Równina MauratGdzieś w drodze do Efne

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Chwilę po przybyciu Toma, Vena wstała od stolika. Amira odprowadziła ją wzrokiem i zerkając, to na nią, to na swoich rozmówców śledziła jej poczynania. Tom odwrócił się i podążył za jej wzrokiem.
-Twoje towarzyszka lepiej niech uważa –ostrzegł, patrząc na elfkę poważnie. –Rzadko kiedy trafi na kogoś, kto nie ma złych zamiarów.
-Wiem. Przecież wiem –mruknęła w odpowiedzi, nieco zirytowana. Przecież sama dość często tu bywała. Lepiej się tu nie wychylać. Ale Vena nie była tak lekkomyślna, musiała mieć jakiś powód. Elfka zmarszczyła brwi, gdy wiedźma zwinęła ze stoły kartkę papieru i usłyszała, jak wyrwało jej się „O w mordę!” A przynajmniej tak zrozumiała w ogólnym hałasie.
-Mam! –zawołał triumfalnie Kilian i rozłożył plakat na stole. Amira zerknęła jeszcze w stronę stolika obok, ale nie widać było żadnej rozróby, czyli jednak chyba Vena dawała sobie radę, po czym pochyliła, by przeczytać treść plakatu.

NAJEMNICY NA NIEBEZPIECZNĄ WYPRAWĘ POSZUKIWANI
Poszukujemy najemników do ochrony wyprawy badawczej, oraz przewodników. Konieczna biegłość w posługiwaniu się bronią oraz doświadczenie w fachu. Mile widziana znajomość mechanizmów obronnych, budowy grobowców oraz zdolności magiczne.
Nagroda do ustalenia, w zależności od wkładu w misję i znalezionych artefaktów. Zapewniamy jednak duży zysk.
Rekrutacja w Fargoth. Po szczegóły zapraszamy do karczmy „Trzy córki”. Proszę pytać o Ferela Wenta.


-I mówisz, że mają wysokie wymagania? –zapytała elfka z powątpiewaniem. Ogłoszenie było nieco podejrzane. Nie było w nim słowa na temat przedmiotu czy miejsca zlecenia. Zapewne rzeczywiście było to coś cennego, skoro klient nie chciał zdradzać żadnych informacji. Zwykle miało to teoretycznie wykluczyć, że ktoś zajmie się tym na własną rękę, w praktyce było raczej bezsensowne. No, albo ktoś, kto to pisał był idiotą. Jedno z dwóch. Tom kiwnął głową w odpowiedzi na jej pytanie i spojrzał na syna.
-Spotkałem w Efne znajomego. Był całkiem niezły, ale go nie przyjęli –stwierdził Kilian. Amira podniosła wzrok i zobaczyła Venę wracającą do stolika. Wiedźma rzuciła okiem na plakat.
-O w mordę po raz drugi. No to chyba mamy problem- powiedziała, zamawiając coś mocniejszego do picia. Elfka spojrzała na nią zaskoczona. Kilian również, ale chyba z innego powodu. Wydawało się, że młody najemnik nie spodziewał się po niej takiego zachowania. Elfka natomiast była zainteresowana tym „problemem”. Spojrzala na plakat jeszcze raz, ale nie zauważyła nic niepokojącego.
-Co się stało? –zapytała bezradnie, rezygnując ze zgadywania. Podszedł oberżysta, nalewając wiedźmie jakiegoś trunku i spojrzał pytająco na pozostałych. Zainteresowanie wyraził jedynie Kilian. Jego ojciec miał swoje piwo, a Amira nie chciała pić. Miała słabą głowę, a wolała rano wstać wyspana, bez kaca.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Kiedy Vena zasiadła do stolika, szybko spojrzała na plakat, by dowiedzieć się mniej więcej o co chodzi w całej tej rekrutacji. Kątem oka spostrzegła, że Kilian przygląda się jej ciekawie.
-Co się stało?- spytała Amira wiedźmę zatrzymując jej galopujące w głowie myśli. -Eee...- zaczęła Vena bez składnie. -Ci goście, do których przed chwilą podeszłam mieli ze sobą bardzo ciekawy list podpisany przez tę samą osobę co ten plakat tutaj.- wskazała palcem na małą pieczęć u spodu kartki. -Tyle, że w liście dokładniej sprecyzowano o co chodzi. A chodzi o nas. Znaczy dokładnie o mnie, a co do ciebie nie jestem pewna.- Vena spojrzała na elfkę wyczekująco.
-Ekchem...- zaczął niepewnie Kilian. -Nie chcę przeszkadzać czy cuś, ale mam wrażenie, że są panie w niebezpieczeństwie. No niemożliwe... Vena popatrzyła na chłopaka z irytacją, ale uśmiechnęła się łobuzersko i puściła do niego oczko. -Taaak. No można tak powiedzieć.- stwierdziła spokojnie i zabrała się za smakowanie trunku. Brudna szklanka do połowy wypełniona była złocistą whiskey. Vena wzięła głęboki łyk, po czym odstawiła naczynie z hukiem na stół i zakryła usta dłonią marszcząc się przy tym obrzydliwie. Blee! pomyślała tylko i przypomniała sobie, ze przecież nie lubi alkoholu! Idiotka, kretynka, krowa...! zwyzywała się jeszcze w myślach i powróciła do rozmowy. Jeszcze raz szybko przeczytała treść ogłoszenia i nie doszła do żadnych twórczych wniosków. -To co robimy?- spytała. Jej mózg nie pracował już na normalnych obrotach, więc nie liczyła na jakieś wspaniałe plany z jego strony. Zdała się po prostu na elfkę i jej znajomych.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Wyjaśnienie Veny nieco wyklarowały sytuację, a wyglądała ona źle. Albo miały na głowie dwie organizacje, które przyczepiły się do wiedźmy, albo ta jedna działała na naprawdę dużą skalę i zabezpieczała wszystko. Tak czy siak miały problem.
-Nie nadepnęłaś przypadkiem jeszcze komuś na odcisk? –spytała zrezygnowana. –Wolę wiedzieć zawczasu.
Kilian wykazał się wyjątkową bystrością, komentując ich sytuację, ale wiedźma tylko puściła do niego oczko. Godne podziwu, bo zaczynał powoli robić się irytujący.
Wobec pytania towarzyszki, Amira położyła łokcie na stole i oparła podbródek na dłoniach, patrząc na plakat.
-Nie wygląda jakby chcieli zrezygnować z zabicia nas –wymamrotała, myśląc na głos. Oni mają jeden medalion i my tez jeden. Wyprawa –tu dźgnęła palcem ogłoszenie. –pewnie dotyczy tego trzeciego, albo i czegoś większego – dodała, patrząc z ukosa na Toma. Była pewna, że może mu ufać, ale niekoniecznie musiał znać wszystkie szczegóły, zwłaszcza, że jego syn najwyraźniej nie grzeszył inteligencją, chociażby po alkoholu. –Myślisz, że wycieczka do Fargoth to dobry pomysł?- spytała, patrząc Venie w oczy. Może nie był to szczyt ostrożności, ale ni mogły przecież tylko uciekać. Podobno atak jest najlepszą obroną. –O ile tylko ten cały Went nie wie jak wyglądały mogłybyśmy przyłączyć się do wyprawy. Albo chociaż wyciągnąć od niego jakieś informacje.
Jakby miały naprawdę dużo szczęścia mogłyby nawet zdobyć drugi amulet. Tyle, że wiedźmie chyba na tym nie zależało.
-Jeśli ślą za wami listy po całej Równinie, to prawdopodobnie Went też o was wie -wtrącił się Tom. Amira przytaknęła mu i zmarkotniała nieco. W końcu mieli w dokumentach nawet ich wizerunki, mała szansa, by nie nabrali podejrzeń.
-Skoro damy są w niebezpieczeństwie, powinniśmy je chronić – wyrwał się w tym momencie Kilian. Elfa spojrzała na niego jak na wariata. Że niby chciał za nimi jeździć? Mógł się przydac ewentualnie jako żywa tarcza, ale i to nie było pewne.
-To chyba nie będzie konieczne –powiedziała jednocześnie z Tomem i parsknęła śmiechem. Młodzieniec zrobił urażoną minę i dopił swoją whiskey duszkiem.
-Umiemy o siebie zadbać –zapewniła go elfka i spojrzała na niego z namysłem. Podsunął jej pewien pomysł.
-Tom? –zapytała po chwili. –A ciebie nie zainteresowało to ogłoszenie?
-Ja jestem już dość stary, niedługo Kilian przejmie interes, ale na razie chyba nie jest jeszcze gotowy na tak dużą robotę –odparł najemnik, wzruszając ramionami. „Tak, z pewnością nie jest gotowy” pomyślała Amira. Zastanawiała się czy przekonanie ich do udania się do „Trzech córek” będzie trudnym zadaniem. One nie mogły się tam pokazać, ale gdyby Tomowi udało się porozmawiać z tym całym Farelem, może zdobyłyby jakieś informacje.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Elfka rozważała coraz to inne możliwości wyjścia z całej tej sytuacji. Vena nie dziwiła się jej specjalnie, bo też miała już tego wszystkiego dosyć. Przecież wiedźma dostała proste zadanie: znaleźć osobę, która wie, gdzie leżał amulet, i dostarczyć tę informację zleceniodawcy! No i czego chcieć więcej? Prosta robota, wysoko płatna - marzenie! Taaa... Trzeba się było bardziej zastanowić, dlaczego tak dobrze płacą! zrugała się w myślach i popatrzyła jeszcze raz na plakat, jakby stamtąd, w magiczny sposób, miał ukazać się prosty plan wyplątania się z całej tej sprawy.
-Nie nadepnęłaś przypadkiem jeszcze komuś na odcisk?- spytała Amira wiedźmę. Ta, zastanawiając się, zawiesiła się w pół-słowa. No bo co tu powiedzieć? Że tak, że prawie cała równina jej nie lubi bo jest "bezczelną i zarozumiałą smarkulą"? -Nieważne...- dało się słyszeć jej odpowiedź. Wiedźma machnęła zrezygnowana ręką i na powrót zaczęła intensywnie wgapiać się w treść plakatu. Nie przysłuchiwała się zbytnio rozmowie, która toczyła się przy stole. Coś mówili o tym, żeby jednak pojechać do tego miasta, zapisać się, a nie, bo to jednak zły pomysł i sra-ta-ta-ta... Wiedźmie pomału schodziła adrenalina i alkohol zaczął działać mocniej. Czuła się coraz bardziej wesoła, a zarazem senna. Nie mogła połączyć tych dwóch, więc wybrała sen, po czym zamknęła oczy, oparła się na dłoniach i już przysypiała, kiedy to Kilian wpadł na, naprawdę, ciekawy pomysł. -Skoro damy są w niebezpieczeństwie, powinnyśmy je chronić.- orzekł z pewnością. Vena uniosła głowę i popatrzyła na młodszego najemnika jak na wariata. -Co...?- szepnęła do siebie, nie dowierzając w przed chwilą usłyszane słowa. Widać nie tylko jej alkohol zaczynał powoli mącić w głowie. Wiedźma przez chwilę przypatrywała się jeszcze chłopakowi, potrząsnęła głową i znowu podparła ciążącą głowę na rękach. Amira i Tom wyśmiali, jakże kulturalny i nadzwyczaj rzadko spotykany, pomysł Kiliana i znów rozprawiali o "przedostaniu się za linię wroga". Vena nie miała już siły przysłuchiwać się całej tej rozmowie. Spoglądnęła dookoła i zauważyła, że większość klientów gdzieś wywiało. Może udali się do swoich pokoi, a może znów powrócili na trakt, by grabić i gwałt zadawać? Któż to wie... Vena popatrzyła utęsknionym wzrokiem w stronę schodów, które prowadziły do pokoju, w którym było łóżko. Niczego innego nie pragnęła bardziej niż możliwość pójścia spać. Musisz się wziąć w garść! Nie odejdziesz od stolika, dopóki niczego konstruktywnego nie ustalicie! rzekła sama do siebie i wyprostowała się.
-A więc sprawa ma się tak. Polują na nas jak na zwierzynę, wszędzie znają nasze twarze i nie mamy, defakto, gdzie ukryć się na dłużej. Potrzebujemy kogoś, kto dowie się czegoś o tej tajemniczej wyprawie, którą organizuje, prawdopodobnie, nasz prześladowca. Ja też nie wiem o co chodzi, Amiro. Też została w to wplątana, choć co prawda, wiem trochę więcej niż ty.- zwróciła się do elfki, gdy tylko zobaczyła jej pytającą minę. -Tak więc Tom. Tu prośba do ciebie. Osobiście cię nie znam, ale wierzę, że jesteście z Amirą na tyle blisko, a żebyś nam pomógł, i żebym mogła ci w pewnym stopniu zaufać. Potrzebujemy kogoś, kto zakwalifikuje się na tą wyprawę i będzie w stanie nam o niej trochę powiedzieć. Wiem też, że nie robisz wszystkiego za darmo, dlatego postaram ci się to jakoś wynagrodzić.- odetchnęła głęboko i sama zdziwiła się nad trzeźwością swego umysłu, kiedy wypowiadała te słowa. Brzmiały tak... mądrze! A przynajmniej tak się wiedźmie wydawało. -Kelner!- zawołała głośno i zwróciła się w stronę kuchni. Kiedy grubas ukazał wreszcie swój tłusty zadek popatrzyła na niego groźnie i rzekła:-Dzban piwa dla tego pana! Ale już!!!
Odwróciła się spokojnie do towarzyszy i podniosła kącik ust w lekki uśmiech, bo zobaczyła, jak Kilian siedzi z otwartymi ustami i przypatruje się jej jak nawiedzonej. Po chwili znów przybrała kamienny wyraz twarzy. -A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko, pójdę wreszcie spać.- to mówiąc wstała i ruszyła w stronę schodów niespiesznym krokiem. Kiedy była na pierwszym stopniu odwróciła się i zawołała jeszcze: -Dobranoc!
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Vena wykazała się zadziwiającymi zdolnościami organizacyjnymi i niemal porozstawiała grupkę po kątach. Zapewne zmęczenia ją do tego zmobilizowało, a elfka była jej bardzo wdzięczna. Szczególnie, że towarzyszka w lot zrozumiała jej plan. Wreszcie jakiś krok do przodu. Niewielki, ale jednak. Gdy kobieta się pożegnała i udała na spoczynek, Amira ziewnęła szeroko i spojrzała na Toma.
-Co ty na to?- zapytała. Najemnik pogładził się po brodzie z namysłem.
-Jestem już dość stary i nie wiem, czy na tyle dobry, żeby mnie przyjęli…- zaczął ostrożnie.
-Oj, na pewno przyjmą– przerwała mu elfka, nie zamierzając dać mu się tak łatwo wyłgać. -Kogo jak nie ciebie?
-Daj mi skończyć- upomniał ją i upił łyk piwa. Trunku miał w tym momencie, dzięki wiedźmie, pod dostatkiem. – … ale spróbuję wam pomóc. Nie za darmo, pieniądze nam się bardzo przydadzą, ale nie weźmiemy dużo. W końcu pomoc damom w opałach, to szlachetny czyn i sama świadomość jest nagrodą -Tu puścił oko do syna. –A może i młody się czegoś nauczy…?
Amira podziękowała mu za pomoc. Ustalili jeszcze, że podróżować będą osobno, a spotkają się dopiero w Fargoth. Umówili sygnały kontaktowe i kilka drobnych spraw, a potem eflka, wciąż ziewając, podniosła się od stolika.
-Nie wypijcie za dużo. Musicie jutro ruszyć –rzuciła na odchodnym. –Dobrej nocy.
Pokoiki na górze wcale się nie zmieniły. Nadal były klaustrofobicznie małe. Amira miał niekiedy wrażenie, że meble są tam wepchnięte na siłę. Szczególnie czysto też nie było, ale jeśli komuś nie przeszkadzało trochę kurzu na półkach i skrzypiące materace, to było nawet znośnie. Przynajmniej pościel była czysta, a po podłodze nie biegały szczury. Albo to tylko elfka miała mocny sen.
W każdym razie dało się przeżyć, a ona była tak zmęczona, że nawet niezbyt wygodny materac wydawał się kuszącym posłaniem. Miała tylko nadzieję, że da radzę zwlec się rano z łóżka. Nie musiały gnać do Fargoth na złamanie karku (to raczej Tom i Kailan powinni się spieszyć), ale biorąc pod uwagę, że są teraz poszukiwane, lepiej było zostać tu jak najkrócej.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Vena wiedziała, że sprawa z Tomem i jego kompanem pójdzie gładko, więc udała się na zasłużony odpoczynek. Pokoiki na piętrze były małe. Bardzo małe, można by powiedzieć. Na wprost drzwi znajdowało się okienko, po prawej szafka, a po lewej łózko. Nic wielkiego, ale jednak zawsze coś. Wiedźma zatrzasnęła za sobą drzwi, strzepnęła buty z nóg, ściągnęła koszulę i rzuciła ją niedbale na podłogę. Podeszła do łóżka i lekko uderzyła je ręką. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, gdy zobaczyła jak duża warstwa kurzu unosi się nad posłaniem. No tak, pewnie dawno nikt w tym pokoju nie sprzątał. Pomyślała, jednak bez dalszych narzekań położyła się. Patrząc w sufit dziękowała swojemu nauczycielowi, że nauczył jej tak prostej sztuczki z wyczarowywaniem monet. Dzięki temu jeszcze jakoś żyła. Po chwili przekręciła się na bok i zasnęła naprawdę głębokim snem.
Obudziła się rano, wraz z pierwszymi promykami słońca. Nie wiedziała dlaczego, ale coś nie pozwalało jej dłużej spać. Zwlokła się z łóżka, wyciągnęła z torby w miarę czystą koszulę i udała się do łazienki. Trzeba przyznać, że dawno nie była w takim "lokalu" i stan pomieszczenia, do którego weszła, nieco ją zdziwił. Po prawej stronie od drzwi wisiało średniej wielkości lustro, na wprost znajdowała się misa na wodę, a po lewej stały dwa puste wiadra. Kurcze... Wodę też muszę sobie przynieść?! zaczęła marudzić i niechętnie złapała cebrzyki i wróciła na korytarz. Zeszła schodami na dół i udała się w pobliże stajni, gdzie dzień wcześniej zauważyła małą studnię. Nabrała zimnej wody w naczynia i odłożyła je na trawę, by przywitać się ze swoją klaczą. Cicho uchyliła drzwi stajni i zerknęła do środka. Wszystko leżało na swoim miejscu, więc chyba odstraszyła złodziei na dobre. Kary wierzchowiec jeszcze smacznie drzemał, tak więc Vena postanowiła nie budzić zwierzęcia. Zabrała wiadra i z powrotem wyruszyła do łazienki. Kiedy tam dotarła, wlała wodę do misy, sprawdziła czy drzwi są dobrze zaryglowane, rozebrała się i zanurzyła się w zimnej wodzie. Tak... Taka kąpiel to bardzo dobra pobudka! W jednej chwili wiedźma nie była już zaspaną, snującą się osóbką, tylko przeklinającą i trzęsącą się z zimna. W mig przypomniała sobie zaklęcia na podgrzewanie i zastosowała je w praktyce. No ale cóż, nieco po czasie. Kiedy woda nabrała temperatury zdatnej do siedzenia w niej, wiedźma rozluźniła się i pozwoliła sobie na kilka minut relaksu. Oczywiście wszystko, co dobre, szybko się kończy i po chwili do drzwi zapukał jeden z pijaczków, którzy wczoraj wieczorem byli jednymi z nielicznych gości tego przybytku. Vena krzyknęła, żeby ten szedł do diabła, i że to wszystko ma w nosie, i że jak już chce, to może tu nawet wejść, ale niech liczy się z faktem, iż w jednym kawałku stąd nie wyjdzie. Po czym przysłuchiwała jąkającego się faceta, który zapewniał, że nie chciał jej urazić, i że już sobie pójdzie. Wiedźma uśmiechnęła się zadowolona, po czym z cichym jęknięciem wyszła z misy, ubrała się, wyczesała włosy i wyszła. Zaniosła torbę do swojego pokoju, żeby spakować rzeczy z podłogi i razem z całym swoim dobytkiem zeszła na dół. U karczmarza zamówiła jajka na twardo i szklankę soku, zajęła stolik dla czworga i czekała na resztę.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Słońce zdążyło wstać przed Amirą i nawet zdążyło przebyć już kawałek swojej drogi po nieboskłonie. Elfka wyjrzała przez okno i zerwała z łóżka, po czym pospiesznie ubrała i zeszła na dół. Podobnie jak większość gości, udała się po wodę. Kapać się tu nie będzie, nie ma takiej opcji. Woda była zimna, a czego jak czego, ale zimnej wody wprost nienawidziła. Ale można się choć umyć, żeby nie straszyć ludzi na trakcie.
Po drodze zatrzymała się przy kontuarze w głównej sali i zamówiła coś na śniadanie. Nabrała wody ze studni na zewnątrz i wróciła na górę, nadal nieco zaspana. Miała ochotę pogonić samą siebie, żeby zniknąć stąd jak najprędzej i oddalić się od Meot. Jak się przekonała poprzedniego wieczoru, nawet tu nie mogły czuć się bezpiecznie. Przed pokojem wpadła na jakiegoś nietrzeźwego mężczyznę, który jąkając się przepraszał drzwi. Minąwszy go pokręciła tylko głową ze współczuciem i zrezygnowaniem. W pokoju umyła się i spoglądając w lustro stwierdziła, że wygląda nawet lepiej niż się czuje. Powinna mieć chyba sińce pod oczami, a nic takiego się nie pojawiło. Rozplotła i rozczesała swoje włosy, ale chwilowo zostawiła je rozpuszczone. Potem zabrała rzeczy z pokoju i wyszła, zamykając drzwi na klucz. Na dole zastała już Venę. Wiedźma siedziała przy stoliku, czekając najwyraźniej na innych. Elfka uśmiechnęła się do niej na powitanie i skierowała do karczmarza. Wymieniła klucz do pokoju na tackę z ich śniadaniem i garść informacji.
-Jak się spało?- zapytała Venę, podchodząc do stolika i stawiając tacę na blacie. –Gotowa do drogi? Chłopcy wyruszyli już przed świtem. Jak dobrze pójdzie, będą na miejscu przed nami.
Usadowiła się naprzeciwko wiedźmy, odgarnęła włosy na jedno ramię, by nie przeszkadzały zbytnio i energicznie zabrała za owsiankę. Może nie była to jej ulubiona potrawa, ale z doświadczenia wiedziała, że tutejsza była jadalna i sycąca, a nie była pewna, jak będą wyglądały ich posiłki w najbliższym czasie.
-Myślałam też trochę nad drogą- powiedziała do towarzyszki, kończąc już posiłek. –Wydaje mi się, że nie powinnyśmy jechać głównym szlakiem. Nie wiadomo, kto na nas czeka po drodze. Mogłybyśmy chyba dotrzeć do Fargoth jadąc przez równinę, ale musiałybyśmy ominąć Elisię. Możemy też jechać przez pustynię. Tak byłoby bliżej.
Nie była pewna, co na to jej towarzyszka. Gdyby była sama ze pewnością wybrałaby piaski pustyni. Wiedziała jednak, że większość mieszkańców Alaranii raczej omija te tereny i nie dziwiła im się. Jeśli nie wiedzieli gdzie dokładnie znajdują się oazy, łatwo mogli zginąć z pragnienia. Im to raczej nie groziło. Spędziła w tych oazach wiele lat i mogłaby podróżować od jednej do drugiej z zamkniętymi oczami.
Skończywszy posiłek, zabrała się za plecenie warkocza. Nie lubiła nosić włosów rozpuszczonych, mimo że kilka kosmyków zawsze i tak się wymykało i wpadało jej do oczu. Czasem pytano ją, czemu ich po prostu nie zetnie, ale była do nich w pewien sposób przywiązana. Pustynne elfy nie ścinały włosów, chyba że z konieczności. Jej warkocz i tak był bardzo krótki w porównaniu z innymi, bo kilka lat temu zaistniała taka właśnie sytuacja i Amira zmuszona była po raz pierwszy w życiu skrócić ich długość.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Amira najwidoczniej wyspała się i była pełna energii, bo od razu zalała wiedźmę morzem pytań. Wczoraj była zdecydowanie mniej rozmowna. Stwierdziła i przyglądała się jak towarzyszka z zapałem wciąga owsiankę. Vena popatrzyła krótko na posiłek elfki i sama nabrała ochoty na jakieś śniadanie. Ale z zamówieniem go postanowiła poczekać, aż Amira skończy mówić. -Myślałam też trochę nad drogą.- zagadnęła. -Wydaje mi się, że nie powinnyśmy jechać głównym szlakiem. Nie wiadomo, kto na nas czeka po drodze. Mogłybyśmy chyba dotrzeć do Fargoth jadąc przez równinę, ale musiałybyśmy ominąć Elisię. Możemy też jechać przez pustynię. Tak byłoby bliżej.- zakończyła i wpatrywała się uważnie w wiedźmę. Ta ściągnęła brwi i zmarszczyła nos, po czym szybkim ruchem złapała się za brzuch, który też sądził, iż czas na jakiś posiłek. -Chwileczkę.- odparła tylko i wstała od stołu. Energicznym krokiem podeszła do lady i zamówiła dwa jajka na twardo oraz pajdę chleba, po czym powróciła do stolika. -O czym my.. A, tak! Sądzę, że masz rację co do poruszania się głównym szlakiem, natomiast osobiście nie znam piasków pustyni, więc łatwo byłoby mi się tam zgubić. Ale jeżeli ty je znasz to nie wnoszę sprzeciwu. Będę musiała się jedyni zaopatrzyć w jakieś ręczniki i większy bułak na wodę, bo nie wiem jak mój koń zniesie taką podróż. Chyba damy radę!- zakończyła swoją wypowiedź, bo karczmarz właśnie podał jej śniadanie. Jajka wyglądały jak jajka, a po rozbiciu nie śmierdziały za bardzo, więc Vena stwierdziła, że nadają się do jedzenia, a chleb był świeży, więc tym bardziej nie mogła narzekać. Żołądek znów dał o sobie znać rozpoczynając głośną serenadę, dlatego też wiedźma czym prędzej zabrała się do konsumpcji. Kiedy tylko skończyła opadła ciężko na oparcie krzesła i uśmiechnęła się zadowolona. Nabrała głęboko powietrza i popatrzyła przez chwilę w sufit. Ciemnobrązowe belki stropu wspaniale dekorowała wielka pajęczyna utkana przez czarnego pajączka. Vena opuściła głowę i przyglądała się uważnie elfce, jakby się nad czymś zastanawiając. Nie doszła jednak do żadnych konkretnych wniosków, więc wstała od stołu i powiedziała krótko: -Cóż. Nic tu więcej po nas. Im szybciej wyjedziemy tym lepiej. Idziesz? spytała jeszcze upewniając się, że Amira nie chce jej wystawić do wiatru. Widząc po twarzy towarzyszki, ze ta niczego nie kombinuje, wiedźma uśmiechnęła się szeroko. Podniosła z ziemi swoją torbę, zarzuciła ją sobie na ramię i opuściła karczmę udając się do stajni. Drzwi od stodoły były zamknięte, ale Vena szybko poradziła sobie z zamknięciem i otworzyła je na oścież. Konie znajdujące się w środku cicho zarżały na powitanie, zapewne licząc na jakiś smakołyk. -Przykro mi, ale nic nie mam.- odpowiedziała wiedźma i pokazała zwierzętom puste dłonie. Te zrezygnowane powróciły do swoich spraw ignorując Venę zupełnie. -Mogłabyś przynieść chociaż coś dla mnie stara wiedźmo!- zawołała Echo i potrząsnęła nerwowo czarną grzywą. -I bez tego jesteś za gruba!- odfurknęła Vena i udała się do małego pomieszczenia, gdzie wczoraj schowała uprząż. Wyciągnęła stamtąd swoje rzeczy oraz dwa duże bandaże i nieco większy bułak na wodę. Ten był nieco zeżerty przez mole, ale wydawał się jeszcze zdatny do użytku. -Odezwała się anorektyczka!- zarżała kara klacz i odwróciła się zadem do wiedźmy. -No i jeszcze tego brakowało, żeby mój własny koń się na mnie wypiął!- odpowiedziała z udawaną złością Vena i weszła do boksu. Włożyła dłoń do przepastnej kieszeni spodni i wyciągnęła z niej trzy kostki cukru i podała je kobyle.- Przecież nie mogłam tak przy wszystkich.- szepnęła na ucho klaczce, kiedy ta ze zlizywała resztki smakołyku z dłoni Veny. Wiedźma energicznymi ruchami zaczęła czyścić smukłą sierść Echo i wyciszyła się. Ta czynność z niewiadomych powodów zawsze pozwalał jej się uspokoić i zrelaksować. Po chwili klaczka była zupełnie czysta, więc Vena osiodłała ją i wyprowadziła przed stajnię. Podniosła głowę w stronę słońca, zamknęła oczy i uśmiechnęła się. -Jaki piękny dzień na ucieczkę.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Vena zgodziła się na jej plan podróży i nawet wykazała pewien entuzjazm, czym zaskoczyła elfkę. Zamówiła sobie śniadanie i zjadłszy je, zarządziła wymarsz. Amira wstała od stołu i położyła obok talerza zapłatę za posiłek, ufając nie tyle w uczciwość innych gości, co w solidarność względem koleżanki z branży. Jeszcze tego by jej brakowało, żeby karczmarz oskarżył ją o ucieczkę bez zapłaty. Miała ostatnimi czasu na sumieniu dość przestępstw.
Wyszła za wiedźmą za zewnątrz karczmy i skierowała się do stajni, ale coś przyciągnęło jej uwagę. Katem oka zauważyła jakiś ruch na skraju lasu. Starała się wyglądać, jakby nic nie zauważyła i nie nasłuchuje teraz uważnie, ale i tak czuła jak bezwiednie napina mięśnie. Po chwili jednak usłyszała to, na co czekała, choć była już przy samych drzwiach stajni. Trzask gałązki dobiegał z kępy krzaków nieopodal, bliżej niż ruch. To coś się przemieszcza. Nie chciała wchodzić do środka, nie wiedząc, co to. Mogłyby mieć pewien problem z wydostaniem się na zewnątrz, gdyby to był człowiek i zaczaił się przy wyjściu. Udała, że upuściła coś i schyliła się, starając się wpatrywać w gęstwinę możliwie dyskretnie. Nic jednak nie zauważyła, choć wytężała wzrok. Wstała, porzuciła pozory i biegiem rzuciła się w stronę lasu, mając nadzieję, że przynajmniej zauważy jak domniemany napastnik bierze nogi za pas albo, że sprowokuje go do ataku. Choć na to drugie prawdę mówiąc wcale nie miała ochoty. Nic nie zauważyła, ani nie usłyszała. Do kępy krzaków dotarła bez jakichkolwiek przeszkód. Nie było też najmniejszych śladów, by ktoś się tu czaił.
-Mam paranoję –mruknęła do siebie z niezadowoleniem i pokręciła głową. Odwróciła się i energicznie pomaszerowała do stajni, nie oglądając się za siebie. W drzwiach nieomal zderzyła się z Veną, która wyprowadziła właśnie swoją klacz, komentując pogodę.
-Jak dotrzemy na pustynię, będziesz miała słońca pod dostatkiem, zapewniam –elfka uśmiechnęła się do niej, trochę ironicznie i zniknęła we wnętrzu budynku, by zająć się swoim wierzchowcem. Po chwili stanęła obok wiedźmy i obie dosiadły koni.
-Zakładam, że ja prowadzę? –upewniła się Amira i nie czekając właściwie na odpowiedź, ruszyła stępa drogą w kierunku północnym. Dalej była całkiem przyzwoita ścieżka przez las, ale jeszcze kawałek powinny jechać traktem. Zresztą może uda im się przekonać swoich prześladowców, ze są głupsze niż w rzeczywistości i zamierzają jechać głównym szlakiem. Kto wie.
Po chwili przyspieszyła i delektowała się jazdą. Pogoda rzeczywiście była bardzo przyjemna, zupełnie różna, od tego deszczu, który ostatnio nękał ją, gdy tylko siadała w siodle. Prawie można było zapomnieć, że to ucieczka, a nie zwykła przejażdżka dla rozrywki. Elfka przymknęła oczy i wystawiła twarz do słońca. Było jeszcze nieco chłodno (przynajmniej w jej subiektywnym odczuciu) i wszystko dookoła było mokre od rosy, i wczorajszej ulewy, ale robiło się coraz cieplej, a na niebie widać było tylko pierzaste, białe obłoczki, jak stada owieczek na błękitnej łące. Nie zapowiadało się na kolejny deszczowy dzień w najbliższym czasie, więc Vena rzeczywiście będzie musiała się przygotować, zanim wkroczą na pustynię. Amira znała położenie większości źródeł wody, ale leżały one od siebie w pewnej odległości.
Po chwili czujność elfki wzbudził jakiś odgłos. Coś jakby krzyk, bardzo odległy, na północny-zachód od nich. Odwróciła głowę w jego kierunku, choć był to tylko pusty odruch.
-Też to słyszałaś? –zapytała wiedźmę. Dźwięk wydawał jej się słabo słyszalny, z pewnością dobiegał z dużej odległości. Jeśli znów ma jakieś omamy, to chyba profilaktycznie zaaplikuje sobie dawkę leku na gorączkę, bo to zaczynało się robić niepokojące. Często bywała w tarapatach, ale nie zdarzyło jej się odczuwać jakichś poważnych skutków stresu. Ostatnie, czego potrzebowała w tej sytuacji to oszaleć i wszędzie wypatrywać zagrożenia.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Dziewczęta szybko wyruszyły z karczmy i udały się w kierunku północnym. Amira delektowała się jazdą, zmrużywszy oczy. Vena czuła lekkie podmuchy wiatru, które łaskotały jej policzki i bawiły się jej rozpuszczonymi włosami. Taka pogoda była wręcz idealna do jazdy. Nie było co prawda specjalnie ciepło, ale przez to wiedźma nie mogła narzekać na zbytni gorąc podczas podróży. Klaczka kłusowała równo i nic nie wskazywało na to, by cokolwiek miało wskazywać na przerwanie tej sielanki. A jednak, jak to zazwyczaj bywa, stało się. Na początku Vena nie zauważyła niczego specjalnego, jednakże jej klacz nerwowo zastrzygła uszami i popatrzyła w innym kierunku. Po chwili wiedźma usłyszała jakieś dziwne odgłosy. Ni to krzyk, ni wołanie. Ona również zaczęła uważnie przyglądać się otoczeniu. Nic nadzwyczajnego jednak nie przykuło jej uwagi. Otaczały je małe lasy od strony wschodniej, na zachód widoczne były jedynie pojedyncze drzewa, na horyzoncie rozciągały się wielkie góry Dasso, a przed nimi rozciągała się malownicza polana, skąpana w rosie. To mi się tylko wydawało... pomyślała spokojnie Vena i już miała powrócić do obserwowania nieba, kiedy Amira spytała:- "Też to słyszałaś?" A więc to jednak nie mogło być jedynie złudzenie. Tam rzeczywiście ktoś wołał. Wiedźma spojrzała na towarzyszkę i niepewnie odparła -Eee... Tak. Chyba tak.
Vena zauważyła, że Amira spojrzała uważniej na północny- zachód, próbując coś, czegoś, kogoś wypatrzeć. Wiedźma również skierowała głowę w tamtym kierunku, ale szybko zrezygnowała. Nie miała aż tak dobrego wzroku, aby zauważyć coś z tak daleka. Poklepała klaczkę, chcąc dodać jej otuchy. A właściwie nie jej, a sobie samej. Wiedźma była tak pokręcona osobą, że kiedy działo się coś złego, co wymagało w miarę trzeźwego myślenia radziła sobie bardzo dobrze, ale kiedy tylko jej wyobraźnia miała pole i czas do popisu, wiedźma, po prostu, panikowała. Co będzie? Co teraz będzie? To na pewno oni. myślała gorączkowo i nawet nie zauważyła, że wczepiła się palcami mocno w końską szyję. -Auu! Puść cholero jedna! zapiszczała cicho Echo i potrząsnęła łbem, byleby tylko wyrwać się spod uchwytu właścicielki. -A... Przepraszam.- powiedziała Vena i zaczęła masować obolałe miejsce jej wierzchowca.
Echo znów zastrzygła uszami, a Vena odwróciła się na ten sygnał w kierunku zachodnio-północnym. Znowu dało się słyszeć krzyki. Tym razem jednak, były one lepiej słyszalne. Wiedźma skierowała klacz w tamtym kierunku, odwróciła się do Amiry i spojrzała na nią poważnie.
-Jedziemy?
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Wyglądało no to, że jednak jeszcze nie oszalała. Vena też słyszała ten odgłos, choć nie brzmiała jak osoba pewna swojej wypowiedzi. Wydawała się też zdenerwowana. Najwyraźniej świadomość ich sytuacji przytłaczała nie tylko elfkę. Krzyki powtórzyły się i wiedźma spojrzała na nią poważnie.
-Jedziemy? –zapytała.
Amira odzyskała nieco spokój. Z realnym zagrożeniem można walczyć. Najbardziej bała się tego, co nierzeczywiste, może dlatego, że jako dziecko miała nadmiernie bujną wyobraźnię. Gdyby umysł zaczął płatać jej figle, byłaby śmiertelnie przerażona. O ile miałaby tego świadomość.
Wzruszyła lekko ramionami.
-Tam jest nasza ścieżka –powiedziała, wskazując palcem rozłożyste drzewo widoczne kawałek drogi przed nimi. To było miejsce, gdzie od głównej drogi odchodziła słabo widoczna ścieżynka, prowadząca początkowo niemal dokładnie na północny-zachód. –Możemy spróbować ominąć to… tego, kto krzyczy –dodała bez przekonania. Nie wiedziały, co dokładnie mają omijać. Może coś działo się dokładnie na ścieżce i stanie im na drodze, a może właśnie zbaczając z trasy się na to natkną.
-Nie uważasz, że te krzyki są nieco nietypowe? –zapytała elfka, marszcząc brwi. Widząc pytające spojrzenie towarzyszki sprecyzowała. –Jesteśmy jeszcze daleko. Spójrz, teren jest dość płaski i słabo zalesiony. Jak okiem sięgnąć nikogo tam nie ma. Krzyki są coraz wyraźniejsze, a nie powinnyśmy w ogóle móc ich jeszcze usłyszeć. Albo ktoś ma niezłe głos, albo dzwięk się tu nienaturalnie niesie. -Doszła do wniosku Amira i niespodziewanie ściągnęła wodze. Przyłożyła dłoń do ust i wydała z siebie dość długi, głośny, modulowany gwizd. Jeśli miała rację, usłyszeli to na pewno wszyscy w promieniu wielu staj. Ze szczególnym uwzględnieniem autora tych wrzasków. Na wszelki wypadek uniosła dłoń, gestem nakazując towarzyszce ciszę i nasłuchiwała. Krzyki ustały. Elfka ruszyła znów w drogę, ale jechała powoli, wciąż jakby zwracając baczniejszą uwagę na otoczenie, niż własnego wierzchowca. Po dłuższej chwili usłyszała dokładnie to, na co czekała. Odpowiedział jej dość podobny gwizd, może nieco wyższy. Brzmiał niezwykle wyraźnie, biorąc pod uwagę, że cały teren, który obejmowały wzrokiem wciąż był pusty. Zaraz potem znów rozległ się krzyk, a właściwie seria krzyków, niemal równie dobrze słyszalna. Teraz dało już się nawet rozróżnić głosy.
-Trzy kobiety, dwoje mężczyzn – oceniła Amira półgłosem. –Dwa głosy są wściekłe, pozostałe przerażone. Ktoś został napadnięty.
Spojrzała na Venę niepewnie. Zaraz będą musiały wybrać, czy podążyć w tamtym kierunku, bo zbliżyły się już do rozwidlenia traktu. A elfka nie miała szczególnej ochoty mieszać się w nieswoje sprawy i ściągać na siebie jeszcze więcej kłopotów. Z drugiej strony, trochę głupio się czuła na myśl zostawienia potrzebujących na pastwę losu.
Zatrzymała się przy drzewie i jeszcze raz spojrzała w stronę, z której słyszały krzyki. Teraz już ucichły, ale miała niejasne wrażenie, że jeśli zjadą z głównego szlaku, to nie unikną wmieszania się w tę sprawę.
-Chcemy się w to pakować? –zapytała, Venę, przygryzając wargę. Bezwiednie sprawdziła, czy ma prze sobie broń. Była na miejscu. Pozostawała jeszcze jedna sprawa, raczej niecierpiąca zwłoki.
-Musze ci jeszcze coś powiedzieć –zaczęła. –Mam nadzieję, że nie boisz się jaszczurek?
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Amira była niesamowita! Dziewczyna po prostu zagwizdała, a całe wrzaski ucichły momentalnie. Ruchem ręki nakazała Venie milczeć i nasłuchiwała. Po chwili ktoś odpowiedział jej gwizdem, a elfka od razu wiedziała ile jest osób! -To było niesamowite.- szepnęła nieśmiało wiedźma. Amira powiedziała także, że trzy kobiety zostały prawdopodobnie napadnięte przez dwóch mężczyzn. Elfka zatrzymała swojego wierzchowca blisko starego dębu i popatrzyła uważnie na Venę. -Chcemy się w to pakować?- spytała jeszcze, przygryzając niepewnie wargi.
Myśli wiedźmy galopowały dziko. Z jednej strony dobrze by było jechać dalej, jeśli chcą do wieczora dotrzeć w jakieś bardziej odległe miejsce, albo nawet wjechać na tereny pustyni, jednakże z drugiej strony sama kiedyś była w podobnej sytuacji i gdyby nie pomoc jakiegoś wędrowca, zapewne nie było by jej tu teraz. Wiedźma co chwilę zerkała to w stronę skąd dochodziły krzyki, to na swoją klacz, jak gdyby szukając u niej wsparcia. Tak jednak milczała. Krowa jedna. Jak raz jej potrzebuję to siedzi cicho!
Amira szybko wyrwała wiedźmę z rozmyślań zadając pytanie, troszeczkę, wyrwane z tematu. -Muszę ci jeszcze coś powiedzieć. Mam nadzieję, ze nie boisz się jaszczurek?- spytała. -Że co?- zaczęła Vena nie wiedząc dokładnie jakiej odpowiedzi oczekuje jej towarzyszka. Oczywiście, że się nie bała jaszczurek. Takie małe stworzonko, co ono może ci zrobić. Kiedy jeszcze mieszkała z rodzicami codziennie mogła obserwować życie tych zwierząt. -Nie. Dlaczego pytasz?- spojrzała zdziwiona na Amirę i jeszcze raz spojrzała w kierunku skąd słychać było wrzaski. -Ja pojadę. Nie wiem jak ty. Jeśli nie chcesz jechać- zrozumiem. Ja na pewno jadę. Muszę.- popatrzyła na Amirę poważnie oczekując jakiejś reakcji.
Wiatr ucichł. Zielonymi koronami drzew poruszały jedynie małe ptaszki chowające się przed słońcem.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Amira odetchnęła z ulgą. Skoro jej towarzyszka nie boi się jaszczurek, to jakoś się przyzwyczai do trochę większego egzemplarza. Elfka znowu gwizdnęła, tym razem cicho i krótko, po czym skierowała swojego wierzchowca na boczną ścieżynkę.
-W takim razie jedziemy tam –oświadczyła spokojnie, a potem uznała sprawę za tymczasowo załatwioną i wróciła do poprzedniego tematu. –Bo wiesz, tak się składa, że mam jaszczurkę. Tyle, że ona jest całkiem spora.
Shavi miała tu na nią czekać, a Amira nie miała zamiaru ciągle kazać jej chować się w lesie i ukrywać przed towarzyszką. Poza tym mogła się im przysłużyć na wiele sposobów. Po chwili zza najbliższej kępy krzaków uniósł się ciemny kształt. Elfa ledwo zerknęła na znajomą sylwetkę i wbiła spojrzenie w grzywę Aello, mocno zaciskając dłonie na wodzach. Czekała na reakcję Veny z wyraźnym niepokojem. Ludzie przeważnie reagowali dość histerycznie, czego przypomnieniem była wczorajsza sytuacja w karczmie.
Shavi spokojnie zatoczyła nad ich głowami okrąg, a następnie wylądowała przy ścieżce, spoglądając na wiedźmę ciekawie złotymi oczami. Złożyła skórzaste skrzydła i zasyczała na powitanie w kierunku swojej pani.
-Witaj –mruknęła elfka i podniosła niepewny wzrok na Venę. –To jest Shavi.
Zaraz potem przyszło jej do głowy, że powinny chyba nieco ściszyć głos. Nie wiadomo, gdzie dokładnie nastąpił domniemany atak i czy ktoś ich nie usłyszy. Raczej nie groziło im podsłuchanie, ale dobrze by było zbliżyć się na miejsce niepostrzeżenia i móc ocenić sytuację.
-Spróbujmy się podkraść –zaproponowała wiedźmie, ponownie uciekając wzrokiem. Zawsze czuła zakłopotanie z powodu posiadania tak oryginalnego zwierzątka. Postanowiła też na wszelki wypadek zaraz udowodnić, że wiwerna jest przydatna. –Shavi, zaprowadzisz nas?
Gad zasyczał cicho, poruszając ciemnozielonymi skrzydłami, odwrócił się i ruszył wzdłuż ścieżki, co jakiś czas zatrzymując się na moment i kręcąc delikatnie głową. Amira wiedziała, że w ten sposób węszy. Ścisnęła piętami boki wierzchowca, kierując się w ślad za wiwerną. Po chwili Shavi musiała złapać wyraźny trop, bo wyraźnie przyspieszyła i kobiety mogła teraz jechać w umiarkowanie szybkim tempie, więc podróż nie powinna się przedłużyć.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Amira zagwizdała ponownie, najwidoczniej przywołując swoje zwierzątko. -Bo wiesz tak się składa, że mam jaszczurkę. Tyle, że ona jest całkiem spora.- wyjaśniła Amira i wlepiła wzrok w grzywę swego wierzchowca. Jak jaszczurka może być... myślała Vena, po czym natychmiast przerwała widząc, dość sporą, jaszczurkę, która właśnie wylądowała przy ścieżce, tuż przed nimi. Wiedźma otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, a usta miała rozdziawione ze zdziwienia do granic możliwości. -CO TO NIBY MA BYĆ?! prychnęła z niezadowoleniem Echo, kiedy ciemnozielona jaszczurka zasyczała. Klacz potrząsnęła nerwowo grzywą i zaczęła się pospiesznie wycofywać, jednak wiedźma utrzymała się w siodle. -To jest Shavi.- przedstawiła krótko Amira.
-O cholera jasna.- wyrwało się Venie. Dziewczyna jeszcze nigdy nie widziała czegoś takiego. Jaszczurka, a właściwie duża jaszczurka, ze skrzydłami, koloru ciemnozielonego i złotymi, świdrującymi oczkami właśnie uważnie przyglądała się jej z nieukrywaną ciekawością. Klacz wiedźmy przestępowała z nogi na nogę, najwidoczniej pragnąc jakoś obwieścić właścicielce, że nie ma zamiaru tolerować u swojego boku jakiegoś gada. -Spokojnie staruszko...- zaczęła delikatnie Vena i poklepała przestraszoną klacz po czarnej szyi. Po chwili udało jej się uspokoić zwierzę na tyle, aby zbliżyć się do Amiry.
-Spróbujmy się podkraść.- zaproponowała elfka, a wiedźma przytaknęła głową na znak, że się zgadza. Dziewczyny prowadziły konie tuż za Shavi, która wskazywała im kierunek. Po chwili musiały przyspieszyć do lekkiego galopu, ponieważ jaszczurka najwidoczniej złapała trop.
Wiedźma rozglądała się na boki mając nadzieję, że nie wjeżdżają w żadną pułapkę. Niczego podejrzanego jednak nie zauważyła, więc powoli odwróciła się do Amiry. -A... Co to właściwie jest?- spytała szeptem nie chcąc by jaszczurka ją usłyszała. A nóż też potrafi się komunikować ze swoją właścicielką, a wiedźma nie chciała urazić jej dumy, czy czegoś. Jeszcze sobie narobi wrogów w czymś zielonym co potrafi latać i co dalej? Nie, nie, nie. Aż tak głupia to ona nie była.
Kiedy Amira zastanawiała się jak ubrać wszystko w słowa, wyjechały w jeden z tych małych lasków, które to niby zamieszkiwane były przez leśne potwory, a tak naprawdę służyły młodym wieśniakom i wieśniaczkom do potajemnych schadzek w celach... No wiadomo, w jakich. Dziewczyny zwolniły do kłusa, a następnie do stępa, kiedy przedzierały się przez gęste poszycie. Po środku tej kupki drzew znajdowała się mała polanka, której nie widać było z zewnątrz. I to właśnie na niej trzy młode kobiety zostały napadnięte przez dwóch rosłych chłopów. W sumie nic specjalnego. Ci chcieli, tamte nie chciały i stało się. Wiedźma szybko i bezszelestnie zeskoczyła z konia. Złapała za wodze i szepnęła jej na ucho: -Czekaj na sygnał. Klacz przymrużyła oczy na znak, że rozumie. Wiedźma podkradła się do kępy krzaków, które oddzielały je od polanki i zerknęła na Amirę. -Jakiś plan, czy idziemy na żywioł?
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

Reakcja Veny na widok jej „jaszczurki” była nawet łagodniejsza niż się spodziewała. Bywało gorzej, znacznie gorzej. Wprawdzie najwyraźniej Shavi nie przypadła do gustu klaczy wiedźmy, ale trudno się dziwić, szczególnie, że zwierzęta mają bardziej wyczulone zmysły, a wiwerna, nawet oswojona, to drapieżnik.
-Wiwerna –odpowiedziała Amira zwięźle. Odchrząknęła, starając się zrobić to możliwie cicho, i spojrzała na Venę, nadal trochę niepewnie, ale z wdzięcznością. –Wiesz, zwykle ludzie bardziej histeryzują. Dziękuję.
Milczała przez chwilę, wspominając kilka co ciekawszych wydarzeń związanych Shavi. Od kiedy dostała ją w prezencie sporo urosła. Z początku rzeczywiście wyglądała jak skrzydlata jaszczurka, teraz miała 10 stóp długości –od uzębionej paszczy po czubek ogona zakończonego kilkoma kolcami. Jednak od samego początku znacznie urozmaicała elfce życie, szczególnie, że to była inteligentna bestia.
-Opowiem ci o niej, jeśli będziesz chciała. Później –dodała po chwili, zwracając się do Veny. Teraz nie była na to najlepsza pora. Shavi sprowadziła je ze ścieżki do niewielkiego lasku. Wierzchowce dzielnie przedzierały się przez poszycie, robiąc przy tym zadziwiająco mało hałasu. Miały szczęście, że ziemię pokrywał głównie mech, a ilość suchych gałązek i szeleszczących liści była znikoma. Wiwerna zniknęła gdzieś między drzewami, jak to miała w zwyczaju. Las to było jej środowisko. Amira natomiast zawsze czuła się tam jak intruz. W dodatku niechciany. Przypomniała sobie o tym, gdy musiała gwałtownie uchylić się pod nisko rosnącą gałęzią. Pojawiła się, w opinii elfki, zupełnie znikąd i dziewczyna musiała raptownie pochylić się, by nie uderzyć w nią głową.
-Nie znoszę lasu –wymamrotała ponuro, przylegając do szyi wierzchowca.
Gdy podniosła głowę zobaczyła, że przed nimi znajduje się niewielka polana. Ściągnęła wodze, by zatrzymać konia. Na wolnej przestrzeni jak na dłoni widać było piątkę ludzi. Wyglądało na to, że trójka kobiet została napadnięta i z pewnością to one krzyczały. Od nich oddzielała je kępa krzaków. Rośliny rosły tu tak gęsto, że tworzyły świetną zasłonę.
Amira zobaczyła, że obok niej wiedźma bezszelestnie zeskoczyła z konia. Elfka za jej przykładem zsunęła się z siodła i obie podkradły się do zarośli najbliżej jak się dało.
-Jakiś plan, czy idziemy na żywioł? –zapytała Vena. Tak, plan, by się przydał, ale Amira liczyła na to, że wymyśli coś kreatywnego na miejscu, gdy rozezna się w sytuacji. Tymczasem żadne genialne pomysły nie przychodziły je do głowy. Zmarszczyła brwi i jeszcze raz przyjrzała się sytuacji.
Zaatakowane kobiety były ubrane w płaszcze podróżna i skupiły się obecnie w małą grupkę, która dawała złudne poczucia bezpieczeństwa. Jedna z nich była starsza, ale wszystkie miały ciemne włosy i były do siebie podobne. Amira przyjęła, że to matka z córkami. Dziewczyny trzymały się za ręce, a starsza kobieta stała przed nimi, jakby chciała je osłonić własnym ciałem.
Napastnikami okazali się dwaj mężczyźni, o typowo „przestępczym” wyglądzie. Rośli i wysocy, o wątpliwej aparycji i ciele poznaczonym bliznami. Jeden z nich był nieco niższy i szczuplejszy, miał też jasne, krótko ostrzyżone włosy. Przyklęknął nieopodal kobiet i spokojnie przetrząsał torby, zapewne należące do napadniętych. Drugi wyglądał jak typowy tępy osiłek. Jego jasnobrązowe włosy zdążyły już nierówno odrosnąć, twarz przecinała wyraźna, dość paskudna szrama na lewym policzku, a nos był przynajmniej raz złamany. Stał na straży i rozglądał się dookoła, ca chwilę zerkając na swoje ofiary. W ręku trzymał dwuręczny topór bojowy.
-Chyba znam skądś tego dużego –szepnęła elfka cichutko, bo jego twarz rzeczywiście wydała jej się znajoma. Nie mogła przypomnieć sobie okoliczności spotkania, ale coś podpowiadało jej, że nie była to raczej przyjacielska pogawędka. –I chyba mnie nie lubi.
Nadal nie wymyśliła żadnego planu, prócz rzucenia się na mężczyzn tak, jak stały. Shavi kręciła się gdzieś w pobliżu i z pewnością by pomogła, jeśli wywiąże się walka. Miały więc przewagę liczebną. Elfka czuła jednak, że coś jest nie tak. Omiotła jeszcze raz wzrokiem sytuację, ale nie potrafiła powiedzieć, co powoduje to wrażenie.
-Idziemy na żywioł –zdecydowała i cicho wyjęła miecz z pochwy.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Elfka zadecydowała, że i tym razem dziewczyny będą improwizować. Wyciągnęła cicho miecz i już napinała mięśnie by zaraz wyskoczyć zza krzaków, kiedy nagle olśniło wiedźmę. Vena szybkim ruchem złapała Amirę za rękę przyciągając ją z powrotem do ziemi, przycisnęła palec do ust prosząc ją o ciszę, a sama cofnęła się do koni. -Teraz twoja kolej.- szepnęła do swojej klaczy- Wiesz co robić.- dodała i poklepała ją po kruczo-czarnej szyi. Jedną ręką odwiązała wodze od siodła i splotła je nad kłębem zwierzęcia. -Ruszaj.- powiedziała jeszcze i z uwagą obserwowała jak jej klacz zawraca w miejscu i bezszelestnie oddala się. Wiedźma z powrotem podeszła do Amiry, przykucnęła i dodała szeptem:- Wykorzystajmy chociaż element zaskoczenia. Musimy jednak chwilę poczekać.A właściwie to skąd znasz jednego z nich? Powiedz mi chociaż czy jest bardzo niebezpieczny?
Dziewczyny czekały, w skupieniu obserwując polanę. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, ale już po paru minutach na środek sceny dzikim galopem wbiegła kara klacz wiedźmy wymachując niebezpiecznie nogami na wszystkie możliwe strony. Zdziwienie malowało się na twarzach wszystkich tam zebranych i nikt przez moment nie mógł się ruszyć. Trzy dziewczyny zbiły się w jeszcze ciaśniejszą grupkę, a mężczyźni odskoczyli na boki. Szybko jednak opamiętali się i postanowili złapać rozszalałe zwierzę. -Ty złap konia!- nakazał chudszy z nich i ruchem ręki wskazał zwierzę, jakby upewniając się, że jego współtowarzysz zrozumie co też ma łapać. Tępy osiłek z zacięciem na twarzy pomału zaczął zbliżać się do klaczy, która przystanęła, aby go dokładnie obejrzeć. Echo wykazała się inteligencją, w przeciwieństwie do jej napastnika i odskoczyła na moment przed próbą złapania jej. Odwróciła się na przodzie i wycelowała tylnymi kopytami w osiłka. Temu jednak, zachowały się jakieś resztki instynktu samozachowawczego i pochylił się, tak że kopyta klaczy nawet nie musnęły jego głowy. A szkoda.
-Dobra. Ja zakradnę się na tego drugiego od tyłu, a ty możesz go zaatakować z lewej. Tamtym się na razie nie przejmujmy. Echo zajmie go na chwilę.- oznajmiła Vena Amirze i uśmiechnęła się ciepło na myśl o klaczy. Szybko podkradła się za plecy "mądrzejszego" agresora i kiwnęła głową elfce. Dziewczyny niemal jednocześnie wyskoczyły zza krzaków, co jeszcze bardziej pogłębiło pewnego rodzaju dekoncentrację u napastników. Vena znajdowała się bliżej, więc jako pierwsza dotarła do celu. Domyślała się, że ów mężczyzna nie widzi jej co wykorzystała z premedytacją. Złapała ręce napastnika z tyłu, tak aby on nie mógł się ruszyć, po czym pociągnęła je mocno w dół. Nie miała jednak pojęcia, że walczy z doświadczonym zawodnikiem, który natychmiast poradził sobie z niekomfortową sytuacją, podnosząc ręce i obracając je tak, że teraz to wiedźma miała je dość mocno skrępowane. Vena wrzasnęła z bólu, ale za chwilę przypomniała sobie o tych wszystkich godzinach męczących treningów, które odbyła ze swoim mistrzem. Zamknęła mocno powieki wyobrażając sobie, że jej dłonie parzą. Na szczęście w tym momencie magia w jej ciele zadziałała w miarę prawidłowo, co sprawiło, że napastnik odskoczył od niej z sykiem. Dziewczyna szybko obróciła się i zauważyła, że niechcący, częściowo podpaliła też ubranie mężczyzny. Bolały ją ręce i łopatki. Nie wiedziała, czy będzie w stanie jeszcze walczyć.
A niech go diabli! pomyślała, napinając mięśnie i szykując się do ponownego ataku.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości