OpowiadaniaKage no Tsuki

Opowiadania waszego autorstwa o dowolnej tematyce.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Charlotta
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawna Czarodziejka
Profesje:

Kage no Tsuki

Post autor: Charlotta »

Prolog
Po atramentowym niebie płynął zamglony księżyc. Kwietniowy wieczór był chłodny, ale tej parze to nie przeszkadzało. Wybrali się na spacer, aleją kwitnących wiśni, w ogrodzie za świątynią na przedmieściach Tokio. Oboje mieli nieco ponad dwadzieścia lat, razem studiowali japonistykę na pobliskim uniwersytecie. Ona była śliczną drobniutką Japonką, on przyjechał tutaj z Ameryki. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Byli ze sobą już od ponad dwóch lat. On, tak bardzo ją kochał. Był pewien, że chcę zostać z nią do końca życia. Dlatego postanowił się jej oświadczyć jeszcze tej nocy. Od kolegów z uczelni dowiedział się kiedy i gdzie to zrobić. Sami pokazali mu to miejsce, życząc powodzenia.
Chłodny wiatr delikatnie muskał ich policzki, jakby chciał ich utulić, jednakże im było ciepło. W powietrzu wirowały płatki sakury, a kwiaty rozśpiewały wokół słodki zapach. Pomiędzy chmurami od czasu do czasu można było dostrzec gwieździste niebo.
-Ach! Jak tu pięknie!- zachwycała się dziewczyna- Skąd znasz to miejsce? Jest cudowne!
Chłopak uśmiechnął się. "Dzięki chłopaki, naprawdę dzięki wam!", pomyślał.
-No wiesz... Ma się swoje sposoby- odpowiedział wymijająco. Dotknął swojej kieszeni, w której było ukryte małe czerwone pudełeczko. Odetchnął z ulgą. Tak bardzo chciał, żeby wszystko się udało. Jeszcze tylko kilkanaście metrów i dojdą do jeziora, gdzie razem ze swoimi znajomymi przygotował dla niej kolację, a potem... A potem zabierze ją łódką po jeziorze. I wtedy się oświadczy.
Idąc tak i trzymając się za ręce nie zauważyli pary szkarłatnych oczu, które im się przyglądały. Byli zbyt pochłonięci sobą. W pewnym momencie on złapał ją i przyciągnął do siebie. Ich wargi spotkały się w namiętnym pocałunku. Było im razem dobrze i chcieli, aby ta chwila mogła trwać wiecznie. Zaraz jednak dziewczyna wyślizgnęła się z jego ramion.
-Słyszałeś to?- zapytała przestraszona- Coś jakby warczenie...
-To tylko wiatr- odpowiedział jej ukochany z zagranicznym akcentem- Nie bój się.
Dziewczyna jednak nie chciała dać za wygraną.
-Proszę cię, zobacz tylko co jest w tych krzakach!
-No dobrze... Skoro chcesz...
Lubił jak była stanowcza, ale w tej sytuacji to mu odbierało całą pewność siebie. Mimo to zrobił co ona kazała. Delikatnie rozchylił zarośla.
-Widzisz? Nic tam nie ma!- zawołał w jej stronę. Ona jednak zaczęła krzyczeć. Odwrócił się, ale tym razem spojrzał w górę. Na gałęzi siedziała jakaś postać, po sylwetce można było poznać, że to mężczyzna. Szkarłatne oczy świeciły w ciemnościach. Chłopak szybko cofnął się, a bestia, bo inaczej tego nie można było nazwać zeskoczyła z sakury za nim. W delikatnym świetle latarni lepiej przyjrzał się lepiej tej istocie. Kruczoczarne włosy opadały na ramiona, a pomiędzy nich wystawały... prawdziwe rogi! "Oni! Prawdziwy japoński oni!", zdążył pomyśleć. Demon, bo oni są demonami, był dobrze zbudowany. Miał jedynie przepaskę na biodrach, nic więcej. Zamiast palców miał ostre szpony. Bestia cały czas warczała na parę. Chłopak nie zastanawiając się co roki wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Nie palił, była mu tylko potrzebna na dzisiejszy wieczór, żeby zapalić świece. Demon się cofnął. Widocznie bał się ognia.
-Uciekaj!- zawołał do swojej dziewczyny na chwilę odwracając się i gasząc na chwilę zapaliczkę.
Potwór skorzystał z nieuwagi rzucił się na chłopaka. Ostrymi szponami powoli rozszarpywał jego ciało. Dziewczyna uderzyła w krzyk i zaczęła biec przed siebie. Już dawno zeszła ze ścieżki. Biegła tak szybko jak tylko mogła. Słyszała swój rozdzierający krzyk, miała wrażenie że jej płuca już dłużej tego nie wytrzymają. Gałązki drzew drapały ją, miała rozdarte ubranie, mimo to biegła dalej w oszalałym pędzie. Jak najdalej od tej bestii! Musi uciec!Musi! Dobiegła o ogrodzenia z siatki. Nie zastanawiając się długo zaczęła przez nie przechodzić, jeszcze bardziej rozdzierając śliczną sukienkę, którą wybrała na ten wieczór. Trudno, teraz najważniejsze było by uciec i wezwać pomoc dla swojego chłopaka. Zeskoczyła z ogrodzenia. Potknęła się o jakiś kamień i zaczęła turlać się ze zbocza wprost do jeziora. Poczuła tępy ból, gdy uderzyła głową o kolejny kamień. Nagle pociemniało jej w oczach. A potem słychać było tylko plusk wody. Krzyki chłopaka też umilkły.
Nic już nie zakłócało ciszy tego wieczoru....


Rodział 1. ~Spotkanie


Kyoshi Nakamoto był przystojnym dwudziestoośmioletnim mężczyzną. Mieszkał w apartamentowcu w samym centrum Tokio. Było go na to stać, ponieważ pochodził z bardzo zamożnej rodziny,jego ojciec miał przecież własną formę produkującą sprzęt elektroniczny, a sam miał bardzo dobrze płatną pracę. Finansowo więc jakoś sobie radził. Miał też wielu przyjaciół, a w pracy był szanowany. Gorzej układały mu się stosunki z jego żoną, z którą i tak już od dawna zamierzał się rozwieść. To małżeństwo było jedną wielką pomyłką, co Kyoshi dopiero teraz zaczął odczuwać. Ze swoim przyjacielem z liceum, Ichiro, który teraz był prawnikiem, załatwiał sprawy tak, że żona nie dostanie nic. Ruka, bo tak miała na imię, była z nim tylko dla pieniędzy i zdradzała przy pierwszej lepszej okazji. Nic dziwnego, że biedny Kyoshi miał jej już dość. Jednakże, dopóki nie uda mu się załatwić wszystkiego, postanowił jej nic nie okazywać. Coraz więcej czasu spędzał w pracy, która stała się jego drugim domem. Rukę irytowało to, że nie ma dla niej czasu, przychodzi zmęczony, nawet jej nie pocałuje na dobranoc. "Idź do któregoś ze swoich kochanków, on na pewno cię pocałuje, a nawet znacznie więcej" , miał ochotę nieraz odpowiedzieć jej Nakamoto, ale postanowił dalej udawać, że nie o niczym pojęcia. Przestali ze sobą sypiać, teraz to Ruka znikała na całe dnie. Nie obchodziło go, co robiła. Ważne, by ten koszmar zwany ich małżeństwem się już skończył!
Tego ranka obudził go dzwonek jego telefonu. Leniwie rozejrzał się po mieszkaniu. No tak, Ruki nigdzie nie było, bo wyjechała do swojej "siostry", która ma chorego syna w szpitalu. Kyoshi jednak wiedział, że to zapewne kolejny z jej kochanków. Zresztą ona i jej siostra od kilku lat były skłócone. Podniósł się z łóżka i odebrał telefon, który leżał na nocnym stoliku.
-Tak, słucham?- powiedział zaspanym głosem.
-Nakamoto-san- w słuchawce rozległ się znajomy głos. Należał do jego szefa, Okya Miwy- Wiem, że miałeś mieć dzisiaj wolne, ale sprawa jest poważna i potrzebujemy właśnie ciebie.
-Uhh... Co dokładnie się stało? -zapytał kierując się w stronę łazienki.
-Dowiesz się wszystkiego na komendzie. To nie jest sprawa, którą możemy załatwić przez telefon. Widzę cię za pół godziny na miejscu- zakończył ostro i rozłączył się. Kyoshi jęknął. Po co zostawał policjantem? I w dodatku zajmującym się sprawami morderstw? Nie lepiej było zostać dyrektorem w firmie ojca? Ale oczywiście Kyoshi zawsze musiał chodzić własnymi ścieżkami i teraz za to musi płacić.
Mężczyzna wszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Miał średniej długości brązowe włosy i oczy, w tym samym kolorze. Miał dwudniowy zarost, ale nie miał czasu by się ogolić. Rozebrał się i wszedł pod prysznic. Był dobrze zbudowany. Wysoki, umięśniony... Wiele koleżanek z pracy podkochiwało się w nim....
Szybko się ubrał. Na śniadanie też nie miał za bardzo czasu, więc zjadł kanapki ze wczorajszej kolacji. Potem zszedł do garażu po skuter. Miał też samochód, ale skuterem było łatwiej mu się poruszać po Tokio.
Po kilkunastu minutach był już na miejscu. Wszedł do gabinetu Miwy.
-Ehh... Co to za pilna sprawa?- zapytał zamiast powitania.
-Kyoshi, jak dobrze, że już jesteś- powiedział jego szef- Usiądź. Sprawa jest dość poważna. Dziś rano na terenie świątyni znaleziono rozszarpane zwłoki mężczyzny i...
-I ja mam się tym zająć?-zapytał Kyoshi- Niech mi pan da adres, zaraz tam pojadę...
Dwadzieścia minut później Nakamoto szedł aleją kwitnących wiśni prowadzony przez Matsuo Hamadę, jednego z mnichów w świątyni.
-Moja siostrzenica , Tsuki, znalazła go dziś rano. To był dla dziewczyny straszny wstrząs i...
Gdy tylko Kyoshi zobaczył pokaleczone zwłoki zrobiło mu się niedobrze. Wokół w kałuży krwi leżały jego wnętrzności. Kyoshi złapał głęboki oddech i podszedł do jednego z policjantów.
-Jak się nazywa ten...ten mężczyzna?- zapytał czując, że już nie może dłużej patrzeć na zwłoki.
-Josh Simmons. Miał 24 lata i studiował japonistykę na pobliskiej uczelni. Tylko tyle wiemy.
-A dziewczyna...? Ta, która go znalazła... Gdzie ona jest?
-Tsuki jest w swoim pokoju. Ciągle jest w szoku- odezwał się za nim mnich.
"Skoro widziała coś takiego, to się nie dziwię, że jest w szoku", pomyślał Kyoshi odwracając się.
-Może mnie pan do niej zaprowadzić? Chciałbym z nią porozmawiać- powiedział policjant starając się uśmiechnąć, ale raczej na uśmiech to nie wyglądało.
-Oczywiście- odpowiedział. Mnich zaprowadził Kyoshiego do mieszkania obok świątyni. Nie było takie wielkie, jak jego apartament w centrum miasta, ale za to bardzo ładnie urządzone. Matsuo zatrzymał się przed drzwiami do pokoju i zapukał.
-Tsuki, jest ze mną policjant, który chciałby z tobą porozmawiać- powiedział.
-Dobrze, zaraz przyjdę, tylko się przebiorę- odezwał się po chwili drżący głos zza drzwi. Mnich odsunął się i westchnął.
-To trochę potrwa zanim przyjdzie, więc może zaparzę nam herbaty? - zaproponował mnich.
-Z chęcią- odparł Kyoshi idąc za mnichem do kuchni.
Chwilę potem siedzieli w ogrodzie na ławce pod kwitnącą wiśnią i pili rozgrzewający napój.
-Tsuki to bardzo dobra dziewczyna. Niedawno skoczyła siedemnaście lat. Niedawno zmarła jej matka, moja siostra. Została jej jeszcze tylko babia, ale ona jest za stara,by móc zostać prawnym opiekunem Tsuki, więc ja nim zostałem. Bardzo to przeżyła, a teraz ten wypadek... Boję się, że teraz zamknie się w sobie, bo już teraz ma jakieś tajemnice... -odpowiadał Matsuo o swojej siostrzenicy.
-Tak, to przykre- powiedział znudzony Kyoshi, bo wcale nie obchodziła dziewczyna, a to, co ona wiedziała. Po chwili usłyszeli kroki.
-To Tsuki- powiedział mnich .Gdy tylko Nakamoto ją zobaczył jęknął. Jeszcze nigdy nie wiedział tak ślicznej i jednocześnie tajemniczej osoby. Długie kruczoczarne włosy kręciły się i opadały jej na ramiona. Ubrana była w piękną hakamę, która zamiast zakrywać, jeszcze bardziej podkreślała jej kształty. Szła w ich stronę poruszając biodrami. Ale Kyoshi nie zwracał na to uwagi. Skupił się tylko na jej oczach, żółtych i dzikich jak u kota. Później przyglądnął jej się całej. Nie bez powodu skojarzyła mu się z kotką.
-Czy jest coś... O czym chciał pan ze mną porozmawiać?- zapytała. Dopiero teraz Kyoshi zrozumiał, że siedział cały czas z otwartymi ustami i gapił się na nią. Szybko wstał.
-O tak, ja właśnie w sprawie...- zaczął i kaszlnął- Może najpierw się przedstawię. Jestem Kyoshi Nakamoto - powiedział kłaniając się dziewczynie.
-Tsuki Hamada-ona także się ukłoniła, tylko jeszcze niżej niż on. Mnich Matsuo przyglądał im się przez chwilę.
-To ja zostawię was samych- powiedział , po czym zniknął w domu. Tsuki usiadła na ławce obok Kyoshiego.
-O czym chce pan ze mną rozmawiać?- powtórzyła swoje pytanie- Już wszystko opowiedziałam tamtym policjantom.
Kyoshi uśmiechnął się.
-Chciałem sprawdzić jak się czujesz, Tsuki. To musiało być dla ciebie straszne, prawda?- zapytał, choć mdliło go, na myśl o zwłokach leżących kilkadziesiąt metrów dalej.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Nic panu do tego. - odpowiedziała- Ma pan jeszcze jakieś pytania? Nie? To idę do świątyni pomodlić się...
Wstała, ale Kysohi złapał ją za rękę.
-Zaczekaj- powiedział- Proszę, opowiedz jak to było naprawdę.
Dziewczyna zatrzymała się, ale nie cofnęła ręki. Patrzyła mężczyźnie prosto w oczy, a jej spojrzenie było przeszywające. Jakby poznała go na wylot.
-Źle spałam w nocy, usłyszałam hałas, wstałam, ubrałam się i wyszłam, ale on już tam leżał. To wszystko.- odpowiedziała zrezygnowana.
-Nie widziałaś tego, kto to zrobił?- Kyoshi chciał wiedzieć wszystko.
-Nie- ucięła krótko dziewczyna, ale jej oczy pociemniały. Nakamoto zrozumiał, że kłamie.
-Mogę już iść?- zapytała. Kyoshi zrozumiał, że cały czas trzymał ją za rękę.
-Tak, idź...- powiedział puszczając jej dłoń. "Co ta dziewczyna ukrywa?", pomyślał idąc w stronę mieszkania przy świątyni "Chyba będę musiał zdobyć jej zaufanie i wyciągnąć to od niej".


__________________________
Więcej nie mam. Zresztą teraz jestem na wakacjach w Anglii, więc nie mam jak. Dopiero jak wrócę do Polski zacznę pisać kolejne rozdziały.

Proszę o szczere opinie! :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość