Nowa AeriaOd życia nie uciekniesz, prawda?

Podczas Wielkiej Wojny Aeria została zrównana z ziemią, jedyne co po niej pozostało to sterta gruzów. Zanim Wielka Armia dotarła do miasta Król ewakuował ludność w góry, sam zaś zginą broniąc bram miasta. Po wojnie Aerczycy postanowili odbudować miasto, dziś na jego gruzach powstała Nowa Aeria - piękne, przyjazne, nowe miasto, niesplamione jeszcze żadną wojną.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

- Wybacz, nie miałem zamiaru mówić tego w złym sensie - odpowiedział bez zastanowienia, rzucając elfce delikatny uśmiech. Nie spodziewał się takiej reakcji, choć zaraz potem Hares dodał swoje i na szczęście uratował sytuację, a Alantar parsknął cicho.
- Nie wątpię, że i bez magii jest niebezpieczna - mruknął do kotołaka z rozbawieniem w głosie, po czym skinął głową na słowa Latro.
- Racja, mało kto potrzebuje takich receptur, dlatego też mało kto je zna. - Taka prawda, życie było na tyle podłe, że tego typu receptury były alchemikom niepotrzebne, wręcz zbędne, tak czy siak mieli ręce pełne roboty tworząc przeróżne eliksiry, które ratowały życia, bądź wręcz przeciwnie, odbierały je... Mimowolnie uśmiechnął się w stronę Vittori, gdy ta wspomniała o tym jak nużące było wyglądanie zawsze tak samo. Szczerze, mógłby powiedzieć, że jej nie rozumie, sam wyglądał prawie identycznie co dziewięć wieków temu, ale wiedział, że nie to miała na myśli. Gdy ktoś był ścigany, nie mógł bez problemów przemierzać Alarnii nie zważając na swój wygląd, a ona akurat należała do tych osób, których większość osób wolała się pozbyć, wystawiając nagrody za złapanie, bądź głowę... Westchnął cicho i skupił się na drodze przed nimi, gdzie przecież zaraz dostrzegli znajomą im bandę ludzi... I szczerze fakt, że ta zamiast odpowiedzieć bezpośrednio mu, zwróciła swoje słowa do Haresa, co sprawiło że dalej nie mógł wprowadzić swojego planu w życie. I jego słowa sprawiły, że musiał się nieco pohamować. Parsknął cicho, gdy kotołak wspomniał o walce przy bramie, a zaraz potem sama Latro wspomniała o użyciu magii ognia. Jego uśmiech poszerzył się nieco i czarodziej spojrzał po dwójce swoich przypadkowych towarzyszy.
- Bez walki? Czy kłótni? Wysadzić w powietrze? - Zdecydowanie w jego głosie wibrowała nutka rozbawienia, choć w gruncie rzeczy nie było z czego się przecież śmiać...
- Bawi mnie jak mało niektórzy wiedzą o magii. Naprawdę myślisz, że jedyne co mogę im zrobić to spalić? - Zaśmiał się cicho i ruszył w stronę, którą wcześniej wskazał Hares.
- Nie widzieliście nawet skrawka tego co jestem w stanie zrobić... Ale skoro macie tyle wątpliwości, zobaczymy jak sobie poradzicie bez mojej pomocy - dodał na koniec, posyłając kolejny szeroki uśmiech w stronę dwójki rozbójników. Wcale jednak nie znaczyło to, że miał zamiar od tak pozwolić, aby ci, którzy jakoś oparli się jego magii, przeżyli dzisiejszy dzień. Choć może? Może pozwoli im żyć? A przynajmniej ich ciałom... Tak, to nie był zły pomysł... Choć, aby nie wzbudzać podejrzeń musiał nieco z nim poczekać... Ba, Latro nigdy nawet się nie dowie co się z nimi stało, choć nie był taki pewien kotołaka. Ten wydawał się wyczuwać co nieco... Tylko czy się domyśli co zaraz miało się stać?
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Skwitowała jego słowa machnięciem ręki. Wcale nie miała mu za złe tego, że wypowiedział jej wadę na głos. Po prostu wiedziała o tym od dawna, więc... co? Może miała udawać zaskoczenie? Kiedy przywołała Haresa do siebie, ten podszedł do niej i zatrzymał wzrok na stojącym niedaleko człowieku, obok którego leżały skrzynie zapełnione morskimi, niekoniecznie świeżymi rybami. Wyczuwając ich woń, mógł bez przeszkód zatopić się w rozmyślaniach dotyczących ich konsumpcji i powolnym delektowaniu się delikatnym, rybim mięskiem. W tym stanie kompletnie nie zwracał uwagi na rozmowę swoich towarzyszy o mniej znanych recepturach. Oczywiście, jak Latro spytała go o drogę, nie miał zielonego pojęcia co zrobić. Wszystko, co powiedział było wymyślone na miejscu, choć gdyby nie to, że akurat udało mu się zgadnąć, która droga prowadzi na mury, z pewnością dostałby małe ostrzeżenie od swojego szefa. I w sumie zgodziłby się z nią, bo już dawno nauczył się, że jeśli nie jest się czujnym człowiekiem, to jest się martwym trupem. Chyba, że ma się wyostrzone zmysły. Wtedy wszystko staje się prostsze.
- Jak powiedziałam wcześniej i jak ty powiedziałeś wcześniej - uśmiechnęła się nieco w stronę Czarodzieja. - Nie potrafię się magią posługiwać wcale. Co prawda Hares coś wyczuwa, ale w czarowaniu i tak jest beznadziejny. - W tym momencie kotołak miał zareagować niezbyt cichym "Wcale, że nie!", ale powstrzymał się i obrażony udał, że ociera łezkę lecącą mu z oka. Po chwili przemyśleń przestał i tylko głośno westchnął, "Rzeczywiście jestem w tym beznadziejny". - Jednak dowiedziałam się co nieco o jej podstawach i wątpię, żeby jedynym czarem, jaki możesz na nich rzucić było coś takiego jak spalenie. Ale...
- Ale czasem lubimy urozmaicać sobie życie chodzeniem po murach miejskich, a przechodzenie przez główną bramę jest zdecydowanie przereklamowane. - W pewnej chwili w jej słowa wtrącił się narwany kotołak, próbując ładnie podkreślić jacy to oni są niezgodni z prawem. Oczywiście Latro oburzyła się, kiedy Hares brutalnie jej przerwał, ale skoro i tak miała powiedzieć to samo, to po chwili jedynie odchrząknęła.
- Tak, coś w ten deseń - mruknęła, a gdy usłyszała kolejne słowa Alantara, szczerze się roześmiała.
- Nie takie rzeczy się robiło, więc spokojnie, damy radę. Wystarczająco już dla nas zrobiłeś, poza tym chciałabym, żebyś oszczędzał siły na przywrócenie nas do normalnego wyglądu. - Uśmiechnęła się szeroko. Specjalnie nie spytała Czarodzieja, czy aby na pewno ma zamiar tak zrobić, w końcu mógłby powiedzieć "Nie", a za tym słowem Latro szczególnie nie przepada.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Parsknął cicho, słysząc jej słowa. "Naprawdę? Toż mi nowina... " przeszło mu przez myśl, choć nie odezwał się. "Jedynym czarem", już samo to stwierdzenie pokazywało jak mało wiedziała. Zaraz jednak zaśmiał się, gdy Hares wtrącił się do rozmowy, choć nie był to pełen rozbawienia śmiech...
- Oczywiście... - mruknął z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Tak jakby mogło mi zabraknąć sił tylko po czymś takim... - Tym razem uśmiechnął się szerzej, odwracając się do tyłu, by spojrzeć na Latro. Dziwnym zrządzeniem losu to on prowadził ich, choć sam nie miał pojęcia gdzie mieli dokładnie iść, podążał za wskazówkami jakie dał kotołak, ale te same w sobie nie były dokładne, nie dla kogoś, kto nigdy nie przejmował się zapamiętywaniem wszystkich uliczek w mieście... A mimo to jakimś cudem trafił pod mury Aerii. Uśmiechnął się lekko. O ile wcześniej, mimo wszystko mijali całkiem sporo ludzi, elfów, zmiennokształtnych i wszelkich innych istot, tak teraz mały "tłum" przerzedził się, pozostawiając tylko kilka osób pogrążonych w swoich obowiązkach. W końcu co mogło się dziać w takim miejscu? Tego typu uliczki służyły głownie jako skrót, bądź typowa droga klasy pracującej we wszelakich przybytkach w pobliżu, rzadko kiedy ktoś, kto odwiedzał miasto był w potrzebie, by iść wzdłuż wysokiej ściany kamieni, zwanej murem miejskim. Idealne miejsce...
- Więc... Gdzie dalej? - rzucił spokojnie zatrzymując się, choć tym razem nie odwrócił się w ich stronę. Nie, przymknął oczy, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Byli wystarczająco daleko, by nikt nie wiedział, co tak naprawdę się stało... Wręcz idealne miejsce do tego co właśnie zamierzał zrobić. Ze spokojem odnalazł umyły całej piątki, przy okazji zahaczając o wiele ciekawych myśli przechodniów. Może normalnie parsknąłby śmiechem na to, jak jeden z parobków wyobrażał sobie bardzo nieprzyzwoite sceny z udziałem młodej panienki, która pracowała tuż obok niego, ale teraz kącik jego ust jedynie lekko drgnął. Cała piątka aż wrzała, ich myśli kotłowały się wokół Latro, Alantara i Haresa, byli źli, właśnie uciekła im sprzed nosa taka zdobycz! I to przez interwencję jakiegoś śmiesznego czarodzieja, o którym nic nie wiedzieli... Zaraz potem jednak cały ten huragan niekontrolowanych myśli ucichł, a z ich drobnych umysłów nie pozostał nawet ślad. Byli niczym czysta karta, nieskalana najdrobniejszą myślą... Czarodziej odetchnął głęboko i spojrzał na dwójkę rozbójników. W jego oczach widać było lekkie zmęczenie, ale też satysfakcję...
- Moja magia nie polega na rzucaniu konkretnych zaklęć, Vittorio. Dlatego nie potrzebuję gestów, słów. Wystarczy jedna myśl. Może nieco upraszczam, ale to jest coś czego nie można od tak się nauczyć. Władania magią, za pomocą inkantacji może nauczyć się prawie każdy, kto posiada odrobinkę zmysłu magicznego. Oczywiście, to ile będzie musiał włożyć w jej naukę, to inna sprawa. Z moim darem trzeba się urodzić. - Co go wzięło do tłumaczenia tego? Ah tak, wcześniej wspomniała o zaklęciach... Uśmiechnął się lekko i czekał aż któreś z nich pokieruje ich dalej, Alantar nie zamierzał szukać teraz drogi przy pomocy magii, mimo wszystko używanie jej męczyło go, a nigdy nie mógł mieć pewności, że wszystko pójdzie zgodnie z planem Haresa.
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

- Za pomocą samych myśli? Brzmi prosto. - Przez chwilę zastanawiała się nad jego słowami, lecz nie trwało to długo. Przed nimi stał teraz wysoki na kilka metrów mur, który był celem tego błąkania się między ciasnymi uliczkami. No, prawie. Obecnym celem było odnalezienie strażnika strzegącego przejścia, a potem przekupienie go... chociażby butelką rumu, którą miała przy sobie Latro. Na chwilkę uśmiechnęła się, "Jak to możliwe, że po tym całym zamieszaniu na placu jeszcze się nie rozbiła?"
Szturchnęła Haresa łokciem, gdy Czarodziej spytał o drogę. Skoro kotołak ułożył plan, powinien ich poprowadzić. Biedny zbój nie miał jednak zielonego pojęcia co im powiedzieć. Co prawda wejście na mury to całkiem niezły pomysł, ale nie wiedział, którędy można tam dotrzeć. Nie chciał jednak, by Latro to dostrzegła, więc przybrał pewną siebie postawę i śmiało wskazał palcem dowolny kierunek.
- W prawo - orzekł, po czym przełknął ślinę ufając swojemu szczęściu.
- A nie w lewo? Czyżbyś chciał udać się do rzeźnika z nadzieją, że załapiesz się na jakieś darmowe ochłapy? - Vittoria spojrzała na niego z powątpiewaniem. Wyglądało na to, że zaczynała coś podejrzewać, jednak Hares postanowił ją od tego odwieść. Zaśmiał się, próbując zamaskować niepewność.
- Racja, te kierunki mi się strasznie mylą... - Podrapał się po karku i dodał. - Jestem pewien, że w lewo.
Latro była zażenowana. Przyłożyła dłoń do twarzy i westchnęła przeciągle. W tamtej chwili udało jej się dostrzec jednak przejście do schodów. Obok stał, jak można się było tego spodziewać i jak przewidział Hares, strażnik. Wyglądał na nieco zdenerwowanego i niespokojnie opierał się z jednej nogi na drugą. To były prawdopodobnie jego ostatnie chwile czuwania, gdyż za niedługo miała nastąpić zmiana warty. Mimo to myślami wybiegał dalej i zaczął marzyć o zjedzeniu porządnego posiłku oraz ułożeniu się do snu, choćby miał pod sobą jedynie chłodny bruk.
Udała się w stronę wejścia i jak gdyby nigdy nic przeszła przez nie. Albo raczej próbowała, gdyż za chwilę poczuła na swoim ramieniu potężną, męską dłoń.
- Na mury wejść mogą jedynie osoby uprzywilejowane. - Odepchnął ją ostrożnie w przeciwnym kierunku. - Niestety, ale nie mogę tam ciebie wpuścić obywatelko - powiedział głosem oschłym i zdyscyplinowanym. Elfka jednak nie dała się tak łatwo spławić. W tamtym momencie wpadła na pewien pomysł.
- Oczywiście, a my tak po prostu nie zapominamy o śmierci naszych kamratów. Z drogi! Mamy do przekazania pilną wiadomość!
- Od kogo? Nie wpuszczę was bez zezwolenia. - Wyciągnął rękę na znak stopu, a drugą dłoń zacisnął na halabardzie.
- Nie ma czasu na papierki! Jesteśmy najemnikami, przybyliśmy z rozkazu pana Holsta. Po mieście krąży bestia. Zabiła już wielu ludzi, w tym naszego kompana. Młody był z niego chłopak, nie skończył nawet dwudziestu wiosen... - W tym momencie Latro się lekko nachyliła i złapała się za czoło. Szybko jednak powróciła do swojej dumnej i stanowczej postawy. - Nie ma czasu do stracenia, musimy dotrzeć tam jak najszybciej.
- Ale... ale ja nie mogę wpuszczać nikogo! Nie. Musicie zawrócić.
- Ach tak? W takim razie ty ich powiadom. Bestia czyni tam ogromne spustoszenie, a jeśli się wyrwie, odpowiedzialność spadnie na twoją głowę! - Ujrzała w oczach mężczyzny niepewność i zmieszanie. - Wracamy chłopaki! Nic tu po nas...
- Po.. poczekaj! - Strażnik krzyknął, próbując zawrócić upartą elfkę. Pomyślał, że nie da rady, a jeśli będzie musiał ponieść w przyszłości karę za wyrządzone przez zwierze szkody, wolał przepuścić najemniczkę. - Wy znacie więcej szczegółów... możecie przejść. Ale pospieszcie się!
Na te słowa Latro prychnęła, ale machnęła ręką w celu przywołania Kotołaka i Czarodzieja do siebie, po czym szybko wbiegła po schodach. Strażnik natomiast jedynie na nich zerknął i zaczął modlić się w duchu, żeby bestia go nie dopadła.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Parsknął cicho. "Prosto?" Pokręcił lekko głową na tą myśl. O ile jego magia mogła się wydawać prosta, przynajmniej w porównaniu z magią inkantacji, prawda była zupełnie inna. Gesty i słowa wykorzystywane w inkantacjach były uniwersalne, zawsze takie same, trudność w nauce tego rodzaju magii polegała na tworzeniu nowych zaklęć, bądź prawdziwym zrozumieniu co każdy z gestów znaczy, dlaczego tworzą taką, a nie inną kombinację. Sama nauka zaklęć była po prostu żmudną drogą doprowadzenia gestów i słów do perfekcji, zapamiętania ich, sprawienia, by ręce układały się same na jedną myśl... Jedyną przeszkodą tak naprawdę był czas, jaki chciało się poświęcić na naukę... Jego magia za to była zupełnie inna, nie wymagała precyzji, zapamiętywania. Wymagała ogromnej siły mentalnej, aby nagiąć świat do własnej woli. Tutaj najważniejsza była praktyka oraz niewzruszona wola, wyobraźnia... A to nie były talenty, których można było się nauczyć. Albo się je miało, albo nie... Do tego odbijała się na władających nią o wiele bardziej niźli konwencjonalna magia. Pierwsza co najwyżej męczyła, jego zaś... Cóż, jego mogła go zabić przy drobnym błędzie...
Westchnął cicho i powrócił myślami do otaczającego go świata, gdy Latro z Haresem po jakieś wymianie zdań ruszyli w końcu "przed siebie". Ciekaw był jak zamierzała przekonać strażnika. W końcu powinna się znać na takich rzeczach będąc poszukiwana... Na szczęście nie zawiódł się, choć szczerze, nieco zdziwił. O ile kotołak i ona wyglądali jak najemnicy, o tyle on sam raczej przypominał syna bogatego kupca, czy szlachcica... Choć... I tacy niekiedy odnajdywali się jako najemnicy, chcąc dowieść swoich umiejętności, czy czegoś innego. Sam Alantar nie rozumiał takich ludzi, ale spotykając takich na swej drodze, przestał się dziwić. Ludzie, elfy, zmiennokształtni... Wszyscy mieli najróżniejsze pomysły, jak spędzić swoje życie... Znów westchnął i ruszył za Latro na mury, zmywając chwilę wcześniej uśmiech ze swej twarzy. W końcu dopiero co stracili kompana prawda? Będąc już wystarczająco daleko, by nikt ich nie dosłyszał, od tak mruknął cicho w stronę elfki:
- Ładnie... Co dalej? Jak zamierzasz zejść z tych murów? Ja w tym nie pomogę, a mało kto przeżyje taki skok. - Posłał jej delikatny uśmiech. Szczerze, nawet nie miał liny przy sobie, a jego magia... Cóż, nie nadawała się do tego typu rzeczy. Przynajmniej w teorii, nie zamierzał im pokazywać wszystkiego, tym bardziej, że rozbójniczka powiedziała, że wydostaną się bez jego pomocy...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Kiedy dotarli na górę, Latro pomyślała, że znajdują się znacznie wyżej, niż można z dołu przypuszczać. Alantar miał rację, upadek z takiej wysokości oznaczałby dla większości ludzi śmierć. Dla większości, ale nie dla pewnego całkiem zwinnego jak na swoją rasę kotołaka, który akurat stał tuż obok...
- Ja bym przeżył - odezwał się, posyłając towarzyszom szelmowski uśmiech. Za chwilę poczuł się jednak trochę głupio, bo... no właśnie. Z całej trójki taki skok mógłby przeżyć tylko on, w końcu ani Latro, ani prawdopodobnie także Alantar nie potrafili się tak jak Hares przemienić w kota. Jak powszechnie wiadomo, te tajemnicze stworzenia spadają na wszystkie swoje cztery łapy z wielką płynnością i gracją, a co najważniejsze, potrafią przeżyć upadek z dosyć sporej wysokości.
"Skubany..."
- Hej! Wy tam! Jak się tu znaleźliście? - Głos strażnika wyrwał ją z zamyślenia. Ależ oczywiście! W końcu musiał się ktoś tutaj zjawić! Nie mieli dużo czasu, rudowłosy mężczyzna zbliżał się do nich z przygotowaną kuszą. Latro nie miała zamiaru i tym razem udawać dumnej przedstawicielki rasy mrocznych elfów. Kusznik patrzył na nich spode łba, niecierpliwie czekając na wyjaśnienia i szykując się do strzału. Rozbójniczka błyskawicznie wyjęła kord, a na ten znak Hares przybrał swoją kocią formę i zeskoczył z muru, już na drugą stronę. Jak można było się tego spodziewać, czary Alantara przyniosły w tej formie identyczny skutek, co w ludzkiej. Futro kotołaka będące niegdyś jasne, teraz miało kolor czarny. Kotu udało się wylądować na ziemi, jednak nie bezproblemowo. Wyskoczył z bardzo wysoka, więc jasnym było, że nie wyjdzie z tego bez szwanku. Wciąż jednak mógł się poszczycić tym, że przeżył. Niemal każdy, kto by stamtąd skoczył umarłby na miejscu, lecz on... on miał jedynie lekki ból głowy.
- Spotkamy się na dole, Alantarze! - Krzyknęła w stronę maga, po czym równie szybko, co Hares wyskoczyła. Szansa na to, że mogłaby przeżyć upadek z tej wysokości była bliska zeru. I właśnie po to potrzebna była jej niezawodna broń. W kord, który przed chwilą wyciągnęła tchnięto niegdyś magię. Ta magia sprawia, że wbicie ostrza w cokolwiek wywołuje podobny efekt do żrącego kwasu, który potrafi stopić nawet metal. Vittoria wbiła ostrze w kamienny mur, niczym nóż w masło, po czym zaczęła "zjeżdżać" na dół, pod wpływem swojego ciężaru i właściwości kwasu. Na koniec odskoczyła i przykucnęła obok Haresa.
- Wszystko w porządku? - Starała się nie okazywać tego przed innymi, ale czasem naprawdę zamartwiała się o członków swej bandy. Kotołak wstał i przeciągnął się, po czym usiadł na przeciwko Latro. Machnął przecząco łebkiem, na co elfka się uśmiechnęła.
Spojrzała w stronę Czarodzieja. Nie martwiła się o niego. Nie miała ku temu powodu. Ten mężczyzna... potrafi o siebie zadbać, co zdołała dostrzec już parę razy.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Czarodziej zaśmiał się słysząc kotołaka. Co prawda, to prawda, akurat on miał całkiem spore szanse wyjść z tego bez szwanku. Gorzej właśnie z Alatarem bądź Latro, którzy już nie mieli predyspozycji fizycznych do takiego skoku... W gruncie rzeczy zastanawiał się jak w ogóle rozbójniczka zamierzała zejść z muru, przynajmniej do momentu kiedy usłyszeli głos strażnika, a dwójka w prawie idealnej synchronizacji, uznała że ucieka... Szczerze, nie spodziewał się takiej reakcji, wręcz przeciwnie, był pewien, że jakoś przekonają strażnika, ale nie. Ci uznali, że lepiej w tym momencie przeskoczyć. Nie byłaby to zła opcja, gdyby nie kusznik, który właśnie celował do nich z kuszy, szczególnie, że zanim zdążył zareagować jedyną osobą z radosnej gromadki intruzów, był sam Alantar, zbyt zdziwiony by ruszyć razem z Elfką... Właśnie w tym momencie obaj popatrzyli na siebie w lekkim szoku, jeden celując kuszą w stronę drugiego, wyciągającego lewą rękę przed siebie. Szczerze trudno było określić czy to kusznik nacisnął spust pierwszy, czy Czarodziej pstryknął palcami, jedno było pewne, wraz z pstryknięciem, przed Alantarem rozpętało się piekło, o ile tak można było nazwać wielką kulę ognia, która poszybowała w stronę kusznika zmieniając bełt lecący w stronę czarodzieja w nicość, nie pozostawiając nawet popiołu, by wraz z zetknięciem się z strażnikiem, wybuchnąć, pochłaniając w płomieniach wszystko wokół. Zdecydowanie nie można było nazwać tego subtelnym rozwiązaniem, wybuch dało się słyszeć z daleka, a wszystkie oczy w promieniu kilkuset stóp skierowały się w stronę czarodzieja. Ten jednak w tym właśnie momencie przeskakiwał przez mur, z którego wyrosły oddzielone od siebie stopnie, po których ten zbiegł skacząc z jednego na drugi. Każdy z nich, zaraz po tym jak stopy Alantara opuściły go, chowały się z powrotem, jakby nigdy ich tam nie było... Na murach zaś dało się słyszeć krzyki, co sprawniejsze ucho mogło dosłyszeć kroki wielu osób skierowane prosto do miejsce, w którym cała trójka jeszcze nie tak dawno była.
- Latro... - warknął zimnym jak lód tonem, a gdy biegiem znalazł się obok nich, wręcz owym zawiało, jakby mimowolnie temperatura spadłą o kilka stopni wokół niego. Na jego twarzy nie było widać uśmiechu, ani radości... Jedynie gniew...
- Ruszajcie się! - dodał i nie zatrzymując się, ruszył biegiem przed siebie. Szczerze korciło go by zmusić ich do tego, ale sami mogli zobaczyć jak co najmniej kilkunastu kuszników właśnie pojawiło się na murze i zaczęło celować w ich stronę. Alantar bez odwracania się, machnął ręką za siebie, przy okazji znowu pstrykając. Kotołak i elfka mogli podziwiać jak fala ognia zalała blanki, pożerając wszystko co była w stanie pożreć... "Co jej wpadło do głowy?" przeszło mu przez myśl. Szczerze nie rozumiał dlaczego właśnie w tamtym momencie postanowiła przerwać grę... W ogóle nie pomyślała... Wbrew pozorom nie tak łatwo było uniknąć bełtu, szczególnie gdy strzelec był wyszkolony, a kupcy na pewno nie zatrudniali nikogo kto nie miałby odpowiednich umiejętności. Postąpiła pochopnie, bardzo pochopnie... Mimo to starał się uspokoić, jeśli teraz by go zatrzymała, nie mógł jej zagwarantować, że właśnie w tym momencie by jej nie zabił... Warknął cicho, a na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech, gdy jego uszy dosłyszały krzyki agonii dochodzące z muru...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Poradził sobie. Poradził sobie, jednak dostrzegła jego zmieszanie. Co się stało? Dlaczego poczuła się nagle tak podle? Przecież zdarzało jej się zostawiać kompanów w jakimś bagnie, ale oczywiście tylko wtedy, gdy potrafili sobie z tym jakoś poradzić. Nie mogła przecież za każdym łazić! Wszyscy, którzy jej towarzyszyli powinni być twardzi! Tak powinno być, tak sobie poprzysięgła już na samym początku swej tułaczki po tym świecie. Jeśli twoi bliscy nie będą w stanie sami się ochronić, to zginą. Prędzej niż później. Oczywiście mogłaby ich ochraniać... ale wystarczy tylko jeden mały błąd, jedno potknięcie, aby coś poszło nie tak. A wtedy byliby skazani tylko na siebie. I to właśnie dlatego muszą umieć się bronić.
W takim razie dlaczego czuła się aż tak źle? Czyżby źle oceniła sytuację? Czyżby... źle oceniła tego człowieka?
Polegał na niej i rozczarował się. Nie powinna go tak zostawiać. Nie znała go na tyle długo, żeby poddawać go próbom, nieważne, jak potężny był. On po prostu... też nie znał jej na tyle dobrze.
Wciąż kucała obok kota, a gdy okazało się, że muszą zwiewać, popędziła za Czarodziejem. Zrównała się z nim, po czym oddaliła na pewną odległość, próbując utrudnić kusznikom celowanie. Również Hares udał się w tamtą stronę, jednak on nie przejmował się zbytnio strażnikami, zważywszy na swoją niewielką, kocią postać. Biegli przez chwilę, unikając kolejnych pocisków, lecz w pewnym momencie Elfkę zaczęło piec ramię. Przelatujący obok bełt delikatnie drasnął ją w tamto miejsce, nie czyniąc tym jednak wielkich szkód. Zignorowała ból i spojrzała na las, znajdujący się naprzeciwko. Odległość między nim, a rozbójniczką malała w zaskakującym tempie, aż wreszcie Latro wkroczyła do niego i po paru miniętych drzewach oparła się o jedno z nich plecami tak, by kusznicy nie mogli jej zobaczyć.
Wzięła kilka głębokich wdechów i usiadła. Nie musiała się przejmować pościgiem, nikogo by w te strony nie wysłali tylko z powodu trójki oszustów, którzy weszli na mury i... a, no tak. Przecież Alantar powybijał ich wszystkich. Albo prawie. W każdym razie ta kula ognia musiała być dość... widowiskowa. Elfka spojrzała w stronę Czarodzieja, bez uśmiechania się. Jej twarz była pozbawiona jakichkolwiek emocji. Może wciąż przejmowała się tym, że go zostawiła?
- I tak by strzelił. Widziałam to w jego oczach - zaczęła, ale chwilę potem odwróciła wzrok. - Był młody i narwany. Niedoświadczony strażnik jest nerwowy, a taki zachowuje się jak drażliwa Mantykora. Krzyknęłabym "stój!" a on i tak pociągnąłby za spust. W najlepszym wypadku któreś z nas oberwałoby bełtem w kolano. - Próbowała przekonać maga do swojej racji, ale nie podjęła się rozmowy o tym, że zostawiła go samego. Po chwili wstała i ruszyła przed siebie.
Hares przybrał swoją ludzką formę i... cóż, zasłonił pewne części swojego ciała pokazując, że stać go na odrobinę przyzwoitości. Po chwili zaśmiał się ze skrzywioną miną i spojrzał na Alantara.
- Znasz może jakieś zaklęcie, które okazałoby się pomocne w mojej obecnej sytuacji? - Wyszczerzył się mając nadzieję, że nie będzie musiał wysłuchiwać ciągłych narzekań Latro na brak kultury i Czarodziej przyjdzie mu z pomocą... wyczarowując kotołakowi spodnie.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Owszem, poradził sobie... Wbrew pozom nie robił czegoś takiego pierwszy raz, choć zwykle był wtedy sam, nikt mu nie towarzyszył... Świst bełtów jednak nieco go zdziwił, najwyraźniej ktoś jednak był w stanie wystrzelić te kilka bełtów mimo pożogi jaką tam rozpętał. Nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że gdzieś tam był ktoś kto potrafił zablokować chociaż częściowo jego zaklęcie, rzucone bądź co bądź bez specjalnej finezji i na szybko. W końcu fala ognia miała w gruncie rzeczy robić jedynie za zasłonę, przy okazji zabijając kilku z kuszników. Właśnie dlatego przecież na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech... Do tego cóż, trudno było trafić kogoś kto jednak biegł całkiem szybko jak na kogoś kto podobno zajmował się studiowaniem arkanów magii, Latro na pewno musiała się mocno postarać by w ogóle go dogonić, a zapewne o przegonieniu mogła jedynie pomarzyć... Przynajmniej gdy mowa była o krótkodystansowych biegach, Alantar raczej był wytrwały, ale do elfki się nie umywał... Sam gdy ta się zatrzymała, zrobił to samo, choć nie usiadł, a stanął przed nią, po czym roześmiał się. Drwiącym, choć pełnym rozbawienia...
- I tak by strzelił? - powtórzył jej słowa z nutką rozbawienia. Szczerze jej słowa średnio go obchodziły, tłumaczyła się komuś kto nie potrzebował tego, komuś kto nie zamierzał w tym momencie nawet próbować jej zrozumieć. Równie dobrze mogłaby nic nie powiedzieć, efekt byłby taki sam...
- Mam Tobie przypomnieć Twoje słowa? Poradzicie sobie z tym... - Znowu zaśmiał się głośno, po czym wbił swoje lodowate spojrzenie w jej oczy.
- Więc tak sobie radzicie? Uciekając przed jednym strażnikiem, pozwalając by ten wraz z kamratami, których na pewno by wezwał, zrobił z was ruchome cele w trakcie waszej ucieczki? - prychnął cicho. Naprawdę była tak nieodpowiedzialna? Nie myślała o konsekwencjach swoich czynów? Odsunął się nieco, gdy ta wstała i spojrzał na kotołaka, choć w samym spojrzeniu jedyne co dało się dostrzec to pogardę... Uśmiechnął się tylko lekko i odwrócił wzrok, by dostrzec, że Vittoria ruszyła przed siebie. Sam w tym momencie wyciągnął rękę i gwałtownie ją powstrzymał, przyciągając do siebie. Uścisk może i był całkiem silny, ale dziewczyna w gruncie rzeczy nie powinna mieć problemu z wyrwaniem się, w końcu Alantar raczej nie wyróżniał się specjalnie pod tym względem...
- Powiedz mi, dlaczego nie miałbym was teraz zabić? - wymruczał z drapieżnym uśmiechem na twarzy, spoglądając z bliska w jej oczy. Cała ta sytuacja bardziej go bawiła niźli cokolwiek innego, choć zdecydowanie dla kogoś kto by się przypatrywał, wyglądało to zupełnie inaczej. I może dlatego właśnie kotołak, nawet gdyby chciał, nie mógł poruszyć swoim ciałem, czując żelazny uścisk czyjeś świadomości... Czarodziej nie zamierzał pozwolić mu przerwać jego gry...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

- I poradziliśmy sobie... na nasz własny sposób. - Spojrzała na niego stanowczo, a po chwili, słysząc jego prychanie i wyczuwając rozdrażnienie oraz to, że posunął się do gardzenia nią, a także podśmiewania się, odparła: - Trudno uniknąć bełtu. Próbując powstrzymać rudzielca, zaryzykowałabym więcej. Uciekłam, to prawda. Wezwał kamratów, co oczywiście było niemal pewne. W takich chwilach mówi się "trudno", przywykliśmy. Można było załatwić to inaczej, ale jest jak jest. - Westchnęła ciężko, po czym dopowiedziała coś jeszcze. - Gdyby nie było lasu, postąpiłabym inaczej. Bez mojego kordu, także postąpiłabym inaczej. A gdyby mur był znacznie wyższy, Hares nie miałby szans na bezpieczne wylądowanie. Wtedy też zrobilibyśmy co innego. Mogłoby być lepiej lub gorzej. Ale nie lubię gdybać, więc to i tak nie ma znaczenia.
Zaskoczyło ją to, że chwycił ją za ramię. Czyżby przegięła? Tu się kończyła jego cierpliwość? Czy tak wyglądał na skraju zdenerwowania? A może już wtedy był nieźle wkurzony? Latro spojrzała na niego pustym wzrokiem. Po chwili spuściła głowę i machnęła ledwo zauważalnie ręką na Haresa. Kotołak jednak, zamiast przybrać swoją zwierzęcą formę, pozostał bez ruchu w takiej samej pozycji. Latro przez chwilę zamarła. Rozumiała, co się dzieje. Wiedziała, że to sprawka ich nowego towarzysza, Czarodzieja, którego nie mogła przecież ignorować. Postanowiła zachowywać się na razie nieco bardziej swobodnie, nie dając po sobie poznać zaniepokojenia. Natomiast Hares... on w pewnym momencie zaczął się zastanawiać, co się tu właściwie dzieje.
- Hmm... A dlaczego miałbyś nas teraz zabić? - spuściła nieco wzrok i dotknęła dłonią rany na ramieniu. Nie była poważna, ale wciąż ją piekła. - Mogłeś to zrobić w gospodzie, przy klatkach, na murze... nawet teraz. A zamiast tego zadałeś mi pytanie. - Ponownie spojrzała na niego, lecz tym razem się uśmiechnęła, ciepło... i szczerze. - Może dlatego, że my nie próbujemy zabić ciebie? Albo dlatego, że nie jesteśmy już dla siebie zupełnie obcy... Nie żałuję tej znajomości, Czarodzieju. I nie w naszym interesie jest szkodzenie Tobie, wierz mi. Wbrew wszelkim opiniom jesteśmy porządnymi bandytami! - Roześmiała się, a Hares gdyby tylko mógł, z pewnością uśmiechnąłby się szeroko. Teraz jednak bacznie wpatrywał się w stojącą przed nim dwójkę tymi pustymi oczami, jakby pozbawionymi energii.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Szczerze, jej słowa go bawiły. Starała się brzmieć poważnie, to trzeba było przyznać, choć dla niego to co mówiła, było zwykłymi wymówkami, wymyślonymi na szybko, bez przemyślenia... Może właśnie dlatego zaśmiał się, słysząc jej tłumaczenia? Pokręcił lekko głową, ale nie odpowiedział jej, nie było sensu, śmiech powinien wystarczyć... Co innego, gdy ta skinęła na Haresa. Alantar mimowolnie uśmiechnął się nieco szerzej. Nie bez powodu zatrzymał kotołaka, wiedział jak większość reagowała na tego typu poczynania. Mimo to zawsze go to bawiło, ten moment kiedy ktoś zdawał sobie sprawę, że jego towarzysz nie pomoże mu, bo nie jest w stanie ruszyć nawet palcem... Co nie zmieniało faktu, że Vittoria całkiem przyzwoicie ukryła swoje zdziwienie i strach. O ile w ogóle czuła ten drugi. Z początku nawet całkiem logicznie mówiła, choć zaraz potem przeszła do żartów... No tak, nie znała go... Uśmiechnął się lekko...
- Może lubię się znęcać nad moimi ofiarami? - mruknął z drapieżną nutką w głosie. Szczerze nie rozumiał jej. I właśnie dlatego puścił ją i westchnął cicho, przymykając oczy, a Hares mógł poczuć jak okowy, które spowijały jego umysł, znikają bez śladu. Dlaczego ona się go nie bała? Nie potrafił pojąć co nią kierowało, co sprawiało, że ta zamiast się bać, dalej była w stanie się uśmiechnąć w jego stronę. Szczerze nie znał nikogo, kto po tym co zobaczył, nie bałby się go choć trochę. A przynajmniej uważał za zagrożenie... A mimo to stał tutaj, przed elfką, która najwyraźniej była na tyle szalona, by nie zauważyć, że Alantar jest kimś od kogo należy uciekać jak najszybciej. Nie bez powodu przecież nie znał praktycznie nikogo, a ci którzy utrzymywali z nim jakikolwiek kontakt, zwykle robili to jedynie przez strach, że jeśli nie zrobią czegoś tak, jak poprosił i ich spotka marny koniec... Nawet wśród swoich rodaków miał złą reputację, mimo że jego badania były całkiem cenione, większość obawiała się go... Parsknął cicho, choć tym razem inaczej niż wcześniej, bez drwiny unoszącej się w powietrzu. I tym razem uśmiechnął się już normalnie.
- Zadziwiasz mnie - rzucił z rozbawieniem, po czym rozejrzał się wokół i ruszył, by zerwać kilka krzewów.
- Daj mi chwilę... - mruknął spokojnie, po czym uzbierawszy odpowiednią ilość roślin, skupił się, a kotołak i elfka mogli zobaczyć jak rośliny powoli zamieniały się w włókna, które to same się przędły, aż po kilku oddechach, Czarodziej miał przed sobą parę spodni do kolan, przewiązywanych cienkim sznurem, w matowym, naturalnym kolorze. Te też rzucił w stronę Haresa. Odetchnął głęboko i podszedł do samej Latro, dotykając jej rany, która zasklepiła się pod jego dotykiem, choć nie zniknęła całkowicie.
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

- Ofiarami? - odezwała się chichocząc, podczas, gdy on zdążył ją już puścić. - Zabawne, nie pierwszy raz ktoś nazywa mnie w taki sposób. Coś czuję jednak, że powód ku temu masz inny niż ci łowcy głów. - Mimowolnie się uśmiechnęła, gdyż wyglądało na to, że Hares powrócił do siebie. Z Alantarem znają się niecały dzień, a jednak... zdawało jej się, że to, co pokazał przed chwilą było jego gorszą stroną, znacznie bardziej niebezpieczną i chaotyczną. Każdy jednak coś ukrywa, bez wyjątku. I choć w pewnym momencie nieźle się zaniepokoiła, to przecież lepiej nie ujawniać chwili słabości przed potencjalnym wrogiem...
Spojrzała radośnie na Czarodzieja, gdyż dostrzegła w nim teraz dobrego sprzymierzeńca, mimo iż miał ich praktycznie w garści, a po poznaniu paru jego "sztuczek", Latro nie miała wątpliwości, że zdołałby zabić ich w mgnieniu oka. Czuła jednak, że ta znajomość była warta ryzyka.
Kotołak poruszył się niespokojnie, lecz nie śmiał wstać ani tym bardziej podejść do nich, przewidując tego konsekwencje. Zmarszczył lekko brwi, odczuwając do Alantara wielką niechęć. Jak on mógł to zrobić! To było przecież żenujące! Na dodatek w pewnym momencie uświadomił sobie coś przykrego. Latro z pewnością rozpowie o tym zdarzeniu wszystkim w kryjówce, co może dobitnie uprzykrzyć mu życie, przynajmniej przez kilka następnych miesięcy. Chwilę potem zaczął się zastanawiać, czym mógłby przekupić swojego szefa tak, aby ten trzymał język za zębami...
Po chwili oboje spojrzeli ze zdziwieniem na maga, któremu to nagle zachciało się zbierać zioła. Widocznie nie miał z tym problemu, gdyż uwinął się naprawdę szybko. A gdy potem, równie szybko, zamienił je w spodnie, trudno było ukryć jakiekolwiek oznaki podziwu. Po otrzymaniu spodni, kotołak prędko je włożył i... no cóż, uśmiechnął się. Chyba mógł już odpuścić Czarodziejowi to, że go uwięził, lecz nie omieszkał wkrótce porozmawiać z nim o tym przy pierwszej lepszej okazji. Natomiast Latro, widząc ulgę na twarzy rozbójnika, parsknęła cicho. Po chwili jednak wydała z siebie ciche "Hę?", gdyż, nie wiedząc czemu, Alantar podszedł i do niej. Za moment uśmiechnęła się, a gdy rana się zasklepiła, poklepała to miejsce na znak, że wszystko w porządku.
- Dzięki, choć wiesz... nie musiałeś się o to specjalnie fatygować. Rana nie była poważna. - Życie Latro nie należy do tych "spokojnych i pozbawionych zagrożenia", dlatego nie powinno nikogo zdziwić to, iż nieraz zdarzało jej się oberwać na tyle mocno, żeby znaleźć się jedną nogą "po drugiej stronie". Tego draśnięcia nawet nie poleciłaby leczyć Geradowi, choć może to dlatego, że jego kosztowałoby to znacznie więcej energii i czasu niż Alantara.
A przecież Czarodziej wyleczył ją nim zdążyła nawet mrugnąć!
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Cóż, Kotołak najwyraźniej wolał zachować się bliżej normalnej osobie niźli Latro, choć zdecydowanie, widząc jak przywódczyni bandy zachowywała się w jego stronę, sam starał się przyjąć jej postawę. Tyle dobrze, oznaczało to, że to po prostu elfka była nietypowa... Nic sobie nie robił ze zdziwionych min, wbrew pozorom nawet on nie był w stanie zrobić wszystkiego. Aby coś stworzyć potrzebował materiałów na to, dlatego też znalazł te "zioła", które można było za pomocą kilku procesów, zamienić w najzwyczajniejszą na świecie płachtę tkaniny, którą to mógł potem uformować. Zdecydowanie był to zupełnie inny proces, niż tworzenie czegoś z niczego, ale to właśnie ten typ magii sobie upodobał. W końcu tego samego użył nie tak dawno, gdy zbiegał po murze, sprawiając by kamień zmienił swój kształt, tak aby on mógł spokojnie zbiec... Mimo swego talentu, nietypowy rodzaj magii, którym się posługiwał był lepiej stworzony do magii struktury niźli istnienia, która wymagała mniejszej wiedzy, ale mentalnie była dużo bardziej wyczerpująca, w końcu czarodziej nie manipulował magią, która już przybrała formę, a czystą energią...
- Wbrew pozorom nawet te rany, które nie są poważne, bywają śmiertelne. Szczególnie, gdy ktoś nie wie jak je poprawnie opatrzyć, a najbliższy medyk zapewne jest kilka dni drogi stąd. Przynajmniej w przypadku ludzi... - Szczerze nie chciał otwarcie przyznać, że zapomniał o fakcie, że Vittoria była elfką, a te rzadko kiedy chorowały i infekcje były dla nich praktycznie obce. Zadziałał tak bez specjalnego przemyślenia, w końcu na ile mógł, starał się pomagać tym, którzy byli wokół niego. Tym bardziej gdy rana była naprawdę delikatna i tak naprawdę sam niespecjalnie mocno musiał się wysilić, aby ją wyleczyć. Dla niego, było to proste zaklęcie, które nie wymagało praktycznie nic od niego.
- Więc... Co dalej? - spytał spokojnie, uśmiechając się lekko. Szczerze cieszył się, że wcześniej zmienił ich wygląd, o ile dla Latro i Haresa reputacja zapewne nie miała takiego znaczenia, zawsze mogli postarać się ukryć swój wygląd tradycyjnymi sposobami, o tyle Alantar nie lubił takich gierek. Szczególnie, że puścili co najmniej jedną osobę, która mogła ich opisać, żywcem, co tylko zwiększało ryzyko. Czarodziej nie mógł być pewny, że tamten strażnik zginął podczas drugiej eksplozji. A w końcu o wiele łatwiej wytłumaczyć, że to nie on, przecież nie jest blondynem, niźli zmieniać umysł każdego napotkanego osobnika, bądź, samemu zmieniać swój wygląd, który co jak co, ale czarodziej sobie cenił...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Vittorię szczerze rozbawił Alantar, kiedy zaczął pouczać ją o ranach, które podobno nawet małe, mogą okazać się śmiertelne. To dlatego, że ją samą taki problem nie dotyczył.
- Pewnie tak. Czasem zapominam, jak małą odporność na choroby wykazują poszczególne rasy. Co prawda mamy z ludźmi wspólne korzenie, jednak różnimy się od nich nie tylko małżowiną. - Na tą myśl prychnęła śmiechem. - Większość schorzeń czy chorób zwyczajnie się nas nie ima, co jest niemałą zaletą bycia leśnym elfem. Albo raczej, jedną z niewielu. To całe poczucie braterstwa wobec własnej rasy bywa śmieszne. Poza tym ciągle tylko ględzą o sztuce i pięknie, choć jednocześnie zmuszają się do oglądania tej samej krainy przez całe swoje życie. Nie dopuszczają do siebie myśli, że równie ujmującym widokiem mogą być góry czy pustynie. Niewielu widziało także morza, oceany! Każdy podgatunek ogranicza się do przebywania na własnym terenie. Nie próbują zakosztować czegoś innego, gdyż zwyczajnie boją się samotności. Przez to dręczą ich nadane przez inne rasy stereotypy, które też w większości się sprawdzają. - Mogłoby się zdawać, że Latro nimi wszystkimi gardzi. Trudno jest orzec, czy to prawda, gdyż ona sama... spotkała na tym świecie już kilka wyjątków, przez co jej zdanie na temat nie jest niezachwiane, choć nie tak łatwo jest je zmienić.
Po chwili odwróciła się w stronę czarodzieja i spojrzała mu prosto w oczy. Nie wiedziała, jak odpowiedzieć na pytanie, które zadał tuż przed chwilą.
- Cóż... teraz możemy iść, gdzie tylko chcemy. Hmm... Z jakiego powodu udałeś się do tego miasta? - spytała z czystej ciekawości, choć myślała też, że gdyby wyjawił jej swój cel, to może czekałaby na nią kolejna ciekawa przygoda.
Spojrzała na Haresa ze zdziwieniem, gdyż ten się nagle wzdrygnął i delikatnie zaczerwienił na twarzy. Po chwili, gdy dostrzegła kropelkę potu spływającą po jego policzku, zrozumiała, co go tak nagle zmieszało... i co się zbliża. Za niedługo również ona zdołała usłyszeć sapanie, warczenie oraz dźwięki wydawane podczas biegu, a przy tym również łamaniu gałęzi i poruszaniu liśćmi. Z zawrotną prędkością zbliżało się tu coś, czego kotołak się obawiał. Niemal natychmiast się odwrócił, lecz gdy już miał zamiar wspiąć się na najbliższe drzewo, zza krzaków wyskoczył ogromny, szary wilk i swoimi potężnymi zębiskami capnął go za nogawkę.
- Puszczaj ty pchlarzu! - Machał nogą na lewo i prawo, próbując go strząsnąć. "Cholera! Skurczybyk się uczepił!"
Może i Latro w głębi duszy śmiała się z tej sytuacji, ale nie mogła przecież tylko stać i się patrzeć! Szybko do nich podeszła i złapała "napastnika" za skórę na karku. Odciągnęła go od kotołaka, który od razu po tym się wspiął i przytulił do grubej gałęzi.
- "Zły wilk! Co ty wyrabiasz Grim? Tyle razy ci powtarzam, że Hares to nie twoja ofiara! Atakujesz go już po raz trzeci w tym miesiącu, co ani trochę mi się nie podoba." - Groźnie zawarczała na drapieżnika, a tym samym skarciła jak szczenię. Przykucnęła, natomiast zwierzę przylgnęło do ziemi i skuliło łebek na znak pokory, jednocześnie merdając ogonem i okazując tym swoją radość, wynikającą z faktu, że w końcu spotkało swoją właścicielkę.
- "Ależ to jest przecież kot! Koty są podstępne, wredne i zdradliwe! W ogóle nie są posłuszne! Ten zafajdany dachowiec kiedyś cię zdradzi, moja pani!" - Uniósł głowę i spojrzał na kotołaka mrużąc przy tym oczy.
- "O mnie się nie martw. I nie myśl w taki sposób. Hares jest członkiem bandy. Ba! Jest moim zastępcą! A nie byłby, jeślibym mu nie ufała. Chyba nie wątpisz w mój osąd?" - To pytanie zamąciło Grimowi we łbie i zasiało ziarno niepewności. Oczywiście nie mógł elfce zaprzeczyć. Trzeba przyznać, że to niezły lizus.
- "Nie wątpię. Przepraszam. A czy będę mógł się z nim bawić od czasu do czasu?" - Oczywiście miał na myśli zabawę w kotka i myszkę, na co Latro początkowo nie chciała się zgodzić. Trochę szkoda jej było Haresa, ale jednak...
- "Zgoda. Ale nie poniewieraj nim zbytnio, bo jeszcze się nam obrazi."
W pewnym momencie otrząsnęła się i zauważyła, że takie warczenie, a prawie że szczekanie do zwierzęcia może wydawać się trochę dziwne dla postronnej osoby. Wstała i otrzepała spodnie, po czym uśmiechnęła się szeroko w stronę czarodzieja.
- Poznaj Grima, mojego innego towarzysza, który... nie wiadomo skąd się tu wziął. - Spojrzała znacząco na wilka, posyłając mu gniewne spojrzenie. Przez tego kundla czarodziej mógł odkryć, że ich tajna baza znajduje się niedaleko, a wtedy... wtedy nie byłaby już wcale taka tajna. Oczywiście zastanawiała się, czy by go tam nie zaprosić, jednak na tą chwilę zna Alantara zdecydowanie za krótko i za słabo. Wpuszczanie go byłoby sporym ryzykiem.
Hares w tym czasie nieco ochłonął i postanowił w końcu zejść. Ostrożnie pokonywał niewielkie odległości, spodziewając się, że usłyszy coraz głośniejsze odgłosy powarkiwania. Mylił się, co go naprawdę zaskoczyło. Do Grima widocznie dotarły słowa szefa i zdecydował, że odpuści sobie ganianie za kotołakiem. Przynajmniej na razie. Mężczyzna spojrzał na swoją nogawkę i skrzywił się. Była cała pogryziona... i odrobinę obśliniona.
Latro w pewnej chwili nerwowo się poruszyła spojrzała na swoje dłonie. Po chwili zaczęła się przeszukiwać. Sprawdzała buty, kieszenie i pas, jednak za moment opuściła ręce i westchnęła, zrezygnowana.
- Musiałam upuścić wcześniej butelkę...
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Szczerze nie spodziewał się tak rozbudowanej odpowiedzi na jego małą dygresję na temat ran, toteż spojrzał na elfkę z zaskoczeniem i delikatnym uśmiechem na twarzy, by pod koniec roześmiać się cicho.
- Braterskość? No tak... Całkiem częsta cecha spotykana u większości rozumnych istot. Choć ludzie potrafią ją odczuć tylko w momencie kiedy ich życie jest zagrożone, przez coś z czym pojedyncza jednostka sobie nie poradzi. Chyba tylko piekielni, demony i czarodzieje mają niewielkie skłonności do czegoś takiego - odpowiedział dalej nieco rozbawiony, uśmiechając się szeroko.
- Wyjątki nie byłyby wyjątkami, gdyby nie właśnie te stereotypy, więc też nie powinno się tak szkalować innych. Każdy przyjął jakieś wartości, mniej lub bardziej rozsądne, ale trzymanie się ich pozwala być sobą. Nie bez powodu też twoi pobratymcy działają tak jak działają, wszystko ma swoje korzenie w historii, przeżyciach przodków. Szczególnie wśród tych, którzy mogą przeżyć więcej niż stulecie, gdzie dawne dzieje nie znikają z pamięci tak szybko - dodał jeszcze, tym razem nieco poważniejszym tonem, choć dalej dało się wyczuć nutkę rozbawienia. Ba! Puścił jej nawet oczko, gdy ta spojrzała na niego, by zaraz unieść delikatnie jedną brew. "Dlaczego udałem się do Aerii, co?" - przemknęło mu przez myśl. Musiał zastanowić się czy mówić jej prawdę, czy też skłamać co do celu jego wizyty. Choć w gruncie rzeczy nie bardzo miał czas na tego typu przemyślenia, dlatego też westchnął cicho, dając sobie choć chwilkę na decyzję i właśnie w tym momencie zwrócił uwagę na to, jak zachowywał się Hares i co biegło w ich stronę. Niemal bezwiednie wyciągnął rękę i prawie pstryknął palcami, powstrzymując się w ostatniej chwili. Elfka nie wydawała się być zdziwiona tym, zaś kotołak, zamiast próbować zabić bestię, zaczął na nią krzyczeć. Alantar odetchnął głęboko i przymknął oczy, próbując się uspokoić. I tym razem nie próbował wyczytać o czym rozmawiała ze zwierzęciem. Szczerze, potrzebował chwili by opanować swoją chęć zabicia tego stworzenia... Dlatego też tak naprawdę doszedł do siebie dopiero jak Latro odezwała się po raz kolejny w jego stronę.
- Grim? Ciekawe imię dla wilka - mruknął spokojnie, wzdychając cicho.
- Chciałaś wiedzieć dlaczego byłem w Aerii? Widzisz, mam ten nieprzyjemny nawyk pomagania komuś w potrzebie i tak się składa, że owa pomoc wymagała, abym sprowadził kogoś do tego miasta bezpiecznie. Miałem jeszcze zostać jedną noc i wyruszyć w drogę, ale trafiłem w gospodzie na ciekawą Elfkę i tak oto jestem tutaj - odpowiedział i uśmiechnął się lekko. Nie do końca mówił prawdę, ale w gruncie rzeczy nie kłamał, ot pominął parę ważniejszych szczegółów... W końcu nie było sensu teraz tego tłumaczyć...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

- Jasne... - "Szkoda tylko, że tych wyjątków jest tak mało"
"Ty pewnie przeżyłeś więcej niż stulecie, co?" - pomyślała, sądząc po jego częstych wywodach na wiele tematów. Nie przeszkadzało jej to, w końcu wiele się można dowiedzieć od innych zwłaszcza wtedy, gdy ci rzucają wiedzą na lewo i prawo. Alantar jest mądry, wie naprawdę dużo, toteż Latro wątpiła, żeby żył mniej niż... pięćset lat? Gdy ten puścił oczko, słabo się uśmiechnęła.

- Tak myślisz? Sam je sobie nadał. - Zaśmiała się donośnie i poczochrała basiora po łbie. - Sądzi, że brzmi groźnie i niebezpiecznie, a każdy, kto je usłyszy, zlęknie się na sam jego dźwięk. - Zaśmiała się ponownie. - Za to nie pasuje do niego tak bardzo. Często zachowuje się jak mały szczeniak, chcący pieszczot i wiecznej zabawy. - Grim nie mógł zrozumieć jej słów, więc przechylił łeb z nadzieją, że później jego pani wyjaśni, o czym mówiła. A mówiła o nim, nie miał wątpliwości, gdyż usłyszał swoje imię. Tylko o co chodziło? Może go chwaliła? Tak! To na pewno to! Zamerdał swoim długim ogonem, odganiając liście i kurząc przy tym. Spojrzał na panią, a potem polizał po dłoni. Po chwili zerknął na czarodzieja. Z początku tego nie wyczuł, ale teraz miał co do niego dziwne przeczucie. Instynkt mu podpowiadał, że to nie jest ktoś, przy kim można czuć się swobodnie. Ostrożnie zbliżył się do mężczyzny i zaczął obwąchiwać. Nie podobał mu się ten zapach.
Wycofał się i stanął obok Latro, która spokojnie obserwowała zwierzę. Grim burknął w stronę Alantara i znieruchomiał. "Nie jesteś taki święty, co?". Latro natomiast jedynie spojrzała na czarodzieja i... uśmiechnęła się do niego.
- Widziałam, co potrafisz. Magią życia możesz czynić cuda. - Zachichotała. - Zresztą, nie tylko nią. Ciężko mi jednak wyobrazić sobie Ciebie jako uzdrowiciela. - Na jej twarzy zagościł szelmowski uśmieszek. Który uzdrowiciel zabija więcej ludzi niż leczy?
W międzyczasie Hares powoli zbliżał się do nich, będąc gotowy na każdy ruch włochatej bestii. W końcu przystanął obok Latro i pozwolił sobie odetchnąć. Czyżby w końcu przemówiła temu kundlowi do rozsądku?
Zablokowany

Wróć do „Nowa Aeria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości