ArturonPrzygoda

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Zablokowany
Awatar użytkownika
Teyla
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Przygoda

Post autor: Teyla »

         Teyla wędrowała przez ciemne ulice, oświetlone jedynie przez księżyc, zmierzając w kierunku karczmy. Koń leniwie kołysząc łbem podążał za nią. Dziewczyna przywiązała kuca obok innych koni i weszła do środka. W budynku było jasno i gwarno. Kobiety roznosiły piwo, a mężczyźni bezkarnie i wulgarnie je podrywali, na co kelnerki reagowały śmiechem. Dziewczyna wemknęła się do środka i usiadła przy wolnym stole naprzeciwko kominka. Ściągnęła torbę i skrzypce, kładąc je obok na krześle. Wygodnie oparła się i wpatrzyła się w płomienie tańczące nie zauważając, że ktoś pochylił się nad nią.
         - Witam piękną panią - usłyszała głos, który wyrwał ją z zadumy. Obróciła się do mężczyzny, który do niej zagadał.
         - Dzień dobry - odpowiedziała speszonym głosem. Mężczyzna znacząco przybliżył się do Teyli. W jej oczach pojawiło się przerażenie, wyczuła bowiem od niego mocny zapach alkoholu. Jedną ręką chciała dosięgnąć finki, lecz nie dała rady. Jeszcze próbowała go odepchnąć, nadaremnie. Mężczyzna mocno chwycił ją za nadgarstki i zaczął ją ciągnąć w kierunku drzwi.
Awatar użytkownika
Gerathor
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerathor »

Zamówił kolejny dzban wina i kubek krasnoludzkiego grogu, po czym skierował się na powrót do swojego stołu. Przeciskał się przez spocone ciała. Wielu ludzi stało tłocząc się wokół stolików, przy których zasiadali „możniejsi“ od nich. Tacy, którym z różnych powodów warto było się przypodobać, bądź też mieli po prostu więcej pieniędzy. Dotarł wreszcie na swoje miejsce i rozsiadł się pośród swoich towarzyszy, z którymi biesiadował cały ten wieczór. Imion większości z nich nawet nie pamiętał, poznał ich ledwie kilka godzin wcześniej. Była to grupa brudnych, pijanych osiłków. Przez to, że Gerathor wydał nieco więcej Ruenów, niż pozostali, ci traktowali go niemal jak szlachetnie urodzonego. W tym towarzystwie brylował pewien karłowaty jegomość, który przez cały czas zabawiał resztę sprośnymi żartami i zagadkami.
Gdy Gerathor opróżniał właśnie wśród gwaru i śmiechów swój kubek, poczuł uderzenie w plecy. Lekkie, ale na tyle mocne, żeby wylać na siebie zawartość naczynia i nieomal zadławić się tym, co zdążył wlać w usta. Odwrócił się. Okazało się, że wpadł na niego plecami jakiś pijus i brudas, który właśnie usilnie próbował wyciągnąć z karczmy jakieś szarpiące się z nim dziewczę. Gerathorowi szumiało w głowie wystarczająco, aby się tym mocno zdenerwować. Jego współbiesiadnicy ucichli, gdy powoli wstawał. Odwrócił się i położył dłoń na ramieniu nieznajomego.
- Z drogi, śmieciu. Nie widzisz że wychodzimy?! – powiedział ten dziwny osobnik, wykrzywiając twarz w obleśnym grymasie. Był to mężczyzna dosyć wysoki, z blizną na twarzy i poważnymi ubytkami w swojej śmierdzącej gębie.
- Może grzeczniej? – powiedział Gerathor powoli. Nieznajomy zmierzył go wzrokiem, po czym wymierzył mu cios bykiem prosto w twarz, puszczając jednocześnie nadgarstki dziewczyny. Gerathor był zbyt podpity, żeby zdążyć zareagować. Osunął się na stół, pomiędzy swoich współtowarzyszy, obserwujących wszystko w milczeniu. Wstał od razu, jednocześnie wymierzając cios na odlew agresorowi. Gdy ten doszedł do siebie, rzucił się w szaleńczym ataku. Nie wyprowadził jednak żadnego ciosu, ale wczepił się w krwawiącego z nosa Gerathora i zaczął się z nim szarpać. Ciągali się tak bez żadnego efektu po całej sali, przerywając zabawę niemal wszystkim gościom. Wreszcie Gerathorowi udało się wyrwać z bezsensownej szarpaniny. Od razu uderzył przeciwnika prawym sierpowym. Ten wyrwócił się z hukiem na drewnianą podłogę, podniósł się szybko i z krwawiącą twarzą wybiegł na zewnątrz.
Gerathor rozejrzał się po karczmie. Nikt już nie zwracał na niego uwagi, wszyscy skupili się na swoich sprawach. On sam otarł nos z krwi i skierował się na swoje miejsce. Nie zdążył tam jednak nawet dojść.
- Hej, ty tam, przyjacielu! Chyba mamy do porozmawiania! – usłyszał za sobą głos. Gwar w całej karczmie ucichł. Gerathor stał pośrodku sali, a przed nim, w drzwiach, stało pięciu uzbrojonych mężczyzn. Wszyscy mieli na sobie kolczugi, a każdy dzierżył w dłoni sporej wielkości ostrze. Byli sporego wzrostu, mieli dłuższe lub krótsze brody i sprawiali wrażenie nieskorych do żartów. Spojrzał za siebie przez ramię. Jego współbiesiadnicy nie patrzyli w jego stronę. Nieznajomy zaczęli się powoli zbliżać. Gerathor westchnął i spojrzał w sufit jakby ze znużeniem, po czym splunął na podłogę i dobył miecza.
Awatar użytkownika
Teyla
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teyla »

        Teyla otrząsnęła się z szoku dość szybko, po czym przemieściła się w stronę swojego stolika. Właśnie chowała miecz do pochwy, kiedy usłyszała za sobą głos. Obróciła się i ujrzała pięciu mężczyzn zmierzających w kierunku jej wybawiciela.
        "Ciekawe, co takiego im zawinił, że próbują odebrać mu życie... Nie, nie ważne, co uczynił, muszę mu pomóc. Wiele razy czytałam historie, gdzie za uratowanie powinno się odwdzięczyć tak samo, ale jak to się nazywało..." - pomyślała. Przykucnęła przy ogniu i zaczęła w nim grzebać. W sali zaczął rozprzestrzeniać się dym, a płomienie powoli oplatały najbliższe krzesła.
        - Pali się! - krzyknęła donośnym głosem. Na te słowa ludzie rzucili się do ucieczki ratując się przed śmiercią wprost na mężczyzn, którzy zbliżali się do wybawiciela. Musieli ulec i z tłumem wydostali się z karczmy. Teyla szybko i zręcznie znalazła się obok mężczyzny, który jej pomógł i pociągnęła go za ramię.
         - Szybko, choć za mną. Znam drugie wyjście. - powiedziała i nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę kuchni. Płomienie rozprzestrzeniały się coraz szybciej, niszcząc napotkane rzeczy i zabijając napotkane osoby, które nie zdążyły uciec.
Awatar użytkownika
Gerathor
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerathor »

Stał w rozkroku z ostrzem w dłoni. Pięciu oprychów zbliżało się do niego powoli. Wiedział, że oczy wszystkich gości karczmy są właśnie skierowane na tę scenę, ale nie obchodziło go to. Był zbyt doświadczony w fechtunku, by peszył go wzrok innych. Bandyci wyglądali groźnie, ale nie wydawali się mistrzami miecza. Przyjął postawę bojową. Lekko ugięta nogi, lewa do przodu. W głowie już rozgrywał tę potyczkę. Nie miał zamiaru czekać na atak. Najpierw doskoczy do pierwszego z nich i uderzy z dołu na odlew, odskoczy, półobrotem uniknie ciosu, który nadejdzie z prawej, kolejny odbije paradą... Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Gerathor zauważył to z opóźnieniem, tak bardzo był skoncentrowany na przeciwnikach, którzy ostatecznie nie zdążyli do niego podejść. Wszyscy goście w popłochu wstali z miejsc i ruszyli do drzwi oddzielając go od bandy oprychów. Dopiero w tym momencie zauważył, że całe pomieszczenie szybko wypełnia się dymem, a niektóre z mebli już zajmują się płomieniami. Sala była spora, toteż i ludzi niemało. Ktoś go potrącił, pchając się do wyjścia. Gerathor czuł, że tłum zaraz go poniesie albo stratuje.
Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu i usłyszał dziewczęcy głos, mówiący:
- Szybko, chodź za mną. Znam drugie wyjście. - Odwrócił się i zobaczył delikatne śliczne dziewczę ciągnące go gdzieś w swoją stronę. Nie widząc w zasadzie innego wyjścia, ostatecznie pozwolił jej się prowadzić.
Awatar użytkownika
Teyla
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teyla »

        Dziewczyna z trudem przycisnęła mosiężną klamkę. Znalazła się w wąskiej uliczce, którą oświetlały płomienie pochłaniające dach karczmy. Szła dalej, a za sobą słyszała kroki mężczyzny, którego prowadziła. Zatrzymała się przy pobliskim dębie, gdzie byli bezpieczni, ona i jej towarzysz. Popatrzyła na niego z pięknym uśmiechem, a po chwili zręcznie wspięła się na grubą gałąź. Usadowiła się na niej wygodnie, a głowę zwróciła ku gwiazdom. Nie zwracała uwagi na mężczyznę, patrząc na srebrny księżyc, wyjęła skrzypce i zaczęła grać. Spod smyczków wydobywała się piękna melodia, która koiła jej serce. W melodii można było usłyszeć nutkę szaleństwa, malowała ona stan chwilowy duszy Teyli.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Kiedy delikatna melodia skrzypiec ulatywała tak w nocne niebo, nagle jakaś przedziwna srebrzysta mgiełka zaczęła się sączyć spod smyczka Teyli i gęstym, nieprzejrzystym obłokiem spowijać wszystko w zasięgu wzroku. Zniknął księżyc, zniknęły gwiazdy, po chwili zniknął również dąb ze swymi potężnymi konarami, wilgotna nocną rosą trawa, a w końcu nawet ów milczący towarzysz, siedzący jeszcze przed chwilą u boku skrzypaczki. Wszystko rozmyło się w ciepłej mgle, zginęło wśród srebrnej, drżącej poświaty. Teyla została sam na sam ze swoimi myślami.

Jakże mogło się to stać? Ot, chyba zbłąkany okruch magii musiał przyplątać się w te strony, a pobudzony słodką muzyką począł rozrastać się, potęgować i pomnażać. Takie rzeczy wszak się zdarzają.

Teylę porwał i pochwycił jakiś cudny sen, doznanie zupełnie odrealnione - biegła boso co tchu po wyzłoconej żółtym kwieciem, letniej, bezkresnej łące, a jej włosy - czuła to wyraźnie - falowały powoli i dostojnie, unosząc się nad jej głową jasnym obłokiem, zupełnie jakby płynęła głęboko pod wodą. Wreszcie stanęła. Spojrzała w dół i dostrzegła, że po jej perłowej sukni z szelestem wspina się jakieś małe zwierzątko. Pochyliła się ku niemu - była to mała wiewióreczka. Gdy ją jednak pochwyciła w dłoń, ta rozsypała się momentalnie w garść lśniącego pyłu. Pył opadł na kwiaty, a te poczęły się poruszać i trzepotać, by wreszcie unieść się w niebo nieprzebraną chmarą barwnych motyli i ważek. Teyla podążyła za nimi wzrokiem - owady zatoczyły koło nad jej głową i zniknęły wśród chmur, a wraz z ich zniknięciem zapadł zmierzch. Przez parę chwil było cicho, bardzo bardzo cicho, a potem z sykiem spadła na ziemię pierwsza srebrna gwiazda. Powietrze było przesycone wonią jaśminu. Deszcz spadających gwiazd - małych migotliwych iskierek - opadł na dziewczynę lekko i bezgłośnie, jak pierwszy śnieg.

A potem spod ziemi zaczęła znów sączyć się jasna mgiełka. Kiedy się rozwiała, Teyla była już sama, gdzieś na morskim wybrzeżu. Nie była pewna, co się właśnie stało, a na palcach miała jeszcze resztki srebrnego pyłu.
Zablokowany

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość