Szczyty Fellarionu[Opuszczona osada za Szczytami Fellarionu] Przerwana rutyna

Pokryte śniegiem malownicze góry kryjące w sobie wiele tajemnic. Rozciągają się od granic Rododendronii aż po tereny hrabstw Wybrzeża Cienia. Dom Fellarian.
Awatar użytkownika
Set
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

[Opuszczona osada za Szczytami Fellarionu] Przerwana rutyna

Post autor: Set »

Był przyjemny dzień w dzikim lesie gdzieś za Szczytami Fellarionu. Ludzie się tu nie zapuszczali, więc pewien leonid miał tu swój własny, prywatny raj. W tej właśnie chwili drzemał sobie na gałęzi jednego z drzew. Tak dobrze mu się spało, a przecież słońce już widniało wysoko na niebie. Naturianin nadal śpiąc, miał zamiar przekręcić się na drugi bok, przez co… spadł na ziemie, co okazało się skutecznym obudzeniem.

- Wrrr! – warknął, myśląc przez chwilę, że ktoś złośliwy go zrzucił.

Rozejrzał się dookoła i zaśmiał się, gdy zrozumiał swój błąd. Zaczerpnął powietrza, a jego brzuch wydał dziwny odgłos, czas zapolować na śniadanie. Set aż się oblizał i przybrał formę czarnego lwa.

Ostrożnie przemierzał las, rozglądając się za czymś smakowitym. Dziś miał szczęście, usłyszał jak coś kopytnego się zbliża, powoli i dość spokojnie. Natychmiast ukrył się w krzakach. Stał niemal niewidoczny, opanował oddech, przyjął pozycję przygotowaną do skoku. Zamarł w bezruchu. Jego oczom ukazała się pysznie wyglądająca sarenka. Śniadanko stało tuż obok, tylko dobrze wszystko wymierzyć. Set napiął mięśnie i skoczył, perfekcyjnie łapiąc pazurami sarnę. Od razu ugryzł ją w szyję, dobrze wiedział, że wtedy nie zdoła mu uciec. Przytrzymał ją moment, aż przestanie wierzgać. W końcu padła, a czarny futrzak zabrał się za jedzenie.
Gdy skończył, wypluł z paszczy jakąś drobną kostkę i ryknął niezwykle głośno, tak że donośny ryk niósł się bardzo daleko. On sam po chwili dumnego przysłuchiwania się echu, jakie wywołał, powrócił do ludzkiej postaci.

- Hmm – zamyślił się i spostrzegł jedno z wyższych drzew, podszedł i wskoczył. Dzięki jego pazurom łatwo szła mu wspinaczka. Gdy tylko pojawiło się więcej konarów, niemalże latał, pojawiając się coraz wyżej, aż był w samej koronie, wystawił głowę ponad liście i spoglądał na szczyty gór w oddali. Uwielbiał podziwiać widoki z tak wysoka. Delektował się tym świeżym powietrzem i tą przestrzenią, niekiedy aż żałował, że nie ma skrzydeł jak ptaki.

Siedział tak chyba z godzinę, gdy postanowił zejść i przechadzać się po lesie. Pogwizdywał sobie przy okazji, ostatnio nauczył się tej niezwykłej sztuczki, wydawania takiego śmiesznego świszczącego dźwięku i bardzo to lubił. Niekiedy wydawał go tak, że przypominał śpiew ptaków, aczkolwiek wydobywanie tego brzmienia dłużej, okazywało się męczące.

Leonid szedł tak długo, aż stanął w miejscu, gdzie las się skończył, a zaczynała łysa polana z samą trawą, prowadząca do starej, opuszczonej osady. Nie rosły tu jeszcze wysokie drzewa, kiedyś musiały być tu pola. Set niepewnie stawiał kolejne kroki, aż w po pewnym czasie odwiedził miejsce, w którym ojciec go kiedyś uczył. Rozejrzał się, już nie rozpaczał, że przed laty stało się to, co się stało. Wszedł do jednej z małych, drewnianych chatek i zaczął ją przeszukiwać od tak z nudów. Akurat dziś się najadł porządnie, to miał czas na robienie tego, co chce.
Awatar użytkownika
Violetine
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Kapłan , Łowca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Violetine »

- Dziękuje wam za waszą gościnę, istoty o czystych sercach. Pamiętajcie me słowa, iż śmierć waszych bliskich to nie czas smutku, a czas świętowania, iż wolni są już oni od fizycznego cierpienia. A jeśli was duch zmarłego nawiedzi, choćby i obcy wam był, to ugośćcie go, zamiast przyzywać maga, co by go odpędził. Koniec końców, każdy z nas to duch, odziany w tymczasowe odzienie z ciała, które prędzej czy później wszyscy zrzucimy!

Te słowa rozbrzmiały w pewnej jeszcze żywej wiosce, położonej gdzieś w na północ od Szczytów Feliarionu. Owa mieścina, choć ostatnio rozdarta przez śmierć wielu, to teraz jednak, po słowach otuchy wypowiedzianych przez Violetine w imieniu Boga Śmierci, panowała tam radość i akceptacja tego, co nieuniknione. W takich momentach serce wciąż młodej akolitki rozpalał ogień dobrze spełnionego obowiązku. Jej już pięcioletnia misja wciąż trwała, przynosząc niezwykle sycące owoce, oczywiście nie dosłownie. W każdym razie opuściła osadę, by udać się w miejsce, o którym jej chłopi powiedzieli, gdy tej przypadkiem wymsknęło się, iż od dłuższego czasu nekromancji nie praktykowała.

W ten oto sposób, w swej całkowicie ludzkiej formie, ruszyła do dawno opuszczonej wioski, o której mówią, iż zbudowana została na ciałach tych, co umarli ze zmęczenia podczas pracy. Jedyne, co musiała zrobić, by tam dotrzeć, to przedrzeć się przez bezkresne polany, prawdopodobnie będące w przeszłości miejscem upraw.

„Kto wie, może w końcu spróbuję animować twór, ułożony z wielu szkieletów? Strasznie dużo osób uważa to za obowiązkową zdolność nekromanty, nie wiedzieć czemu”

Pomyślała, gdy jej nogi zgrabnie stawiały coraz to kolejne kroki, jakby szła na królewski bal. Jednocześnie słońce ogrzewało jej skórę, a wiatr ocierając się o nią, dawał przyjemne uczucie orzeźwienia. Dla wielu to uczucie stania nago pośród bezkresu traw było niemal obce, lecz wiewiórkołaczka mogła doznawać tego przez całe godziny, a nawet dni, gdy była w podróży. A wszystko to za sprawą tego, iż zamiast zwyczajnych ubrań, korzysta ona z iluzji ukształtowanych na ubrania, które nie zatrzymują niczego poza wzrokiem innych istot. W tym momencie jednak nawet iluzji nie było na niej, bo nie było powodu, by podtrzymywać takową, gdy znalazła się na takim pustkowiu, gdzie nawet zwierząt ciężko się dopatrzyć.

Tak czy siak, rozebrana z iluzji Violetine w końcu zaczęła dostrzegać budynki, które z każdym krokiem były coraz bliżej. To bez wątpienia było miejsce, o którym jej powiedziano, ani żywej duszy bowiem nie było dookoła, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Gdy była już praktycznie tuż obok osady, usłyszała hałas, a przez okno hałaśliwego domku ujrzała tajemniczego człowieka, od którego dzikość biła już od pierwszego wejrzenia. Ciemna skóra, przedziwne, nieakceptowalne społecznie uczesanie to tylko dwie z kilku cech, które dojrzała wiewiórkołaczka.

„Przynajmniej to ja go dostrzegłam pierwsza. To niegodziwe by było, by męskie oczy spoczęły na mym ludzkim ciele. Zbrodnia by to była istna!”

W końcu jednak, po wstępnym zaskoczeniu, postanowiła wystraszyć nieproszonego gościa, co by nie przeszkodził jej w zabawie… z kośćmi i nekromancją oczywiście. Nie wyglądał na przyjaznego, więc postanowiła nieco przesadzić. Gdy tylko odszukała diamentowe serce, które jak zwykle krążyło wokół niej, sięgnęła do swojej wyobraźni, a następnie chwyciła artefakt.

W mgnieniu oka ona sama została okryta od stóp do głów iluzją stalowej, męskiej zbroi, bogato zdobionej i sprawiającej, iż wyglądała na niezwykle sporego człowieka zakutego w rycerskie opancerzenie. Obok niej zaś pojawiły się iluzje ludzi, także rycersko odzianych, tyle że ona miała hełm, reszta zaś odsłonięte miała twarze wszelakie, a i mniej ozdób na ich stali gościło. Przemówili fałszywi ludzie prawdziwymi głosami, które przepełniały prawdziwe emocje oparte na prawdziwych umysłach.

- Tam ktoś się skrywa, złowieszczo jego aura pachnie i smakuje.
- Dalej towarzysze, dosięgnijmy mieczy i przegońmy go stąd!
- Niech to miejsce odzyska swój dawny spokój, nikt nie ma prawa zakłócać błogości tych domostw.

Po chwili rozległ się dźwięk dobywania mieczy zarówno przez pełne iluzje, jak i tą, w której skrywała się wiewiórkołaczka, a która akurat była na samym przodzie.
Awatar użytkownika
Set
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Set »

Set przeszukiwał jakąś starą szafkę, znalazł tam książkę, była bardzo chuda. Otworzył ją i zaczął czytać, szło mu to jak kilkuletniemu dziecku, ale czytał. Kiedyś tato mu powiedział że jak będzie czytał coraz więcej i więcej to niedługo stanie się w tym lepszy. Leonid to lubił, książki zawierały ciekawe historie i różne rzeczy, aczkolwiek zniechęcało go to, że tak wolno mu idzie czytanie. Dziś jednak miał ochotę poćwiczyć. Mówił na głos każdą osobną literkę danego wyrazu, by następnie skleić je w całość.

- B, y, ł, a… Była. C, i, e, m, n, a… Ciemna. B, u, r, z, o, w, a… Burzowa. N, o, c… Noc. Uuu, zapowiada się ciekawie – ucieszył się Set i chciał czytać dalej, jednak coś mu przerwało, a mianowicie jakieś krzyki z zewnątrz.

Wziął książkę i wstał z podłogi, na której sobie wcześniej usiadł. Otworzył drzwi od chatki i przyjrzał się rycerzom. Podrapał się po głowie wolną ręką, to było intrygujące. Ludzie zakuci w jakieś dziwne srebrne blaszki.

- Ooo… - zdziwiony wyszedł, nie rozumiał dokładnie, o czym mówią. Używali takich dziwnych słów jak chociażby „aura”.
Zrozumiał jednak, że chcą go przegonić, a to mu się nie spodobało
– Wrrr! – warknął zirytowany tym.

Zrzucił książkę na ziemię. Przybrał formę czarnego lwa, liczył że uciekną w popłochu. Wiedział że czarne lwy to coś, czego nie widuje się na co dzień. Nie uciekali, rzucił się więc z pazurami na ludzi i… padł na ziemię, przenikając przez nich. Nie rozumiał, machał łapami na prawo i lewo, starał się gryźć, szarpał się i kręcił. Każda iluzja obrywała, ale żadnej nic się nie stało. Set w końcu już z mniejszą zawziętością rzucił się na wiewiórkołaczkę, był przekonany, iż i tu nie napotka żadnego oporu, ale tak nie było. Wreszcie trafił na coś prawdziwego, nie wyczuwał jednak twardej metalowej zbroi i to go bardzo dziwiło.

- RAAAAAAUURR! – ryknął prosto w twarz dziewczynie, ukazując śnieżnobiałe kły.

Wpadł na genialny pomysł, by powrócić do niby ludzkiej formy i spytać, o co chodzi. Tak też zrobił. Machał ogonem nerwowo na boki. Przykucnął obok rycerza i patrzył na niego.

- Co to za dziwne rzeczy?! Dlaczego chcesz mnie wygonić z mojego domu?! – pytał oburzony – I kim ty jesteś?! Nie czuje tego, co masz na sobie, jakby tego tak naprawdę nie było, mów! – Set dyszał ze zmęczenia i oczekiwał odpowiedzi.
Miał nadzieję, iż mówienie wyraźnie i zrozumiale, nie poszło na marne.
Awatar użytkownika
Violetine
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Kapłan , Łowca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Violetine »

        Takiego zwrotu wydarzeń nie spodziewała się Violetine. Wszystko szło zgodnie z planem akolitki, do czasu, gdy istota przed nią przyjęła formę czarnego lwa. Było to do tego stopnia niezwykłe, iż szokujące, bowiem momentalnie wiewiórkołaczka znieruchomiała, a wraz z nią iluzje, które, choć miały własny rozum, to także były zszokowane, iż coś takiego jest przed nimi.

        Nie drgnął nikt, nawet gdy czarny lew zaczął przenikać przez nieistniejące w rzeczywistości ciała. Dopiero gdy Violetine została powalona na ziemię, a do jej ciała przyciśnięte zostały lwie łapy, czemu dodatkowo akompaniował ryk z dosyć bliskiej odległości, ta zaczęła krzyczeć w panice, wymieszanej z oburzeniem.

- Nie zjadaj mnie, nie chciałam ci zrobić nic złego! Ty zwierzęciu, zostaw moje łapska z dala od mojej szlacheckiej skóry! Nie chce umierać, nie zabijaj!

        W akcie desperacji nie myślała za bardzo nad etyką swego słownictwa, czy też uczuciach napastnika, dlatego też wyrażała się w sposób, który bez wątpienia mógł urazić. W końcu jednak leonid przybrał bardziej humanoidalną formę, a nawet przemówił, dlatego też wiewiórkołaczka, chociaż nie odetchnęła, to jednak uspokoiła się, przy okazji zaczynając rozumieć, iż to, co uznała za dzikusa, w rzeczywistości ma mózg, choćby i w śladowych ilościach.

- Ekhem… Wybacz mi, istoto być może myśląca, moje poprzednie słowa, nieadekwatne bowiem były one wobec twego oblicza, które obecnie emanuje przede mną słowem i myślą. Z odległości uznany zostałeś przez mój tok rozumowania, za istotę dziką oraz niebezpieczną. Nim odpowiem na twoje pytania, czy zechciałbyś zaniechać niegodności, jaką czynisz, a jaką jest dotyk mego ciała nieskalanego, które zarazem chce utrzymać w czystości, która tobie wydaje się co najmniej obca.

        Po tych jakże mądrych i skomplikowanych słowach, do Violetine dotarło, jak bardzo upokorzona się czuje, gdy ktoś ot, tak przenika przez iluzję osłaniającą jej ciało, by następnie w najlepsze ją obmacywać, choćby i nieświadomie. Z tego wszystkiego iluzje rycerzy, jak i również zbroi, która ją kryła, zaczęły się rozmywać. W akcie pośpiesznym, Violetine przemieniła się w drobną wiewiórkę, co dla Leonida wydawało się, jakby ciało kobiety, którą powalił, zaczęło zanikać, aż w końcu całkiem znikło. Gdy więc wszelka iluzja dookoła całkiem się rozmyła, jego oczom ukazała się niezwykle podirytowana, a zarazem oburzona wiewiórka, która unikała kontaktu wzrokowego z naturianem.

- Żądam zaniechania ataku na moją przestrzeń osobistą, ale już, istoto o zmiennym kształcie! - Powiedział piskliwy, a zarazem przesłodki głosik, który dochodził z ust wiewióreczki. - Czyli mówiąc twym językiem prostackim, odsuń się!
Awatar użytkownika
Set
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Set »

Po powrocie do prawie ludzkiej postaci, leonid powąchał lekko wiewiórkę, po czym postanowił coś powiedzieć.

- Nie chcę cię jeść… już dziś jadłem – odpowiedział, gdy tylko mógł mówić normalnie, a nie ryczeć komuś prosto w twarz.

Gdy Violetine zaczęła mówić z większym opanowaniem to… To leonid aż zaczął drapać się po głowie. Jego mózg niemal parował od nadmiaru wyrafinowanych słów. Set jednak naprawdę starał się cokolwiek zrozumieć i był zirytowany, że ten ktoś skryty pod stertą blachy musi tak komplikować.

- Rety… Nie rozumiem, o czym ty mówisz! Zgubiłem się! Za dużo dziwnych słów! – wykrzykiwał ze złością – Mów normalnie, a nie jak… jak… jak... taki ten… jak Błazen! – powiedział pierwsze, co udało mu się wymyślić, a co kojarzył z rzeczami niedorzecznymi.

Gdy iluzje zaczęły znikać, leonid cofnął się nieco zdezorientowany i obracał głowę w prawo i lewo próbując jeszcze raz złapać, którąś z nieistniejących postaci. Niestety nie udało mu się to nawet teraz. Jego podenerwowanie objawiało się w dość intensywnym machaniu ogonem.
Szybko mu przeszło, gdy zobaczył w miejscu rycerzyka jakąś wiewiórkę, niemalże położył się na ziemi i ją powąchał tak solidnie, iż omal nie przewrócił zmiennokształtnej.

- Jak to się stało, że jesteś wiewiórką…? Hmm… Myślałem, że jak w coś można się zmieniać to tylko w lwa… - zastanawiał się głośno.

Zdziwiło go jeszcze bardziej iż dziewczyna może mówić, będąc w takiej postaci. Zrozumiał, że kazała mu się odsunąć, ale za nic nie zamierzał się posłuchać i złapał ją w swoje przypominające łapy nawet w ludzkiej postaci, ręce.

- Gadająca wiewiórka! – zaśmiał się i poszedł z nią do chaty, zamykając drzwi.

Teraz Violetine miała przechlapane jeszcze bardziej niż gdyby została w ludzkiej formie. Mały gryzoń plus duży kot? Z tego po prostu musi wyjść zabawa w kotka i myszkę. Dlatego też leonid łapał ją za ogon i podnosił, przyglądając się i tykając palcem, a że o swoje szpony nigdy nie dbał, to miał je długie i czarne. Delikatnie tykał nim wiewióreczkę i kazał jej coś powiedzieć tym śmiesznym głosikiem. Następnie puszczał ją na ziemię. Sam zaś przybierał przyczajoną pozę, machając ogonem w jedną i drugą stronę, po czym wykonywał kolosalny dla zmiennokształtnej w tej formie, skok i łapał ją w swoje łapska. Powtórzył to kilka razy, po czym, gdy chwycił dziewczynę i mrucząc, przytulił ją do twarzy.

- Mięciutka! Zrób się człowiekiem! Chce to zobaczyć! – krzyknął, a właściwie powiedział donośnie.
Awatar użytkownika
Violetine
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Kapłan , Łowca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Violetine »

        Ledwie została złapana przez łapska naturianina, a już miała dość. Wybuchła strachem, gniewem oraz paniką. Nie ze względu na możliwość śmierci, ta bowiem by ją uspokoiła, ale ze względu na fakt, iż to, co przedtem dotykało jej nagiego ciała, teraz najwyraźniej chciało się z nią pobawić jak z przyszłym obiadem, zamiast od razu ukrócić jej męki. Mogłaby spróbować zmienić formę i uciec, ale spodziewała się wtedy agresywnej reakcji mężczyzny o aparycji zwierzęcia.

        W każdym razie, z niepewnością odnośnie do tego, co ją czeka, postanowiła milczeć. I w ten oto sposób zaczęła się zabawa w leonida i wiewiórkołaczkę, która miała miejsce za zamkniętymi drzwiami chaty. Była podnoszona, tarmoszona, tykana, obmacywana, zmuszana do wydawania odgłosów, które ostatecznie były zazwyczaj jękami bólu wywołanymi przez pewne ogromne pazury, a pod koniec nawet była żywą maskotką treningową do polowania, co kończyło się poturbowaniem jej do pewnego stopnia. W końcu jednak została niemal zmiażdżona o policzek Seta, w międzyczasie, gdy jego mruczenie zdawało się w uszach zmiennokształtnej brzmieć niczym burczenie pustego żołądka.

        Jakby tego było mało, o mało co nie ogłuchła, gdy Leonid zażądał czegoś, co Violetine zinterpretowała całkowicie inaczej, niż on. W jej drobnych, wiewiórczych oczkach pojawiło się przerażenie, odnośnie do tego, co on mógłby i chciałby z nią zrobić.

- N...Niech ci będzie, ty brutalu! Ale tylko zobaczyć, jasne?! Znam magię, która potrafi bestie większe od ciebie przemielić w proch, i użyje jej, jeśli spróbujesz skazić me nieskalane ciało, oddane, by służyć Bogu Śmierci!

        Oczywiście blefowała z tą całą magią, jednak była gotowa powiedzieć wszystko, by odciągnąć go od celu, który - jak błędnie myślała - chodził po głowie pół bestii, a którym było zaspokojenie potrzeby zbliżenia z płcią piękną. Już miała, dla własnego dobra, przemienić się w człowieczą formę, gdy nagle wpadła na pomysł. Gdy tylko leonid wypuścił ją, by ta mogła się przemienić, Violetine zaczęła rosnąć, lecz futra zbytnio nie ubyło. Ostatecznie, stała przed nim, z triumfalną miną oraz dumną, kobiecą postawą, w hybrydziej formie, dzięki czemu wszelkie jej kobiece skarby były skryte pod warstwą mięciutkiego futra. Dzięki temu nie musiała martwić się o ewentualne odsłanianie tego, czego odsłaniać ani nawet udostępniać w ręce innej osoby by nie dało, chyba że sam Bóg Śmierci tak rozkazałby.

- Cóż, proszę bardzo. Oto moja… ludzka forma. Zadowolony? Jak widzisz, nie ma niczego, co by przyciągnęło twoją uwagę, lub co by zaspokoiło twe prymitywne żądze, więc… Czy zechcesz mnie wypuścić, dzikusie? Chętnie bym spędziła z tobą więcej czasu jako twoja zabawka, ale cóż, czas nagli!
Awatar użytkownika
Set
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Set »

Leonid kompletnie nie zdawał sobie sprawy, jakiego stresu, bóli i nieprzyjemności doświadczyła przez niego zmiennokształtna. On chciał się tylko pobawić, jak to koty robią przy łapaniu swojej ofiary. Na szczęście Set był najedzony i miał ochotę tylko się z dziewczyną podroczyć. Teraz jednak czekał, aż zwierzołaczka się zmieni. Fascynowało go spotkanie kogoś, kto również potrafi się zmieniać w zwierzę i nie miał zamiaru puścić Violetine. Za bardzo go ciekawiła, w zdrowy sposób, nie tak jak sama pokrzywdzona myślała.

– Brutal? Co to jest? Czy brutal to nazwa tego, czym jestem? – Wpadł w zastanowienie, w życiu nie słyszał tego słowa. Jednak szybko się otrząsnął, ponieważ lubił słuchać Violetine, mówiła tak dziwnie i mówiła tyle ciekawych słów, które koniecznie chciał poznać – A co niby innego miałbym zrobić? Przecie mówię, że tylko zobaczyć!

Gdy Violetine wspomniała o jakimś bogu śmierci i magii, leonid musiał sobie usiąść, nerwowo zamiatał ogonem i głowił się porządnie, o czym ona tak właściwie mówi. Nie chciał wyjść na głupka, ale mimo niezwykle wnikliwych przeszukiwań swojej pamięci nie znalazł odpowiedzi na nurtujące go pytanie. Postanowił więc spytać.

– A… ale co to magia? – zapytał nieśmiało, co sprawiło, iż wyglądał teraz tak pokojowo i niegroźnie – No i bóg śmierci… kto to jest? Czy on dał ci magie, którą można krzywdzić? Dlaczego w takim razie ty nazywasz mnie bestią? Ja jak kogoś skrzywdzę to niespecjalnie… niechcący! I chcesz mi to zrobić tylko za… skazić… skazić…eee za pobrudzenie cię? – spytał niepewny i podrapał się po głowie, burząc jeszcze bardziej swoją czuprynę.

Po chwili wiewiórkołaczka przybrała hybrydzią postać, soczyście zielone oczy leonida zrobiły się jak pięć ruenów. Gapił się na nią niezwykle podekscytowany i podszedł na czworaka, by dotknąć jej pokrytych milutką sierścią nóżek. Oczywiście ułożył rękę w pięść, by przypadkiem nie skaleczyć dziewczyny swoimi szponami.

– O! Nawet ja nie mam tyle futra, jak jestem człowiekiem! – krzyknął zaskoczony – Ale jest mięciutkie! A twój ogon jest taki długi i puszysty! – wstał i szybko podszedł do wspomnianej części ciała z wielkim uśmiechem, przy którym odsłonięte zostały jego całkiem pokaźne kły, chwycił ten wiewiórczy atrybut i przytulił niczym milutką poduszkę – Aleee fajnyyyy!

Słysząc kolejne słowa Violetine Set nieźle się wystraszył i stanął przy drzwiach, pilnując wyjścia.

– Ja nie chciałem cię wystraszyć! Poczekaj! Nie idź! – Na chwilę się zamyślił, bo znów usłyszał coś dziwnego – Nie wiem co to prymitywne żądze… ale dokąd się śpieszysz? Dopiero co cię spotkałem! Zostań jeszcze trochę… Proszę! – zrobił tak smutną minę i tak słodkie, proszące, kocie oczka, że naprawdę ciężko było im nie ulec.
Awatar użytkownika
Violetine
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Kapłan , Łowca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Violetine »

        Od pierwszej sekundy stania w hybrydziej formie przed wpatrzonym w nią leonidem, Violetine dostrzegała, że źle oceniła osobę, która przed nią była. Wydawał się na tyle głupi i bezrozumny, że aż bezpieczny, godny zaufania, a zarazem biła od niego pustka.

        Wiewiórkołaczka ze zdziwieniem na twarzy oraz wzrokiem wędrującym po twarzy naturianina, przypominała sobie jego słowa. Jeszcze kilka chwil temu wysłuchiwała coraz to kolejnych, prostych słów, ułożonych w równie prostym szyku. Słyszała, jak wyraża swoją niewiedzę, oraz jak pomimo tej niewiedzy próbuje ją zrozumieć, a zarazem stara się pokazać swoje najwyraźniej niegroźne zamiary wobec kobiecej osóbki przed nim.

        W końcu jednak nastał moment, gdy nawiązał on do jej słów odnośnie do magii i boga śmierci. Jednak dopiero w obecnym momencie wiewiórkołaczka znieruchomiała całkowicie, dotarło bowiem do niej znaczenie tego, co usłyszała. Przez jej głowę przeszła burza myśli nie do odczytania dla zwykłego śmiertelnika. Musiała aż skorzystać ze swej wyobraźni, by, poprzez nadawanie każdej myśli adekwatnego obrazu w głowie, zrozumieć, co ona sama tak naprawdę myśli obecnie o tym, co usłyszała.

        Zastygła tak mocno, iż nawet poprzednie zrobienie sobie z jej ogona poduszki nie wzruszyło jej ani trochę, choć bez wątpienia to poczuła. Otrzęsła się w końcu ze swojego stanu zamyślenia, akurat kiedy Leonid próbował ją przekonać na słodkie oczka i słówka, by z nim została. Violetine, wiedząc co czynić dalej, stanęła tuż przed nim, a swe pół wiewiórcze rączki przyłożyła do głowy mężczyzny, jakby zaraz miała mu wyprać mózg z pomocą magii. Oczy zamknęła, jakby miała zacząć się modlić.

- Kim jesteś? Co pamiętasz? Co wiesz? Czego pragniesz?

        Wymawiała słowa tak powoli, jak mogła, częściowo, by Leonid poprawnie zrozumiał, a po części też z szacunku dla nowo odkrytej misji, która ją czekała. Przez chwilę milczała, ale szybko otworzyła oczy, w których płonęła powaga oraz determinacja.

- Czy wiesz, czym jest śmierć?
Awatar użytkownika
Set
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Set »

Leonid zdziwił się nieźle, gdy wiewiórkołaczka przyłożyła swoje drobne dłonie do jego głowy. Nie wiedział, czy to oznaczało zgodę, czy zostanie, czy może sprzeciw, już chciał o to spytać, gdy odezwała się zmiennokształtna.

- Jestem Set! A ty? Co pamiętam? Ojej… Duuużo, naprawdę muszę to wszystko mówić? Ehh dobra. No to pamiętam, że wychowywał mnie tatuś i uczył trochę pisać i czytać, ale gdy pierwszy raz się przemieniłem w lwa, to go zabiłem. Było mi trochę smutno… Ale taki los potwora… Żyje się dalej. NO i potem sobie łapałem zwierzęta i je jadłem i robiłem, co chciałem i nagle ciebie spotkałem. O! Te słowa brzmią tak jakoś fajnie hmm, jak to zrobiłem? – pytał zaskoczony, iż udało mu się stworzyć rym – A no i… To w sumie nie jest tak dużo. Co wiem? Ano wiem, że taka roślina o takich wyglądających ostro krawędziach piecze, ostatnio o nią zahaczyłem…auć. No i wiem też, że jak się chmurzy, będzie deszcz, o spójrz te czarne chmury mogą go zara zrobić! – krzyknął i jak na ironie się rozpadało – Mówiłem! – dodał dumnie.

Na szczęście siedzieli pod dachem niewielkiego domku. Więc nie zmokli.

- Czego pragnę? Hmm… pragnę, byś została ze mną jeszcze trochę! – odpowiedział po krótkim namyśle.

Naturianin, gdy już skończył mówić, uśmiechnął się wesoło do dziewczyny i zamiatał przy tym swoim lwim ogonem po podłodze. Dziewczyna ponownie przemówiła.

- Śmierć? No… to jest jak człowiek czy zwierzę już nie chodzi i się nie rusza i zaczyna źle pachnieć… Po prostu… nie ma w sobie tego czegoś, co sprawia, że… - zastanowił się, szukając odpowiedniego słowa – że się jest.

W tej chwili nastąpił przerażający grzmot. Leonid padł na ziemie i skulił się niczym wystraszony kociak. Dodatkowo widząc światło pioruna, zakrył oczy.

- Padnij! Padnij! To światło ułożone w nierówne kreski może spalić! Widziałem, jak zniszczyło drzewo, widziałem! – krzyczał przerażony – Drzewa są wysokie, dlatego ich dosięgają, musisz położyć się na ziemi, wtedy złe światło nas nie dopadnie.
Awatar użytkownika
Violetine
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Kapłan , Łowca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Violetine »

        Serce Violetine bilo szybciej i bardziej energicznie z każdym słowem, które padało z głupiutkich ust naturianina. Naiwnych, młodych sercem, a co za tym idzie, głupiutkich. Widziała w nim te wszystkie dzieci, które rodzice przyprowadzali po raz pierwszy do świątyni Boga Śmierci, którego malutkie mózgi nie potrafiły jeszcze ani zrozumieć, ani docenić.

“Zupełnie jak ja, gdy byłam jeszcze bardzo młoda. Choć coś czuję, że w przeciwieństwie do mnie, on nie przyjmie prawdy tak łatwo, jak mojemu umysłowi się to udało”


        Napływ wspomnień, a zarazem kolejne słowa Seta sprawiły, iż Violetine puściła jego głowę, by zamiast tego ze spokojnym wyrazem twarzy wysłuchać go do końca. Miała szczęście, iż jej rozmówca potrafił się komunikować do tego stopnia, iż potrafił przekazać to, co miał na myśli, choć myślenie to bez wątpienia nie przychodziło mu łatwo, ale to nie martwiło Violetine. Bardziej dręczył ją wewnątrz fakt, iż jej wyszukane słownictwo może się okazać momentami problematyczne. Na całe szczęście, znając te wszystkie wyrafinowane słowa, wiedziała też, jak rozmawiają przeciętni wieśniacy, którym dosyć blisko było do wymowy w stylu Seta.

“Moja misja rysuje się wyraźnie przed mymi oczami, moje dalsze nauczanie oraz to, co będzie miało ono dokonać, także powoli ukazuje się przed oczami mego umysłu. Wyobraźnia moja już widzi, jak kolejne tajemnice i prawdy wiary odsłaniam przed umysłem ciemnym, lecz ciekawym świata, który ufa mi i chce mnie wysłuchać. Czyżby moje zadanie miało być łatwiejsze, niż miałoby się wydawać?”

        Jak na złość, akurat w tym momencie grzmot przeszył powietrze, przebijając, w przenośni oczywiście, serce naturianina, który padł na ziemię, ogarnięty strachem przed tym, iż skończy jak drzewo, które ujrzał, a które było ofiarą błyskawicy.

- No tak, i spójrz, co narobiłaś. Marzyć można, ale marzenia rzadko kiedy mają jakikolwiek związek do rzeczywistości. - Powiedziała wiewiórkołaczka do samej siebie, w międzyczasie chichocząc. Musiała aż zasłonić swe usta, co by dalej kultywować dobre maniery. Nadal mając na ustach kobiecy, niewinny uśmieszek, odezwała się głośniej, w stronę panikarza. - Czeka nas dużo pracy, Setie. A może Secie? Nie jestem pewna, jak twoje imię się odmienia.

        Nie chcąc czekać, aż panika sama ustąpi, postanowiła zadziałać, co by dodać nieco odwagi, a zarazem by wyjawić leonidowi, co zaplanowała dla niego i dla siebie na najbliższy czas. Położyła się na podłodze na swoim boku, tuż obok skulonego Seta, z twarzą tuż przy jego twarzy, obróconą zarazem w jego stronę. Chwyciła jego dłonie, po czym zabrała z jego oczu, powoli i delikatnie. Następnie, gdy ręce jego już puściła, głowę jego z pomocą swych dłoni obróciła tak, by on także na nią patrzył.

- Nie bój się. Nie ma się czego bać w rzeczywistości. Poza tym strach to coś złego. Na przykład w pierwszych chwilach naszego spotkania, bałam się ciebie. I przez to nie zauważyłam, kim naprawdę jesteś. Na szczęście, już się nie boje. A skoro kobieta taka jak ja się nie boi, to szczególnie ty, jako potężny mężczyzna o sile zwierzęcia, nie powinieneś się bać byle piorunów, bo tak się zwie to światło niosące śmierć.

        Po tych słowach postanowiła objąć go swoimi rękoma, przez co ostatecznie przytuliła się do niego, choć w rzeczywistości chciała raczej jego wtulić w siebie, niczym matka pocieszająca syna. Miała twarz tuż przy jego twarzy, a ich ciała już teraz się stykały, bowiem Violetine chciała zapewnić naturianowi poczucie bezpieczeństwa, które sprawi, iż zaufa jej bezgranicznie.

- Jestem Violetine Innocentine, jednak ponieważ to długie słowa, które mogą ci sprawiać trudność, zwij mnie po prostu Ruda, dobrze? - Szeptała głosem, od którego biło ciepło. Zmiennokształtna uważała jednak na swój ton, by Set nie pomylił go z próbą podrywu. Nawet jeśli był głupiutki, to pewnie jego instynkty mimo wszystko działały na pełnych obrotach. - Jestem akolitką Boga Śmierci. Akolitka to osoba, która naucza, rozumiesz? Chcę cię nauczyć o wszystkim, czego nie wiesz, jednak nie mogę tego zrobić bez twojej zgody, bowiem musisz być w to zaangażowany.

        Zamilkła na chwilę, by dać czas na namysł dla Leonida. Szybko jednak przerwała tą ciszę, by sprostować znaczenie swych słów.

- Oznacza to, że zostanę z tobą przez bardzo, bardzo długi czas, jeśli będziesz słuchał i uczył się tego, co będę ci mówić. Oznacza to także, że będziesz miał obowiązki, a to oznacza robienie pewnych rzeczy, czy będziesz chciał je robić, czy nie. Rozumiesz?
Awatar użytkownika
Set
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Set »

- Do kogo mówisz? – spytał leonid, gdy wiewiórkołaczka mówiła do siebie – Do siebie? Ja też tak czasem robię, jak się nudzę… ale po co gadać do siebie samego jak jest ktoś, z kim można gadać? Hmm czemu zasłaniasz usta przy śmiechu? Jesteśmy w domku! Tu żaden owad ci nie wleci do buzi… - zmarszczył czoło, próbując zrozumieć dziwaczne zachowanie dziewczyny.

Dodatkowo, na zewnątrz żerowało światło zabójca, a rudowłosa była taka spokojna, jakby to było nic takiego. Naturianin machał nerwowo ogonem i był gotowy do ataku i obrony zmiennokształtnej.

- Secie! Nie wiem nawet co znaczy setie! Jakiej pracy? O co chodzi? – mówił nerwowo, ponieważ grzmoty i ciemne niebo go niepokoiły, bo zwiastowały groźne błyski, czyli to złe światło.

Violetine położyła się na podłodze obok niego, poczuł jej bliskość, odczuł jakieś takie przyjemne uczucie. W dwójkę raźniej! Dlatego też poddawał się tak łatwo dziewczynie, nie protestował, gdy zabrała jego ręce z twarzy. Patrzył na rudą jak na obrazek zaciekawionym nią całą we wszystkich aspektach.

- Rzeczy…wistość… - powtórzył trudne słowo i odkrył, iż je rozumie – Ale ja się jej nie boje! Przecież jak budzie się rano to całymi dniami nie płacze ze strachu… w sumie to prawie nigdy nie płacze a boje się tego nienormalnego światła! Czemu się mnie bałaś? Kim jestem, no przecież jestem lwem… tak prawie lwem. Jak można tego nie zauważyć? Piorunów? Piorunowy nie są groźne? – mocno się zdziwił i wziął oddech po fali pytań. Dziewczyna miała do powiedzenia tyle ciekawych rzeczy, że leonid chciał zapytać o dosłownie wszystko!

Nagle wiewiórkołaczka się do niego przytuliła. Miała takie mięciutkie futerko, że leonid wtulił się w nie i zaczął mruczeć głośno, jak przystało na lwa. Przy okazji delikatnie przejeżdżał palcami zakończonymi ostrymi pazurami po jej pleckach. Nie miał złych zamiarów, po prostu zachwycał się puszystością wiewiórki.

- Hmm… Masz strasznie długie to imię, Ruda brzmi fajniej. A…Alkolitką? Co to znaczy? Czym jest Bóg Śmieci? To jakiś śmierdzący bóg? Ty nie śmierdzisz… pachniesz kwiatkami. Co znaczy to zang…owany…? - zmarszczył czoło, pierwszy raz takie rzeczy słyszał – Zostaniesz?! TAK! TAK! TAK! RUDA ZOSTANIE ZE MNĄ! TAAAAAAK! – cieszył się tak bardzo, aż wstał i zaczął klaskać, szczerząc swoje lwie kły w szczerym uśmiechu – Tak! Będę słuchał i chętnie się będę uczył, pomożesz mi poprawić się w czytaniu i pisaniu? Obowiązki są zawsze, na przykład codziennie mam obowiązek złapania czegoś do jedzenia, bo umrę z głodu. A jakich rzeczy miałbym nie chcieć, a musiał zrobić? A Fiola! – przekręcił imię wiewiórki – A ja cię nauczę polować! Co ty na to?
Awatar użytkownika
Violetine
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Kapłan , Łowca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Violetine »

        Przez pierwsze chwile przytulania naturianina, przez jej głowę przechodziły pozytywne obrazy tego, jak to pójdzie nauczanie tego niesfornego osobnika. Przez krótki moment miała wrażenie, że ani jeden problem nie zostanie przez nią napotkany, a wszelkie niedogodności będą na tyle małe, że znikome. Niestety, po raz kolejny jej bezgraniczne wyobrażenia pozostały tylko i wyłącznie wyobrażeniami.

        Z każdym słowem leonida, z każdym ruchem jego ciała, Violetine czuła się coraz gorzej, zarówno pod względem psychicznym, jak i na duchu. Czuła przeszywające ją ostrza rozpaczy, do których co chwile dołączały miażdżące głazy herezji. Aż zaczęła się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby, by duch akolity nauczył leonida tego, czego nauczyć go trzeba, co wiązałoby się z jakże radosną chwilą zamordowania naturianina, który kaleczył to, w co zmiennokształtna wierzyła. Już rozmyślała nad tym, jak tego dokonać, lecz w końcu się opamiętała.

“Nie, opanuj się. To misja, która należy do ciebie. Bóg Śmierci chce, bym to właśnie ja nauczyła tego, którego imię brzmi Set. Nie mogę zrzucać tej odpowiedzialności na innych, bez względu na to, jak bolesne i trudne będzie to dla mnie doświadczenie.”

        Odkąd zamilkła jakiś czas temu, nie odzywała się, w ciszy i bólach nasłuchując słów wypływających z ust leonida. Nawet gdy wstał i zaczął klaskać, ona nadal leżała, podnosząc jedynie wzrok na twarz Seta. Czekała w ten sposób, aż entuzjazm leonida choć trochę ostygnie, co zasygnalizuje koniec jego słów. I faktycznie, w pewnym momencie zadał pytanie, po czym czekał na odpowiedź Rudej.

“Lekcje czas zacząć. O Bogu Śmierci, daj mi sił…”

        Powoli, ale z wdziękiem wstała, ustawiając się tuż przed leonidem. Patrząc w jego oczy, przyłożyła rękę do jego policzka, ostrożnie i delikatnie niczym troskliwa matka. A to wszystko tylko po to, by tę rękę odsunąć znacznie, nim zada leonidowi najsilniejszego, a zarazem pewnie pierwszego plaskacza w swoim życiu.

- Opanuj się. - Patrzyła z początku na niego surowo i groźnie, lecz po kilku chwilach wzrok jej znów był troskliwy. Tym razem, już bez ukrytych zamiarów, przyłożyła ponownie dłoń do jego policzka. - Wybacz, ale poniosło mnie. Jako ktoś, kto będzie cię uczył, żądam, byś się zachowywał. A to oznacza, że masz być spokojny. Zanim coś powiesz, masz poczekać na moje pozwolenie. A także, nie przeinaczaj Boga Śmierci. Czy zrobisz to dla mnie? Będziesz grzecznym uczniem Rudej akolitki?
Awatar użytkownika
Set
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Set »

Set widząc jak Violetine milczy sam zamilkł i patrzył na nią ze skrzywioną miną. Dotknął swoim czarnym pazurem jej delikatnego policzka.

- Czemu cichłaś? – podszedł do jej stóp i zaczął je w nie łaskotać – To cię ożywi! – zaśmiał się.

Później jednak się uspokoił, usiadł na ziemię i patrzył się na dziewczynę niezwykle wnikliwie a jego mina tak wyglądała, ponieważ sprawiała wrażenie, iż rozmyśla nad jakimś naukowym, niezwykle ważnym problemem, co w połączeniu z jego dziką naturą naprawdę mogło wyglądać śmiesznie.

- Powąchać ją czy polizać… - zastanawiał się w rzeczywistości – Oba naraz! – doszedł do nadzwyczajnego odkrycia i wprawił swe myśli w czyn wąchając wiewiórkołaczkę przy szyi by po chwili liznąć ją po ustach, prawie całus! Prawie…

Ucieszył się, gdy przyłożyła rękę do jego policzka, zamruczał, lecz szybko ją zabrała. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego… Uderzyła go. Leonid stał zdezorientowany. Słuchał, co mówi Ruda, ale nie dał jej ponownie dotknąć swego policzka. Po czym z mocno naburmuszoną miną ryknął prawdziwie lwim rykiem na zmiennokształtną i również ją uderzył, ale zostawił na policzku kilka krwawych rys po jego pazurach.

- Dlaczego mnie bijesz?! Ja cię nawet nie zjadłem! Jesteś niedobra! – wcisnął się w najciemniejszy kąt chaty i skulił głowę w kolana – I jeszcze mi każesz robić co… co karzesz! Idź sobie! – krzyknął gniewnie i smutno, widząc na sobie jej wzrok, odwrócił się doń plecami i zaczął myśleć nad sytuacją.

Nie rozumiał, co zrobił źle, poza tym, iż nieco zranił zmiennokształtną. Był zawiedziony, spotkał osobę tak niezwykłą i ciekawą, a tak niedobrą! W swym zdenerwowaniu machał ogonem, zamiatając kurz z podłogi. Siedział tak jakiś czas, po czym odwrócił się do Rudej.

- Nie chciałem ci zrobić tego na twarzy, tylko oddać, bo uderzyłaś mnie bez powodu! Ale przepraszam… Ja jestem potworem, mogłem cię zabić! Nie rozgniewuj mnie, bo coś ci się stanie. A ja cię chyba… chyba lubię. Ale trochę mi każesz dziwne rzeczy. Jak się mam zachowywać? Czego będę się uczył? I co znaczy.żądać? Nie mogę mówić jak nie pozwolisz?! To głupie głupie głupie! Mogę co chce, i kiedy chce! RAUUUR! – nieco zdenerwowany po raz kolejny ryknął – Nie będę grzeczny! Bo ty jesteś niedobra! Ucz mnie jako koleżanka, a nie jak głupi ktoś co pozjadał wszystkie rozumy! Nie wiem wielu rzeczy, ale wiem, że jestem wolny i robię, co chcę. Nie zmusisz mnie do niczego na siłę. Jestem większy i silniejszy i… - zaczerpnął oddechu, bo zmęczyło go tak długotrwałe wykrzykiwanie.
Awatar użytkownika
Violetine
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Kapłan , Łowca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Violetine »

        To nie był obrót spraw, którego się spodziewała. To nie były czyny, które miał wykonać leonid w reakcji na jej własne poczynania. Tak nie miało być. Nie dlatego, że Bóg Śmierci tak powiedział, bo on ukazał przed nią jedynie jej misję. Po prostu to przez najśmielsze wyobrażenia Violetine, a tych było niemal nieskończenie wiele w tamtym momencie, nie przebiegł taki łańcuch wydarzeń.

“Co się stało?”

        Gdy została zaatakowana, nie broniła się w żaden sposób. Uderzenie, które oszpeciło jej policzek, wyprowadziło ją nieco z równowagi, przez co zachwiała się na nogach, ale mimo wszystko nadal na nich była. Nieco otumaniona przez to, co stało się tak nagle, przyłożyła dłoń do rannej części twarzy, która była skierowana nieco w bok, a z której patrzyły w stronę leonida oczy pełne niezrozumienia.

        Kiedy on krzyczał w jej stronę niczym spanikowane dziecko, ona po prostu patrzyła i słuchała. Gotowała się od środka, bowiem nie zaatakowała go za wcześniejszy czyn, jakim było złamanie przestrzeni osobistej jej szyi oraz ust, a zarazem zetknięcie tychże ust z jego językiem. Nie zrobiła z tym nic. Dała sobie zrobić coś takiego. Coś tak… niewłaściwego. Nie na miejscu. Plaskacz, który zdzielił jego twarz, był wyłącznie za zbezczeszczenie jej wiary, jej nauki, tego, co było jej drogą życiową. Miała prawo to zrobić. Należało mu się… Prawda?

        Futerko tuż pod jej policzkiem już przesiąkło krwią, która wciąż wpływała w dół, prześlizgując się między palcami zmiennokształtnej, która w końcu odsunęła dłoń, by na nią spojrzeć. Rzadko kiedy krwawiła. Tylko czasami, z przypadku. Ale żeby ktoś ją okaleczył? To był być może pierwszy raz, jeśli pamięć ją nie myliła.

        Kiedy tak popatrzyła na swoją krew, dotarło do niej coś. Nigdy nie nauczy Seta czegokolwiek. Owszem, ma doświadczenie w nauczaniu, a także sama była nauczana, lecz nigdy nie widziała, nie słyszała ani nie doświadczyła przykładu takiej osoby na miejscu ucznia. Niewychowany. Dziki. Nieposkromiony. Samotny, niepodlegający niczyim słowom a do tego niebezpieczny, jeśli wyprowadzony z równowagi. Gdy nadała te wszystkie cechy Setowi z jej wyobraźni, uwzględniając wszystko, co o nim wie i co on sam powiedział, to nigdzie już nie było szczęśliwego zakończenia, gdzie on posłusznie poddaje się jej naukom. Wszędzie coś szło nie tak. Zawsze, nawet gdy zaczęła myśleć nad sprowadzeniem to kogoś bardziej doświadczonego od niej, albo nawet gdyby spróbowała w trakcie walki go czegokolwiek nauczyć.

“To nie ma sensu.”

        Jako arystokratka, nigdy nie była przeciw czemuś, czego nie dało się w prosty sposób rozwiązać. Wszystkie problemy były łatwe, a w razie czego, miała ona wsparcie. Tutaj zaś była samotna przeciw komuś, kto był niereformowalny. Na dodatek była młoda, być może jest z niej najmłodsza akolitka w historii. I chociaż jej wiara była mocna, to jej doświadczenie mimo wszystko było drobne, słabe, kruche.

        Powalona emocjonalnie, nie wiedziała, jak i czy powstać. Dlatego też opuściła wzrok w geście przegranej, ogonem zamiotła kurz spod siebie, a następnie usiadła na swym zadku, kolana swe obejmując i przyciskając do siebie.

- Nie potrzebujesz mojej nauki w czymkolwiek. Nie umiem uczyć istot takich jak ty. Rób co chcesz. Wygląda na to, że już na starcie mojej misji zawiodłam oczekiwania Boga Śmierci. - Powiedziała nijakim głosem niczym obrażona o niesprawiedliwość życia nastolatka.
Awatar użytkownika
Set
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Set »

Leonid poczuł to samo, co czuł po zabójstwie swego przybranego ojca, wyrzuty sumienia. Tylko że wtedy nie mógł nad sobą zapanować, a teraz uderzył dziewczynę z własnej woli. Spojrzał w jej oczy i posmutniał, dopiero zrozumiał, że tak naprawdę nie powinien był tego zrobić. Zmiennoksztaltna była taka delikatna… Set chciał coś powiedzieć, ale zabrakło mu słów. Kilka razy zbierał się na odwagę i już otwierał usta, ale szybko rezygnował. Dopiero co na nią nakrzyczał. Zrobił krzywdę i nakrzyczał, mówiąc dokładniej.
Patrzył, jak krew plami jej rude futerko. Naturianin wiedział, że musi jakoś przeprosić i naprawić swój błąd. Choć myślenie w przypadku takiego dzikusa nie należało do rzeczy prostych to jednak miał dobrą pamięć i pojętny umysł. Zaczął przeszukiwać swe wspomnienia, licząc, iż znajdzie coś, co pomoże z raną.
Uśmiechnął się szeroko i zaklaskał w dłonie, już wiedział, co jest potrzebne. Tylko najpierw musiał odezwać się do obrażonej na niego dziewczyny. Podszedł więc odrobinkę bliżej niej i ze zwieszoną głową przemówił.

- Poczekaj tu… przyniosę coś… pomoże – wybiegł z chaty na moment.

Pamiętał jak kiedyś, gdy się zranił i przyłożył do rany losowy liść, okazało się, że szybciej przestał krwawić. Miał w głowie wygląd tej roślinki. Wystarczyło ją znaleźć. Rozglądał się dookoła i buszował w trawie. W końcu znalazł. Wyrwał razem z korzeniami, niemiał czasu na rwanie pojedynczych liści. Musiał natychmiast wracać do Rudej.
Na szczęście nigdzie nie uciekła ku radości leonida. Siedziała w kącie i wyglądała na bardzo smutną. Nim ciemnoskóry zdołał cokolwiek powiedzieć, ona go uprzedziła. Zrobiło mu się przykro, że doprowadził ją do takiego stanu. Ostrożnie podszedł do niej i przykucnął obok. Przyłożył liście rośliny do rannego policzka Violetine. Przyśpieszyło to proces krzepnięcia, aczkolwiek ziemia z korzeni trochę pobrudziła futerko wiewiórkołaczki.

- To pomaga, sam takie coś odkryłem – powiedział dumnie, chcąc wpierw wytłumaczyć to zielsko – Nie wiem, o co chodzi z tym bogiem i naukami… Wiem jednak jedno. Zrobiłem ci krzywdę i przepraszam… A… – przez moment milczał, układając sobie zdanie w głowie, bo miał cudowny jak dla niego pomysł – Jak chcesz… może będziemy uczyć się razem? Raz ja ciebie życia tu… a raz ty mnie tego… eee… o Bogu Śmie…ee Śmierci … tak?

Widząc ciągłą obrazę, dziewczyny zbliżył się do niej i potarł swym noskiem o jej nosek, po czym uśmiechnął się przyjaźnie.

- Przepraszam… nie złość się… proszę?
Awatar użytkownika
Violetine
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje: Kapłan , Łowca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Violetine »

        Negatywne emocje powoli ustępowały. Każda sekunda, w której Leonid, pchany czymś, co najwyraźniej było poczuciem winy, doprowadzała Violetine do porządku. Fakt, iż jakakolwiek wiedza oraz zdolność nauki drzemią w jego zwierzęcej łepetynie, był nie tylko uspokajający, ale też dawał nadzieję. Nie, żeby wiewiórkołaczka ją utraciła, po prostu miała chwilę słabości, która sprawiła, iż zachowywała się niczym zupełnie inna osoba.

“Co ja najlepszego wyprawiam? Przede mną tak wiele, mój żywot niczym budowla z piasku, a ja przejmuje się czymś? Poddaje się? Nie idę naprzód? Co to to nie!”

        Jej głowa ponownie rozbłysła, a wyobraźnia na pełnych obrotach była gotowa całe lata jej żywota oraz to, co się wtedy stanie, utkać. Jej iskra życia zaś znów płonęła pełnią mocy. Niby lekki smutek, ale jednak przez chwilę jej zapał został przygaszony jak nigdy dotąd.

“Cóż… trzeba będzie uważać z emocjami. To nie dom, tutaj nie ma w razie czego ani rodziców, ani dawnych przyjaciół. Jestem sama z nim… To nie może skończyć się dobrze”

        Uśmiechnęła się, gdy przez jej umysł przeszła końcowa część jej myśli. Było to akurat w momencie, gdy Leonid poprosił o brak złości z jej strony. I chociaż chciała wobec niego zachować kamienną minę, to jednak komizm absurdów, jakie przychodziły jej do głowy pod postacią Seta, był równie nieskończony co wyobraźnia zmiennokształtnej.

- To będzie ciężki czas… - Powiedziała, po czym odważnie podniosła głowę, by spojrzeć Leonidowi w oczy. Nim jednak odezwała się ponownie, odskoczyła na bok niczym oparzona, wstała na własne nogi, a następnie w panice zaczęła otrzepywać futerko z brudu, które się tam naniosło razem z o-dziwo-leczniczym liściem. - Ajajaj! Błoto, grunt, gleba, to niehigieniczne! Jak już to wolę się wykrwawić - Wypiszczała z siebie, była doprawdy przeurocza, gdy coś zagrażało jej czystości.

        Gdy tylko nieco uspokoiła się, spojrzała ukradkiem na Leonida, by następnie wymuszonym kaszlem zamaskować to, co stało się kilka sekund temu. Wyprostowała się, jak na szlachciankę przystało, po czym poważnym, aczkolwiek przyjacielskim tonem, przemówiła.

- Powiedzmy, że to, co miało miejsce to wina ws… niczyja. Nikt nie zawinił, nie ma o czym wspominać. A odnośnie do twojej propozycji, cóż… W świetle, ekhem, twej upartości, zgadzam się. Skoro tak bardzo nalegasz, będziemy się nawzajem uczyć. Pozwolisz damie na nieco przygotować, a co za tym idzie, zaczniesz pierwszy nauczać mnie na temat życia? Byle by było to czyste nauczanie. Schludne. Niebrudzące. Dobrze?
Zablokowany

Wróć do „Szczyty Fellarionu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość