Równina Maurat[Szlak rubinowy - główny trakt] Podróż ze wschodu.

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Jasnowłosa była w tym momencie bardzo zdenerwowana. Jej towarzysz po prostu zignorował jej propozycje odnośnie pojedynku i po prostu odjechał. Dziewczyna nadal stała przy drzewie nie ruszając się. Gotowało się ze złości w niej. Nord tymczasem warczał cały czas. W sumie nie było się czemu dziwić - obok nich znajdowała się kotołaczka (o ile nie poszła za Rouge w ciele fellarina), a jak wiadomo psy nie lubią kotów. Towarzysz Adrii także nie był w tym momencie jakimś wyjątkiem. Jasnowłosa postała do psa przekaz myślowy nakazujący mu uspokojenie się. Sama również musiała się ogarnąć i wyzbyć z emocji.
Duma nie pozwoliła jej na pojechanie za Severusem. Postanowiła zostać tam gdzie była i poczekać do świtu. Wtedy ruszy do jakiegoś miasta. Tak więc zaczęła przechadzać się po polanie szukać swoich rzeczy, ubrań oraz tobołka z rzeczami. Chciała mieć wszystko w jednym miejscu. Co do kotołaczki to nie wiedziała co zrobi istota. Czy zostanie z nią czy pójdzie za fellarinem. Sama zaś siadła sobie przy drzewie wołając Norda. Chciała wreszcie odpocząć i uspokoić się jakoś.
- A więc zostaliśmy sami przyjacielu - wysłała pewien przekaz do psa, lekko smutny.
Awatar użytkownika
Melpomene
Szukający Snów
Posty: 158
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zmiennokształtna - kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Melpomene »

Nie drgnęła nawet, gdy fellarianin przeszedł obok niej. Jej dusza przez chwilę kołysała się między niebem a ziemią, na poziomie czubków drzew, ogarniając okolicę łagodnym spojrzeniem. Tak przynajmniej wyobrażała sobie Melpomene.
Należało jednak bezzwłocznie powrócić do brutalnej rzeczywistości.
Wszędzie niepowodzenia - pomyślała z lekką irytacją - Podróż na wschód - niepowodzenie, powrót - czy trzymanie w rękach trupa już pierwszego dnia można nazwać powodzeniem? Na bogów! Mam już prawie trzydzieści lat i nie będę żyć wiecznie!
Znajdę swoje miejsce na tym świecie,
postanowiła po raz kolejny, lekkim krokiem zanurzając się w panujący pomiędzy smukłymi drzewami półmrok.
Przekaz zranił ją, nie jednak tak mocno jak zszokowały wypowiedziane później słowa. Jej serce przestało na sekundę bić, gdy wyobraziła sobie, jak mała dziewczyna stawia czoła potężnemu mężczyźnie z okrwawionym mieczem w dłoni. Widok był nieprzyjemny.
Nie chcę, by to się stało, uświadomiła sobie zmiennokształtna, gdy wnętrze jej dłoni zadymiło. Bezradna podświadomość starała się zmienić bieg rzeczywistości wąskim płomykiem, którzy oparzył boleśnie blade palce. Mel syknęła z bólu, czując też napływające do oczu z nieznanego powodu łzy. Nienawidziła tych chwil, kiedy cały świat wydawał się być czymś zbyt wielkim, by kiedykolwiek mogła pojąć choć najmniejszą jego cząstkę.
Naturianin, na szczęście, odrzucił wyzwanie. Jakaś część kotołaczki odetchnęłą z ulgą, inna zdała sobie sprawę z przytłaczającego zmęczenia, które runęło na nią z całą siłą. Zachwiała się na nogach, spojrzała w prawo i lewo. Ciemność nie była ciemnością. Mel widziała wszystko wyraźnie.
Widziała dwa światy, świat czarodziejki, która wierzyła w dobro, i świat fellarianina, który wierzył w miecz. A w co ja wierzę?, zadała sobie pytanie. Nie umiała zdecydować. Zdrowy rozsądek i rozczarowanie krótkim(choć jej wydawał się długi) żywotem kazały pójść za silnym, trzymać się go, aż znajdą się na bezpiecznym terenie...a potem?
Odwróciła twarz w stronę płonącego jeszcze ogniska. Przyciągało ją ciepło, łagodne falowanie płomieni i trzask pękającego drewna. Czuła, iż skrywa się w tym jakaś tajemnica - możliwość odmiany? Poruszyła nerwowo białymi uszami.
Nie jestem mordercą - powiedziała sobie. I postąpiła krok w kierunku złotego blasku.

Postąpiłaby kolejne, gdyby nie dźwięk. Wdarł się do jej umysłu. Była pewna, że nie słyszy go nikt inny. Zaczął jej sprawiać ból.
- Co się dzieje? - wyszeptała oszołomiona, z drżeniem osuwając się na kolana. Dziwne głosy odbijały się echem pod jej czaszką.
- Co... jak... - wymamrotała, muskając ręką czoło. Nie umiała sobie wytłumaczyć sytuacji. Skuliła się, ciasny kłębek pomiędzy rozłożystymi korzeniami drzewa, czekając tylko, aż to okropieństwo ustanie. Fellarianin oddalał się. Mel miała wrażenie, że ognisko gaśnie. I bała się.
Don't be afraid to cry at what you see - the actors gone, there's only you and me...
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

W ciemności lasu Rouge nikogo nie zauważyła. Pogardziły jej ofertą opieki i bezpiecznego schronienia? Świetnie! Niech same sobie radzą, małe niewdzięcznice! Uratowała im życia, a nawet nie usłyszała słowa "dziękuję"... Zjawa była pewna, że powinna teraz być wściekła. Ale nie była... Było jej smutno. Poczuła się odrzucona i niepotrzebna.
To żałosne... - pomyślała. Nie był to pierwszy raz, kiedy spotkała się z brakiem wdzięczności i pewnie nie ostatni. Westchnęła jeszcze, chciała poczuć, jak powietrze wypełnia płuca, nawet, jeśli nie były one jej, a potem opuściła ciało fellarianina. Bezwładne opadło na miękki mech. Naturianin spał, tak jak wtedy, gdy doszło do opętania. Nie mógł nic pamiętać z tego wydarzenia, co najwyżej mógł to uznać za sen. Może to i lepiej? Niech nie pamięta zjawy. Niech nikt jej nie pamięta. Ona i tak będzie robić swoje. W końcu dopadnie Wilka, choćby miało to być na końcu świata.

Gdyby ktoś przyszedł na polanę w środku lasu wyłożoną miękkim mchem i otoczoną starymi drzewami zaledwie kilka chwil wcześniej, mógłby zobaczyć, jak widmowa dziewczyna w czerwonym płaszczu rzuca ostatnie spojrzenie na śpiącego mężczyznę. Gdyby ktoś się jej przyjrzał, mógłby zauważyć, że na jej twarzy zwykle wykrzywionej w grymasie pogardy, widać jedynie smutek. Smutek i niewyobrażalna wręcz samotność. Los, którego nie chciała. Los, który był jej narzucony przez nienawiść do świata. Ale nikt nie mógł tego zobaczyć. Nikt nie szwendał się przecież po lesie o tej porze.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Tak więc kotołaczka postanowiła zostać razem z czarodziejką i przeczekać do świtu. Był on chyba niedługi gdyż na wschodzie zaczynało powoli szarzeć, a więc wstawał nowy dzień. W sumie pierwszy dzień odkąd wyjechała z gór z szkoły magów. A już obfitował w tyle zdarzeń, niekoniecznie dobrych. Czarodziejka już uspokoiła się na tyle, że mogła spokojnie rozmawiać i nie dać ponieść się emocjom. Znalazła już swój tobół z rzeczami i także szła do ogniska, gdzie udała się kotołaczka. Nord szedł za nią niczym cień. Kiedy już oboje znaleźli się po przeciwnej stronie paleniska jej towarzysz znowu się najeżył widząc istotę tak podobną do kota. Czarodziejka ponownie musiała go uspokajać przez przekazanie telepatycznej komendy a także pogłaskanie po wielkim łbie.
- Wybacz, ale on nie do końca jeszcze przyzwyczaił się do obecności tak dziwnych istot- powiedziała na głos do Melpomene - Dzisiaj mieliśmy tyle przygód, że on i ja jesteśmy zdezorientowani i skołowani - to było prawdziwe uczucie jakiego doświadczała Adria w tym momencie. Nie wiedziała co ma począć. Najlepiej poczekać do świtu i zobaczyć co będzie się dalej działo. Wtedy także pomyśli o tym gdzie się udać. I czy ma iść sama czy z nową towarzyszką.
- Przeczekajmy do świtu - powiedziała do kotołaczki - I najlepiej czuwajmy, gdyż nie wiemy co może czaić się za drzewem. Poza tym nie bój się mnie. Już się uspokoiłam, więc nie będę miotała piorunami - starała się jakoś rozładować napięcie przez wtrącenie anegdoty- Mam na imię Adria, a jak ciebie zwą? - zadała pytanie swojej towarzyszce.
Po tym jak zadała to pytanie przypomniała sobie o jeszcze jednej kompance - dziewczynce ubranej w czerwony strój. Zniknęła ona zaraz na samym początku napadu. Adria nawet nie zauważyła kiedy. Co się z nią stało? Czy oprychy zabiły ją? Na tą myśl czarodziejka nieprzyjemnie się otrzepała i jak najszybciej odegnała tą myśl. Postanowiła sprawdzić czy nie ma dziecka gdzieś w pobliżu. Może uda się ją namierzyć przez wysłanie jej telepatycznego przekazu. Jeśli mała żyła i znajdowała się gdzieś w pobliżu powinna odczytać przesłanie. Tak więc czarodziejka zamknęła oczy, starała się oczyścić umysł i nie myśleć o niepotrzebnych rzeczach, gdyż one mogły jedynie popsuć moc przekazu. A chciała, żeby dotarł on jak najdalej.
Jasnowłosa miała utrudnione zadanie gdyż nie wiedziała w którą stronę miała go kierować. Tak więc kiedy już czuła się gotowa do tego puściła przed siebie informację:
- Istoto, jeśli mnie słyszysz, powiedz gdzie jesteś i czy nic ci się nie stało ... - nie pozostało nic innego jak czekać na odpowiedź.
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

Rouge opuściła już polanę, na której zostawiła fellarianina i udała się w sobie tylko znanym kierunku. Nie zabrnęła jednak daleko, gdy otrzymała słaby przekaz telepatyczny. Był tak cichy, że ledwo można było zrozumieć słowa. Ale "istota" domyśliła się, o co chodzi.
Bezczelna! - pomyślała wspominając zachowanie czarodziejki, ale szybko przypomniała sobie, że jasnowłosa nie mogła wiedzieć, iż Czerwony Kapturek opętał tamtego mężczyznę. Dziewczyna wahała się. Nie wiedziała, czy powinna wrócić i potwierdzić, że nic jej się nie stało, czy też zapomnieć o dwóch kobietach na polanie i odejść.

Po krótkiej walce wewnętrznej, zjawa zboczyła z obranej ścieżki i ruszyła w kierunku, z którego pochodził przekaz. Zatrzymała się opodal polany. W świetle dogorywającego ogniska i zbliżającego się powoli świtu widziała dwie postaci i psa. Pod przeciwległą do położenia Rouge ścianą lasu trup, jeszcze niewidocznie i niewyczuwalnie, zaczął proces rozkładu. Samej zjawy nie było widać, chociaż czarodziejka zapewne mogła wyczuć jej dość chaotyczne myśli. Ten chaos był swego rodzaju obroną, zjawa uznała, ze lepiej będzie, jeśli jasnowłosa nie dowie się, co tak naprawdę się wydarzyło. Jeżeli dziewczyna w oczekiwaniu na odpowiedź wsłuchiwała się w myśli zjawy, to mogła zauważyć, że pozorny nieład w jej głowie powoli zaczął nabierać konkretnego brzmienia. Były to słowa "już dobrze" powtarzane jak mantra. Po chwili myśli zaczęły cichnąc, aby w końcu pozostało jedynie milczenie. Czerwony Kapturek nie czekał na odpowiedź, ani tym bardziej na spotkanie. Odszedł, pozostawiając czarodziejkę i kocią dziewczynę sam na sam z własnym losem.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Czarodziejka czekała na jakiś przekaz. Długo jednak w jej głowie była pustka. Przez to Adria straciła całą nadzieję na to, że dziewczynie w czerwonym wdzianku nic się nie stało. Ale ... po kilku minutach dało się słyszeć w głowie jakiś dźwięk. Z początku jasnowłosa nie wiedziała za bardzo jak słowa się układają, ale z upływem czasu czarodziejka zrozumiała je. Dziewczynce nic się nie stało. Czuła się dobrze. Dlaczego jednak nie przyszła do nich? Adria wysłała małej kilka pytań, ale nie uzyskała na nie już odpowiedzi. Czerwony kapturek znikł gdzieś w lesie. Poza tym również nie usłyszała Severusa, ani jego myśli. Widać fellarianin pojechał w swoją stronę. A szkoda, gdyż czarodziejka myślała, że może uda mu się razem z nim stworzyć parę podróżników. Ale została za to z kotołaczką, która jednak na chwilę obecną nie przejawiała zbyt dużej ochoty do rozmowy. Cóż, ten dzień był pełen wrażeń i Adria nie dziwiła się swojej towarzyszce, że nie jest skora do rozmów. Tak więc położyła się obok dogasającego paleniska, kładąc głowę na swoim tobołku, mając psa przy sobie. Zwierzę już nie warczało na zmiennokształtnego i położyło się spokojnie obok swojej pani.
- Skoro świt będę ruszała - powiedziała jeszcze do towarzyszki -Jeśli będziesz chciała możesz iść razem ze mną. Ale nie nalegam. Możemy się rozdzielić przy najbliższym rozstaju dróg lub w mieście. Tymczasem dobranoc - po czym zamknęła powieki i usnęła od razu. Spała snem kamiennym, nic jej nie obudziło na szczęście tej nocy. Sen jednak był krótki, gdyż do świtu zostało zaledwie kilka godzin. Czarodziejkę zaś obudziły pierwsze promienie słońca. Pospałaby sobie dłużej, jednak podróż wzywała. Miała jeszcze sporo do pokonania, a chciała dojść jeszcze tego samego dnia do najbliższej ludzkiej osady. Podróżowała pieszo, więc to wydłużało bardzo wędrówkę. Spakowała się więc jak najszybciej i nie czekając na przebudzenie się towarzyszki ruszyła w dalszą drogę.

ciąg dalszy - Adria
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości