Nowa Aeria[Kanały pod miastem] Wpuszczeni w kanał

Podczas Wielkiej Wojny Aeria została zrównana z ziemią, jedyne co po niej pozostało to sterta gruzów. Zanim Wielka Armia dotarła do miasta Król ewakuował ludność w góry, sam zaś zginą broniąc bram miasta. Po wojnie Aerczycy postanowili odbudować miasto, dziś na jego gruzach powstała Nowa Aeria - piękne, przyjazne, nowe miasto, niesplamione jeszcze żadną wojną.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Eee… nie ma za co. – Teus odparł, lekko zdezorientowany słowami Alestara. – Jeżeli będzie trzeba znowu coś na sobie rozładować to dajcie znać. Sami też możecie skorzystać! – Wędrowiec szeroko uśmiechnął się do towarzyszy. Spodobały mu się słowa na temat jego „bohaterskiego” czynu, a zadeklarowane wsparcie od łowcy na pewno przyda mu się w osiągnięciu swojego celu. Rozmyślania przerwał widok tajemniczej postaci, stojącej przy wejściu do jednej z odnóg tuneli. Ubrana w czarną, poszarpaną szatę z kapturem, który aktualnie założony zakrywał całą twarz, stała z założonymi rękami i kiwała głową z dezaprobatą. Teus lekko zdziwiony, próbował złapać tajemniczego osobnika, jednak ten odwrócił się i ruszył dalej kanałami, po czym po prostu zniknął. Łucznik przetarł oczy i znowu spojrzał na rozpościerającą się przed nim ścieżkę. Nikogo tam nie było.
        - Najwyraźniej mam zwidy po tym kopnięciu. Nieważne, ruszajmy dalej – machnął ręką lekceważąc zdarzenie i ruszył dalej przed siebie.

        Mijali kolejne, już uprzykrzające się tunele, gdy wszyscy trzej usłyszeli kroki zbliżającej się grupy. Nad głowami kompani ziała dziura po kracie, na której widok Teus uznał, że bez problemu może wdrapać się przez nią na wyższy poziom, a następnie mógłby wciągnąć towarzyszy. Miał już to zaproponować, lecz tak jak Falkon usłyszał odgłosy przeszukujących teren bandytów. Bajarz, na szczęście, bystrym okiem wypatrzył skryte w ciemnościach drzwi. „Cóż, jak nie oknem, to drzwiami”.

        Po przekroczeniu progu od razu można było poznać, że pomieszczenie zdecydowanie nie wydawało się bardziej gościnne od tych już widzianych, a smród rozkładających się zwłok nie pomagał w tworzeniu przyjemnego klimatu.
        - Najwyraźniej trafiła nam się jakaś kostnica. A myślałem, że mnie już tu nic nie zaskoczy.
        Domniemana „kostnica” okazał się zamieszkana przez osobnika, który najwyraźniej za nic miał panujące w takich pomieszczeniach zasady i naprzeciw wszędzie panoszącym się trupom dalej żył. Sytuacja ta najwyraźniej miała się nie długo zmienić, gdyż wspomniany delikwent był już na wyczerpaniu. Falkon próbował wyciągnąć z umierającego jakieś informacje, jednak z miernym skutkiem. Przebywanie w takim miejscu nie wpłynęło za dobrze na psychikę tutejszego więźnia i nie można było liczyć od niego na więcej niż średnio zrozumiały bełkot, przeplatany z bolesnymi jękami. Z tej rozmowy można było jedynie wywnioskować, że ogólna sytuacja nie prezentowała się za ciekawie, a przedstawiona wizja śmierci nie napawała optymizmem. Wyciąganie dalszych informacji przerwał odgłos nadchodzących zbirów. Najlepszym wyjściem wydawało się skrycie za drzwiami po drugiej stronie lochu.

        „Najlepsze wyjście” okazało się kolejnym tunelem, tym razem nie oświetlonym i najwyraźniej dawno nie uczęszczanym. Z miejsca wydawał się siedliskiem rzeczy niezbyt miłych i przyjemnych, które mogły nawet konkurować z miejscami schadzek tajemniczych kultystów, a jeżeli chodzi o panoszący się wszędzie strach, mogły nawet je przerastać.
        - Moglibyśmy choć raz znaleźć tu coś, co nie pogarsza naszej sytuacji – skwitował Teus. Zza drzwi łatwo można było usłyszeć słowa padające w krótkiej rozmowie bandytów i więźnia, po której nastąpił smutny koniec tego drugiego.
        - Mogliśmy go dobić. Mniej by cierpiał – odparł posmutniały. W tym samym momencie nabrał jeszcze większej chęci wymierzenia sprawiedliwości ścierwu panoszącym się w tych ściekach.
        - Wstawaj, przy odrobinie szczęścia znajdziemy Ci kogoś, na kim będziesz mógł odreagować – poklepał bajarza po ramieniu – Albo coś… - dodał spoglądając w głąb ciemności panoszącej się przed nimi.

        Przedzieranie się przez takie mroki nie mogłoby być łatwe, Teus uznał więc, że nie zaszkodzi wyposażyć się w coś dającego światło. Uchylił lekko drzwi i starając się nie patrzeć w stronę klatki zabitego, chwycił za pierwszą pochodnię, która znalazła się w jego pobliżu. Zamknął starannie drzwi, dbając o to, aby nie wydały z siebie żadnego dźwięku. „Jakie to niebywałe doświadczenie daje skradanie się do pokoi niektórych kobiet” – przemknęło mu przez myśl i myśl ta od razu wywołała uśmiech na jego twarzy.
- A więc moi drodzy, proponuję ruszać dalej! – Cały optymizm Tousenda, mimo wcześniejszych prób stłamszenia go przez aktualne wydarzenia, wrócił w jednej chwili.
Ostatnio edytowane przez Teus 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Alestara nie dziwiły słowa Teusa, sam łowca do końca nie wiedział, ile jest prawdy w przedstawionych przez niego słowach, ale cieszył się, że rzeczywiście towarzysz przeszkodził w poczynaniach bandytów. Jedyne co martwiło trzydziestolatka, to że Tousend kogoś widział, ale jego tłumaczenie na tą chwilę musiało wystarczyć. Falkon nie zawiódł i wskazał wszystkim nową drogę ucieczki, która prowadziła przez okute drzwi. Kolejna część kanałów okazała się być czymś na kształt więziennego lochu, pośród którego unosił się nieznośny smród trupów. Kusznik już sam nie wiedział: czy zapach z kanałów, czy ten odór trupów był gorszy, każdy wybór i tak byłby męczarnią. Nie wszystkie boksy jednak mieściły trupy, gnijące ciała, czy pożywiające się nimi nieco przerośnięte szczury. Z dala można było usłyszeć jakiś ochrypły głos. Były pirat jako pierwszy pobiegł na poszukiwanie źródła tajemniczego odgłosu i dopiero później dołączyła do niego reszta grupy. Zenemar ujrzał więźnia w okropnym stanie: bardziej przypominał trupa niż kogoś w kim tli się życie, ale żył, świadczyły o tym jęki i niezrozumiałe słowa, które trzeba było poskładać w całość. „Ktoś tu jest i pewnie chodzi o bandytów, wiadomo, że muszą zginąć. Jevan chce kogoś sprowadzić, bo ma jakieś księgi, pytanie tylko kogo? Demony, potwory, złe moce, wszystkiego nie wiem. Wychodzi na to, że gdyby nie rozładowany ten kamień, jutro okolica mogłaby inaczej wyglądać, czyli miałem rację. Oczywiście ich jest pewnie więcej, ale i tak bandyci będą mieli trudniej. I on dobrze mówi, konszachty z siłami ciemności jeszcze nikomu się nie przysłużyły. Gorzej tylko, jeśli to nie bandyci idą, a wysłali coś, co już udało się tu ściągnąć, wtedy mamy duże kłopoty.”

        Przyjaciele nie mogli nic zrobić, z oddali było słychać kroki, a Falkon słusznie zwrócił uwagę, że muszą się stąd wynosić, ich jest tylko trzech, a bandytów pewnie niezła grupa. Gdy tylko wszyscy się znaleźli w tunelu, atmosfera jakby zgęstniała: słowa bandyty nie robiły wielkich nadziei i zamazały szansę na ponowną rozmowę z uwięzionym szaleńcem. Alestarowi aż się zrobiło przykro, że nic nie mógł uczynić, z drugiej strony podejrzewał, że więzień należał do tej bandy i tylko to na jakiś czas odsunęło myśli o szaleńcu. Na szczęście Teus pomyślał o pochodni, dzięki czemu przyjaciele mogli widzieć siebie nawzajem i kawałek drogi przed nimi. Jednak wszystko było dziwn: czuło się ciemność, która przytłacza cię swoim niewidzialnym, a olbrzymim ciężarem, strach, który przybierał wręcz cielesną postać, smutek spowodowany uczuciem pustki i wszechobecnej ciszy, cała atmosfera była o wiele gorsza od najstraszniejszych historii jakie słyszał trzydziestolatek.

        Kusznik znów widział martwe ciała rodziców, stos, na którym już po powieszeniu spłonął na zawsze Wolfung, najgorsze było to, że widział siebie, który nic nie zrobił: podróżował od wioski do wioski, szukał i nic nie znalazł, nie reagował, nie zemścił się, Zenemar chciał tu zostać, nigdy stąd nie wyjść, być sam na sam ze swoimi myślami. Na całe szczęście Alestar usłyszał optymistyczny ton Teusa, który wzbudzał iskierkę nadziei: że wszyscy stąd szczęśliwie wyjdą, będą dalej walczyć, bo przecież to umiłowali i trzydziestolatek będzie mógł odkupić siebie i zakończyć drogę zemsty. Syn Komonasa uśmiechnął się i choć cały czas szedł do przodu, to teraz nieznacznie przyspieszył nucąc sobie w myślach pieśń: „Koń w galopie”, której nauczył go ojciec. Niestety, atmosfera tunelu po kolejnych metrach, znów o sobie przypomniała, coś zbliżało się od przodu. Zenemar wyjął miecz i nasłuchiwał, dało się usłyszeć tylko szmery, ale coś się zbliżało, gęsia skórka na ciele łowcy niezbicie o tym świadczyła. Nagle coś wyskoczyło z ciemności, Alestar machnął mieczem, stwór upadł, jednak nie było czasu na przyglądanie się mu. W ciemności błyszczało stado czerwonych ślepi, które szybko zbliżały się do grupki przyjaciół. Kusznik krzyknął tylko do towarzyszy:
        - Do broni!! – i po tych słowach ścisnął w rękach miecz, oczekując nienazwanego jeszcze przeciwnika.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Falkon odepchnął się od ściany i stanął między towarzyszami. Przeczesał włosy ręką, rozglądając się uważnie po tunelu. Potworna ciemność zdawała się być gęsta i lepka jak smoła, przenikliwa cisza drażniła uszy bardziej niż hałas. Pochodnia Teusa oświetlała jedynie niewielki kawałek podłoża i ściany, z głębi tunelu wciąż zionęło martwą pustką. Atmosfera zdawała się tępić zmysły, zabijać wszelkie pozytywne uczucia i odwagę w każdym, kto znajdzie się w tym tunelu. "Dobrze, że nie jestem tu sam..." — pomyślał Falkon. Spojrzał badawczo na przyjaciół - zdawali się nie odczuwać zbytnio ciężaru tego miejsca, w ich oczach nie widać było strachu ani zwątpienia, lecz nadzieję. Zamyślony Alestar odważnie kroczył do przodu, wpatrując się w mrok korytarza, Teus trzymał pochodnię wysoko, starając się wydobyć z niej jak najwięcej światła, bez którego z pewnością by sobie nie poradzili. Cały optymizm towarzyszy udzielił się również Falkonowi, tłumiąc jego nie do końca wytłumaczalny lęk.

        Zdążyli się już oddalić jakieś dwieście kroków od wejścia, gdy Alestar zatrzymał się i chwycił miecz. "O co chodzi?" Umysł Falkona znowu ogarnął strach. Wyjął cicho sztylet i zmrużył oczy, wypatrując czegokolwiek w głębokiej ciemności. Spojrzał na stojącego w bezruchu łowcę i już otworzył usta, by zadać pytanie, gdy nagle coś wielkości dużego psa wystrzeliło z tunelu, nie wydając żadnego dźwięku. Alestar zareagował w ostatniej chwili, płynnym cięciem powalając stworzenie na ziemię, po czym krzyknął do towarzyszy. Falkon z przerażeniem popatrzył na przyjaciela - prawie nie usłyszał jego słów, które zdawały się tonąć w pustce tego miejsca, zostawiając po sobie jedynie głuchy pogłos. Ciało chłopaka przeszył mróz, strach ścisnął mu gardło. Nie wiedział, czy to wszystko dzieje się na prawdę, czy tylko w jego głowie, w jego umyśle, opanowanym przez paniczny lęk. Spojrzał na Teusa - jego twarz nie miała wyrazu, a oczy były skupione na czymś w głębi tunelu.
        W ciemności widać było małe, wściekłe ślepia, które jarzyły się bladym, czerwonym światłem. Było ich mnóstwo, przypominały krwawe gwiazdy, rozsiane na idealnie czarnym niebie. Chłopak próbował krzyknąć, jednak nie usłyszał swojego głosu. Stłumiony szmer powędrował wzdłuż korytarza, odbijając się echem od ścian. Stwory, czymkolwiek były, ruszyły do przodu, jakby chciały staranować nieszczęsnych podróżników.
        — Za dużo ich! Wracamy! — krzyknął Falkon w nadziei, że ten dziwny stan dopadł tylko jego i towarzysze go słyszą. Głos chłopaka, jeśli w ogóle wydobył się z jego gardła, był pełen przerażenia, prawie szaleństwa.
        Czuł, że coś jest nie tak. Wiedział, że musi się stąd wydostać za wszelką cenę. Zaczął biec, nie zwracając uwagi na to, że nie czuje swoich kończyn, nie czuje całego ciała, prawie jakby spał, jakby to wszystko było snem. Jego umysł zdawał się być ogarnięty pustką. Spojrzał do tyłu przez ramię - przyjaciele biegli tuż za nim, pochodnia Teusa rzucała mętne światło na ich przerażone twarze. Za nimi setki rozżarzonych oczu, należących do stworów, których nie było im dane jeszcze zobaczyć. Na szczęście...
        Drzwi były już blisko. Przez zniszczone deski przebijało się gdzieniegdzie słabe światło pochodni, znajdujących się w więzieniu. Falkon poczuł, że powoli odzyskuje sprawność ciała i umysłu. Jego nogi rozdzierał potworny ból zmęczonych mięśni, kłucie w płucach zadawało cierpienie z każdym oddechem. Spojrzał jeszcze raz przez ramię - potwory, czymkolwiek były, zostały gdzieś w tyle, najwyraźniej rezygnując z pościgu. Przyjaciele patrzyli na niego z dziwnym wyrazem twarzy. Chłopak, nie zatrzymując się, grzmotnął w drzwi, które otworzyły się, uderzając z hukiem w ścianę. Upadł na ziemię.

        Leżąc na twardej, kamiennej posadzce, Falkon poczuł olbrzymią ulgę. Ból dawał mu do zrozumienia, że odzyskał już władzę nad swoim ciałem. Zaczął się śmiać. Wreszcie słyszał swój głos.
        — Już wszystko w porządku — powiedział zmęczonym, lecz szczęśliwym głosem, odwracając się do przyjaciół.
        Teus i Alestar stali jak wryci, gapiąc się w drugi koniec lochu, gotowi wyjąć broń. Falkon oparł się na łokciach i spojrzał na przeciwległe wejście. Stał w nim handlarz niewolników i dwóch innych mężczyzn - bandyta oraz dziwnie wyglądający typ w ciemnej, długiej szacie, zapewne jakiś mag, kultysta.
        — Biorę tego w kiecce — syknął chłopak, momentalnie podnosząc się z podłogi i zapominając o bólu.
        Falkon dopiero teraz zorientował się, że w dłoni nadal ściska sztylet, który wyjął w głębi tunelu, gdy pojawiły się tajemnicze stworzenia. Spojrzał na Teusa. Wiedział co czuje - wreszcie ma okazję dorwać tą gnidę. Nie można zmarnować tej szansy.

        — To oni! — krzyknął handlarz.
        — A więc miałeś rację — zwrócił się bandyta do maga.
        Więcej nie zdążyli już powiedzieć - trójka przyjaciół ruszyła w ich stronę, starając się odciągnąć ich od drzwi, uniemożliwiając ucieczkę lub wezwanie posiłków. Falkon, tak jak zapowiedział, rzucił się na kultystę. Z początku widział w nim słabego przeciwnika, ale szybko okazało się, że go nie docenił. Mag podniósł z ziemi stalowy pręt i zręcznie się nim posługując powalił chłopaka na ziemię. Nie walczył jednak dalej. Spojrzał z pogardą na próbującego się podnieść Falkona i zaczął zmierzać ku wejściu do mrocznego tunelu.
        — Stój! — krzyknął chłopak.
        Już miał ruszyć za magiem, gdy ten zaczął się nagle zmieniać. Jego ciało zmniejszyło się do tego stopnia, że całe zniknęło pod długą, czarną peleryną. Po chwili z rękawa leżącego na ziemi odzienia wystrzeliła jak z procy spora, ciemnozielona jaszczurka i zaczęła biec w stronę wyjścia. Falkon rzucił się za gadem, jednak nie miał szans go dogonić. Przemieniony mag wpadł przez uchylone drzwi do mrocznego tunelu. Chłopak przeklął i z całej siły cisnął trzymanym w ręku sztyletem w ziemię. Nóż z brzękiem odbił się od podłogi i upadł obok żelaznych krat jednej z cel więziennych. Leżał w niej znajomy więzień. Martwy.
        Falkon usiadł, opierając głowę o ścianę. Przeniósł wzrok na leżącą nieopodal szatę. Tylko tyle zostało po zmiennokształtnym kultyście. Co dalej? Chłopak ukrył twarz w dłoniach. Zapomniał nawet o towarzyszach i toczącej się tu walce. Znowu poczuł pustkę, tym razem wywołaną jednak przez samego siebie.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Pochodnia była przedmiotem niezbędnym w mrocznych tunelach, lecz aktualnie przedmiotem zdecydowanie bardziej przydatnym dla kompanii byłoby coś o wiele większym kalibrze, na przykład kula ognia. Ewentualnie kilka. Masa czerwonych ślepi, spotkanych po wcale nie długim spacerze w głąb tunelu, nie zachęcała do kontynuowania podróży. Małej hordzie najwyraźniej nie przypadł do gustu widok zarżniętego przez Alestara szczuropodobnego stwora wielkości psa, który prawdopodobnie należał do tego groźnego zbiorowiska. W czasie, gdy drużyna pospiesznie wykonywała taktyczny odwrót, Teus miał jeszcze czas by przyjrzeć się mieszkańcom tuneli. Zdecydowanie nie zasługiwali na miano normalnych szkodników, więc Tousend czym prędzej dołączył do reszty.

        Biegli ile sił w nogach. Po przebiegnięciu pewnego odcinka ich oczom ukazały się drzwi, od których bił blask lamp zawieszonych po ich drugiej stronie. Choć światło było wątłe i mogło jedynie przebić się przez szpary w starych wrotach, to i tak przy już gasnącej pochodni było wyraźnie rozpoznawalne. Teus spojrzał za siebie i z ulgą stwierdził, że fala stworów zaprzestała pościgu. Zwolnił więc razem z łowcą, jednak Falkon biegł dalej jak opętany do momentu aż wpadł przez drzwi, prawie je wyważając. Usłyszeli jedynie huk upadającego bajarza.

        Tousend znów przyspieszył i wbiegł do uprzednio widzianego pomieszczenia. Miał już pomóc wstać leżącemu, jednak jego wzrok zatrzymał się na postaciach, które najwyraźniej postanowiły odwiedzić więzienie w tym samym momencie. Strzelec nawet nie spojrzał na pozostałe osoby, gdyż cała jego uwaga była zwrócona na poszukiwanym handlarzu.

        Łucznik nawet nie zdążył zauważyć jak Falkon podniósł się z zimnej posadzki i rzucił się na jednego z napastników. Teus nie pozostając w tyle, chwycił za miecz i ze świstem wyciągnął go z pochwy. Zaszarżował na handlarza, po drodze sparował cios jednego z bandytów i pchnął go w stronę Alestara. Kupiec już odwracał się, najwyraźniej chcąc uciec, jednak żądny zemsty wędrowiec był szybszy i z całej siły trzasnął kupca rękojeścią w potylicę, a ten runął na ziemię jak kłoda. Tousend schował miecz i chwycił delikwenta za frak, po czym wciągnął go w głąb pomieszczenia. Po drodze znalazł stare krzesło, które zdecydowanie mogło się przydać w planowanym przesłuchaniu. Posadził handlarzynę na stołku i odwrócił się chcąc zbadać aktualną sytuację. Przeciwnik Falkona wręcz rozpłynął się w powietrzu, a szelma pokonany przez łowcę właśnie brał nogi za pas.

        Znalezione łańcuchy powinny się spisać jako dobry argument do przedłużenia wizyty sprzedawcy niewolników, toteż Teus uznał ich użycie za całkiem dobry pomysł. Aktualnie jeniec przypięty kajdanami do krzesła zaczął się powoli budzić, przesłuchujący natomiast uznał, że dobrze by było proces ten przyspieszyć. Klepnął parę razy delikwenta po policzku, jednak nie widząc zbyt wyraźnego efektu trzasnął go w tą samą część twarzy z zamkniętej pięści. Od razu poskutkowało.
        - Gdzie… gdzie ja jestem?! – Głos przetrzymywanego zaczął dochodzić do poziomu pisku.
        - Spokojnie. Chcemy dowiedzieć się tylko paru rzeczy. Kolega może Ci nawet zaparzyć herbaty, chcesz? – Całkowicie spokojnym, a wręcz ciepłym tonem odparł Teus.
        - Taa… taak. - Z niedowierzaniem rzekł jeniec.
        - Dobrze. – Teus błyskawicznie wyjął zza pasa brzytwę i z całej siły wbił ją w dłoń handlarza, wbijając tym ostrze w samo oparcie. – Cholernie mi przykro, ale się skończyła! – wykrzyczał jeńcowi prosto w twarz i uderzył go z całej siły w brzuch, tak że ten krzycząc z bólu w jednym momencie prawie udławił się własną śliną.
        - Masz odpowiedzieć na pytanie, inaczej będziesz umierał tu śmiercią długą i powolną! – ścisnął ręką twarz sprzedawcy. – Sprzedałeś cztery dni temu dziewczynę z okolic Fargoth. Metr siedemdziesiąt, rudowłosa o imieniu Lydia, potwierdź! – Kupiec pospiesznie potakująco kiwnął głową.
        - Komu ją sprzedałeś, kiedy wyjechał i gdzie zmierza!
        - Waltson! Skupuje niewolników do pracy! Wyjechał stąd z dwa dni temu! – Kupiec wyrzucił z siebie słowa na jednym wdechu. – Nie wiem gdzie zmierza, proszę puść mnie! – mówił już przez łzy.
        - Za to co do tej pory robiłeś nie mogę Cię po prostu puścić. Mogę jedynie zaoferować szybką śmierć.
        - Za to co zrobiłem? Uważasz się za takiego obrońcę uciśnionych, co? – W jednej chwili handlarz zmienił ton, najwyraźniej wiedząc, że nie może już liczyć na ułaskawienie. – Możesz się dalej w takiego bawić, ale nie licz, że ją odnajdziesz. Tam gdzie zmierza nie będzie dla niej litości, sczeźnie, harując do ostatniej krwi, a ty nic na to nie poradzisz harcerzyku. – Dalej pluł jadem, widocznie zadowolony ze swych słów.

        Tego jednak dla Teusa był za wiele. Wyciągnął z pokrowca ostrze i całej siły ciął w gardło, odrąbując głowę sprzedawcy od reszty ciała. Krew trysnęła na ścianę, a jej zapach spowodował, że poczuł potrzebę jak najszybszego opuszczenia tych ścieków. Musiał jak najszybciej zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie zastanawiając się ani chwili kopniakiem otworzył drzwi, którymi drużyna dostała się do lochów i ruszył dalej nie zbadaną częścią tunelu. Nie zwrócił nawet uwagi, czy jego kompani za nim podążają.

        Bandyta, który uciekł z pola poprzedniej potyczki najwyraźniej sprowadził posiłki. W stronę Tousenda biegło właśnie dwóch napastników, jeden o jakieś dziesięć metrów za drugim. Pierwszy z nieszczęśników zamierzał wykorzystać nabrany impet i uderzyć zza głowy, jednak Teus odchylił się lekko i szybkim cięciem odciął bandycie dłoń. Następnie sam wykonał potężny zamach i ciął na wysokości karku. Drugi przeciwnik uznając, że nie ma za wysokich szans chciał brać już nogi za pas, lecz rozsierdzony poszukiwacz z całej siły rzucił w jego stronę wcześniej trzymanym mieczem, a ten trafił w plecy zbira na wysokości łopatek. Miotający szybkim krokiem podszedł do już leżącego trupa i wyciągnął tkwiącą w jego ciele broń.
        - Gdzie jest to cholerne wyjście! – krzyknął sam do siebie, widząc przed sobą jedynie ciemności panujące tunelu.
Ostatnio edytowane przez Teus 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Alestar przeliczył się, czerwone ślepia nie były fatamorganą, były bytem realnym i bardzo agresywnym, do tego potwory miały przewagę liczebną. Nie było czasu na przemyślenia pozostawała tylko ucieczka, a raczej powrót do więziennej części lochów. Łowca widział jak blady Falkon wybiegł z tunelu jak oszalały, trzydziestolatek podejrzewał, że atmosfera tunelu udzieliła się wszystkim, choć po Teusie nic nie było widać. Towarzysze uciekali jeszcze przez kilkanaście metrów, pirat wpadł szybko do niedawno zwiedzanego pomieszczenia, a Zenemar, podobnie jak łucznik zwolnił widząc, że horda stworów zaprzestała pościgu.

        Cała trójka w końcu znalazła się w dobrze znanym pomieszczeniu, w którym za wyjątkiem martwego szaleńca i grupki złożonej z handlarza, jakiegoś maga i bandyty; niewiele się zmieniło. Złodziejaszek zgodnie z wypowiedzianymi słowami rzucił się człowieka w sukni, lecz ten po krótkiej walce zmienił się w jaszczurkę i zbiegł. Syn Komonasa nie miał jednak czasu na uważne obserwacje, wiedział, że zatrzymanie handlarza leży w kwestii Tousenda, dlatego też kusznikowi pozostawał bandyta. Wróg jednak ruszył na Teusa, lecz ten na szczęście sparował cios i pchnął oponenta wprost na Alestara. Ten zaś chcąc się cofnąć i tak się wywrócił o pozostawioną przez maga szatę. Łowca podniósł się uważając przy okazji by nie stracić głowy, prze właśnie padając z góry miecz. Trzydziestolatek schylił się i wtedy zauważył, że na ziemi leży list Harvika do Jevana, jednak nie miał czasu by go podnieść. Zenemar kilkukrotnie atakował, lecz ciosy zostały sparowane, w końcu stojąc delikatnie z boku bandyty, mężczyzna zdecydował się uderzyć płazem miecza. Wróg dostał w kark, poczym padł, kusznik chcąc zadać ostateczny cios, wycofał się i uderzył sztychem oponenta, ten jednak trzymając jelec w jednej ręce, a ostrze przytrzymując drugą, zahaczył i wybił miecz Alestara do góry tak, że ten oberwał głownią w nos. Krew wprawdzie nie zaczęła płynąć, ale łowca był zamroczony przez kilka chwili, co wróg oczywiście wykorzystał pośpiesznie się oddalając.

        Zenemar już chciał za nim popędzić, lecz wtedy ujrzał strużkę krwi płynącą pod nosem, wiedząc, że bieg tylko przyśpieszy płynięcie cieczy życia, przysiadł w kącie przechylając głowę do tyłu i nasłuchując handlarza oraz Teusa, który go przesłuchiwał. „Po pierwsze mam nadzieję, że oni nie przyglądali się mojej wywrotce, a po drugie słuchamy. Herbaty – no cóż Falkon niech parzy; i bardzo ciekawe zmuszenie do gadania. Pan handlarzyna wszystko ładnie wyśpiewuję, ale niestety nie wie, gdzie mamy zmierzać, by ratować Lydię… I proszę zmienia ton, teraz mówi, że tam, gdzie trafi będzie miała ciężko, a podobno nie wie, gdzie ta rudowłosa zmierza. Najwyraźniej handlarzowi się spieszy na tamten świat… I właśnie stracił głowę, oj jak bardzo chciałbym to zrobić z Wolfungiem.” Trzydziestolatek skończył swoje przemyślenia, gdy Tousend wybiegł w ciemny nieznany towarzyszom tunel i wtedy, gdy krew przestała silnie pulsować w zatokach. Kusznik podszedł do siedzącego pod ścianą Falkona, podał mu rękę, by ten wstał i powiedział:
        - Chodź, przecież bez tego sobie nie poradzi w ciemnościach– tu łowca wskazał na leżącą pochodnie – a tam może jest wyjście.

        Towarzysz opornie wstał, najwyraźniej jeszcze w pełni dochodząc do siebie, po czym obaj ruszyli w tunel za Teusem. Alestar trzymając pochodnie zauważył dwa trupy: jeden leżał przebity mieczem, a kolejny leżał bez głowy, podobnie jak handlarz. Nie było wśród nich uciekiniera, co oznaczało, że Jevan jednak otrzyma list. Syn Komonasa chcąc dać czas Tousendowi na uspokojenie o nic nie pytał, zastanawiając się w duchu: „Rzeczywiście, gdzie jest wyjście?”
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Gdy rozległ się kłujący w uszy dźwięk ciągniętego po twardej posadzce łańcucha, Falkon uniósł nieco głowę i rozejrzał się po lochu. Otrzeźwiał dopiero teraz. Dostrzegł Alestara, siedzącego pod ścianą z krwawiącym nosem. Najwyraźniej jego przeciwnik uciekł. Teus natomiast przykuwał handlarza do krzesła, zapewne chcąc go poddać torturom. Falkon uśmiechnął się. "Wreszcie go dorwał. Oby to wszystko nie poszło na marne..."

        Chłopak nadal siedział bez ruchu. Twarz miał spoconą i oblepioną potarganymi włosami. Oddychał spokojnie, przyglądając się poczynaniom Teusa. Miał nadzieję, że uda mu się wyciągnąć jakieś informacje z tego sukinsynа, że czegokolwiek się dowiedzą, że dostaną jakąś wskazówkę i wreszcie stąd wyjdą, opuszczą te śmierdzące kanały, pełne bandytów i kultystów. Później może być tylko lepiej...

        Handlarz ocknął się, z niewielką pomocą Teusa. Falkon słyszał jego głos jakby przez metalową rurę, dziwnie wzmocniony, odbijający się echem w jego głowie. Zmrużył oczy, obraz zaczął mu się rozmywać. Poczuł ciepło w kieszeni, nie zwrócił na to jednak szczególnej uwagi. Głowę rozrywał mu tępy ból. Znowu poczuł się jak w tamtym tunelu, jakby to był sen. Wszystko dookoła zdawało się odległe, niepotrzebne, nieważne. Zacisnął z całych sił powieki w nadziei, że gdy je otworzy wszystko wróci do normy. Niestety tak się nie stało - kiedy ponownie rozejrzał się po lochu, wszystko zdawało się dwa razy gorsze.
        Falkon spojrzał na Teusa. Widział dziwny wyraz jego twarzy, słyszał jego starannie wypowiadane słowa, czuł jego narastającą wściekłość, jakby sam był nią napełniony... To również było jak sen. Jak koszmarny sen, w którym jego umysł narzucił mu potworną rolę mściciela, przepełnionego tajemniczą, może nie do końca słuszną nienawiścią.
        Widział to, jakby z oczu swojego towarzysza. Błyszcząca brzytwa mignęła w ułamek sekundy, potworna złość pokierowała ręką. Trzask. Krzyk. Słowa Teusa. Tłumiona nienawiść wrzała w jego wnętrzu, próbując się jak najprędzej wyzwolić. Zaciśnięta pięść uniosła się w górę, układając się do bolesnego ciosu.
        Wszystko nagle prysło. Na krótką chwilę chłopak poczuł pustkę, tym razem niezwykle przyjemną i kojącą. Nie zdążył się nią jednak zbyt długo nacieszyć. Oślepiający blask pochodni, przeszywający chłód, pulsujący ból głowy. Otworzył oczy. Znowu czuł się jak odtwórca jakiejś roli w koszmarze, tym razem o wiele gorszej, boleśniejszej roli. Poczuł silne uderzenie poniżej żołądka, miażdżące trzewia i odbierające oddech. Po chwili walki z bezsilnością uniósł głowę, nie do końca świadomie, nie potrafił tym kierować. Dostrzegł Teusa. Poczuł jego bolesny dotyk, usłyszał jego krzyk, znowu jakby przez metalową rurę. Poczuł strach, paniczny strach, odbierający mu trzeźwość myślenia. Poczuł nienawiść, ale tym razem nieco inną. Cierpiał. Słyszał słowa, wydobywające się z jego krtani. Zrozumiał.

        Znowu wszystko ustąpiło. Nadeszła chwila upragnionego błogiego spokoju. Falkon poczuł, że cały się trzęsie. Pot zalewał mu oczy, a serce waliło jak nigdy dotąd, jakby zaraz miało rozerwać klatkę piersiową. Poza tym wszystko było normalne. Słyszał paskudny głos handlarza, widział stojącego nad nim Teusa. Nie do końca wiedział, co przed momentem się stało. Nie potrafił przywołać w myślach uczuć, jakie przed chwilą mu towarzyszyły. Rozumiał tylko, że to nie były jego uczucia.
        Chłopak wzdrygnął się na widok upadającej na twardą posadzkę głowy handlarza. Przez moment próbował sobie wyobrazić co by poczuł, gdyby do teraz tamten dziwny stan nie minął. Szybko jednak powstrzymał natłok paskudnych myśli, przetarł oczy, próbując uspokoić swoje ciało i umysł.
        Teus wybiegł. Po kilku chwilach Falkon ujrzał dłoń Alestara, usłyszał jego pewny głos. Chwycił go za rękę, podniósł się ociężale, zawirowało mu w głowie. Próbował uniknąć spojrzenia przyjaciela.
        Gdy wybiegli z lochu, czuł się już prawie normalnie, jedynie ból głowy nie chciał do końca ustąpić. Przeskoczył leżące trupy i dostrzegł Teusa, biegnącego jakimś ciemnym tunelem, będącym odnogą szerokiego korytarza. Zrównali się z nim.
        — Zaczekaj! — krzyknął Falkon.
        Towarzysz nie zareagował.

        Z tyłu ktoś nadciągał. Słychać było szybkie kroki zmierzające w ich stronę. Dostrzegłszy dwóch przeciwników, Falkon zatrzymał Alestara.
        — Byle szybko — powiedział zimnym głosem, wyjmując powoli sztylet. — Musimy dogonić Teusa.
        Bandyci rzucili się na nich ze zwierzęcym krzykiem, błyskając klingami krótkich mieczy. Falkon odskoczył, jednocześnie łapiąc oponenta za bark i ciskając nim w ścianę. Ten łupnął głową w brudny kamień, po czym zatoczył się i upadł na ziemię. Chłopak przygniótł go kolanami i z całej siły wcisnął mu sztylet w krtań. Bandyta miotnął się, zrzucając z siebie młodzieńca, wypuścił z ręki miecz i skonał.
        — Dogonisz nas! — ryknął Falkon do walczącego nadal Alestara. Podniósł się z ziemi i popędził biegiem, w ślad za Teusem.

        Dostrzegł go niespodziewanie szybko. Przeszkodą dla biegnącego towarzysza był koniec tunelu i drzwi, najwyraźniej zamknięte.
        — Cholera! — krzyknął ze złością Falkon, szarpiąc za klamkę.
        Chłopak spojrzał na Teusa. Nie widział go jeszcze w takim stanie. Już miał się do niego odezwać, gdy usłyszał za plecami donośny krzyk.
        — Na nich! — ryknął jeden z bandytów.
        Byli jeszcze daleko, ale po hałasie można było sądzić, że biegnie ich tuzin, jak nie dwa. Alestar na szczęście już ich dogonił.
        — Cholerne... drzwi... kur... wa! — sapał Falkon, co każde słowo uderzając barkiem w okute wrota, próbując je wyważyć. Te ani drgnęły. Twarze towarzyszy miały niezwykle dziwny wyraz. Horda bandytów była co raz bliżej. Chłopak wygrzebał z torebeczki przy pasie wytrychy, jednak zamek był zbyt skomplikowany i solidny.

        Nagle Falkona olśniło. Wydał z siebie dziwny jęk, prawdopodobnie mający oznaczać mieszaninę zaskoczenia, radości i nadziei. Schował wytrychy, sięgnął szybko do kieszeni i wyjął z niej lekko zniszczony klucz - ten sam, który znalazł podczas przeszukiwania trupów pierwszych napotkanych w kanałach bandytów. Z metalicznym chrzęśnięciem wepchnął go do zamka rozdygotanymi z podniecenia i desperacji dłońmi. Trach. Obrócił go. Potem jeszcze raz. Szarpnął klamkę. Drzwi otworzyły się.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Odpowiedź na zadane pytanie pojawiła się dość szybko. Falkon przemknął obok nabuzowanego krzykacza i skierował się ku niezauważonym wcześniej drzwiom. Jednak problem ucieczki z kanałów nie był jeszcze do końca rozwiązany – zbawienne wyjście okazało się zamknięte. Jak się jednak okazało Falkon był przygotowany i na taką sytuację, choć sam znalezionym rozwiązaniem był zaskoczony. Klucz przez niego przechowywany najwyraźniej czekał na swoje „pięć minut”, a drużyna w końcu odkryła jego zastosowanie.

        Drzwi ze zgrzytem otworzyły się i obaj przy nich stojący jak najszybciej z nich skorzystali. Zaraz po nich próg przekroczył Alestar, a drzwi zostały jak najszybciej zamknięte przez Falkona. Za nimi rozległy się dźwięki przekleństw i prób ich wyważenia. Wysiłki bandytów spełzły na niczym i wydawało się, że kompania miała chwilę spokoju. Nikt jednak nie wydawał się na tyle zmęczony, by pozostać w tych ściekach na dłużej.

        Po nagłym ataku agresji, Teusa dopadła całkowita obojętność. Nie miał nawet ochoty skomentować aktualnej sytuacji. Odwrócił się i dalej ruszył tunelem. Wydawał on ciągnąć się cały czas w górę, toteż wędrówka nie należała do najprzyjemniejszych, jednak szczęśliwie można było też uznać, że prowadzi on na wyższy poziom kanałów i jednocześnie na powierzchnię. Po drodze można było trafić na zapalone pochodnie, więc najwyraźniej tunel był uczęszczany. Można było też spotkać koce i inne kawałki materiałów, być może służące za posłania tutejszym mieszkańcom. Teus postanowił skorzystać z jednego z koców, choć raczej nie tak, jak przewidywało jego zastosowanie. Wytarł o niego ostrze swego miecza i uznał, że zdecydowanie lepiej wygląda nie ociekając krwią. Oręż znalazł się w pochwie na plecach, a wolną dłoń strzelec postanowił zająć wiszącą w pobliżu pochodnią.

        Jej blask odkrył więcej niż Teus się spodziewał i jego oczom ukazała się postać oparta o jedną ze ścian. Cała okryta czarnym płaszczem, który wydawał się być pozszywany z całkiem różnych od siebie kawałków materiału, spoglądała na niego spod czarnego kaptura, całkowicie zasłaniającego twarz. Zdawało się, że zakapturzony w ogóle nie odrywa od Teusa oczu i obracał głową w miarę jego kolejnych kroków, mimo to w ogóle się nie odezwał. Obserwowany jedynie obojętnie przyjrzał się tajemniczej postaci i ruszył dalej, nie mając ochoty na rozmowy. Nie zwracał też uwagi na to, czy jego towarzysze w ogóle za nim podążają. Nie zdziwiłby się, gdyby po minionych wydarzeniach nie chcieli mieć z nim żadnej styczności.

        W ciemnych zakamarkach, nie oświetlonych ciepłymi płomieniami pochodni, zdawało się coś poruszać. Nie wiadomo jednak, czy przypadkiem nie było to efektem bujnej fantazji, choć nakłaniało to do przemyśleń na temat całkowicie opuszczonego tunelu, który po poprzednich oznakach wydawał się być zamieszkany.

        Ciemność panująca w nieoświetlonych zaułkach wydawała się gęstnieć, a powietrze jakby drgało. Jakiś szósty zmysł dawał znaki, że coś tu nie gra. Pochodnie zdawały się tracić swój blask, co jakby odbijało się na umyśle, który zaczął ogarniać panoszący się wszędzie mrok. Jednak jego zimne macki wytrąciły Teusa z otępienia i przywróciły mu trzeźwość umysłu. Zatrzymał się i zauważył, że każdy jego ruch zdawał się powodować ogromny hałas wobec panującej tu śmiertelnej ciszy, której zakłócić bał się nawet płomień trzymanej pochodni. Rozejrzał się i zorientował, że nie ma tu nawet jednego mieszkańca, nawet w postaci jakiegokolwiek gryzonia. „Nie, przecież ktoś tu był” – pomyślał, jednak zrozumiawszy kim mógł on być, nie odważył się odwrócić.

        W oddali można było ujrzeć nikłe światło. Być może były to promyki słońca, które chciały wskazać zbawienne wyjście, jednak powoli ginęły one w mroku tak samo, jak nadzieja na opuszczenie kanałów. W głowie Teusa pozostawała myśli, która wywołała zimne ciarki na plecach. „Czy uda mi się stąd wyjść?
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Dwójka towarzyszy była wprawdzie przy Teusie, ale on znajdował się jakby, gdzie indziej, był nie obecny i parł zawzięcie na przód, będąc jakby w amoku. Przyjaciele nie byli jedynymi gośćmi tunelu, za pleców dobiegały odgłosy biegu, choć do końca nie było wiadomo, z którego tunelu mogli się tu dostać bandyci. Teraz jednak nie było czasu na takie przemyślenia, należało jak najszybciej rozwiązać problem dwóch szarżujących napastników. Falkon poradził sobie z wrogiem wyśmienicie, prawie w ogóle nie korzystając z broni, Alestar był jednak bardziej standardowy. Lecz jego wróg nie był byle chłystkiem: parował idealnie ciosy, robił zjawiskowe uniki, lecz w końcu popełnił błąd, jego głowa poleciała gwałtownie w przód, co kusznik szybko wykorzystał. Nie prowadził on dawno tak wyrównanej walki, a w tym amoku nawet nie zauważył, że pirat się oddalił. Niestety, nie był to koniec kłopotów, dopiero teraz można było dosłyszeć wiele głośnych kroków, a po chwili pojawili się sprawcy całego zamieszania: kolejni bandyci mający sporą przewagą liczebną. Trzydziestolatek długo się nie zastanawiał, pobiegł wręcz na złamanie karku w kierunku pozostałych towarzyszy, pędził tak szybko, że prawie by staranował swoich przyjaciół. Przed nimi jednak znajdowały się drzwi i to drzwi zamknięte, na szczęście tu pomocny okazał się jeden z łupów – klucz, który to otworzył kolejne przejście w tej plątaninie kanałów.

        Wejście się zamknęło, bandyci usilnie uderzali w drzwi, ale trójka ludzi była w jakimś stopniu bezpieczna. Pełnie spokoju dopiero mogło przynieść wyjście, a skoro nowo odkryty tunel był stromy to prowadził gdzieś wyżej, gdzie mogło ono się znajdować, przynajmniej dawało to taką nadzieję. Światło gęsto umieszczonych pochodni, delikatnie umilało długą, milczącą wędrówkę przez tunel. Tousenda należało zostawić przynajmniej na razie, tylko ze swoimi myślami, a złodziejaszek i tak wiedział co niedawno się stało. Łowca nagród idąc czuł powolne otępienie: niewidzialne i niematerialne macki dotykały jego umysłu, w żołądku wszystko się kotłowało, a gardło wydawało z siebie dziwne dźwięki. Zenemar ociężale podniósł głowę, światło przygasało, w powietrzu kręciły się ledwo widoczne duchy. Jego ciało coraz bardziej słabło, coś znowu go przytłaczało, postanowił się zatrzymać, jednak to tylko pogorszyło stan i doprowadziło do wymiotów, które w każdym calu były realne, w porównaniu do nadnaturalności tunelu.

        Człowiek cofnął się, lecz uderzył głową o przeciwległą ścianę tunelu. Wtedy nastąpiło oświecenie, niedawne wydarzenia wyświetliły się w zmęczonym umyśle, wiele rzeczy było bardziej zrozumiałe i niosło natłok emocji: strach z tunelu zamieszkanego przez potwory, złość na Wolfunga, obrzydzenie na widok ucinanej głowy handlarza i znów strach przed nowym tunelem, który więził przyjaciół. Dotarły wszystkie emocje o tysiąckrotnej sile, Alestar w pełni sobie uświadomił, jak strasznym obrazem były tortury handlarza i jak silne emocje targają Teusem. Trzydziestolatek był ślepy, lecz nagle zaczął widzieć, wszystko znów stało się realne, a w oddali majaczyło światło, które przebijało się najpewniej z powierzchni, do serc znów mogła wpłynąć nadzieja. Jednak niewidzialna siła znów dała o sobie przypomnieć, mężczyzna nie widział wyjścia, znów zrobiło się smutno, od nowa stawał się więźniem tunelu. Należało z tym walczyć i to jak najszybciej, kusznik tarł dłonie, by poczuć ciepło, by mieć ostoję realności w tym wyimaginowanym więzieniu. Jednak pojawiło się coś nowego, równie prawdziwego, jak trójka towarzyszy – jakiś stwór, a jego ślepia wlepiały się w Zenemara, lecz ten stał jak zahipnotyzowany, w ogóle nie mogąc się ruszyć.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Tunel był nieco zaskakujący, różnił się znacznie od wszystkich poprzednich. Zdawał się być przez kogoś zamieszkany, jednak nie wyglądał na siedzibę bandytów. Przypominał raczej miejsce, w którym znajdują schronienie różni bezdomni, łachmaniarze czy chorzy na zaraźliwe choroby biedacy, odrzuceni przez społeczeństwo. Nie było tu jednak nikogo, wszędzie walały się bezładnie rozrzucone prowizoryczne posłania.
        Było zimno. Kłujący chłód zdawał się przebijać przez wszelakie ubranie, nie pozwalając się ogrzać. Nawet pochodnie, rozwieszone gęsto na ścianach, zdawały się dziwnie zmarznięte i słabe. "Nic dziwnego, że tu tak pusto" — pomyślał Falkon, wpatrując się w mgiełkę pary, wydobywającą się z jego ust z każdym oddechem. Wrzucił do kieszeni klucz, który nadal trzymał w ręku. Najwyraźniej bandyci nie mieli przy sobie zapasowego, więc trójka przyjaciół zyskała trochę czasu na opuszczenie tego miejsca.
        Ogarnięte chłodem ciało chłopaka doznało nagle szoku. Niespodziewany, palący ból ugiął mu kolana i wywołał na jego twarzy grymas. Na całe szczęście wszystko trwało tylko chwilę. Falkon złapał się za kieszeń. Była jeszcze gorąca.
        Uniósł głowę. Obraz mu się rozmazał, wszystko zdawało się poruszać w zwolnionym tempie. Ostrożnie poszedł w stronę Alestara. Każdy krok wydawał mu się dłużyć w nieskończoność. Miał wrażenie, jakby czas postanowił biec kilka razy wolniej. Pochodnie przygasły, tliły się teraz nikłym płomieniem, rzucając słabe światło na otoczenie.

        Falkon odskoczył nagle, widząc wymiotującego Alestara. Było z nim źle, wyglądał, jakby męczyła go jakaś straszna choroba. Przez moment zdawał się nieobecny, zamyślony. Chłopak podszedł do niego. Otępienie nieco ustąpiło, ale jego miejsce szybko zajął znany mu już stan. Falkon zatrzymał się i zamknął oczy, próbując tym razem nie dopuścić do siebie tego czegoś. Niestety wszystko na nic. Paraliżujący ból głowy nie pozwolił mu zebrać myśli, ciche sapanie Alestara zdawało się być niezwykle głośne i wzbudzało syczący pogłos w jego uszach. Cały tunel zdawał się rozpływać, odchodzić gdzieś daleko, jakby wszystko było snem...
        Krzyknął. Gdy otworzył oczy, solidnie zawirowało mu w głowie, prawie powalając go na kolana. Ból zelżał, wszystko wróciło do normy, przynajmniej w pewnym stopniu.
        Chłopak spojrzał na towarzysza, który stał jak wryty, gapiąc się gdzieś w ciemny zaułek.
        — Co tu się dzieje...? — szepnął do Alestara. Niestety nie miał co liczyć na odpowiedź.

        Był wysoki na jakieś sześć i pół stopy. Chude, czerwonawe ciało było popękane i porozdzierane. Na zdeformowanej twarzy, brudnej i podrapanej, tkwiły duże, jarzące się na pomarańczowo oczy z gadzimi źrenicami. Porwane resztki odzienia wisiały na kościstym torsie jak na wieszaku, sięgające do kolan ręce trzymały w długich, szczupłych palcach rozłupane czaszki, ociekające bladoczerwoną posoką. To nie był człowiek. Przynajmniej już nie był.
        Potwór stał bez ruchu i gapił się na oniemiałych podróżników. Falkon przełknął głośno ślinę i dyskretnie zaczął szukać wzrokiem Teusa. Nie było go nigdzie w pobliżu. Zostali tu sami, opuścił ich. Dokonał zemsty i odszedł, zapominając o towarzyszach... Chłopak próbował nie myśleć w ten sposób, jednak w obecnej sytuacji wszystko na to wskazywało.
        Znowu palący ból, jakby rozgrzany do czerwoności nóż przebijał nogę na wylot. Falkon skulił się i jęknął. To był zły ruch. Potwór wyprostował się i ochryple charcząc pomknął na swoich krzywych nogach w stronę dwójki przyjaciół. Chłopak wyjął sztylet, chociaż wiedział, że i tak nic nim nie zdziała.
        Trzymana przez dziwadło czaszka świsnęła w powietrzu. Za nią druga. Falkon uchylił się w ostatniej chwili, "pociski" roztrzaskały się o ścianę z obrzydliwym dźwiękiem. Potwór w kilka chwil dobiegł do złodziejaszka i zamachnął się długim łapskiem. Unik nie był trudny, jednak wycieńczony chłopak popełnił błąd. Druga ręka stworzenia trzasnęła go w pierś. Upadł na ziemię, próbując złapać oddech. Spróbował się przeturlać, ale stwór był szybszy - szarpnął go za lewe ramię, wbijając się w nie długimi pazurami. Falkon poczuł jak szpony przecinają mu skórę, wrzynają się głęboko, boleśnie. Sztylet wypadł mu z dłoni. Wiedział, że ocalić go może jedynie cud.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Cisza dopiero teraz uzmysłowiła Teusowi dziwny fakt. To, że nie słyszał własnych kroków było zrozumiałe po tym jak się zatrzymał, tylko dlaczego nie słyszał swoich towarzyszy? Nagle jego ucho zarejestrowało dźwięk, który nie przywoływał miłych skojarzeń. Dochodził on dość daleko zza pleców akrobaty, co oznaczało, że wyraźnie zostawił resztę drużyny w tyle, o ile dźwięk ten pochodził od jednego z kompanów. Zaraz po tym tunel znowu ogarnęła cisza, która pojawiła się tylko po to, aby zostać przerwaną przez dźwięk tłuczonych kości.

        Strzelec upuścił pochodnię, która z hukiem uderzyła o kamienną podłogę, a następnie szybkim ruchem wyciągnął mieszczące się na plecach ostrze. Obrócił się na pięcie i trzymając miecz oburącz zaszarżował w głąb tunelu. Być może zdążyłby jeszcze dobiec do tak upragnionego wyjścia, zanim tajemniczy przeciwnik by go dopadł, jednak bez wahania zostawił być może jedyną szansę na ocalenie za plecami.

        Widział jak trafiony Falkon upada na twardą posadzkę i próbuje wykonać unik przed kolejnym ciosem potwornego monstrum, jednak stwór okazał się szybszy od rannego złodzieja. Z zadanej rany trysnęła krew, która obryzgała najbliższą ścianę przeklętego tunelu. Czerwonoskóra istota zamierzała skończyć to co zaczęła i już unosiła lewą łapę do następnego, finalnego uderzenia. Na szczęście Falkona, Teus okazał się szybszy i pierwszy wyprowadził cios. Ciął zza lewego barku trzymając miecz w dwóch zaciśniętych na rękojeści dłoniach i odrąbał rękę bestii na wysokości łokcia. Nie zastanawiając się, czy poprzednie uderzenie da jakiś efekt, płynnym ruchem wyprowadził cios zza głowy i ciął, zadając przy tym ranę od twarzy po klatkę piersiową stwora, a ten złowrogo zawył. Sam dźwięk mroził krew w żyłach lecz Teus był wystarczająco rozgrzany aby nie zwrócić uwagi na ten drobny szczegół. Wykorzystując siłę nabranego impetu uderzył barkiem napastnika i ciął jeszcze raz, tym razem wyprowadzając uderzenie z dołu od lewego boku. Wszystko do tej pory szło po myśli walczącego, jednak w jednym momencie plan szybkiego ubicia potwora legł w gruzach. Monstrum najwyraźniej nie robiąc sobie wiele z doznanego bólu zamachnęło się prawą dłonią i trafiło niespodziewającego się tak szybkiego ataku Teusa. Uderzony odleciał parę ładnych metrów i rąbnął o ścianę. Padł na kolana i miał już się podnieść, gdy nagle zobaczył Falkona, który rzucił w bestię tajemniczą błyskotką. Stwór został trafiony, a przy uderzeniu rozległ się znany już podróżnikowi huk, na dźwięk którego odruchowo się wzdrygnął. Napastnik w jednej chwili padł na ziemię, nie dając znaków życia.

        Podniósłszy się z kolan, Teus lekko krzywiąc się z bólu podszedł do trupa i szturchnął go czubkiem buta, upewniając się przy tym, że nie stanowi on już zagrożenia. Teraz dopiero mógł lepiej się przyjrzeć pokonanemu wrogowi. Wysoki, czerwonoskóry stwór mógł kiedyś przypominać człowieka, lecz teraz zdecydowanie nie wiele go w nim zostało. Obok niego zauważył przedmiot, który odebrał mu życie, a był to znany już Teusowi kryształ, który znowu jarzył się czerwonym blaskiem. Uznał, że tajemniczy klejnot może się jeszcze przydać i miał już go podnieść, lecz w ostatniej chwili przypomniał sobie wcześniejsze doznania z nim związane. Odciął kawałek koca leżącego przy pobliskiej ścianie, owinął nim tajemniczą błyskotkę i schował zawiniątko do kieszeni. Następnie jego oczom ukazał się powalony Falkon, który najwyraźniej zemdlał przez ilość utraconej krwi. Rana zadana przez stwora była głęboka i zdecydowanie wymagała bardziej profesjonalnej pomocy od tej, którą mogli aktualnie zaoferować. Obok rannego stał jeszcze oszołomiony Alestar, który najwyraźniej zakosztował mocy „demona”.
        - Na razie jestem tu chyba jedynym trzeźwym na umyśle.

        Nie mógł pozwolić na to, aby Falkon stracił jeszcze więcej krwi, więc zdjął z niego zniszczoną koszulę i podarł ją na równe pasy. Następnie owinął nimi ranę kompana i mocno zacisnął kawałki materiału, aby uniknąć dalszego krwotoku. Nie miał przy sobie żadnych ziół, które mogłyby aktualnie pomóc i wiedział też, że ten prowizoryczny opatrunek nie wystarczy na dłuższą metę, a do tego będą musieli znaleźć jakieś schronienie dla rannego. Na szczęście Alestar najwyraźniej powoli dochodził do siebie.
        - Pomóż mi go podnieść – powiedział do łowcy. – Musimy go stąd wynieść. Nie chce ryzykować napotkaniem kolejnego takiego przyjemniaczka.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Znieruchomienie i uczucie płonącego wnętrza nareszcie przeminęło, zimne powietrze roznosiło się po płucach, dziwny zapach dobijał się do nozdrzy, a oczy powoli adaptowały się do środowiska. Kilkanaście minut całkowitego bezruchu oznaczało wielogodzinne piekło dla ducha i ciała Alestara. Na szczęście wszystko się skończyło, wnętrza nie trawił ogień, a mięśnie zaczynały pracować, najpierw jednak trzydziestolatek o mało nie upadł po doznanym niedawno szoku. Opierając się jednak o ścianę powoli dochodził do siebie, nie mając zielonego pojęcia co spowodowało poprzedni stan. Oprócz powracającej normalności Zenemara, również tunel przestał być strasznym więzieniem: światło pochodni znów oświetlało drogę, a dalej zza jakiejś klapy bądź drzwi przebijało się jasne światło, najprawdopodobniej słoneczne. Ciężki i straszny klimat również opuścił ducha kusznika, stał się wolnym człowiekiem, nie przytłoczony narzuconymi skądś myślami.

        Kolejnym bodźcem jaki się przebił do świadomości łowcy nagród był głos Teusa, który nakazywał kogoś podniesienie i dopiero teraz syn Komonasa zobaczył coś czego wcześniej jeszcze nie dostrzegł. Na podłodze leżał ranny Falkon, z jego lewego ramienia lała się krew, a ślady wskazywały na szpony potwora. Ten zaś leżał całkiem niedaleko, a jego czerwonawe ciało kiedyś może należącego do człowieka przypominało jedyny obraz, jaki widział Alestar podczas znieruchomienia, teraz on wiedział, kto powodował jego poprzedni stan. Człowiek wyprostował się, wciągnął głęboko powietrze, rozprostował ramiona, tak by poczuć każdy mięsień i być pewny, że mimo niedawnej niedyspozycyjności da radę pomóc Tousendowi w przeniesieniu towarzysza w stronę wyczekiwanego wyjścia.

        Były pirat miał ranne ramię, więc opcja wzięcia go za ręce i za nogi odpadała, należało albo przerzucić go przez ramię, albo nieść rannego podtrzymując plecy i nogi tworząc łoże. I choć złodziejaszek nie był bardzo ciężki, to jego przyjaciele zdecydowali się na drugą opcje. Trzydziestolatek wraz z łucznikiem podnieśli towarzysza i powoli podążali na przód w kierunku tajemniczej klapy. Gdy doszli do upragnionego celu, Zenemar powoli opuścił „bajarza”, poczym otworzył klapę, a tunel zalało jasne światło dnia – w końcu byli na powierzchni. Mężczyźni wyciągnęli Falkona na powierzchnię, po czym zamknęli klapę do tunelu i usiedli, by choć chwilkę odsapnąć.

Teus, Alestar i Falkon wydostają się do [W mieście] Odrobina świeżego powietrza
Zablokowany

Wróć do „Nowa Aeria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości