Opuszczone KrólestwoHistorie bagiennych kniei.

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Historie bagiennych kniei.

Post autor: Kvaser »

Trudno powiedzieć od kiedy jego przygoda tak naprawdę się rozpoczęła. Być może należałoby ją zacząć tuż przed wejściem na piaskowe tereny Nanher, a skończyć… Właśnie.
Znajdował się niedaleko dość paskudnego i z pewnością mało przytulnego krajobrazu. Będąc niespełna pięć kilometrów dalej już czuł unoszący się odór wilgotnego lasu. Nawet zza dnia wyglądał paskudnie i obrzydliwe… Po pniach ściekał zielonkawy śluz, liany wiły się od drzewa do drzewa, w żadnym przypadku nie dotykając ziemi. Wyłaniały się z niego dźwięki porywających ptaków, skradających się zwierząt. Także robale brzęczały odstraszająco, a w momencie jakiegokolwiek zaproszenia do środka, z pewnością miałyby ucztę żywcem wziętą. W takim przekonaniu tkwił bynajmniej na początku. Trawa w tym miejscu również rosła dosyć wysoko utrudniając jakiekolwiek przejście. Wszystko było tu zarośnięte, niemalże nie do przejścia.
Mężczyzna stanął długo przyglądając się temu miejscu. Nie aż tak daleko można było dostrzec błękitne pasmo sławnej rzeki Nefari. Z każdą chwilą wątpił coraz bardziej w swoją podjętą decyzję, a wyjścia raczej innego tak naprawdę nie miał…

Z trudem uszedł z życiem kończąc swoją podróż na pustyni. Wycieńczony i wysuszony do szpiku kości, doczołgał się jedynie do trawy, po czym padł niczym umęczone zwierzę. Chciał tylko chwilkę odpocząć, daleko od słońca i wciąż pokrywającego go piachu. Sen, błogi sen na błogiej trawie… Jej wilgoć, rosa z rana…To było to.
Otworzył oczy jednak zupełnie gdzie indziej dławiąc się chełstem wody. Szybko otarł twarz spaloną od słońca. Rozejrzał się po izbie, a tuż przy nim była kobieta. Kobieta, o ile nie babcia, o sporej ilości kobiecego ciała, zawołała natychmiastowo swego małżonka. Byli w tej samej grupie wiekowej, chociaż partner miał głowę całkowicie pokrytą siwizną. Wówczas zaczęła się jego druga część podróży.
Uratowany przez parę małżonków obiecał im pomoc. Zadanie z początku wydawało się banalne. Wejść do lasu i odnaleźć ich córkę. Hah! Nic trudniejszego!
Nic trudniejszego do momentu, aż… Zobaczył sam las. Był tak gęsty i surrealny, że z pewnością wszystko co tam weszło nie miało zamiaru wracać. O dziwo, nie koniecznie dlatego, że wąchało kwiatki od spodu. W głowie kapłana, jak nie na co dzień, powstały wyobrażenia dziwnych stworzeń. Zmutowanych i bezkształtnych, które dawno pożarłyby ową niewiastę. Nie zniechęcając się do wizyty u małżonków postanowił wrócić z taką to właśnie, ową decyzją.
Wrócił więc do miasta, gdy słońce chyliło się ku zachodowi. Malownicza wieś z pewnością wyglądała sielankowo na pomarańczowo- żółtym tle zmieszanym z namiętną czerwienią. Miejscowość była niewielka i raczej łysa w pola, ale bogata w różnorakie zarośla, między innymi tytoń. Nie było tu jednak żadnego zwierzęcia. Nawet chociażby zwykłego kundla czy kota dachowca.
Skierował się do chaty małżonków przekazując przykre informacje na temat ich córki, która „umarła pogrzebana w lesie”.
-Masz dowody?-spytała ostro baba w drzwiach, nie wpuszczając kapłana do środka.
-Dowody?-odparł nieco zaskoczony- W takim lesie nie przeżyłby nawet rycerz w złotej zbroi. Widziała Panna tenże las? Same komary pochłaniają żywcem.-przekonywał. – Poza tym, grób rzecz święta. Rozkopywać nie należy.
-Dowody. Chce dowodów! Nie godaj żeś jak w tym lesie, bo żem widziała! Łajdaku jeden! Życie Ci tako miłe i zero wdzięczności! Wynocha!
Wrzeszczała wściekle po czym chwyciła za miotłę. Czarodziej zdziwił się reakcją kobiety i uświadomił sobie, że niedługo dostanie końskim włosiem po twarzy jeżeli szybko się nie ewakuuje. Babka uniosła ręce by nabrać sążnego zamachu, ale przed ciosem powstrzymał ją starzec.
-Spokojnie Ellien- staruszek ułożył spokojnie dłonie na jej ramieniu, po czym poważnym tonem zwrócił się do mężczyzny- My nie żartujemy… Ten las… Ten las jest przeklęty. Jeżeli istnieje chociaż cień szansy, że żyje… Jeżeli chociaż mógłbyś spróbować… To nasz skarb. Jedyne dziecko, więcej nam nie było dane… Spróbuj ją odnaleźć, a iżli nie chcesz… To odejdź.
Ton, którym kierował się rozżalony ojciec, zdecydowanie wskazywał na niełatwą sytuację. Nie tylko owej pary, ale także samej wioski. Nie zdążył jednak zadać żadnych pytań. Starzec wprowadził swoją żonę do mieszkania po czym zamknął drzwi, jakby już nigdy więcej miały się nie otworzyć.
Cóż… Na nocleg nie mam co liczyć…

***
Był już wieczór. Wieśniacy zebrali się przy ognisku. Było to spotkanie bardziej kameralne, poza tym, jak zauważył czarodziej, robili to regularnie, co drugi dzień. Mężczyźni, rzadziej kobiety, zbierali się na końcu , albo i początku (zależy jak spojrzeć) drogi do wioski. Niewielkie ognisko wesoło tańczyło płomieniami na granatowym niebie. Nie śpiewali, nie tańczyli. Ich spotkanie nie było formą zabawy, a jedynie relaksu. Siedzieli, rozmawiali, opowiadali i oczywiście zapijali ciężki dzień gorzołą, co czasem po kilku mocniejszych, prowadziło do kłótni. Było słychać tylko ich głosy i cisze. Nic więcej.
Żadnych zwierząt. Żadnego lasu, prócz tego jednego, spory kawał dalej. Nawet szelest latorośli był tak niemy i odległy, że najlepszy słuchacz by nie zwrócił na niego uwagi. Wszystko jakby zastało w miejscu. Było tylko ognisko i ludzie z okropnie brzdękającą lutnią.
Czarodziej usiadł zdecydowanie dalej, na stogach złożonych sian, które… No cóż. Leżało tu z pewnością bardzo długo i służyło jedynie do naprawy słomianych dachów. O dziwo, w miasteczku bez zwierząt, stały również stodoły. Wiedział, że mógł dołączyć do grupy, ogrzać się przy ognisku, popić i powypytywać, ale nie chciał. Nie lubił psuć atmosfery, ich rytuału. Był święty, tak samo jak chodzenie do świątyń co siedem dni. Nikt nie życzył sobie przerwania tej chwili. Składała się ona z dziwnych więzów. Poczucia jedności, odpoczynku, co tworzyło z kolei bezpieczeństwo.
A on? On miał czas.
Nigdzie mu się nie spieszyło. Poza tym wciąż maniakalnie szukał ochłapów emocji, a takie zebranie wywoływało w nim obrazy wspomnień. Próbował poczuć to samo co oni, być jak oni, ale nic to nie dawało. Więc siedział. Po prostu siedział, ze słomą w ustach i patrzył w milczeniu.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Sam środek Czeluści Piekielnych był ulubionym miejscem młodej Pokusy. Po wielu udanych misjach, spędzała własnie czas na odpoczynku, relaksowaniu się czy rozmowie ze starymi, dobrymi znajomymi. Ognistowłosa Yoraa cieszyła się dobrą opinią, zawsze była uważana za istotę w stu procentach wywiązującą się z powierzonych zadań, to i jej Mroczny Pan nakazał Avris pozostanie w Piekle przez jakiś czas uznając, że należny się jej mała przerwa. Błękitny wisior został opróżniony z kilkunastu dusz, które zdążyła zabrać z Powierzchni, a musiała przyznac, że z niektórymi wcale nie było tak łatwo. Koniec końców, każdy w końcu ulega jej zwodzeniu, a szczególnie, jeśli idzie o młodzieńców chętnych na poznanie tajników miłości, której nie da im żadna dziewka z Alaranii.
Yoraa była z siebie bardzo dumna, spełniła wolę swojego Pana, zrobiła to co do niej należy, a przy okazji miała wiele możliwości by się zabawić. A czego chcieć więcej?

W końcu nadszedł czas na kolejną wyprawę na Powierzchnię, gdzie czekały na nią nowe dusze do zdobycia i zesłania do Piekła. Pokusa zawitała w okolice Opuszczonego Królestwa, gdzie znajdował się Ostatni Bastion, do którego zmierzała, lecz był on jedynie jednym z wielu punktów na mapie, do których miała się udać.
Pokusa przybrała ludzką postać, pozbywając się piekielnych elementów swojego ciała, jej włosy przestały płonąć, a ona westchnęła niezadowolona, bo przywykła do swojego naturalnego wyglądu.
- No cóż... - mruknęła pod nosem nie zadowolona. W końcu zjawił się i rumak, który miał być jej tymczasowym środkiem transportu. Kobieta zgrabnie wskoczyła na konia i siedząc już w siodle, rozejrzała się w koło, dochodząc do wniosku, że powinna dotrzeć do miasta jak najszybciej, bo w przeciwnym razie będzie zmuszona nocować gdzieś pod drzewem, a tego by nie chciała.
- Witaj Furfur. - powiedziała z lekkim uśmiechem, kiedy mały myszoskoczek wyskoczył z kieszeni płaszcza i wspinając się po udzie, potem po ręce, dotarł do Szyi Avris i potem ulokował się gdzieś w kapturze. Dziewczyna popędziła konia, chcąc jak najszybciej dotrzeć do Ostatniego Bastionu.
Dzień chylił się ku końcowi, Słońce zaszło gdzieś za horyzontem, a ciemność powoli otulała okolicę, nadając jej nieco mrocznego wyglądu. Yoraa galopowała przed siebie, nie musiała martwić się o nic, bo koń doskonale znał drogę i nie pozwoliłby Pokusie na zgubienie drogi.
Podróż mijała całkiem spokojnie, do czasu kiedy w oddali dostrzegła ognisko. Nie była do końca pewna, czy jest to obóz, czy coś innego, ale z ciekawości postanowiła zboczyć nieco z obranego kursu i zobaczyć co tam się dzieje.
Będąc już nieco bliżej dostrzegła wiele istot zgromadzonych wokół ogniska, najwyraźniej byli to mieszkańcy tutejszej wsi.
- Mała zmiana planów? - mruknęła do siebie, a na jej ustach pojawił się uśmiech, który nie wróżył nic dobrego.

Kobieta zeszła z konia i prowadząc go, powoli ruszyła w stronę ogniska, póki co nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Pokusa dopięła guziki płaszcza, by zasłonić dekolt, w swojej jasnej tunice, co by nie zwracać od razu uwagi na to, że biednym wędrowcem to ona nie jest. W pewnym momencie poczuła lekki ruch we włosach, co przypomniało jej o istnieniu Frufura, który teraz niewiele myśląc, zeskoczył ze swojej pani i pobiegł gdzieś przed siebie.
- Wracaj! - rzuciła cicho przez zaciśnięte zęby, lecz stworzonko miało ją w głębokim poważaniu. Yoraa patrzyła chwilę za nim, ale uznała, że nie ma co ścigać małego sierściucha, który i tak zawsze robił co chciał. Pokusa już chciała ruszyć bliżej ogniska i niewinnie przywitać się ze zgromadzonymi, przy okazji poprosić ich o małe schronienie, a potem mogła odejść z jedną, dwiema duszami zamkniętymi w wisiorku, ale... Furfur miał nosa. Yoraa uśmiechnęła się lekko ,kiedy dostrzegła mężczyznę który znajdował się na uboczu, wygodnie usadowiony wśród stogów siana. Kobieta postanowiła skierować swoje kroki właśnie tam, starając się ominąć grupę ludzi przy ognisku.
- Trafiłam na jakieś święto? - odezwała się spokojnym, niewinnym głosem, kiedy znalazła się obok stogów siana.
- Dobry wieczór panie. - dodała po chwili, lekko skinęła przy tym głową.. Na pierwszy rzut oka wyglądała na grzeczną, niewinną istotę, która wcale nie ma złych zamiarów.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Mężczyzna wzdrygnął się wyrwany z zamyślenia. Sam już dokładnie nie pamiętał jakie tematy przyszło mu to wspominać i szybko też zapomniał co zbudziło go z tego stanu. Czy był to mały prąd poczucia czegoś magicznego w okolicy czy może głos kobiety…
Spojrzał w stronę nieznajomej i chociaż trwało to zaledwie chwilę, przyjrzał się jej dokładnie. Nie dlatego, że wzbudziła w nim wybitne zainteresowanie. Po prostu nie do końca był pewien co zobaczył.
Kobieta… a może i dziewczyna?...
Z początku jej twarz była niewyraźna, jakby odległa. Kilka mrugnięć nie pomogło w identyfikacji więc przetarł oko, dość dyskretnie, tak by uznała to za oznakę zmęczenia, a nie wlepiania w nią ślepi. Było ciemno, a ognisko nieopodal nijak pomagało w oświetleniu nowo przybyłej. A może zamiast tłumaczyć się światłem, może rzeczywiście był zmęczony?
Wstał spokojnie, delikatnie się kłaniając. Kvaser nigdy nie stronił od grzeczności, nawet w zapyziałej miejscowości na końcu świata.
-Witaj Pani. –jego głos był dość niski, ale wyczuć w nim można było przede wszystkim przyjazne nastawienie i ciepło. Uniósł wzrok na nieznajomą.
Gęstwiny czarnych włosów pokrywały piersi średniej wielkości. Miała nieco podłużny, aczkolwiek niewielki, nos. Także usta, które zapowiadały odkrycie długiego uśmiechu a wraz z nim rzędu bielusieńkich zębów. Jej twarz wyglądała młodzieńczo, jednakże nie dziecinnie, przy czym tworzyła owalne rysy. Mocno zarysowany kształt brwi podkreślał kości policzkowe. Wydawało mu się, że ma różowe lice, ale było wciąż za ciemno by uznać jaką karnacją się charakteryzuje. Biodra, ramiona, jak i reszta ciała, nie rzucała się w oczy ostrymi wcięciami i wypukłościami. Posiadała łagodne kształty, które wręcz emanowały niewinnością. Pomyśleć, że jedna kobieta tworzyła wokół siebie tak wiele chaosu swoim bytem i wyglądem, chociaż ona sama byłą centrum spokoju.
Mimo skrupulatnego opisu, w jego oczach odbierana była jako… Zwyczajna. Nie rzucająca się w oczy, zwykła ludzka kobieta. Taka jak miliony innych.
Nie aby była mu zupełnie obojętną, bowiem zaintrygowały go oczy i to na nich skupił swoją uwagę. Wyraźnie, aż przesadnie nasycone w swym kolorycie, błękitne tęczówki, które można było dostrzec nawet w najciemniejszą noc. Jasne blaski tańczyły iskrami w jej oczach. Jakby nie pasowały do kontekstu nieznajomej postaci.
-A może i spowiedź? Świętować winniśmy każdego dnia i wieczora, że los dał nam kolejną szansę na przeżycie. –odparł dość filozoficznie, rzucając spojrzenie na zebranych. Jednak jego oczy szybko skierowały się ku nieznajomej. O tej porze wcale nie wydawały się blade i puste. Ciepłe światło wręcz uwydatniały w nim poczucie bezpieczeństwa i spokoju. - Nie spodziewałbym się takiego towarzystwa o tej porze… I akurat w takim miejscu.
I to wydawało mu się rzeczywiście podejrzane. Kobieta nie wyglądała ani na wojownika, ani na posła, ani tym bardziej na łowce nagród. Trzymał się jednak zdania, że nie należy oceniać książki po okładce. Przy czym on jako ostatni na świecie powinien mieć prawo do oceniania jasno sytuacji. Dla niego spora część świata była obca i obojętna.
-Iżli szukasz noclegu to nie jestem niestety Ci go w stanie zapewnić. Gwarantuję jednak, że Twój towarzysz –i tu zerknął na wierzchowca- z pewnością naje się do syta. Mieszkańcy tejże wsi posiadają nadmiar siana czy też słomy, nie będą Pani żałować. O wodę również proszę się nie martwić. Znajdujemy się o nieopodal rzeki Nefari.
Wówczas zdał sobie sprawę, że proponował nocleg nieznajomej bez jakiekolwiek oznaki swego pochodzenia. Kostur zostawił gdzieś w kanciapie u pary małżonków, a także pozbył się wszelakich pierścieni czy też naszyjników wskazujących na jego kapłańskie pochodzenie. Jego słowa mogły być więc odebrane w dwojaki sposób. Był zbyt przyzwyczajony do pomieszkiwania w świątyniach, w których zawsze znalazł nocleg dla wędrownych. Nawet bez zgody głowy wyżej od niego.
-Nie chciałem urazić… Proszę o wybaczenie. Nie przedstawiłem się. Jestem wędrownym kapłanem. Niegdyś zamieszkiwałem świątynie, w których często przyjmowaliśmy podróżnych. Stąd moja nieco zaskakująca i przy okazji, niedoszła, propozycja. Moja godność przedstawia się jako Kvaser.
Skinął delikatnie głową. Jako kapłan całował jedynie dłonie innych świętych… No i… Nie ukrywajmy. Również kobiet, nieco w innych sytuacjach i w innym znaczeniu.
- Nie jest to odpowiednie miejsce dla damy…-zauważył- Aczkolwiek jestem skłonny zaproponować wybór między wybornym stogiem siana bądź też mało wygodnym pniu, przy rozgrzewającym zestawie, czyli ognia i iżli Pani zechce, alkoholu. –by nadać zdaniu bardziej żartobliwego uroku, posłużył się także gestykulacją dłoni wskazujących na dwie drogi wyjścia. I rzeczywiście. Obraz był nieco odmienny. On sam w końcu wybrał tłoczący się chłód między kanciastymi stogami, bez jakichkolwiek dodatków. Nie stronił jednak nigdy od towarzystwa. –O ile nie doskwiera zmęczenie. I o ile pozwolę sobie zapytać, co pokierowało Panią aż tutaj?
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Yoraa przyglądała się mężczyźnie, który tak intensywnie wpatrywał się w jej oczy. Na słowa powitania zareagowała lekkim uśmiechem, w myślach zastanawiając się czy łatwo będzie zdobyć duszę tego młodzika, czy może będzie jej utrudniać to zadanie? Nawet jeśli pokusiłby się na swego rodzaju opieranie się, nie powinno być to zbyt wielkim wyzwaniem, choć do dokładnej oceny sytuacji, Pokusa potrzebowała nieco więcej czasu.
Szybko wyszło na jaw, że mężczyzna ma w sobie coś z filozofa, a z takimi częściej było łatwiej, jeśli znało się odpowiednie metody. Mimo wszystko, Pokusa uznała, że dobrze zrobiła zbaczając nieco ze swojej trasy, bo może oto los siędo niej uśmiechnął.
- Masz rację, Panie. Często zatem świętujesz? - zapytała troszeczkę zaczepnie, choć nie aż tak by mógł poczuć się jakoś niezręcznie. Póki co wolała być miłą, dobrą, grzeczną kobietą, która nie ma zamiaru robić krzywdy żadnemu żyjącemu stworzeniu. Przynajmniej póki co...
Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy z tego co do niej mówił, tak pomyślała Yoraa, kiedy ten w nie bezpośredni sposób zaproponował jej nocleg. Lekki błysk w jej oku mógł sugerować, że spodobało jej się takie rozwiązanie w tej sytuacji.
- Och, ależ proszę nie przepraszać, nie poczułam się urażona. - uśmiechnęła się do niego niby wesoło i uprzejmie, sprawiał wrażenie delikatnego mężczyzny, ale jedynie w pewnych momentach.
Kapłan.. To może być całkiem ciekawy kąsek dla takiej Pokusy jak ona. Może właśnie spotkała mężczyznę, którego dusza nieco zaczeka na zesłanie w Piekielne Czeluście?
- Miło mi Pana poznać, jestem Yoraa. - przedstawiła się uprzejmie, a tymczasem jej rumak jakby skorzystał z zaproszenia i podszedł do stosu słomy, po czym zaczął powoli jeść.
- Jeżeli nie byłoby to problemem, z miłą chęcią skorzystam ze stogu siana. - podeszła nieco bliżej i postanowiła usiąść przy Kvaserze, choć w bezpiecznej odległości... póki co. Była pewna, że sam pozostanie w tym miejscu, dlatego nie miała zamiaru oddalać się do ludzi przy ognisku, bo na nich też przyjdzie odpowiednia pora, jeśli tylko tego zechce.
- W tym miejscu znalazłam się całkiem przypadkowo. - zerknęła na niego, zaczynając powoli wyjaśniać swoje zjawienie się własnie tutaj.
- Zmierzałam do Ostatniego Bastionu, ale jak widzisz Panie, zmrok złapał mnie zbyt szybko. Już martwiłam się, że będę musiała spędzić noc gdzieś pod gołym niebem, zupełnie sama. - dodała po chwili, ostatnie słowa akcentując nutką smutku, ale zaraz potem na jej ustach pojawił się uśmiech i jej spojrzenie ponownie powędrowało do rozmówcy.
- A zawsze warto poznać kogoś nowego, czyż nie? - zapytała i spojrzała w stronę ognia, przy którym znajdowała się całkiem ładna liczba potencjalnych ofiar.
Yoraa odrzuciła włosy na plecy i odetchnęła głęboko, jakby była zmęczona podróżą i właśnie cieszyła się chwilą odpoczynku.
- Bardzo tutaj spokojnie. - przyznała w końcu, odzywając się miłym tonem głosu.
- Nawet nie miałam pojęcia o istnieniu tego miejsca, to dziwne, prawda? - zapytała po chwili, a zdawać by się mogło, że Kvaser poznał całkiem spokojną istotę.
- Proszę mi wybaczyć, jeśli Pana urażę, ale ... - zaczęła niewinnie, choć tak naprawdę wcale nie czuła potrzeby przepraszania, ot, niech myśl sobie, że jest grzeczna.
- ... Nie wygląda mi Pan na kapłana. - uśmiechnęła się niewinnie, ale po chwili zaśmiała się cicho.
- Widziałam wielu kapłanów, ale po nich od razu było widać czym się parają. - oj tak, wielu ich widziała, dusze niektórych wciąż istnieją w Piekle.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Błysk w oku nie umknął uwadze mężczyźnie. Nie potrafił jednak odebrać jej intencji w jakikolwiek odpowiedni sposób. W takich momentach najmocniej żałował klątwy nad nim ciążącej. Czyżby go kokietowała? Kapłana? To było dla niego mało logiczne, chociaż…
-O taaaak…-przyznał-To dziwne. O istnieniu jeszcze wielu miejsc nie mamy pojęcia. I fakt, to chyba najspokojniejszy skrawek Alarnii z jakim kiedykolwiek miałem przyjemność się zapoznać. Muszę wręcz przyznać, że ten spokój bywa nawet aż nadmiernie irytujący, gdy przebywa się tu dłużej niżli zamierzało.
Ostatnie słowa wypowiedział nieco zgorzkniały. Nie aby nie chciał pomóc parze małżonków, chociaż nie pałał nagłym rozwiązaniem owej sprawy, która dla niego była wystarczająco jasna. Nie był zwolennikiem marnowania czasu, ale też nie mógł sobie pozwolić na rozgłos jego nieprawnej duszy. Cena więc wydawała się niska. Wystarczyło jedynie posiedzieć w wiosce, pokręcić się, wejść do obrzydliwego lasu aby znów cieszyć się dobrym rozgłosem na swój temat. Świat ludzki wcale nie jest taki skomplikowany jakoby się czasem wydawało… Przede wszystkim jest tani.
-Yoraa..-powtórzył cicho- Dobrze, skoro znamy już swoje imiona pozwól, że przejdziemy na Ty. To nie świątynia Bogów ani nie bankiet królewski by wysławiać się per Pan czy per Pani. W końcu warto poznać kogoś nowego…-pochylił się delikatnie w stronę kobiety, nawiązując z nią kontakt wzrokowy- …nas samych, a nie nasze maski powinności, prawda?
Blask ciepła otulał okrągłą twarz kobiety. Wyglądała niezwykle łagodnie i delikatnie. Dziwił się, że ktoś taki wędruję w stronę Ostatniego Bastionu, ale już wcześniej karcił się za swoje uprzedzenia. Logika nadmiernie wciąż kierowała jego umysłem. W tamtych rejonach można spotkać każdego i wszystko, nawet piękne kobiety o posturze bardziej filigranowej niżli przebiśniegi.
Właściwie Ostatni Bastion imponował swoją budową i koncepcją. Połączenie skrajności dobra, zła, a także neutralności czy dzikości. Przetrwał do dziś. Może właśnie to jest właśnie polityczny złoty środek?
Skarcił się ponownie za swój filozoficzny tok myślenia. Dość, dość! Teraz należy się odpoczynek, a nie analiza! W końcu co za dużo to nie zdrowo.
-Ach…-westchnął wyciągając delikatnie plecy w tył, kręcąc dla rozluźnienia barkami, a także nastawiając kręgi szyję. Kilka kości cicho mu chrupnęło, a po samym kapłanie widać było ulgę- Wręcz śmiem stwierdzić, że był to raczej komplement niż uraza. Oznacza to, że złapałaś mnie na mojej kapłańskiej przerwie i nie mam poczucia odnoszenia się ze swoim stanowiskiem, nawet teraz. Skoro Bogowie mają przerwę to czemu i nie ja? Każdemu się należy. –stwierdził nieco nonszalancko opierając rękę na wyższym stogu siana. Nie miał zamiaru kryć się z poczuciem wolności i swobody, w końcu… miał przerwę.
I w tedy pierwszy raz od kilku wieczorów usłyszał dźwięki. Ptaki zerwały się z odległego lasu. Na tyle głośno by usłyszeć można było je i tutaj. Dla kogoś nowego nie była to zapewne sprawa dziwna, ale dla Kvaserego owszem. Przesadna cisza panująca w samej wsi, a nawet jej okolicach, przerwana została bardziej skrzekiem iżli śpiewem ptactwa. Szybko jednak ucichły, a ich cienie na niebie znikły. Nie zdołał jednak usłyszeć jęków ofiary. Ludzkiej i zapewne męskiej. Czarodziej nie wykazywał wyczulonego słuchu, nie wiedział więc nic więcej.
Każdy uczestnik wieczora, w tym i sam Kvaser, spojrzał w stronę lasu. Każdy ze spokojem i opanowaniem, po chwili wrócili do rozmów. Jakby nic się nie stało. Jedynie czarodziej zmarszczył nieznacznie brwi.
-Jutro…-podjął na nowo przerywając ciszę-… bądź i tego wieczora, będę jednak musiał przyozdobić się o kostur i kilka drobiazgów-powiedział z niewielkim żalem- ale nie musisz się martwić o tę noc. Sama zapewne przebyłaś daleką drogę. Zadbam o dobry sen mieszkańców, także i Twój. Jedna dość już o mnie. Lepiej powiedz coś o sobie… Lubię słuchać historii nowo przybyłych. Są ciekawsze od mojego machanie kosturem i przeganiania złych duchów. Wędrujesz w stronę Bastiony, to ciekawe. Przyznam, że nie wyglądasz na kogoś hardego choć zapewne duszę i dzierżę masz imponującą. Z zawodu więc jesteś…Hm… Posłem? -podpytał śmiało bo nie należał do osób nieśmiałych, a czasem nawet i do mało wyrachowanych. Przede wszystkim, bezpośrednich.- A może podróżnikiem?
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Odrobina goryczy w słowach mężczyzny nie umknęła uwadze jego rozmówczyni. Może on też nie przywykł do tak spokojnych miejsc? Yoraa z natury lubiła kiedy w okolicy znajdowały się różne istoty, to dawało jej większe pole manewru, a przecież ofiarę zawsze można skutecznie odciągnąć od reszty grupy. Mimo tego na słowa Kvasera uśmiechnęła się rozumiejąc jego punkt widzenia, ale zamiast wdawać się w dalszą konwersację na ten temat, postanowiła nieco przeczesać jego umysł w poszukiwaniu cennych informacji. To co dotarło do jej głowy, to skrawki myśli, których póki co nie potrafiła ułożyć w jedną całość, dotyczyły jakiegoś małżeństwa, czegoś co nie podobało się mężczyźnie, ale nic więcej nie była w stanie wyczytać. Zdecydowanie łatwiej szlo, kiedy potencjalna ofiara jasno myśli o swoich zachciankach. Yoraa odpuściła sobie szperanie w umyśle Kapłana, ułożyła się wygodnie na stogu siana i uśmiechnęła pod nosem, zerkając kątem oka na zbiorowisko ludzi przy ognisku.
- Tak będzie wygodniej, nie lubię zbędnych grzeczności. - zerknęła na swojego rozmówcę i uraczyła go jednym ze ślicznych uśmiechów. Kvaser zbliżył się do niej, a ta bliskość z jego strony nieco ją zaskoczyła.
- W rzeczy samej. - szepnęła cicho, wiedząc już, że jej wygląd nie jest mu obojętny. Tym razem nie kokietowała, nie miała też zamiaru wykorzystywać swoich zdolności by uwieść Kapłana, o nie... Nie teraz. Póki co jest czas na jego dobrowolne zbliżenie się do niej, delikatną zabawę, grę, w której zwycięzca zgarnia wszystko, choć ta gra odbywa się na zasadach Pokusy, która tym samym jest na wygranej pozycji. Kobieta przyjrzała się mężczyźnie, który tak wygodnie siedział tuż obok niej, zastanawiała się ile kobiet miał, jak bardzo jest doświadczony i jak wielkim łupem będzie jego dusza. Może dostanie za niego szczególną nagrodę? Cokolwiek się nie stanie, Yoraa i tak miała zamiar wykorzystać tę znajomość do własnej zabawy.
- Lubisz to co robisz? - zapytała nagle, kiedy oboje leżeli zupełnie rozluźnieni.
- Bycie kapłanem jest dla Ciebie męczące? - zapytała z ciekawością, a czy na pewno była tego aż tak ciekawa? Tego już miał nie wiedzieć.
Zanim jeszcze doczekała się odpowiedzi na zadane pytania, spokój tego spotkania, jak i zgromadzenia przy ognisku, został przerwany przez dźwięk, który skutecznie odwrócił uwagę wszystkich istot znajdujących się w tym miejscu. Yoraa spojrzała w kierunku, z którego dobiegł dziwny odgłos przypominający jeden z tych, które wydawały jej ofiary, kiedy naprawdę nudziła się i bawiła w bardzo okrutny sposób. Pokusa zerknęła na Kvasera, który również spoglądał w stronę lasu, ale zaraz potem wszyscy zaczęli zachowywać się tak, jakby nic się nie stało.
- Czyżby coś grasowało po tym lesie? - zapytała cichutko, jakby chciała sprawić, że mężczyzna poczuje chęć otoczenia ją opieką i zapewnienia bezpieczeństwa.
Kolejne słowa mężczyzny były dla niej zaproszeniem do następnego spotkania, na co uśmiechnęła się miło, ale w myślach ten uśmiech był zdecydowanie bardziej złowieszczy...
- Uważasz, że przeganianie duchów kosturem to coś nudnego? - zaśmiała się cicho.
- Uwierz, nie spotykam takich mężczyzn każdego dnia. - wyszczerzyła się lekko, pokazując równe, białe zęby. Piekielna zamyśliła się na chwilę, nie miała zamiaru powiedzieć wprost, że zmierza do Bastionu tylko po to, by ukraść kilka dusz i zamknąć je w swoim amulecie, by potem odstawić tam, gdzie ich miejsce.
- Jestem podróżniczką, nie lubię przebywać w jednym miejscu... - zaczęła powoli opowiadać o sobie, omijając najważniejsze elementy.
- Świat zawsze wołał mnie do siebie, a ja zawsze chciałam poznać przeróżne zakątki, kultury,chcę zdobywać doświadczenie, odkrywać nieznane. - tutaj nawet wysiliła się na rozmarzoną minę, choć to co mówiła nie do końca było kłamstwem.
- Ostatni Bastion wydaje się ciekawym miejscem w tej swojej mroczności. Nie uważasz? - zerknęła kątem oka na swojego rozmówcę.
- Podróże wiele dają, naprawdę. Ale i Ty o tym wiesz, nie wyglądasz na osobę, która jest ustatkowana i mieszka właśnie w tej wiosce. - uśmiechnęła się do niego nieco zaczepnie.
- Mylę się? - dodała po krótkiej chwili.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Yoraa obdarowała czarodzieja uśmiechem, którego pozazdrościć mogła każda kobieta i nie jeden mężczyzna z chęcią zamieniłby się z nim miejscem. Sam Kvaser czasem wolałby się z kimś zamienić. Piękne kobiety i on, to niesprawiedliwe połączenie. Musiał intuicyjnie zgadywać czego druga strona pragnie, bo chociaż książkowo mógł opisywać zachowania dziewcząt, nie mógł prawidłowo odebrać jakichkolwiek zamiarów czy uczuć drugiej strony. Ironia losu. A właśnie w drugich osobach doszukiwał się jakiegokolwiek uczucia.
Ten gest jednak w dziwny sposób go uspokoił. Czyli jednak mylił się co do jej kokietowania… Kobiety były dla niego wystarczającą zagadką jeszcze przed klątwą. Po pakcie z diabłem nie potrafił się całkowicie odnaleźć.
Pytanie, które zadała słyszał wielokrotnie. Jednak tym razem wcale nie wydawało się takie proste. Pospolitej osobie odpowiedziałby wprost kilka słodkich kłamstewek na temat dopełnienia swojej duszy dobrem, spełnianiem się, ale przede wszystkim oczywiście, liczyli się sami wierni. To co oni czują, to jakie mają rozterki w życiu i wiele innych podobnych ku temu spraw, które akurat nie były wcale kłamstwem. Wilk syty i owca cała, gdy słuchacze wielbią za skupienie na nich całkowitej uwagi i gdy dają możliwość pochłonięcia ich emocji.
Czy jednak lubił to co robił?...
Ulga nastąpiła w jego sercu, gdy las w oddali przypomniał o swojej obecności. Miał jeszcze chwilę by przemyśleć pytanie, a na myśleniu znał się przeco aż nazbyt doskonale. Temat zmienił swój tor. Na całe szczęście.
-Owszem. Skoro jesteś podróżniczką, grzechem byłoby skłamać, że las ten charakteryzuje się niewyobrażalnym spokojem.
I w takim momencie najbardziej nie wiedział co zrobić. Mężny rycerz z pewnością otuliłby kobietę swym wyłuskanym do cna mięśni ramieniem zapewniając całkowite bezpieczeństwo, ale Kvaser rycerzem nie był… Nie aby uważał się za słabszego. Teraz igrała w nim walka powinności i należności, etykiety mężczyzny i kapłana zarazem. W końcu nie wolno mu wpadać w bliższe kontakty z kobietą, chociaż… Zdarzały się rożne historie nie koniecznie dotyczące jego, ale też jego współpracowników.
Cichy i nieco zduszony głos czarnowłosej zmieszał go niesamowicie. Niebieski blask jej oczu zaigrał na nim bezlitośnie, został więc zmuszony by coś zrobić. Teraz żałował, że jednak poprzedni temat nie ciągnął się dalej.
-Nie masz się czego obawiać.-jego głos był zdecydowany, ale przy tym wciąż ciepły i przyjazny.- Jakoś nie widziałem aby grasowałoby tu cokolwiek…-stwierdził pół żartem, pół serio.
„Nawet krowa…”
- Nic nie wychodzi poza obręby tego terenu. Wystarczy go ominąć.-niestety jedynie mógł ją obdarować jedynie słowami. Moralność kapłana tym razem wzięła górę.
I ten uśmiech. Miły, zwyczajny… Coś w nim było.
-A Ty uważasz, że jest inaczej? – zaśmiał się przyjaźnie- Uwierz mi, nie ma w tym nic co by mogło wzbudzić zainteresowanie. Zazwyczaj wzywają wielkich świętych by przegonił żarłoczne stwory z pola, a co się okazuje? To jedynie polne myszy przybyły z sąsiednich okolic, w których akurat pewnej wiosny zapanowała kompletna susza. A krowy zdychały bo chorobę ze sobą zaniosły małe „stwory”. Dobrze, że zaraza dotknęła jedynie zwierząt. Samego Boga by wzywali gdyby padła jakaś ofiara ludzka. Zwykli mieszkańcy wsi nie mają pojęcia o zależnościach tego świata… Ich ciągłym ścisłym połączeniu pod każdym względem, na każdej płaszczyźnie. Trudno im złączyć niektóre fakty, chociażby położenia geograficznego a żywota niektórych bakterii czy stworzeń. Chociaż posiadają wiedzę ogólną i wiele faktów łączą ze sobą w jedną logiczną całość to nie rozdrabniają się na cząstki mniejsze, właśnie z tego powodu. One zaś…-Kvaser nawet nie zauważył kiedy jego wspomnienia przeobraziły się w wygłaszany monolog. Nie zorientował się nawet kiedy jego ciało na dobre się rozluźniło, a wzrok wędrował po gwieździstym niebie, z którego układał już wszelkie wzory i kolejne wykłady na temat istniejącego świata.-Ekhm…-chrząknął upominająco do siebie prostując się w siadzie- Dlatego…dlatego przeganianie duchów nie jest niczym interesującym.
Ale jego monolog nie poszedł na marne.
„Jedna cząsteczka… Rozdrabnianie się…”-powtarzał w myślach. „Całość to zniknięcie zwierząt. I brak… Brak miasteczek wokół. Obojętność mieszkańców, a przecież…Mają obory. Wcześniej żyli z hodowli, teraz przerzucili się na tytoń? Całoroczny dochód, ale muszą mieć kontakty z kimś więcej…Z kimś handlować. I jedna jedyna dziewczyna… Nikt więcej nie zgłaszał zaginięć. Tylko ona…Córka zwykłego małżeństwa. Ona jest tą cząsteczką… Przyczyną. Czyżby wydali ją komuś…z tego.. lasu?”
-Wracając jednak do tematu. Młoda z Ciebie dziewczyna, skoro szukasz doświadczenia i przygód.-zauważył-Mam nadzieję, że odnajdziesz w Bastionie to czego szukasz. Pewnie niejedna osoba Cię powstrzymywała przed takimi…podróżami, ale ja nie mam serca. Sam kiedyś byłem równie wyrywny i nieokrzesany. Mogę więc rzec, że jestem godny podziwu Twemu zapałowi.
Uznał, że wymiana komplementów będzie całkiem na miejscu. Nie chciał ignorować pochlebstwa ze strony czarnowłosej. Wydawała się szczerą i sympatyczną, a przede wszystkim delikatną i łagodną osobą pod względem uczuciowym. Zapewne kryła w sobie również duszę wojownika skoro decydowała się na samotne podróże. Tego jednak wolał nie sprawdzać.
-Cóż…-podrapał się po czuprynie- Aż tak staro wyglądam?-zażartował. –Fakt, mam nieco więcej lat na karku niż przeciętny człowiek, aczkolwiek nie potrafi mnie to uwięzić w jednym miejscu. Z resztą, jak już wspomniałem, jestem wędrownym kapłanem. Zagrzewam miejsce tylko na chwilę. Pomagam, rozwiązuję problemy wiosek, miasteczek… Czasem zdarza się, że i państwowe. Chociaż teraz zdecydowanie mniej niż kiedyś, gdy zagrzewałem dobre miejsce w Świątyni. Moje poglądy jednakże nie pokrywały się z kilkoma, drobnymi kwestiami… W ten oto mało skomplikowany sposób wylądowałem między innymi tutaj… I tak się składa, że akurat hm..cóż…badam terytorium lasu obok-musiał przyznać, że całkiem ładnie określił swoje zadanie…
-Lubię swoją pracę-zaczął na nowo po krótkiej pauzie- Mam ku temu wiele powodów. Jednym z nich jest chociażby spotkanie Ciebie. To się liczy jako dobry argument?
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Pokusa przyglądała się mężczyźnie, który zdawało się, rozmyślał o czymś intensywnie. W końcu z jego ust zaczęły płynąc słowa, będące odpowiedzią na zadane przez nią pytanie. Z lekkim uśmiechem na ustach wsłuchiwała się w to, co mówił, wszystko wskazywało na to, że postanowił odpowiedzieć jej szczerze, czy to był znak, że jej zaufał? Może... I to był dla niej ogromny plus.
- Skąd więc takie poruszenie w lesie? - oj tak, może nie grasowało tutaj nic strasznego, może właśnie to, co najgroźniejsze w tym miejscu, siedziało obok Kvasera? O tym miał się przekonać za jakiś czas, kiedy jego dusza zostanie uwięziona i zesłana do Czeluści Piekielnych, gdzie miała istnieć po wsze czasy. Na razie jednak, Yoraa brnęła w znajomość, powoli zdobywając sympatię mężczyzny, by potem zdobyć o wiele więcej.
- W takim razie uwierzę w Twoje słowa. - jej ton zabrzmiał jakby czułą się bezpieczniej przy boku swojego rozmówcy, ale był to tylko czysty zabieg, który miał upewnić go, że dzięki niemu jest jej lepiej. Pokusa wsłuchała się w monolog Kvasera, który teraz rozluźnił się na dobre w jej towarzystwie, bądź co bądź musiała przyznać, że mężczyzna okazał się całkiem ciekawą osobą, co było kolejnym plusem tego spotkania.
- Wygląda na to, że ludzie wierzą w zabobony. - mruknęła cicho, po czym sama ułożyła się wygodniej i spojrzała w niebo.
- W jaki sposób przeganiasz duchy? Tylko nimi się zajmujesz? - zapytała po chwili, zastanawiając się, co by zrobił, gdyby dowiedział się, że właśnie rozmawia z przedstawicielką Piekielnych. W końcu jest po tej złej stronie barykady, która jest tępiona przez tych dobrych. Czy użyłby na niej jakiejś swojej tajnej techniki pozbywania się zła? A może z zainteresowaniem odkrywałby jej kulturę, wierzenia, sposób, w jaki działa? Nawet jeśli opowiedziałaby mu o sobie całą prawdę, potem musiałby skończyć w wiadomy sposób.
- To miło z Twojej strony . - zaśmiała się cicho, ale całkiem szczerze. Miał rację, nikt nie powstrzymywał jej przed podróż, a no chyba, że był to zakochany po uszy mężczyzna, który tak bardzo nie chciał stracić swojej ukochanej.
- Podróżowanie jest tym, co kocham najbardziej. - dodała po chwili, choć to nie do końca było prawda, to co kochała najbardziej, było czymś złym wedle opinii tych, którzy zło pokonywali na każdym kroku.
- I również mam nadzieję, że Ostatni Bastion nie zawiedzie mnie i będę mogła dorzucić kilka nowości do mojego worka doświadczeń. - zerknęła kątem oka na Kvasera, a później znowu spojrzała w niebo.
- Czy staro? Może nie aż tak. - wyszczerzyła się w uśmiechu rozbawienia.
- Wyglądasz całkiem dobrze. - dodała po chwili, celowo prawiąc mu komplement, choć tym razem te słowa miały w sobie wiele prawdy. Kolejne słowa Kvasera wywołały w niej niemałą ciekawość. Pokusa spojrzała na niego, nieco poważniejszym wzrokiem i od razu zadała pytanie.
- Co takiego jest w lesie? - nie powstrzymała się, bo może sama będzie mogła wziąć udział w tym, co ma zamiar robić jej Ofiara. O tak, to może być kolejny motyw zdobycia zaufania i przyciągnięcia go do siebie.
- Jak na kapłana, potrafisz prawić komplementy. - odpowiedziała na jego ostatnie słowa, w których spotkanie jej uznał za coś dobrego. Gdyby tylko wiedział, że właśnie to spotkanie może zmienić całe jego życie, na pewno zmieniłby zdanie.
- Bardzo mi miło, nieczęsto słyszę takie komplementy. - owszem, takie komplementy to rzadkość, zdecydowanie częściej padają inne... Ale ci, którzy je wypowiadają, nie prawią już komplementów innym kobietom.
- Aż trudno mi uwierzyć, że jesteś sam. - zerknęła na niego nieco zaczepnie, odrobinę podpuszczając go do rozmowy o kobietach i związkach.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

-Skąd takie poruszenie? – powtórzył pytanie czarnowłosej- Hm…-podrapał się w zamyśle po brodzie, po czym z przyjaznym uśmiechem zwrócił się do rozmówczyni- Nie wiem.-przyznał szczerze, ale całkowicie rozluźniony i nieprzejęty brakiem takich informacji. Zdawał sobie sprawę, że sam musi się dowiedzieć, co w trawie piszczy. Również zdał sobie sprawę, że rozmowy z mieszkańcami nic mu nie dadzą. Wszyscy wiedza tylko o jednym. O zaginięciu córy, a co do zwierząt to cóż… Co mogli powiedzieć? Jedynie kłamstwa. Porwanie przez dzikie stwory w lesie albo wyginięcie przez tajemniczą chorobę… Istniało wiele scenariuszy, które były powtarzającą się historią. Czasem prawdziwą. W końcu powtarzające się powieści i zdarzenia stają idealnym fałszem w nieodpowiednich ustach.
-Lubią zabobony, ale taki to już świat jest. Takim go stworzony albo wykreowano przez nas samych. A względem duchów… -głos mężczyzny zniżył się zauważalnie. Z początku pomyślał, aby nieco nastraszyć młodą dziewczynę, ale po chwilowym przemyślenia… Kto wie, czy to się źle nie skończy. Nie tylko dla niej, ale i dla jego sławy.-Zależy od zjawy… Od tego, co przeżyły za życia, jak funkcjonowały i przede wszystkim… -tu na chwilę wstrzymał się z wypowiedzią. W jego wspomnieniach wciąż tkwiła zmiennokształtna. Jej piękno, styl bycia, to jak korzystała z każdej chwili. Yoraa również pragnęła wrażeń. Pod tym względem przypominała dawną ukochaną - Od tego, czego pragną…
Przeczesał włosy, ale wciąż nie tracił dobrego humoru.
-Dziękuję. Dobrze wiedzieć, że i bez użycia olejków odmładzających moja skóra jeszcze trzyma się na miejscu.-zaśmiał się cicho.
Nie wiedział jak odpowiedzieć na pytanie dziewczyny ani względem lasu, ani względem związków. To drugie pochodziło z kategorii niezbyt wygodnych pytań.
Wprowadzać ją na leśne knieje? Nie lubił narażać życia innych. Sam musiał spłacić swój dług. Z drugiej strony przewidywał, że charakter podróżniczki nie pozwoli mu na spokojne rozwiązywanie zagadki. Liczył więc na brak czasu czarnowłosej i że zechce dotrzeć jak najwcześniej do Bastionu.
-W lesie znajduję się mój dług do spłacenia- zażartował- Przybyłem tu kilka dni temu, a Ci wieśniacy zasługują na moją wdzięczność. Wspomogli mnie, gdy mogłem skonać, jak pies, nieprzygotowany odpowiednio do podróży. Cóż… Dostałem nauczkę. Obyś Ty nigdy nie postąpiła jak skończony idiota, czyli jak ja. Pamiętaj, napoić się to rzecz święta. Szczególnie na pustyni - westchnął na samo wspomnienie i przypomniał sobie o opalonej twarzy. Dobrze, że chociaż spalona twarz przybrała naturalny kolor brązu. Nie piekł go już nos i na szczęście skóra mu nie schodziła.
-Jestem sam - zdradził i nie skłamał. Obecnie z nikim się nie związał, a o przeszłość nie pytała. Z faktami się nie mijał, a zdołał odpowiednio odpowiedzieć.-W końcu jestem kapłanem i w dodatku wędrownym. Nie mogę więc zapewnić żadnej kobiecie stabilności. Zapewne Ty masz większe szansę na ehm… miłość.
Chwilę milczał, a wzrokiem powędrował na mężczyzn przy ognisku. Kilku z nich zebrało siły i wróciło do mieszkań. Reszta również powoli poddawała się ilości alkoholu. Wstawiali, po czym chwiejnymi ruchami zbierali się powoli do snu.
-Jest już późno, a ty wciąż nie masz gdzie spać. Ci ludzie mają mnóstwo miejsca w swych mieszkaniach… A szczególnie jedna para małżeńska.
O tak, teraz z pewnością mieli wolne posłanie. Szczególnie że sam Kvaser musiał szukać miejsca w stodole. Oczywiście bez pozwolenia pozwoli sobie na odrobinę odpoczynku w stodole starej pary. Przy czym, należy pamiętać, przechowywał w ich mieszkaniu wszelkie swoje rzeczy. Tak czy siak, będzie tam wracał.
-Tylko mi nie mów, że chcesz wejść do tego lasu…-zakończył dość ostro i zdecydowanie.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Kvaser powoli brnął w pułapkę zastawioną przez Pokusę. Z miłą chęcią brał udział w konwersacji, a Yoraa czuła jego zainteresowanie, co było dobrym znakiem. Zerkając na niego z całkiem zwyczajnym wyrazem twarzy i lekkim uśmiechem na ustach, w myślach jej spojrzenie było drapieżne, a uśmiech złośliwy. Możliwe, że mężczyzna będzie miał okazję do poznania prawdziwego oblicza swojej rozmówczyni, ale na razie ta miała zamiar pobawić się jeszcze przez jakiś czas, dlatego rozmyślała o wszelakich torturach, wabikach i całym asortymencie atrakcji, jakie mogła zaoferować. Z dyskretnego zamyślenia wyrwał ją głos towarzysza, który przyznał, że nie ma pojęcia skąd takie poruszenie, właściwie... Kogo to obchodziło? Yoraa również miała to w głębokim poważaniu, bo owo poruszenie nie miało z nią nic wspólnego, więc nie było powodu, by się tym przejmować, ale udawane zainteresowanie i strach były jak najbardziej na miejscu.
- Nie uważasz, że niektóre zabobony są tak... tak... - spojrzała w bok, szukając odpowiedniego słowa.
- ... idiotyczne, że aż dziwi fakt wiary w nie? - ponownie zerknęła na mężczyznę, uśmiechając się lekko, wsłuchując się przy tym w opowieść o zjawach, co naprawdę ją interesowało. Tym razem Yoraa nie wyraziła swojej szczerej ciekawości, bo jej myśli zostały zalane mglistymi wspomnieniami, które dotarły do niej wraz z myślami rozmówcy. Nagle wszystko stało się jasne! Pokusa przypomina mu o ukochanej, tak? Więc gdyby tak wykorzystać ten fakt... W myślach Avris pojawił się uśmiech triumfu, który utrzymywał się przez dłuższą chwilę, a wszelkie wspomnienia Kvasera dotyczące jego ukochanej, zostały szybko uporządkowane.
- Biedaku... - pomyślała, lecz czy tyczyło się to utraty kogoś bliskiego, czy wdepnięcia w niezłe bagno... cóż.
Co by nie zmuszać Kapłana do utraty humoru, Piekielna postanowiła nie kontynuować bolesnego tematu, z poprzednich słów wyciągając to, co najważniejsze. Rozmowa zaczęła toczyć się swoim torem, z którego Pokusa nie miała zamiaru jakoś szczególnie zbaczać.
- Ależ proszę bardzo! - zaśmiała się wesoło i o dziwo poniekąd szczerze.
- Dobrze wiedzieć, że takie olejki w ogóle istnieją, jeśli poczuję potrzebę, na pewno zgłoszę się po nie. - zerknęła kątem oka, uśmiechając się zaczepnie, jak to ma w zwyczaju, lecz szybko zorientowała się, że to wcale nie pasuje do całości, jaką próbuje wykreować.
- Dług do spłacenia? - weszła mu w słowo, zastanawiając się co takiego ma tam zrobić, a nie wygląda na kogoś, kto ma zamiar ratować biedne zwierzaczki czy roślinki.
- Zapewne chodzi o jakieś straszydło, którego boją się wieśniacy, a okaże się czymś zupełnie zwyczajnym? - zapytała, będąc ciekawą, co takiego musi zrobić dla mieszkańców, a zgadywać raczej nie będzie, bo i po co.
- Sam, tak? - powtórzyła cicho, a jej spojrzenie powędrowało do niego.
- Och, sądzę, że i kapłan może trafić na odpowiednią kobietę, a wędrowny zapewne na niejedną. - powiedziała pół żartem, półserio, nie sądząc by Kvaser był kimś, kto ma kobietę w każdej wiosce.
- Ja na swoją miłość wciąż czekam. - przyznała, w sumie całkiem szczerze, bo jako tako z nikim nie była związana na tyle, by powiedzieć o miłości, na razie mężczyźni byli dla całkiem przyjemną formą rozrywki.
Zgromadzenie przy ognisku zmierzało powoli ku końcowi, co poniektórzy powędrowali już do swoich domostw, reszta dopijała jeszcze alkohol, a inni kończyli wesołe rozmowy. Kvaser odezwał się do niej, sugerując nocowanie u jednej pary, którą wskazał. Nie, żeby Yoraa miała być niewdzięczna, ale takie rozwiązanie bardzo jej nie pasowało.
- A jeśli pójdę do lasu, pójdziesz za mną? - zerknęła na niego, w jej oczach błysnęła zaczepność, ale na ustach widniał niewinny uśmiech.
- Aż szkoda rezygnować z Twojego towarzystwa, na rzecz tamtej pary. - zaśmiała się cicho, dając mu do zrozumienia, że wolałaby zostać z nim.
Tymczasem ktoś inny dał o sobie znać... Małe stworzonko, które jeszcze niedawno buszowało w stogu siana, przybiegło do swojej pani i usiadło na jej udach, zerkając na nią, potem na mężczyznę obok, a na koniec odwróciło się tyłem i zaczęło wcinać coś, co trzymało w łapkach.
- O, właśnie. To mój mały przyjaciel. - uśmiechnęła się do myszoskoczka.
- To jest Furfur, kiedyś przyczepił się do mnie i tak zostało. Jest niegroźny, nie musisz się obawiać. - zaśmiała się cicho, spoglądając przy tym na Kvasera.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Kvaser uniósł brew w geście zaskoczenia, jak i rozbawienia, gdy spojrzał na urocze stworzonko. Zaśmiał się cicho, zakrywając dyskretnie usta.
-Furfur? -spytał – No dobrze, skoro gwarantujesz bezpieczeństwo, będę czuł się zobowiązany poczęstować Twojego pupila ciasteczkiem. Fakt, faktem zbożowe, bez rodzynek czy żurawiny, ale wystarczające.
I w jego dłoniach pojawił się obiecany smakołyk. Zupełnie jakby wyczarował je… nie wiadomo skąd, ale Kvaser miał paskudną skłonność do podjadania energetycznej dawki cukru. Zwyczajnie, dla przyjemności.
-Dobrze, skoro szkoda Ci mojego towarzystwa, to proponuję przejść się tam razem. Twojego futrzaka również zapraszam do współpracy.
Kapłan wstał, gdzie następnie podał dłoń czarnowłosej, by, zgodnie z etykietą, pomóc jej wstać. Delikatnie się ukłonił, wskazując drogę kierunku, po czym ruszył tuż za dziewczyną. Szedł powoli, Kvaserowi nigdzie nigdy się nie spieszyło.
-Trafiłem na wiele kobiet – podjął na nowo temat, nie lubił zostawiać niedokończonych tematów – A idąc tym tropem oraz skłonnością do botaniki dowiedziałem się tego i owego. Na przykład, wyciąg z płatków róż zmieszany z kozim mlekiem oraz odrobiną cytryny ujędrnia skórę, przy czym należy pamiętać, że cytryna może podrażnić wysuszoną skórę. Wówczas należy z tego zrezygnować i zastąpić to innym owocem, czyli hm… awokado…-wyrecytował, wygrzebując z pamięci ostatnie słowa, po czym uśmiechnął się w stronę towarzyszki- Bez urazy. Cenię kobiety za ich znajomość botaniki, a wbrew pozorom tak proste informacje pomagają w przyszłości. Choćby cytryna, która wywołać może wypieki na wysuszonej skórze. I nie jest to żadna klątwa – zażartował. – Nie gniewam się na tych ludzi. W końcu... To proste jednostki.
Wieśniacy zebrali się już do domostw, gasząc ognisko, które pozostawiło na niebie jedynie smugę. Jeżeli już miał się pogodzić z faktem, że do jego drużyny ktoś dołączył, musiał o te grupę zadbać. Na szczęście bądź i nieszczęście, składała się ona jedynie z jednej osoby. I zwierzaka.
Oznaczało to jeszcze jedną styczność z parą małżonków, ale… Może i na całe szczęście. Chciał zadać jeszcze kilka pytań, których niedane mu było wcześniej wypowiedzieć. Przy okazji musiał zabrać cały sprzęt, a piękna i młoda dziewczyna to kolejny powód do wejścia do ich życia z butami. Musiał przyznać z niechęcią, że wykorzysta towarzystwo Yory. W końcu skoro zadeklarowała, jako tako swoją pomoc…
Jakby nie patrzeć, ona również go wykorzysta jego dług. Jest poszukiwaczką przygód, szuka wrażeń, chociaż kto wie, czy i tym razem nie będzie to kolejny zabobon wieśniaków.
Byli kilka kroków od chaty starego małżeństwa. Kvaser zatrzymał się i zwrócił do dziewczyny.
-Krótkie streszczenie zdobytych informacji. Córka Ellien oraz Tyriona zaginęła, w tym… niedalekim lesie – postanowił nie opisywać bagnistego krajobrazu. Wolał…by sama zobaczyła, co przynosi im los- Oni nie wiedzą dlaczego, a przynajmniej tak mówią. Opowiadali, że owa Panna wybrała się raz po południu na spacer, ale z niego nie wróciła. Ostatnio w rodzinie było dużo kłótni, ponieważ panienka chciała wyjechać, zobaczyć świat, ale oczywiście rodzice na to nie pozwalali. Z początku podejrzewali, że uciekła, ale nie wzięła pieniędzy, kosztowności ani rzeczy… Tyle wiem. Od nich. A teraz zwrócę uwagę na to, co dostrzegłem. Wioska handluje, podobno, tytoniem. Nie ma tu żadnego zwierzęcia… Żadnego. Ani psa, ani kota, żadnej krowy czy świni… Wieje tu nieprzyjemną ciszą, na co nie wiem, czy zwróciłaś uwagę. To chyba tyle…-podrapał się po zaroście w zamyśleniu- Jakieś pytania, zanim wejdziemy do środka? Myślę, że masz wyczucie, jeżeli chodzi o pytania…
Położył dłoń na ramieniu dziewczyny. Spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem, wręcz dziwnie mrożącym i przyglądał się podejrzanie za długo. On sam jakby zwątpił w to, co widzi. Obraz w jego oczach drżał, był niestabilny. Zwątpił w to, co widział, a było to odczucie… trudne do określenia. Mrugnięcie go ocknęło. Chciał przetrzeć oczy, ale się powstrzymał. Chyba naprawdę był zmęczony, bardziej niż ona.
-Jeżeli… jeżeli nie będziesz chciała brać w tym udziału, to zrozumiem. Jeżeli pytałaś o ten las z ciekawości… Też zrozumiem. A jeżeli zdecydujesz się wyruszyć i zawrócić… To zawrócę razem z Tobą, ale będę musiał tam wrócić. Po prostu chce, żebyś wiedziała… Że w każdym momencie możesz zrezygnować. Zawsze jesteś wolna. -mówił całkiem poważnym tonem i nie żartował – Przy czym należy pamiętać, że wszystko okazać się może tylko bujdą. – kącik jego ust uniósł się do góry, już zdecydowanie bardziej przyjaźnie.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Furfur z ciekawością spojrzał na dłoń Kvasera, w której tkwiło ciastko wyglądające tak apetycznie, że wąsiki małego stworzonka poruszyły się szybko, kiedy próbował dotrzeć do zapachu jedzenia. W końcu raz-dwa podbiegł do ręki mężczyzny i zabrał ciasteczko, żeby po chwili uciec na bok i zjeść z ogromnym apetytem. Yoraa zaśmiała się wesoło, tym razem całkiem szczerze, co jak co, ale swojego małego towarzysza bardzo lubiła, a gest Kapłana całkiem ją zaskoczył. Po zjedzeniu smakołyku, Furfur raz-dwa schował się w kieszeni płaszcza swojej Pani.
- Coś czuję, że Cię polubi. - odezwała się po chwili, zerkając na towarzysza, który dokarmił jej małego pupila.
Po niedługim czasie, Kvaser podniósł się ze swojego miejsca i wyciągnął dłoń w kierunku Pokusy, która bez namysłu ujęła ją i wstała z wygodnego miejsca, po czym lekko otrzepała płaszcz.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się do uprzejmego mężczyzny i oboje ruszyli w kierunki wskazanym przez Kapłana.
Yoraa słuchała słów mężczyzny, będąc pod wrażeniem tego, jak wiele wie o roślinach i ich wykorzystaniu, musiała przyznać, że nie spotkała wielu istot, które miałyby aż tyle informacji.
- Imponujące. Zapewne wiele kobiet jest zadowolonych z Twojego towarzystwa? - zerknęła na niego, uśmiechając się lekko, a w jej głowie pojawiły się myśli o tym, czy taką wiedzę potrafi wykorzystać w nieco innym kierunku niż ten, o którym tak opowiadał.
Oboje szybko dotarli do domu małżonków, lecz kilak kroków przed budynkiem, Kvaser zatrzymał się nagle i odwrócił w kierunku Avris, na co ta zareagowała zaskoczoną miną.
- Możliwe, że rodzice wiedzą więcej, niż powiedzieli, a ich strach przed wypuszczeniem córki w świat, wcale nie tyczył się samego podróżowania. - zerknęła na dom, który stał w ich pobliżu, po czym jej spojrzenie powróciło do Kapłana.
- Nie próbowałeś dowiedzieć się czegoś o tych zwierzętach? - zapytała cicho, jakby nie chciała, by ktokolwiek słyszał tę rozmowę.
- Może nie wiemy o jakichś tutejszych tradycjach albo, co gorsza, rytuałach. - wzruszyła lekko ramionami.
- Mam ochotę przyjrzeć się tej dwójce, może w ich domu będą jakieś wskazówki. - uśmiechnęła się lekko, a jej oczy zabłyszczały z ekscytacji. Kto by pomyślał, że od razu trafi na taką historię! Takie spotkania i momenty nadają smaku wizytom na Powierzchni, co bardzo lubiła.
Yoraa chciała ruszyć do domu małżeństwa, lecz Kvaser położył dłoń na jej ramieniu i spojrzał w jej oczy. Gdyby było to zwykłe spojrzenie, zupełnie nie przejęłaby się taką sytuacją, ale on patrzył tak przenikliwie i długo, że gdyby mógł, zobaczyłby każdy zakamarek jej zniszczonego umysłu. Zamiast tego, Piekielna uśmiechnęła się niewinnie, a na koniec próbowała wywrzeć na nim wrażenie, że takie spojrzenie i bliskość zwyczajnie ją zawstydziły. Miała wrażenie, że coś było nie tak, jak być powinno, ale to szybko minęło.
- Spokojnie. - powiedziała, głosem bardziej zmysłowym niż zamierzała.
- Nie chcę zawracać, chcę razem z Tobą odkryć wszystkie tajemnice tego miejsca. - dodała po chwili, spoglądając mu w oczy.
- Nawet jeśli to bujda, to o tym jeszcze nie wiemy, a kto wie, jaka przygoda nas czeka. - odwzajemniła lekki uśmiech.
- Chcę iść z Tobą. Może akurat przyda Ci się moja pomoc? - odezwała się pewnym siebie głosem, po czym wzięła za rękę i pociągnęła w stronę budynku, do którego zmierzali. Pokusa uśmiechnęła się pod nosem, bo Kapłan nie zdawał sobie sprawy, że największe zagrożenie czyha tuż u jego boku...
- Czyń honory. - zażartowała sobie, skinieniem głowy wskazując Kvaserowi drzwi do domu.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Deklaracja dziewczyny, a raczej sam fakt użytych słów, był nieco… odważny. Tak, chyba takiego określenia szukał w głowie.
Yoraa wydawała się bardziej dociekliwą osobą, niż na pierwszy rzut oka by się wydawało i pewniejszą siebie. A może to tylko przykrywka jej nieśmiałości? Cokolwiek by to nie było, Kvaser miał zamiar wykorzystać te cechy. Z jej strony padało wiele pytań bądź spostrzeżeń. Przy okazji jest kobietą… Może nawiążę bliższy kontakt z Ellien?...
Nagle poczuł dłoń czarnowłosej. Była niebywale ciepła i drobna. Miała delikatną, gładką skórę, niemalże aksamitną. Jeden dotyk kobiety sprawił, że chciało się z nią spędzić więcej czasu, przeznaczony na… inne tematy.
Wyprostował się, wzdychając cicho. Miał tylko nadzieję, że małżonka nie przywita go miotłą…
-W takich momentach to raczej ja jestem zadowolony z towarzystwa kobiet… -stwierdził nieco gorzko, by nadać zdaniu odrobinę weselszego humoru.
Zapukał. Czekali chwile, nim ujawnił się starzec. Mina zrzedła mu momentalnie. Chciał zawrócić, zamknąć drzwi, ale Kapłan szybko postawił stopę w przejściu, wstrzymując działanie staruszka.
-A… Dobry wieczór?-uśmiechnął się przyjaźnie, ale nie podziałało to na Tyriona. Ba! Wręcz wywołało to jeszcze większe niezadowolenie. – Wybaczą Państwo, że zakłócam wieczór, ale… Mam jeszcze kilka pytań. Przy okazji odebrałbym swoje rzeczy…-drzwi ustępowały, co pozwoliło Kvaserowi na przedstawienie jeszcze jednej postaci. –Pozwolę sobie przedstawić… Panienka Yoraa. – zaprezentował swoją towarzyszkę gestem dłoni -Od niedawna stara się o sprzymierzenie do Ötteberg. Zakonu leżącego na wschód od Rododendronii.
Ale starzec nie słuchał. Osłupiony był pięknem kobiety. Nie był w stanie nic powiedzieć ani się nawet ruszyć… Aż do momentu, gdy do towarzystwa wparowała obfita, starsza kobieta…
-Znów ten łachmaniarz zapluty?! Córkę mi przynieś, córkę…a nie! – machnęła ostentacyjnie ręką, dopiero teraz zwróciła uwagę na czarnowłosą- A to co?
Kvaser stał twardo w miejscu, na wszelki wypadek nie usuwał się w tył, by z miotły nie dostała jego towarzyszka, która… Jak widać, wywołała raczej pozytywne wrażenie. Prawie… Bo Ellien zmierzyła piekielnym wzrokiem swojego małżonka, przywołując go do porządku.
-Kogoś tu jeszcze przyprowadził?!-wściekła się.
-Spokojnie, Ellien… -staruszek położył dłoń na ramieniu ukochanej- Jeżeli mamy odzyskać córkę… Niech wejdą. Masz pytania… To zadawaj. Wejdźcie, proszę…
Kapłan przepuścił Yorę, która teraz mogła przyjrzeć się małemu mieszkanku. Nie wyróżniało się zbytnio od zwykłych domostw. Jedynie magiczne ciepło panowało w środku. Blaski świeć, strzykające drewno w kominku, na którym pichciła się woda. Główne pomieszczenie posiadało również gościnny stół oraz kilka drzwi. Jedne z nich prowadziły do spiżarni, kolejne do pokoju pary małżonków oraz jeszcze jednego pokoiku. Tyrion zaprosił gości do stołu, na którym postawił filiżanki i podstawki. Kvaser podziękował za gościnność, a Ellien szybko padło wytłumaczenie jego towarzyszki.
Starzec usiadł zgarbiony, chudy i pomarszczony, a jego powagę spotęgowały złote odcienie płomieni.
-Słucham.
-Zapoznałem się z okolicą Waszej wsi. Jedna sprawa zaprząta mi głowę i zastanawiam się, czy ma to związek z lasem. Nie zauważyłem tu zwierząt ani rozległej uprawy roślin. Jedynie tytoń… Dlaczego?
Do stołu podeszła Ellien z wrzątkiem, po czym zalała zioła w filiżankach i sama się dosiadła.
-Łooo… To Panie Kapłanie ten las to jakby całą ziemie pochłonął. Bydle padało po zżerciu trawy… Ludzie też zatrute od mleka krów czy kóz… A pola zmarły jednej wiosny. Wyschnięte na wiór i nic nie rośnie… Nic prócz piachu i trawy… Wiem, że jeno blisko pustyni jesteśmy. Byli tu ludzie uczeni jak Pan ło, ale… Sąsiednie wsie, naokoło tego lasu… Wszystkie ubogie. Wymieniamy się towarem między sobą… bo co nam zostało?... –załkała, skrywając twarz w dłoniach.
-Czym handlują tamte wsie?
-Ano różnie… My tytoniem, inni winoroślem, winem… Ktoś tam sady ma… Ale brak żywności tu. Mąkę sprowadzać kłopot... Oo widzi pan, inna wieś dobre narzędzia ma, naprawia wozy i tak żyjemy. Wszyscy razem, w okolicach lasu, tacy sprzymierzeni jesteśmy… Ale to za mało, łooo za mało! Las ten był zwyczajny, ale pewnej nocy, gdy gwiazdy spadały na niebie… Coś się stało. Dziwne obrazy pojawiły się na niebie, jakby ktoś przeszedł do naszego świata… Cienie biegały po niebie, zakrywając noc gwiazd!...A w ogóle…chwila, chwila! Co to ma być? Ja tu żale wylewam, a jaki dowód, ze ona do zakonu zechcie?
Kvaser uniósł brew. Nie rozumiał, co kobieta ma na myśli.
-Nie wal głupa. Ty kostura miałeś i błyskotki…A jej to, czemu wierzyć mam? Że zakon? Ja nie wierzę zwykłemu pospólstwu. Niech no udowodni no… Wczoraj jeszcze jej tu nie było. Ani z Tobą, skąd, żeś ją wziął?
-Ehm…-chrząknął Kapłan uspokajająco- Fakt. Przyszła zakonna kierowała się do Opuszczonego Bastionu, a jak wiemy, jest to wylęgarnia zła. Gdzie więc zasłużyć na swe stanowisko jak nie właśnie w samym centrum grzechów? By wejść w bramy Öttebergu należy zasłynąć złotym sercem. A to dopiero początek nauki. Los chciał, że mijała Państwa wieś i sama zaoferowała się chęcią pomocy, prawda Yoraa? – spojrzał na swoją towarzyszkę. Nie musiał mówić, by zagrała w jego grę.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Pokusa była pewna, że jej niby niewinny dotyk, który miał na celu zaciągnięcie Kvasera w do samego budynku, miał nieco mocniejszy efekt, niż się tego spodziewała. Wszystko wyglądało na to, że wszystko idzie zgodnie z planem, a mężczyzna coraz bardziej wpada w jej szpony, a to z kolei oznacza, że niebieski wisior na szyi Avris, wkrótce będzie mieć nowego lokatora. Yoraa posłała mu wesoły uśmiech, słysząc słowa dotyczące towarzystwa kobiety, lecz czas na dalszą rozmowę szybko się skończył, bo oto czekali już na to, aż ktoś w końcu otworzy drzwi. Piekielna wcale nie bała się spotkania z mieszkańcami tego domu, była wręcz podekscytowana, bo oprócz tego, że zdobędzie nową duszę, to jeszcze ma szansę na przeżycie ciekawej przygody, a to nie zdarza się tak często, jak powinno.
W końcu drzwi domu zostały otwarte i pojawił się w nich starzec, który zdecydowanie nie był zadowolony z tego, kogo zobaczył. Jego mina zdradzała, że niekoniecznie darzył Kvasera jakąś szczególną sympatią, co zaskoczyło Yorę, która myślała, że skoro Kapłan pomaga komuś, to ten ktoś będzie uradowany i w ogóle same pozytywne emocje... A tu niespodzianka. Młody mężczyzna nie dał się wyrzucić, uniemożliwił zamknięcie drzwi, kontynuując to, po co tutaj przyszedł.
- Dobry wieczór. - powiedziała, kiedy została przedstawiona, użyła do tego bardzo uprzejmego tonu, żeby nie wyszło, że jest kolejnym intruzem, który miło w tym domu powitany nie będzie.
Kolejne słowa Kvasera, w których wciąż mówił o niej, tak na nią zadziałały, że niemal roześmiała się w głos. Ona? Zakon? To niedorzeczne. Yoraa rozpromieniła się, niby że do tego Starca, a tak naprawdę dała upust rozbawieniu, które rozdzierało ją od środka.
Jak się okazało, Pokusa działała nie tylko na młodych mężczyzn, jej uroda tak przykuła uwagę Gospodarza, że nawet nie słuchał tego, co było do niego mówione, jedynie gapił się na nią, co sprawiło, że poczuła się niezręcznie i spuściła wzrok. A przynajmniej takie wrażenie mogli odnieść obecni tutaj, bo tak naprawdę Yoraa przewracała oczami w swoim umyśle, bo co jak co, jeśli miałaby zdobyć duszę tego Starca, to bez zbędnego ślinienia się na jej widok... Z chęcią skróciłaby jego życie, co by nie męczył się więcej w tym swoim marnym ciele. Prawda, że byłaby to ogromna ulga?
Cudowne wizje tortur, czy też szybkiego pozbywania się duszy, szybko rozpłynęły się przerwane głosem jakiejś baby, prawdopodobnie żony Starca, który jakby mógł, zaśliniłby się po same kolana.
Jak się szybko okazało, kobieta również nie pałała sympatią do Kvasera, co trochę zaskoczyło Pokusę, bo cóż on mógł takiego zrobić, że tak bardzo go nie lubili? Jeśli zrobił im coś złego, to tym bardziej go polubi.
- Mam na imię Yoraa. - odpowiedziała tłustej kobiecie, która potraktowała Piekielną jak byle robactwo. Oj, jakby ta baba pięknie wyglądała pośród płomieni... Na ustach Pokusy pojawił się uprzejmy uśmiech skierowany do żony Gospodarza, a w jej myślach kolejne fale tortur, którymi uraczyłaby to babsko. Cóż, nie ma to, jak przywitanie z otwartymi ramionami...
W końcu oboje zostali wpuszczeni do wnętrza budynku, Yoraa weszła jako pierwsza i dyskretnie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znaleźli, oceniając wnętrze i szukając czegoś interesującego. Dwójka podróżnych została zaproszona do stołu, gdzie mieli zostać uraczeni czymś do picia. Pokusa zajęła swoje miejsce i spoglądała na Starca, który najwyraźniej był nastawiony do niej pozytywniej niż do Kvasera, dlatego miała zamiar to wykorzystać, posyłając mu miłe uśmiechy i zerkając w oczy, niby niewinnie. Głos zabrał jej towarzysz, który podzielił się z gospodarzami swoimi spostrzeżeniami, nie owijał w bawełnę, co było sporym plusem.
- Może to jakaś klątwa, która ciąży na tym lesie? - zerknęła na Kvasera, zadając mu pytanie. W końcu Alarania nie jest taka mała, a jej ziemie noszą wielu potężnych magów, niekoniecznie przyjemnych w obyciu. Temat szybko zszedł na Pokusę, która została przedstawiona jako niewiasta, która zmierza do zakonu. Starsza kobieta nie bardzo wierzyła w te słowa, chciała jakiegoś dowodu, a Kvsaser od razu pospieszył z uspokojeniem kobieciny, wciąż utrzymując ją w przekonaniu, że powiedział prawdę.
- Tak właśnie było. - cichym głosem potwierdziła słowa Kapłana, uśmiechając się niewinnie.
- Chcę wstąpić do zakonu, nie wyobrażam sobie innego życia, niesienie pomocy to coś, co chcę robić do końca mych dni. - powiedziała tak przekonująco, że prawie sama w to uwierzyła.
- Podróż do Ostatniego Bastionu nie byłą dla mnie łatwa, mijając Państwa wieś, zobaczyłam ognisko i postanowiłam zatrzymać się na chwilę, by odpocząć, wtedy spotkałam tego oto Kapłana. - spojrzała na Kvasera z niewinnym uśmiechem, a potem jej spojrzenie znowu powędrowało do właścicieli tego miejsca.
- Wiem, że Ostatni Bastion nie jest miejscem przyjemnym i wiele istot potrzebuje pomocy, a ja chcę im ją ofiarować. - zapewniła małżeństwo, które mogło zobaczyć w oczach Pokusy niesamowitą gorliwość.
- Wiem również o tym, że potrzebują państwo pomocy, a ja nie potrafię przejść obojętnie... - lekko spuściła wzrok, robiąc z siebie zupełne niewiniątko. W końcu podniosła głowę i jej spojrzenie powędrowało do Starca, którego chciała przeciągnąć na swoją stronę, dlatego delikatnie wpłynęła na jego umysł, pokazując mu w nim cudowne obrazy siebie, o dobrym sercu, pomagającej biedakom. Gospodarz nawet nie poczułby magii, a zesłane wizje uznałby za własną wyobraźnię.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

-Tak, tak… -odparł starzec – Niech nie czuje się panienka urażona. Myśmy tu wielu naciągaczy spotkali.
Starsza kobieta wciąż nie była do końca zadowolona z uzyskanej odpowiedzi, ale skoro miała liczyć na te dwójkę, wybór jej większy nie pozostawał.
-Ten las obok niegdyś wcale taki nie był… Wyglądał całkiem normalnie. Ooo jak drzewo każde inne, jak krzew taki sam co w Szepczącym Lesie… Ale od kilku lat żyjemy pogrążeni w jakiejś… Właśnie, może być, klątwie. Ni wim ja ani małżonka… Wszyscy w sąsiednich wsiach wiedzą tyle samo… Dlatego czekamy na kogoś, kto zdoła wprowadzić porządek. Łooo na Prasmoka! Kto wie, czy ten las nie zeżarł naszej córy?! –załkał staruszek, chowając twarz w dłoniach, ale tylko na moment, jakby próbował zebrać myśli – Żodne z nas nie zauważyło, kiedy i od czego się to wszystko zaczęło… -chwilę jeszcze milczał, wpatrując się w ulatniającą parę wodną z filiżanki. Kvaser wpatrzył się w ten sam punkt, jakby szukał miejsca zaczepienia. Trochę rozumiał utratę osoby w sposób nagły i możliwie bezpowrotny. Kapłan nie chciał wygrzebywać liczb, które nazbierały się w ciągu setek lat. Mógł dostać po tym jedynie migreny. Postanowił więc skupić się na zadaniu.
Zadał jeszcze kilka pytań dotyczących spraw bardziej lub mniej podejrzanych. Czy widziane były osoby kapłańskie i zatrzymujące się na dłużej, jeszcze przed, jak już pozwolili sobie to nazwać, klątwą. Czy widzieli podejrzane grupy, czy rok wcześniej lub wiele lat wcześniej nie nastąpiła susza, czy rośliny zawsze wyciskały z siebie mniej więcej takie same plony, czy ujawniły się tajemnicze znaki… Na wszystkie pytania odpowiedz była przecząca. Wiadomo było, że i rabuś się gdzieś znalazł, że i kapłan gdzieś się pojawił… Również począł podpytywać o osoby zmarłe oraz o najbliższą świątynie, ale nic nie prowadziło na żaden trop. We wsi obok znajdywała się bardzo mała świątynia, która jednak wystarczała na ludność połączonych handlowo miejscowości dotkniętych klątwą. Ich kapłan zmarł, gdy klątwa zaczęła siać głód, choroby i ogólny kryzys. Był zwyczajnym człowiekiem. Posiadali tam również cmentarz, który także nie wyróżnił się niczym więcej.
Wypił już całe gorzkie, zaparzone zielsko. Nie wiedzieć czemu, mimo wszystko bardzo lubił ten smak. Tylko teraz był mniej do niego przywiązany, a przynajmniej starał się w ogóle być! Poprosiłby o jeszcze, bo krążące w środku reflektory pustego kubka wyglądały ubogo, ale był szczerze zmęczony zadawaniem kolejnych, bezsensownych pytań.
-Tylko Wasza córka zaginęła?
-Łoo nie, Panie… I mężczyzn kilku zniknęło i kilka kobiet… W różnym wieku, ale to już dawno. Na samym początku tego chaosu. Wszyscy więc sądzili, że pouciekali, bo jak tu żyć?... Niektórzy stracili całe rodziny… A gdy wreszcie nastał jako taki porządek, wie Kapłan… Przyzwyczajenie to nic takiego się nie stało. Żyliśmy, jak możemy. Kilku chciało pomóc i odeszło… I nagle naszej córy ni ma! Więc ratujcie ją! Jest… Jest szansa przeco! Kto wie może pitna i jadła jest, a może biedna na skraju wytrzymałości…- para splotła swoje drżące dłonie i spojrzała w oczy. Był to dla czarodzieja kolejny dowód wierności ku sobie. Byli godni podziwu. Nie wszyscy w końcu dożywają takiego wieku, a jak już to prędzej umierają w samotności, bo gdzieś po drodze tracą swoją drugą połówkę. Oni zaś wciąż wspierali się bez opamiętania nawet w tak trudnej chwili. Nie licząc podziwu młodej kobiety, którą zachwycił się starzec, ale… Czy należy sobie odmawiać podziwu kogoś takiego jak Yoraa? Była młoda, piękna i w dodatku te niebieskie oczy…
Tylko dureń nie zechciałby spojrzeć na taką łagodną osobliwość. No i jeszcze można byłoby wliczyć tutaj kapłanów z zaprzysiężonym celibatem… Chociaż… Popatrzeć zawsze można.
-Pozwolą Państwo, że pokażę pokój córki…
Mężczyzna wstał od stołu, a starcy nie mieli nic przeciwko. Zaprosił Yorę do zamkniętego pomieszczenia, które… Nie zaskoczyło niczym.
Pomieszczenie posiadało malutkie, klinowate okno. Tuż pod nim łóżko, gdzieś przy poddaszu stało biurko, a za drzwiami skryta była wielka, dwudrzwiowa szafa posiadająca jedynie ubrania. Kilka kobiecych ozdób na ścianach dodawało urokowi pokoikowi. W szufladach poukrywane były kosmetyki oraz marna biżuteria. Ostatnim meblem było bujane krzesło obłożone ciepłymi kocami. To właśnie tutaj siadywała babka, by zaopiekować się ożywającym powoli pustynnym gościem. Kvaser pozwolił dziewczynie wszystko dokładnie obejrzeć, chociaż nie spodziewał się żadnych sensacji. Sam wcześniej sypiał w tym pomieszczeniu i przeglądał tysiąckrotnie. Nie dojrzał nic.
W obrazie jedynie wyróżniała się niewielka męska torba. Od razu było wiadomo, do kogo należy. W kącie leżał z resztą cały sprzęt Kvasera. Lekki, jednoręczny miecz oraz nie byle jaki kostur. Prosty, zagięty elegancko na końcu kij wokół którego wiły się grube łodygi ozdobione kolcami. Posiadał okrągły, ścięty w wielu miejscach, przez co i nierównomierny, kryształ. Mienił się w barwach fioletu, a żywo zielony kolor lśnił na ostrych brzegach.
-Swoją drogą… -zaczął cichym głosem Kvaser, gdy tylko zostali rozdzieleni od starszego towarzystwa – Możesz się tu rozgościć całkiem. Będziesz tu spała… -zapewnił, ocierając po raz kolejny oko. Chyba aż poczerwieniało od ciągłego miętolenia, bo czuł, jak łza powoli gromadzi się, by nieść ze sobą ulgę. Płatek nosa drgnął w niezadowoleniu, po czym skrzyżował ręce, opierając się o framugę drzwi. – Czy masz jeszcze jakieś pytania do państwa Ellien i Tyriona?-tutaj już głośniej naznaczył zdanie, tak by nie pozostawało wątpliwości i by dać kolejną możliwość ciągnięcia dialogu.
Yoraa
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Yoraa »

Wszystko wskazywało na to, że Yoraa została przyjęta jako przyszła zakonna. Cóż, nie było to trudne, a nawet jeśli tamta baba nie do końca była przekonana, to już nie sprawa Pokusy, bo swoje zadanie wypełniła. Przez dłuższą chwilę milczała, przysłuchując się opowieściom małżeństwa, które wskazywało na to, że dwójkę wędrowców czeka całkiem ciekawa sprawa do rozwikłania, która niekoniecznie jest związana z byle jaką ucieczką. Co jak co, tego się nie spodziewała, gdy przybyła na Powierzchnię, więc to całkiem miła odmiana, która zakończy się w jakże typowy dla Piekielnej sposób. Ta wizja tak poprawiła humor Avris, że nawet uśmiechnęła się miło do gospodarzy, po czym upiła łyk najgorszej cieczy, jaką kiedykolwiek miała w ustach, ale zrobiła to z miną, jakby piła jakiś rarytas. Kvaser całkiem dobrze radził sobie z zadawaniem pytań, prowadzeniem konwersacji, lecz mimo wszystko nie uzyskał jakiejś konkretnej odpowiedzi. To nieco zaskoczyło Pokusę, bo spodziewała się zbierania tych wszystkich ludzi w celach ofiarnych, albo związanych z jakimś kultem, tyle że wszystko wydawało się solidnie zagmatwane, a gospodarze nie pomagali....
Yoraa zastanawiała się, co tak naprawdę może stać za tymi zniknięciami, pomyślała nawet, że jeżeli dotrą do zaginionych, będzie miała idealną okazję na zebranie całkiem pokaźnej ilości dusz, przecież i tak rodziny tamtych myślą, że nie żyją, więc to żadna strata, a na sam koniec całość zostanie dopełniona dusza Kapłana, której tez sobie nie odmówi. Piekielny Władca będzie niezwykle zadowolony z takiej dostawy, może znowu obdaruje Yorę jakaś szczególną nagrodą?
- Tak? - spojrzała nagle na Kvasera, który odezwał się do niej, chcąc zaprowadzić ją do pokoju córki gospodarzy, tym samym przerwał jej wizję cudownej przyszłości.
- Dobrze, już idę. - powiedziała z uśmiechem, spojrzała również na małżeństwo i skinęła głowa, dziękując za "przyjemny wieczór".
Wnętrze pokoju było całkiem zwyczajne, jakieś tam kobiece pierdółki, nic, co mogłoby wskazywać na chęć ucieczki z tego miejsca. Yoraa uważnie przyglądała się każdemu przedmiotowi, ale po chwili zobaczyła rzeczy Kvasera i uznała, że sam pewnie przekopał cały pokój i to nie raz, tyle że bez konkretnych wniosków.
- Widzę, że masz całkiem dobry sprzęt. - zerknęła na kostur, miecz... no musiała przyznać, że miał się czym pochwalić, ale czy umiał ten sprzęt odpowiednio wykorzystać? Yoraa spojrzała na niego kątem oka i posłała mu całkiem miły uśmiech.
- Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się czegoś takiego po kapłanie. - powiedziała całkiem miło, próbując go też nieco rozbawić, ale wszystko powoli.
Pokusa podeszła do kostura i przesunęła delikatnie palcami po jego długości, zaczynając mniej więcej od połowy. Na jej ustach igrał nieco zaczepny uśmiech, który mógł nieco rujnować obraz niewinnej niewiasty, ale cóż, może to i dobrze?
- Tutaj? - powoli spojrzała na Kvasera, który oznajmił, że Yoraa może spać w tym miejscu.
- A Ty gdzie będziesz spać? - powoli podeszła do niego, uśmiechając się niewinnie i spoglądając mu w oczy, kiedy tak oparł się o framugę drzwi.
- Możliwe, że nie mówią nam wszystkiego, może któreś z nich wie więcej, a drugie nie chce pozwolić, by wszystko wyszło na jaw? Może mamy do czynienia z porwaniami związanymi z jakąś sektą? - zaczęła gdybać, zerkając co jakiś czas na Kvasera, choć tak naprawdę bardziej bawiła ją ta sytuacja.
- Dziwne, że wioska nie zabrała się za poszukiwania, tylko czekała aż pojawi się jakiś wybawca. - wzruszyła ramionami, bo tak naprawdę zaginionych miała głęboko gdzieś.
Pokusa podeszła bardzo blisko Kvasera, niemal dotykając jego ciała, ale mimo to zachowując odrobinkę odległości.
- Coś wpadło Ci do oka? Pokaż. - powiedziała milutkim głosem, bo przecież każdy facet lubi, kiedy kobieta jest taka troskliwa.
- Hm, nic nie widzę. - powiedziała głosem znawcy, jakby była jakimś wybitnym znachorem.
- Może jesteś po prostu zmęczony. - szepnęła cicho i powoli odsunęła się od niego.
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość