ArturonDwa oblicza obowiązku.

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Zaraz, zaraz. Czemu mielibyśmy komukolwiek ufać w sprawie choćby tyknięcia palcem Łzy? Już wystarczy nam wrażeń z nią związanych. Kradzieży tym bardziej. Cilia, może lubisz świecidełka, ale czy dotykanie ich tak wiele zmieni w twoim poczuciu spełnienia? I co na ten temat powie księżniczka?
Zaraz potem Gavin ugryzł się w język. To naprawdę głupie z jego strony, aby powoływać się na autorytet władzy, który... no, nie jest autorytetem. Zaczął się bać, że zaraz księżniczce strzeli coś głupiego do głowy i znowu rozpęta się burza. W dodatku ta zbita podróbka Łzy...
- Czemu zbiłaś Łzę? - zapytał medyk. - Raczej nie uwierzę, że przypadkowo. Eksperymentowałaś nad jej właściwościami? Twardością?
Gavin podrapał się w podbródek, patrząc uważnie ze zmarszczonymi brwiami na Cilię. Miała ściągnięte brwi i wargi, wyglądała na zdenerwowaną. Widział, jak oddycha. Chciałby, żeby pozbyła się złości i wyrzutu, a zaczęła być zmieszana. Może to odciągnęłoby ją od pewności, co do swoich praw do dotykania cennej biżuterii.
- Może pochwalisz się, co robiłaś cały czas? Gdzie jest Blunt? Czy byłaś na tym samym pokładzie, co Peu? Czemu jeszcze nie złożyłaś raportu, czekałaś na naszą wersję wydarzeń? Co ty kombinujesz? - Powoli podchodził do niej, próbując wydać się groźnym oskarżycielem. Jego głos też był inny - twardy i głęboki, nie tak przyjemny jak zwykle. Miał ręce złożone na piersi i przeszywający wzrok.
- I... jak ty to robisz, że tak szybko się przebierasz? - dodał po chwili. Nie mógł się powstrzymać, naprawdę ciekawiła go ta kwestia! Ilekroć przecież jej ojciec pojawiał się na horyzoncie, Cilia z prawie nagiej bosmanki zamieniała się w elegancką kobietę w zakrywającym większość ciała mundurze.
Po chwili ciszy, która nastała, sprostował:
- Wypowiem się pierwszy. Nie podoba mi się myśl, że możesz dotknąć autentycznej Łzy. A twoja prośba wydaje mi się nader podejrzana.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Powołanie się na opinię księżniczki, było z strony Gavina fatalnym posunięciem. Katrenna wprawdzie przeprosiła medyka, jednak wciąż daleko było do tego, by ich wzajemne stosunki nazwać przyjacielskimi. Młoda monarchini gotowa była poprzeć prośbę nieznanej sobie kobiety w osobie Cilii, tylko dlatego, że w ten sposób mogła zrobić czarodziejowi na złość.
- Ojciec często powtarzał mi że Łza jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli Arturonu, a skoro tak nie wiedze podstaw, by bronić im dostępu do klejnotu. – Oznajmiła księżniczka, z miną świadczącą, iż właśnie pojęła wszelkie światowe mądrości.
- A nie przyszło ci do głowy dlaczego trzymamy go w skarbcu? – Natychmiast zaprotestowała Escrim. – Pewnie że możesz zamocować klejnot na berle i obwozić go w ten sposób po mieście, ale gwarantuję ci że nawet się nie spostrzeżesz, kiedy zamiast Łzy twoje berło będzie zdobiła głowa kapusty.
- Dlaczego ty zawsze jesteś przeciwko temu co powiem? Robisz to złośliwie. – Oburzyła się Katrenna.
- Będę po twojej stronie, gdy tylko zaczniesz wreszcie myśleć.
- Jak śmiesz!
- Dobra, dobra, starczy tych złośliwości. – Tryumfowała Cilia włączając się do dyskusji. – To demokratyczne głosowanie. Peu skarbie, a ty jak uważasz?
Rozwiązła bosman bawiła się świetnie mogąc wprowadzić młodego gwardzistę w zakłopotanie. Wystarczyło kazać Frissonowi wybierać pomiędzy swoja miłością, a poczuciem obowiązku wobec Escrim, by Peu zaczął się jąkać i czerwienić na twarzy.
- No bo, myślę…. że i tak… cokolwiek zrobisz nie pozwolę ci go zatrzymać na dłużej. – Z trudem wydukał z siebie szermierz, jednocześnie dla podkreślenie wagi swojego stwierdzenia chwytając za broń.
- A zatem przegłosowane. Jednak wciąż większość z tu obecnych mnie kocha. No dalej kochaneczku, pokazuj Łzę. – Cilia nie kryła radości, wyciągając swą dłoń w kierunku Gavina. Bez problemu wydedukowała kto z zgromadzonych trzyma przy sobie klejnot.
- Chwilę, najpierw odpowiesz na pytania. – Wtrąciła kapitan. – Czemu zbiłaś imitację Dumy Arturonu?
- O rzesz, ale ty jesteś uparta Buziaczku. – Bosman znacząco przewróciła oczyma. – Czy to nie oczywiste? Stłukłam ją żeby łatwiej było to coś sprzedać. Każdy jubiler w królestwie wie jak wygląda Łza i nikt nie jest na tyle szalony by ją okupić. Poza tym mało którego z tych złotników stać byłoby na to aby zapłacić oczekiwaną przeze mnie sumę. A skoro nie stać ich było na cały klejnot, to chciałam każdemu z nich zaoferować jedna dwudziestą zdobyczy.
- I myślisz że po takiej deklaracji damy ci ją do rąk? Niby co miałoby nam zagwarantować, że tym razem twoje intencję są inne? – Powątpiewała Escrim.
- Jak to co? Ty? Jesteś taka dzielna, szlachetna i pełna ideałów, że przy tobie moje zmysły wariują. I nie chodzi tu tylko o to że pragnę twojego ciała Buziaczku – w swoim stylu przemawiała Cilia, wiedząc, że dzięki temu sprawi iż kapitan zacznie się gotować z złości – ale nade wszystko liczy się to, że przy tobie ja również staram się taka być. Na chwilę zapominam o wszystkich swoich słabościach i wierzę że sama mogłabym stać się dumą Straży Królewskiej. Ty zresztą działasz tak chyba na wszystkich. Weźmy tego rozpustnika Peu. Normalnie nie przepuści żadnej dziewoi, a przy was stara się jak tylko może by trzymać swój oręż w spodniach.
Tym razem to Peu zapłonął z wstydu.
- A jak jest z tobą kochaneczku? – Kontynuowała Cilia zwracając się do Gavina. – Dasz mi wreszcie spojrzeć na ten klejnot, czy wciąż będziesz się opierał?
Escrim od dłuższego czasu trzymała dłoń na rękojeści szpady. W odróżnieniu od swojego adiutanta, kapitan nie przywykła dobywać broni jeśli nie zamierzała jej używać. Z drugiej strony nie dawała wiary w ani jedno słowo wypowiedziane przez Cilię. Wolała zachować ostrożność, nawet jeśli nie przychodził jej do głowy żaden pomysł na to, w jaki sposób bosman mogłaby ich w tej sytuacji przechytrzyć. Kapitan wykonała kilka kroków w stronę wyjścia, po to by osłonić drzwi, a jednocześnie aby stanąć pomiędzy Cilią a Katrenną, na wypadek gdyby ta pierwsza chciała z księżniczki zrobić swoja zakładniczkę. La Tranchte nie odrywała wzroku od Gavina, czekając na to co zrobi medyk.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Żadnych klejnotów ci nie pokażę - odpowiedział dwuznacznie na prośbę Cilii. Chciał nieco załagodzić napięcie zaistniałe w tej sytuacji, ale chyba nie przyjęło się to z zadowoleniem zgromadzonych. Parę nerwowych uśmiechów i jeszcze większa, pełna napięcia cisza.
- To jest chyba jasne, że po tym, co powiedziałaś nikt nie będzie chciał pokazać ci Łzy. - dodał już poważnym głosem Gavin.

- Oczywiście, że nie - zza nich dobiegł głęboki głos komendanta. Zza uchylonych drzwi widać było jego sylwetkę w cieniu. Uchylił drzwi szerzej i powoli, dostojnie wszedł do środka.
- Nieporozumieniem jest, że Łza znajduje się w rękach Gavina. Nie należy on do Gwardii Królewskiej, mimo iż przybywa pod opieką kapitan La Tranchte. Medyku, twoja pomoc jest nieoceniona, ale nie masz czystego konta.
Mówiąc, przybliżał się w jego kierunku, powoli, ale pewnie.
- Podwójna praca, może i na zlecenie kapitana Blunta, budzi moje małe podejrzenia. W dodatku, czemu przyłączyłeś się do Gwardii? Tak nagle, kiedy akurat pojawiła się okazja do zagarnięcia Łzy? Nie chcę cię oskarżać, ale mówię, jakie są fakty. Ponadto, ktoś w mieście musi dostarczać podziemiu trucizny. Dość silne trucizny. Nie podoba mi się to, ale jesteś od dawna jednym z podejrzanych. Zawsze jednak trzymałeś się na uboczu, znikałeś z oczu stróżów prawa, żyłeś sobie prowadząc mały interes z ziołami i tymi twoimi specyfikami. Ktoś z twoimi umiejętnościami miałby żyć w taki mizerny sposób? I ten twój dziwny akcent, choć nikomu się nie chwalisz, skąd pochodzisz... nikt nie wie, czemu się tutaj znalazłeś...
Stanął przed nim. Patrzyli sobie prosto w oczy, niemalże nie mrugając. Wyczuwalne było rosnące między nimi napięcie.
- Dlatego lepiej będzie, jak oddasz klejnot MI. - wystawił otwartą dłoń przed siebie. - No już, to oczyści cię z zarzutów i podejrzeń.
No pięknie, pomyślał Gavin. To przecież niebezpieczne wśród tylu zainteresowanych. Co jeśli Cilia się na niego rzuci i ktoś zbije go, zanim w ogóle ktokolwiek zdąży umieścić go z powrotem w skarbcu? No i doświadczenie nauczyło Gavina, żeby nie ufać ludziom zbyt łatwo. Komendant o surowym wzroku, orlim nosie i szpakowatych włosach nie wzbudzał w nim pozytywnych wrażeń.
- Oddam ten klejnot, ale w ręce mojej zwierzchniczki, kapitan Escrim La Tranchte - odparł zadziwiająco spokojnie. W środku jednak gotował się od emocji. Zbierał w sobie energię magiczną... tak na wszelki wypadek.
- A skąd mam wiedzieć, czy nie jesteś z nią w zmowie!?
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Gdy tylko Komandor pojawił się w pomieszczeniu, trójka gwardzistów natychmiast przyjęła postawę „na baczność”, pozostając a swoich miejscach, w oczekiwaniu na rozkazy zwierzchnika. Escrim stała przy drzwiach, za plecami przywódcy straży, przez co mogła tylko żałować, iż nie jest w stanie dostrzec mimiki twarzy, rozmawiających mężczyzn. Z kolei Cilia miała na owa parkę idealny widok, będąc na wyciągniecie ręki zarówno od Gavina jak i Komandora.
Sytuacja wyglądała na niedorzeczną. Kapitan próbowała dociekać przyczyny tej jakże niezwykłej wizyty i nic jej tu nie pasowało. Oczywiście znajdowali się w kwaterach straży, a Melgar La Tranchte miał prawo wizytować pomieszczenia swoich podwładnych kiedy tylko naszła go na to ochota, ale z drugiej strony powszechnie znanym był fakt, iż zwierzchnik nigdy tego nie robił. Escrim nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy ostatnio widziała swojego krewniaka w innej sytuacji niż siedzącego za biurkiem, w towarzystwie sterty dokumentów lub w siodle na licznych paradach i musztrach.
Owa wizyta była tym bardziej zaskakująca, że przecież wyraźnie polecono im by natychmiast udać się do dowództwa celem złożenia raportu, co oznaczało iż Komandor powinien w tej chwili oczekiwać ich w swoim gabinecie. Znając charakter zwierzchnika, kapitan doskonale wiedziała, że ostatnia rzeczą o jaką można go było podejrzewać, to skłonność do improwizacji i nagłej zmiany planów. Podobnie zresztą jak o brak cierpliwości, która mogłaby doprowadzić do tego, iż zamiast czekać na raporty, Melgar sam się po nie pofatyguje.
Kolejną niepokojącą rzeczą był fakt, że najwyraźniej owa wizyta miała nadzwyczaj poufny charakter. Komandor zjawił się tutaj sam, jakby na chwilę zapominając o swoich doradcach i ochronie. Co dziwniejsze, z prowadzonej właśnie rozmowy wynikało iż dowódca jest nad wyraz zorientowany w sytuacji, a jego znajomość z medykiem znacznie wykraczała poza to co dało się wyczytać z służbowych notatek.
Mimo iż wiele na to wskazywało, Escrim nie potrafiła sobie wyobrazić sytuacji w której Komandor miałby stać pod drzwiami i podsłuchiwać toczonej wcześniej rozmowy. A skoro wszystko to brzmiało absurdalnie, to końcowy wniosek do jakiego doszła kapitan, płynął równie nonsensownie. Ryzykując wszystko, La Tranchte doszła do wniosku, że chce się upewnić z kim mają do czynienia.
- Psssyt. – Dyskretnie zwróciła na siebie uwagę Cilii, po czym odgarniając włosy z swojego karku, odsłoniła własną szyją i wymownym spojrzeniem wskazała na stojącego przed nią Komandora. – Znamię. Sprawdź czy je ma. – Wyszeptała kapitan.
Bosman spojrzała na nią z niedowierzaniem, a następnie z ciekawością w stronę przemawiającego Komandora. Unosząc się lekko na pałacach, zadarła podbródek, lustrując wzrokiem sylwetkę Melgara. Niestety jak większość przedstawicieli rodu La Tranchte, mężczyzna nosił długie włosy, przez co dostrzeżenie szczególnego znaku na jego szyi, wydawało się niemożliwe.
Cilia pokiwała przecząco w stronę Escrim, bezradnie rozkładając ręce. Według niej sprawa była już zamknięta, ale kapitan straży nie zwykła łatwo rezygnować udowodnienia swoich teorii. Wiedziała, że jeśli coś się wyda, nad jej dalszą karierą zawisną czarne chmury, przy których nawet uratowanie księżniczki i odzyskanie Łzy może niewiele znaczyć. Problem polegał na tym iż Malgar nie należał do tych przy których pewne rzeczy dało się obrócić w żart.
Dobywając szpady, Escrim delikatnie skierowała ostrze swojej broni w kierunku głowy Komandora, z zamiarem odsłonięcia kosmyka jego włosów, tak aby Cilia mogła potwierdzić tożsamość osoby stojącej przed Gavinem. Na ów widok Peu z wrażenia niemal osunął się na podłogę. Za to bosman zachowywała stoicki spokój, pewna w umiejętności szermiercze La Tranchte. Kapitan spojrzała w kierunku swojego adiutanta, gestem nakazując mu opanowanie emocji. Miała tylko nadzieje iż czarodziej połapie się w całej tej mistyfikacji, nie zdradzając ich jakimś niepotrzebnym krzykiem.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Nagle komandor stał się zupełnie innym człowiekiem? Gavin nie rozumiał, co się działo. Jeszcze mógł przewidzieć chęć Cilii do zdobycia Łzy, ale ten zacny, prawy przywódca straży? W dodatku, co on mógł wiedzieć o jego życiu prywatnym? Nie przypuszczał, że straż królewska interesuje się takimi rzeczami; a jeśli się interesuje, to w jaki sposób dowiedziała się o nim? Tak naprawdę nigdy nie wadził władzy, te wszystkie szemrane interesy nigdy nie były związane z zamachem na królestwo. A nawet jeśli już, Gavin nie stał za tym bezpośrednio.
Nagle kilka rzeczy zadziało się w szybkim tempie. Escrim dobyła szpady, Peu z wrażenia niemalże osunął się na ziemię, ale zaraz potem się opanował, a Gavin miał nadzieję, że zerknięciem w ich stronę nie sprawił, że komendant zwróci na nich uwagę.
- Nie daj się prosić - wycedził przez zęby, jeszcze bliżej podchodząc do Gavina. Wtedy czarodziej zobaczył pewien szczegół... Komendant miał błękitne oczy, a ten, który przed nim stał, brązowe.
- To oszust! - wrzasnął Gavin. Peu rzucił się na niego, zwalając go na podłogę.
- Wiedziałem! - krzyknął. Fałszywy komendant był zdziwiony nagłym zwrotem akcji, ale szybko się opanował i strącił szermierza. Dobył szpady, jednak bosman, Escrim, Peu i Gavin otaczali go. Spojrzał na drzwi i na okno. Drzwi zasłaniała kapitan, okno Gavin. Zmarszczył źrenice.
Po krótkim namyśle uśmiechnął się złowieszczo i stanął w pozycji bojowej. Nagle jego ciało zaczęło się lekko zmieniać - nos się bardzo spłaszczył, włosy zmieniły kolor na blond, postura również uległa zmianie. Stał się nieco niższy, szczuplejszy... a po chwili była to już zupełnie inna osoba.
- Leo - warknął medyk. - Jeszcze ciebie tutaj brakowało.
- Może w końcu się zmierzysz ze mną, albo zrezygnujesz i oddasz mi klejnot?
Czarodziej zignorował jego pytanie, za to krzyknął do reszty:
- Obezwładnijcie go w odpowiednim momencie! Uważajcie na jego sztuczki!
Blondyn przeszedł nonszalancko bliżej Gavina.
- Znowu stanąłeś po złej stronie. Widzisz, to ja powiedziałem piratom o szansie zdobycia tu ładnych kamieni... zresztą, pamiętasz, w poprzednich miejscach też parę oszustw wychodziło bardzo łatwo. A tutaj, proszę, znowu chcesz mi przeszkodzić. Ostatnim razem sobie odpuściłeś... może teraz też postąpisz mądrze? Albo pozwolisz mi wreszcie działać w spokoju!?
Ostatnie zdanie wypowiedział już niemalże warcząc na alchemika. Jednak czarodziej był na to przygotowany.
Uderzył go strumieniem rozgrzanego powietrza. Leo upadł na ziemię, ale oplótł nogi Gavina i Cilii pędami dziwnej rośliny. Zaczął wyczarowywać je również wokół nóg Peu i Escrim.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Czary. Wystarczyła sama świadomość jakiego rodzaju przeciwnika ma przed sobą, by Escrim zupełnie zatraciła zdolność panowania nad emocjami, przestając racjonalnie oceniać sytuację. Kapitan bała się magii, a jej strach wynikał przede wszystkim braku elementarnej wiedzy o prawidłach jakie rządzą tą sztuką. Prawdopodobnie Gavin był jedynym czarodziejem na świcie, którego la Tranchte nie podejrzewała o niecne zamiary, jednocześnie nie widząc w nim zagrożenia dla bezpieczeństwa Arturonu. Gwardzistka znała tylko jeden sposób radzenia sobie z magią, który mówiąc w największym skrócie, polegał na tym aby nie pozwolić czarodziejowi skończyć wypowiadanego zaklęcia. A najlepiej to zrobić w ogóle nie dopuszczając takiego osobnika do głosu.
W normalnych okolicznościach, gdyby mieli przed sobą zdolnego szpiega, czy też zwykłego przebierańca, Escrim dążyłaby do tego, by pojmać mężczyznę i w ramach przesłuchania wydobyć od niego cenne informację, dotyczące jego zleceniodawcy, jednak w przypadku maga dla gwardzistki liczyło się tylko to by jak najszybciej wyeliminować zagrożenie.
Zresztą nie tylko dla niej. Większość Królewskiej Straży uważała podobnie, traktując jako zło, to z czym nie da się walczyć białą bronią. Samo starcie było krótkie. Fałszywy Komandor popełnił błąd skupiając się na próbie uruchomienia swoich przeciwników, atakując ich nogi, w sytuacji w której zarówno Cilia jak i Escrim miały wolne ręce. Kapitan stała blisko przeciwnika, tak że ten pozostawał w zasięgu jednego pchnięcia szpadą, natomiast bosman było to obojętne. Cilia chwyciła za nóż i bez zastanowienia rzuciła bronią prosto w serce czarodzieja. Chwilę później klinga Escrim przebiła krtań Leo. Mężczyzna upadł na ziemię, a tajemnicze rośliny będące skutkiem jego zaklęcia, rozsypały się w pył, uwalniając zgromadzonych.
Na widok krwi, Katrenna również osunęła się nieprzytomna na podłogę, natomiast Cilia natychmiast skoczyła na ratunek Gavinowi, drobiazgowo sprawdzając ciało medyka, czy ten aby nie doznał jakiś obrażeń, a przy okazji usiłując zapoznać się bliżej z kieszeniami jego szaty, w nadziei znalezienia w nich Łzy.
- Nic ci się nie stało kochaniutki? Cały jesteś? Pokaz niech zobaczę? – Z udawanym przejęciem opowiadała bosman.
- Co to za człowiek? – dopytywała się Escrim patrząc w oczy martwego mężczyzny. Najwyraźniej jej medyk dobrze znał tajemniczego przebierańca. Minione wydarzenia i tak wydawały się jej wystarczająco zagmatwane, bez potrzeby wprowadzania do nich kolejnego niewyjaśnionego elementu. – Dlaczego ma na sobie ubranie Komandora?
Przez twarz kapitan przebiegł cień strachu. Natychmiast przyszła jej do głowy możliwość iż jej zwierzchnikowi stało się coś złego. Malgar z założenia był nietykalny, ponieważ trudno było sobie wyobrazić aby ktokolwiek porwał się na szalony plan napaści na przywódcę straży. Z tego też powodu ten ostatni nie otaczał się jakąś szczególną ochroną.
- Peu, zajmij się księżniczką i pozbądź się ciała tego zamachowcy. Możliwie dyskretnie. Cilia. Komandor. Chodźmy szybko. Musimy sprawdzić. – Rzuciła rozkazy Escrim. Brunetka wybiegła niemal natychmiast, natomiast kapitan poczuła się w obowiązku, aby przed wyjściem poprawić koszulę Gavina, w której bosmanka zdążyła rozpiąć przynajmniej połowę guzików.
- Wszystko w porządku? – Zapytała z troską w głosie, nagle łapiąc się na tym, iż podobne gesty w ogóle do niej nie pasują, są nie na miejscu i tylko szkodzą całej sprawie, w której kluczowym elementem powinna być szybkość działania. – Chodźmy. – Zdecydowała zawstydzona Escrim, natychmiast obracając się na pięcie i ruszając w stronę drzwi, zanim ktokolwiek skomentuje jej słabość.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin stał wzburzony patrząc, jak jego największy przeciwnik zostaje zasztyletowany przez Escrim. Coś mu tu nie pasowało. Prawdziwy Leo byłby ostrożniejszy. Czyżby pomieszały mu się zmysły przed śmiercią? Albo nadal coś kombinuje?
Sam nie mógł stwierdzić, czy podejrzewa najgorsze, bo nie mógł uwierzyć w jego klęskę, czy też jego obawy są słuszne. Głos Escrim trochę wytrząsnął go z zamyślenia. Bardzo miły głos.
Dopiero po chwili, kiedy spostrzegł, że Kapitan zapina mu koszulę, dotarły do niego wydarzenia z przed kilku chwil.
- Tak, już w porządku... - powiedział poważnie z udawanym spokojem. Zaraz więc poszedł za nią, ale jeszcze za nim wyszedł, tuż przy progu, jego obawy się potwierdziły.
Dobiegł wszystkich przeraźliwy, gardłowy chichot z ciała Leo. Peu aż odskoczył.
- Gavinie, jest mi bardzo smutno, że mnie nie doceniasz - powiedział, a jego ciało zaczęło nieco unosić się nad podłogą. - Tak niegdyś lubiłeś moje iluzje, a teraz co? Zaczynasz wątpić w moje możliwości? - przechylił głowę, uśmiechając się nonszalancko.
- Już miałem nadzieję, że zjawisz się osobiście, a nie przez swoje głupie sztuczki - warknął Gavin. Zacisnął pięści i patrzył na niego ze złością w oczach. - Czemu nie pofatygowałeś się tu sam? Obawiasz się moich towarzyszy, tak? Wolisz znaleźć czas, żebyś to ty miał przewagę liczebną, tchórzu?
Ostatnie słowo wycedził przez zęby. Chociaż w jego głosie i postawie nie było widać tak dużego gniewu, w jego umyśle wzbierał on do niesamowicie dużych rozmiarów. Z kryciem emocji i uczuć nigdy nie miał problemu, ale taka osoba, jaką był Leo, potrafiła złamać w nim nawet to.
- Ohohoo, aleś się zrobił wygadany, mój przyszły książę. Chcesz uwieść Kapitan, a następnie zająć jakieś zaszczytne miejsca? Hej, Królisiu, uważaj na niego, jest niesamowicie wygodnicki - z półuśmiechem na ustach zwrócił się do Escrim. - Na mnie już czas, tak jak powiedziałeś, spotkamy się jeszcze. Ale jeden na jednego. Nie jestem tak nieuczciwy, jak ty! Hahahaha....
Jego iluzja powoli rozpływała się w powietrzu, przy wtórze śmiechu szaleńca. Po ciszy, jaka zapadła, pierwszy odzyskał przytomność Peu, obejmując Księżniczkę i bez słowa wychodząc z nią z pokoju.
Gavin natomiast czuł się upokorzony. Po co w ogóle wchodził z nim w dyskusję!? Oczywiście, że zastosuje się do swoich starych gierek, zagra mu na uczuciach, spróbuje wywołać w nim poczucie winy. Spróbuje zniszczyć zaufanie Escrim do niego.
- Wytłumaczę ci to, on tylko... - zająknął się.
Nie usprawiedliwiaj się jak mały chłopiec! Podobno to winni się tłumaczą... Zresztą, ty powinieneś już odejść z tego miasta. A ona nie pójdzie z tobą. Opamiętaj się. Po tych kilku zdaniach wypowiedzianych w myślach Gavin skupił się na rzeczywistości. Za dużo rzeczy właśnie się wydarzyło, żeby móc przemyśleć to teraz.
- Chodźmy - powtórzył tak jak Escrim wcześniej i pobiegł na górę do pokoju Komandora.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Escrim nie mogła przestać myśleć o Komandorze i o grążącym mu niebezpieczeństwie. Zdaniem kapitan, każda kolejna sekunda w której pozostawali bezczynni, zwiększała prawdopodobieństwo zamachu na jej zwierzchnika. La Tranchte zupełnie nie brała pod uwagę możliwości, że cały spisek wydumała sobie sama, a im dłużej zastanawiała się w tym temacie, tym bardziej nakręcała własną obsesję. Wprawdzie jej umysł rejestrował nieoczekiwaną reinkarnację powalonego przed chwilą oszusta, a także rozmowę tego ostatniego z Gavinem, jednak chwilowo były to tylko słowa, nad sensem których gwardzistka nie miała czasu się pochylić.
        Przynajmniej nie teraz. Escrim zanotowała sobie w pamięci fakt iż powinna wrócić do tematu, gdy znów będzie miała okazję zostać z medykiem na osobności. Póki co liczyło się tylko aby jak w najszybszym tempie pokonać dystans dzielący jej kwaterę od siedziby Komandora, znajdującej się na górnym piętrze garnizonu. Kapitan pokonywała po kilka stopnie jednocześnie, ciągnąc za sobą Gavina po schodach.
        Cilia biegła przed nimi, zatrzymując się dopiero przy drzwiach gdzie stało dwóch strażników pełniących wartę, za to Peu gdzieś zniknął. Najpewniej pozostał daleko w tyle, albo też postanowił zaopiekować się księżniczką, usuwając Katrennę z dala od niebezpieczeństwa. Świadomość że ochrona Komandora wciąż jest na swoim miejscu, na moment uspokoiła myśli Escrim, jednak już po chwili kapitan uświadomiła sobie, iż nie poznaje żadnego z dwójki strażników, a tenże fakt wyjątkowo jej się nie spodobał. Cili najwyraźniej również nie.
         - Co mnie obchodzi że nie wiesz kim jestem! Tak się składa, że ja też cię nie znam,co wydaje mi się cholernie podejrzane. – Awanturowała się bosman.
        - Komandor nie życzył sobie by mu teraz przeszkadzano…
        - Akurat … - prychnęła Cilia rzucając się do ataku. Młody żołnierz zupełnie nie spodziewał się zagrożenia z strony kogoś, kto nosi mundur straży. Zwłaszcza taki z insygniami oficerskimi. Nim się zorientował, chłopak leżał na podłodze z rozbitym nosem i potężnymi zawrotami głowy. Drugi z strażników zareagował znacznie przytomniej, dobywając szpady.
        - Wbijaj do środka Buziaczku. Zajmę się tymi tutaj. – Rzuciła Cilia, robiąc Escrim i Gavinowi przejście.
        La Tranchte nawet na chwilę nie zwolniła, zatrzymując się dopiero przy drzwiach prowadzących do gabinetu zwierzchnika. Fakt iż do tej pory cały czas miała do czynienia z magią, tylko potęgował jej obawy. Z bronią w ręku, kapitan kopniakiem utorowała sobie drogę do środka, gotowa stawić czoło każdemu niebezpieczeństwu.
        Zamiast rzeczywistego zagrożenia, w środku oczom dwójki śmiałków ukazał się uśmiechnięty Komandor i na wpół roznegliżowana hrabina w jego objęciach. Kompletnie zaskoczona Escrim nie była w stanie od razu rozpoznać kobiety, jednak sądząc po przerażonym pisku tamtej oraz dramatycznym geście, w jakim arystokratka usiłowała zasłonić swoje wdzięki, łatwo można było dojść do wniosku iż gwardzistka i medyk właśnie wywołali lokalny skandal.
        - Na siedem sztormów! La Tranchte! Nie nauczono cię pukać!? Co to ma być! Odpowiesz mi za wszystko! – wrzeszczał wściekły dowódca.
        - Ja…. – Escrim próbowała się wytłumaczyć jednak żadne sensowne słowa ni przychodziły jej do głowy.
        - Milczeć. I wyjść natychmiast. Zaczekaj pod drzwiami dopóki ci e nie wezwę. – twardo przykazał komandor, co zresztą jego podwładna przyjęła z ulgą. Kapitan próbowała zamknąć za sobą drzwi, ale okazało się, że te są wybite z zawiasów. Nie pozostało jej nic innego jak oprzeć drzwi o framugę i stanąć na zewnątrz, udając iż nie słyszy się głosu dowódcy jaki dobiegał z środka.
        – Spokojnie kochanie zaraz się wszystkim zajmę. Panuje nad sytuacją. – deklarował Komandor.
        „Ale się porobiło. Teraz to jestem spalona nie tylko przed dowódcą, ale przed Gavinem również. Będę miała szczęście, jeśli skończę na jakiejś zawszonej łajbie, wysłanej z misją by sprawdzić czy koniec świata wciąż pozostał na swoim miejscu” – z irytacja pomyślała Escrim.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin zdezorientowany patrzył to na kapitan, to na Komandora. Nieelegancko otworzył buźkę i nie mógł jakoś opanować dziwnego wrażenia, że chyba nie są na odpowiednim miejscu. Kiedy już zostali elegancko wypchnięci z pomieszczenia, nadal miał minę i postawę kogoś totalnie zdezorientowanego. Aż do momentu, w którym zdał sobie sprawę, jak śmiesznie wyglądają wszyscy inni dokoła niego, zwłaszcza strażnicy i bosman. Chociaż akurat ona była najmniej zaskoczona tym, co się stało.
- Spokojnie, kochana, to intruzi, którymi zaraz się zajmę...- słychać było głos Komendanta z męską chrypą w głosie. Udawał amanta.
- Ach, oczywiście, ty mnie zawsze uratujesz...
Westchnienia kobiety udającej omdlenia i rozpływanie się nad zaletami i siłą komendanta były zbyt głośne, żeby nie można było ich słyszeć.
- Ha, jestem ciekawa, czy dobrze mu pójdzie - szepnęła prowokacyjnie Bosman. - No dalej, dalej, bierz się do dzieła, ha!
W tym momencie jęki i westchnienia arystokratki przeplatane wychwalaniami na temat mięśni, siły i brawury Komendanta nabrały jeszcze innego wydźwięku.
Strażnicy starali się mieć poważne miny, chociaż i po nich było widać zażenowanie.
- To ten, ee... przepraszamy za najście, to było spowodowane prowokacją pewnego iluzjonisty... ee.... my sobie grzecznie poczekamy... prawda, ee... Buziaczku? - powiedział do Escrim, chwytając ją za ramię i łagodnie odciągając na bok, do najbliższego wolnego pomieszczenia. Na jego ustach tańczył uśmiech. Kiedy jednak wszedł do pokoju, z tego całego stresu i tej sytuacji zaczął się śmiać.
Wyglądał bardzo śmiesznie, kiedy się śmiał, nie robił tego zbyt często. Schylał głowę, a jego ramiona się trzęsły. Nie miał gromkiego śmiechu, a taki... raczej chłopięcy chichot. W każdym razie bardzo uroczy. Miał dołeczki w policzkach.
- Szkoda, że nie mam takich mięśni i uroku osobistego jak komendant. - powiedział, porywając Escrim w ramiona. - Może również rozpływałabyś się pod wpływem moich dłoni? - powiedział, udając szarmancką chrypkę Komendanta.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte była zdruzgotana. Mogła znieść fakt iż popełniła straszliwy błąd, źle zinterpretowała fakty, rzuciła się do walki z wyimaginowanym przeciwnikiem i zrobiła z siebie błazna w oczach pozostałych gwardzistów, ale najwyraźniej zdaniem losu, wszystko to było niewystarczającą karą z próbę odegrania bohatera. Ostatnią rzeczą jakiej spodziewałaby się po swoim dowódcy, było jego uwikłanie się w związek z zamężną arystokratką.
        Według powszechnej opinii Komandor Melgar był surowym, zimnym, nieczułym, ponurym, pozbawionym emocji draniem, który w swoim życiu nie liczy się z niczym innym niż praca i zmaksymalizowanie jej efektów. Oczywiście Escrim nie mogła wykluczyć, że podobne epitety opisują charakter jej samej, co samo w sobie powinno dać kapitan do myślenia odnośnie tego, iż nie wszystkie plotki są prawdą. Oczywiście takie rozumowanie to jedno, ale powyższe nie powinno od razu czynić z Melgara książkowego kochanka.
        - Tym bardziej w ten sposób i nie teraz. – Gwardzistka na głos wyraziła swoją dezaprobatę do zaistniałej sytuacji, zbyt późno orientując się, że Gavin stoi obok. Stoi i się śmieje. Jakby cała ta sytuacja mogłaby chociaż odrobinę być zabawna.
        Najgorsze było to, iż śmiech medyka stawał się zaraźliwy, obejmując swoim działaniem nawet tych, którzy zdecydowanie nie mieli powodów do radości. Cilia nie kryła rozbawienia, ciesząc się tarapatami w które wpadli jej ulubieńcy, a drobny szczegół sprawiający iż ona również umoczona jest w tej intrydze po uszy, nie przeszkadzał bosman rechotać na całe gardło. Strażnicy wokół niej stali zdezorientowani, zupełnie nie wiedząc co robić. Czuli, że nawalili, nie wykonując powierzonego im zadania, a dodatkowo zostali pokonani przez jedną kobietę, co ośmieszało ich jako zawodowych szermierzy. Mimo wszystko wyśmienity humor Cili przyjęli za dobrą monetę, w kwestii ewentualnych konsekwencji jakie przyjdzie im ponieść.
        La Tranchte natomiast nie znajdowała żadnego wytłumaczenia tego, dlaczego ona również się uśmiecha. Być może sprawiało to wyobrażenie męki, jaką musiał obecnie przeżywać Komandor, ponura wizja konieczności poproszenia rodziców o pomoc, albo po prostu możliwość spojrzenia w roześmianą twarz Gavina, cudownie kontrastującą z jego zwykle zatroskanym i poważnym obliczem. Uśmiech czarodzieja był czymś co sprawiało iż Escrim czuła w sobie siłę, aby stawić czoła powodziom, sztormom, morskim potworom i wszystkim klątwom jakie znał świat.
        - Może i szkoda, ale jestem pewna, że wspólnie znajdziemy w tobie inne pozytywne cechy. Poza tym nie musisz być tak szarmancki. Twoja dziewczyna nosi spodnie. – Wtrąciła rozbawiona kapitan, po czym dodała nieco poważniejszym tonem.
        - Dobra, będzie tak. Jakby pytał, to niczego nie widzieliśmy. Znaczy się miałam do zakomunikowania ważne wieści, w sensie że pilne, więc otworzyłam gwałtownie drzwi, co mogło wystraszyć kobietę w środku. A ta instynktownie szukała schronienia za plecami Komandora. Nic więcej. – Escrim rozpaczliwie starała się wymyśleć coś co może uratować jej karierę. – Żadnej wzmianki o rzekomych romansach, nieprzyzwoitych czy dwuznacznych sytuacjach i … ej przestań się tak uśmiechać.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Escrim zdawała się być nieugięta. Nie zaczęła mdleć w jego ramionach jak księżna. Na jej ripostę Gavinowi przeszła przez myśl prowokacyjna odpowiedź "A jeśli moja dziewczyna zdejmie spodnie, czy wtedy mogę wykazać się szarmancją?". Nie zdążył jednak odpowiedzieć, ponieważ kapitan od razu przeszła do planowania, jak im wszystkim uratować tyłki. Coś mówiła o Arystokratce i Komendancie, ale czy to było ważne?...
Chyba się uśmiechał patrząc na jej loczki, bo właśnie zafascynował się jednym z nich skręconym jak sprężynka i nieco odstającym od kapelusza, bo Kapitan zwróciła na to uwagę. Eh, trudno, pora udawać śmiertelnie poważnego.
Spróbował mieć poważną minę.
- Tak, oczywiście, nic nie wiem, nic nie widziałem, wparowaliśmy gwałtownie i biedna Arystokratka potrzebowała odreagować stres w objęciach Komendanta... no co, nie tak było!? Bez żadnych dwuznaczności...
Uśmiech i tak tańczył mu na ustach. Nie chcąc już droczyć się z ukochaną, na prawdę spoważniał.
- Tak, jasne, wszystko wiem. Już bez głupich tekstów.
Uśmiechnął się łagodnie i przeczesał włoski kapitan.
- Ale zaraz zdajemy przed nim raport, prawda? Jakoś musiałem się wyśmiać, żeby przed Komendantem znowu nie zacząć się śmiać. Myślisz, że jak dużo czasu im zajmie... no, to, co robili? I co dokładnie mamy mu powiedzieć o tej całej sytuacji? Wyjaśnić cały plan Blunta? Oddać Łzę, czy walczyć o to, żebyśmy ją sami odnieśli do skarbca?

Po jakimś czasie podszedł do nich strażnik, oznajmiając im, że wreszcie mogą się stawić przed oblicze Komendanta.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        - Hej, co to za sugestia? – Nieco zdegustowana Escrim posłała ukochanemu solidnego kuksańca w ramię. Zaledwie przed chwilą oboje ustalili że w pokoju Komandora „nic” się nie wydarzyło, a tymczasem medyk zaczął spekulować ile owo „nic” mogło trwać. La Tranchte nie miała pojęcia w jaki sposób czarodziej tak dobrze radził sobie w świecie podziemia, skoro zachowanie tak prostej tajemnicy sprawiało mu trudność. Poza tym kapitan nie rozumiała co wspólnego z romantyzmem ma sytuacja w której świat wali ci się na głowę.         Zdaniem Escrim, hrabina za ścianą miała obecnie więcej powodów do zmartwień iż ochoty do oddawania się cielesnym uciechom, a znając Komandora, Melgar prędzej doprowadzi do tego że gwardzistka i medyk skończą na dnie oceanu z kotwicą opętaną wokół stóp, niż pozwoli by jego sekret ujrzał światło dzienne.
Dlatego właśnie najbliższe minuty miały być dla nich tak ważne.
        - Nic mu nie powiemy. Znaczy się nic więcej niż sam zechce zapytać. – Wyjaśniła kapitan. – Raporty składa się w formie pisemnej, a cała ta wizyta ma zna celu wyjaśnienie ewentualnych wątpliwości jakie może mieć twój zwierzchnik. Czasem po prostu stoisz tam i nie wypowiadasz ani słowa, innym razem Komandor ogranicza się do kilku zdawkowych pytań, a bywa też tak, że całe sprawozdanie jest opracowane na nowo.
        Escrim nie miała czasu by odpowiedzieć na pytanie kiedy sporządziła dokumenty i co dokładnie w nich zawarła, ponieważ nagle pojawił się adiutant Melgara i nakazał im udać się do gabinetu Komandora. Jak się okazało la Tranchte miała wejść do środka sama, natomiast czarodziejowi przypadła rola czekającego za drzwiami, które pośpiesznie doprowadzono do takiego stanu by móc je zamknąć.
        W środku gwardzistka miała wreszcie okazję ujrzeć swojego dowódcę takiego, jakiego spodziewała się zobaczyć. Melgar siedział za ciężkim biurkiem, otoczony stertą dokumentów, ksiąg i map, przytrzymywanych na blacie przy pomocy tego co akurat mężczyzna miał pod ręką, czyli kałamarza, sztyletu i modelu wojennego okrętu. Kapitan stanęła w pozycji na baczność, czekając na wytyczne. Miała nadzieję że czekająca ją rozmowa skoncentruje się na Katrennie, piratach, Łzie i wydarzeniach z minionych godzin, a nie zajściu sprzed chwili. Tymczasem Komandor najwyraźniej postanowił dać jej do zrozumienia kto tu dowodzi, w milczeniu studiując trzymany przed sobą pergamin, raz za razem poprawiając okulary na nosie.
        - Kto z was teraz ją ma? – Zapytał w końcu Melgar.
        - Peu. – Krótko odpowiedziała Escrim domyślając się że chodzi o klejnot.
        - A ten, jak go nazwałaś… - mężczyzna ponownie spojrzał do tekstu – Gavin. Piszesz tu, że prawdopodobnie ma kontakty z półświatkiem, a do tego doskonale radzi sobie z zbieraniem informacji, które następnie wykorzystuje przeciw swoim ofiarom.
        - Napisałam też że jest lojalny, dzielny, uczciwy i oddany sprawom Korony. – Natychmiast dodała la Tranchte, czując iż Melgar może uznać Gavina za tego, który byłby skłonny rozdmuchać jego sekrety. Jeśli w oczach Komandora medyk będzie jawił się jako zagrożenie, nawet największe zasługi nie będą w stanie ocalić czarodziejowi skóry.
        - A więc szantażysta.
        - Nie. – Protestowała Escrim.
        - Pozostaje jeszcze sprawa naszego Siracka. Nazywasz go zdrajcą, jednak jako dowód nie przedstawiacie niczego więcej poza własnym słowem, co jest bardzo wygodne, biorąc pod uwagę fakt iż druga strona nie może powiedzieć nic w swojej obronie. Rozumiesz oczywiście, że w takim wypadku to do mnie należeć będzie decyzja czy uznać owo zdarzenie za zdemaskowany spisek, czy też wskazać mordercę oficera i przedstawiciela arystokracji?
        - Tak.
        - Upewnij się zatem że twój przyjaciel również to pojmie. A teraz trzymaj. To twoje nowe zadanie. Statek i załoga, czekają już w porcie. Nie spóźnij się. A wychodząc zaproś tutaj panicza Gavina.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin nie pomyślał, że cokolwiek miałby napisać. Jeśli dłużej pobędzie w tym miejscu, to chyba zeświruje. Tyle dziwnej etykiety i dziwnych zwyczajów tu panuje, że po takim, roku w pałacu już czekałby z utęsknieniem na emeryturę. Kiedy Escrim została powołana przed oblicze Melgara, medyk wziął się za pisanie listu. Jak powinien go zacząć w ogóle? Coś w stylu "Drogi Melgarze" będzie okej? Alchemik nie chciał, żeby dowódca pomyślał, że czarodziej z niego kpi. Zaczął więc pisać jak najbardziej zbitymi, surowymi zdaniami, tak, aby brzmiało to jak sprawozdanie. Był dobry w pisaniu, w Akademii na zajęciach z literatury odnosił sukcesy. No i miał za sobą spory kawał literatury. Liznął trochę prawa i historii, ale o etykiecie niestety nie miał pojęcia. Zakodował sobie, że musi przejrzeć kilka tomiszczy na ten temat. O ile nadal mu to będzie potrzebne...
Pisał zawzięcie, żeby zmieścić jak najwięcej szczegółów. Chciał pokazać się z jak najlepszej strony, równocześnie próbując ukryć część danych. Na przykład, żeby napisać w jaki sposób dołączył do Escrim i Peu, musiałby opowiedzieć o tym, że Escrim chciała księżniczkę uprowadzić...
Medyk napisał więc tylko o tym, co przydarzyło się w karczmie, mając nadzieję, że wersja kapitan jest zgodna. Nie wspomniał o śmierci Dorlanda. Napisał jednak o misji powierzonej mu przesz Blunta i tworzeniu fałszywej wersji Łzy. Wyszłoby więc na to, że piraci od początku mieli prawdziwą, która została przez załogę Blunta odbita, a fałszywą przez szpiegostwo Gavin podrzucił piratom, kiedy u nich przebywał, przy okazji chroniąc księżniczkę na tyle, na ile pozwalały mu na to warunki. Poza tym, odwrót piratów i bohaterstwo Peu też zawarł w sprawozdaniu. Nieco namieszał fakty, ale nie sądził, by ktokolwiek się w tym zorientował. Zwłaszcza, że ojciec Cilii był przekonany o misji Gavina.
Nie wspomniał nic o wiatraku, o ranie Escrim, o Lanie i o nadbrzeżu. Będzie improwizował, jeśli go o coś zapytają. Miał jednak nadzieję, że nie.

Kiedy Escrim wychodziła z gabinetu, Gavin próbował wyczytać coś z jej wzroku. Strażnicy jednak niemalże wepchnęli czarodzieja do pomieszczenia, zamykając za nim drzwi. Nie zdążył się z nią skontaktować.
Bez słowa przekazał Melgarowi sprawozdanie, co on skwitował gardłowym mruknięciem.
Medyk czekał i się niecierpliwił. Jednak na szczęście, nie było po nim widać żadnych emocji. Patrzył uważnie, jak kapitan po przeczytaniu sprawozdania jeszcze raz je kartkuje, przegląda, wzdycha.
- To mi wygląda na kawał nieprawdopodobnej historyjki - w końcu się odezwał.
Gavin milczał. Po dłuższym czasie Melgar znowu zaczął:
- I kim ty właściwie, do cholery, jesteś!? Grzeczny aptekarz, który potrafi pstryknąć palcem i zająć ogniem pół miasta? Co robisz w tym mieście...
Gavin uznał to za pytanie retoryczne, więc jedynie uparcie przyglądał się dowódcy, czekając, aż przestanie być rozdrażniony i zacznie pytać o konkretne rzeczy.
- Jakie dowody masz na to, że Sirack jest zdrajcą?
- Nie są to bezpośrednie dowody. Nie związane ze Łzą. Próbował kupić u mnie składniki do odważenia trucizn. mam na dowód list z jego pismem. Oczywiście nie podpisane przez niego, ale myślę, że nie można uznać tego za falsyfikat.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Mimo wyraźnego polecenia sugerującego iż powinna się spieszyć, Escrim nie zamierzała opuszczać siedziby Królewskiej Gwardii do czasu aż Gavin wyjdzie z pokóju Komandora. Musiała się z nim ponownie zobaczyć i poinformować go o powierzonej jej misji, chociaż póki co o tej ostatniej wiedziała tylko tyle, iż ma się zgłosić na statek, objąć nad nim dowodzenie i dopiero tam zapoznać się z szczegółami zadania. Jeśli miała na kilka dni zniknąć z Arturonu, czuła się zobowiązana by powiedzieć o tym czarodziejowi. Przynajmniej miała pewność że nowa załoga będzie na nią czekać.
        Teoretycznie La Tranchte mogła Komandorowi odmówić. Z poparciem ojca, a prawdopodobnie również i księżniczki Katrenny, byłaby w stanie cofnąć każdy rozkaz, jednak kapitan nie chciała aby ktokolwiek mógł twierdzić iż wykorzystuje swoje pochodzenie, ułatwiając sobie drogę na różnych etapach wojskowej kariery. Na wszystko co osiągnęła zapracowała sama i chociaż czuła, że została potraktowana niesprawiedliwie, nie zamierzała narażać na szwank swojej reputacji, przez głupi bunt. Gwardzistka uratowała królestwo, ocaliła jego największy symbol, a także honor następczyni tronu, jednak tym co ostatecznie zadecydowało o ocenie jej dokonań, był fakt iż przyłapała zwierzchnika w objęciach kochanki. Patrząc z boku było to śmieszne, głupie i naiwne.
        - Nie uwierzysz, twój kochaś zabrał się za pisanie sprawozdania. Tak jakby musiał. Znaczy się jakby już czuł jednym z nas. Ładnie go sobie okręciłaś wokół palca. – Śmiała się Cilia. – Jak myślisz dwa czy trzy guziki?
        - Co?
        - Ile powinnam rozpiąć aby odsłonić trochę dekoltu. Teraz gdy wiem, że z naszego Malgara taki adorator kobiecych wdzięków, nie zamierzam się ograniczać.
        - Tylko go rozzłościsz. – Zasugerowała Escrim, uświadomiwszy sobie że bosman czaka na swoją audiencję u Komandora, gdy tylko ten zakończy rozmowę z Gavinem.
Cilia prychnęła pogardliwie.
        - Ty tak sądzisz. Za to ja nie zamierzam odgrywać pokornego cielaka i potulnie brać na siebie wymierzoną przez dziada karę. Zwłaszcza w sytuacji gdy sama trzymam w ręku wszystkie atuty. To Melgar powinien się nas obawiać, a nie odwrotnie. Pokręciłam się trochę po korytarzu, dzięki czemu dokładnie wiem o jaką damulkę idzie ta gra. I wiesz co? Jeśli nasz komndorek nie zgodzi się na moje warunki, wkrótce o jego wyczynach będzie się śpiewało w każdej gospodzie Arturonu. – Śmiała się bosman.
        - To pokorne ciele właśnie dostało swój okręt i załogę pod swoje rozkazy. – Wtrąciła Escrim podejrzewając iż przede wszystkim ten argument będzie podniesiony przez Cilię w rozmowie z zwierzchnikiem. Przemowa ponętnej bosman może i brzmiała stanowczo i groźnie, ale w rzeczywistości dziewczyna musiała zdawać sobie sprawę iż nie jest w stanie w ten sposób osiągnąć wymarzonego celu. La Tranchte z względu na swoją reputację była dla Komandora zagrożeniem. Kapitan znano z tego iż zawsze mówi prawdę i nie poprze sprawy, co do której nie będzie miała absolutnej pewności. Słowo Escrim mogło coś znaczyć, ponieważ przyjmowano je za pewnik, natomiast opowiastki bosman traktowano z przymrużeniem oka. Zwłaszcza te dotyczące miłosnych podbojów i łóżkowych przygód. Niestety dla siebie, Cilia padła ofiarą własnej sławy. – Jak już skończysz swoje próby szantażu, możesz się zgłosić do mnie po pracę. Przyda się ktoś do szorowania pokładu.
        - Jeszcze się przekonamy kogo będzie na wierzchu.
        - A przy okazji, dlaczego to tyle trwa? O czym oni mogą tak długo rozmawiać? – Usiłowała dociekać kapitan.
        - Przecież to faceci. Stawiam najlepsze piwo przeciw słonej wodzie, iż właśnie debatują o swoich miłosnych dokonaniach.
        - Gavin? I Malgar? – Escrim nie wyglądała na przekonaną, jako że powyższa wizja za nic nie chciała się zmaterializować w jej umyśle.
        - Hej, jeśli ładnie poprosisz twoja najlepsza przyjaciółka mogłaby wysądować wszystko o czym nasz kochaś nie ma odwagi ci powiedzieć. – Zaoferowała się CIlia.
        - Nie wiem czy chcę. Dobra. Niech będzie. – Oświadczyła kapitan spoglądając w kierunku drzwi komnaty Komandora, tak jakby zamierzała przebić się wzrokiem przez grube drewno.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Z twojej historii wynika, że po prostu postanowiłeś siedzieć przy La Tranchte, nawet nie wiedząc, że jest kapitanem straży.
- Bo dokładnie tak jest. - powiedział poważnym głosem Gavin.
Melgar uśmiechnął się do niego ze zrozumieniem.
- Kobiety...
Alchemik zastanawiał się, czy przez to, że jest osobą postronną, a obaj są... "konkretnymi" mężczyznami, dowódca nie chciał zacząć chwalić się swoimi miłosnymi dokonaniami.
- Miałeś w życiu wiele kobiet, bo na takiego mi wyglądasz, czarodzieju. Ja może i nie wyglądam, ale też kręciło się wokół mnie sporo.
Czyli się zaczyna... pomyślał Gavin. Mimo uciążliwości tego typu rozmów, cieszył się, że temat zszedł na takie poufałe sprawy. To chyba znaczyło, że Melgar patrzy na niego przychylnym okiem.
- Escrim to nie jest kobieta do przelotnych romansów, ty zdajesz sobie z tego sprawę, prawda, kochasiu?
- Oczywiście, że tak.
- Wygląda na twardą i silną z wierzchu, ale w rzeczywistości jest delikatna jak kwiat. W dodatku, to... jeszcze niewinna kobieta. Wiesz, o co mi chodzi.
- Oczywiście, że tak.
Czarodziej odpowiadał, starając się brzmieć jak żołnierz. Nigdy nim nie był i niewiele z tego co się działo rozumiał, ale poważny ton i postawa na baczność chyba pasowały do przesłuchania przez dowódcę.
- Teraz idź i proś ją, czy możesz zostać kimś w załodze kapitan Escrim. Jeśli nie, lepiej odejdź z tego miasta.
- Tak jest.

Kiedy Gavin wreszcie mógł otworzyć drzwi i wyjść, odetchnął głęboko. To było męczące dla jego psychiki. Pierwsze, co zrobił, to podejście do kapitan. Podszedł do niej blisko, uśmiechnął się zawadiacko i chyląc się do niej, powiedział półgłosem:
- Zgłaszam swoją gotowość do dołączenia do twojej załogi, kapitan Escrim La Tranchte.


Dalszy ciąg: http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=134&t=3354
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości