Szczyty Fellarionu[Szczyty Fellarionu] Chaos i Zemsta

Pokryte śniegiem malownicze góry kryjące w sobie wiele tajemnic. Rozciągają się od granic Rododendronii aż po tereny hrabstw Wybrzeża Cienia. Dom Fellarian.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

Gdy Anaya się obudziła, Alan już nie spał.
- Nie myślałam o życzeniu dla siebie. Wątpię, aby Va'khun był taki łaskawy. Pierwsze życzenie jest dla ciebie i twojej ciotki. To jest najważniejsze. To, czego ja chcę, nie jest istotne. Zbierajmy się.
Krótko przed wschodem słońca opuścili chatkę. Im wyżej byli, tym więcej krajobrazu widzieli za sobą. Dotarłszy na skaliste zbocza, rozpoczęli wspinaczkę. Dla elfki było to równie łatwe co chodzenie. Z kocią zwinnością przeskakiwała z jednej skały na drugą. Bez lęku czy zwlekania. Gorzej szło Alanowi, który nie był przyzwyczajony. Co raz potykał się i ślizgał na skałach. Anaya pomagała mu, ilekroć nie dawał rady. Po przejściu wyżyn dotarli do wąwozu pomiędzy dwoma mniejszymi szczytami.
- T... tam była moja wioska...-wskazała szczyt od strony wschodniej.-Wiem, że czas goni, ale czy moglibyśmy...-jej głos załamał się, a niebieskie oczy znów zaczęły przypominać jeziora. Już nie wstydziła się płakać. Nie przy magu. Wiedziała, że zrozumie. Łzy popłynęły strugami po policzkach. Jednak szybko je otarła. Czekała na jego decyzję.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

- Racja. Mam nadzieję, że obydwu nam uda się go pokonać. Nie mów, że ciotka jest ważniejsza. Twoje sprawy są również ważne. Jeżeli nie uda się z Va'khunem... znajdziemy inny sposób.
Odpowiedział Alan. Wyruszyli w drogę. Mag już na początku miał problemy. Po dojściu do skalnych urwisk mężczyzna uśmiechnął się ironicznie. Wiedział, że nie jest dobry we wspinaniu się. Anaya natomiast wręcz przelatywała ze skały na skałę. Pomagała rzecz jasna alchemikowi, lecz trwało to bardzo długo. Wreszcie dotarli na bardziej płaski teren. Anaya pokazała, gdzie znajdowała się jej wioska. Po jej policzkach popłynęły łzy. Zeheryzalda wylądowała koło elfki, brzmiąc swym basem, jakby chciała ją pocieszyć.
- Ojoj.
Alan bez wahania odpowiedział na zadane przez białowłosą pytanie.
- A jak myślisz? Oczywiście, że tak.
Mag przytulił elfkę. Nie było dla niego dziwne, że rozpłakała się na widok miejsca, gdzie się urodziła, gdzie żyła i gdzie straciła wszystkich bliskich.
- Wypłacz się Anaya. To pomaga. Nie wstydź się łez. One nie są oznaką słabości. Są wręcz oznaką, że nie jesteś zimna jak lód, lecz masz uczucia.
Awatar użytkownika
Anaya
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje: Łowca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Anaya »

W południe dotarli do wioski, a raczej tego, co z niej zostało. Przez sam środek wiódł gościniec, którym niegdyś przejeżdżali wszyscy przekraczający góry podróżnicy. Największym budynkiem we wsi była gospoda. Zachowała się prawie w całości, ponieważ zbudowano ją z kamienia. Oprócz drewnianego dachu oraz okiennic. Z pozostałych chat przetrwały jedynie czarne od węgla zgliszcza przysypane śniegiem. Mały domek na skraju wioski koło rzeki zachował się wbrew wszystkiemu. Stały trzy z czterech ścian, dach spłonął tylko częściowo.
- Chodź. - elfka pociągnęła maga za rękę w stronę rzeki. Pokazała mu dom i opowiedziała wszystko. Tym razem nie pominęła żadnego szczegółu. Jej wersja pokryła się z opowieścią Cedrica. Ilekroć o nim wspominała była coraz smutniejsza. Pod koniec dnia przestała się odzywać. Przenocowali w jej domu. Całą noc przesiedziała, patrząc w ogień. Milczała aż do rana.
Awatar użytkownika
Alan
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek Mag-Alchemik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alan »

Anaya pokazała Alanowi swoją wioskę. Gospoda - najokazalszy budynek. Przetrwała prawie w całości oprócz dachu. Reszta budynków to zwęglone zgliszcza. Miejsce dawniej tętniące życiem teraz wyglądało wręcz przerażająco. Nad rzeką pokazała mu mały domek.
- Chodź.
Powiedziała, ciągnąc maga za rękę. Opowiedziała ponownie swoją historię. Tym razem z wszelkimi szczegółami. Alan zrozumiał kim był Cedric. Pod koniec dnia siedli przy kominku. Trzaskający ogień sprawiał, iż zrobiło się cieplej. Anaya milczała. Zmęczony alchemik zasnął na siedząco. Wywróciwszy się na krześle, nawet nie zauważył, iż znajduje się na podłodze i spał dalej.
Rano obudził się pierwszy. Nie budził białowłosej. Jak zwykle przygotował nieudolne śniadanie. Z powodu braku naczyń podał danie na wielkim mięsistym liściu. Widniał na nim korzeń i dwa zielone placuszki. Herbatę podał w kielichu znalezionego nieopodal kwiatu.
- Miłego dnia! Dzisiaj na śniadanie korzeń z czegoś tam i placuszki z... też z czegoś tam. Nie pamiętam nazw tych pysznych roślinek. Ładny talerz, nieprawdaż? Herbatka jak zwykle z żywokrzewu, gdyż ci zasmakowała, podana w kielichu tego pięknego krzewu rosnącego w twoim ogrodzie. Smacznego!
Powiedział radośnie Alan, konsumując korzeń.
- Tfu! Nie jedz tego korzenia! To jest trujące!
Krzyknął mag wyrywając Anayi korzeń z rąk.
- Dopiero po spróbowaniu się zorientowałem. Placki są bezpieczne. Jaki ze mnie alchemik skoro prawie nas zabiłem?
Dodał zrezygnowany.
- Nie zdążyłaś go zjeść!?
Krzyknął ponownie ze strachem.
Zablokowany

Wróć do „Szczyty Fellarionu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość