Nowa AeriaSakiewka dziwadła

Podczas Wielkiej Wojny Aeria została zrównana z ziemią, jedyne co po niej pozostało to sterta gruzów. Zanim Wielka Armia dotarła do miasta Król ewakuował ludność w góry, sam zaś zginą broniąc bram miasta. Po wojnie Aerczycy postanowili odbudować miasto, dziś na jego gruzach powstała Nowa Aeria - piękne, przyjazne, nowe miasto, niesplamione jeszcze żadną wojną.
Zablokowany
Awatar użytkownika
ZuZu
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Artysta , Włóczęga , Złodziej
Kontakt:

Sakiewka dziwadła

Post autor: ZuZu »

        Trochę już minęło wschodów słońca, a jeszcze więcej zachodów odkąd... zagnieździł się w tym mieście jak kleszcz kilka dni temu przy jego ogonie. Szczerze? Pomijając kwestię tego pasożyta żłopiącego z niego jak smok jeszcze do niedawna, było mu tu naprawdę przyjemnie. I nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady! Co prawda kupcy w jego dzielnicy go czujnie obserwują, a do karczem w trzech kolejnych dostał wilczy bilet, nie miał co narzekać, skoro miasto, szczególnie centralna część, i większość jego mieszkańców po prostu uwielbiała wygłupy ZuZu. On sam przy tym miał niemałą radochę a jeszcze większy zysk. Bo kto by pomyślał, że robienie z siebie durnia jest takie dochodowe? W szczególności jeszcze jak udajesz biedniejszego i słabszego niż w rzeczywistości jesteś, grając na uczuciach tych ciemniaków... Choć nie jeden pewnie to jego nazwałby ciemniakiem. Co z tego że nie umiał liczyć i był analfabetą, po co to i komu do życia potrzebne? Najważniejsze by sakiewka wypełniała całą dłoń, wesoło pobrzękując w trakcie jego harców i lekko pociągała ją w dół do ziemi, oznajmiając swoja wagę, a to znaczy co i ile będzie mógł zjeść tego wieczoru.

        Nie inaczej było i tego wieczoru. Jedni zamykali swoje kramy, inni je otwierali czekając na szemranych klientów, a on wykorzystując zmrok, postanowił dać popis płonącej żonglerki balansując ostrożnie kopytami na położonej, turlającej się po bruku beczki. Lubił komplikować sobie życie i wymyślać niepoważne sposoby na jeszcze skuteczniejsze zabawienie swoich widzów, ale nie będzie przecież tak ciągnął cały dzień i całą noc! Nie jest Prasmokie, ani żadnym bóstwem by mieć w głębokim poważaniu zmęczenie, co też przypłacił lekko poparzoną ręką i przypalonym rękawem starej już i tak koszuli z długim rękawem. Słyszał w tłumie kilka razy z przerażeniem wciągane powietrze, gdy tylko kopyto mu się omsknęło, albo gdy syczał co jakiś czas z bólu przez zbliżenie dłoni zbyt blisko ognia od pochodni. Mogłoby się to źle skończyć gdyby przedobrzył i zlekceważył swoje zmęczenie, na szczęście publika była już niemal do granic zachwycona i zdumiona, a to był najlepszy moment na wielki finał. Podrzucił w pewnych odstępach wszystkie sześć pochodni, dość wysoko i tak że utworzyły swego rodzaju okrąg jak spadały, po czym wybił się ile sił w tylnych nogach z beczki, która pod wpływem wywartej na niej siły zatoczyła się z impetem i postawiła pionowo. Centaur zgrabnie przeskoczył płonącą obręcz z pochodni i wylądował z gracją jak kot, stając ostatecznie dęba i utrzymując się tak przez moment wyłapał wszystkie spadające pochodnie, wrzucając je ostatecznie pogaszone do beczki. Czym jednak byłby doskonały występ i poinformowanie o jego zakończeniu swojej publiki gdyby się nie skłonił. Stanął więc twardo na wszystkich czterech kopytach i zgiął się nisko w pół w ukłonie, kikut schowany pod luźnym rękawem koszuli wyciągając w bok, a prawą przykładając do swojej piersi. Poklask jaki poniósł się z tłumu ledwo go nie ogłuszył, ale największą muzyką dla jego uszu był dźwięk rzucanych mu na derkę ruenów. No kto by pomyślał?

        Radość jednak musiała kiedyś dobiec końca, gdy dostrzegł przeciskających się przez tłum w jego stronę kilka osób. Pociągnął bez wahania za jeden sznurek od rozłożonej derki, a jej krawędzie w mgnieniu oka się zacisnęły tworząc coś w rodzaju worka, który chłopak przerzucił sobie przez ramię.
        - Dziękuję wam, dziękuję, jesteście wspaniali. Na mnie jednak już pora, muszę jak najszybciej pokonać zmęczenie, by móc jutro z samego rana do was wrócić! - zakrzyknął do tłumu uśmiechając się ciepło i życzył jeszcze wszystkim dobrej nocy, akurat w porę, gdyż wypadło na niego trzech gości, przed którymi czmychnął niczym spłoszona sarna. Gdyby nie to, że potrafi się tak obłowić w ciągu całego dnia, pomyślałby jeszcze, że Nowa Aeria nie jest mu przychylnym miastem, ale tak nie narzekał.

        Nie przepadał za wąskimi ulicami ludzkiej dzielnicy, ale to była najkrótsza droga do domu, a że przez przypadek podeptał po drodze jeszcze kilku bezdomnych do nie była jego sprawa. Przed zawaloną kamienicą rozejrzał się czy nikt go nie śledził i wskoczył zwinnie do środka, przez na wpół zawalone drzwi. W środku przeszedł się przez zwęgloną część zrujnowanego salonu, zmierzając do piwnicy, by zostawić w niej swój łup i odpocząć. W końcu śpiąc w głównej, mieszkalnej, choć zawalonej części domu z ulicy mógłby go ktoś podpatrzeć i miałby nieprzyjemności z tego faktu, a tak w piwnicy urządził sobie całkiem sympatyczny kącik dzielony ze szczurami i kotami, ściągającymi do niego właśnie ze względu na ilość gryzoni. Rozświetlił panujący tu mrok dwoma świeczkami i usiadł przed opartym o stertę śmieci, osmolonym lustrem, w którym odbijała się jego zamazana i jeszcze bardziej zabrudzona postać. Uśmiechnął się do siebie i okrył grzbiet oraz ludzkie ramiona i tors podziurawionym przez szczurzyska kocem. Póki co najlepiej mu służącym podczas chłodnych nocy. Ziewnął kilka razy i położył się podkulając pod sobą kopyta i układając ludzką połowę wygodnie na specjalnie wyprofilowanym przez siebie stosie brudnych i zniszczonych, kompletnie już przez siebie nie używanych ubrań, które albo komuś zwinął, albo dostał od przejętych jego sytuacją mieszczan. Dla niego to było życie w luksusie, poczucie wolności przez nikogo nieograniczone i świadomość, że jeśli nie zarobi najwięcej swoimi wygłupami, to zawsze może chwycić sakiewkę jakiegoś przejezdnego czy przechodnia na rynku. Żyć nie umierać!
Awatar użytkownika
Anna
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Chłop , Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Anna »

        Wraz ze słońcem stopniowo opadała temperatura. Dziewczyna była już na to przygotowana. Palenisko jątrzyło się ogniem, namiot stał napięty, a w kociołku gotowało się mięso. Wyglądało apetycznie, nawet jak na jej gust. Obóz rozłożyła w jaskini na uboczu. Nikt niepożądany nie powinien sprawiać jej problemów. Chyba że zwierzęta, miała nadzieję, że nie natrafi na żadnego drapieżnika.
Niepewnie spróbowała wyczarować poduszkę, na szczęście z sukcesem. Ostatnio miewała problemy z używaniem magii, a Ivu nie chciał odpowiadać. No ale trudno się mówi. Położyła poduszkę na głazie i zasiadła. Nogi bolały ją jak nigdy. Piechotą przez góry to nie był dobry pomysł. Nie miała jednak zbyt wielu wyborów. Stosunkowo mniej wozów przejeżdża przez góry, w porównaniu do reszty szlaków handlowych. Miała już trochę dosyć chodzenia od punktu do punktu. Przez ostatnie kilka miesięcy chodziła i jeździła przez całą Alaranię, zmuszana przez Iauvraadhkiego. Wszędzie miał interes. Przynieś, zanieś, porozmawiaj, zabij, przewróć, i tak dalej, i tak dalej. Sfrustrowana wyżalała się w pamiętniku, nie mając z kim rozmawiać. W pobliżu ludzi wolała być incognito, na wypadek poznania, a chociażby zobaczenia jak wygląda.

        Anna zjadła prostą kolację chleba z bobrem, wyżaliła się do pamiętnika i dorzuciła drewna do ogniska. Czas odpocząć. Uchyliła płachtę namiotu i wczołgała się do środka. Rzuciła poduszkę na ziemię i jak kłoda położyła się. Powoli umysł jej odpływał, dając nadzieję na spokojny sen. Ni zowąd wybuchło światło, natychmiast zrywające ją na nogi. To Iauvraadhki, tym razem w innej formie.
- Mam nadzieję, że nie przerywam ci odpoczynku. Chciałbym cię przeprosić i wyjaśnić... kilka kwestii - odezwał się lewitujący znak demona.
Zszokowana dziewczyna przypatrywała się mu z niedowierzaniem. On jeszcze nigdy tak się nie zachowywał. Trochę się przestraszyła. Gdyby nie zwracanie się zdrobnieniem, nie uwierzyłaby, że to on.
- Czego chcesz? Nie mogłeś poczekać do rana?
- Ależ skąd taka agresja? Sama nalegałaś, żebym udzielił odpowiedzi. - Uniósł się dźwięk podobny do śmiechu. - Nie chcę, żebyś traktowała mnie jak wroga. Gdyby tak było, nie rozmawialibyśmy teraz. Słuchaj teraz. Powierzę ci w geście zaufania dowolny dostęp do swojej mocy. Tak, naprawdę, ile tylko zechcesz. Ale masz przestać wątpić w sens moich nakazań i skończ wreszcie zabijać moje avatary. To jest irytujące, nawet nie zdążam wyłapać błędów w konstrukcji.
- D-dobrze... To znaczy, nie mogę odmówić, prawda?
- Tak. Dobranoc.
Świat zgasł, zalewając Annę mrokiem i burzą myśli. Co to mogło znaczyć? Ten… lakonizm? Nie rozumiała tej sytuacji. Po jakimś czasie znów udała się na spoczynek.

        Coś znowu zakłóciło sen.
Jakieś twarde przedmioty obijały się o ściany namiotu. Wychyliła delikatnie głowę, zasłaniając przezornie twarz ręką. Miała dobre przeczucie, gdyż prawie od razu oberwała kamieniem w łokieć. Jakieś dzieci rzucały w nią kamieniami! "Co do jasnej... To pewnie Ivu!"
Po szybkim rozejrzeniu ustaliła, że jest w jakiejś uliczce. "Kto by się spodziewał...?" Dzieci wycofały się, przezornie rzucając jeszcze kamykami za plecy.
Anna wyszła z namiotu, wypatrując innych “zagrożeń” ale nikogo nie wypatrzyła. Nie pojawiła się tu bez powodu. Ociężale zabrała się za zbieranie swoich rzeczy. Złożyła namiot w rulon. Czegoś brakowało. Znikła jej torba. Sprawdziła, czy nie zawinął się w namiot, nie ma. Na ziemi może nie zauważyła, nie ma. Oblał ją zimny dreszcz. Okradli ją, na Prasmoka! Większość swojego dobytku tam trzymała. “Przeklęte bachory.” Ostatecznie została jej tylko księga, namiot i poduszka.
Oparta o ścianę, osunęła się na ziemię. “Co ja mam teraz zrobić? Nawet nie powiedział co mam zrobić! Zaraz chyba kogoś zabiję.” Bolała ją już od tego głowa. Bardziej niż zwykle.

        Była rozdarta, miękła coraz bardziej. Czy może ta miękkość dopiero się ujawnia. W domu czuła się, bawiła się jak księżniczka. Zabawa się skończyła, ale ona nie wyrosła. Jest demonem, magiem, oddała duszę i zdrowie za moc. Popadła w apatię, bo rzucali w nią kamyczkami i zabrali rzeczy, które mogła w końcu sama wyczarować. Żałosne.
Ktoś nawet podszedł, żeby z tego skorzystać.
- Dawaj pieniądze. Albo cię potnę! - wycedził wysoki facet z ogromnym nożem w ręku.
- Spadaj - wyszeptała spod kaptura Anna. - Nie mam ochoty na użeranie się z tobą.
- DAWAJ SAKIEWKĘ! BO CIE WYPATROSZĘ. TY... - Nie zdążył dokończyć.
- WOOON!
Z krzykiem wywołała falę uderzeniową, która powaliła zbira z hukiem na plecy. “Co jest? Wiedźma!” krzyknął. Zanim zdążył wstać Anna podniosła nóż, który wypadł mu z ręki. Wbiła go w pierś. Wyciągnęła i dźgnęła raz jeszcze. Dwadzieścia razy, aż się nie ruszał i jeszcze trochę. Na koniec wypiła resztki jego krwi. Z promilami, ale trochę jej na tym zależało.
“Tego mi brakowało.”

        Do ręki wzięła książkę i pobiegła przed siebie. Ciało zostawiła, jak leżało. Szukała miejsca, żeby się zatrzymać. Rekonesans zrobi dopiero z rana. Teraz nie wie, gdzie się dokładnie znajduje. Szła do Nowej Aeri, ale Ivu mógł zmienić zdanie. Znalazła w końcu jakąś spalony budynek, chyba niezamieszkany. Nie czuć było smrodu od wnętrza, co rozbudziło nadzieje. Weszła przez wpół zniszczone drzwi i doszła do salonu. Kiedyś tu może było całkiem ładnie. Może nie tak ładnie, jak w jej pałacu… Czy on teraz tak wygląda? Podczas najazdu podpalali coś? Nie pamiętała. Wysiliła pamięć, jak to wyglądało?
Spojrzała na swoją rękę, bladą, szarą od brudu. Przyzwała trochę mocy. Czuła mrowienie, ale nic poza tym. “Tęsknię za domem…” W krótkim przebłysku determinacji zacisnęła rękę w pięść i przywołała więcej mocy. Z immaterium przyzwała stoły, meble, piękne ściany i podłogę, a na zwieńczenie, miękki fotel, na który z rozkoszą upadła. Ręka jej drżała, głowa zapełniała niepożądanym szumem, ale do tego już była przyzwyczajona.
- Hah, a jednak architektura przydała mi się więcej niż jeden raz.
Brakowało jej już tylko fajki z mocnym zielem, ale na czarowanie ochoty już nie miała. Bywało lepiej, ale nadal ma nadzieję na lepsze jutro, a to już coś.
Awatar użytkownika
ZuZu
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Artysta , Włóczęga , Złodziej
Kontakt:

Post autor: ZuZu »

        Przeżywając pełne emocji i beztroski przygody we śnie, ZuZu nie wiedział w jak wielkich kłopotach się znajdował i w jakim był niebezpieczeństwie. Spał spokojnie nie myśląc o niczym więcej, niż wielkiej, niemalże królewskiej wyżerce jaką akurat śnił. Głód nie był mu straszny, szczególnie, że dziennie mógł zarobić i ukraść tyle by miał za co jeść przez najbliższych kilka dni, jednakże szczytem głupoty było przywłaszczenie sobie sakiewki chyba jednego z najbardziej niebezpiecznych mieszkańców miasta. Co prawda paserzy sami żyją z kradzieży i oszustwa, jednakże... nie jest raczej najlepszym pomysłem obrabowanie takiego w momencie sprzedawania mu kradzionych błyskotek. Tak, centaur sprzedając swój poprzedni łup, zawinął sobie pamiątkę z tej transakcji i zgarnął mieszek z ruenami jednego z najbardziej znanych paserów szemranej części Nowej Aerii. To był już szczyt bezczelności, szczególnie, że naturianin nie był mistrzem złodziei, a jedynie podrzędnym kieszonkowcem. To właśnie ten paser ze swoimi osiłkami przepłoszył błazna z rynku i właśnie z żądzą mordu w oczach szukał kryjówki małolata.

        Gdyby nie miał żadnej pomocy może nie udałoby mu się znaleźć "dziupli" chłopaka i po prostu by sobie odpuścił puszczając jedynie plotkę, że koniowaty został przez niego zabity, albo tak się zląkł, że już dawno jest na drugim końcu Łuski. Niestety tak dobrze to nie ma, w dzielnicy gdzie ZuZu się zaszył, nie był nazbyt lubiany przez innych kieszonkowców, żebraków, bezdomnych, a właśnie ci zdradzili szukającym centaura bandytom gdzie on się ukrywa.

        I tak oto właśnie w pewnym momencie przekroczyli próg spalonego domu i... zastygli w bezruchu z ogromnym zdziwieniem malującym się na twarzy, gdy w środku okazało się, że budynek nie jest taką ruiną, jaką wydaje się z zewnątrz. Zdezorientowani przeszli w głąb kilka kroków aż natknęli się na kogoś siedzącego w salonie. Paser uciszył szepczących za nim najemników i sam zbliżył się jeszcze trochę do domownika.
        - Przepraszam za to najście, myśleliśmy, że dom jest opuszczony... Nie widziała może panienka w tej okolicy jednorękiego centaura? To mój stary znajomy, mamy jedną sprawę do omówienia - powiedział i wyjaśnił przyglądając się siedzącej w fotelu postaci o typowo kobiecej budowie.

        Zbudzony odgłosami kroków nad swoją głową i przytłumioną rozmową, ZuZu zbudził się ze swojego snu i przeciągnął wstając z niechęcią, by sprawdzić co się dzieje. Już kilka razy tak się zdarzyło, że jacyś bezdomni skrywali się w tym spalonym domu przed deszczem czy chłodem. Chłopak ich za każdym razem skutecznie przeganiał, jednakże co jakiś czas przychodził ktoś inny i również nim trzeba było się zająć. Miejski trefniś miał to szczęście, że wychynął ze swojej nory chwilę po tym jak wyszli najemnicy i paser, ale i go sparaliżowało, gdy zobaczył, że zamieszkiwana przez niego rudera już nie koniecznie nią jest. Zaciekawiony tym zjawiskiem postanowił rozeznać się w sytuacji i tak cicho jak było to możliwe posiadając kopyta przeszedł się po odmienionym pomieszczeniu, trzymając się poza zasięgiem wzroku osoby w fotelu, do której podszedł na sam koniec swoich zwiadów. Wszystko wydawało się zaskakująco zadbane i prawdziwe.
        - Um... Prze-przepraszam, ale co robisz w moim domu? - spytał imitując głosem zaniepokojenie i przywdziewając na twarz taką też maskę. Co prawda faktycznie nie był za szczęśliwy tym co zastał w tak dobrze znanej sobie jeszcze do niedawna ruinie, ale nie można było powiedzieć, że się bał. Był na to zbyt pewny siebie i siły swoich kopyt. Po prostu chciał zagrać na uczuciach obcego, albo raczej obcej udając biednego, wystraszonego chłopca tą nagłą zmianą i wizytą.
Awatar użytkownika
Anna
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Chłop , Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Anna »

        Anna przeciągnęła się na fotelu. Dawno na takim nie siedziała. Ivu często nie pozwalał jej na takie luksusy. Coraz bardziej dokręcał śrubę w dawaniu jej mocy. Wcześniej nawet nie wiedziała, że on tak potrafi.
- Demonie, jesteś tu? - powiedziała w powietrze.
- Jakie misterne plany knujesz tym razem? Mógłbyś mnie oświecić? Niezwykle bym się ucieszyła!
Przy braku odpowiedzi wbiła się mocniej w fotel. W tej chwili intuicja podpowiadała, żeby czekała cierpliwie na rozwój wydarzeń. Cierpliwość nie była jednak jej mocną stroną. Zaczęła włóczyć się po mieszkaniu, w myślach tworząc plany. Chciała odzyskać przynajmniej połowę skradzionych rzeczy. Do rana jednak wszystko rozmyje się po całym mieście. Jeśli Ivu pozwolił jej zrobić remont, to znaczy, że ma tu zostać. Przydałyby się też pieniądze. Gdyby jeszcze tylko zmusiła demona do mówienia. Po kilku kółkach po mieszkaniu usiadła z powrotem. “Porozmawiałabym z kimkolwiek, mam dosyć samotności”

        Skrzyżowała ręce, patrząc na łukowy sufit. Mogła wyczarować, co tylko zechciała, ale nie mogła się zdecydować. Znaczy, najbardziej chciała zagrać na skrzypcach, ale w takiej okolicy to nie był dobry pomysł. Gdzieś z zakątka umysłu wybudził się głos. “Graj i tak. Przecież ci nic nie zrobią! Graj!" Na szczęście był na tyle cicho, żeby go zignorować. Ostatecznie wyciągnęła księgę i zaczęła spisywać wspomnienia o pałacu. Pamięć jest ulotna, tym bardziej w jej przypadku. Dużo czasu spędzała na projektowaniu całego wystroju, więc tego na pewno już nie zapomni. Skupiła się na wspominkach dnia codziennego, sługach i najemnikach. Kiedy nawiedziła ją ta ślepa i elf. Nostalgia to najgorszy narkotyk. Zaangażowała się na tyle, że nie zauważyła, że ktoś wszedł, aż paser się do niej nie odezwał. Z piskiem podskoczyła, księgę hukiem zatrzaskując.
- Co? Cyklopa? Nie widziałam żadnego. Nikt nie nauczył was pukać? Czy to wygląda, jakby było opuszczone?! Ja wam zaraz dam…
Z ręki magicznie wyskoczyła jej ciężka pałka, którą złapała w obie ręce. Podskoczyła do góry, ale nagle się zatrzymała. Zauważyła, że z głowy zsunął się kaptur, odsłaniając całą głowę. Gdyby mogła się rumienić, to cała twarz byłaby czerwona jak burak. Dało to ochroniarzom czas, żeby zasłonić sobą pasera i wyciągnąć własne pałki.
- Radziłbym jej nie dotykać - powiedziała postać wychodząca zza rogu. Zdążył, nim ochroniarze sięgnęli jej ciała. - To zaraźliwe.
Paser odwrócił się zaskoczony, pytając, kim on jest. Przed nim stał wysoki mężczyzna w pełnej zbroi płytowej.
- Kłopotami, jeśli zaraz stąd nie wyjdziecie - burknął groźnie. - Zabierać się stąd, później się policzymy.
Goście, nie mając wiele do powiedzenia, wyszli, szemrając między sobą.
- Kim ty jesteś? - spytała Anna. Odpowiedzią wojownika było “Rano.”
Nieznajomy wyszedł z pokoju i znikł, jak się pojawił.

- Co tu się na Prasmoka odprawia?
Wskoczyła ponownie na fotel. Przeczesywała ręką włosy, przetwarzając wydarzenia minione. “Do rana cała dzielnica będzie wiedziała. Do jutra miasto, a co za tym idzie łowcy nagród. Świetnie po prostu!” Głowę podtrzymywała rękoma opartymi o podłokietniki. Po chwili podszedł do niej ktoś znowuż inny. Biedny, młody i jednoręki centaur. Raczej nie zbieg okoliczności.
- Młody, oj młody. Siedzę, jak chyba dobrze widzisz. Myślałam, że ten budynek jest opuszczony, tak samo zresztą jak trójka, która cię szukała. Nie martw się, poszli już sobie. Mogą wrócić, ale nie dziś. Musiałeś chyba sporo nabroić.
Wstała i dokładniej przyjrzała się młodzieńcowi. Na bardzo głodnego nie wyglądał, nawet zaskakująco dobrze był zbudowany. Ciekawy nie-człowiek, może tak nudno nie będzie.
- Nie rób już takiej miny, przecież nic ci nie zrobię. - Na udowodnienie słów wzięła pałkę i rzuciła ją w bok, przez przypadek tłukąc wazę. - ...Później naprawię.
- Co w ogóle robi taki chłopczyk w takim miejscu? Jak długo tu mieszkasz? Zgaduję, że pracujesz?
“Uspokój się! To może być sztuczka. Ostatnim razem się nabrałaś. Wyrzuci cię, gdy nie będzie miał dla siebie pożytku.”
"Cisza, nie pytałam o zdanie! Nie obchodzą mnie wasze opinie"
W trakcie dyskusji Pandora upadła na sofę jak ścięta z nóg. Złapała się za głowę, próbując uciszyć burzę głosów w umyśle. Twarz widocznie wykrzywił ból.
- Masz alkohol albo palone ziele? Chętnie cię wynagrodzę, tylko proszę pospiesz się!
Awatar użytkownika
ZuZu
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Artysta , Włóczęga , Złodziej
Kontakt:

Post autor: ZuZu »

        Przyglądał się uważnie przez dłuższą chwilę nieznajomej, której wygląd nie jednego przyprawiłby zapewne o gęsią skórkę, lecz nie jego. Owszem, aż nadto wyróżniała się w tłumie zwykłych ludzi i miała coś w sobie co wywoływało niepokój, jednakże czy była pierwszą i jedyną taką osobą na Łusce, jaką przyszło centaurowi spotkać? Oczywiście, że nie! Po tych ziemiach chodziła cała masa różnych dziwadeł, a on jakby nie spojrzeć był także jednym z nich - ni to człowiek, ni to koń, do tego bez ręki i błaznujący na miejskich ulicach. Czy mu to w jakimś stopniu przeszkadzało, albo się tym przejmował? Również nie, więc mimo ogólnie pojętego zaskoczenia obecnością takiej, jak i jakiejkolwiek osoby w swojej własnej, jeszcze do niedawna, kryjówce nie za specjalnie się jej bał... No, może prócz faktu, że udawał biednego i wystraszonego dzieciaka.

        - Ktoś jeszcze tu był? - zapytał tym razem na prawdę zdziwiony. Co prawda podejrzewał o kim ta... kobieta mogła mówić, jednakże ciężko mu było uwierzyć w to, że ktoś wiedział dokładnie gdzie go szukać. Acz i pod tym względem domyślał się rozwikłania zagadki. Wyglądało na to, że Brudny Hansen ma wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia. Póki co nie to było jednak najważniejsze, a to co tu i teraz. Musiał być w pełni skupiony na obecnej chwili, by nie wyjść za wcześnie z roli.

        Rozejrzał się po wyczarowanym salonie z mieniącymi się w zachwyconych, młodych oczach iskierkami i znów spojrzał na obcą.
        - Sama to wszystko wyczarowałaś? Cz-czy to znaczy, że teraz to twój dom? - zapytał pochmurniejąc teatralnie na myśl o utracie domu. - Mieszkam... Albo raczej mieszkałem tu do dziś - odpowiedział, obserwując jej nieludzkie, acz niezwykle interesujące lico. - Może półtora roku... I... I nie mieszkam tu tylko tu - spojrzał na podłogę i lekko postukał ją swoim kopytem. Nie chciał jej tak po prostu mówić, że mieszka w ledwo ocalałej piwniczce pod domem, a konkretnie pod nią. - ...Taaak, pracuję - odparł z odzyskaną pogodą ducha (udawaną) oraz dumą, że umie sam sobie poradzić.

        - C-co się stało?! - zapytał z wymuszonym niepokojem, acz doskonale zamaskowanym pod orkiestrą innych uczuć, zbliżając się jeszcze do nieznajomej.

        Nie czekał jednak na odpowiedź na swoje pytanie i zaraz po krótkim kłusie znalazł się z powrotem w piwnicy, gdzie zaczął przetrząsać każdy worek i kupkę, a nawet stos śmieci, by znaleźć jakąś porządną torbę, do której popakował co cenniejsze rzeczy, które mógłby później sprzedać i kupić sobie coś do jedzenia. Nie wracał już do maszkary na górze, która postanowiła się jakby nigdy nic rozgościć się w jego domu. Zamiast tego z niemałym trudem przesunął jeden ze zniszczonych regałów pod ścianą i ruszył galopem przez tunel, którego wyjście znajdowało się kawałek za murami miasta, niemal u podnóża gór. Stamtąd już miał łatwą drogę ucieczki, a wielki świat stał przed nim otworem. Co prawda szkoda mu było zostawiać idealne gniazdko i rzeszę naiwnych fanów, ale jak to mówią: bezpieczeństwo przede wszystkim. Tamta kobieta mogła go przecież prędzej czy później wydać strażnikom, albo tamtym bandytom. ZuZu nie mógł tak ryzykować, nie oglądając się więc za siebie, dość szybko ruszył z kopyta w wielki świat.

Ciąg dalszy: ZuZu
Zablokowany

Wróć do „Nowa Aeria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości