Szczyty Fellarionu[Główna droga] Podróż wozem

Pokryte śniegiem malownicze góry kryjące w sobie wiele tajemnic. Rozciągają się od granic Rododendronii aż po tereny hrabstw Wybrzeża Cienia. Dom Fellarian.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

[Główna droga] Podróż wozem

Post autor: Cassadia »

Cassadia musiała wyglądać naprawdę komicznie w oczach zaskoczonej kobiety. W końcu czy to normalne żeby pierwszą osobę, na którą się wpadło zaciągać do wozu? Niemniej czarodziejka do normalnych z pewnością nie należała. W wielu miejscach miała opinię ekscentrycznej, a w innych nawet szalonej. Jednak zrobiło się jej trochę głupio z powodu jej własnej interesowności. Dlatego żeby choć troszkę uciszyć sumienie gdy tylko dotarły do wozu krzyknęła po woźnicę.
- Tak pani? - wysoki i krępy sługa pojawił się niemal natychmiast nauczony już, że to jedyny sposób by unikać wybuchów swojej pani. Zresztą za tą płacę mógł od czasu do czasu posłuchać sobie jej lamentów.
- Trzeba ją opatrzyć. - kiwnęła głową na przymusową towarzyszkę.
- Tak jest pani. - już miał odejść gdy usłyszał jeszcze:
- Tylko umyj najpierw ręce.
- Oczywiście. - zniknął w jednym z budynków. Po chwili pojawił się jeszcze jeden sługa i razem zajęli się zaskoczoną kobietą. W kilka chwil fachowo opatrzyli rany. Następnie Cassadia nie czekając na reakcję ze strony nieznajomej niemal wepchała ją do wozu. Wszystko nie trwało nawet dziesięciu minut i Bogi dzięki wóz wreszcie ruszył choć konie nadal od czasu do czasu raczyły pasażerów nieprzyjemną mieszaniną gazów.

Przez dłuższą chwilę Cassadia milczała przyglądając się bacznie towarzyszce, wydawała się być niczym nie skrępowana. Odpięła płaszcz odsłaniając dekolt swojej błękitnej sukni. Okrycie rzuciła na bok. Lewą dłonią zaczęła bawić się naszyjnikiem, który od czasu do czasu wydawał z siebie ciche syknięcie.
- Wybacz mi tą napaść, ale chyba nie do końca wiesz co weszło w twoje posiadanie. - zaczęła poważnie. - Napadnięto cię i chciano odebrać wisior, czy tak?
Była pewna, że ma rację, zresztą jak zawsze. Snuła już przypuszczenia co też mógł skrywać niepozorny przedmiot, ale jeśli został wskazany przez Inkantusa to chyba nie było byle co.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

- Wybaczam ci - odparła ze spokojem w głosie. W ręce nadal kurczowo trzymała wisior. Był złocistego koloru z pomarańczowym nalotem, jak to bywa w przypadku bursztynów. Nie była pewna, czy opowiadać Cassadii to, co stało się w ostatnim czasie, ale gdy przyjrzała jej się dokładniej, uznała, że musi mieć do czynienia z czarodziejką. Spoglądnęła na zmieszanego sługę i wywnioskowała, że owa czarodziejka jest wyjątkowo wybuchowa, jednak sprawiła na niej dobre wrażenie. Może to właśnie ona odpowie jej na pytanie, jaką moc ma w sobie tajemniczy wisiorek? - To długa historia, czy na pewno chcesz jej słuchać? - Gdy Cassadia potaknęła stanowczym ruchem głowy, pokusa nie mogła się nie uśmiechnąć. Wzięła głęboki oddech, wypuszczając głośno powietrze i kontynuowała. - Wszystko zaczęło się od tego, że poznałam upadłego anioła, Rotohusa, Kaia- pół elfa i Katherine, niepozorną elfkę... Znaleźliśmy się w siedzibie nieumarłych, przebrzydłych bestii bez dusz, które chciały nas zgładzić. Katherine z tego całego zamieszania zemdlała, więc byliśmy w patowej sytuacji. Rotohus i Kai robili wszystko, by ich od nas odgonić, to była regularna walka, bo nieumarłe potwory non stop się odradzały. W końcu zniszczyłam je Magią Demonów, wysyłając w ich stronę potężnego ducha, który je zgładził. Uff... później... później Kai i przytomna już Katherine zajęli się sobą, a ja poznałam się z Rotohusem. Zamierzaliśmy pójść do karczmy, ale pognałam do lasu, bo z tego wszystkiego zaczęłam przemieniać się w pokusę. Nie mogłam się im w tym stanie pokazać, nie wiedziałam, jak by zareagowali na to, kim jestem. Więc od początku przybrałam postać człowieczą. Rotohus poszedł za mną do lasu, w tym czasie ukryłam się w jaskini. Zdradziłam się czerwonymi tęczówkami i Rotohus zrozumiał, kim jestem. Udaliśmy się nad jezioro, by opatrzyć jego rany. Następnie przywołałam do nas Wenę, moją przyjaciółkę. Chciałam mu pokazać, gdzie mieszkam, przy okazji udzielając mu gościny, bo pomyślałam, że musi być zmęczony przez te przygody. No, a potem wiadomo- podróż astralna, mój pokój, sen Rotohusa. Zostawiłam go samego, poszłam do karczmy, by zrobić mu coś do jedzenia. Gdy wróciłam, otworzyła mi zakapturzona postać, która cisnęła we mnie zaklętą, niematerialną kulę. Trafiła mnie prosto w splot słoneczny. Ocknęłam się koło jakiegoś zamku, prawdopodobnie to tam mnie zostawił ten dziwny ktoś. Pozbawił mnie mocy, nawet nie jestem w stanie zrobić się niewidzialna, ani przybrać w pełni postaci ludzkiej. Nie mam teraz skrzydeł nietoperzy, bo one prawie zupełnie odpadły, to ze mną zrobił. A przede wszystkim... w ręku miałam ten wisiorek, który widzisz. Dalej... dalej ci nie opowiadam, nie ma sensu. Wiem, że jesteś magiem, a właśnie z kimś takim chciałam się od dawna spotkać.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Czarodziejka w milczeniu i z niejakim skupieniem przysłuchiwała się opowieści kobiety, chociaż nie mogła powstrzymać zdziwienia, wszystko co mówiła brzmiało nieprawdopodobnie. Ha! Nawet lepiej. Niemniej Cassadia wątpiła by zadała sobie aż taki trud i mówiła tak nie stworzone rzeczy tylko po to by ją oszukać. Ponadto sama była sobie winna, ostatecznie to ona zadała pytanie,a a odpowiedź - choćby taka - została udzielona. Mimowolnie uniosła brew, usłyszawszy fragment z zamianą w pokusę miała ochotę parsknąć śmiechem, zresztą wszystko opowiadała z taką powagą. Nieprawdopodobne! Magini jednak zachowała kamienną twarz, wszystko można było łatwo zweryfikować. Na razie założyła jednak, że nieznajoma mówi prawdę. Ukradkiem pozwoliła sobie tylko zerknąć na trzymaną przez nią ozdobę, Inkantus po raz kolejny cichutko cyknął. Jeśli to wszystko prawda to właśnie ma przed sobą artefakt z piekieł, dzieło manufaktury stworzeń uznanych za demoniczne. Normalny mag pewnie zniszczyłby go od razu, wszak nie wiadomo jaka brutalna moc drzemie w niepozornym przedmiocie.

Cassadia wysłuchała historii do końca. Cieszyła ją wylewność dziewczyny, bo sama nie miała w zwyczaju dopytywać się o szczegóły ani specjalnie ciągnąć kogokolwiek za język. Pokiwała w zadumie głową po raz kolejny lustrując towarzyszkę za pomocą swoich chłodnych, niebieskich oczu. Tym razem pod kątem oznak demoniczności. Spodziewała by się, że jej rozmówczyni będzie w głębokim szoku, w końcu pozbawienie mocy dla istoty, która się z nią urodziła nie jest przyjemnym doświadczeniem. Co więcej, powinno być doświadczeniem skrajnie traumatycznym. Chyba i taki przypadek miała właśnie przed sobą, dziewczyna wydawała się opanowana, ale w jej sposobie mówienia dało się dostrzec pewną niespójność.
Czarodziejka wyjrzała przez okno jakby tracąc zainteresowanie. Mogła sprawiać wrażenie w ogóle nie poruszonej, ale w istocie tak nie było. Po prostu musiała to przemyśleć. Co prawda nie dowiedziała się nic na temat pochodzenia przedmiotu, ale zapewne sama właścicielka także nie wiedziała za wiele na temat tajemniczego wisiorka. Obróciła się z powrotem do swojej rozmówczyni. Miała na uwadze to, że konie ciągnące wóz mogą w każdej chwili uraczyć pasażerów dodatkiem zapachowym, a wtedy niebezpiecznie wychylać głowę przez okno.
- Ciekawa historia. - zaczęła. - A więc jesteś pokusą pozbawioną mocy, w dodatku z tego co powiedziałaś wnioskuję, że miałaś wiele nieciekawych przygód i weszłaś w posiadanie przedmiotu, którego pochodzenie jest nieznane i jeszcze dysponuje dziwną, magiczną mocą. W dodatku jest ci potrzebna pomoc maga.
Zrobiła efektowną pauzę i pokiwała jeszcze raz głową.
- Normalny mag z miejsca zażądał by dwóch rzeczy: dowodów i zapłaty, poczekaj... Miałaś cholerne szczęście, że nie jestem normalnym magiem. - Machnęła ręką. - Pojawia się teraz tylko jedno pytanie: W jaki sposób mag może ci pomóc?
Czarodziejka postarała się by jej twarz podczas wypowiedzi nie wyrażała zbyt wiele emocji, chciała dać jasny sygnał, że nie jest wroga kobiecie - co więcej - jest skłonna jej pomóc. Jednak chciała zachować dystans... Tak na wszelki wypadek gdyby fakt utraty mocy okazał się nieprawdziwy...
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

Aaliya zmieszała się. Nie miała przy sobie gotówki, w zasadzie, w połach jej płaszcza znalazły się tylko dwie złote i dwie srebrne monety. Zastanawiała się, czy powiedzieć czarodziejce o... czymś jeszcze.
- Przepraszam, że nałożyłam na ciebie obowiązek wysłuchania mnie, ale widzisz... do tej pory nie wiem, gdzie podziewa się Rotohus i co się z nim stało. Jesteś pierwszą osobą, przed którą się otwieram. Gdybym nie była postawiona w takiej sytuacji, gdyby to wszystko się nie wydarzyło, prawdopodobnie bym ci nie zaufała na tyle, by ci o tym opowiedzieć. Ale to wszystko, co się stało... - pokiwała głową z rozpaczą - to porwanie, odebranie mi tego, co mam najcenniejsze, mocy... Sprawiło, że sama nie daję rady temu sprostać. Nie wiem, jaką moc może mieć ten wisiorek, dostałam go całkiem przypadkowo i z pewnością nie z własnej woli. Możesz powiedzieć, jaką moc skrywa? Jeśli będzie trzeba, zniszczę go. Ale na razie wolę go zatrzymać. Chyba rozumiesz, może mi się przydać.
Aaliya liczyła na zrozumienie. W swoim potarganym ubraniu, mokrych od potu włosach i do tej pory krwawiącej ranie sprawiała pewnie żałosne wrażenie.
- Zapomniałam podziękować twojemu słudze za opatrzenie rany.

Bardzo chciała cofnąć czas. Żałowała, że zostawiła Rotohusa samego w jej pokoju. Jakże niemądra była! Myślała z trwogą, co będzie dalej z nią i gdzie może być teraz upadły. Do tej pory nie potrafiła w pełni zaakceptować tego, co się stało. Czuła się, jak wrak. Niepotrzebna, zbędna, bez perspektyw, celów i marzeń. A co najgorsze, bała się, że zbliża się jej śmierć. Dłużej nie mogła. Od kilku dni nie miała niczego w ustach. Nie piła i nie spała chyba trzy dni pod rząd. Jeśli prędko nie odzyska mocy, niebawem umrze. Jako śmiertelnik.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Czarodziejka z zainteresowaniem obserwowała reakcję pokusy. Okazywało się, że to co pisano w literaturze fachowej nieco mijało się z prawdą, mieszkańcy piekieł nie byli aż tak do szpiku kości źli i bezduszni. Miało to sens, propaganda mająca na celu ograniczenie kontaktów z rasami piekielnymi, choć tak naprawdę niewielki odsetek mieszkańców Piekła przejawiał jakiekolwiek niecne zamiary wobec innych ras. W większości przypadków po prostu im się to nie opłacało. Na szczęście Cassadia nie należała do tych, co wierzą we wszystko co się napisze, miała teraz idealną sytuację na to by skonfrontować to co jest prawdą z tym co nie.
Tak jak myślała, dziewczyna była rozstrojona. Nie było się czemu dziwić, samą Cassadię przeszedł dreszcz gdy pomyślała o utracie mocy. Dla niektórych stworzeń było to naturalne i choć czarodziejka nie cierpiała tego, zrobiło jej się żal nieznajomej.
- Hah! - prychnęła. - Czasem ciężko się z nim dogadać, ale to dobry chłopak.
Powiedziała w odpowiedzi na temat służącego.

Czarodziejka pstryknęła palcami i dosłownie w sekundę później pojawił się obok niej nieodłączny towarzysz. Wyglądał jak mała, unosząca się nad ziemią kulka, ale jak każdy z przedmiotów należących do czarodziejki był taki tylko z pozoru.
- Wszystko rozumiem. - przytaknęła. - Ale może najpierw zajmiemy się tobą. Pewnie jesteś głodna.
W tym momencie w powietrzu zmaterializowała się srebrna taca, którą szybko wypełniły wszelakiej maści owoce, obok zamajaczyła kolejna wypełniona produktami pochodzenia zwierzęcego, a na trzeciej pojawiły się dwa kielichy wypełnione czerwonym płynem, najpewniej winem. Wszystko to za sprawą tajemniczej siły, która swoje źródło miała w niewielkim służącym, który unosił się nad ramieniem właścicielki.
- Wybacz, że tak skromnie, ale nie przypuszczałam, że będę miała gości. - powiedziała uśmiechając się zachęcająco. - Oculo, bądź tak miły i powiedz Jarrodowi by zatrzymał się przy rzece, odpoczniemy chwilę i może te cholerne konie spuszczą nieco gazu.
Kulka nazwana Oculem odfrunęła bzycząc wesoło. Tymczasem tace nadal unosiły się w powietrzu kusząc swą zawartością. Magini wzięła do ręki puchar i pociągnęła solidny łyk.
- Nie krępuj się. Jak dotrzemy do strumienia to doprowadzisz się do porządku i spróbujemy ci znaleźć jakieś ubranie. - zaśmiała się. - Szanujący się mag nie może podróżować w towarzystwie obdartusa.
Miała nadzieję, że w ten sposób na chwilę odciągnie dziewczynę od wspomnień ostatnich przeżyć. Może było to trochę niedelikatne, ale to i tak maksimum na co mogła się zdobyć, co poradzić? Taka już była.
- Jak dotrzemy do Rapsodii to poszukamy rady na twoje pozostałe problemy. Mam tam niewielką posiadłość. - celowo nie poruszała sprawy wynagrodzenia. Pieniądze nie miały dla niej większej wartości, a okazja do zbadania piekielnego przedmiotu była niezwykle kusząca. Być może będzie w stanie go nawet skopiować... Kto wie?
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Skromnie?
Aaliya zdziwiła się, lecz postarała się, by to nie było widoczne na jej twarzy. Nie chciała, by było widać, jak bardzo jest głodna.
Ciekawe, skąd ona wiedziala, że tego potrzebuję? Przelękła się. Czyżby czytala w myślach? Całkiem prawdopodobne, zważyszy, że jest czarodziejką. Ach, jakby chciała teraz móc czytać w jej! Jakby chciała przemienić się w kogoś innego... Miała dość istoty, którą jest. Była więźniem tych oczu, które robiły się czarne, gdy się silnie zdenerwowała. Miała dość tych nietoperzych skrzydeł (które teraz były tylko ich strzępkiem). Miała dość, że prostemu chłopowi kojarzy się wyłącznie z seksem. Ona czuje! Ona myśli! Ona ma marzenia! Tak, jak zresztą każdy zdrowy człowiek, każdy zdrowy elf lub każda zdrowa pokusa! Dlaczego to ich tak dziwiło, że nie chce wskakiwać im do łóżka za każdym razem? Dlaczego ślinią się na widok jej kształtnych piersi? Przecież ma je każda kobieta!

        Dlaczego urodziła się pokusą? W jednej chwili znienawidziła siebie i Matkę Rozpusty, która ją poczęła.

        Jedzenie było pyszne. Zjadła tak szybko, że z rozczarowaniem spojrzała na pustą tacę. Ile jej to zajęło? Pięć minut góra. Od tak dawna nie miała niczego w ustach. O bogowie, jakaż żałosna była- taka mała, skulona i nieśmiała przy tak wielkiej czarodziejce. Musiało to komicznie wyglądać. Pokusa wyglądem przypominająca żebraczkę bądź prostytutkę. Czarodziejka- dostojna dama. No jak to tak? Aaliyi zachciało się płakać.

- Nie przedstawiłam się. Jestem Aaliya - powiedziała cicho patrząc na swoją towarzyszkę z respektem. - Nawet nie wiesz, jak jestem ci wdzięczna. Nie mam słów na twoją dobroć, o pani.
Ostatnio edytowane przez Aaliya 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Czarodziejka skubała co nieco, wybierając głównie owoce. Jakoś nie miała ochoty nic jeść wciąż mając w pamięci widoki zastane w mieście, aż skrzywiła się na wspomnienie zarzyganych ulic. Ohyda. Jednak zmusiła się do zjedzenia czegoś, by nie onieśmielać dodatkowo swojej towarzyszki. Targnęła się nawet na dorodne jabłko, które udało się jej zjeść wyjątkowo szybko, chyba widok wygłodniałej pokusy podziałał na jej własny żołądek i siłą rzeczy zrobiła się po prostu głodna. Opróżniła do końca puchar aż zaszumiało jej w skroniach. Wino, było całkiem dobre, może nie jej ulubione, ale całkiem niezłe.
Spokojnie poczekała aż dziewczyna skończy się posilać. Nietrudno było odgadnąć, że tego jej było potrzeba. Już na pierwszy rzut oka wyglądała na zmęczoną i głodną. Miała szczęście, że trafiła akurat na Cassadię. Normalni magowie za bardzo boją się o swoją reputację by pomagać komu popadnie. W sumie czarodziejka nie różniła się aż tak bardzo od nich, miała w tym bowiem swój interes. Zrobiło jej się głupio gdy o tym pomyślała. Poczuła się jak zwykła handlarka na bazarze, która w zamian za możliwość zbadania rzadkiego przedmiotu oferuje zapłatę. Pasowało by to doskonale do jej opinii wśród magów, uważano ją bowiem za oziębłą i interesowną. Niemniej magowie mają niewiele wspólnego ze zwykłymi ludźmi i taka opinia oszczędza jej bez miara kłopotów.
Tymczasem istota, która siedziała przed nią zdawała się być bardziej człowiekiem niż nie jeden pełnokrwisty przedstawiciel człekokształtnych. Ludzie wywyższali się tak swoją logiką jednocześnie odrzucając to co odróżnia ich od zwierząt, uczucia. A tu proszę! Stworzenie uznane za zwierzę - zresztą wcale nie lepiej potraktowane - okazuje więcej uczuć niż ci wspaniali homo sapiens.

Cassadia pokiwała głową w odpowiedzi na słowa pokusy. - Aaliya... To naprawdę ładne imię. - pomyślała.
- Nie musisz mi dziękować, niewielka w tym moja zasługa. Tak naprawdę gdyby nie to urządzenie... - wskazała na swój naszyjnik. - Oraz twój wisiorek, to zapewne nie spotkałybyśmy się.
- Na mnie możesz mówić Cassadia... - przedstawiła się. Nie bez powodu podała tylko imię. Uważała, że tylko snobistyczni czarodzieje wymyślają sobie niesamowicie długie wiązanki imion, nazwisk i przydomków. Niestety jako jedna z nich także miała swój wierszyk, ale kiedy nie musiała, przedstawiała się samym imieniem.
Zrobiła pauzę. Jednocześnie wyglądając za okno. Właśnie zbliżały się do strumienia gdzie będą mogły chwilę odpocząć. Normalnie Cassadia nie cierpiała postojów, ale chciała by jej nowa towarzyszka doprowadziła się do porządku, chociaż względnie. Potem trzeba będzie jej sprawić jakieś odzienie. Mimo wszystko pozory muszą być zachowane, szanująca się czarodziejka nie może wjechać do miasta z żebraczką.
- Oho... Jesteśmy. - skomentowała gdy wóz zatrzymał się nieopodal rzeczki. Tymczasem tace do tej pory unoszące się w powietrzu zniknęły bez śladu. - Zrobimy krótki postój, ja rozprostuję nogi, a ty tymczasem możesz się trochę doprowadzić do porządku. Potem zajmiemy się ubraniem dla ciebie.
Otwarła drzwi i wyskoczyła zgrabnie z wozu nie czekając na spieszącego służącego, który chciał asystować swojej pani. Ta jedynie machnęła ręką. Natychmiast obok magini zakręcił się mały Oculo pyrkając wesoło.
- Pomożesz pani w kąpieli. - rzuciła w stronę małego służącego, który natychmiast podfrunął do pokusy migając zielonkawym światełkiem.

Zawiał chłodny wiatr. Cassadia popatrzyła gdzieś za horyzont. Obliczała ile godzin podróży jeszcze ją czeka, Ah! Jakże to się dłużyło. Będzie musiała skonstruować coś co przyspieszy transport, koniecznie!
- Nie spiesz się. - powiedziała do jasnowłosej. - Jak tylko skończysz wrócimy do naszej rozmowy.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Aaliyii w pierwszej chwili zrobiło się głupio ilością jedzenia, które w siebie władowała. Chciała stwarzać pozory, ale już było za późno... Wyszło na jaw, nie jadła od kilku dni. Nie chciała mieć opinii żebraczki, ale przecież nią była. Przypomniała sobie siebie przed tymi wydarzeniami. Pewna siebie, kusząca, prawie wyrachowana. A teraz przypominała kogoś, kto stracił wszystko, co kochał. W istocie tak było. Nie twierdziła, że Rotohus był jej miłością życia, jak można było pokochać kogoś w jeden dzień? Była pewna, że to nie była miłość, tylko to nie miało żadnego znaczenia. Coś ich połączyło, wiedziała to. Nie lubi nikomu opowiadać o sobie, a że poczuła, iż może mu ufać? A może tu chodzi o to, że pierwszy raz spotkała kogoś, kto był obojętny na wdzięki pokus? Może przy kimś takim zdecydowałaby się iść przez życie, gdyby nie... Gdyby nie to, że prawdopodobnie nigdy go już nie zobaczy. Nie chciała się akurat teraz rozklejać, musiała walczyć o swoje. Teraz jej celem było odzyskanie mocy. Była wdzięczna losowi, że to był tylko jeden dzień. Łatwiej będzie zapomnieć. Czyżby...?

        Gdy usłyszała imię swej wybawczyni, uśmiechnęła się mimowolnie. Cassadia. Co to imię może oznaczać?, zastanawiała się. Nie była pewna, czy może się zwracać do czarodziejki po imieniu, ale domyśliła się, że ceremoniały będą w tej sytuacji zbędne. W swym życiu nie spotkała wielu magów, raczej obracała się w kręgu zepsutych piekielnych. Ach, jakie to straszne potwory! Nie mogła uwierzyć, że postępowała tak, jak oni. Niestety, była niejako do tego zmuszona. Czuła, że to przez brak mocy nie jest sobą. Gdy tylko odzyska moc, poczuje się lepiej. Nie ma innego wyjścia. W późniejszym czasie wróci do swego Piekła i wszystko będzie, jak dawniej... Nie! Co się z nią stanie, gdy uda jej się dojść do siebie? Co będzie z Cassadią? Czy po prostu ot tak pójdzie sobie, ponieważ odkryła, jaką moc ma w sobie wisiorek? Czy tylko o to jej chodzi? Tego Aaliya nie wiedziała, jednak instynkt podpowiadał jej, że tylko z tego względu jej pomaga. W końcu, dotarły do niej słowa Cassadii. Gdyby nie on, prawdopodobnie by się nie spotkały... To przez to, co trzymała w ręku Cassadia zwróciła na nią uwagę. Szczęście w nieszczęściu - przeszła przez koszmar, tylko po to, by dowiedzieć się o wartości wisiorka. W efekcie natrafiła na (zdawać by się mogło) krystalicznie dobrą czarodziejkę, która próbowała zagłuszyć wyrzuty sumienia poprzez pomaganie jej... Normalnie Aaliya uciekłaby stąd, ale musiała przyznać, że zależy jej na odzyskaniu magii. No i - wisiorek.

        Całe towarzystwo, łącznie z Oculo wysiadło z bryczki. Wiał lekki wiatr, ale miał z czasem przybrać na sile. Było chłodno, ale nie na tyle, żeby nie obmyć się w strumyku. Przy Oculu nie wstydziła się rozebrać prawie do naga, zostawiła na sobie tylko majtki, które rozebrała, zanurzona w wodzie. Wymyła je i podpłynęła do brzegu, gdzie leżał jej plecak. Wyciągnęła z niego czystą bieliznę i, chowając się za kamieniem, przywdziała ją.

        Oculo był miłym stworzonkiem, zanim weszła do wody, uprzejmie ją podgrzał. Będąc już w niej, poczuła, jak coś się zmienia. Nagle przybrała na sile, a z jej kręgosłupa zaczęły formować się skrzydła. Tak! Odzyskała moc! Trudno w to uwierzyć, jednak zbiornik wodny był zaczarowany. Aaliya nie umiała uwierzyć we własne szczęście. W jednej chwili całe jej życie nabrało sensu. Śmiała się. Musiała wyglądać jak nienormalna, tańcząc i chlapiąc wokół wodą. Ale jej życie odzyskało sens!

        Po wszystkim podeszła do Cassadii i, nadal się uśmiechając, odparła, że nie ma się co dziwić jej zachowaniu.

        - Odzyskałam moc. To najlepsze, co mi się w życiu trafiło. To wspaniałe uczucie. Już myślałam, że to, czego się nauczyłam pójdzie w las. Jednak los okazał się dla mnie łaskawy.

        Zaraz potem przeprosiła czarodziejkę i ponownie ukryła się za kamieniem. W okamgnieniu przybrała ludzką postać. Była teraz niską szatynką z przyjaznym wyrazem twarzy. Miała na sobie falbaniastą, czerwoną sukienkę i biały gorset. Upodobniła się do karczmarki bądź bardki i to jej wystarczyło. Nie chciała bowiem rzucać się w oczy.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Czarodziejka czekała cierpliwie. Chłodny wiaterek muskający jej twarz dobrze jej robił. Przespacerowała się kawałek by rozruszać nieco nogi. Musiała przyznać, że okolica była całkiem malownicza, gdzieś w oddali majaczyły piękne, ośnieżone szczyty, szumiał las znajdujący się nieopodal. Istna utopia... Ale chyba i tak wolała zacisze swojej pracowni gdzie mogła być sobą, poza oczami wścibskich, dwulicowych intrygantów. Miała opinię suki? Trudno! Przynajmniej dawali jej spokój.

W tak zwanym międzyczasie próbowała w pamięci odtworzyć to co wiedziała o mieszkańcach Piekła. Po odsianiu zbędnych informacji i innego bełkotu mogła by się pokusić o stwierdzenie, że ma jako takie pojęcie o pokusach. Nie ulegało wątpliwości, że są piękne zewnętrznie i z tego co można by jeszcze wydedukować przebiegłe i chytre. Na pewno miały do dyspozycji cały wachlarz umiejętności przydatnych przy usidlaniu swoich ofiar i tego typu rzeczy. Nie mogła tylko odgadnąć klucza doboru tych ofiar. A jednak było w tym coś niepokojącego, wiedziała, że musi zachować ostrożność.
Spojrzała bez wyrazu na Inkantusa zawieszonego na łańcuszku. Zdecydowanie przedmiot, który posiadała dziewczyna był zaczarowany, ale nie potrafiła jeszcze dobrze zinterpretować jego aury. Dokładne zbadanie przedmiotu może wymagać nieco więcej czasu i kilka dobrze sformułowanych zaklęć. Zastanawiała się czy dobrze robi pomagając mieszkańcowi piekieł. Zapewne mogła się spodziewać wszystkiego po Aaliyii, ale miała jedno ze swoich sławnych przeczuć. Mogła mieć w niej zarówno wroga jak i sojuszniczkę.

Nagle usłyszała odgłosy wesołości ze strony strumyka. Po chwili cała załoga wozu wraz z czarodziejką ujrzała rozanieloną kobietę ze skrzydłami nietoperza sterczącymi z pleców. Pierwszym co pomyślała czarodziejka było: - A więc jednak nie kłamała co do swojego pochodzenia. Ale to już założyłam z góry. Nieco mniej spodziewana była wesoła reakcja służących, którzy z typowym dla mężczyzn zachwytem pochłaniali wzrokiem niemal nagie ciało pokusy.
Skinęła głową w odpowiedzi na słowa dziewczyny. co to z kolei oznaczało dla czarodziejki? Teraz stąpała po kruchym lodzie. Pokusa bez mocy to jedno, ale taka która ją posiada jest już niebezpieczna. Postanowiła być szczera wobec Aaliyii, albo od razu czymś się zdradzi, albo to co mówiła jest szczerą prawdą.
Zniknęła na chwilę by pojawić się znowu, tym razem już z wyglądem całkowicie ludzkim. Zmieniła nawet strój. Co prawda nie było to coś wyszukanego, ale na pewno znacznie lepsze od łachmanów, które miała na sobie wcześniej. W zasadzie w ogóle nie przypominała samej siebie sprzed chwili.

Czarodziejka uśmiechnęła się, nawet odruchowo, co rzadko się jej zdarzało i gestem zaprosiła dziewczynę do środka. Gdy już obie znalazły się w środku magini na nowo podjęła:
- Będę z tobą szczera. - jej twarz zdawała się nie wyrażać żadnych emocji. Wiedziała, że to co teraz powie jest bardzo istotne, a nie chciała zostać źle zrozumiana. - Cieszę się, że odzyskałaś moc, ale będę wdzięczna jeśli nie będziesz próbować jej użyć na mnie i nie traktuj tego jako groźby tylko jako moją prośbę. Druga sprawa... Jak zapewne się już domyślasz zainteresował mnie twój medalion, nie zamierzam ci go jednak zabierać, nie jestem złodziejką. Nie pomagam ci dlatego, że chcę coś z tego mieć tylko dlatego, że mam taki kaprys.
Tutaj na chwilę się zatrzymała. Ton jej głosu był rzeczowy i można powiedzieć, że nieco cierpki. Nie miała jeszcze zaufania do towarzyszki, która na dodatek była stworzeniem piekielnym. W związku z tym dodatkowa dawka ostrożności wydała się jej uzasadniona.
- Zauważ, że mogłam ci go zabrać, jeszcze gdy byłaś bez mocy. - powiedziała by wzmocnić poprzedni argument. - Niejeden mag nie cofnął by się przed czymś takim, ale ja chcę mieć czyste sumienie. Liczę na to, że nie zawiedziesz mojego zaufania i nie wbijesz mi noża w plecy.

Odważne posunięcie. Obdarzyć kredytem zaufania istotę pochodzącą z Piekła. Ha! I przyszło jej to łatwiej niż przypuszczała. Bynajmniej nie dlatego, że pragnęła zbadać tajemniczy przedmiot. Chyba po prostu poczuła wdzięczność do pokusy za dotrzymanie jej towarzystwa, którego tak dawno nie miała.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Euforia długo jeszcze trzymała się pokusy. Kiedy kobiety weszły do wozu, czuła, że czeka je poważna rozmowa. Rozumiała brak zaufania ze strony Cassadii. Wcale się nie dziwiła takiemu podejściu. Nie chciała na siłę przekonywać ją do siebie, ostatnią rzeczą, którą by się podjęła było podlizywanie się. To by było sztuczne i trochę tandetne. Pomyślała, że zyska, jeśli będzie się zachowywać naturalnie, tak jak zwykle. Wróć, to nie było najlepsze określenie. Na razie czuła się spokojna i nie zamierzała stosować magicznych sztuczek na swojej wybawicielce. Wiele jej zawdzięczała. To właśnie ona zainteresowała się nią, mimo że początkowo chodziło wyłącznie o wisiorek. Domyślała się, że Cassadia zwykle nie jest zbyt rozmowna i w jej sercu narodziło się przyjemne ciepło, powodujące gęsią skórkę. Czuła się wyróżniona. Nie sądziła, że czarodziejka będzie chciała się z nią zaprzyjaźnić. Należały do dwóch różnych światów.

         Czasem wstydziła się tego, skąd pochodzi. To dziwne, ale nie była na wskroś zła. A może ten jej spokój wewnętrzny był spowodowany ostatnimi przeżyciami? Może po pewnym czasie wszystko wróci do normy... Czy Aaliya tego chciała? Czy pragnęła być taka, jak przedtem? Pokusa nie była tego pewna. Mimo że przygodne romanse kiedyś ją interesowały, a jej poczucie własnej wartości rosło w ten sposób do olbrzymich rozmiarów, marzyła o ustatkowaniu się. Ale który porządny, uczciwy mężczyzna zechce zwrócić uwagę na piekielną? Będzie musiała towarzysza poszukać wśród swoich, co nie będzie proste. Żaden diabeł nie będzie chciał wiązać się na dłużej z pokusą, jako że większość prezentuje podobny system wartości, co pokusy.

        Wiedziała, że musi się podporządkować Cassadii. Jest przecież na jej łasce. To prawda, gdyby tylko miały więcej czasu... Gdyby tylko czarodziejka miała pojęcie o tym, przez co przeszła. Może zyskałaby jej zaufanie. A tak? Z pewnością obawiała się, że za jej pomoc nieprzyjemnie się odgryzie w najmniej spodziewanym momencie.

- Zapewniam cię, że nie zrobię tego - powiedziała tylko. Nie wiedziała, co więcej dodać. Spojrzała na Inkantusa. - A to co jest?

        Nie zwróciła uwagi na pożądliwe spojrzenia mężczyzn, a służących czarodziejki. W tej chwili było to nieistotne. Nie była pewna, czy wiedzą, kim jest. Miała nadzieję, że kupieckie odzienie i inny kolor włosów uchronią ją od natarczywych spojrzeń i zaczepek.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Na znak czarodziejki wóz ruszył leniwie. Była to dla Cassadii niewymowna ulga, ponieważ jak już wcześniej dała po sobie poznać nie za bardzo lubiła podróże. Czuła się jakby obdarta z poczucia pewności. Dlatego zawsze kiedy opuszczała pracownie stawała się bardziej oschła dla innych i bardziej ostrożna, czuła, iż nie jest u siebie. Teraz przynajmniej wracała do swojej skromnej posiadłości, w której będzie mogła spokojnie zażyć porządnej kąpieli po raz pierwszy od dłuższego czasu. Ta perspektywa wydała się jej bardzo miła, w ogóle czuła, że jej humor od czasu opuszczenia feralnego miasta systematycznie się poprawia. Dodatkową ulgę przyniósł jej fakt, że pokusa nie wykazała chęci spożytkowania nowo odzyskanej mocy na czarodziejce. Prawdę mówiąc nie chciała się zastanawiać kto miał by większe szanse podczas ewentualnej walki, ale wiedziała, że talenty niepozornej dziewczyny wykraczają poza to co można się spodziewać. Dlatego też cieszył ją fakt pozyskania tak interesującego sprzymierzeńca.

Po raz pierwszy od dawna pozwoliła sobie na szczery uśmiech. Nawet towarzystwo istoty z piekieł przedstawiało się lepiej niż zmurszałych czarodziejów i innych zabijaków. Miała już dość ludzi. W większości przychodzili do niej w konkretnym interesie, najczęściej chcieli by wyprodukować im jakąś potężną broń. Do pewnego momentu się zgadzała. Nie miała problemu z tym, że jednego miesiąca pracowała dla jednej strony, a następnego dla drugiej. etyka nie miała tu nic do rzeczy, to po prostu był jej żywioł. No i trzeba przyznać, całkiem opłacalny. Dlaczego przestała? Nie z wyrzutów sumienia, raczej po prostu się znudziła. Nawet dziś ją to bawiło, ale zdecydowanie nie była to historia na teraz.

- To... Hmm, chyba najlepiej pasuje tu słowo "narzędzie". Skonstruowałam go szmat czasu temu, ale nadal świetnie mi służy i prawdę mówiąc nie udało mi się nigdy nic lepszego stworzyć. - zawiesiła głos pewna, że swoją odpowiedzią nie usatysfakcjonuje Aaliyii. - Może powiem tak... Dzięki niemu mogę lepiej czarować, co jest bardzo pożądane w moim zawodzie, tutaj nie ma miejsca na błędy, a ten przyrząd minimalizuje ich ilość.
Znowu urwała. Nie była zbyt dobra w tłumaczeniu. Przeważnie robiła to albo zbyt zdawkowo, albo paplała o nieistotnych rzeczach, które tylko dla niej mogły mieć jakikolwiek sens. Sprawnym ruchem odczepiła Inkantusa z łańcuszka. Niewielkich rozmiarów srebrna kulka zawisła na wysokości wzroku magini. Po chwili wierzchnia skorupka rozwinęła się jak kwiat formując jednocześnie cieniutkie wstążeczki o metalicznym połysku. Między nimi zamajaczyły cieniutkie, niebieskawe nitki, które swoimi końcówkami muskały ubrania obydwu kobiet znajdujących się w wozie.
- Niestety nie pokażę ci jego całej mocy, na to nie mamy ani miejsca, ani warunków. - oznajmiła z błyskiem w oku. Bardzo cieszyła ją możliwość pochwalenia się swoim niewątpliwie sporym osiągnięciem. Zacisnęła dłoń, a gdy ją otwarła to do góry wzbił się niewielki kawałek metalu. Wygiął się i wyprężył na kształt liścia spadającego z drzewa. Następnie czarodziejka trąciła lekko jedną z nici. Kulka wisząca po środku wyemitowała wtedy niebieskawe światło, które natychmiast zmieniło fakturę metalu, zrobił się szorstki i zapłonął jasnym płomieniem. Potem zawinął się w kostkę i spłonął spalając się doszczętnie. Jednym ruchem spowodowała natychmiastowe zwinięcie się wszystkich nici. Pokaz się zakończył, a kulka opadła na otwartą dłoń Casadii. Następnie podała Inkantusa towarzyszce by ta obejrzała go z bliska.
- Mniej więcej tak to wygląda. - oznajmiła gładząc się po włosach. Pstryknęła palcami i po raz kolejny objawił się usłużny Oculo materializując tacę na nowo wypełnioną pucharami wraz z butelką. Cassadia bezceremonialnie podjęła jeden z nich i rozpoczęła powolny proces sączenia zawartości. Gestem zachęciła towarzyszkę do czynienia tego samego.
- Za pomocą tej niepozornej kulki da się zakląć w przedmiocie niemal każde zaklęcie. Można je również zapisać w jednej z tych nici, które widziałaś i potem użyć. Właśnie tak cię znalazłam.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Aaliya nie kryła zdumienia, kiedy Cassadia zaprezentowała umiejętności (nie do końca wiedziała, czy to jest w tym przypadku odpowiednie słowo) Ikantusa. Nigdy przedtem nie widziała czegoś takiego. Czarodzieje kojarzyli jej się ze szklanymi kulami, różdżkami, laskami i rzecz jasna, bogato zdobionymi szatami. Z pewnością były istotami niezwykle drażliwymi. Z opowiadań różnych swych towarzyszy wynikało, że nieobce jest im żadne zaklęcie. Potrafią zamienić w żabę, puchar i wyczarować dosłownie wszystko. Czy Cassadia również posiada tak ogromną moc? Tego Aaliya nie wiedziała, jednak sądząc po ilości służby, na pewno była kimś ważnym. Słyszała też, że najpotężniejsi czarodzieje posiadają służbę od wszystkiego. Nie muszą chodzić pieszo, są bardzo bogaci i nie mogą narzekać na nudę. Wpuszczają ich wszędzie, nawet na dwór królewski. Co niektórzy zasiadają często u boku króla, żeby być atrakcją dla gości. Mają dobrze się prezentować, uśmiechać się i od czasu do czasu pokazać jakieś zaklęcie. Pokusa nigdy nie była gościem na żadnym takim bankiecie czy przyjęciu. Przypomniało jej się, jak podróżowała w dół rzeki z uroczą i przyjazną dziewczyną. Przedstawiła się jako Ursula i była krewniaczką czarodziejki o imieniu Iva. Kobiety trafiły na siebie przypadkiem, pokusa pomogła Ursuli, gdyż ta skręciła kostkę w czasie przechadzki górskiej. Miała sporo szczęścia, że nieopodal znajdowała się chatka zielarza. Ten opatrzył ją porządnie i nasmarował jej kostkę jakąś lepiącą się mazią. Wyjaśnił, że jest to konieczne w przypadku takich obrażeń. Specyficzna breja została zrobiona z korzeni olchy, skorupy żółwia i... odchodów kuroliszek. Poszkodowana opowiadała piekielnej, jak jest na takich wystawnych uroczystościach, kto na nie przychodzi, co podają do jedzenia i jak spędzają ten czas. Każdy taki bankiet można zorganizować w każdym dniu, o ile jest solidna atrakcja dla rodziny królewskiej w postaci bardów, tancerek egzotycznych, paziów czy właśnie magów.

        Pokusa poczuła chęć pokazania pradawnej jej umiejętności. Oczywiście, nie miała w zamiarze przestraszyć kobiety. Nic z tych rzeczy. Nie byłaby w stanie zrobić jej niczego złego po tym wszystkim, co dla niej zrobiła. Przedtem jednak posiliła się specjałami znajdującymi się na tacy. Podziękowała grzecznie i rozweseliła się na widok Oculla. W jednej chwili moc Ikantusa przestała robić na niej wrażenie. Ocullo było czymś niesamowitym! Mała, zgrabna kuleczka potrafiła doprowadzić Aaliyę do łez szczęścia. Tyle energii i optymizmu tkwiło w tym stworzeniu, że piekielna nie potrafiła powstrzymać radosnego śmiechu. Próbowała przechwycić kulkę, ale ta nie dała się złapać.

        Gdy Cassadia spojrzała na Aaliyę, pokusy obok niej nie było. Nie wiedziała, jaki ma wyraz twarzy, być może jeszcze nie odzyskała w pełni możności posługiwania się magią. Dostrzegła jedynie nieprzeniknioną ciemność roztaczająca się przed jej oczyma.

        Dziwne, powinnam widzieć bodźce z zewnątrz.

        To jednak zastanowiło ją na krótko. Robiła dziwne miny, wywalała i chowała język w stronę czarodziejki i Oculla. Ta zabawa sprawiła jej mnóstwo radości i zrelaksowała ją. Nie zarejestrowała momentu, w którym stała się widzialna. Zrobiło jej się głupio, tak że na policzkach pojawił się mocny, czerwony rumieniec.

        - Chciałam ci pokazać, że mogę być niewidzialna... Nie wyszło - zasmuciła się. - To przydatna umiejętność, zwłaszcza, kiedy trzeba się koniecznie wywinąć z tarapatów. - Spojrzała na nią i wzruszyła uroczo ramionami, jak uczniak przyłapany na gorącym uczynku. - Jeśli chcesz, zafunduję ci swego rodzaju terapię. Poczujesz się błogo i beztrosko. Zaśniesz, a do twoich obrazów sennych przywołam łąki, pola, lasy, szum liści i strumyków. To niesamowite, wiesz? Kiedy po ciężkiej podróży możesz zrelaksować się za pomocą magii umysłu.

        Aaliya ponownie wzruszyła ramionami. Jej oczy miło błyszczały. Zdawała sobie sprawę, że postępuje co najmniej jak młodociana elfka, podlotek i niedoświadczona nastolatka, która ekscytuje się śpiewającym ptakiem czy chociażby czyimś uśmiechem.

        - Nic się nie stanie, jeśli się nie zgodzisz. Tak wiem, obiecałam ci, że nie będę stosować na tobie magii, ale pierwszy raz zastosuję ją w dobrym celu. Chcę ci koniecznie zrekompensować okazaną mi pomoc. Uwierz mi, nie chcę nic złego.

        Ponownie się uśmiechnęła, rejestrując przedtem moment, kiedy czarodziejka bawi się swoimi włosami.

        - Masz takie piękne włosy! - zachwyciła się. - Mimo że nie są w idealnym porządku, ten nieład pasuje do funkcji, którą sprawujesz. Ponadto, bardzo podoba mi się ich kolor. - Po czym dodała. - Gdzie właściwie teraz jedziemy i co dalej z tym wisiorkiem?

        Zawstydziła się. Z pewnością za dużo mówiła. Przez kilka minut miała wrażenie, że jest młodszą siostrą Cassadii. To byłoby piękne mieć kogoś bliskiego. Tak na stałe. Już na zawsze. Móc liczyć na tę osobę w każdej sytuacji...
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Pradawna patrzyła z satysfakcją na dziewczynę. Magini udało się sprowokować jej ciekawość i sprezentować swój popisowy wynalazek. Bezszelestnie Inkantus powrócił na swoje miejsce na łańcuszku.
Przy okazji Casadii przypomniały się liczne prezentacje, które przeprowadzała kiedyś przed zamożnymi latami z uniwersytetu. Niestety wtedy zawsze padało pytanie jakie to wszystko może mieć zastosowanie w wyścigu zbrojeń. W tym momencie czarodziejka często kłamała, celowo ukrywając potencjał urządzenia by tylko to nie wpadło w niepowołane ręce. Można by pomyśleć, że magini na tym traciła. Nic bardziej mylnego! Ostatecznie lepiej jest jednak mieć kupców, a gdyby nawzajem się wyniki to nie byłoby nawet dla kogo pracować. Nie było zresztą tak źle, młoda czarodziejka nie musiała sobie niczego odmawiać. Moze i nie była obrzydliwie bogata, ale chyba śmiało można było użyć określenia: "zamożna".
Pokusę zaciekawił kolejny z jej wynalazków, Ocullo. Był to chyba pierwszy przedmiot stworzony za pomocą Inkantusa. Wiele, wiele lat temu. Posiadał ledwie szczątkową inteligencję, ale potrafił być bardzo pocieszny.
Nagle stało się coś dziwnego, towarzyszka zniknęła bez śladu. W pierwszym momencie czarodziejka rozejrzała się ze zdumieniem nie mogąc nic dojrzeć. Dopiero po chwili dotarło do niej co się stało. Aaliya była niewidzialna, ale nadal siedziała na swoim miejscu. Zdradzał ją mały służący okrążający miejsce gdzie powinna się znajdować dziewczyna, a następnie język wyłaniający się z nikąd. Zakłopotana magini chrząknęła by upomnieć dziewczynę. Widząc krwistoczerwony rumienieć na jej ładnej twarzy wybuchnęła śmiechem. Towarzystwo pokusy dobrze jej robiło no i chyba alkohol trochę ją rozluźnił. - Nienajgorsze zakończenie nieciekawej podróży - pomyślała.

Propozycja "terapii" Pokus trochę ją zaniepokoiła. Jednak dziewczyna chyba przewidziała jej reakcję gdyż od razu zaczęła się tłumaczyć. W sumie zgodnie z logiką czarodziejki powinna przystać na propozycje. Ostatecznie nie zawiodła jeszcze jej zaufania.
Już chciała coś powiedzieć gdy pokusa skomentowała jej włosy. To bardzo niespotykane u Cassadii, ale zawstydziła się nieco. To była dla niej nowość by ktoś odzywał się w sposób tak bezpośredni. Niemniej dziewczyna miała rację, Cassadia lubiła swoje włosy, ale nie cierpiała ich czesać. Niestety wkrótce będzie musiała coś z nimi zrobić. W dodatku zapewne będzie musiała się przebrać. Minusy bycia dobrym magiem... Kiedyś zdarzyło się jej wyjść z domu ubraną bardziej normalnie, a już w miasto ruszyły plotki o jej bankructwie. Znacznie prościej było się przemęczyć trochę w niewygodnej sukni niż potem odkręcać to wszystko.

- Dobrze. - powiedziała wreszcie. - Może zrobimy tak: Jesteśmy teraz w drodze do Rapsodii, by być precyzyjną już niemal na jej obrzeżach. Powinnyśmy wkrótce dotrzeć na miejsce gdzie mam niewielką posiadłość. Na miejscu mogę zająć się twoim wisiorkiem, a ty pokażesz mi w zamian co potrafisz. Potem zdecydujesz czy chcesz zostać. Jeżeli oczywiście zechcesz być moim gościem.
Wyjrzała za okno. Było jeszcze trochę czasu, ale Cassadia postanowiła się przygotować za wczasu. Skinęła na uczynnego Ocullo, który w kilka chwil przemienił jej fryzurę z totalnego nieładu w bardzo elegancki kok. Następnie czarodziejka dotknęła pierścienia i jej ubranie rownież uległo zmianie.
Luźna niebieska suknie zamieniła się w bardziej dopadowaną, w kolorze głębokiej purpury z bardzo misternym motywem kwiatowym. Suknia miała dość długi tren, a w talii dodatkowo upiększona była gorsetem w nieco ciemniejszym odcieniu niż reszta ubioru. Dodatkowo pojawiły się także niektóre elementy biżuterii, których wcześniej nie było.
Cassadia wygladziła atłasowy rękaw sukni. Nie była szczególnie wygodna, ale przynajmniej prezentowała się odpowiednio. Następnie zdjęła pierścień i podała go towarzyszce.
- Wybacz, że ci to mówię, ale jeśli chcesz ze mną wjechać do miasta to musisz trochę zmienić swój wygląd. Ni wiesz... Takie tam mają obyczaje. Dzięki temu nie będziemy zwracać niepotrzebnej uwagi.
Było jej trochę głupio z powodu tej bardzo niedyskretnej prośby, ale to było najprostsze wyjście. Zresztą przypuszczała, że pokusa będzie miała niezłą frajdę z użycia pierścienia.
- Załóż go i wymyśl sobie coś eleganckiego. - zachęciła. - To nic trudnego.
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Pierścień był wspaniałym wynalazkiem. Aaliya nie odzyskała do końca nocy, musiały minąć dwadzieścia cztery godziny od kąpieli w strumyku. Pokusa nie miała o tym pojęcia i nadal czuła się niepewnie, choć już odrobinę lepiej. Pokusa włożyła sygnet na palec i pomyślała, że powinna wyglądać wytwornie. Wymyśliła sobie błękitną, długą sukienkę z jedwabiu. Buty zabudowane na kształt solidnego trepa z koturnem, z białą, ciężką klamrą i okrągłymi przodami. Fryzura rozpuszczona, ułożona w misterne drobne loczki. Gdzieniegdzie były widoczne drobne, czerwone kwiaty, które doskonale komponowały się z ich kolorem. Tak, jak w swojej naturalnej postaci, tak jak i w przebraniu postanowiła pozostać blondynką. Jakoś lepiej się czuła ze złotymi puklami.

        Zapomniała o terapii, którą miała przeprowadzić na Cassadii. Myślała teraz tylko o celu tej podróży. Wisiorek cały czas znajdował się na jej szyi. Wolała go mieć przy sobie. Po raz enty w tym dniu zastanowiła się głęboko, jaką może mieć moc. Może dzięki niemu będzie w stanie zabijać? Może w ten sposób odkupi swoje krzywdy?

        Gdy wjechały do miasta, Aaliya wyciągnęła dumnie głowę, po czym skupiła wzrok na swoich dłoniach. Udawała niezainteresowaną, by wyjść na wysoko urodzoną damę. Mijały różnych ludzi. Przede wszystkim, sporo było istot posiadających magiczne uzdolnienia. Nie wiedziała, czy są pełnoprawnymi czarodziejami z pierwszej linii. Zamyśliła się. Słyszała, że o czarodziejach z niemagicznej rodziny inni magowie nie mówią zbyt pochlebnie. Są wtedy pomijani, zaś ich zdanie jest wyśmiewane. Mówi się, że tacy, jak oni sieją zgorszenie i nie mają prawa posługiwać się magią. Aaliya nie miała odwagi spytać Cassadię o to, czy pochodzi z magicznej rodziny.

Ciąg dalszy: Aaliya i Cassadia
Ostatnio edytowane przez Aaliya 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Cassadia
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna, Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cassadia »

Czarodziejkę cieszył fakt, że Aaliya zechciała się bez sprzeciwu dostosować. Tak było łatwiej, jest nawet takie powiedzenie: "Jak wejdziesz między wrony to kracz jak one". Zresztą z uwagi na swoją profesję na pewno nie miała z tym większych problemów. Pokusa chyba często zmienia wygląd, żeby kusić znaczy się...
Wzięła od niej pierścień i założyła na palec. Lewą dłonią bawiła się naszyjnikiem jednocześnie wyglądając beznamiętnie za okno. Z jej twarzy znowu uciekły wszelkie emocje, zamiast nich zagościł wyraz chłodu i dostojności. Beznamiętnym ruchem wygładziła suknie na podołku. Nie znosiła tego udawania, ale w ten sposób dużo osiągnęła. Wystarczyło po prostu pokazać się kilka razy na bankietach w wyzywających strojach i już zaczęto się nią interesować. Niestety kiepska strona tego była taka, że musiała ten wizerunek podtrzymywać. Zatem każde opuszczenie pracowni oznaczało przywdzianie czegoś co - jak to mówiono - wyglądało reprezentacyjnie.

Gdy zatrzymał ich strażnik skinęła na niego dłonią. Ten od razu rozpoznał czarodziejkę i z największym pośpiechem dopełnił wszystkich czynności przy przepuszczaniu wozu do miasta. Nie było tego dużo gdyż miasto broniło się za pomocą magicznej bariery, ale na wszelki wypadek strażnicy również tu funkcjonowali.
Cassadia obróciła w palcach niepozorną kulkę zawieszoną na łańcuszku. Chciała już tylko znaleźć się w swoim domu i najlepiej zaszyć się w pracowni, zrzuciwszy uprzednio niewygodny gorset.
Spojrzała na swoją towarzyszkę. Z pewnością umiała się zachować, nie będzie żadnych problemów z wprowadzeniem jej do miasta. Cassadię martwiło tylko to czy nie wpłynie na nią bariera chroniąca miasto. Był to zarazem dla pokusy sprawdzian. Jeśli faktycznie nie ma złych zamiarów to bariera jej nie zatrzyma. Przynajmniej na razie.
- Byłabym zapomniała. - zniżyła głos i nachyliła się lekko. - Gdyby ktoś pytał mów, że jesteś moją asystentką, na pewno dadzą ci wtedy spokój.
Wyprostowała się. Chciała jeszcze porozmawiać o barierze, ale ugryzła się w język. No bo co jej powie? - Jest tu taka specjalna bariera, która zatrzymuje wszelkie potwory. - trochę żałośnie to brzmiało. No i z tego co wiedziała czarodziejka to raczej chodziło o te mniej cywilizowane monstra, bariera zresztą rzadko się uruchamiała. Towarzyszyło temu całkiem ciekawe i huczne widowisko. Cassadia wstrzymała oddech. Sama do końca nie wiedziała czy dech zabiera jej bezlitosny gorset czy strach przed nagłą aktywacją tarczy.

Wóz przejechał powoli brukowaną alejką. Była pewna, że minęły już barierę. Uspokojona westchnęła cicho, bardzo odpowiadał jej wynik tego polowego badania na "wykrywaczu kłamstw". Mogła więc śmiało pozbyć się resztek nieufności. Tymczasem wóz minął rzędy ładnych, strzelistych domków wykonanych z białej cegły i kamienia. Czarodziejka bardzo lubiła to miasto, było trochę dziwne, ale bezpieczne i spokojne. Ludzie mieli tutaj lekkie życie, a to za sprawą czarodziejek, które roztaczały swą opiekę nad miastem i dbały by mieszkańcom niczego nie brakowało. Istna Idylla. Uwadze magini nie uszło zaciekawienie z jakim jej towarzyszka oglądała miasto przesuwające się za oknem.
- Piękne miasto... - skomentowała, również podziwiając cuda architektury wykonane z białego marmuru.

Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Szczyty Fellarionu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości