Opuszczone KrólestwoHistorie bagiennych kniei.

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Wszystko wskazywało na to, że Yoraa została przyjęta jako przyszła zakonna. Cóż, nie było to trudne, a nawet jeśli tamta baba nie do końca była przekonana, to już nie sprawa Pokusy, bo swoje zadanie wypełniła. Przez dłuższą chwilę milczała, przysłuchując się opowieściom małżeństwa, które wskazywało na to, że dwójkę wędrowców czeka całkiem ciekawa sprawa do rozwikłania, która niekoniecznie jest związana z byle jaką ucieczką. Co jak co, tego się nie spodziewała, gdy przybyła na Powierzchnię, więc to całkiem miła odmiana, która zakończy się w jakże typowy dla Piekielnej sposób. Ta wizja tak poprawiła humor Avris, że nawet uśmiechnęła się miło do gospodarzy, po czym upiła łyk najgorszej cieczy, jaką kiedykolwiek miała w ustach, ale zrobiła to z miną, jakby piła jakiś rarytas. Kvaser całkiem dobrze radził sobie z zadawaniem pytań, prowadzeniem konwersacji, lecz mimo wszystko nie uzyskał jakiejś konkretnej odpowiedzi. To nieco zaskoczyło Pokusę, bo spodziewała się zbierania tych wszystkich ludzi w celach ofiarnych, albo związanych z jakimś kultem, tyle że wszystko wydawało się solidnie zagmatwane, a gospodarze nie pomagali....
Yoraa zastanawiała się, co tak naprawdę może stać za tymi zniknięciami, pomyślała nawet, że jeżeli dotrą do zaginionych, będzie miała idealną okazję na zebranie całkiem pokaźnej ilości dusz, przecież i tak rodziny tamtych myślą, że nie żyją, więc to żadna strata, a na sam koniec całość zostanie dopełniona dusza Kapłana, której tez sobie nie odmówi. Piekielny Władca będzie niezwykle zadowolony z takiej dostawy, może znowu obdaruje Yorę jakaś szczególną nagrodą?
- Tak? - spojrzała nagle na Kvasera, który odezwał się do niej, chcąc zaprowadzić ją do pokoju córki gospodarzy, tym samym przerwał jej wizję cudownej przyszłości.
- Dobrze, już idę. - powiedziała z uśmiechem, spojrzała również na małżeństwo i skinęła głowa, dziękując za "przyjemny wieczór".
Wnętrze pokoju było całkiem zwyczajne, jakieś tam kobiece pierdółki, nic, co mogłoby wskazywać na chęć ucieczki z tego miejsca. Yoraa uważnie przyglądała się każdemu przedmiotowi, ale po chwili zobaczyła rzeczy Kvasera i uznała, że sam pewnie przekopał cały pokój i to nie raz, tyle że bez konkretnych wniosków.
- Widzę, że masz całkiem dobry sprzęt. - zerknęła na kostur, miecz... no musiała przyznać, że miał się czym pochwalić, ale czy umiał ten sprzęt odpowiednio wykorzystać? Yoraa spojrzała na niego kątem oka i posłała mu całkiem miły uśmiech.
- Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się czegoś takiego po kapłanie. - powiedziała całkiem miło, próbując go też nieco rozbawić, ale wszystko powoli.
Pokusa podeszła do kostura i przesunęła delikatnie palcami po jego długości, zaczynając mniej więcej od połowy. Na jej ustach igrał nieco zaczepny uśmiech, który mógł nieco rujnować obraz niewinnej niewiasty, ale cóż, może to i dobrze?
- Tutaj? - powoli spojrzała na Kvasera, który oznajmił, że Yoraa może spać w tym miejscu.
- A Ty gdzie będziesz spać? - powoli podeszła do niego, uśmiechając się niewinnie i spoglądając mu w oczy, kiedy tak oparł się o framugę drzwi.
- Możliwe, że nie mówią nam wszystkiego, może któreś z nich wie więcej, a drugie nie chce pozwolić, by wszystko wyszło na jaw? Może mamy do czynienia z porwaniami związanymi z jakąś sektą? - zaczęła gdybać, zerkając co jakiś czas na Kvasera, choć tak naprawdę bardziej bawiła ją ta sytuacja.
- Dziwne, że wioska nie zabrała się za poszukiwania, tylko czekała aż pojawi się jakiś wybawca. - wzruszyła ramionami, bo tak naprawdę zaginionych miała głęboko gdzieś.
Pokusa podeszła bardzo blisko Kvasera, niemal dotykając jego ciała, ale mimo to zachowując odrobinkę odległości.
- Coś wpadło Ci do oka? Pokaż. - powiedziała milutkim głosem, bo przecież każdy facet lubi, kiedy kobieta jest taka troskliwa.
- Hm, nic nie widzę. - powiedziała głosem znawcy, jakby była jakimś wybitnym znachorem.
- Może jesteś po prostu zmęczony. - szepnęła cicho i powoli odsunęła się od niego.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Kącik jego ust uniósł się delikatnie, a piwne oczy czarodzieja powędrowały na bok, jakby zgrywał niewinnego „Gdybym chociaż ja się kiedykolwiek spodziewał, że zostanę kapłanem...” i ani przez moment nie żałował, kim jest. Jego zawód niósł wiele pozytywnych stron, pozwolił mu zrozumieć rzeczy trudne do pojęcia… mimo że nie do teraz tkwi z klątwą na karku, nie żałował. Poza tym odkrył swoje niebywałe zamiłowanie do kosturów. Hobby zawsze się przyda przy tak otwartym trybie życia.
-Ja?-wskazał na siebie palcem- Ja… Hmmm… Cóż… Pewnie usnę na tym fotelu, wczytując się w kolejne księgi… Przyznam, że całkiem wygodny, a bujanie usypia – zażartował, chociaż faktycznie… Bujające krzesło posiadało jakąś magiczną moc usypiania. Na owe czary składała się jednostajność ruchu i stałe skrzypienie, zawsze w tym samym odchyleniu.
Kolejne słowa dziewczyny zapędziły go w zamyślenie. Czy rzeczywiście nie szukali zaginionych? Sam nie wiedziałby, czy warto ich szukać, o ile rzeczywiście zaginęli. Ludzie mieli prędzej tendencję do uciekania przed chorobą i złem. Z drugiej strony… Opuszczają swój dobytek w momencie całkowitego zagrożenia i rzezi, a tu… Tu wciąż istniały wioski. Biedne, bo biedne, ale dawały radę się utrzymać.
Wnet rozbudziła go nagła bliskość między dwojgiem. Nie zdążył nawet zaprzeczyć czy jakkolwiek skomentować ostatniego pytania. Ciało mężczyzny delikatnie się spięło. Zdecydowanie nie przywykł do takiego traktowania. Był raczej ulubieńcem i pupilem albo czasem samym Bogiem w oczach wiernych. Przynajmniej od kiedy został kapłanem. Teraz kobieta wyraziła w jego stronę troskę. Nie było w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Yoraa była dość… Specyficzna. Mógł ją porównać do… Tak, do Ipomea purpurea - wilec purpurowy. Kwiat całkiem zwyczajny w swej budowę. Rozłożyste płatki w barwie intensywnego błękitu, bo i taka ich odmiana gości w Alarnii. W samym centrum zaś rozgrzany, żółty płomień. Jego zapach jest niezwykle delikatny, ale przede wszystkim dyskretny. Niebywale łagodny w swej konstrukcji i tak pospolity, że nikt już prawie nie zwraca na niego uwagi. Występuje praktycznie wszędzie, rośnie naturalnie wzdłuż wielu murów. Problem w tym, że Kvaser widział więcej niż większość. Dostrzegał wyjątkowość w każdym istnieniu i taka była dla niego Yoraa. Zwyczajna, nieodbiegająca od wyznaczonych norm, a jednak… Kryło się coś więcej w środku jej duszy. Nie wiedział jednak co.
I nie wiedział również, jak bardzo się mylił względem swojego porównania. Kwiat ten posiadał także bardziej znaną nazwę „Niebiańskie pnącze”, z czego zdawał sobie sprawę sam mężczyzna. Charakteryzował się cienkimi pędami i prędzej można byłoby raczej rzec, że to właśnie one powoli owijały się wokół kapłana. I wcale nie były one niebiańskie…
-Może… -przyznał na koniec wyjątkowo cicho. Ciało Kvasera momentalnie opadło z napięcia. Dlaczego tak reagował?
Chciał ją zatrzymać przy sobie, ale tego nie zrobił. Być może z kwestii przyzwyczajenia lub też dlatego, że nie wypadało… Z pewnością nie szukał odpowiedzi. Krokiem odszedł na bok. Zbierało mu się na odetchnięcie, ale od tego również się powstrzymał. Zdecydowanie była za blisko…
Palcami sięgnął zapięć swojej szaty. O ile psychiczny czuł się na chwile uwolniony, tak fizycznie poczuł lekkość dopiero teraz. „Na co tym zapyziałym chuchrom w świątyniach tak ciężkie stroje?” pomyślał gorzko. W miarę przylegających ubraniach czuł się zdecydowanie lepiej. Nie miał na sobie więcej żadnych wymyślnych strojów. Ot zwykłe, granatowe spodnie i lniana, ciemna koszulka. Kapłański strój powiesił na oparciu bujanego mebla. Przeczesał włosy, jakby dopiero co wstąpił do domu po ciężkim dniu pracy.
-Przyglądałaś się kosturowi – podjął, chcąc przerwać ciszę w pokoju, ale także chciał rozproszyć panującą wokół kuszącą atmosferę.- Opowiadają, że istniał las, w którym to drzewa porośnięte były kolczystymi kwiatami. Dzięki temu pochłaniały energię z otoczenia, na nowo ją przetwarzając, coś jak… Tlen i dwutlenek węgla. Zużytą energię gromadziły w sobie. Wykorzystywały do rozrostu, a jak wiadomo, rozrost natury kumulował kolejne skupiska magicznej mocy. Tak przynajmniej głoszą niewierzenia niektórych naturian i zwolenników Matki Natury… Nic co w faunie i florze nie ginie, tylko wciąż krąży. Tak działają mniej więcej cząsteczki tlenu i tak też według nich pozyskiwana jest magia. Spotkałem stolarza z takowym kawałkiem drewna. Długo szukał na jego temat jakichkolwiek informacji i zyskał tylko te, które teraz sam CI opowiadam. Z wdzięczności za uratowanie go i jego rodziny podarował mi to i pozwolił przetestować zabawkę. Nie mam zielonego pojęcia, jak działa. – przyznał, nie kryjąc śmiechu. Broń mogłaby go tak naprawdę zabić, ale nie za bardzo czyniło to różnicę dla kapłana. Zbliżył się do kostura. Palce mężczyzny delikatnie powędrowały wzdłuż broni, która nagle ożyła. Odstające liany mocniej się zawinęły, a kolce ostrożnie obcowały z „właścicielem”. Czuł dziwne przywiązanie do tego drewnianego badyla, ale także bijący od niej dystans. – Podejrzewam, że gromadzi w sobie właśnie cząsteczki energii… Ale czy coś więcej? O! Nie każdy może jej dotknąć. Hm… Inaczej, nie każdemu da się uchwycić. Sama mnie czasem zrani…-dodał cicho, przyglądając się kosturowi. – Ze mną na szczęście droczy się tylko podczas walki. Być może robię coś nie tak. – przyznał, po czym zwrócił się do dziewczyny- A Ty? Potrafisz władać magią? – spytał, nie ukrywając ciekawości.- Skoro należysz do kobiet odważnych, może jutro uda Ci się nad nią zapanować. Dziwny fakt, że ta broń odczuwa zmęczenie więc lepiej jej teraz nie dotykać…
Humory zaś badyla można było dostrzec szczególnie na ramionach i przedramionach mężczyzny. Wciąż odznaczone były na nim cięcia i wszelkie inne pamiątki od ukłuć. Na jego szczęście, były w ostatniej fazie zagojenia, czyli strupków czy też zanikających blizn.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Pokusa ponownie zaczęła rozglądać się po pokoju, na jej ustach widniał lekki uśmiech, a jej spojrzenie czasem wędrowało do oczu Kapłana, który mógł w nim dostrzec nie tylko niewinność, ale też odrobinę zaczepności. Yoraa przyciągała go do siebie, powoli, niewinnie, nie chcąc robić wszystkiego na już, szczególnie teraz, kiedy pojawiła się perspektywa zdobycia większej ilości dusz.
- Naprawdę chcesz spać... na tym? - spojrzała na bujany fotel, który wcale nie wyglądał na wygodny.
- Zobaczmy... - zaśmiała się cicho i podeszła do fotela, po czym usiadła w nim i zaczęła powoli bujać się.
- Miałeś rację Kapłanie. - spojrzała na niego, wciąż siedząc na rozbujanym fotelu, a ciemnym pokoju mogła wyglądać jak drapieżnik, przyglądający się swojej ofierze, całkiem intensywnie, ale wkrótce wrażenie minęło, kiedy Pokusa zgrabnie wstała z krzesła i uśmiechnęła się lekko do Kvasera, znowu wyglądając jak niewinna istotka, która lubi mieć towarzystwo.
Pokusa była pewna, że skutecznie działa na mężczyznę, którego myśli były tak głośne, że nie musiała szczególnie wysilać się, by je poznać. Porównania, jakie pojawiały się w jego głowie, były całkiem zabawne, ale jakże trafne. Yoraa nie dawała poznać po sobie, że wie co Kapłan myśli o niej, dlatego jakby nigdy nic po prostu zdjęła swój płaszcz, pod którym kryła się ciemna tunika, z ozdobnymi haftami na brzegach dekoltu i rękawów. Po chwili z kieszeni płaszcza wybiegł Furfur, który od razu zaczął myszkować po pokoju, w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Natomiast Pokusa snuła kolejne plany względem Kvasera, na razie nie chciała zbliżać się do niego po raz kolejny, bo widziała, jak bardzo jej bliskość wpłynęła na emocje mężczyzny, na jego myśli, ba... Nawet serce biło mu o wiele szybciej, a to wszystko wskazywało na to, że obecność Avris przynosi całkiem mile efekty. A to jeszcze nie koniec... O nie! Przed nim jeszcze inne sytuacje, w których Yoraa postanowi zbliżyć się do niego, aż zrobi to tak, że jego ostatnim wspomnieniem będzie błękit jej oczu. Piekielna dała Kapłanowi czas na ochłonięcie, pozbieranie myśli i pozbycie się wszelkich myśli na jej temat, choć to łatwym zadaniem na pewno nie było. Spokojnie odczekała ten czas, po którym Kvaser w końcu odezwał się do niej, przerywając ciszę.
- Owszem, jest całkiem ciekawym przedmiotem. - powiedziała spokojnym tonem głosu i spojrzała na kostur, o którym zaczął opowiadać. Kobieta słuchała uważnie, magiczne przedmioty najczęściej kryją w sobie więcej niż można się po nich spodziewać i właśnie to czyni je bardzo interesującymi, a jeśli ktoś ma do czynienia z potężnym artefaktem, wtedy wiedza o nim jest kluczowym elementem.
- To bardzo ciekawa historia, ładnie opowiadasz. - podeszła do Kapłana, który teraz dotykał kostura.
- Jestem bardzo ciekawa, co potrafi ten przedmiot. - spojrzała na uśmiechniętego Kapłana i aż sama uśmiechnęła się pod nosem, tym razem całkiem szczerze. Magiczne przedmioty zawsze potrafiły przyciągać uwagę, istoty myślące lubią poznawać nowe rzeczy....
Pod wpływem dotyku Kvasera, kostur jakby ożywał, poruszał się, zupełnie jakby był związany ze swoim właścicielem.
- Ciekawe. - powiedziała, pochylając się lekko w stronę kostura.
- Naprawdę interesujące. - zerknęła na towarzysza, który najwyraźniej bardzo lubił swoją zabawkę.
- Jestem ciekawa, jakie osoby dopuszcza do siebie, kim trzeba być, żeby móc korzystać z pełnej mocy tego przedmiotu. To zapewne jakiś cenny artefakt, skoro nie każdy może używać go ile tylko zechce. - wyprostowała się i spojrzała na Kapłana, który z kosturem radził sobie całkiem dobrze. Z takimi dłońmi... Zapewne nie tylko kostury chętniej współpracowały.
- Nie wiem, czy dobrym pomysłem jest to, żebym to ja dotykała tej laski. - zaśmiała sie i podniosła ręce w geście poddania.
- Jeszcze coś zepsuję i w ogóle będzie do niczego. - powiedziała szczerze, choć tak naprawdę z przedmiotami było różnie i właśnie to tak odstraszyło Yorę.
- Bardzo jesteś zmęczony? - zapytała nagle, zerkając na niego, a potem usiadła na "swoim" posłaniu, które może nie było najwygodniejsze, ale całkiem znośne.
- Mamy jeszcze trochę czasu do dalszej podróży. - uśmiechała się, choć jej słowa zabrzmiały całkiem dwuznacznie, co zapewne mógł szybko wyłapać.
- Chyba że musimy porządnie wypocząć? - zapytała cicho, ale znowu niewinnie tak, jak wcześniej.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Gdy kobieta zdjęła płaszcz Kvaser nie potrafił powstrzymać wzroku. Jego spojrzenie nie było jednak nazbyt nachalne. Nie mógł nadziwić się jej obcowaniem, a teraz jeszcze uraczyła go bardziej wyraźną odsłoną ciała. Nie, aby strój był nieodpowiedni. Ba! Był wręcz odpowiednio dopasowany!
Łagodne i filigranowe kształty bioder wyglądały smakowicie, szczególnie przy podkreślającej sylwetkę tunice. Dekolt odsłonił kształt piersi. Od razu przyszło mu na myśl, że rozmiarowo dopasowałby się w jego dłoń… A chwilę później skarcił w myślach. Zauważył, że w im mniejszym pomieszczeniu się znajdują, tym coraz większy ogień wysyca wokół siebie czarnowłosa. Atmosfera zagęszcza się, jakby przydusza. Z jednej strony zaprasza, widać otwartość do rozmowy, ale też wzbudza niepokój.
Podrapał się po podbródku. Szukał jakiegoś nawiązania do wypowiedzi towarzyszki. Palce nie raz i nie dwa dotknęły przedmiotu, ale czy ktoś w ogóle kiedykolwiek dzierżył w dłoni całkowicie kostur? Ach, tak! Zdarzyło się! Na pustyni, kiedy to napadła go banda zbirów. Tak prawie napadła… Siedział w jakiejś pustynnej wiosce. Było to miejsce utkane z wielu barw i kolorów. Namioty, wstęgi… Szaty mieszkańców, wszystko mieniło się w pięknych i głównie ciepłych odcieniach. Mimo paskudnej gorączki chciało się tam żyć, ale żeby móc żyć trzeba było z czego… I tak też zaczęła się krótka historia.
Kvaser niewybitnie pilnował swojej nowej zabawki. Nieprzyzwyczajony do wysokich temperatur miał wrażenie, że wystygnie całkowicie nawet w cieniu. Wówczas złodzieje po prostu w biegu przechwycili badyl i uciekali, ciesząc się z osiągniętego zwycięstwa. Nie na długo. Pnącza i kolce zmasakrowały górne partie ciała mężczyzn. Na namiotach pozostała szkarłatna ciecz, a Kvaser z niedowierzaniem spoglądał na całe wydarzenie.
Wiadomo było, że nakłamał w żywe oczy mieszkańcom. Kara boska za nieposłuszeństwo i grzechy. Na szczęście ofiarom już wcześniej zdarzały się wykroczenia… Jakby nie patrzeć, szło im to na rękę.
Czy jednak mógł być pewny, czy Yoraa jest całkowicie uczciwa? Skoro w taki sposób kostur zareagował na złodziei, ale nie na kłamcę, jakim on sam był… Wolał pozostawić opowieść dla siebie. Nie każdego dzierżyciela przesiekały ostrza rośliny. Człowiek, który podarował mu przedmiot niechętnie i ze strachem w sercu, również… Nie… Nie trzymał go bezpośrednio. Uchwycił kostur palcami i przetoczył na podstawie w ręce czarodzieja.
Może jednak niepotrzebnie wychodził z propozycją co do przetestowania…
Mina niemalże momentalnie mu zrzedła. Prawdopodobne było też tak, że kostur cierpiał na upały równie mocno co Kvaser. Musiał nawadniać broń, bo wysychała, jak Patyczak.
Wspomnienie to miało dobrą stronę. Ostudziło mężczyznę i sprowadziło na ziemię.
- Tym razem nie mogę gwarantować całkowitego bezpieczeństwa. Sam ryzykowałem życie dla tego badyla. Poza tym owa laska, urozmaiciła mi trochę życie –dodał, podchwytując humor czarnowłosej.
Kolejne zagranie towarzyszki kompletnie wybiły go z rytmu. Uświadomił sobie, że kokieteria ze strony kobiety nie była wymysłem jego wyobraźni. Męskie ego majestatycznie wzrosło. Gdy pragną Cię kobiety, trudno jest nie poczuć się… kimś. Szczególnie gdy druga strona robi to skutecznie i na dodatek zachwyca swoją osobowością i bytem.
Na nieszczęście Yory, to właśnie ostatnie sprawa powstrzymywała Kapłana przed wykonaniem nieodpowiedniego ruchu. Nieodpowiedniego dla niego, oczywiście. Kto wie, tej nocy mogłaby łatwo zdobyć „świętą” duszę, ale, wbrew pozorom, Kvaser nie był do szpiku kości zdegenerowany.
Dziwnym sposobem nie potrafił posiąść jej na jedną noc. Zdarzały mu się wpadki. Rzadko kiedy dwie strony chcą być jednorazowe. Złamane serca albo obietnice nie do spełnienia sprawiły, że kapłan nie potrafił obchodzić się z kobietami tak łatwo i lekko jakby zapewne niejeden mężczyzna by chciał. Nie każda więc gra warta była świeczki. Po opuszczenia kościoła nawet kilka razy próbował… Próbował wyzbyć się wspomnień. Wyrzucić zmiennokształtną z pamięci. Wciąż wracał do niej myślami… Sytuację komplikował brak uczuć. Jak więc mógł obdarować kobietę uczuciem? Została mu tylko pamięć… Pamięć o uczuciach i wspomnienia zdarzeń.
Nie chciał widzieć obrazu zranionej Yory. Nie potrafił zaryzykować i zbliżyć się do niej bardziej. Znał ją krótko, ale już zdołał obdarować szacunkiem. Wolał pozostać w bezpiecznej strefie.
Najgorzej jest właśnie zapamiętywać sceny, a następnie nic do nich nie czuć. Obojętność przytłaczała go jeszcze bardziej, co na dziwny sposób go cieszyło. Nie można żyć, nie czując. Zastygłby na wieki w letargu, a tak jeszcze coś go pchało do dalszej podróży.
Gdyby więc zobaczył łzy na policzkach Yory i nie czuł nic… Śmiało można by go nazwać potworem.
Nie potrafił i nie chciał umieć tak żyć. Jeszcze…
Nie odrywał wzroku od dziewczyny. Chyba żadna odpowiedź w takim momencie nie jest dobra prócz tej brzmiąca „tak”. Drgnął lekko pod wpływem ukłucia. Kostur zranił mężczyznę w dłoń, zwracając chwilową uwagę na siebie.
Pierwszy raz zwątpił. Miał wrażenie, że badyl próbuje mu coś przekazać, jakoś się skontaktować. Nie zrozumiał jednakże intencji broni, a przynajmniej nie umiał ich dobrze zinterpretować.
Zwrócił twarz w stronę dziewczyny. Zbliżył się do niej i przyklęknął tuż przy łóżku. Jeszcze raz przyjrzał się bezgranicznej barwie błękitu, ujął szorstką dłonią kobiecy policzek.
-Yoraa, jesteś piękna kobietą. Gdyby to było mało, wielu z pewnością doceni Twój intelekt i mądrość. Ja sam jestem zwolennikiem Twojego charakteru, żywisz niebywałe zamiłowanie do przygód…-tu na chwilę się zaciął. Chyba właśnie to lubił w niej najbardziej. Miał słabość do wolnych duchów.-… i właśnie między innymi dlatego, szanuję Cię ponad wszystko. Chcę widzieć Twoje szczęście i radość. Jestem w stanie ujrzeć w łzach, ale nie z mojego powodu.
To była dla niego nietypowe doświadczenie. Nie był zmuszony do kłamstwa. Mógł powołać się na wszelkie prawa kapłańskie, zaprzysiężony celibat, ale tego nie zrobił, chociaż miał nadzieję, że między innymi też i tak go zrozumie. O ile w ogóle zechce się odezwać…
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Yoraa przyglądała się Kvaseromi, którego wzrok zdradzał, jak bardzo podoba się mu kobieta, na którą patrzy. Bez zahamowań zaczęła sondować jego umysł, wyłapując co ciekawsze kąski na jej temat. Na jej ustach błąkał się uśmiech może nieco triumfalny, może zaczepny, może taki całkiem miły? A może mieszanka tych wszystkich? Kobieta siedziała wygodnie na łóżku, nie spuszczając wzroku z Kapłana, który coraz bardziej wpadał w jej sidła, a im dalej brnął w jej grę, tym mniejsze szanse miał na skuteczny odwrót. W tej sytuacji najzabawniejsze było to, że gdyby miała wykorzystać swoją zdolność do przemiany w istotę, o której namiętnie myśli mężczyzna, w przypadku Kvasera pozostałaby sobą. Tak bardzo rozpalała myśli mężczyzny, że ten płomień ogarniał całe wnętrze małej izdebki, w której przyszło im spędzać czas. Temat kostura jakoś przestał interesować Pokuse, która pomimo zauważenia, że magiczny przedmiot skaleczył Kapłana, zupełnie nie zwróciła uwagi na ten fakt, teraz w centrum jej zainteresowania był mężczyzna, który wpadł w sam środek zastawionej na niego pułapki.
Kolejne myśli jej towarzysza, które mogła odczytać były tak pełne uczuć, że zastanawiała się jak to możliwe, że ktoś taki zwrócił na nią tak ogromną uwagę. Widziała, że była inna kobieta, ale jego myśli wciąż uparcie powracały do Pokusy, której... Nie chciał zranić? Nie miał zamiary jej krzywdzić? Yoraa prawie roześmiała się na głos, gdy do jej umysłu dotarły myśli związane z tym, że nie Kvaser nie chciałby widzieć jej zapłakanej. Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca, Piekielna nie płacze, nigdy, przez nikogo, to raczej przez nią leją się łzy... Mimo wszystko, Avris byłą zaskoczona, a dlaczego? Z reguły, w jej "branży", mężczyźni myśleli tylko o jednym, kiedy próbowała kogoś zdobyć, umysły ofiar przepełnione były seksem, namiętnością i chęcią zdobycia kogoś takiego jak ona. Tym razem było nieco inaczej, mężczyzna może i myślał o spędzeniu z nią nocy, ale jego emocje i uczucia działały nieco szerzej, myślał o jej odczuciach, o jej reakcjach... Nie skupiał się tylko na korzyściach wynikających z fizycznej bliskości. I kto powiedział, że czytanie w myślach pozbawia kogoś elementu zaskoczenia? Tutaj punkt ewidentnie wędrował w ręce Kapłana. A kto wie, może powędruje coś więcej?
W pewnym momencie, Kvaser zrobił coś jeszcze, podszedł do łóżka, na którym wciąż siedziała Yoraa, po czym przyklęknął przy nim i spojrzał jej w oczy. Kobieta siedziała zaskoczona, wsłuchując się w jego słowa, przy okazji zastanawiając się, jakim cudem zdobycie go poszło jej aż tak łatwo. Może to jakiś podstęp, którego ona nie widzi? W każdym razie po chwili rozmyślań postanowiła nadal ciągnąć tę grę.
- Zaskoczyłeś mnie. - odezwała się spokojnym tonem głosu. Nie, żeby coś, ale to, że jest piękna, słyszała z ust każdego mężczyzny, którego uwiodła. Mimo to udawała zawstydzoną, niewinną, taką../ kruchą?
- Ja... Dziękuję... Naprawdę bardzo miło mi, że tak o mnie myślisz. - uśmiechnęła się nawet do niego, po czym przysunęła się nieco bliżej miejsca, w którym klęczał.
- To, co powiedziałeś, jest bardzo piękne, nie słyszałam nigdy takich słów od żadnego mężczyzny. - przyznała, tym razem całkiem szczerze, bo właściwie nikt nigdy nie powiedział jej, za co ją lubi i szanuje, oczywiście nie licząc Piekieł, gdzie szanowana była za odwalanie dobrej roboty i sprowadzanie nowych dusz. Dotyk mężczyzny był niezwykle delikatny, całkiem przyjemny i na swój sposób elektryzujący, co sprawiło, że na moment poczuła, że ma ochotę zwyczajnie przytulić się do niego, bez żadnych podtekstów. NA szczęście ta słabość szybko minęła, a Yoraa postanowiła dalej realizować swój niecny plan.
Pokusa ujęła dłoń Kvasera, która wcześniej została zraniona przez kostur, który miał swoje humory. Przesunęła palcami po jej wnętrzu, a potem starła z palca kropelkę krwi.
- Bardzo cenię sobie ciebie i twoje towarzystwo. - szepnęła cicho i spojrzała mu w oczy, uśmiechając się przy tym lekko. Po chwili sama dotknęła jego policzka swoją dłonią i pogładziła go kciukiem, wciąż spoglądając w oczy mężczyzny.
- Jesteś bardzo niezwykłym mężczyzną. - powiedziała spokojnym tonem głosu, nieco przyciszonym i jakby odrobinę kuszącym.
- I do tego... - tutaj nieco zbliżyła się do niego, pochylając twarz ku niemu.
- Jesteś bardzo pociągający, o czym zapewne wiesz. - uśmiechnęła się weselej, a warto zaznaczyć, że akurat te słowa płynące z jej ust, były jak najbardziej prawdziwe.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Dotyk kobiety mógł przyprawić o zniewolenie duszy. Dosłownie. Nieporównywalnie gładka, bardzo lekka i płynna w swych ruchach wywołujących ciarki na plecach. Mogły wyznaczyć całkiem nowe ścieżki na ciele wielbicieli, pozostawić po sobie wspomnienia niewiarygodnej przyjemności. Była o wiele drobniejsza, co od razu wyczuł, gdy tylko palce dziewczyny zagościły na wnętrzu dłoni mężczyzny.
Jej twarz, jej usta zbliżyły się niebezpiecznie, przekraczając granicę swobody. Teraz w powietrzu wznosiły się cząstki nerwowości, a ciele wzburzyła adrenalina. Nawet nie sądził, że tak trudno będzie zachować opanowanie i spokój.
-Dziękuję –odparł, spuszczając nieznacznie głowę i przerywając kontakt wzorkowy. Westchnął, jakby nie wierząc w irracjonalizm powstałej sytuacji, ale o dziwo wcale nie czuł się z tym aż tak źle. Serce kapłana wyrównało rytm, a po jego ciele spłynął niebiański spokój.- Na pewno nie jestem mężczyzną godnym Ciebie na tyle, na ile wskazywałaby obecna chwila – przyznał lekko i bezpretensjonalnie.
Wstał, ale nie spieszył się ze swoim zamiarem. Nie chciał, by Yoraa poczuła się zignorowana. Podszedł do krzesła, wykonując zgrabny obrót i siadając na nim niczym król. Nogi skrzyżował na oparciu, po czym prostym zaklęciem wzniósł torbę. Zleciała ciężko, gdy tylko ze środka wydobyła się książka. Niebiesko-biało blaski tliły się tuż pod nią aż do momentu, gdy wylądowała w jego dłoniach.
Palce kapłana pogłaskały okładkę. Jej rogi ozdabiały czerwone ciernie, ale były one wyłącznie ozdobą pobudzającą wyobraźnię. Bordowa podstawa przyozdobiona była o złote znaki, a obrazek stwora mógł wskazywać na piekielne pochodzenie przedmiotu.
-Książki jakoś zawsze nakłaniają mnie do snu.
Mogło być to dziwne w jego przypadku, ale… Tak rzeczywiście było. Czasem nudna lektura przywoływała błogi odpoczynek, a czasem wymagały tak dużego skupienia i energii, że wyssały wszystko, co tylko się da z funkcjonującego organizmu.
Miał wrażenie, że ta noc będzie trwała wieczność. Nawet gdy uśnie, jego sen będzie mijał nieprzekraczalną ilość godzin. Noce w wiosce były coraz bardziej problematyczne, a sprawy między nią a dziewczyną nie ułatwiały mu funkcjonowania. Nie dlatego, że musiał umiejętnie odmówić. Był typowym filozofem i żywicielem przeszłości. To właśnie wzbudziła w nim Yoraa. Ciężkie doświadczenia, do których nie wybitnie lubił wracać. Drzazga wciąż siedziała w jego sercu, a raczej poczucie obojętności. Gdyby chociaż na chwilę mógł wrócić do pełnej emocjonalności…
-Egles tu eve –powiedział, układając lekturę na udach – Oznacza to „Nie wiedzą, gdy nie odpowiadają”…mniej więcej. Więc jak? Władasz magią? – spytał z nieukrytą ciekawością.
-Trzeba będzie wypocząć. Nie wiem, od czego zaczniemy... lasu czy cmentarza w sąsiedniej wsi? Nie wiem, czy jest tam sens się czołgać...
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna zupełnie uległ urokowi Pokusy. Może nawet tego nie wiedział, ale wpadł jak śliwka w kompot, co zdradzały jego myśli oraz zachowanie. Yoraa była dumna z siebie, w jej myślach pojawił się triumfalny uśmiech, otoczony piekielnym płomieniem. Kvaser myślał jak typowy romantyk, który tak bardzo nie chce zranić damy jego serca, ale czy to jest opłacalne w tej sytuacji? Może zaskakujące dla samej Pokusy, ale jego zaprowadzi tam, gdzie prowadzi każdego mężczyznę, którego Yoraa spotkała na swojej drodze.
Kapłan przerwał kontakt wzrokowy, opuścił nieco wzrok, natomiast Pokusa uśmiechnęła się lekko i zabrała dłoń z jego policzka, odsuwając się przy tym od niego. W jego myślach pojawiła się wątpliwość, czy aby na pewno jest jej godzien, chwilę potem usłyszała to samo z jego ust. Musiałą przyznać, że Kvaser potrafi sprawić niezłą niespodziankę, która naprawdę urozmaica całą tę grę. Pokusa nie spieszyła się w zdobyciu go, duszę miała w garści, a mężczyznę? Cóż, jak to już bywa, lubi uwodzić, a mały romans jeszcze niczego nie zepsuł w jej piekielnej karierze.
Na razie kobieta milczała, pozwoliła mu wstać, odejść, choć starał się zachować jak najdelikatniej, później z typową dla siebie gracją, usiadł na bujanym fotelu i jakby nigdy nic , magią zrzucił torbę, z której wyjął księgę. Yoraa przyglądała się temu całkiem uważnie, widziała okładkę owego przedmiotu, nie była przekonana czy jest związana z Piekielnym, czy z Demonami, ale na pewno nie było w niej nic dobrego. Z jej ust nadal nie wydobyło się ani jedno słowo, błękitne spojrzenie wlepione było w Kvasera, obserwowało każdy jego ruch, jakby zdobywając kolejne informacje, które można wykorzystać, jakby szukało słabego punktu , w który później będzie można uderzyć. Ułamek sekundy później, spojrzenie nabrało bardziej zaczepnego charakteru, sugerowało, że Pokusa zaczęła intensywnie myśleć. Tym razem w jej głowie widniały sceny przedstawiające to, co mogłaby zrobić z Kapłanem, przywiązanym do bujanego fotela. Czy głośno błagałby o to, żeby przestała? Raczej nie, ciężko mówić będąc zakneblowanym.
Z rozmyślań wyrwały ją słowa Kapłana, wzrok Avris stał się niewinny, jakby myślała o samych milutkich rzeczach, jak owieczki, motylki, łąka i oni, trzymający się za ręce.
- Och, mądre. - powiedziała spokojnym tonem głosu. Po chwili pokręciła głowa, jakby chciała pozbyć się resztek myśli, które wciąż wirowały w jej głowie.
- Magia... - westchnęła cicho, nie miała zamiaru powiedzieć, że owszem, że magia to jej sprzymierzeniec, że jak chce, to mu pokaże, ale byłby to ostatni pokaz w jego życiu...
- Tak, ale nie jestem szczególnie utalentowana. - odezwała się cicho, nieśmiało, po chwili zaśmiała się wesoło.
- Raczej nie powinnam nawet pokazywać, bo to narobi więcej szkody niż pożytku. - machnęła ręką, robiąc za skromną.
- Ty na pewno znasz się na tym lepiej, potrafisz zdziałać cuda, nawet bez magii, prawda? - zerknęła na niego, pytając pół żartem pół serio.
- Lepiej chodźmy spać, jeśli będzie ci wygodniej... mogę odstąpić ci kawałek mojego posłania, w końcu i tak spędzimy ze sobą sporo czasu, a takie sypianie to nic złego. - powiedziała ot tak, bo przecież będąc w podróży, często sypia się z kimś na jednym posłaniu i wcale nie oznacza to nocy pełnych westchnięć i jęków.
- Ten fotel wciąż mnie nie przekonuje. - zaśmiała się cicho, ale całkiem uroczo.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

-Hah! – zaśmiał się przyjaźnie – Oj czy taki zdolny jestem… Raczej kieruje mną pasja niżeli mus przyuczania, może dlatego niektóre sprawy są dla mnie jaśniejsze albo chociaż łatwiej zyskuje nad nimi kontrolę.
Wzrok przerzucił na książkę, ale jedynie na moment. Jeszcze raz pogładził ją kciukiem, po czym zdecydowanym głosem stwierdził:
-Nie, naprawdę dziękuję. Babcine fotele nie są takie kiepskie… Poza tym to nadal lepsze niż spanie pod mostem – przyznał, a kolejny podmuch uwolniony z jego palców przeciął powietrze, gasząc przy tym wszelkie źródła światła. Ostatni gest, jakby pchnięcie, zamknęło cichym dźwiękiem drzwi. –Dobranoc…-wyszeptał, a niedługo po tym jedynie malutkie źródło światełka ujawniło się między stronami. Bardzo dyskretne i niewielkie. Czytanie w takim świetle z pewnością nie było wygodne ani też zdrowe dla oczu, ale Kvaser już wcześniej ujawnił swoje zamiłowanie do ksiąg. Wiele stron później doczytał się o roślinach uśpionych popiołem. Wyglądem przypominały koralowce. Występowały w różnych odcieniach czerni i odnaleźć je można było wyłącznie w piekle. Budzone czystym powietrzem mogły zdziałać o wiele więcej, ale co… Tego Kvaser nie za bardzo już pamięta. Głowa zsunęła mu się na oparcie, wtulone w miękkie koce. A sny tej nocy miał wyjątkowo… ciężkie… a może dziwne?
Trafiając do krainy snów, odniósł wrażenie, że wciąż działa pod wpływem odurzających środków. Tkwi w dymie, nie koniecznie widocznym, ale z pewnością duszącym. Przezroczyste chmury charakteryzowały się niebywałą gęstością i to sprawiało, że świat, do którego trafił, nie był wyraźny. Przykrywały wszystko dookoła, ale jedną postać rozpoznałby zawsze, jak i wszędzie. Kontur byłej ukochanej zarysował się w tle. Jej krótkie włosy falowały między kłębowiskami. Wydawało mu się, że nawet ujrzał twarz kobiety, ale postać nagle zmieniła kształt. Na mniejszy, bardziej jajowaty z dziwnym płaskim nakryciem. A później cień rozrósł się na całą okolicę, tworząc piętna korytarzy oraz wielkich, szpiczastych okien. Stabilizował się, po czym na nowo nikł. Wydawało sięm jakby pochłaniał kapłana całym sobą, chcąc wciągnąć go do swojego świata. Witraże cieni połykały go swoją obecnością. Inny kontur, jakby niebianina, swoją bielą przedarła ścianę. Wszystko wokół rozproszyło się, zatrzymało w czasie, zawisnęło w powietrzu i gwałtownie, z niebywałą prędkością wchłonęło do centrum. Przyglądał się niepewnie z daleka, aż wreszcie wyprostował, stawiając krok do przodu, niezbyt pewnie. Wyciągnął rękę. Czuł, jak wiatr na niego napiera, ale się nie poddawał. Ciśnienie wzrastało, powietrze stawało się istną ścianą, łamiąc siłę palców, ale on nadal brnął. Coraz dalej, albo raczej coraz bardziej. Chyba nie ruszył się dalej o krok, ale nie odpuszczał. Wreszcie niewidzialne cząsteczki zawinęły się wokół jego dłoni, sięgając wreszcie przedramienia, zgarniając całą rękę, aż wreszcie w mocnym uścisku uwiązały się na jego klatce piersiowej. Podobne uczucie piętnowało go w drugiej ręce, a powoli także w nogach urywając możliwość poruszania. Miał wrażenie, że coś się w nim gromadziło. A to, co zdołało się połączyć, było rozrywane i targane przez niewidzialne macki. Chyba zaczęło nim targać jakieś uczucie, o dziwo, nie żadne płytkie i powierzchowne. Nie był jednak pewien, bo nie do końca już pamiętał, co jest czym. Z pewnością walczył, warczał, zagryzał zęby, ranił wargi…
I obudził się.
Nagle, jakby powrócił właśnie z sąsiedniego świata i wrócił tutaj. Rozejrzał się dookoła i wszystko było normalne. Wzrok miał ostry, zastanawiający. Brwi zakreśliły łuki bystrości. Zupełnie jakby szukał jakiegoś stwora, który miał znaleźć się tuż za ramą bujanego mebla. Jednak nie odnalazł nikogo ani niczego. Spojrzał na rozłożoną księgę i tam też znalazł rysunek piekielnego chochlika. Wyjątkowo obrzydliwego. Westchnął cicho, jak na znak ulgi. Książka najwidoczniej pobudziła jego wyobraźnię. Na tyle mocno by odczuć ciążący ból zmęczenia. Pomasował czoło dłonią, cicho mrucząc niezrozumiale przekleństwa pod nosem. Zamknął księgę jednym machnięcie, zirytowany jej obecnością. Pierwszy raz poczuł taką odrazę do lektury. Chyba już nigdy nie sięgnie, bo żadne magiczne badziewie tego typu. Fakt, jedyne co magiczne w tej książce to wyłącznie ruchome rysunki, ale zawsze to mocniej ilustrowało wyobraźnię czytelnika niż samotne literki.
Wstał, nawet nie spoglądając na towarzyszkę. Nie wiedzieć czemu, nawet nie chciał na nią patrzeć, a może dziwne uczucie wciąż męczyło jego sumienie? Zbliżył się do drzwi, uchylił je cicho i delikatnie. Do nosa od razu uderzył zapach pełnego stołu wywołując chęć zwrócenia wszystkiego, co w sobie miał. W dodatku światło ostro uderzyło w jego źrenico, to tylko zwiększyło irytację mężczyzny. Kątem oka dostrzegł miskę z wodą. Podszedł do niej, od razu obmywając chlustem wody twarz. Ciecz, na całe szczęście, była lodowata i niemalże od razu postawiła kapłana na nogi. Pochylił się zszokowany i zadowolony z jej działania i jeszcze raz otarł oczy. Coś czuł, że wory pod oczami musiały się delikatnie zakreślić na jego twarzy.
-Ehm… Dzień dobry… -powiedział cicho do pary staruszków, która już zdołała go obdarować podejrzliwym spojrzeniem. Kvaser zwrócił się w stronę miski, przewracając oczami. Dzisiaj już od samego rana miał dość. Dość wszystkiego i wszystkich. Był przygaszony, drażliwy i nawet zarost mu zaczął przeszkadzać. Nabrał powietrza, po czym wolno je wypuścił. Wyprostował się, grając dobrą minę do złej gry. Dopiero teraz zerknął w stronę Yory, szukając jej wzroku albo chociaż jakiejkolwiek oznaki przebudzenia. Zdziwiłby się, widząc swoje odbicie, ponieważ ni to w żadnym milimetrze nie widniało zmęczenie snem.
-Cmentarz... czy las... -spytał sam siebie, pod nosem obierając drogę podróży.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Mężczyzna postanowił zostać na bujanym fotelu, odmawiając Pokusie spania w łóżku razem z nią. Nie, żeby poczuła się szczególnie rozczarowana, bo jak nie teraz, to następnym razem, ale musiała spać sama, a nic tak nie działa na mężczyznę, jak bliskość kobiety. Po niedługim czasie Kvaser zgasił świece, nie ruszając się nawet z fotela, jedynie wykorzystując do tego magię. Yoraa uśmiechnęła się, bo aż chciała złośliwie znowu je rozpalić i to mocniej niż były wcześniej. Ale tym razem powstrzymała się od żartów i również życzyła Kapłanowi dobrej nocy, po czym sama postanowiła przespać się trochę, porozmyślać o kolejnych krokach, jakie będzie mogła podjąć.
Pokusa śniła o kolejnych zdobyczach, o tym, co może zrobić Kvaserowi, w snach pojawiło się Piekło, w którym się wychowała, a zaraz potem obraz zamazał się nieco i sny pokazały jej dom, lecz ten, w którym żyła jeszcze przed zostaniem Pokusą. Yoraa nie bardzo chciała śnić o takim czymś, mając minimalną świadomość tego, że to tylko sen, odepchnęła od siebie tak beznadziejne obrazki.
Yoraa powoli otworzyła oczy i przetarła je leniwie, przeciągnęła się po chwili i ziewnęła lekko, przysłaniając przy tym usta. Jej włosy były nieco zmierzwione, dlatego szybko poprawiła je na tyle, na ile mogła. Dopiero po chwili zobaczyła, że Kvaser patrzy na nią, ale coś jest nie tak, ewidentnie...
- Ooohooo... ktoś tu wstał lewą nogą. - westchnęła w myślach, bo już widziała jak to będzie wyglądać, tego jej jeszcze brakowało...
- Dzień dobry. - powiedziała, uśmiechając się do niego miło, po czym wstała z łóżka, przeciągnęła się raz jeszcze, po czym podeszła do mężczyzny.
- Źle spałeś.... - powiedziała, udając zmartwioną, przyglądała mu się z troską w oczach, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
- Wszystko w porządku? - zapytała jeszcze, choć starała się nie być zbyt nachalną.
- Dzień dobry! - przywitała się również z małżeństwem, które gościło ich przez tę noc. Yoraa zastanawiała się, czy nie zostawić tej babie jakiejś... Miłej niespodzianki, na przykład trochę nieszczęścia na najbliższe trzy dni, bo co jak co, ale nudzić się nie może.
- Las albo cmentarz?. - powiedziała do Kvasera, kiedy znowu znalazła się bliżej niego i usłyszała, jak zastanawia się gdzie pójść najpierw.
- Myślisz, że na cmentarzu możemy znaleźć jakieś wskazówki?- zerknęła na niego kątem oka.
- Chociaż czasem umarli mogą powiedzieć więcej niż żywi. - uśmiechnęła się do niego, pozostawiając mu wybór miejsca, do którego udadzą się najpierw.
- Do lasu, tak czy siak, trafimy. - dodała po chwili i już chciała wykorzystać odrobinę magii, by jakoś wpłynąć na jego nastawienie, ale przypomniała sobie, że dam wie co to magia i szybko mógłby rozszyfrować, że Pokusa umie coś więcej niż bawienie się ogniem.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, możemy wyruszyć jak najszybciej? - zapytała z niewinnym uśmiechem na ustach.
- Mam wrażenie, że ta kobieta nie bardzo za mną przepada. Widzisz, jak na mnie patrzy? - szepnęła do Kvasera i dyskretnie wskazała na małżonkę gospodarza, która patrzyła na nią jakby Yoraa zabiła jej kota i pięć psów.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Kvaser lubił poranki z kobietami, szczególnie moment przeciągania się. Niby tak prosty gest, ale ile można było wynieść z niego zmysłowości. Smukłe ciało aż prosiło się o ocenę krągłości i gromadę pochwał, ale tym razem kapłan jakoś nawet i teraz nie odzyskał humoru.
-Wszystko w porządku… -odparł na tyle miło, na ile był w stanie. Mógł jedynie pozazdrościć zapału, jaki posiadała dziewczyna, nawet jeżeli miał on oznaczać szybkie usunięcie się z tego miejsca. Jeszcze chwilę się zastanawiał nad decyzją, dzisiaj wyjątkowo długo przychodziło mu myślenie. –Myślę… -podjął, pochylając się w stronę towarzyszki i rzucając ukradkowe spojrzenie w stronę staruszków - …że na pewno nie przepada, bo ma czego pozazdrościć. Urody i młodego wieku – uśmiechnął się nieco przekornie – Podzielam Twoje zdanie co do szybkiego usunięcia się stąd.
Stwierdził, prostując się i wymijając dziewczynę. W pierwszej chwili sięgnął po miecz, mocując go mocno na biodrach. Zatęsknił za swobodą i lekkością, ale cóż mógł na to poradzić…
-Z trupami to ja akurat nie gadam… -ostatnie słowa wypowiedział wyjątkowo cicho, by para małżonków nie posądziła ich o nekromancję ani żadną inna, mniej lub bardziej, podejrzaną tematykę. Mężczyzna otulił się kapłańską szatą, a także zarzucił niemalże pustą torbę. Książkę przetarł dłonią, obdarowując ją nową, zwyczajną okładką i ułożył jako element dekoracyjny na biurku. Jakoś nie miał zamiaru zabierać ze sobą zbędnego bagażu. Ujął w dłoni kostur, a palce przyozdobił kilkoma sygnetami. Ot… zawsze jakoś brano poważniej osoby z takimi ozdóbkami. –Przygotuj się więc do podróży… trupy pewnie przewracają się w grobach z niecierpliwości – stwierdził gorzko, ale w sposób tak przesadny, że sam by się z siebie zaśmiał, gdyby oczywiście nie był tak drażliwy. Podszedł więc do stołu, po raz kolejny mijając dziewczynę, Sięgnął po kilka drobiazgów do przekąszenia, na później, bo na razie żołądek jakoś nie był gotów przyjąć dawki pożywienia. Napełnił bukłak świeżą wodą, mocując go również przy pasie, w bezpiecznej odległości od towarzystwa miecza. Wypytał starca o drogę do cmentarnego miasteczka. Miał już kierować się w stronę wyjścia, ale uwagę przykuł mu wywar.
„Niech stracę…”
-Jeszcze chwila –napomknął, sięgając po filiżankę z obrzydliwie gorzkim napojem. Przyjemność na chwilę zgotowała przyjemny uśmiech na twarzy Kvasera. Na ziemię sprowadził go wciąż burzliwy wzrok gosposi na jego towarzyszkę. Ciurkiem wypił połowę filiżanki, ale także podkradł kilka ciasteczek dla pupila czarnowłosej, po czym podszedł do drzwi wejściowych. –Teraz możemy ruszać… Wziąłem pożywienie, wodę… Powinno nam starczyć, raczej nie zapuścimy się tam na dłużej – dodał informacyjnie zapraszając Yorę gestem dłoni na zewnątrz. Ani para małżonków, ani kapłan jakoś nie kwapili się do sentymentalnych pożegnań. Coraz bardziej czuł nałożone na siebie poczucie obowiązku. Świeże powietrze i słońce, które dopiero co zawitało na niebie, w jakiś sposób były pocieszające dla kapłana. Szybko jednak uczucie ulotniło się, bo przypomniał sobie o jednym mankamencie- No tak… -zaczął, wychodząc z domostwa i spoglądając na stodołę – Nie mają tu zwierząt – ta myśl równała się z tym że także nie mają tu koni. – Czy Twój wierzchowiec jest przyzwyczajony do dwojga pasażerów, czy raczej należy obrać drogę pieszo? Bynajmniej w moim przypadku… Ech…-przyłożył dłoń do czoła, ten dzień chyba nie będzie należał do udanych.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Pomimo tego, że Kvaser uznał, że wszystko jest w porządku, Yoraa była pewna, że mężczyzna kłamie, ale przecież logiczne było, że każdy to robi, nawet święci. Za to Kapłan szczerze rozbawił ją, kiedy wyjawił potencjalne przyczyny nastawienia pani tego domu wobec kobiety towarzyszącej Kvaserowi. Piekielna niemal roześmiała się rozbawiona słowami Kapłana, ale jedynie pokręciła głową i zabawnie przewróciła oczami.
- Z trupami to mało kto rozmawia, ich się po prostu słucha. – puściła mu oczko i zaczęła zbierać swoje rzeczy, założyła płaszcz, do którego kieszeni od razu wbiegł rozespany Furfur, który nie miał zamiaru przegapić kolejnej wędrówki.
- Z niecierpliwości to zaraz przewróci się kto inny. – zerknęła w stronę gospodyni, kiedy była byłą już gotowa do podróży. Kvaser zadbał o wszystko, co było całkiem pomocne z jego strony, nie żeby Yoraa chciała wykorzystać to… No dobrze, może trochę. Całkiem zadowolona z siebie rzuciła mile spojrzenie gospodarzowi, a na jego żonę zerknęła obojętnym spojrzeniem. Co by nie było, podziękowała za gościnę, zabrała nieco jedzenia i oboje, a raczej cała trójka wyszła z domu, by w końcu odetchnąć od średnio dobranego towarzystwa.
- O nic się nie martw, to dobry koń. – uśmiechnęła się do Kapłana, zgadzając się na to, by oboje jechali na jej ogierze. Cóż, To było bardzo dobre, Yoraa mogła znowu wpłynąć na mężczyznę, wykorzystując jego bliskość, oczywiście to ona prowadziła konia, a Kvaser musiał usiąść za nią.
- Gotowy? – zapytała zaczepnie, po czym ruszyła gwałtownie co by rozbudzić Kapłana.

Przez większość drogi Yoraa milczała, dając Kapłanowi okazję, by pobyć blisko niej, nie miała zamiaru przerywać jego myśli, które zapewne galopowały w przeróżnych kierunkach, co jakiś czas instruował Pokusę, którędy ma jechać, bo kobieta na dobrą sprawę drogi nie znała.
W końcu wierzchowiec z trzema pasażerami zatrzymał się tuż przed malutką wsią, Yoraa skrzywiła się lekko, bo nie widziała tutaj niczego szczególnie pasjonującego, ale trzeba było robić dobrą minę do złej gry. Kapłan zszedł konia, po czym podał rękę kobiecie, by pomóc jej zsiąść.
- Całkiem przytulnie tutaj? – powiedziała z uśmiechem i pociągnęła za wodze, zmuszając konia, by szedł obok niej. Dwójka wędrowców znalazła się małej wiosce, gdzie życie mieszkańców zdawało się zatrzymać w jakimś dziwnym okresie. Pokusa w milczeniu przyglądała się białym domom, które pokryte było dosyć grubą warstwą słomy, nie wyglądało to szczególnie luksusowo, ale nie każdego było stać na ogromną posiadłość, szczególnie że ta wioska zajmowała się handlem przeróżnymi przyborami, co było widoczne, chociażby na niewielkich straganach znajdujących się przy niektórych budynkach. Kościół znajdował się na samym końcu małej wioski, przez którą musieli przejść, wzbudzając niemałe zainteresowanie. Kobieta ignorowała spojrzenia, szepty czy dźwięk zamykanych okiennic.
- To chyba tutaj. – powiedziała, zerkając na kapłana, a potem na budynek kościoła, który był małych rozmiarów, otoczony został małym, drewnianym płotkiem, który nadawał mu pewnego rodzaju uroku. Nie, żeby Yoraa kochała takie budynki i czuła się w nich swobodnie…
- Spójrz.. – pociągnęła Kapłana w stronę cmentarza.
- No to teraz możemy zobaczyć, co mają nam do powiedzenia. – Pokusa uśmiechnęła się do Kvasera i zaczęła przyglądać się nagrobkom, po chwili zatrzymała się nagrobku , który upamiętniał ofiary epidemii, która pochłonęła wiele istnień . Dziewczyna w końcu podeszła do Kvasera, obejrzała się za siebie i westchnęła cicho.
- Niby małe domki, niby ganki, niby handel, cmentarz, ale strasznie tu pusto. – wzruszyła lekko ramionami, już czułą wiejącą nudę, zapewne od zachodu, ale nie dała niczego po sobie poznać.
- Zawsze miałam wrażenie, że takie małe, niepozorne miejsca kryją najwięcej tajemnic, nie uważasz? – zapytała cicho, raz jeszcze spoglądając na groby.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Kvaser w żaden sposób nie odczuwał kompleksu z powodu jeźdźca. Niektórzy może by się i obrazili, że kobieta zasiadła na przodzie, ale jego męskie ego jakoś na tym nie ucierpiało. Miał ku temu kilka powodów. Poczynając od tego, że koń mógł być wybitnie przywiązany tylko do niej, poprzez fakt, że Yora jest podróżniczką a kończąc na spokoju. Tak, zyskał na chwilę święty spokój. Żadna niechciana myśl nie użerała go w momencie podróży. Początkowo obawiał się zakłócenia chwili wytchnienia niespodziewanym obrotem zdarzeń, ale szybko zaadaptował się do zaistniałego stanu. Generalnie to nawet nie myślał, po prostu patrzył na horyzont odpowiadając na wszelkie pytania i kierując dziewczynę na odpowiednie ścieżki. Nie liczyło się nic więcej prócz odległych kilometrów niskiej trawy, błękitnego i wolnego nieba, który łączył się z melodyjnym, choć dla niego niesłyszalnym, szumem rzeki. Również kostur zdawał się oszczędzać swojego właściciela nie dając żadnych oznak życia.
W końcu dotarli na miejsce. Ani na moment nie odstępował od eleganckiego zachowania, ani też nie miał zamiaru pozostawać w cieniu plotek jako nieznajomy. Wręcz przeciwnie, Kvaser wręcz afiszował się swoją świątobliwością. „Pobłogosławienie” gestem dłoni obserwatorów pozwoliło na odkrycie kilku sygnetów, a kostur mocniej zastukał w rytmie jego kroków. Był przyjazny, ale zdystansowany. Malowany na zamówienie kapłan!
-Aż oczy bolą od tej białej farby połączonej z promieniami słońca –odszepnął uśmiechając się do ludu, jakby temat między dwojgiem dotyczył spraw milszych i zdecydowanie nie odzwierciedlał drażliwości mężczyzny.
Nieśpieszny krok pozwolił dotrzeć do kościoła. Kvaser kątem oka rozglądał się po okolicy, ale widział jedynie pustkę. Wrócił więc do analizy budynku, jego struktury. Nic nie wskazywało na to aby był świeżo wybudowany czy nawiedzony, bynajmniej z zewnątrz.
-Całkiem przytulnie…-uśmiechnął się nieco zgryźliwie czując obecność dłoni czarnowłosej.
Wraz z nią przyglądał się cmentarzowi słuchając uważnie spostrzeżeń. Szedł całkiem spokojnie, jakby obojętnie spoglądając na całokształt wioski. W takich chwilach, gdyby potrafił się całkowicie cieszyć, z pewnością poczułby radość, że ktoś…a nawet nie byle ktoś, tylko dostrzegająca szczegóły kobieta, mu pomaga. Szczególnie, że sam miał problemy ze stwierdzeniem co jest ważne a co nie. Radość byłaby więc prawie podwójna, prawie. Bo gdyby czuł całkowicie nie musiałby się zmuszać do mnożenia swoich niedoszłych emocji. Klątwa coraz mocniej wpływała na jego życie, ale nie miał zamiaru się do niczego przyznawać na głos Szczególnie, że w myślach same przed sobą nie był szczery.
Dopiero przy ostatnim nagrobku przystanął na dłużej wymijając delikatnie dziewczynę. Palce mężczyzny skupiły się na podbródku, które teraz zakreślały stałe kręgi zdradzając jego zamyślenie.
-To prawda…-przyznał by po chwili umilknąć – Mam prośbę – zagaił na nowo –Zrób wszystko o co poproszę. Zachowuj się całkowicie naturalnie, jakbyśmy przyszli się tu pomodlić i mieli składać hołdy. Obserwuj okolice kątem oka. Stań …-tutaj zwrócił twarz na swoją towarzyszkę posyłając jej spojrzenie wyjątkowo przejętego śmiercią Kapłana, nieco zmartwionego, ale pragnącego uświęcić ziemie- Krok w lewo… Nie, jednak o pół kroku teraz w prawo… Dobra, przesadziłem. Milimetr w lewo…-przerzucił spojrzenie na nagrobek, a katem oka upewnił się, co do perspektywy. –Pochyl niżej głowę… Rozchyl nieco łokcie aby rozłożyć nieznacznie płaszcz… Wiem to brzmi wszystko dziwnie, ale zaraz Ci wytłumaczę…
Kvaser klęknął na kolanach przed nagrobkiem rozkładając na ziemi całkowicie długi materiał swego nakrycia. Sięgnął do torby wyjmując kilka kadzidełek oraz skrawek papieru z dziwacznym zapiskiem.
-Oo…i jeszcze jedno. Zapal proszę – uśmiechnął się już pewniej.
Rozłożył kadzidła tuż przed upamiętniającym kamieniem, a między nie ułożył zapisek. Pochylił się nisko układając dłoń na ziemi. Zmarszczył silnie brwi przy czym usta pociągnęły się w dół. Na obrzeżach jego palców wzniósł się nieznacznie widoczny dla oka błękitny pył, który chwilę później obwiązał swoimi więzami dłoń mężczyzny mieszając się z wędrującym piachem. Ziemia usypywała się spod jego ręki by po chwili dołączyć drugą, wolną kończynę. Pogłębiał dziurę coraz mocniej nieznacznie ją poszerzając, tak by ukryć swój sakramentalny grzech za tkaniną płaszcza oraz postacią swojej towarzyszki. Cząstki energie gromadziły ziemię po zboczach ujawniającej się, wolnej przestrzeni i utrzymywały, a sam mężczyzna koncentrował siły na jednym, jedynym punkcie. Jego ciało chyliło się coraz niżej i niżej…
W końcu jego barki sięgnęły ziemi, a na jego twarzy wymalowało się zdziwienie.
-Spójrz…ale ostrożnie-rzucił nieco ostro- Tu nie ma ciał…ani prochów… Ani wilgotnej ziemi. Sam suchy piach do wysokości moich barków i nieco dalej, na tyle na ile mogę to ocenić okiem i czuciem…
Zacisnął zęby jeszcze na krótki moment by Yoraa mogła się przyjrzeć. W końcu wyłonił ręce, a ziemia zsunęła się powracając do pierwotnego stanu.
-Nie odczuwam skupiska mocy czy też magii… Chociaż wybitnym poszukiwaczem takich źródeł nie jestem, to jednak są stosunkowo łatwo wyczuwalne. Szczególnie gdy jest się w ich centrum… A kościół najwidoczniej do tego nie należy. Nie emanuje żadnym skupiskiem energii do pobrania. Między kamieniami odstaje zeschnięta trawa, nie ma wilgoci, jedynie piach zdrapuje nieznacznie farbę i okrywa północno-zachodni róg, ale to nic nie znaczy. Nic prócz tego, że susza trwa od jakiegoś czasu… Zapewne reszta nagrobków jest tak samo pusta…
Kvaser wstał po czym zwrócił twarz w stronę dziewczyny. Widział ją. Po raz kolejny. Dlaczego?
-Co mogło się stać z ciałami… Czyżby wszystko pożarł ten las?-spytał mimowolnie na głos- Nawet trupy....?
Przyglądał się Yorze jeszcze przez chwilę. Jego oczy w jasnym świetle traciły koloryt, przebijały się niemalże do bieli gałek ocznych. Odwrócił wzrok na kolejne nagrobki. Nie mógł tak na nią patrzeć.
-Po co? Nie jest to roślina ani zwierzę… Nie żyje. Nie funkcjonuje, jedynie się rozkłada… Las żywi się wszystkim co popadnie prócz żywymi bezpośrednio… Wystąpiły epidemie, ktoś chorował, osłabł ginął…i został pochłonięty? –myślał na głos nie dając sobie chwili wytchnienia. –Pomyśleć jak blisko byłem śmierci…-szepnął pod nosem delikatnie się uśmiechając –Chyba nie mamy wyboru jak po prostu dojść do tego przeklętego lasu… Chociaż ta podróż nie zdawała się iść na marne.
-Świętokradztwo! –krzyknął jeden z wieśniaków.
- Co wy tam robicie u licha?! –krzyknął kolejny z widłami. Kavser jedynie odsunął się w bok z niezrozumiałym wyrazem twarzy, odsłaniając kadzidła i znak. Wzruszył ramionami, jakby nie rozumiał o co chodzi.
-Panowie… My tylko modlimy się za zmarłych. –mieszkańcy zwątpili na chwilę, a widły i kosy opadły w dół- Teraz chcemy jedynie wejść do świątyni.
-Nie wolno!
-A czemuż to?
-Zaraza. Przeklęte miejsce, baliśmy się nawet zabukować drzwi… Wszystko w chorobie. Jak już kapłanów i księży sięgnęło to dola nasza… Nikt ich nie otwiera od tamtej pory. Jednej nocy to właśnie tutaj, podczas modłów, wszystkich pochłonęła więc… Od tamtej pory, po spaleniu ciał niezdrowych, nikt tam nie wchodzi w obawie przed kolejną zagładą…
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Yoraa przyglądała się Kapłanowi, który o dziwo… Zachowywał się jak kapłan. Błogosławił tłum, zdawał się być ostoją świętości i kij wie czego jeszcze. Pokusa niemal przewróciła oczami , bo jak dla niej było to zbyt sztuczne. Ale z drugiej strony, czy sama nie grała swojej roli? Czy nie udawała kobiety, którą tak naprawdę nie jest? Oczywiście, cały czas była kimś, kim tak naprawdę nie jest. Normalnie zachowałaby się tak jak na piekielną przystało, a tutaj? Zgrywała kobietę, która chciała pomagać, a przy tym całkiem dobrze się bawiła tyle, że Kvaser o tym nie wiedział. Póki mężczyzna rozglądał się po okolicy, dziewczyna postanowiła mu nie przeszkadzać, niech prowadzi swoje śledztwo, a potem zapewne poinformuje ją o swoich wnioskach wyciągniętych z podziwiania kamieni. Co prawda z napisami, ale wciąż kamieni.
W końcu do jej uszu dotarł głos Kapłana, Yoraa była zaskoczona słowami, które usłyszała, ale jeśli potem miała mieć swoją piekielną rozkosz, mogła robić to o co prosił. Każdy krok, rozłożenie płaszcza, obserwowanie i o zgrozo, udawanie, że się modli, starała się robić jak najlepiej, w końcu nie zła z niej jest aktorka, prawda? Nie żeby przeszkadzało jej ustawianie to tu, to tam, ale czego się nie robi by utrzymać odpowiednie pozory, nie tylko przed Kvaserem, ale przed resztą wioski, której ciekawscy mieszkańcy gotowi byli patrzeć na ręce przybyszom, bo jeszcze gotowi zabrać coś i co wtedy?
Nawet zapaliła kadzidełka, tak jak prosił, ale nie wypowiedziała ani słowa, pozwalając mu na dalsze działania. Musiała przyznać, że skutecznie rozbudził jej ciekawość, nie ma co, miał chłopak talent.
Dziewczyna uważnie przyglądała się ruchom, czuła wibracje powietrza w koło, niewyczuwalne dla istot, mających wspólnego z magią tyle, co góral z morzem. Dla niej każda cząsteczka wkoło dawała znać, że coś jest na rzeczy, coś się dzieje. Z uwagą przyglądała się każdemu gestowi, każdemu ruchowi, ale robiła to w sposób niezwracający niepotrzebnej uwagi.
Kiedy dotarły do niej słowa Kvasera, otworzyła usta będąc zaskoczoną tym co powiedział.
- To znaczy… Że albo nie byli pochowani, albo ktoś ich zabrał? – zapytała niedowierzając. Prawdę powiedziawszy nie sądziła, że znajdą tutaj coś, co zwróci ich uwagę, a tutaj taka niespodzianka.
- Tutaj dzieje się coś dziwnego. Dziwniejszego niż możemy sobie wyobrazić. – powiedziała całkiem poważnie jak na nią, co jak co, trafiła się jej nie lada gratka z tą sytuacją.
Kolejne słowa Kvasera, jego spojrzenie… Wszystko zdawało się być takie inne, zupełnie inne niż wcześniej. Yoraa chciała odpowiedzieć coś, ale głosy, które odezwały się za ich plecami przerwały tę chwilę odkrycia.
- Przyszliśmy pomodlić się. – Pokusa w ludzkiej skórze odezwała się miłym i spokojnym tonem głosu. Opowieści, które usłyszała od mieszkańców, skutecznie podsycały ochotę na kolejne poszukiwania. Pozwoliła Kapłanowi na dalsze przemowy, ale była pewna, że to spotkanie z wieśniakami, to tylko początek dalszych poszukiwań.
- To staje się coraz bardziej dziwne. – szepnęła do Kvasera, zerkając na niego.
- Nie możemy tego zostawić. – na jej ustach pojawił się uśmiech pełen entuzjazmu do rozwikłania tej zagadki.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Kavser pierwszy raz od dłuższego czasu nie wiedział za bardzo co myśleć. Wszystko tutaj było dziwaczne. Słowa Yory wzbudziły kolejne fale przemyśleń, ale towarzystwo z wioski szybko przerwało te ciągnącą się i rozwidlającą nić kolejności, w której występował brak powiązań. Prawie, bo jedyne co wiedzieli to brak ciał, choroba, zaraza i las prześladowca.
Mężczyzna ściągnął brwi, ale nie wyrażały one złości. Raczej zaintrygowanie podsycone entuzjazmem towarzyszki.
-Zaraza? Na czym ta zaraza polegała, ile wolno pytać?
-Nic nadzwyczajnego…Jak każda inna. Bóle głowy, kaszel, gile z nosa ciągnęły w dół…I nagle gorączka. Bóle w kościach takie, że ruszyć się nikt nie zechciał zarażony. Myśleli my gruźlica, ale to nie gruźlica…
-Skąd takie przekonanie? –podjął nieco sceptycznym głosem Kvaser.
-Kpij, kpij Wielmożny… A później skończysz, jak ta cała reszta! Przekleństwo na nas spadło, las paskudny ze stworami, wybite wioski wokół…A wy co myślicie? Że to zwykła gruźlica?! Pha! –zapluł gęstą śliną wieśniak – Jakobyście ich zobaczyli… I ten las od zalążku, taki niby piękny a to zwykły Twór piekielny! Zesłany za brak miłosierdzia! Anioły opuściły nad nami opiekę z powodu grzechów jakimi się posyciliśmy… Aj, aj… Może kiedyś odzyskamy łaskę Pana z Niebios… Oby anioły zleciały tu jak połowę wieku temu… Aj, aj…-załkał zrezygnowany.
Kvaser chwilę milczał wsłuchując się bezuczuciowo w słowa mieszkańca. Pamiętał jednak jeszcze odrobinę zasad etykiety, która nakazywała mu czekać, aż do momentu westchnięcia i ukończenia zdań swojego rozmówcy.
-Rozumiem…-dodał nieco ściszając głos i boleśnie, ale delikatnie opuszczając głowę. Zerknął na nagrobki z cierpieniem w oczach, jakby żałował wszystkich leżących tu dusz. Nie żałował. – Pochówek musiał być więc ciężki, gdy tyle bliskich osób umiera…-dodał z żalem.
-Nie pochowaliśmy ich… - dodał po dłuższej przerwie drugi. – Spaliliśmy ciała…Baliśmy się, że zaraza się rozejdzie. Gdy gruźlica dopada lepiej spalić wszelkie źródła choróbska by się nie rozprzestrzeniała… Teraz wiemy, że to nie była zwykła choroba…
Usta Kapłana wygięły się nieprzyjemnie. Czyżby na nowo stracili trop?
-Co z tym lasem jest nie tak? –wyparował bezpośrednio czarodziej, bez przemyśleń, co było zaskakujące nawet dla niego.
-Idź i se Pan sam zobacz –zakpił wieśniak- Jam tam wypowiadać się nie będę. Stwory wylatują czasem i pochłaniają… Dziwne takie z wieloma nogami i rękoma… Oczy świecą śmiercią, czorne to wszystko i niebezpieczne… Nikt tam nie włazi. Wszyscy tylko wciąż pilnują życia swego i brata swego bądź siostry swojej… Koło własnej dupy latamy, nawzajem bo kto nam pomoże? Nie Wy, ani nie my. Nikt, jedynie łaska aniołów nam potrzebna…
-A do kościoła nie wchodzić. Jeśli otworzycie to i Wy zginiecie… nie pozwolimy wyzwolić zarazy zza murów kościoła! O nie! Tak więc wynocha z cmentarza! –pchnął w brzuch Kvasera tępym końcem kosy jeden z mieszkańców. Kapłan odruchowo i gwałtownie odsunął broń od siebie, nieco podirytowany.
-Spokojnie. –rzucił ostro – Ja Wam grzebać po murach nie będę. Taka gościna Wasza? Jak odkupić grzechy chcecie, gdy widłami pchacie jego Wiernego? –strzepał niewidoczny brud po miejscu kontaktu z bronią.
-Wybaczcie… ale to dla dobra Waszego! Wynocha z cmentarza!
Kvaser ze skwaśniałą twarzą objął ramię czarnowłosej i zaprowadził w stronę wyjścia z cmentarza. Mężczyzna wziął głęboki wdech by następnie powoli wypuścić powietrze z klatki piersiowej. Wszystko go denerwowało. Ci ludzie go denerwowali. Ten las drażnił jego obowiązek i narażał na zniesławienie o ile porzuciłby ten męczący wątek za sobą. A w tedy nie będzie mógł sięgnąć już po żadne zakazane księgi. Nie rozwiąże jego sytuacji, chociaż było to dla niego obojętnie irytujące. Wszystko było tu irytujące. Prócz czarnowłosej dziewczyny. Jedynie skojarzenia jakie ze sobą niosła wywoływały dziwną mieszankę uczuć. Ale lubił ją. Dlatego nie potrafił się na nią zdenerwować.
-Niepozorne miejsca kryją najwięcej tajemnic… -powtórzył cicho słowa Yory. Były jak czar. Jej głos jak zaklęcie, które odbijało się echem wspomnień w jego głowie. Uśmiechnął się nieznacznie, bardziej rozpogodzony tą myślą. Zacisnął delikatnie dłoń na jej barku i nieco do siebie docisnął, po czym szepnął – Nie chcą mnie wpuścić biedaka do kościoła… A niestety na czarach od odpędzania zarazy się nie znam. – rzeknął niby to smutno – Musimy więc albo zdać się na los. O ile gotowa jesteś na takie poświęcenie dla bandy gburów. Ewentualnie, moglibyśmy od razu przejść do lasu… Ciała spalone. Dlaczego o tym wcześniej nie pomyślałem? –zaśmiał się – Jeżeli myśleli, że to gruźlica to mnie to nie dziwi. O ile…-ściszył głos zerkając w niebieskie oczy -…nie kłamali. –dodał z nonszalanckim uśmiechem. – Chociaż szczerze mówiąc sam nie wiem co te krzaczory mają wspólnego z ich umieralnością… Abstrakcja.-opuścił dłoń uwalniając Yorę z uścisku. – Ciekawi mnie jedna sprawa… -podjął na nowo wpatrując się w czyste niebo – Co Ty musisz o mnie myśleć… Chyba niecałkowicie brzmię jak Kapłan, gdy zakładam z góry, że ludzie kłamią… -zaśmiał się cicho po raz kolejny- Myślisz, że jesteśmy skazywani na nieszczęście za nieodpowiednie decyzje? Za zło, które wyrządziliśmy?-zerknął ciekawskim okiem na towarzyszkę pytając już całkiem poważnie.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Cała sytuacja była naprawdę dziwna i podejrzana, Yoraa zauważyła, że nie tylko ona tak uważa, mina Kvasera mówiła więcej niż tysiąc słów. Pokusa nie spodziewała się, że jedna, mała wizyta i chwila odpoczynku doprowadzi ją do takiej przygody. Cóż, aż żal było nie skorzystać! Może nawet zgarnie więcej dusz niż na początku przypuszczała?
Tymczasem Kapłan postanowił porozmawiać z mieszkańcami, Mozę to da im więcej informacji i pozwoli rozwikłać tę ciekawą zagadkę. Yoraa przysłuchiwała się słowom, które padały, przy okazji przyglądała się wszystkim oceniając jakie ma szanse by zabrać kilka nieszczęśliwych dusz wraz ze sobą, w końcu taka przygoda w tak cudownym towarzystwie, to całkiem ciekawy pomysł, prawda?
Pokusa niemal nie roześmiała się słysząc tłumaczenia jakiegoś mężczyzny, że to kara za ich grzechy. Piekielną zawsze bawiły takie wytłumaczenia, za każdym razem gdy miała miejsce jakaś katastrofa „To Pan karze nas za nasze grzechy!” albo komuś przydarzyło się coś złego – „ Biada nam, o my nieszczęśliwy, to kara!”, czy tak jak tutaj, ta cała zaraz… No śmiechu warte, jakby naprawdę poczuli karę Pana, nigdy nie powiedzieliby takich słów. A podobno ich Pan to taki miłosierny i inne wielkie słowa, a tutaj proszę, drżą na samą myśl o tym co może ich spotkać z jego strony.
- Ludzie słabej wiary… - warknęła w myślach i pokręciła głową, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że tacy wieśniacy to zwykłe robaki, które przyjemnie krzyczałyby gdyby tak Pokusa pokazała na co ją stać, ciekawe czy wtedy też uznaliby, że to za ich grzechy.
Yoraa zerknęła na Kvasera kątem oka, dostrzegła jak ten idealnie gra zmartwionego i przejętego losem tej zapyziałeś wioski. Sama pokusiła się na małe aktorstwo, również spuściła głowę, wyszeptała niby jakąś modlitwę, po czym nieco smutnym spojrzeniem powiodła po nagrobkach, a potem po twarzach zgromadzonych ludzi.
- Tępe barany. – pojawiło siew jej myślach, a je spojrzenie było tak pełne współczucia i solidarności.
Jak się okazało ciała zostały spalone, to by wyjaśniało dlaczego te wszystkie nagrobki były puste, w sumie to akurat był dobry ruch ze strony mieszkańców.
- Barany. –burknęła w myślach, bo to i tak odepchnęło dwójkę poszukiwaczy od rozwiązania całej tej dziwnej sprawy.
- Sprawa wydaje się być ciekawsza niż sądziłam. – szepnęła dyskretnie do Kvasera i pozwoliła mu na dalszą rozmowę.
- Co to za brak uprzejmości dla tych, którzy przyszli pomodlić się za waszych zmarłych! – zrobiła krok w stronę gościa, co tam sobie pomachał kosą, no nie żeby ją przeraziła taka broń…
- Nikt niczego nie robi, więc niepotrzebnie się unosicie. – burknęła niezadowolona, ale jej słowa brzmiały jakby przemawiała do tłumu, na którym wisi widmo kary za kolejne grzechy. Och gdyby teraz mogła pokazać swoje zdolności…
Yoraa podłapała kolejną scenkę i dała się poprowadzić Kvaserowi, obiecała sobie ,że tym razem to ona rzuci małą klątwę na tych nic nie wartych ludzi. Niech mają trochę więcej radości w swoim marnym życiu.
Gest, który wykonał Kapłan, powtarzając jej słowa po czym docisnął ją lekko do siebie, sprawiły, że na jej ustach pojawił się uśmiech, niby miły, ale za nim kryło się coś więcej, ale o tym wiedzieć nie musiał.
- Jesteś chyba zbyt małym biedakiem, żebyś mógł tam wejść. – spojrzała na niego z udawanym smutkiem, a potem zachichotała cicho.
- Nie wiem czy w tym kościele faktycznie kryje się coś złego, jeśli tak, może trzymają jakieś straże, ale nie ma rzeczy nie do zdobycia. – powiedziała całkiem spokojnym głosem, bo cała ta sytuacja była naprawdę pociągająco ciekawa.
- Spalenie ciał było jedyną mądrą rzeczą jaka zrobili, ale zrzucanie win na Pana? To takie wygodne tłumaczenie.. – pokręciła głową, wzdychając sobie cicho.
- Ale przecież ludzie kłamią, to naturalne. – uśmiechnęła się do niego, spoglądając mu w oczy, kiedy wyswobodził ją z uścisku.
- Tutaj zgadzam się z Toba, nieważne czy jesteś Kapłanem czy nie, ale ludzie kłamią, poza tym w takim przypadku jak tutaj, mogą to robić ze strachu. Albo kryją coś w kościele. Chociaż są zbyt prości na to by bawić się w takie intrygi. – na moment jej spojrzenie powędrowało w bok, w stronę miejsca, z którego właśnie sobie poszli.
- Czy ja wiem? Może to po prostu konsekwencje wyborów, akcja – reakcja. – wzruszyła lekko ramionami, ponownie zerkając na Kvasera.
- Mam wrażenie, że jeśli zrobimy coś złego i o tym wiemy, sami sobie ściągamy karę na siebie. Każdy grzeszy, gdyby każdego miała spotykać za to kara… Wiesz jakby było naprawdę? Może ta wioska nawet nie miałaby prawa istnieć. – zaśmiała się cicho.
- Jestem ciekawa co jest w tym kościele. – zaczęła ponownie, po chwili krótkiego milczenia.
- A te stwory, o których powiedzieli, może to jakieś demony? Piekielne istoty? – powiedziała, choć przecież sama była przedstawicielką Piekła. A to ci dopiero zbieg okoliczności.
- Wydaje mi się, że rozwiązanie zagadki będzie iście zaskakujące. – uśmiechnęła się do Kapłana, spoglądając mu w oczy.
- Gotowy na mały spacer leśnymi ścieżkami? – zapytała zaczepnie.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Nieładnie jest kłamać. Nieładnie jest zrzucać winę na kogoś innego, w tym też na Pana. Kvaser nigdy nie mógł zrozumieć chęci ułatwienia sobie życia poprzez zrzucanie winy na coś co nie istnieje. Teraz jednak nie mówił o tym głośno.
Po wypowiedzi dziewczyny na twarzy mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech zmieszany z westchnięciem.
„Akcja – reakcja…” pomyślał gorzko. Faktycznie, musi coś zaistnieć aby coś się stało. Szkoda tylko, że nie miało to odniesienia do samego mężczyzny, a przynajmniej on tak uważał. Od zawsze starał się żyć zgodnie z zasadami posiadając także umiejętność sprzeciwienia się głupiemu prawu czy danym podpunktom. Pomagał zawsze z całych sił, chciał być dobrym człowiekiem i doskonałym czarodziejem. Teraz jest jedynie… Właśnie, kim jest? Kapłanem, który okłamuje cały świat. Wciska kit na prawo i lewo, wykorzystuje istoty myślące do tego aby zachować namiastkę człowieczeństwa. Wchodzi w nieodpowiednie układy, kradnie zakazane księgi bądź spisuje to czego nie powinien. Rzuca się na zaklęcia niezgodne z kodeksem moralnym… Musiał przyznać, że od tamtej pory żyło mu się zdecydowanie lepiej. A może tak mu się wydaje? W końcu teraz to i tak nie ma dla niego znaczenia.
Istniał jednakże jeden mankament nowego, lepszego życia. Kłamał także kobiety. Nie byle jakie, a raczej nie byle jaką. Ta myśl udręczyła jego sumienie. Automatycznie spojrzał na towarzyszkę, która zawiesiła na nim swój wzrok. Przeraźliwie intensywne w swej barwie niebieskie tęczówki przeszywały go do skraju podświadomości. Mężczyzna poczuł rosnąc ciepło na policzkach. Czyżby się… zarumienił?...
-Ahm…-zająknął idiotycznie- Tak… Tak, może rzeczywiście chodźmy najpierw do lasu –podjął temat kierując twarz przed siebie- Jeżeli faktycznie istniałoby zagrożenie wywodzące się z tego kościoła to pilnowaliby go lepiej. Kto wie, może rzeczywiście jakaś zaraza tam krążyła. Nie będziemy się niepotrzebnie narażać.
„Nie będę Cię na to narażać…” napomknął w głowie.
-Wzbudźmy lepiej akcje w tych demonach, stworach czy czegokolwiek tam istniejącego. Uwolnię tych ludzi od tego przeklętego zielska. Lepiej abyśmy zdążyli przed zachodem słońca. Wieśniacy mówią, że pojawiają się w nocy. Nie mają kształtów, są ciemne… Stawiałbym więc coś na rodzaj demona. Piekielne istoty nie parzą się w słońcu. Działają za naszymi plecami, niekoniecznie ujawniając swoją obecność. Chociaż z drugiej strony…I z tego co wyczytałem, to utkane z ciemności stwory rozpraszają się w blasku dnia… Tylko ludzie bawiąc się w wywoływanie duchów przywołują demony. Piekielne stwory są sprowadzane przez Diabły, Łowców…By ściągnąć, jak najwięcej dusz do piekła. Krótko mówiąc – piekielny zarżnąłby wszystkich nie czekając na jadło. Demony lubują się w opętywaniu, jako pasożyty, a nawet żywiciele… Zależy, jak na to spojrzeć. W końcu, który piekielny ominąłby taki kąsek jak cała wiocha tępych istnień?-dorzucił na koniec nieco ironicznie nie będąc świadomym ogromu pomyłki. Gdyby tylko wiedział, że czarnowłosa piękność czyha na jego duszę. Smakowitą, przesyconą w swej budowie i sile. Atrakcyjnie kłębiącą się wśród innych zdobytych sprytem przez piekielną kąsków. –Chodźmy, Yoraa.
Zaproponował kapłan po czym oboje ponownie zasiedli konia. Kvaser pokierował dziewczynę w stronę lasu nakazując zatrzymać się spory kawał wcześniej. Mężczyzna obawiał się, że zwierzęciu może się coś stać. Skoro jakieś stwory pochłaniały wszystko wokół… Istniało jednak większe prawdopodobieństwo, że koń spłoszy się i ucieknie, ale przynajmniej nie pozostanie pożarty. Oczywiście wciąż trzymał się etykiety względem swojej towarzyszki pomagając jej zsiądź z wierzchowca.
Oczom obojgu ujawnił się las. Kavser mógł śmiało powiedzieć, że nic się nie zmieniło od ostatnich odwiedzin. Wilgoć, zgnilizna… Powietrze było przesycone tymi dwoma określeniami. Wysoka trawa oraz liany, które zdawały się żyć własnym życiem. Lekko kołysały się, niby to ruszone wiatrem, niby to samodzielny organizm czekający na jadło. Ciemnozielone liście, grube pnie o nierównej aczkolwiek stosunkowo gładkiej strukturze, w malowniczy sposób łączyły się z zachodzącym słońcem. Grzejące koło powoli sięgało horyzontu, ale czas w tym miejscu w odczuciach mężczyzny zastygł. Czuł jakby ten las właśnie na niego czekał.
Zmarszczył brwi ukradkowo spoglądając na dziewczynę. Zwątpił. Nie był pewien czy rzeczywiście chce wciągać w to wszystko niewinną osobę. Roślinność chyba do niego przemawiała, a może to tylko wiatr pobudzał jego wyobraźnię. Atmosfera wokół była niespokojna, ale nie wzbudzała ona strachu. O nie… Wręcz przeciwnie. Budowała w odwiedzających niepewność, ona zaś przyozdobiona była narastającą ciekawością. Przesycała ofiary do szpiku kości. Istoty z silną wolą były z pewnością o wiele bardziej ostrożne od pospolitego wieśniaka.
Kapłan spojrzał na ziemię. Nie widział jednak nic, lecz mógł się domyślać, że nogi grzęznąć będą w błocie i ściekającym śluzie. Konsystencja jednak nie wzbudzała wielu obaw owej zielonkawej substancji. Była przezroczysta, swobodnie lała się pomiędzy gałęziami. Wolno opadała w dół wijąc się i kusząc. Kvaser jednak nie był tym ani trochę zachęcony. Smród skutecznie odpychał jego chęć obcowania. Był duszący i ciężki dla zmysłów.
Serce czarodzieja zabiło mocniej. Czuł jak krew wypełnia jego żyły. Coś go woła, coś go ciągnie, wzywa.
-Jesteś… pewna? –spytał kierując się w stronę Yory.
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości