Opuszczone Królestwo[Południowe Pustkowia] Witaj w domu

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

Dla Teriel miłą odmianą było to, że w trakcie dokładniejszych oględzin jej ran przez Kirę, tanie użyła ani razu tych cholernych liści... Nie miała zielonego pojęcia, skąd te diabelskie zielsko mogło pochodzić i chyba wolała tego nie wiedzieć. Z drugiej strony mieć takie na wypadki takie jak dzisiejszy... ileż to problemu mogłoby zaoszczędzić zapodanie sobie takowych i błyskawiczny powrót do walki? Skoro kilka sztuk potrafiło od razu "otrzeźwić" z mdlenia... Chyba zasadziłaby ich na całej długości muru i to niekoniecznie po tej węższej stronie... Ze względu na swoje upodobania do spędzania wolnego czasu, może starczyłoby jej nieco roślinek... o ile szybko odrastają.
- Strasznie dziwne to towarzystwo... - zagadała do Agaresa, gdy szalona wampirzyca udała się po coś do magazynu gdzieś w piwnicach... wspomniała tylko coś o prochu i jakiejś wodzie, a tego srebrnowłosa wolała raczej nie drążyć. Kto wie co tym razem się stanie, skoro ostatnio całe laboratorium zostało zadymione, a składników użyła za mało. - Mamy już żywego na czele nieumarłych, czarnoksiężnika z opowiastek... tamtego łysawego, przyjazną, elfią medyczkę oraz szaloną alchemiczkę... - Aż strach pomyśleć, kogo jeszcze mogli tu zastać!
- Kto by pomyślał, że tak szybko natkniemy się na grupki bardziej nietypowe od... - tutaj udała, że zastanawia się nad odpowiednim słowem, przez co mogła skierować wzrok gdzieś w kierunku sufitu. - ... nas. - Jakiekolwiek "wyznania" łatwo jej przez gardło nie przechodziły. Poza tym nie uważała, że są jacyś super wyjątkowi czy coś w tym rodzaju, ot pewnie wiele takich nietypowych par w samej Alaranii... tysiące, dziesiątki tysięcy? Po prostu od tego tygodnia nie natrafili na jakąkolwiek ciekawszą zbieraninę od tej z tego zamku.

Jako, że po utracie dość sporej ilość krwi możliwości czarowania Teriel były dość mocno ograniczone oraz Ravos nie wrócił jeszcze z "oględzin" pola walki, tymczasowo byli "uziemieni" w Kher-Andar. Powodów do marudzenia jednak nie miała, naprawdę wyśmienite, czerwone, wytrawne wino potrafiło pocieszyć nawet najbardziej strapione duszyczki... więc z wampirzycą i smokiem radziło sobie raczej dobrze. Żeby tylko wcześniej wiedziała, że w tych ruinach ukryte były takie skarby... "Ludzkiego" pożywienia również im podanego nie ruszała, w końcu żywiła się czymś zupełnie innym... Okazyjnie jakiś owoc skubnęła... Ot bo smaczne i jej organizm tolerował to bez żadnych przykrości...
Jej zmysły odpowiedzialne za odczuwanie magii od razu dały o sobie znać, gdy nieopodal pojawiła się istota o naprawdę pokaźnej aurze. Chwilę później na salę wkroczył jakiś zbrojny, a raczej oficer... generał? Ciężko powiedzieć jednoznacznie, ale opancerzeniem znacząco wyróżniał się na tle innych, a zwłaszcza tą autentyczną czaszką na hełmie... "Czyżby jakiś łup wojenny? A może największy wróg?" Gdyby ktoś podpadł jej naprawdę mocno to pewnie też miałaby ozdobnik w postaci jego głowy nabitej na pal... gdzieś na murze jej siedziby.
Jedno musiała mu przyznać, jest całkiem przystojny... Chodziło jej głównie o czerwone oczy, swoją drogą bardzo nietypowe nawet jak na wampira oraz blizny. Srebrnowłosa miała pociąg do osób znających się na walce... ale to najlepiej wiedzieć powinien Agares, tylko i wyłącznie.
- Co takiego? - spytała, gdy tylko usłyszała jego ostatnie zdanie, wyraźnie skierowane do jej osóbki. Zaczynała też mieć... dziwne przeczucia odnośnie tego. Miała strasznie złudne wrażenie, że gdzieś krwiopijcę już widziała, tylko nijak nie mogła sobie przypomnieć, gdzie i kiedy. - Kim jesteś? - spytała w końcu, nadal nieco zdziwiona.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Gdy Kira zajmowała się opatrywaniem ran Teriel, on zdążył rozejrzeć się po miejsce, w którym odbywał się zabieg. Na półkach można było znaleźć naprawdę dużo różnorakich przedmiotów, zaczynając od próbek roślin, a kończąc na słoikach z substancjami. Kilka z nich Agares widział po raz pierwszy w swoim życiu, co prawda miał już kilkukrotnie do czynienia z osobami parającymi się alchemią, jednak zdążył zauważyć, że zawartość ich "Magazynu" różniła się od siebie w większym lub mniejszym stopniu.
Smok nie wiedział tego, jak wiele czasu spędzą w tym zamku, jednak nie przejmował się tym, bo należy im się chwila odpoczynku, poza tym wampirzyca była ranna w walce, więc tym bardziej należy im się ta chwila odpoczynku. Po udanym zabiegu zostali ugoszczeni przez Kirę. Pradawny z chęcią napił się czerwonego wina, domyślał się też tego, że później zostaną ugoszczeni jadłem i nie pomylił się, bo po jakimś czasie przeszli do dość dużej sali ze stołem, przy którym usiedli, a później został on zastawiony jedzeniem. Rzucił do Teriel "Smacznego" i uśmiechnął się do niej, a później nałożył sobie na talerz pokaźny kawał mięsiwa, który, po chwili, zaczął jeść. Był głodny, jednak zachowywał się przyzwoicie, więc jadł przy pomocy sztućców.
Akurat skończył jeść, gdy do "jadalni" wszedł pewien jegomość, prawdopodobnie właściciel zamczyska. Agares stwierdził, że osobnik ten, również jest wampirem, a pomyślał tak po tym, jak przeczytał jego aurę i, po krótce, przyjrzał się jego wyglądowi. Gdy zauważył czerwone oczy wampira, przez myśl przeszło mu to, czy nie jest on w jakiś sposób spokrewniony z Teriel. Może niedługo dowie się, jaka jest na to odpowiedź? Czas pokaże. Tymczasem smok nałożył sobie kolejny kawałek mięsa po tym, jak wampir powiedział, że "ma do pogadania z panną von Vanderloth". Nie miał zamiaru wtrącać się do rozmowy, chyba że sam zostanie o coś zapytany, więc zabrał się za spożycie posiłku.
Awatar użytkownika
Marcus
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir (Czystej Krwi)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marcus »

Wąpierza nie dziwiło zdziwienie malujące się na ślicznej twarzyczce srebrnowłosej. Bardzo stare zaklęcie kasujące jej pamięć nosiło miano nieodwracalnego. Nie bez powodu, gdyż rzucił je naprawdę zdolny czarownik, niegdyś przyjaciel Marcusa. Od tamtego czasu nie miał z nim kontaktu, jedyne co wiedział to fakt emigracji na zachód. Ów osobnik cierpiał na popularną przypadłość parających się magią, rządzę poszerzania swej wiedzy. Dodatkowo i jego życiu zagrażał jego ród, toteż nie dziwił się temu postępowaniu.
- Dobre pytanie, od którego odpowiedzi winnym zacząć – Zdaje się człek z warstwy arystokratycznej, jednak drobne wpadki miał na porządku dziennym. Ostatnie dwieście pięćdziesiąt lat spędził w naprawdę różnorodnych środowiskach, z pewnością uwłaszczających jednostkom ze szlachetną krwią. Jego stosunek do tej kwestii jest zgoła odmienny i milej wspomina to niźli zgrywanie przeciętnego hrabiego. Przede wszystkim większy dystans do samego siebie, znacząco umila egzystencję. - Kilka drobnych incydentów przygranicznych i już etykieta odchodzi na dalszy plan. - Należy edukować pustynne elfy odnośnie picia prawdziwej gorzałki.
Kher-Andar zamczyskiem cudów, toteż i teraz nie mogło braknąć czegoś niespotykanego nigdzie indziej. Wpierw odrobina pyłu z drobnych okiennic na poddaszu oraz kilka małych kamyczków spadło na stół pomiędzy wampirzycą i jej smoczym towarzyszem. Pierwsze skojarzenie – trzęsienie ziemi. Mylne.
- Cholerne ślepaki, tylko dzidami rzucać, phi! Wygonią nawet z wejścia do tej zaleciałej stęchlizną jaskini, mendy jedne! - Marudzenie tajemniczej osobistości mogące zostać w pełni usłyszane jedynie dla tych o nieco bardziej wyostrzonym zmyśle. - Goroszo fotoshi nameri, kurwa jego mać! I jeszcze mi kuszę ukradli, złodzieje chędożeni z piekielnej piczy pokusy kurewnej! Przyjdzie kryska na matyska, ślepe jaszczurki! - Z każdą chwilą bluzgi w kierunku troglodytów przybierały na sile.
Momentalnie wszystkimi zgromadzonymi pojawiła się lina, po której zjeżdżał na dół szczurołak. Skupiając się bardziej na złorzeczeniu, w końcu spadł wprost na jadło.
- I jeszcze to, ja pi... - Dopiero teraz spojrzał w kierunku zebranego tu towarzystwa. - Nie wyglądacie jak tamte ślepoty z jaskini. - Wysnuł śmiałą tezę. Przygarbiony, mający 1,2m wysokości szczur. O jednym z jego radów dane było każdemu usłyszeć. Wygrzebał się z posiłku, po czym odskoczył niczym poparzony.
- Nie! Nie! Nie! Tylko nie kolejna jaszczurka! -Krzyczał, gestykulując przy tym jak poparzony. Najprawdopodobniej wyczuł to po zapachu, innej możliwości wampir nie widział. Talentu do magii nie miał.
- Skerg – rzekł Marcus, zwracając się bezpośrednio do futrzaka. - Czy mógłbyś ograniczyć przekleństwa do niezbędnego minimum? Zachowajmy względny poziom.
- To niech spier... wychodzą z tych kopalni do jasnej anielki. - Otrzepał się z resztek jedzenia, po czym dosiadł się do gromadki, po przeciwnej stronie. - Macie wódki?
- Niebawem i tak będą martwi. Mocniejszy alkohol jest w drodze – odparł, przenosząc wzrok na wyższe osobistości. - Witamy w domu wariatów, gdzie sny stają się rzeczywistością. - idealny początek znajomości, nie ma co.
- Marcus von Vanderloth – przedstawił się z lekkim kiwnięciem głowy, drobnym elementem zawiłej i nudnawej etykiety. - To już będzie ze dwieście lat gdy ostatnio się widzieliśmy, Ellen. A może powinienem powiedzieć, córko. - Prosto z mostu, pójdzie szybciej. "Łatwo nie będzie"
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

Srebrnowłosa zaczynała mieć naprawdę mieszane... albo dziwne... niecodzienne... nawet nie wiedziała dokładnie, jak opisać te przeczucia. Wcześniej stwierdziła, że to miejsce jest co najmniej nietypowe, a raczej zjawiska mające tutaj miejsce. Odruchowo spojrzała w górę, skąd zaczęły sypać się przekleństwa oraz to co zalegało na poddaszu. Reakcja raczej naturalna, w końcu kto wie czy im zaraz się cały sufit nie zechce zawalić na głowy. Jej to raczej nie przeszkadzało, zawsze mogła teleportować się gdzieś na podwórko, tylko z resztą już gorzej.
Zdziwiła się mocno widząc szczuropodobne coś. Wyglądał jak piekielnie wyrośnięty przedstawiciel tego szkodniczego gatunku, z tą różnicą, żę zapewne chodził na dwóch nogach... łapach... jakkolwiek sam to określa i klnie gorzej niż wkurzony moczymorda, któremu ktoś rozlał ostatnie piwo na jakie go było stać.
Tylko dzięki regularnym ćwiczeniom miała wystarczający refleks, by uratować kieliszek z winem przed niechybną zgubą. Biorąc pod uwagę wszechobecną "egzotyczność", brała pod uwagę twarde lądowanie tego cudaka. To było wręcz do bólu przewidywalne... szkoda tylko, że smok w tej sytuacji nie mógłby raczej wszystkiego ocalić. Ot taka odskocznia od dziwnej rozmowy...

- CO!?! - Odruchowo wstała, podpierając się rękoma o stół. - Co ty pierdzielisz!?! - W obliczu tego, co wampir właśnie powiedział jej i tak elementarna etykieta po prostu wyparowała. Z resztą chyba trudno się dziwić jej zachowaniu, raczej nieczęsto dane jest komukolwiek usłyszeć taką rzecz. Sama nie wiedziała w ogóle co ma o tym sądzić... Jeśli miałaby opierać się na przeczuciu, które zawodziło oraz podobieństwu jego i jej, może... Tylko równie dobrze mógł to być przypadek. "Raczej sporo krwiopijców ma czerwone oczy..." Wzięła kilka głębszych wdechów, po czym kontynuowała, tylko już na spokojnie...
- Udowodnij. - Nie powinien mieć z tym problemów, jeśli mówi prawdę... Zerknęła jeszcze w kierunku smoka, w sumie nawet nie wiedziała dlaczego. "Czy to wszystko to jakiś kiepski żart?" Czekała na "wyjaśnienia..."
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Pradawny powiódł wzrokiem za szczurołakiem, który zdecydował się na to, że wpadnie właśnie teraz. Najprawdopodobniej on i właściciel twierdzy znali się ze sobą, bo w innym wypadku szczurołak nie zjechałby tu na linie i nie zaczął rzucać bluzgami tak, jakby był u siebie w domu lub coś podobnego. Agares, z racji tego, że nie miał nic ciekawego i innego do oglądania to, w dalszym ciągu przyglądał się szczurołakowi.
        - Spokojnie, myślę, że nie mam nic wspólnego z tymi jaszczurkami, które tak przed chwilą zwyzywałeś. No... i nie mam zamiaru cię okradać - zwrócił się do hybrydy szczura i człowieka. Najwidoczniej osobnik ten nie miał dzisiaj najlepszego dnia. Na szczęście dla smoka i wampirów, a także dla ich uszu, Skerg uspokoił się i nawet, po chwili, usiadł przy stole, co mogło oznaczać, że planuje on zostać tu nieco dłużej i nie wpadł na chwilę.

Następne wydarzenia i słowa były dość... zaskakujące, o ile można to tak ująć. Agares i Teriel mieli właśnie przed sobą ojca wampirzycy, który, niemalże, prosto z mostu powiadomił o tym pradawnego i krwiopijczynię. Oczywiście, Teriel była tym zaskoczona jeszcze bardziej niż towarzyszący jej smok, prawdę mówiąc, to u Agaresa zaskoczenie całą sytuacją można było dostrzec tylko w jego spojrzeniu, natomiast u wampirzycy było to widać, między innymi, w zachowaniu i słowach, a raczej tonie, w którym je wypowiadała. Pradawny dość szybko opanował zaskoczenie i przyjrzał się Marcusowi, niby było widać podobieństwa w wyglądzie jego i nieumarłej, jednak nigdy nie ma pewności, a sama Teriel zażądała dowodu na to, że Marcus naprawdę jest jej ojcem.
Pradawny dolał sobie wina do kieliszka i wypił go trochę. Nie odzywał się, bo nie chciał wtrącać się do rozmowy, jedynie czekał na to, co powie wampir, aby poprzeć to, że jest ojcem "Ellen".
Awatar użytkownika
Marcus
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir (Czystej Krwi)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marcus »

Tak jak mógł się tego spodziewać, srebrnowłosa charakterek odziedziczyła po mamusi. Drapieżna istotka mająca czasem problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy. Naturalnie informacja którą przekazał do jej wiadomości miała wręcz w założeniu wzbudzić jakąś szczególniejszą reakcję. Nie brał nawet pod uwagę zwykłego przyjęcia tego do wiadomości. Patrząc na to z perspektywy trzeciej osoby, obwieszczenie więzów pokrewieństwa między potencjalnie obcymi sobie osobami od tak, zaprawdę niespotykana rzecz.
- Taki mam zamiar - odparł spokojnie z pewnością siebie. Zaprzeczyć prawdzie potrafić nie powinna, już teraz uznawał swe argumenty za niepodważalne, z grubsza. Pewne zagmatwania zapewne nastąpią, dwieście lat to jednak nieco spory okres czasu, nawet dla istot długowiecznych. Nim jednak opowiastka Marcusa rozpocznie się na dobre, służba podała każdemu zgromadzonemu przy stole po dodatkowym kuflu oraz butli lokalnej gorzałki. Kieliszków niedostatek. Sam wąpierz miał przeczucie, iż z pewnością ów alkohol będzie przydatny w swoistym przetrawieniu pewnych informacji.
- Zacznijmy od tego co masz na swojej szyi, Amulet Słońca - dawno nie widział go na oczy. Zmyślna rzecz, wampirom wręcz idealna. Jako iż wcześniejsza potyczka miała miejsce gdzieś w okolicach południa a srebrnowłosa brała w tym udział, musi go mieć. Aurę przedmiotu pamiętał doskonale, nie może być mowy o pomyłce. Dla osób majętnych nie stanowi problem zakupienie podobnie działającej rzeczy. - Nigdzie go nie zakupiłaś ani nie zdobyłaś w walce, czyż nie? Dwieście lat temu w zrujnowanym dworze Kassaki, leżał przy szafce wraz z krótką adnotacją odnośnie właściwości. Po przebudzeniu się w tym miejscu nie pamiętałaś nic, jedna wielka pustka. Zamierzony efekt czaru Mortimera. Efekt uboczny, odporność na ingerencję w umysł. Najprawdopodobniej sprawa permanentna, winnaś wiedzieć to lepiej niźli ja. - Opowiadając uważnie obserwował wampirzycę, a raczej reakcję na swoje słowa.
- Oprócz znacznych środków finansowych, sam nie wiem ile tego w skrzyniach dokładnie, dość sporo uzbrojenia również się znalazło. W sam raz dla nekromantki, zakładam że szybko przypomniałaś sobie kilka czarów. W okolicy trupów nie brakowało. Osiem tomiszczy odnośnie dziedziny śmierci, w tym rodowa księga. Stara i gruba, ponad tysiąc kartek, pozbawiona zdobień. Okładka ciemna, aczkolwiek dość mocno wyblakłej barwy. Żadnych nazwisk ani innych wskazówek odnośnie autorów, sama wiedza magiczna z naciskiem na wiadomo co. - Miał zamiar też ubiec ewentualne pytania odnośnie własnej tożsamości, dokładniejszej.
- Masz dwieście siedemnaście lat i wywodzisz się z jednego ze starszych wampirzych rodów zamieszkujących Maurię. Straszni rasiści, zwłaszcza pod względem czystości krwi. Jesteś przedstawicielką dziesiątego pokolenia. Jak wspomniałem wcześniej, nosiłaś imię Ellen. Czasem puszczają ci nerwy i nie stronisz od bitki. Nienawidzisz sukni i najlepiej władasz szablą. - Tutaj kierował się wiedzą sprzed dwustu lat. Wątpił w zmiany. Przeczucie. - Nieopodal nas znajduje się twój twór nekromantyczny, konkretnie ze strony siedemset pięćdziesiątej ósmej. Przywołanie za pomocą "Rytuału Felixa", potężny ożywieniec z wolną wolą i wspomnieniami. Żelazna aura wskazuje na wojskowego, również z uzdolnieniami odnośnie magii śmierci. - Marcus doskonale radził sobie z odczytywaniem aur nieumarłych, a ten znajdował się gdzieś w mieście, podobnie jak i jego podwładni.
- Przy okazji, wypadało by jednak się przedstawić - to skierował nieco bardziej w kierunku srebrnowłosej. Jak samą siebie nazywała, pozostawało jemu jeszcze nieznanym. Przy okazji przyda jej się coś na kształt chwili wytchnienia; szoku.
- Rzadko widuję się smoczych dowódców - uwagę skupił póki co na jej towarzyszu. Wampira dziwiła obecność takowego w jej szeregach, ci raczej nie mieszali się w konflikty. - Cóż cię skłoniło do mieszania się w, jak to się mówi, ludzkie sprawy, pradawny?
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

Wampirzyca siedziała dosłownie z opuszczoną szczęką, gdy wampir "udowadniał" swoje ojcostwo. "Skąd on to wszystko..." Nawet nie próbowała w myślach zaprzeczać... wszystko co podawał było stety lub też niestety prawidłowe... "Cholera..." Teriel już dawno temu pogodziła się z tym, że jest sama i może liczyć tylko na siebie. Nawet łatwiej było jej żyć w ten sposób, nie musiała zdawać się na czyjąś łaskę oraz nie istniało ryzyko tego, że ktoś z jej bliskich mógł ucierpieć na skutek jej działań. Później jednak doszedł Ravos, który jednak nie miał nic wspólnego z czymś w podobie jajka, w końcu jest pancernym, nieumarłym tworem którego posłać w diabły...No cóż, życzyłaby podejmującym się tego powodzenia... Zapewne zdążą zginąć po pięć razy nim go chociaż unieruchomią, a wiadomo, że nekromanci w pojedynkę nie występują. Parę dni temu "dołączył się" pewien czterdziesto metrowy smok... a teraz... Dobrze przynajmniej, że dało się to "zapić" tą ich gorzałką, swoją drogą piekielnie mocną. Dwa łyki i musiała odpuścić, a trzeba zaznaczyć, że głowę do alkoholu miała całkiem całkiem.

Teleportowała się na drugi brzeg stołu dopiero po tym, jak Marcus i Agares zamienili ze sobą parę zdań... miała coś "do uporządkowania" w swej srebrnowłosej główce. Zbliżyła się do wampira a gdy ten wstał... przywaliła mu pięścią w twarz... bardzo mocno, nawet jak na swoje standardy.
- I pojawiasz się tak... po dwustu latach!!! - Początkowy gniew szybko przeminą. Coś w niej pękło i po chwili stała tak... ze spuszczoną głową, a po jej policzkach spływały potoki łez...

W międzyczasie cała "wesoła" gromadka zarówno ci od Marcusa jak i Ravos wrócili z dziwnie przydługiej "przejażdżki", mniej lub bardziej umazani we krwi.
- A to ciekawe - mruknął pod nosem, przyglądając się temu niecodziennemu widokowi. Dawno nie widział srebrnowłosej płaczącej... o ile w ogóle. - Chyba jesteśmy tu nie w porę...
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Dokończył porcję jedzenia, którą sobie nałożył i przysłuchiwał się rozmowie między Teriel, a jej ojcem. Sam nie odzywał się w ogóle, bo przecież rozmowa w ogóle nie dotyczyła jego osoby, a pradawny, przy okazji, dowiedział się kilku ciekawych rzeczy odnośnie do wcześniejszego życia wampirzycy. Podejrzewał, że ona również dowiedziała się kilku rzeczy, o których nie wiedziała, a najbardziej zaskakujące dla niej było to, że stoi przed nią osoba, dzięki której stąpa ona teraz po świecie, a w dodatku jest ona wampirem czystej krwi, a nie przemienioną osobą, tak jak uważała wcześniej.
        - Nie jestem żadnym dowódcą - odparł po chwili, gdy zorientował się, że pytanie skierowane zostało do niego.
        - Pewnie nie byłoby mnie tu, gdyby twoja córka nie znalazła się w mojej jaskini i nie postanowiła ze mną porozmawiać - dodał po chwili.
Teraz zastanowił się nad tym, co może powiedzieć, a czego lepiej nie mówić. Podejrzewał, że nawet gdyby teraz nie powiedział Marcusowi o tym, że jego i Teriel łączą relacje trochę większe niż przyjaźń, to w swoim czasie, i tak by się tego dowiedział. Ostatecznie postanowił, że nie powie mu o tym i zostawi to wampirzycy, aby znalazła odpowiedni moment i, najwyżej, sama mu o tym powiedziała.
        - Powiedzmy, że chciałem wyrównać szanse Teriel w tej bitwie po tym, jak powiedziała mi ile wojska mam jej przeciwnik, a ile ona sama. Nie miałem nic innego i ciekawszego do roboty, a stare kości trzeba było rozprostować w jakiejś dobrej i wymagającej bitwie - powiedział po chwili. Nic nie wskazywało na to, że kłamie, bo tak nie było- po prostu powiedział prawdę, tylko że nieco innymi słowami.
Awatar użytkownika
Marcus
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir (Czystej Krwi)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marcus »

- Zadziwiające co można znaleźć w tak prostych miejscach – skomentował. - Gdybym wiedział to wcześniej, ucztowałbym na Ragussie w zeszłym tygodniu. - Przez słowo "Ragussa" rozumiał rodową twierdzę położoną nieopodal Maurii. Potężne fortyfikacje sprzed dwustu lat, z powodzeniem mogły uchodzić za niezwykle trudne do zdobycia. Znając swoich krewnych, cały kompleks rozbudowano. Omal nie puścił wodzy fantazji na ten temat, choć sama myśl o obleganiu tego potrafi przerazić. W konwencjonalny sposób szturmować można latami, a większych postępów pewnikiem braknie. Ino strat przybędzie. Jest jednak pewien problem, Marcus nie zaliczał się do typowych dowódców. Nie bez przyczyny potrafił podbić sporą część państwa w niespełna tydzień. Sporo kombinował. Dodatkowo dysponując ogromnym potencjałem magicznym, groźny i niebezpieczny zawodnik. Starczy rzec, iż ghule potrafiły spadać z nieba.
- Dobrej i wymagającej bitwie – powtórzył po czym pokiwał głową z wyraźną dezaprobatą. - Masz z tysiaka na karku i uważasz to za wyjątkową potyczkę. Widać w tym zakresie masz niewielkie doświadczenie. Nie zrozum mnie źle, nie umniejszam twym możliwościom, lecz nie widziałeś na oczy prawdziwej batalii. - Jako weteran pól bitew, coś o tym wiedział.
- Szkoda tylko żeście sprawny egzemplarz jaszczura przerobili na popiół.
Urwał wypowiedź, gdyż Teriel postanowiła zabrać głos, przynajmniej pozornie. Wąpierz nijak przewidzieć reakcji córki nie mógł, wszakże nie wysilił się na jakiś finezyjny przekaz. Idealna pora na rozważenie ewentualnego błędu. Spośród wszystkich możliwych wariantów, solidnego uderzenia prosto w szczękę nie przewidział. Miała pary w pozornie wątłych łapkach, przyznać musiał. Zdarzało mu się dostać kilka razy po mordzie, więc pozostał niemalże niewzruszony. Przejechał tylko kciukiem po lewej krawędzi ust, gdyż srebrnowłosa musiała odrobinę naruszyć wargę. Drobiazg w porównaniu do chociażby tego, co prezentują blizny na twarzy. Kto wie, może zasłużył na ten cios. Nie mówił nic, jedynie przyciągnął ją do siebie i przytulił. Tak po prostu. Niech się dziecina wypłacze.
- Już, już – rzekł, unosząc jej twarzyczkę ku górze, a następnie ocierając policzki z łez. Już prawie zapomniał o najtrudniejszej roli, którą musiał niegdyś odgrywać. - Tęskniłem. - Nawet dla wampirów 200 lat to dość długo.

- Na co wpadliście po drodze? - spytał za pośrednictwem telepatii Reinarda, zapewne pomysłodawcę dodatkowego starcia.
- Grupa najemników spod tego irytującego sztandaru. Ciężko powiedzieć, czy prędzej padali od mieczy lub na zawał. Ten pancerny trup to jakieś monstrum, idealny siewca śmierci. - Rycerz wręcz podziwiał Ravosa za umiejętności w zakresie walki, gdyż na magii nie znał się wcale.
- Dobrze więc, że nie stoi po przeciwnej stronie barykady. Mamy za mało siepaczy by móc trwonić ich na silniejszych przeciwników. - Wąpierz posiadał spore umiejętności w kwestiach nekromantycznych, lecz nawet on nie mógł pozwolić sobie na masowe wskrzeszanie tak doborowych nieumarłych. Raptem kilku i to z przerwami, rytuału pomocniczego niestety brak.

- Mimo, że jesteś wampirzycą wysokiego sortu, powinnaś się przespać. Utrata krwi szkodzi i nam, a we śnie regeneracja jest szybsza. - Znał to doskonale z własnego doświadczenia. Ufał też, że nieumarły mający robić za przewodnika nie jest wypełniony substancjami mogącymi eksplodować. Nigdy nie wiadomo, jeśli szalona piromanka znajduje się w pobliżu.
- Jeśli wybaczysz, mam do wygrania drobną wojenkę, a do tej potrzebuję wojska. W razie pytań uderzaj do Skerga. Może na takiego nie wygląda, lecz jest jednym z tych którzy mają największe pojęcie o tym miejscu. - Rzekł w kierunku Smoka, po czym udał się do wyjścia z sali. Czas popracować.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

W chwili gdy dotarła już z drobnym przewodnictwem do komnaty, po prostu padła niczym martwa na łóżko i spała prawie do południa, a fakt, że jest prawdziwym śpiochem jak na wampirzycę nie miał tutaj nic do rzeczy... no może odrobinkę. Radziła sobie z ranami i jeśli trzeba to mogła walczyć pomimo bycia naszpikowaną strzałami oraz przebiciem na wylot w podbrzuszu, pogwizdywała radośnie widząc przewagę liczebną przeciwnika, jeśli trzeba to zabijała w sposób nie do końca miły i na sporą skale beż żadnych skrupułów... jednak ostatni dzień ją przerósł, nie była "przystosowana" do takich wydarzeń...

***

Wodziła wzrokiem po obu przeciwnikach z którymi walczyła, ot dla sportu i rozrywki. Jak by nie patrzeć, nie mogła pozwolić mięśniom na odzwyczajenie się od "śmiertelnego tańca", a pojedynki idealnie nadawały się na poranny trening. Skórzana zbroja wzmocniona o metalowe płytki na najbardziej podatnych na obrażenia miejscach, zwykły miecz jednoręczny oraz tarcza, ot typowe uzbrojenie dla wojowniczki. Jej oponenci podobnie, raczej średni pancerz, tarcze i ostrza nieco większe od tego co ona sama dzierżyła.
Gdy tylko na nią natarli, atak tego po prawej sparowała, a na drugiego natarła z tarczą, omal go nie przewracając, w końcu wampiry były silniejsze od ludzi, a ona była wyjątkowo wyćwiczona. Następnie znów zablokowała cios tego stojącego jeszcze na nogach, po czym wykonała obrót i zatrzymała ostrze tuż na jego gardle.
- Martwy - powiedziała, szczerząc się nieco przy tym. - I ty też, nim zdołałbyś wstać, przebiłabym ci żołądek lub inny organ w tamtej okolicy - nic dodać nic ująć, szybsza też była... Co poradzić?
- Musicie się jeszcze sporo nauczyć, jeszcze raz! - A niech się ludzie rozruszają, ot co... nie ma nic lepszego niż dziedziniec wypełniony odgłosami żelaza!
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Prawdę mówić, to w ogóle nie chciało mu się wstawać z łóżka. Czasami miał takie dni, że cały dzień, dosłownie cały dzień, przeleżałby i nic nie robił- taki byłby też ten dzień, gdyby Agares nie wpadł na pewien pomysł.

        - Tak, myślę, że to dobry pomysł, w końcu jeszcze nie byliście na kolacji z prawdziwego zdarzenia- powiedział Zapomniany w głowie pradawnego. Smoka nieco zdziwiło to, że jego przodek zgodził się z tym pomysłem, jednak nie zamierzał o tym wspominać.
        - Albo mi się wydaje, albo postanowiłeś się zmienić i stać się mniej denerwujący...- tego Agares już nie mógł sobie odpuścić i nawet chciał to powiedzieć. Nie wiedział tylko tego, czy Zapomniany odbierze to jako pochwałę, czy jako obrazę.
        - Taa... Zobaczymy... - odezwał się po chwili przodek. Nie był to żaden wywód, który mógłby wystąpić, gdyby uznał to za obrazę, więc najwidoczniej wypowiedź swojego krewnego uznał za pochwałę.
        - Dobra, idę jej o tym powiedzieć, zobaczymy, jak zareaguje. I... nie próbuj mnie rozpraszać, bo ta cała próba zmienia się, której się poddajesz, pójdzie na marne - odparł na koniec Agares. W odpowiedzi usłyszał tylko "Mhm".

Następnie pradawny wstał, poddał się porannej toalecie i ubrał się, a następnie wyszedł z komnaty. Trochę czasu zajęło mu odszukanie Teriel, a głównym powodem było to, że twierdza, w której się znajdowali była duża i nieznana Agaresowi. W końcu udało mu się znaleźć wampirzycę- była na placu, na którym trenowała z wojownikami jej ojca. Pradawny podszedł bliżej i poczekał na to, aż skończą walczyć, dopiero po tym, jak walka dobiegła końca podkradł się do Teriel, objął i pocałował w policzek.
        - Co ty na to, żebyśmy udali się do jakiegoś... bardziej żywego miasta? Może do Nowej Aerii? Pamiętam, że coś wspomniałaś o tym, że chcesz zakupić sobie tam jakąś nową broń - zapytał po chwili. Przestał ją obejmować i zrobił krok w tył, tak żeby wampirzyca mogła swobodnie odwrócić się w jego stronę i dopiero wtedy udzielić odpowiedzi.
Teriel zgodziła się po krótkiej chwili namysłu. Następnie oboje przyszykowali się, poszli po konie i na nich pojechali do Nowej Aerii. Właściwie to było to coś na wzór konwoju, gdyż oprócz Agaresa i Teriel do Nowej Aerii zmierzało z nimi kilku nieumarłych, którzy mają robić za ewentualną ochronę i pomóc wampirzycy z bronią.

Ciąg dalszy: Agares i Teriel
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości