Nowa Aeria[W pobliżu Nowej Aerii] Czysty rachunek

Podczas Wielkiej Wojny Aeria została zrównana z ziemią, jedyne co po niej pozostało to sterta gruzów. Zanim Wielka Armia dotarła do miasta Król ewakuował ludność w góry, sam zaś zginą broniąc bram miasta. Po wojnie Aerczycy postanowili odbudować miasto, dziś na jego gruzach powstała Nowa Aeria - piękne, przyjazne, nowe miasto, niesplamione jeszcze żadną wojną.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Gdy elfka odeszła on ruszył w przeciwnym kierunku. Wiedział, że potrzebują jeszcze pewnej bardzo trywialnej rzeczy: worka. Nie byle jakiego, lecz wielkiego wora do przechowywania paszy i podobnych temu towarów. Niedaleko stąd znajdował się młyn. Po krótkiej podróży doleciał do niego i upewniwszy się, że na zewnątrz nie ma nikogo zanurkował i błyskawicznie złapał jeszcze w locie dwa takie wory w obie łapy, po czym niezauważony wrócił skąd przyleciał. Po wylądowaniu rozpruł górę worów, z których wysypała się pszenica. Następnie zadowolony ze sprawności przeprowadzonej akcji poszedł spać. Nie miał nic lepszego do roboty. Chciał dokończyć przerwaną wczoraj drzemkę. Poza tym nie był pewien czy wytrzyma to dziwne napięcie i niecierpliwość, która w nim się zrodziła. Darasmir odszedł kawałek i położył się pośród drzew, po czym zasnął typowym dla siebie płytkim snem.
Minęły godziny, a on zdążył się już obudzić, akurat w momencie gdy Arnei wróciła by zdać co też dowiedziała się w mieście. To co usłyszał bardzo go zadowalało. Uśmiechnął się szeroko odsłaniając ostre zębiska i rzekł:
-Świetnie. Naprawdę wspaniale! Teraz ja powiem ci co wymyśliłem. Przede wszystkim będziemy robić wszystko bardzo szybko. Im szybciej się uwiniemy tym mniejsze ryzyko komplikacji. Uderzymy z powietrza, ja zajmę się tym by wywołać chaos w okolicy by nie wiedzieli co się dzieje. Wpadniemy do skarbca od góry, łapiemy możliwie najcenniejsze rzeczy i jak najmniejsze, takie jak klejnoty. Załadujemy wszystko do tych worów i znikniemy. Aha. No i trzymaj się cały czas blisko mnie.
Po wyjaśnieniu planu spojrzał się a niebo. Zapadła już noc, Arnei zabrało dużo czasu by zdobyć wszystkie ważne informacje. Nie narzekał. I tak musieliby poczekać na zmrok i aż wszyscy ułożą się do snu.
-Wskakuj -rzucił do niej i ugiął łapy by elfka mogła wejść na jego grzbiet- Tym razem polecimy nisko i krótko.
Gdy wszystko było gotowe złapał zdobyczne wory w łapę i poleciał. Wybił się w nocne niebo i ruszył w stronę miasta. Teraz elfka mogła zobaczyć jak szybko umie latać. Pęd zapierał dech w piersiach, lecz trwało to krótko. Nagle skrzydła smoka zatrzymały się i zaczęli bezgłośnie szybować. Wedy Arnei mogła dostrzec że znajduję się nad miastem. Nadlatując... ze złej strony! Znajdowali się nad dzielnicą zamieszkana nie przez szlachciców, a przez niezbyt zamożną część społeczeństwa, będącą nieopodal dzielnicy szlacheckiej.
Wtem smok wziął głęboki wdech i zionął ogniem na budynki pod nim. Młody smok nie był w stanie wytworzyć legendarnej burzy ognia jak dorosły smok, zwłaszcza że nawet teraz jego płomień był poniżej średniej na ten wiek i rozmiar. Wystarczyło to jednak aż nadto by podpalić suche drewniane domy. Pożar wybuchł natychmiastowo i dały się słyszeć krzyki. Smok czym prędzej odleciał od pożogi, wciąż jednak nie kierując się na zamożną dzielnicę. Po chwili znajdując się nad domem pospólstwa powtórzył proces. Za nimi ludzie wylegali na ulice, jedna on był już poza zasięgiem ich wzroku. Poza tym: kto spodziewa się smoka o tej godzinie w tym miejscu? Smoki to stwory z legendy, kto by patrzył w górę w tej sytuacji? Trzeba gasić! Zaraz zlecą tu się ludzie, straże. Wszyscy wokół tych dwóch pożarów. Przy okazji dezorganizacja spowodowana dwoma pożarami bardzo utrudni im zadanie.
Tym razem smok poleciał w dobrą stronę. Wkrótce znaleźli się nad dzielnicą szlachecka, która nie była jeszcze zbyt dobrze rozbudzona. Darasmir przemknął nad domami i dostrzegł coś co musiało być rauszem. Był to wielki trzypiętrowy, szeroki budynek, wyraźnie "bogatszy" od reszty.
Nieopodal znajdował się budynek wokół którego stały straże. Skarbiec. Smok rzucił jeszcze "trzymaj się" elfki i zaatakował. Skarbiec stał na niewielkim, okrągłym placu do którego dochodziły cztery ulice pod kątem prostym. Samiec wylądował nieco twardo na placu i uderzył na stojących w szoku żołnierzy. Było ich w sumie sześciu. Czterech uzbrojonych w halabardy i dwóch łuczników. Pierwszy żołnierz nawet nie zdążył zareagować a już dostał potężny cios w bok, który rozpruł mu bok pazurami i złamał kręgosłup pędem. Następni dwaj zginęli od wąskiego strumienia ognia, który podpalił ich, lecz nic wokół. W tym momencie Darasmir zobaczył że lecą ku niemu dwie strzały które z cichym szczękiem odbiły się od jego łusek, na szyi i spadły na ziemię. Smok skoczył ku nim i ciosem łapy zabił jednego, a drugiemu odgryzł górne pół korpusu i wypluł go na ziemię. Został tylko jeden... który uciekał ile miał tylko sił. Zaraz zniknie za rogiem. Smok zionął tylko ogniem w jego kierunku nie będą w stanie zrobić nic więcej. Trafił, lecz podpalił też budynki przy których przebywał uciekinier. to zwróci uwagę. smok zaklął siarczyście stojąc pośrodku masakry którą stworzył. Dopiero wtedy przypomniał sobie o elfce znajdującej się a jego grzbiecie. Musiała mocno się trzymać i być nieco wstrząśnienia po tej krótkiej walce.
-Wybacz. -rzekł do niej czując się nieco głupio i poczekał aż elfka zgramoli się z jego grzbietu. -Nie ma czasu na odpoczynek. Weź wory i trzymaj się blisko!
Po tych słowach ruszył ku wielkim drzwiom skarbca. Był to dwupiętrowy budynek o wymiarach cztery pręty x cztery. Drzwi były wykonane z drewna i na pewno zaryglowane. smok rozpędził się i z całej siły uderzył je z bara, aż zadudniło. Odrzwia wygięły się do środka, lecz wytrzymały. Znów korzystając z brutalnej siły uderzył cofając się uprzednio. Tym razem nareszcie zakończyło się sukcesem, a wewnątrz stało dwóch przerażonych zbrojnych uzbrojonych w miecze. Smok uderzył obu na raz jednym ciosem łapy w bok i legli bezwładnie na ziemi.
Wnętrze było wypełnione worami pełnymi różnorakich dóbr jak tkaniny czy warzywa i wiele wiele innych. Ta część była z pewnością zwykłym magazynem bez wartościowych rzeczy. Rozplanowanie budynku wyglądało następująco: wnętrze składało się z kwadratowego pierścienia będącego wokół centralnej części zbudowanej z kamienia. Drzwi do właściwego skarbca były wielkie i stalowe, a ściany z pewnością za grube. Smok stał przez chwilę myśląc intensywnie, po czym spojrzał się na szeroką rampę która pewnie zanosiło i znosiło się się rzeczy na drugi poziom i z w druga stronę. Obok znajdowały się zwykłe schody z których rzecz jasna nie mógł skorzystać. Rozpędził się i demolując wnętrze wbiegł po tej rampie dostając się na drugą kondygnację. Góra była jednym, pomieszczeniem, kwadratowym, więc najwyraźniej służyła wyłącznie za magazyn, bez skarbca pośrodku. Smok przeszedł na środek pomieszczenia, odrzucił wory pod ścianę i zaczął rozrywać deski tworzące podłogę. pod spodem, po chwili natknął się na kamień, połączony zaprawą. Darasmir stanął na tylnych łapach i uderzył całą swą masą w te cegły. Kilka z nich złamało się i spadło do ciemnego pomieszczenia poniżej. Ha! nie pomyśleli by wzmocnić sufit! Smok nie mógł nic wypatrzeć. Widział po ciemku ale tylko to co wywarzało ciepło. I ogólne zarysy.A to co widział napawało optymizmem. Smok zionął ogniem w dół, bardzo słabą, wąską smugę i jego oczy zaświeciły się. Złoto. Klejnoty. Istne bogactwo. I coś pośrodku. Naszyjnik. Nie byle jaki... wykonany był z grubego łańcucha, wykonanego z srebrnego metalu zapewne mającego w sobie wiele srebra z granatowym klejnotem jako głównym elementem. Klejnot był bardzo piękny... był... idealny. Wokół niego z tego samego metalu były wykonane finezyjne zdobienia. Cały wisior był definicją ideału. Wołał go. A on musiał go mieć. MUSIAŁ!!!
Smok z furią rozerwał więcej desek i potężnymi tąpnięciami powiększył dziurę. Następnie zeskoczył w dół i ruszył w kierunku tego skarbu... Zapomniał o wszystkim. Teraz widział przed sobą tylko ten, jeden przedmiot.
Tymczasem na zewnątrz słychać było hałas i szczęk metalu. Z pewnością wokół gromadzili się żołnierze. Jednak jakie to miało znaczenie wobec tego piękna?
Arnei
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elfka (Leśna + Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arnei »

Darasmir był tak podekscytowany ich planem, że w momencie gdy usłyszał z jakimi informacjami przyszła Arnei, od razu przedstawił jej dalszą część planu, a Elfka nie miała nawet kiedy powiedzieć o jakichkolwiek wątpliwościach. Z resztą, czy jakieś miała? Nawet nie zastanawiała się nad tym, tym razem słuchała się smoka, niech ma. Postanowiła wykonywać wszystko tak jak sobie to zaplanował, w końcu coś miało dziać się w jej życiu, a to był ogromny plus. Elfka pomagała mu z workami, które miały posłużyć jako coś, do czego będą mogli schować wszystkie skarby jakie uda się im zabrać. Co prawda pszenicę mogli zutylizować nieco inaczej, ale cóż, nie marudziła, jedynie wykonywała wszelkie polecenia. W końcu wskoczyła na grzbiet smoka, ciesząc się, że tym razem nie zmarznie, bo i latać nie będą zbyt wysoko.
W końcu Darasmir odleciał, był naprawdę szybki, a Arnei cieszyła się tą przyjemną chwilą lotu. Zaskoczyło ją to, że nie lecieli bezpośrednio w stronę skarbca, lecz udali się najpierw w inną część miasta, a tam? Smok zrobił coś, co się jej nie spodobało. Podpalił budynki ,w których mieszkali niewinni ludzie, spięła się widząc to, słysząc przerażone krzyki. Z drugiej strony zionięcie ogniem zaimponowało jej…
- Następnym razem daruj sobie takie coś. – rzuciła tylko i starała się utrzymać na jego grzbiecie, bo gdyby teraz spadła, marny jej los. Darasmir nie posłuchał się jej i kolejna dzielnica została owładnięta ogniem. Co prawda, było to skuteczne odwrócenie uwagi, ale mimo wszystko, nie musieli palić połowy miasta. W końcu Smok wylądował na placu w pobliżu ratusza, a tam odbyła się prawdziwa rzeź. Gad walczył ze strażnikami, co przyprawiło Arnei o niemały zawrót głowy, musiała naprawdę wysilić się, co by nie spaść z jego grzbietu, nawet gdyby chciała mu pomóc w walce, nie miała jak tego zrobić. Po wszystkim uspokoił się i przeprosił Arnei, a ta siedziała jeszcze przez chwilę, z lekko otwartymi ustami i patrzyła na krwawy skutek jego walki. Po chwili zgramoliła się z jego grzbietu i spojrzała na niego.
- Wiesz, następnym razem uprzedź, że tak to będzie wyglądać. – burknęła do niego niezadowolona.
- Potem cię ochrzanie psia mać. Teraz skupmy się na misji, póki nie ma tutaj tabunu strażników. – rzuciła i spojrzała na drzwi prowadzące do skarbca. Smok bez problemu wywarzył je, wszystko szło tak gładko, że było to aż podejrzane. Przeszkodą nie było nawet zabezpieczenie skarbca. Dziewczyna stała w bezpiecznej odległości, gdy Smok rozwalał podłogę, huk jaki temu towarzyszył nie był przyjemny, ale musieli się spieszyć. W końcu ktoś mógł zaalarmować straże, które zapewne teraz przebywały w dzielnicy, w której szalał pożar.
- Pospiesz się. – popędziła smoka i rozejrzała się uważnie.
W końcu udało się im dostać do głównego skarbca, Smok przestał zwracać uwagę na wszystko co działo się w koło, nawet Arnei byłą w szoku przez to co zobaczyła. Niewiele myśląc starała się ostrożnie dostać do skarbca i zabrać ich przyszły łup.
- Darasmir… Ile tego tu jest. – powiedziała będąc w szoku.
- Zabieraj szybko to co się da. Póki mamy czas i zmywajmy się stąd! – krzyknęła do niego i starała się wrzucić do worka kilka drobiazgów. Nie usłyszała gdy do środka wszedł kapitan straży, który uważnie przyglądał się pochłoniętym skarbcem bandytom. Podszedł ostrożnie nieco bliżej, wziął linę leżącą niedaleko niego i zrobił na niej pętle, miał dobrą drogę do Arnei , więc niewiele myśląc złapał ją jak na lasso.
- Aaaa! – rzuciła Arnei i upadła na podłogę, kiedy została skrepowana, poczuła jak przesuwa się po podłodze, ciągnięta przez niego.
- Puszczaj mnie! – warknęła na niego i spojrzała groźnie w jego kierunku.-
- Darasmir, pomóż! – powiedziała do smoka, ale znalazła się już daleko od niego.
- Zostaw to, albo dziewczyna zginie. – usłyszeli.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Darasmir ledwo słyszał elfkę patrząc się zafascynowany na naszyjnik, niby do niego wołający, leżący na piedestale, piękny, doskonały. Już wyciągał ku niemu łapę, jego pazur był praktycznie o włos od niego, gdy smok usłyszał krzyk, który wytrącił go z transu.
Początkowo po prostu zdziwił się i przestraszył że ktoś grozi Arnei. Nigdy jeszcze się nie spotkał z taką sytuacją. Przez moment stał w szoku, po czym z wściekłością odwrócił się ku kapitanowi i spojrzał się na niego z wściekłością i nienawiścią. Mały, nędzny człowieczek chce uniemożliwić zdobycie mu tego naszyjnika i grozi zabiciem elfki? JAK ON ŚMIE?
-Ty mała wszo -rzekł zaskakująco cicho, ale w tonie, w którym to wypowiadał kryło się coś, czego nie da się opisać słowem. Było coś przyprawiającego o ciarki. Smok zrobił krok w jego stronę, podczas gdy ten ciągnął elfkę po ziemi. Zaraz ją zabije. Darasmir w tak ciasnym pomieszczeniu nie będzie mógł na niego skoczyć, a nie dobiegnie na tyle szybko by dopaść go, nim ten zabije elfkę. Smok po zrobieniu jednego kroku zatrzymał się i gotując się ze złości myślał gorączkowo. Nie miał pojęcia co zrobić. Wchodząc tu ten mały karaluch podpisał na siebie wyrok śmierci. Jeśli Darasmir postanowi się na niego rzucić mimo wszystko, nie miał szans. Z kolei jeśli zabije elfkę to nic nie będzie już samca hamowało. Mimo swej głupoty mógł jednak zabić Arnei. Parsknął z frustracji.
Nagle znów poczuł że musi zdobyć naszyjnik. Wiedział co musiał zrobić. To potężne pragnienie wraz z wściekłością wobec małego człowieczka, sprawiły że... nagle zwiesił głowę i nie ruszał się kompletnie...
Dziwna sytuacja utrzymywała się przez dobry moment, gdy nagle kapitan straży krzyknął i złapał się za głowę jednocześnie puszczając linę. Nagle jednak się uspokoił. Wyciągnął miecz patrząc się z uśmiechem na Arnei. Uniósł go i... dźgnął się nim prosto w krtań. Potężna struga krwi trysnęła z jego gardła. Żołnierz klęknął i ostatkiem sił przeciął szyję mieczem rozcinając swe gardło i tętnice. Po chwili padł na ziemię bez sił. W tym monecie Darasmir jakby na nowo się obudził.
Zachwiał się i nieomal przewalił na bok zachowując się jak pijany. Dyszał głęboko, jakby mało się nie udusił. Mimo tego wszystkiego jak pijany podszedł do naszyjnika i wziął go w łapę. spojrzał się na niego z szerokim uśmiechem i spojrzał się na elfkę.
-I-idziemy ss-tąd -wydukał słabym głosem i ruszył w jej kierunku. Jedynie jedna torba była do połowy zapełniona, lecz samcowi najwidoczniej to nie przeszkadzało. Jedyne co zrobił to po drodze zgarnął w łapę kupkę klejnotów i złotych monet i wsadził je do tego właśnie wora. Był teraz byt ciężki dla elfki więc wziął go w łapę poruszając się tylko na trzech z nich. Kapitan straży dostał się tu otwierając drzwi do skarbca. To ułatwiało im ucieczkę.
-W-wskakuj na gg-grzbiet. Wychodzimy -rzekł do niej i pozwolił wejść na niego elfce podając je potem wór. Tymczasem przed skarbcem zbierało się wojsko. mur z tarcz i długich pik. I parę niespodzianek.
Arnei
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elfka (Leśna + Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arnei »

Arnei szarpała się zupełnie skrępowana mocną liną. Nie mogła wyciągnąć ręki, ani sięgnąć po cokolwiek, bo kapitan straży przyciągał ją do siebie. Elfka nie mogła nic zrobić, dała się zaskoczyć jak jakiś małolat… Straciła czujność i teraz nie może nic zrobić.
- Pożałujesz tego. – warknęła na mężczyznę, który jedynie uśmiechnął się do niej z wyższością, wszak to on miał ją na linie, nie odwrotnie.
- Mocne słowa jak na sytuacje, w której się znalazłaś. – odparł jej i mocniej szarpnął liną, aż cichy syk wydobył się z ust Arnei. Gdy przestał przyciągać ją, spojrzała na Darasmira, który usłyszał jej wołanie o pomoc.
- Wszo? Jesteś zwykłym gadem bez rozumu. – kapitan straży był naprawdę pewny siebie, był przekonany, że to on jest na wygranej pozycji.
- Darasmir. – Elfka wypowiedziała cicho jego imię, bo widziała, że przestał patrzyć na skarby, chciał pomóc jej, uwolnić od tego mężczyzny.
- Poddajesz się? Mądra decyzja. – usłyszała głos kapitana, gdy Darasmir spuścił głowę i nie robił kompletnie nic. Arnei szarpnęła się raz jeszcze, próbując uwolnić się z więzów, lecz mężczyzna pociągnął mocno za linę, a ta zacisnęła się na jej ciele jeszcze bardziej.
Działo się coś dziwnego, czego Elfka zupełnie nie rozumiała. Była tuż przy kapitanie, a ten wydawał się inny niż jeszcze chwilę temu. Poluzował linę, lecz ten gest odebrała inaczej… Była pewna, że właśnie chce ją zabić. W końcu sięgnął po miecz i uniósł go, przygotowała się by odskoczyć, by ratować jakoś swoje życie. Spojrzała na niego z ogromnym gniewem w oczach.
- Idź do diabła. – warknęła na niego, lecz w tym momencie stało się coś, czego się nie spodziewała. Kapitan wbił ostrze w swoje gardło, rozciął je… Arnei odwróciła spojrzenie, poczuła krew na swoim ciele, gdy ponownie spojrzała na mężczyznę, ten leżał na ziemi…
Elfka szybko pozbyła się liny , która krępowała jej ruchy, przetarła policzki, które były teraz przyozdobione krwią.
- Darasmir! – spojrzała na Smoka, była przekonana, że to jego sprawka, bo przecież nikt nie zrobiłby czegoś takiego, mając swoją ofiarę na wyciągnięcie ręki.
- Wszystko dobrze? - była przestraszona, a Smok zaczął zachowywać się trochę dziwnie, musiał zrobić coś czego nie planował, a to skutecznie nadszarpnęło jego siły.
Niewiele zwlekając, posłuchała Smoka i wdrapała się na jego grzbiet. Po chwili oboje wyszli ze skarbca, lecz tutaj czekał na nich mały komitet powitalny.
- Stać! – krzyknął jeden ze strażników, który chował się za tarczą, tak jak jego towarzysze.
- Zostaw to co zabrałeś i wynoś się stąd. – polecił Darasmirowi.
- Wypuść kobietę, a damy ci odejść. – dodał po chwili, spoglądając na Arnei, siedząca na grzbiecie Smoka. Ta zrobiła nieco zaskoczoną minę.
- Dasz radę lecieć? – pochyliła się i powiedziała do Smoka, chcąc jak najszybciej uciec przed tymi ludźmi.
Tymczasem szereg łuczników napięło cięciwy, na których spoczywały strzały, teraz czekali tylko na znak od swojego dowódcy.
- Darasmir, zostawmy to, uciekajmy stąd. Ja sama nie dam rady z nimi, zbyt wielu łuczników, a ty już swoje zrobiłeś, musisz odpocząć. – powiedziała do swojego towarzysza, bo sytuacja wcale nie wyglądała za dobrze.
Chwilę potem usłyszała charakterystyczny świst wypuszczonych strzał…
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Smok bardzo źle się czuł. To, co zrobił nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło, choć wiedział, że może się to wydarzyć. Nie spodziewał się jednak, że tak to wygląda. Teraz jednak nie było czasu na użalanie się nad sobą.
Widząc stojąca przed nim małą armię, warknął na nich. Mało spektakularny pokaz, jednak nie miał siły na nic więcej. Nie zamierzał nic oddawać. Wszystko, co zabrał, należało teraz tylko i wyłącznie do niego. Nie zwrócił więc uwagi na słowa elfki, tylko otworzył szeroko pysk... i z jego pyska poleciała dość żałosna struga ognia, która nie podpaliła nawet nikogo stojącego przed nim, a jedynie przestraszyła z początku paru żołdaków, którzy zaraz potem zyskali na pewności. Zdezorientowany smok potrząsnął łbem zdziwiony, odcharknął i plunął na żołnierza stojącego najbliżej. Jednak to co wydawało się być zwykłą śliną okazało się mieć niezwykle żrące właściwości i rosły chłop zaczęła się wić z bólu badając na ziemię i trzymając się za twarz z której płatami schodziła cała skóra odsłaniając żywe mięśnie i ścięgna.
-Koniec żartów. Gówno dostaniecie -rzekł do nich i nagle wybił się w górę rozkładając skrzydła i ledwie dźwigając się w górę; lecąc niczym cegła. Grad strzał poleciał w jego stronę, tylko po to by odbić się od łusek na jego boku i piersi. Smok uderzył łapami w dom na skraju placu, gdyż nie wzniósł się dość szybko. To nieomal strąciło go z nieba i ostatkiem sił utrzymał się w powietrzu. Niemniej, dalej szło już lepiej. Leciał prosto, a krzyki z dołu świadczyły o przerażeniu mieszkańców miasta i o pościgu. Nikt jednak nie był w stanie dogonić lecącego w linii prostej smoka. Co jakiś czas pojedyncze strzały świstały obok, bądź też uderzały o pancerz Darasmira, nie wyrządzając mu żadnych szkód. Kilka z nich jednak rozdarło delikatną błonę jego skrzydeł. Wszystko wyglądało na to że nic im obecnie nie grozi i wydostanie się z miasta jest jedynie kwestią czasu. Jednak na jego skraju czekała ich niemiła niespodzianka. Bardzo niemiła.
Na rogatkach stał tłum zbrojnych, łuczników oraz.. balist i katapult. Smok nie miał wyboru jak lecieć dalej. Obsługa ciężkiego sprzętu krzyknęła na jego widok i zaczęła obracać ku niemu machiny. Odległość się zmniejszała i teraz samiec spiął się by choć trochę przyśpieszyć choć miał już mroczki przed oczyma. Nagle poleciała w ich stronę pierwsza salwa. Trzy balisty i dwie katapulty wystrzelił jednocześnie. Jednak te niecelne maszyny nie były sprzętem stworzonym do strącania czegokolwiek z powietrza. Tak więc większość strzałów spudłowała, zwłaszcza że w ostatniej chwili Darasmir skręcił w bok. Jedna strzała z balisty, wielka, dębowa, zakończona stalowym, ostrym grotem uderzyła głucho w jego pierś. Impet był tak wielki, że smok cofnął się mimo tego, że leciał już z pewną prędkością; ból był naprawdę duży, część łusek się złamała, a spomiędzy nich poleciała strużka krwi. Skóra jednak nie została przerwana. Jego pancerz był naprawdę silny, choć jak właśnie się okazało, jak najbardziej do przebicia i naprawdę mieli szczęście, że grot uderzył tam gdzie była najsilniejsza. Samiec parsknął zaskoczony, oszołomiony bólem i ruszył dalej, nawet nie myśląc już co robi. Nie był w stanie wzbić się wyżej, zwłaszcza z pasażerem i łupem. Żadnego z tych dwóch jednak nie zamierzał zostawiać.
Leciał dalej i minął przeładowujące maszyny i rząd łuczników. Jednak ktoś kto dowodził strzelcami musiał być doświadczony. Łucznicy cały czas byli gotowi do strzału, wystrzelili jednak dopiero teraz. Gdy smok był bezpośrednio nad nimi. I znów niemal wszystkie strzały odbiły się od jego piersi i łap, nie czyniąc mu krzywdy. Jednak znowu jedna strzała mu zaszkodziła. Długa, gruba, ciężka strzała z długiego łuku uderzyła w jego prawą część pachwiny, tuż obok genitaliów. Smok tym razem ryknął. To miejsce było naprawdę słabym punktem. Nie tylko słabo chronionym przez łuskę ale też bardzo wrażliwym. Każdy ruch prawą, tylną łapą był niemiłosiernie bolesny. Okropny dreszcz przeszedł jego ciało gdy leciał dalej, mimo wszystko, teraz chcąc się tylko stąd wydostać. Wszystko go bolało, ledwo leciał, był piekielnie zmęczony i przeszedł naprawdę wiele, w skarbcu, podczas spotkania ze strażnikiem. Nie tak to miało wyglądać.
Teraz jednak odlecieli już kawałek. Byli poza zasięgiem strzału z łuku, a smok obolały leciał chwiejnie i nieco krzywo jak najdalej d miasta, odlatując od traktu.
-Ch -chyba się uda-- - Jego wypowiedź przerwał okropny ryk, znacznie gorszy od poprzedniego. Z daleka, w ich stronę poleciał kolejny strzał z balisty, wyraźnie jednak inny od poprzedniego. Otoczony niewielką, magiczną poświata, leciał znacznie szybciej i skręcił w powietrzu, niedaleko celu trafiając samca w lewe, tyle udo, wbijając się w nie głęboko.
Smok zachwiał się i mając mrok przed oczami zaczął spadać, jednak wciąż, instynktownie miał rozpostarte skrzydła. Ostatkiem świadomości uderzył nimi jeszcze raz. I kolejny. I następny. Krwawiąc z piersi, pachwiny, no i teraz z uda, leciał. Leciał dalej, byle przed siebie, jak najdalej. Byle tylko przeżyć. Leciał na wysokości wierzchołków drzew, łamiąc najwyższe gałęzie. A gdy parę minut później byli już w odległości dwóch stai nie dał rady. Skrzydła mu oklapły i smok runął między drzewa, łamiąc z trzaskiem gałęzie, które nieco spowolniły jego upadek, odbił się od pnia dębu, i uderzył bezwładnie o dno lasu z hukiem, łamiąc sobie żebro, które na szczęście nie przebiło ani płuca ani skóry.
Darasmir oddychał ciężko, leżąc nieprzytomny na die lasu, skrajnie wycieńczony i poważnie ranny. Arnei na szczęście nie skończył pod jego cielskiem, lecz spadła z jego grzbietu przy uderzeniu lądując boleśnie obok.
Arnei
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elfka (Leśna + Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arnei »

Arnei czuła, że coś jest nie tak. Smok zachowywał się inaczej niż zawsze, zupełnie jakby coś pozbawiło go energii. Martwiła się o niego, lecz tym razem nie było czasu na głębsze zastanowienie się nad tym tematem, bo oto oboje stali tuż przed strażnikami chętnymi na to, by pozbyć się intruzów ze swojego miasta. Darasmir nie zamierzał patyczkować się z mężczyznami, dlatego od razu zionął ogniem, a przynajmniej próbował, bo to co zobaczyła wcale nie było czymś śmiertelnym. Coś naprawdę było nie tak, w końcu Smok wzbił się w powietrze, strzały z głuchym łoskotem odbijały się od jego łusek. Elfka pochyliła się, przyległa do ciała Smoka, by uniknąć strzał, jednocześnie starała się mieć oko na sytuację. Arnei zobaczyła, że zbliżają się do jednego z budynków i nic nie wyglądało na to, że unikną uderzenia. Zamknęła oczy i spięła się by nie spaść z grzbietu, ale okazało się, że nie było tak źle. Spojrzała za siebie na wściekłych ludzi, a potem usłyszała krzyki przerażenia, lecz nie miała zamiaru skupiać się na tym.
- Uważaj na siebie! – krzyknęła do Smoka, ponownie przylegając do jego ciała.
Przez moment myślała, że to już koniec kłopotów, lecz jak nieszybko okazało, to był dopiero początek. Zauważyła, że błona na skrzydłach smoka została przebita, lecz ten dawał radę lecieć. Najgorszym był moment, w którym zobaczyła nieco cięższą broń, która szybko została skierowana w ich stronę. Dziewczyna zamknęła oczy, ufała, że Smok poradzi sobie z ominięciem przeszkód, lecz czuła że spina się w pewnych momentach, a ryki, które mogła usłyszeć przeszyły jej ciało. Tym razem było źle, doskonale zdawała sobie sprawę, że Darasmir został zraniony… Bała się o niego, o siebie, o nich, nie chciała by ich pierwsza misja miała tragiczne zakończenie. Pogłaskała jego łuski, choć nie była pewna, że poczuje.
- Leć, jeszcze trochę… - powiedziała do Smoka, zdając sobie sprawę jak bardzo oberwał. Jego ból był wręcz namacalny, a to jak leciał… To nawet nie był lot.
Elfka była przestraszona, ale nie dała tego po sobie poznać. Zauważyła, że Darasmir stracił kontrolę, poddał się i wkrótce zaczęli zbliżać się do ziemi. Uderzenie było na tyle mocne, że dziewczyna spadła z grzbietu i uderzyła bokiem o ziemię, przeturlała się kawałek i przez moment leżała bez ruchu. W końcu zakaszlała kilka razy i podniosła się, sycząc z bólu, lecz czym on był w porównaniu do tego co stało się ze Smokiem…
- Darasmir… - powiedziała cicho, patrząc na ledwo przytomnego Smoka. Od razu podeszła do niego, choć nieco kuśtykała.
- Co oni Ci zrobili… - powiedziała siadając przy jego pysku.
- Odezwij się do mnie! – poleciła mu i z przerażeniem patrzyła na jego ciało, widziała krew, którą trzeba było zatamować, ale nigdy nie opatrywała smoka!
- Jak mogę pomóc.. Powiedz… Proszę, żyj! – powiedziała dotykając jego pyska.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Smok leżał przez dłuższy czas z gigantyczną włócznią wystająca z uda, zanim wróciły do niego jakiekolwiek zmysły. Zobaczył przy sobie elfkę i drzewa wokół. Ledwo orientował się c się stało. Był zbyt zmęczony. Jedyny plus był taki że nie krwawił zbytnio. Rany choć piekielnie bolesne były niewielkie, a drzewiec włóczni, która wciąż tkwiła w jego ciele działał jak korek napęczniały od krwi. Gdy smok wszystko sobie przypomniał i nieco rozjaśniło mu się we łbie, spojrzał się na a swoją przednią, prawą łapę , w której trzymał naszyjnik. Ciągle go miał. Całe szczęście.
-Nigdzie nie mogę się ruszyć -skomentował swój stan, lecz było to tak oczywiste ze aż zbędne- Będziesz musiała mi pomóc... tym razem.
Darasmir niechętnie przyjmował pomoc od kogokolwiek, przeświadczony o swojej samowystarczalności. Teraz jednak musiał zdać się na cudzą pomoc. Najpierw jednak wyciągnął łapę i złamał drzewiec włóczni przy samym miejscu gdzie się wbiła, tak ze teraz wystawał niewielki kawałek drewna.
-Z tym nic tutaj nie zrobisz... Potrzebna nam pomoc. Ale jest... em... jeszcze jedno... miejsce -rzekł smok jakby nagle mimo tego wszystkiego niezbyt chętny by kontynuować, jakby zawstydzony. Po tych słowach ciężko i z wysiłkiem przewalił się z boku na grzbiet odsłaniając swoją klatkę piersiową, brzuch... i krocze. Tam właśnie tkwiła strzała, wbita tuz obok genitaliów samca.
-Musisz ją... eee wyciągnąć. -burknął smok i spojrzał się w druga stronę byle nie patrzeć na elfkę. po chwili jeszcze dodał:
-Potem znajdziemy jakieś miejsce gdzie przeczekamy resztę nocy i dzień. Będziesz musiała znaleźć kogoś do pomocy. Potrzeba nam doświadczonego chirurga by usunąć tą włócznię.
Potem zamilkł. Nie tylko nie miał siły więcej gadać, lecz także nie miał ochoty mówić więcej. Niech już elfka wyciągnie ta strzałę i niech będzie miał za sobą ten ból i wstyd.
Arnei
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elfka (Leśna + Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arnei »

Smok był wykończony, ciężko oddychał i widać było, że rana sprawia mu ogromny ból. Włócznia wystająca z jego uda byłą naprawdę spora, zupełnie jakby tamto miasto było przygotowane na ataki z powietrza i to przez smoki, co było zaskakujące. Dlaczego nie zauważyła tego całego ekwipunku? Nie chciała teraz nad tym rozmyślać, trzeba było zająć się Darasmirem. Nie bardzo wiedziała jak ma opatrzyć rany, znała tylko podstawowe zioła, które wykorzystywane są do uśmierzania bólu, ale tym razem ma do czynienia ze Smokiem, kto wie ile ziół trzeba byłoby użyć, by choć trochę mu ulżyć.
- Pomogę, tylko powiedz mi co mam robić. – poprosiła go, nieco zmartwiona jego stanem, co było do niej niepodobne, ale może to temu, że on był naprawdę spory, a ona taka mała. Wzrok Arnei powędrował za jego łapą, gdy ot tak złamał włócznię, by nie wystawała tak z tej paskudnej rany. Elfka pomyślała, że ciężko będzie wyciągnąć resztę tkwiącą w udzie, sama na pewno nie poradzi sobie z tym tak jak powinna.
- Z tym nie… - westchnęła zgadzając się ze smokiem, i co? I nie lepiej byłoby mu teraz w nieco mniejszej formie? Miałaby ułatwione zadanie.
- Nie potrafisz wyleczyć tego za pomocą magii? – spróbowała w ten sposób, bo właściwie nie wiedziała czy potrafi korzystać z jakiejś mocy leczenia.
Jak się szybko okazało, to nie była jedyna rana z jaką musiał zmagać się Darasmir. Po chwili Smok przewrócił się na grzbiet i Arnei mogła zobaczyć strzałę wbitą w dosyć niefortunnym miejscu.
- Ouu… - powiedziała patrząc na niego, co jak co, ale wyciągnięcie tej strzały będzie dosyć dziwnym doświadczeniem… W tym momencie cieszyła się, że jednak jest Smokiem, a nie człowiekiem czy elfem. Darasmirowi było głupio, takie odniosła wrażenie, z resztą sama nie czuła się komfortowo w tej sytuacji…
- Dobrze… - powiedziała w końcu i podeszła do niego, strzała nie tkwiła jakoś bardzo głęboko, ale na pewno sprawiała ogromny ból. Arnei starała się skupić na tym miejscu właśnie i załatwić wszystko jak najszybciej. Ujęła wystającą część strzały i odetchnęła głęboko kilka razy, zaraz potem pociągnęła za nią dosyć pewnym ruchem, a cała strzała została usunięta z ciała Smoka.
- Gotowe. – powiedziała patrząc na miejsce, w którym przed chwilą tkwił grot.
- Jesteś naprawdę duży. – powiedziała do niego, ale zaraz potem zorientowała się jak to zabrzmiało.
- Znaczy, ciężko będzie mi to opatrzyć. – burknęła pod nosem i pokręciła głową.
- W Nowej Aerii nikogo nie znajdziemy, tam już nie ma co się pokazywać, musimy znaleźć jakieś miejsce na odpoczynek. Tam będę mogła zrobić więcej, a potem poszukam kogoś, kto zechce pomóc. – spojrzała na Darasmira, odsuwając się od miejsca zranienia, które nie wyglądało tak źle jak przypuszczała.
- Znajdę wodę i chociaż przemyję te rany. Ten worek, on też się przyda. – dodała po chwili i rozejrzała się w koło.
- Poczekaj tutaj, poszukam jakiegoś bezpiecznego schronienia, nie możesz zostać tutaj. – wyjaśniła mu i od razu ruszyła w stronę gór. Była przekonana, że takie ukształtowanie terenu bardzo im pomoże. Minął może kwadrans, a Arnei powróciła do Darasmira, uśmiechając się do niego.
- Masz trochę siły? – zapytała od razu.
- Znalazłam jaskinię, całkiem sporo, jest kawałek drogi stąd, tylko trzeba wspiąć się na półkę skalną, ale tam na pewno nikt nie zagląda – wyjaśniła szybko.
- Dasz radę tam przejść?
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Wyciągnięcie strzały nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń w jego życiu. W zasadzie należało do pod względem bólu do jednych z gorszych. Strzała może nie była zbyt wielka w skali jego rozmiarów jednak miejsce znacznie pogarszało sprawę. Gdy elfka podeszła poczuł się... dziwnie. Gdy wyciągnęła strzałę on tylko krótko sapnął, lecza zaraz potem było już lepiej i mógł ruszać łapą bez potwornego bólu. Na szczęście Arnei ograniczała kontakt fizyczny, inaczej mogłoby skończyć się bardzo niezręcznie. Gdy było po wszystkim, on zaczął się dźwigać z ziemi, lecz przerwał i spojrzał się na nią skołowany i zbity z tropu, gdy ta się odezwała.
-No... eee... -burknął aż w końcu coś wypluł- Dzięki.
Dopiero po chwili zorientował się że Arnei nie mogło chodzić o to co myślał. Przez moment zapadła dziwna cisza, po czym on odwrócił łeb i z trudem dźwignął się na łapy, stając bardzo chwiejnie na trzech łapach, ledwo utrzymując swój ciężar. Był naprawdę wycieńczony. Łapy mu drżały, ale stał. Po chwili znowu się położył. Nie miał siły zbyt długo stać. Musi chwilę odpocząć.
-Nie znam się na leczeniu. Bardzo chętnie bym się uleczył, uwierz mi -mruknął i spojrzał się za nią gdy odchodziła. On został sam, krwawiąc, jednak teraz bez bólu od wbitej strzały. Przeszywający ból od wbitej włóczni w prawym udzie jednak pozostał nie dawał o sobie zapomnieć mimo że smok bardzo starał się to zrobić. Mijały chwile a on złapał oddech leżąc i nasłuchując, by czasem nie zaskoczyła go pogoń, która z pewnością za nimi wyruszyła. W pewnym momencie podniósł się i zębami zaciągnął wór z łupami w krzaki, kawałek od miejsca gdzie się rozbił. Musieli po to wrócić później. Po długich chwilach wróciła Arnei, zastając go leżącego, tak jak wtedy gdy go opuszczała, z łbem leżącym na ziemi i oklapniętego.
-Chyba nie mam wyboru. -mruknął i wskazał łapą kierunek gdzie schował łupy- Weź najcenniejsze łupy. Diamenty i inne kamienie, ewentualnie biżuterie. Tyle, byś mogła sama to zanieść... Ja na razie nie mam sił.
Znów dźwignął się i kuśtykając bez słowa ruszył za nią do znalezionej przez nią kryjówki. Na trzech łapach, powoli ale do przodu. Skoro był w stanie przelecieć taki kawał, tak ranny to da też radę przejść kawałek. Starając skupić się na marszu, zamiast na bólu parł przed siebie, w ślad za elką. Znaleziony przez niego naszyjnik założył sobie na przednią prawą łapę.
Arnei
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elfka (Leśna + Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arnei »

Elfka przyglądała się Darasmirowi, sprawdzając czy jakoś się trzyma. Tak naprawdę wyglądał jak siedem nieszczęść, ale tego mu nie powiedziała. Gdy w końcu odezwał się do niej, po prostu aż w niej zawrzało.
- Czyś ty oszalał!? – niemal wrzasnęła na niego, zirytowana jego myśleniem.
- Naprawdę chcesz, żebym taszczyła te głupie rzeczy, przez które omal nie straciliśmy życia? Patrz jak wyglądasz, a wszystko przez jakieś świecidełka! – nie mogła się powstrzymać i wściekła podeszła do krzaka, gdzie schował worek z pierdołami, bo takimi teraz były dla niej te rzeczy. Ze złością sięgnęła do worka, zabrała diamenty, jeden z naszyjników włożyła na szyję.
- Zachciało się łupów, szlag by to.. – warczała pod nosem wściekła na całą sytuację. Resztę przedmiotów wysypała z worka i schowała je pod krzakiem, zasypując suchymi liśćmi i trawą.
- Zadowolony?- warknęła na Darasmira, po czym ruszyła w stronę jaskini.
- Gdybyś potrafił przemieniać się, byłoby nam łatwiej. – burknęła jeszcze i resztę drogi milczała, nie odzywając się do Smoka, chcąc by ta złość zwyczajnie ucichła, bo wcale nie była potrzebna.
Po dłuższym spacerze, podczas którego dyskretnie upewniała się, że z Darasmirem jest w miarę dobrze, oboje dotarli do średniej wielkości półki skalnej. Arnei zaczęła wspinać się po skałach, by dostać się na nią, a tam znajdowało się wejście do większej jaskini, które było przysłonięte drzewami i krzewami.
- Po drodze widziałam jakieś zioła, wiem, że kila z nich działa kojąco na takie rany, więc pozbieram trochę, może coś się uda z tego zrobić. – powiedziała, spoglądając na Smoka.
- Dasz radę wejść tutaj? – zapytała go, bo co jak co, ale nieco martwiła się o niego. Jaki byłby to pech, gdyby okazało się, że oto spotkała smoka, czym nie każdy może się poszczycić, a ten padł… Co to by była za opowieść?
- Tylko nie zrób sobie krzywdy, w środku przygotujemy sobie mały obóz, znaczy… No chyba ja to będę musiała zrobić. – powiedziała i weszła do jaskini. W środku było całkiem sporo miejsca, nawet można by było rozpalić ognisko, a cichy szmer wody wskazywał na to, że gdzieś w pobliżu znajduje się źródełko.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Smok warknął na jej teksty o tym jak bardzo złym pomysłem jest zabieranie choć części łupu z nimi.
-Nie po to tak obrywałem by teraz odejść z niczym - burknął samiec wyraźnie nieskory nawet do dyskutowania na ten temat. Nie było nawet mowy o tym, by odeszli stąd z niczym. Szedł dalej bez słowa w ślad za Arnei, coraz bardziej zmęczony, gdy w końcu dotarli... do półki skalnej. Spojrzał się na elfkę wkurzony. Miał wbite w ciało włócznie, krwawił, był wycieńczony, a ona chce by zabawił się górskiego kozła. Westchnął, zebrał resztki sił na ten finisz i ruszył, wspomagając się skrzydłami jak dodatkowymi kończynami. Po dłuższej chwili sapania wgramolił się na górę. Wykończony wpełzł do groty i położył się na boku ledwie zipiąc.
-Nigdzie dzisiaj już się nie ruszam - zadeklarował i spojrzał się na nocne niebo na zewnątrz. Za około trzy godziny będzie świtać... Do tego czasu sobie poleży. No i zostanie zapewne opatrzony. Razem z raną między łapami... głupio. Tym razem będzie to wymagać nieco więcej kontaktu... Cóż, skupi się na czymś innym i zapewne jakoś to pójdzie.
- Będziemy musieli tu zostać przez jakiś czas- mruknął do Arnei i patrzył na jej działania. Tutaj ich nie znajdą. Pytanie czy elfka znajdzie kogoś do pomocy. Będzie musiał być to nie lada uzdrowiciel by poradzić sobie z taką raną. Sam Darasmir wiedział co MOŻNA było z tym zrobić, ale nawet nie rozważał tej opcji. Wypalanie tak głębokiej rany ogniem z pewnością nie będzie miłe...
Arnei
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elfka (Leśna + Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arnei »

Smok dał sobie radę, ostatkami sił wdrapał się na skalną półkę i padł bez sił, nie mając ochoty na nic innego. Elfka podeszła do niego, mimo wszystko zmartwiona jego stanem.
- To ja pójdę po te zioła, a ty sobie leż. – powiedziała w końcu, odłożyła skarby za jedną ze skał, która spoczywała w kącie jaskini. Zaraz potem szybkim krokiem wyszła z jaskini.
- Tylko nie zrób sobie większej krzywdy. – rzuciła do Smoka i raz dwa zeszła z półki, by po chwili zniknąć miedzy drzewami. Nieco zła na to wszystko, chodziła pomiędzy drzewami i starała się znaleźć zioła, o których coś wiedziała. Pamiętała jakie działają przeciwbólowo i łagodząco, a do tego odkażały rany. Po kolei zbierała kolejne listki, ciesząc się, że jej wzrok pozwala na widzenie w ciemności. Gdy zebrała całkiem sporą kupkę liści ziół, znalazła jeszcze kawałek drewienka, w którym wyżłobiła coś na zasadzie miseczki. Wracając w stronę jaskini, poszła do źródełka, którego szum słyszała wcześniej, tam nalała nieco orzeźwiającej wody do prowizorycznego naczynka i poszła do Smoka.
- Jak się czujesz? – zapytała od razu i odłożyła przyniesione rzeczy w jedno miejsce. Usiadła na ziemi, w pobliżu Smoka i wrzuciła liście do naczynka z odrobiną wody i zaczęła robić z tego wywar, który powinien przypominać brzydką papkę.
- Ciekawe czy to wyjdzie. – powiedziała pod nosem, starając się robić wszystko jak należy. Będę musiała wyruszyć od razu jeśli chcę gdziekolwiek dotrzeć. – spoglądała na Smoka co jakiś czas. Gdy skończyła robić specyfik, przyjrzała się mu krytycznym wzrokiem i westchnęła cicho.
- Niczego więcej nie zrobię. – odezwała się spokojnym tonem głosu i popatrzyła na Darasmira.
- Zacznę najpierw od rany z włócznią. – powiedziała i podeszła do uda Smoka. Nie miała zamiaru dawać Gadowi czasu na rozmyślanie czy aby na pewno dobrze robi, dlatego od razu zaczęła nakładać maź na miejsce zranienia.
- Jeśli będzie boleć, to dobry znak. – powiedziała i pokryła miejsce krwawienia grubszą warstwą, jednak zostawiła trochę specyfiku na drugą ranę.
- Dobra, zrobione. – oznajmiła i odsunęła się od Smoka.
- Teraz… Teraz czas na drugą ranę.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Patrzył się na elfkę jak ta szykuje medykamenty. Nie był rozeznany w tym co ona robi, nigdy nie interesował się tym jak się leczy rany. Ostatnio zajmowało go bardziej ich zadawanie. Nie miał jednak ochoty na pytania. w zasadzie na nic nie miał ochoty. Gdy Arnei w końcu wróciła i zabrała się za największą ranę, syknął z bólu. Nie zdążył nawet oznajmić sprzeciwu, a już zaczęło go niemiłosiernie piec aż miał ochotę wyciągnąć już teraz ta włócznię. Powstrzymał się jednak od tego, gdy mogłoby to zakończyć się dla niego tragicznie.
Po dłuższej chwili pieczenie ustało, a on odetchnął z ulgą. Przynajmniej rana była teraz odkażona. Nie zmieniało to jednak faktu że w jego ciele tkwił brudny kawał drewna zakończony podrdzewiałym grotem. To raczej nie było zbyt dobre dla zdrowia.
Teraz jednak przyszła kolej na kolejne zranienie. Znów nastała niezręczna cisza, jednak Darasmir, taki dojrzały (o w sumie... nie za bardzo) smok w końcu się przemógł. Odwrócił się ponownie na grzbiet i odsłonił podbrzusze... i całą resztę. Spojrzał się na elfkę, jakby prosząc by już zaczęła. I Spojrzał się w bok groty.
Bardzo ciekawa skała. Oj. Zaczęła. Faktycznie ciekawa skała. Um... dotyka mnie. Om, dotknęła mnie w... Skała. Ciekawa skała... Rozmyślania Darasmira przypominały przeciąganie liny. Z jednej strony chciał z jakiegoś powodu spojrzeć, z drugiej coś mówiło mu by skupił się na czymś innym. W końcu nie wytrzymał i spojrzał się na elfkę grzebiącą przy jego ranie, na pachwinie.
Okazało się to błędem. Młody smok, który nigdy nie spotkał żadnej smoczycy mógł zareagować na taki dotyk w tylko jeden sposób. Dość oczywisty. Nie żeby nie było to przyjemne... fizycznie, jednak wciąż wiedział że nie powinno tak wyjść. Nie mógł tego powstrzymać i spojrzał się tylko na elfkę głupim spojrzeniem, będąc bezsilnym. Z pewnością elfka w standardach LUDZI czy też ELFÓW uchodziłaby za niezwykle atrakcyjną. Jednak on był SMOKIEM. Niemniej tak długo jak nim był miał sobie pewne instynkty które nie zwracają uwagi na gatunek ale na impulsy. A tak w ogóle Darasmir był faktycznie spory, co nie pomagało w tej sytuacji. Trudno uleczyć ranę tak dużego stworzenia.
Arnei
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elfka (Leśna + Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arnei »

Wszystko byłoby okej, gdyby nie rana w tak nieodpowiednim miejscu. Arnei zauważyła, że smoka to krępuje, aż na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech, bo kto by pomyślał, że taki wielki Gad, będzie czuł się dosyć głupio w jej towarzystwie i to jeszcze jak ma zająć się jego raną. W końcu Darasmir przemógł się i raz jeszcze położył na grzbiecie, od razu zerkając gdzieś w bok. Elfka odetchnęła po raz kolejny i ponownie zamoczyła palce w mazi, którą wcześniej przyrządziła. Powoli zaczęła dokładnie smarować ranę po strzale. Tym razem nie ostrzegała go przed bólem, bo co za dużo to niezdrowo. W pewnym momencie niemal krzyknęła i odskoczyła od Smoka, bo stało się coś, czego się nie spodziewała. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
- No.. Ja… Skończyłam w sumie. – bąknęła patrząc na smoka, a właściwie na reakcję jego ciała. Nie sądziła, że Smoki są takie spore, chociaż z drugiej strony… Zaraz, przecież nigdy o tym nie rozmyślała. Darasmir patrzył na nią bezsilnie, cóż, poniekąd rozumiała to, że nie czuł się komfortowo, ona właściwie też… Tylko zapewne z innego powodu.
- Możesz… możesz już położyć się, jakoś.. Normalnie. – powiedziała do niego, zastanawiając się jakim cudem dotyk jej małych dłoni wprowadził go w taki stan.
- Dobrze, że jednak jesteś smokiem. – dodała po chwili, bo gdyby był elfem czy człowiekiem, a może innym dwunożnym, taka sytuacja byłaby dla niej znacznie bardziej krępująca.
- Powinieneś znaleźć sobie samicę – odezwała się do niego i odsunęła nieco, po czym przysiadła na skale, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Samo spotkanie ze Smokiem było zaskakujące, ale nie spodziewała się, że ten osobnik zaskoczy ją czymś jeszcze, a tutaj całkiem spora niespodzianka.
- Potrzebujesz jeszcze jakiejś pomocy? – zapytała po chwili, próbując nie patrzyć na niego.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Po chwili smok uspokoił się. Widząc, że elfka wcale nie jest obrażona incydentem po protu uspokoił się i patrzył w sufit groty. Po chwili mu przeszło, a Arnei kończyła. Po opatrywaniu przekręcił się na brzuch i spojrzał się na nią, z pyskiem położonym, na dnie.
- Jak zapewne wiesz, smoków nie ma zbyt dużo - mruknął cicho, nieco zawstydzony. Swego czasu dość długo szukał jakiegokolwiek przedstawiciela swojego gatunku, a gdy w końcu go znalazł... Ten zniknął. Dość trudno było to wyjaśnić, ale był w tym obecny alkohol. Z resztą jedna ze słabości samca.
-Musisz poszukać uzdrowiciela. Maga, musi być dyskretny, wieści z pewnością już się rozniosły... No i uważaj na siebie. Na pewno wiedza jak wyglądasz... - wymruczał Darasmir patrząc się na nią. W jego udzie wciąż tkwiła wielka dzida, a on chciał by została już usunięta. Przy tym wszystkim martwił się o elfkę. Wokół nich było dużo zabudowań, ale może ktoś się znajdzie? Ktokolwiek.
Tymczasem smok nie ruszał się, nie licząc mrugania. Nie miał na to sił. I każdy ruch go bolał. Chciał, by to wszystko już się skończyło. Akcja przebiegła wprost źle. Ale miał teraz skarb. Mały, ale zawsze... Po chwili przypomniał sobie, co ma na łapie. Ściągnął z niej naszyjnik i położył go przed sobą patrząc się na czarny diament pośrodku. Był piękny. Idealny.
Arnei
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elfka (Leśna + Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arnei »

Arnei westchnęła cicho, trochę współczuła swojemu towarzyszowi, że tak ciężko ma w życiu, choć może nie do końca przyznawał się do tego jak bardzo to przeżywał.
- Wiesz, słyszałam, że właśnie dlatego wiele smoków decyduje się na przemianę. Ale może kiedyś znajdziesz odpowiednią smoczycę? – uśmiechnęła się pocieszająco.
- Dobrze, wyruszę od razu, mam nadzieję, że poradzisz sobie beze mnie – dodała po chwil i podeszła do niego, po czym zwyczajnie pogłaskała go po pysku, bo teraz miała ku temu idealna sposobność.
- Poczekaj tu na mnie, wrócę jak najszybciej – powiedziała spokojnie i bez zbędnych ceregieli wyruszyła w podróż.
- Szkoda, że zeżarłeś mojego konia… - burknęła pod nosem i już zniknęła Darasmirowi z pola widzenia.

Elfka postanowiła udać się w kierunku smoczej przełęczy. Do Nowej Aerii nie miała zamiaru wracać, bo tam nie czekało na nią nic dobrego. Na początku postanowiła pójść wzdłuż pasma górskiego, bo sama przeprawa przez góry byłaby zdecydowanie trudniejsza w tym momencie, ale jeśli nie znajdzie nikogo, będzie musiała przeprawić się przez nie, wprost do Szepczącego Lasu.
Dziewczyna szła przed siebie, wokół było cicho, zupełnie jakby wszyscy pochowali się wiedząc, że ktoś poszukuje kogoś. Elfka westchnęła cicho, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Oprócz zwierząt, nie było nikogo kto mógłby jej pomóc. Minęła godzina, a Arnei nadal brnęła przed siebie, zastanawiając się czy to ma jakikolwiek sens, myślała też o Darasmirze, czy wszystko u niego w porządku, czy nie zostawiła go na zbyt długo zupełnie samego. Chciała zawrócić, już miała to zrobić, gdy dostrzegła niewielki zagajnik, uznała, że to ostatnie miejsce gdzie zajrzy i później wróci do Smoka.
Od razu dało się wyczuć, że jest obserwowana, nie wiedziała skąd to wie, ale po prostu to czuła. Zwolniła nieco i rozejrzała się uważnie. Pamiętała historie o duchach, które pilnują takich miejsc, właśnie takie zagajniki są ich domem. W pewnym momencie poczuła pnącza, które zaczęły oplatać jej kostki, próbowała pozbyć się tego, lecz roślin było coraz więcej, a z czasem oplatały całe jej ciało i wszelkie próby uwolnienia się z tego roślinnego opętania nic nie dawały.
- Potrzebuję pomocy, ja nie mam złych zamiarów! – krzyknęła, nie mając już innego wyjścia, bo pnącza zaczęły sunąć po jej szyi, z każdą sekundą oplatając ją coraz ciaśniej.
- Proszę, mój przyjaciel jest ranny! – na te słowa uścisk jakby zelżał, Arnei mogła złapać oddech, co od razu zrobiła. Poczuła, że pnącza powoli opadają na ziemię, również i ona padła na kolana, oddychając jakby właśnie wynurzyła się z wody.
- Kim jesteś? Czego tutaj chcesz?- usłyszała kobiecy głos, który wcale nie brzmiał groźnie.
- Jestem Arnei, szukam pomocy, nie mam złych zamiarów, od ponad godziny próbuję kogoś odnaleźć, ale to na nic. Mój przyjaciel jest ranny.. Potrzebuje pomocy.. . – po co miała kłamać, w końcu tak właśnie było. W pewnym momencie zobaczyła światło, które rozbłysło zupełnie ją oślepiając, a później nastała zupełna ciemność…

Po ponad dwóch godzinach przed jaskinią można było usłyszeć czyjeś kroki, ale zdecydowanie nie należały one do Arnei. Na półkę skalną wskoczył sporych rozmiarów tygrys o sierści białej jak śnieg, na jego grzbiecie leżała nieprzytomna Elfka. Tygrys spojrzał na Smoka i zawarczał cicho, po czym podszedł bliżej Darasmira i przysiadł, a ciało nieprzytomnej Arnei zsunęło się na ziemię.
Zablokowany

Wróć do „Nowa Aeria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości