Strona 3 z 4

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Wto Lip 17, 2018 11:49 pm
autor: Latro
- Jasne... - "Szkoda tylko, że tych wyjątków jest tak mało"
"Ty pewnie przeżyłeś więcej niż stulecie, co?" - pomyślała, sądząc po jego częstych wywodach na wiele tematów. Nie przeszkadzało jej to, w końcu wiele się można dowiedzieć od innych zwłaszcza wtedy, gdy ci rzucają wiedzą na lewo i prawo. Alantar jest mądry, wie naprawdę dużo, toteż Latro wątpiła, żeby żył mniej niż... pięćset lat? Gdy ten puścił oczko, słabo się uśmiechnęła.

- Tak myślisz? Sam je sobie nadał. - Zaśmiała się donośnie i poczochrała basiora po łbie. - Sądzi, że brzmi groźnie i niebezpiecznie, a każdy, kto je usłyszy, zlęknie się na sam jego dźwięk. - Zaśmiała się ponownie. - Za to nie pasuje do niego tak bardzo. Często zachowuje się jak mały szczeniak, chcący pieszczot i wiecznej zabawy. - Grim nie mógł zrozumieć jej słów, więc przechylił łeb z nadzieją, że później jego pani wyjaśni, o czym mówiła. A mówiła o nim, nie miał wątpliwości, gdyż usłyszał swoje imię. Tylko o co chodziło? Może go chwaliła? Tak! To na pewno to! Zamerdał swoim długim ogonem, odganiając liście i kurząc przy tym. Spojrzał na panią, a potem polizał po dłoni. Po chwili zerknął na czarodzieja. Z początku tego nie wyczuł, ale teraz miał co do niego dziwne przeczucie. Instynkt mu podpowiadał, że to nie jest ktoś, przy kim można czuć się swobodnie. Ostrożnie zbliżył się do mężczyzny i zaczął obwąchiwać. Nie podobał mu się ten zapach.
Wycofał się i stanął obok Latro, która spokojnie obserwowała zwierzę. Grim burknął w stronę Alantara i znieruchomiał. "Nie jesteś taki święty, co?". Latro natomiast jedynie spojrzała na czarodzieja i... uśmiechnęła się do niego.
- Widziałam, co potrafisz. Magią życia możesz czynić cuda. - Zachichotała. - Zresztą, nie tylko nią. Ciężko mi jednak wyobrazić sobie Ciebie jako uzdrowiciela. - Na jej twarzy zagościł szelmowski uśmieszek. Który uzdrowiciel zabija więcej ludzi niż leczy?
W międzyczasie Hares powoli zbliżał się do nich, będąc gotowy na każdy ruch włochatej bestii. W końcu przystanął obok Latro i pozwolił sobie odetchnąć. Czyżby w końcu przemówiła temu kundlowi do rozsądku?

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Śro Lip 18, 2018 8:31 pm
autor: Alantar
Cóż, Latro miała rację, miał za sobą co najmniej pięć wieków... Dokładnie zbliżał się do milenium, ale czy na pewno zachowywał się tak? Trudno było stwierdzić, mało kto znał kogokolwiek żyjącego na tyle długo, toteż trudno było im wyobrazić sobie jak ktoś taki mógłby się zachowywać... I o ile dzielił się wiedzą, nie była to wiedza, którą było trudno zdobyć, nic co uważałby za coś odkrywczego, ot, czasami uważał, iż znajomość pewnych rzeczy jest naturalna i dopiero po jakimś czasie odkrywał, że wcale tak nie jest. Cóż, całe życie spędzone na uczeniu się przeróżnych rzeczy sprawiało, że jego perspektywa różniła się znacznie od większości żywych istot.
Gdy usłyszał jej odpowiedź, parsknął cicho.
- Groźnie? Choć całkiem inteligentna bestia jak na wilka... - rzucił z wesołą nutką w głosie i delikatnym uśmiechem, który jednak prawie że zniknął, gdy czarodziej zobaczył jak zwierzę reaguje na niego, by jednak zaraz przykucnąć, przekręcić lekko głowę i uśmiechnąć się w stronę wilka. Stworzenia takie jak Grim miały to do siebie, że naturalnie potrafiły wyczuć aurę, przynajmniej do takiego wniosku doszedł Alantar w czasie swoich przygód. Choć bardziej polegało to na instynkcie i wilk na pewno nie był pewien, dlaczego czarodziej wydaje się straszniejszy niż można było sądzić po wyglądzie...
- Może powinnaś wziąć z niego przykład? Widać, że jako jedyny rozumie, że nie powinien być beztroski w moim otoczeniu - mruknął spokojnie, wstając i posyłając delikatny uśmiech w stronę Elfki.
- Nie jestem w stanie tworzyć cudów... Nie potrafię wskrzeszać zmarłych... Skupiłem się na zbyt wielu dziedzinach na raz, by móc kiedykolwiek osiągnąć prawdziwe mistrzostwo w jednej z nich. - Kłamał, choć też nie do końca, prawdą było, że jego umiejętności były naprawdę niebywałe jak na śmiertelnika, ale dalej miał przed sobą długie życie. Tyle że w tym momencie postępy w odkrywaniu kolejnych tajemnic władania mocą stawały się coraz wolniejsze i Alantar nie widział w tym momencie szansy na to, by osiągnąć więcej przez co najmniej następne kilkaset lat...
- A czy wspominałem, że jestem uzdrowicielem? - dodał na sam koniec z szelmowskim uśmiechem na twarzy.

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Czw Lip 19, 2018 5:54 pm
autor: Latro
- Jak na wilka? - Roześmiała się. - Wilki są inteligentne. Jedynie ludzie wyrobili sobie o nich złą opinię, bo konkurują ze sobą od setek lat w zdobywaniu pożywienia. Nikt nie zwraca uwagi na to, że te stworzenia potrafią się ze sobą bardzo sprytnie komunikować. Mają ustaloną hierarchię, a nie wszystkie alfy muszą wykazywać się dużą siłą. Niektóre są przywódcami, gdyż wyróżniają się właśnie mądrością. - Wyjaśniła, lecz po chwili dodała coś jeszcze, a w jej głosie można było usłyszeć nutkę rozbawienia. - Chociaż Grim rzeczywiście jest całkiem inteligenty... jak na wilka.
- Mógłbyś mnie zabić w każdej chwili, a skoro jeszcze tego nie zrobiłeś to znaczy, że nie zależy ci na nagrodzie i zwyczajnie... nie chcesz. A skoro nie masz złych zamiarów, to nieważne jak silny jesteś, bo i tak mnie nie zabijesz. - Uśmiechnęła się szeroko. - No, chyba, że zmienisz zdanie. - Ostatnie zdanie mruknęła cicho, wciąż się jednak uśmiechając. Spojrzała prosto w jego ciemne oczy, doszukując się potwierdzenia swoich słów... a także zapewnienia, że nie stanowi dla nich zagrożenia. Mogło to być ryzykowne, ale Latro często popełniała ryzyko... i to był w większości dobry wybór.
- Tak mówisz? Jesteś najpotężniejszym magiem, jakiego znam, a znam wielu. Pewnie nie pokazałeś mi jeszcze wszystkich swoich sztuczek, ale skoro można jeszcze lepiej władać magią, to ciekawi mnie... ciekawi mnie, jak daleko zajdziesz. I co zrobisz, gdy osiągniesz pełnię swoich możliwości. Znudzisz się? Poddasz się? Czy może nadal będziesz pomagał ludziom w potrzebie? - Puściła mu oczko. Ciekawiła ją, jaka jest jego odpowiedź. I czy sam będzie wiedział, co na to powiedzieć. Często zastanawiało ją to, co się dzieje z Czarodziejami, kiedy już niczego nie mogą się nauczyć. Popadają w obłęd? A może żyją, tak jak zawsze? I czy w ogóle mają jakieś ograniczenia... bo może mogą doskonalić się jeszcze bardziej... bardziej, niż są w stanie to sobie wyobrazić.
- Wspominałeś, że masz nawyk pomagania ludziom w potrzebie. Doszłam do wniosku, że nie parasz się najemnictwem, a jedynie leczeniem, uzdrawianiem. Jeśli się mylę, to co w takim razie robisz? - zapytała z kwaśną miną. Może jednak był najemnikiem? Choć nie wyglądał...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Czw Lip 19, 2018 8:13 pm
autor: Alantar
Oho, tym razem to Elfka uznała, że przekaże mu trochę swojej wiedzy, choć Alantar większość z tego kojarzył. Jednak słuchał uważnie i skinął lekko głową, uśmiechając się, gdy ta skończyła.
- Powiadasz? Zapamiętam - mruknął spokojnie, by potem parsknąć cicho. Tego właśnie nie rozumiał, zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo był niebezpieczny, nawet jeśli nie do końca potrafiła sobie wyobrazić co był w stanie uczynić. Prawdą było, że mógł ją zabić w każdej chwili i to na więcej niż kilka sposobów... Niektóre nawet mogłyby być bezbolesne, inne, cóż... Westchnął cicho i pokręcił lekko głową.
- Lubisz igrać z losem, prawda? - Znowu zamruczał, wstając powoli, by zaraz unieść lekko brew w geście zdziwienia. Tego pytania się nie spodziewał i jak raz, nie potrafił od razu odpowiedzieć.
- Magiem... Ludzie stracili swoją wiedzę na temat sztuki dawno temu, za to niektórzy z twoich pobratymców potrafią posługiwać się nią prawie tak dobrze jak czarodzieje. Ale widzisz, jest pewna różnica między nami, moi przodkowie poświęcili się całkowicie, by odkrywać tajniki sztuki w izolacji. I mimo faktu, że potrafimy żyć milenia, dalej mamy co odkrywać. Tak skomplikowana jest owa sztuka. A to jak daleko zajdę... Nie mam pojęcia, choć szczerze, mój naturalny talent do naginania świata do własnej woli niejako nie pozwala mi osiągnąć tego co mógłbym, gdybym skupił się na magii rytualnej, bądź inkantacjach. Jeśli spróbuję czegoś ponad swoje siły, nie skończy się to tylko straceniem przytomności... A czy znudzę się? Poddam? Nie mam pojęcia, jak na razie się nie znudziłem. - Uśmiechnął się lekko, choć ton miał całkiem poważny i nieco, zmęczony? Mogłoby się tak wydawać, zdecydowanie jednak nie tryskał energią gdy mówił...
- Owszem, mam taki nawyk, przynajmniej gdy widzę kogoś w potrzebie. Ale czy tak zawsze będzie? Wolę nie wybiegać tak daleko w przyszłość... I nie, nie param się jedynie leczeniem. Niekiedy owszem pomogę w ten sposób, choć zależenie od sytuacji mogę nie użyczyć mojej mocy - dodał, po czym uśmiechnął się szeroko.
- Na pewno też nie jestem najemnikiem. Myślisz, że kogoś naprawdę byłoby stać, aby mnie opłacić? - Parsknął cicho, po czym kontynuował.
- Wszystkim i niczym, tym się zajmuję Vittrio. Niekiedy jestem uzdrowicielem, niekiedy zabójcą, a na następny dzień mogę sprawdzać czy czyjaś żona nie zdradza swego męża. Nie trudno również znaleźć mnie w bibliotece wertującego opasłe tomiszcza. Jestem alchemikiem, twórcą magicznych przedmiotów, malarzem, a od czasu do czasu gościem na wytwornych balach. Kiedy indziej zaś mogę być ponurym żniwiarzem. Jedyne co pozostaje niezmienne, to fakt, że jestem podróżnikiem... - Uśmiechnął się szeroko w jej stronę. Szczerze, rzadko kiedy pozwalał sobie na aż tyle prawdy, ale tym razem uznał, że co mu zaszkodzi? Latro zapewne zdawała sobie sprawę z tego, choć może nieświadomie...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Sob Lip 21, 2018 2:36 pm
autor: Latro
Uśmiechnęła się szeroko i wzruszyła ramionami.
- Bez ryzyka nie ma zabawy. - Mówiła tak, jakby wydawało się to dla niej oczywiste. - I tylko ono popłaca. Jestem bandytą! Idę na całość, bo wahanie może mnie kosztować znacznie więcej. To jak gra w kości, choć w tym przypadku dopisuje mi nieco więcej szczęścia niż innym. - Cicho prychnęła. Może powinna dodać, że kości są lewe, a szczęście to nic innego jak ogromne doświadczenie w kantowaniu? Nie zapominając o pomocy z zewnątrz, w końcu nie bez kozery ma się na zawołanie kilku szemranych przyjaciół... Zerknęła na Haresa i Grima, po czym jej uśmiech nieco się poszerzył.
Widząc jego zmęczone oblicze, zdziwiła się, choć w sumie czego miała się spodziewać? Nikt nie wie, co przyniesie jutro... i według niej nikt nie powinien wiedzieć. To by było nudne, zdecydowanie nieciekawe.
- Oho, wysoko się cenisz. - Roześmiała się, ku zaskoczeniu kotołaka życzliwie i szczerze. - Dobrze. Choć muszę ci powiedzieć, że się mylisz. Mnie stać na wszystko. - Ponownie posłała mu szeroki uśmiech, choć tym razem jej spojrzenie błądziło gdzie indziej. "Na wszystko... i na nic". Bycie ograniczonym przez paserów to jedna z wad życia poza prawem. Choć kto wie? Może Alantar przyjąłby jako opłatę bogaty sygnet należący wcześniej do jednego z trzynastu kupców rządzących Nową Aerią. Oczywiście to, co nosi teraz kupiec jest jedynie repliką... ciekawe, kiedy się w końcu połapie?
- I czarodziejem. - Tym razem odezwał się Hares, lecz niemal od razu zamilkł, gdy Grim zwrócił ku niemu swój łeb. W kotołaka wpatrywały się żółte, wilcze ślepia. Mężczyzna nie miał pojęcia, co to mogło znaczyć, jednak skoro zwierzę nie wydawało z siebie odgłosów warczenia ani nie szykowało się do ponownego upolowania jego nogawki, postanowił odwrócić wzrok i zignorować tą dziwną sytuację. - Ale chyba nie tylko? Rapier u twojego boku pewnie nie jest na pokaz. Nie dość, że dysponujesz potężną magią, to jeszcze umiesz władać bronią białą. - Mówił, okazując tym samym szacunek. Bo kto powiedział, że bandyta nie może kogoś pochwalić? - Sporo tego.
Nie tylko Hares był pod wrażeniem. Latro również wiedziała, że ten człowiek nie jest byle kim. Starała się jednak tego nie okazywać, a widząc, jak kotołak zwraca się do Alantara, uśmiechnęła się... i parsknęła.
W pewnym momencie przypomniała sobie o czymś jeszcze...
- Wciąż chcesz mi zdradzić tą recepturę, na zmianę koloru włosów? Może składniki są gdzieś w okolicy? Chyba, że chodzi o coś innego niż rośliny. - I zwierzęta. Lecz celowo o nich nie wspomniała, gdyż zwyczajnie... nie lubiła ich zabijać. Oczywiście są wyjątki, niektóre zwierzęta są agresywne (i perfidne) z charakteru. Poza tym czasami mięso smakuje lepiej niż... korzonki?

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Śro Lip 25, 2018 12:22 am
autor: Alantar
Parsknął cicho. "Bez ryzyka nie ma zabawy?" jej słowa niosły za sobą więcej prawdy, niż chciałby przyznać. Tyle że on nie szukał rozrywki... On chciał spokoju, sielanki, której nigdy nie zazna, nie zaś rozrywki, która niosła za sobą ryzyko. Alantar był jedną z tych osób, które unikały ryzyka o ile były w stanie. I to nie dlatego że nie był w stanie sobie z tym poradzić, szczerze na tym świecie było niewiele istot, które naprawdę były w stanie zagrozić mu. Najzwyczajniej w świecie cenił sobie spokój, brak nieustannego uczucia, że jest się otoczonym przez istoty, które tylko czekają na jego jedną pomyłkę. Tego nauczyło go życie, los, czy jak kto woli, przeznaczenie...
- Wysoko? - Uniósł jedną brew. Nie do końca to miał na myśli, szczerze pieniądze były jego ostatnim zmartwieniem. Mimo to, gdy skończyła się śmiać, on sam roześmiał się.
- Nie interesują mnie kosztowności - rzucił tylko uśmiechając się z lekka tajemniczo, a może zadziornie? Trudno było powiedzieć, na pewno nie był to częsty typ uśmiechu na jego twarzy i było to widać na pierwszy rzut oka. Na słowa Haresa spokojnie skinął głową.
- Owszem, choć trudno bycie czarodziejem nazwać profesją - mruknął spokojnie w odpowiedzi, po czym roześmiał się po raz drugi, tym razem w momencie, gdy ten wspomniał o rapierze.
- Może i nie jest na pokaz, ale nie jestem mistrzem. Ba, bliżej mi do nowicjusza niż fechmistrza. Tyle tylko by być w stanie obronić się, gdy nie mam innego wyjścia. Zwykle polegam bardziej na szybkości niźli technikach, choć zapewne tak Latro jak i Ty nie mielibyście problemów wygrać pod warunkiem, że nie byłbym w stanie rzucić żadnego zaklęcia - dodał, uśmiechając się szeroko. Dopóki pozostawał dawnym sobą, nie przechwalał się swoimi umiejętnościami, patrzył realistycznie, w końcu łatwiej było dzięki temu ocenić sytuację, niż wmawiać sobie "poradzę sobie z tym"... Zaraz jednak wydał z siebie krótkie "hmm", po czym posłał delikatny uśmiech w stronę Latro.
- W tych warunkach trudno byłoby Ciebie tego nauczyć. Zioła, cóż... Zioła da się znaleźć jeśli ma się dobry wzrok i wie gdzie szukać, a sądzę, że większość dałoby się zdobyć w okolicach. Problemem jest fakt, że nie jest to szybka operacja i wymaga dobrych kilku kroków, samo powiedzenie co powinnaś zrobić mogłoby nie wystarczyć - odpowiedział Vittori nieco poważniejszym głosem, dalej pozostając po prostu szczery. Dlaczego? Sam nie potrafił do końca odpowiedzieć, ale uczucie, że nie musi się obawiać tej Elfki nie opuszczało go, mimo że nie tak dawno temu zostawiła go "na pastwę losu"...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Czw Lip 26, 2018 12:17 pm
autor: Latro
Skrzywiła się i przybrała zamyśloną minę. "Czyżby?"
- Więc jeśli nie pieniądze, nie kosztowności, to... co takiego cię interesuje? - zapytała z wyraźnym zaciekawieniem. Alantar nie wyglądał na dobrą duszyczkę, a właśnie takie przyciągają kosztowności. Pieniądze są ważne, czyż nie? No tak, są. Dla Latro, dla Haresa... nawet Grim lubił zbierać i wnosić do swojego legowiska przeróżne rupiecie (w tym kamienie szlachetne. Przede wszystkim kamienie szlachetne), więc nie trzeba być człowiekiem, aby docenić wartość danej rzeczy i chcieć zagarnąć ją dla siebie. Ale jednak... przede wszystkim to ludzie są chciwi. Człowiek, któremu nie zależy na złocie jest jak elf z okrągłymi uszami, jak... bandyta, który zabiera pieniądze bogatym, a daje biednym. Oczywiście, w historii zdarzały się takie przypadki, jednak można je policzyć na palcach jednej ręki.
Kiedy czarodziej wspomniał o swoich dość małych umiejętnościach w posługiwaniu się bronią, kotołak wypuścił spokojnie powietrze, uniósł jedną brew i ponownie spojrzał na Alantara. "Uff, więc jednak nie jesteś dobry we wszystkim? Dobrze wiedzieć..."
- Rozumiem... - Spojrzała mu w oczy i kiwnęła głową. Tak naprawdę nie miała pojęcia o co mu chodzi. "Samo powiedzenie co powinnaś zrobić mogłoby nie wystarczyć", to brzmiało dziwnie... Ale może właśnie taka była alchemia? Dziwna i bezsensowna? A może magowie lepiej ją rozumieją, ze względu na swój magiczny zmysł? Latro nieco się skrzywiła i skrzyżowała ramiona. Było wyraźnie widać, że bije się z własnymi myślami...
- Chyba powinniśmy się stąd wynieść. Wciąż znajdujemy się dość blisko miasta. - Po raz kolejny odezwał się Hares, a jego sugestia wyrwała Vittorię z zamyślenia. Miał rację, nie mogą przecież stać tutaj przez cały czas.
- Tak... powinniśmy - powtórzyła jego słowa i oglądnęła się za siebie. - Nie możemy się łudzić, że nikt nas tu nie znajdzie. Ale gdzie teraz pójdziemy? Oto jest pytanie.
Spojrzała wymownie na Alantara, jednak po chwili się uśmiechnęła. Chciała mu jakoś wynagrodzić tamto... przykre zdarzenie na murze, więc postanowiła, że to, co teraz zrobią, zależeć będzie od czarodzieja.

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Nie Lip 29, 2018 7:17 pm
autor: Alantar
Skrzywiła się? Tego się nie spodziewał, choć przynajmniej gdy się odezwała, wyczuwał jedynie zainteresowanie. Choć zdecydowanie jej tok rozumowania był błędy. Owszem, większość osób, które raczej nie mogły być zaliczane do dobrych, ciągnęło do kosztowności, ale co mogą dać mu owe? Nie był smokiem, nie potrzebował pieniędzy, aby przeżyć, ba, nawet jeśli by ich potrzebował, był w każdym momencie w stanie zdobyć praktycznie wszystko czego by zapragnął.
- Wiedza... Spokój... Choć może to drugie nieco bardziej. Chęć znalezienia się w sytuacji, w której nie muszę uważać na każdy swój krok... - odpowiedział spokojnie, uśmiechając się pod koniec. Naprawdę szczery był dzisiaj... Westchnął cicho i oparł się o pień drzewa, po czym chwilę później parsknął cicho widząc reakcję Kotołaka.
- Nikt nie jest w końcu idealny. A ja jestem daleki od ideału jak to tylko możliwe - rzucił z rozbawieniem w głosie. Czasami zastanawiał się jak to jest, że niektórzy od razu uznawali, że skoro ktoś posiadał wiedzę i spore umiejętności w jednej dziedzinie, będą również geniuszami w innej. Szczerze Alantar nie znał nikogo kto byłby bliski owemu idealnemu wyobrażeniu istoty... Dopiero następne słowa kotowatego wyrwały go z zamyślenia. Miał rację, dlatego skinął mu głową, choć na słowa Latro uniósł jedną brew. Naprawdę oczekiwała, że to on ich poprowadzi? Dlaczego w ogóle miałby to robić? Szczerze, gdyby teraz przeczytał jej myśli, wybuchnął by gromkim śmiechem, w końcu zrzucanie odpowiedzialności co do tego gdzie się wybiorą nijak miało się do rekompensaty za zostawienie go bez ostrzeżenia na murach. Po raz kolejny westchnął cicho, po czym nagle oświeciło go...
- Kosztowności powiadasz? Co powiesz na małą wyprawę? - Uśmiechnął się wesoło w stronę Elfki. Jakiś czas temu doszły go słuchy o niewielkim skarbie ukrytym w górach niedaleko Aerii, ale sam wolał nie ryzykować poszukiwania tego co mogło się tam znajdować... A trzeba było przyznać, że z tego co usłyszał, znajdował się tam przedmiot, który mógłby go zainteresować. Tak samo jak świecidełka, które zapewne można było znaleźć przy okazji zainteresowałyby Vittorię... Szczerze z jakiegoś powodu czuł spokój w jej towarzystwie, w porównaniu do zwykłych najemników, przy których nie mógł być pewien co takiego wpadnie im do ich zakutych łbów.

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Śro Sie 01, 2018 4:27 pm
autor: Latro
- Wyprawę? - Jej usta się nieco otworzyły, a oczy zabłysły, gdy usłyszała propozycję Alantara. Czy dobrze usłyszała? Czarodziej chciał udać się z nią na wyprawę? Co prawda nie chodziło tu raczej o napad bądź kradzież, jednak wciąż... trudno jej było uwierzyć w jego słowa. Mówił, że nie interesują go kosztowności, a skoro tak, to jaki miałby ku temu cel? Co mogłoby mu się spodobać lub przydać? Z jakiego powodu miałby podejmować jakiekolwiek ryzyko?
Dopiero po dłuższej chwili coś sobie przypomniała. Przecież odpowiedź na te wszystkie pytania miała tuż pod nosem! Wiedza... hę? Chodziło mu zapewne o jakieś zaklęcia, manuskrypty, runy, zaczarowane obiekty. To coś musiało być w jakiś sposób powiązane z magią, a przecież właśnie nią zajmują się w głównej mierze Czarodzieje, prawda? Vittoria uśmiechnęła się i skrzyżowała ramiona. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślała?
- Wchodzę w to! - Wyszczerzyła się i szturchnęła Haresa łokciem. To w końcu czas na wzbogacenie się, co nie? Kotołak zaśmiał się, a jego ogon wił się i kręcił, gdyż tak podekscytowanym uczyniła go myśl o znalezieniu skarbu. Grim jednak nie pozostawał na to obojętny, z początku tylko gapił się na jego ogon, lecz po chwili... cap!
Hares zawył, bardziej z zaskoczenia niżeli z bólu. Jego krzyk przyciągnął uwagę Latro, którą powoli zaczęło irytować nieznośne zachowanie wilka.
- Grim! - Oderwała na moment myśli od wyprawy, gdyż musiała zająć się bardziej przyziemnymi sprawami. Syknęła na niesforne zwierzę, a podziałało to na nie jak uderzenie batem. Grim skulił łeb i zaczął pojękiwać. Widząc jednak, że jego pani wciąż jest zła, położył się na plecach i spojrzał na nią maślanymi oczami. Hares prychnął na ten widok i stanął tym razem po drugiej stronie szefa tak, by znaleźć się dalej od swojego prześladowcy.
Latro jedynie westchnęła i od tej pory starała się ignorować wilka. Ponownie uśmiechnęła się do Alantara, jakby tamta sytuacja nigdy nie miała miejsca.
- Masz na myśli coś konkretnego?

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Pon Sie 06, 2018 9:00 pm
autor: Alantar
A czy wyprawa kiedykolwiek znaczyła napad, bądź kradzież? Co innego gdy mowa była o wojnie, bitwie, ale tak czy inaczej to słowo nie mogło oznaczać czegoś czym zwykle zajmowali się bandyci... Alantar uśmiechnął się lekko i gdy tylko usłyszał, że elfka jest na tak, odwrócił się i ruszył przed siebie, w stronę gór, śmiejąc się jeszcze na warknięcie Latro spowodowane zachowaniem wilka.
- Owszem, mam na myśli coś konkretnego. Skoro chciałaś bym zaproponował kierunek, cóż, nie znamy się na tyle byście zaprosili mnie do swej kryjówki, a ja sam nie mam miejsca, gdzie mogę się zatrzymać. Mimo to z niewyjaśnionego powodu masz ochotę zostać w moim towarzystwie, mam rację? Więc dlaczego nie upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu? Pomogę wam zdobyć nieco kosztowności, a wy... Wy pomożecie mi zdobyć jedną rzecz. Jak zapewne wiesz, góry Dasso są pełne jaskiń, pieczar, ba nawet i loch bądź kilka da się tam znaleźć. Nie są to bezpieczne tereny, a wchodzenie pod góry jest jeszcze bardziej niebezpieczne. Nikt, nie ważne jak potężny by nie był, nie powinien się tam zapuszczać samemu. Co innego w grupie, szczególnie, że wasza dwójka jest przyzwyczajona do niebezpieczeństwa, skradania się, rozpoznawania pułapek. Hares nie będzie miał problemów z byciem bezszelestnym zwiadowcą, ty zaś radzisz sobie dobrze w krytycznych sytuacjach i wydaje mi się, że zawsze masz otwarty umysł, nie panikujesz. W razie większego problemu sam sobie z nim poradzę, ale nie mogę używać magii cały dzień, mam swoje ograniczenia co jestem w stanie zdziałać za jej pomocą, a nigdy nie wiadomo co może nam się trafić. Oczywiście mógłbym wynająć najemników do tego zadania, ale przy Tobie czuję się naturalniej, nie muszę uważać na swoje plecy. A przynajmniej takie mam przeczucie. - Na końcu odwrócił się, by posłać elfce kolejny uśmiech. Oczywiście cały czas szedł wyznaczoną przez siebie drogą.
- Będziemy mieli więcej czasu na dokładne przedstawienie mojego planu jak rozbijemy obozowisko, nie dojdziemy tam w końcu w ciągu jednego dnia - dodał, uśmiechając się sam do siebie. Podróż przez las, a potem w stronę górskich szczytów na pewno zajmie im kilka dni, tego był pewien, choć żadne z nich nie powinno mieć z tym większych problemów... Taką przynajmniej miał nadzieję, w końcu towarzysze Vittori mogliby się niepokoić, co się stało z ich szefową. Choć... Gdyby chciała mogłaby posłać wilka z wiadomością od niej... Ciekaw był czy sama zwróci w ogóle na to uwagę, przynajmniej na razie, w końcu nie tak rzadko wyobrażenia bogactwa i przygody przyćmiewały zdrowy rozsądek...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Śro Sie 08, 2018 5:32 pm
autor: Latro
Wszyscy trzej podążyli za czarodziejem, kiedy ten ruszył z miejsca. Po krótkim czasie Latro się z nim zrównała, a Hares szedł tuż za nimi, zachowując jednak bezpieczną odległość od Grima.
Po chwili elfka odchrząknęła i podrapała się w potylicę. Wspominała coś o kryjówce?
- Więc chcesz nas wykorzystać i nie ukrywasz tego faktu? - Odwzajemniła uśmiech, starając się przy tym, aby wyglądał jak najbardziej szczerze. Nienawidziła być czyimś pionkiem, lecz jeśli miało to polegać na wzajemnym wyzyskiwaniu się, mogła przystać na taki układ.
Jak wspomniał Alantar, nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszczałby się w te rejony bez wsparcia. Właśnie to sprawia, że góry Dasso są idealnym miejscem na kryjówkę, a Vittoria z łatwością mogła to wykorzystać. W ciągu pierwszych lat natrafiła jednak na wiele niebezpieczeństw czyhających za rogiem, toteż po jakimś czasie mniej-więcej już wiedziała, których miejsc się wystrzegać. Jedne jaskinie są puste, a inne uchodzą za groty bazyliszków, gryfów, trolli... a nawet smoków, choć o tych przypadkach słyszała tylko plotki.
- Niech będzie. - Uśmiechnęła się w jego stronę, tym razem bez udawania. To pierwszy raz od... dawna, kiedy nie musi zajmować się planowaniem i nadzorowaniem wszystkich członków bandy. Kto wie, może wyniknie z tego coś ciekawego?
Spojrzała na niebo. Słońce powoli chyliło się ku linii horyzontu, jednocześnie wydłużając cienie wędrowców. Za jakiś czas będą mogli podziwiać zachód słońca, więc jeśli chcą zajść naprawdę daleko, będą musieli się sprężać.
Vittoria pomyślała, że to był naprawdę długi dzień. Sporo się wydarzyło, ale nie przypuszczała, że skończy się na wyprawie wraz z niemal całkowicie obcym człowiekiem. To jednak nie jest wcale takie złe... albo przynajmniej mogło być gorzej.
Po chwili Hares szturchnął ją w ramię. Zerknęła na Alantara kontem oka, po czym zwolniła trochę kroku, aby zrównać się z kotołakiem.
- O co chodzi? - zapytała cicho, lecz czarodziej mógł ją słyszeć. Hares znacznie się do niej przybliżył i zmarszczył brwi.
- Co z innymi? Mieliśmy wrócić nim zacznie zmierzchać - szepnął elfce na ucho, nie kryjąc zmartwienia. Ona natomiast zbyła jego słowa machnięciem ręki.
- Nieraz szwendaliśmy się z Badaelem przez kilka dni, tygodni i jakoś nic się złego nie stało. No i tylko ty przejmowałeś się naszymi zniknięciami. - Wzruszyła ramionami i poklepała towarzysza po plecach. - Wyluzuj trochę.
- Nie mogę. Nalegam szefie, abyś wysłała tam chociaż Grima. Przynajmniej do czegoś się w końcu przyda.
Na te słowa Latro podrapała się po brodzie. Po chwili wybuchnęła gromkim śmiechem.
- Więc chodzi ci tylko o to, żeby się go pozbyć, hę? - Mówiła szeptem, lecz w jej głosie dało się usłyszeć rozbawienie. - Niech ci będzie.
Machnęła głową na wilka, który ciągle przyglądał jej się z zaciekawieniem. Zrozumiał, o co jej chodziło, więc już po chwili wskoczył między zarośla i zniknął im z pola widzenia.

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Sob Sie 25, 2018 10:49 pm
autor: Alantar
Starając się... Alantar nie miał problemu, by zobaczyć, iż jej uśmiech nie był do końca szczery, choć nie wiedział już dlaczego... Być może chodziło o fakt, że wiedział o tym, że jej banda stacjonuje gdzieś niedaleko? Cóż, zajrzał przecież do jej umysłu, nawet jeśli tylko na chwilę... Mimo to parsknął cicho na jej słowa.
- Wykorzystać? Źle na to patrzysz. Żadne z nas nie straci na tym, złoto, kamienie czy zwyczajne magiczne błyskotki nie mają dla mnie znaczenia, co znajdziemy będzie wasze, poza jedną rzeczą, która mnie interesuje, a ani tobie, ani Haresowi nie przyda się do niczego - odpowiedział spokojnie, uśmiechając się lekko. Oczywiście skinął głową, gdy ta przystała na jego propozycję, nie zatrzymując się i nie zwracając specjalnie uwagi na krótką wymianę zdań między nią a kotołakiem. Jedyne na co zwrócił uwagę to fakt, że wilk ruszył w inną stronę, ale o to przecież pytać się nie musiał, wiedział co się dzieje. Bez słowa przyśpieszył kroku, narzucając całkiem szybkie tempo, bez problemu przedzierając się przez leśną gęstwinę. Mimo swego zamyślenia, dalej zwracał uwagę na towarzyszy, przy czym konkretnie na Haresa, którego kondycji nie znał, choć zapewne z ich wszystkich, to on, Alantar był najsłabszym ogniwem jeśli chodziło o długie marsze... I to pomimo faktu, że mało który człowiek był w stanie dotrzymać mu kroku, czarodziej doskonale zdawał sobie sprawę, że fakt, iż Latro wraz z swoją bandą specjalizowali się w napadach, oznaczał, że cała grupa najpewniej mogła maszerować większość dnia bez większych problemów... Las, przez który podróżowali zdawał się nie kończyć, rozpościerając swoje majestatyczne oblicze na wszystkie strony świata. Niekiedy i starsze od niego pnie drzew dumnie prężyły się, skąpane w blasku coraz to szybciej znikających promieni słońca, przypominając o tym, że dla większości istot na tym świecie były tutaj przed ich narodzinami i dalej będą żyć na długo po... A w przypadku czarodzieja, cóż, wprawiały w bardzo nostalgiczny nastrój, idealny do wspominania dawnych dziejów. Dziejów, których niektóre z tych drzew nie pamiętały, będąc wtedy jeszcze tylko nasionami...

Ciąg dalszy: Alantar i Latro