Opuszczone Królestwo[Ziemie Ostii] Stara miłość nie rdzewieje.

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

Po wszystkich czynnościach porannej toalety — zimnej, wojskowej kąpieli, nieznacznym skróceniu brody i wąsów oraz zamaskowaniu kilku siwszych włosów na skroniach — Paygen stanął przed trudnym wyborem. Na szerokim stole w części przedsionka, dzielącego łazienkę i sypialnię, leżały dwa komplety ubrań, ówcześnie przygotowane przez starszą służącą, która starannie i sumiennie wykonała zadanie, podczas gdy demon przeglądał się w lustrze. Pierwszą stertę cechowała wygoda, była w niej szara koszula, brązowa, pikowana kurtka wiązana za pomocą drewnianych kołków, wojskowe spodnie, buty do jazdy konnej i prosty pałasz w ciemnej pochwie, kolorystycznie zlewającej się z paskiem. Druga sterta była gryząca — biała, podszyta złotem tunika, kamizelka na haft, pantofle z płaskim obcasem oraz lekko wytarte spodnie z zamszu, utrzymywane na biodrach czarnym, aksamitnym sznurem. Osobistym dodatkiem był tu również sztylet z białą rączką i cienkim ostrzem, przypominający nóż do filetowania ryb. Oba komplety zostały zaakceptowane przez pana Ostii wiele lat temu, jako idealnie pasujące "na co dzień" i na wizyty specjalnych gości. Najwidoczniej służąca uznała przybycie Villemo za doskonałą okazję do odświeżenia lordowskiej garderoby, ale Paygen był innego zdania. Choćby mieli z niego skórę zdzierać pasami, nie zamierzał męczyć się w gryzących szatach cały dzień, nawet dla przyjaciółki z dawnych lat, która już samym swoim nastawieniem dawała do zrozumienia, by Pan Ostii nie przejmował się nią, skoro formalnie i realnie był u siebie. Po tej kilkuminutowej dyskusji ze samym sobą, Nemorianin zdecydował się w końcu na szarą koszulę z szerokimi rękawami oraz brązowy płaszcz, do którego dobrał wojskowe spodnie i buty z klamerkami. Broni oczywiście nie brał, pamiętając reprymendy przyjaciela i tak gotowy, udał się na śniadanie.

Towarzyszyła mu służba i kilku żołnierzy z nocnej warty, dla których był to ostatni posiłek przed całym dniem zasłużonego lenistwa. Później mężczyzna udał się na obchód posiadłości, nie omieszkując zabrać ze sobą psów, które ochoczo obwąchiwały każdy kąt, a następnie zniknął w ogrodach, którymi przedostał się do stajni, gdzie czekały dwa okazałe rumaki. Pomysł, by tego dnia udać się z przyjaciółką na konną przejażdżkę, był jednym z najlepszych, na jakie wpadł, odkąd go odwiedziła. Choć nie widzieli się tyle lat, to przecież są na świecie lepsze zajęcia niż dzielenie się wspólnymi wspomnieniami w czterech ścianach starego zamku. Paygen chciał na nowo poznać Villemo i porównać ją z obrazem tej, którą zapamiętał przed wyjazdem z Otchłani. A nóż miło się nawzajem rozczarują i wzmocnią dawną relację.

Upewniwszy się, że siodła są dobrze umocowane, a konie nakarmione, Lord poprowadził je alejkami przez sady i "las" winorośli aż dotarł do drewnianych altan, ukrytych w labiryncie kwitnących krzewów róż. Tam, na jednej z kamiennych ław dostrzegł Nemoriankę w pięknej, bordowej sukni i ciemnym gorsecie, czytającą jakąś książkę, po czym zbliżył się do niej, jak najciszej stąpając, by nic go nie zdradziło. Zamiar ten został zaraz udaremniony przez Beatrice i Fiumo, które na widok Villemo zaszczekały i podbiegły, by się przywitać. Dwa kudłate potwory uwielbiały być w centrum zainteresowania, tak więc gdy dłoń kobiety mogła skupić się tylko na jednym psim pysku, wybuchła pomiędzy nimi mała przepychanka.
- Rozpieszczone bestie-zachichotał demon, zdradzając swoją obecność. - Miały bronić posiadłości, a wychodzi na to, że obcemu dałyby się zagłaskać na śmierć.
- Świetnie wyglądasz, choć nie wiem, czy ten strój nie będzie przeszkadzać ci w siodle. Pomyślałem, że może chciałabyś pozwiedzać Ostię w i poza obrębem murów. - mówiąc to, Paygen podprowadził dwa kare wierzchowce, klacz o niebieskich oczach i białej kropce na piersi oraz masywnego ogiera z bokiem umazanym bielszymi wstęgami.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo pogorszył się nastrój. Tęsknota za córkami wzięła górę. Nie mogła się na niczym skupić. Wyobrażała sobie co robią, jak mieszkają, czy są szczęśliwe. Zaczęły dopadać ją wątpliwości, czy aby dobrze zrobiła zostawiając je. Stać ją było na prywatnych nauczycieli, nawet magii. Może lepie byłoby zostać z nimi w Otchłani? Męczyło ją to pytanie. Z drugiej strony nadeszła pora by zobaczyły coś więcej niż tą zatrutą jadem Otchłań. Były już praktycznie dorosłe, ale serce matki zawsze będzie widziało w nich dzieci.

Villemo nie sądziła, że dorobi się aż dwóch córek. Z resztą po śmierci Vespera była przekonana, że już nigdy, nikogo nie pokocha. Ale los chciał inaczej. Nie potrafiła jednak zrozumieć jak to się stało, że zakochała się w Rycerzu. Do dziś zachodziła w głowie co ona zobaczyła w tym powściągliwym łowcy demonów. Był jej naturalnym przeciwnikiem, a jednak coś ich połączyło. Choć Villemo nie potrafiła sobie w tej chwili przypomnieć co.

Z Geraldem było inaczej. Połączył ich wspólny los. Pożar w wiosce zniszczył życie im obojgu. A wspólna podróż i jej cel ich połączyły. Kowal był prostym mężczyzną, ale miał ogromne serce. Potrafił kochać i troszczyć się. Był dobry na wskroś. A Villemo... cóż, potrzebowała kogoś takiego. Czuła się z nim bezpiecznie, choć sama posiadała moce o jakich jemu się nie śniło. Było im ze sobą dobrze. Vi nauczyła się wtedy żyć prosto i zwyczajnie, bez cienia kłamstw, bez udawania, bez sztywnej etykiety. To były wspaniałe lata. Nauczyła się gotować, sprzątać, żyć jak prosta kobieta. Ale po śmierci mężczyzny znów wszystko się zmieniło. Jej świat wywrócił się do góry nogami. Musiała wrócić do Otchłani i znów zmienić się w panią z dobrego domu. Ale przyzwyczaiła się i nawet polubiła takie życie jak kiedyś. Piękne suknie sprawiały jej na nowo przyjemność, służba biegając w około i robiąca wszystko za nią też była miłą odmianą od prostego życia. Dziś nie potrafiła sobie wyobrazić jak to było kiedyś bez tych wszystkich wygód. Niby pamiętała tamto życie, niby w jakiś sposób do niego tęskniła, ale musiała przyznać sama przed sobą, że tabuny służek, sprzątaczek, ogrodników i mieszkanie w pięknej posiadłości było czymś bardzo, bardzo wygodnym i miłym. Tak naprawdę wewnątrz niej znajdowały się dwa światy, zupełnie odmienne i zupełnie nie pasujące do siebie. Vi sama nie wiedziała jak chciałaby tak naprawdę żyć. Po prostu przystosowała się do tego co było tu i teraz.

Jakoś nie mogła skupić się na książce. Niby czytała ale jej myśli błądziły w różnych kierunkach. Myślała o przeszłości, przyszłości, o córkach, o dawnych miłościach, o bólu jaki przeżyła tracąc ukochanych. Nie czuła w sercu spokoju. Była zagubiona we własnych uczuciach i myślach. Z letargu wyrwały ją psy właściciela posiadłości, które wparowały do altany z wielkim hałasem i zaczęły łasić się do nóg Villemo. Kobieta natychmiast zamknęła i odłożyła książkę. Głaskała zwierzęta i drapała je za uszami. Nagle gdzieś za sobą usłyszała znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła przyjaciela prowadzącego dwa konie.
- Witaj – przywitała się spokojnie z lekkim uśmiechem na ustach.
- Wiesz, myślę, że jeśli mamy zwiedzać posiadłość przez długie godziny powinnam się przebrać – wyznała. Wstała z ławeczki i chwyciła do ręki książkę.
- Odprowadź mnie proszę do dworu – rzekła – przebiorę się szybko i zejdę – dodała. Paygen chyba nie miał nic przeciwko bo zgodził się na propozycję nemorianki. Ruszyli razem do budynku, wymieniając po drodze uprzejmości. Bardzo szybko dotarli do dworu. Villemo wspięła się po schodach zostawiając za sobą przyjaciela. Do swojej komnaty dotarła w mgnieniu oka. Nie było w niej służby, która pomogłaby jej się ubrać, ale Vi nie do wszystkiego były potrzebne służki. Wyciągnęła z kufra proste, czarne, skórzane spodnie, długie buty do jazdy konnej, białą koszulę z bufiastymi rękawami i zieloną kamizelkę haftowaną złotą nicią. Miała trochę problemów by samej zdjąć z siebie suknię z gorsetem, ale w końcu jej się udało. Przebrała się szybko w przygotowane wcześniej rzeczy, a na wierzch zarzuciła kurtkę z brązowej skóry zapinaną na drewniane guziki na słupku. Włosy pozostawiła w ciasnym koku, ale wyjęła z nich piękne róże i wstawiła je do małego wazonika, który stał przy toaletce. Kiedy uznała, że jest gotowa zbiegła na dół. Przyjaciel już i tak wystarczająco długo na nią czekał. Kobieta wyglądała teraz zupełnie inaczej, jednak męski strój wcale nie odejmował jej urody. Opięta kamizelka i dopasowana kurtka ładnie uwydatniały jej kibić, a wąskie spodnie i długie buty podkreślały jej szczupłe i długie nogi.
- Już jestem – oznajmiła zbiegając ze schodów.
- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać, ale w męskim siodle nie byłoby mi komfortowo w taj ogromnej sukni. Teraz jestem gotowa, możemy jechać.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

Kiedy Villemo się przebierała, Paygen podziwiał krzaki róż i pelargonii rosnące pod oknami oraz usiłował za wszelką cenę uratować je przed końmi, które z niezadowoleniem tupały i gryzły swoje uprzęże. Zajmująca się nimi służba raczej nie byłaby zadowolona z takiego obrotu spraw, zwłaszcza, że dopiero po intensywnym roku tresury udało się ogrodnikowi wpoić psom właściciela, by załatwiały swoje sprawy gdzie indziej. Demonowi szybko jednak udało się je uspokoić kawałkiem dorodnej marchwii, a następnie ustawić nieruchomo w oczekiwaniu na przyjaciółkę. Pogoda była wręcz idealna na przejażdżkę, słońce nie przypiekało, lecz grzało przyjemnie skórę, a do liczenia chmur na błękitnym niebie można było użyć tylko jednej ręki. Mimo to nemorianin czuł się dziwnie i to nie z powodu braku miecza za pasem. Pamięcią próbował sięgnąć do dnia, kiedy ostatni raz oddał się podobnej przyjemności, nie wymuszonej przez czyjeś towarzystwo. Niby był panem z własną ziemią, a siedział zamknięty w czterech ścianach gabinetu i pilnował papierów zamiast korzystać z życia. Chyba rzeczywiście zaczął się starzeć i przypominać swojego nieżyjącego już ojca. Całe szczęście, że były jeszcze osoby zdolne go od tego odwieść. Osoby takie, jak Vi, które "kochały" go za to jaki był prywatnie i przez to skuteczniej wyciągały go z ram sztywnej etykiety.

Kiedy wspomniana nemorianka w końcu zeszła, Paygenowi aż zabrakło słów, by opisać to, co właśnie ujrzał. Już dawno do niego dotarło, iż nie stoi przed nim ta sama osoba, co przed dwustu laty - niska, czarnowłosa dziewczynka, która za wszelką cenę nie chciała być jak inne młode nemorianki, dlatego we wszystkim starała się naśladować chłopców. Trudno było za nią nadążyć, ciągle wpadała w nowe tarapaty, a jedynym sposobem z ich wyjścia była szybka ucieczka. Na szczęście Paygen był zawsze obok, gdyż jako jeden z nielicznych nie czuł potrzeby pogoni za majątkiem i sławą, co przełożyło się na zapas czasu dla najbliższych przyjaciół. W tym także dla Vi, z którą był nierozłączny do czasu, aż ich rozdzielono. A to zerwało kontakt. To i służba demona w kolejnych oddziałach, aż w do dnia, w którym odziedziczył niemały zamek. A nawet wtedy wydawało mu się, że to koniec powrotu do wspomnień z Otchłani. Na szczęście ktoś z otoczenia panny Morii zdołał go odnaleźć i zaprosić na przyjęcie wydane na cześć jej córek.

Teraz pan Ostii stał w nie małym osłupieniu, przyglądając się czarnym spodniom i zielonej kamizelce, opinającym sylwetkę demonicy, której nie sposób było pomylić z męską. On sam wyglądał przy niej jak służący, ubrany jedynie w koszulę i płaszcz oraz wojskowe elementy.
- Otchłań pozostawiła na tobie piętno wyglądu - zaryzykował stwierdzenie, podając jej lejce od karej klaczy. - Kiedyś nie znosiłaś falbanek i bufiastych rękawów. Ubierałaś się bardziej po męsku, co nie znaczy, że wyglądałaś źle. Nawet teraz trochę mi głupio, że jako gospodarz wyglądam nieco skromniej.
By nie pogrążać się dalej, Paygen obszedł wierzchowce i pomógł przyjaciółce wskoczyć w siodło. Nie dlatego, że sama by sobie nie poradziła, ale dlatego iż chciał być miły, co pewnie nie powinno ją zadziwiać.
- Pamiętasz jeszcze, jak się jeździ? - zapytał prześmiewczo, wskakując na ogiera i kierując go na alejkę wychodzącą na drogę dookoła zamku.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo była piękną kobietą. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że była zniewalająco piękna. Wśród ludzi było to oczywiste, ale wyróżniała się nawet wśród nemorian. Ale była też niezależna, inna niż te wszystkie damy, które wychodziły za mąż by posiadać co raz więcej. Czarnowłosa nie stroniła od małżeństwa, w końcu była zamężna nawet dwa razy. Ale mimo tego pozostawała także autonomiczną jednostką mającą swoją przestrzeń.

Tak, to prawda, poświęciła wiele lat swoim córką, ale dla nich... dla nich zrobiłaby wszystko. Oddałaby swój majątek i życie, byle tylko był szczęśliwe. Ale wracając do jej wyglądu. Otchłań faktycznie odcisnęła na niej pewne piętno. Kiedy była dzieckiem matka wciskała ją w suknie, których nie znosiła. Jeśli tylko mogła przebierała się w męskie rzeczy, bo tak było jej wygodniej. Potem, gdy zaczęła dorastać musiała się przyzwyczaić do kobiecych strojów. Zaokrągliła się w kobiecych miejscach takich jak piersi, czy biodra i matka zmusiła ją do noszenia gorsetów. Po ślubie zmieniła garderobę na lżejszą, zwłaszcza, że szybko zaszła w ciążę i zaczęła nosić luźne ubrania. Po śmierci Vespera i ucieczce z Otchłani ubierała się zawsze ładnie, schludnie, ale wygodnie. Chyba, że na specjalne okazję. Z tamtych czasów pamiętała najbardziej białą suknię, którą założyła na spotkanie z rycerzem. Nie miała gorsetu, ale była przepiękna. Potem znów czasy się zmieniły. Żyła prosto razem z kowalem Raią i Astrą. I tak też się ubierała, prosto, skromnie i wygodnie. Ale po powrocie do Otchłani podporządkowała się zwyczajom. Poniekąd musiała, skoro chciała utrzymać dwór i kontakty z sąsiadami. Wróciła do gorsetów, ciasnych sukien balowych, satyny, tiulu i aksamitu. Jednak była już dużo starsza, mądrzejsza, bardziej poukładana. Szybko przyzwyczaiła się do pięknych strojów i biżuterii i nawet zaczęło jej się to podobać, bo czuła się wyjątkowa. Lata spędzone w wyrafinowanych strojach sprawiły, że teraz nawet gorset jej nie przeszkadzał. Można wręcz powiedzieć, że czuła się w nim dosyć swobodnie. Ładnie podkreślał talię i uwypuklał piersi. Dzięki czemu mogła czuć się bardzo kobieco. Teraz nawet do jazdy konnej potrafiła ubrać się pięknie, tak jak to zresztą zrobiła.

Oczywiście przyjęła pomoc przyjaciela przy wsiadaniu na konia. Nie to, że jej potrzebowała, ale był to miły gest z jego strony.
- Nie da się ukryć - odparła - Otchłań zawsze wywiera jakieś piętno, na nas wszystkich - przyznała. A potem zaśmiała się, kiedy zapytał ją o jazdę.
- Lepiej niż ty - odgryzła się zabawnie, nie było w tym cienia złości, raczej zabawna docinka z jej strony. Ściągnęła wodzę konia i pokierowała go w stronę wyjazdu z posiadłości. Gdy tylko była na prostej przyspieszyła i pogalopowała odwracając się tylko na moment do przyjaciela, a na jej licu widniał zadziorny uśmiech.
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości