Opuszczone Królestwo[Tawerna "Pod dębem"] Pierwsze spotkanie

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Cerrina
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cerrina »

Zmotywowana do wstania przez Sairę, podniosła się na nogi i odgarnęła włosy do tyłu. Górowała nad kotołaczką i wyglądała, jakby jednak nic jej nie było. No, może tylko parę gałązek wciąż tkwiło w jej grzywie. Ale nie pora teraz na użalanie się nad fryzurą, bowiem pościg rzeczywiście mógł już ruszyć. Popatrzyła na strzały, które powypadały jej z kołczanu. Widziała kilka, ale to za mało. W kołczanie zostały cztery. Pomyślała: "trudno" i pokiwała głową kotołaczce, a następnie tupnęła przed nią kopytem.
- Uciekaj sama. Ty masz tu szansę, a ja cię tylko będę spowalniać. To przeze mnie masz kłopoty i nie daruję sobie jeśli przeze mnie zginiesz. No już. Uciekaj! - Odpędzała ją nerwowym tupaniem kopyt. Już postanowiła, że spróbuje wyjść z lasu i dalej uciekać sama. Zostawiała zbyt wyraźne ślady, po których nawet średnio wyuczony myśliwy by ją znalazł, więc jedyną szansą była szybka ucieczka i zyskanie zbyt dużej przewagi w dystansie. Cerrina mogła ich zgubić, ale nie w lesie do którego zaprowadziła ją Saira.
Dziewczyna popatrzyła na kotołaczkę zdecydowanie. Czerwona smuga już stężałej krwi ciągnęła się po jej policzku aż do szyi. Marna rana biorąc pod uwagę, jak mocno oberwała. Widocznie nie była aż taka delikatna, jak się wydawało. Kolejna cecha centaurów. Niepozorne.

Tymczasem poza zasięgiem ich zmysłów podniecony polowaniem tłum gości gospodarza, wraz z nim na czele, ruszył śladami dwójki zbiegów. Psy tropiące były właściwie niepotrzebne, ale i tak je zabrano. Trzymano je tylko na naciągniętej smyczy, gdyż kundle aż się wyrywały do pogoni. Uzbrojeni w miecze i łuki, domorośli łowcy mogli być niebezpieczni, szczególnie z psami!
Awatar użytkownika
Saira
Kroczący w Snach
Posty: 205
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Wędrowiec , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Saira »

- Nie ma mowy! - burknęła Saira.
- Nie zostawię cię tu samej, chyba oszalałaś. Obie siedzimy teraz w tym bagnie, jak zwiewać to razem. - Saira nie zamierzała teraz opuszczać Cerriny. Obie siedziały w tym bałaganie i musiały go jakoś posprzątać. No, posprzątać to bardzo mocne słowo, po prostu musiały stąd zwiać, i to szybko. Kotołaczka wiedziała, że ma rację, musiały się znaleźć daleko stąd, nim ruszy za nimi pościg. To było pewne, że gospodarz ruszy za nimi w pogoń, jak tylko się ocknie. Saira nie zamierzała dłużej czekać. Jako, że widziała po ciemku, zaczęła zbierać strzały, które wypadły koniołaczce z kołczanu. Broń mogła się im przydać, i to bardzo; jeśli nie teraz, to może trochę później. Dobrze, że wyrwała sztylety z półżywego ciała oprycha, który gonił Cerrinę. Otarła je o spodnie i wsadziła za pas, jak tylko podała centaurce jej strzały.
- Masz, schowaj i wiejemy stąd. Las się zaraz skończy, wyskoczymy na równinę i uciekniemy przed pościgiem. Bo, uwierz mi, na pewno zaczną nas ścigać - powiedziała poważnie.
- No dalej, ruszmy się - ponaglała kotka.
- Ja cię poprowadzę - dodała. Domyślała się, że Cerrinie w nocy jest ciężko. Księżyc oświetlał trakt, ale dla kogoś, kto nie miał kociego wzroku, mogło być trudno. Poza tym koniołaczka była wysoka i zapewne zawadzała o gałęzie, bo ścieżka była dość wąska.
- Wiem, gdzie możemy się schować. Kilka staj stąd są skały, a w nich jaskinie. Nie mówię, że będziemy idealnie bezpieczne, ale tak szybko nas nie znajdą. Poza tym - spojrzała w niebo - myślę, że niedługo zacznie padać. Nie znajdą nas po śladach, jeśli deszcz je zmyje.
Awatar użytkownika
Cerrina
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cerrina »

Cerrina ściągnęła brwi z niezadowoleniem. Z początku nie chciała zgodzić się z Sairą. Miała ochotę zawrócić i wydostać się z lasu, a następnie kontynuować ucieczkę w pojedynkę. Ale zmieniła zdanie, kiedy kotołaczka wręczyła jej strzały. Dotarło do niej, że coś jest winna dziewczynie. Wzięła od niej strzały i poukładała je w kołczanie, w międzyczasie obmyślając jej strategię, i musiała w duchu przyznać, że kotołaczka była sprytna.
- Zgoda. - Położyła rękę na jej ramieniu. - Prowadź i nie zatrzymuj się. - Uśmiechnęła się do niej ulotnie. - Ale jak wyjdziemy na równinę, wskakujesz mi na grzbiet i chwytasz się mocno mej grzywy. Pokażę ci szybkość centaurów. - Jej uśmiech stawał się coraz szerszy. - A potem wypoczniemy w jakiejś jaskini.
Następnie razem ruszyły przez las. Kotka prowadziła Cerrinę z myślą o rozmiarach i możliwościach centaurzycy. Zaskakujące było dla niej to, że im mocniej ufa Sairze, i im mniej zastanawia się nad tym, gdzie ją prowadzi, tym łatwiej i z mniejszą liczbą potknięć udawało się jej przedrzeć przez gąszcz drzew i krzaków. Oczywiście nie obyło się bez zaliczenia kilku zderzeń, jednak na pewno były mniej groźne i zdecydowanie nie opóźniały ich przeprawy. No i wreszcie wydostali się z lasu. Współpraca się opłaciła.
Cerrina wcale się już nie spieszyła, jakby samo wyjście z boru stawiało ich na wygranej pozycji. Ze stoickim spokojem wytrzepała włosy z igliwia i szyszek. Być może z obawy, że wiewiórki pomylą ją z jakimś pokrytym sierścią świerkiem.
- Dasz radę wskoczyć, czy ci pomóc? - zapytała Sairę, mocując łuk do uprzęży i ściągając ściągacz na kołczanie.
Awatar użytkownika
Saira
Kroczący w Snach
Posty: 205
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Wędrowiec , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Saira »

Saira zgrabnym skokiem ruszyła przed siebie. Nie zmieniła się już w kota, bo jej brązowa sierść nikłaby na tle ciemnego lasu, a co za tym idzie, centaurzyca nie widziałaby jej w gęstwinie. Mimo ludzkiej postaci była szybka. Miała długi, sprężysty krok, dzięki któremu zgrabnie przeskakiwała pomiędzy kępami trawy na ścieżce. Cały czas uważała, żeby nie wpadać pod niskie krzaki, by koniołaczka nie zahaczała o gałęzie. Biegła tak szybko, jak tylko potrafiła. Księżyc oświetlał jej drogę. Słyszała i czuła zapachy roznoszące się po lesie. Gdzieś nieopodal przechadzał się jeleń, z daleka czuła też zapach pumy, co tylko sprawiło, że jej krok stał się jeszcze szybszy. Nie chciałaby spotkać się z tak groźnym zwierzęciem w lesie w środku nocy. Zresztą w ogóle spotkanie z pumą byłoby złym doświadczeniem. Zapewne zeżarłaby biedną kotkę na miejscu. No, ale nie o tym miała teraz myśleć. Najważniejsze było by gnać jak najszybciej i wydostać się z lasu. W końcu wyskoczyły na równinę. Saira był wyraźnie zdyszana. Dawno nie biegła w takim tempie. Zastanawiała się, czy gospodarz już ruszył za nimi w pogoń. Jeśli on i jego kompani wzięli konie, to było pewne, że szybko je dogonią. Na szczęście one też miały "rumaka". Centaurzyca zapewne była szybka, zwinna i wytrwała. Wystarczyło, że przed świtem znajdą się przy skałach i skryją w jakiejś jaskini. To powinno dać im przewagę. Skały i jaskinie, o których myślała Saira, były okryte złą sławą. Mówiono, że mieszkają w nich potwory i lepiej się do niech nie zbliżać. Kotołaczka wiedziała jednak, że to wszystko bzdury; jedynymi mieszkańcami jaskiń były niegroźne nietoperze i gryzonie. Zdarzyło jej się szlajać po tych skałach, i to nie raz. Nie było tam żadnych potworów. Może kiedyś jakieś tam mieszkały, ale to było dawno temu. A w wiosce, jak to w wiosce, nadal wierzono w stare zabobony.

Saira potrząsnęła głową, zrzucają z siebie gałązki, które zebrała po drodze.
- Nie trzeba pomagać - mrugnęła do koniołaczki, uśmiechając się szeroko. Chwyciła się grzywy Cerriny i zgrabnie wskoczyła jej na grzbiet. Nie przemieniała się w kota, choć zapewne w tej postaci byłaby lżejsza, ale jak miałaby niby trzymać się dziewczyny w postaci kotki? No właśnie, nie dało się. Gdy siedziała na grzbiecie centaurzycy, zauważyła, że jej włosy nie kończą się przy karku, jak u ludzi, a przechodzą przez plecy i dalej na tułów, tworząc grzywę. Chwyciła się jej mocno, ale nie tak, żeby ciągnąć koniołaczkę.
Awatar użytkownika
Cerrina
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cerrina »

        Wolała się upewnić. Niektórym sprawiało trudność wskakiwanie na koński grzbiet. Cerrina robiła już za wierzchowca i była przyzwyczajona do różnych „jeźdźców". Niektórzy wymagali małej pomocy. Saira należała do tych zaradniejszych, jak się okazało. Tak jak się Cerrina domyślała, kotołaczka była nadzwyczaj zwinna i nie skorzystała z jej oferty. Wspięła się po jej grzywie i to ją nieco zaskoczyło. Takiej metody wejścia na jej grzbiet jeszcze nie doświadczyła, a znała już różne. Czasami nosiła siodło, a wtedy jeździec po prostu wciągał się po nim, bez siodła woziła pasażerów bardzo rzadko ze względu na ich komfort. Centaurzycy było to obojętne.
        Kiedy dziewczyna znalazła się na miejscu i uczepiła jej włosów, obróciła się trochę w jej stronę, by zobaczyć jej minę. Wyglądała na zadowoloną, ale wzrok kotołaczki skupiony był na jej grzywie wyrastającej z kręgosłupa na plecach. To normalne u centaurów i niestety trochę kłopotliwe, bo utrzymanie jej w czystości i rozczesywanie musiało czasami spadać na innych. Wzajemna pielęgnacja u centaurów miała dwojaką funkcję, także tę umacniającą więzi społeczne. Łatwo więc sobie wyobrazić, jak często centaury żyjące z dala od innych mają problemy z asymilacją w społeczeństwie innych ras. To niewątpliwie wpływa na poczucie bezpieczeństwa i przeświadczenie, że życie pół-konia nie jest usłane różami. Cerrinie udało się tego uniknąć dzięki elfom, z którymi dorastała. Polubiła dwunogich każdej rasy i nauczyła się z nimi żyć, a nawet współpracować. Nie jest dla niej wstydem korzystać z „usług” stajennych, którym oczywiście za proste wyczesanie grzywy lub ogona uczciwie płaciła ruenami, których miała zawsze pod dostatkiem.
        - To jedziemy — uprzedziła jeszcze kotołaczkę, żeby odwrócić jej uwagę od grzywy. Dziewczyna się zapatrzyła i z ostrym wyskokiem wyrwała do przodu, rozpędzając się w mig do galopu, a potem z wyczuwalnym przyspieszeniem aż do cwału. Pęd powietrza smagał jej włosami, które muskały twarz pochylonej do przodu kotołaczki. Jazda na centaurze różniła się znacząco od jazdy na zwykłym koniu. W drugim przypadku możliwe było położenie się na końskim kłębie i jednocześnie obserwację tego, co działo się z przodu. W przypadku Cerriny, Saira musiała się lekko odchylać w bok, żeby kontrolować widok przed nimi. Cerrina biegła z wyprostowanym ciałem i z tylko lekko pochyloną do przodu głową. Ręce miała opuszczone i lekko cofnięte. To pozycja dziwna i tylko pozornie wyglądająca na męczącą i niewygodną. Dla niej to była najlepsza pozycja, bardzo wygodna, niewpływająca na osiągi, gdyż w galopie była niezrównana. Niewiele było koni w Alaranii zdolnych dotrzymać jej pędu. Ziemia pod nimi dosłownie płynęła z taką prędkością, że trudno było Sairze zanotować jakiś jej szczegół. Jedynie horyzont przed nimi, słabo oświetlony przez białe światło księżyca, wydawał się stateczny i nieruchomy. Na nim odznaczały się wyrastające ponad rzeczywisty poziom ziemi, skalne wzniesienia, kształtujące coś na wzór pagórków. Kilkadziesiąt minut szaleńczego biegu wystarczyło, by się do nich zbliżyć. Po drodze Cerrina spektakularnie przeskakiwała nad przecinającymi im drogę strumieniami, gładko wymijała niebezpieczne doły i sunęła dalej do celu, bardzo mocno ryzykując. Nawet centaur wiedział, czym grozi bieg cwałem przez nieznany teren, i to w środku nocy.
        Obie miały wiele szczęścia tej nocy. Udało im się zgubić pościg i w całości dotrzeć do skalnych wzgórz. Kiedy zbliżali się do ich podnóży, Cerrina zwolniła do kłusu, a potem do stępu. Patrzyła w górę, na lewo i prawo nie do końca wiedząc, gdzie teraz powinna skręcić.
        - Pierwszy raz tu jestem. Myślisz, że powinniśmy iść przez nie? - zapytała niepewnym głosem. Te skały nie wyglądały zachęcająco. Otaczała je jakaś dziwna aura. Zwierzęcy instynkt Cerriny bił na alarm, ale była gotowa zaufać swojej nowo poznanej znajomej.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Półzwierzęce podróżniczki, nieco już wyczerpane, ale względnie bezpieczne, dotarły bez problemów do wyznaczonego przez Sairę miejsca. Jednak choć kotołaczka zapewniała uprzednio, że wbrew obiegowym opiniom i wiejskim plotkom żadne potwory tu nie mieszkają, teraz instynkt podpowiadał kopytnej, że coś jest mocno nie w porządku. To jednak co razem zdążyły przejść przez krótki, acz intensywny czas znajomości sprawiło, że była w stanie posłuchać się nie wewnętrznego głosu, a słów towarzyszki.
Zmiennokształtna zastanowiła się.
- Chodźmy. - Powiedziała, choć nie brzmiała aż tak pewnie jak być może chciała. Jednak i jej zmysły podpowiadały, że coś mogło się tutaj zmienić i kryjówka, którą uważała za rzadko uczęszczany przez ludzi azyl, może nie okazać się tak bezpieczna jak zwykle.
Przez pierwsze chwile nic się nie działo. Pięły się ostrożnie w górę, Saira nieco szybciej, wytyczając przy okazji szlak dla koniowatej. Mimo ciszy pozostawały czujne, a po paru minutach dziwne dreszcze zaczęły przebiegać im po skórze. Zatrzymały się w końcu niepewnie, zastanawiając czy jednak nie zawrócić. Zawsze mogły spróbować znaleźć inne nieoddalone zbytnio tereny, gdzie pościg za nimi puszczony i tak by nie dotarł. Cerrina miała jeszcze zapas sił. Może spróbować to przedyskutować? Saira zdaje się nieco znała okolicę, może więc miała w pamięci jeszcze jakiś punkt, gdzie dałoby się odpocząć…
Czas do namysłu minął, gdy w pobliżu rozległ się dziki, ogłuszający ryk. Nie poprzedził go najmniejszy szelest, żaden dający się zarejestrować zapach, ani podejrzany widok. Tylko podświadomie kobiety czuły, że coś takiego mogło się wydarzyć - tak delikatne sygnały świadczyły o obecności… właściciela gardła, z którego wydobywał się trudny do zniesienia jazgot. Może to faktycznie była prawdziwa bestia?
Spłoszone rzuciły się do ucieczki, niechcący rozdzielając się po drodze. Obierając różne kierunki obie umknęły temu co czaiło się w ciemnościach, ale nie potrafiły już potem siebie odnaleźć. Zestresowane i znowu przepędzone, musiały kontynuować wędrówki samotnie, licząc na to, że następnego dnia będą mieć więcej szczęścia.

Ciąg Dalszy - Cerrina
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości