Oparła jedną dłoń na biodrze i niecierpliwie tupała nogą, z oczami wzniesionymi w górę, wołającymi o pomstę do nieba.
- Co mnie?! Co mnie?! Ja sobie wybaczyć nie mogę, że zostawiłam ją z jednym zboczeńcem samą w lesie, aleście się sami prosili o to. A ta gorzałka to...jest moja, niekradziona i w ogóle! - rzuciła za nim, rozjuszona jego pustymi groźbami; nie to, żeby chciała, by były prawdziwe. Nie bije się własnych kamratów.
- Sam potrzebujesz się ogarnąć... - dodała spokojniej. - Ja się tak nigdzie nie pokażę i nie chodzi mi wcale o tę...no...etykietę? astetykę? nieistotne...potrzebuję się umyć.
Darayawus nie mógł zaprzeczyć. Pokazanie się z ubabraną we krwi dziewczyną byłoby co najmniej dziwne, o ile nie wzbudzające podejrzeń. Zawsze mogłaby zagrać ofiarę przemocy. Szkoda tylko, że prócz kilku siniaków i nacięć, nie była tak ranna, by wylać tyle krwi i jeszcze się nią tak szpetnie ubrudzić.
- To co robimy, kapitanie? Ty tu jesteś od planowania i myślenia. Ja swoją robotę wykonałam - wskazała ruchem głowy na pobojowisko. - Apetyt na krew zaspokojony - zachichotała okrutnie. Naprawdę była skrzywiona umysłowo. Nikt przy zdrowych zmysłach nie cieszyłby się z mordowania w zasadzie niewinnych ludzi. Nie mieli szans w walce z amazonką. Żadnych. Najmniejszych. Nawet z przewagą liczebną.
Poza tym byli to wieśniacy, którzy prawdopodobnie kradli, by mieć co jeść, by utrzymać swoje rodziny - żony i dzieci. Czy Nikoletta zastanawiała się, że pozbawiła kobiety mężów, a dzieci - ojców. Jedynego źródła utrzymania i podstawowej jednostki rodziny? Czy zabijając każdą kolejną osobę w swoim życiu zastanawiała się nad tym? Rozpamiętywała to?
Czasami tknęły ją dziwne niepokoje, lecz nigdy nie trwały zbyt długo. Ograniczona zdolność do odczuwania odrzucała to, co niepewne i obce, jak zbędne graty. Nigdy zatem nie czuła się winna. Robiła to, co umiała najlepiej. Zabijała, kiedy ktoś wchodził jej w drogę, zagrażał jej istnieniu lub - o, dziwo - życiu Finuy lub Darayawusa. Mogło to być oczywiście związane jedynie z niepohamowaną żądzą mordu, ale kto tam wiedział, co siedziało w tym jasnym łbie.
Tymczasem Nikol stała i zastanawiała się, w którą stronę ruszyć, by odnaleźć rzekę, w której mogłaby zmyć z siebie posokę...
Szczyty Fellarionu ⇒ [U stóp gór] Zgubiono-znaleziono
Fortune Favours The Bold
Przez chwilę w głowie Daraya walczyły dwie różne natury. Niesamowity gniew, z irracjonalnym poczuciem humoru. Z godnie jednak ze zwyczajową naturą żeglarza, do głosu dość szybko doszła ta druga. Sam młodzieniec zaś odwrócił się i spojrzał krytycznie na Nikolettę, uśmiechając się przy tym złośliwe.
- A może po prostu wytrzesz się o pień drzewa, jak jakiś dziki niedźwiedź... - parsknął przy tym śmiechem, najwidoczniej wyobrażając sobie amazonkę ocierającą się o drzewo. Dopowiedzieć zaś zdołał dopiero po dłuższej chwili, dusząc się jeszcze przy tym ze rozbawienia - Cóż... To by na pewno pasowało do dzikiej Wilczycy.
Wyglądało na to że chłopak zupełnie nie przejmuje się prawdopodobnym zagrożeniem, który wynikało z drwienia sobie z wojowniczki, a poczucie to wzmocniło się dodatkowo, gdy żeglarz nieoczekiwanie zbliżył się do dziewczyny na wyciągnięcie ręki... ręki, która dosłownie s ułamku sekundy wystrzeliła w stronę twarzy Nikol, a dłoń całkowicie zakryła jej usta, lekko popychając przy tym kobietę na pień drzewa, o który sam jeszcze nie tak dawno się opierał. Wzrok młodziana z nieskrywanym rozbawieniem przebiegł po całym ciele amazonki, a sam chłopak w pełni już powróciwszy do swojego złośliwego tonu, rzucił...
-Nie ukrywam że przy takim wyglądzie i nieokiełznanym charakterku jesteś niezwykle pociągająca i rozbudzasz we mnie najdziksze fantazje, ale... Jadaczka z której wydobywa się cały ten jazgot, nie pozwala mi się skupić więc do mrocznej cholery zamilknij na chwilę. - Skończywszy zaś to mówić, zamknął oczy i nachylił się nad wojowniczką. Widząc ich zaś w takiej pozie, ktoś mógłby sobie pomyśleć coś na prawdę dziwnego, jednak jeśli tylko znałby obydwoje, od razu odrzucił by takie myśli.
- Po pierwsze... Po pierwsze musimy się oddalić z tego miejsca. Zbliża się wieczór, a zwierzyna na pewno już zwietrzyła zapach krwi i kieruje się tu na zachęcającą kolację... Musimy przeczekać do rana, po czym tu wrócimy. Kilku z nich uciekło w panice, więc na pewno pozostawili jakieś ślady... Nie chcesz czasem zwiedzić ich kryjówki? A tymczasem... - rozłożył szeroko ręce, jakby zapraszając gościa do wnętrza własnego domu.
-Jesteśmy w górach! Słyszałem że w wielu miejscach można znaleźć tu gorące źródła... - Wiedza ta była raczej wątpliwego pochodzenia, prezentowana w jego ustach brzmiała na prawdę zachęcająco.
- A może po prostu wytrzesz się o pień drzewa, jak jakiś dziki niedźwiedź... - parsknął przy tym śmiechem, najwidoczniej wyobrażając sobie amazonkę ocierającą się o drzewo. Dopowiedzieć zaś zdołał dopiero po dłuższej chwili, dusząc się jeszcze przy tym ze rozbawienia - Cóż... To by na pewno pasowało do dzikiej Wilczycy.
Wyglądało na to że chłopak zupełnie nie przejmuje się prawdopodobnym zagrożeniem, który wynikało z drwienia sobie z wojowniczki, a poczucie to wzmocniło się dodatkowo, gdy żeglarz nieoczekiwanie zbliżył się do dziewczyny na wyciągnięcie ręki... ręki, która dosłownie s ułamku sekundy wystrzeliła w stronę twarzy Nikol, a dłoń całkowicie zakryła jej usta, lekko popychając przy tym kobietę na pień drzewa, o który sam jeszcze nie tak dawno się opierał. Wzrok młodziana z nieskrywanym rozbawieniem przebiegł po całym ciele amazonki, a sam chłopak w pełni już powróciwszy do swojego złośliwego tonu, rzucił...
-Nie ukrywam że przy takim wyglądzie i nieokiełznanym charakterku jesteś niezwykle pociągająca i rozbudzasz we mnie najdziksze fantazje, ale... Jadaczka z której wydobywa się cały ten jazgot, nie pozwala mi się skupić więc do mrocznej cholery zamilknij na chwilę. - Skończywszy zaś to mówić, zamknął oczy i nachylił się nad wojowniczką. Widząc ich zaś w takiej pozie, ktoś mógłby sobie pomyśleć coś na prawdę dziwnego, jednak jeśli tylko znałby obydwoje, od razu odrzucił by takie myśli.
- Po pierwsze... Po pierwsze musimy się oddalić z tego miejsca. Zbliża się wieczór, a zwierzyna na pewno już zwietrzyła zapach krwi i kieruje się tu na zachęcającą kolację... Musimy przeczekać do rana, po czym tu wrócimy. Kilku z nich uciekło w panice, więc na pewno pozostawili jakieś ślady... Nie chcesz czasem zwiedzić ich kryjówki? A tymczasem... - rozłożył szeroko ręce, jakby zapraszając gościa do wnętrza własnego domu.
-Jesteśmy w górach! Słyszałem że w wielu miejscach można znaleźć tu gorące źródła... - Wiedza ta była raczej wątpliwego pochodzenia, prezentowana w jego ustach brzmiała na prawdę zachęcająco.
Rum is the power
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Rzuciła mu mordercze spojrzenie.
- Bardzo zabawne. Może mi zademonstrujesz, jak? - odgryzła się, nie lubiła pozostawać mu dłużną. Niestety, wiele razy ustępowała. Daray miał naprawdę cięty język i mało kto umiał mu dorównać w sztuce dogryzania. - Nie uduś się czasem - dorzuciła niedbale.
Wszystko wskazywało na to, że żeglarz mógł drwić z wojowniczki do woli i w najbardziej okrutne sposoby. Nawet jemu wydawało się, że w takich chwilach balansuje na granicy śmierci. Nie zdążyłby zareagować, a amazonka już pchnęła by go sztyletem w serce. Lecz tyle miała już ku temu okazji i jakoś żadnej nie wykorzystała. To tylko rozzuchwaliło młodzieńca do jeszcze odważniejszego pogrywania z jasnowłosą. Tak, jak w chwilę potem...
Gdyby mogła, najchętniej ugryzłaby go w rękę. Ale nie mogła, natomiast musiała znieść sarkastyczne uwagi pod jej adresem. Ściągnęła gniewnie brwi i...tylko tyle. Zbyt mocno przyparł ją do drzewa, narażając ją na niewielkie zadrapania spowodowane szorstką korą pnia. Zaiste dziwnie musiało to wyglądać. Niemalże półnaga niewiasta z napierającym nań młodzieńcem... Jakże wielce mylił się postronny obserwator, sądząc, że...jak to się mówi...coś z tego będzie.
Gdy tylko ją puścił, od razu odpowiedziała równie złośliwie:
- To chyba lepiej, że nie mogłeś się na tym skupić, bo nie wytrzymałbyś napięcia, a niezdrowo jest wstrzymywać - odepchnęła go i odeszła na parę kroków.
Niestety, znów to on miał rację. Wkrótce zjawią się tu wszelakiej maści padlinożercy i jeszcze ich pomylą z trupami. Poza tym - zwierzęta, jak zwierzęta. Nikola, choć niebojaźliwa przecie, wierzyła w niektóre legendy i stwory w nich występujące. Ludzkie truchła przyciągały ghule, a tych amazonka spotkać by nie chciała...
- Gorące źródła? Brzmi zachęcająco...Tylko nie wiem, czy mam ochotę zwiedzać po nocy. Jesteśmy na polanie, od gór dzieli nas bór. Powinniśmy albo iść, albo znaleźć kryjówkę. Ale nie wejdziemy na szlaki nocą. Gorzej, że również śmierdzimy krwią - przygryzła wargę. - Musimy stąd odejść i rozpalić ogień. I iść dalej. Być w ciągłym ruchu. Dzikie zwierzęta odpędzimy ogniem - spojrzała na towarzysza, w oczekiwaniu na zaaprobowanie jej propozycji.
- Bardzo zabawne. Może mi zademonstrujesz, jak? - odgryzła się, nie lubiła pozostawać mu dłużną. Niestety, wiele razy ustępowała. Daray miał naprawdę cięty język i mało kto umiał mu dorównać w sztuce dogryzania. - Nie uduś się czasem - dorzuciła niedbale.
Wszystko wskazywało na to, że żeglarz mógł drwić z wojowniczki do woli i w najbardziej okrutne sposoby. Nawet jemu wydawało się, że w takich chwilach balansuje na granicy śmierci. Nie zdążyłby zareagować, a amazonka już pchnęła by go sztyletem w serce. Lecz tyle miała już ku temu okazji i jakoś żadnej nie wykorzystała. To tylko rozzuchwaliło młodzieńca do jeszcze odważniejszego pogrywania z jasnowłosą. Tak, jak w chwilę potem...
Gdyby mogła, najchętniej ugryzłaby go w rękę. Ale nie mogła, natomiast musiała znieść sarkastyczne uwagi pod jej adresem. Ściągnęła gniewnie brwi i...tylko tyle. Zbyt mocno przyparł ją do drzewa, narażając ją na niewielkie zadrapania spowodowane szorstką korą pnia. Zaiste dziwnie musiało to wyglądać. Niemalże półnaga niewiasta z napierającym nań młodzieńcem... Jakże wielce mylił się postronny obserwator, sądząc, że...jak to się mówi...coś z tego będzie.
Gdy tylko ją puścił, od razu odpowiedziała równie złośliwie:
- To chyba lepiej, że nie mogłeś się na tym skupić, bo nie wytrzymałbyś napięcia, a niezdrowo jest wstrzymywać - odepchnęła go i odeszła na parę kroków.
Niestety, znów to on miał rację. Wkrótce zjawią się tu wszelakiej maści padlinożercy i jeszcze ich pomylą z trupami. Poza tym - zwierzęta, jak zwierzęta. Nikola, choć niebojaźliwa przecie, wierzyła w niektóre legendy i stwory w nich występujące. Ludzkie truchła przyciągały ghule, a tych amazonka spotkać by nie chciała...
- Gorące źródła? Brzmi zachęcająco...Tylko nie wiem, czy mam ochotę zwiedzać po nocy. Jesteśmy na polanie, od gór dzieli nas bór. Powinniśmy albo iść, albo znaleźć kryjówkę. Ale nie wejdziemy na szlaki nocą. Gorzej, że również śmierdzimy krwią - przygryzła wargę. - Musimy stąd odejść i rozpalić ogień. I iść dalej. Być w ciągłym ruchu. Dzikie zwierzęta odpędzimy ogniem - spojrzała na towarzysza, w oczekiwaniu na zaaprobowanie jej propozycji.
Fortune Favours The Bold
Żeglarz wzruszył jedynie ramionami i zaśmiał się głośno. Chodzenie przez cały noc po tak gęstym i niedostępnym lesie nie należało raczej do najmądrzejszych decyzji, ale spośród wszystkich dostępnych opcji, ta była najlepsza. Można się było tego spodziewać po osobie, która spędziła wiele lat w borze i buszu. Chłopak przez chwilę wiercił się w miejscu, starając się ułożyć swój płaszcz tak, by nie przeszkadzał mu podczas marszu, a następnie zapiął go i nasunął kaptur na głowę, ponownie upodobniając się do mrocznego mnicha.
- No, no. Cóż za śmiała propozycja. Nie spodziewałem się że tak wielka wojowniczka zaprosi mnie na romantyczny spacer po lesie i to jeszcze w świetle księżyca. Widać każdy ma swoje potrzeby, o które zdaje się dbać.., - Nie wyjaśnił o jakich "potrzebach" wspomniał, lecz sam ton wypowiedzi - morderczo ironiczny - dobitnie dawał do zrozumienia że nadal sobie drwi z dziewczyny.
- Jako dobrze wychowany młodzieniec nie mam chyba wyboru jak tylko zgodzić się towarzyszyć, tylko powiedz mi jedno... W jaki sposób masz zamiar rozpalić ogień? No i jak masz zamiar się z nim przemieszczać? Czyżby pod tą skąpą resztką ubrania tkwiły ukryte pochodnie i krzesiwo? - Ponownie roześmiał się gromko i ruszył na środek polany, gdzie stanął pomiędzy trupami. Tam też zaczął się rozglądać raz jeszcze, choć miejsce to było całkowicie opustoszałe - z wyłączeniem ich dwoje - i strasznie ciche... za ciche.
- A właściwie to gdzie znajdują się twoi nowi towarzysze? Ta cała pannica zmieniająca się w orlicę była całkiem całkiem. No i chyba nie chcesz mi wmówić że podróżowałyście sobie tak we dwójkę po totalnym odludziu? No nie mów że zostawili cię przy pierwszej nadarzającej się okazji... Nie żebym się bardzo dziwił, ale przy mnie nigdy nie zachowywałaś się aż tak źle... - Odwrócił się w jej stronę, lecz z winy naciągniętego kaptura, amazonka mogła zobaczyć jedynie błysk równych zębów, które zdawały się drwić z jej osoby tak samo jak ich właściciel.
- No, no. Cóż za śmiała propozycja. Nie spodziewałem się że tak wielka wojowniczka zaprosi mnie na romantyczny spacer po lesie i to jeszcze w świetle księżyca. Widać każdy ma swoje potrzeby, o które zdaje się dbać.., - Nie wyjaśnił o jakich "potrzebach" wspomniał, lecz sam ton wypowiedzi - morderczo ironiczny - dobitnie dawał do zrozumienia że nadal sobie drwi z dziewczyny.
- Jako dobrze wychowany młodzieniec nie mam chyba wyboru jak tylko zgodzić się towarzyszyć, tylko powiedz mi jedno... W jaki sposób masz zamiar rozpalić ogień? No i jak masz zamiar się z nim przemieszczać? Czyżby pod tą skąpą resztką ubrania tkwiły ukryte pochodnie i krzesiwo? - Ponownie roześmiał się gromko i ruszył na środek polany, gdzie stanął pomiędzy trupami. Tam też zaczął się rozglądać raz jeszcze, choć miejsce to było całkowicie opustoszałe - z wyłączeniem ich dwoje - i strasznie ciche... za ciche.
- A właściwie to gdzie znajdują się twoi nowi towarzysze? Ta cała pannica zmieniająca się w orlicę była całkiem całkiem. No i chyba nie chcesz mi wmówić że podróżowałyście sobie tak we dwójkę po totalnym odludziu? No nie mów że zostawili cię przy pierwszej nadarzającej się okazji... Nie żebym się bardzo dziwił, ale przy mnie nigdy nie zachowywałaś się aż tak źle... - Odwrócił się w jej stronę, lecz z winy naciągniętego kaptura, amazonka mogła zobaczyć jedynie błysk równych zębów, które zdawały się drwić z jej osoby tak samo jak ich właściciel.
Rum is the power
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Zmełła w ustach przekleństwo patrząc na Darayawusa mając w spojrzeniu czystą, nieskalaną złość. Uśmiechnęła się do niego krzywo, trzymając język na wodzy. Czasem jednak lepiej wcale się nie odzywać, by nie miał pożywki dla swoich kpin i docinek. Nikol pogrzebała w torbie podróżnej, wyciągając krzesiwo, pomachała nim ostentacyjnie przed oczami Daray'a.
- Głupiś? Jakbym nie miała lepszych rozrywek. Wolisz romantyczny spacer ze mną czy mniej romantyczną kolację z ghulami? - zapytała całkiem niewinnym tonem. choć słabo do niej pasował. Zwłaszcza teraz nie wyglądała niewinnie. Pomijając krew brak odzienia rzeczywiście jej przeszkadzał. Nie to, żeby w górach, nocą było zimno...a skąd! cholerny magik ognia... Szczęściem ostał jej się płaszcz, który podniosła z ziemi. W walce krepował ruchy, więc go odrzuciła. Niestety nie miała do czego przypiąć klamer, przez co uwierał strasznie.
- Pomógłbyś może? Potrzebujemy dwóch solidnych konarów - schyliła się by obedrzeć szmaty z pokrwawionych koszul zabitych. A nie powinna się schylać, w takim stroju. A raczej bez niego. Nikoletta nie zawracała sobie tym głowy.
- Nie byli moimi towarzyszami. Natknęłam się na nich po drodze. Facet był niezwykle arogancki, a ptaszyna zrobiła sobie ze mnie lądowisko. Cóż, życie nie rozpieszcza - podniosła wzrok. - Czego się gapisz? Poszukaj konarów i przestań się szczerzyć. Twój czarujący uśmiech jeszcze się przyda - lubiła mu grozić. Połamaniem, wybiciem, zabiciem - czymkolwiek. Jednak on za nic miał te groźby, nigdy ich nie doświadczając. W zasadzie na nic potrzebna mu była ta amazonka. Świetnie poradziłby sobie sam. Gorzej z nią. Charyzmy nie miała ni krztyny, szybko wpadała w złość, a problemy rozwiązywała mieczem. Już dawno przystrajałaby swoją wdzięczną osobą lokalny stryczek. Przy Fin i żeglarzu nauczyła się hamować nieco swoje emocje i chętki do jatek. Piła mniej...no może nie. Piła tyle samo, ale nie zażywała żadnych specyfików, od których wyżerało mózg. Chociaż niekiedy zdawało się, że nie było już co wyżerać.
- Głupiś? Jakbym nie miała lepszych rozrywek. Wolisz romantyczny spacer ze mną czy mniej romantyczną kolację z ghulami? - zapytała całkiem niewinnym tonem. choć słabo do niej pasował. Zwłaszcza teraz nie wyglądała niewinnie. Pomijając krew brak odzienia rzeczywiście jej przeszkadzał. Nie to, żeby w górach, nocą było zimno...a skąd! cholerny magik ognia... Szczęściem ostał jej się płaszcz, który podniosła z ziemi. W walce krepował ruchy, więc go odrzuciła. Niestety nie miała do czego przypiąć klamer, przez co uwierał strasznie.
- Pomógłbyś może? Potrzebujemy dwóch solidnych konarów - schyliła się by obedrzeć szmaty z pokrwawionych koszul zabitych. A nie powinna się schylać, w takim stroju. A raczej bez niego. Nikoletta nie zawracała sobie tym głowy.
- Nie byli moimi towarzyszami. Natknęłam się na nich po drodze. Facet był niezwykle arogancki, a ptaszyna zrobiła sobie ze mnie lądowisko. Cóż, życie nie rozpieszcza - podniosła wzrok. - Czego się gapisz? Poszukaj konarów i przestań się szczerzyć. Twój czarujący uśmiech jeszcze się przyda - lubiła mu grozić. Połamaniem, wybiciem, zabiciem - czymkolwiek. Jednak on za nic miał te groźby, nigdy ich nie doświadczając. W zasadzie na nic potrzebna mu była ta amazonka. Świetnie poradziłby sobie sam. Gorzej z nią. Charyzmy nie miała ni krztyny, szybko wpadała w złość, a problemy rozwiązywała mieczem. Już dawno przystrajałaby swoją wdzięczną osobą lokalny stryczek. Przy Fin i żeglarzu nauczyła się hamować nieco swoje emocje i chętki do jatek. Piła mniej...no może nie. Piła tyle samo, ale nie zażywała żadnych specyfików, od których wyżerało mózg. Chociaż niekiedy zdawało się, że nie było już co wyżerać.
Fortune Favours The Bold
- Pomóc? Chyba sobie ze mnie kpisz. Ja tu jestem strategiem, logistykiem i wszystkim, co wymaga ilorazu inteligencji większego od morskich gąbek. Upraszczając, jestem mózgiem drużyny. Prace fizyczne wolę pozostawić osobą wykwalifikowanym w tym kierunku, to jest w tym przypadku tobie... - Chociaż chłopak nie użył ani jednego obraźliwego słowa, to Nikoletta musiała mieć całkowitą pewność że nie tylko z niej drwi, ale też właśnie w tej chwili obraża. Oczywiście z pozoru miły i grzeczny, czasami umiał dopiec do żywego, wykorzystując przy tym najróżniejsze fakty zasłyszane o drugiej osobie. Na swoje szczęście, teraz jednak nawet się nie starał, więc nie przekroczył jakiejś tam niewidocznej granicy. Okazało się jednak że jego słowa nie były puste. Żeglarz zamiast rzucić się czym prędzej w poszukiwaniu odpowiednich kijów, żeby jak najszybciej przynieść je amazonce w zębach, łasząc się przy tym obrzydliwie żeby tylko nie zostać skróconym o głowę, tudzież inny ważny dlań członek ciała. Nie, on wolał nonszalancko zapleść ręce na torsie i stać sobie ze stoickim spokojem, jedynie tylko śmiejąc się drwiąco z wojowniczki.
Po dość sporym okresie czasu, gdy wyglądało już że Nikol solidnie się rozjuszyła i lada chwila miała zamiar zrobić porządek z niezbyt przydatnym młodzieńcem, Daray wyciągnął leniwie dłoń przed siebie i kierując palec wskazujący na trupy, rzekł pretensjonalnym tonem.
- Nie wydaję ci się czasem że kije, które stanowiły broń części z tego tałatajstwa, będą idealne dla twoich, a tajemnicze dla mnie, celów? - Mrugnął do niej czarująco, czego na szczęście amazonka nie mogła widzieć, jednak szereg białych zębów mówił sam za siebie. Od razu widać było że uwielbiał wskazywać na najprostsze rzeczy, których wojowniczka po prostu nie zauważała. Bawiło go gdy była nieporadna tak jak w tej chwili. Oj bardzo go to bawiło...
Po dość sporym okresie czasu, gdy wyglądało już że Nikol solidnie się rozjuszyła i lada chwila miała zamiar zrobić porządek z niezbyt przydatnym młodzieńcem, Daray wyciągnął leniwie dłoń przed siebie i kierując palec wskazujący na trupy, rzekł pretensjonalnym tonem.
- Nie wydaję ci się czasem że kije, które stanowiły broń części z tego tałatajstwa, będą idealne dla twoich, a tajemnicze dla mnie, celów? - Mrugnął do niej czarująco, czego na szczęście amazonka nie mogła widzieć, jednak szereg białych zębów mówił sam za siebie. Od razu widać było że uwielbiał wskazywać na najprostsze rzeczy, których wojowniczka po prostu nie zauważała. Bawiło go gdy była nieporadna tak jak w tej chwili. Oj bardzo go to bawiło...
Rum is the power
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Starała się go nie słuchać. Nie traktować poważnie. Ignorować. Po prostu lekceważyć. Oczywiście ze względu na jego dobro. Czasami winien wiedzieć, że nerwy amazonki mają swój kres, a wtedy już nad sobą nie panuje.
- Świetnie - podniosła jeden i odmierzając długość trzech ćwierci, owinęła kij mokrą od krwi szmatką. Chwyciła i drugi, z którym zrobiła to samo. Po czym wyjęła flaszkę i z ciężkim westchnieniem odkręciła korek. Już miała...ale nie, najpierw wzięła haust, a dopiero potem polała końce badyli ograniczone szmatami. Uniosła jedną z prowizorycznych pochodni i zręcznie wykrzesała parę iskier. Polany koniec zajął się ogniem. Odpaliła drugą pochodnię i bez ostrzeżenia rzuciła Daray'owi.
- Łap! Na niewiele nam starczy, ale zdążymy ujść dobry szmat drogi od tego miejsca. Kierujmy się w stronę gór, żeby znowu nie zgubić kierunku. Znajdziemy miejsce na ognisko. - mówiła i żeglarz nie miał wyjścia. Musiał jej zaufać. W dziczy to ona miała przewagę.
Ogień na dobre rozpalił się na kijach. Mokre od posoki szmaty, miały uchronić przed spaleniem całego kija w kilka minut.
Nikoletta wyostrzając czujność i zmysły ruszyła jakimś niewidocznym duktem. Weszła pomiędzy drzewa. Okolica była nieciekawa. Zapadł mrok tak ciemny, że aż kuł w oczy. Inaczej miała się rzecz ze słuchem. Nocną ciszę przerywały tajemnicze pomruki, szelest liści i pohukiwania sów, a czasem odgłos kroków, jakby ktoś się zbliżał. Nawet Nikola nie lubiła takich momentów. Ale co zrobić. Trzeba było iść w ten mrok i naprzeciw tym szmerom.
- Drwij sobie teraz ze mnie, a naprawdę zostawię cię jeżom na pożarcie. One tu są. Czekają na ciebie - zmrużyła oczy i uśmiechnęła się paskudnie. Panowała nad sytuacją. Darayawus, mieszczuch typowy, musiał nie czuć się najlepiej i najbezpieczniej w ciemnościach świerkowego boru. Nieswoje uczucia potęgował fakt, że amazonka stale trzymała dłoń zaciśniętą na rękojeści miecza. Gotowa, do ewentualnej obrony przed tym, co krył mrok...
- Świetnie - podniosła jeden i odmierzając długość trzech ćwierci, owinęła kij mokrą od krwi szmatką. Chwyciła i drugi, z którym zrobiła to samo. Po czym wyjęła flaszkę i z ciężkim westchnieniem odkręciła korek. Już miała...ale nie, najpierw wzięła haust, a dopiero potem polała końce badyli ograniczone szmatami. Uniosła jedną z prowizorycznych pochodni i zręcznie wykrzesała parę iskier. Polany koniec zajął się ogniem. Odpaliła drugą pochodnię i bez ostrzeżenia rzuciła Daray'owi.
- Łap! Na niewiele nam starczy, ale zdążymy ujść dobry szmat drogi od tego miejsca. Kierujmy się w stronę gór, żeby znowu nie zgubić kierunku. Znajdziemy miejsce na ognisko. - mówiła i żeglarz nie miał wyjścia. Musiał jej zaufać. W dziczy to ona miała przewagę.
Ogień na dobre rozpalił się na kijach. Mokre od posoki szmaty, miały uchronić przed spaleniem całego kija w kilka minut.
Nikoletta wyostrzając czujność i zmysły ruszyła jakimś niewidocznym duktem. Weszła pomiędzy drzewa. Okolica była nieciekawa. Zapadł mrok tak ciemny, że aż kuł w oczy. Inaczej miała się rzecz ze słuchem. Nocną ciszę przerywały tajemnicze pomruki, szelest liści i pohukiwania sów, a czasem odgłos kroków, jakby ktoś się zbliżał. Nawet Nikola nie lubiła takich momentów. Ale co zrobić. Trzeba było iść w ten mrok i naprzeciw tym szmerom.
- Drwij sobie teraz ze mnie, a naprawdę zostawię cię jeżom na pożarcie. One tu są. Czekają na ciebie - zmrużyła oczy i uśmiechnęła się paskudnie. Panowała nad sytuacją. Darayawus, mieszczuch typowy, musiał nie czuć się najlepiej i najbezpieczniej w ciemnościach świerkowego boru. Nieswoje uczucia potęgował fakt, że amazonka stale trzymała dłoń zaciśniętą na rękojeści miecza. Gotowa, do ewentualnej obrony przed tym, co krył mrok...
Fortune Favours The Bold
Młodzieniec bez większych problemów pochwycił prowizoryczną pochodnie, rzuconą przecież tak podstępnie w jego stronę. Co więcej, uraczył amazonkę kilkoma dość spektakularnymi ruchami, naśladując w ten sposób Fin bawiących ludzi podczas przedstawienia. No ale braku zręczności nikt nigdy nie mógł mu zarzucić, więc wcale to takie dziwne nie było...
- Głuuuupia! Nie zapominaj że nie możemy odejść stąd za daleko, jeśli faktycznie mamy tu wrócić nad ranem. A znając twoje wyczucie kierunku... - Pozostawił Nikolettę z niedomówieniem, a i tak jasnym było że zupełnie nie wierzy iż wojowniczka mogła by doprowadzić ich do jakiegoś sensownego miejsca. A jednak ruszył za nią, widocznie starając się by dystans pomiędzy nimi nie zwiększył się nawet nieznacznie. Najwyraźniej bał się zostać w takim miejscu sam i tajemnicą pozostawało w jaki sposób podróżował jeszcze zanim doszło do spotkania...
Poczucie zagrożenia znacznie zwiększyło się, gdy już znaleźli się w gęstym borze. Na szczęście płaszcz znakomicie maskował fakt iż całe ciało żeglarza jest napięte do granic możliwości i cały czas gotowe rzucić się do ucieczki, bądź rozpaczliwie stawić czoła zagrożeniu. Z zewnątrz wyglądał na zwykłe mnicha podróżnika... no, może zbyt mrocznego jak na zwykłego zakonnika, choć akurat w tak niedostępnym lesie nikt się o to nie martwił...
- Taaak, złowrogie jeże ludożercy na pewno tylko czają się żeby pożreć tak świetnego faceta, jakim niewątpliwie jestem... Na szczęście mam ze sobą świetnie wyszkoloną wojowniczkę, której honor nie tylko został by splamiony, ale całkiem rozerwany na kawałeczki w momencie, gdy w tym lesie spadłby mi włos z głowy... Zaraz! W amazonki macie w ogóle jakiś honor? Jakoś nigdy nie mogłem w tobie zaobserwować w tobie jakichkolwiek wyższych wartości po za usilnym pragnieniem wyżłopania kolejnej flaszki gorzałki... - Swoje zdenerwowanie starał się zamaskować po przez podtrzymanie rozmowę, przy czym usilnie starał się zachowywać jak jeszcze przed chwilą... Wyraźnie zbyt usilnie.
Szybko jednak dotarło do niego że Nikoletta nie tylko nie doprowadzi go do żadnego konkretnego miejsca. Nawet teraz zdążyła już zbczyć z drogi w stronę gór, by w zamian podążać równolegle do nich. Czyżby nazbyt ufała ścieżce, którą obrała? Nie, nie mogli szwendać się przez całą noc, zwłaszcza iż prowizoryczne pochodnie straciły już większą część wej wartości opałowej. Dlatego też nie myśląc wiele, pochwycił amazonkę za rękę i pociągnął wojowniczkę za sobą, mówiąc przy tym z wyraźną nutą irytacji...
-Ehh, po prostu chodź za mną i zważaj na nasze bezpieczeństwo!
- Głuuuupia! Nie zapominaj że nie możemy odejść stąd za daleko, jeśli faktycznie mamy tu wrócić nad ranem. A znając twoje wyczucie kierunku... - Pozostawił Nikolettę z niedomówieniem, a i tak jasnym było że zupełnie nie wierzy iż wojowniczka mogła by doprowadzić ich do jakiegoś sensownego miejsca. A jednak ruszył za nią, widocznie starając się by dystans pomiędzy nimi nie zwiększył się nawet nieznacznie. Najwyraźniej bał się zostać w takim miejscu sam i tajemnicą pozostawało w jaki sposób podróżował jeszcze zanim doszło do spotkania...
Poczucie zagrożenia znacznie zwiększyło się, gdy już znaleźli się w gęstym borze. Na szczęście płaszcz znakomicie maskował fakt iż całe ciało żeglarza jest napięte do granic możliwości i cały czas gotowe rzucić się do ucieczki, bądź rozpaczliwie stawić czoła zagrożeniu. Z zewnątrz wyglądał na zwykłe mnicha podróżnika... no, może zbyt mrocznego jak na zwykłego zakonnika, choć akurat w tak niedostępnym lesie nikt się o to nie martwił...
- Taaak, złowrogie jeże ludożercy na pewno tylko czają się żeby pożreć tak świetnego faceta, jakim niewątpliwie jestem... Na szczęście mam ze sobą świetnie wyszkoloną wojowniczkę, której honor nie tylko został by splamiony, ale całkiem rozerwany na kawałeczki w momencie, gdy w tym lesie spadłby mi włos z głowy... Zaraz! W amazonki macie w ogóle jakiś honor? Jakoś nigdy nie mogłem w tobie zaobserwować w tobie jakichkolwiek wyższych wartości po za usilnym pragnieniem wyżłopania kolejnej flaszki gorzałki... - Swoje zdenerwowanie starał się zamaskować po przez podtrzymanie rozmowę, przy czym usilnie starał się zachowywać jak jeszcze przed chwilą... Wyraźnie zbyt usilnie.
Szybko jednak dotarło do niego że Nikoletta nie tylko nie doprowadzi go do żadnego konkretnego miejsca. Nawet teraz zdążyła już zbczyć z drogi w stronę gór, by w zamian podążać równolegle do nich. Czyżby nazbyt ufała ścieżce, którą obrała? Nie, nie mogli szwendać się przez całą noc, zwłaszcza iż prowizoryczne pochodnie straciły już większą część wej wartości opałowej. Dlatego też nie myśląc wiele, pochwycił amazonkę za rękę i pociągnął wojowniczkę za sobą, mówiąc przy tym z wyraźną nutą irytacji...
-Ehh, po prostu chodź za mną i zważaj na nasze bezpieczeństwo!
Rum is the power
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Nikol stanęła i gwałtownie wyszarpała swą rękę z uścisku Daray'a, a zrobiła to w tak niezwykły sposób, że płynnym ruchem zdołała w mgnieniu oka wysunąć mizerykordię i trzymając rękę lekko zgiętą w łokciu, przystawiła sztych do gardła żeglarza. Wystarczyło jedno pchnięcie, by przebić krtań...Po raz pierwszy amazonka na jego przytyki zareagowała tak groźnie...
Co by Daray nie mówił, jakby nie wyśmiewał się z wyglądu, zachowania, braku obycia i błyskotliwości wojowniczki, nigdy - przenigdy "nie podniosła reki" na niego. Zwykle kończyło się na ostentacyjnym lekceważeniu samej osoby korsarza lub równie kąśliwych odpowiedziach. To wszystko. Dzięki temu on czuł się bezpiecznie. Dlatego też obecna sytuacja musiała być szokująca i niezrozumiała. Czy to obranie własnej drogi, czy jakaś uwaga, która mogła spowodować taką reakcję.
Nikoletta wbiła w oczy żeglarza spojrzenie dwojga intensywnie zielonych oczu, zimne i ostre niczym sople lodu. Widział w nim brak litości, bezwzględność i czystą, wykrystalizowaną nienawiść. Jej twarz jakby z kamienia, bez żadnego drgnięcia, której jedyny wyraz nadawały ściągnięte gniewnie brwi i usta mocno zaciśnięte. Gdyby chociaż coś powiedziała, gdyby jej postawa nie była napięta. Ale ona tylko stała, gotowa wyprostować ramię.
Trwało to tak dobre parę minut. Jakby amazonka analizowała korzystniejszy wybór - zabić czy nie zabić? Była w tym momencie panią jego życia lub śmierci. Gdyby brał to pod uwagę kilkanaście minut wcześniej, może nie wyzywałby od głupich, aby dokonała mądrego wyboru.
- Nigdy nie mów mi o honorze - przemówiła wreszcie, lecz głos jej był zimny i podobny do wilczego warkotu. - Nic o mnie nie wiesz - wycedziła z chłodnym gniewem.
Jeszcze przez moment ostrze sztyletu chybotało się niezauważalnie przy gardle młodzieńca, nim zwinne ramię amazonki nie schowało go do pochwy. Odwróciła głowę, jej oblicze - dające teraz upust złości i goryczy - skryły włosy.
- Prowadź, wszechwiedzący - rzuciła obojętnie, nie dbając o to, gdzie ją zaprowadzi.
Co by Daray nie mówił, jakby nie wyśmiewał się z wyglądu, zachowania, braku obycia i błyskotliwości wojowniczki, nigdy - przenigdy "nie podniosła reki" na niego. Zwykle kończyło się na ostentacyjnym lekceważeniu samej osoby korsarza lub równie kąśliwych odpowiedziach. To wszystko. Dzięki temu on czuł się bezpiecznie. Dlatego też obecna sytuacja musiała być szokująca i niezrozumiała. Czy to obranie własnej drogi, czy jakaś uwaga, która mogła spowodować taką reakcję.
Nikoletta wbiła w oczy żeglarza spojrzenie dwojga intensywnie zielonych oczu, zimne i ostre niczym sople lodu. Widział w nim brak litości, bezwzględność i czystą, wykrystalizowaną nienawiść. Jej twarz jakby z kamienia, bez żadnego drgnięcia, której jedyny wyraz nadawały ściągnięte gniewnie brwi i usta mocno zaciśnięte. Gdyby chociaż coś powiedziała, gdyby jej postawa nie była napięta. Ale ona tylko stała, gotowa wyprostować ramię.
Trwało to tak dobre parę minut. Jakby amazonka analizowała korzystniejszy wybór - zabić czy nie zabić? Była w tym momencie panią jego życia lub śmierci. Gdyby brał to pod uwagę kilkanaście minut wcześniej, może nie wyzywałby od głupich, aby dokonała mądrego wyboru.
- Nigdy nie mów mi o honorze - przemówiła wreszcie, lecz głos jej był zimny i podobny do wilczego warkotu. - Nic o mnie nie wiesz - wycedziła z chłodnym gniewem.
Jeszcze przez moment ostrze sztyletu chybotało się niezauważalnie przy gardle młodzieńca, nim zwinne ramię amazonki nie schowało go do pochwy. Odwróciła głowę, jej oblicze - dające teraz upust złości i goryczy - skryły włosy.
- Prowadź, wszechwiedzący - rzuciła obojętnie, nie dbając o to, gdzie ją zaprowadzi.
Fortune Favours The Bold
To było ciekawe doświadczenie dla Darayawusa. Niebezpieczne, owszem. Ale bardzo interesujące i na tyle zaskakujące iż nie mógł sobie tego wytłumaczyć. Jak bowiem dziewczyna, która puszczała mimo uszu najgorsze przytyki i obelgi, mogła tak żywiołowo zareagować na z pozoru nic nieznaczące zdanie? Dla żeglarza było to tak osobliwe zjawisko, iż najchętniej zatrzymał by się by przedyskutować całą sprawę z amazonką na spokojnie. Niestety jednak ostrze przystawione mu do gardła bardzo pozbawiło go możliwości zabrania głosu, w zamian umożliwiając chłopakowi kilka nerwowych przełknięć, z czego oczywiście chętnie skorzystał. Ponadto też pod płaszczem spocił się o wiele bardziej niż powinien zważywszy na zimną, górską temperaturę...
Dlatego też właśnie z wielką ulgą przyjął moment, w którym wojowniczka schowała swa broń, tym samym uwalniając go z realnej groźby śmierci. Natomiast zaś z jego oczu biła niemożliwie wielka wdzięczność, co oczywiście nie mogło zostać spostrzeżone z winy obszernego kaptura. Jednak kilka głębokich oddechów pozwoliło mu całkowicie uspokoić się i jeszcze tylko mocno zaciskając dłoń na szyi, upewnił się że gardło ma nie naruszony... Doprawdy Nikol potrafiła być przerażająca, gdy tylko tego chciała. Młodzian odwrócił się w stronę drzew, w pomiędzy które miał zamiar wejść jeszcze chwilę wcześniej, lecz zanim ruszył, rzekł tonem całkowicie wolnym od żartu...
- Cóż, myślę że teraz znam cię nieco lepiej... - i ruszył kierując się w kierunku, w którym powinny majaczyć góry, a których widok zasłaniał gęsty bór...
Ciąg dalszy: Nikoletta, Darayawus
Dlatego też właśnie z wielką ulgą przyjął moment, w którym wojowniczka schowała swa broń, tym samym uwalniając go z realnej groźby śmierci. Natomiast zaś z jego oczu biła niemożliwie wielka wdzięczność, co oczywiście nie mogło zostać spostrzeżone z winy obszernego kaptura. Jednak kilka głębokich oddechów pozwoliło mu całkowicie uspokoić się i jeszcze tylko mocno zaciskając dłoń na szyi, upewnił się że gardło ma nie naruszony... Doprawdy Nikol potrafiła być przerażająca, gdy tylko tego chciała. Młodzian odwrócił się w stronę drzew, w pomiędzy które miał zamiar wejść jeszcze chwilę wcześniej, lecz zanim ruszył, rzekł tonem całkowicie wolnym od żartu...
- Cóż, myślę że teraz znam cię nieco lepiej... - i ruszył kierując się w kierunku, w którym powinny majaczyć góry, a których widok zasłaniał gęsty bór...
Ciąg dalszy: Nikoletta, Darayawus
Rum is the power
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Rum is the key
Rum is the thing that sets us free
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości