Strona 1 z 4

Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Czw Maj 17, 2018 8:42 pm
autor: Alantar
Aeria... O ile miasto było naprawdę piękne w te dni, gdy promienie słońca łagodnie spływały na nie, o tyle dalej nie mogło się równać do tego, co stworzyła natura. A mimo to przechadzał się po jego ulicach, nie zaś leśnych ścieżkach... Życie bardzo często nie pozwalało na robienie wyłącznie tego co się Tobie podobało. Nie, życie wymagało abyś nieustannie walczył z nim, upodlało Ciebie na najdziwniejsze sposoby, dając jedynie tyle szczęścia byś dalej chciał je kontynuować. Choć i od tej zasady były wyjątki, tyle że Alantar nie zaliczał się do jednych z nich. Nie, czarodziej już dawno pogodził się z tym, jak wyglądało życie w Alarnii i z czym się wiązało. W końcu stąpał po tej krainie prawie milenium, musiał się dostosować by być w stanie tyle przeżyć, nawet jeśli na pierwszy rzut oka miał za sobą może dwadzieścia kilka wiosen, jak nie mniej... Nikt widząc go nie spodziewał się, że ma przed sobą potwora ubranego w jakże miłe dla oka opakowanie. Łatwo było zignorować instynkt, który podpowiadał, że należy uciekać od młodzieńca jak najdalej. O ile oczywiście był on na tyle wyczulony, by w ogóle ostrzec delikwenta. Nawet zwierzęta niekiedy potrafiły się nabrać na otaczającą go "aurę" łagodności... Właśnie tak, pogrążony głęboko we własnych przemyśleniach, przekroczył próg przybytku który miał czelność zwać się gospodą. W końcu słońce leniwie zaczynało swoją wędrówkę ku horyzontowi, a Alantar musiał zorganizować czyste łoże, na którym będzie mógł spędzić noc... Sam przybytek nie prezentował się jakoś szczególnie imponująco, było to miejsce gdzie raczej widywano mniej zamożnych kupców, czy też tych nieco lepiej prosperujących najemników, niźli szlachtę czy tych kupców, którzy powoli nie wiedzieli co zrobić z całym tym złotem piętrzącym się w skarbcach. Ale skoro czarodziej musiał znaleźć się w Aerii, pozwolił sobie chociaż na znalezienie miejsca, w którym tego dnia będzie czuł się najlepiej, nawet jeśli nie pasował do końca do reszty gości gospody. Niby nie ubierał się w jedwabie i tego typu rzeczy, szczególnie, że akurat tego dnia słońce grzało naprawdę przyjemnie, to nieskazitelnie biała, czysta i idealnie dopasowana koszula, czarne wąskie i oczywiście również skrojone na miarę spodnie, jak i wysokie do połowy łydki, skórzane buty sprawiały wrażenie raczej drogich, szczególnie, że wszystkie klamry, czy guziczki wykonane były ze srebra. Przy pasie zaś wisiał dość nietypowy oręż - pięknie zdobiony rapier. Całości oczywiście dopełniała niewielka kaletka u jego prawego boku, w której można było znaleźć chociażby pieniądze, czy też niewielkie przedmioty tak potrzebne do codziennego życia... Zdecydowanym krokiem ruszył w stronę szynku, rzucając kilka leniwych spojrzeń po całym pomieszczeniu, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Sala była wręcz wypełniona, na pierwszy rzut oka nie mógł nawet dostrzec choć jednego wolnego stolika, co najwyżej kilka niezajętych miejsc, gdy okazywało się, iż ktoś już stolik sobie przygarnął. Sprawa przy kontuarze również nie wyglądała zachęcająco, kilka wolnych miejsc co prawda było, ale szanse na spokojne spędzenie nadciągającego wieczory były nikłe. Niezrażony wybrał chyba jedyne siedzenie, które miało całe dwa miejsca obok wolne, po czym ze spokojem zaczął czekać aż oberżysta zwróci na niego uwagę. W końcu nie będzie zawracał głowy dziewkom, które krzątały się po przybytku niczym w ukropie, próbując spamiętać wszystkie zamówienia. Z uśmiechem przyglądał się całej tej scenie, aż z zamyślenia wyrwały go słowa osobnika stojącego za szynkiem.
- Czym mogę służyć ?- rzucił całkiem donośnym głosem już nieco starszy mężczyzna, którego ciemne włosy powoli zaczynały siwieć.
- Pokój i... - przerwał na moment, zastanawiając się. - Butelkę rumu jeśli można - dokończył, uśmiechając się promiennie, jednocześnie kładąc na blacie sześć srebrnych monet.
- Oczywiście. - Mężczyzna zgarnął monety wprawnym ruchem i oddalił się, by po chwili wrócić z kluczem jak i butelką trunku, który czarodziej zamówił.
- Pierwsze drzwi na prawo, muszę powiedzieć, że dopisuje Wam szczęście, jest to nasz ostatni wolny pokój. - Z tym słowy postawił butelkę przed Alantarem i wręczył klucz do wyciągniętej ręki. Młodzian zaśmiał się cicho.
- Bardzo rad jestem z tego faktu, miło wiedzieć, że można liczyć na Was gospodarzu - odpowiedział miłym, uprzejmym tonem, po czym podniósł butelczynę i dodał:
- Zdrowie. - Po czym oczywiście upił pierwsze dwa łyki, wzdychając cicho, gdy trunek spłynął po jego gardle. Sam gospodarz tylko uśmiechnął się, skinął głową i ruszył w stronę kolejnego klienta.
- Żywo tutaj... - mruknął czarodziej sam do siebie, przymykając lekko oczy. Bez zastanowienia jego umysł zaczął próbować uchwycić skrawki rozmów prowadzonych w przybytku, ale mimo iż jak na razie "hałas" był jak najbardziej do zniesienia, ba, wcale specjalnie głośno nie było, o tyle sama ilość głosów sprawiała, że jego jakże zwyczajny słuch nie był w stanie wyłowić nic poza pojedynczymi słowami, a i to nie zawsze... Po chwili znudziły mu się próby usłyszenia chociaż jednego zdania, więc otworzył oczy i po raz kolejny, jego wzrok leniwie przemknął po zgromadzonych, przerywając ową wędrówkę tylko w momencie kiedy butelka znowu znalazła się przy jego ustach, a ciemny trunek spokojnie spłynął do jego gardła. Nie rozpoznawał nikogo, choć nie było co się dziwić, mało kto był tutaj stałym bywalcem, większość odwiedzała miasto tylko na kilka dni, by potem dalej wyruszyć w podróż... Ale nie przeszkadzało mu to, lubił ten gwar, to krzątanie się, tą atmosferę zwykłych "ludzi". Klimat był zupełnie inny niż na balach arystokracji czy magnatów, inny niż w miejscach wiedzy, czy też samotności wśród natury i trzeba było przyznać, że Alantar lubił to, choć nie byłby w stanie żyć tak na co dzień...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Pią Maj 18, 2018 9:19 pm
autor: Latro
Nowa Aeria jest jednym z najchętniej odwiedzanych przez Latro miejsc. Przyciąga ją to piękno, różnorodność i... bogactwo, bo przede wszystkim tego można się spodziewać po mieście kupców. Bandytki nie można nazwać stałym bywalcem, choć znalazła tam już paru sprzymierzeńców. O dziwo jednak nie urządza na tych terenach zbyt wielu wypadów - dba o swój wizerunek i bezpieczeństwo dlatego, że jej siedziba znajduje się dość blisko, ale raz na jakiś czas nie pogardzi podszyciem się pod jakąś szlachciankę i wyskubaniem lalusiów do cna. Choć tym razem przybyła tu z całkiem innego powodu - nawet ona potrzebuje czasem się rozluźnić i zabawić. Gospoda miała okazać się do tego idealnym miejscem.
Idąc ramię w ramię z osobą będącą jej zastępcą i przyjacielem, przechadzali się po uliczkach miasta powoli mijając kolejne budynki. Elfka nie musiała ukrywać swojej postawy - w tamtej chwili była sobą i nie zamierzała udawać kogoś innego, poza tym nie to ją wyróżniało z tłumu. Tym czymś okazał się być wygląd - ją samą rozpoznałby każdy losowy przechodzień, gdyż listy gończe z jej wizerunkiem były powystawiane... właściwie niemal w całej Alaranii. Umiejętność zmieniania swojego wyglądu i wpasowania się gdziekolwiek, była więc czymś naturalnym w jej życiu, a że była w tym naprawdę dobra, rozpoznać jej nie mógłby nawet własny ojciec. Pozostawali jeszcze czytacze aur, którzy zapewne nie mieliby większego problemu z odgadnięciem jej prawdziwego "ja", gdyby nie to, że miała na to własny sposób. A raczej sposób Gerada, który, będąc wybitnym magiem, odkrył jak można ukryć aurę, a nawet trochę ją zmodyfikować tak, żeby nikt niczego nie podejrzewał. Teraz jednak nie odczuwała takiej potrzeby, gdyż wątpiła w to, że trafi na wystarczająco dobrego maga. Z tego powodu jej aura pozostała bez zmian, co nie do końca spodobało się jej kamratowi.
- Szefie, może Gerad miał jednak rację? Nawet, jeśli nie rozpoznają cię po przebraniu, aura świadczy o twoich czynach, które zresztą do szlachetnych nie należą. - Kotołak zmarszczył brwi. Będąc jej prawą ręką, starał się nie próżnować i być ostrożniejszy. Na te słowa jednak dziewczyna się zaśmiała.
- Wątpię, żeby do zwykłej gospody zawitał wystarczająco uzdolniony mag, który mógłby coś z niej wyczytać. A tak w ogóle, to kiedyś nie byłeś tak przezorny. Nie musisz nawet ze mną iść, więc dlaczego tu jesteś? - To pytanie było szczere, a ona poważna. Jednak po chwili wpadła na pomysł, a na jej twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.
- Chodzi o Grima, prawda? Boisz się małego, słodkiego szczeniaczka, dlatego nie zostałeś w obozie jak reszta? - Znowu wybuchła śmiechem, który tym razem był donośniejszy. W szczególności widząc, jak ogon i uszy kotołaka stają dęba. Na jego twarzy widniał rumieniec, a po chwili również obrażona mina.
- Tak, z pewnością jest mały i słodki. Nie moja wina, że ten wilczur obszczekuje mnie przy każdym kroku...
- Dobrze, uspokój się. Porozmawiam z nim. - Mrugnęła do niego okiem, a jej uśmiech się poszerzył.
Od ostatniej rozmowy minęło trochę czasu, nim dotarli do celu. Gospoda nie wyróżniała się spośród innych, ale pomimo tego ludzie zlatywali się jak muchy. Na szczęście Vittoria nie wybijała się przez swój wygląd - charakteryzacja była na tyle udana, że mogła wpasować się w tłum bez większych problemów. Włosy spięła w kok oraz, za pomocą eliksirów, przefarbowała na ciemny brąz, natomiast znaki na twarzy ukryła pod warstwą maści, a także odrobiny brudu. Ściągnęła wcześniej rękawice i pelerynę, a zbroję zmieniła na białą koszulę i długie spodnie. Nie rozstała się jednak ze swoim kordem, który wciąż sterczał jej przy pasie. Nie mogła także odstawić swoich kolczyków - sądziła, że porzucenie wszystkiego byłoby przesadą.
Kotołak nie zmienił jednak nazbyt swojego wizerunku. Jego krótkie, kręcone włosy zachowały swój jasny kolor, jednak kocie uszy, które wystawały z czubka jego głowy były przysłonięte brązowym kapeluszem. Zazwyczaj nie chował również ogona, gdyż dzięki niemu zyskuje równowagę. Teraz jednak wolał zachować pozory bycia człowiekiem - nie chciał się wyróżniać. W skład jego ubrania wchodziły luźne, czarne spodnie, niskie buty oraz kamizelka, pod którą znajdowała się biała koszula.
Rozejrzeli się, choć ciężko było znaleźć jakieś wolne miejsce. Skoro i tak nie mogli razem usiąść, postanowili się rozdzielić.
- Jeśli przesadzisz z alkoholem, do obozu będę cię ciągnąć po ziemi. - Kotołak miał słabą głowę, więc elfka nie mogła się powstrzymać przed powiedzeniem tego. Potem jedynie uśmiechnęła się do niego i prawie od razu ruszyła w wgłąb karczmy.
Stolików co prawda było sporo, ale jedne siedzenia były zajęte, a inne zarezerwowane. Dziewczyna była już lekko podirytowana szukaniem, jednak chwilkę potem zobaczyła wolny kącik. Siedział tam mężczyzna, który odstawał od tłumu. Wyglądał jak szlachcic, był młody i całkiem elegancki. Przykuł uwagę Vittorii nie tylko wyglądem, ale i dosyć bogatym odzieniem, więc zaciekawiona dosiadła się.
Wolne było jeszcze jedno miejsce, a ona prychnęła z ironią, "Trochę się pospieszyliśmy z tym rozdzielaniem się, co?".
Zagadnęła jedną z dziewek, gdyż nie chciało jej się czekać na gospodarza. Rozsiadła się wygodnie i czekała na swoje zamówienie. Nie należała jednak do tych cichych, nieśmiałych osóbek, więc wszczęła rozmowę.
- W gospodzie jest pełno najemników i kupców. Ty jednak nie przypominasz mi żadnego z nich, dlaczego?

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Pią Maj 18, 2018 11:23 pm
autor: Alantar
Prawda, czarodziej niestety wyróżniał się i już po chwili poczuł na sobie ukradkowe spojrzenia części osób zgromadzonych w przybytku. Nic dziwnego, widać było, że albo na kogoś czekał, albo przyszedł się napić samotnie i o ile większość tutejszych bywalców nie spróbowałaby go tknąć, o tyle nie mógł tak powiedzieć o wszystkich. W ich głowach kłębiły się myśli jak go obrabować, zaciekawienie czy ten może upije się na tyle by ich zwinne paluszki mogły dobrać się do kaletki, a może i broni u jego boku. Szczerze, bawiło to Alantara, żaden z nich nie miał pojęcia kim był, a gdyby się dowiedzieli, cóż, zapewne uciekliby na drugi koniec Alarnii. Oczywiście o ile by to przeżyli. Czarodziej naprawdę starał się powstrzymywać, nie pokazywać swej drugiej strony, ale ta nutka zagrożenia, te kilka myśli, które odczytał wywabiały ją z ukrycia... Rum też szczerze nie pomagał, zawsze miał raczej słabszą głowę, a pijany, tracił kontrolę nad sobą i byle złe spojrzenie mogło skończyć się zmianą w kupkę popiołu. Mag odetchnął głęboko i upił kolejny łyk, starając się odsunąć te myśli na bok. Był tutaj, aby spędzić miły wieczór, nie po to, aby ta gospoda zamieniła się w zgliszcza. A mimo to siedział sam... Choć to tak czy siak by się w końcu zmieniło, był pewien, że niedługo, gdy alkohol naprawdę zacznie się lać strumieniami, znajdą się odważny by porozmawiać z "odmieńcem", chociażby mając nadzieję na darmowy trunek, bądź ofertę pracy. Tak to już bywało w tego typu przybytkach. I szczerze nie mylił się, po kilku kolejnych, niewielkich łykach trunku, tuż obok niego pojawiła się kobieta. Tyle że on sam z początku wyglądał jakby nic sobie z tego nie robił, wpatrując się w butelczynę z delikatnym uśmiechem. Dopiero gdy ta się odezwała, jego uśmiech nieco się poszerzył, a on spojrzał na nią. Musiał przyznać, że to co zobaczył było miłym zaskoczeniem, w końcu kto nie chciałby mieć za rozmówczynię pięknej elfki? Może dlatego też jego uśmiech poszerzył się nieco bardziej, wręcz ujmująco.
- Dlaczego? Aż tak to widać? - zaśmiał się cicho z rozbawieniem w głosie.
- Może czekam na kogoś, a może szukam kogoś? Kto wie, moja droga. A może po prostu lubię ten brak etykiety, otwartość... - odpowiedział miłym, spokojnym głosem.
- Czasami trzeba się wyrwać ze swojego środowiska, oderwać na chwilę od rutyny, odetchnąć i przestać przejmować się wszystkim, nieprawdaż? - dodał i upił łyk rumu, by zaraz wyciągnąć rękę, w której trzymał trunek w stronę Latro.
- Spragniona? Panienki tutaj już od jakiegoś czasu mają pełne ręce roboty. - Szczerze zrobił to zanim tak naprawdę pomyślał co robi, mimo wszystko część jego dobrej natury pozostała w nim, a i nie mylił się za bardzo, dziewki miały problem z nadążeniem za zamówieniami, toteż elfka mogła trochę poczekać, a on zaciekawił się nieco. Nie często zdarzało mu się by ktoś podchodził do niego z tak bezpośrednim pytaniem, jeszcze bez przedstawienia się, ot, tak po "ludzku"... Może też dlatego uznał, że pozwoli jej jeszcze trochę pozostać nieznajomą, nie próbując odczytać jej aury bądź umysłu. Czasami tak bywało ciekawiej, a Alantar mimo wszystko lubił nieznane. W końcu gdyby nie chęć odkrycia nieznanego, już dawno przestał by odczuwać przyjemność z życia na tym świecie... Choć w gruncie rzeczy nie miał teraz czasu na takie myśli, wyczekiwał reakcji kobiety, jednocześnie pozwalając sobie przyjrzeć się jej dokładniej, dopiero teraz dostrzegając już nieco wysłużoną broń u jej boku. Broń, która widziała niejedną walkę i niejedno życie odebrała... I o ile wyraz jego twarzy nie uległ zmianie, o tyle sam wzrok zatrzymał się na kordzie dłużej niźli powinien. Zaraz jednak zreflektował się i dalej z tym samym miłym uśmiechem spojrzał jej prosto w oczy.

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Sob Maj 19, 2018 12:07 pm
autor: Latro
Rzadko kiedy decydowała się na bardziej bezpośrednie podejście, ale skoro i tak miała wyluzować, to wolała również odpocząć od tych wszystkich formalności. No i nie miała zamiaru pić samotnie, bo co to za zabawa? Na szczęście mężczyzna prawdopodobnie również nie miał ochoty na takie błahostki, ba! Nawet nie podał swojego imienia. I niespecjalnie chciał spytać o nie Latro.
- Otwartość? - Uśmiechnęła się, choć jej wyraz twarzy mógłby zdawać się lekko zmęczony. Nie pamięta już, jak długo wcielała się w kogoś innego, kogoś przestrzegającego zasad etykiety, udającego wytworność i wyrafinowanie. A teraz zastanawiała się, czy to naprawdę ona? A może wręcz przeciwnie. Czy otwartość i swoboda opisywały prawdziwą Vittorię? Jeśli tak, to w tej chwili była sobą, a mężczyzna siedzący obok z pewnością zwrócił jej uwagę tym samym.
- Prawda, choć czasem można zapomnieć, jak zmęczonym się jest. - Jej wzrok powędrował ku butelce, którą podał nieznajomy.
- Byłam tu już nie raz i nie dwa, ale skupisko ludzi jest większe, niż je sobie zapamiętałam. - Wyciągnęła rękę po trunek i kiwnęła głową w wyrazie podziękowania. Sama Latro zamówiła coś innego, nie znaczy to jednak, że nie lubiła rumu. Co prawda ludzie jej pokroju uwielbiali ten alkohol, ale ona często przebywała wśród tych z wyższych sfer i może dlatego właśnie wino przypadło jej bardziej do gustu. Z drugiej strony dawno nie miała okazji spróbować czegoś innego poza nim, więc gdy tylko upiła łyk, wcale nie żałowała. Po chwili jednak zwróciła butelkę. Pragnienie odeszło, a ona nie chciała przecież pozbawić go wszystkiego, choć tak naprawdę niewiele zostało w środku.
Gdy pochwyciła spojrzenie mężczyzny, uśmiechnęła się równie łagodnie, co on. To, że patrzył na jej broń oczywiście miało znaczenie, ale wierzyła, że da radę jakoś to zamaskować. Zaśmiała się więc pogodnie i poklepała dłonią rękojeść.
- Jest wyszczerbiony i dosyć stary. Noszę go, bo czasem odstrasza natrętów. - Uśmiechnęła się nieco szerzej. To nie była do końca prawda. Brzmiała jednak dość przekonująco, gdyż w tych czasach dziewczyny muszą się jakoś bronić, no a kłamstwo oparte na prawdzie jest o wiele łatwiejsze do przełknięcia. Wolała jednak nie wyjawiać więcej szczegółów, dopóki o nie nie zapyta.
Jej nieco bardziej wyczulony od ludzkiego słuch, pozwalał usłyszeć co poniektóre rozmowy. Gdy jednak po gospodzie rozszedł się znany jej śmiech, z pewnością dotarł do każdego, a ona wiedziała już, że to jej kompan. Tym bardziej, że chwilkę potem krzyknął "Bingo!". Hares nie należy do osób głośnych, jednak po kilku kuflach może się to łatwo zmienić. Zapewne dołączył do jakiegoś grona hazardzistów, a potem dał się ponieść i wygrał. "Pogratuluję mu, jeśli tylko nas nie zdemaskuje," pomyślała, a potem krótko się zaśmiała. Szybko jednak powróciła myślami do Alantara. I do wina.
- No, w końcu wypadło na mnie - powiedziała i przyjęła od jednej z kelnerek dwie butelki. Dwie, bo tyle zamówiła. Nie szczędziła grosza, wręczyła jej sto czterdzieści ruenów. Ponownie popatrzyła na mężczyznę i wcisnęła mu trunek do ręki.
- To za rum, ja stawiam. - Nie dała mu byle czego, gdyż to było dosyć stare wino. Często wykorzystywała w ten sposób zrabowane pieniądze, bo czemu miałaby pić jakieś szczyny? A złoto nie po to leży w skarbcu, żeby się zmarnowało...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Sob Maj 19, 2018 6:06 pm
autor: Alantar
Zmęczony uśmiech, co? Nie dziwił się, elfka wyglądała jakby opuściła rodzinne strony dawno temu i żyła teraz na własną rękę, a nie był od tak w stanie powiedzieć jak długo już żyła. Miała jednak prawo być już trochę zmęczona życiem... Szczególnie gdy usłyszał jej kolejne słowa.
- Dlatego warto podążać za tym co daje Tobie choć odrobinkę szczęścia. Słyszałem, że życie nawet po kilku wiekach dalej potrafi niekiedy zaskoczyć - rzucił ze spokojem w głosie, dalej uśmiechając się lekko. Potem zostało mu przyglądanie się jak ta pije i szczerze, był pod wrażeniem, sam nie zdążył wypić dużo, łyki jakie brał były raczej małe, gdyby zamierzał tak szybko wypić całą butelkę, najprawdopodobniej byłby już pijany... Zaśmiał się cicho gdy ta oddała mu butelkę, spoglądając na zawartość, kręcąc lekko głową.
- Na tym polu chyba przegram sromotnie... - mruknął cicho, dalej śmiejąc się. Zaraz też uśmiechnął się szerzej słysząc jej wymówkę.
- I to jedyny powód, prawda? Odstrasza natrętów? - zaśmiał się, tym razem głośniej i trzeba przyznać, był to szczery śmiech, pełen rozbawienia.
- Chcesz powiedzieć moja droga, że właśnie dlatego jest to stara, zniszczona broń? Bo jest tylko na pokaz? - Zdecydowanie było słychać rozbawienie w jego głosie, nawet w oczach można było dostrzec ową nutkę. A mimo to, gdy ta tylko wcisnęła mu butelkę wina, ten gdy ją odłożył spojrzał na nią.
- Dla kogoś z Twoją urodą pasowała by inna broń, bardziej wyrafinowana... - zamruczał cicho, po czym nagle, jego prawa dłoń błyskawicznie pochwyciła rękojeść rapiera u jego boku, wyciągnął ostrze w jakieś jednej trzeciej zanim się zatrzymał. Ruch był szybki, szybszy niźli być powinien i gwałtowny, a jego oczy cały czas wpatrywały się w nią i jej reakcję. Większość osób przyzwyczajonych do walki reagowała wręcz automatycznie, a ich ciało reagowało szybciej niż umysł. Tak zwana pamięć mięśniowa. Co prawda było to nieco niebezpieczne, ale też mało kto od razu zabijał, zwykle szybko wychodziło na jaw, że ktoś chciał ich tylko sprawdzić... Przy niektórych działało to prawie zawsze, przy niektórych niestety tylko z zaskoczenia, a prawdziwi mistrzowie kamuflażu byli w stanie praktycznie zawsze utrzymać maskę, którą na siebie założyli, ale jak często można było takich spotkać? Alantar żył na tym świecie wystarczająco długo by potrafić ocenić drugą osobę bez używania chociaż odrobiny magii. W końcu nie zawsze wypadało, a elfy zazwyczaj były na nią wrażliwe, toteż nie chciał od razu pokazywać kim był... I, mimo iż sytuacja wyglądała na poważną, dalej uśmiechał się lekko i to raczej w ten miły, przyjazny sposób... Jakby dobrze się bawił...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Nie Maj 20, 2018 2:16 am
autor: Latro
"Po wielu wiekach..." zapewne nie powiedział tego bez powodu. Elfy jednak są długowieczne, więc prawie nikogo nie zdziwi ich wiek. Albo raczej nie powinien zdziwić. Ludzie jednak nieczęsto zaskakują je swoją mądrością, gdyż przeważnie nie żyją na tyle długo, aby posiąść wiedzę, która je zaintryguje. Elfkę zainteresował jednak czymś innym, a była to wyraźna ciekawość świata i zaangażowanie. Ludzie żyją krótko, więc można powiedzieć, że ich życie prawie zawsze jest nieprzewidywalne, natomiast istoty mające na karku już kilka setek lat, mogą wyczuć w nim gorzką nutę codziennej rutyny. Wprawdzie Latro nie była nią przybita, nie nudziła się także zbytnio ani nie odczuwała tej monotonii. Bywały lepsze dni i gorsze, a teraz chciała po prostu się od nich oderwać i - być może - spojrzeć na świat bardziej beztrosko.
Kiedy jej kompan do picia wspomniał o swojej podatności na alkohol, Vittoria parsknęła śmiechem. Ona sama nie upijała się wcale szybko. Czasem, żeby się do tego zmusić, musiała wypijać po dwie butelki, choć to zależało też od mocy i rodzaju trunku. Nie uważała tego za coś niezwykłego - nie była nawet pewna, dlaczego tak się dzieje. Być może to przez jej elfią naturę lub po prostu uodporniła się po wielu latach, a przecież w swoim niekrótkim życiu wychlała całkiem sporo.
- A czy trzeba mieć więcej powodów, żeby nosić broń? Skoro przynosi korzystne efekty, to mi nie potrzeba lepszych argumentów. - Wzruszyła ramionami i oparła się wygodnie.
- Stara i zniszczona... To prawda, choć nie jestem z nią zżyta na tyle, aby opowiedzieć jej historię. Całkiem niedawno kupiłam ją na bazarze po okazyjnej cenie. Ale dlaczego wybrałam akurat wyszczerbiony kord? Cóż... wydawało mi się, że będzie idealnie odgrywał swoją pokazową rolę. - Zaniosła się wesołym śmiechem.
Kiedy już miała napoczynać wino, mężczyzna wybąkał coś o jej urodzie i niemal błyskawicznie wyciągnął swój oręż. Latro była co prawda świetną aktorką, ale w obliczu zagrożenia ciężko było się powstrzymać przed jakimkolwiek odruchem. Trzymając wino w lewej dłoni nie miała za bardzo jak sięgnąć po swój kord, więc obróciła butelkę górą do dołu i złapała mocno za szyjkę. Jednak tuż po tym, jak rzekomy przeciwnik wstrzymał ostrze, wzięła zamach i ledwo powstrzymała się przed trzaśnięciem go w głowę.
Szybko zrozumiała, o co mu naprawdę chodziło. Nie śpiesząc się, powróciła do poprzedniej pozycji i odwzajemniła uśmiech, który tym razem poszerzyła. Zaczęła świdrować jego wzrok swoim chłodnym, błękitnym spojrzeniem.
- Jak widzisz, nie potrzebuję wyrafinowanej broni. Właściwie, to nie potrzebuję żadnej broni. Daj mi butelkę wina, a powalę każdego. - Głośno się roześmiała i przerodziła wszystko w żart.
Jej uwadze nie umknęły jednak zdolności mężczyzny, szybkość, z jaką ten dobył broni. Nie była jednak ani trochę zmieszana czy zmartwiona.
Ten człowiek... naprawdę ją zaciekawił.

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Nie Maj 20, 2018 3:45 pm
autor: Alantar
Szczerze, może nawet jej wymówka by go przekonała, gdyby nie fakt, że najpierw wspomniała o tym, że nie jest na tyle zżyta by opowiadać historię korda i zaraz wspomnieć, że nabyła go dopiero niedawno. Skoro to drugie miało być prawdą, dlaczego w ogóle wspominała o historii broni? Alantar uśmiechnął się lekko i nie skomentował tego, nawet bez przyglądania się wyczuwał aurę ostrza. Ale pozwolił jej na tłumaczenie się, wpadanie coraz głębiej w swoje własne kłamstwa, ciekaw czy będzie w stanie do końca odgrywać rolę jaką sobie dziś przyjęła... Choć szczerze musiał przyznać, że z jego testem poradziła sobie wyśmienicie. Co prawda widać, że była przyzwyczajona do obrony siebie, ale nie mógł powiedzieć by wyglądała w tym momencie na prawdziwą wojowniczkę. Sam nie drgnął nawet gdy butelka leciała w stronę jego głowy, pewien, że Elfka powstrzyma się w ostatnim momencie, co też się stało. Jego dłoń spokojnie schowała wysunięte nieco ostrze do pochwy, by zaraz chwycić butelkę rumu, której jeszcze nie dokończył.
- Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje złe maniery - rzucił z przepraszającym uśmiechem na twarzy i upił łyk rumu.
- Zdecydowanie widzę dlaczego kord może czasami się przydać, szczególnie gdy w pobliżu nie ma butelki. Nie spodziewałem się by ktoś był tak przyzwyczajony do odstraszania nachalnych mężczyzn - dodał i zaśmiał się cicho. Mimo iż miał swoje podejrzenia, które w każdej chwili przecież mógł sprawdzić, z jakiegoś powodu nie czuł się zagrożony, nie wyglądało na to by Elfka w tym momencie miała zamiar zrobić coś co skończyłoby się dla niej źle. Może dlatego, że sama chciała po prostu odpocząć od codzienności, jaka by ona nie była? Naprawdę kusiło go by przeczytać jej myśli, ale z drugiej strony, było na tyle ciekawie by nie robić tego. Jak raz chciał zobaczyć jak się to potoczy dalej...
- Jak mógłbym wynagrodzić moją bezczelność? - zapytał, opierając się lewą ręką o szynk, nie przejmując się już siedzeniem mniej więcej prosto. Skoro nie zdzieliła go butelką, ani nie odeszła, mógł uznać, iż czeka go wieczór w jej towarzystwie. Przynajmniej do momentu kiedy jej kłamstwa przestaną go bawić... Czekając na odpowiedź, znowu sięgnął po rum, choć tym razem upił naprawdę niewiele, szczególnie, że na dnie została już sama końcówka, a on podobno miał jeszcze wypić podarowane mu wino...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Pon Maj 21, 2018 6:51 pm
autor: Latro
- Złe maniery? Nie zauważyłam. - Zmarszczyła lekko brwi i udała rozkojarzenie. Jej oczy wskazywały jednak bardziej na rozbawienie aniżeli na pretensje bądź oburzenie. I nie, nie była to gra pozorów, a ona nie miała mu tego za złe. Co prawda mogła przewidzieć taki rozwój zdarzeń, jednak nie zdziwiło ją aż tak bardzo zachowanie mężczyzny. Może nawet postąpiłaby podobnie, gdyby ktoś inny miał przy pasie taką broń i nosił ją jedynie na pokaz. To chyba dość podejrzane zjawisko, prawda? Dobrze, że w tamtej chwili trzymała coś innego, dzięki butelce uratowała swoją przykrywkę, a może nawet coś więcej. Wtedy pomyślała, że wino jednak przynosi szczęście, choć w tym wypadku nie musiała go nawet rozlewać!
- Nazwałabym to raczej kobiecym instynktem, niźli przyzwyczajeniem. Kto powiedział, że elfka nie da rady się obronić? Niektórzy nie mogą uwierzyć w coś takiego, pomimo broni przy pasie. Wtedy taka butelka jest pewnego rodzaju przestrogą, którą zapamięta się na długo. - Nie żeby kłamała, gdyż była piękna i nie jeden zatopił w niej swoje spojrzenie, rzadko jednak zdarzało jej się paść ofiarą napaści, choć przeważnie nawet wtedy radziła sobie z zagrożeniem bez problemu. Zazwyczaj jednak to ona urządzała napady (w sensie rabunkowym), więc raczej nie przejmowała się takimi rzeczami. Tym bardziej kiedy nie zmieniała swojego wyglądu, wtedy niemal każdy widział w niej wyłącznie przestępcę.
Zastanawiała się dlaczego wciąż trzyma swój trunek, po czym od razu go napoczęła. Zaschło jej w gardle, więc nie miała na razie ochoty na wąchanie, poza tym znała ten zapach, gdyż parę razy zamówiła już to samo. Nie był to jej ulubiony rocznik czy też aromat, ale samo wino nie było złej jakości, szczególnie, że wydała na nie całkiem sporo. Wzięła jeden, ale porządny łyk i odsunęła butelkę od ust.
- Wynagrodzić? - Wydała krótki, nieco stłumiony śmiech, który w sumie można nazwać prychnięciem. Przyszła tu odpocząć, więc nie wpadła na coś lepszego, niż zaproponowanie swojego towarzystwa.
- Nie wiem, czy długo masz zamiar tu siedzieć, jednak wiedz, że mi się nigdzie nie śpieszy. - Z początku jej wzrok utknął na butelce, teraz jednak zwróciła się w stronę mężczyzny. Lewą ręką oparła się o ladę, jednocześnie trzymając butelkę. Nie spojrzała jednak prosto na niego, a jej oczy powędrowały gdzieś w dal. - Mam na imię Vittoria i... tak też możesz mnie nazywać. - Rzadko kiedy zdradzała swoje prawdziwe imię komukolwiek, a tym bardziej obcej osobie. Czuła jednak, że niewiele to zmieni. Na początku kryła się z wieloma rzeczami i... odrobinę się martwiła o to, że ktoś może ją rozpoznać. Teraz jednak dotarło do Latro, że to jest jej dzień i nie powinna się przejmować. W tej chwili miała być tylko i wyłącznie sobą. Poza tym nikt nie zna Vittorii i nikt nie rozpoznałby w niej Latro.
A po tylu latach... miło jest usłyszeć własne imię.

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Pon Maj 21, 2018 8:23 pm
autor: Alantar
Uśmiechnął się nieco szerzej słysząc jej słowa. W pewnych kręgach właśnie ktoś próbowałby albo wyzwać go na pojedynek, albo po prostu powiesić za tego typu zachowanie, a ona uznała, że nic się nie stało... Szczerze dawno nie rozmawiał z kimś kto tak patrzył na świat. Parsknął też cicho, gdy ta dalej próbowała go zwodzić co do odruchu. Mimo to skinął jej głową, dalej uśmiechając się.
- Szczególnie kiedy ta rozbije się na twojej głowie... - mruknął i zaśmiał się cicho. Wiedział jak to jest oberwać butelką, by potem uderzyć głową o kontuar, a następnie skończyć na podłodze, nie wiedząc do końca co się właśnie stało, za jedyny wyznacznik obrażeń mając napływającą do oka i ust krew. Jednym celnym ciosem można było usunąć kogoś z potyczki na dobre kilka chwil, dając sobie czas na chociażby ucieczkę. Z tych jakże "posępnych" myśli wyrwał go jej głos, toteż niezwłocznie skierował swoja uwagę na nią. Szczerze nie spodziewał się takiej reakcji, ale też w gruncie rzeczy czego miał się spodziewać? Skoro już wcześniej uznała, iż nic się nie stało, naturalnym było, że dalsze przestrzeganie chociażby krzty etykiety mogło wywołać tylko rozbawienie...
- Tak się składa, że mam tutaj wynajęty pokój - rzucił szybko, posyłając jej delikatny uśmiech, by następnie dokończyć butelkę rumu. Westchnął z błogim wyrazem na twarzy, który szybko jednak zaczął wyrażać lekkie zdziwienie i zainteresowanie. Jej wzrok i sposób w jaki powiedziała to zdanie wyraźnie wskazywały na swego rodzaju nostalgię... Wręcz odruchowo sięgnął po swoją moc, chcąc dowiedzieć się co takiego myślała, dlaczego w jej oczach widać było ową nostalgię. W ostatnim momencie powstrzymał się, jednak wprawne oko mogło dostrzec jak jego tęczówki rozbłysły delikatnym światłem. Alantar jednak szybko przymknął oczy i gdy otworzył je po dwóch uderzeniach serca, wszystko wróciło do normy. Skarcił się w duchu za brak opanowania, ale co poradzić? Elfka była interesującą osóbką, a on, jak każdy czarodziej posiadał głód wiedzy, nawet jeśli miało się to tyczyć tak nieistotnych spraw... Westchnął cicho i uśmiechnął w jej stronę, wstając jednocześnie.
- Alantar, do usług. - On na szczęście nie musiał się bać o rozpoznanie. Owszem znalazłoby się mnóstwo osób, które były w stanie coś o nim powiedzieć, które kojarzyłyby imię, ale kto rozpowiada wszystkim o spotkaniu z podróżującym czarodziejem? Ci zaś którzy widzieli jego drugą stronę i przeżyli spotkanie z nim, w zdecydowanej większości odeszli z tego świata w bardziej naturalny sposób...
- Zapomniałbym... Jak to się stało, że tak piękna panienka musi szukać sobie towarzystwa w karczmie? Albo może co takiego Ciebie tutaj sprowadza? Trudno mi wyobrazić sobie, że nie jesteś w stanie znaleźć lepszego towarzystwa w przybytku o lepszej reputacji. - Uśmiechnął się z lekka łobuzersko, wracając na swoje miejsce, by spojrzeć na nią z widocznym rozbawieniem w oczach.
- Choć muszę przyznać, że te kilka zazdrosnych spojrzeń miło pieści moją dumę - dodał i roześmiał się, tym razem głośniej, pozwalając swojemu dźwięcznemu głosowi ponieść się po sali.

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Wto Maj 22, 2018 6:11 pm
autor: Latro
- Łagodność to cecha, której można potem żałować, więc wolę uderzyć raz, a dobrze. - Spojrzała na butelkę i uśmiechnęła się lekko. - Jeśli nie zaboli, to nikt nie potraktuje tego jako ostrzeżenia. - To, co powiedziała bardzo do niej pasuje. Nie można powiedzieć, że nie odznacza się subtelnością, jednak nie należy nazywać ją delikatną, zwłaszcza wtedy, gdy ktoś zalazł jej za skórę. Poza tym, jakby nie patrzeć butelka jest świetną i dość niepozorną bronią, choć... po jej użyciu mogą występować efekty uboczne, takie jak utrata pamięci, uraz głowy czy nawet zgon. Na szczęście Latro wie, gdzie mniej więcej uderzać, aby obejść się bez nich. Nawet najlepszym jednak zdarzają się błędy, a ona... z pewnością do nich nie należy.
Skoro wynajął tutaj pokój, dziewczyna nie musiała się martwić o brak towarzystwa. Nie wyglądało na to, żeby mężczyzna miał zamiar wcześnie ją opuścić, więc prawie niezauważalnie odetchnęła. Dokończył już butelkę, gdy jednak spojrzała na niego kontem oka, zobaczyła... coś. Może jej się tylko zdawało? Ale nie mogła się przecież już upić, nie tak wcześnie. Za mało wypiła.
Udawała, że nie dostrzegła w jego oczach chwilowej i delikatnej zmiany. To nie mogło być normalne, przecież wyraźnie widziała to światło...
Choć... może jednak nie widziała tego aż tak wyraźnie? Spojrzała na prawie pełną butelkę z winem, którą trzymała w ręku. Przybliżyła ją do siebie i wpatrywała się w gęstą, czerwoną ciecz. Po chwili upiła całkiem sporo za jednym zamachem i odstawiła trunek na bok.
Ale jeśli to się rzeczywiście stało... to kim on w takim razie jest? Ostrożnie i w miarę szybko otaksowała go wzrokiem. Nie wyglądał na zmiennokształtnego czy chociażby naturianina. Nie był także piekielnym czy niebianem, ale to tylko jej przypuszczenia. Była jednak niemal pewna, że to nie jest człowiek. Zaryzykowała tym stwierdzeniem nie tylko przez tamten chwilowy błysk, poznała dotychczas wielu ludzi, a on... prawie wcale ich nie przypominał.
Nie dała po sobie poznać tych myśli, jednak wciąż nie była na tyle ostrożna, na ile powinna. Jeśli jeszcze jej nie zaatakował, mogła przypuszczać, że nie ma takiego zamiaru albo ochoty. A skoro tak, to postanowiła go traktować podobnie, jak dotychczas, w końcu rasa tak naprawdę nie miała dla niej większego znaczenia. Może nawet odrobinę się ucieszyła z tego powodu?
- Mogłabym zapytać o to samo. Nie wydaje mi się, że wyglądam lepiej od Ciebie - zaśmiała się i dłonią dotknęła swoich kolczyków oraz guzików od koszuli. Tymi gestami chciała zwrócić uwagę na jego szykowny strój, a przede wszystkim na poszczególne części wykonane ze srebra. Widać je było na pierwszy rzut oka, a Vittoria miała pewność, że to nie są podróbki. Sięgnęła po wino i upiła tym razem niewielki łyk, po czym uśmiechnęła się trochę krzywo.
- Niełatwo jest znaleźć dobre towarzystwo niezależnie od przybytku. Na szczęście nie musiałam długo szukać. - Mrugnęła do niego okiem, po czym wzięła kolejny łyk.
- Jestem tu dlatego, że... chciałam się czegoś napić. - Cóż, to poniekąd prawda, więc dlaczego miałaby w tej sprawie kłamać? Jedynie wyszczerzyła się i sprawdziła, jak wiele trunku jej zostało.
Dokładnie połowa.

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Wto Maj 22, 2018 11:17 pm
autor: Alantar
- Wszystkiego można żałować moja droga, czy to łagodności, czy brutalności - rzucił ze spokojem w głosie i delikatnym uśmiechem. Tyle że tym razem jego oczy nie cieszyły się...
- Czasami i obu na raz... - dodał już ciszej, uśmiechając się ironicznie. Tak jak on... Żałował swojej łagodności kiedy poznał Ją, jak i brutalności, którą ona w nim zrodziła... A mimo to nie mógł zapomnieć tej burzy czerwonych włosów i jej oczu... Mimowolnie zaczął patrzeć gdzieś w dal, wspominając dawne dzieje. Aż głos Elfki nie wyrwał go z zamyślenia. Momentalnie powrócił do bycia sobą i z uśmiechem spojrzał na nią, po czym parsknął cicho.
- Jaka skromna... Jedyne co mnie wyróżnia to właśnie te kilka srebrnych akcentów i nietypowa moda... - odpowiedział, samemu bez zastanowienia wskazując zwisający z prawego ucha kolczyk, srebrny odwrócony krzyżyk, pokryty mikroskopijnymi runami, choć dla niewprawnego oka mogło to wyglądać jak misterny grawer bez większego znaczenia.
- Nic co by było w stanie przyćmić prawdziwą urodę - dodał i puścił jej oczko. Oczywiście jego słowa mijały się nieco z prawdą, sam był w końcu przystojny i nie jeden raz młode damy wzdychały za nim. Przynajmniej do momentu kiedy nie dowiedziały się kim jest. W końcu był jednym z tych magów, którzy byli w stanie zmienić swój wygląd wedle woli... Choć już mało kto wiedział, iż Alantar praktycznie niczego w sobie samym nie zmienił, a jedynie utrzymywał swój wygląd sprzed lat. Świat zdecydowanie niekiedy bywał niesprawiedliwy, obdarzając jednych praktycznie wszystkim, nie pozostawiając niektórym nic. Choć według niego los odebrał co do niego należało już dawno temu. W końcu ile można płacić za talent i urodę? Choć ten jeden dług wydawał się spłacony...
- Masz na celu, abym poczuł się niekomfortowo, co? - mruknął widząc jak ta puszcza oczko.
- Choć trochę racji masz, samo mnie znalazło. - Uśmiechnął się szeroko i zaśmiał.
- Tylko tyle, czy aż tyle? - rzucił, gdy ta wyjawiła mu "powód" swego przybycia tutaj. Z jednej strony był pewien, że akurat ta część była prawdziwa, ale z drugiej, odpowiedź była lakoniczna... Dlatego też zadał to proste pytanie. Można było je zinterpretować na różne sposoby, dawało jej szansę na rozwinięcie, bądź zakończenie tematu, czy też pokierowanie rozmowy na zupełnie inny tor. Miał ochotę zadać jej więcej pytań, ale wiedział, że jeśli teraz zaczął się wypytywać, mogłaby odebrać to w nieodpowiedni sposób... W międzyczasie sam sięgnął po butelkę, otworzył ją i samemu poczęstował się winem, kiwając lekko głową w uznaniu. Wiedziała co wybiera, a on potrafił rozpoznać dobre wino, nawet jeśli nie było jego ulubionym trunkiem. Tak jak i ona był do niego przyzwyczajony, w końcu od czasu do czasu zdarzało mu się uczestniczyć na przeróżnych balach, biesiadach czy zwykłych spotkaniach z wyższymi sferami, których to członkowie niekiedy potrafili płacić wręcz niemożliwe sumy za jego pomoc. Tyle że zwykle w momentach kiedy ktoś prosił go o uzdrowienie siebie, jego córki, syna czy kogokolwiek innego, zwykł przedstawiać się jedynie nazwiskiem. Nie miał nic przeciwko pomocy, ba, sprawiało mu to przyjemność, ale jedno czego nie chciał to sławy...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Czw Maj 24, 2018 7:27 pm
autor: Latro
- Tak mówisz? - W jednej chwili wybuchła śmiechem. - Gdyby wszyscy myśleli tak samo jak ty, zapewne świat byłby lepszym miejscem. Tak się jednak składa, że ludzie często zapominają o czyjejś wartości. - Początkowo rozbawiła ją ta myśl, jednak po chwili coś się zmieniło. Nabrała powietrza w płuca, by potem powoli je wypuścić. Spojrzała w dal i rozszerzyła nieco oczy, wspomnienia powróciły. W pewnym momencie poczuła się tak, jakby... znowu była w Szepczącym Lesie. Później schyliła głowę, a jej wzrok padł na podłogę. Zmarszczyła lekko brwi. Przecież wygnali ją, wyrzucili tylko dlatego, że... zemściła się. Zrobiła to jednak w słusznej sprawie, jak sama uważała. Ale czy starsi naprawdę byli tak pokorni, jak mówiono? Każdy ma jakieś grzeszki na sumieniu, oni z pewnością też...
A jej uczynki nie były znowu takie straszne. Przynajmniej do czasu.
- A ja... nie jestem tutaj wyjątkiem. - Uśmiechnęła się nieco szerzej. To, co powiedziała tak naprawdę nie miało dla niej znaczenia. Mogła zabijać i kraść ile wlezie. Tego właśnie nauczyła się od życia, ale... nie swojego. Kiedyś była inna, jednak zmieniła się po spotkaniu kilku osób i bardzo tych spotkań żałowała. Niemniej jednak nie oznacza to, że teraz się sobie nie podoba.
- Tak, dość nietypowa. - Przybrała na twarz uśmiech i spojrzała na srebrny krzyżyk, zwisający mu z ucha. Zaciekawił ją przede wszystkim grawerunek, ale nie miała pojęcia, co on oznacza, o ile w ogóle coś oznacza. Zauważyła, że mogłaby dostać za niego całkiem sporo... - Skąd go masz? Pytam z ciekawości.
To, że zwróciła uwagę jedynie na jego strój wcale nie oznacza, że mężczyzna jej się nie spodobał. Na dworach i posiadłościach widziała wielu mężczyzn o podobnej urodzie, więc po prostu przywykła do takiego wyglądu, a może nawet znudziła się nim. Zawsze szydziła z tłustych arystokratów, zarówno tych naprawdę grubych i brzydkich, jak i lalusiowatych paniczyków z ulizanymi włoskami i niewymiętą koszulą. Alantar wydawał się nieco lepszy, choć i tak dostrzegła w nim małe podobieństwo, nutkę arogancji. Ale nie zwracała na to zbytniej uwagi, w końcu jej zachowanie także nie pozostawało bez skazy, jednak wolała to ozywać charyzmą.
- Ależ skąd, właściwie to chcę, żebyś trochę wyluzował, dał się ponieść. - Posłała mu dziarski uśmiech. - Zatop wszystko w winie, miłostki, smutki i złe chwile. - Głośno się roześmiała i ciężej oparła o ladę. - Czy to już druga butelka? Nie? Cholera, zapomniałam jak mocne jest to wino. - Znowu parsknęła śmiechem i kolejny raz sięgnęła po butelkę. Upiła spory łyk, po czym wytarła usta wierzchem dłoni.
- No dobrze, prawda jest taka, że... nie jestem sama - powiedziała to dosyć skrytym, tajemniczym głosem, zupełnie jakby coś miało się zaraz zdarzyć. Po chwili jednak jej usta znowu ułożyły się w uśmieszek. - Przyjaciel jest ze mną, albo raczej ja z nim. Miałam na niego uważać, żeby się nie przepił, jednak rozdzieliliśmy się i teraz nie mam na niego żadnego wpływu. Postanowiłam wykorzystać okazję i sama się nieco rozluźnić. - Zaśmiała się radośnie.
"Ciekawe, co się dzieje u Haresa..."

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Czw Maj 24, 2018 10:09 pm
autor: Alantar
Ciekaw był co ją tak rozbawiło w jego słowach. Co prawda uśmiechnął się na jej odpowiedź, ale najwyraźniej nie zrozumiała go. Trudno było jednak ją winić, w końcu wyglądał jak młody człowiek, a do tego był miły i uprzejmy... Może nawet spróbowałby ją nakierować na to, o co mu naprawdę chodziło, gdyby nie jej dalsza reakcja. Tym razem utrzymywał swoją wrodzoną ciekawość w ryzach i nie pozwolił sobie na działanie bez namysłu. Coś ją zmartwiło... Zaraz też jej słowa to potwierdziły. Sam uśmiechnął się łagodnie w jej stronę i nachylił nieco bliżej.
- Nie ty jedna - mruknął, po czym powrócił do poprzedniej pozycji by upić kolejny łyk wina, a następnie westchnął cicho i przymknął oczy. Z jego jakże "błogiego stanu" wyrwało go pytanie. Parsknął cicho i spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Rzadko słyszę to pytanie. Jest to dzieło moich rąk Vittorio - odpowiedział z dumą w głosie jak i uśmiechem, którym ją obdarzył. W końcu ów krzyżyk był dziełem jego życia, nie sądził, aby kiedykolwiek był w stanie choćby powtórzyć ten wyczyn. Ale właśnie też przez ten fakt mało kto próbował zapytać się o kolczyk, który w końcu emanował potężną magią, wyczuwalną nawet przez tych, którzy nigdy nie mieli zbyt wyostrzonego zmysłu magicznego. Zaraz jednak znowu parsknął i pokręcił lekko głową.
- Nie chcesz tego widzieć - rzucił pełnym nonszalancji głosem, choć gdzieś w głębi jego oczu dało się dostrzec powagę, zaraz jednak roześmiał się razem z nią.
- I właśnie dlatego nie piję tak szybko. Jestem nieznośny kiedy się upiję - dodał uśmiechając się szeroko. Wcale nie kłamał, po prostu nie mówił wszystkiego. Owszem był nieznośny, w końcu kto uwielbiał pijanych magów, którzy niszczą przybytki, bo takie mają widzimisię? I to zazwyczaj w całkiem spektakularny sposób... Jednak mimo swoich słów upił kolejny łyk i nagle spojrzał na nią nieco podejrzliwie, choć uśmiech dalej znajdował się na swoim miejscu.
- Przyjaciel? - mruknął spokojnie i odwrócił się plecami do kontuaru, ukazując jej tylko połowę swego oblicza. Przymknął oczy na dosłownie chwilkę, po czym uśmiechnął się tajemniczo.
- Haresowi wszystko idzie po jego myśli... Wygrał już całkiem sporą sumkę jak na tutejsze standardy. Choć jeden z graczy jest święcie przekonany, iż odzyska całą sumkę niedługo. Tyle, że nie do końca przy pomocy samej gry, Vittorio - mówił spokojnie, dalej utrzymując miły, przyjemny dla ucha ton głosu, patrząc się na nią jedynie kątem oka.
- Naprawdę miło mi Ciebie poznać, muszę przyznać, że jesteś ciekawą osobą - dodał na koniec, tym razem spoglądając jej w oczy. Ta krótka chwila, gdy jego oczy były zamknięte wystarczyła mu by dowiedzieć się co nieco o niej, jak i jej towarzyszu, choć musiał przyznać, jedyne co sprawdził głębiej w jej świadomości, to jej imię. W końcu jej "przyjaciel" myśląc o niej używał innego... Szczerze tyle mu na razie wystarczyło, przez chwilę w jego głowie pojawiła się możliwość, że to wcale nie przypadek sprawił, iż z nim rozmawiała. I o ile z chęcią odkrywałby jej tajemnicę kawałek po kawałku, jego paranoja nie pozwalała mu na to...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Pią Maj 25, 2018 9:54 pm
autor: Latro
Sam to zrobił? Takiej rzeczy z pewnością nie wykonał nowicjusz, gdyż była niezwykle dopracowana i dość wyjątkowa. Nie spodziewała się, że jej rozmówca okaże się dobry w podobnej dziedzinie i nie kryła swojego zaskoczenia.
- Hmm... Piękna robota. - Uniosła nieco brwi i kiwnęła głową z aprobatą. Nieczęsto można było usłyszeć pochwałę z jej ust, jednak ten krzyżyk naprawdę jej się spodobał. Mówiła szczerze i nie przypuszczała, że musi cokolwiek dodawać. Nie mogła się także do czegoś przyczepić, gdyż nie dostrzegła w kolczyku żadnych skaz czy niedociągnięć. Jednak nie był to do końca jej styl, do osiągnięcia pełni szczęścia brakowało tam już tylko... złota.
Uśmiechnęła się lekko, po czym odłożyła trzymaną w lewej dłoni butelkę.
- Bywa. W takim razie nie będę cię kusić, rób jak uważasz - powiedziała, po czym zaczęła wsłuchiwać się we wszechobecny gwar.

- Tak, jego śmiechu nie można pomylić z żadnym innym - odparła z uśmiechem na ustach, jednak nie spojrzała magowi w oczy. A był nim Alantar, nie miała co do tego wątpliwości. Cicho odchrząknęła, by pozbyć się chwilowej chrypki, po czym delikatnie położyła dłoń na kordzie. Głośno westchnęła "Trzeba było poprosić Gerada o tą magiczną ochronę. Że też spotkałam maga w takim miejscu. Cóż za ironia...".
- Nie lubię, kiedy ktoś grzebie mi w myślach. - Jej uśmiech zrzedł, zmarszczyła nieco brwi w gniewnym wyrazie i obrzuciła mężczyznę przeszywającym spojrzeniem. Wysunęła trochę broń, aby pokazać, że w razie czego nie jest bezbronna. I choć wiedziała, że przez to może się zdemaskować, to nie była na tyle zdeterminowana, aby chronić przykrywkę. Zwłaszcza, że w pobliżu znajdował się silny mag. Łatwo to poznała, gdyż z takimi stykała się nieraz, a niewielu zdołało cokolwiek z niej wyczytać.

Jej cierpliwość powoli się kończyła, nim jednak zdążyła powiedzieć coś jeszcze, jej uwagę zwrócił nagły raban. Gdy spostrzegła, że dźwięk dochodzi ze strony jej kompana, uwierzyła we wcześniejsze słowa czarodzieja. Hares zapewne miał niezłą passę i ogołocił swoich współgraczy z forsy lub zaczepił nie tych ludzi co trzeba. Hmm... pewnie to i to. Tak czy siak wdepnął w gówno, a pomóc mu mogła teraz już tylko Latro.
Prędko wstała, a kłótnia, która jeszcze chwilę temu miała miejsce na drugim końcu gospody, przeniosła się właśnie w to miejsce. Zobaczyła chwiejącego się kotołaka, który najwyraźniej był tak napruty, że ledwo stał na nogach. Piątka oprychów zaczęła zaganiać go pod ścianę, kląć i okładać go raz po raz.
Kiedy trochę się ocucił, dostrzegł Vittorię wśród zebranego koło nich tłumu. Widząc ją zaśmiał się, choć po chwili uderzono go ponownie. Próbował unikać wszelkich ciosów, ale jego stan mu na to nie pozwalał. W pewnym momencie udało mu się nieco oddalić od ciemiężców, jednak po chwili padł na ziemię od odniesionych obrażeń. Odczuwał niesamowity ból, więc syknął i przykląkł na jedno kolano. Od swojej przywódczyni stał już zaledwie kilka sążni.
- Szefie, wolałbym jednak, żebyś ciągnęła mnie do obozu po ziemi. - Uśmiechnął się szelmowsko, jednak szybko na jego twarzy zawitał bolesny grymas.
Dziewczyna głośno westchnęła, choć nie mogła powstrzymać uśmiechu, który cisnął jej się wtedy na twarz.
- A mogłam zabrać ze sobą Badaela...

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Sob Maj 26, 2018 7:17 pm
autor: Alantar
- Dziękuję - rzucił z delikatnym uśmiechem. Co prawda nie był to nad wyraz wzniosły komplement, ale też wystarczający, krzyżyk w końcu nie był czymś nad czym ludzie mieli się zachwycać... Chwilę potem posłał jej uprzejmy uśmiech oraz skinął delikatnie głową. Miło, że ta nie próbowała nalegać... Ale też nie dziwił jej się. To, co zaraz potem się stało, sprawiło, że zdecydowanie oziębła. Delikatny uśmiech nie mógł tego ukryć, tym bardziej, że i ten zaraz zniknął. Alantar mimo to nie przestał się uśmiechać, a widząc kątem oka jak jej ręka ruszyła w stronę ostrza, parsknął cicho.
- Wybacz, ale ze względu na własne bezpieczeństwo, musiałem. I nie masz czego się obawiać, nic Tobie nie zrobię - mruknął spokojnie, dalej uśmiechając się. Nawet pochwycił butelkę i upił łyk wina, chcąc nieco rozluźnić atmosferę. Tyle że i to nie było mu dane, nagły raban zwrócił uwagę większości gości... Nie żeby o tej porze to co się działo było nadzwyczajne... Gdzieś z tłumu można było usłyszeć jakże dobre kłamstwo.
- Pieprzony oszust! Parszywy kundel! - No tak, jakoś trzeba było sprawić by nikt nie interweniował, tym bardziej, że na razie nie wyglądało na to by cała karczma przerodziła się w pole bitewne... Sam wstał, trzymając się tuż obok Vittori, czy jak Hares ją zwał, Latro, cały czas przyglądając się sytuacji. Jego oczy już nie ukrywały tego kim jest, pulsując delikatnym światłem... Syknął, gdy kotołak zwrócił uwagę oprychów na Elfkę. Ci zdecydowanie za szybko połączyli fakty, tak jakby wiedzieli już wcześniej kim była i tylko czekali na to aż się ujawni... Jeden z piątki oczywiście nie zamierzał zaprzepaścić tej szansy, w końcu za jej głowę można było zgarnąć sporą sumkę...
- La... - przerwał w połowie wypowiadania jej imienia, a jego oczy wybałuszyły się. Nie był w stanie ruszyć ustami... Alantar uśmiechnął się lekko. Zaklęcie było naprawdę proste, w końcu nie miał czasu na tworzenie w swym umyśle niczego skomplikowanego, jeśli nie chciał, aby cały przybytek zamienił się w polowanie na Elfkę, a był pewien, że niejeden uznałby go za członka jej brygady, bądź towarzysza. Wolał nie mieć na sumieniu tych wszystkich osób...
- Polecam taktyczny odwrót - mruknął w jej stronę, samemu ruszając do przodu w momencie, kiedy cała piątka sięgała po broń. Każdy kto spoglądał na niego mógł zobaczyć jak delikatny, uprzejmy uśmiech zniknął z jego twarzy, zastąpiony szyderczym rozbawieniem. Wzniósł lewą dłoń i pstryknął palcami, tworząc ścianę ognia przed opryszkami...
- Chłopak wygrał uczciwie, zostawcie go, albo nie zostanie po was nawet kupka popiołu - rzucił, podchodząc do kotowatego, którego też dotknął prawą dłonią, przymykając oczy. O ile zdecydowaną większość zaklęć był w stanie rzucić w ułamku sekundy, o tyle gdy przychodziło do leczenia ran, potrzebował się skupić... W końcu magia życia była jedną z bardziej skomplikowanych, o ile chciało się zrobić to sprawnie... Albo może to on sam po prostu potrzebował się bardziej skupić? Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ze spokojem rzucając kolejne zaklęcie... Towarzysz Latro po kilku uderzeniach serca przestał odczuwać jakikolwiek ból, ba, alkohol najwyraźniej też znikł z jego organizmu... W tym też momencie Alantar po prostu wstał i spojrzał po zebranych, którzy nie wiedząc co się dzieje, przyglądali się całej sytuacji jak zaczarowani, choć czarodziej bezpośrednio nie wpłynął na ten stan rzeczy. W końcu jak często widywano magów, którzy byli w stanie zrobić coś takiego, tak szybko? I bez jakiegokolwiek znaku zmęczenia?

Re: Od życia nie uciekniesz, prawda?

: Nie Maj 27, 2018 2:48 pm
autor: Latro
- Ale... jak to? - zapytała z zaskoczoną miną. Ciężko jej było uwierzyć w słowa maga, ale wyglądał tak, jakby mówił prawdę. Nie, on mówił prawdę. Dlaczego? Przecież każdy chce ją dorwać. Jest bandytką, kradnie i zabija, a za jej głowę można dostać niezłą sumkę. Żywa lub martwa, nie ma to znaczenia.
Tak mówili...
Mimo to, Alantar nie wykazywał najmniejszej chęci podcięcia jej gardła. Nie dostrzegła w jego oczach wrogości ani nawet... chciwości. Pieniądze, które można za nią otrzymać wydają się być wystarczająco kuszące, aby zmienić szlachetnego człowieka w łowcę nagród. Jednak on jest inny. Uśmiechnął się, jak gdyby nigdy nic i sięgnął po wino, a ona jedynie przyglądała mu się z zaciekawieniem.
- Rzadko można spotkać człowieka takiego, jak ty. - Uśmiechnęła się do niego, po czym dodała: - Mi także miło Cię poznać.
Wtedy wybuchło zamieszanie. Gdy wstała, dostrzegła w oczach swojego nowego przyjaciela blask. To ten sam blask, który widziała wcześniej, choć tym razem zdawał się nieco jaśniejszy i trwał cały czas. Już wcześniej elfka przypuszczała, że mężczyzna nie jest człowiekiem, ale teraz była tego pewna. Nie, teraz nawet wiedziała, kim on dokładnie jest. Albo raczej czym.
Cicho prychnęła, "Te rady od Gerada naprawdę się przydały. Czarodziej! Kto by pomyślał?!". Uśmiechnęła się lekko. "To szczęście, że go spotkałam, czy pech?".
Potem zobaczyła, jak Alantar bez wykonywania żadnych gestów, czy wypowiadania słów unieruchomił oprycha, który okazał się być zbyt pewny siebie. Wtedy uśmiechnęła się jeszcze szerzej. "Może jednak szczęście w nieszczęściu?". Natychmiast ruszyła do przodu, słysząc drobną sugestię ze strony maga. Odwrót wydawał się dla niej czymś oczywistym, więc jedynie kiwnęła głową. Zauważyła, że Czarodziej się przy tym dobrze bawi.
Ale kogo by nie rozbawiła ta sytuacja?
Chwilę później wybuchła śmiechem.
- Hares? Wygrał uczciwie? - Kotołak na jej drwiny zareagował obrażoną miną. Gdy jednak Alantar go uleczył, na jego twarz powrócił szczęśliwy uśmiech, który za chwilę wykazywał również wdzięczność.
- Dziękuję - powiedział z lekkim zmieszaniem. Zauważył, że szef ma nowego kompana. I zauważył, że ten kompan nie jest zwykłym człowiekiem. Spojrzał Latro w oczy i niemal od razu dostrzegł w nich rozbawienie. Wiedział już, że ten mężczyzna jest w porządku. W takich kwestiach całkowicie ufał elfce, znała się na ludziach niemal tak dobrze jak na cenach.
Hmm... może jednak nieco gorzej.

- Chodźmy! - powiedziała z szerokim uśmiechem mimo to, że napastnicy wydostali się już z ognistej pułapki. Nie walczyła, gdyż nie miała takiego powodu. Wraz z towarzyszami mogłaby ich pokonać, jednak nie chciała jeszcze bardziej się pogrążać, w końcu często przebywała na tych terenach i przeszkadzałaby jej znacznie większa czujność ze strony miejscowych. Nie czekając na reakcje innych, rzuciła się pędem w stronę dużych drzwi wejściowych.
Co prawda ludzie w większości ustępowali jej drogi i nie chcieli się mieszać w takie konflikty, jednak nie każdy pozostał wobec tego obojętny. Co poniektórzy wplątywali się w bójkę i nieraz próbowali zaatakować bandytkę, czarodzieja i kotołaka. Przeważnie Latro unikała niezdarnych uderzeń pijanych awanturników, choć zdarzały się i takie sytuacje, w których musiała użyć siły. Albo raczej sprytu, gdyż wtedy obezwładniała ich celnymi ciosami w grdykę. W tym samym czasie Hares wspiął się na stół i zaczął przeskakiwać z jednego na drugi, za każdym razem słysząc obelgi od oburzonych klientów.
Vittoria pomyślała, że nie może wyjść stamtąd bez żadnej zdobyczy, więc w biegu udało jej się pochwycić butelkę rumu.