestem Siwiec, a zwą mnie Inkwizytorem. Zabijam potwory. Mówże w czym rzecz.
-Potwór, mistrzu, potwór jak z obrazka. Wielki był jak stodoła, a owłosiony jak wilk! Zabił dziewięciu moich towarzyszy! Sam jeden dziewięciu!
-Uspokój się człowieku i pokaż mi gdzie go widziałeś.

Choć świt wstał już kilkanaście minut temu, wąskie uliczki miasta nadal spowijał mrok. Siwiec nie brał ze sobą żadnego z ludzi Lorda Zarządcy. Żołnierzy nie szkoli się do walki z potworami. Mogliby zginąć, zanim łowca zdążyłby wyciągnąć broń. Człowiek który szedł przed nim uciekł, gdy tylko wskazał uliczkę, w której rzekomo widział "potwora". Siwiec położył dłoń na rękojeści miecza i ostrożnie stawiając stopy powoli podchodził w jej stronę. Gdy był wystarczająco blisko, by mógł ją zobaczyć, ujrzał dziewięć trupów leżących w kałuży krwi oraz dwójkę ludzi. Kobietę i mężczyznę. Wyprostował się i podszedł do nich omijając zwłoki. Nagle medalion ukryty pod ubraniem zaczął nagrzewać się w drastycznej szybkości i wibrować. "Magia" - pomyślał z nienawiścią. Zachował to jednak dla siebie. Jak gdyby nigdy nic rzucił:
-Witajcie. Co to ma znaczyć? - Wskazał na ciała. - Tak się składa, że ktoś stracił podobno dziewięciu towarzyszy na tej uliczce. Wspominał też o jakimś... potworze.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Pytanie nieznajomej, o jego znajomość miasta i bezpieczną kryjówkę dla ich dwójki, przerwał mężczyzna, który wyłonił się tuż za zakrętu.
A ten skąd się tu wziął?” – zastanawiał się Gewein.
Nagłe pojawienie się wojownika, zdecydowanie było mu nie na rękę. Sadząc po postawie i insygniach na pancerzu nieznajomego, jego zamiary wydawały się oczywiste. Mężczyzna albo był naprawdę odważny, albo nie pierwszy raz miał do czynienia z "potworami". Na pierwszy rzut oka, wojownik niczym się nie wyróżniał, jednak Gewein postanowił zachować ostrożność, maskując swoje emocje. Nie chciał oczywiście od razu doprowadzać do konfliktu. Rozglądał się dookoła. Sytuacja w której się znalazł była raczej nie do wyjaśnienia. Mimo wszystko Gewein uznał że nie były sobą, jakby nie spróbował z tego wybrnąć.
-Witaj nieznajomy. Nie było to zamierzone ale tak stracił towarzyszy. Nie będę także ukrywał, że ta grupa rzezimieszków poległa z mojej ręki. Można powiedzieć że po prostu źle wybrali cel swojego ataku. Nie byli oni nikim innym jak tylko miejscowymi bandytami, bo jak mniemam nie zaczyna się tutaj u was dnia od powitalnej strzały. - Odpowiedział. - Jeśli zaś chodzi o fakt iż nazwa mnie "potworem" to trochę przesadził.
Gewein pochylił się, a jego ciało znów przybrało postać wilka. Wyprostowawszy się znów z ukłonu, wbił wliczy wzrok w mężczyznę.
-Gewein de la Farone, syn Króla Gren'a wilczej łapy. Pomimo tej jakże szkaradnej postaci nie czuję się potworem dodał ironicznie. - Po zakończonej prezentacji, Farone uznał iż nadszedł czas aby wdrożyć jego plan w życie. Zaczął więc z innej beczki.
-Jednak jak mniemam to ty mnie osądzisz. Jednak wiedz że nie widziałeś tego co ja, uważasz mnie za potwora ale czy rzeczywiście masz rację? Widziałem wielu ludzi którzy robili wiele gorszych rzeczy ode mnie. Wiec jakim mianem ty ich byś określił? Nie sądzę iż twoje życie było łatwiejsze od mojego, bo nie mam takiego prawa. Jednak czy jesteś w stanie odpowiedzieć mi jak czuć się musi ktoś kto dowiaduje się że jego rodzina, przyjaciele i wszyscy znajomi stali się niewolnikami?. jednocześnie tobie pozostało tylko z oddali patrzeć na ich cierpienie. Czy kiedykolwiek liczyłeś ile batów w stanie jest przyjąć dziecko zanim wyzionie ducha? - Nie przestawał pytać Gewein.
-Nie będę cię więcej zanudzał zrobisz jak zechcesz. - Gewein spojrzał jeszcze przez ramię sprawdzając czy nieznajoma dalej jest za jego plecami. Zrobił kulka kroków ku nieznajomemu zachowując tym samym bezpieczną odległość aby w razie ataku w stanie było się bronić
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Ledwo skończyła swoje pytanie, a ktoś obcy znów przerwał im zaczętą rozmową. Belia wciąż trzymała się z tyłu, ale teraz nie kryła już swojej obecności. W pierwszym momencie gwałtownie odwróciła się i zlustrowała obcego wzrokiem, bojąc się o kolejną walkę, jednak nowo przybyły nie wyglądał, jakby chciał ich zaatakować. Rozluźniła się i stanęła wyprostowana, jak gdyby nigdy nic. Co więcej, wcale nie uważała, że ich sytuacja była jednoznaczna. Mogli się tłumaczyć opowieścią o potworze, który był tu chwilę temu, a teraz zniknął w jednej z uliczek. Na ich korzyść działał fakt, iż na ciałach poległych były śladów pazurów i kłów, zdecydowanie zwierzęcych, a nie rany od broni, jaką oni mogliby się posługiwać.
Belia przygryzła dolną wargę. Akurat ona miała z tym najmniej wspólnego... Mogłaby zwyczajnie się stąd wycofać; mogłaby też oskarżyć Geweina, być może skazując go na śmierć; pozostała jej też ostatnia opcja: pomóc mu, w razie konieczności, w zamian za uratowanie życia przed bandytami. To jednak nie leżało w jej naturze, tak samo jak donosicielstwo.
Kobieta zwróciła też uwagę na zmianę, jaka nagle zaszła w czarnowłosym: do niej powiedział może z dwa zdania, po czym do tego oto obcego wygłosił cały niemalże wykład... Może to jakiś system obronny w razie realnego zagrożenia życia?
Żałowała, że nie zdążyła wtrącić się, nim Gewein nie tylko przyznał się do zbrodni, ale także zmienił postać w przerażająco szybkim tempie. Sytuacja jednak wciąż była do uratowania. Wystąpiła dwa kroki do przodu, stając obok przemienionego Geweina, wyglądając przy nim na niewielką i kruchą.
- Nim go ocenisz, pozwól, że się wtrącę. - skłoniła nieznacznie głowę. Ona także była potworem... ale teraz jeszcze nikt jej o to nie podejrzewał. Zajrzała w myśli człowieka w zbroi, by ocenić swoje szanse na udaną perswazję, a także spróbować przewidzieć, co za chwilę uczyni.
- Ten człowiek uratował mnie i siebie przed dziesiątką ludzi, którzy wtargnęli tutaj i nim się zorientowaliśmy, zaczęli atakować. Chcieli nas zamordować z zimną krwią i zapewne okraść nasze ciała. Kto według ciebie jest większym potworem? - zapytała z lekkim wyrzutem, chcąc zmusić mężczyznę do zawahania się.
Nagle zdała sobie sprawę, w jakiej sytuacji się postawiła. Chcąc nie chcąc, stanęła po jego człowieka przemienionego w wilka, więc jeśli ten zostanie pokonany, ona także będzie musiała walczyć o życie. W ostateczności mogła liczyć na to, że łowca okaże się być bardziej wyrozumiały dla niewinnej kobiety.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Inkwizytor zachował spokój, gdy mężczyzna, który bez żadnych oporów przyznał się, że zabił ludzi leżących obok, podszedł do niego. "Przynajmniej tyle. Nie trzeba będzie nikogo przekonywać że to zrobił" - pomyślał Siwiec, gdy nagle mężczyzna zamienił się w monstrualnego wilkołaka. Łowca postąpił krok w tył i wyjął miecz, przyjmując bojową postawę. Bestia nie ruszyła jednak do ataku, miast tego rozpoczynając przemowę. Przedstawiła się jako Gewein de la Farone.
"Warto to zapamiętać..." - uznał wojownik.
Siwiec patrzył podejrzliwie to na wilka, to na kobietę stojącą nieco z tyłu, cały czas słuchając opowieści Faronea.
Inkwizytor cofnął się odruchowo, gdy dystans pomiędzy nim a wilkiem, niebezpiecznie się skurczył.Z każdym krokiem stwór zbliżał się do niego, tak iż odległość miedzy nimi, nie była większa niż zasięg pazurów bestii.
"Mówił mi to tylko po to by mnie zaraz zabić?" - w umyśle Siwca kłębiły się dziesiątki myśli.
Kiedy tylko wilkołak się zatrzymał, towarzyszącą mu kobieta podeszła bliżej.
"Kto według ciebie jest większym potworem?"
Jej ostatnie słowa rozbrzmiały w jego uszach.
"Kto jest potworem?" - Powtarzało echo w jego głowie.

-Pamiętaj - Mówił Firon blokując cięcie drewnianym mieczem. - Nie jesteś od zwalczania korupcji, czy zepsucia. Twym wrogiem jest magia.
"Magia" - powiedział sobie.

Wspomnienie przerwał okropny ból głowy i temperatura medalionu, który nagrzał się tak, że wypalił ognisty krąg na koszuli.
"Któreś z nich próbuje czytać moje myśli" - uświadomił sobie ze zgrozą Siwiec.
Cofnął się jeszcze o krok, spoglądając na nich.
-Poddaj się - warknął do Geweina przez zęby. - albo zabije cię tu i teraz. Jedno życie za dziewięć. Myślisz że nie dam rady? Możemy to sprawdzić - zakręcił mieczem i złapał go oburącz.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Gewein był gotów walczyć z bandytami, demonami i wszystkimi innymi kreaturami, jednak zabić człowieka który nic mu nie zrobił, średnio leżało w jego naturze. Oczywiście mógł walczyć z nieznajomym, ale co by to zmieniło? Niepotrzebnie straciłby siłę, a może i zostałby ranny. Nie w smak było mu opatrywanie ran i długotrwałe leczenie. Przynajmniej nie w tym miejscu. Przemieniony spróbował poszukać innego rozwiązania.
- Przepraszam cię, ale nie mogę uczynić tego o co prosisz, nieznajomy. Nie chce z tobą walczyć, ale uczynię to jeśli nie pozostawisz mi wyboru.
Gewein nie chwycił za broń, jednak napięcie mięśni zdradzało że w każdej chwili gotowy jest to zrobić. Wilcze ślepia objęły za cel klingę przeciwnika gotowego do natarcia. Nie spuszczając wzroku z przeciwnika, zwrócił się jeszcze nieco cichszym tonem do dziewczyny.
-Chyba nic tu nie wskórasz, wszystko teraz zależy od niego. Cofnij się jeśli możesz. To ze mną chce walczyć, a ja walki mu nie odmówię, jeśli nadal będzie tak bardzo nalegał.
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Kobieta zamarła na ułamek sekundy, analizując wszystko, co się działo.
Przybyła tutaj wczesną nocą, szukając cichego schronienia lub alkoholu w lokalnej karczmie z najlepszymi trunkami. Tymczasem zaczęło się od buntu mieszkańców miasta, co samo w sobie mogło zepsuć jej dopracowane plany. Później spotkała tego tajemniczego mężczyznę, który wydawał jej się być wybawieniem, jednak los po raz kolejny próbował ją uśmiercić. Czyżby przeżyła już zbyt wiele lat? Wprawdzie udało jej się przeżyć, dzięki niespodziewanej pomocy wilka. Kiedy już myślała, że to musi być koniec - nastawał bowiem nowy dzień, a wraz z nim wzrastała nadzieja i opadały emocje - po raz kolejny jej życiu zagrażało niebezpieczeństwo.
Jako raczej tchórzliwa istota, nie lubiła takich przedłużających się sytuacji, co jest całkiem zrozumiałe. Powodowało to u niej stres i jeszcze silniejszy pociąg do alkoholu, od braku którego zasychało jej teraz w ustach. A jednak potrafiła działać w stresie sprawniej, niż normalnie. Umysł stawał się czystszy, myśli klarowniejsze, a decyzje podejmowała szybko i z zimną krwią. Najczęściej były to dobre decyzje o ucieczce lub unikach, ale tym razem musiała posłużyć się czymś innym.
Zarejestrowała delikatne skrzywienie się agresywnego osobnika.
"Czyżby łowcy potworów?" - przeszło jej na myśl, gdy spróbowała zajrzeć wgłąb jego umysłu. Zadanie udaremnił jej jakiś czar ochronny, czy coś podobnego... Przeciwnik wyglądał na zdezorientowanego, ale ponieważ nie spojrzał na nią z odrazą czy wyrzutem, śmiała twierdzić, że nie podejrzewał jej o ten czyn, który z pewnością potępiał.
Z lekkim opóźnieniem zareagowała na polecenie Geweina, którego usłyszała jak przez mgłę. Człowieka o silniejszym umyśle trudno było przekonać tak błahym argumentem, jak ten, który wymyśliła na poczekaniu. Odsunęła się o kilka kroków w tył i przyparła do muru, jakby bez niego miała upaść na ziemię. Serce przyspieszyło bicie w oczekiwaniu na to, co za chwilę ma się wydarzyć. Nie potrafiła ocenić szans jednego czy drugiego mężczyzny. Pierwszy był wilkiem o nadnaturalnej sile i szybkości, zaś drugi prawdopodobnie wiedział, jak radzić sobie z takim przeciwnikiem.
Belia uniosła wzrok w górę, na niebo, z którego zaczął siąpić chłodny deszcz. Stukot kropel o dachy domów zagłuszył okrzyki ostatków walczących w oddali oraz jej nerwowy oddech, który dla wyczulonych zmysłów zmiennokształtnego zapewne był doskonale słyszalny.
Tym razem bezpieczniej będzie pozostać w cieniu i liczyć na to, że Gewein będzie na tyle sprytny, by nie dać się od razu zabić.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Kobieta odsunęła się do tyłu, w rozjaśniający się już mrok. Z chmurnego nieba spadło najpierw kilka kropel, po czym mroźny deszcz spadł na głowy tych, którzy nie zdążyli schować się pod strzechami. Siwiec zastanawiał się ile dostanie od Motoona za wykonanie zlecenia. Stłumienie rewolty i ubicie stwora szwendającego się po wąskich uliczkach miasta, musiało mieć swoją cenę. Inkwizytor powstrzymał się jednak, przekładając założenia gildyjne nad chęć zarobku.
-Jeśli nie chcesz walczyć, poddaj się, Farone, - rzucił ze spokojem, ale i chłodem. Wiedział, że szanse na to, że wilkołak się podda były niewielkie, ale przedłużając rozmowę kupował sobie trochę czasu, by ocenić możliwości Geweina w walce. Określenie "jak stodoła", którego użył bandyta było lekka przesadą, ale też nie tak dużą. Wilkołak był muskularny, miał ostre zakrzywione pazury i zęby, które bez wątpienia mogłyby rozgryźć stal i wzmacnianą skórę zadając krwawe rany. Łowca zastanawiał się ile będzie trwała walka, a ile późniejsza kuracja. Nie dopuszczał nawet możliwości, iż może nie wygrać tej potyczki. Wilkołaki były jego specjalnością, odkąd jeden z nich oszpecił twarz Siwca. Stara blizna na oku zaswędziała go na to wspomnienie, wykrzywiając jego odrażającą twarz w wyrazie niesmaku.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Mężczyźni stali w deszczu oceniając swoje siły. Postronny obserwator z pewnością byłby przekonany ze walka jest nieunikniona. Gewein jednak nie chciał walczyć, będąc gotowym wykorzystać każdą inna sposobność na rozwiązanie zaistniałej sytuacji. Z drugiej strony cały czas oceniał predyspozycje oponenta, przygotowując się do rozpoczęcia starcia, na wypadek gdyby jego rokowania zawiodły.
Do głowy przyszedł mu pomysł aby spróbować ucieczki. Rycerz w pełnej zbroi nie wyglądał na kogoś mogącego poruszać się szybko. Ostatecznie mężczyzna porzucił takie rozwiązanie przypominając sobie sobie o nieznajomej która była tuż za jego plecami.
Może i niczego nie był jej winien, ale sumienie nie dałoby mu spokoju gdyby ją tak zostawił.
Uśmiechnął się słysząc ponownie o poddaniu się.
-Chciałbym to zrobić jednak sam wiesz honor i te sprawy. Co prawda mógłbym ci zrobić tą przyjemność jednak pewnie niezbyt dobrze by to się dla mnie skończyło. A jeśli mówimy już o honorze dzisiaj obejdziesz się walką z "potworem". Gewein znów przybrał postać człowieka, wyciągnął ostrze z pochwy. prawa Ręka w raz z nogą wysunęły się lekko ku przodowi. Skinął jeszcze głową ku nieznajomemu aby zasygnalizować gotowość do walki.
-Nie przyjdzie ci dziś zabić wilkołaka ale, stary wojak nie odmówi potyczki jeśli nalegasz. Od razu uprzedzam iż nie jest to podstęp jak pewnie mniemasz sądzić, tego możesz być spokojnym.
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Belia mimo deszczu, nie narzuciła kaptura na głowę. Włosy powoli nasiąkały wodą, a ciemne kosmyki przyklejały się od razu do twarzy. Chłodny powiew powietrza zwiastował ponury dzień. Była ciekawa ilu okropnych zdarzeń stanie się dziś świadkiem.
Powoli wycofywała się wgłąb zaułku. Mężczyźni całą swoją uwagę koncentrowali na zbliżającej się walce, zapominając o kobiecie, dzięki czemu ta mogła sobie pozwolić na utkanie nowego planu.
Idący główną ulicą tłum, liczący prawie trzydziestu mężczyzn i kobiet, wykrzykiwał wulgarne okrzyki. Buntowników nieustanie podjudzało kilku najbardziej "dyplomatycznych" prowodyrów, o twarzach przyzwyczajonych tak do alkoholu, jak i obijania sobie wzajemnie mord. W normalnych okolicznościach awanturnicy tego typu leżeli by nieprzytomni lub tłukli się miedzy sobą, gdzieś siebie w starej karczmie, ale teraz łączyła ich wspólna idea.
Pokusa dostrzegła w nich szansę dla siebie. Byli to w większości ludzie o małej inteligencji, niewykształceni, o słabych umysłach, podatnych na manipulację. Belia wysłała silną, niewidzialną wiązkę magii wprost do osobników którzy zdawali się kierować poczynaniami tłumu. Wdarła się do ich umysłów niczym skrytobójca. Awanturnicy nawet nie zdali sobie z tego sprawy, gdy tymczasem pokusa skierowała ich myśli ku zaułkowi, w którym znajdował się Gewein, człowiek w zbroi oraz ona sama. Wzmocniła ich zaciętość i wściekłość, skierowała mocne uczucia na Siwca, a potem wycofała się z ich świadomości, pozwalając, by teraz już wszystko potoczyło się własnym torem.
Z perspektywy mężczyzn wyglądało to całkowicie niepozornie. Krzyki i odgłosy walk to cichły, to znów się wzmacniały ale nikt nie przypuszczał, że rozjuszony tłum zajrzy akurat do tej niewielkiej uliczki. Przechodząc obok niej, dwójka chłopów przelotnie spojrzała na stojących przodem do siebie, uzbrojonych i gotowych do walki, czarnowłosych mężczyzn. Przelotne spojrzenie urwało się, by po sekundzie powrócić i skupić na nich uwagę tak swoją, jak i całego tłumu. Niektórzy z tłumu ośmielili się na bardziej wyzywające okrzyki i groźby. Być może ktoś rozpoznał w Siwcu wroga z nocy, zanim jeszcze tutaj przybył?
Nikt natomiast nie zauważył stojącej z boku, niepozornej kobiety w ciemnym płaszczu, kryjącym ją przed wzrokiem tłumu. W tym momencie mogli ja dostrzec jedynie Gewein i Siwiec.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Wilkołaki mogły być specjalizacją Siwca, ale nadal pozostawały monstrualne, silne, szybkie i wyposażone w ostre kły i pazury. Ludzie zaś, choćby byli najlepszymi szermierzami w Alaranii, nie stanowili realnego zagrożenia dla Inkwizytora. Dlatego też Gewein znacznie ułatwił zadanie Łowcy zmieniając się powtórnie w człowieka. Siwiec ponownie ocenił jego predyspozycje. Wyglądał może nieco ponad czterdziestkę, a jego mięśnie choć wydatne, nie rysowały się tak wyraźnie jak u Inkwizytora. Był też niższy i węższy w barach.
"Wschodni styl" - pomyślał Siwiec widząc jak przeciwnik ustawia się bokiem do niego i wysuwa prawa nogę i rękę trzymającą broń. Jego broń, chociaż służyła głównie do pchnięć była dość szeroką i jednosieczna.
"To zadanie będzie łatwiejsze niż przypuszczałem" - zdążył pomyśleć Łowca nim magiczna wiązka przeszybowała obok niego, malując ohydny grymas na jego twarzy i odpychając go kilka kroków w stronę budynku stanowiącego prawą ścianę wąskiej alejki. Odepchnął się od niego stając ponownie w bojowej postawie, gdy nagle do jego uszu dobiegły krzyki. Kilka sekund później tłum rozjuszonych mieszczan wykrzykiwał pod jego adresem groźby i obelgi.
-Lord Hundringer sprowadził rzeźnika w nasze mury! - ktoś krzyknął. Inni ludzie podchwycili to i zaraz rozległ się nowy okrzyk:
-Rzeźnik! Rzeźnik!
Siwiec jednak zachował spokój i powoli odwrócił się w ich stronę od czasu do czasu spoglądając przez ramię czy Farone nie próbuje zasiec go od tyłu.
-Wracajcie do domów, dość ludzi straciło dziś życie. - zwrócił się do tłumu.
-Zginęli przez ciebie rzeźniku! - odkrzyknęli.
-Tych też zabiłeś?! - wrzasnął postawny, łysy mężczyzna wskazując na leżące trupy. Ubrany był w ćwiekowaną stalą kurtkę, a przy boku miał kord. Równie dobrze mógł być jednym z bandytów leżących w kałuży krwi. Chwilę później rozepchał się przez tłuszczę i rozległ się syk ostrza wyszarpywanego z pochwy. Z tłumu wystąpiło jeszcze kilku jemu podobnych, wyciągając toporki i kiścienie. Siwiec wycofał się w bok przylegając do ściany plecami, by po jednej stronie miał ich, a po drugiej Geweina.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

"To nie może być przypadek. ta hołota nie wzięła się tu znikąd" - pomyślał Gewain, widząc grupę nadciągających w ich stronę uzbrojonych mieszczan. Zastygł na chwilę w bezruchu analizując sytuację. Czyż to nie było dziwne?
"Za dziwne" stwierdził mężczyzna, wodząc wzrokiem dookoła w poszukiwaniu nieznajomej. Dostrzegł ją nieco dalej w głębi uliczki.
"A więc nie jesteś taką bezbronną istotą za jaką cie miałem", pomyślał. Trzydziestu ludzi przeciwko jednemu stanowiło dość niesprawiedliwą walkę. Może i nie polubili się z nieznajomym od pierwszego wejrzenia, ale nie uśmiechało mu się odebrać sobie przyjemność z walki z nim, na koszt takich chłystków.
"O nie, nie oddam im tak łatwo swojego przeciwnika". - zdecydował. W mgnieniu oka wilkołak kilkoma szybkimi ruchami wspiął się na dach jednego z najbliżej stojących budynków. Dachy trzęsły się i skrzypiały pod naciskiem łap kiedy bestia przeskakiwała z jednego na drugi. Po chwili ciężko było nawet zorientować się na którym aktualnie przebywa. Wybrał miejsce w którym doskonale widoczny był dla kobiety jednak tylko dla niej. Wzrok który jej wtedy posłał wyrażał dezaprobatę, ale jednocześnie jakby chciał nakłonić ją do kontynuacji planu po jego myśli.
Zdradził go dopiero cień, który pojawił się tuż obok pozycji Inkwizytora. Po chwili w tym miejscy wylądował wilkołak. Uniósł się na masywnych pałach, godnie wyprostował.
-Nic tu po was, odejdźcie czym prędzej. Jedyne co możecie znaleźć w tym miejscu to śmierć. Jeśli uczynicie o co was proszę, postaram się pomóc wam w waszej sprawie. Przynajmniej na tyle na ile starczy mi sił. Człowiek którego zaś nazywacie Rzeźnikiem, niczym wam nie zawinił, proszę was jeszcze raz abyście zawrócili.
Nie był pewien czy nieznajomy stojący tuż obok nie skorzysta z okazji iż znajdował on się na wyciągnięcie ręki. Nadzieje miał iż posiada chociaż tyle honoru aby zwyciężyć go w uczciwej walce.
-Jeśli jednak zechcecie wymierzyć sprawiedliwość, będzie wam dane skończyć tak jak tamtych kilku rozbójników.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości