Szczyty Fellarionu[Szczyty Fellarionu] Chaos i Zemsta

Pokryte śniegiem malownicze góry kryjące w sobie wiele tajemnic. Rozciągają się od granic Rododendronii aż po tereny hrabstw Wybrzeża Cienia. Dom Fellarian.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

- Jak dobrze was znów widzieć. Od tamtej kłótni cały czas o was myślałem wujku. Nie przyszło mi jednak do głowy, że Nadia żyje. Ile to czasu minęło...
Westchnął Alan. Siedzieli w trójkę przy stole w kuchni. Pomieszczenie było małe, lecz przytulne. Na oknach powieszone były białe firanki i granatowe zasłony. Stół znajdował się zaraz przy drzwiach.
- Opowiedz, co robiłeś braciszku.
Uśmiechnęła się Nadia, kręcąc się w międzyczasie na stołku. Wuj siedział pośrodku i słuchał z zaciekawieniem.
- Długo by opowiadać. Po ucieczce z domu zamieszkałem w jakiejś jaskini w Mrocznej Puszczy. Wtedy poznałem Anayę...
Mag opowiadał dokładnie, nie pomijając żadnego faktu. Powiedział o uczuciach do Anayi, o Tyraelu Lenie i Cedricu. Wspomniał również o spotkaniu z wiedźmą i jej kaczką. Czas płynął. Zbliżał się wieczór.
- No, dosyć tego gadania. Obiecałem Anayi, że z nią pogadam o ślubie. Muszę iść. Oczywiście wrócę.
Alan zamknął drzwi i udał się do elfki. Gdy dotarł na miejsce, nie zastał białowłosej. Usiadł przy drzwiach. Czekając, myślał o ciotce Adelajdzie.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Usłyszała jak wszedł. Zaczekawszy chwilę wyszła ze sypialni. Czekał tuż przy drzwiach.
-No i jak? Spędziłeś czas z rodziną? Opowiadaj jak było? Ja razem z Leną nadzorowałam przygotowania. Przecież to już pojutrze. Proszę-powiedziała wyciągając w jego stronę cztery ozdobne koperty. W każdej z nich znajdowało się imienne zaproszenie dla Alana, Nadii, wuja Alberta i ciotki Adelajdy.-Będziecie jedynymi gośćmi z mojej strony.-uśmiechnęła się.

,,Mei Rhalion in Unquale"

,,Miłość silniejsza od śmierci"

Anaya i Cedric z radością zapraszają na swój ślub, który odbędzie się na dwunasty dzień po lipcowej pełni księżyca w kaplicy Vikkene w mieście Rapsodii.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

- Było świetnie. Opowiedziałem im o naszych przygodach, o tym jak się poznaliśmy. Oczywiście, że przyjdziemy. Tylko... jest mały problem...
Alan posmutniał. Nie wiedział jak to ująć więc powiedział wprost.
- Ciotki Adelajdy nie będzie na twoim ślubie. Dwa dni przed naszym przybyciem do Rapsodii zniknęła. Wuj Albert nie wie gdzie się podziała. Prawdopodobnie uciekła w nocy. Obawiam się, że... spóźniliśmy się.
Tymi słowami zakończył. Nie mógł wyksztusić ani słowa więcej. Łza spłynęła mu po policzku. Wytarł ją prędko, gdyż nie chciał aby Anaya widziała jak płacze.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

-Nie mów tak! To nie prawda. Na pewno jest gdzieś w górach. Uciekła, bo boi się, że zrobi komuś krzywdę. Zaraz po weselu ruszymy na poszukiwania. Znam te góry jak własną kieszeń, przecież się tu wychowałam.-ujrzała łzę na jego policzku. Chciała go pocieszyć, ale jedyne, co przychodziło jej do głowy to banalne słowa: "wiem jak się czujesz". Uznała, że są zbędne, więc milcząc tylko położyła głowę na jego ramieniu.
Kolejny dzień minął na ostatnich przygotowaniach do ślubu. Lena nie pozwalała ani Cedricowi, ani Alanowi zobaczyć Anayi. Mężczyźni byli na siebie skazani. Siedzieli razem przy stole w jadalni. Był wieczór.
-Nie mięliśmy sposobności wcześniej spokojnie porozmawiać. Jesteś przyjacielem Anayi, prawda? Podróżowaliście razem? Może opowiesz mi coś o sobie? Ja nazywam się Cedric Solh'q. Jestem magiem kręgu materii. Studiowałem tę sztukę u mojego mistrza tu, w Rapsodii od ósmego roku życia. Mieszkałem w tej wiosce, co Anaya. Wychowaliśmy się razem. Tylko, że moja rodzina była zamożniejsza.-mówił to z żalem, nie dumą.-wysyłali mnie do miasta na nauki, podczas gdy ona musiała wyżywić swoje rodzeństwo. Bardzo żałuję, że nie mogłem jej wtedy pomóc. Gdy dorosłem na tyle, by sprzeciwić się rodzicom rzuciłem naukę by ją wspomóc. Najpierw była dla mnie jak siostra, potem zrozumiałem co do niej czuję. Oświadczyłem jej się na kilka dni przed całą tą tragedią. Zaraz potem wyjechaliśmy z Leną do Rododendronii. An o tym nie wiedziała. To miała być niespodzianka, prezent zaręczynowy. Mój kuzyn handluje końmi. Obiecał sprowadzić specjalnie dla niej najprawdziwszego pegaza. Po powrocie wioska była doszczętnie zniszczona. A wszyscy martwi. Byłem pewien, że ona też nie żyje.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

- Tak. Na początku nie było mowy o przyjaźni. Śledziłem Anayę... może zacznę od początku. Mój rodzinny dom znajdował się na przedmieściach Rapsodii. Moja rodzina składała się z pięciu osób: mama, tata, ja i siostry Lidia i Nadia. Pewnej nocy wybuchł pożar. Zginęła cała rodzina oprócz mnie i Nadii. W tedy jeszcze nie wiedziałem, że moja siostra przeżyła. Mną zajęła się ciotka Adelajda z wujem Albertem. Ją przygarnęła bogata rodzina. Ciotka i wuj nie mieli by pieniędzy na utrzymanie dwójki dzieci. Adelajda próbowała nauczyć mnie magii zakazanej. Nawet dobrze mi szło mimo wcześniejszych oporów. Pewnego dnia usłyszałem kłótnię. Wuj Albert mówił Adelajdzie, że musi w końcu się przyznać. Na początku nie wiedziałem o co chodzi. Potem okazało się, iż ciotka pokłóciła się z mamą i w przypływie gniewu podpaliła nasz dom. Byłem wściekły. Krzyknąłem, że jest morderczynią i uciekłem. Wyparłem się całej magii, której nauczyła mnie ciotka. Wykonałem kostur przelewając na niego złość i smutek. Teraz ma on moc potęgowania magii. Osiedliłem się w jaskini w Mrocznej Puszczy. Na moje szczęście do jaskini tej weszła wyverna. Dzięki temu poznałem Anayę prosząc o pomoc w zabiciu bestii. Zabroniła iść za sobą. Ja jednak nie posłuchałem. Na początku była wrogo nastawiona lecz później stała się bardziej ufna. Dalej było już coraz lepiej. Poznaliśmy łowcę nagród - Tyraela. Niestety poszedł w swoją stronę. Po pewnym czasie staliśmy się przyjaciółmi. Po małej przygodzie z wiedźmą dotarliśmy tutaj by ratować moją ciotkę. Tutaj także dowiedziałem się, że Nadia żyje. Po waszym ślubie chcemy ruszyć w góry. Anaya twierdzi że tam się teraz znajduje Adelajda.
Cieszysz się z tego ślubu, prawda? Widać to po tobie. Prawdziwy z ciebie szczęściarz.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

-Tak. Cieszę się. Jestem szczęśliwy jak nigdy dotąd. Ale późno już, położę się. Jutro wielki dzień. Zanim zapytasz - nie, elfy nie urządzają wieczorów kawalerskich.-Wstał i poszedł do jednej z gościnnych sypialni.
-Co nie zmienia faktu, że nie zobaczę panny młodej przed ślubem.-dodał zamykając zza sobą drzwi.

Noc minęła spokojnie. A po niej nastał niespokojny poranek pełen przygotowań. Elfka przygotowywała się z pomocą Leny w zamkniętej sypialni już od wschodu słońca. Krzątały się, rozmawiały, chichotały. Mężczyźni szykowali się na dole w jednym z gościnnych pokoi.
-Wiesz dlaczego wciąż stawiają nas koło siebie?-zagadnął Cedric zza parawanu ubierając się.-Jesteś Toron Quendu - bratem męża. Anaya wybrała cię, abyś zajął honorowe miejsce na tym ślubie. Jesteś dla niej jak brat. Lena jest Serel Quendir - siostrą żony.
Wszyscy zebrali się w świątyni Vikkene - elfickiej bogini miłości przy głównym placu Rapsodii. Ślub miał się odbyć starym elfim zwyczajem w samo południe. Gdy słońce powoli pięło się ku szczytowi nieboskłonu - przybyli. Przyjechali dorożką zaprzęgniętą w dwa białe konie. Drzwiczki otworzyły się i oczom wszystkich zebranych ukazała się para młoda. Ona w długiej, błękitnej sukni, która opływała ją i ciągnęła po ziemi z tyłu. Delikatny, lekki materiał powiewał w letnim wietrzyku. Górna część bogato zdobiona wstążkami i falbanami z wąskim, choć głębokim dekoltem niby grot strzały. Rękawy rozcięte od łokci w dół także ciągnęły się po ziemi. Jej naturalnie piękne włosy przyozdobione były prawdziwymi, żywymi niebieskimi różami. Bukiet tych samych róż trzymała w dłoniach. Stąpała powoli, lekko. Jakby frunęła.Tuż obok niej stał On. Jego kruczoczarne włosy rozpuszczone luźno opadały na ramiona. Miał na sobie Białą koszulę ze złotymi guzikami, spodnie również białe od kolan w dół skryte przez wysokie, białe buty zapinane na złote. Okrywał go długi do kostek biało-złoty płaszcz.
Wybiło południe. Nadszedł czas ceremonii. Wszyscy weszli do świątyni. Nie było tam ławek, na środku pomieszczenia płonął ogromny znicz. Jego płomień zmieniał kolory. Przed zniczem było miejsce dla kapłana, na przeciwko niego dla pary młodej. Reszta gości ustawiła się półkolem dookoła. W elfickich świątyniach nie było miejsc siedzących. Głównie ze względu na sposób modlitwy elfów. Panowała absolutna cisza. Do mównicy podeszła kapłanka w białej szacie i zaczęła mowę. Na nieszczęście ludzi całość była po elfiemu:

Ír' Eäri ar Oronti ataltar
ar tulimme tenn' Ambar-metta
morniesse inye hlar' i óma
nin tultala entanna.
Ranyan entanna
ar símenna ata. A Lossë! A Lossë! A heri poica!
A Tári i númenyar eari pella!
A cala men i ranyar sinomë
Imbë Arda lanyainë aldaron
A Tintallë! A Elentári!
Poicë hendulya ar calina súlelya
A Lossë! A Lossë! Lírilmë lenna
Haira nóresse ear pella.

Sii ar uyla oira
Teraz i na wieki.


-Sii ar uyla oira-powtórzyło każde z nich.


I lacha en naur e-chun
Sila, eria, bronia.
Ai! Aníron Edhelharn.


Na ostatnie słowa elfi uczestnicy ceremonii zaczęli klaskać. Ich wzorem postąpili także ludzie, a para pocałowała się. Znicz zapłonął błękitem. Po ceremonii w drodze do gospody (na drugą stronę głównego placu) para odbierała gratulacje. Przy długim na całą szerokość sali stole ustawionym pod jedną ze ścian zasiedli goście. Najpierw Anaya oraz Cedric. Po jej stronie Alan wraz ze swoją rodziną, po jego Lena z ich bardzo liczną rodziną. Oprócz tego zasiadło mnóstwo przyjaciół bliższych i dalszych. Po uroczystym toaście nadszedł czas na pierwszy taniec. Tańce elfów należały do tych najpiękniejszych, a ten był wyjątkowy. Orkiestra zaczęła grać. Dała się słyszeć lutnia, flet, piszczałki, bębny i wiele innych instrumentów, które swoje nazwy miały wyłącznie po elficku. Melodia była spokojna, lecz rytmiczna i tajemnicza. Przepełniona uczuciem. Pierwsza na parkiet wyszła moda para i ruszyła do tańca.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Alan był trochę zestresowany wiedząc, iż będzie aktywnie uczestniczyć w uroczystości. Miał nadzieję, że nie będzie musiał nic mówić na oczach gości.
Wreszcie nadjechała młoda para. Anaya w błękitnej sukni wysiadła z dorożki. Wyglądała przepięknie. Alan nie mógł oderwać od niej wzroku. Ceremonia była w języku elfów więc mag nic nie rozumiał. Następnie było przyjęcie. Alan wraz z rodziną usiedli przy stole. Po toaście zaczęła grać orkiestra. Kolej na pierwszy taniec. Pierwsza ruszyła młoda para. Nagle muzyka ucichła. Za drzwiami szalały błyskawice i wiał wiatr. Zrobiło się ciemno. Drzwi gospody otwarły się z hukiem. Z ciemnośći wyłoniła się wysoka postać. Wchodząc do środka siała wokół siebie zimno i ciemność. Świece gasły. Weszła na środek sali. Kobieta o blond włosach ubrana w czarną suknie ciągnącą się po ziemi najwyraźniej nie miała dobrych zamiarów.
- Adelajda.
Powiedział w szoku wuj Albert.
- Cóż za niefart. Czyżbym kogoś przyłapała? Ktoś o mnie zapomniał? Czuję się bardzo pominięta.
Powiedziała spokojnie Adelajda. Po chwili jednak zmieniła ton.
- Kto śmiał zorganizować przyjęcie weselne nie biorąc pod uwagę mojej osoby!? Kto!?
- Ciociu? Dobrze się czujesz?
Zapytała Nadia ze strachem jąkając się.
- Drogie dziecko. Oczywiście, że nie! Widzę, że Alan wrócił. Cóż za zbieg okoliczności! Niestety to wesele zakończy się tragicznie. To ty jesteś Anaya? Twój mąż był głupi żeniąc się z tobą. Chyba nie wiedział, że twoje życie będzie takie króciutkie. Ha!
Krzyknęła Adelajda kierując błyskawicę w stronę Anayi. Cedric chciał ją chronić i został porażony.
- Dosyć!
Wrzasnął Alan widząc elfkę całą w łzach trzymającą głowę Cedrica na kolanach.
- Nikt nie będzie mi rozkazywał!
Ciotka nie patrząc kto to powiedział skierowała w jego stronę błyskawicę. Alan runął na ziemię. Słyszał krzyki Anayi i Nadii. Po chwili usłyszał także ciotkę.
- Co ja zrobiłam! Co ja zrobiłam!
Krzyczała płacząc. Anaya została przy Cedricu. Koło Alana stali Nadia, wuj Albert, Adelajda i grupka gości. Mag stracił przytomność.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Nim pozostałe pary ruszyły na parkiet ktoś wtargnął do gospody. Muzyka zamilkła. Wszyscy stanęli bez ruchu na widok Adelajdy.
- Cóż za niefart. Czyżbym kogoś przyłapała? Ktoś o mnie zapomniał? Czuję się bardzo pominięta. Kto śmiał zorganizować przyjęcie weselne nie biorąc pod uwagę mojej osoby!? Kto!
-Ależ nie zostałaś pominięta. Zaprosiłam całą waszą rodzinę, bez wyjątku. Nie miałam sposobności wręczyć ci go osobiście.-powiedziała Anaya wyciągając w stronę kobiety zaproszenie.
- Ciociu? Dobrze się czujesz? -Zapytała Nadia ze strachem jąkając się.
- Drogie dziecko. Oczywiście, że nie! Widzę, że Alan wrócił. Cóż za zbieg okoliczności! Niestety to wesele zakończy się tragicznie. To ty jesteś Anaya?-powiedziała podchodząc do elfki stojącej tuż obok Cedrica.- Twój mąż był głupi żeniąc się z tobą. Chyba nie wiedział, że twoje życie będzie takie króciutkie. Ha!-mówiąc to Adelajda zaślepiona chaosem, jaki zapanował w jej głowie cisnęła w stronę panny młodej błyskawicą. Jej mąż rzucił się, aby ją osłonić. Przyjął na siebie cały impet strzału.
-Cedric!-dał się słyszeć wrzask Leny.
Padł na podłogę u stóp swojej żony. Ona upadła na kolana. Wciąż był przytomny. Oparła jego głowę na fałdach swojej sukni. Wiedziała, że to koniec.
-Ana... koch... kocham cię-wyszeptał. Łzy leciały jej z oczu błyszczące niczym perły. Błękitny wzrok zeszklił się niby tafla jeziora.
-Też cię kocham... Sii ar uyla oira... teraz i na zawsze...-odpowiedziała składając ostatni pocałunek na jego ustach.
Zamykał oczy powoli jakby chciał jeszcze raz na nią spojrzeć. Na jej białe włosy, delikatną cerę, wielkie, niebieskie oczy... Odszedł. Pozostało tylko wspomnienie. Żal, jaki przepełniał elfkę zaczął się zmieniać. Tak jak jej oczy. Wstała powoli, spokojnie. Wzrok wciąż wbity w białą postać na posadzce. Potem patrzyła już na morderczynię. Oczy miały całkiem inny wyraz. Była w nich śmierć. Zaczęła iść w jej stronę. Szybko i zdecydowanie. Stały naprzeciw siebie. Oczy Anayi zabłysnęły na niebiesko, tak jak wtedy w jaskini demona. Chwyciła Adelajdę za rękę i obydwie rozpłynęły się.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Alan obudził się na drewnianej podłodze. Dookoła niego panowała kompletna panika. Podniósł się i rozejrzał. Przez chwilę widział ciotkę i idącą w jej stronę Anayę. Po chwili obydwie zniknęły.
- Alan! Żyjesz!
Zawołała szczęśliwa Nadia.
- Ja tak, ale... gdzie ciotka Adelajda z Anayą!?
Alan rozejrzał się ponownie. Zorientował się, że nie ma Alberta.
- Gdzie wuj Albert!?
- Tu jestem!
Krzyknął głos gdzieś w tłumie. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Oprócz Cedrica rzecz jasna. Koło jego ciała siedziała Lena płacząc i krzycząc przeraźliwie. Alan postanowił ją pocieszyć i uspokoić.
- Nie płacz. Cóż mogę powiedzieć. Współczuję ci.
- Myślisz, że twoje marne ,,współczuję ci" pomoże mi odzyskać brata!?
Mag przez chwilę zawahał się lecz w końcu uczynił coś czego nigdy by nie zrobił - przytulił elfkę. Lena w jego uścisku przestała krzyczeć. Tylko płakała. Powoli dochodziła do siebie. Alchemik pociągnął za sobą Nadię i poszli razem z Leną do domu ciotki i wuja. Mężczyzna rozpalił w piecu. Noc była bardzo zimna. Lena zasnęła z nadmiaru wrażeń.
- Co za noc. Jeszcze tego brakowało. Śmierć pana młodego zaraz po ślubie.
Powiedziała Nadia.
- Gdzie zostawiłeś Zeheryzaldę?
- Na poddaszu.
Odpowiedział Alan pociągając nosem.
- Najbardziej boję się o ciotkę i Anayę. Obydwie mają trudny charakter. Oby nie stała się kolejna tragedia.
Alanowi przerwało pukanie do drzwi.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Anaya przeniosła siebie i Adelajdę do wymiaru astralnego. Na płaszczyznę z dala od tamtego świata. To był pusty wymiar. BYłyotoczone bielą i pustką. Elfka siedziała na ziemi płacząc. Kobieta zaczynała wracać do siebie. Chaos powoli opuszczał jej głowę. Wreszcie dotarło do niej co zrobiła.
-Ja...
-Wiem.-odpowiedziała Anaya przez łzy.- O môr henion i dhű ely siriar, ęl síla. Jesteś niewolnicą swojej magii. To ona rządzi tobą. Wiem. Nie potrafisz nad tym zapanować. Wiem. Gdy widzisz ile zła wyrządziło się twoimi rękami masz ochotę odebrać sobie życie, na które we własnym przekonaniu nie zasługujesz. Wiem...-zaszlochała, ukryła twarz w dłoniach. Adelajda oszołomiona zrozumieniem ze strony elfki zaniemówiła. Podeszła do niej. Stanęła zachowując dystans w obawie, że atak wróci.
-Nie musisz się martwić. To astralny świat. Tu magia działa inaczej. Jesteś bezpieczna.
-Elfko...
-Ja wiem, nigdy nie chciałaś zabić tych wszystkich ludzi. Czasu nie cofniesz...-Anaya powoli przestawała płakać.-ale możesz zapobiec dalszym tragediom, możesz się od tego uwolnić.
-Od wrodzonej magii nie da się uwolnić.
-Jest jeden sposób. Alan przebył długą drogę, aby ci o tym powiedzieć. Ruszę wraz z nim na wyprawę i zdejmiemy z ciebie tą klątwę.
-Po tym co ci zrobiłam... co zrobiłam wam wszystkim... ty wciąż chcesz pomóc...
-Nie pogodzę się z jego śmiercią nigdy, nigdy nie zapomnę, ale jak mogę żywić urazę go kogoś, kto jest niewolnikiem własnej magii? Alae! Ir el od Elin! Podaj mi rękę czarodziejko.-wstała i podeszła do kobiety. Adelajda zrobiła to. Znów rozbłysk i znalazły się w pustej gospodzie. Poszły razem do domu kobiety. Anaya przekroczywszy próg zemdlała. Adelajda zamierzała opowiedzieć wszystkim co się stało.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Drzwi otworzyły się. W oczach rodzeństwa ukazała się ciotka wraz z Anayą. Białowłosa weszła do środka i zemdlała. Alan i Nadia natychmiast podnieśli elfkę i położyli na skórzanej sofie pod oknem.
- Jest wykończona tym co się stało. Oddycha więc to ze zmęczenia. Niech odpoczywa. Alan... ja...
- Ciociu nic nie mów. Ja wszystko rozumiem. Pomożemy ci, nie martw się.
Alan już wiedział co zrobiła Anaya. Postąpiła tak samo jak w tedy w domu Joanny.
Nadia zaprowadziła Adelajde do jej pokoju. Był środek nocy. Wszyscy potrzebowali odpoczynku. Nadia z Alanem też poszli spać. Nie było wolnych łóżek. Sofa również była zajęta więc zostali zmuszeni do spania na ziemi. Rozłożyli koce i zasnęli.
Na następny dzień ciotka wstała pierwsza. Poszła do kuchni przygotować śniadanie. Zaraz po niej wstała również Lena. Widząc zeszłonocną zabojczynię zaczęła krzyczeć z przerażenia. Obudziła resztę domowników. Przebudzona Anaya na szczęście uspokoiła krzyczącą dziewczynę.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Elfkę obudził krzyk Leny. Poderwała się z sofy i szybkim krokiem poszła do kuchni. Zastała w drzwiach przyjaciółkę, która krzyczała na Adelajdę, nazywała ją morderczynią. Wzięła czarnowłosą za rękę i zaprowadziła do salonu. Usiadły na sofie.
-Spokojnie, ona...-zaczęła Anaya.
-Zabiła Cedrica! Twojego męża, mojego brata!-Lena nie dawała się uspokoić.
-Wysłuchaj mnie...
-To ty posłuchaj! Trzeba wydać ją strażnikom! Zgnije w lochach lub straci głowę za to, co zrobiła!-wykrzykiwała przez łzy elfka.
-Khen'ihe! Alabkveer ion hiquer, illardne aferghet! -krzyknęła An.
-Seilim...-powiedziała spuszczając wzrok z wyrazem wstydu jej przyjaciółka.
- O môr henion i dhű ely siriar, ęl síla. Karąokhu preh'sehli. Inari kedde onar kaverio...-zaczęła tłumaczyć białowłosa. Lenie widocznie łatwiej było wysłuchać własnego języka.
-Jak to możliwe? Chaos? To przez niego...
Anaya wstała z sofy i poszła do Alana.
-Musimy wyruszyć jeszcze dzisiaj. Prosto do Rfeqerc Xenoh Góry Przeznaczenia. Pokonać Va'khuna. Trzeba się spieszyć. Niech Nadia i Albert zostaną z Adelajdą. Nie szykuj zapasów na drogę, upoluję coś na szlaku. Pozbieraj swoje rzeczy, czekam na zewnątrz.-i wyszła z domu bez słowa.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

- Oczywiście. Już się pakuje. Masz rację. Trzeba załatwić to jak najszybciej.
Alan spakował księgę, sztylet i picie do torby. Wziął kostur w rękę i wyszedł na zewnątrz. Przywołał Zeheryzaldę. Sowa przyleciała i usiadła na jego prawym ramieniu.
- Zwarci i gotowi!
Zawołał mag grzebiąc jeszcze w torbie. Wyruszyli w drogę. Alan był ciekaw jak zabiją tą nieszczęsną istotę.
- Co chcesz zrobić. Mamy jakiś plan? Może zdradzisz jakie życzenie powiesz po jego zabiciu?
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Tego poranka w głowie Anayi był tylko Cedric. Jego twarz, oczy, głos - lekki i aksamitny, słowa, które mówił tylko do niej i dla niej. Tak bardzo było jej brak tego wszystkiego. Ale nie czuła samotności. Przecież Alan był tuż obok. Przeszli przez bramę Rapsodii, ruszyli prosto na północ, gdzie na tle błękitnego nieba spomiędzy drzew sterczały ostre Szczyty Fellarionu.
-Spójrz, to Góra Przeznaczenia.-wskazała na najwyższy szczyt łańcucha.-Niegdyś w jej wnętrzu mieszkały starożytne elfy. Została po nich nieprawdopodobnie rozległa sieć podziemnych korytarzy nie tylko pod samą górą, ale i Rapsodią oraz północną częścią Wschodnich Pustkowi. Jedyne znane wejście jest ukryte niedaleko szczytu. Odkryjemy je dzięki oku demona. Querve oxum! W drogę!
I poszli najpierw przez gęsty las. Zajęło im cały dzień, by dotrzeć do podnóży. Anaya znała dobrze tę okolicę. Wiedziała też gdzie znajdą dobre, wręcz wymarzone miejsce na spędzenie nocy. Noce były zimne, jeszcze zimniejsze od dni. Jej to co prawda nie przeszkadzało, ale martwiła się o alchemika. Nie chciała, żeby się rozchorował. Na skraju lasu stała malutka chatka wymurowana z kamieni, nawet dach był nimi okryty.. W okna nie miały szyb, tylko okiennice. W środku były dwie drewniane ławy po dwóch stronach paleniska, które stało na środku. Dokładnie nad nim znajdował się komin. Rozpalili ogień, zamknęli okna i zaczęli szykować się do snu. Co prawda wszędzie w powietrzu unosił się zapach dymu, a ławy były wybitnie niewygodnym posłaniem,ale jak na dziki las warunki były wręcz wspaniałe.
-Przejście wyżyn to jakieś trzy dni drogi. Potem zaczną się skaliste tereny. Dotarcie do szczytu zajmie od teraz pięć dni.-powiedziała elfka wyciągając ze swego plecaka futrzany śpiwór.-Nie będziemy zabijać Va'khuna. Jest to istota nieśmiertelna, ale bardzo honorowa. Raz pokonana przez kogoś już zawsze będzie mieć szacunek do tej osoby. Jako symbol przegranej pozwala zwycięzcy wypowiedzieć jedno życzenie. Ale nigdy nie stanie do pojedynku dwa razy z tą samą osobą. Jest bardzo potężny, sto razy potężniejszy od demona. Ale to nasza jedyna szansa. Ger'zu hivre. Miłych snów.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Po długiej i męczącej drodze rozbili obóz. Anaya wytlumaczyła Alanowi, że Va'khuna należy pokonać a w tedy spełni jedno życzenie. Powiedziała również, że jest silniejszy od demona. Alan poradził sobie z demonem więc nie przejmował się bardzo walką z nim. Postanowił improwizować. Anaya poszła spać. Alan wziął księgę. Chciał przypomnieć sobie parę zaklęć, które mogły by się przydać. Parę formułek wydawało się bardzo przydatnych. Resztę miał przeglądnąć kiedy indziej. Był zmęczony. Odłożył księgę i zasnął z trudem na twardej ławie.
Rano obudził się na ziemi.
- Nigdy więcej nie będę spał na czymś takim. Ała... moje plecy.
Podniósł się, przeciągnął i wykonał parę skłonów.
- Rozumiem, że ten cały Va'khun jest nieśmiertelny, ale kogoś może zabić. Może moglibyśmy pokonać go razem a później poprosić aby każdy z nas mógł powiedzieć życzenie?
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Gdy Anaya się obudziła, Alan już nie spał.
- Nie myślałam o życzeniu dla siebie. Wątpię, aby Va'khun był taki łaskawy. Pierwsze życzenie jest dla ciebie i twojej ciotki. To jest najważniejsze. To, czego ja chcę, nie jest istotne. Zbierajmy się.
Krótko przed wschodem słońca opuścili chatkę. Im wyżej byli, tym więcej krajobrazu widzieli za sobą. Dotarłszy na skaliste zbocza, rozpoczęli wspinaczkę. Dla elfki było to równie łatwe co chodzenie. Z kocią zwinnością przeskakiwała z jednej skały na drugą. Bez lęku czy zwlekania. Gorzej szło Alanowi, który nie był przyzwyczajony. Co raz potykał się i ślizgał na skałach. Anaya pomagała mu, ilekroć nie dawał rady. Po przejściu wyżyn dotarli do wąwozu pomiędzy dwoma mniejszymi szczytami.
- T... tam była moja wioska...-wskazała szczyt od strony wschodniej.-Wiem, że czas goni, ale czy moglibyśmy...-jej głos załamał się, a niebieskie oczy znów zaczęły przypominać jeziora. Już nie wstydziła się płakać. Nie przy magu. Wiedziała, że zrozumie. Łzy popłynęły strugami po policzkach. Jednak szybko je otarła. Czekała na jego decyzję.
Zablokowany

Wróć do „Szczyty Fellarionu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości