ArturonDwa oblicza obowiązku.

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim słuchała wypowiedzi czarodzieja z nieukrywanym zdziwieniem malującym się na jej twarzy. Z epitetów i kwiecistej mowy Gavina, rzeczywiście niewiele było w stanie dotrzeć do świadomości gwardzistki, a najbardziej nurtującym ją w tej sytuacji faktem było to, dlaczego wychowanek sierocińca wysławia się lepiej niż absolwentka najlepszej uczelni wojskowej w Arturonie? Być może rodzice wybierali dla niej niewłaściwe szkoły?
La Tranchte nie miała pojęcia w jaki sposób ludzie dostają się do Akademii Czarodziejów. Czy status i pozycja materialna w ogóle jest tam brany pod uwagę? A może magowie biegają po ulicach, wyszukując tam utalentowanych dzieciaków?
- Czepiasz się tego tytułu? Jestem arystokratką tylko i wyłącznie z racji nazwiska, na co zresztą sama nie miałam żadnego wpływu. – Wtrąciła kapitan. W swoim dotychczasowym życiu, Escrim zrobiła wiele rzeczy głupich, nieprzyzwoitych i takich które w żaden sposób nie licują z honorem gwardzistki. W naturze miała wpisany zapał do buntu i intryg. Zwykle postępowała w ten sposób na znak sprzeciwu przeciw przełożonym lub manierom wpajanym jej przez rodziców. Czasem ignorowała zasady z względu na pociąg do zakładów, poprzez które mogła udowodnić innym swoją wartość, a czasem po prostu dlatego iż miała ochotę zaszaleć. Kapitan uważała że spokojnie mogłaby licytować się z Gavinem na temat tego kto z nich ma na swoim koncie więcej grzechów, a leżąca za drzwiami księżniczka, byłaby w tym przypadku jednym z ważniejszych argumentów.
Oczywiście nie przeszkadzało jej również to, że czarodziej widział la Tranchte dokładnie taką jaka ta chciałaby być. Gdy tylko panowała nad emocjami, Escrim wkładała sporo starań w pracę nad sobą, nie ustawiając w dążeniu do perfekcji i tego by stać się wzorem godnym naśladowania, jednak ów wzór od zawsze miał być czymś co sama kapitan wykreowała sobie w głowie.
Poza tym, skoro już siedziała okrakiem na medyku, dziewczynie zależało na tym, by jak najszybciej wrócić do tego co zaplanowała sobie wcześniej, a tymczasem Gavin nieustanie gadał i gadał. La Tranchte była gotowa zamknąć mu te cudowne usta długim pocałunkiem, gdy nieoczekiwanie medyk zrobił coś, co momentalnie zniszczyło romantyczny nastrój.
Na widok pokazu magii, Escrim odskoczyła od czarodzieja niemal przewracając go wraz z krzesłem. Nawet przy Gavinie, kapitan nie była w stanie wyzbyć się swojego naturalnego lęku przed magią. Odruchowo zaczęła wodzić dłońmi przy pasie, szukając rękojeści własnej szpady. Na szczęście broń pozostawiła zawczasu na stole, dzięki czemu nie wygrażała nią teraz przed nosem ukochanego. To że Gavin był czarodziejem, mogło ukazać się dla nich znacznie większym problemem niż arystokratyczne korzenie la Tranchte.
- Przepraszam. – Powiedziała, gdy tylko zdołała opanować emocję. – Ja… nie przywykłam do czegoś takiego. Mógłbyś… mógłbyś to zgasić?
Napiętą atmosferę przerwał odgłos przewracanych mebli i szloch dochodzący z pokoju w którym spała Katrenna.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin przestraszył się przerażenia Escrim chyba bardziej, niż ona magicznego ognia. Spojrzał za siebie, myśląc, że przestraszył ją ktoś, kto może zakradł się za niego?... Nie znajdując zagrożenia i widząc ją roztrzęsioną, ostrożnie podszedł (oczywiście bez płonących dłoni) i spróbował zbliżyć się do niej, uspokoić ją. Jednak zaraz znowu przeszkodził im szloch. Katrenna się obudziła.
- Chyba lepiej będzie, jak ty z nią porozmawiasz, prawda? - powiedział, idąc w kierunku jej łóżka, prowadząc Escrim przed sobą. - To dość... kobiece sprawy. Chociaż obiecuję być najdelikatniejszy, jak potrafię.
- Ciekawe, czemu narobiła tak dużego hałasu - mruknął.
Chociaż w istocie była to ważna rzecz, Gavin myślał jedynie o tym, co powiedziała kapitan. "Czepiasz się tego tytułu? Jestem arystokratką tylko i wyłącznie z racji nazwiska, na co zresztą sama nie miałam żadnego wpływu"... To znaczyło, że chciałaby z nim być, ale nie może? Powstrzymuje się? A może jest jakaś szansa na to, że jednak spróbują? Czarodziej poczuł się jak kapeć. Kompletnie nie męsko. Czemu on nie może wreszcie podjąć jakiejś męskiej decyzji? Przyszpilić do ściany pannę La Tranchte i bez skrępowania powiedzieć "chcę, żebyś była moja, nieważne co myślą inni". Potem zaczęłaby się między nimi namiętna walka o dominację - przy ścianie, na łóżku, na stole...
Czarodziej odrzucił te obrazy. Popatrzył za to na dzieło zniszczenia Katrenny, która, pewnie nękana przez koszmary (Kurwa, mogłem jej dać podwójną dawkę, pomyślał czarodziej) i wstając przewróciła się na szafkę koło łóżka. Z pewnością to nie ubity palec bolał ją tak bardzo. Katrenna siedziała na podłodze, rozwalona i roztrzęsiona.
- Moja biedna pani... Stłukłaś stopę? - medyk poprawił szafkę i usiadł na podłodze koło Katrenny. - Pozwól mi ją szybko opatrzyć.
Pomruczał chwilę, oglądając jak od siniaka nieco puchnie jej kostka.
- Przejdę się po odkażającą wodę.

Zostawił na chwilę dziewczyny same, nie spiesząc się, krzątał się po kuchni gdzie stały jego mikstury. Wziął srebrną misę z ciemnozielonym wywarem, zamoczył w niej chusty i poczłapał do pokoju. Podszedł od tyłu Escrim, nachylając się nad jej ramieniem i szepcząc jej do ucha:
- Chcę, żebyś była moja, nieważne co myślą inni.
Następnie kucnął obok zaszlochanej księżniczki, najostrożniej jak mógł obmył jej nogę i zakładał opatrunki. Po chwili ciszy odezwał się:
- Musimy zadecydować, co robimy dalej.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

La Tranchte nie była szczęśliwa, słysząc że to jej ma przypaść rola tej, która powinna ukoić nerwy księżniczki. Związek Escrim z Katrenną opierał się za zasadach określonych pomiędzy władcą a jego podwładnym. Młoda monarchini nigdy nie zwierzała się gwardzistce z osobistych problemów, rzadko pytała ją o zdanie, a nawet jeśli kapitan dane było wyrazić swoją opinie na dany temat, ta ostatnia najczęściej zostawała ignorowana.
Escrim przywykła do tego iż jej rolą jest słuchać i czekać na ewentualne rozkazy. Mogła interweniować tylko wtedy gdy pomysły księżniczki narażały ją samą na niebezpieczeństwo. Nie inaczej było tym razem. Gdy Gavin opuścił pomieszczenie, kapitan stała wyprostowana, bez słowa czekając na decyzję Ketrenny.
- Nie potrafię. – Szlochała dziewczyna. – Po tym wszystkim nie spojrzę rodzicom prosto w oczy. Chciałam podciąć sobie żyły, ale brak mi odwagi. To bzdura. Próbujesz się zabić, a jednocześnie boisz się zadać sobie bólu. Może zorganizuj mi jakąś truciznę.
- To nie jest najlepsze rozwiązanie miłościwa pani. – Sztywno odpowiedziała la Tranchte. – Każdy może popełnić błąd. Sztuka polega na tym, by umieć się do niego przyznać i próbować naprawić wyrządzone szkody, zamiast uciekać przed konsekwencjami.
- Ja nie jestem „każdy” – Oburzyła się księżniczka. Na szczęcie w tym momencie wrócił medyk, przerywając toczącą się dyskusję. La Tranchte miała zamiar wykorzystać jego obecność. Nie wiedziała jakim autorytetem Gavin mógłby się cieszyć u młodej władczyni, ale liczyła na to, że jeśli kilka osób będzie mówiło to samo, to tym samym wzrośnie prawdopodobieństwo tego, iż księżniczka posłucha głosu rozsądku.
Problem w tym że ta ostatnia nigdy nie kierowała się rozumem.
- Pani, wielu dobrych ludzi oddało swe życie, po to abyś ty miała możliwość odpokutowania za swoje błędy. – Tym razem to Escrim dała się ponieść frustracji.
Los jednak sprzyjał la Tranchte. Nim księżniczka zdołała odpowiedzieć, z zewnątrz dały się słyszeć okrzyki na dziedzińcu.
- Przejście dla rannych! – Kapitan dopiero teraz przypominała sobie iż cały czas pozostają w kwaterach gwardii. Podchodząc do okna ujrzała wóz, na którym znajdowali się poszkodowani w walce. Pierwszym który wpadł jej w oko, był Peu. Młody szermierz siedział obok woźnicy. Z zabandażowaną głową wyglądał niczym weteran setek bitew, chociaż uśmiech na twarzy wskazywał raczej na to, że jego obrażenia są niewielkie.
Widok swojego podopiecznego posunął Escrim nowy pomysł. Peu był jedynym członkiem królewskiej gwardii na którego Katrenna nigdy nie krzyczała i któremu dane było ujrzeć jej uśmiech. Ta tajemnicza przychylność względem chłopaka, mogła sprawić iż młody Frisson będzie w stanie przemówić do rozsądku lub tego czegoś, co wpływa na postępowanie księżniczki.
Delikatnie dotykając koniuszkami palców przedramienia Gavina, kapitan starała się przekazać medykowi, jak bardzo cieszy ją jego decyzja.
- Sprowadź tu Peu - odpowiedziała cicho – być może będzie naszą ostatnią szansą.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Ten cały chaos przyniósł więcej pozytywów, niż Gavin mógł się spodziewać.Nie musiał nawet długo czekać, kiedy na schodach natknął się na nadbiegającego Peu.
- Jestem w pełnej gotowości do służby księżniczce! Daj mi prz...
Narwany szermierz chciał jak najszybciej dostać się na górę. Próbował przecisnąć się między czarodziejem.
- Na Prasmoka, uspokój się, jesteś ranny!?
W końcu Gavin ustąpił mu miejsca, po tym jak Peu prawie skoczył mu na szyję.
Za nim pojawili się ranni na noszach i komendant.
- Zajmijcie górne kwatery. Potrzeba wam pomocy medyków?
- Mamy ich kilku, ale każda pomocna para rąk będzie dla nas błogosławieństwem.
- Pomogę wam.
Medyk poszedł za komendantem.

Po ułożeniu rannych przystąpił do zakładania opatrunków. Wprawdzie ludzi było dużo, ale robota szła bardzo sprawnie.
- Czy to są ludzie kapitana Blunta? - zapytał, mocując opaskę uciskową na potłuczonym ramieniu żołnierza.
- Tak, straty i tak są zadziwiająco niskie. To znaczy, więcej rannych niż zwykle. Ale za to mniej ofiar śmiertelnych. - Komendant podszedł do Gavina. - Myślałem, że już cały Arturon wie o wyczynach naszego wojska. Byliśmy w kropce, gdyby nie najbardziej niepozorny żołnierz ze wszystkich naszych ludzi... Nie posłuchał się rozkazu, ale gdyby nie to, pewnie nie udałoby nam się.
- Co się stało?
- Wpłynęliśmy na cieśninę, żeby piratom odciąć drogę w zatoce. Podobno mieli szybko wypływać, w tamtym miejscu chcieliśmy ich zaskoczyć. Rozwaliliśmy ich armaty, ale oni odwdzięczyli się tym samym. Została nam walka w zwarciu. Kiedy spostrzegliśmy, że część szalup z piratami próbuje przedostać się niezauważona, mieliśmy zostawić ich w spokoju. Myśleliśmy, że po prostu uciekają. W rzeczywistości mieli ładunek wybuchowy, którym z łatwością wysadziliby nasz okręt w powietrze. Zorientowalibyśmy się za późno, ale taki mały knypek blondyn podpalił race i chyba smocza łapa prowadziła jego rękę, bo, niechaj skonam, trafił. Szalupy były blisko siebie, jedna podpaliła się od drugiej. Piratom skończyła się amunicja. Jeńcy zostali wzięci do niewoli.
- Zaraz, zaraz... Mały blondyn? Z Królewskiej Gwardii?
- Tak, wołali na niego Peu.

Szermierz usiadł przy Katrennie, patrząc z troską na jej opatrunki.
- Już wszystko dobrze, księżniczko, ocaleliśmy, duma Arturonu jest wśród nas. Nie tylko kamień, Ty również... Ten fioletowy siniak podkreśla twoje błękitne oczy... Jak dobrze, że tu jesteś z nami, księżniczko! Jak dobrze, że cię mogę z bliska ujrzeć... Mimo tych przejść, ciągle piękna...
To niesamowite, jak z każdym zdaniem, nieważne jak bardzo tandetnym i podkoloryzowanym, księżniczka się uspokajała. Odpowiadała tylko co chwilę nieśmiałe"Ach niee... przesadzasz pewnie"... Na bladą i wycieńczoną twarz wstąpiły małe rumieńce.
Po dłuższym czasie do pokoju wszedł Gavin.
- Mamy wśród nas bohatera Arturonu! Gratuluję, Peu.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim przysłuchiwała się wszystkiemu z otwartą buzią. Z wrażenia zapomniała że powinna dać młodym więcej swobody, dyskretnie opuszczając pomieszczenie. Stała otumaniona niczym kołek w płocie, niezdolna oderwać wzroku od Peu i księżniczki. W najbardziej optymistycznym scenariuszu zakładała , że jej młody adiutant zdąży wypowiedzieć kilka słów, nim zostanie potraktowany przez nadlatujący gliniany dzbanek, albo inną broń którą Katrena w niego rzuci.
Zupełnie nie poznawała chłopaka. Większość mężczyzn, stając w obecności pięknej kobiety, do tego wysoko urodzonej, traciła język w gębie, a tymczasem Frisson zachowywał się jakby dopiero teraz łapał wiatr w żagle. Nagle przemawiał jak poeta, emanował pewnością siebie, zdecydowaniem i odwagą. Kapitan nie wierzyła że jedna bitwa mogłaby z niego uczynić to, czego ona, Rainie i Dorland nie byli w stanie sprawić poprzez miesiące treningów. Peu kochankiem? Wyrozumiałym, czułym i opiekuńczym? Powyższe zdanie brzmiało jak oksymoron.
„Do sztycha, przecież powinien się wściec za to, że dała się uwieść jakiemuś korsarzowi”
La Tranchte była gotowa uznać, iż owa przemiana wynika z faktu że mody walnął się w głowę, jednak reakcja księżniczki na słowa szermierza, sugerowała raczej iż ich relacje są takie nie od dzisiaj. Kapitan była zirytowana faktem, iż nie dostrzegła wcześniej tego co się dzieje, a co ważniejsze, była również zazdrosna.
Przy Frissonie, romantyzm gwardzistki można było porównać z uczuciami okazywanymi przez trolla.
Gdy wreszcie udało jej się odzyskać jasność umysłu, gwardzistka jak oparzona wyskoczyła z pokoju pociągając za sobą Gavina, po czym natychmiast zatrzasnęła drzwi, opierając się o nie jakby chciała bronić wstępu do środka.
- Nie rozumiem. Jak? Gdzie? Kiedy? Czemu ja o niczym nie wiem? I co się stało z moim Peu? Pal licho że został bohaterem, każdemu wolno, ale… prędzej bym się spodziewała ujrzeć go w habicie. Nie miałam pojęcia że w ogóle mógłby patrzeć na kobiety w ten sposób. – panikowała Escrim, zastanawiając się jednocześnie ile razy jej adiutant mógł widzieć ją nagą. La Tranchte potrzebowała wykonać kilka głębszych wdechów. Spojrzała w oczy ukochanego, dostrzegając w nich spokój i rozbawienie. Gavin wyglądał na kogoś kto rzadko kiedy daje się ponieść emocjom. Po chwili sama kapitan zaczęła się śmiać. – Przesadzam prawda?
Pomimo dystansu do sprawy, Escrim nie zamierzała odsuwać się od drzwi, będąc gotowa wyrzucić Peu przez okno, jeśli tylko usłyszy dobiegające z pokoju dźwięki, których zdecydowanie usłyszeć nie chciała. Miłosne uniesienie to jedno, ale skandal byłby na całe królestwo. Z drugiej strony związek Frissona i Katrenny bardzo przypominał sytuację jej i czarodzieja. Jeśli teraz wyraziłaby wątpliwości co do romansu arystokratki i mieszczanina, podkopała by wszystko to, co sama deklarowała Gavinowi kilka chwil wcześniej.
- Powinniśmy tam iść, zanim oboje zrobią jakieś głupstwo – zaproponowała, tylko po to by po chwili zaprzeczyć samej sobie – albo nie, nie ma co się wtrącać.
Z kłopotliwej sytuacji gwardzistkę wybawił sam Peu, który zdecydował się opuścić pokój. Zapominając o tym iż drzwi otwierają się do środka, Escrim niemal wpadła do komnaty, gdy księżniczka i szermierz próbowali się z niej wyjść.
- Odłożę Łzę na miejsce. – Peu krótko przedstawił swój plan. – Powiem że znalazłem ją w czasie bitwy.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- - Nie, kochana, sądzę, że to, co się dzieje, jest dla ciebie bardzo ważne. I właśnie dlatego się martwisz. - pogłaskał ją po głowie - mi, choć się zupełnie tego nie spodziewałem, również zależy na tym, żeby wszystko skończyło się dobrze. Ale los sprzyja mi bardziej, niż mogłem przypuszczać. Nawet nie myślałem o spotkaniu na swojej drodze takiej kobiety!
Uśmiechnął się do niej, ciesząc się jej śmiechem.
Miał cichą nadzieję, że Peu i księżniczka będą chcieli się dłużej sobą nacieszyć, co dawałoby szansę również im na chwile samotności. Jednak Frisson widocznie chciał doprowadzić sprawę do końca, ponieważ niedługo po chwilach samotności przybył z propozycją odniesienia Łzy do skarbca.
- Moim zdaniem oprócz Łzy mógłbyś również odłożyć Katrennę na miejsce - powiedział medyk. - To, co jest jej potrzebne, to głęboki relaks wśród dam dworu. Chyba wolałaby spotkać się z tobą i osobiście ci podziękować, kiedy będzie czysta i pachnąca jak wiosenny ogródek.
- Tak jest!
- Peu, ale zanim pójdziesz... powiedz mi, jak wpadłeś na pomysł z tymi materiałami wybuchowymi?
- Hehe... cóż, to wyglądało trochę inaczej... - nieco się skrępował. - Ale nie mówcie nikomu.
Zaczął mówić przyciszonym głosem.
- No więc zanim rozwalili nam te armaty, ktoś mi kazał poszukać dział, bo się już kończyły. No i znalazłem... te rakietki... Ale nie mogłem znaleźć armat. Obszedłem prawie cały pokład, a na rufie spostrzegłem, że część piratów jest w szalupach. To się pytam, o co chodzi? Nikt oczywiście nie ma czasu mi odpowiedzieć, to krzyczę i pytam głośniej, wpadam wszystkim pod nogi, aż wreszcie znalazłem krzesiwo. A skoro było krzesiwo, to i armata gdzieś powinna być! To idę, nie ma, ale ktoś daje sygnał "ognia"! To się przestraszyłem, odpaliłem te ognie i oczywiście poleciały w zupełnie przeciwnym kierunku. Nawet nie wiem, co było potem, ale słyszałem jakiś duży wybuch. A potem nagle wszyscy szczęśliwi, komendant mnie chwali... poczułem w sobie naprawdę dużą odwagę! Pobiegłem w pierwszym szyku, kiedy udało nam się przedostać na pokład piracki. Szybko się poddali.
Frisson mimo przypadku, był z siebie dumny. Chyba bardziej z tego, że pokonał jakiś swój wewnętrzny lęk przed walką, niż przez swoje dokonania. Uśmiechał się i miał rumieńce na twarzy.
Czarodziej zaczął się śmiać, tarmosząc czuprynę młodego szermierza.
- Gratuluję, Peu. Zaskoczyłeś nas wszystkich.

- Powinniśmy iść jako delegacja. Ja, Ty, księżniczka, Peu i komendant. Nie wiem, gdzie jest Blunt, ale jego obecność też byłaby pożądana - wyraził swoją opinię czarodziej.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim doszła do wniosku iż młodzieniec, którego ma przed sobą, zdecydowanie nie jest jej Peu. Pomijając pewność siebie i romantyzm, w chłopaku nagle obudziły się charyzma, odpowiedzialność i umiejętności strategiczne. W normalnych warunkach kapitan czułaby dumę z faktu, iż spod jej ręki wyszkolił się tak prominentny gwardzista, będący jednocześnie bohaterem miasta, ale to nie była zwyczajni sytuacja, a poza tym sam pomysł nie podobał jej się. Z uśmiechem skwitowała fakt iż Gavin nazwał ją swoja ukochaną, co nie zmieniało tego, iż nie zgadzała się z jego opinią.
La Tranchte nie miała nic przeciwko temu, by Peu przyjął należne mu zaszczyty. Być może młodemu Frissonowi nadadzą tytuł szlachecki i jakieś grunty, dzięki czemu jego związek z Katrenną nie wydawałby się aż tak nierealny, ale w rzeczywistości sprawa nie wyglądała tak łatwo.
- Pałac królewski rządzi się swoistymi prawami. Istnieją dokładne zasady i wytyczne dotyczące tego, kto, gdzie i kiedy może przebywać. – Zaczęła tłumaczyć Escrim. - Nawet księżniczka nie może poruszać się po nim swobodnie. Nie da się tak po prostu zapukać do drzwi i oznajmić że przybyła delegacja do króla. Wszystko musi działać według ściśle określonej hierarchii. Biała Straż aresztuje nas, gdy tylko postawimy stopę w nieodpowiedniej komnacie. Chociaż Gavina to pewno zamkną zaraz za bramą. A nawet jeśli, musielibyśmy przygotować się na całą serię przesłuchań, ustalając zawczasu wspólną wersję by wszystko brzmiało wiarygodnie.
Kapitan nie chciała wspominać głośno, iż w takiej sytuacji to ona okazałaby się najsłabszym ogniwem. Udawanie szło jej słabo, a mimika i gesty szybko zdradziłyby to, jak bardzo lawiruje w swoich zeznaniach. Liczyła na to iż być może w przyszłości Gavin nauczy ją panowania nad emocjami, ale na dzień dzisiejszy komandor mógł czytać z dziewczyny niczym z otwartej księgi. Poza tym Escrim nie wątpiła że wcześniej czy później cała prawda dotrze do uszu monarchy.
- Przekażmy informację dowódcy o tym jak jest. Bez wymyślania. – Zaproponowała. – Niech wyżej postawienie gracze decydują czy sprawę tuszować czy nagłośnić. Myślę ze sami nie możemy niczego sobie zarzucić, ale głowy nie dam, czy nasze działania spotkają się z aprobatą zwierzchnika. Najwyżej ja i Peu poniesiemy konsekwencję.
- Istnieje jeszcze inna droga. - Wtrąciła Katrenna. – Pałac jest pełen tajemnych przejść o których większość jego mieszkańców nie ma pojęcia. W ten właśnie sposób zabrałam Łzę. Moglibyśmy odłożyć klejnot nikomu nic nie mówiąc, na przykład zwalając to na czary. I niech reszta się zastanawia, latami dochodząc do tego co się stało. Mój Peu i tak został bohaterem. Nie trzeba mu dodatkowej sławy.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Ale... chwileczkę...
Gavin nie rozumiał, może go to też trochę bawiło, że nie uda im się niemalże natychmiast otrzymać audiencji u króla, skoro przebywa z nimi księżniczka. To chyba nie jest możliwe, żeby przynajmniej częściowo nie wiedział o zaistniałej sprawie, skoro było tak dużo dywersji prowadzonych przeciw najeźdźcom, plotki o Łzie w mieście i zaginięcie księżniczki.
- Sądzę, że wspólną wersję wydarzeń warto mieć... - powiedział po chwili namysłu. - Myślę też, że jeśli taka jest wola Księżniczki, która nie chce uzewnętrzniać swoich pomyłek w postaci kradzieży Łzy, można byłoby ją łatwo odstawić na miejsce. Może nawet Księżniczka zechce powrócić do zamku, żeby udać, że nigdy nie została porwana... Co z tą panią gosposią, która na początku przypadkowo uderzyła Katrennę? Sądzicie, że nam pomoże?
Jedno było prawdą, to, że Peu i tak zostanie bohaterem. Czarodziej zastanawiał się, co będzie z nim? Czy powinien w ogóle pozostać w mieście po tym, co się zdarzyło, co ujawnił, o co mógł być osądzony? W końcu teraz i Escrim wiedziała, że cały kartel przestępczy nie jest mu obcy. Kapitan Gwardii Królewskiej! Co zrobi z tą wiedzą? Nawet jeśli jej nie wykorzysta, na pewno ma wobec niego mieszane uczucia. To, co Peu mógł otrzymać w darze za służbę i ratunek księżniczki, jeśli zdecydują się powiedzieć i o tym fakcie królowi, ma szanse na duże wynagrodzenie. Ale on? Czy na cokolwiek zasłużył, całe życie grając bez zasad? Nie fair?
- Nie zwalajcie wszystkiego na czary. Lepiej będzie, jeśli powiemy przynajmniej część tego, co się wydarzyło. Przecież zamieszki na wybrzeżu rozniosły falę plotek po całym Arturonie. Zakończmy tę sprawę jak najszybciej...
Nagle, po powiedzeniu tych słów, medyk nieco posmutniał. Jakby cień padł na jego twarz.
Jeśli będę musiał stąd uciec?
Przemknęła mu przez głowę myśl, że może zostałby magiem bojowym w gwardii. Podobało mu się bycie szlachetnym rycerzem. Zaraz jednak zaśmiał się sam z siebie. On bohaterem? Szlachetnym? Słuchającym się musztry?
Chyba chciał jak najszybciej to zakończyć, czując, jak wszystko co wydarzyło się między nim a Escrim to tylko złudzenie, sen. Chciał jak najszybciej się z niego wydostać, odzyskać chłodne panowanie nad sobą, być wolny, chociaż nieszczęśliwy. Wcześniej chyba nie zdawał sobie sprawy, że to wszystko dobiega już końca. Te dni, spędzone razem, wszystkie przejścia. Niebezpieczeństwa. Chyba staje się powoli kulą u nogi kapitan, zamiast być jej pomocą. To chyba odpowiedni moment, żeby odejść.
- Proponuję, żeby powiedzieć o napaści piratów na wybrzeże, planie porwania Katrenny i walce Blunta. Łzę możemy rzeczywiście odłożyć. Co do sytuacji księżniczki, niech ona zdecyduje, co mamy wiedzieć.
Gavin starał się nie patrzeć na Escrim.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

- To skomplikowane. – Spróbowała wyjaśnić zakłopotana Escrim. Kapitan doskonale zdawała sobie sprawę, że niektóre procedury związane z bezpieczeństwem pary królewskiej, zakrawały o śmieszność, zwłaszcza jeśli skonfrontować je z wyświechtanym powiedzeniem, iż władza jest otwarta na problemy ludu. – Może po prostu przyjmijmy że tak jest i tyle.
La Tranchte czuła że robi się czerwona na twarzy. W towarzystwie Gavina krępowała się zdecydowanie częściej , niż skłonna była do tego przyznać. Proste rzeczy, czynności nad którymi wcześniej nie zastanawiała się nawet przez chwilę, teraz nabierały nowego znaczenia. Musztry, rygorystyczne zasady dotyczące ubioru, dworskiej etykiety czy pojedynków, charytatywne bale, dziwne obowiązki na przykład takie, dotyczące pracy z dzieciakami z ulicy lub udziału w wydarzeniach ważnych dla gawiedzi, wszystko to kapitan zaczęła analizować pod kątem „co sobie Gavin pomyśli”. Było jej głupio że sama wymagała od medyka tak dużo, oczekując iż czarodziej zaakceptuje jej pracę i pochodzenie, a tymczasem czarodziej nie stawiał jej żadnych warunków.
Propozycja Gavina wydawała się być kompromisowa, uwzględniająca zarówno sugestię księżniczki, jak i pomysł la Tranchte. Jak łatwo można było się domyśleć, osoby wysoko postawione w dworskiej hierarchii, czy też te sprawujące ważne funkcję w pałacu, z pewnością były dobrze zorientowane co stało się z Łzą i Katrenną. Z tego samego powodu arystokracja nie pozwoliła by takie informację przeniknęły do pospólstwa. Ewentualne wieści krążące po ulicach Arturonu cały czas sprowadzane były do niepotwierdzonych plotek. Księżniczka mogłaby nagle się pojawić i udawać że nic się nie stało. Rządzącym taka wersja wydarzeń byłaby wielce na rękę, ale trudno było liczyć na to, iż opowieść powyższa będzie w stanie przekonać do siebie bardziej zorientowane osoby. Co gorsza, w przyszłości ktoś wrogo nastawiony do Katrenny, mógłby spróbować wykorzystać prawdziwe informację, aby zaszkodzić reputacji księżniczki.
Samej Escrim zależało by zdjąć z siebie ciężar odpowiedzialności oraz nie zmuszać się do działania wbrew złożonej przysiędze. Niestety Gavin nie do końca popierał jej pomysł by przynajmniej przed przemożonym do wszystkiego. Jak by tego mało księżniczka najwyraźniej miała swoją wizję, co w jej przypadku oznaczało „zrobimy po mojemu i nie toleruję sowa sprzeciwu.
- Wiem że zawdzięczam wam życie i nawet jako władczyni nie powinnam wymagać nic więcej, ale mimo to oczekuję od was złożenia przysięgi wierności. Chciałabym usłyszeć, że dla dobra królestwa zachowacie informację o tym co wydarzyło się w ostatnich dwóch dniach, tylko dla siebie. – Katrenna najwyraźniej odzyskała swój królewski fason. – Ja i Peu wracamy do zamku i wszystko odkręcimy.
- Nie mogę! Nie dam rady. – Natychmiast spróbowała protestować Escrim. – Muszę zadać raport. A nie potrafię kłamać Komandorowi w prosto w twarz. Poza tym nie popieram tego, ani nie mam na to ochoty.
- W takim razie zostaniesz uznana za zdrajczynię Korony.
- To śmieszne. Nie możesz mnie oskarżać, nie po tym co dla ciebie zrobiłam.
- Jestem przyszłą królową. Mogę robić co zechce.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Jeszcze nie tak dawno pragnęłaś zostać kochanką piratów, o królowo Arturonu. - Gavin schylił się patrząc w jej oczy surowym wzrokiem. - Nagle zapragnęłaś zostać odpowiedzialną księżniczką, załatwiając wszystko z kolejnym mężczyzną?... Bez urazy, Peu - dodał naprędce. - Nie wierzę też, żeby nagle wszyscy mieli do ciebie wielkie wotum zaufania. Ktoś uwierzy w twoją historię? Albo Peu, który był tym niepozornym, niezdanym szermierzem?... Bez urazy, Peu - znowu dodał. - Poza tym, przynajmniej częściowo ludzie wszystko widzieli. Może i mógłbym pozwolić ci spróbować wszystko samej odkręcić, śmiałbym się z twoich nieudanych poczynań, ale nie pozwolę ci zrobić czegokolwiek, co mogłoby zrzucić odpowiedzialność albo kłopoty na Escrim.
- Jak śmiesz... - Katrenna patrzyła na czarodzieja z oburzeniem, z zamiarem powiedzenia czegoś jeszcze, ale ten znowu jej przerwał.
- Jeśli spróbujesz sprowadzić na nią jakieś nieszczęście, nie martw się, wszyscy będą wiedzieć o twoich poczynaniach. Nie muszę o nich mówić bezpośrednio królowi, ale kiedy całe miasto będzie znać plotki, nie uwierzą w "oficjalną wersję wydarzeń" i stracisz reputację w mieście. Nie wiem, czy ludność będzie szanować królową, która jest rozkapryszona i robi co jej się podoba.
- Uważaj, do kogo mówisz! - Peu był równie zszokowany, co oburzony. Spokojny, dyplomatyczny medyk nagle zamienił się w szantażystę? Grozi księżniczce? Naraża swoje bezpieczeństwo?... Z drugiej strony, jemu też nie podobało się to, że księżniczka chce pogrążyć jego panią kapitan. Komu ma być wierny?
Medyk kontynuował, nie patrząc nawet w stronę Peu.
- Escrim pójdzie do komandora i zda raport ze wszystkiego, co zaszło, czy ci się to podoba, czy nie. Nie uciekniesz od odpowiedzialności za własne czyny. Może to cię czegoś nauczy.
- Masz natychmiast przestać! Żądam, abyś...
- MILCZ! - krzyknął Gavin, a przez swoje zdenerwowanie niechcący przeszła po wszystkich magiczna fala gorącego powietrza.
- Zostaw królową! - Krzyknął Peu, szarżując z pięściami na medyka. Zdziwiony tym zachowaniem Czarodziej ledwo co uskoczył przez Peu.
- Spokojnie, spokojnie! Nie zrobię nikomu... krzywdy... - próbował uspokoić go, unikając przy tym jego ciosów.
- Poczułem twoje sztuczki, magu! Może chciałbyś ją zahipnotyzować? Dlaczego od początku tak próbujesz nam pomóc!? Zdobyłeś zaufanie kapitan gwardii, próbujesz nas wszystkich ocalić, nie dostając prawie żadnego wynagrodzenia, a teraz próbujesz manipulować księżniczką!? Chcesz zagarnąć część władzy dla siebie!!
Gavin prawie zaczął się śmiać z tego, co mówił Peu, ale przy tym również zbierał w nim coraz większy gniew.
- To nie tak, doskonale o tym wiesz!
- Nieprawda! Udowodnij to!!! - szermierz wymierzył mu prawego sierpowego w policzek. Gavin zatoczył się do tyłu, prawie wpadając na księżniczkę. Czuł, jak pulsuje to miejsce, w którym uderzył Peu. Wstał i gwałtownie uniósł za pomocą czarów Peu do góry.
- Posłuchaj mnie uważnie!!! Nie do ciebie należy wymierzanie sprawiedliwości! Nie mam w tym żadnego interesu, to fakt! - Gavinowi niemalże płonęły oczy, krzyczał. - Nie robię tego dla siebie, ciebie, czy jakichkolwiek, kurrwa, korzyści! Robię to, bo moim obowiązkiem jest troszczyć się o ludzi, na których mi naprawdę zależy - mówił niemalże rozpaczliwie. - Jeśli Escrim stanie się jakaś krzywda przez kogokolwiek z was, wezmę ją z tego miasta i podpalę cały Arturon!
Peu i Katrenna patrzyli na niego zszokowani. Ten wiecznie opanowany człowiek mógł powiedzieć coś takiego?... O co chodzi?
Gavin ciężko oddychał. Po chwili jednak uspokoił się nieco, sprowadził Peu na ziemię.
- Przepraszam. - powiedział, zaciskając pięść. - Jedyne, czego chcę, to nie pozwolić cię skrzywdzić, Escrim.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim była przyzwyczajona do kaprysów księżniczki. Fochy, pretensję i wydumane żądania Katrenny, nie robiły na niej większego wrażenia. Wśród Gwardii od dawna krążyło powiedzenie, że Arturonowi zagrażają dwie klęski: olbrzymia fala tsunami i groźba, że to właśnie Katrenna zasiądzie na tronie. Na szczęście niedojrzała dziewczyna nie była pierwsza w kolejce do zajęcia tegoż miejsca.
Kapitan była gotowa spokojnie przeczekać kolejny wybuch złość ambitnej młodej damy, po czym spokojnie robić swoje, jednak tym co wyprowadziło ją z równowagi było zachowanie Peu. Jej podopieczny zaczął zachowywać się jak furiat. Uniesiony dumą, adiutant kompletnie ignorował wpojone mu zasady, rzucając się z pięściami na Gavina. La Tranchte nie mogła uwierzyć skąd u chłopaka takie wybuchy odwagi. W obecności swojej ukochanej, młody Frisson zwyczajnie głupiał. Gwardzistka próbowała przyprowadzić go do porządku słowna reprymendą, a gdy to nie pomogło, zwyczajnie rzuciła się chłopakowi na plecy i zaczęła ramieniem dusić jego szyję.
- Odbiło ci Peu?! Co ty wyprawiasz?! Uspokój się! – Krzyczała Escrim, zupełnie nie zdając sobie sprawy że sama potęguje panujący wokół chaos.
- Nie mogę tolerować obrażanie księżniczki w mojej obecności. – Bronił się adiutant, jednocześnie starając się strącić z siebie swoją przełożoną. Chłopak obracał się na wszystkie strony, a uczepiona jego szyi Escrim zaczęła kręcić koła, niebezpiecznie wymachując nogami po całym pomieszczeniu. Mimo komizmu sytuacji, kapitan nie zamierzała zwalniać uścisku.
- Jakie obrażanie? Odrobina dyscypliny jeszcze nikogo nie zabiła.
- Ale ja ją kocham!
- No i? To nie znaczy że masz spełniać każdą jej zachciankę. Powinieneś dbać o dobro swojej księżniczki, nawet jeśli będzie to oznaczało iż czasem się z nią nie zgodzisz. – Kapitan była zadowolona. Powoli zaczynali do czegoś dochodzić.
Peu przestał się opierać. Być może dotarł do niego przekaz który starała mu się wyłożyć Escrim, chociaż bardziej prawdopodobne było to, iż młody zwyczajnie opadł z sił, a przy tym zaczynało brakować mu powietrza. Co ważniejsze, adiutant znów przypominał dawnego siebie, a wszystko co robił, robił źle. Nawet miłość pomylił z bezgranicznym oddaniem i byciem marionetką w rękach tej, która rzekomo go kochała. La Tranchte nigdy nie podejrzewała, że kiedykolwiek będzie zadowolona faktu odzyskania gapowatego Peu.
Tymczasem księżniczka powoli dochodziła do siebie po szoku wywołanego tym, że ktoś śmiał na nią nakrzyczeć. Widząc że jej groźby niewiele znaczą, Katrenna sięgnęła po drugą z swoich broni. Płacz. Klęcząc na podłodze, dziewczyna zalewała się łzami, usiłując wymusić współczucie.
- Nienawidzę was! Wszystkich! Uratowaliście mnie tylko po to by jeszcze bardziej mnie upokorzyć.
Peu chciał objąć ramieniem młoda monarchinie lecz tym razem kapitan go powstrzymała. Po chwili wściekła księżniczka wybiegła z pomieszczenia.
- Idź za nią. Pilnuj by nie zrobiła jakieś głupoty i bezpiecznie wróciła do zamku. – Wydała rozkaz la Tranchte.
- Tak zrobię – odpowiedział Peu, po czym zwrócił się do Gavina – przepraszam. Teraz już rozumiem. Od tej pory będę upewniał się czy księżniczka postępuje słusznie, a dopiero później spalę Arturon w jej obronie.
- Że jak? Czy jest tu jeszcze ktoś normalny, kto nie pragnie zagłady tego miasta? – Irytowała się Escrim, wpatrując się w wybiegającego na zewnątrz gwardzistę.
Ponownie została z czarodziejem sam na sam. Na chwilę zapadła krępująca cisza.
- Dziękuje ci. Za to co powiedziałeś i chciałeś zrobić. – Odpowiedziała zawstydzona Escrim - Znaczy się ani mi się waż palić miasto. Krzyczenie na arystokratów tez jest głupie. Ale, no wiesz… to wiele dla mnie znaczy…, że jesteś przy mnie i… tego… kocham cię Gavinie.
La Tranchte płonęła z wstydu. Owo wyznanie sprawiło jej więcej trudności niż to, gdyby miała powiedzieć jak bardzo pożąda ciała medyka. Czarodziej był dla mniej oparciem w wszystkich problemach. Jedynym który tak naprawdę ją rozumiał. Wtulając się w ramiona ukochanego, Escrim położyła głowę na jego barkach. Czekała ją trudna rozmowa z Komandorem, ale bliskość Gavina dawała jej siłę do działania.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin nie przywykł do tak dużej ilości emocji i zdarzeń w tak krótkim czasie. Zwykle działał na zasadzie planowania - każde kolejne zdarzenie było przez niego przynajmniej częściowo przewidziane, jakoś prawdopodobne, nawet na szybko układał w głowie, jak powinien się zachować i co robić. Teraz kompletnie zaczął iść na żywioł, wszystko było chaotyczne, decyzje podejmowane na szybko, w dodatku nielogiczne, bo w końcu podyktowane uczuciami i emocjami, a nie zdrowym rozsądkiem. To wprowadzało w jego życie jakieś nowe doświadczenia, rozwój wypadków, który był kompletnie nieprzewidywalny. Właśnie widział zamęt jaki stworzył, kiedy Escrim próbowała nie spaść z wierzgającego się Peu, a potem płacząca księżniczka. Już głupio mu było się nawet jakkolwiek odezwać. Po tym stwierdził, że już nie pójdzie na żywioł, bo to za dużo jak dla takiego sędziwego, zmęczonego życiem czarodzieja jak on.
A potem ta "mała" niespodzianka, i Escrim wtulona w jego ramię...
Gavin stwierdził, że jednak pójście na żywioł mu się dużo bardziej opłaciło.
Serce z emocji zabiło mu mocniej, a on jakby zapomniał języka w gębie. Nie spodziewał się, że kapitan naprawdę zapałała do niego tak silnym uczuciem, ale co więcej - wydawało mu się, że takie rzeczy to tylko w jakąś romantyczną noc, przy świecach, koniecznie z kolacją - żeby jedzeniem zamaskować to, że nie wiesz co powiedzieć, a potem... Zresztą, szybko odrzucił te myśli o poprzednich panienkach. Bez sensu myśleć o nich właśnie teraz... prawda?
Pogładził bujne loki kapitan, jakoś niepewnie, ręka mu drżała. Przez tę "nieprawdopodobność" sytuacji, nie był pewien, co myśleć i zrobić. Szybka analiza w głowie i...
Porwał ją do góry, zakręcił nią w powietrzu i uśmiechnął się, bardzo szeroko. Popatrzył jej w oczy z zapałem, pogładził ją po policzku. A potem z powrotem przytulił do siebie, i sam nie był pewien co robi w tym całym przytulaniu, głaskaniu, buziakowaniu, w każdym razie rozpoczął akcję "czas zapieścić Panią Kapitan na śmierć". Po prostu tak zaniemówił, że aż nie wiedział co powiedzieć. Cisnęło mu się na usta pytanie "naprawdę?", ale sam się bał, że usłyszy "nie, żartowałam hehe". Zresztą, "kocham cię też" nie wchodziło w grę przynajmniej teraz - Gavin nie chciał niszczyć tej chwili...
Potem jakby się uspokoił, ale nadal obejmował ją i gładził jej dłoń.
- Moja najukochańsza - powiedział łagodnie, ale z wyraźnym przejęciem. Pocałował jej dłoń. - Ja też, ja ciebie też kocham.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim obejmowała swoimi ramionami tors Gavina, trzymając głowę na jego ramieniu. Miała ochotę do końca świata pozostać w uścisku medyka, bez wahania poddając się jego pieszczotom. Chciała zapomnieć o wszystkich czekających ją obowiązkach. Nawet teraz, gdy wspólnie wyeliminowali zagrożenie w postaci ataku piratów, konieczność realizowania wytyczonych jej zadań, była niczym zaraza, która nie pozwalała kapitan cieszyć się pełnią szczęścia.
Być może właśnie teraz. W rozegranej bitwie poległo wielu dzielnych gwardzistów. Arturon był osłabiony jak mało kiedy, co z kolei oznaczało, że każdy szermierz był na wagę złota. Straż musiała wzmocnić czujność, w obawie aby ktoś nie spróbował wykorzystać zadanych im ran. Do czasu uzupełnienia liczebności Gwardii i na nowe przeorganizowania jej szeregów, nadzieja na długi urlop wydawała się płonna. La Tranchte uznała to za wyjątkowo niesprawiedliwe. Ona sama nigdy nie prosiła o wolne, a teraz gdy najbardziej tego potrzebuje, królewska Straż znajduje się wyjątkowych tarapatach.
- Pójdziesz ze mną do Komendanta zdać raport? – Spytała czarodzieja. - Cała ta historia brzmi tak niedorzecznie, że bez wiarygodnego świadka wątpię aby ktokolwiek mi uwierzył.
Escrim planowała tak przedstawić wersję wydarzeń by sam medyk skorzystał na jej relacji najwięcej. Wprawdzie to Peu oficjalnie został uznanym bohaterem, ale w możliwości chłopaka prawdopodobnie nie dał wiary by nikt kto znał go dłużej niż kilka godzin. La Tranchte liczyła na to iż Gavinowi również skapnie się trochę z sławy. Z drugiej strony, czuła, że będą od niego wymagali jasnej deklaracji co do dalszej przyszłości. Arturon nie potrzebował przypadkowych bohaterów lecz bohaterów ubranych w niebieskie mundury Gwardii.
Nie wspomniała tez ani słowem iż czarodziej nie tylko miał poznać jej przełożonego, dowódcę królewskiej armii, pierwszego stratega i tego w którego rękach leży bezpieczeństwo całego miasta, ale przede wszystkim jej wujka. Rodzina la Tranchte była w takim samym stopniu dumna, co przywiązana do swojego nazwiska. Większość kobiet nawet po ślubie nie chciała rezygnować z tak zacnego tytułu, oczekując że to małżonek zmieni swoją godność. W skutek tego wśród rodu la Tranchte ciężko było się połapać kto jest kim. Zwłaszcza dla osób z zewnętrz.
Osobiste pytania mogły być dla Gavina równie trudne co te dotyczące polityki i jego dokonań w czasie walki, jednak Escrim była prawie pewna że Melgar La Tranche polubi czarodzieja.
Nieoczekiwanie dalsze rozważania kapitan zostały przerwana przez pukanie do drzwi, w których nie czekając na ceremonialne „proszę”, pojawiła się Cilia. Bosmanka ubrana była podobnie jak Escrim w strój gwardzistki , chociaż szeregów rozpiętych guzików i przeróbek krawieckich umniejszających ilość zastosowanego materiału, nadawało dziewczynie dużo bardziej zmysłowy wygląd.
- Tu jesteście gołąbeczki. Przeszkodziłam w czymś? A może zdążyłam aby się dołączyć? – Cilia namiętnie pocałowała kapitan, zanim ta zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, cały czas starając się prowokować Gavina. – Mówiłam ci już skarbie, że Buziaczek jest moja? Jeśli ją chcesz, będziesz musiał o to walczyć.
- Cilia, co tu ty robisz? – Oburzyła się Escrim.
- A myślisz że jesteś jedyną którą poproszono o raport?
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Spóźniłaś się, żeby się dołączyć, już po wszystkim. I Buziaczek sam zdecyduje, czy chce być twoja - powiedział lekko rozbawionym tonem, obejmując ją mocniej.
Czuł się naprawdę dziwnie. Nie pozwalał sobie z reguły na tak dużą liczbę emocji, ale one teraz nim zawładnęły. Czuł się cudownie, jakby coś rosło mu w sercu, jakby rozlewało się po nim ciepło. Już zapomniał tego uczucia dawno.
- Będziemy zdawać swoje raporty po kolei, czy pójdziemy wszyscy na raz? I gdzie jest Peu z księżniczką?
Na odpowiedź na drugie pytanie nie musiał długo czekać. Młody szermierz z uspokojoną już Katrenną, na której twarzy jawiła się niesamowita determinacja, pojawili się w pokoju niedługo potem.
- Chciałabym się za tobą ująć Gavinie - powiedziała księżniczka - przynajmniej w jakimś małym stopniu. W każdym razie, to dzięki tobie wyszłam stamtąd bez większego szwanku...
Zatrzymała się na chwilę. Próbowała ukryć swoje zażenowanie sytuacją, w której musiała się ukazać pokorą. Przmknęła oczy, jakby słowa, które wypowiada były obrzydliwe.
Peu delikatnie szturchnął ją w ramię.
- I.. dź... dziękuję. - dokończyła pośpiesznie. Młody szermierz uśmiechnął się i pogładził ją po ramieniu. Katrenna westchnęła z ulgą, ale na jej policzki i tak wstąpił rumieniec.
- Nie ma za co - odparł Gavin spokojnym głosem, nadal się uśmiechając. Kolejna rzecz, której nie przewidział, to opiekuńczy wpływ szermierza na księżniczkę.
- Bardzo ładnie misiuniu - szepnął do Katrenny na ucho, co nieco ją udobruchało.
- To skoro zebraliśmy się już wszyscy, pójdziemy do Komendanta? - zaproponował medyk.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Pytanie Gavina rozbawiło Escrim do tego stopnia, że gwardzistka musiała zasłonić dłonią usta aby nie roześmiać się głośno. Kapitan spróbowała wyobrazić sobie scenę w której oni wszyscy stoją przed dowódcą, przekrzykując się wzajemnie, jeden przez drugiego opowiadając często sprzeczne z sobą historię. Najlepiej aby przy tym zaczęli się wykłócać, tak jak to miało miejsce przed chwilą. Z całą pewnością byłby to najkrótszy raport w dziejach Królewskiej Straży, po którym wszyscy jego uczestnicy trafiliby do lochu na czas aż wytrzeźwieją.
- Chwileczkę, nie myślicie chyba że przyszłam tu tylko dlatego aby zobaczyć jak się miziacie, – wtrąciła Cilia – znaczy się to oczywiście też. Chciałam zobaczyć jak Buziaczek się gimnastykuje no i liczyłam, że zaprosicie mnie do gry, ale tak naprawdę celem mojej wizyty jest to…
Bosmanka wysypała na stół odłamki potłuczonego kryształu. Początkowo Escrim nie miała pojęcia o co chodzi, dopiero po czasie kojarząc drobne szkiełka z podróbką Łzy, jaką wykonał Gavin.
- Dla informacji tych którzy nie wiedzą – ciągnęła dalej Cilia – zostałam w siedzibie piratów po to, aby odzyskać Dumę Arturonu. Nie muszę chyba wspominać że robiłam to z narażaniem życia i swojej cnoty. I prawie mi się udało. Przynajmniej tak myślałam dopóki przez przypadek moja „Łza” nie upadła na podłogę, rozsypując się w drobny mak. A skoro to jest podróbka, to moje pytanie brzmi, które z was ma przy sobie oryginał?
Kapitan znała bosmankę na tyle by potrafić czytać jej miedzy wierszami.
- Zbiłaś ją, ponieważ drżały ci dłonie na myśl iż miałabyś oddać Łzę na miejsce? Nie dostaniesz jej Cilia. – Odpowiedziała twardo.
- A zatem potwierdzacie że ją macie. – Z uśmiechem na twarzy tryumfowała bosmanka. - No weź! Przecież jesteśmy w jednej drużynie. Tylko na chwilę. Niewiele osób może się pochwalić tym, że trzymało w dłoniach taki skarb. Chciałabym móc należeć do tego elitarnego grona. Przecież wam nie zwieję. Jest was czworo. Niby którędy miałabym uciec.
- Na przykład oknem? – Podsunęła rozwiązanie Escrim, a po jej słowach Peu instynktownie zajął pozycję pomiędzy kobietą a okiennicą. – Możesz sobie ją oglądać w sali tronowej kiedy tylko zechcesz.
- Przez szkło! Nie chcę w ten sposób. To tak jakbyś miała patrzeć na swojego kochasia nie mogąc go dotknąć.
- Cilia, ja wierzę że nie masz złych intencji, ale dobrze wiem jak reagujesz na klejnoty.
- Jasne, bo każdy z was już pewnie pomacał sobie Łzę tak długo jak miał na to ochotę, a mi bronicie chwili przyjemności. Znaczy się ty bronisz. Póki co nie słyszę aby ktoś poza sztywną formalistką miał w tej sprawie coś przeciwko. Może daj się wypowiedzieć innym. – Zmieniła taktykę Cilia.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Zaraz, zaraz. Czemu mielibyśmy komukolwiek ufać w sprawie choćby tyknięcia palcem Łzy? Już wystarczy nam wrażeń z nią związanych. Kradzieży tym bardziej. Cilia, może lubisz świecidełka, ale czy dotykanie ich tak wiele zmieni w twoim poczuciu spełnienia? I co na ten temat powie księżniczka?
Zaraz potem Gavin ugryzł się w język. To naprawdę głupie z jego strony, aby powoływać się na autorytet władzy, który... no, nie jest autorytetem. Zaczął się bać, że zaraz księżniczce strzeli coś głupiego do głowy i znowu rozpęta się burza. W dodatku ta zbita podróbka Łzy...
- Czemu zbiłaś Łzę? - zapytał medyk. - Raczej nie uwierzę, że przypadkowo. Eksperymentowałaś nad jej właściwościami? Twardością?
Gavin podrapał się w podbródek, patrząc uważnie ze zmarszczonymi brwiami na Cilię. Miała ściągnięte brwi i wargi, wyglądała na zdenerwowaną. Widział, jak oddycha. Chciałby, żeby pozbyła się złości i wyrzutu, a zaczęła być zmieszana. Może to odciągnęłoby ją od pewności, co do swoich praw do dotykania cennej biżuterii.
- Może pochwalisz się, co robiłaś cały czas? Gdzie jest Blunt? Czy byłaś na tym samym pokładzie, co Peu? Czemu jeszcze nie złożyłaś raportu, czekałaś na naszą wersję wydarzeń? Co ty kombinujesz? - Powoli podchodził do niej, próbując wydać się groźnym oskarżycielem. Jego głos też był inny - twardy i głęboki, nie tak przyjemny jak zwykle. Miał ręce złożone na piersi i przeszywający wzrok.
- I... jak ty to robisz, że tak szybko się przebierasz? - dodał po chwili. Nie mógł się powstrzymać, naprawdę ciekawiła go ta kwestia! Ilekroć przecież jej ojciec pojawiał się na horyzoncie, Cilia z prawie nagiej bosmanki zamieniała się w elegancką kobietę w zakrywającym większość ciała mundurze.
Po chwili ciszy, która nastała, sprostował:
- Wypowiem się pierwszy. Nie podoba mi się myśl, że możesz dotknąć autentycznej Łzy. A twoja prośba wydaje mi się nader podejrzana.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości