Męzczyzna chyba nie rozumiał, co syrena do niego mówiła. Uciekał tak szybko, jak tylko potrafił jego wierzchowiec. Ona mogła sobie krzyczeć, drzeć się i wykonywac inne czynności polegające na wydobywaniu z siebie odgłosów o wysokich decybelach. To i tak nic nie dawało. Niestety.
Peleryna zaczynała ją ciążyć, więc po prostu ją zdjęła, jednakże cały czas trzymała w ręce odzienie. Zawsze mogło się przydać, jednak nie spodziewała się, że nadejdzie do tak szybko. Po chwili bowiem na jej ramieniu usiadł niewielki czarny nietoperz. Wiedziała, że owym stworzeniem jest nie kto inny jak tamta przestarzała kobieta. Co więc zrobiła Kathleen? Nic nadzwyczajnego. Przyczaiła się po prostu i jak gdyby nigdy nic, złapała ją w pelerynę, którą szybko zawiązała jak worek.
- Tak! - zawołała zadowolona. Nie mogła się jednak za długo nacieszyć swoim szczęściem i dumą, ponieważ koń zaczął szaleć. Sekunda. Dwie... i już leżała na ziemi, a niemówiący mężczyzna tuż obok niej. Zwierzę chyba przestało ją lubić, ponieważ zaczęło na nią prychać i wymachiwać kopytami. Zaczęła się bać o swoje życie, kolejny raz w ciągu kilku tygodniu! Nie sądziła, że można zginąć poprzez rozmiażdżenie czaszki. Ale na to się najwyraźniej zapowiadało. Tym razem to ona nie reagowała na gesty chłopaka. Nie potrafiła się uspokoić. Dopiero kiedy ten dosiadł swego towarzysza i odjechał, rudowłosa odetchnęła z ulgą. Jednakże oddech nadal miała przyspieszony. A co ze złapaną wampirzycą? Nieważne... możliwe,że już zdołała się uwolnić. Istniało również prawdopodobieństwo, że nadal była w pelerynie, przypominającej aktualnie worek, próbując się uwolnić.