Arturon[Nieopodal karczmy] Krwawa jatka

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

[Nieopodal karczmy] Krwawa jatka

Post autor: Aaliya »

Minęło wiele lat od jej ostatniej podróży. Sporo czasu spędzała ostatnio u siebie na dnie piekieł wraz ze swoimi braćmi i siostrami piekielnymi. Było jej tak dobrze, do momentu aż nie wywołała kłótni z wyżej postawionym w hierarchii diabłem, czym spowodowała ogólny rozgardiasz i niesmak. Przepychanki słowne trwały w najlepsze, dopóki w drzwiach nie zjawił się ich nadzorca.
- Ach, przeoczyłeś jatkę, konusie- zwróciła się bezpośrednio do szefa o trupim spojrzeniu. - A właściwie, to nam przerwałeś. Co jest?
Aaliya, licząc, że ugruntowała sobie stabilną i wysoką pozycję w piekle, nawet nie podejrzewała, że czeka ją wygnanie z powodu awantury.
Została wyzwana od najgorszych i ku uciesze reszty pokus, które tylko zacierały ręce, by powiedzieć jej coś dosadnego, opuściła piekielne brany skazana na ziemską tułaczkę. Nawet na dnie piekła zdarzają się podobne historie.
Gdy zamknęły się za nią bramy, nie czuła nienawiści ani żalu, choć jej przekorna natura miała ochotę na małą zemstę. Wiedziała, że nie miała szans mając przeciw sobie aż tylu Piekielnych, którzy - jeśli tylko chcieli - mogli zesłać na nią demona albo inną klątwę. Wolała więc pokornie udać się na banicję.

Jej nowym miejscem do polowań okazał się Arturon, nie byle jakie miasto, gdzie miała w czym wybierać. Dawno nie doznała przyjemności ziemskich z człowiekiem, a więc niewiele myśląc, przywdziała błękitną szatę wraz z klamerką na pasie i eleganckimi bucikami, a we włosy (tym razem koloru brąz) włożyła czarną kokardę. Fryzura była całkiem ładna, postawiła na rozpuszczone włosy, bo wiedziała, że mężczyźni lubią tego typu efekty. Szata podkreślała jej zgrabną talię i krągłe biodra.

Rozejrzała się chwilę po okolicy i udała się w kierunku najbliższej karczmy. Z powodu wrodzonego lenistwa i niechęci ku podróżowaniu, nie zamierzała godzinami zwierzać Arturonu. Uśmiechając się prawie niewinnie, powiedziała grzecznie "dzień dobry" wchodząc do gospody i od razu zamówiła posiłek. Zostawiła na ladzie kilka ruenów, po czym usiadła na środku tak, by wzbudzić sensację. Nieliczni młodzi mężczyźni siedzący w karczmie pokazywali ją sobie palcami, bo była jedyną kobietą tutaj. Trafiła do portowego miasteczka, dlatego kobiet tu raczej się nie spotykało.

Mimo że jej pojawienie się wzbudziło poruszenie, nikt nie zdecydował się podejść i zagadać, za to w powietrzu wyczuć można było coś niebezpiecznego. Coś wisiało w powietrzu, jak to się mówi. Po chwili kelnerka przyszła z talerzem, na którym znajdował się kawałek ryby, sałata i pomidory. Życzyła Aaliyii smacznego i odeszła.

Naraz usłyszała miły i łagodny głos tuż przy swoim uchu:
- Dzień dobry, pani. Mogę się dosiąść?
Awatar użytkownika
Hemsey
Zbłąkana Dusza
Posty: 3
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Pirat , Rozbójnik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Hemsey »

#1

Uwielbiał dryfowanie po oceanie. Gdyby tylko mógł, zostałby gdzieś w morskiej przestrzeni udając, iż nie istnieje nic poza bezbrzeżnym ogromem błękitu. Niechęć Hemseya względem lądu pozostawała podszyta lękiem. Na swój pokrętny sposób, mężczyzna niczego tak się nie obawiał jak stania na suchej ziemi, która nie skrzypi, gdy stopy poruszają się wzdłuż wyznaczonych ścieżek. Gwar drobnych miasteczek nadal go odrzucał. Brzydził się brudem kamiennych dróżek oraz zapachem ryb, który niósł się na powietrznych falach w każdym porcie. Pewnie dlatego, dla zajęcia umysłu, facet zawsze piętnował swą obecnością tymczasowe miejsca zakotwiczenia. Nie przepuszczał żadnej wiosce, żadnej karczmie. Sianie zamętu bądź wymalowywanie ścian gościnnych przybytków świeżą krwią skutecznie odsuwało myśli bruneta w przyjemniejsze rejony - z daleka od reminiscencji krótkich wizyt w burdelach ze swym starym bezwzględnym mentorem przy boku. Odlegle od odwiecznego pytania: czy jeśli bywał zmuszany do gwałcenia można go tytułować ofiarą czy stawał w dziwnej pozycji ofiary i oprawcy w jednym?

Arturon, chociaż należy do większych miast - nie robił na Umberze większego wrażenia. Aczkolwiek wydawało się jakby brak podekscytowania działał wyłącznie w jedną stronę - ledwo olbrzymi statek zacumował przy brzegu, a już portowe uliczki zaczęły pustoszeć. Na banderze Bestii widniał znany z opowieści, szkarłatny symbol na wzór grubej smugi zakrywającej poprzedni znak. Wrzeszcząca czaszka ledwo wystawała spod czerwieni, tworząc z nią niepokojący zestaw niemalże bezkształtnych linii. Część załogi ruszyła wprost w objęcia lokalnego burdelu - kapitanowi nie spieszyło się do łapania chorób. Dziś wolał nie grać w weneryczną ruletkę, dlatego w towarzystwie sześciu, nerwowych towarzyszy ruszył ku gospodzie.

Rzuciła mu się w oczy już od progu. Zresztą, każdy spośród kompanów momentalnie wbił ślepia w siedzącą po środku sali szatynkę. Sześć par różnobarwnych tęczówek patrzyło na nią w milczeniu, z wypisanym w spojrzeniach głodem. Nawet nie tyle głodem kobiecego ciała, co łaknieniem doprowadzenia panienki do krzyku. Zmuszenia do rzeczy, zdecydowanie bolesnych dla młodej dziewuszki - nieważne czy wyuzdanej czy niewinnej. Ostatecznie, zniwelowawszy istniejący między nimi dystans, nachylając się nad jej uchem Hemsie uratował nieznajomą przed potencjalnym zagrożeniem. Nagle stała się nietykalna, a reszta zgrai rozeszła się po kątach komponując uwerturę do nadchodzącej symfonii cierpienia. Przyśpieszone rytmy nieregularnych, głębszych oddechów siedzących dokoła młodzików; niemalże słyszalne, głośne wycie przyśpieszonego serca właściciela gospody; zagęszczenie atmosfery - wszystkie elementy układanki zaczynały do siebie pasował i uspokajać pirata.

- Mogę się dosiąść? - choć wypowiedziane szeptem, pytanie zdawało się wybrzmieć na całe pomieszczenie. Spokojne, zmęczone oczęta Hemiego przemknęły po zgromadzeniu. W gruncie rzeczy, nie czekając na pozwolenie, usiadł na skos od dziewczyny. - Nie czujesz się onieśmielona tymi wszystkimi spojrzeniami? - z uwagą zlustrował uroczą buzię. - Nie jesteś przecież małpką w przejezdnym cyrku. Należałoby coś z tym zrobić. - kiwnąwszy dłonią, gestem zezwolił jednemu z zabijaków na złapanie za szyję samotnego rudowłosego chłopaka stojącego tuż przy ladzie. Pełna blizn, brudna dłoń przycisnęła twarz chłopaczka do kontuaru, natomiast ostrze pirackiego kozika momentalnie zbliżyło się do przekrwionego białka, czemu akompaniowało niemalże nieludzkie jęknięcie, które umknęło z gardła rudzielca wraz z zestawem niezrozumiałych próśb o litość. - Chyba, że... Czerpiesz przyjemność z bycia w centrum uwagi? - jakby zaskoczony własnym odkryciem, Umber przekręcił delikatnie głowę na bok. Wierny podopieczny zawahał się - chciał rozpocząć rzeź, ale potrzebował sygnału. Jeśli zrobiłby coś bez zgodny Hemseya - prędko straciłby, swoje gówno warte, życie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość