Nowa Aeria[Kanały pod miastem] Wpuszczeni w kanał

Podczas Wielkiej Wojny Aeria została zrównana z ziemią, jedyne co po niej pozostało to sterta gruzów. Zanim Wielka Armia dotarła do miasta Król ewakuował ludność w góry, sam zaś zginą broniąc bram miasta. Po wojnie Aerczycy postanowili odbudować miasto, dziś na jego gruzach powstała Nowa Aeria - piękne, przyjazne, nowe miasto, niesplamione jeszcze żadną wojną.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

[Kanały pod miastem] Wpuszczeni w kanał

Post autor: Teus »

Teus, Alestar i Falkon przybywają z: [W mieście] Co dalej?

        Nie dało się nie słyszeć głosów, a raczej wrzasków dobiegających z góry. Handlarzowi najwyraźniej nie wystarczyło odzyskanie dziennika. Krzykami poganiał swoich zbirów i strażników, którzy po chwili uznali, że nie ma sensu kontynuować poszukiwań.
        - Przecież nie rozpłynęli się w powietrzu! Macie przeszukać każdy kąt! – kupiec w odróżnieniu od reszty zdecydowanie nie chciał odpuścić. Głosem powoli zbliżał się już do granic pisku.

        Po głowie Teusa cały czas chodziła pewna myśl. „Jeżeli strażnicy zniechęcą się wystarczająco żeby opuścić mieszkanie będę miał okazję wrócić na górę i rozwiązać parę spraw”. Zdążył już ochłonąć, jednak ani myślał zaprzestać kontynuowanie swojego planu.

        Teraz dopiero oprzytomniał na tyle, aby rozejrzeć się, gdzie tak w ogóle wylądował. Na szczęście całej kompani, a szczególnie bardzo wysokiego Alestara, kanał ten nie był niski i ściśnięty jak to bywa w innych miastach. Wyżej wspomniany olbrzym nie musiał się nawet schylać, a cały korytarz był tak szeroki, że spokojnie wszyscy trzej mogli poruszać się ramię w ramię. W takim miejscu zdecydowanie nie można było oczekiwać jakiś ozdób, podziwiać można było jedynie kamienie, którymi były wyłożone ściany i sufit, a sam zapach brutalnie przypominał każdemu, gdzie właśnie się znajduje.

        - Zdecydowanie mam ciekawsze zajęcia – chwycił za pomocną dłoń towarzysza i wstał z klęczek, po czym uśmiechnął się lekko do Falkona. Dopiero teraz zauważył drabinę prowadzącą do niedawno spenetrowanej piwnicy.
        - A ja się cholera tak ochlapałem – spojrzał krzywo na czystych towarzyszy. „Może będę miał okazję odreagować” – przypomniał sobie o śladach krwi w jednym z pokojów. „Nie będę narzekał jeżeli spotkamy jakiś bandytów w okolicy".
        - Żałuję, że nie wziąłem łuku. Po widoku tej farby na górze wychodzi na to, że prawdopodobnie miałbym okazję go tutaj użyć. – zauważył kolejną wskazówkę co do pobytu osób trzecich w tutejszych kanałach. Mianowicie była to ciągle paląca się pochodnia, przywieszona niedaleko. „Może jacyś czyściciele z nich korzystają” – przeszło mu przez myśl . „Oby nie” – uśmiechnął się drapieżnie.

        Chwycił i wyjął ze stojaka zawieszoną pochodnię. Uznał, że w tutejszych ciemnościach na pewno może się przydać . „Chyba jednak bym tutaj nie postrzelał”. Zdecydowanie poweselał na myśl o potyczce z tutejszym półświatkiem. „Oni zdecydowanie nie są tacy niewinni”.
        - Proponuję panowie udać się za tymi pochodniami – uniósł tą właśnie trzymaną. Uznał, że nie ma sensu czekać, aż na poziomie wyżej skończą poszukiwania. – Mam wrażenie, że do kogoś nas doprowadzą – odwrócił się i ruszył dalej przed siebie, w objęcia wszędzie panoszącego się smrodu.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Ciekawe tylko do kogo — odpowiedział Falkon, odruchowo dotykając rękojeści sztyletu. — W takim miejscu raczej nikt nas na herbatkę nie zaprosi.
        Chłopak ruszył za Teusem, w zamyśleniu obserwując stawiane przez siebie kroki. Zdążył już przyzwyczaić się do panującego tu smrodu i przestał zwracać na niego uwagę. Miejsce to nie robiło na nim żadnego wrażenia, chociaż miał świadomość, że nie są to zwykłe kanały. A może jednak są... w końcu takie miejsca często bywają schronieniem dla najróżniejszych odchyleńców. To co zobaczył na górze nie zaniepokoiło go jednak wystarczająco, by bał się tu przebywać. Przeciwnie - może wydarzy się coś ciekawego.

        — Słyszeliście? — szepnął nagle Falkon, zatrzymując towarzyszy.
        W jednym z prostopadłych tuneli słychać było jakiś niewyraźny dźwięk, niby kroki, odbijające się echem od ścian. Falkon przyłożył palec do ust, nakazując reszcie być cicho, a sam podkradł się bezszelestnie do narożnika, gotów wyjąć broń z pochwy. Kroki zbliżały się, jednocześnie cichnąc. Nagle z tunelu wybiegł całkiem spory szczur i zatrzymał się na chwilę, obserwując przybyszy.
        — O ty skubańcu! — Falkon roześmiał się i wyprostował, z ulgą puszczając rękojeść sztyletu. — A ja cię wziąłem za jakiegoś bandytę.
        Podniósł z ziemi niewielki kamień i cisnął nim w stronę zwierzęcia, ze śmiechem obserwując jak gryzoń zaczyna uciekać.
        — Ostrożności nigdy za wiele — powiedział do przyjaciół.
        Ruszyli dalej w milczeniu, idąc za kolejnymi pochodniami, przytwierdzonymi do ścian. Po kilku chwilach dotarli do rozwidlenia. Oba tunele były oświetlone pochodniami, oba zakręcały w jakiś dziwny sposób. Który wybrać?
        — No, panowie, niezły labirynt nam się trafił. Ciekawe czy fekalia radzą sobie ze znalezieniem drogi.
        Zanim Falkon zdążył cokolwiek więcej powiedzieć, w lewym tunelu rozległ się skrzypiący dźwięk. Chłopak zaczął żałować, że odezwał się tak głośno. Tym razem na pewno nie był to żaden szczur...
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Do Alestara dołączyli szybko jego towarzysze, a Teus skrzętnie ukrywał targające pewnie nim emocje. Łowca cenił ludzi, którzy nawet w dramatycznych okolicznościach potrafią wziąć się w garść i zemstę zostawić na później, sam Zenemar należał do takich ludzi. Swojej zemsty mężczyzna nie zdołał wprawdzie wypełnić, dlatego po ostatnich wiadomościach, czuł jakąś niewytłumaczalną powinność w pomaganiu Tousendowi. Droga przez kanały była zwyczajna, choć sam strop był dość wysoko, co nie krępowało ruchów trzydziestolatka. Wszędzie unosił się smród, drogę oświetlały pochodnie, a kamienne ściany były pokryte czymś co przypominało zgniliznę – najwyraźniej odór potrafił osadzić się na murach i przybrać taką formę.

        Alestar nie miał jednak czasu na podziwianiu „piękna” tego miejsca, zgodnie ze słowami łucznika, przyjaciele musieli uważać na coś, co mogli tu spotkać, szczególnie jeżeli po tym miejscu nie krążą tylko czyściciele i szczury. I właśnie wtedy, kiedy Zenemar pomyślał o tych zwierzętach, jeden z nich pojawił się przy Falkonie, wywołując dość duży hałas, a może i strach u pirata. Tego ostatniego łowca nie mógł być do końca pewien. Słowa złodzieja przypomniały trzydziestolatkowi jednak, że zawsze mogą spotkać coś tu większego i zdecydowanie agresywniej nastawionego.

        Droga powoli się dłużyła mężczyźnie, mijali kolejne pochodnie spokojnym krokiem, aż towarzysze broni natrafili na poważny kłopot. Dwie drogi płynięcia odpadów, obie równie dobrze oświetlone i skrzypnięcie czegoś w lewym tunelu. Taki dźwięk mógł oznaczać tylko dwie rzeczy: kraty bądź żelazną bramę, przynajmniej takie możliwości dostrzegał kusznik. Syn Komonasa wiedział również, że coś dużego tylko mogło otworzyć kratę i w najgorszym wypadku oznaczało to człowieka. Zawsze mógł to być czyściciel chcący odblokować drogę fekaliom, ale prosta droga ucieczka była by zbyt banalna w natłoku przygód jakie przeżywają przyjaciele. Alestar to wiedział i dlatego stwierdził do towarzyszy:
        - Coś skrzypnęło, coś metalowego: kraty, brama albo ktoś męczy skrzypce. W każdym razie mamy szansę dwa do trzech, że tam gdzieś jest wyjście i połowę szans, że to służba porządkowa, dla mnie droga jest prosta i krótsza. Tamten zakręt niewiadomo, kiedy się kończy, a małe starcie z bandytami jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło. No, to kto pierwszy dopadnie bandytę stawiam mu piwo, a jak to nie oni, to stawiam wam obu.

        Łowca ruszył nieco przyspieszonym krokiem lewym tunelem, wyciągnął miecz, będąc w pełni przygotowanym do walki. Serce wojownika nie myliło się, Zenemar dojrzał jakiegoś uzbrojonego człowieka w dalszej części kanału. Bandyta, bo tak sklasyfikował go Alestar, miał skórzaną zbroję i miecz, a przynajmniej pochwę na niego. Przeciwnik krążył z jednej strony w drugą, łatwo, więc można było się domyślić, że to ktoś na kształt strażnika, pilnującego okolicy. Trzydziestolatek chciał przerzucić się na kuszę, jednak wróg go dojrzał, brak zapalonej pochodni w tym miejscu, niczego nie załatwiał.

        Mężczyzna nie miał wielkiego wyboru, ruszył z mieczem naprzód. Bandyta chciał ciąć z boku, ale kusznik zręcznie się obrócił i był prawie gotowy do zadania być może ostatniego ciosu. Syn Komonasa, poczuł jednak ból w plecach, lecz nie czuł, by krwawił, oponent najwyraźniej uderzył płazem broni. Łowca, by nie znaleźć się na linii kolejnego ciosu wycofał się, wróg chciał zadać potężny cios z boku, jednak przeliczył swoje siły, bo aż się delikatnie obrócił. Zenemar postanowił wykorzystać sytuację i łapiąc przeciwnika za głowę lewą ręką, prawą trzymającą miecz wymierzył ostateczny cios. Alestar widząc, że głównej grupki bandytów jeszcze w okolicy nie ma, obejrzał się, szukając wzrokiem towarzyszy, przy okazji myśląc, że nie straci ruenów na piwo.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Podążając kanałami Teus zaczął przeklinać naturę, która obdarzyła go wyostrzonym węchem. Aktualnie zdecydowanie wolałby nic nie czuć. Choć sam wychowywał się na wsi i był przyzwyczajony do tamtejszych zapachów, tych jednak nie był w stanie przyswoić.

        Szli już dobry kawał czasu, który wędrowiec przeznaczył na planowanie kolejnych kroków. Na jego nieszczęście nic mądrego nie przychodził mu do głowy. Każdy zwrot akcji kończył się w jego wyobraźni krwawą rzeźnią, na co sam, dobrze o tym wiedząc, nie mógł sobie pozwolić. Uznał więc, że zastanowi się później.

        Po drodze nie spotkali niczego bardziej interesującego niż dziwne narośla na ścianach, których pochodzenia Teus wolał nie dociekać. W końcu ich oczom ukazały się dwa rozwidlenia. Tak samo wyglądające i tak samo cuchnące tunele nie ułatwiały wyboru. Tousend rozejrzał się za jakimś znakiem, który powinien być umieszczony w miejscu temu podobnemu i taki też spostrzegł. Widać jednak było, że nikt nie zaprzątał sobie głowy czyszczeniem tutejszych „drogowskazów”. Aby lepiej się mu przyjrzeć podszedł bliżej do znaku. Jednak okazało się, że to nie on miał pokazać im drogę. Z lewego tunelu wydobyły się odgłosy skrzypienia, najprawdopodobniej jakiejś kraty jak to trafnie zauważył Alestar.

        - Skoro w grę wchodzi kufel piwa czas się wziąć do roboty – odparł Teus z uśmiechem na ustach na słowa łowcy.
        Wielkolud najwyraźniej nie zamierzał przegrać zakładu i spostrzegł pierwszego chętnego do bitki. Od razu ruszył w jego stronę. Wtem Tousend wyczuł coś co zdawało mu się bardzo znajome, coś co towarzyszyło mu przy pewnej wykonywanej czynności. Nagle w ułamku sekundy zrozumiał co to było i szybko odskoczył w bok. Wystrzelona strzała minęła go o włos. Gdyby w porę się nie zorientował prawdopodobnie mógłby już chwalić się nowym otworem w gardle. Obejrzał się i zobaczył strzałę bez lotki, która właśnie odbiła się od ściany po jego prawej stronie. Uznał, że przeciwnik musiał strzelać z bliskiej odległości, gdyż ostrzał z daleka przy takich pociskach nie miałby sensu.

        Natychmiast chwycił za broń umieszczoną na plecach i za jednym zamachem wyciągnął miecz z pochwy. Doskoczył do ściany oddzielającej dwa tunele i wyjrzał zza niej. W prawym tunelu dojrzał strzelca czającego się w ciemności, który właśnie przygotowywał się do kolejnego strzału. Wybiegł i zaszarżował wprost na niego. Z rozpędu wpadł w ślizg, unikając tym nadlatującej strzały, tak samo bezgłośnej jak poprzednia. Podniósł się nie tracąc przy tym nabranej prędkości i wyskoczył wykonując obrót. Przeciwnik zdążył wyjąć zza pazuchy pałkę nabijaną gwoździami, jednak siła ciosu Teusa była tak duża, że mimo próby jego sparowania przeciwnik gruchnął na ziemię. Od razu chciał się podnieść, lecz ostrze napastnika gładko cięło na wysokości krtani. Bandyta złapał się za gardło i po krótkich konwulsjach wyzionął ducha.

        Teus złapał łuk zbira i podniósł jego kołczan, po czym przerzucił go sobie przez ramię. Już podczas walki rzucił mu się w oczy podejrzany otwór w ścianie. Teraz miał okazję mu się bliżej przyjrzeć. Przejście jednak nie prowadziło nigdzie indziej jak do wcześniej widzianego, lewego tunelu. Bandyci najprawdopodobniej używali go do okrążania nieszczęsnych ofiar, które zawitały w tych kanałach. „Tym razem to oni mają pecha” – przemknęło Tousnedowi przez myśl. Zdążył już zauważyć, że Alestar nie miał większych problemów z pozbyciem się wroga.
        - Wychodzi na to, że chyba to Falkon wisi nam po kuflu! – krzyknął zadowolony do towarzyszy. W głębi duszy miał jednak nadzieje, że to nie koniec spektaklu.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Pożyjemy, zobaczymy — odparł Falkon.
        Oparty o ścianę, spokojnie przypatrywał się całej sytuacji. Był gotów w każdej chwili chwycić za broń i pomóc towarzyszom, jednak obyło się bez tego. Miał chwilę, by przyjrzeć się napastnikom. Z pozoru nie wydawali się groźni, jednak chłopak obawiał się, że odgłosy walki mogą przyciągnąć tutaj innych bandytów, a wtedy mogłoby być o wiele gorzej. Na razie jednak sytuacja została opanowana, w dwóch przeciwległych tunelach leżały dwa broczące krwią trupy.
        Falkon zwrócił szczególną uwagę na ofiarę Alestara. "Całkiem przyzwoity miecz, może ten typ ma przy sobie coś cennego" — pomyślał i poszedł wolnym krokiem w stronę nieboszczyka, uśmiechając się lekko do łowcy. Kucnął i przyjrzał się bandycie.
        — On to mi nie wygląda na zwykłego bandziora. Chyba rozpłatałeś jakiegoś ważniejszego z nich — zwrócił się do Alestara.
        Przeszukując trupa, Falkon znalazł całkiem sporo różnych śmieci i garść monet. "I tak im za to nic nie postawię" — pomyślał, uśmiechając się pod nosem.
        — Jakiś zardzewiały klucz, może się przydać. Kamyki, więcej kamyków... Ziółka...? Jakiś list... — mówił sam do siebie, wygrzebując drobiazgi z kieszeni martwego typa. Nic poza kluczem i dziwnym listem nie wydało mu się interesujące, więc wszelkie zbędne śmieci, wylądowały w śmierdzącej, płynącej powoli rzeczce nieczystości. Falkon wstał, wsypał znaleziska do jednej z torebeczek przy pasku i podszedł do Teusa.
        — Niezły... ślizg... Teusie — powiedział, powstrzymując śmiech. — Nie odróżniasz się teraz zbytnio od tego, po czym stąpamy, zarówno kolorem jak i zapachem. No ale lepsze to, niż... — stuknął się palcem w skroń, naśladując wbijającą się strzałę.
        Chłopak przyjrzał się łukowi, który jego towarzysz zabrał pokonanemu. Zatykając nos wyjął jeden z nietypowych pocisków ze zdobytego przez Teusa kołczanu.
        — Co to u licha jest? Bezgłośna strzała bez lotki? Z czymś takim się jeszcze nie spotkałem... ale muszę przyznać, że działa jak należy, świetna sprawa. Ekhm... pogratulować refleksu. — Już miał poklepać przyjaciela po ramieniu, ale zatrzymał rękę w powietrzu i wykrzywił się z obrzydzeniem.
        — No więc... może chodźmy dalej. Nie ma sensu tu stać i czekać na kolejnych — spojrzał na trupy. — Skoro to ich schronienie to możemy być pewni, że jest stąd przynajmniej kilka wyjść.
        Zanim zdążył ruszyć z miejsca, przypomniał sobie o czymś jeszcze - nadal trzymał w ręku zapieczętowany list, który znalazł przy bandycie. Przyjrzał mu się teraz nieco dokładniej. Pieczęć przedstawiała głowę wilka i wielką literę "W"...
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Alestar gdy się obejrzał zauważył Teusa, który wychodził jakby ze ściany, dopiero jak łowca przyjrzał się uważnie było wiadomo, że lewy i prawy tunel łączyły się jeszcze w jednym miejscu. Sam widok Tousenda ucieszył trzydziestolatka, a że gdzieś Zenemar słyszał odgłosy walki, wiedział, że mają remis i zgodnie ze słowami łucznika: Falkon zafunduję im po piwie. Syn Komonasa na końcu zauważył pirata, który ruszał w jego stronę, a wtedy kusznik zauważył drugą część Teusa. Przyjaciel miał tył ubrań pokryty mieszaniną tego co tu pływało, a wylało się wyżej na posadzkę. Alestara ten widok nieco rozbawił, a jednocześnie rozwiał wątpliwości, co tak wyjątkowo blisko śmierdzi. „Najwyraźniej poczuł się naprawdę jak w domu, gdzie może leżeć na podłodze. Oj, chyba zbyt dosadnie przyjął słowa Falkona.”

        Obserwacje złodzieja nieco zaskoczyły łowcę, rzadko się zdarzało, że przywódca bandy robi za wartownika, chyba że grupa jest mała albo herszt czeka na kogoś ważnego. Jeżeli to pierwsza opcja, to bandyci mają problem, jeżeli nie, to równie dobrze grupa przyjaciół może je mieć. Mężczyzna stał sobie spokojnie, kiedy „bajarz” obszukiwał bandytę, ale słuchał uważnie co tam towarzysz przy nim znalazł. „Ma rację klucz się przyda, może otwiera skrzynię lub kratę. Ziółka to dla Teusa mogłyby zostać do fajki, gdyby teraz nie zmieszały się z fekaliami, a wątpię, by chciał on nurkować. List, oj i to może oznaczać właśnie przybycie kogoś ważnego lepiej jak stąd szybko znikniemy.” Po kolejnych słowach Falkona, syn Komonsa poznał szczegóły powstania brudu na Tousendzie. Trzydziestolatek właśnie się dowiedział, że łucznikowi zebrało się na ślizganie, jednak to, że uchylił się przed niesłyszalną strzałą, zmazywało jego plamy na reputacji, szkoda, że nie mogło wyczyścić również płaszcza.

        Alestar nie miał jednak czasu gratulować Teusowi, pirat przypomniał, że muszą iść dalej, gdzie znajdą wyjście i kolejnych bandytów. Pozostawało jednak pytanie ilu będzie przyszłych wrogów i gdzie mogą się ukryć towarzysze broni przy pustych ścianach i rzece, która mogłaby nosić miano „Smródki” . Łowca widział jak Falkon przyglądał się listowi i zwrócił się do przyjaciela:
        - Otwieraj, zobaczymy czy przypadkiem banda nie oczekuje gości, dostaw albo czegokolwiek innego. Daj ja przeczytam.
W oczekiwaniu na otwarcie listu przez pirata, trzydziestolatek postanowił załatwić jeszcze dwie sprawy. Pierwszą był mały przystanek nad płynącymi fekaliami i szybkie załatwienie problemu ściskającego pęcherza. Cała sprawa nie zajęła Zenemarowi długo, więc pochód nie musiał zwalniać. Drugą, natomiast zasłużone gratulacje dla Teusa:
        - No, przyjacielu ominięcie bezgłośnej strzały to naprawdę niezły wyczyn. Szacunek dla twojego refleksu i wyczucia naciągania łuku. Najbardziej mnie dziwi to, że ktoś używa tu takich strzał, one są prawie do niczego, choć być może byłbyś bogatszy o jakąś nową dziurę.
Syn Komonasa szedł dalej naprzód czekając na poznanie treści listu, odpowiedź łucznika i wyjście z tego nieprzyjemnego miejsca. Szczególnie na to ostatnie.
Ostatnio edytowane przez Alestar 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        „Cholera, kolejny zniszczony w tym tygodniu” – wędrowiec zniesmaczony zdjął swój płaszcz i zbadał go wzrokiem. Zobaczył efekt swojego prędkiego myślenia i wcale nie był nim zadowolony. Nieciekawie prezentował się widok kolejnego zakupu. „Cóż, jak mus to mus”.

        - Jeżeli do tej pory nie załatwiłbym tamtego gnoja, to zrobiłbym to właśnie teraz – stwierdził zdenerwowany. Podpalił swój płaszcz o pobliską pochodnię i rzucił go pod ścianę. „Przynajmniej nikt nie zastanie tu żadnych śladów naszej obecności” – pomyślał patrząc na paloną tkaninę, jednak uśmiechnął się szeroko zaraz po tym jak zobaczył trupa bandyty. „Tak, zdecydowanie żadnych śladów”.
        - Przynajmniej pozbyłem się rzeczy, po której mogli mnie poznać tutejsi stróże. Handlarz za to, będzie musiał naprawdę się postarać żeby mi wynagrodzić wycieczkę po tych ściekach.

        Wyciągnął z kieszeni woreczek i fajkę, po czym zabrał się do jej napełniania. Zapalił ziółka trzymając fajkę blisko pochodni i zaciągnął się mocno. Wypuścił parę kółek i rzekł do towarzyszy:
        - Popieram Falkona, nie ma co stać. Mam nadzieje, że czają się tu tylko bandyci. – Kompania ruszyła dalej tunelem. – Słyszałem kiedyś o bandzie szczuroludzi kryjących się w kanałach jednego z większych miast, którego nazwy już nie pamiętam. Oprócz licznych dokonanych przez nich kradzieży mieli na koncie sporo mordów. Nie wiadomo czego można oczekiwać po takim przeciwniku. – zaciągnął się znowu.

        Chwilę zajął im postój wywołany przez Alestara, a następnie ruszyli dalej.
        - A tam – machnął ręką po słowach łowcy – Sądzę, że każdy łucznik byłby w stanie zauważyć coś takiego. Zawsze czuję te… drgania – przerwał szukając słowa – gdy sam strzelam – gestykulując przedstawił omawianą czynność - A co do bezgłośnych strzał, to uważam, że jest to broń haniebna i używana przez tchórzy. Każdy uczciwy człek zasługuje na możliwość uniknięcia śmierci, a przez coś takiego nie masz nawet okazji jej usłyszeć. Na szczęście można takiego strzelca zasiec dość szybko, gdyż nie może się za daleko znajdować. Inaczej nie miałby szans trafić przez brak lotek stabilizujących lot – musnął końcówkę wyjętej strzały.
        Nie umknęło jego uwadze, że Alestar podejrzliwie na niego patrzy po kazaniu na temat tchórzy.
        - A jeżeli dziwisz się czemu w takim razie broń i amunicję tamtego zbira wziąłem ze sobą, to powiem Ci, że uznałem, że skoro sami taką śmierć zadają, to i sami na nią zasługują – uśmiechnął się drapieżnie do łowcy.
        - Znalazłeś tam coś ciekawego Falkonie? – rzucił tym razem do kompana zajętego do tej pory znalezionym listem.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Falkon szedł kilka kroków za towarzyszami, oglądając się co jakiś czas do tyłu. Rozbawiło go to, co zrobił Teus ze swoim płaszczem. "Chociaż nie będzie tak śmierdział, gdy stąd wyjdziemy." Z drugiej strony chłopak zdziwił się, że jego kompanowi nie jest szkoda niszczyć całkiem porządnego odzienia, które zapewne było dosyć sporo warte.

        Widząc zainteresowanie przyjaciół znalezionym listem, postanowił potrzymać ich trochę w niepewności. Bąknął coś pod nosem w odpowiedzi na pytanie Teusa i zaczął obracać liścik w rękach, przyglądając się mu uważnie i udając, że już zabiera się do rozpieczętowywania. Po chwili jednak sięgnął do torebeczki przy pasie i wyjął z niej garść monet, które znalazł, przeszukując martwego bandytę.
        — ...pięćdziesiąt dwa, pięćdziesiąt trzy, pięćdziesiąt cztery rueny — liczył pod nosem. — Jak tylko stąd wyjdziemy, od razu ruszamy do jakiejś gospody — powiedział wesoło, zadowolony ze znalezienia całkiem przyzwoitej sumy pieniędzy i z uśmiechem wcisnął się między przyjaciół, chcąc iść z nimi ramię w ramię.

        Po kilku minutach marszu krętym tunelem ujrzeli jakieś dziwne przejście w ścianie. Wyglądało, jakby ktoś wyłupał je kilofem lub innym tego typu narzędziem. Najwidoczniej bandyci w taki sposób organizowali sobie tutaj miejsca zamieszkania. Falkon nakazał towarzyszom uciszyć się i zaczekać, postanowił sam zbadać pomieszczenie. Z lekkim niezadowoleniem wręczył Alestarowi ciągle trzymany w ręku list, a sam poszedł ostrożnie w stronę wejścia. Gdy był kilka kroków od niego, przysunął się jak najbliżej brudnej ściany, jednocześnie próbując jej nie dotknąć. Ostrożnie zajrzał do pomieszczenia - było całkiem obszerne i nawet nieźle wyposażone, jak na takie warunki. Na środku znajdował się dość zadbany stolik z parą krzeseł, przy ścianie stało kilka beczek, przygotowane były prowizoryczne posłania z siana, a po podłodze walało się trochę butelek i naczyń z jakimś jedzeniem. Na jednym z krzeseł, plecami do wejścia, siedział, a raczej bezwładnie zwisał śpiący mężczyzna. Z początku Falkon myślał, że jest martwy, jednak typ zaczął nagle cicho chrapać.
        Zanim chłopak zdążył cokolwiek zrobić, usłyszał z przeciwległego wyjścia ociężałe, powolne kroki. Cofnął się i schował za ścianą, czekając w bezruchu na rozwój sytuacji. Kroki zrobiły się bardzo wyraźnie słyszalne, a po chwili ucichły - najwidoczniej ktoś wszedł do pomieszczenia.
        — Sukinsyn! — rozległ się gruby, męski głos. — Nie ma spania, matole!
        Chłopak usłyszał potężny łomot i dźwięk upadającej na kamienne podłoże miski. Śpiącego bandytę obudziło to od razu, jęknął coś i po krótkiej chwili zwrócił się do drugiego z wyrzutem:
        — Nie w stół, dopiero co go przynieśliśmy, prawie nowy jest...
        — Co ty pieprzysz! Podnoś zad, bo zaraz będziesz miał zmianę przy wschodnim wyjściu. Ja idę zobaczyć czy wszystko dobrze przy tym z chaty.
        "Z chaty? Cholera..." Falkon domyślił się, co to oznacza. Trupy, alarm i cała zgraja bandytów...
        — Mamy nie oszczędzać obcych. Taki rozkaz — dodał mężczyzna o grubym głosie, po czym wyszedł z pomieszczenia.
        Najwyraźniej po drugiej stronie był inny tunel, prowadzący do rozwidlenia, przy którym wcześniej stało dwóch wartowników. Falkon machnął do kompanów ręką, przywołując ich do siebie, jednocześnie pokazując, by byli cicho. Ostrożnie zajrzał do pomieszczenia. Śpiący wcześniej bandyta siedział dalej na krześle, stukając palcami w blat stołu. "Trzeba działać dyskretnie..." — pomyślał chłopak i pokazał towarzyszom, by zaczekali. Wyjął powoli swój sztylet i najciszej jak potrafił zakradł się do niczego niepodejrzewającego mężczyzny. W ułamek sekundy zatkał mu usta dłonią, jednocześnie wykonując gładkie, precyzyjne cięcie na poziomie krtani. Krew trysnęła na stół, bandyta zaczął się szamotać w konwulsjach, pewnie wywróciłby się razem z krzesłem, gdyby Falkon go nadal nie trzymał. Po chwili przestał się ruszać i puszczony przez chłopaka opadł bezwładnie na ziemię.
        — Trzeba dorwać tamtego, zanim ostrzeże resztę — powiedział Falkon, wskazując towarzyszom drugie wyjście z pomieszczenia.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Słowa Teusa na temat szczuroludzi delikatnie zaniepokoiły Alestara, nigdy o czymś takim nie słyszał, a tym bardziej takiego stwora nie widział. Pośpiech na pewno był więc wskazany. Odpowiedź łucznika była dość długa, co było czymś nowym, zwykle przyjaciele słyszeli tylko kilka słów od niego. Jednak dwie sprawy wyjątkowo zaintrygowały Zenemara: „No tak, wyczuwa dźwięk puszczanej cięciwy, widać lata ćwiczeń i samego posługiwania się łukiem. Ja w sumie też słyszę cięciwę kuszy, tylko że ona wraz z bełtami robi rumor jak stado dzikich bestii w porównaniu do takich strzał. A właśnie, strzały dla tchórzy, a jednak wziął kilka, będzie je zmieniał na zwykłe, czy co robił?” Z przemyśleń wyrwała łowcę odpowiedź na pytanie, które zadał tylko w myślach. Po zanalizowaniu słów Tousenda, kusznik zgodził się z myśleniem towarzysza – to takie wyrównanie rachunków.

        Zagrania Falkona nie robiły na trzydziestolatku wrażenia, chciał poznać treść listu, ale nie była to sprawa nagląca. Wtedy właśnie mężczyzna przypomniał sobie, że list był zapieczętowany, czyli czekał na otwarcie przez herszta bandy, którego najwyraźniej nie było. A, skoro nikt nie pokusił się przeczytanie, nie mogło być to takie ważne. Na słowa pirata, Alestar rzekł:
- Zgadzam się, idziemy do gospody, bo ty jesteś nam winny kolejkę piwa.

        Kolejne minuty były spokojne, aż do czasu zauważenia dziury w ścianie, której wnętrze wyglądało jak domek bandytów. Zenemar nie miał jednak sposobności przyjrzeniu się kryjówce oprychów, złodziej, tak jak to miał wyuczone postanowił się zakraść bliżej. To było najlepsze rozwiązanie, z racji wykonywanego zawodu, był pewnie w tym świetny, łowca by narobił hałasu, a umiejętności Teusa nikt do końca nie znał. Trzydziestolatek otrzymał również upragniony list, ale w obecnej sytuacji wolał zachować go na razie w kieszeni. Oczekiwanie na Falkonie pewnie by się dłużyło, gdyby nie, słyszalne słowa jakiegoś mężczyzny. Echo i dobry słuch kusznika powodowały, że dobrze rozumiał o czym rozmawiają bandyci, wiedział również, że „bajarz” musi być dobrze ukryty.

        Ostatnie słowa jednak zmazały uśmiech z twarzy potomka Komonasa, jeden z oprychów chciał sprawdzić wartownika przy chacie, martwego już wartownika. Towarzysze wiedzieli, co to oznacza i najpewniej wszyscy słyszeli jedno słowo w głowach: „alarm”. Do rzeczywistości Alestara przywołał pirat, który kazał im się zbliżyć. Łowca z trudem po cichu dostał się do towarzysza, gdzie zauważył całkiem dobrze wyposażone schronienie bandytów i jednego z nich siedzącego na krześle. Kusznik i Teus ponownie musieli czekać na działania przyjaciela. Ten jednak poradził sobie znakomicie, a oprych padł martwy na ziemię. Pozostawał jednak kolejny człowiek, który szedł jakimś bocznym tunelem prowadzącym zapewne do chaty. Zenemar zwrócił się prawie szeptem, do towarzyszy broni:
        - Jeżeli mamy go dorwać, to jak najszybciej, bo jeszcze weźmie kogoś ze sobą. Falkon jesteś dobry, ale krok w krok go nie będziesz śledził, ja pewnie robię rumor jak stado bestii. Teus skorzystaj z tych swoich cichych strzał i uratuj nam do cholery, nasze tyłki.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Zdecydowanie napiłbym się zwykłego piwa – odparł Teus po słowach Falkona. Minęło sporo czasu od jego ostatniej wizyty w najzwyczajniejszej, pospolitej karczmie. Zdążyły już znudzić mu się wykwintne tawerny, szczególnie po jego ostatnich odwiedzinach. „Oby mieli w ty mieście coś takiego jak prosty szynk” – przeszło mu przez myśl.

        Choć miał ochotę się dowiedzieć co kryje ten podejrzany skrawek papieru, najwyraźniej treść listu musiała jeszcze pozostać tajemnicą, głównie za sprawą napotkanego patrolu bandytów. „Dwóch ludzi, nie powinno być problemu” – spojrzał na trzymany łuk. „W końcu się na coś przyda, już zaczął mi ciążyć”.

        Po spostrzeżeniu zagrożenia Falkon ruszył na rekonesans. Teus z uznaniem obserwował jak były pirat rozprawia się z jedną z szumowin zamieszkujących te kanały. Jednak problemem pozostawał drugi osobnik, idący właśnie wprost na miejsce poprzedniej walki. „Nie będzie zadowolony, gdy zobaczy ciała swoich kumpli. Może oszczędzę mu tego widoku”. Falkon wrócił na swe poprzednie miejsce, a Alestar w przekonujący sposób dał znać, że przydałaby się pomoc.
        - Więc czas na mnie – szepnął do nich.

        Wyjął z kołczanu strzałę i przysunął się do krawędzi ściany. Na jego szczęście tutaj podłoga była wyłożona samymi kamieniami w odróżnieniu od poprzedniej części trasy, gdzie oprócz nich można było zlokalizować substancje, o których lepiej nie wspominać. Najwyraźniej spadały one do jednej z krat umieszczonych w tym tunelu. Nad sobą natomiast ujrzał wsparcia w postaci kilku belek ułożonych w poprzek sufitu. „To też można zawsze wykorzystać”. Uznał, że najwyższy czas przestać podziwiać krajobrazy i wziąć się do roboty.

        Gładko i bezgłośnie wykonał przewrót i znalazł się na środku tunelu. Bandytę miał jak na dłoni. Wyćwiczonym przez lata ruchem naciągnął cięciwę, zbadał odległość i stwierdziwszy, że nie ma co się tu martwić o podmuchy powietrza, wypuścił pocisk. Zanim ten doleciał do celu, Tousend już po raz kolejny napinał łuk. Strzała bezgłośnie przebyła wyznaczoną trasę i utkwiła w ciele zbira na wysokości łopatek. Kolejna dokończyła sprawę przebijając gardło celu.

        Teus podbiegł do trupa i zabrał się za odzyskiwanie amunicji. Przy okazji pożyczył również mieszek. Nagle ku jego zdziwieniu usłyszał kolejne kroki. Pierwsze, co mu przyszło do głowy, to wskoczyć na jedną z belek. Wiedział, że nie ma wiele czasu. Puścił łuk i z rozpędu odbił się od ściany i chwycił za drewniany element wsparcia. Dzięki nabranemu rozpędowi mógł od razu wykonać obrót i wskoczyć na wystający bal. Przeciwnik, najwyraźniej zaspany, nie zdążył od razu zauważyć trupów i trąc oczy przeszedł ładny kawałek zanim zorientował się, co się stało. Gdy się ocknął, otępiały stanął w miejscu i najwyraźniej nie wiedział co ma zrobić. Tousend postanowił wykorzystać okazję. Skoczył na delikwenta i z całej siły kopną go obiema nogami. Nagle przerażony zobaczył jak przez siłę ciosu bandyta leci do tyłu i przebija się przez nie zauważoną za jego plecami kratę. Najwyraźniej dawno nie była już konserwowana i pod siłą uderzenia wyrwała się z zawiasów i zapadła się w głąb ścieków. Akrobata wleciał przez nią zaraz za swoim celem, jednak w odróżnieniu od niego, zdążył jeszcze chwycić się krawędzi dziury i trafić w jedno z nielicznych suchych miejsc w tej części kanałów. Wylądował na wąskim chodniku, lecz lądowanie zdecydowanie nie należało do najlepszych. Nie udało mu się wykonać przewrotu i aktualnie leżał rozpłaszczony na kamiennej posadzce. Po uderzeniu bandyty o ziemię rozległ się paskudny trzask łamanych kości.

        Teus z trudem wstał i spojrzał w stronę wyważonej kraty. „Może mnie nie zostawią” – uśmiechnął i zaraz skrzywił się z bólu. Począł rozmasowywać sobie potłuczone plecy i odwrócił się w drugą stronę. Ku jego zdumieniu z dalszych części tych kanałów do jego uszu docierały jakieś dziwne odgłosy. Sam ich dźwięk przypominał jakieś nieznane rytuały. Na ścianach natomiast, odbijał się cienie wywołane przez trzymane świece.
        - Ej towarzysze! – cicho syknął ku górze. – Może się temu przyjrzycie?
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Teus od razu zabrał się do roboty, co znacznie uspokoiło Falkona. Co prawda chłopak miał z początku inny pomysł na pozbycie się bandyty, idącego w stronę martwych wartowników, jednak słowa Alestara zdołały go przekonać i postanowił dać wolną rękę Teusowi. Mężczyzna poradził sobie bez problemu z przeciwnikiem, korzystając ze zdobytego wcześniej łuku i cichych strzał.
        — No i pięknie. Teraz musimy... — Falkon przerwał wpół zdania, słysząc w tunelu czyjeś kroki. Skoczył z powrotem do pomieszczenia, ciągnąc ze sobą Alestara. Zdążył jeszcze zauważyć Teusa, zwinnie wskakującego na drewnianą belkę pod sufitem.
        Zaspany bandyta szedł powoli tunelem, niczego nie podejrzewając. "Co oni wszyscy tacy zmęczeni?" — pomyślał Falkon, uśmiechając się pod nosem. Typ przeszedł kilkanaście kroków i przystanął, dopiero po chwili dostrzegł, co się tu wydarzyło. Nie zdążył jednak w żaden sposób zareagować, gdyż z belki pod sufitem skoczył na niego Teus, który znów próbował dać popis swoich akrobatycznych umiejętności... i znów nie do końca mu się to udało.
        — Aż mi się przypomniało nasze pierwsze spotkanie — zaśmiał się Falkon.
        Już miał ruszyć akrobacie na pomoc, gdy nagle z głębi tunelu zaczęły dobiegać oburzone głosy.
        — ...kolejny raz. Trzeba mu będzie dać nauczkę.
        — A może coś się stało?
        — Co dzień coś się dzieje. Ja go zaraz obudzę.
        Sądząc po odgłosach kroków, "procesja" mogła liczyć nawet kilkanaście osób. Falkon z przerażeniem spojrzał na zamordowanego wartownika, leżącego na stole.
        — O cholera... — szepnął do Alestara. — No to wpadliśmy...
        Z początku chłopak chciał podnieść ciało i gdzieś je ukryć, jednak to byłoby bez sensu, gdyż stół i podłoga pod trupem ubabrane były świeżą krwią, która sączyła się z jego rozerżniętego gardła. Zaczął żałować, że nie ogłuszył wartownika, jednak po chwili przypomniał sobie usłyszane tutaj słowa drugiego bandyty: "...nie oszczędzać obcych...". Należało mu się.
        Pochód było słychać co raz bliżej. Alestar i Falkon mieli niewiele czasu. Jedyną szansą mogła okazać się ucieczka do wyjścia w chacie, w nadziei, że handlarz i jego banda dali sobie już spokój z poszukiwaniami. Ale co z Teusem? Nie mogą go przecież zostawić...
        — Stójcie! — rozległo się nagle z głębi tunelu. Kroki ucichły, słychać było tylko jednego, biegnącego człowieka.
        "Skądś znam ten głos..." Falkon spojrzał pytająco na Alestara.
        — Czekajcie! Już... już moment, tłumaczę...
        "Handlarz?!" Chłopak otworzył usta ze zdziwienia. Przeczesał włosy ręką i popatrzył znacząco na Alestara. Wychylił lekko głowę z pomieszczenia i spojrzał wgłąb tunelu. Cały pochód zatrzymał się dosyć daleko, ale Falkon bez trudu poznał handlarza, który podbiegał do jednego z bandytów i coś mu cicho tłumaczył.
        — Są zajęci, chodź! — Chłopak szarpnął Alestara, nie czekając na jego odpowiedź.
        Przekradli się w miarę cicho do miejsca, w którym zniknął Teus. Falkon puścił łowcę przodem, przez dziurę po wyważonej kracie. Zdążyli jeszcze usłyszeć słowa jednego z bandytów:
        — Hahahaha! Tutaj? Tu nawet mysz się nie prześlizgnie! Ale dam ci osobiście znać, jeżeli coś znajdziemy.
        Chłopak domyślił się, o co chodzi. Najwidoczniej handlarz usilnie szuka Teusa, może nawet całej ich trójki. "Ciekawych ma znajomych ten nasz handlarzyna..." Falkon pokręcił głową z niesmakiem. Po chwili zwrócił się do Teusa, by zdać mu relację z tego, czego byli świadkami przed momentem.
        — Szykują się kłopoty, handlarz tam jest, a cała zgraja bandytów idzie do tego wartownika co go... — Przejechał palcem po szyi. — A to co? — Spojrzał ze zdziwieniem wgłąb tunelu, w którym się teraz znajdowali. Poczuł w nozdrzach ostry, drażniący zapach siarki...
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Alestar się ucieszył widząc jak Teus zgodnie ze słowami kusznika eliminuję bandytę. Towarzysz użył strzał bez lotek, co przyczyniło się do nie wzbudzania alarmu. Zenemar uświadamiał sobie, jak duży popłoch w kanałach mogły narobić takie strzały, przy małych odległościach i braku osłon, ta broń z jakiejś zabawki przeradza się w coś naprawdę groźnego co było widać. Trzydziestolatek jednak nie widział wszystkiego, bo został cofnięty przez Falkona, ale czuł, że ktoś się zbliża. Trochę hałasu i słowa pirata uzmysłowiły mu wygląd całej sytuacji. „Pierwsze spotkanie: bujanie się na drzewie, kopnięcie i upadek, czyżby znowu nasz akrobata powtórzył całą sekwencje… wygląda na to, że tak.” Mężczyzna jednak nie miał na razie okazji sprawdzać stanu łucznika, bo po tunelu niosły się głosy kilku osób, które zmierzały do wiecznie już śpiącego bandyty. To oznaczało kłopoty jakie mogły na dwójkę towarzyszy zaraz spaść. Kusznik tylko kiwnął głową na słowa „bajarza”: że wpadli w kłopoty, problemy były spore a rozwiązania brak.

        Złodziejaszek pewnie zdołałby się przekraść na górę do chaty, ale łowca przy swoim wzroście byłby wielką tarczą, do której strzelaliby bandyci. Ucieczka wiązała się również z pozostawieniem Tousenda, a to w ogóle nie wchodziło w rachubę. Zenemar chciał pomagać Teusowi, by ten nie musiał żyć tylko myślą o zemście, a wieść życie z tą tajemniczą bliską łucznikowi osobą. Pozostawało mieć tylko nadzieję na cud, który nieoczekiwanie przyniósł nowy, ale skądś znany głos. „Zaraz, zaraz, zobaczmy kto tam jest… Nasz handlarz i ma swoich znajomych tutaj, no bardzo ciekawe kontakty. Pozbyliśmy się przynajmniej straży miejskiej, bo kupiec nie sprowadziłby takich kłopotów na swoich ziomków.” Do rzeczywistości, Alestara przywrócił Falkon, który słusznie zwrócił uwagę, że teraz mają czas na ucieczkę. Syn Komonasa powoli i pokracznie dotarł do spadku, prowadzącego do Teusa, będącego na dole.

        Trzymając się silnie występu kusznik powoli opuścił się na dół i tu pokaźny wzrost okazał się jego sprzymierzeńcem. Po kilku sekundach również ostatni z towarzyszy znalazł się na dole, po czym streścił całą sytuacje nie zwracając uwagi na stan Tousenda. Łowca potworów chcąc wykorzystać nieuwagę „bajarza” postanowił zwrócić mu przy okazji uwagę i dlatego rzekł:
        - Falkon jakbyś nie zauważył, to on tu sobie nie wypoczywa, ale potłukł się bądź coś złamał. I właśnie, Teus, te twoje wyczyny czym się skończyły? – syn Komonsa nie ironizował mówiąc do akrobaty. Alestar dopiero teraz sobie uświadomił, że dziwne odgłosy i specyficzny zapach to rytualne pieśni i siarka, a nie jak na początku sądził: rozmowy na górze i odór fekaliów. „Bandyci dokonujący tajemniczych rytuałów, dom cały we krwi i handlarz niewolników, który ma tutaj kontakty, cała sprawa ma coraz więcej wątków i coraz ciekawsze.” Oglądaj się wokół Zenemar dojrzał również niedokończony tunel, a swoim odkryciem chciał się podzielić z przyjaciółmi:
        - Cholerni bandyci, nie przypuszczałbym, że praktykują tu jakieś magiczne rytuały. A przy okazji widzę tam mały, dziwnie zakręcony tunel. Jak się schowamy, to będzie wszystko dobrze widać, a gdy kultyści będą tędy przechodzić to ukryjemy się nieco głębiej i będziemy bezpieczni. Na pewno nie zamierzam przeszkadzać im w tych obrzędach, szczególnie, że mają pewnie przewagę liczebną. Gdy oni odejdą, my albo znajdziemy wyjście na powierzchnię z tego miejsca, albo skorzystamy z drabiny, czy schodów, których używają bandyci, by się tu dostać. Przy okazji mogę zobaczyć co takiego zawiera ten świstek papieru – kusznik zakończył wypowiedź wyjmując list z kieszeni, po czym skierował się wolnym krokiem do nowo co odkrytego tunelu.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Doprowadzenie się do poprzedniego stanu po takim lądowaniu okazało się trudniejsze niż Teus myślał. Rozmasowywał plecy, a ból ku jego uciesze powoli mijał.
        - Następnym razem muszę bardziej uważać – powiedział sam do siebie – Pytanie czy będę o tym pamiętam przy tym kolejnym razie.

        Cała kompania zdążyła już przegrupować się na niższym poziomie kanałów. Tousend, po zejściu ostatniego w kolejce Falkona, usłyszał odgłosy dobiegające z góry. Gdy usłyszał opis sytuacji bajarza, dodał tylko przez zaciśnięte zęby:
        - Ktoś wystawia moją cierpliwość na ciężką próbę. Mam nadzieje, że w końcu mi się to opłaci.

        Mógł tylko patrzeć jak zbiry łowcy niewolników przeczesują teren na górze. Wściekły przez kolejną straconą okazję odegrania się na sprzedawcy, odsunął się od dziury po kracie wraz z resztą drużyny, a bandyci, którzy zajrzeli do otworu najwyraźniej zostali zniechęceni przez dźwięki rytuałów dobiegające z dalszej części ścieków.
        - Jeżeli tam się wpakowali, to z pewnością ci kultyści się nimi zajmą. – jeden z "przyjaciół" handlarza najwyraźniej znalazł jakąś wymówkę przed zejściem. „Widać wpakowaliśmy się w niezłą kabałę” – jedyne co przyszło na myśl Teusowi po słowach tchórza, to niezbyt ciekawe zakończenie żywotów każdego z podróżników.

        Już opierając się na słuchu można było stwierdzić, że osiłków przebywających w pobliżu kupca było zbyt wielu, a wypełznięcie z tego otworu zdecydowanie nie służyło jako element zaskoczenia. Jedyną rozsądną drogą wydawał się tunel dalej ciągnący się w głąb ścieków. Wędrowiec uznał, że nie ma po co tracić więcej czasu i ruszył dalej brukowaną ścieżką. W między czasie zauważył, że Alestarowi najwyraźniej treść listu nie przypadła do gustu i klnąc uderzył pięścią w ścianę. Już miał zapytać się go o co chodzi, gdy nagle wkroczył do miejsca, w którym widocznie odbywał się wcześniej słyszany rytuał. Pomieszczenie niczym nie różniło się od tych wcześniej widzianych, lecz jednak wzrok przykuwał kamienny stół ustawiony na samym środku. W całym pomieszczeniu czuć było zapach stopionego wosku i siarki. Na stole natomiast, stał dziwny, żarzący się na czerwono klejnot. W jego wnętrzu można było zobaczyć dziwne zjawisko, które Teusowi przywoływało na myśl uwięzioną chmurę, próbującą wydostać się na zewnątrz. Nie mogąc się powstrzymać podszedł do stołu i chwycił dziwny kryształ. Zdecydowanie nie był to najmądrzejszy pomysł, a Tousend dowiedział się o tym, gdy został porażony przez zamkniętą w błyskotce moc. Padł jak kłoda na ziemię i ocknął się dopiero po chwili. Po krótkiej obdukcji uspokojony stwierdził, że nie poniósł żadnych widocznych obrażeń. Klejnot natomiast, cały zbladł, najwyraźniej tracąc posiadaną moc.
        -To… co masz w tym liście? – uśmiechnął się szeroko do zszokowanych towarzyszy.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

        Alestar przykucnął w tunelu otwierając list, po czym od razu zabrał się do zapoznania z jego treścią, czytając go pod nosem: „Jevan, reorganizujemy się. Zbieramy wszystkich co przeżyli i robimy nową bandę, pod starym szyldem. Znów mają się nas bać, ekipa Wolfunga ma być znowu rozpoznawalna. Będziemy łupić, grabić i gwałcić, wszystko jak za dawnych czasów. Niestety, już bez szefa, którego chwilowo zastępuje. Jevan zbieraj swoich kultystów, bierz księgi do rytuałów, a wtedy wspólnymi siłami znów będzie o nas głośno i wszyscy będą bogaci. W razie czego zgłoś się pod Dąb na skalnych rozstajach, tam moi ludzie cię przejmą.” Całość kończyła się podpisem tajemniczego Harvika. Łowca na początku zdziwił się, że bandyci piszą do siebie listy i to dodatkowo związane z odbudowaniem starych bandyckich zażyłości. Kusznika jednocześnie martwiło imię Harvik, znał jednego człowieka o takich danych, był on wspólnikiem Czarnego Wilka, jego prawą ręką, najbliższym pomocnikiem mordercy rodziny Zenemarów.

        Trzydziestolatek pewnie nie martwiłby się tym imieniem długo, ponieważ według zdobytych przez niego informacji, pomocnik skończył tak samo jak jego szef. Wszystko jednak prysło, wszystkie obawy powróciły, obrazy odżyły, a ogień zemsty w pełni zapłonął w sercu syna Komonasa. List był zapieczętowany rozpoznawalnym znakiem: profil wilka, który trzyma literę „W”, znak Czarnego Wilka. Teraz mężczyzna ułożył sobie wszystko w głowie: „Harvik, to on wymyślił znak dla tych zwyrodnialców, on znał się na robieniu pieczęci, zawsze podrabiał listy, dokumenty, on był okrutnym mordercą ukrywającym się pod skórą cenionego prawnika. I imię Jevana też by się zgadzało, rytuały, kanały i kultyści – coś co kocha, wypadł wcześniej z bandy za zbyt duże zainteresowanie rytualną magią. A wizja bogactwa i dowolności obrzędów sprowadzi do tego, że porzuci jakiekolwiek życie by być obok Vivienne i tam pokaże co potrafi. Jeżeli oczywiście ten sukinsyn Harvik odnalazł swoją piękność, którą Jevan tak wielbi. Wolfung – szef, prawdziwe nazwisko Wilka? Pewnie tak, tylko ten przydupas mógłby je znać. I teraz wszyscy, których imiona były gdzieś zapisane, ważne osobistości tej bandy, znów będą razem. Ci mordercy, te wyrzutki”
        - Ci skurwiele! – Alestar wykrzyczał swój ból, wyrażając go przekleństwem, te słowa miały zostać tylko w myślach, ale kusznik się dzięki temu wyładował, ale również w czasie krzyku uderzył pięścią w ścianę. I ból fizyczny nie pozwolił na przebicie się starego bólu związanego z utratą rodziny. Zenemara uchroniła również wiedza, którą zdobywał szukając zabójców swojej rodziny. Mężczyzna nie mógł się poddać ani popaść w bersekerski szał zemsty. Znalazł jednego z trzech najważniejszych ludzi obok Wolfunga, z bandy Wilka. Teraz trzydziestolatek wiedział jedno: musi zabić Jevana, który według syna Komonasa, musiał dowodzić tym kultem. Potem Alestar odnajdzie ten dąb, pytając miejscowych o poszukiwaną lokalizację. A stamtąd kusznik będzie miał już łatwą drogę, by dokończyć swoją zemstę.

        Łowca nie mógł jednak zapomnieć o towarzyszach podróży, którzy w takiej sytuacji mogli się przydać. Do rzeczywistości trzydziestolatka przywołał jakiś huk. Zenemar skierował się w stronę tajemniczego odgłosu, a po kilku metrach mężczyzna zauważył podnoszącego się z posadzki Teusa i zszokowanego tym całym widokiem Falkona. Wyglądało, więc na to, że syn Komonasa, przybył ostatni, a tu stało się coś bardzo ciekawego. Alestar również rozejrzał się po pomieszczeniu, gdzie zobaczył kamienny stół, kilkanaście wypalonych świec i przezroczysty kryształ i z jakimś wygrawerowanym rysunkiem. I znów wiedza o bandzie Wolfunga przydała się kusznikowi. „Kryształ, na magazynowanie jakiejś energii, która poszła gdzieś daleko, nic nie przywołując ani chyba nic nie dając.” Łowca dopiero teraz przypomniał sobie, że Tousend zadał mu pytanie, na które trzydziestolatek odpowiedział:
        - Teus, jeśli dotknąłeś tego kryształu, to treść listu jest na razie nieważna. Ważne jest to, że przeszkodziłeś kultystom i ich przywódcy Jeanowi w tych rytuałach. Nie przyjdzie demon, nie dostaną potworów na łańcuchu, nie będą nieśmiertelni, to już zależy, o co prosili. Uwolniłeś energię, która na szczęście odbiła się od ciebie. Pokrzyżowałeś drogę jednemu z moich wrogów. Masz u mnie dług wdzięczności, ja pomogę ci jak umiem z tymi łowcami niewolników. Co do całości listu, to wszystkie szczegóły poznacie jak wyjdziemy stąd, bo obawiam się, że Jevan albo jakiś jego mag wie, że całą moc szlag trafił. A ty, Falkon się na niego tak nie patrz, tylko wymyśl dobrą kryjówkę, bo ten mój tunel to znają i sprawdzą.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        "Kultyści? Rytuały? Co tu się dzieje...?" Falkon z lekkim niedowierzaniem patrzył na Alestara. Nie sądził, że bandyci mogliby bawić się w takie rzeczy, szczególnie tutaj - w kanałach, ale towarzysz wydawał się pewny swoich słów, więc Falkon nie zamierzał o nic się dopytywać, przynajmniej na razie. Zerknął w stronę wskazanego tunelu, który faktycznie mógł robić za dobre schronienie, jeśli tajemniczym kultystom zechce się tędy przejść.

        Tunel okazał się dość niski i ciasny, już po kilku krokach skręcał w prawo, a jedna z jego odnóg najwidoczniej prowadziła do szerszego korytarza, z którego przed chwilą tu weszli. Falkon spojrzał przez ramię na Alestara, który zajął się czytaniem listu. Wolał na niego poczekać, zanim stąd wyjdzie. Poza tym tam dalej mogli być ci cali kultyści...
        Reakcja kusznika na treść listu była gwałtowna i nie do końca zrozumiała.
        — O co chodzi? — spytał Falkon, lekko wystraszony zachowaniem mężczyzny.
        Niestety nie dane mu było usłyszeć odpowiedzi - dostrzegł Teusa, który zostawiając przyjaciół nieco w tyle, wypadł z ciasnego tunelu wprost do tajemniczego pomieszczenia, pełnego świec i dziwnych przedmiotów, pewnie związanych w jakiś sposób z rytuałami. Na szczęście kultystów już w nim nie było.
        — Zaczekaj! Nie wchodź tam sam! — syknął Falkon, starając się nie krzyczeć.
        Ciekawość towarzysza okazała się jednak zbyt duża. Zanim chłopak zdążył zareagować, Teus chwycił stojący na kamiennym stole klejnot, który jarzył się dziwnym, bladoczerwonym światłem. Już na pierwszy rzut oka dało się dostrzec, że błyskotka posiada jakieś magiczne właściwości. Nie trzeba było długo czekać, by się o tym przekonać - potężny huk, wzmocniony echem tunelu, o mało nie rozerwał Falkonowi bębenków, a Teus runął jak martwy na ziemię, upuszczając klejnot, który stał się blady i matowy.
        Chłopak stał nad leżącym towarzyszem, nie mając pojęcia co zrobić. Na szczęście po krótkiej chwili mężczyzna otworzył oczy, wstał i otrzepał się. Falkon poczuł ulgę, ale nadal był nieco przerażony całą sytuacją. Nie zauważył nawet kiedy zjawił się Alestar. Jego słowa wydały się Falkonowi nieco dziwne. Sam to, jakim tonem je wypowiedział, zdawało się świadczyć o wadze treści tego listu.
        — Yyy... no tak, nie ma sprawy... — odparł na prośbę o znalezienie schronienia.
        Faktycznie, w tym momencie szybkie znalezienie jakiejkolwiek kryjówki było niezbędne, gdyż bandyci z pewnością usłyszeli huk, wywołany przez kryształ. "Co to właściwie jest...?" Falkon spojrzał na błyskotkę. "Chyba już nie jest groźny..."
        — No więc... znikamy stąd — rzucił do towarzyszy i wskazał im wyjście. — Do tamtego tunelu, w nim pomyślimy co dalej.
        Gdy Teus i Alestar opuścili pomieszczenie, chłopak przykucnął i przyjrzał się wyblakłemu kryształowi. Zbliżył do niego dłoń i poczuł delikatne ciepło. Ostrożnie chwycił przedmiot dwoma palcami - nic się nie stało. "Chyba zdążył się już wyżyć na Teusie" — pomyślał, uśmiechając się lekko. Szybko wpakował klejnot do kieszeni i ruszył za przyjaciółmi w nadziei, że niczego nie będą podejrzewać. "Może to jest cokolwiek warte..."

        Cała znowu trójka znalazła się w bocznym, ciasnym korytarzu. Przebyli go w miarę cicho i wyszli w miejscu, w którym znajdował się otwór po kratach.
        — Na górę nie wrócimy, nie ma takiej opcji — szepnął Falkon, słysząc krzątających się piętro wyżej bandytów.
        Tutaj również nie było spokojnie. Już po chwili w głębi tunelu słychać było maszerujących równym krokiem ludzi, zapewne kultystów. Chłopak dyskretnie pomacał kieszeń, do której schował kryształ. "Ciekawe co tamci na to..."

        Falkon wskazał palcem na podniszczone, okute drzwi, które dopiero teraz dostrzegł. Uchylił je nieco i zajrzał do środka. Poczuł nieprzyjemny smród rozkładających się zwłok, który był na tyle intensywny, że wywołał zniesmaczony grymas na jego twarzy. Samo pomieszczenie przypominało bardziej jakiś loch. "Lochy w kanałach" — pomyślał chłopak. "Świetnie."
        — To wygląda na jakieś więzienie — powiedział do nieco zaskoczonych towarzyszy. — Nie ma czasu, właźcie!

        Faktycznie, znaleźli się w więzieniu. W ścianach wydrążone były niewielkie boksy, zamknięte solidnymi, żelaznymi kratami. Leżały w nich szkielety lub na wpół rozłożone ciała, w wielu przypadkach okropnie zmasakrowane. Gnijące szczątki robiły teraz za pokarm dla szczurów. Widok był dość odrażający, nawet dla Falkona, który przez całe życie zdążył się już oswoić z czymś takim.
        — Co się tutaj dzieje...? — Twarz chłopaka nie miała w tym momencie żadnego wyrazu.
        Jedna z celi była nieco większa i otwarta. Znajdował się w niej brudny stołek, ciężkie kajdany i masa najróżniejszych narzędzi, które mogły służyć tylko do jednej rzeczy...

        Z odległego końca korytarza wydobył się stłumiony, ochrypły krzyk. Falkon spojrzał na przyjaciół.
        — Ktoś z nich żyje...
        Nie zwracając uwagi na resztę, ruszył w kierunku, z którego dobiegały jęki. Pobieżnie zaglądał do poszczególnych cel, szukając źródła odgłosów. W przedostatnim boksie po lewo coś się poruszyło. Chłopak stanął i przyjrzał się uważnie. Usłyszał roztrzęsiony, cichy głos:
        — Przestańcie... błagam...
        Falkon zbliżył się do krat. Na podłodze leżał obszarpany, zakrwawiony mężczyzna. Był tak zmasakrowany, że nie odróżniał się zbytnio od wszechobecnych tu trupów. Gdyby nie jęki, można by sądzić, że jest już w stadium rozkładu.
        — Nie jestem jednym z nich — powiedział w miarę spokojnie chłopak, dotykając ręką żelaznych prętów.
        Więzień odwrócił się w jego stronę. Twarz miał całą we krwi i błocie, posiekaną licznymi, ropiejącymi ranami. Z zapadniętych oczodołów widać było przekrwione, przestraszone ślepia, które drżały i miotały się niczym u szaleńca. Mężczyzna zdawał się nie mieć kontaktu z otaczającą go rzeczywistością. Próbował podeprzeć się ręką, jednak po chwili dostrzegł Falkona i runął na plecy.
        — Oni... oni są... — jęczał, z trudem wydobywając z siebie każde słowo. — Nie... nie teraz... zostaw... — Zaczął machać poranionymi rękami, jakby się od czegoś oganiał.
        — Kim jesteś? Słyszysz mnie? — Chłopak kucnął przy celi i spojrzał na człowieka, nie wiedząc do końca co robić.
        Więzień zastygł w bezruchu i wlepił drżące oczy w sufit.
        — Oni... oni tu są... — wydyszał, po czym zaczął się krztusić. — Zabij... wszyscy zginiemy...
        Falkon zacisnął pięści na kratach, spoglądając w ziemię. Zrobiło mu się żal tego człowieka. Wziął głęboki oddech i uniósł głowę. Dostrzegł wlepione w niego, zwężone źrenice mężczyzny, które zdawały się penetrować jego umysł.
        — Jutro... wszystko skończy... — Zachrypnięty głos zdawał się teraz nieco bardziej trzeźwy i opanowany. — Nie mogłem... nic zrobić... — Głośne łkanie zagłuszyło dalsze słowa.
        — O czym mówisz? — zapytał cicho Falkon. — Jak się tu znalazłeś?
        — Ty nie jesteś... nie jesteś od nich...
        — No jasne, że nie. Mogę ci pomóc.
        — Nie... odejdź... oni to kończą... już niedługo... — Mężczyzna zaczął się trząść. — Oni są... wszędzie...
        — Kto?! — Chłopak prawie krzyknął, zaciskając zęby.
        — Chcą ich... zjednać sobie... nie wiedzą... — Więzień znów spojrzał na Falkona, próbując się opanować. — Księgi... oni chcą ich sprowadzić tutaj... On to ukrywał, nikt nie wiedział, tylko wybrani... Jevan, oni są z nim, mają te kamienie... Jutro skończą rytuały... Strzeż się ich mocy... Oni nie wiedzą... zginą wszyscy, którzy z nimi są... Nie mogłem, nic nie mogłem zrobić... — Złapał się za klatkę piersiową cicho łkając. Po chwili zaczął śmiać się i kaszleć, spoglądając gdzieś w dal. — Idą... słyszysz? Widzę ich... tylko ja...
        Falkon nie do końca wiedział o co chodzi, jednak zrozumiał parę rzeczy ze słów mężczyzny. "Ale kim jest Jevan? To z nim są kultyści, chcą kogoś sprowadzić... ale kogo? Czym są te rytuały?" Myśli kłębiły się w jego głowie, starał się połączyć wszystko w jedną, spójną całość. Spojrzał jeszcze raz na uwięzionego, czując gdzieś w głębi serca szczerą chęć pomocy temu człowiekowi. Ale nie wiedział, czy cokolwiek może zrobić. Mężczyzna wymachiwał rękami charcząc z przerażeniem, a po chwili śmiał się i kogoś wołał. Wyglądał na bandytę, ale czemu się tu znalazł? I za co oni mu to zrobili? "Nie mogłem nic zrobić..." — powtórzył w myśli chłopak. "On chciał czemuś zapobiec... rytuałom..."
        Z rozmyślań wyrwał go odgłos powolnych kroków, dobiegający zza drzwi, którymi tu weszli.
        — Tędy — szepnął Falkon do towarzyszy, pokazując im wyjście po przeciwnej stronie lochu. — Wynośmy się stąd jak najszybciej...
        Za drzwiami znajdował się nieoświetlony tunel. Wyglądał na rzadko uczęszczany, na ścianach nie było żadnych pochodni, nawet wypalonych. Falkon delikatnie zamknął za sobą drzwi i w tym samym momencie usłyszał, jak ktoś wchodzi do więzienia.
        — Ktoś tu był, czuję to — odezwał się poważny, wręcz dostojny, męski głos.
        — Niemożliwe — odparł inny mężczyzna o bardziej bandyckim głosie. — A ty, śmieciu, znowu wstałeś? Gadaj kto tu był!
        Odpowiedzią było głuche charczenie i zachrypnięty śmiech.
        — Umrzemy tu... wszyscy... — wysapał więzień.
        — Ty pierwszy — parsknął bandyta.
        Falkon usłyszał skrzypnięcie otwieranych krat, kilka łupnięć i dźwięk łamanych kości. Charczenie więźnia ucichło, rozległ się śmiech oprycha.
        — Mogliśmy się czegoś od niego dowiedzieć — wycedził typ o poważnym głosie. — Musiał z kimś rozmawiać.
        — Wątpię. Wracajmy, może znajdziemy tego kogoś. Bo tamtędy raczej nie uciekł. — Bandyta znowu zaczął rechotać.
        Gdy trzasnęły drzwi, Falkon oparł się o ścianę i z trudem przełykając ślinę zaczął gapić się bez słowa w absolutną ciemność tunelu.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Eee… nie ma za co. – Teus odparł, lekko zdezorientowany słowami Alestara. – Jeżeli będzie trzeba znowu coś na sobie rozładować to dajcie znać. Sami też możecie skorzystać! – Wędrowiec szeroko uśmiechnął się do towarzyszy. Spodobały mu się słowa na temat jego „bohaterskiego” czynu, a zadeklarowane wsparcie od łowcy na pewno przyda mu się w osiągnięciu swojego celu. Rozmyślania przerwał widok tajemniczej postaci, stojącej przy wejściu do jednej z odnóg tuneli. Ubrana w czarną, poszarpaną szatę z kapturem, który aktualnie założony zakrywał całą twarz, stała z założonymi rękami i kiwała głową z dezaprobatą. Teus lekko zdziwiony, próbował złapać tajemniczego osobnika, jednak ten odwrócił się i ruszył dalej kanałami, po czym po prostu zniknął. Łucznik przetarł oczy i znowu spojrzał na rozpościerającą się przed nim ścieżkę. Nikogo tam nie było.
        - Najwyraźniej mam zwidy po tym kopnięciu. Nieważne, ruszajmy dalej – machnął ręką lekceważąc zdarzenie i ruszył dalej przed siebie.

        Mijali kolejne, już uprzykrzające się tunele, gdy wszyscy trzej usłyszeli kroki zbliżającej się grupy. Nad głowami kompani ziała dziura po kracie, na której widok Teus uznał, że bez problemu może wdrapać się przez nią na wyższy poziom, a następnie mógłby wciągnąć towarzyszy. Miał już to zaproponować, lecz tak jak Falkon usłyszał odgłosy przeszukujących teren bandytów. Bajarz, na szczęście, bystrym okiem wypatrzył skryte w ciemnościach drzwi. „Cóż, jak nie oknem, to drzwiami”.

        Po przekroczeniu progu od razu można było poznać, że pomieszczenie zdecydowanie nie wydawało się bardziej gościnne od tych już widzianych, a smród rozkładających się zwłok nie pomagał w tworzeniu przyjemnego klimatu.
        - Najwyraźniej trafiła nam się jakaś kostnica. A myślałem, że mnie już tu nic nie zaskoczy.
        Domniemana „kostnica” okazał się zamieszkana przez osobnika, który najwyraźniej za nic miał panujące w takich pomieszczeniach zasady i naprzeciw wszędzie panoszącym się trupom dalej żył. Sytuacja ta najwyraźniej miała się nie długo zmienić, gdyż wspomniany delikwent był już na wyczerpaniu. Falkon próbował wyciągnąć z umierającego jakieś informacje, jednak z miernym skutkiem. Przebywanie w takim miejscu nie wpłynęło za dobrze na psychikę tutejszego więźnia i nie można było liczyć od niego na więcej niż średnio zrozumiały bełkot, przeplatany z bolesnymi jękami. Z tej rozmowy można było jedynie wywnioskować, że ogólna sytuacja nie prezentowała się za ciekawie, a przedstawiona wizja śmierci nie napawała optymizmem. Wyciąganie dalszych informacji przerwał odgłos nadchodzących zbirów. Najlepszym wyjściem wydawało się skrycie za drzwiami po drugiej stronie lochu.

        „Najlepsze wyjście” okazało się kolejnym tunelem, tym razem nie oświetlonym i najwyraźniej dawno nie uczęszczanym. Z miejsca wydawał się siedliskiem rzeczy niezbyt miłych i przyjemnych, które mogły nawet konkurować z miejscami schadzek tajemniczych kultystów, a jeżeli chodzi o panoszący się wszędzie strach, mogły nawet je przerastać.
        - Moglibyśmy choć raz znaleźć tu coś, co nie pogarsza naszej sytuacji – skwitował Teus. Zza drzwi łatwo można było usłyszeć słowa padające w krótkiej rozmowie bandytów i więźnia, po której nastąpił smutny koniec tego drugiego.
        - Mogliśmy go dobić. Mniej by cierpiał – odparł posmutniały. W tym samym momencie nabrał jeszcze większej chęci wymierzenia sprawiedliwości ścierwu panoszącym się w tych ściekach.
        - Wstawaj, przy odrobinie szczęścia znajdziemy Ci kogoś, na kim będziesz mógł odreagować – poklepał bajarza po ramieniu – Albo coś… - dodał spoglądając w głąb ciemności panoszącej się przed nimi.

        Przedzieranie się przez takie mroki nie mogłoby być łatwe, Teus uznał więc, że nie zaszkodzi wyposażyć się w coś dającego światło. Uchylił lekko drzwi i starając się nie patrzeć w stronę klatki zabitego, chwycił za pierwszą pochodnię, która znalazła się w jego pobliżu. Zamknął starannie drzwi, dbając o to, aby nie wydały z siebie żadnego dźwięku. „Jakie to niebywałe doświadczenie daje skradanie się do pokoi niektórych kobiet” – przemknęło mu przez myśl i myśl ta od razu wywołała uśmiech na jego twarzy.
- A więc moi drodzy, proponuję ruszać dalej! – Cały optymizm Tousenda, mimo wcześniejszych prób stłamszenia go przez aktualne wydarzenia, wrócił w jednej chwili.
Ostatnio edytowane przez Teus 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Zablokowany

Wróć do „Nowa Aeria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości