Szczyty Fellarionu[Las] Tropem Mistrza Złodziei, ciąg dalszy

Pokryte śniegiem malownicze góry kryjące w sobie wiele tajemnic. Rozciągają się od granic Rododendronii aż po tereny hrabstw Wybrzeża Cienia. Dom Fellarian.
Sherani
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Łowca , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sherani »

        Wykończenie ostatnich dwóch, znajdujących się w zasięgu tygrysicy i biorących ją na cel, okazało się czystą formalnością. Bez większych komplikacji doskoczyła do strażników i klasycznie pozbawiła ich głów, wcześniej unikając trafienia strzałem z kuszy. Stojąc nad zabitymi, strzepnęła ostrze z krwi, resztę wytarła sukienką, która w myślach łowczyni do tego nadawała się najlepiej, bo jako ubiór była zdecydowanie do kitu. Rozejrzała się po placu boju, upewniając się, czy na pewno nikt więcej nie czai się w okolicy. Wokół panowała cisza i spokój. Wiatr szumiał łagodnie wśród gór i okolicznych drzew, wieczorne ptaki śpiewały wesoło. Nie wyczuwała zagrożenia, las najwyraźniej również nie, chociaż ostatnio strzały ją zaskoczyły. Cóż, percepcja miała swoje ograniczenia, szczególnie związane z odległością. Jednak sterczenie i wgapianie się w niebo, czy horyzont w poszukiwaniu zagrożenia zakrawałoby na paranoję. Do tego stanowiłoby marnotrawstwo czasu. Jeśli znów jakiś upośledzony idiota zaatakuje, wtedy będzie walczyć, teraz była pora na złapanie oddechu po ciągłych potyczkach.
- By się chociaż postarali, a nie tylko człowiekowi dupę zawracali, by zaraz zdechnąć - odpowiedziała tonem który plasował się gdzieś między żartem a powagą, utrudniając jednoznaczne zakwalifikowanie wypowiedzi jako drwiny lub prawdziwej opinii. Jedyną trudnością tej walki była broń miotająca pociski na odległość. Uciążliwe, ale nie stanowiące większego wyzwania poza pewną upierdliwością formy ataku. Wyraźnie taka walka nie przyniosła zmiennokształtnej satysfakcji.

        Chyba tym razem faktycznie było po wszystkim. Szybko i sprawnie, jak zawsze.
Teraz w spokoju, Sherani zajęła się swoimi obrażeniami, a dokładniej strzałą wciąż tkwiącą w barku. Nie praktykowała szeroko przyjętego sposobu przepychania bełtu. Wielu uznawało taki sposób za bezpieczniejszy i mniej ryzykowny. Faktycznie szanse na złamanie grotu przy takim postępowaniu spadały prawie do zera. Jednak mając pecha można było uszkodzić jakąś ważniejszą arterię, albo nerw, które w innym wypadku pozostałyby nienaruszone. Sama wolała zwyczajnie wyrwać bełt. Zwykłe groty nie stawiały większego oporu. To bardziej podstępne strzały o hakowatych czy ząbkowanych grotach szarpały ranę, klinując się w niej, ale na to też miała swój sposób. Nacinała ciało wzdłuż drzewca i dopiero wtedy wyjmowała strzałę i w takich przypadkach unikając wypychania bełtu.
        Połowicznie zajęta procedurami leczniczymi, nie omieszkała przyjrzeć się porzucającemu wierzchnią odzież mrocznemu. Rani miał już niezbyt przyjemną okazję przebierać się przed publicznością, więc może nie wyczekiwała rewanżu jakoś szczególnie, ale z pewną dozą zainteresowania spoglądała na złodzieja. Ten jednak zakończył zostając w koszuli, gdyż do opatrzenia ramienia wystarczyło mu podwinięcie rękawa. Jakby nie patrzeć, zdejmowanie jej w takim przypadku byłoby bardziej prowokacją niż koniecznością. Zerknąć jednak mogła, choćby z samej ciekawości jak mroczny postąpi. Poza tym nie miała nic lepszego do roboty, poza zabiegami medycznymi, czy właściwie ich namiastką, bo te na wyszarpnięciu lotki się zakończyły. W międzyczasie nie umknął jej również fakt rzutek wracających do właściciela.

        Pozbywszy się irytującego kawałka drewna i metalu, zajęła się porządkami. To już z pewnością nie było nowością dla Salazara. Miał okazję widzieć tygrysicę ściągającą zwłoki na jeden stos. Teraz właśnie otrzymał powtórkę z rozrywki. Razem ze zwłokami, Rani pozbierała kusze i porozrzucane po polanie bełty, które spoczęły na szczycie stosu. Potem już było tylko pstryknięcie palcami i płomienie wesoło zajęły najpierw broń, później z wspieraną magią lekkością, przeszły na ciała żołnierzy.
- Aż żal się żegnać - zażartowała Sherani, ręką pokazując płonący stos trucheł. Logika podpowiadała, że powinni zupełnie się nie dogadywać, współpraca powinna być mordęgą, a wspólna walka torturą. Chociaż jednak mieli różne spojrzenie na wiele spraw, stanowili bardziej zgrany zespół niż niektóre drużyny współpracujące ze sobą miesiącami. Patrząc na efekty wspólnych działań, jako płatni zabójcy mogliby zbić fortunę.
- Szerokiej drogi i byśmy się nigdy więcej nie spotkali - dodała podchodząc do Salazara z ręką wyciągniętą do pożegnania.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Tak, jak powiedział sobie wcześniej – nie miał zamiaru przejmować się tym, że Sherani przypatruje się mu, nie tylko patrząc w miejsce, z którego wyciągał strzałę, a później je opatrywał. Nie przejmował się tym, bo mu to nie przeszkadzało. On sam przecież widział ją nago, mimo że były to tylko plecy, pośladki i ledwo widoczny zarys niewielkiej części piersi. Może, gdyby rana była bardziej poważna lub bełt trafiłby w inną część ciała elfa, wtedy zdjąłby całą koszulę, a tygrysica miałaby więcej do oglądania. Dla niego liczyło się to, żeby wyciągnąć z rany pocisk w całości i później opatrzyć ją szybko i zatamować krwawienie. Na pewno będzie uważał na to ramię, a samą ręką będzie starał się wykonywać tylko te konieczne ruchy. Po prostu nie chciałby, aby rana nagle otworzyła się, chociaż na pewno będzie musiał zmienić bandaż przynajmniej raz. Wiedział to. W końcu żył już na tyle długo, że jego ciało było ranne przynajmniej kilka razy.

Po tym, jak zajęli się swoimi ranami, w końcu przyszedł czas na pożegnanie, w którym, raczej, nikt nie powinien im przeszkodzić. Znaczy… Sherani wolała najpierw zebrać ciała i bronie na jedną kupę, a później zapalić je. Salazar nigdy nie praktykował czegoś takiego, jednak każdy ma swoje dziwactwa, więc nawet nie miał zamiaru krytykować zachowania tygrysołaczki. W spokoju poczekał na to, aż dziewczyna podpali stos i podejdzie do niego, żeby mogli się pożegnać.
         – Tak, jasne. W duchu pewnie cieszysz się, że to wszystko się kończy i nie będziesz musiała spędzać czasu w moim towarzystwie – odpowiedział i uśmiechnął się po swojemu. Było w tym trochę żartu, co wskazywał grymas na twarzy mrocznego. Może, gdyby oboje mieli inne charaktery i podobne profesje, mogliby stworzyć naprawdę zgrany i zabójczy duet. Teraz niby też im się to udało, jednak okoliczności, w jakich się znaleźli i współpracowali miały tu dużo do powiedzenia.
         – Powodzenia – odpowiedział krótko i uścisnął wyciągniętą rękę.
         – Gdybym miał inny charakter, może teraz nawet bym cię przytulił – dodał szybko i znowu się uśmiechnął. Owszem, mógłby to zrobić, jednak na pewno nie z charakterem, który posiadał aktualnie. Może, gdyby jego prawdziwa twarz nie była ukryta i to właśnie jej cechy byłyby tymi dominującymi, wtedy, zamiast uścisnąć dłoń tygrysicy, podszedłby do niej i objął, lekko przyciskając do siebie. Pożegnanie nie było długie, a on już po chwili kierował się w stronę przeciwną do tej, po której znajdowała się góra, a także twierdza maga.
         – Do zobaczenia! - powiedział na sam koniec, odwracając głowę w stronę tygrysicy. Przy okazji, zapamiętał też Sherani w sukience, bo pewnie była to jedyna okazja, w której widział ją właśnie w takim stroju. A… dlaczego powiedział „do zobaczenia”? Bo coś podpowiadało mu, że nie jest to ich ostatnie spotkanie, dlatego też chciał zasiać w zmiennokształtnej takie ziarno niepewności i innych uczuć, które towarzyszyłyby by jej, gdyby kiedyś ponownie się spotkali. Później postanowił użyć teleportacji, bo po co odchodzić normalnie, skoro można użyć mocy magicznej, aby przenieść się w całkiem inne miejsce?

Ciąg dalszy przygód Mistrza Złodziei
Ostatnio edytowane przez Salazar 6 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Sherani
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 96
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje: Łowca , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sherani »

        Popatrzyła na uśmiech żartującego mrocznego, do którego się już przyzwyczaiła i odwzajemniła grymas, który był jej alternatywą dla wyrażania emocji.
- To przerażające, ale nie. Może mogłabym cię nawet polubić - odparła na zaczepkę. Jak się okazało nie jedyną.
Odsłoniła zęby w uśmiechu słysząc dalsze słowa elfa. Gdyby nie charakter? Jej charakter nic nie zabraniał. Raz się żyło i poza własnymi zasadami nie przestrzegała żadnych innych. Dlatego właśnie nieco sprowokowana zabawnym wyznaniem Salazara wykorzystała moment gdy wymieniali uścisk dłoni. Przyciągnęła złodzieja bliżej, drugą rękę opierając na jego karku. Nie czekając aż mroczny zacznie się bronić, pocałowała go.
- Ja nie mam takich problemów - mruknęła cofając się, z miną kogoś kto właśnie nabroił i był z tego niezmiernie zadowolony. W taki sposób zakończywszy pożegnanie, bez oglądania się za siebie ruszyła w przeciwną stronę.
Odwróciła się jeszcze na moment, słysząc ostatnie słowa Salazara.
- Nie kracz, bo się spełni - odkrzyknęła, machnąwszy ręką w ostatnim pożegnalnym geście. Lepiej by się nie spotkali. Pal sześć gdyby ich drogi skrzyżowały się w sposób nie powiązany z ich profesjami. Można by wypić kolejkę, poudawać znajomych i bez zgrzytów ruszyć w swoje strony. Życie jednak rzadko bywało tak łatwe a jeszcze rzadziej szło na rękę i spełniało nadzieje. Wolała nie spotkać Salazara, niż polować na niego ponownie. Było to uciążliwe, męczące, czasochłonne i stanowczo za mało się opłacało. Do tego zabijać go wcale nie miała ochoty. Głupio najpierw komuś ratować tyłek, by potem odrąbać mu głowę. Nie to by nigdy jej się to nie zdarzyło. Taka praca. Nie mniej nie należało to do jej przyjemnych i chętnie powtarzanych aspektów.
        Sukienka nie była jej potrzebna, więc zamiast zdejmować ciuch zwyczajnie w marszu przemieniła się w tygrysa, rozrywając materiał. Złapała w pysk Pierścienie i zniszczoną sukienkę, którą po drodze dorzuciła do mijanego płonącego stosu. Zraz potem znikła w porastającym stok lesie. Wreszcie przyszła pora by coś zjeść.

        W czworonożnej postaci przemieszczała się szybciej. Miała też znacznie lepszą orientację przestrzenną. Dzięki temu zaraz po zakończonym polowaniu i posiłku, ruszyła w stronę skąd zostali porwani.
Dzwoneczek czekał na polanie. Swoim tempem szedł po śladach tygrysa, czego zdążył się już nauczyć i został tam gdzie trop się urwał.
Ubrania na zmianę miała w jukach.
Teraz mogła ruszyć w podróż i może tym razem znaleźć sensowną robotę. Należało popracować nad renomą i dobrym imieniem. Do tego zaś przydawały się ciekawe i najlepiej widowiskowe zlecenia. Dość szybko odnalazła trakt i nie wybierając kierunku, pozwoliła by to on zaprowadził ją do... gdziekolwiek. Zanim znajdzie robotę, powinna kupić mapę.

Ciąg dalszy przygody w Arturonie
Zablokowany

Wróć do „Szczyty Fellarionu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości