Szczyty FellarionuLilia wsród lodu.

Pokryte śniegiem malownicze góry kryjące w sobie wiele tajemnic. Rozciągają się od granic Rododendronii aż po tereny hrabstw Wybrzeża Cienia. Dom Fellarian.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Chłopak sam nie wiedział, czy ma się denerwować beznadziejnością sytuacji, w której się znaleźli, czy śmiać się poirytowania elfki. Mimo, że jej popis akrobatyczny był imponujący, teraz siedziała na drzewie razem z nim. W dodatku na jego kolanach, co jeszcze bardziej mieszało jego odczucia.
- Jeśli chciałaś się do mnie zbliżyć, to wystarczyło poprosić. Nie musiałaś ściągać na nas stu kilowego prosiaka z nożami na mordzie - nawet nie krył rozbawienia. - Co jeśli gałąź się złamie? Znasz jakiś sposób na udobruchanie naszego koleżki, czy po prostu improwizujemy?
- Może po prostu posiedzimy tutaj chwilkę, aż się znudzi i sobie pójdzie.
Jak na złość, gałąź złowieszczo zatrzeszczała, zwiastując rychłe obłamanie.
- Dobra, plan b...nie mamy planu b...psia mać! - był czas na żarty, teraz trzeba pomyśleć o ratunku.
Na dodatek dzik okazał się całkiem sprytnym zwierzęciem, albo po prostu bardzo zirytowanym, ponieważ zaczął walić łbem o pień. Drzewo trzęsło się przy każdym uderzeniu, a kora odpadała coraz większymi kawałkami.
- Masz przecież te swoje noże. nie możesz ich jakoś użyć? - wzrok Illi mówił chyba więcej niż słowa, bo Ivo zamilkł. W tej sytuacji pozostało tylko jedno. Sięgnął do pasa i dobył swojej fletni. Przyłożył instrument do ust i delikatnie zadmuchał. Z drewnianych rurek popłynęła kojąca melodia, którą Ivo tak uwielbiał. Okazało się jednak, że nie tylko kowal lubuje się w sztuce. Dzik, słysząc muzykę, zaciekawiony uniósł łeb i wpatrywał się w chłopaka.
Wtem młody kowal wpadł na idiotyczny pomysł.
- Słuchaj, mam plan. Głupi, niebezpieczny i najprawdopodobniej się nie uda i zginę na kłach tego dzika, ale...Słyszałem kiedyś legendę o grajku, który potrafił uspokajać najdziksze bestie, grając na flecie. Ponoć zdołał okiełznać smoka! - oh, gdyby wzrok mógł zabijać, Ivo juz leżałby martwy pod drzewem. - W każdej legendzie tkwi ziarno prawdy, mistrz Bawren zawsze mi to powtarzał.
Zagrał ponownie, tym razem wolniej i nieco wyżej. To podziałało na dzika jak hipnoza. Uspokoił się i odszedł dwa kroki od drzewa. Z każdą kolejną nutą, zwierz przestawał wyglądać jak rozjuszony odyniec, tylko przypominał bardziej domowego pupila. Spuścił łeb, zmrużył ślepia i wydawał z siebie ciche mruknięcia. Ośmielony swoim postępem chłopak powoli zsunął się na ziemię i stanął kilka kroków od dzika. Bestia zdawała się zasypiać, co po chwili okazało się prawdą. Dzik leżał teraz ogarnięty mocnym snem.
- Chodź szybko, lepiej stąd znikać - wyszeptał do zdziwionej elfki. - Nie wiem czy następnym razem tez będzie taki wrażliwy.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Trzask pękającej gałęzi skutecznie pozbawił Ilirinleath ochoty do składania jakichkolwiek protestów. W obecnej sytuacji elfka skłonna była przyjąć każdą możliwą formę pomocy, nawet tak absurdalną jak muzyka. Oczywiście strażniczka miała również swój plan, który najkrócej mówiąc zakładał że Ivo spadnie pierwszy, uderzając w dzika ogłuszy go swoją masą, tym samym dając jej okazję do ucieczki. Pomysł był być może mało chwalebny ale i tak wydawał się lepszy niż bezsensowna śmierć w starciu z odyńcem.
Dość nieoczekiwanie młodzieniec sam zdecydował się podłożyć prosto pod olbrzymie kły zwierzęcia, dorabiając do tego niedorzeczną teorię o sile swojej fletni. Gdyby miała więcej czasu, Ilirinleath zarzuciła by go dziesiątkami szyderczych komentarzy o tym co myśli na temat takiego rozwiązania. Chłopakowi który dopiero aspirował do roli czeladnika, nagle wydawało się ze może być druidem, szamanem i czarodziejem w jednym. Pomysł aby uspokoić rozsierdzoną bestię przy pomocy kojącej muzyki był tak bzdurny że … zwyczajnie musiał się udać.
Już pierwsze takty melodii wydobywającej się z fletni miały wyraźny wpływ na agresywnego odyńca. Zresztą nie tylko na niego. Pozostała na drzewie elfka również zaczynała czuć odprężenie, a jej powieki stawały się jakby cięższe. Ów brak koncentracji sprawił że Ilia spadła na ziemię niczym dojrzały owoc, klnąc przy tym wszelkie zielone świętości. Na szczęście szok, ból oraz urażona duma, na powrót pozwoliły strażniczce trzeźwo ocenić sytuację. Natychmiast pozbierała się z podłoża i truchtem pobiegła w stronę pozostawionego kołczanu z strzałami.
- Grasz tak źle że nawet dzik zasypia z nudów. – Skomentowała wyczyny Ivo. Ilirinleath doszła do wniosku że instrument młodzieńca musi posiadać w sobie jakąś magiczną moc, która w tajemniczy sposób pozwala mu wpływać na nastroje słuchaczy.
„Ciekawe tylko czy wykorzystują ową fujarkę również w innych celach?” – Zastanowiła się elfka, przykazując sobie jednocześnie by nigdy więcej nie pozwolić kowalowi grać w swojej obecności.
W chwili obecnej dla dwójki podróżników najważniejszym było jak najszybsze oddalenie się od niefortunnej polany. Ilia dała chłopakowi znak by natychmiast wyruszyć po czym od razu narzuciła forsowne tempo marszu. Dopiero gdy sama uznała że są już wystarczająco daleko od ciekawskiego dzika, odezwała się do towarzysza.
- Najlepiej nic nie mów. Zapomnijmy o tamtym i skupmy się na odnalezieniu twojego „przyjaciela” – Stwierdziła, mając nadzieję że nie będzie musiała wysłuchiwać ironicznych komentarzy na temat historii z zwierzęciem. Podejrzewała jednak że niezwykle dumny z własnych racji młodzian nie odpuści tak łatwo, a potrzeba chwalenia się sprawi że zapomni jak to szybko dał nogi za pas na widok włochatego prosiaka. – Są inne sposoby aby odkryć czy ktoś zamieszkuje daną okolicę. Zwłaszcza tak nieprzyjazną jak ta tutaj. Na przykład wodopój. Wygląda na to że dostęp do wody jest tu rarytasem więc jak tylko jakiś znajdziemy, spróbujemy dostrzec wokół niego ślady tubylców. A poza tym … to był naprawdę dobry pomysł. – Pochwaliła elfka. Mimo wszystko nie była aż tak cyniczna by nie zauważyć że toś właśnie uratował jej honor.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Pochwalenie chłopaka było najgorszą rzeczą jaką elfka mogła zrobić. Napuszony jak paw Ivo nie przestawał gadać o tym, jak jego plan był genialny, jak Ilia dała drapaka na drzewo, i że bez jego zdolności by nie przeżyli. Jednocześnie był również zdziwiony, że cały ten pomysł wypalił. Nie przypominał sobie, żeby "ojciec" wspominał o magicznych właściwościach instrumentu. Sam Ivo też nie był w żadnym stopniu druidem...chyba. Tak na prawdę niewiele pamiętał z wczesnego dzieciństwa.

Para przeszła już spory kawał drogi, kiedy w końcu usłyszeli cichy szum wody. Wodopój musiał być niedaleko, co oznacza że byli prawie u celu. Zwolnili nieco kroku i pochylili się, żeby nie przepłoszyć nikogo z brzegu. Ivo przysiadł przy bujnym krzaku i delikatnie rozchylił gałęzie. Nad taflą wody pochylała łeb łania, trochę dalej swoje pragnienie gasił lis.
- Niezbyt tu tłoczno - szepnął do elfki. - Z drugiej strony nie ma też żadnych drapieżników, więc można spokojnie obejrzeć okolicę.
nim dziewczyna zdążyła zareagować, chłopak wstał i zbiegł ku brzegowi.
- Trawa, gałęzie, liście, odchody...a to? Albo był tu smok z uszkodzonym uzębieniem, albo ktoś zostawił swój nóż. Całkiem...ładny - grajek schylił sie po znalezisko. Był to matowy kieł o żółtawej już barwie, owinięty u nasady jakąś plecionką. Narzędzie było znacznie większe od jego dłoni, co mogło wskazywać na rzeczywiste smocze pochodzenie.
- Nie jestem tropicielem, ale to chyba oznacza, że byli tu ludzie! - krzyknął do elfki. - Jednak nie przypominam sobie, żeby ten elf nosił taką broń. Hm...zatrzymam to sobie.
Wsunął ostrze za pas i poklepał się po biodrze.
- Możemy przejść kawałek dalej, do wodospadu, może tam coś znajdziemy.
Jak powiedział, tak uczynił. Szedł wzdłuż brzegu, co rusz spoglądając na swoją towarzyszkę. Wyglądała na w pełni skupioną na oglądaniu okolicy. Nagle usłyszał jakiś dźwięk. Jakby trzask ogniska i rozgorączkowany głos.
- Gdzie ja to...ach! tak tak tak tak tak...tutaj...teraz trochę tego....
Ivo, chcąc podejść bliżej, nieopatrznie wszedł w pułapkę. Na jego obronę trzeba powiedzieć, że była to dobrze ukryta pułapka. W ułamku sekundy wokół młodego kowala rozwinęła sie siatka, która następnie, wraz z nim, poszybowała do góry, by ostatecznie zawisnąć na drzewie.
- Kto tam!? Kim jesteś?! Ujawnij się bandyto! - właścicielem roztargnionego głosu okazał się nie kto inny, jak poszukiwany elf. Doskoczył do siatki z nożem do patroszenia ryb, ale gdy tylko zobaczył kogo złapał od razu się uśmiechnął
- Chłopcze drogi! Jak dobrze cie widzieć! Ilo? nie? Czekaj czekaj...Igo? IVO! Tak tak tak tak. Ivo! Ivo, młodzieńcze, co cię tu sprowadza? Jak się Bawren trzyma?
- Chętnie odpowiem na wszystkie pytania, ale może najpierw mnie ściągnij.
- Co? A tak tak. Racja, gdzie ja mam głowę? A to kto? Nie zbliżaj się, kobieto...zaraz, jesteś elfką!
- To moja...przyjaciółka. Potrzebuje twojej pomocy z jakimś wisiorkiem.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath żałowała że nie posiada umiejętności automatycznego blokowania niektórych dźwięków. Wspólna podróż okazała się nad wyraz męcząca, a każdy pokonany kilometr dłużył się niemiłosiernie. Ilia zdana była na nieustanne wysłuchiwanie monologów chłopaka na temat jego niezwykłych umiejętności. Fakt że sama elfka nie odezwała się ani razu w tej dyskusji, w żaden sposób nie zniechęcał młodego kowala do prowadzenia „wspólnej” rozmowy.
Najwyraźniej Ivo postawił sobie za cel udowodnienie Ilii że jest od niej lepszy nie tylko w kwestii rodzenia sobie z zwierzętami i wychodzenia cało z beznadziejnych sytuacji, lecz również w sprawach tropienia i odnajdywania zaginionych śladów. Gdy tylko oboje zatrzymali się nad niewielkim strumykiem, chłopak zabrał się za prowadzenie poszukiwań, na gorąco komentując swoje poczynania.
„Tego jeszcze brakowało. A może ja spróbuję pokazać kto z nas bardziej nadaje się do prac rzemieślniczych?” – W myślach złorzeczyła elfka, cały czas idąc spokojnie za młodzieńcem. Ilirinleath czekała aż jej towarzysz się pogubi, przyzna do porażki i zrobienia z siebie błazna. Wydawało jej się niemożliwe aby ktoś dzień w dzień pracujący w czterech ścianach kuźni, nagle okazał się utalentowanym w kwestii przetrwania na łonie natury. Z drugiej strony sądząc po wzmiance o smoku, Ivo bawił się tu w najlepsze.
- Pogrywasz sobie moim kosztem, tak? Doskonale wiesz w którą stronę powinniśmy iść, a udajesz bohatera. – Nie wytrzymała elfka, zdradzając się z swoich podejrzeń. – Dlaczego po prostu nie powiesz…
Elfce nie dane było skończyć gdyż przerwał jej trzask uruchamianej pułapki i świst wędrującej w górę sieci. Zajęta nieustannym rozmyślaniem o irytującym chłopaku, Ilia nawet nie zauważyła że zamiast wzmocnić czujność i potraktować całe wydarzenie jako zagrożenie również dla siebie, stała bez ruchu, śmiejąc się i wskazując miotającego się w sieci kowala.
- Ha, ha, ha. I co teraz dzielny śmiałku? – Chichotała strażniczka. Dopiero na widok osobnika który najprawdopodobniej była właścicielem sieci, elfka instynktownie sięgnęła za łuk i wycelowała w nieznajomego.
Jak się okazało oboje trafili na poszukiwanego przez siebie samotnika. Pustelnik o którym opowiadał Ivo okazał się być elfem tylko z nazwy i charakterystycznych długich uszu. Osobnik ów w żaden sposób nie przypominał znanych Ilii szlachetnych mieszkańców Szepczącego Lasu. Cały był przybrudzony, a jego ubiór kojarzył się raczej z ulicznym żebrakiem. Włosy mężczyzny najprawdopodobniej układały się same, w zależności od ilość wtartego w nie tłuszczu. Elf się garbił, poruszał szybko, a jego wzrok cały czas był rozbiegany jakby nie mógł się skupić lub nieustannie wypatrywał zagrożenia. To ostatnie w pewien sposób tłumaczyłoby montowane pułapki.
Gdyby ktoś pytał strażniczkę o zdanie, to uznałaby że ma przed sobą pół-elfa, przy czyn ta gorsza część owego związku pochodzi od trolla. Mimo wszystko ona sama nie zamierzała rezygnować z zachowania form grzeczności. Zwłaszcza że przyszła tu z nadzieją uzyskania pomocy.
„Tylko jak ktoś taki miałby mi pomóc?”
- Proszę wybaczyć to niezapowiedziane wtargnięcie i niepokojenie pana w ten piękny dzień. Jestem Ilirinleath z Adrionu. – Przedstawiła się elfka opuszczając jednocześnie trzymaną przez siebie broń. – Stało się coś złego, a ten tutaj miły chłopak wskazał pana jako osobę która mogłaby zaradzać moim problemom.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

- Może świeżo złowionej rybki? Nie za bardzo wiem, co to za ryba, ale jadam ją prawie codziennie i jeszcze nie umarłem - zaśmiał się pustelnik.
Cała trójka siedziała wokół ogniska, nad którym wisiały oprawione ryby, kawałki dziczyzny i parę ziół. Ivo zajadał aż uszy mu się trzęsły, próbując między kolejnymi kęsami opowiedzieć co ich tu sprowadziło.
- Byłem w tej wiosce...mhh, jaka dobra...tej..wiesz. Niedaleko stąd. Bawren kazał mi coś dostarczyć swojemu znajomemu...musisz nauczyć mnie gotować...i Ilia się pojawiła raz u nas. Znaczy u nich. Miała problem z jakimś amuletem czy medalionem. Dobry jestem z młotem i kowadłem, ale w złotnika bawiłem się tylko z mniej wymyślnymi cackami. Potem wspomniała...co to za zioła?...że to elfia robota. Od razu pomyślałem o tobie. No, nie od razu, bo najpierw wygonili mnie z wioski za...cóż, wygonili mnie. Trochę pobłądziliśmy, zaatakował nas dzik, ale dzięki mojemu sprytowi nas uratowałem - gdyby chłopak spojrzał teraz na Ilię, zapewne zobaczyłby przewracanie oczami, albo strzałę wycelowaną w swoja głowę, dlatego powstrzymał się od tego. - Potem poszliśmy nad wodopój, wtedy usłyszałem twój głos. Resztę historii znasz.
Elf może nie wyglądał na zainteresowanego, ale taki był.
- Pokaż mi ten amulet.
Gdy tylko zobaczył biżuterię, oczy zaświeciły mu się jak dwa małe ogniki.
- To...to...nie...niemożliwe...ten symbol... - w jednej chwili, pustelnik zmienił się nie do poznania. Doskoczył do elfki, nim ta zdążyła cokolwiek zrobić. Złapał ją za materiał ubrania. - Skąd to masz? Mów natychmiast! Tylko prawdę mi tu gadaj, rozpoznam kłamstwo.
Dla uwiarygodnienia swojej postawy, albo może nieświadomie, uniósł za pomocą telekinezy wszystkie przedmioty jakie były wokół, wliczając w to Ivo.
- Hej, zostaw ją. Nie zrobiła nic złego! - krzyczał chłopak, ale niewiele mógł zrobić.
- Twoja przyjaciółka to złodziejka! To morderczyni!
Uścisk pustelnika był bardzo silny, zapewne wspomagany magią. Już nie wyglądał jak obłąkany wygnaniec, ale jak jeden ze swojej rasy. Lodowy Elf.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Siedziała wyprostowana, przypatrując się dwójce mężczyzn konsumujących mięso niczym para drapieżników. Podejrzewała że wcześniej czy później któryś nich zacznie się dusić, zwłaszcza iż obaj starali się prowadzić rozmowę nie przerywając przy tym posiłku. Sama Ilirinleath przełknęła ledwie kilka kęsów, głównie po to by nie obrazić zdolności kulinarnych ich gospodarza. Nie mogła się doczekać chwili w której dziwny pustelnik zacznie mówić do rzeczy i rozwieje jej wątpliwości dotyczące medalionu. Jak się okazało czasem lepiej jeśli twoje pragnienia nie spełnia się zbyt szybko.
Nawet w najczarniejszych wyobrażeniach elfka nie spodziewała się tak gwałtownej reakcji z strony mężczyzny. Całkowicie zaskoczona, nie była w stanie zareagować na atak. Nagła przemiana jaka zaszła w flejtuchowatym pustelniku, na chwile zmroziła krew w żyłach strażniczki, a gdy tylko elfka uświadomiła sobie kogo ma przed sobą, przeraźliwy chłód ogarnął całe jej ciało. Ilirinleath z przerażeniem spoglądała w zimne, puste oczy napastnika. Czuła bijący od niego chłód, agresję i nienawiść, chociaż w żaden sposób nie mogła zrozumieć sensu wypowiadanych przez niego oskarżeń. Złowrogie opowieści jakich zawczasu nasłuchała się o rasie lodowych elfów, z całą pewnością w tej sytuacji Ilii nie pomagały.
Jak się okazało pustelnik dysponował potężną mocą magiczną, przeciwko której zarówno elfka jak i Ivo byli bezradni. Ilirinleath spróbowała chwycić napastnika za nadgarstki mężczyzny by uwolnić się z jego uścisku i wówczas poczuła przeraźliwe zimno, do tego stopnia iż mimo rękawic musiała cofnąć dłonie by uniknąć odmrożenia.
- Auć, puść mnie, proszę. To boli. Nie wiem o co ci chodzi. – Poskarżyła się elfka, jednak jej protesty jeszcze bardziej rozsierdziły agresora. Ilia musiała reagować szybko, póki jeszcze lodowy elf zachowywał kontakt z świadomością. Czuła że gdy tylko tamten do upust swojej furii, żadne rozsądne argumenty nie będą w stanie go powstrzymać, a jej i Ivo groziła katastrofa.
Najgorszym w tej sytuacji był fakt iż oskarżenia mężczyzny nie były całkowicie pozbawione sensu. Z historią tajemniczego przedmiotu rzeczywiście związana była śmierć i kradzież. Chociaż Ilia nie była odpowiedzialna za pierwsze z tych wydarzeń, a drugie uczyniła na prośbę właścicielki, nie mogła mieć pewności czy w tym stanie będzie potrafiła przekonać swojego rozmówcę. Było to długie opowiadanie którego z całą pewnością nie dało się przedstawić w sytuacji gdy ktoś usiłuje zamrozić ci serce.
- Proszę, nie ukradłam go. Tylko zabrałam żeby wypełnić daną przez Miren obietnicę. Ona sama nie byłaby w stanie sprostać zobowiązaniu, a musiała się go pozbyć. Świadomość posiadania medalionu ją niszczyła. Wszystko ci wyjaśnię tylko błagam daj mi na to czas! – Rozpaczliwie krzyknęła strażniczka. – Nikt z nas tego nie chciał. Wiemy ile zawdzięczamy twojemu pobratymcowi i że przyrzeczenie dane konającemu jest rzeczą świętą, ale nikt w Adrionie nie potrafił właściwie zinterpretować tego o czym mówił wybawca mojej przyjaciółki…
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Elf patrzył na Ilię z nienawiścią i chęcią mordu. Nie wierzył jej. Teraz również nie wiedział czy może ufać Ivo. Mimo to trochę się uspokoił. Jeszcze chwila i zamroził by biedną dziewczynę od środka. Ten symbol. Nigdy go nie zapomniał, choć wiele razy próbował. Symbol potężnego i szanowanego rodu. Jego rodu.
- Ten medalion zaginął wieki temu, razem z...z jego posiadaczem - w jego głosie dało sie wyczuć nutkę żalu, albo smutku. - Nikt nigdy nie odnalazł miejsca jego spoczynku. Nie wierzę ci dziewucho. Może i jesteś elfką, ale kłamiesz jak człowiek.
Na te słowa Ivo się nieco skrzywił, chociaż wiedział że jego sumienie nie jest najczystsze.
- Proszę cię, nie krzywdź jej. Ona ci wszystko wyjaśni, tylko nie rób jej krzywdy, proszę - chłopak starał się przekonać elfa, by ten się opamiętał. Pustelnik wyjątkowo posłuchał, aczkolwiek wcale się nie uspokoił. Puścił Ilię, która upadła na ziemię, aby zaraz uwięzić ją w lodowych więzach. Chłodne, magiczne liny krępowały jej nogi oraz ręce, a elf odebrał jej całą broń. W międzyczasie na ziemię gruchnął Ivo.
- Ivo, usiądź przy ognisku i nie wtrącaj się w to. Jeśli spróbujesz pomóc swojej przyjaciółce - zginie. Rozumiesz?
Chłopak kiwnął głową i wykonał polecenie. Pustelnik zbliżył się do dziewczyny i spojrzał jej prosto w oczy.
- Skąd masz ten medalion?
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath szybko zweryfikowała własną opinię na temat podjęcia się misji odnalezienia siedziby lodowych elfów. Być może wcale nie był to tak wspaniały pomysł jak wcześniej uważała. Póki co zamiast tajemniczej przygody, podziwiania niesamowitych krajobrazów i nawiązywania trwałych przyjaźni, miała jedynie ból, cierpienie, wstyd i całe morze nieporozumień.
Szereg ostatnich wydarzeń spokojnie mogła nazwać ciągiem fatalnych decyzji. Posłuchanie Miren było złe. Przekonanie samej siebie iż warto poszukać pomocy u ludzi, okazało się jeszcze gorsze. Z towarzystwa Iva póki co nie miała nic poza frustracją, a teraz jeszcze doszedł jej stary pustelnik, którego uznała za wariata, śmiejąc się z niego zamiast zachować koncentracje i czujność. Jednak najbardziej nietrafionym pomysłem było to, by w dalszym ciągu starać się dotrzeć do sumienia nieznajomego, zachowując się przy tym grzecznie i ulegle. Być może gdyby to ona była tą która zaatakuje pierwsza, obecnie miałaby szaleńca w garści.
A tymczasem dała się związać niczym baranek prowadzony na rzeź, bezskutecznie wyginając się, to na prawo to na lewo aby pozbyć się krepujących ją pętli, lub przynajmniej sprawić by te nie ziębiły ją boleśnie w nadgarstki. Strażniczka nie miała pojęcia jaka magia mogła sprawić iż zwykła lina emanuje tak przeraźliwym zimnem, a jej oprawca ścisnął pętle do granic możliwości.
- Czemu obrzucasz mnie takimi oskarżeniami? – Protestowała elfka, nie przestając czynić starań by chociaż na trochę poluzować więzy. – Po prostu spójrz mi w oczy i odczytaj w nich wiek. Jak mogłabym być odpowiedzialna za coś co wydarzyło się w czasie gdy jeszcze nie było mnie na świecie? Jedyną zbrodnią jaką popełniłam to próba zwrócenia prawowitym właścicielom ich drogocennego skarbu. Czy to aż takie złe?
„Królewskie insygnia wykute z serca lodowca, ma prawo dzierżyć tylko ten ko ma władzę topienia najstraszliwszego z chłodów”. Zdaje się że według legendy coś takiego wypowiedział ten który jako ostatni nosił ów medalion na piersi. W każdym razie nic mi nie wiadomo o tym, by któryś z naszych kapłanów miał odwagę spróbować powtórzyć ten wyczyn. Nawet mimo faktu iż większość z nich uważa się godnych takiego zaszczytu. Zabrałam go z miejsca zwanego Świątynią Życia. Pewnie nie wiesz gdzie to jest, gdyż w Adrionie raczej nie chwalimy się takimi rzeczami przed obcymi. Co jednak ważniejsze, główna kapłanka o imieniu Miren, przekonała mnie że cała ta legenda została mylnie zinterpretowana, a sam medalion powinien jak najszybciej wrócić do domu, pozostając na wieki wśród Szczytów Fellarionu. – Zakończyła swoje tłumaczenie strażniczka.
Elfka była przekonana iż to co powiedziała definitywnie zamyka sprawę. Nie stanowiła zagrożenia dla dziwacznego mężczyzny, dlatego też nie widziała potrzeby by ten w dalszym ciągu stosował wobec niej środki przymusu. Podobnie zresztą jak wobec Ivo. Ilirinleath wyciągnęła skrępowane dłonie w kierunku elfa, mając nadzieję iż ten zdobędzie się na stosowny gest i ją uwolni.
Podejrzewała że jakieś stare legendy nie są czymś co może zainteresować podróżnika. Dużo bardziej obawiała się że zamiast medalionu, nieznajomy może zaciekawić się zawartością jej plecaka. Miała w nim trochę żywności, ubrań i cennych przedmiotów. Całą broń już jej ukradziono, więc istniało duże prawdopodobieństwo iż napastnik zechce posunąć się dalej.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Pustelnik uważnie słuchał słów elfki. Gniew powoli w nim opadał, a górę zaczął brac zdrowy rozsądek i racjonalne myślenie. I właśnie to drugie podpowiadało mu, żeby jeszcze nie rozwiązywać przesłuchiwanej.
- Wierzysz jej chłopcze? - zwrócił się do Ivo. Ten tylko popatrzył tępo na swojego rozmówcę. - Wierzysz tej elfce, czy nie? Mówże chłopcze!
- Prawdę mówiąc dopiero ja poznałem i...
- Czy dajesz wiarę jej słowom!?
- TAK!
- Więc jesteś równie głupi co utalentowany. Słyszałeś tę historię o elfickim bohaterze?
- Eee...raczej nie.
- Oczywiście, jak ludzie mają znać naszą historię, kiedy nawet nasi pobratymcy są takimi ignorantami. A już w szczególności Leśne Elfy. Skaczą sobie po drzewach, zbierają kwiatki i myślą, że tylko dlatego że mają ostre uszy mogą mieszać się w sprawy znacznie wykraczające poza ich rozumowanie. Elficki bohater, phi! Klątwa...same bzdury i wymysły małych móżdżków. W twojej historii tylko jeden szczegół pokrywa się z prawdą. Królewskie insygnia. Tak, ten medalion należał do królewskiego rodu, ale nie do samej pary rządzącej. Do ich syna - Nuthraila. Miał po ich śmierci objąć tron, jednak w wyniku spisków, matactw i niekompetencji został wygnany a król wraz z królową zamordowani. A wszystko przez jeden, głupi medalion. Masz rację, jesteś za młoda żeby być winną morderstwa, ale kradzież to inna sprawa.
Spojrzenie młodej elfki odczytał jako zdumienie i setki pytań, więc usiadł na pniaku i zaczął swoja opowieść.
- Ten medalion został podarowany jedynemu potomkowi króla Lodowych Elfów - Nuthrailowi. Miał wtedy niespełna osiemdziesiąt lat. Nie posiada żadnych magicznych właściwości, stanowi jedynie o przynależności do królewskiego rodu. Oczywiście są różne spisy genetyczne, jednak wielkie familie są tak porozgałęziane, że niełatwo zliczyć wszystkich kuzynów czy wszystkie ciotki, a z pewnością jeszcze trudniej jest policzyć wszystkich bękartów. Z tą błyskotką nawet zwykły mieszczanin mógł wejść do rodziny królewskiej. Młody książę szkolony był do roli władcy, jednak nie wszystkim to odpowiadało. Banda nadętych szlachciców i pół-szlachciców bez przerwy ostrzyła sobie ząbki na zdobione klejnotami siedzisko i ktoś w końcu puścił machinę w ruch. Zatrudniono grupę złodziei, mających splądrować królewski skarbiec. To było zwykłe odwrócenie uwagi. Głównym celem był ów medalion. Kradzieży symbolu nie odkryto jeszcze przez cały tydzień. Dopiero wielka tragedia zmusiła do sięgnięcia po wisior. Para królewska została zamordowana we własnym łożu. Razem z nimi wymordowano cała służbę i, jak twierdzą `naoczni świadkowie`, księcia. Prawda jest taka, że Nuthrail został porwany, a następnie przetrzymywany w lochach. Tymczasem sprawcy tej tragedii schowani za maskami żalu i smutku postanowili wybrać kolejnego władcę. Rzecz jasna każdy z nich miał ochotę wskoczyć na tron, toteż wybory były długie, pokręcone i bardzo krwawe. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że złodziej medalionu postanowił oszukać swojego pracodawcę i zniknął razem z łupem. Tylko dzięki temu na tronie nie siedzi teraz zdrajca. Poza królem, lud potrzebował szczęśliwej nowiny, a czy jest lepsza informacja od schwytania mordercy i złodzieja? Wyciągnięto poobijanego, zarośniętego księcia z lochów i przeciągnięto go po ulicach królestwa jako zdrajcę. Mieszkańcy pluli na niego, kopali go i rzucali czym popadnie. Nikt nie poznał swojego prawowitego władcy. Ale nie zabito go. O nie. Dla uciechy gapiów i szlachty zorganizowano łowy. Wypuszczono księcia na ulicy i przedstawiono zasady: Jeśli umknie strażnikom i innym łowcom - jest wolny. Młodzian ledwo utrzymywał się na nogach, ale wygrał. Nim umknął do lasu, jakiś osobnik zdołał przeciągnąć mieczem po jego twarzy, zostawiając mu głęboką bliznę przez całą twarz.
Nachylił się do spętanej elfki, jego oczy były martwe, a blizna na twarzy wręcz biła chłodem.
- Ktoś ukradł mój medalion, zamordował moich rodziców i próbował zabić mnie. Nie spocznę póki nie odzyskam tego, co utraciłem.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Nieco z przekąsem Ilirinleath przyznała sobie rację. Jednak trafiła na szaleńca. Pustelnik okazał się starym prykiem, przepełnionym żalem, poczuciem niesprawiedliwości i doznanej krzywdy, kompletnie mieszającym fakty i chronologię. Strażniczkę kusiło by syknąć na dziwaka, wyrzucając mu prosto w oczy, co myśli na temat rzekomej wyższości jego rasy nad rodakami Ilii. Jeśli kultura lodowych elfów miała sprowadzać się do tego, iż poszczególni członkowie rodziny mordują się między sobą, po trupach dążąc do władzy, to Ilirinleath rzeczywiście wolała pozostać na etapie „skakania po drzewach”. Już sam pomysł by za przywódcę wybierać tego, który akurat trzyma w ręku kawałek żelastwa, zasługiwał na politowanie. „I komu tu bliżej do dzikusów” – zastanawiała się elfka.
Oczywiście jako iż w dalszym ciągu pozostawała skrepowana i zdana na łaskę pustelnika, musiała ubierać swoje myśli w dużo bardziej umiarkowane słowa.
- Ale o czym ty mówisz? Twoja historia nie ma nic wspólnego z wspomnianą przeze mnie legendą. – Broniła się Ilirinleath. Jeśli opowieść jaką uraczył ich lodowy elf nie mijała się z prawdą, to nie należało się dziwić iż żyjący na odludziu niedoszły władca nieustannie rozpamiętuje historię związaną z swoim upadkiem, przez co nawet po latach pamięta zadane mu rany, tak jakby całość wydarzeń rozegrała się wczoraj. Być może rzekomy Nuthrail w ogóle stracił poczucie czasu, żyjąc już tylko i wyłączenie chęcią zemsty, a swoją obecnością elfka dała mu idealną ku temu sposobność.
Strażniczka starała się ocenić wiek swojego rozmówcy. Problem w tym iż nie mogła skupić się na niczym innym niż krepujące ją lodowate więzy. Wiedziała tylko tyle że medalion od kilku wieków znajdował się w Świątyni Życia, zatem czasy w których pustelnik widział go po raz ostatni, musiały należeć do bardzo odległych. Rzecz jasna dla elfów kilka dekad nie miało większego znaczenia, jednak nawet oni powinni rozumieć, że sam świat potrafił w tym okresie zmieniać się diametralnie.
Zanim trafił w ręce Ilirinleath, medalion najprawdopodobniej kilkukrotnie zmieniał właściciela ale dla Nuthraila nie było to żadnym usprawiedliwieniem, a jedynie okazją by o całe zło oskarżać strażniczkę. Próba przekonania pustelnika do swoich racji zdawała się przypominać kopanie z koniem. Elfka uznała że będzie maiła szczęście jeśli uda jej się wyjść cało z tej przygody, kończąc ją właśnie w tym miejscu. Nie miała wątpliwości co do faktu iż Nuthrail zabierze jej medalion, a bez niego nie było po co wędrować dalej na północ.
- Poza tym cały czas mówię że jestem tutaj właśnie w tym celu by zwrócić talizman prawowitemu właścicielowi. – W czach Ilii, zdziczały elf był ostatnim który zasługiwał na odebranie tego klejnotu ale liczyła na to iż w ramach wdzięczności pustelnik przynajmniej zwróci jej wolność.
- Po prostu go sobie weź. Nie wierzę że może być coś warty, ale jeśli ty twierdzisz że wystarczy ci jeden wisiorek by zostać władcą tych ziem, to życzę szczęścia. – Złośliwie zakończyła elfka.
Ilirinleath chciała dodać coś jeszcze, gdy nieoczekiwanie dostrzegła iż jaj oprawca na chwilę kompletnie „odpłynął”, zatapiając się w własnych myślach. Nuthrail na chwilę przymknął oczy pogrążając się w zadumie. Być może sprawiło to publiczne wyznanie albo same wspomnienie młodzieńczych lat, w każdym razie lodowy elf zachowywał się jakby stracił kontakt z rzeczywistością. Ilia nie zamierzała biernie czekać aż pustelnikowi przejdzie ów melancholijny nastrój. Tym razem zwróciła się do Ivo, wyciągając swoje skrepowane dłonie w stronę kowala. Miała nadzieję ze młodzieniec potrafi i w ogóle zechce jej pomóc.
W obawie iż jakiekolwiek słowo lub gwałtowniejszy ruch może wyrwać pustelnika z letargu, cała swoja prośbę elfka usiłowała wyrazić jedynie przy pomocy spojrzenia i drobnych gestów.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Ivo był...zdezorientowany. Nie wiedział komu ma wierzyć. Leśnej elfce, która dopiero co poznał, czy Lodowemu elfowi, którego znał relatywnie dłużej, a tak na prawdę widział go może trzeci raz w życiu. Poza tym nie wywarł na nim dobrego wrażenia. Przypominał bardziej rzucającego się w amoku i agonii złości i żalu szaleńca, który próbuje coś udowodnić światu. Co robić, do cholery, co robić. Panika - to najbardziej odczuwał. Czy pozostawienie Illi i ucieczka wchodziły w grę? Nie możesz jej zostawić samej. Co z ciebie za mężczyzna?. Postanowił. Cokolwiek się stanie, będzie mężczyzną. Oby Bawren nie lubił go aż tak.... Kowal złapał za leżący na ziemi kamień i z uderzył nim elfa w tył głowy. Pustelnik runął nieprzytomny na ziemię, a Ivo tymczasem rozcinał więzy towarzyszki.
- Niby magiczne, a puszczają jak zwykła lina...może zaklęcie przestało działać...chodźmy szybko - zabrał medalion z ciała elfa i oboje uciekli z obozu.

Uszli już spory kawałek i w końcu mogli się nieco uspokoić.
- Przepraszam cie bardzo. Nie wiedziałem, że jest tak szalony. Wydawał się niegroźnym pomyleńcem - tłumaczył się chłopak. - Rozumiem jeśli będziesz chciała się mnie pozbyć i...
Przerwało mu dziwne brzęczenie w sakwie. Czuł wibracje i lekki chłód. Najpierw się przestraszył, myśląc że pustelnik ich dopadł, ale w drugiej chwili zdał sobie sprawę, że to amulet. Sięgnął po niego, a kiedy wyciągnął błyskotkę otworzył szeroko oczy. Medalion był cały. W miejscu, w którym się złamał widniała tylko błękitna smuga.
- To...ciekawe. Co zamierzasz? Jeśli chcesz dokończyć misję, z chęcią ci pomogę. Jeśli jednak nie chcesz mojego towarzystwa...zrozumiem.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

W chwili w której Ivo zdecydował się ogłuszyć pustelnika, elfka zrozumiała że nie ma już odwrotu. Kolejne wydarzenia następowały po sobie automatycznie. Ilirinleath zaczęła działać instynktownie, nie dając sobie czasu na analizę sytuacji czy rozważanie ewentualnych skutków podjętych działań. Każda sekunda była ważna. Strażniczka pozbierała broń zabraną jej przez Nuthraila, po czym zajęła się krępowaniem nieprzytomnego lodowego elfa.
- Musimy go trochę spowolnić. – Rzuciła w stronę Ivo, gestem wskazując kowalowi leżące na ziemi liny. Ilia nie miała wątpliwości, że gdy tylko pustelnik odzyska przytomność, ruszy za nimi w pościg, a przy swojej znajomości terenu, będzie miał znaczną przewagę nad błądzącą po okolicy dwójką podróżnych. Podejrzewała również że nawet najbardziej wyrachowane więzy nie są w stanie na długo zatrzymać obdarzonego magią Nuthraila ale jeśli istniała jakakolwiek szansa aby opóźnić pościg, to należało z niej skorzystać.
Przez chwilę elfka zastanawiała się czy w ramach rewanżu nie powinna wymierzyć ich gospodarzowi kilku solidnych kopniaków w żebra. Para złamanych kości z pewnością mogłoby zatrzymać pustelnika. Poza tym poprawiłaby też nastrój samej Ilii, jednak strażniczka nie potrafiła zdobyć się na niczym nie uzasadnioną przemoc. Ostatecznie to na tym opierała swoje twierdzenia o wyższości leśnych elfów nad barbarzyńskimi zwyczajami Nuthraila.
Gdy tylko zacisnęła ostatnią pętlę krępującą jeńca, Ilirinleath chwyciła Ivo za rękę i pociągnęła chłopaka za sobą. Nie miała pojęcia na jaką drogę ucieczki powinna się zdecydować. Póki co biegła byle dalej od obozowiska. Później, gdy przyjdzie na to czas, postarają się znaleźć schronienie i zastanowią się co robić dalej.
W czasie tej drogi, Ilię nieustannie nękały wątpliwości czy rzeczywiście dobrze postępuje ignorując opowieść Nuthraila. Elfka starała się zagłuszyć powyższe rozterki, wmawiając sobie iż stary elf był szaleńcem, którego życie w samotności popchnęło na skraj opętania. Jednocześnie gorączkowo szukała argumentów mogących podważyć przytoczone przez pustelnika teorię. Jeśli rzeczywiście Nuthrail był potomkiem królewskiego rodu i prawowitym właścicielem medalionu, to dlaczego ukrywał się na odludziu, zamiast kontynuować poszukiwanie utraconego skarbu? I jak to się stało że następca tronu został porzucony samemu sobie? Czy możliwe było aby wszyscy się od niego odwrócili? Całe królestwo w którym nie znalazłaby się ani jedna dusza przychylnie nastawiona do prawowitego władcy? Czy takie właśnie były lodowe elfy? Bez sumienia? Uznające tylko i wyłączni argument siły? Dużo prościej było przyjąć że to z samym Nuthrailem było coś nie tak. Być może nie był on tak idealny jak sam siebie przedstawiał. Albo w ogóle całą tą historię znał z zupełnie innego punktu widzenia? Z czasem różnica miedzy „ukradziono mi” a „ukradłem”, mogła się zatrzeć.
Jak na złość trzymany w dłoniach Ivo medalion, nie ułatwiał rozważań Ilirinleath. Fakt iż magiczny amulet na powrót stanowił jedną całość, nie bardzo pasowała do teorii strażniczki, dodatkowo potęgując jej dylematy. Z jednej strony przemiana amuletu mogła świadczyć o tym że medalion zaczął działać pod wpływem kontaktu z prawowitym właścicielem, natomiast według innej interpretacji, jego cudowna naprawa mogła być efektem działań Ilii i Ivo. Na przykład reakcją na zaliczoną próbę, w czasie której oboje młodzieńców nie dało się zwieść na fałszywą grę pustelnika.
Strażniczka żałowała że nie zdołała się dowiedzieć co tak naprawdę symbolizują znaki zawarte na medalionie.
Ilia nie potrafiła sobie przypomnieć kluczowego dla niej faktu, a mianowicie tego czy Nuthrail nie miał bezpośredni kontakt z amuletem. Jednocześnie uświadomiła sobie jak nieobliczalne są lodowe elfy i jak niebezpieczna może być jej misja.
Z zadumy wyrwało ją szczere wyzwanie i pytanie kowala. Ostatnią rzeczą jakiej elfka mogła się spodziewać, to tego iż Ivo będzie miał poczucie winy. Ona sama oczywiście gotowa była oskarżyć go o wszystko, w końcu to przez kowala już dwukrotnie jej życiu zagrażało niebezpieczeństwo ale sam chłopak wyglądał na twardziela, który nie nawykł przyznawać się do błędów. Wprawdzie to Ivo za każdym razem wyciągał strażniczkę z opresji, ale przy obecnych wątpliwościach, fakt ten nie wydawał się Ilirinleath istotnym elementem historii.
Najgorsze było to, iż zaskoczona szczerością młodzieńca, elfka dała się rozbroić, nie panując nad upustem własnych emocji. Przysuwając się do swojego towarzysza, strażniczka objęła kowala w pasie, a następnie położyła swoją głowę na ramieniu człowieka.
- Nie zostawiaj mnie proszę. Nie mam pojęcia co robić dalej. Wszystko to zaczyna mnie przerastać. Gdybym tylko mogła natychmiast wróciłabym do domu. – Na szczęście tunika Ivo okazała się na tyle miękka by ukryć kilka uronionych łez. - Ja … podejrzewam że bez ciebie nie dam sobie rady.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

Wyznanie elfki bardzo zdziwiło chłopaka. Przez cały czas drwiła, bądź otwarcie gardziła młodym kowalem, a teraz tuli się do niego prosząc o pomoc.
- Spokojnie, nie zostawię cię - poklepał ja po plecach. Nie wiedział co robić. Jedno było pewne - nie mogli się zatrzymywać. Niewątpliwie pustelnik zdążył się już ocknąć i jest raczej zdeterminowany, żeby odnaleźć amulet. Amulet...Jak on się naprawił? Odsunął Ilię na długość ramion i przetarł jej łzę, spływającą po policzku
- Cokolwiek się stanie, nie zostawię cię.
Uśmiechnął się, a trzeba przyznać, że jego uśmiech był raczej zaraźliwy. Tak było i tym razem.
- Lepiej się nie zatrzymywać. Na szczęście, poza amuletem, udało mi się zwinąć coś jeszcze. To chyba mapa okolicy. Tak, jesteśmy tutaj...chyba...Rapsodia jest w tym kierunku. Chodźmy - od czasu ucieczki ze wsi, Ivo podświadomie czuł się przewodnikiem i liderem wyprawy, mimo że to Ilia lepiej radziła sobie w terenie, potrafiła polować i znała się na wielu innych rzeczach, o których kowal nie miał pojęcia.

****

Szli dość szybko. Depczący im po piętach szalony czarodziej był dobrą motywacją do utrzymania ponadprzeciętnej szybkości marszu. Im bliżej byli Rapsodii, tym chłodniejsze i rzadsze było powietrze. Obojgu podróżnikom wyraźnie ciężej się oddychało, toteż zwolnili nieco. Ziemia po której stąpali stopniowa pokrywała się śniegiem.
- Jesteśmy chyba blisko...Do kroćset, jak tu zimno. Jak tak dalej pójdzie to do miasta wejdziemy jako bałwany...o ile w ogóle tam wejdziemy.
Mury miasta rysowały się już na horyzoncie.
- To może być nawet kilka godzin drogi...mogliśmy się cieplej ubrać...
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Obawiając się pościgu i zemsty z strony Nuthraila, a nade wszystko nie chcąc wracać w rozmowach do tego, co wydarzyło się bezpośrednio po ucieczce z domu pustelnika, Ilirinleath zdecydowała się aby dalszą część wędrówki pokonać w ciszy. Rozmowy z Ivo ograniczała do niezbędnego minimum, jak na przykład wyznaczania trasy, rytmu dnia, posiłków, obowiązków i wspominania o zagrożeniach. Wszelkie komentarze kowala, starała się zbywać wzruszeniem ramion, a w czasie marszu zachowywała dystans między sobą a swoim towarzyszem. Elfka nie lubiła przyznawać się do błędów ani rozwodzić nad własnymi słabościami. Wiele trudów kosztowało ją zbudowanie wizerunku twardej, samodzielnej i pewnej siebie wojowniczki, która za nic ma piętrzące się przed nią problemy, by ot tak wszystko stracić przez jedną chwilę słabości.
W myślach dziękowała Ivo za to iż ten nie naciskał i nie drążył kłopotliwychkwestii. Podziwiała jego upór i determinację. Sama będąc na miejscu kowala już dawno wściekłaby się na to, iż jest ciągana po świecie,bez choćby słowa wyjaśnienia na temat planów jakie ma w głowie druga strona. Z całą pewnością przynajmniej tyle była chłopakowi winna, w widok wznoszącej się w oddali Rapsodii, stał się idealną okazją do podjęcia takiego tematu.
Ponieważ elficki wzrok jest znacznie lepszy od ludzkiego, Ilirinleath nawet z tak dużej odległości była w stanie dostrzec piękno leżącego przednimi miasta. Wokół Rapsodii było wszystko to czego wrażliwa dusza potrzebowała do życia. Wspaniałe i barwne budynki otoczone były spokojną taflą jeziora, w której odbijał się błękit nieba. Majestatyczne śnieżnobiałe górskie szczyty oraz zielone lasy, stanowiły miły dla oka kontrast w porównaniu do surowego krajobrazu przez który wędrowali ostatnio. Wszystko to było cudowne i zapierające dech w piersiach. Dało się też wyczuć wszechobecną magię.
Ilia nie miała sprecyzowanych planów. Traktowała miasto jako szansę dowiedzenie się czegoś o medalionie, jego właściwościach i tego komu należałoby go zwrócić. Tym razem postanowiła sumienniej przyłożyć się do wyboru odpowiedniego rozmówcy. Natomiast z bardziej przyziemnych spraw jakie ciągnęły ją do miasta, było zaopatrzenie się w ciepłe ubrania na dalsza podróż. Oficjalnie dla Ivo, a zupełnie przypadkiem również dla siebie
- Marudzisz jak dziecko. Prawdziwe zimno dopiero przed nami. To tylko chłodek. Oczywiście nie dla kogoś kto pół życia spędził przy rozgrzanym kowalskim piecu. – Skomentowała strażniczka nie przyznając się że jej również dokucza zimowa aura. - Jeśli już teraz trzęsiesz się z mrozu, to może powinieneś wracać do domu? Nie chciałabym mieć cię na sumieniu.
Elfka wskazała w stronę miasta.
- Piękne prawda? Powiedz mi co wiesz o tym mieście? Społeczność Rapsodii jest dość specyficzna. Dużą jej część stanowią elfy, jednak żadne z nich nie mówi o sobie jako byłyby leśnymi, górskimi czy lodowymi. Raczej odcinają się od swoich korzeni, nazywając się po prostu obywatelami Rapsodii. – Wyjaśniła Ilia, chociaż ona sama nie wiedziała dlaczego miejscowi zachowują się tak jakby stanowili osobną rasę.
- Tak naprawdę miasto stanowi pułapkę. Nie jest łatwo tam wejść, a wyjść jest jeszcze trudniej. Piękno, spokój i poczucie bezpieczeństwa, mami podróżnych, sprawiając iż ci osiedlają się tutaj na wieki zapominając o wcześniejszych celach. Łatwo jest zostać zauroczonym, szczególnie jeśli ktoś nie jest odporny na magię. – Dodała strażniczka, jasno dając do zrozumienia kogo z ich dwójki miała na myśli jako tego który jest zagrożony. Elfka uznała iż powinna lojalnie ostrzec chłopaka iż będzie stracony gdy tylko przekroczy mury miasta.
Awatar użytkownika
Ivo
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ivo »

- Rapsodia...zdaje się, że mistrz Bawren co nieco mi opowiadał o tym mieście. Sam wprawdzie tam nigdy nie był, ale słyszał wiele ciekawostek. Jedyne co zapamiętałem, to to że żyją tam elfy i są bardzo skryte. Ach, no i tkacze zaklęć. Chciałbym to zobaczyć - rozmarzył się kowal, puszczając docinki elki mimo uszu.
Nieuchronnie zbliżali się do bram miasta, które okazało się być znacznie bliżej niż przypuszczał. Może to efekt zaklęć? Zdanie jakie wypowiedziała Ilia bardzo zaniepokoiło Ivo, gdyż nie widziało mu się zostawać w tej wprawdzie pięknej, ale chłodnej i obcej krainie. Mimo to dziarsko kontynuował marsz, dając towarzyszce do zrozumienia, że nie ma zamiaru odpuścić.
Płynnie z terenów dzikich weszli między pola. Brama była tuż tuż, a Ivo z każdym krokiem czuł się coraz dziwniej. Z początku było to tylko mrowienie, które tłumaczył sobie stresem i zmęczeniem. Potem zaczęło się szumienie i dzwonienie w uszach, aż w końcu, tuż pod samą bramą gęsia skórka, dreszcze i nieznośny ból głowy. Chłopak skrzywił się dyskretnie, próbując ukryć przed Ilią swoje problemy. Bezskutecznie.
- To nic takiego - powiedział, widząc jej spojrzenie. - To pewnie przez ciśnienie.
Przed bramą stało dwóch elfów odzianych w złote zbroje płytowe. W ręku dzierżyli długie halabardy, które opuścili natychmiast jak tylko dwójka podróżników się zbliżyła
- Stać! Kim jesteście? Czego szukacie w Rapsodii? - ton głosu strażnika nie należał do najmilszych, aczkolwiek sam głos był dźwięczny i aksamitny.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Widząc cierpienie kowala, Ilirinleath obdarowała go jednym z swoich najserdeczniejszych uśmiechów. Tym razem darowała sobie drwiny i złośliwe komentarze. Chcąc czy nie, elfka musiała przyznać w duchu, że ona i Ivo są do siebie bardzo podobni. Przynajmniej w kwestii udawania przed światem jacy to z nich twardziele. Obojgu zależało na własnej reputacji ale tak naprawdę żaden z nich nie potrafił dobrze się maskować. Strażniczka podejrzewała, że być może właśnie dlatego, towarzystwo młodzieńca tak bardzo jej pasowało i z tegoż samego powodu jeszcze nie dała mu kopa.
Ilia nie miała czasu dłużej roztrząsać tego tematu, jako że z zadumy wyrwała ją nieprzyjazna reakcja strażników. Nie spodziewała się aż tak wrogiej postawy. Mogła przypuszczać że odizolowane społeczności, jaką byli mieszkańcy Rapsodii, będą ostrożni w kontaktach z obcymi ale żeby od razu wymachiwać bronią w kierunku podróżnych?
- Yyyy… dzień dobry. Jestem Ilirinleath z Adrionu. Pewnie moje imię nic wam nie powie ale może znacie Isilara? Nie, też nic? – Przedstawiła się elfka, mając nadzieję ze sama przynależność do tej samej rasy, utoruje jej drogę do miasta. Podejrzewała że imiona jej rodziców, którzy nie zwykli opuszczać Leśnego Królestwa, niewiele jej pomogą, dlatego postanowiła odwołać się do swojego dowódcy. Jak się okazało bezskutecznie. Strażnicy ani drgnęli. Ich miny nadal pozostały posępne, a ostrza skierowane w stronę podróżnych.
Strażniczka gorączkowo szukała czegoś czym mogłaby zyskać sobie przychylność obu mężczyzn. Zastanawiała się czy powinna przedstawić siebie jako medyka? Po części było to prawdą, a profesja jej oraz kowala, powinny sprawić że każda społeczność przyjmie ich z otwartymi rękoma, doceniając przydatność obu zawodów. Problem w tym iż Rapsodnia nie była jak „każde” miasto.
Ilirinleath również wyczuwała wszechobecną magię oraz bariery chroniące mieszkańców. Moc ta musiała pochodzić od elfów, jako że dziewczynie od razu wydała się ona piękna, przyjazna i gwarantująca bezpieczeństwo. Ilia bardzo chciała znaleźć się w jej wnętrzu, nawet jeśli będzie zmuszona w tym celu kłamać. W oczach strażników ona sama uchodziła za dzieciaka. Zresztą biorąc pod uwagę długowieczność elfów, Ilii ciężko było z tym argumentem dyskutować. Za to dało się go wykorzystać.
- Tak więc jak już wspomniałam jestem słuchaczką na Akademii Adrionu. Obecnie studiuję zwyczaje różnych elfickich królestw , pisząc pracę na temat dziejów Rapsodii. – Tłumaczyła Ilirinleath, wyciągając z torby kolejne papiery, tak jakby czegoś w pośpiechu szukała. Większość z rzekomych dokumentów, Ilia rozrzucała na ziemi i zbierała w udawanym pośpiechu. – Oczywiście mogłabym przepisać to co znajduje się w naszej wielkiej bibliotece, ale rozumieją panowie… jestem ambitna. No i udało mi się zdobyć informacje o tym waszym kronikarzu… . Veilonie? Vaxonie? Jakoś tak. Bardzo chciałabym się z nim spotkać by dowiedzieć się czegoś o historii i zasadach działania tego wspaniałego miasta.
- Jak na ucznia nosisz przy sobie dużo broni. – Powątpiewał jeden z strażników.
- Czytałam również, że takie wyprawy mogą być niebezpieczne. Wiec, no… lepiej było być przezorną. – Odpowiedziała Ilia na co strażnicy zaśmiali się donośnie.
- A ten chłoptaś? To również efekt twojej „przezorności”? – Tym razem podejrzenie padło na Ivo.
- Nie. Skądże. On jest wspaniały. Powinniście go posłuchać. To bard. Gra na fletni, śpiewa, a do tego zna cały szereg ballad i epickich opowieści. Będzie występował przed jedną z członkiń Rady ale to tajemnica i nie wolno mi nikomu o niej mówić. Jednak najlepsze w tym wszystkim jest to, że pozwolił mi spisać wszystkie swoje utwory, które to póki co znajdują się tylko w jego głowie. Czyż Rapsodia nie jest miastem sztuki? Dlatego po0drużujemy razem. – Świergotała Ilirinleath.
Przekonawszy strażników iż mają do czynienia z niegroźną, roztrzepaną studentką oraz z artystą, elfka zyskała ich przychylność. Dwie halabardy rozstąpiły się otwierając przed podróżnymi bramy do miasta. Nim jednak Ivo przekroczył jego próg, wojownik stojący w bramie, niespodziewanie zatrzymał młodzieńca, kładąc mu rękę na piersi.
- Chwila chłopcze! Pokaz co potrafisz.
Zablokowany

Wróć do „Szczyty Fellarionu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości