Opuszczone Królestwo[Gdzieś na pustkowiu] Zbierając armię...

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Niewiele zdziałała w tej rozmowie. I wiedziała o tym. Ale miała na tyle zdrowego rozsądku, żeby wciąż woleć przekazanie niezbyt pomyślnych wieści najemnikom i narazić się im, niż zaczepiać znów wampira. Który na dodatek, jeśli wierzyć jego słowom, był jedną z dwóch osób, które kontrolowały całe to świeże inaczej towarzystwo. Patrzyła za odchodzącym krwiopijcą, pozwalając sobie tylko na zaciskanie pięści. Nawet mimo tego, że doskonale czuła jak z wściekłości jeżyły się włoski na jej karku.
Wielu zwierzołaków miało dość podobne problemy, które stwarzał silny instynkt. U jednych objawiał się bardziej, u innych mniej. Szczególnie cierpieli z tego powodu zmiennokształtni powiązani w pewien sposób z fazami księżyca, a wiec panterołaki i wilkołaki. Łapa z łatwością wpadała w gniew a wręcz w furię i zwyczajnie musiała jakoś odreagować. Przy słowach Pokusy nie wytrzymała już i warknęła gardłowo, pochylając bardziej głowę, by ukryć grymas wykrzywiający jej usta. Zerknęła przez ramię na najemniczą brać, po czym machnęła w ich kierunku na odlew ręką, dając znać, że "jest w porządku". Fakt, że wcale nie było w porządku mogła przekazać im później. Towarzystwo zabrało się więc za witanie nowych przybyszów, choć co jakiś czas ten, czy owy zerkał na nieumarłych z niezadowoloną miną. Albo wręcz przeciwnie, wyglądał, jakby knuł jakąś psotę z udziałem żywych inaczej.
Kelisha była cała nabuzowana i postanowiła odejść gdzieś na bok, aby odreagować na losowym elemencie terenu. Gdy tylko obróciła się, aby odejść, w oczy rzucił jej się poznany wcześniej Upadły. Rozdrażnionej zmiennokształtnej to akurat wystarczyło. Odruchowo uniosła na chwilkę górną wargę, błyskając spod kaptura zębami. Bez namysłu ruszyła w jego stronę, nacisnąwszy uprzednio lewą dłonią na palce prawej, aż usłyszała satysfakcjonujący chrzęst stawów.
- Co, pierzasty, napatrzyłeś się? Ubawiłeś porządnie? - Panterołaczka nie bawiła się już w żadne uprzejmości, czy nawet pozory. W jej głosie wyraźnie słychać było wzbierający w gardle warkot. Nawet nie sięgała po ostrze obijające jej się o biodro, ani łuk zwisający z ramienia. Z tym pierwszym nie czuła się zbyt pewnie, na drugie była zbyt blisko. No i tak właściwie nie potrzebowała broni, mogła się przemienić. I nie tyle chciała rzeczywiście kogoś zabić, co odreagować.
- Bo jak Ci za mało rozrywki, to zaraz Ci jeszcze jakaś załatwię, ptaszyno. A ja będę miała nowe lotki do strzał... - Przy ostatnich słowach Łapa była już obok anioła i rzeczywiście wyciągnęła jedną dłoń, jak gdyby zamierzała wyrwać mu pióro ze skrzydła. Musiała być albo rzeczywiście wściekła, albo zwyczajnie bezczelna, biorąc pod uwagę, że bez zadzierania głowy kontakt wzrokowy mogła utrzymywać co najwyżej z mostkiem "ptaszyny".
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Przysłuchiwał się z bezpiecznej odległości całej konwersacji. Wzrokiem cały czas błądził po twarzach całej pozostałej trójki - wampira, Rayli i zmiennokształtnej. Postać wampira go praktycznie nie obchodziła, jedyne co go w nim zainteresowało to pewność siebie wyczuwalna w głosie oraz brak aury. Ale mimo wszystko - dłużej mu się nie przyglądał. Raczej krótkimi chwilami zatrzymywał na nim wzrok na ułamek sekundy, badając jego postawę i co robi. Obserwacja to dobra rzecz. Dzięki niej wiadomo więcej o tym co się dzieje obok, lub o danej osobie. W końcu z obserwacji można wiele wywnioskować. Chociaż w tym przypadku raczej wiele nie wywnioskował.
Czy chciał przyjąć również jakieś stanowisko co do armii nieumarłych? Trochę tak, ale też trochę nie. Sam nieumarłych nie lubił. Dlaczego? Może dlatego, że nie mieli pięknych przedstawicieli... W płci pięknej? Więc tutaj już powinno być słowo przedstawicielek, a nie przedstawicieli. Chyba że wampirki, oczywiście były jakieś piękne wampirzyce - ale... Wampirów po prostu nie lubi, też nieumarli w końcu... Dlaczego ich nie lubi? W sumie to sam dobrze nie wie, nigdy nie pałał do nich sympatią i to jakoś wbiło mu się w pamięć. Oczywiście niektórym wampirzycom nie można było odmówić nadzwyczajnej urody, ale mimo wszystko, to nie był jego typ i tyle. Ale w boju sprawa wyglądała trochę inaczej. Nieumarli byli wytrzymalsi i bardziej przydatni... Zdyscyplinowani to chyba odpowiednie słowo. No i do tego najzwyczajniej w świecie posłuszni swoim "przełożonym", czyli tym którzy powołali ich do tego "życia". Ostatecznie musiał przyznać, że w tej misji się im przydadzą. Ale zachował to spostrzeżenie dla siebie.
Najwięcej uwagi poświęcał nieznajomej kobiecie która wcześniej go pytała o to, kto tutaj rządzi. Raylę znał... Dość dobrze, o ile można się tak wyrazić.W końcu nie bez powodu towarzyszył jej tutaj tak na prawdę. Natomiast nieznajoma... No cóż - była nieznajomą. A z racji tego, że Carnivean był jaki był... To zawsze z chęcią bliżej zapozna się z kobietą. Chociaż aktualnie miał pewne hamulce - w postaci pokusy, w końcu nawzajem sobie obiecali wierność... Ahh, jak to brzmi, nawet w myślach zmusza to Upadłego do lekkiego uśmiechu.
W związku z powyższym - widział jak nieznajoma się skierowała w jego kierunku i doskonale zrozumiał wszystkie jej słowa. Od razu zawitał na jego twarz zadziorny uśmiech. Po jej zachowaniu widział podenerwowanie. Ha, jej słowa nawet ją zdradzały.
Mało rozrywki? Taak, doskwierał mu brak rozrywki... Ale co poradzić. Poczekał aż kobieta zjawi się obok niego. Kiedy wyciągnęła dłoń w kierunku jego skrzydła, od razu domyślił się co chciała zrobić - no i rzecz jasna mu to się mu nie podobało, łagodnie rzecz ujmując. Ale w tym wypadku, panował nad sobą. Mocno chwycił jej dłoń i pociągnął w swoją stronę. Usunął się delikatnie w bok, podkładając nogę, tak by panterołaczka straciła równowagę. Oczywiście nie pozwolił jej upaść, doprowadził tylko do zawiśnięcia w powietrzu - bo nadal ją trzymał. Niemalże od razu pochylił się, składając na jej ustach pocałunek. Ot, nie za długo, nic nie znaczący. Po prostu... Wykorzystał okazję. Tym bardziej, że zawsze pokusa mogła to wszystko widzieć (przy czym wolał, żeby jednak tego nie widziała). W następnej chwili pociągnął ją znów, tym razem w górę i postawił ją na nogach.
- Nie próbuj dotykać moich skrzydeł. - Rzucił tylko i odwrócił się do niej plecami, ruszając sobie najzwyczajniejszym w świecie krokiem w stronę miejsca gdzie powinna znajdować się pokusa. Czas ją odwiedzić.
Awatar użytkownika
Alaric
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alaric »

Jeśli miał być szczery, co też nie tak często prezentował, to osoba upadłej anielicy jako jednej z głównych dowódców tego całego przedsięwzięcia mocno go zdziwiła. Oczekiwał, że będzie ona wzorową wręcz przedstawicielką piekielnych - wredną do szpiku kości, hardą zarazem... w końcu wszyscy wiemy, jacy są stereotypowi piekielni. Nie potrzebna była żadna magia ani skomplikowana sztuczka by stwierdzić, że osoba przed nim stojąca stanowiła kompletne przeciwieństwo tego, czego oczekiwał.
Przynajmniej rozmowa potoczyła się tak jak mógł to tylko sobie wymarzyć. Przede wszystkim udało im się osiągnąć porozumienie odnośnie wynagrodzenia za tka ryzykowną pracę. Cała piekielna zbrojownia tylko dla niego. I tu mogło narodzić się pytanie, po co wampirowi aż tyle oręża? No cóż, miał pewne plany, lecz do ich realizacji potrzebował naprawdę sporej ilości broni. Co z tego, że mógł przywołać setki nieumarłych sług, jak musieliby oni walczyć bez broni. Ani to skuteczne, a tym bardziej widowiskowe.
Siłą rzeczy wiedział też, co było ich celem - siedziba jakiegoś diabła na jego naturalnym terytorium, piekle. Jaka była reakcja wąpierza na tę wiadomość? Żadna szczególna. Może było to błędnym założeniem, lecz jakoś nie bał się wizyty w tak miłym miejscu. W końcu mogła to być naprawdę przyjemna wycieczka krajoznawcza, wzbogacona o naprawdę wesołą atrakcję, jaką będzie oblężenie tamtego zamku... fortecy... cokolwiek tam jest.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, a mianowicie, dlaczego wyjawiono to przed nim przed wieczorem? Powód również nie jest nadto odkrywczy czy też skomplikowany. W tym miejscu to on dysponował najliczniejszą i najmocniejszą grupą, więc rościł sobie prawo do tych informacji. Wystarczyło tak poprowadzić rozmowę, by dać złudne wrażenie, że bez tego po prostu wycofa swoje siły... co też zadziałało, co też było dziwne. Chyba mocno zależało dla Karen na ich obecności. Biorąc pod uwagę jej obecną kondycję, coś musiało być na rzeczy. Nie drążył on jednak tego tematu, bo za wiele by to nie zmieniło, a przynajmniej tak sądził.
Nie pozostało mu już nic innego, jak tylko wyjście z namiotu. Na tę chwilę wiedział wszystko, co tylko mógł chcieć. "Zapowiada się pracowity dzień..." Miał na myśli kolejny, bo wątpił w to, że całość rozpocznie się dzisiaj, choć było to bez znaczenia, przynajmniej dla jego skromnej osoby.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Czyżby Rayla swoją wypowiedzią zdenerwowała biedną, bogu ducha winną panterołaczkę? Ojej, jak bardzo było jej z tego powodu przykro... naprawdę! W końcu była bardzo wrażliwą istotką i umyślnie nie chciała zranić uczuć kobiety... a przynajmniej gdyby dało to możliwość dobrania się do jej osóbki. No co? W końcu była pokusą, więc to powinno być chyba w miarę zrozumiałe. Jednak, o dziwo, teraz jakoś nie śpieszyłaby się do tego. Jakoś nie miała nastroju na spędzenie czasu w ten sposób.
Naprawdę uroczo obserwowało się piekielnej zachowanie rozwścieczonej kobiety. Biorąc pod uwagę jej wzrost, była niczym wściekłe dziecko, któremu ktoś zabrał łakocie. Aż chciałoby się ją poklepać po główce oraz odesłać za karę do kąta z klapsem na tyłku.
Z rozbawieniem przyglądała się jej zaczepkom ukierunkowanym do Carniveana. "Chyba naprawdę się nakręciła." I niech ktoś spróbuje powiedzieć, że to piekielny są zawsze stroną, która musi rozpoczynać wszelkiej maści kłótnie... Jeszcze mocniej się ubawiła, gdy tylko z nieudanej próby wyrwania aniołkowi paru piórek, całość skończyła się na pocałunku. Chyba biedaczka się tego nie spodziewała...
- A to pokusy są uważane za rozwiązłe. - rzuciła w stronę upadłego, gdy tylko ten zbliżył się do niej. Mógł się lekko zdziwić, bo Rayla wcale tak daleko nie stała... Przy okazji, gdy tylko znalazł się wystarczająco blisko niej, piekielna przywaliła mu pięścią w brzuch. Jako, iż trochę siły w rączkach miała, było to dość bolesne.
- Tylko przypominam o warunkach pewnej umowy, to tyle - powiedziała z wyjątkowo słodkim, jak na siebie, wyrazem twarzy. Następnie pocałowała go tak jak przystało na istoty z piekła rodem. Ot tak, wykorzystała okazję.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

A mogłam nie prowokować, tylko rwać garściami.
Tyle tylko panterołaczka zdążyła pomyśleć, gdy poczuła, że straciła równowagę. Gdyby nie trzymający ją Anioł, poradziłaby sobie jakoś. W najgorszym wypadku przywitałaby się z ziemią i wstała. Ale trzymana za dłoń miała dość ograniczone pole manewru. Zawisła więc bezwładnie i napięła wszystkie mięśnie, gotując się na przyjęcie ciosu. Gdy zamiast tego poczuła na ustach pocałunek, otworzyła szeroko kocie oczy. Była tak zaskoczona, że nie zareagowała nawet, gdy już stała pewnie na nogach. Patrzyła za odchodzącym skrzydlatym z otwartymi ustami. Zapomniała nawet założyć ponownie kaptura, czy poprawić koka, który nie wytrzymał takich ekscesów i mokre kosmyki spadały swobodnie na twarz oraz plecy zmiennokształtnej.
- Będę dotykać, co będę chciała. A mogłam mu buźkę pazurkami upiększyć. Była okazja. - Mruknęła do siebie, zasłoniwszy wreszcie twarz. Zobaczyła jeszcze jak Pokusa uderzyła Upadłego, co wywołało na twarzy Łapy szeroki uśmiech. - Zapamiętam. I nie wiem, jak, ale to wykorzystam.
Po tym postanowieniu Kelisha wykonała jeszcze krótką pantomimę pod tytułem "strzał z łuku idealnie między skrzydełka Aniołka świętego inaczej" i zawróciła do najemników. Chyba szok spowodowany pocałunkiem był bodźcem potrzebnym jej, by choć trochę ochłonąć. Przynajmniej na tyle, aby zdać relację ze swojego zadania.
- Nieumarli nie rusza nas, póki my nie ruszymy ich. Wszystkich kontroluje dwóch nekromantów. Jeden z nich to ten, który się odłączył. Jest wampirem. Dał słowo. - Tu panterołaczka "nieco" nagięła fakty, po czym odebrała od jednego z towarzyszy podróży resztę swojego ekwipunku. Chciała już tylko znaleźć sobie spokojny kąt, by tam uspokoić się do reszty, osuszyć i ogólnie przygotować do pracy. Zdążyła zrobić raptem kilka kroków, gdy poczuła dłoń zaciskającą się na jej ramieniu.
- Nie tak prędko. Mamy do pogadania. - Łapa zerknęła zaskoczona na wysokiego mężczyznę, który ją zatrzymał. Od razu rzucił jej się w oczy noszony przez niego półtoraręczny miecz. Zaraz potem dostrzegła stojącego za nim jegomościa ze świeżym opatrunkiem na kikucie kończącym przedramię. Najwidoczniej ktoś bardzo niedawno odciął mu dłoń.
- Nie znam was. Wyświadcz mi przysługę, puść mnie i idź się... - Kelisha nie zdążyła dokończyć, gdy pozbawiony ręki najemnik, wyglądający z resztą na łotrzyka, przerwał jej.
- Twój pierzasty pieszczoszek odciął mi dłoń, a ty za to zapłacisz. Takie dziwolągi jak ty ponoć leczą krwią. Zobaczymy, ile będzie potrzeba, żebym odzyskał, co straciłem. - Zmiennokształtna nie podzielała zachwycenia planem tej parki, ale nie mogła skojarzyć, o kim mówili.
- Jaki, u diabła, pieszczo... - Dziewczyna znów nie mogła zakończyć w spokoju wypowiedzi. Tym razem jednak przerwano jej bardziej dobitnie. Dokładnie w chwili, gdy skojarzyła, że mężczyźni, jak z resztą pewnie połowa obozu, musieli widzieć, jak Upadły ją pocałował i wyciągnęli własne, jakże radosne wnioski, dostała w twarz z pięści, aż pociemniało jej w oczach. Nawet nie wiedziała, kiedy wylądowała na ziemi. Odruchowo przetarła policzek w miejscu uderzenia wierzchem dłoni. I aż zbladła, widząc na ciemnej skórze czerwoną smugę. Jakaś sprzączka przy rękawicy miecznika musiała skaleczyć ją przy uderzeniu. Panterołaczka zdążyła tylko zdjąć łuk z ramienia, by go nie zniszczyć i napiąć mięśnie, gdy poczuła drugi cios. Tym razem kopniak w żebra, który wręcz gwarantował pięknego siniaka. Tego dla zmiennokształtnej było zbyt wiele. Rzuciła się na nogi agresora, przewracając go. Choć mężczyźni mieli przewagę liczebną i przynajmniej jeden z nich był znacznie silniejszy od Łapy, nie wzięli pod uwagę jednego szczegółu. Rozwścieczona zwierzołaczka, wyczuwając zagrożenie zaczęła instynktownie przemianę. Więc gdy atakowała w odwecie, mogła już pochwalić się dość dużymi, ostrymi pazurami oraz kłami.
Bójki wśród najemników nie były niczym dziwnym, dlatego też nikt nie przejął się nią zbytnio. Zareagowali dopiero, gdy pozbawiony ręki "szczurek" zaczął wrzeszczeć, że ta cholerna bestia próbuje mu zagryźć kompana. Właściwie było w tym wiele prawdy. Na dodatek zmiennokształtna wściekła się do tego stopnia, że gdy tylko ktoś próbował ją odciągnąć, musiał unikać jej pazurów. Wszystko wskazywało na to, że za nic nie zamierzała porzucić "zdobyczy" i z uporem godnym lepszej sprawy usiłowała dosięgnąć zębami do gardła pechowca.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Dobra, nie spodziewał się tego, że pokusa będzie tak blisko. Ale przecież przed całą sytuacją się nie rozejrzał i nie miał bladego pojęcia gdzie poszła. I czy w ogóle poszła. Kiedy ruszył w jej stronę zauważył jej spojrzenie. Oho, już czuł, że ta mu spróbuje jakoś dopiec. Albo cokolwiek po prostu zrobić, by uprzykrzyć mu życie.
Zanim doszedł do pokusy rzucił krótkie spojrzenie za plecy, oceniając reakcję panterołaczki i kiedy zauważył jej minę i otwarte usta - aż się uśmiechnął. No co? Jeden, że zabawnie to wyglądało, dwa, że aż ją zamurowało. Wrócił spojrzeniem do pokusy. Przełknął ślinę i stanął obok niej, czekając na jej reakcję.
Miał już powiedzieć coś na temat rozwiązłości o której coś tam rzuciła Rayla, ale ta na swój sposób skutecznie go od tego pomysłu odciągnęła. Najpierw ciosem w brzuch, po którym Upadły nawet nie jęknął, ale zacisnął mocno usta i na chwilę zamknął oczy. No, musiał jej przyznać - trochę siły miała. Ale w sumie mógł się tego spodziewać. W końcu nie była ona zwykłą kobietą, po pierwsze - pokusa, czyli piekielna. Po drugie, najemniczka, tak jak w sumie on. A raczej w takim rzemiośle ciężko, żeby ktoś słaby długi się utrzymał. Zarówno w "robocie" jak i przy życiu. W końcu będąc słabym przy pierwszej lepszej misji można byłoby stracić życie.
Znowu, już miał jej odpowiedzieć na jej słowa o ich umowie, ale jak na złość - kolejny raz skutecznie odwiodła go od tego pomysłu. Tym razem nie uderzeniem, a czymś przyjemniejszym, mianowicie pocałunkiem. Mimo wszystko, odruchowo odwzajemnił pocałunek od razu przyciągając do siebie pokusę. Po chwili mimowolnie odwrócił się, słysząc jakieś odgłosy przynoszące na myśl szarpaninę, walkę. Rozpoznał mężczyznę któremu odciął wcześniej rękę i domyślił się kim była kobieta - ciężko nie było. Złożył ręce na piersi, unosząc brew i widząc, że panterołaczka sobie radzi, nie interweniując - gdyby było inaczej, pomógłby, a co! Ale jak sobie radzi to nie.
Awatar użytkownika
Alaric
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alaric »

Jeśli miłość dało się opisać czynami, to właśnie miał okazję to zaobserwować. Piękne uderzenie pięścią prosto w brzuch. "To musiało boleć..." - taka tam drobna, przelotna myśl. Nie zazdrościł upadłemu aniołowi, bo to faktycznie musiało należeć do mniej przyjemnych doświadczeń. Czyżby ta pokusa umiała coś więcej niż tylko zaciągnąć odpowiadającego jej mężczyznę do łóżka? Zważywszy na cel wyprawy, naprawdę miło byłoby wiedzieć, że jednak potrafi komuś przywalić, o ile miała zamiar zabrać się z całą tą wesołą gromadką. Co z tego, że wkrótce nie będzie im do śmiechu... Raczej ich jakże szlachetne dowództwo płakać nie będzie z tego powodu.
No cóż, to poprawiło mu nieco humor, choć ten miał całkiem dobry i tak, a jako, że nie będzie przyglądał się obściskiwaniu tej dwójki piekielnych, ruszył dalej. "Czy ci najemnicy zawsze muszą być tacy rozrywkowi?" - Jeśli za miłe spędzanie wolnego czasu uznać pranie się po mordach z udziałem panterołaczki w swojej naturalnej formie. Miał nawet pewną koncepcję, któraż to istota mogła rozpocząć tę walkę - drący japę mężczyzna, któremu ktoś dał mocno po łapce...
- Trzeba było uważać, na kogo się porwaliście - rzucił w jego stronę. - Teraz radźcie sobie sami z konsekwencjami - dodał, po czym stanął pomiędzy nimi a resztą bandy, która myślała, że wie jak korzystać z broni. Nigdy nie wiadomo, czy nie postanowiliby łaskawie wspomóc swoich kompanów.
- A jeśli któryś tak mocno się rwie do linczu bezbronnego zwierzątka, życzę mu powodzenia. A, i nieumarła gwardia nie jest wliczona w koszt. - To ostatnie dodał, żeby nie było, iż cały jego oddział włączyłby się do ewentualnej walki. Zabawa będzie ciekawsza bez ich udziału. Nawet szanse byłyby bardziej wyrównane.
Miał zamiar spokojnie poczekać, aż kiciuś rozszarpie gardło jednemu z agresorów, a jeśli ktoś postanowi się wtrącić, to będzie miał na głowie jego skromną osobę. Ot taki kaprysik.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Zanim wampir podszedł, Kelisha zdążyła już przemienić się w pełni. Zdołała nawet jakimś cudem ściągnąć ubranie, aby nie krępowało jej ruchów i nie podrzeć go nadmiernie. Nie zwróciła nawet uwagi na pojawienie się nieumarłego, a tym bardziej jego słowa, zbyt zajęta była próbą przytrzymania łapami ramion swojej ofiary, aby mogła spokojnie się wgryźć. W pewnej chwili udało jej się sięgnąć zębami do twarzy nieszczęśnika, co też skrzętnie wykorzystała, zrywając spory płat skóry z czaszki. Mężczyzna, jak łatwo się domyślić, zaczął wyć z bólu i nie bronił się już tak skutecznie, co przypłacił rozszarpanym gardłem. Niektórzy najemnicy uznali, że mieli dość widowiska. Pojedynczy zdawali sobie najwidoczniej sprawę z tego, że panterołak, który wpadł w taki szał mógł nie chcieć poprzestać na jednej śmierci.
- Zastrzel ją ktoś! - Odważna propozycja padła z tłumu i niemal natychmiast spotkała się z prychnięciem jednego z łuczników.
- Sam se ją zastrzel, nie słyszałeś jak mówiła, że ten tu to wampir? - Kilka osób wyraźnie zawahało się już z bronią w dłoni. Wreszcie ktoś uznał, że starczy tego dobrego, a nawet krwiopijca nie zaatakuje tylu wojowników i wyszedł z tłumu dzierżąc linę z pętlą na końcu. Mężczyzna kopnął celnie kamień w stronę Łapy. Zmiennokształtna podniosła łeb i warknęła w stronę nowego agresora, który na dodatek przeszkadzał jej w zabawie. W tym momencie na jej kark opadła zarzucona wprawnie lina. Zanim zwierzołaczka zareagowała, prowizoryczna obroża zacisnęła się na jej szyi. Pozbawiony dłoni najemnik zobaczył w tym swoją szansę i pobiegł do porzuconej wcześniej broni Kelishy. Najwidoczniej na chwilę zapomniał o swoim kalectwie, bo zbladł dopiero, gdy podniósł już łuk i spojrzał na panterę. Co jak to, ale o swoją broń panterołaczka dbała jak o nic innego i nie pozwalała jej dotykać byle komu. Mężczyzna miał chyba jeszcze resztki oleju w głowie, bo ujrzawszy utkwione w nim spojrzenie drapieżnika, porzucił nieprzydatną zdobycz i zaczął uciekać, kierując się tuż obok nieumarłego. Czarna kocica była tak wściekła, że zapomniała o ograniczającej ją "smyczy" i rzuciła się w pogoń. Ten moment nieuwagi wykorzystał kolejny śmiałek, aby rzucić w jej kierunku drugą pętle zwieńczającą linę.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Pokusa oparła się na upadłym aniołku, by móc przyglądać się całemu temu przedstawieniu, które serwowali im najemnicy. Co jak co, ale rozszarpanie gardła przez wściekłą panterołaczkę było dość ciekawym widowiskiem. Najlepsze w tym było to, że wampir praktycznie zagwarantował jej swobodną możliwość ukatrupienia knypka, który wcześniej się na nią rzucił. W pierwszej chwili myślała, ze po prostu przerwie tę "walkę", ale dobrze, że tak się nie stało. Jakoś żaden z nich nie miał zamiaru odciągać zwierzaczka od ofiary, gdy na drodze stał nekromanta, który nawet zagwarantował, że nie będzie wtrącał do ewentualnego "nieporozumienia" swoich nieumarłych sług. W pewnym sensie nawet go polubiła, a przynajmniej jego charakter. Co jak co, ale nastawienie miał iście piekielne, a to się może przydać. Żeby tylko było kobietą, to miałaby idealny materiał erotyczny na przyszłość... Grunt to pokusi tok rozumowania.
- Sądzę, że kiciuś poradzi sobie i bez naszej pomocy - powiedziała do Carniveana. - W końcu ma swojego nieumarłego obrońcę... - dodała po chwili. Ona miała ostre kły, on również - "para idealna". Nie żeby coś sugerowała, ale od spraw łóżkowych mogła robić za swego rodzaju ekspertkę, przynależność rasowa zobowiązywała!
- Z ludzkimi najemnikami zawsze jest tak wesoło? - spytała. Ona sama raczej nie była typową przedstawicielką tej grupy, interesy piekielnych często wykraczały poza ramy tego typu osobników. Była również tego ciekawa, bo ich obecna grupka wydawała się... śmieszna. Kiciuś skaczący do gardła, wampirek, pewno z resztą nieumarłej zgrai coś też mogłoby być na rzeczy, żyć nie umierać.

W międzyczasie do obozu przybyło paru piekielnych, w tym jeden wyjątkowo silny, bo tak mogła to wywnioskować z jego aury. "Oho, będzie zabawa..." Kątem oka zobaczyła, że wchodzą do namiotu jej anielskiej przyjaciółki, więc wychodzi na to, że niebawem mają zapaść jakieś ustalenia. Jako, iż wśród piekielnych nie było wielu typowych polityków, to długo to nie potrwa. "I całe szczęście."
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko rychłej wycieczki do Piekła - powiedziała z uśmieszkiem na twarzy. Oczywiście nie mógł usłyszeć tego nikt poza upadłym, o którego się opierała.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Jedną reakcją Carniveana na oparcie się o niego Rayli, było krótkie spojrzenie w jej kierunku i niemalże natychmiastowe wrócenie wzrokiem do sytuacji do której teraz dołączył się dodatkowo wampir. Spodziewał się raczej rozdzielenia ich ze strony nieumarłego, ten jednak tego nie zrobił. W sumie to dobrze, więcej zabawy. Oczywiście sam Carnivean, czy Rayla jak doszedł do wniosku nie mieli najmniejszego zamiaru dołączać się/przerywać "pojedynku", który swoją stroną był dość jednostronny. Mimika jego twarzy nie zdradzała kompletnie nic. A kiedy panterołaczka dorwała się do gardła przeciwnika i rozszarpała je, to jedynie w jego oczach można było dopatrzeć się krótkiego błysku. I tyle.
- Ano poradzi sobie, zresztą nie zamierzałem jej pomagać. Chciała dotknąć moje skrzydło, bez pozwolenia. - Dotknąć było dość łagodnym określeniem, w przeciwieństwie do wyrwania piór. Było to na tyle bolesne, że nie miał zamiaru nikomu na to pozwolić. Poza tym - po prostu lubił swoje skrzydła i nie miał zamiaru pozwolić na jakiekolwiek oszpecenie ich, czy urwanie piór... Mogło wiązać się z gniewem upadłego. Może samo słowo gniew było dość lekkie w porównaniu z tym co odczuwałby wtedy Carnivean, ale jedno jest pewne - byłoby to niekontrolowane z jego strony. Po prostu wymierzyłby jakąś karę, którą uznałby za stosowną.
Zaśmiał się na wzmiankę o jej obrońcy. Ha, on by ją obronił. Ale teraz był w towarzystwie pokusy i mimo wszystko była bardziej łakomym kąskiem w jego oczach, niźli panterołaczka. Chociaż jako, że był świadkiem jej przemiany w zwierzę i braku kontroli z jej strony. Sama wydała mu się dość ciekawa. Oczywiście nie podzielił się z Raylą tym spostrzeżeniem.
- Poczekaj aż wypiją coś mocniejszego niż woda. Wtedy zaczynają głupieć. - Oj tak, pijani najemnicy byli baaardzo skorzy do bójki. W większości takich przypadków potrafili rzucić się na kogoś bez większego powodu ba, bez żadnego nawet. Wiedział to dobrze, nie raz pozbawił życia głupców który porwali się z jakąkolwiek bronią na niego samego. Po prostu na miejscu ich zabijał, bez żadnych skrupułów.
Zlustrował szybkim spojrzeniem piekielnych którzy przybyli do obozu. Nie powiedział nic. Po prostu ich obejrzał z tej perspektywy. Najbardziej interesowała go ich aura. Jedna wyróżniała się na tle innych, ale nie wyczytał z niej za wiele.
Wyprawa do piekła... Nie lubi tego miejsca. Niechętnie tam wracać będzie. Tak na prawdę sam nie wiedział dlaczego się na to zgodził. Dał jej dokończyć to zdanie po czym obrócił ją i ponownie pocałował. Był to zaledwie krótki pocałunek, po czym się odsunął.
- Nie lubię piekła. - Prychnął wzruszając ramionami.
Awatar użytkownika
Alaric
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alaric »

Wąpierz w spokoju przyglądał się, jak to zmiennokształtna rozszarpywała swoją ofiarę na strzępy, a przynajmniej jej twarz. Jasnym też było, że co jakiś czas zerkał na najemników, co by któremuś z nich nie przyszła do głowy idea uratowania współtowarzysza. Skoro on sam naważył sobie takiego piwa, to musiał je teraz wypić. Całe przedstawienie, tak jak mógł się tego spodziewać, nie trwało nazbyt długo. Panterołaczce w końcu udało się dorwać do jego głowy, gdzie też oderwała dość spory płat skóry. Aż krew trysnęła! Szkoda tylko, że na krótką chwilę. Widok krwi wczesnym wieczorem zawsze był mile widziany... i o poranku... i po południu... zawsze! Może i się w tym przypadku marnowała, ale nie miał zamiaru zmieniać tego stanu rzeczy, upolowane własnoręcznie zawsze lepiej smakowało. Mało tego, wypicie rannego padalca, takiego jak ten, stanowiłoby plamę na honorze wampira, bo tyle tej cechy to i Alaric miał w sobie. Chwilę później gardło najemnika padło ofiarą morderczych pazurów koteczka. Łatwo było to przewidzieć, bo nie był on w stanie wytrzymać bólu, który musiał bardzo mocno dać mu się we znaki wraz z poprzednią, krwawą raną.
- Wampir? Gdzie? - spytał pozornie wielce zdziwiony, po czym rozejrzał się groteskowo w prawo i lewo. - A tak, to o mnie mowa... - dokończył po chwili. Część najemniczej braci była tym zachowaniem wielce zdziwiona, co widział po ich spojrzeniach. No cóż, nigdy nie stwierdzono, że wąpierz zaliczał się do książkowych wręcz przykładów tych istot.
Poobserwował jeszcze przez chwilę bohaterskie próby ujarzmienia bestii, po czym rzucił nożami w liny, które w starciu z nimi nie miały najmniejszych szans. Ot taka mała sztuczka. Żeby jednak nie działać na szkodę ogółu, za pomocą magii sił posłał kotowatą nieco w powietrze, co by na nikogo się nie rzuciła.
- Czyje jest to miłe stworzonko? - spytał. Na reakcję nie musiał długo czekać, bo paru jej kompanów po prostu po nią wyszło. Przytrzymał ją mocniej przy użyciu magii, gdy ci związali jej łapy, by nie podzielić losu martwego już wojaka. Poza tym muszą odczekać, aż się uspokoi, bo istota z pantery pewno wredna.
Następnie użył prostego czaru, by pojawić się przy swoim oddziale, bo te kilkanaście metrów to za dużo do przejścia... Przysiadł, po czym zaczął bazgrać coś w dzienniku, oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. W końcu przybycie osobnika o tak silnej, piekielnej aurze musiało coś zwiastować.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

- Oj ty biedny, nieszczęśliwy... - odparła pokusa. W końcu panterołaczka mogła doprowadzić do takiej tragedii! Dotknęłaby jego skrzydła! To przecież równało się niemalże śmierci upadłego, bo wszyscy wiedzą, że to ich słaby punkt... - Przecież to by cię tak mocno zabolało... Osobiście nie wiem, czy bym to wytrzymała... - dokończyła swą jakże "przydatną" myśl, po czym skubnęła go za skrzydełko. Nie, żadne piórko nie ucierpiało, pokusa nie była sadystką... chyba. Nie miała zamiaru pozbawić go swoich anielskich atutów. Z nimi było mu do twarzy. Poza tym były całkiem miłe w dotyku, a do tego cieplutkie.
- Każdemu z tych ludzkich padalców odbija po alkoholu - skwitowała krótko. - Ale jeśli tym błaznom dać po parę kieliszków to chyba wolę nie wiedzieć, co też zaczną tu wyprawiać. Głupota powinna mieć swoje granice. - Towarzystwo pijanych najemników powinno być uznane za klęskę żywiołową. Skoro teraz tak się zachowują, to po alkoholu ich liczebność na pewno by się zmniejszyła... Zaraz jeden drugiego urazi, da w mordę, a od tego do zabójstwa nie daleko. Poza tym, zawsze też mogli wpaść na pomysł pozbycia się nieumarłych w błogim stanie, co skończyłoby się przepiękną rzezią. Tylko kto by te flaki posprzątał?
Nie za bardzo spodziewała się, że wpadnie mu do głowy pomysł pocałowania piekielnej, ale nie miała zamiaru na to narzekać. W końcu to tylko niewinny całus, o ile porównać go do wydarzeń sprzed kilku dni, oczywiście równie niewinnych, a co.
- Ja jestem z piekła - odparła na jego prychnięcie. - Mimo to mnie lubisz, a przynajmniej nagą i w łóżku - dodała po chwili.
Przy okazji zerknęła jeszcze na całe to przedstawienie, którego główną atrakcją była... lewitująca pantera? "Czyżby jakiś wampirzy humor?" - pomyślała. Jeśli tak, to o dziwo martwi nie byli wcale tacy sztywni na jakich wyglądali... I jeszcze ta sztuczka ze znikaniem... "Świetnie, nekromanta - błazen... tego nam było trzeba..."

Z namiotu, w którym siedziała zgraja piekielnych, wyszła jedna z osób, po czym skierowała swe kroki do całej tej najemniczej zgrai. ów mężczyzna stanął dość blisko nich, chrząkną bardzo wymownie, o dziwo ściągając na siebie uwagę wszystkich tu zgromadzonych, po czym przemówił.
- Po zmroku każdy z dowódców proszony jest do tamtego namiotu - powiedział, po czym wskazał ręką na właśnie stawianą konstrukcję, o połowę większą od innych tu rozstawionych. Nim ktokolwiek zdołał ogarnąć sytuację, po prostu odwrócił się i odszedł, jak gdyby nic się nie stało.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Spiorunował ją spojrzeniem. O ile ją to śmieszyło to jemu nie było do śmiechu. Zawsze o ile chodziło o skrzydła, JEGO skrzydła był okropnie drażliwy na ten temat. Jeszcze to jak skubnęła go za skrzydełko. Aż wstrzymał na ułamek sekundy oddech w tej chwili. Gdyby wzrokiem można było zabijać, Rayla padła by trupem a jej śmierć byłaby błyskawiczna.
- Cieszę się, że masz dobry humor. - Rzucił.
- No każdemu, to są ludzie... Są słabi i głupi. - Popatrzył na ich i prychnął. - Mięso armatnie, sztuczna armia, bezużyteczni. - Ot, jego opinia na ten temat była klarowna. Najgorsze w nich było właśnie to, że potrafią się tak między sobą bić, o byle powód nawet najmniejszy i najbardziej komiczny.
No tak, argument nie do obalenia. Rayla była piekielną i ją lubił. W sumie to prawda, ale to była trochę inna kategoria.
- Lubię Cię nie tylko nagą i w łóżku... - Popatrzył w kierunku lewitujacej pantery i pokręcił głową. - Nie ukrywam też, ze taką lubię Cię najbardziej. To, że nie lubię piekła mieści się w trochę innej kategorii i nie ma to z Tobą nic wspólnego. - Odparł bardzo okrężnie, w sumie to nie ma tutaj tak na prawdę żadnych konkretów, tylko bardzo ogólnikowo.

Popatrzył na wychodzącego mężczyznę z namiotu w którym przebywała cała "elita". Wzruszył ramionami po jego słowach.
- Jakby mnie to obchodziło. Nie jestem dowódcą, ale posłuchać zawsze będzie można. - Popatrzył w niebo, dzień powoli zbliżał się już ku końcowi.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Dobrze, iż upadły nie dysponował żadnymi mocami wzrokowymi, które byłyby w stanie posłać kogokolwiek do grobu, bo tak właśnie się stało. Najwidoczniej skubnięcie paru piórek z jego skrzydeł nie było mile widziane. Tylko cóż na to poradzić, skoro z pokus były takie wredne istoty, które oprócz myślenia, z którym to przystojniaczkiem czy też piękną damą przespać się następnie, lubiły dokazywać? Raczej niewiele dało się zrobić, o ile nie użyć do tego celu przemocy. Oczywiście tu pojawiłby się inny problem, a mianowicie Rayla nie była wcale taką bezbronną istotką, ale to już swoją drogą.
- Nawet mięso armatnie bywa przydatne, ale to kwestia stratega - skwitowała krótko. Sama do takowych się nie zaliczała, wielkie batalie to nie ulubione zajęcie piekielnej, choć bywało ekscytujące. Wolała jednak zostawić to fachowcom. Nie chodziło tu o posłanie "niewiniątek" na rzeź, ale złe samopoczucie z powodu porażki oraz wystawienie siebie na pośmiewisko. W końcu trudno było czegokolwiek innego spodziewać się w tej kwestii, zwłaszcza po niej. "Zło" zobowiązywało...

Planu natarcia dowiedziała się od swojej anielskiej przyjaciółki już po naradzie ich oraz reszty najemniczego tałatajstwa. Tak jak mogła się tego spodziewać, praktycznie żadna z grup nie zrezygnowała. Zdaje się, iż naprawdę liczyli na wysokie zyski... Wielka szkoda, że większość tego nie doczeka. No cóż, jak to wcześniej było wspomniane, nawet mięso armatnie bywa przydatne.
Obie kobiety noc spędziły na czymś w rodzaju babskiego wieczoru, o ile dało się to taj określić. Nieco wina, sporo rozmowy, bo dawno się nie widziały... i tyle. Żadnego pokuszenia ani nic z czynności seksualnych, bo tylko jedna z nich miała na to, jak zwykle, ochotę.
Rayla wstała wcześnie, bo do stworzenia teleportu i pracowitego dnia wiele już nie pozostało. Ubrała się, po czym upewniła, iż zbroja leży niemalże idealnie, po czym zabrała się za lekkie śniadanko. Przy okazji podrażniła się nieco ze smoczą miniaturką.

Gdy tylko portale zostały utworzone, cała wesołą gromadka poczęła przechodzić na druga stronę.
Ciąg dalszy: Rayla, Carnivean, Alaric
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości