[Nieopodal karczmy] Krwawa jatka
: Pią Paź 13, 2017 8:20 pm
Minęło wiele lat od jej ostatniej podróży. Sporo czasu spędzała ostatnio u siebie na dnie piekieł wraz ze swoimi braćmi i siostrami piekielnymi. Było jej tak dobrze, do momentu aż nie wywołała kłótni z wyżej postawionym w hierarchii diabłem, czym spowodowała ogólny rozgardiasz i niesmak. Przepychanki słowne trwały w najlepsze, dopóki w drzwiach nie zjawił się ich nadzorca.
- Ach, przeoczyłeś jatkę, konusie- zwróciła się bezpośrednio do szefa o trupim spojrzeniu. - A właściwie, to nam przerwałeś. Co jest?
Aaliya, licząc, że ugruntowała sobie stabilną i wysoką pozycję w piekle, nawet nie podejrzewała, że czeka ją wygnanie z powodu awantury.
Została wyzwana od najgorszych i ku uciesze reszty pokus, które tylko zacierały ręce, by powiedzieć jej coś dosadnego, opuściła piekielne brany skazana na ziemską tułaczkę. Nawet na dnie piekła zdarzają się podobne historie.
Gdy zamknęły się za nią bramy, nie czuła nienawiści ani żalu, choć jej przekorna natura miała ochotę na małą zemstę. Wiedziała, że nie miała szans mając przeciw sobie aż tylu Piekielnych, którzy - jeśli tylko chcieli - mogli zesłać na nią demona albo inną klątwę. Wolała więc pokornie udać się na banicję.
Jej nowym miejscem do polowań okazał się Arturon, nie byle jakie miasto, gdzie miała w czym wybierać. Dawno nie doznała przyjemności ziemskich z człowiekiem, a więc niewiele myśląc, przywdziała błękitną szatę wraz z klamerką na pasie i eleganckimi bucikami, a we włosy (tym razem koloru brąz) włożyła czarną kokardę. Fryzura była całkiem ładna, postawiła na rozpuszczone włosy, bo wiedziała, że mężczyźni lubią tego typu efekty. Szata podkreślała jej zgrabną talię i krągłe biodra.
Rozejrzała się chwilę po okolicy i udała się w kierunku najbliższej karczmy. Z powodu wrodzonego lenistwa i niechęci ku podróżowaniu, nie zamierzała godzinami zwierzać Arturonu. Uśmiechając się prawie niewinnie, powiedziała grzecznie "dzień dobry" wchodząc do gospody i od razu zamówiła posiłek. Zostawiła na ladzie kilka ruenów, po czym usiadła na środku tak, by wzbudzić sensację. Nieliczni młodzi mężczyźni siedzący w karczmie pokazywali ją sobie palcami, bo była jedyną kobietą tutaj. Trafiła do portowego miasteczka, dlatego kobiet tu raczej się nie spotykało.
Mimo że jej pojawienie się wzbudziło poruszenie, nikt nie zdecydował się podejść i zagadać, za to w powietrzu wyczuć można było coś niebezpiecznego. Coś wisiało w powietrzu, jak to się mówi. Po chwili kelnerka przyszła z talerzem, na którym znajdował się kawałek ryby, sałata i pomidory. Życzyła Aaliyii smacznego i odeszła.
Naraz usłyszała miły i łagodny głos tuż przy swoim uchu:
- Dzień dobry, pani. Mogę się dosiąść?
- Ach, przeoczyłeś jatkę, konusie- zwróciła się bezpośrednio do szefa o trupim spojrzeniu. - A właściwie, to nam przerwałeś. Co jest?
Aaliya, licząc, że ugruntowała sobie stabilną i wysoką pozycję w piekle, nawet nie podejrzewała, że czeka ją wygnanie z powodu awantury.
Została wyzwana od najgorszych i ku uciesze reszty pokus, które tylko zacierały ręce, by powiedzieć jej coś dosadnego, opuściła piekielne brany skazana na ziemską tułaczkę. Nawet na dnie piekła zdarzają się podobne historie.
Gdy zamknęły się za nią bramy, nie czuła nienawiści ani żalu, choć jej przekorna natura miała ochotę na małą zemstę. Wiedziała, że nie miała szans mając przeciw sobie aż tylu Piekielnych, którzy - jeśli tylko chcieli - mogli zesłać na nią demona albo inną klątwę. Wolała więc pokornie udać się na banicję.
Jej nowym miejscem do polowań okazał się Arturon, nie byle jakie miasto, gdzie miała w czym wybierać. Dawno nie doznała przyjemności ziemskich z człowiekiem, a więc niewiele myśląc, przywdziała błękitną szatę wraz z klamerką na pasie i eleganckimi bucikami, a we włosy (tym razem koloru brąz) włożyła czarną kokardę. Fryzura była całkiem ładna, postawiła na rozpuszczone włosy, bo wiedziała, że mężczyźni lubią tego typu efekty. Szata podkreślała jej zgrabną talię i krągłe biodra.
Rozejrzała się chwilę po okolicy i udała się w kierunku najbliższej karczmy. Z powodu wrodzonego lenistwa i niechęci ku podróżowaniu, nie zamierzała godzinami zwierzać Arturonu. Uśmiechając się prawie niewinnie, powiedziała grzecznie "dzień dobry" wchodząc do gospody i od razu zamówiła posiłek. Zostawiła na ladzie kilka ruenów, po czym usiadła na środku tak, by wzbudzić sensację. Nieliczni młodzi mężczyźni siedzący w karczmie pokazywali ją sobie palcami, bo była jedyną kobietą tutaj. Trafiła do portowego miasteczka, dlatego kobiet tu raczej się nie spotykało.
Mimo że jej pojawienie się wzbudziło poruszenie, nikt nie zdecydował się podejść i zagadać, za to w powietrzu wyczuć można było coś niebezpiecznego. Coś wisiało w powietrzu, jak to się mówi. Po chwili kelnerka przyszła z talerzem, na którym znajdował się kawałek ryby, sałata i pomidory. Życzyła Aaliyii smacznego i odeszła.
Naraz usłyszała miły i łagodny głos tuż przy swoim uchu:
- Dzień dobry, pani. Mogę się dosiąść?