Równina Maurat[Obrzeża Meot] Początek wyprawy

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

[Obrzeża Meot] Początek wyprawy

Post autor: Theotar »

O dziwo droga przez miasto przebiegła drużynie bez najmniejszych problemów. Theotar prowadził ich możliwie najwęższymi, najciemniejszymi uliczkami miasta, aby uniknąć ciekawskich spojrzeń jego mieszkańców. Czasem musieli przekroczyć bardziej ruchliwe ulice, ale na szczęście ludzie byli zbyt zajęci swoimi sprawami, by zauważyć dwóch elfów niosących nieprzytomną kobietę w mieście zamieszkałym w zasadzie wyłącznie przez ludzi. Podczas drogi zmiennokształtna miała krótkie chwile przebudzenia, takie trwające kilka sekund, podczas których otwierała oczy i próbowała oswobodzić się i stanąć o własnych siłach. Najwidoczniej miała silny organizm, a Drashes przeliczył się, że jej sen potrawa tyle godzin. Theo obawiał się, że panterołaczka obudzi się, zanim zdążą dotrzeć do celu.

Było późne popołudnie, gdy dotarli nad rzekę Nefari, która była chyba najdłuższą w całej Alaranii. Swoje źródła posiadała daleko na północy w mitycznych szczytach Fellarionu, choć niektórzy twierdzili, że wypływała z Łez Rapsodii. Nefari wiła swoje meandry poprzez Wschodnie Pustkowia i Zapomniane Królestwo przekraczając granicę pustyni Nanher, gdzie na niewielkim obszarze dawała życiodajną siłę roślinom i zwierzętom. Na przedgórzu Dasso wpływała na równinę Maurat, gdzie jej koryto osiągało największe rozmiary, gdyż rzeka zasilana była licznymi mniejszymi rzekami i strumieniami spływającymi z Gór Dasso. Kresem jej długiej podróży było wielkie Jezioro Błyszczące. Niektórzy geografowie uważają jego południowy odpływ za Nefari, ale zdania co do tego są podzielone. Jej wody są krystalicznie czyste i zamieszkują je rozliczne gatunki ryb i roślin, a podobno można spotkać również nimfy, ale nie ma na ten temat wiarygodnych źródeł.

Zagajnik znajdował się około stu stóp na zachód od wybrzeża, z jego terenu był znakomity widok na rzekę i bezkresną równinę Maurat. Jakieś pół sążni na południe widać było Meot od strony jedynego kamiennego mostu, który posiadało miasto na rzece Nefari. Sam zagajnik był skupiskiem niewysokich drzew i krzewów, panował w nim przyjemny klimat, który dawał przebywającym w nim istotom swoiste wrażenie spokoju i bezpieczeństwa. O tej porze roku oferował również jego gościom pożywienie w postaci jeżyn, jagód i poziomek rosnących tu i ówdzie na niewielkich krzaczkach.

- Połóżmy ją tutaj - powiedział Theo wskazując palcem trawiasty wzgórek pod starym jesionem. Gdy już ułożyli zmiennokształtną pod drzewem półelf podłożył panterołaczce pod głowę jej plecak. - niech ma wygodnie - powiedział do maie uśmiechając się. Następnie, tuż obok niej położył łuk i kołczan obejrzawszy je dokładnie. - "Oj, postrzelałbym sobie." - pomyślał - Jak się obudzi, będzie zdezorientowana. Jeśli zobaczy swoją broń i dobytek w naszych rękach może czuć się zagrożona. Lepiej, więc niech ma to przy sobie, może wtedy nabierze do nas choć trochę zaufania. - oznajmił.
- Obawiam się, że niedługo się obudzi. Będzie musiała zjeść coś pożywnego, żeby odzyskać siły. My z resztą też powinniśmy coś zjeść. - powiedział, a jego żołądek, jakby mu przytakując zaburczał cichutko - mam taką propozycję: zbierz proszę trochę drzewa na ognisko, a ja w tym czasie udam się tu niedaleko nad strumyk i postaram się upolować trochę ryb. Słowa "upolować" Theo użył świadomie, gdyż łowić nie potrafił, natomiast na wspomnianym przez niego strumieniu znajdował się niewielki wodospad, który skokami próbowały pokonać niektóre gatunki ryb zmierzające w górę strumienia na tarło. Theotar często "polował" na te ryby z procy z zabójczą wręcz skutecznością. Chwilę później udał się na północ zostawiając maie samego z nieprzytomną dziewczyną.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie przez chwilę patrzył się jak pół-elf odchodzi, a kiedy ten tylko znikną za krzakami, zaczął zaklął na tyle obelżywie, że i goblin by się nie powstydził.
- Teraz mam harować dla nich? Wolne żarty! - burknął pod nosem, kiedy tylko skończył swoja przewspaniałą wiązankę wulgaryzmów.
Ruszył w stronę krzaków po drugiej stronie obozowiska, a małe gałązki trzeszczały, łamane pod jego ciężkimi butami. Nie podobała mu sie sama idea rozpalania ognia. Szczerze mówiąc, nienawidził ognia. To płomienie odebrały mu najbliższe osoby. Dodatkowo ogień nic nie dawał Maie. Duchy lasu nie potrzebowały jego blasku ani ciepła. Dla nich była to jedynie siła niszcząca, przynosząca destrukcje, zniszczenie i katastrofy.

Po paru minutach przedzierania się przez krzaki jeżyn i ostrężyn, chłopak dotarł do olbrzymiego, zeschniętego pnia. Jego poczerniała kora i dziwne złamanie na jednym z końców świadczyły, że trafił w nie piorun, zakańczając tym samym życie wspaniałego, rozłożystego klonu. Liście już dawno z niego opadły, a karłowate gałęzie wyginały się i wiły w bliżej nieokreślonym kierunku niczym szpony potwornej bestii.
Gniew natychmiast uleciał z serca chłopaka i zastąpił go niepohamowany smutek. Oto przed nim leżało 300 lat historii. 300 lat istoty, która żyła, rodziła i usychała tylko po to by ponownie zacząć rodzić. Ktoś by powiedział: "Nic wielkiego - drzewo jak drzewo.", ale ten ktoś z pewnością nigdy nie słyszał pieśni drzew w porannym słońcu i ich szeptów przy świetle księżyca. Nigdy nie słyszał jak drzewo krzyczy z bólu gdy drwale rąbią je siekierami czy wypalają ogniem. Ale Darshes to wszystko słyszał. Słyszał to tak samo jak słyszał śmiech czy płacz ludzkich szczeniąt biegających po polach. I za to nienawidził ludzi. Niszczyli naturę - tą, dzięki łasce której wciąż żyli!Tą która dostarczała im pszenice, warzywa i owoce. Tą, która karmiła ich zwierzęta świeżą trawą. I wreszcie tą, dzięki której mieli kamień i drewno, by mogli żyć w swoich zacisznych domach, a nie pod gołym niebem. "Ludzie to najpotworniejsze z bestii - zabijają matkę, która ich zrodziła i wykarmiła." - pomyślał ze smutkiem Maie.

Darshes był druidem i wierzył więc, że nic na świecie nie może się zmarnować. Że i tak wszystko wróci do natury. Tak więc po krótkiej modlitwie za ducha drzewa, Maie wziął się za łamanie zeschłych gałęzi. Po 10 minutach miał ich dość sporo, a i niesienie ich było sporym problemem. Postanowił więc, że weźmie część teraz, a potem przyjdzie po resztę. Trzymając w ramionach sporą ilość chrustu drzewnego, chłopak wrócił na polanę. Nie mógł jednak wiedzieć, że Łapa już się ocknęła z magicznego snu...
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Maie wybrał wprost idealny moment, aby oddalić się z prowizorycznego obozu. Kelisha obudziła się dosłownie chwilę po tym, jak mężczyzna zniknął za zaroślami. Nie była to przyjemna pobudka. Nadal była nieco ociężała i senna. Otworzyła powoli oczy i rozejrzała się. Była w jakimś niedużym lesie, tuż obok słyszała wodę, pod policzkiem wyczuwała znajomy materiał plecaka. Własny bagaż rozpoznawała bez problemu, w końcu cały pokryty był szwami i łatami - pamiątkami po tym jak dziesiątki razy musiała wyjąć z niego coś pod postacią pantery i używała do tego pazurów. Pierwszy głęboki oddech sprawił, że usiadła gwałtownie i spojrzała na prowizoryczną poduszkę. Dla pewności schyliła się i powęszyła chwilę. Wszystkie jej rzeczy pachniały elfem, którego widziała w tamtym parku. W tym momencie do Łapy powróciły wspomnienia całego dnia i natychmiast obejrzała swoje lewe ramię. Nie bolało już i po pogryzieniu zostały tylko słabo widoczne ślady. Dla pewności panterołaczka kocim zwyczajem polizała miejsce, gdzie wcześniej znajdowała się jedna z ran. Oprócz jeszcze większej ilości woni elfa oraz nieznanego jej zapachu obcego mężczyzny nie trafiła na nic podejrzanego.
Zmiennokształtna czuła się znacznie lepiej, niż wcześniej. Nadal jednak była głodna i spragniona. Bez dalszego namysłu zdjęła płaszcz, który w obecnej chwili bardziej zawadzał, niż pomagał i zabrała się do przeszukiwania swoich rzeczy. Oczywiście nie znalazła żadnych zapasów, bo żadnych nie miała. Bukłak od dawna był dziurawy i nie nadawał się do niczego, ale Kelisha nosiła go nadal. W końcu i tak nie miała za co kupić nowego, albo naprawić tego. Wściekła warknęła i uderzyła z boku dłonią w bagaż, odrzucając go kawałek. Niemal natychmiast uznała, że jej zachowanie było całkowicie pozbawione sensu. Zebrała rozrzucone rzeczy i zaciągnęła solidnie rzemyki plecaka. Po chwili namysłu uznała, że najrozsądniej będzie wejść na jesion, pod którym się obudziła. Nie czuła się jeszcze na siłach, aby odejść, ale nie chciała pod żadnym pozorem zostawać na ziemi, skoro wokół czuła zapach istot spotkanych w mieście. Wypoczynek sprawił, że bardziej panowała nad swoją zwierzęcą naturą. Ale nadal instynkt brał w niej górę nad rozsądkiem. Na czworaka podeszła do swojej broni i zaczęła ją zbierać. Akurat w tym momencie usłyszała kroki tłumione przez trawę oraz wyczuła zapach mężczyzny, któremu nadal nie potrafiła przypisać żadnej rasy. Wiedziała za to doskonale, że to on ją uśpił. To przez niego wlekli ją po mieście. Bez namysłu chwyciła łuk i jedną z trzech ostatnich strzał, które były w idealnym stanie, więc nie pozwalały na spudłowanie. Obróciła się, klękając na jednym kolanie i napinając cięciwę do samego policzka bez widocznego wysiłku. Dawno nieużywana broń zatrzeszczała w proteście. Strzała była wycelowała w nadchodzącego Maie.
- Czego? - Panterołaczka warknęła, kładąc po sobie uszy i patrząc na przybysza zza kurtyny włosów. Nie wyglądała już aż tak dziko, ale przez to chyba nawet bardziej niebezpiecznie. Wcześniej wyglądała po prostu jak przerażone zwierzę. Aktualnie w złotych, kocich oczach czaiła się typowo ludzka inteligencja. Wyraźnie panowała nad sobą znacznie lepiej. Nagle zaczęła węszyć, unosząc lekko głowę. - Długouchy idzie. - Były to pierwsze w pełni wyraźne słowa, jakie zmiennokształtna wypowiedziała przy mężczyznach.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes złajał się w duchu za swoją nieostrożność. Powinien był się spodziewać, że dziewczyna dojdzie do siebie i zamiast chrustu, zebrać odrobinę mocy. A teraz stoi 12 stóp od niej, z patykami w ramionach, bez mocy magicznej czy nawet pomysłu co zrobić.
- Długouchy idzie. - Były to pierwsze w pełni wyraźne słowa, jakie zmiennokształtna wypowiedziała przy Maie. Mówiła miękko, niskim i przyjemnym dla ucha tonem, słychać w nim jednak było groźbę. Maie gotów był przyznać, że jej egzotyczna uroda, przyjemny głos i kocia gracja byłyby niesamowicie pociągające, gdyby nie strzała wymierzona w jego serce.
Musiał jakoś wybrnąć z tej patowej sytuacji, tak nie korzystnej dla niego.
- Pół-elf zaraz tu będzie. Masz trzy możliwości. - powiedział stojąc nieruchomo pośród krzaków. - Zastrzelisz mnie teraz i modląc się, że strzała mnie zabiła, postarasz się uciec. Druga to to, że odłożysz łuk i usiądziesz jak cywilizowana osoba... - tu zrobił chwile przerwy. "Akurat ja mam prawo mówić co zrobi cywilizowana osoba" - pomyślał cynicznie. - ... albo będziemy tak stać do przyjścia Theotara, aż ten w końcu zakończy tą dziecinadę. Twój wybór, ja się dostosuję. - powiedział z westchnieniem, tak jakby naprawdę miał w tym względzie coś do powiedzenia.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

"Polowanie" okazało się wielkim sukcesem Theotara. Wracał ucieszony znad rzeki, w prawej ręce trzymał dwanaście dorodnych ryb różnych gatunków owiniętych w wielki liść Lavthiae Matihiae - pospolitej w tym rejonie rośliny, której cechą charakterystyczną były rozłożyste liście, tak duże, że często dzieci zrywały je, owijały się nimi i wykorzystywały w zabawie jako pelerynę. - "Nie przejemy tego." - pomyślał - "Koty lubią ryby, więc kto wie..." - dyskutował sam ze sobą - "Mam nadzieję, że Darshes rozpalił już ogień, bo głodny jak wilk jestem".

- Oj chyba jednak nie.. dymu nie widać - powiedział cicho pod nosem, gdy zbliżył się w okolice zagajnika. - "Obudziła się!" - myśl przebiegła mu po głowie. Przyśpieszył kroku i już wkrótce znalazł się w miejscu, w którym zostawił swoich towarzyszy. Darshes stał nieruchomo w centrum polany. Jego postawa zdradzała nerwowość, złoto-zielone oczy nie odstępowały na krok zmiennokształtnej, która w przyklęku mierzyła do niego z łuku. Jej złote oczy nie były już tak dzikie jak przedtem, nie przypominała już przestraszonego zwierzęcia, instynkt został zastąpiony przez inteligencję. Wyglądała o wiele lepiej, niż jeszcze kilka godzin wcześniej, gdy spotkali się w parku. Blada cera odzyskała swój naturalny ciemny odcień, sińce pod oczami prawie zupełnie zniknęły. Rysy jej twarzy, kruczoczarne upięte włosy oraz dobrze widoczna, smukła kocia sylwetka wydały się półelfowi wyjątkowo atrakcyjne. Szybko jednak odrzucił na bok swoje pierwotne instynkty, z którymi, nota bene, miał do czynienia chyba po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie spojrzał w ten sposób na kobietę, nawet w burzliwym okresie dojrzewania. Po pierwsze, nie miał kiedy, gdyż większość tego czasu przesiedział w karcerze, po drugie, nie miał na kogo patrzeć, gdyż nie miał kontaktu z płcią piękną. Koleżanka, przyjaciółka - te słowa były mu obce. Bardziej niż smukłe ciało dziewczyny podziwiał postawę jaką przyjęła wraz ze swoją bronią. Dla niego była taka majestatyczna, plecy wygięte łuk, ręka trzymająca cięciwę przy policzku, oczy skupione na celu, wszystkie te elementy tworzyły dla niego przepiękną całość.

W głowie półelfa urodził się dość ryzykowny plan. Udając, że ignoruje niebezpieczeństwo podszedł jak gdyby nigdy nic w stronę maie. Położył pakunek na ziemi i rozpakował, by jego towarzysze mogli zobaczyć zawartość. Zrobił to trochę na wyrost, gdyż był przekonany, że zawartość listnego opakowania panterołaczka wyczuła już dawno temu. Nawet ludzie o przytępionym węchu czują rybę z dość znacznej odległości.
- Na twoim miejscu nie celowałbym w niego. - zwrócił się do złotookiej - Lepiej wyceluj we mnie. - powiedział obserwując jej reakcje.
- Jeżeli mnie zabijesz to pozbawisz życia niewinną osobę, a jeśli zabijesz jego - Theo popatrzył na maie - to zabijesz osobę, która uratowała ci życie. Co wybierasz? - zapytał, po czym głęboko spojrzał w złote oczy dziewczyny próbując odgadnąć, jakie myśli siedzą w jej głowie.
- To co? Dalej chcesz zabić bezbronnego maie? - pytał Theo - Tak ma broń - kontynuował - jednak nic mu po niej, praktycznie całą swoją energię stracił, aby uleczyć ciebie, twoje chore zainfekowane ramię. - blefował, nie miał pojęcia ile energii pozostało jego kompanowi, ani czy energia, którą utracił była mu w ogóle potrzebna do walki bronią białą. - gdyby nie on swój żywot zakończyłabyś w tamtym parku.
- Jesteśmy przyjaciółmi, nie mamy złych zamiarów - powiedział po dłuższej chwili do dziewczyny pozostawiając swoje wcześniejsze pytania bez odpowiedzi.
- Proszę! To nie będzie mi potrzebne - oznajmił rzucając przed siebie kawał sznura z kawałkiem skóry, który używał jako procę. Odwrócił wzrok od dziewczyny i powoli zabrał się za przygotowywanie ogniska.
- To jak będzie? Zabijesz bezbronnych? Czy przyłączysz się do posiłku? - pytał. Starał się zachowywać, jakby ta śmiertelnie groźna sytuacja w ogóle nie miała miejsca.
- Pomyśl! - zmienił ton na bardzo poważny i stanowczy. Obrócił głowę w stronę dziewczyny i powiedział:
- Jeśli mielibyśmy złe zamiary, to czy zostawilibyśmy cię tutaj z bronią pod ręką i całym twoim dobytkiem? - pytał nie spuszczając wzroku z oczu zmiennokształtnej.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Słowa Maie sprawiły, że panterołaczka uniosła powoli górną wargę, pokazując zęby. Po prawdzie nie strzeliła tylko dlatego, że ostatnie w pełni sprawne strzały były dla niej niemal jak relikwie. Tuż przed pojawieniem się półelfa jej umysł dopuścił w końcu do siebie informację o zapachu świeżych ryb. Czyli jedzenia. Nadal była czujna, ale przestała szczerzyć kły. Łuku nie opuściła. Gdy tylko zobaczyły drugiego mężczyznę, końcówka strzały drgnęła lekko, jakby łuczniczka nie była pewna, w kogo celować. Całej wypowiedzi słuchała dość obojętnie. Czasem, przykładowo na wzmiankę o energii, czyli czymś, co kojarzyło jej się z magią, kładła płasko uszy wzdłuż czaszki, przez co wyglądała bardziej drapieżnie.
Gdy półelf odrzucił procę, Kelisha drgnęła wyraźnie, zaskoczona gwałtownym ruchem i omal nie puściła cięciwy.
- To jak będzie? Zabijesz bezbronnych? Czy przyłączysz się do posiłku? - Bardziej gadatliwy z mężczyzn zainteresował Łapę dopiero tym pytaniem. Konkretniej ostatnią częścią. Dziewczyna była piekielnie głodna i co chwilę przełykała ślinę napływającą do ust. Nie była pewna, czy i tak powinna odkładać broń. Ale nadal nie odzyskała wszystkich sił, nie mogła cały dzień napinać ciężkiego łuku. A od obu mężczyzn wyczuwała niepokój. Niemal lęk. Mimo pozornego spokoju, jaki starali się zachowywać. To znaczyło, że to ją uważali za tą niebezpieczną. Kelisha powoli położyła łuk na ziemi, po czym tym samym, irytująco wręcz ostrożnym ruchem sięgnęła po drugą strzałę i położyła ją na cięciwie obok pierwszej. Jako subtelne ostrzeżenie, że w razie potrzeby mogła zastrzelić obu.
Miała wreszcie kilka sekund na przeanalizowanie całej sytuacji. Usłyszała, że dziwnie pachnący mężczyzna był Maie. To wyjaśniało nietypowy zapach, ale i tak najemniczka potrzebowała chwili na przypomnienie sobie jakichkolwiek informacji o tych istotach.
- Kwiatuszek... i długouch... cudnie. - Mruknęła do siebie, postanawiając wreszcie zaryzykować. Była szansa, że mogła zjeść, nie tracąc strzał ani nie musząc się przemieniać. Wbiła wzrok w ryby leżące na liściu i oblizała powoli usta, typowo kocim sposobem. Od środka ust do kącika. Jak gdyby musiała uważać na wibrysy. Źrenice odruchowo rozszerzyły się odrobinę. Zmiennokształtna zaczęła się powoli podnosić z ziemi, ale szybko okazało się, że i tak miała problemy z utrzymaniem pionu. Z wściekłym pomrukiem wsunęła jedną dłoń pod koszulę na plecach. Jednym pociągnięciem rozwiązała rzemyk, którym przywiązywała ogon do brzucha. Nie lubiła go pokazywać, ale tym razem był jej potrzebny. Silny, długi ogon pozwalał panterołaczce utrzymywać równowagę. Podniosła z ziemi swój myśliwski nóż i wyjęła z plecaka rozerwany bukłak. Powoli podeszła do ryb leżących na liściu, co chwila zerkając to na półelfa, to na Maie. Poruszała się dokładnie tak, jak można się było tego spodziewać. Chodziła bardziej na palcach, niż piętach, balansując na równi biodrami i ogonem. Usiadła przy rybach, wyraźnie walcząc ze sobą przez chwilę, aby nie wgryźć się po prostu w surowe mięso. Zamiast tego, zabrała się za oprawianie jednej z nich. Robiła to z wprawą oraz pośpiechem. Gdy rozcięła brzuch i wyjęła wnętrzności, przejrzała je na dłoni, kilka odłożyła na bok, a resztę bez namysłu włożyła do ust i zaczęła przeżuwać, nie przerywając pracy.
- Dlaczego mnie nie zostawiliście?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Dzięki. - mruknął chłopak półgębkiem do Theotara odstawiając chrust na ziemię.
Pytanie Łapy zignorował kompletnie. Bo co by miał powiedzieć? Że zrobiło mu się jej żal? Że nagiął zasady druidów by uspokoić sumienie? Że gdyby zostawił ja tam, zdychającą jak szczura, musiałby oglądać jej wychudzoną twarz do końca życia? Już i tak wystarczy, że wciąż widzi gębę tamtego ścierwa - bladą i wykrzywiona w przerażeniu.

Dopiero teraz doszedł do chłopaka smród rybich trzewi i jego twarz skrzywiła się mimowolnie. Nie był przyzwyczajony do patroszenia ryby - sam ich nie jadał, a w przeszłości wolał tego unikać. Poza tym, flaki zbytnio przypominały mu o Blutkrallu. Szczerze mówiąc, od razu by zwróciłby zawartość żołądka, ale tak się złożyło, że nic w nim nie miał.
Przywołując swoja kamienną maskę na twarzy i powstrzymując odruchy wymiotne, Darshes usiadł pod najbliższym drzewem, przymknął powieki. Nie miał wyjścia: potrzebował zebrać trochę energii jeśli miał być wstanie dalej funkcjonować. Musiał rozluźnić ciało i poczuć jedność z naturą. Tak więc, obie ręce położył na ziemi i zaczął czerpać strumień mocy poprzez dłonie. Zmniejszał w ten sposób ryzyko ponownej napaści tamtych magów - przy tak nieznacznym strumieniu energii naturalnej trzeba by nie lada zmysłu magicznego by wyczuć go z odległości stai, a co dopiero ze środka miasta.
"Miłego szukania, pajace." - pomyślał z ulga.

- Ty jej powiedz. - zdecydował się wreszcie maie, wyjmując jakąś gałązkę zza pleców i układając się wygodnie. - Jesteś lepszym mówcą ode mnie - zresztą, teraz pewnie nie uwierzyłaby w żadne moje słowa.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

Na widok panterołaczki składającej broń Theotar odetchnął z ulgą. Położona przez nią druga strzała na cięciwie łuku dała mu jasny sygnał, że na zaufanie dziewczyny będzie musiał jeszcze sporo popracować. Zmiennokształtna z kocią gracją podeszła do niego i zabrała się za przygotowywanie ryb do upieczenia na ognisku, które Theo właśnie próbował rozpalić.

Smród rybich wnętrzności uderzył go po nozdrzach. Był przyzwyczajony do wszelkich fetorów, więc nie zrobiło to na nim większego wrażenia, natomiast widok przeżuwanych przez nią rybich trzewii zraził go nieco. - "Musiała być naprawdę bardzo głodna" - pomyślał. Rzeczywiście dziewczyna wyglądała, jakby nie jadła od miesięcy, chuda i mizerna zajadała się tym, co on by od razu wyrzucił. Nie był mu obcy głód, ale chyba nigdy nie był głodny, aż do tego stopnia.

- Dlaczego mnie nie zostawiliście? - spytała, jakby od niechcenia. Theo zastanawiał się co jej odpowiedzieć. W zasadzie sam nie wiedział, dlaczego tak postąpili. Wszystko potoczyło się tego dnia tak szybko. Najpierw opuszczenia sierocińca, później walka z magami w parku, następnie spotkanie z dziką, by w końcu wylądować w jego tajnym zagajniku.
- Ty jej powiedz. - słowa maie wyrwały go z zadumy. Darshes sprytnie wrobił półelfa w odpowiedź na to trudne pytanie. Było po maie widać ogromne zmęczenie. Siedział pod drzewem z zamkniętymi oczyma i wyglądał, jakby zaraz miał usnąć.
- Jakbyśmy cię tam zostawili to właśnie witałabyś się ze swoimi przodkami - odparł w końcu. To było najlepsze racjonalne wytłumaczenie, jakie był w stanie wymyślić. Nie minął się, z resztą, z prawdą. Gdyby zostawili ją w parku z pewnością nie przeżyłaby, zakażenie było zbyt poważne. Oczywiście przemilczał fakt, dlaczego, przede wszystkim, podszedł do panterołaczki. Przecież mogli odejść i zostawić ją tam w parku. Nie dowiedzieliby się wtedy, że jest ranna i chora. A co miał powiedzieć? Że miał wizję, w której ona była główną bohaterką? Nie uwierzyłaby mu, Darshes pewnie też.
- Moje imię już znasz - powiedział, choć wcale nie był pewien, czy dziewczyna cokolwiek pamięta, była przecież w kompletnym amoku - mój towarzysz to Darshes z Kręgu Ash Falath'neh. Jak cię zwą? - zapytał.
W międzyczasie powoli zaczął zapadać zmrok,a na na ognisku pojawiły się pierwsze języki ognia. Tej nocy miał być nów...
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

- Ty jej powiedz. - Kelisha usłyszała ze strony Maie słowa, które sprawiły, że obróciła w jego stronę głowę i warknęła głucho. Była obecna przy rozmowie i postanowiła o tym przypomnieć. Zauważyła, że obaj mężczyźni wyraźnie krzywili się zarówno od zapachu patroszonej ryby jak i widoku jedzącej je panterołaczki. Ta postanowiła wykorzystać ten fakt, gdy pierwsza ryba leżała już gotowa na dziurawym bukłaku. Nie chodziło o to, że była wredna... chociaż, tak właściwie była. W pewnym stopniu. Lubiła wiedzieć, z kim miała do czynienia a najwięcej informacji dawała zawsze obserwacja. Przygotowana przez nią ryba była idealnie czysta od środka, na bokach nie została ani jedna łuska, czy płetwa. Za to ogon i głowa były na swoim miejscu. Ograniczyła się tylko do miłosiernego wydłubania oczu, aby mężczyźni nie musieli załamywać się, że ich posiłek na nich patrzył. Zmiennokształtna od małego byłą przyzwyczajona do jadania wielu rzeczy, których inni nie chcieli tknąć. Jak na przykład surowych wnętrzności zwierząt. Podejrzewała, że lubiła je tylko ze względu na swoją kocią naturę. Chociaż i tak zawsze miała pewne opory co do zajadania się mózgami, które z kolei uwielbiał kotołak biorący udział w jej wychowaniu. Ale przypieczone rybie łby lubiła.
W każdym razie drugą rybę wybrała staranniej. Samica zmierzająca na tarło była pełna ikry, którą Łapa zaczęła przegryzać niemal demonstracyjnie. Zastanawiała się przy okazji, jak zareagowaliby Długouch oraz Kwiatuszek, gdyby zobaczyli ją z młodym zającem w zębach, najlepiej solidnie ociekającym krwią.
Wyjaśnienie Półelfa skwitowała tylko lekkim półuśmiechem ukazującym jeden kieł. Prędzej podejrzewałaby, że straciłaby przytomność, zmieniła się w panterę i zagryzła pierwszego napotkanego człowieka, co pozwoliłoby jej zregenerować się, niż by umarła. Instynkt przeżycia miała niezwykle silny. I absolutnie nie obchodziło go, czy mogła utknąć na resztę życia w ciele zwierzęcia.
- Nie, nie znam Twojego imienia, Długouchy. - Mruknęła, po czym wrzuciła do ust kolejne rybie jajeczko. Cały czas miała denerwujące wrażenie, że zapomniała o czymś ważnym, ale nie mogła skojarzyć o czym. - Wołają mnie Łapa. Albo Kelisha. Darshez? Z kręgu Kwiatuszków?
Przejęzyczenie przy imieniu nie było celowe, po prostu zmiennokształtna wymówiła je nieco zbyt twardo. Z to nazwy Kręgu nawet nie próbowała wymówić, przeczuwała, że wyszłoby jej co najwyżej warknięcie. Spojrzała przy tym na Maie i nagle zrozumiała, co jej nie pasowało przez cały wieczór. Przez lata nauczyła się niemal instynktownie wiedzieć, gdzie powinien znajdować się księżyc każdego dnia o każdej porze. I nie było go na swoim miejscu. Nawet cieniutkiego srebrnego łuku. A nie było chmur, które mogłyby go zakryć.
- Nie... o nie... Nie! - Kelisha wyraźnie pobladła na twarzy a jej źrenice zwęziły się gwałtownie do dwóch pionowych kresek. Bez namysłu porzuciła ryby i rzuciła się do swoich rzeczy. Pospiesznie pozbierała broń, klękając pod jesionem. Rozejrzała się za swoim plecakiem, aż skojarzyła, gdzie go ukryła. W koronie drzewa. Podniosła wzrok i zamarła w bezruchu ze wzrokiem utkwionym zupełnie bez sensu w pozbawionym gwiazd punkcie na niebie. Przynajmniej tak musiało to wyglądać dla obu obozowiczów. Panterołaczka widziała za to jasno błyszczącą gwiazdę i zaczęła uśmiechać się coraz szerzej, czując rozpierającą ją radość, której nie mogła, ani nie chciała w tym momencie powstrzymać.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Kiedy tylko zaczął się nów, chłopak poczuł jak strumień energii zwiększył się parokrotnie. No może nie zwiększył - stał się bardziej intensywny. Druidzi nazywali to chyba koniuracją, a może koniunkturą? Nie ważne, chłopaka nigdy nie interesowała astrologia i ruchy ciał niebieskich, wiedział jednak że przy niezwykłych zjawiskach na niebie energia promieniująca z góry była znacznie większa i pozwalała na błyskawiczne odzyskanie sił. Szczerze mówiąc, było jej dość by w parę minut załadować energię maie do pełna i jeszcze przekazać jej cząstkę do Kamienia Magazynującego.
"Mam szczęście" - pomyślał Darshes.
W tym samym momencie gdzieś w okolicy rozległ się jęk Kelishy.

Wiedziony złym przeczuciem naturianin otworzył oczy. Chwilę mu zajęło przyzwyczajenie się do blasku ognia. Poszukał wzrokiem swych towarzyszył.
Theotar wpatrywał się w coś z wyraźnym niepokojem. Maie podążył za jego wzrokiem i zobaczył zmiennokształtną, wpatrującą się w gwiazdy. Wyglądała jakby się modliła, jednak oczy szkliły jej się wyraźnie - odbiła się w nich blask ognia i światło gwiazd. Na ustach wykwitł jej błogi uśmiech, nadając jej twarzy dziecięcy wygląd. Darshes zapatrzył się na dziewczynę, nie rozumiejąc co się dzieje.
Nie czuł z jej strony zagrożenia, jednak jej reakcja na światło gwiazd była co najmniej dziwna.

Naturianin szybko przysunął się do pół-elfa.
- Co się dzieje? Co ją tak rozbawiło? - zapytał z niejakim niepokojem w głosie.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

- Z Kręgu Ash Falath'neh! - powiedział stanowczo półelf posyłając zmiennokształtnej wrogie spojrzenie - jesteś winna szacunek osobie, która ci uratowała życie! - dodał. Sam nie wiedział, czy bardziej był zły na dziewczynę, za to że pogardliwie odniosła się do maie, czy za to, że nazwała go długouchym. Określenie to było używane w Alaranii dość często w odniesieniu do elfów, czy półelfów i nie miało jakiegoś negatywnego wydźwięku. Theo jednak wziął je dość mocno do siebie, gdyż całe swoje życie był tępiony za to, że miał domieszkę elfiej krwi.
- Jestem Theotar, ładne masz imię - oznajmił uspokoiwszy się nieco.
- Nie... o nie... Nie! - wykrzyczała dziewczyna rzucając się do swoich rzeczy. Theo był zupełnie zdezorientowany na reakcję na swoje imię. Panterołaczka chwyciła za broń, Theo szybko przyjął postawę defensywną, ale dziewczyna po chwili odłożyła łuk i spoglądając w gwiazdy wpadła w dziwną euforię. Rozluźniwszy się nieco Theotar zawołał:
- Kelisha! - ze strony dziewczyny nie było żadnej reakcji.
- Co się dzieje? - padło pytanie od maie, który się właśnie obudził.
- Nie mam pojęcia - odrzekł Theo.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Kelisha ni to kucała, ni klęczała na trawie ze wzrokiem wbitym w niebo. Wyglądało, jakby utknęła w jednej pozie i już nigdy nie miała się ruszyć. Tylko oddech zdradzał, że fizycznie nic jej nie było. Zapewne. Oddech właśnie zdradził też, że coś zaczynało się dziać. Panterołaczka oddychała coraz głębiej i głośniej, jakby powietrze wokół niej gęstniało i musiała walczyć o każdą jego cząstkę. Uśmiechała się przy tym coraz szerzej. Nagle wszystko ucichło, a głowa łuczniczki opadła jej na pierś. Zanim ktokolwiek zdążyłby zareagować, rozległ się niski, przyjemny dla ucha chichot. Dziewczyna powoli obróciła się w stronę towarzyszy jednym płynnym ruchem. W jej oczach można było dostrzec dziwną mieszankę zwierzęcego instynktu i czujności z typowo ludzkim rozbawieniem oraz pewnego rodzaju rozmarzeniem. Przeciągnęła się powoli, mrucząc cicho. Jednak nie na tyle cicho, by Półelf albo Maie nie mogli jej usłyszeć.
- Dziś nów. Piękna noc. - Łapa zauważyła dość oczywisty fakt, co skwitowała głośnym, radosnym śmiechem, odrzucając do tyłu głowę. Powoli wstała z ziemi i jej wzrok spoczął na chwilkę na rybach, które zaczęła oprawiać. Odruchowo oblizała wargi, jednak zaraz znów jej uwaga skupiła się w pełni na towarzyszach. Krok za krokiem zaczęła do nich podchodzić, przy każdym ruchu pomagając sobie utrzymać równowagę ogonem. Nadal nie czuła się zbyt pewnie na dwóch nogach, ale tej nocy nie miała najmniejszej ochoty na przemianę w zwierzę. Chociaż uwielbiała polować, gdy na niebie nie było ani skrawka księżyca, obecność dwóch mężczyzn zachęcała do pozostania w ludzkiej formie.
- Spokojnie. Nie gryzę. - Mruknęła, po czym znów zachichotała krótko, jakby ten fakt rzeczywiście ją rozbawił. - Chyba, że ktoś chce.
Ostatni komentarz wyszeptała z uśmiechem, ukazującym nieco zbyt wiele zębów, by można było go uznać za pokrzepiający. Kilka razy wciągnęła powoli powietrze przez nos, węsząc.
- Słyszę w pobliżu wodę. I czuję ją. Mam ochotę się odświeżyć. Zaprowadzi mnie któryś? Żebym się przypadkiem nie zgubiła? - Na twarzy panterołaczki pojawiła się tak niewinna i bezbronna mina, że aż do niej nie pasowała. Stała na tyle blisko, że jednym porządnym skokiem mogłaby znaleźć się przy obu towarzyszach. Nie wyglądała jednak na agresywną. Ale z drugiej strony, biorąc pod uwagę tak nagłą zmianę zachowania, można było spodziewać się po niej wszystkiego. Chyba, że ktoś znał wpływ nowiu na ten konkretny rodzaj zmiennokształtnego. Czy mężczyźni byli świadomi sytuacji, czy też nie, faktem pozostawało, że Kelisha znalazła się dość blisko nich i uśmiechała się bezczelnie, powolnym, jakby nieświadomym ruchem zaczynając rozwiązywać rzemyk z przodu koszuli.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Kiedy panterołaczka odwróciła się w ich stronę, Darshes się lekko spiął. Wciąż jej nie ufał i uważał że zostawienie przy niej jej broni było głupotą, która mogła się dla niego skończyć zaliczeniem strzały w brzuch.
Teraz jednak zachowanie panterołaczki całkowicie się zmieniło. Wyglądało to tak jakby przedawkowała proszek z Dwurogu. Darshes pamiętał zachowanie młodych adeptów, gdy podczas zajęć z zielarstwa, postanowili wypróbować na sobie ów biały proszek. Na początku lekkie oszołomienie otoczeniem, potem poprawiał się nastrój zażywającego, który stopniowo przeradzał się w stan dzikiej euforii. Ich pomysły początkowo niegroźne - niby psoty - przeradzały się w zachowanie niebezpieczne dla otoczenia i samych zażywających. Efekt trwał od 4 do 5 godzin i zazwyczaj kończył się silnym bólem głowy i dolegliwościami zależnymi od pomysłów młodocianych narkomanów.
Z Kelishą było podobnie. Ten sam wyraz twarzy, to samo zachowanie - no może z deka inne, chłopcy pod wpływem Dwurogu zachowywali się z deka inaczej. Jednak Darshes wątpił, żeby to było działanie Dwurogu - zbyt szybko wpadła w stan euforii. Mogła udawać, ale nie zyskała by nic na tym. "Może ryby?" - maie spojrzał na wnętrzności zwierząt. Znał ten gatunek ryb, ich mięso nie wywoływało takiego efektu, w dodatku były całe, kiedy Theotar je przyniósł, on więc odpada. Czyli pozostawała jedna możliwość - zaczęło się to w chwili koniunkcji wiec to musi być jej wpływ.
"Nie podoba mi się to - zwłaszcza że tego nie rozumiem." - podsumował maie.
- Mam ochotę się odświeżyć. - powiedział dziewczyna zalotnie - Zaprowadzi mnie któryś? Żebym się przypadkiem nie zgubiła?
Jej ruchy stały się niedbałe. Niby od niechcenia zaczęła rozwiązywać rzemyki koszuli, a jednak robiła to tak by obaj mężczyźni mogli to zauważyć. "Przebiegła lisica!" - skomentował w myślach Darshes - "Zagrajmy w jej grę."
Wolnym krokiem podszedł do zmiennokształtnej i spojrzał jej prosto w oczy - wiedział że to niebezpieczna zagrywka, szczególnie wobec kobiet świadomych swojej zmysłowości ale musiał zaryzykować.
- Panna woli za towarzysza młodego elfiego dziedzica czy nieco starszego ducha lasu? - zapytał powoli i łagodnie, starając się podkreślić słowo "towarzysz" - Zapewniam Cię, że oboje nadajemy się na wspaniałego towarzysza, hmm... nocnych wędrówek, kąpieli i... wielu innych rzeczy.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

- Dziś nów. Piękna noc. - na te słowa Łapy Theo odruchowo uniósł wzrok do góry, by spojrzeć w niebo. Rzeczywiście noc była piękna. Miliony gwiazd świeciło na ciemnym firmamencie. Na nieboskłonie świetliste punkty układały się w różnorakie wzory, które zawsze pobudzały półelfa do rozmyślań nad ich naturą. Czym są gwiazdy? Co one tam robią? Te i wiele podobnych pytań zwykł sobie zawsze zadawać podczas obserwacji nieba w takie noce, jak ta. Niektórzy powiadali, że to oczy bogów przypatrujących się życiu śmiertelników, inni twierdzili, że po śmierci dusza wznosi się i staje się gwiazdą. Hipotezy te nie wydawały się wiarygodne dla młodzieńca, nie wierzył ani w istnienie bogów, ani w życie po śmierci, dlatego zawsze poszukiwał jakiegoś bardziej racjonalnego wytłumaczenia.

Jedno jest pewne, w blasku gwiazd Kelisha wyglądała naprawdę urokliwie, przynajmniej Theo tak sądził. Czarne falowane włosy spoczywały na jej ramionach. Złote oczy płonęły żarem, a pełne usta zdawały się prosić o pocałunek. Uśmiech i biel zębów emitowały swego rodzaju ciepło i dobro. Aura szczęścia i beztroski biła mocno od dziewczyny. Młodzieniec nie miał pojęcia co sądzić o nagłej zmianie zachowania i wyglądu dziewczyny. -"Może to normalne dla jej rasy" - pomyślał - "Raz dzikość i wrogość, raz euforia i beztroska". - "Co za szalony dzień!" - pomyślał.
- Spokojnie. Nie gryzę. - powiedziała swoim dość niskim głosem Kelisha śmiejąc się przy tym uroczo. Jej uśmiech zauroczył chłopaka i jednocześnie chyba mocno speszył. Pochylił głowę, a jego wzrok utkwił na swych bosych stopach. Miał wrażenie, że jakieś dziwne ciepło otula jego twarz - wprawny obserwator mógłby dojrzeć lekki rumieniec na jego fizis. W żołądku poczuł dziwny ucisk, którego nie doświadczył nigdy wcześniej, a serce przyśpieszyło swój rytm.
- Mam ochotę się odświeżyć ... - oświadczyła -"Kąpiel!" - myśl urodziła się w głowie półelfa. W zasadzie od dawna miał już ochotę się odświeżyć. Ostatni raz mył się kilka dni temu. Był cały brudny i upocony, włosy miał tłuste i posklejane, na szczęście nie miał tendencji do wydzielania jakiś brzydkich zapachów.
- Zaprowadzi mnie któryś? Żebym się przypadkiem nie zgubiła? - zalotnie zapytała Kelisha obdarzając równie zalotnym spojrzeniem obydwu swoich towarzyszy. Propozycja jeszcze bardziej onieśmieliła półelfa. Owszem, planował kąpiel, ale raczej po jedzeniu i sam, a nie z towarzystwem. Zmieszany udał, że nie słyszał pytania, chwycił myśliwski nóż, który niedawno używała zmiennokształtna i zabrał się za patroszenie ryb. Z jego ruchów można było łatwo wyczytać nerwowość. Starał się skupić całą swoją uwagę na rybach, ale nie powstrzymał się, by spojrzeć na panterołaczkę, która właśnie delikatnym ruchem rozwiązywała rzemyk swojej koszuli odsłaniając w niewielkim stopniu ukryte do tej pory pod odzieniem niewidoczne części ciała. Serce zabiło mu jeszcze szybciej. Momentalnie znów odwrócił wzrok i kontynuował patroszenie. W żołądku poczuł jeszcze większy ścisk niż poprzednio.

Gdy Theo usłyszał dość dwuznaczną propozycję ze strony maie złożoną dziewczynie odetchnął z ulgą. - "Problem z głowy." - pomyślał - "Niech się Darshes z nią wykąpię." - w głowie pojawiła się kolejna myśl wieszcząca nieznane mu wcześniej uczucie, jakim była zazdrość. - "Jak pójdą spać, to się wykąpię" - zaplanował.
- Na kąpiel przyjdzie jeszcze pora, weźmy się lepiej za posiłek - powiedział próbując utrzymać emocje.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Kelisha w swoim życiu najbardziej nienawidziła nowiu. Być może dlatego, że często zarzucano jej, że tylko wtedy nie zachowywała się, jakby kij połknęła. Była rozmowna, gdy już się do kogoś przekonała. Ba, czasem nawet żartowała z towarzyszami przy piwie! Ale zwykle była nieco opryskliwa, pyskata, rozdrażniona, denerwująca, stroniła od bliskich kontaktów i nienawidziła, gdy ktoś ją dotykał. Podczas nowiu zostawało jej tylko to, że była denerwująca. Zwykle, gdy ktoś zdążył spędzić z nią trochę czasu a potem widział ją podczas takiej nocy, nie poznawał jej. Jedna z dawnych towarzyszek podróży nabrała nawet zwyczaju przywiązywania panterołaczki do drzewa. Tak na wszelki wypadek.
Choć zmiennokształtna raz w miesiącu traciła wszelkie opory, nie przestawała być czujna i potrafiła wyciągać wnioski. A zachowanie innych bawiło ją wtedy jak nigdy.
Zauważyła spięcie Maie, jego niepewność. Tak samo, jak zakłopotanie Półelfa. To sprawiło, że w jej umyśle zaczął rodzić się Plan. I to zapewne jeden z głupszych. Nie był on zbyt dokładny, ot parę luźnych pomysłów walczących o pierwszeństwo w kolejce do wykonania, aby noc była jak najciekawsza.
- Panna woli za towarzysza młodego elfiego dziedzica czy nieco starszego ducha lasu? - Darshes najwyraźniej postanowił przyjąć zasady rozpoczynającej się zabawy. Chociaż Łapa i tak podejrzewała, że nie ufał jej za grosz a zapewne nawet się jej obawiał. - Zapewniam Cię, że oboje nadajemy się na wspaniałego towarzysza, hmm... nocnych wędrówek, kąpieli i... wielu innych rzeczy.
W miarę, jak Kwiatuszek, jak w myślach nazywała starszego współbiesiadnika, kontynuował wypowiedź, na ustach dziewczyny pojawiał się coraz szarszy uśmiech. Pod koniec można wręcz było nazwać go drapieżnym. Powoli podeszła do Maie i położyła mu jedną rękę na barku, żeby przypadkiem nie mógł wywinąć się jej zbyt szybko. Wspięła się na palce stóp i koniuszkiem języka polizała go po całej długości żuchwy, od podbródka do ucha.
- A co, jeśli chcę obu? - Wyszeptała, po czym bezczelnie klepnęła wolną dłonią mężczyznę w pośladek. Nie wiedząc, jak zareaguje, postanowiła na wszelki wypadek odsunąć się nieco, więc ze śmiechem cofnęła się o krok i zrobiła fikołka, który zaniósł ją bliżej Półelfa. Wystarczyło jeszcze tylko przysunąć się kawałeczek i znalazła się tuż za plecami Długoucha. Jedno ramię owinęła mu wokół szyi i zębami chwyciła lekko za kark.
- Nie pozwoliłam ruszać mojej broni! - Mruknęła prosto w spiczaste ucho, po czym znów zaniosła się śmiechem, wypuszczając biednego Theotara i położyła się na plecach, wciąż chichocząc. - Jedzenie brzmi dobrze. Na razie...
Przy ostatnich słowach obróciła się tak, by spojrzeć na Maie. Ogień nadawał kocim oczom nieco niepokojący, ale jednocześnie przyjemny wyraz. Czarny ogon poruszał się swobodnie, zdradzając rozluźnienie i rozbawienie. Jakby przypadkiem puchata końcówka co chwilę trafiała na nogę Półelfa. Nie podnosząc się z ziemi, Kelisha podniosła jedną nogę i zabrała się za zdejmowanie wysokiego, solidnego buta, przystosowanego do długich pieszych podróży równie dobrze, co do wymierzenia solidnego kopniaka. Już po chwili obuwie leżało byle jak na ziemi, a bose stopy zmiennokształtnej były niezbitym dowodem, że ciemny odcień jej skóry niewiele miał wspólnego z nabytą opalenizną.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Kiedy dziewczyna zmysłowo go liznęła, w pierwszej chwili obudziły się jego męskie instynkty i poczuł jak robi się mu gorąco. Kiedy jednak odskoczyła od maie, instynkt nabyty w czasie obcowania z dziczą dał o sobie znać. Uciszył rozbujała wyobraźnię - która nawiasem mówiąc była już przy kąpieli w rzece - i wyrównał bicie serca. Dopóki nie zrozumie co się tu dzieje, nie może opuścić gardy, ani pokazywać żadnych uczuć.
A było przed czym się bronić, bo i przeciwnik był nie tyle zabójczy, co zabójczo zniewalający. To nie tak, że nie ufał tylko łapie - nie ufał generalnie kobietom. Był świadom co driady potrafił zrobić z mężczyznami z sąsiedniej wioski gdy zdecydowały się... zaznać chwili rozkoszy - wszak wychował się wśród nich. Kiedyś Arcy-druid powiedział mu, że jeśli ma do wyboru rozwścieczonego drako-licha lub piękną kobietę, to mimo że to drugie byłoby bardziej kuszące to jednak pierwsze o wiele bezpieczniejsze.
A Kelisha nie tylko była niezwykle piękna i zmysłowa to na dodatek wykazała się czarcia inteligencją. Widział ten błysk w jej oczach, gdy na niego spojrzała, jakby mówiła "to dopiero początek".
"Czyżby mnie przejrzała?" - zastanowił się maie podchodząc do ogniska.
Zajął miejsce w niewielkiej odległości od Łapy i położył się na plecach, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Jak wszystkie rasy i frakcje - druidzi mieli swoje zdanie na temat tych jasnych punkcików gorejących na nieboskłonie. Twierdzili że każda gwiazda to inny świat, podobny do naszego. Brzmiało to idiotycznie - bo na czym miały by być zawieszone inne światy, skoro my znajdujemy się na łuskach prasmoka?
"Jak zwykle zastanawiam się kto ma rację: nauka czy religia..." - pomyślał przymykając oczy. Często wpadał w pułapki własnego rozumowania, nie potrafiąc ich rozwikłać i uświadamiając sobie, że filozofia jest szukaniem dziury w całym. Czasami lepiej było się wsłuchać w szum wiatru, posłuchać mowy drzew i kwiatów, wysłuchać narzekań niedźwiedzia budzącego się z zimowego snu czy wsłuchać się w wilczy śpiew i zostawić za sobą ten cały pseudo-mistyczny bełkot.
- Kelisha, Theo, o czym marzycie patrząc w gwiazdy? Co czujecie? Co słyszycie?
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości