Arturon[Centrum Miasta] Ciekawość zabije kota?

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

[Centrum Miasta] Ciekawość zabije kota?

Post autor: Astarte »

        Pokusa otworzyła jedno oko i zerknęła na swojego partnera. Zasnął niemal od razu, na szczęście. Chyba zasnął. Przez ten moment zwątpienia Kara podniosła się i przetoczyła po łóżku, siadając okrakiem na mężczyźnie. Pochyliła się nad nim nieznacznie z lekko zmarszczonymi brwiami, aż nie wyczuła oddechu blondyna. Nie zabiła go, cudnie - przyda się jeszcze. Z pokusą chyba jeszcze nie był, sądząc po jego ubogich wspomnieniach, a w piekle jeszcze nikt nie wylądował po jednym razie. Stoczył się, owszem, to się zdarzało, ale na pewno nie nagrabił sobie na tyle, by zasłużyć na wieczne wakacje w największej dziurze tego świata. A blondasek zdawał się posiadać doskonałe predyspozycje do tego, by doszczętnie spaprać mu życie, na co Astarte była skłonna poświęcić trochę czasu.
        Poklepała go lekko po policzku, by upewnić się, że jego sen jest głęboki, a później jeszcze raz, bo wydało jej się to nawet zabawne. W końcu jednak przeciągnęła się, wzdychając głęboko i zeszła z zamęczonego mężczyzny, szukając po pokoju swoich ubrań. Długie blond włosy przelewały jej się przez ramię, gdy zbierała z podłogi swoją bieliznę, suknię, buty i torbę. Ubrała się sprawnie, błękitnymi oczami przyglądając się śpiącemu, po czym po cichu opuściła pokój.
        Znajdująca się w centrum miasta gospoda była na przyjemnie wysokim poziomie. Astarte nie była wrażliwa na niewygody, często było jej wybitnie wszystko jedno gdzie i na czym śpi, ale teraz miała ogromną ochotę na gorącą kąpiel i opłukanie się w drewnianej balii zimną wodą było jej chwilowo bardzo nie na rękę. A nie musiała przecież rezygnować z pięknych pokoi karczmy “Złoty Smok”. Po schodach na parter zbiegła więc rozpromieniona blondynka, której długie kręcone włosy podskakiwały w rytm kroków, przyciągając spojrzenia gości. Dziewczyna pomachała radośnie do karczmarza, który odpowiedział jej uprzejmym ukłonem i wyszła na zewnątrz.
        Ulice były ruchliwe, ale wystarczyło skręcić w pierwszą mniejszą uliczkę, a później jeszcze jedną, by znaleźć się w miejscu, w którym samotna kobieta nigdy nie chciałaby się znaleźć. Uśmiech blondynki zniknął momentalnie. Bez najmniejszego skrępowania, w pełni ukryta przed czyimkolwiek spojrzeniem (co do tego konsekwentnie się upewniła), zdjęła z siebie suknię, szybko chowając ją do torby i zamiast niej zakładając czarne spodnie i zieloną jedwabną koszulę. Odgarnęła na plecy długie, proste już i ogniście rude włosy, mrugając krótko, by niebieska tęczówka przemieniła się w jasnozieloną. Zarzuciła torbę ponownie na ramię i spokojnym krokiem wróciła do gospody, w której karczmarz skłonił jej się machinalnie, święcie przekonany, że widzi tą młodą rudowłosą kobietę pierwszy raz w życiu. Miała takie urocze piegi!
        Naamah pogawędziła chwilę z mężczyzną za kontuarem, ale nawet nie zajrzała mu do głowy, na tą chwilę szukając samotności. Zapłaciła z góry za jeden nocleg, najwyżej przedłuży pobyt, gdyby pokusiło ją znów na zamożnego blondyna, i odebrawszy klucze, ruszyła na piętro. Z krzywym uśmiechem na ustach minęła znajome drzwi, kierując się w głąb korytarza, gdzie na samym końcu znajdował się jej pokój. Weszła do środka i zamknęła się na klucz, tocząc spojrzeniem po nieznacznie zmienionym układzie wnętrza. Jedno główne pomieszczenie, od którego na prawo drzwi skrywały pokaźną sypialnię, a na lewo – niewiele mniejszą łazienkę. Przede wszystkim Kara skierowała się jednak do barku, gdzie zignorowała liczne szklanki (za małe) i karafki (za ciężkie), sięgając po stojącą niżej, zamkniętą jeszcze butelkę whisky. Otworzyła ją i napiła się z gwinta, przymykając oczy z zadowoleniem. Lokalizacja była idealna. Rozciągające się niemal na całą ścianę okna wpuszczały może dużo światła i widoku, jednak budynek po drugiej stronie ulicy, chodź niesłychanie blisko i wciąż jeszcze zadbany, zdawał się opuszczony. Przepięknie zdobione kamienne balkony straszyły oknami bez szyb, z których ziała pustka wnętrza. Może jeszcze nieskończony? Albo w remoncie? Względnie niskie zabudowanie przepuszczało do „Złotego Smoka” dużo światła i goście karczmy mogli cieszyć się widokami, jednocześnie nie martwiąc o swoją prywatność. A z tej Kara miała zamiar skorzystać.
        Cofnęła się do pomieszczenia, odstawiając butelkę tylko po to, by rozebrać się do naga. Tym razem jednak razem ze spodniami na podłogę opadł długi ogon pokusy, a spod ściąganej przez głowę bluzki nie wypadły rude loki, a wychynęły jedynie zmierzwione nieco krótkie czarne włosy.
        - Kuźwa – mruknęła pod nosem, gdy jedwab zahaczył się lekko o spiczaste rogi, ale na szczęście obyło się bez szkód w odzieży. Prawie trzysta lat na karku, a ona wciąż zaczepia się o wszystko tym diabelstwem.
        Niedbałym ruchem stopy odrzuciła spodnie na bok, a bluzkę śwignęła na kanapę, nie poświęcając jej więcej uwagi. Z flaszką w dłoni powędrowała do łazienki, gdzie na moment zwątpiła, widząc równie potężne okno, ale ostatecznie wzruszyła ramionami i nalała sobie wody do metalowej wanny. Ciągnąc za sobą ogon, jeszcze chwilę pokręciła się po pokoju, zapoznając z pomieszczeniami i wracając do łazienki, gdy kąpiel była już gotowa.
        Ostrożnie, by nie rozlać whisky, weszła do wody, układając się w miarę wygodnie, po wyrzuceniu długiego ogona poza krawędź wanny. Jego końcówka bujała się teraz kawałek nad ziemią, a pokusa rozciągnęła się w kąpieli, opierając stopy o brzeg balii z jednej strony, a rogatą głowę z drugiej. Na moment przymknęła oczy, pozwalając by ręka z butelką zwisała poza zbiornikiem. Całą noc dzielnie pracowała nad zaciągnięciem kolejnej duszy do piekła, więc chwila relaksu należała się jej, jak psu buda. Później konsekwentnie się upije.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Ostatnie tygodnie w Takarii były dla niego sromotną porażką. Nie dość, że nie udało mu się sprzedać ani jednego obrazu, to jeszcze go wypędzono. Skąd miał wiedzieć, że gubernator nie życzył sobie wędrownych artystów na swoim wygłaskanym ryneczku? Co innego muzycy, tamci mogli brzdękać na swoich instrumentach przez noce i dnie i nikomu to nie przeszkadzało, a gdyby zaczęło przeszkadzać, oznaczałoby to rychłą przeprowadzkę. Night musiał się wynieść z miasta i poszukać takiego, w którym mógłby opchnąć kilka swoich szkiców. Więc zebrał swój niewielki dobytek w formie zeszytu i podręcznej torby z przyborami i ruszył traktem w nieznane, zdając się całkowicie na nieznaną drogę. Niezależnie gdzie by się nie znalazł, zawsze miał w głowie plan powrotu do gór, gdzie czekała na niego surowa tundra i życie bez zmartwień. Lecz choć minął już rok od tragicznej śmierci jego wybranki serca, nie miał odwagi tam wrócić, bojąc się, że wspomnienia rozerwą mu duszę, a tamtejsi ludzie wyzwolą gniew, którego jeszcze w sobie nie zdusił. Zawsze odwlekał ten moment, nieświadomie tylko powiększając dystans między nim a domem. Może to zwykła ucieczka od złudnych nadziei, że kiedyś będzie jak dawniej. Kto wie?
Do Arturon zawitał kilka dni później. Ta woń, która go tu ściągnęła była na tyle intensywna, że nie mógł się oprzeć, żeby to sprawdzić. Był wieczór, który tchnął w rozproszone długimi cieniami budynków uliczki, splecionymi nad nimi żeliwnymi latarniami, które wprawiały tętniące życiem miasto w unikalny nastrój. Młody chłopak nie mógł przepuścić okazji, żeby dać upust swojemu zachwytowi nad tym plenerem. Usiadł na jednej z ławek i położył nogę na drugą nogę aranżując w ten sposób prowizoryczną podstawkę pod szkicownik. Otworzył go na czystej stronie i ułożył na kolanie wygładzając ręką i tak prosty papier. Z miną zamyśloną poszukał w torbie odpowiedni kawałek grafitu. Chwycił go pewnie w dłoń i przyłożył do kartki. Gdy czarny czubek zetknął się z jasnością pustki uniósł wzrok i znieruchomiał. Tylko wodzące pod rondem kapelusza, błękitne oczy poruszały się w te i nazad, niby bez celu, od konturu, do nienamacalnej przestrzeni. Było tego wiele, wiele emocji, historii i pośpiechu jakby życie zależało od osiągnięcia celu i obrania następnego. Parę razy zetknął się z podejrzliwymi spojrzeniami, ale większość ludzi przechodziła obok niego całkowicie nieświadoma swojej roli w jego obrazie. Pierwsze kreski złączyły dwie przeciwległe krawędzie, tworząc horyzont. Potem następne las masztów, wyzierających z wyłomu między piętrowymi kamienicami. Wybrukowane gładkimi kamieniami drogi lśniły w opadającym świetle płonącej tarczy jak milion klejnotów. Night skończył swój pierwszy szkic alejki w Arturon jeszcze nim słońce zetknęło się z horyzontem, ale dzisiaj było już za późno żeby cokolwiek sprzedać. Gwardia miejska kręciła się już od latarni do latarni zapalając knoty zanurzone w oleju. Pierwsze promyczki zatańczyły nad głowami przechodniów i nad głową Nighta. Chłopak wziął więc swoje rzeczy i z zamiarem poszukania sobie jakiegoś noclegu, oczywiście nieodpłatnego, wstał i skręcił w całkowicie losowo wybraną uliczkę. Nie trudno było zabłądzić w labiryncie miejskich zawiłości, ale nie zaprzątał sobie tym głowy. Poprawił tylko kapelusz, by mieć ciut lepszy widok na to co ma przed sobą i szedł dalej, skręcając bez obaw w podejrzane zaułki. Co rusz trafiał na przemiłe panie uśmiechające się na widok jego i jego cętkowatego ogona, który wlókł za sobą nad ziemią. Trzeba przyznać, że niektóre niewiasty były aż nadto rozbudzone tym widokiem, zapewne kierowane bardziej ciekawością, niż zyskiem. Tak czy siak unikał wdawania się w rozmowę z nimi, wymijając je i starając się nie reagować, kiedy odczuwał dotyk na ogonie, który nie był wynikiem przypadkowego otarcia o jakiś przedmiot.
Tak czy owak był zmęczony wędrówką i potrzebował snu. Miasto bardzo mu się nie spodobało, ale to kwestia gustu. Chciał je opuścić i przespać się w lesie, w jaskini, na polu i pod gołym niebem, byle nie tu. Ale krążył w kółko. Drogę zastępowały mu ślepe uliczki, albo - o zgrozo - te same, fantazyjnie ubrane panie, które mijał kilkanaście minut temu, a które na jego widok, machały do niego z - w ich mniemaniu - uwodzącym uśmiechem. Był w pułapce i miał dość. Skręcił kilka razy w prawo, w lewo i trafił na wiszący szyld "Złoty Smok". Zatrzymał się przed drzwiami i zajrzał przez okno do środka. Było tam tłumnie na jego oko, ale i tak się skusił na zajrzenie do środka.
W wejściu został powitany bardzo miło. Od razu zaproponowano mu stolik i złocisty trunek. Dary przyjął bez wahania. Usiadł przy stoliku w rogu gospody i zapalił fajkę. W parze z mocnym napojem kontemplował swój koszmarny wieczór. Jakiś czas później do środka weszła blondwłosa dziewczyna z bardzo nastrojową suknią, prowadziła za rękę jakiegoś drugiego, wysokiego blondyna. Jegomość podszedł do gospodarza i położył na ladzie kilka monet cicho coś szemrając mu do ucha. Najwyraźniej był to dobry żart, bo gospodarz się uśmiechnął i w nagrodę podał mu zawieszony na sznurku kluczyk. Night obserwował spod ronda kapelusza zachowanie dziewczyny, która wyglądała na bardzo młodą, ale dojrzałą i wyczekującą na partnera. Na jego sygnał oboje weszli po schodach na górę i zniknęli za rogiem korytarza.
Night wyszedł na zewnątrz po kilku mocnych drinkach. Był lekko wstawiony, ale i tak na tyle trzeźwy, żeby nie próbować się w tym stanie szlajać samemu po wątpliwie bezpiecznych zakamarkach Arturon. Oparł się o ścianę gospody i spojrzał w górę. Księżyc prześwitywał przez okna opuszczonej rudery naprzeciwko niego. Chłopak zmarszczył czoło, a jego pionowe źrenice poszerzyły się przyjmując prawie okrągły kształt. Czyżby miał aż tak wielkie szczęście? Musiał to sprawdzić. Wszedł do środka przez wąską dziurę między deskami zabijającymi okno na parterze. W środku panował chaos, pełno tu było szkła i gruzu. Nie dało się tu spać, ale na piętrze było znacznie lepiej.
Nazajutrz obudził go kac, jak zwykle, kiedy przesadził z alkoholem. Pod tym względem był niewdzięcznym uczniem, nigdy nie robiącym postępów. Przeciągnął się na ziemi i podłożył ręce pod głowę wlepiając wzrok w popękane belki nad głową. Ziewnął bezgłośnie. Potrzebował kilkunastu minut, żeby się zebrać w sobie i wstać na nogi. Wyszedł na balkon aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Pierwej wziął kilka głębokich wdechów, jakby to miało pomóc przegonić kaca, potem zapalił fajkę i oparł się o drewnianą balustradę. Z braku lepszego pomysłu na zajęcie zaczął zaglądać przez okna do pokoi w przeciwległej gospodzie. Nic się tam wielkiego nie działo i właściwie na tym by się skończyła jego obserwacja, gdyby nie moment w którym zauważył ruch w małym okienku. Jego kocia natura od razu postawiła go na pozycji łowcy czającego się na ukrywającą się w norze myszkę. Jak się okazało, tą myszką była... no właśnie, czym była ta kobieta. Uchwycił moment, kiedy wdzięczyła się swoją nagością przed dużym oknem i mógł pierwszy raz w życiu zobaczyć piękno kobiecego ciała. Nie do końca kobiecego. Znawcą może nie był, ale zakrzywione rogi i długi, śliski ogon nie był standardowym wyposażeniem płci pięknej. Jej nagie piersi, gładki brzuch i zakrzywiona linia kobiecych bioder fantazyjnie kołyszących się w takt kroków, sprawiły, że Night prawie poczuł gorzką gorycz na języku. To był na szczęście dopalający się tytoń w fajce.
Widok nagiej kobiety, nie był jeszcze na tyle inspirujący co piękny tatuaż na jej dolnym odcinku pleców, z których wyrastał dość gruby w podstawie, wężowy ogon. Samo już pozostanie niezauważonym było doskonałą okazją do uwiecznienia tego spotkania, ale jakby tego było mało, istota, którą tak niespodziewanie przyszło mu oglądać, była na tyle zjawiskowa, że nie wybaczyłby sobie, gdyby tego nie narysował. Wziął więc swoje przybory i usiadł na balkonie wygodnie opierając swój szkicownik na zgiętych kolanach. Z zatwardziałą miną natchnionego artysty zaczął tworzyć jej portret oddając cieniami głębię przekazu tej intymnej czynności, której się poddawała, tworząc najprawdopodobniej pierwszy na świecie portret odpoczywającej w kąpieli Pokusy.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Prawie zasnęła, dochodząc do siebie nagle, w momencie, gdy poczuła wyślizgującą się z mokrej dłoni butelkę, którą w ostatniej chwili złapała znów za szyjkę. Kara z westchnieniem otworzyła oczy, poprawiając się w wannie i popijając whisky zastanawiała się nad możliwym przebiegiem następnych kilku dni. W mieście wylądowała, bo miała tu mały interesik do zrobienia, podobno. Tym razem niestety opierała się na strzępach informacji, które były jednocześnie irytująco niekonkretne, jak obiecujące, zmuszając Naamah do podjęcia decyzji o ewentualnym ryzyku. Jako że faktem było, iż pokusie rzadko kiedy groziło realne niebezpieczeństwo (chyba że wpadłaby pijana w sztok na zlot palladynów), nie zastanawiała się długo, uznając po prostu, że gdyby interes miał okazać się niewypałem po prostu zabawi kilka dni w mieście. Najadła się zawczasu, by nie rozpraszać się podczas zadania, a w razie czego pozostaje jej zwiedzenie miejskiej biblioteki, może tam znajdzie coś interesującego.
        Ze swoim kontaktem miała spotkać się dopiero wieczorem, więc miała cały dzień, by się schlać i względnie wytrzeźwieć. Kontynuowała więc opróżnianie butelki, gdy nad jej szkłem dostrzegła coś przez okno. Początkowo uznała, że to tylko jakiś bezdomny znalazł sobie schronienie w opuszczonej kamienicy i nie poświęcając mu więcej myśli kontynuowała wlewanie w siebie whisky. Zaraz jednak zatrzymała się w pół gestu, odejmując flaszkę od ust i przyłapując spojrzenie mężczyzny, dopiero teraz uważniej mu się przyglądając. Wzrok miała dobry, jednak wcześniej, pochylony intruz wyglądał, jakby przysypiał przykryty kapeluszem. Teraz jednak podniósł głowę, spoglądając wprost na nią, wyraźnie świadom obecności kobiety. Przymrużyła oczy z pobłażliwością, od razu biorąc go za zwykłego podglądacza, jednak chłopak zaraz znów opuścił spojrzenie, a zainteresowana pokusa przechyliła lekko głowę, dopiero wtedy zaczynając uważniej przyglądać się jego poczynaniom.
        Może gdyby miała nieco bardziej pozytywne usposobienie potrafiłaby docenić urok tego, jak dwie osoby po przeciwległych stronach ulicy, w dwóch różnych kamienicach, nawiązują kontakt wzrokowy, stając się świadomymi swojego towarzystwa. Teraz jednak tylko próbowała dostrzec przez kamienną balustradę nad czym tak zawzięcie pracuje podglądacz, który od czasu do czasu podnosił głowę, patrząc wprost na nią, ale jakby jej nie widząc, po czym wracając do swojego zajęcia. Karej w końcu znudziły się domysły i wstała powoli, chociaż chyba i tak za szybko, bo zachwiała się nagle w wannie, łapiąc równowagę tylko dzięki ogonowi, który przepełznął po krawędzi zbiornika, podtrzymując kobietę.
        - Pieprzony błędnik – mruknęła, odstawiając opróżnioną do połowy butelkę na ziemi i ostrożnie wyszła z wody, owijając się niedbale ręcznikiem. Zaraz później opuściła łazienkę, znikając w głębi salonu, a tym samym podglądaczowi z oczu.
        Wytarła się i ubrała, mniej więcej w każdym razie, bo poza spodniami narzuciła tylko kurtkę na stanik, po czym… zniknęła.

        Zmaterializowała się bezszelestnie na balkonie kamienicy po drugiej stronie ulicy, dokładnie za młodym mężczyzną w koszuli i kapeluszu. Nie ruszając się z miejsca, bez słowa zajrzała mu przez ramię, po czym uśmiechnęła się kpiąco, gdy jej wzrok padł na rysunek spoczywający na kolanach „artysty”. Przechyliła lekko rogatą głowę, przyglądając się wizerunkowi siebie samej, zanurzonej w pełnej wody wannie, z butelką whisky w dłoni.
        - Naprawdę mam takie rozczochrane włosy? – odezwała się nagle, nad jego ramieniem, ale cichym i spokojnym głosem. Szczupła dłoń odruchowo powędrowała w stronę czarnej grzywy, wprowadzając tam tylko większy nieład, gdy wilgotne od pary włosy pofalowały się lekko. Nie wyglądało jednak by pokusa poważnie martwiła się o swój wygląd, gdyż nawet nie ukryła przed nieznajomym rogów i ogona. Jak widać na obrazku, widział ją już w pełnej krasie. Dosłownie.
        - Mama cię nie uczyła, że nie podgląda się kobiet w kąpieli? – swobodnie kontynuowała wypytywanie, siadając na posadzce obok chłopaka i opierając się plecami o ścianę. Już wcześniej zauważyła porzuconą nieopodal fajkę, którą bezczelnie sobie pożyczyła, wkładając do ust. Krótkim gestem przywołała ze swojego bagażu, znajdującego się wciąż w gospodzie, tytoń i krzesiwo i jak gdyby nigdy nic zajęła się napełnianiem fajki. Mogła jednak zabrać flaszkę ze sobą.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Miał już prawie połowę rysunku, kiedy zauważył, że dziewczyna patrzy na niego. I jakoś się tym niespecjalnie przejął. Był tak nakręcony tworzeniem, że nie myślał nad konsekwencjami płynącymi z zauważenia go przez nieznaną istotę. Kultura i maniery były dla niego obce tak samo jak wstyd, czy intymność. Bawił się czarnymi kreskami na kartce oddając całą prawdę, nieskażoną tymi przyziemnymi drobnostkami. Oddał zmęczone rysy twarzy kobiety, ukojone relaksującą chwilą zapomnienia. Bawiąc się odcieniami szarości oddał głębię tego momentu nie bawiąc się w upiększanie nie oszczędzając rysika na karafkę trzymanej w smukłej dłoni. Piękny, wężowy ogon wyszedł mu najlepiej, bo wyglądał jak żywy. Był imponujący, bo nadał mu siłę i zwinność przez ostre kontury przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedniego cienia.
Night nie myślał nad tym co robił. Był całkowicie odłączony od rzeczywistości, nie liczył czasu jaki spędził na rysowaniu. Zauważył tylko, że dziewczyna wstała i zachwiała się w wannie. Na chwilę przerwał czynność, żeby obserwować jej zachowanie. Jak się chwieje i używa ogona jako podparcia. Nie był rasowym podglądaczem śliniącym się na widok nagiego, kobiecego ciała. Patrzył na nią pod kątem ciekawostki, nieziemskiej istoty, egzotycznego okazu mieszanki kobiecego ciała i czegoś czego nie mógł określić. Zastanawiał się czemu wyszła, czy to przez niego. Pamiętał, jak sam uciekał przed wzrokiem Sary, gdy rysowała go z ukrycia. To było irytujące, ale tylko z początku, a potem się do tego przyzwyczaił. Więc to kwestia przyzwyczajenia. Najwyraźniej dziewczyna z tawerny była nieoswojona, jak on kiedyś.
Szczęście w nieszczęściu, że zdążył już dokończyć jej akt i nie potrzebował już jej do skończenia dzieła. W głowie nawet zaświtał mu plan, żeby opchnąć jej ten obrazek za niemałą sumkę. Nie spodziewał się, że tak szybko przyjdzie mu targować się z nią o cenę. Byłoby to przesadą, gdyby opisać jego reakcję, jako zaskoczoną, kiedy został zagadnięty od tyłu. Owszem, zjeżył ogon jak rasowy kocur i odsunął go machinalnie w prawo, a ciało odgiął w lewo zaglądając za siebie. To, że stała za nim kobieta, którą przed chwilą widział w drugim budynku, to jeszcze nic, ale, że udało się jej podejść go tak bezszelestnie, to wywołało u niego zimny dreszcz na plecach. Zapominając o wszystkim zasłonił swój rysunek i burknął pod nosem.
- Jest... niedokończony - odpowiedział jej. Speszony głównie dlatego, że nie lubił jak ktoś patrzy mu na ręce w trakcie tworzenia, zapominając na chwilę o zarzucie dotyczącym jej włosów. Drugą ręką podniósł rondo kapelusza, odsłaniając swoje błękitne oczy z czarnymi kreskami, zamiast okrągłych kropek w miejscu źrenic. Wspiął się wzrokiem po jej ciele aż dotarł na szczyt w trakcie, kiedy przeczesywała jeszcze mokre włosy. Kilka drobniutkich kropel spadło mu na twarz na co zareagował spokojnym zmarszczeniem skóry na nosie i przymrużeniem oczu. W głowie skotłowało mu się wiele pytań, począwszy od ceny wywoławczej za niezamówiony portret, a skończywszy na tym, czy nawet z włosami w nieładzie zechce go nabyć. Niezależnie jak wypadłaby transakcja, kobieta bez zapowiedzi sięgnęła sobie po jego fajkę na co chłopak nie zareagował nawet drgnięciem powieki. Gdyby mu go zabrała na stałe, pewnie czekałby kilka tygodni aż mu ją odda, a później może ktoś uprzejmy wyjaśnił mu znaczenia słowa "kradzież" i "złodziej". Tymczasem panterołak obrócił się w stronę kobiety z wielkimi ze zdziwienia oczami obserwując jak w dłoni pokusy w magiczny sposób pojawiają się nowe przedmioty. Z pytaniami wymalowanymi na twarzy wyciągnął rękę po krzesiwo, żeby palcem je dotknąć i sprawdzić, czy było prawdziwe. Czy to nie jakaś iluzja.
Pominął całkowicie pytanie o podglądanie kobiet w kąpieli uznając je za bezsensowne. Nikt mu nigdy tego nie zakazał. Zresztą... co w tym złego? Czy to kolejne, absurdalne zasady tego miasta? Czy może kobiety nie lubią być obserwowane w trakcie tej czynności? Nigdy wcześniej tego nie robił i nie miał pojęcia, że tak nie wolno. To wszystko było zagmatwane i wymagało przyswojenia przez niewinny umysł Nighta.
Zanim zdążył dotknąć krzesiwa, huk i trzask łamanego drewna zagłuszył poranny gwar na podwórzu. Dźwięk dochodził z okna naprzeciwko balkonu na którym siedzieli. Okna z pokoju w którym dziewczyna przed chwilą brała kąpiel. Chłopak cofnął rękę i odwrócił głowę w tamtą stronę, co było naturalnym odruchem. W pokoju nic się nie działo, ale przez małe okienko przemknęły dwa cienie. Night przymrużył oczy ciekaw co się tam dzieje. Po kilku sekundach do pomieszczenia z wanną weszło dwoje ludzi ubranych w jasne szaty ze srebrnymi mieczami w dłoniach. Na plecy opadały im jasne, proste włosy o odcieniu dość niecodziennym, bo jakby platynowym. Jedna z tych postaci była wyższa. Oboje nosili białe peleryny z wyszytym złotymi i zielonymi nićmi drzewem o zielonej koronie i tym samym kształcie. Przez jedną ulotną chwilę w trakcie nerwowej krzątaniny mógł zidentyfikować ich jako kobietę i mężczyznę. Night był niezmiernie ciekaw, co oni tam robili i dlaczego zaczęli grzebać w rzeczach kobiety, która (chyba) jeszcze siedziała obok niego. Zauważył jak mężczyzna przynosi z innego pokoju sukienkę, którą kojarzył ze wczoraj. Pamiętał ją.
I wszystko stało się dla niego jasne. Para to pewnie rodzice tamtej dziewki i szukali jej, bo się zadawała z podejrzanym typem. Chcieli pewnie spytać, czy dziewczyna widziała ją i dlatego przynieśli sukienkę. Night pomyślał, że warto będzie pomóc tamtej dwójce. Wstał więc i zaczął machać w stronę okna, żeby zwrócić na siebie uwagę tamtej dwójki.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Kara uniosła kącik ust w zarozumiałym uśmiechu na reakcję chłopaka. Zabawne, pojawiła mu się znienacka za plecami, nie ukrywając – liczyła na co najmniej lekki przestrach, a kotowaty pierwsze co zrobił to asekuracyjnie objął „niedokończony” jeszcze rysunek, jakby miała go zjeść. Artyści. Wbrew pozorom na sztuce trochę się znała, chociaż nie potrafiła odbierać jej tak emocjonalnie, jak niektórzy pasjonaci i z charakterystyczną dla siebie ciekawością po prostu obserwowała jej przejawy. Malowane pejzaże były niestety nudne, bo nieczęsto spotykało się obrazy potrafiące oddać rzeczywistość świata, a portrety przedstawiały w większości wypielęgnowane pozy odzianych w swoje najlepsze szaty szlachciców. Ten jednak nawet jej się spodobał i wcale nie z narcystycznego powodu przedstawienia na nim własnej osoby, ale za uchwycenie ulotnej i dość intymnej z założenia chwili. U pokusy próżno byłoby szukać wstydu, więc w ogóle nie przejęła się faktem, że młodzieniec widział ją nago, nie on pierwszy i nie ostatni, chociaż nieczęsto zdarzało się to w jej naturalnej postaci.
        Do komentowania powstającego dzieła jednak nie wróciła, z zainteresowaniem obserwując szczegóły anatomiczne nieplanowanego towarzysza. Jej pozornie niedbałe zachowanie całkiem zgrabnie skrywało szybką analizę ras, gdy próbowała zakwalifikować młodziaka do znanego sobie gatunku. Pionowe źrenice w błękitnych oczach nie pozostawiały złudzeń, jednak puchaty koci ogon był zdradliwy, pozornie zbyt wielki i dziko wyglądający na zwykłego kotołaka, zdecydowanie nie tygrysi, a raczej panterzy, ale z kolei panterołaki były czarne. Zazwyczaj… Szkoda, że aura nie zdradzała takich niuansów, ale nie ma takiej zagadki, której cierpliwe podejście lub proste pytanie nie rozwikła. Uśmiechnęła się kpiąco, widząc jak chłopak marszczy nos i oczy, gdy kilka kropel wody spadło mu na tą niewinną buźkę. Niemalże urocze, gdyby kogoś to obchodziło.
        Odpowiedzi na swoje pytanie nie uzyskała, może nawet lepiej, zważywszy na to, że było czysto retoryczne i raczej nie prowadziło do dyskusji. Beztrosko zajęła miejsce na kamiennym balkonie, kątem oka rejestrując nagłe zaciekawienie zmiennokształtnego, gdy w jej dłoniach pojawiło się ziele i krzesiwo. Mimo to z właściwą sobie powolnością ruchów zajęła się napełnianiem fajki, gęsto upychając susz i krótkim gestem ściskając dwa niewielkie kamyczki w dłoni. Te obrażone splunęły iskrą do drewnianej główki i po chwili pokusa przymrużyła leniwie oczy, zaciągając się głęboko dymem.
        Szary obłok nie zdążył jeszcze nawet opuścić jej ust, a dłoń chłopaka zawisła ciekawsko nad trzymanym przez nią wciąż krzesiwem, gdy ktoś bezceremonialnie włamał się do jej pokoju w gospodzie. Kara obserwowała intruzów spod niezmiennie półprzymkniętych powiek, krzywiąc się dopiero, gdy błysnęły srebrne miecze. Pieprzeni palladyni, wykrakała, cholera jasna. W ciszy, bezruchu i powoli wydmuchując dym tytoniowy, przyglądała się, jak buszują po pokoju, klnąc w myślach, gdy uczepili się jej bagażu. Nie była przywiązana do wielu rzeczy, ale zawartość tej torby była równie cenna, jak ona sama. Durni ptasi pomagierzy nie mieli jednak tej wiedzy, więc postanowiła spokojnie przeczekać nalot, zabrać swoje rzeczy i zwinąć się niezauważona.
        Lekki, acz drapieżny uśmiech wpłynął na jej twarz dopiero, gdy poznała mężczyznę. Spotkali się już wcześniej i doskonale wiedziała, dlaczego tym razem wysłano go z żeńską towarzyszką. Prychnęła pogardliwie w myślach. Jakby nigdy kobiety nie uwiodła. Ale rozumiała próby wyjścia obronną ręką z ponownego zetknięcia z pokusą, wszak wówczas nie tyle mu umknęła, co upokorzyła, sprawiając że zupełnie zauroczony sam ją uwolnił. A wystarczyło jedno krótkie wejrzenie w jego nieskalane myśli, by odnaleźć tą jedną, cienką nić pożądania, jakie żywił do pewnej kobiety. Później poszło już z górki. Wiedział, że to ona, ale gdy przebywała w skórze jego ukochanej nie miało to znaczenia. Podsłuchała w myślach głos, zaobserwowała zachowanie i gesty, a gdy zaprezentowała to w połączeniu z odpowiednim wyglądem, prężnie walczący z piekielnymi pomiotami palladyn padł na kolana przed pokusą niczym dzieciak.
        Już prawie szczerze uśmiechnęła się do swoich myśli, gdy kątem oka zobaczyła, jak chłopak koło niej wstaje. Pomyślałaby sobie w spokoju, że idiota, ale byłoby to zbyt delikatne określenie dla tego skończonego ogoniastego kretyna, który zaczął machać rękami, ewidentnie w stronę palladynów. Nawet nie miała czasu się zastanowić, czy robi to, bo po prostu jest upośledzony, czy może w jakiś sposób współpracuje ze szczurołapami, którzy właśnie w tym momencie ich zauważyli. A właściwie kobieta dostrzegła machającego idiotę przez okno i teraz szturchała swojego towarzysza, wskazując mu siedzącą na balkonie pokusę. Fenomenalnie.
        Zrezygnowana i zmotywowana do ucieczki pokusa zrobiła zbyt wiele rzeczy jednocześnie, by to się dobrze skończyło. Przygryzając ustnik fajki, przywołała gestem swój bagaż, a torba zniknęła z rąk paladyna, który przeniósł na nią wściekłe spojrzenie. W międzyczasie jednak Kara zrobiła głupi błąd, ulegając odruchom i złapała kotowatego za nogę, by skarcić go za bycie tumanem. Gdy więc torba znalazła się nagle w jej wyciągniętej dłoni, Astarte po prostu teleportowała się stamtąd w te pędy… odruchowo zabierając ze sobą trzymanego chłopaka.

        Zorientowała się w tym fakcie, dopiero gdy pojawili się kilka ulic dalej, w miejscu które Naamah kojarzyła ze swojej wędrówki i wydało jej się dostatecznie odległe od „Złotego Smoka”, a jednocześnie wciąż w granicach miasta. Nie uciekała teraz jak głupia na szlak, tego się po niej spodziewają, gdy zorientują się, że ją spłoszyli. Kto normalny zostałby w mieście, wiedząc, że jest w nim dwójka polujących na niego palladynów? Otóż każdy z minimalną ilością oleju w głowie. Na gościńcach nie miała szans, wówczas każda samotnie podróżująca dziewczyna zwróciłaby uwagę przeczulonych szczurołapów, a w mieście była jak igła w stogu siana.
        - Ty jesteś głupi, czy z Trytonii? – prychnęła w stronę chłopaka i wyminęła go, kręcąc głową w niemym niedowierzaniu. Nie no pomachał im, na czeluści piekielne.
        Idąc nie zwracała już na kotowatego uwagi, a gdy na moment znaleźli się w nieuczęszczanej uliczce, ukryła tatuaże, rogi i ciągnący się za nią do tej pory ogon i załatwiła sobie długie do tyłka czarne włosy, nieświadomie przybierając wygląd swojej ludzkiej poprzedniczki. W marszu zdjęła kurtkę, wpychając ją do torby i zamiast tego zakładając przez głowę czarną jedwabną bluzkę z głębokim dekoltem. To jej biust ma zapaść w pamięć mijanym ludziom, nie twarz, której pewnie będzie jeszcze używać. Tak przebrana, fajki akurat z ust nie wyciągając, ruszyła na poszukiwania miejsca, w którym będzie mogła przeczekać zagrożenie.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Machanie ręką było prostym zabiegiem mającym na celu przywołanie ich uwagi. Sukces okazał się nieunikniony, bo kobieta była akurat częściowo zwrócona w stronę wielkiego okna i nawet nie musiała patrzeć przez nie, żeby dostrzec kątem oka niewielki ruch za szybą. Night był zadowolony z powodzenia swojej akcji i uczynności względem całej trójki. Jak każdy dobry kociak był uczynny wobec ludzi, do których miał wielki szacunek i podziw dla ich sprytu i mądrości. Wobec siebie miał wielki dystans i znał swoje braki w wiedzy na temat kultury, ras, czy nawet zwykłej wspólnej mowy, której nauki nie zakończył. Z tego względu bardzo mało mówił, co można uznać za jego zaletę. Jeśli bierze się pod uwagę fakt, że właśnie niechcący wkopał pokusę, której - bądźmy szczerzy - należało się to, można by pomyśleć, że jest głupi, albo niedorozwinięty, ale gdyby się bliżej przyjrzeć jego osobowości, to można by się pokusić o stwierdzenie, że nadaje się na wiernego przyjaciela.
Kąciki ust chłopaka unosiły się już ku górze kreując zwycięski uśmiech, kiedy para jasnowłosych sąsiadów spoglądała w ich stronę, ale zniknięcie rzeczy trzymanej przez wysokiego mężczyznę zahamowały przedwczesną radość panterołaka. Jeszcze większe zwątpienie w oczach Nighta spowodowało dziwne, wręcz wściekłe spojrzenie palladyna, które niemal zmroziło krew w jego żyłach. Jego kocia intuicja krzyczała jasno: wiej! Zanim jednak zdążył chociaż opuścić rękę, pokusa obok niego zrobiła to za niego. Mocny chwyt za nadgarstek wywołał u niego wzdrygnięcie i przestrach. Potem zadziało się coś na co już na pewno nie był przygotowany.
W mgnieniu oka, w jakimś niezauważalnym momencie, znaleźli się w zupełnie innym miejscu. Night odczuł to bardzo źle. Poczuł się jakby ktoś niespodziewanie uniósł go w powietrzu i równie znienacka odstawił z powrotem na ziemię. Mimo, że miał niezrównany zmysł równowagi i sprawny ogon, musiał się czegoś złapać. Odruchowo rozstawił szeroko nogi i obiema rękoma złapał się ściany jakiegoś domu. Oczy niemal wyszły mu z oczodołów, a usta rozwarły się wypuszczając jednym tchnieniem nagromadzone w płucach powietrze. Był to ostry szok dla niego. Co innego dla pokusy, na którą rzucił niepewne spojrzenie. W jego oczach wyglądała na całkiem wyluzowaną, zaczął więc podejrzewać, że to jej sprawka.
Kiedy przechodziła obok niego prychając niepochlebne o nim słowa, wyrwało mu się z ust jedno zdanie:
- Jestem Night - gdyby tylko wiedział co to Trytonia, albo był w mniejszym szoku. Może wtedy skleiłby mniej pogrążającą odpowiedź. Lecz słowo się rzekło. Co się wydarzyło, to się wydarzyło. Tamta para nie była przyjaźna. Teraz Night obawiał się o własne bezpieczeństwo. Może coś przeskrobał? Może nie wolno było wchodzić do tamtego opuszczonego budynku? Panterołak nie potrafił złożyć tego do kupy, ale wiedział jedno - trzeba było kupić pokój i pomóc tej kobiecie. To przez niego będzie miała kłopoty. Obrócił za nią głowę i śledził ją wzrokiem, jak skręcała w zaułek za domem, który podpierał rękoma. Popatrzył na swoje nogi i przesunął gołą stopą po kamieniu. Był twardy i chyba prawdziwy. Och jak dobrze. Zupełnie jakby wszedł na pokład kołysanego przez fale statku, ostrożnie stawiając kolejne kroki, na ugiętych w kolanach nogach, skierował się w stronę tego samego zaułka. Zupełnie zapomniał o szkicowniku, który przypadkowo został na balkonie tamtego feralnego pustostanu. Wychylił zza rogu swój łeb i oczom nie uwierzył. Widział kolejny cud. Piękna, rogata i ogoniasta istota, zmieniała się na jego oczach w ciemnowłosą, zwykłą dziewczynę z wielkimi piersiami. Patrzył na przemianę zniesmaczony i lekko zawiedziony. Myślał, że spotkał ciekawą istotę, a to wszystko okazało się iluzją. Tak, czy inaczej chciał jej pomóc dopóki nie ucieknie z miasta. Był gotów ją stąd wyprowadzić, nawet jeśli oznaczałoby to błądzenie po Arturonie przez kilka tygodni.
Chłopak obejrzał się za siebie, jakby stał na czatach w chwili, kiedy Astarte się przebierała. Mieli szczęście, nikt tędy nie przechodził, bo to była mało uczęszczana uliczka. Kiedy skończyła, wziął się w garść i uniósł rękę.
- Cześć, jestem Night - wyszukany uśmiech miał być przyjazny. Wszak chyba nie usłyszała jak się wcześniej jej przedstawił, bo nic mu nie odpowiedziała. - Mogę ci pomóc. Jeśli chcesz. Mogę cię poprowadzić do... do... - pochylił głowę. Rondo kapelusza zasłoniło widok na jego skupioną twarz. Szukał odpowiedniego słowa w tym skomplikowanym języku. - ... w bezpieczne miejsce - dokończył podnosząc głowę. Koci ogon chłopaka kołysał się na boki.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Chciała zupełnie zignorować nieplanowane towarzystwo, ale chłopak znów zabłysnął, wywołując na twarzy dziewczyny kpiący uśmiech. Obejrzała się przez ramię, spoglądając na niego niezmiennie rozbawiona. Widząc nierozumiejący wyraz twarzy coraz bardziej skłaniała się ku wersji, że kotowaty był najzwyczajniej w świecie zupełnie nierozgarnięty, ale chyba dzięki temu właśnie taki zabawny. Zaraz się człowiek (lub pokusa) zaczynał zastanawiać, jakim cudem przetrwał w świecie do tego wieku, który chyba był całkiem dojrzały, jeśli nie patrzeć na zachowanie a wygląd tylko. A że diablicę od śmierci z nudów permanentnie dzielił jeden krok, nie odpuszczała sobie żadnej okazji do odwleczenia wyroku. Gdy więc chłopak niestrudzenie podążył za nią, przedstawiając się po raz kolejny, Astarte zatrzymała się na moment, pozwalając się dogonić.
        - Cześć Night, jestem Kara – odpowiedziała w równie miłym tonie, szerszym uśmiechem reagując na brzmienie własnych słów. Tak chyba wyglądało poznawanie się miniaturowych wersji ludzi, a przynajmniej podobnie infantylnie to dla niej brzmiało, tym bardziej, że jej miano znów zabrzmiało jak umaszczenie konia, a nie imię. Później było tylko lepiej. Kotek chciał ją obronić! Jak cudownie się składało! Żadne zło jej przecież nie sięgnie pod ochronnymi łapkami tego nierozgarniętego futrzaka! Ironia przelewała się potężnymi falami przez myśli pokusy, ta jednak powstrzymała kpiarski uśmiech, zamiast tego przybierając uprzejmie zaciekawioną minę, a pełne nadziei brązowe oczy spoczęły na jej towarzyszu.
        - Naprawdę? – zapytała, zwracając się już zupełnie w stronę chłopaka. – Wiesz, gdzie jest bezpiecznie?
        Pierwotny plan był taki, by skryć się w jakimś przybytku i przeczekać burzę, a przy tym przyjemnie spić się do nieprzytomności. Ale przecież pić może wszędzie, a gdzie ona znajdzie taką drugą niewinną istotę, której kosztem można umilić sobie czas? Nie byłaby sobą, gdyby przestraszyła się pary palladynów, nie takim „bystrzachom” udawało jej się umknąć i chociaż sama się w takie konfrontacje nie pchała, to ich ryzyko też nie było wstanie odciągnąć ją od dobrej rozrywki, a taką planowała sobie zafundować w tym mieście. Życie było wystarczająco nudne samo w sobie, nie trzeba było nadto mu pomagać, zamykając się na co najmniej kilkanaście dni w karczemnym pokoju, nawet tak luksusowym, na jaki było ją stać. Czemu więc nie zobaczyć, gdzie zaprowadzi ją to chodzące nieszczęście?
        - Ale nie wiem, czy będę mogła schować się tam, gdzie ty, nie jestem kotem – powiedziała niepewnie, spoglądając to na pionowe źrenice chłopaka, to na bujający się za nim ogon, tak różny od tego, który ona zazwyczaj za sobą wlokła.
        W zależności od tego, co wpadnie do uszatej zapewne głowy zdecyduje co dalej. Czy opłaca się zaryzykować dla potencjalnego urozmaicenia pobytu w mieście, czy lepiej ukryć się aż paladyni nie opuszczą miasta, albo ona nie będzie na tyle bezpieczna, by samej tego próbować. Osobna sprawa, że wówczas przegapi spotkanie ze swoim kontaktem w mieście, jeśli nie znajdzie się w odpowiednim miejscu we właściwym czasie, albo nie znajdzie sposobu by się z mężczyzną skontaktować. Facet był jednym z lepszych w swoich fachu, ale z jego manią prześladowczą szanse znalezienia go poza wyznaczonym terminem spotkania wydawały się wręcz żałosne. Ale nic, to. Póki co, ma trochę czasu do zabicia, ewentualnie jeszcze dwójkę palladynów. Zobaczymy, co los przyniesie, najwyżej powłóczy się bez celu po mieście, ale póki w zębach ma fajkę, a w planach zakup nowej flaszki – nie powinno być źle.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Night unikał kłopotów, ale jakimś zrządzeniem losu znowu się w nie pakował. Nie dość, że zgubił swój cały dorobek artystyczny, to jeszcze nabrał się na kłamstwo nieznanej dziewczyny. Ta, jak się okazało, wcale nie musiała się mocno wysilać, żeby oszukać łatwowiernego panterołaka. Nic dziwnego, że odmiana śnieżna jest na wymarciu. Jeśli wszystkie osobniki tej rasy są takie naiwne, to nie wróży im to dobrze. Na szczęście prawda była trochę na korzyść reszty panterołaków - Night był po prostu nieoświecony, zakręcony wokół własnych zainteresować i (jak to koty) trochę leniwy. Robił w życiu to na co miał ochotę i nie wymagał nic więcej. Świat jakoś też nie był surowy dla niego, nie podrzucał mu pomysłów na jakieś pożyteczne zajęcie. Tak więc trudno było mu się dziwić, że z taką energią zawziął się na rolę, która go zwyczajnie przerastała. Ale mniejsza z tym.
- Kara... - powtórzył jej imię lokując je w nienadwyrężanej pamięci. Niewielu znał ludzi z imienia. Kara zajęła piąte miejsce, piąte, ale zaszczytne, bo wcześniej jedyne, kobiece, całkiem niedawno się zwolniło z kategorii "żyjących". Gdyby znał trochę bardziej wspólne słownictwo, to pewnie zapytałby dlaczego nosi imię końskiego umaszczenia, ale nie znał, toteż z jego perspektywy imię to było jak najbardziej w porządku, co potwierdził łagodnym uśmiechem. Tym bardziej, że dalej jakby potwierdziła przyjęcie jego propozycji. Podskoczyłby z radości, ale głowę zaprzątał mu obraz tamtych jasnowłosych wojowników. Zamiast tego jego puszysty ogon ożył i zaczął się kołysać falując jak opętany. Pokusa nie miała trudności z odczytaniem tego tiku. Wiadomo nie od dziś, że koty robią tak, gdy są bardzo zadowolone.
- Zaraz... Nie jestem kotem - obruszył się na to porównanie. Był pod tym względem bardzo wrażliwy. Koty to jedno, a pantery to drugie. Był dumny ze swojej wielkości, sprawności i ze swojego drogocennego futra, a porównanie go do tych dachowców godziło w jego ego i zmuszało do stanięcia w obronie dobrego imienia. Uszka panterołaka cofnęły się do tyłu, a ogon znieruchomiał nieznacznie zginając tylko czubek. Kocie oczy popatrzyły na Karę zupełnie inaczej jak przedtem, trochę... obrażone.
Na szczęście pokusa nie powiedziała nic więcej, bo inaczej miałaby na głowie strasznie obrażonego panterołaka. A tak tylko lekko poruszonego i czekającego na przeprosiny. Czuć różnicę? Bez względu na to co powiedziała i tak zamierzał jej pomóc. Night chciał ją wyprowadzić z miasta, ale wpadł na lepszy pomysł.
- Może pójdziemy dalej i poszukamy straszników i opowiemy im o tamtych. Może nam pomogą? Oni zawsze pomagają, kiedy źle się dzieje - stwierdził z przekonaniem w głosie. Z przekonaniem, że to genialny pomysł. Chwycił Karę za rękę i pociągnął za sobą ciągnąc ją w losowo wybranym kierunku. - Nie ma czasu do straty - ponaglił ją. Tak, jego łamany wspólny język był zabawny, ale szło się do tego przyzwyczaić. Nie uszedł kilka kroków, a zobaczył przed sobą jakiegoś jegomościa zataczającego się na lewo i prawo. Przed sobą mieli otwartą drogę do centrum miasta. Tam zawsze roiło się od patroli strażników.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Skinęła głową słysząc swoje imię, jakby na potwierdzenie, po czym uśmiechnęła się pod nosem widząc podekscytowanie chłopaka, chociaż ją bawiło bardziej to, z czego właściwie dzieciak się cieszy. Zaraz jednak jego mimika zrobiła kolejny przeskok i teraz Night wyglądał na wyraźnie obrażonego, a bujający się do tej pory ogon przestał radośnie podrygiwać. Mało nie parsknęła pod nosem, wciąż utrzymując jedynie miły uśmiech i zastanawiając się czy teraz powinna kociaka ugłaskać, czy rozdrażnić jeszcze bardziej. Ostatecznie jednak wygrała ciekawość.
        - Przepraszam, nie chciałam! – westchnęła, przykładając dłonie do ust. – Wiesz, nie bardzo znam się na zmiennokształtnych. Twój ogon jest tak imponujący, że naprawdę nie mogłam go przypisać do żadnego zwierzęcia!
        Tu już przerwała, bojąc się, że tyle kitu chłopakowi wciska, że ten zaraz gotów się udusić. Zamiast tego zaśmiała się na głos, słysząc genialny pomysł bruneta. Nie no oczywiście, że też na to nie wpadła! Pójdźmy do strażników i wszystko im opowiedzmy! Albo lepiej! Pójdźmy do jakiejś kaplicy pomodlić się o ratunek i zbawienie! Pokusa zaśmiewała się na tyle wdzięcznie, że ciężko było nawet dosłyszeć w tym kpinę. Zwłaszcza, że nawet nie protestowała, dając się ciągnąć za rękę w kierunku losowym chyba nie tylko dla niej, ale też dla młodziaka, który nawet się nie zastanowił, ruszając przed siebie. Uspokoiła się dopiero po chwili, parsknąwszy jeszcze na interesujące gramatycznie zdanie.
        O dziwo nie zatrzymała się, jak wryta, na ten szybko zrodzony pomysł i nie szarpała z wyrazem przestrachu w oczach. Zastanawiała się właściwie, czy w ogóle Nighta hamować, ale ostatecznie stwierdziła, że chociaż nic jej nie zrobią, to nie ma co zostawiać za sobą okruszków dla szczurołapów, znajdą ją wystarczająco szybko i bez tego. Powoli więc zaczęła zwalniać, a ostatecznie wysupłała dłoń z uścisku chłopaka, zwracając na siebie jego uwagę.
        - Strażnicy to zły pomysł Night – mówiła powoli, nie bardzo wiedząc, jak bardzo opóźniony jest chłopak. – Oni… oni pomagają tamtym – powiedziała w końcu najprościej, jak tylko się dało i delikatnie znów złapała chłopaka za rękę, prowadząc niezupełnie w przeciwnym kierunku, ale zataczając lekkie koło wokół centrum, gdzie w istocie najłatwiej było wpaść na mundurowych. Właśnie dostała też potwierdzenie, żeby lepiej kotowatego samopas nie puszczać, bo pierwsze co zrobi to zacznie paplać ozorem i z dobrego puchatego serduszka pomoże blondasom w polowaniu pokusę. Co to, to nie, nie po to wymykała się z najgorszych tarapatów, żeby ją teraz byle kocię wsypało.
        Puściła dłoń chłopaka dopiero, gdy znaleźli się w jednej z uliczek, gdzie miała pewność, że młody nie rzuci się na pierwszego lepszego przechodnia, by opowiedzieć mu wszystko, co się im przytrafiło. Opróżniła fajkę z wypalonych liści i wetknęła ją kociakowi za szelki spodni. Dotknęła go na krótko, zupełnie naturalnym przypadkiem, w jego mniemaniu oczywiście, ale wystarczyło jej to, by pobieżnie przepłynąć po powierzchownych myślach i pragnieniach. Nie chcąc płoszyć ofiary nie przedłużała kontaktu, ale szła jeszcze chwilę zamyślona, analizując to, co udało jej się dostrzec i poczuć. Nietypowe wnętrze, jednocześnie okropnie puste i chaotyczne, ale wystarczająco interesujące, by pokusa nabrała chęci jeszcze raz zajrzeć kotu do głowy i trochę sobie poszperać. Ale to później.
        - Chodź młody, muszę się napić – mruknęła i zadzierając na moment głowę, by spojrzeć na szyld nad wejściem, wkroczyła do karczmy „Czarny Niedźwiedź”. Nie byli zbyt kreatywni w tym Arturonie.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Młody Night był przekonany w uczciwość stróżów prawa, mimo, że często uprzykrzali mu życie. Nie przyszło mu nigdy do głowy, żeby chować do nich urazę. Wiedział od początku, że nie pasuje do tego świata i mimo, że nie raz podkładano mu kłody pod nogi, to się nie poddawał. No bo co lepszego miałby do roboty? A tak przynajmniej ma okazję przeżyć coś ciekawego, oderwać się od codzienności i poczuć, że żyje. No i przestać się zadręczać przeszłością.
Akurat kiedy się zatrzymali przetrawiał jej przeprosiny za porównanie go do byle dachowca. Gdy wsadzała mu fajkę za szelkę, poczuł się trochę nieswojo. Nie dlatego, że jej dotyk jakoś go onieśmielał i tu Kara znalazła najsłabszy punkt panterołaka, tęsknota za kimś, kto by się z niego nie naśmiewał i zechciał spędzić z nim trochę czasu. Chociaż na pewno pokusa miała inne zajęcia niż towarzyszenie jakiemuś nierozgarniętemu panterołakowi, to mogła uspokoić go raczej sceptyczna natura Nighta. Nigdy nie rozbudziła się w nim nadzieja na coś więcej niż kilka minut zdawkowej pogawędki, w której zazwyczaj wychodził na durnia, któremu nie wychodziło nic prócz rysowania, palenia fajki i picia alkoholu w ilościach wykraczających poza jego możliwości.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - odpowiedział jej spoglądając na tabliczkę nad karczmą. Uważał, że powinni uciekać dalej. Nie czuł się bezpiecznie w tym mieście, a teraz, kiedy ścigali go i strażnicy i tamci dwoje, lecz widząc z jaką pewnością dziewczyna wkracza do środka, postanowił jej na chwilę zaufać. Najwyżej ich złapią no i spędzą kilka nocy w areszcie. Przynajmniej dostaną darmowe jedzenie. Z taką perspektywą to przyszłość malowała się Nightowi w tęczowych barwach. Rozejrzał się jeszcze raz lustrując uliczkę po lewej i po prawej i upewnił się, że nikt ich nie zobaczył jak wchodzą do środka, a potem poszedł w ślady dziewczyny.
W środku panował półmrok do którego szybko przyzwyczaił wzrok. Od razu przebiegł spojrzeniem po całej izbie i z ogromną ulgą nie zauważył tu żadnych strażników. Kilku chłopów gawędziło przy stołach zerkając z ukosa na Karę. Prawie nikt nie zainteresował się jego osobą. Night zauważył, że dziewczyna roztacza bardzo interesującą aurę przyciągającą wzrok każdego mężczyzny. Zaobserwował ten efekt już w poprzedniej gospodzie. Nie był wtedy jeszcze tak pijany. Widząc, że Kara zajęła dla nich stolik podszedł do niej i usiadł naprzeciwko niej. Nie zdejmował kapelusza, żeby nie zwracano uwagi na jego kocie uszy. Puszysty ogon ułożył obok prawej nogi. Popatrzył w stronę baru za którym krzątał się gospodarz i zaczął się zastanawiać po ile tu stoi kufel piwa. Miał kilka oszczędności w kieszeni spodni, ale wątpił, żeby było go stać na więcej niż pięć kolejek. Zbliżał się nów księżyca, co było dla niego okazją do spicia się i wyszalenia. To nie tak, że wiedział coś o fazach księżyca. Po prostu zdarzało mu się to tak regularnie, że już wiedział, kiedy to się zbliża. Stawał się wtedy zupełnie inną panterą. Cieszył się, harcował i bawił bez żadnych zahamowań. Przyjemne doznania wzmagały litry alkoholu, które w siebie pompował jak porządna pijaczyna. Oczywiście na drugi dzień niewiele z tego wszystkiego pamiętał i zazwyczaj budził się za kratami, ale z jakiegoś powodu z tęsknotą wyczekiwał powtórki z rozrywki.
- Mogę mieć parę pytań? - zapytał całkiem grzecznie. Nie czekał aż właściciel karczmy przyniesie co zamówiła. - Jak to przemieniłaś? Jesteś smokiem? - no to pierwsze co przyszło mu do głowy, kiedy widział ją w kąpieli. Miała rogi, wężowy ogon. - Czy człowiekową kobietą?
Biegłość jego jeżyka będzie najlepszą atrakcją tej rozmowy. Nagle zapomniał, że są poszukiwaniu. Za każdym razem, kiedy Night spoglądał w oczy Kary, czuł się jakoś tak lepiej. Przede wszystkim chciał wreszcie kogoś poznać, może nawet nawiązać znajomość. Nie był aż tak odważny, żeby robić sobie nadzieję na coś więcej. Gdyby tylko wiedział jak sprytnie został oszukany przez niezwykłą dziewczynę.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Astarte uśmiechnęła się pod nosem, słysząc wątpliwości chłopaka. Akurat ze wszystkich decyzji, jakie ostatnio podejmował, od podglądania jej w kąpieli i decyzji o uwiecznieniu tego momentu na papierze, przez towarzyszenie jej podczas „ucieczki”, aż po chęć wezwania na ratunek stróżów prawa, pomysł, by się napić był najlepszy i najbezpieczniejszy, nawet w towarzystwie pokusy. Ta nawet nie ostrzyła sobie zębów na naiwnego młodzieńca, póki co jedynie tolerując jego towarzystwo i urozmaicając nim sobie czas.
        Bez słowa weszła więc do karczmy, rozglądając się za wolnymi miejscami. Do głodnych spojrzeń, które na sobie czuła, była już na tyle przyzwyczajona, że nawet nie zwolniła, kierując się do stolika. Do jednego czy drugiego konkretniejszego mężczyzny uśmiechnęła się zachęcająco, ale też nie za bardzo, by nie truli dupy, gdy będzie próbowała się spić. Czasy, gdy korzystała z każdej nadarzającej się okazji już dawno minęły i teraz stosunek Karej do własnych popędów można było sprowadzić do kwestii przetrwania, a towarzysząca temu przyjemność była miłym dodatkiem. Nadal jednak nie przestała korzystać z możliwości do ułatwiania sobie życia i gdy niemal w podskokach dobiegł do niej karczmarz, z przyjemnością oplotła go swoim urokiem.
        - Dzień dobry panienko, czym mogę służyć?
        Mężczyzna w średnim wieku, średniej urody i ze średniej wielkości piwnym brzuchem zgiął się w ukłonie, wlepiając w nią oczy i zupełnie ignorując jej towarzysza. Czarnowłosa odpowiedziała lekkim skinieniem i miłym uśmiechem.
        - Dzień dobry. Poprosimy butelkę whisky i dwie szklanki.
        - Niezwłocznie!
        Kolejny ukłon zakończył krótką rozmowę i karczmarz, nawet nie zwracając uwagi na fakt, że młoda dziewczyna zamawia całą butelkę trunku, gdy słońce stoi jeszcze w zenicie, niemal pędem wrócił za bar, by zrealizować zamówienie. Kara odprowadzała mężczyznę pobłażliwym spojrzeniem, bo czym przeniosła je na swojego nowego znajomego.
        - Oczywiście, że możesz – odpowiedziała spokojnie, opierając się na łokciach o stół i pochylając w stronę chłopaka. Większość emocji w gospodzie mogła kontrolować, ale i tak nie miała zamiaru wydzierać się podczas rozmowy o swojej rasie. Do czego też nie planowała tak szybko przechodzić, na razie tylko mrużąc lekko oczy na pytanie o przemianę. Skrzywiła się nieznacznie, słysząc porównanie do smoka, gdy w jej głowie od razu pojawił się obraz potężnych błoniastych skrzydeł. Jednak to określenie „człowiekowej” kobiety sprawiło, że parsknęła krótkim śmiechem.
        - Powoli kotek – przyhamowała go uspokajającym głosem i od razu sprostowała jego zapędy – najpierw twoja rasa, później ci wszystko opowiem.
        Obietnica padła ciepłym, godnym zaufania głosem, a kpiące grymasy pokusy prezentowały się na zewnątrz jedynie jako urocze uśmiechy. To już nie była z jej strony nawet złośliwość, co zwykły nawyk, a nie dbała też jakoś specjalnie o to czy, lub jak bardzo, może przypadkiem owinąć sobie kotowatego wokół palca. Zanim jednak Night zdążył jej odpowiedzieć, szybkim krokiem powrócił znajomy gospodarz, dzierżąc flaszkę dobrej, to Kara wyłapała od razu, whisky i dwie szklanki.
        - Zgodnie z zamówieniem – ostrożnie odstawił wszystko na blat, a gdy pokusa udawała, że sięga w stronę torby, mężczyzna uniósł dłonie w niby obronnym geście. – Na koszt firmy panienko.
        - Ależ dziękuję! – odparła zaraz z szerokim uśmiechem, nawet nie siląc się na zaskoczony ton.
        - Cała przyjemność po mojej stronie – sapnął karczmarz, wlepiając w nią głodny wzrok.
        "Nie wątpię", westchnęła w duchu i myślą przegoniła mężczyznę, któremu nagle przypomniało się, że zostawił coś na gazie. Co z tego, że posiłkami zajmuje się kucharz.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Jednego był pewien, była przyjaźnie nastawiona, a jej uśmiech wyzwalał w nim wielkie pokłady zaufania. W końcu jak ktoś mógłby posunąć się aż do takiego fałszerstwa uśmiechając się tak miło, a jednocześnie pod maską tej uprzejmości, posiadać i kryć jakieś złe zamiary. Wielokrotnie go ostrzegano, że trucizna może być nawet słodka. Night nie wziął sobie mocno do serca tych ostrzeżeń. Owszem, był ostrożny, ufał swojemu instynktowi, ale tym razem, z jakiegoś niezrozumiałego powodu, nic go nie tknęło, żeby zachować chociaż pozory powściągliwości. Pokusa mogłaby nawet przypuszczać, że oczarowała go swoimi pięknymi wdziękami, ale to na pewno było coś innego. Fascynowała go w inny sposób, tylko taki w jaki potrafił ją adorować. Pewnie przez pryzmat swojego artystycznego zamiłowania do poznawania cudów otaczającego ich świata. Night patrzył na nią swoimi kocimi, drapieżnymi oczkami, obserwując każdy jej ruch mięśni na twarzy. To dzięki temu zauważył niewielki grymas, kiedy to nazwał ją smokiem. Nie zareagował i zresztą slusznie, bo podbiegł do nich jakiś brzuchaty jegomość.
Night odchylił się do tyłu zauważając, że spasiony karczmarz nawet się z nim nie przywitał, skupiając całą swoją uwagę na Karze. W międzyczasie, kiedy ona składała zamówienie, wyciągnąć zza szelek fajeczkę i postukał nią o blat stołu upewniając się, że jest pusta. Obejrzał się za karczmarzem z lekka zdziwiony. Nigdy wcześniej nie widział tak wesołego i uprzejmego gospodarza. Odważnie połączył to z Karą, którą obserwowało kilku typów, od kiedy tu weszła. I nawet nie przeszkadzał im fakt, że się do niej dosiadł. To go niepokoiło. To była jego dziewczyna - w kocim rozumieniu, jego protegowana i niech nikt nie próbuje mu ją odbić.
Nim się doczekał odpowiedzi, uzyskał nowe pytanie. Wytarł palcem wnętrze fajki i zapchał ją świeżutkim liściem wiśniowym. Miał jego niewielki zapas w małym woreczku w kieszonce. Krzesiwo też miał, ale ogień pożyczył z dopalającej się świecy na środku stołu. Gdy tylko pierwsze płomyczki zajęły wierzchnią warstwę liści, wziął fajkę do ust i zaciągnął się pachnącym dymem. Kiedy mianowała go "kotkiem", powinien zareagować chociaż ściągnięciem brwi, ale zrobiła to takim tonem głosu, że od razu jej wybaczył. Wyciągnął fajkę z ust u wypuścił nagromadzony w policzkach dym. Szare obłoczki rozmywały i rozrzedzały w nieruchomym powietrzu gospody.
- Panterołak. Nie wiem dlaczego tak wyglądam - mówił powoli, żeby nie pokręcić słów. Wspólny język był trudny, ale nieźle mu szło, kiedy się nie spieszył. - Ale widziali podobnych do mnie. To taka odmieniec... odmia-na. Jak chcesz, to pokażę, ale mnie wygonią - uśmiechnął się pod nosem. - Albo zabiją, bo jestem większy od kota z miasta. Ludzie boją się dużych ko... - przerwał, kiedy usłyszał coraz głośniejsze tupanie w ich stronę. Odwrócił lekko głowę. Ach, to gospodarz, z zamówieniem. Wziął do ust fajkę i oparł się o na oparciu ławki obserwując spod kapelusza zabawnego karczmarza. Ale fajka mu z ust wypadła, kiedy karczmarz z uśmiechem na ustach darował dziewczynie całą butelkę. Żar wysypał się mu na ręce, kiedy próbował złapać fajkę w locie. Zdał sobie sprawę z tego, że żar palonych liści rozsypał się mu nie tylko na ręce, ale też na ubranie, a jedynym ratunkiem przed samospaleniem, na jaki wpadł, było podskoczenie i strzepnięcie wszystkiego na podłogę. Co też uczynił wywołując gromki śmiech nielicznie zgromadzonej publiczności. Gdyby tylko miał ciut wstydu, pewnie poczułby się tym dotknięty, ale, że miał w tyle co o nim myślą ludzie, to nawet na to nie zwrócił uwagi. Biała koszula była ubrudzona i trochę osmolona, a gdy usiadł i obejrzał ją z bliska, lekko podziurawiona. Westchnął przez nos i podniósł wzrok na Karę, o ile jeszcze siedziała na swoim miejscu i nie zapadła się przez niego pod ziemię.
- Pechowiec ze mnie. Przepraszam - wypukał z fajki resztkę wsadu i ściągnął kapelusz, aby nim sobie powachlować. Para pociesznych, kocich uszu z dużą ilością futra sterczała nieruchomo z spomiędzy ciemnych włosów. Zrobiło się mu trochę za ciepło.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Niedługo dostanie mdłości od tych ciągłych słodziutkich uśmiechów, nawet jeśli nie zdobiły one jej faktycznych rysów, a przybraną naprędce maskę brązowookiej dziewczyny. Kara może i była doskonałą aktorką, zwłaszcza przybierając inny wygląd, ale miała w sobie też ten buntowniczy pierwiastek, który odróżniał ją od innych pokus i czasem utrudniał grę pozorów. Ostatni dzień i noc zgrywała słodziutką blondyneczkę i już powyżej rogów miała takie szopki. Gdy więc karczmarz zniknął, ona darowała sobie damskie zagrywki i wyciągnęła obute ciężko nogi na sąsiednie krzesło, rozsiadając się wygodnie i zawieszając czujne spojrzenie na swoim towarzyszu.
        Panterołak. Rasa rzadka, kolekcjonerska wręcz, bo częściej słyszało się o tych przedstawicielach kotowatych, których ktoś trzymał dla własnych korzyści, niż dziko żyjących. Zwłaszcza taki biały, jaki przed nią siedział, bo chociaż słyszała wcześniej o istnieniu śnieżnej odmiany tej rasy, to nie wiedziała, że sięga ona również do przedstawicieli zmiennokształtnych. Pierwsza przewijająca się więc przez głowę wyrachowanej pokusy myśl dotyczyła sprzedaży kociaka, co byłoby banalnie proste. Wciąż nie wiedziała czy chłopak był tylko naiwny czy też upośledzony, ale z pewnością doprowadzenie go do potencjalnego kupca byłoby dla pokusy drobnostką. Kara jednak raczej bawiła się istnieniem pieniędzy, niż poświęcała swój żywot na ich gromadzenie, więc nie kierowała nią chciwość, a przynajmniej nie w takim znaczeniu, jakie znano powszechnie. Astarte łasa była na inne wartości, równie niskie, jednak o wiele mniej popularne i często niedoceniane. W sumie więc… chłopak mógłby się przydać, jako spełnienie istniejącego zobowiązania, a tym samym przysługa, której spłata już mogłaby być wyjątkowo korzystna.
        - Czyli jesteś wyjątkowy – powiedziała z premedytacją, uśmiechając kpiąco za każdym razem gdy chłopak przekręcał słowa. W międzyczasie zadarła głowę, o wiele bardziej uroczym uśmiechem dziękując karczmarzowi za dostarczony trunek i jeszcze słodszym komentując darowanie płatności. Sztuczne grymasy zniknęły, gdy tylko grubas się oddalił, bo Kara z jakiegoś powodu nawet nie udawała przed Nightem i chyba tylko ona znała powód takiego zachowania ze swojej strony. Gdy jednak na niego znów spojrzała, panterołak miotał się jak w ukropie, próbując złapać wypadającą z ust fajkę, która ostatecznie obsypała go żarem, podrywając zmiennokształtnego na nogi.
        A Astarte? Pokusa parsknęła szczerym śmiechem, który chociaż złośliwy w tonie i ochrypły w głosie, naturalnym urokiem rozbijał się po pomieszczeniu, zwracając uwagę obecnych gości. Ci początkowo wykpili niezręcznego chłopaka, ale teraz przenieśli spojrzenia na dziewczynę, zupełnie o nieboraku zapominając. Śmiech Karej urwał się w końcu, zostawiając tylko skrzywione w ironicznym grymasie usta, gdy ta klęła na swoje świetne pomysły. Tak weszło jej w krew przybieranie postaci atrakcyjnych kobiet, że robiła to już odruchowo, zapominając, że teraz przydałoby się jednak nie zwracać na siebie aż takiej uwagi. Do swojej własnej postaci też wrócić nie mogła, bo ogon i rogi raczej nie pomagały w zniknięciu w tłumie i uśmiech ostatecznie zszedł z jej ust.
        - Chodź pechowcu – westchnęła, ściągając nogi z krzesła i wstając, po czym przeszła koło Nighta, czochrając kocie uszy. – Idziemy się spić poza wścibskimi spojrzeniami – mruknęła, biorąc ze stołu flaszkę i kierując się do barmana, u którego przewiesiła się przez ladę, szczebiocąc z nim chwilę. W końcu z uśmiechem odebrała pęk kluczy z drewnianym brelokiem, jeszcze jedną butelkę, za nic oczywiście nie płacąc, i przybierając na nowo naturalnie znudzony wyraz twarzy skierowała się ku schodom, odprowadzana maślanymi spojrzeniami.
        Mimo swoich słów nawet nie spojrzała, czy Night za nią idzie. Był zabawny i nienachalny, więc stanowił dobrą rozrywkę, ale też nie zamierzała go niańczyć, więc jeśli jednak obudził się w kocie jakiś instynkt i chłopak zwiał z karczmy, nie miała zamiaru go zatrzymywać. Aż tak jej na zdobyczy nie zależało by ją ganiać, gdy od prawie dwóch dni była trzeźwa i ten stan już ją męczył. Przymrużonymi oczami rzuciła na wyryty w drewienku numer pokoju i przybierając w pustym korytarzu na piętrze swoją prawdziwą postać, szurała po ziemi ogonem szukając odpowiednich drzwi.
        W środku rzuciła torbę na łóżko i odkorkowując butelkę zębami przeszła się wzdłuż okien, wypatrując czegoś podejrzanego. Ulice były zapełnione, jednak nigdzie nie dostrzegła charakterystycznych błyszczących blondem główek ani stali odbijającej południowe słońce. Wypluła w końcu korek i pociągnęła z gwinta, siadając na ziemi pod jednym z parapetów. Chwilowo bezpieczna.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Wyjątkowy - tak nigdy by siebie nie nazwał. Znał znaczenie tego słowa, które w pewnym sensie oznacza "rzadkość", co mu akurat pasowało. Pod tym zwrotem, kryło się jednak coś więcej niż określenie liczebności, coś na co skromnie nie mógł się zgodzić. A już na pewno nie rozważał tego miana pod kątem komplementu, gdyż jak się mu wydawało, Astarte wcale nie chciała go w ten sposób chwalić. Szczególnie, że po chwili dał przykład swojej wyjątkowej nieuwagi. Jak zauważył, Pokusa zareagowała wręcz śmiechem, który nie tylko go zaskoczył, ale też innych gości patrzących do tej pory na Karę jak wygłodniałe psy na sukę. Przykro mu było z tego powodu, że zrobił z siebie błazna przy tej widowni. ale nie mógł już tego cofnąć, ani naprawić. Zostało mu tylko wytrzepać koszulę z resztek popiołu i ziela, co też czynił, żeby nie podejść do tych gości i nie przywalić im w ryj za głupie uśmiechy skierowane do jej protegowanej. Nie urodził się wczoraj, żeby wiedzieć o czym myślą o Karze i strasznie go to drażniło. Gdyby nie to, że ścigali go wszyscy zbrojni w mieście, zmieniłby się w swoją kocią postać i "porozmawiałby" z nimi w inny sposób. Ciekaw był jak by wtedy się uśmiechali. Każdy zdrów na umyśle uciekał na widok pantery. Czy śnieżnej, czy tej czarnej.
Gdy dziewczyna wstała i odeszła od stołu uznał to za dobry moment, żeby na chwilę zwrócić się do bydlaków i rozpętać tu piekło. Powstał więc i zwrócił się do trójki mężczyzn. "Strasznie brzydkich świń", jak to określił w myślach, kiedy zobaczył ich paskudne mordy z bliska. Patrząc na ich zarośnięte, brudne pyski wzbierał się w nim jeszcze gorszy gniew, bo jak mogli oni w ogóle do niej startować z tak prymitywnymi zaczepkami jak podgwizdywaniem, czy sprośnymi komentarzami odnośnie jej anatomii. I choć Night nie czuł się dobrze w roli sędziego, czy Kara jest atrakcyjna, czy nie, to uważał, że mężczyźni przesadzili. Zbliżał się do nich z tnącymi światło, czarnymi kreskami zamiast źrenic i rękoma ściśniętymi w pięści. Chociaż może nie sprawiał takiego wrażenie swoim zachowaniem, zmierzenie się z tą trójką na pięści było dla niego śmiesznym wyzwaniem, o czym oczywiście trójka bandziorów nie miała pojęcia. Nie oni pierwsi byliby zaskoczeni. Tymczasem zza pleców Nighta rozbrzmiało wołanie Kary. "Chodź pechowcu", usłyszał głos, który uratował to spokojne miejsce i oszczędził kpiącej z chłopaka, trójki pewnych siebie "świń". Ich drwiące śmiechy nie wzruszały go. Dał się sprowokować i chciał z tej okazji zostawić im parę pamiątek, by miło wspominali tą lekcję pokory. Na szczęście Night nie posunął się dalej i zareagował na przywołanie Pokusy. Kwinął kapeluszem do panów "świń" i odwrócił się do nich plecami. Wtedy poczuł jak coś w nie uderza. To nie było nic groźnego, ot zwykła, dla żartu wyrzucona w jego kierunku szklaneczka z jakimś alkoholem. Odwagi agresora nie mógł nawet wyrazić słowem "tchórz", bo obraziłby tchórzy, którzy po prostu czasem nie mają tyle odwagi co inni, ale chociaż nie krzywdzą swoją przypadłością innych. Niestety, nie dzisiaj się im za to odpłaci, a i przy obecnej sytuacji nie wiadomo, czy kiedykolwiek to nastanie. Miał ważniejszą misję. Nieprzyjemny chłód koszuli przesiąkał mu przez skórę i spowodował, że mocno zagęścił ruchy dopadając do schodów i prawie w biegu wskakując po trzy stopnie na ich szczyt, gdzie dostrzegł pokusę upuszczającą na podłogę swój fantastyczny ogon. Kiedy przyszło mu zaczekać zanim dziewczyna otworzy drzwi, zwrócił na niego swoje kocie oczka, które zmieniły swój wygląd na taki, jaki obserwuje się u kotów, które zasadzają się na koniuszek sznurka poruszany przez bawiące się dziecko. Ogon pokusy był idealną przynętą dla Nighta, lecz całe szczęście, panterołak poprzestał tylko na obserwacji przynęty i niczego nieświadoma Astarte uporała się z zamkiem i kontynuowała wycieczkę pokojoznawczą.
Potrząsnął głową i wszedł za nią zamykając drzwi za sobą. Kiedy ona się "rozgaszczała" i "zaprzyjaźniała" z butelką whisky, on podszedł do okna od boku i wyjrzał przez nie ukradkiem. Rzucił okiem na pustą uliczkę i okna naprzeciwko ich pokoju. Z przyzwyczajenia zwrócił uwagę na każdy parapet i każdy wystający ze ścian uchwyt, mogący, tylko teoretycznie, posłużyć za drogę ucieczki. Kiedy już dobrze się zaznajomił z warunkami za oknem, odsunął się od okna i zdjął w połowie mokrą koszulę, którą zawiesił na krześle aby obeschła bez kontaktu z jego skórą. Obnażył przed Karą swoją dość dobrze zbudowaną rzeźbę nieprzesadnie wykształconych mięśni. To było zaskakujące, jak ubiór dobrze człowieka kamufluje - Pokusa powinna coś o tym wiedzieć. Mimo wszystko nie można by go nazwać kulturystą, trochę mu do tego brakowało, może przede wszystkim tej próżności i narcystycznego trwonienia czasu na podrywaniu dziewek "na bicepsa". Night nigdy nie wstydził się tego kim jest i jak wygląda, a do wyglądu przykładał - niestety - najmniej uwagi.
Za to wygląd Pokusy wprawiał go w zdumienie. Wyglądała... pięknie - jeśli odważyłby się na takie wyznanie, to na pewno by to zrobił. Usiadł naprzeciwko niej i poprawił kapelusz unosząc jego rondo. Lodowate spojrzenie jego błękitnych oczu patrzyło na nią z ciekawością. Rogi na jej głowie były dostojne jak u smoków. Prawdziwy rarytas, nie tylko funkcjonalny, ale też ozdobny. Tylko domniemywał, że są stworzone z czegoś w rodzaju kośćca, ale lśniły czernią jak zwilżony kamień. Bardzo podobała mu się ich zmyślna faktura, którą oddał na jej portrecie. Z bliska wydawały mu się trochę mocniejsze. Z pewnością nie chciałby być na nie nadziany. Lecz w żaden sposób nie uważał, że Kara mogłaby atakować w taki sposób. Jej ostre rysy twarzy wydawały się najmniej przyjazne. W oczach widział coś na co jeżyła mu się sierść na karku (w tej kociej postaci). Night nie chciał nawet myśleć, co w nich tak dziwnie świeciło, ale oczywiści musiał o to zapytać, bo jakże by inaczej.
- Czym jesteś? - zapytał i znowu skusił go ruch jej ogona. Naturo złośliwa. Że też mu się figle uruchamiają w takich momentach! Puchata końcówka jego ogona łamała się i wywijała na dwie strony.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Była akurat przy barze, przekonując karczmarza, że pobieranie od niej opłaty za wynajmowany pokój jest absolutnie zbędne w tak doskonale prosperującym lokalu, gdy usłyszała za sobą zamieszanie. Kot za jakiegoś powodu postanowił zapoznać się bliżej z pozostałą grupa gości, których przy najlepszych intencjach, a tych pokusa nie miała w ogóle w swoim repertuarze, można by nazwać co najwyżej szemranymi typami. Na moment przerwała urabianie gospodarza, by poobserwować potencjalnie interesujące widowisko i uzupełnić swoją wiedzę na temat nowo poznanego chłopaka. Ewidentnie odważniejszy niż inteligentny, co mogło jej się akurat przydać, zwłaszcza gdy z wrodzonym brakiem skromności podejrzewała, że zachowanie Nighta wywołała chęć obrony jej osoby. Jak słodko. Tak, zdecydowanie się może przydać. Nawet jeśli w starciu z najmniejszym z obecnych w karczmie przeciwników nie miał by żadnych szans, jako pantera mógłby faktycznie być trochę groźny. Najważniejsze jednak, że zmiennokształtny zdawał się mieć naturalne predyspozycje do odwracania uwagi, co akurat mogło przydać się dosłownie zawsze i wszędzie. Póki co więc zdecydowała się tolerować obecność nadmiernej puchatości w swoim piekielnym żywocie.
        Kierując się ku schodom zdążyła jeszcze zauważyć, że Night idzie za nią, a także obrywa szklanką z trunkiem, ale nie zatrzymała się. Od tego się nie umiera (a nawet gdyby się dało, to co to ją obchodzi), chociaż jej byłoby szkoda alkoholu. Słysząc jednak raźne podskoki za sobą domyśliła się, że nie podjął zaczepki, więc nawet się nie obróciła, a poza zasięgiem innych oczu wróciła do swojej naturalnej postaci.
        Gdy Kara zmieniała postać znikały nie tylko długie włosy, zamieniając się w krótko ostrzyżoną, asymetryczną czuprynę, ale też wszelki uśmiech. W towarzystwie pojawiającego się wówczas ogona i rogów, surowa twarz pokusy i chłodne złote oczy, chociaż obiektywnie piękne, raczej nikogo nie urzekały i Księciu za to dzięki. Jej naturalna forma była ostoją, w której nie musiała się zgrywać i też nigdy tego nie czyniła, wiec w pakiecie z piekielną prezencją przychodził iście diabelski charakterek.
        Nie przyglądając się chłopakowi, napiła się whisky i odstawiła na moment butelkę obok siebie. Oparta plecami o ścianę pod parapetem, wsparła łokcie na kolanach zgiętych nóg i przetrząsnęła na szybko swoją torbę, wyciągając z niej fajkę i mieszek z tytoniem. Nie miała nic przeciwko podkradaniu Nightowi jego własności, tylko po prostu jej był lepszy i bogatszy w co nieco, ułatwiając zniesienie rzeczywistości. Ze spokojem nabijała fajkę zielem, na zmianę spoglądając na to co robi i na krążącego po pokoju panterołaka. Uśmiechnęła się kątem ust, gdy zdjął koszulę i przechyliła lekko głowę, ale nic nie powiedziała, przygryzając ustnik fajki i na moment jeszcze bardziej mrużąc oczy, gdy krzesiwem podpalała tytoń. Dopiero, gdy zaciągnęła się głęboko i oparła rogami o ścianę, wróciła do obserwacji interesującego zjawiska, zamazanego przez wydmuchiwany dym. Dziecko w męskim ciele, z kocimi uszami i ogonem. I co tu z takim zrobić?
        Spoglądała na niego spod przymrużonych powiek, gdy panterołak rozsiadał się wygodniej naprzeciwko niej, lekko uniesionymi brwiami komentując jego intensywne przyglądanie się jej twarzy, rogom i ogonowi. Przyzwyczaiła się do bycia obserwowaną, ale raczej nie w tej postaci, a jeśli już to na pewno nie z taką dziwną… fascynacją. I chociaż ona również wbijała w swojego towarzysza wzrok, nie można było w nim odnaleźć nic więcej poza zwykłym rejestrowaniem obecności drugiej osoby.
        - Pokusą – schrypniętym głosem odpowiedziała na zadane pytanie, dopiero teraz uśmiechając się kpiąco. Założyłaby się o własne rogi, że kociak o rasach nie miał większego pojęcia, biorąc pod uwagę fakt, że ledwo potrafił nazwać własną. Całkiem interesującym może więc być obserwowanie jego reakcji na tak postawioną odpowiedź, zwłaszcza, że słowo było znajome.
        Śladem kociego spojrzenia przeniosła wzrok na swój ogon, który najwyraźniej, z jakiegoś niezrozumiałego dla niej powodu, wyjątkowo chłopaka interesował. Złośliwie poruszyła nim lekko, przyglądając się przez zasłonę tytoniowego dymu reakcji zmiennokształtnego, który co raz bardziej zaczynał przypominać polujące zwierzę. Jednak ze względu na to, że bliżej mu w tej chwili było do kociaka czającego się na piórko na patyku niż drapieżnika polującego na ofiarę, miała nadzieję zaobserwować coś ciekawego, a nie za chwilę uciekać przed turlającym się po ziemi kociątkiem. Była cierpliwa (czy tam miała wywalone na wszystko – kwestia nazewnictwa), ale już traktowania swojego ogona jak kłębka włóczki by nie zniosła.
        - A co śnieżna pantera robi w portowym mieście? – zapytała, przerwę w paleniu robiąc tylko po to, by napić się whisky. Night może i nie wiedział „czemu jest taki”, ale nie trzeba było być geniuszem, by powiązać białe umaszczenie ze śnieżną odmianą zwierzęcia. Ciekawsze było to, jak w ogóle się tu znalazł. Może ktoś go zgubił?
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Jej aparycja nie miała dla niego większego znaczenie, ale jeśli mógłby wyrazić swoje zdanie na ten temat, to zdecydowanie pochwaliłby tą jej rogatą postać, do której pasowały mu te ostre rysy twarzy, ciemne akcenty na ciemniejszej skórze w postaci czarnych brwi i rzęs. Jej krótkie włosy też były czymś w rodzaju niespotykanego manifestu, prawdopodobnie - jak uważał - będącego odzwierciedleniem jej charakteru. Jeszcze nie wiedział jakiego, ale te fałszywe uprzejmości tam na ulicy, zdawały się mu być właśnie takim zwiastunem jej prawdziwych zamiarów. Night był w tym wszystkim trochę zagubiony, w przeciwieństwie do Astarte, on jej nie oceniał z góry, a już tym bardziej nie uwierzył na ślepo jej kukiełkowych zagrywek. Ale jak zwykle swoje myśli zachowywał dla siebie - o ile mógł tak naiwnie myśleć, bowiem Kara mogła czytać mu w myślach jak w otwartej księdze i bezwzględnie to wykorzystać przeciw niemu.
Nie obyło się bez kolejnej zagadki, którą otrzymał na własną prośbę. Skrótowe określenie jej rasy odebrał jako żart. No bo jak można być pokusą? Chyba, że to zwrot dwuznaczny mający dwa znaczenia. Ściągnięte brwi Nighta zdradziły zmieszanie. Wzrok opuszczony na podłogę po której znów snuł się kusząco jej wężowy ogon zdradzał zainteresowanie nowym obiektem obserwacji. Jego ogon, nieco mniej niebezpieczny, powielał te ruchy, a nieświadomy tego panterołak zdawał się tego nie zauważyć. Tak jak nie zauważał, że Kara się z nim droczy.
- Pokusą? Co to znaczy? - zapytał w nadziei, że Kara będzie miała cierpliwość mu to wyjaśnić. - To rasa człowieka? Czy smoka? - zgadywał. - Oglądałem kiedyś książkę. Bestiariusz nazywała się. Było tam smoki, wilkołaki, ryboludzie, nawet panterołaki. Nie jestem bestią. A jednak tam byłem. Tylko czarna pantera, o śnieżnej nic tam nie było. Ale to pantera, jak ja. ciebie tam nie było. Była jakaś pani, ale z długimi zębami - uśmiechnął się lekko i sięgnął ręką po butelkę whisky, skoro ona była zajęta paleniem fajki. Pociągnął z gwinta dwa łyki piekącego napoju i wytarł usta o przedramię. Skwasił się nieznacznie i przymrużył oczy czekając aż fala gorąca rozejdzie się z przełyka po klatce piersiowej.
- Szukam zajęcia. Pracy. Może innych panter - wzruszył barkami i podał jej butelkę. - No i zapach ryb jest smaczny - zaśmiał się sam z siebie. Głupie to, ale trochę prawdziwe. Przywiódł go tutaj zapach ryb, który przypominał mu te, które łapał w górskich potokach. A gdzie łatwiej o rybę niż w mieście portowym? W wyobraźni Nighta rybami tu powinny być wybrukowane ulice. Uważał, że powinno ich starczyć także dla niego.
Zapowiadała się między nimi bardzo miła pogawędka, ale niestety znowu im przerwano. Tym razem było to głuche łomotanie w drzwi, które aż się telepały na zawiasach. Night poderwał się na równe nogi. Pierwsze o czym pomyślał, to o ucieczce, ale w trakcie obrotu zatrzymała go dość świeża sprawa, czyli Pokusa, której obiecał bezpieczeństwo. Popatrzył na Karę próbując zgadnąć, czy się spodziewała gości. Chłopak miotał się w sobie nie wiedząc co robić, a najgorsze było to, że walenie w drzwi powtórzyło się i nabrało na sile. Obawiał się, że to tamci uzbrojeni strażnicy, którzy ich ścigają, ale istniała nadzieja, że to jednak coś innego. Gestem ręki zatrzymał podnoszącą się Karę i o ile jeszcze się nie przemieniła, to poprosił ją, żeby to zrobiła i sam, osobiście, odważnie i krnąbrnie podszedł do drzwi by przystawić do nich ucho, kiedy subtelne pukanie ucichło. Cisza. Oprócz szurania za drzwiami nie słyszał nic poza tym. Night położył rękę na klamce, ale nie zdążył już ją nacisnąć. Drzwi z rozbiegu pchnięte nogą od zewnątrz walnęły Nighta w policzek i wepchnęły go do środka z takim impetem, że panterołak upadł na plecy i sunąc siłą bezwładności wytarł nimi dużą część podłogi. Do środka wtargnęli czterej mężczyźni. Po kolei. Każdy z nich na wstępie sprzedał panterołakowi po kilka powitalnych kopnięć w różne części ciała, absolutnie nie pomijając głowy. Gdy już skończyli swoje uprzejmości ostatni z wchodzących zamknął za sobą drzwi i zastawił klamkę krzesłem. Po wprawie z jaką to zrobił można było domniemywać, że to nie pierwsze tego typu odwiedziny w jakich brał udział. Jeden z mężczyzn, rosły, dobrze zbudowany, acz dramatycznie brzydki brodacz rzucił się z rękoma na pokusę i złapał ją za nadgarstki boleśnie (według niego) zaciskając swój uchwyt, aby mu nie zwiała.
- Miła Panienko, toż to żal marnować czas dla takiego chuderlaka, gdy w kolejce czekają prawdziwi mężczyźni - zacharczał wyjątkowo rozklekotanym śmiechem, który przywodził na myśl chrumkanie świni. A jednak Night w tej kwestii się nie mylił.
- Deri! Ja po tobie - drugi, trochę niższy, krótkowłosy (o ile można tak było nazwać te smętne resztki frędzlów na łepetynie), dobierał się już do swojego paska.
Night leżał ogłuszony i chwilowo niewiele rejestrował co się wokół niego działo. Wiedział tylko tyle, że bolą go żebra i ledwo może złapać oddech. Uderzenie w bok twarzy, a właściwie w ucho spowodowało nieznośny pisk w głowie, od którego gorszy był tylko pulsujący ból w klatce piersiowej. Ruszał się i mrugał powiekami walcząc o otwarcie oczu. Siniaki na policzku rumieniły się szkarłatem. Będzie miał z tego spotkania piękne siniaki.
Zablokowany

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości