Nowa AeriaBieg bohaterów.

Podczas Wielkiej Wojny Aeria została zrównana z ziemią, jedyne co po niej pozostało to sterta gruzów. Zanim Wielka Armia dotarła do miasta Król ewakuował ludność w góry, sam zaś zginą broniąc bram miasta. Po wojnie Aerczycy postanowili odbudować miasto, dziś na jego gruzach powstała Nowa Aeria - piękne, przyjazne, nowe miasto, niesplamione jeszcze żadną wojną.
Zablokowany
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Bieg bohaterów.

Post autor: Ilia »

Ilirinleath na chwilę odłożyła księgę spoglądając przez okno na wysoką wieżę miejskiego ratusza. Słońce wciąż było wysoko na niebie co oznaczało iż ma jeszcze trochę czasu nim zacznie się wieczorny patrol. Elfka jak zwykle postanowiła wykorzystać wolny czas na studiowanie zbiorów zgromadzonych w bibliotece Nowej Aerii. Siedząc na parapecie wertowała kolejne tomy dotyczące medycznego zastosowania roślin występujących w górach Dasso. Ceniła sobie cisze i spokój jaki odnajdywała wśród książek. Niestety w tym dniu nie dana jej była błoga samotność.
- Byłem dziś w mieście. - Oznajmił Rilan, jakby fakt ten stanowił wielkie wydarzenie. Młody bibliotekarz zaliczał się do tych dzieciaków którym stanowczo brakowało ruchu. Był niski, wątły, jego skóra była blada a twarz zdobiły grube okulary.
- Yhmm, to świetnie. - Bez przekonania odparła Ilirinleath chcąc sie pozbyć intruza. Zazwyczaj ona i chłopiec byli jedynymi przebywającymi w bibliotece, a Rilan nie tylko pomagał jej odnaleźć co ciekawsze księgi ale też potrafił zachować jej sekret dla siebie. Zamiłowanie do nauki nie przysporzyłoby bowiem popularności elfce wśród członków straży miejskiej. - Dobrze że wystawiłeś swoje chuderlawe ciało na działanie słońca. - Dodała elfka mając nadzieję że chłopak zrozumie sugestię i da jej spokój, ale ten niczym się nie zraził. Wciąż tu stał, wiercąc się niespokojnie i wpatrując się w nią niczym jakąś relikwię.
- Zgłosiłem się do biegu bohaterów. - Powiedział w końcu.
- Żartujesz prawda? - Stwierdziła Ilia nie odrywając wzroku znad czytanego tekstu.
- Nie, to jedyna możliwość by Elisa zauważyła moje istnienie. Musze to zrobić.
- Na zwiędłe liście, posłuchaj młody - Ilirinleath spojrzała na chłopaka, od którego biło zdecydowanie i powaga - niby czym zamierzasz zaimponować swojej dziewczynie? Szybką śmiercią? Nie dałbyś rady dotrzeć na szczyt Warengah nawet gdyby droga tam była wybrukowana niczym miejski rynek. A tak się składa ze to najbardziej zdradziecka i nieprzewidywalna góra. Droga na jej szczyt biegnie przez siedliska troli, lasy pełne wilków, niedźwiedzi i innych przerażających bestii. Do tego uczestnicy miejskich zawodów to najgorsze zbiry jakie chodzą po okolicy. Lordowie wystawiają bezwzględnych i okrutnych uczestników którzy gotowi są po trupach dojść do wyznaczonego im celu. Mamy tam też więźniów którym dano do wyboru start w biegu lub szubienica, oraz rzecz jasna całą śmietankę awanturników z okolicznych terenów. Naprawdę widzisz się w tym towarzystwie? Tym chcesz się wykazać? Dać sobie poderznąć gardło lub zostać pożartym?
- Myślałem że jesteś moją przyjaciółką. - Nie rezygnował Rilan.
- Jestem. Właśnie udzielam ci przyjacielskiej rady. Jutro gdy cała ta banda wyruszy na szczyt po magiczne kwiaty ty powinieneś zostać w domu.
- I jesteś mi winna przysługę. - Przeklęty dzieciak był na tyle bystry by od początku uknuć plan wciągnięcia ją w swoje miłosne gierki.
- Szantażujesz mnie mały gnojku. - Stanowczo chociaż bez cienie gniewu powiedziała Ilirinleath. Elfka zeskoczyła z parapetu, sprawnym ruchem chwytając młodzieńca za bark i podstawiając mu nogę, przewróciła Rilana na ziemię. - Chcesz przysługi. A zatem widz że właśnie ratuję twój niewdzięczny tyłek od niechybnej śmierci. - Oznajmiła wiążąc młodzieńcowi ręce i nogi. - Przyjdę tu jutro po starcie i cię uwolnię. - Dodała chłodno. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi biblioteki.
- Nie możesz! Nie możesz stać na przeszkodzie w mojej miłości! Rujnujesz mi przyszłość! - Wrzeszczał mały. - Rozpowiem wszystkim o tobie!
"Trzeba było go zakneblować" Pomyślała elfka otwierając drzwi.
- Czego tu? - Spytała mało uprzejmie gościa stojącego u progu biblioteki.
Awatar użytkownika
Fionter
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Fionter »

Fionter przechadzając się po mieście przypadkiem zasłyszał ciekawe nowiny. Otóż, podobno organizowano tak zwany bieg bohaterów. Słysząc nazwę stwierdził, że to tylko kolejna rozrywka arystokracji, dlatego niezbyt się tym przejął. Jednakże gdy usłyszał o nagrodzie, jaką była pozycja w radzie miasta zawrócił i z wyraźnym zainteresowaniem na twarzy wysłuchał do końca wypowiadanych słów. Bieg na szczyt gór Dasso i droga powrotna, nie brzmiało to aż tak źle. Problem w tym, że smokołak wiedział co się na tej drodze kryje. Trolle, dzikie zwierzęta, a sama droga nie była łatwa! Niestety, tytuł radnego bardzo by mu pomógł w wypełnieniu swojego życiowego celu. Nareszcie wydawał się on w zasięgu ręki, po tylu latach poszukiwań. Był tylko jeden mały problem. Niedoszły mag nie wiedział gdzie zgłosić się do wyścigu. Pytał ludzi, ale nikt nie chciał z nim rozmawiać, może dlatego że był nowy w mieście. Po trzech nieudanych próbach zaczął krążyć i szukać jakiegoś większego budynku.
Po kilku chwilach znalazł coś, co wydawało się budynkiem publicznym. Podszedł do drzwi, zapukał i wtedy usłyszał krzyki. "Krzyki? Nie powinienem się mieszać, może to kochankowie, albo światek przestępczy załatwia swoje sprawy..." Po krótkim namyśle jednak dotarła do niego myśl, że ktoś może potrzebować pomocy. Otworzył drzwi i stanął jak wryty. Elfka stała nad jakimś związanym młodzieńcem z bardzo ciekawym wyrazem twarzy. Fionter mógłby poświadczyć głową że widział ulgę na jego twarzy. Zapytany grzecznie "czego tu?" uśmiechnął się, sięgając ręką do rękojeści miecza. Nie zamierzał zaczynać walki, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Jego szkarłatna szata opatulała go na tyle dobrze, że długouchej trudno byłoby zobaczyć jego twarz bez starania się.
- Wchodzę do, jak mniemam biblioteki - powiedział rozglądając się po pomieszczeniu - i widzę człowieka związanego na ziemi i elfkę stojącą nad nim. Czy uważa pani, że to ja mam odpowiadać na pytania? Powiem jednak szczerze, jestem tu bo szukam sposobu na zgłoszenie się do biegu bohaterów, a jeśli udałoby się przy okazji sprawić sprzymierzeńca, to nie pogardzę. A teraz pozwoli pani, że ja zadam pytanie. Co tu się u diabła dzieje?! - ostatnie zdanie wypowiedział trochę za głośno, zdradzając przy tym swoją maskę dobrych manier. Zapewne nie omieszkałby rzucić mięsem, ale w tej sytuacji wydawało mu się to przesadzonym dodatkiem...
Awatar użytkownika
Sinur
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sinur »

        Po wydarzeniach z ostatnich dni, Sinur przekonał się, że niełatwo jest o kontakty z ludźmi... No, a przynajmniej tak mu się wydawało. Postanowił więc zapomnieć o tamtej "przygodzie" i zająć się czymś innym, przez ten cały wolny czas, który został mu jeszcze przed legnięciem bezwładnie na łoże śmierci. Owszem, był młody i daleko mu było do bliskiego spotkania z kostuchą, w jego przekonaniu jednak, warto było wykorzystywać każdą sekundę swego życia. "Czy pobyt w bibliotece i zmarnowanie czasu na lekturę o fałszywym świecie jest dobrym sposobem na roztrwonienie cennego czasu?" zapytał sam siebie w myślach młody lisołak. Nie miał zamiaru wybierać się na bieg, który ponoć jest organizowany gdzieś tutaj, no a przynajmniej nie widział siebie w nim bez kompanów. Jak sam uważał, był zbyt niedoświadczony, by wybrać się w tak groźną wyprawę. Co więc mu pozostało? Skoro już jest w tym miejscu i skoro jest tu biblioteka, to czemu nie pójść do niej i nie poczytać trochę zajmujących lektur?
        Tak jak chciał, tak też uczynił. Zawędrował prosto do budynku który rozsławiono pod nazwą "biblioteka" i zobaczył, jak w drzwiach do wnętrza pomieszczenia stoi jakiś człowiek w płaszczu i z kapturem założonym na głowę. Ale, ale... Po drugiej stronie drzwi, które roztworzone były na oścież stała druga osóbka, najwyraźniej elfka, co poznać było można po długich, sterczących uszach. W dodatku duża większość elfek była bardzo zadbana, ponadto piękniejsza niż ludzkie dziewki. Zatem, Sinur widząc tą dwójkę postanowił nie przeszkadzać im w tej konwersacji. Podszedł pod ścianę, zaraz obok drzwi i oparł się o nią czekając w skupieniu, na koniec rozmowy... Przymknął tylko oczy i nasłuchiwał o czym ciekawym będzie ta nietypowa para mówiła?
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath starała się nie dać poznać po sobie zaskoczenia związanego z pojawieniem się nieznajomego mężczyzny. Wprawdzie widok Rilana, związanego niczym owca na rzeź, mógł wydawać się niecodzienny, ale przecież to ona była strażniczką, a tajemniczy przybysz, kimkolwiek był, nie powinien wtrącać się do spraw władz miejskich. Jeszcze kilka miesięcy wstecz za takie działania łatwo było trafić pod pręgież, ale od czasu zmiany kapitana straży wiele się w mieście zmieniło. Kapitan Borgul wyznawał wizję iż straż miejska powinna być bliżej ludzi. Zyskiwać zaufanie mieszkańców poprzez nawiązywanie przyjacielskich kontaktów i współpracę z nimi. Jego podkomendni mieli być delikatni i uprzejmi, dając na każdym kroku do zrozumienia że są tu po to by mieszkańcom pomagać a nie nimi rządzić. Sładka wizja w brutalny sposób kontrastowała z naturą większości strażników którzy byli szorstcy, nieokrzesani i bez wyczucia taktu.
- Dzień dobry – Elfka powitała gościa tak jakby przed momentem go zobaczyła, a cały jej wcześniejszy komentarz dotyczył kogoś innego. – Jak widać trenujemy… - Usiłowała wytłumaczyć, ale młody bibliotekarz był szybszy. Dla Rilana nieznajomy stanowił szansę na realizacje własnych marzeń. Szansę którą chłopak nie zamierzał marnować.
- Ja także biorę udział w biegu bohaterów proszę pana. Wiem o tych zawodach wszystko i chętnie służę radą. Nie mam też nic przeciwko posiadaniu w nich sojusznika – Gorączkowo zapewniał Rilan.
- Młody, ten bieg może mieć tylko jednego zwycięzcę, dlatego wszystkie zawarte w nim porozumienia prędzej czy później kończą się ciosem w plecy. Poza tym nie możesz ufać obcemu który ledwo co pojawił się…
- Przede wszystkim mógłbyś się zgłosić u tej tutaj Ilii. – Młodzieniec zdawał się w ogóle nie słuchać rad udzielanych mu przez elfkę. Był zafascynowany przybyszem w takim stopniu iż zupełnie wyłączył myślenie. – Jako strażniczka miejska ma obowiązek przekazać twoją kandydaturę do swojego kapitana będącego sędzią całych zawodów.
„Jeszcze mnie w to mieszaj mały łajdaku” Pomyślała z złością Ilirinleath. Czas najwyższy skończyć przejmować się losem Rilana i pozwolić mu na krótkie godziny chwały oraz niechybną śmierć. Elfka spokojnie zaczęła zbierać leżące na ziemi księgi i odkładać je na właściwe półki. Zamierzała wrócić do nich gdy tylko w bibliotece na powrót zapanuje spokój. Najlepiej jeśli uda jej się opuścić to pomieszczenie bez dodatkowego zlecenia na barkach
- Zgłosić się można jeszcze tylko dziś, a wieczorem jest wielka parada uczestników gdzie każdy może wygłosić przemówienie. – Z radością informował młodzieniec.
- Fascynujące. – Ironicznie wtrąciła elfka. Miała nadzieję iż przynajmniej człowiek z bródką wykaże na tyle rozsądku by uświadomić młodzieńca że nie zamierza go nieść na plecach przez większość drogi. Z postury bibliotekarza łatwo było wyczytać że pokonanie przez niego kilku mil, stanowić będzie nieludzki wysiłek.
- Może i nie wyglądam na osiłka ale mam pewną tajną broń która pozwoli mi uzyskać przewagę nad konkurencją. – Dodał chłopak, jakby czytał w jej myślach. Rilan czuł iż traci pewność siebie. Potrzebował zyskać w oczach nieznajomego by ten nie rozmyślił się z ewentualnego sojuszu.
- I tym swoim sekretem zamierzasz się podzielić z każdą napotkaną osobą? – Niedowierzała Ilirinleath. Jeśli chłopak faktycznie posiadał coś co mogło zapewnić mu sukces, to paplanie o tym było najgorszą rzeczą jaką mógł uczynić.
- Nie. Zamierzam się nią podzielić tylko z osobami z którymi zawiązuję pakt o współpracy. A z tego co mi się zdaję ty nawet nie bierzesz udział w biegu. Zatem jeśli mógłbym prosić cię o opuszczenie biblioteki i nie przeszkadzanie nam w omawianych planach … - Wymowna cisza miała zaakcentować stanowczość Rilana.
- Rozumiem. I tak spóźniam się już na wieczorny obchód.
Awatar użytkownika
Fionter
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Fionter »

"Ciekawa gromadka. Bibliotekarz, chuderlak, niezbyt mądry. Jest w stanie zrobić dla marzenia wiele, widocznie nawet umrzeć." Fionter po prostu nie wierzył, że człowiek leżący na podłodze robiłby to tylko z ambicji zawodowych. Musiało wchodzić coś jeszcze. "Sława? Nie wydaje się, wszakże cichy człowiek. Dofinansowanie dla biblioteki? Chyba jest tu wszystko co potrzeba... Czyli zostaje..."
-Dziewczyna. Dlaczego robisz tyle dla dziewczyny? Nie rozumiem, ale doceniam starania i chęci - ciągnął z uśmiechem. Zdawał się nie zwracać już uwagi na strażniczkę. - Ona z pewnością wolałaby mieć cię żywego i przy sobie niż sławnego i martwego. Nie znam się zbyt dobrze na kobietach, ale znam się na śmierci. Jest ona wieczna - zawiesił głos, pozwolił zastanowić się bibliotekarzowi. Nie chciał mieć kuli u nogi, ale sekret kusił niczym przepiękna kobra swoją ofiarę. - Widzę jednak że przeprowadziliście poważną rozmowę na ten temat. To twoje życie, i od ciebie zależy co z nim zrobisz. Jestem Fionter, miło mi poznać was obojgu. Chętnie zawrę pakt o współpracę, a nawet zagwarantować że jeśli wygramy to ty otrzymasz pozycje radnego. Mi jest potrzebna tylko mała informacja - zamyślił się chwilę. Wiedział, że on sam nie da rady, a mając takie obciążenie jak wątły człowiek jego szanse jeszcze bardziej malały. Wszedł głębiej do biblioteki, powolnym krokiem kierując się w stronę zadziwiającej dwójki.
- Pani Ilii? To skrót? - rzekł pół żartem. - Pani strażnik, dobrze wiesz, że nasze szanse wyglądają miernie we dwójkę. Potrzebujemy jeszcze ludzi. Jak już mówiłem, pozycja radnego nie wzbudza we mnie ogromnego zainteresowania. Dla pani pewnie także nie wiązałaby z nią wielkich ambicji. Dlatego wychodzę z prośbą niegrzeczną, aczkolwiek potrzebną. Zechciałabyś - specjalnie przeszedł na bardziej nieoficjalny ton - wspomóc nas w tej zacnej wyprawie? Każda pomoc się przyda, a czego się nie robi w imię miłości? Zresztą, odskoczenie od monotonnej rzeczywistości zawsze jest miłe, mam rację?
Awatar użytkownika
Sinur
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sinur »

        Według tego, co usłyszał Sinur, ktoś tu wybierał się na ten cały "Bieg Bohaterów". Może warto było się przyłączyć? I z tego, co dotarło do jego cały czas nasłuchujących uszu, w środku była jeszcze jedna osoba - jakiś chłopak. No cóż, miłość nie miłość, ale do wygrania biegu trzeba było czegoś więcej niż tylko woli walki. "Wygląda na to, że człowiek w kapturze i elfka wybierają się na tą dwu milową wyprawę" pomyślał zmiennokształtny z lekkim uśmieszkiem zdobiącym twarz. I tu właśnie postanowił się wtrącić... Oderwał się szybko od ściany, obrócił na pięcie w stronę drzwi i delikatny, nieco niedojrzały głos lisołaka rozbrzmiał dookoła:
- Czyżbyście szukali jeszcze jednej osoby, gotowej położyć swe życie na szali, tylko po to, by wygrać ten bieg? - tu przerwał, aby dwójka stojąca zaraz obok dokładnie mu się przyjrzała. - Jestem do waszej dyspozycji. Sinur Zaron - malarz, wojownik i chyba najmłodszy lisołak, który wyruszył w podróż daleko od swego domu - ukłonił im się nisko i po chwili znów wyprostował plecy. Jego ślepia cały czas uciekały od jednej osoby, do drugiej. Sinur nie mógł im się napatrzeć, szczególnie elfce, która zapewne onieśmielała większość mężczyzn swoim pięknem. Większość, bo akurat na zmiennokształtnego nie działały takie uroki. Na widok elfki czuł potrzebę szybkiego złapania za oręż, niżeli bezmyślnego, lecz przyjemnego obściskiwania się.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath i Rilan spojrzeli na siebie z minami jakby nagle usłyszeli coś niezwykle zabawnego. Fionter wprawdzie wyglądał na człowieka inteligentnego i bez problemów domyślił się wszystkiego jak chodzi o motywy działania bibliotekarza, ale był obcym w Aerii co z kolei oznaczało iż zupełnie nie orientował się w panujących tu zwyczajach.
- On naprawdę wierzy w to iż zwycięzca turnieju zostaje miejskim radnym. –Dziwiła się elfka.
- Wiemy ze dokładnie tak jest napisane w regulaminie zawodów. Ten który jako pierwszy wróci do Aerii z nocnym kwiatem, na prawo zasiadać w radzie miejskiej – pospieszenie wyjaśnił Rilan wykorzystując okazję do zaprezentowanie swojej wiedzy na temat Biegu Bohaterów – ale w przepisach określających reguły rywalizacji zawarty jest tez punkt iż w szczególnie wyjątkowych sytuacjach jeżeli zwycięzca nie może pełnić należnej mu funkcji, to ma on możliwość scedować swój przywilej na inną osobę. Początkowo miał być to zapis regulujący rzadkie przypadki gdy obowiązki laureata zmuszają go do opuszczenia miasta, ale w ostatnich latach owe prawo stało się normą, a każdy kolejny zwycięzca wyznacza na swoje miejsce kogoś innego.
- Dlatego właśnie turniej ten powinien nazywać się biegiem straceńców. Lordowie wyznaczają w nim na swoje miejsce najlepszych najemników, a dla podniesienia atrakcji widowiska dodatkowo zezwala się na udział skazańców z miejskich lochów. – Dodała Ilia. Niestety dla elfki od czasu rządów kapitana Borgula i jego szlachetnej wizji integrowania straży z mieszkańcami Aerii, przedstawiciele prawa również mieli wziąć udział w zawodach. – Przykro mi bardzo ale ja wam nie pomogę. Mam już swoją drużynę i wyznaczone specjalne zadanie na ten bieg. – Ilirinleath nie uznała za konieczne wyjaśniać szczegółów misji zleconej jej przez kapitana. To co dane jej było zrobić w czasie turnieju nie powinno w żaden sposób dotyczyć Fiontera i Rilana. Mogła im co najwyżej udzielić kilku rad. – Zwłaszcza na więźniów powinniście uważać w pierwszej fazie biegu. Wprawdzie większość z nich wygląda nędznie, jest wychudzona i osłabiona, a do tego skazańcy jako jedyni w stawce uczestników pozostają nieuzbrojeni, ale wszystko to sprawia że więźniowie są najbardziej zdesperowani. Nie mają ekwipunku więc go sobie zdobędą kosztem innych zawodników, a poza tym taki więzień nie może sobie pozwolić na zajęcie drugiego miejsca. Większość z nich planuje nigdy nie wrócić do miasta ale aby pokonać szczyty gór Dasso potrzebują waszej broni, waszej żywności i waszych ubrań.
- Zamiast demotywować się tu wzajemnie lepiej chodźmy na wieczorny bankiet uczestników. – Przerwał jej Rilan który w całym turnieju widział tylko pozytywne aspekty. – Jako biorących udział w zawodach czeka tam na nas sporo przywilejów. Darmowe jedzenie, piwo, rozmowy z arystokracją, różne atrakcje – zachęcał Rilan, pilnując się jednocześnie by nic nie wspomnieć o jasnowłosej dziewczynie na której obecność liczył szczególnie.
Nieoczekiwanie pojawienie się Sinura i jego deklaracja dołączenia do drużyny wprawiło elfkę w dobry nastrój. Sytuacja była tak niecodzienna że aż ciężko uwierzyć iż działa się naprawdę. Dwójka mężczyzn gotowych bezinteresownie narażać swoje życie w imię cudzych ideałów. Ilirinleath nie chciała przyznać tego głośno ale co roku kibicowała właśnie takim marzycielom. I pewnie dalej by to robiła gdyby jej kapitan nie zdecydował o tym że sama będzie uczestnikiem biegu.
- Wygląda na to że to twój szczęśliwy dzień młody. – Zwróciła się do Rilana. – Jeszcze nie opuściłeś murów biblioteki a już masz dwóch sojuszników. W tym tempie jutro na starcie pojawisz się z całą armią. Chyba pójdę obstawić na zakładach twój sukces.
Awatar użytkownika
Fionter
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Fionter »

-Ciekawe.. bardzo ciekawe - mruknął Fionter pod nosem na słowa o prawie przekazania pozycji radnego. To ma sens, zdecydowanie większy niż wcześniej sądził. Wszystko układało się w logiczną całość... Atmosfera w powietrzu zrobiła się mniej napięta, a nawet była blisko przyjacielskiej.
- Bankiet? Brzmi interesująco, jestem za! - powiedział, myśląc jednocześnie o możliwościach jakie to stwarza. Można poznać reprezentantów lordów, zostawić fałszywe informacje o sobie i może... tylko może znaleźć pewnego smokołaka... W tym momencie brzuch zmiennokształtnego wydał z siebie bliżej nierozpoznany dźwięk, który przy wielkiej dozie wyobraźni można by zaliczyć do burczenia. - Jak widać, mój brzuch także się zgadza. Komu w drogę temu czas!
Odwrócił się spokojnie i właśnie wtedy wszedł lisołak. Bardzo nieoczekiwany zwrot akcji, szczególnie, że podał swoją rasę tak otwarcie. Czyżby nie wstydził się klątwy? Może po prostu nie widział w nas żadnego zagrożenia, dlatego wyrażał się o sobie tak otwarcie. Słysząc całą wypowiedź, smokołak uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie dość że nie wyda nic na jedzenie oraz informacje o przeciwnikach, to jeszcze będą startować w trójkę! Cóż za gratka.
- Witaj Sinurze, cieszę się że zdecydowałeś się pomóc młodzieńcowi gonić za ideałami! - "Niezbyt mu ufam. Niewiele istot jest tak otwartych i bezceremonialnych przy pierwszym spotkaniu jeśli nie ma w tym jakiegoś celu. Muszę mieć go na oku..." - To na co czekamy? W drogę! - zmiennokształtny w tym momencie zdjął kaptur, ukazując swoje ciemne włosy w ogromnym nieładzie. Jeden kosmyk na prawo, drugi na lewo, część włosów na połowie czoła, a część odstawała z tyłu od głowy. Tak odsłonięty ruszył w stronę drzwi, minął Sinura cały czas się uśmiechając i poszedł w stronę sali, gdzie miał odbywać się bankiet, chcąc poprowadzić pochód. Całe szczęście, że zawczasu przypomniał sobie jeden istotny fakt. Szybko odwrócił się i powiedział:
- Bibliotekarzu, dobrze by było gdybyście wy nas prowadzili. Jak słusznie zauważyłeś, jestem nowy w mieście...
Awatar użytkownika
Sinur
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sinur »

        Sinur bardzo cieszył się z satysfakcji, jaką uczynił swoim wstępem. Nie każdy jest tak przyjazny, jak ta dwójka, która przyjęła go od razu i bez zbędnych przesłuchań. Gdy elfka zaczęła mówić o tym wszystkim co czeka ich na bankiecie, zmiennokształtnemu aż poleciała ślinka na myśl o przysmakach, które tylko czekały, aż ktoś je spałaszuje. W końcu jedyne co Sinur zjadł przez kilka dni, to niewielka ilość mięsa z królika, a i tak potem tłuszcz z tego posiłku spalił w walce z chłopami. Otrząsnął się jednak i przez chwilę choć zapomniał o jedzeniu, bo w końcu wypadało podziękować za przyjęcie do drużyny.
- Dziękuję wam po stokroć! Nie wiecie nawet, ile dla mnie znaczy oderwanie się od ponurego świata i udział w jakiejś przygodzie! - uśmiechnął się leciuchno, a jego oczy zamigotały przez chwilę w świetle. Moment potem, Fionter zwrócił się do mężczyzny, idącego gdzieś z tyłu i na którego Sinur prawie w ogóle nie zwrócił uwagi - był to bibliotekarz, jak i ktoś kto zna się nieco bliżej z elfką. No, a przynajmniej tak się zdawało lisołakowi, który usłyszał tą całą rozmowę, podczas podpierania ściany. Jedna rzecz nurtowała zmiennokształtnego i nie dawała mu spokoju... Jak u licha ich zwać? Sinur zapytał więc prosto z mostu:
- Mam pytanie, do całej waszej trójki - zaczął i po krótkiej chwili ciszy znów począć gadać. - Znacie moje imię. Ale ja nie znam waszych, jak mam się do was zwracać? - zakończył wpatrując się wnikliwie w towarzystwo.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Ilirinleath przeklinała w duszy Rilana za jego długi język. Bibliotekarz paplał zdecydowanie za wiele. W drodze na bankiet był gotowy opowiedzieć lisołakowi historię swoją i całego miasta. Sama elfka odpowiedź na pytanie Sinura ograniczyła jedynie do krótkiego „możesz mi mówić pani strażnik”, natomiast młodzieniec postanowił zasypać nowo poznanego sojusznika lawiną informacji.
- Jestem Rilan Gerit. Moja rodzina zarządza miejską biblioteką od pokoleń. Odkąd spalił się stary gmach w którym przechowywano księgozbiory mój pradziad postanowił użyczyć miastu magazyny należące do naszej rodziny. Bo musisz wiedzieć panie że nalezę do szlacheckiego rodu. Wprawdzie nie jest to jakaś znacząca rodzina ale mamy w okolicach Aerii kilka posiadłości …
Elfka nie zamierzała słuchać togo wywodu. Opowieści o pochodzeniu Rilana znała niemal na pamięć. Niestety w pewnych sprawach chłopak miał rację. Jako strażniczka miała obowiązek zgłosić Fiontera i Sinura do zawodów, dlatego niechętnie ale musiała udać się z nimi na bankiet. Wkrótce czekał ich intensywny dwudniowy marsz, beż czasu na odpoczynek i sen więc uczta trwająca do samego rana nie wydawała się elfce najlepszym pomysłem. Z drugiej strony będzie tam większość uczestników i jedyna okazja by dowiedzieć się czego mogą spodziewać się po jutrzejszych zawodach. Istniała też niewielka szansa że Rilan wystraszy się na widok zbieraniny złodziei, zbójców i najemników, hamując zawczasu swoje zapędy do wzięcia udziału w wyścigu.
W Sali biesiadnej zgromadziło się mnóstwo gości. Większość z nich ucztowała w najlepsze. Słychać było śpiewy, gromki śmiech, czy głośne dysputy. Uczestnicy zawodów spędzali ostatnie chwile przed startem na obżarstwie, piciu czy podbijaniu kobiecych serc. Sporadyczne grupki wolały wykorzystać ten czas na prowadzenie ostatnich rozmów i planowaniu szczegółów jutrzejszych zawodów. Gdzieś na uboczu omawiano taktyki i zawiązywano sojusze. W ogóle wnikliwy obserwator byłby w stanie zauważyć iż goście zgromadzenie w izbie podzielili się na kilka ugrupowań które starały się trzymać z dala od siebie.
- Chodźcie, przedstawię was i zapisze do turnieju. – Oznajmiła Ilirinleath prowadząc za sobą mężczyzn. Stolik przy którym siedzieli miejscy strażnicy wyróżniał się spośród wszystkich pozostałych głównie tym że unikano go niczym ognia. Elfka nigdzie nie dostrzegła kapitana Borgula który powinien być tu obecny i prowadzić zapisy. Zamiast tego przy niewielkim stoliku siedzieli Stiwar i Horuk, dwójka przedstawicieli straży którzy mieli stanowić drużynę wraz z Ilią. Elfka skinęła im nieznacznie na powitanie.
- Gdzie dowódca? – Spytała.
- Zostawił nas, jak zresztą wszyscy obecni. – Odparł przystojny jasnowłosy strażnik. – Poszedł ćwiczyć przed lustrem swoja jutrzejszą mowę startową. Przecież to jego wielki dzień.
- Przyprowadziłam dwóch chętnych do jutrzejszego biegu. Zapiszcie proszę panów Fiontera i Sinura. – Ilirinleath wskazała na swoich towarzyszy którym strażnik podsunął lezącą przed sobą księgę i wskazał pióro. – Panowie przedstawiam wam Stiwara lokalną gwiazdę wśród straży miejskiej.
- I bożyszcze kobiet. – Uzupełnił Stiwar.
- I według własnego mniemania ulubieńca kobiet. – Poprawiła elfka – A ten tu nieokrzesany brodacz z głową wśród pustych kufli to Horuk. Zapewniam że jutro przed biegiem będzie trzeźwy. – Ilia zajęła miejsce przy stole wśród strażników.
- Jakieś wieści? – Spytała. Ku zdziwieniu elfki, Sitwar gestem zaprosił do stołu również dwójkę przyprowadzonych z nią mężczyzn. Jedynie z Rilanem się nie liczył biorąc go za służbę i bezceremonialnie każąc udać się po piwo.
- Z faktów nic ciekawego. Mamy jednego lorda który oferuje nam marne miedziaki za opowiedzenie się po jego stronie, oraz kogoś kto teoretycznie gwarantuje ochronę przed więźniami w zamian za pozbycie się wskazanej przez niego konkurencji. Za to plotki są ciekawe. Rzekomo ludzie Mariboka mają przystąpić do ataku zaraz po starcie honorowym nie czekając aż bieg dotrze na polanę, ci od Kowla podobno mają poukrywanych swoich pomagierów na całej trasie, Chrizum chce uzbroić więźniów i przeciągnąć ich na swoją stronę, a Ufl ma mieć na usługach jakiegoś maga.
- Ani chybi będzie jatka a nasze bebechy staną się żarciem dla padliny. – Krótko wtrącił Horuk.
- Taa, póki co z nimi nikt się nie liczy. Dlatego czekaliśmy na ciebie. Plan jest taki. Mam zamiar rozdrażnić największego zakapiora na tej sali i przyłożyć mu po pysku. Niech pozostali wiedzą ze straż miejska jest cos warta i wypadałoby wziąć pod uwagę nowego gracza na rynku. - Z uśmiechem oznajmił Stiwar jakby właśnie powiedział że ma zamiar zjeść ciasto. Wezmę na cel tego włochatego olbrzyma. Gdyby nie był sam to liczę na was.
Strażnik odszedł od stołu. Horuk nagle spojrzał na sytuację trzeźwym wzrokiem, a Ilirinleath gorączkowo zaczęła sprawdzać swoja broń szukając jednocześnie wzrokiem bibliotekarza.
- Gdybym mogła was prosić zaopiekujcie się chłopakiem. – Zwróciła się do Fiontera i SInura, dokładnie w tym samym momencie w którym udający pijanego Stiwar wpadł na swojego przeciwnika oblewając go piwem.
- Wybacz skarbie, wziąłem cię za moją dziewczynę. Freda jest równie brzydka, gruba i włochata co ty, dlatego zawsze gdy się kochamy biorę ją od tyłu. – Stiwar skutecznie starał się zirytować mężczyznę.
- Jesteś martwy śmieciu. – Wrzasnął najemnik chwytając za topór.
- O rany jakie zęby. Jednak jesteś znacznie brzydszy od niej. Do tego śmierdzi ci oddech. Jeśli chcesz się kochać to musimy zrobić to przy zgaszonych świecach.
Ilirinleath cały czas przyglądała się uważnie grupce osób otaczających wybranego przez Stiwara najemnika. Zdawała sobie sprawę że jeśli nie skończy się na bójce między tymi dwoma, to wkrótce cała sala będzie areną walki.
Awatar użytkownika
Fionter
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Fionter »

Fionter całą drogę uśmiechał się. Wygadany, chętny przygody a co za tym idzie gotowy na śmierć bibliotekarz to nie lada widok. Jeśli wszyscy przeżyją będą mieli co opowiadać dzieciom.
Kiedy z całą drużyną dotarli na miejsce bankietu smokołak lekko się zdziwił. Nie spodziewał się aż tylu ludzi. Nie wiedział czy konkretnie każdy z nich weźmie udział, czy przesiadują tu także lordowie wynajmujący ludzi, korzystając z darmowego poczęstunku i napitku. Jutro miało się wszystko zacząć, a on już nie mógł się doczekać.
- A witam szanownych panów - powiedział z nieopuszczającym jego twarzy uśmiechem.
Na propozycję sprowokowania wielkiego draba nie mógł przystać. Bić człowieka kompletnie bez powodu, tylko żeby zasygnalizować że jest się kimś, z kim trzeba się liczyć. Czy oni na prawdę chcą pozabijać całą znajdującą się tu ludność? Cóż, trzeba będzie niestety zainterweniować. Jeśli mi się nie uda, zawsze pozostaje słowo pani strażnik, która zdaje się miała więcej oleju w głowie. Niedoszły mag podszedł szybkim lecz niedbałym krokiem. Wszedł pomiędzy nich (co wyraźnie nie było dobrym pomysłem rozważywszy rodzaj trzymanej broni przez przeciwnika).
- Panowie, spokojnie! - przemówił głosem głośniejszym niż zwykle. - Załatwcie to jak prawdziwi mężczyźni, jeden na jednego. Nie potrzeba nam tu dodatkowej rozrywki w postaci wielkiej bitki jeszcze przed startem. Sądzę, że większość z nas wolałaby zachować energię na jutrzejszy dzień. Zresztą, jeśli komuś jeszcze ręce świerzbią mógłbym uczynić mu ten zaszczyt i stanąć z nim do pojedynku - rzucił jednoznaczną sugestię w stronę "publiki". Jeśli ktoś chciał się bić, mógł to zrobić tu i teraz. Wiedział, że jeśli zaatakują bez ostrzeżenia nie będą atakowali samotnego strażnika miejskiego, ale także dziwnego jegomościa z bardzo dziwną fryzurą...
Awatar użytkownika
Sinur
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sinur »

        Wreszcie ruszyli z kopyta, kierując się ku bankietowi. To właśnie tego nie mógł się tak bardzo doczekać Sinur. Głód doskwierał mu tak bardzo, że nie mógł myśleć o niczym innym, jak tylko o jedzeniu i piciu czekającym już na miejscu. Każde słowo, które padło w stronę zmiennokształtnego odbierał on nieco przygłuszone... Przytakiwał tylko głową i wydawał charakterystyczne "yhym...", jak gdyby obchodziło go, co akurat mówi ktoś obok. Całą drogę starał się zachowywać elegancko, by tylko nie wypaść źle w oczach kompanów. A gdy wreszcie byli u celu, lisołak rozejrzał się po otoczeniu, bacznie obserwując wszystkich ludzi, którzy się tu zgromadzili... "Większość to najemnicy, złodzieje i rabusie, którzy zawiesili tymczasowo swoją robotę" myślał Sinur mierząc ich wszystkich wzrokiem. Nie przypatrywał im się jednak zbyt długo, bo już po niedługiej chwili musiał podążyć za elfką. Poszedł więc, dość mozolnym, ale i dostojnym krokiem. Po chwili strażniczka - bo tak kazała się nazywać, zasiadła przy stole wraz z dwójką innych strażników. Sinur nie przyglądał im się wcale, bo dalej interesowało go całe to liczne towarzystwo. Lisołak nie wiedział nawet, co jeden z wartowników miał w planach uczynić... Przyglądał się tylko całemu zajściu z nieukrywaną ciekawością, bo naprawdę zainteresowało go to "przedstawienie". Zmiennokształtny odsunął więc jedno z krzeseł i usadowił się nań wygodnie, podjadając jakieś pozostawione na stole, ale dobre jeszcze udko kurczaka.
Ilia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 111
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Zwiadowca , Strażnik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Ilia »

Nie było tajemnicą iż goście zgromadzeni w sali biesiadnej nie pałali miłością do straży miejskiej. Większość przyszłych uczestników biegu to osoby skonfliktowane z prawem dla których możliwość zabicia strażnika bez żadnych konsekwencji stanowiła dodatkową atrakcję, zachęcającą do wzięcia udziału w turnieju. W Biegu Bohaterów wszyscy traktowani byli jak równi. Nie istniały podziały związane z statusem społecznym, pełnioną funkcją czy zasobnością sakiewki.
Plan Stiwara odzwierciedlał charakter strażnika. Prosty, nie liczący się z nikim i mający przynieść korzyści jedynie jego autorowi. Jasnowłosy strażnik był ulubieńcem kapitana i to on miał zostać zwycięzcą biegu gdyby drużynie elfki udało się odnieść sukces. Stiwar liczył na to, że wywołując burdę będzie w stanie wyeliminować przynajmniej kilku potencjalnych rywali. Im więcej osób uda mu się wciągnąć w bijatykę tym więcej należało się spodziewać zabitych i rannych, a to z kolei zwiększało szansę pozostałych uczestników zawodów. Plan ten miał tylko jedną słabość. Należało w przyszłej bijatyki wyjść żywym.
Ilirinleath miała własny pomysł na działania związane z nadchodzącą awanturą. Gorączkowo poszukiwała wzrokiem Rilana. Zamierzała wyciągnąć bibliotekarza z placu bitwy by następnie móc martwić się już tylko o siebie.
Ofiara Stiwara także nie została wybrana przypadkowo. Mężczyzna wyglądał wprawdzie na osiłka, ale był też powolny, niemal całkowicie pijany co w połączeniu z ciężkim młotem, a do tego posługiwał się ciężkim toporem którym nie był w stanie operować szybko. Gdy tylko kudłacz zamachnął się do ciosu, Stiwar natychmiast przebił mu gardło krótkim sztyletem. Błyskawicznie zakończona walka jawiła się kompanom zabitego jako zwykłe oszustwo, tym bardziej że Fiontera uznano za pomocnika strażnika. Wybuchła awantura. Wrzaski, przekleństwa, szczęk stali, odgłosy łamanych ław i stołków, rzucanych kufli, świeczników i innych przedmiotów. Niemal natychmiast kilka osób doskoczyło do Stiwara i Fiontera którzy znaleźli się w centrum uwagi.
Ilirinleath napięła cięciwę swojego łuku. Z początku celowała precyzyjnie. Przebita dłoń czy zranione udo skutecznie eliminowały kolejnych napastników, chociaż w niewielkim stopniu wspierając będących w opałach towarzyszy. Wkrótce jednak elfka sama stała się obiektem napaści. Zrezygnowała z łuku dobywając dwóch krótkich mieczy. Już bez finezji, tnąc jak popadnie, pozbywała się kolejnych atakujących. Zawsze jednak w miejsce odpartego zbója pojawiał się następny, tak że zamiast posuwać się w kierunku wyjścia, elfka wkrótce zmuszona była bronić się przy samej ścianie.
Z największym trudem Ilirinleath udało się odepchnąć kolejnego przeciwnika i uzyskać kilka cennych sekund na rozejrzenie się w sytuacji. Nigdzie nie mogła dostrzec Rilana. Nagle poczuła uderzenie w tył głowy. Elfka upadła na ziemię. Po omacku zadała pchnięcie w kierunku klęczącego nad nią napastnika. Krew cieknąca po skroni Ilirinleath ograniczała jej widoczność. Strażniczka nie wiedziała czy krwawi z własnej rany czy też jest to krew napastnika. Nie miała jednak czasu na takowe przemyślenia. Kolejne silne uderzenie w twarz pozbawiło Ilirinleath przytomności.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Ależ czasu minęło odkąd postanowił obrać za swój cel Nową Aerię. Droga była długa, choć trudno nazwać by była pełną przygód. Do miasta wpuszczono go bez problemów, a Barius bez kłopotu problem znalazł sam.

Bitka! Przy jednym z budynków słychać było ostre mordobicie… i nie byłoby w tym nic specjalnie dziwnego, gdyby nie fakt, że miało miejsce w bibliotece? Barius zmrużył oczy przyglądajać się szyldowi i podrapał po nosie rozglądajac dookoła. Zdaje się nikt więcej nie przybędzie, przynajmniej nie w tej chwili. Malika prychała niespokojnie, ale zwierzoczłek zaraz skarcił ją lekkim kuksańcem w bok.
-Spokój…
Zszedł z konia spoglądając raz jeszcze po okolicy. Co też skłaniało go do brania udziału w każdej jatce jaką napotkał? Chyba natura, walcząc czuł się jak ryba w wodzie. W dodatku miasto należało do bogatych gościów, którzy sami sobie organizowali tu prawa i obyczaje. Nie było bezcelowym zastanawianie się czy wkroczenie do akcji mu się opłaci. Nie chciał mieć na głowie rozkapryszonych bogatych bufonów i ich chłoptasi, zdolnych za sakiewkę ruenów gonić go kto wie jak daleko. Tak czy inaczej, jeśli o bogatych gościach mowa - tam gdzie piorą się możni tego świata musi kipieć złoto. To wystarczy… zawsze wystarczało. Podszedł do biblioteki i uchyliwszy ostrożnie drzwi usłyszał hałasy godne prawdziwej bitwy. O wesoło… Wzruszył ramionami i kucając wpełzł do środka prędko odnajdując całą ciżbę wydającą się nie ćwiczyć teatralne sztuki, ale faktycznie zarzynać się w dość sporej jadalnej sali. Co do kur… Przykucnął za framugą drzwi będąc ciągle w ukryciu widząc fruwające stoliki i cholera wie co jeszcze. Widział też jakiegoś pachołka lejącego jakiegoś wątłego chłopca o długich złotych puklach… chwila, to nie był chłopiec. Facet tłukł elfkę i jeśli nie miał zamiaru przestawać, zapewne tamta skończy marnie. Westchnął ciężej i wyrzucił ramieniem „Lenę”, która to okręciła się ładnie o drewniane wsporniki stropu. Barius podciągnął się na łańcuchu pod sufit z góry obserwując całą zadymę. Tylu chłopa! Każdy na pewno miał przy sobie jakieś złoto… Postanowił, że najpierw zajmie się tym, który pastwił się nad elfką. Mimo, że hienołak nie należał do dżentelmenów i sam prał baby jeśli był ku temu powód, o tyle chudzina, w dodatku chyba nieprzytomna nie stanowiła dla chłopa żadnego wyzwania. Czas było to zmienić. Rach ciach i już cicho „Lenka” owinęła się dookoła szyi niemilca, a Barius w mig wciągnął go pod strop. Nie wiedział co to za jeden, więc poddusił go do stopnia aż sam straci przytomność, a potem szybko pozbawił go sakiewki. Ułożył go wzdłuż belki by nie budził nadmiernej uwagi. Szybko zeskoczył, dał paru drabom kuksańca, uprzednio upewniając się, że leżący na ziemi pozbawieni będą gotówki. Po szybkiej grabieży, chwycił elfkę pod pachę, wybiegł z budynku, wskoczył na koń… i odjechał. Szybki, gibki i żwawy – cały Barius.

Ciąg dalszy: Ilia i Barius
Awatar użytkownika
Sinur
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sinur »

        Kolejny raz, wtórna przygoda nie powiodła się. Ba! Nawet się dobrze nie rozwinęła. Ale co poradzić? Ilekroć jakiś zmiennokształtny porywa elfkę, oznacza to koniec wyprawy.
- Co za życie - rzekł pod nosem Sinur oddalając się od zadymy - to mogła być naprawdę bardzo fascynująca przygoda. Cóż, trudno się mówi... Innym razem - to powiedziawszy poprawił swój skórzany pas u biodra i ruszył gdzie indziej. W miejsce położone daleko stąd... A tam czekała już na niego kolejna przygoda, która zapewne i tak zakończyć miała się fiaskiem. Nic nie wiadomo. Kto wie? Może nawet, lisołakowi dopisze szczęście i uda mu się doznać jakiejś wspaniałej, zapierającej dech w piersiach afery? To się okaże.

[Ciąg dalszy: nieznany]
Zablokowany

Wróć do „Nowa Aeria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości