Saura odsunê³a siê nieco od Kaiby. Po³o¿y³a d³oñ na biodrze i przechyli³a lekko g³owê:
- ¦miertelne niebezpieczeñstwo? Có¿, ja równie¿ nie jestem osob±, której towarzystwo zawsze zapewnia spokój i rado¶æ. Mimo tego spotka³am na swojej drodze takich, którzy gotowi byli zaryzykowaæ. Kilku z nich mogê nazywaæ swoimi przyjació³mi.
Opu¶ci³a rêkê. W milczeniu przygl±da³a siê Kaibie. Wystarczaj±co d³ugo, by cisza po raz kolejny sta³a siê ciê¿ka niczym o³ów. Pomimo tego elfka nie wypowiedzia³a ani jednego s³owa. W tym milczeniu kry³o siê co¶ wymownego.
Czarnow³osa z aprobat± przyjê³a to, i¿ ch³opak zacz±³ dochodziæ do siebie. Mo¿e czyja¶ blisko¶æ by³a tym czego tak naprawdê potrzebowa³. Tylko jak Saura mog³a mu pomóc, skoro z ni± sam± nie wszystko by³o w porz±dku? No i pozosta³a ta ostatnia czê¶æ wypowiedzi Kaiby.
-Nie-dziewczyna zbli¿y³a siê do niego i delikatnie dotknê³a ramienia-Uraza to ostatnie uczucia, jakie mog³abym do ciebie ¿ywiæ. Wrêcz przeciwnie. Jestem Ci za wszystko bardzo wdziêczna. Je¶li...mogê co¶ dla Ciebie zrobiæ, powiedz. Zrobiê co w mojej mocy, ¿eby siê odwdziêczyæ.
Podmuch wiatru szarpn±³ jej w³osami, uk³adaj±c je wed³ug w³asnego widzimisiê. Saura nawet nie drgnê³a. Nie zrobi³a nic, ¿eby doprowadziæ je do porz±dku. Pasma opada³y niesfornie po ramionach.
- Przyjació³ siê nie opuszcza-podjê³a w±tek z namys³em-Dziêki temu ani oni ani my nie czujemy siê samotni. Jednak¿e ka¿dy musi odnale¼æ swoj± si³ê. W³a¶nie tak. Przyjaciele s± bardzo wa¿ni... Ale to my musimy zdecydowaæ kim jeste¶my i kim chcemy byæ. Czego pragniemy od ¿ycia.
Odetchnê³a. Powoli przenios³a spojrzenie do centralnego punktu splotu.
Czakram... Trochê szkoda, ¿e tak to siê koñczy
Piaski Czasu ⇒ Piaskowa równina - splot ziemi.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
U¶miechn±³ siê na jej s³owa o tym, ¿e z niebezpieczeñstwem i nimi jest podobnie. Nie widzia³ co o tym s±dziæ, lecz zna³ j± jeszcze zbyt krótko by samemu móc to oceniæ. Przymkn±³ na chwilê powieki, pozosta³o¶ci ³ez wyparowa³y w mgnieniu oka za spraw± magii p³omieni. Obrzuci³ spojrzeniem bezkresne b³êkitne niebo roztaczaj±ce siê nad ca³ym ¶wiatem. Spostrzeg³ sêpa rozgl±daj±cego siê za potencjalnym posi³kiem. S³oñce przyjemnie ogrzewa³o jego cia³o, zastanawia³ siê czy nie móg³ by u¿yæ energii tej gwiazdy w swoich zaklêciach. Saura zapewni³a go nie tylko o braku urazy, a wrêcz o tym, ¿e ¿ywi do niego uczucie wdziêczno¶ci.
Jeszcze d³uga droga przede mn± nim w pe³ni zrozumiem innych i samego siebie. O tak, d³uga.
Ju¿ chcia³ pocz±æ wypowiadaæ s³owa, jednak wyprzedzono go. Przyjaciele, czym¿e oni s±? Dla ka¿dego jest to kto¶ inny, kto¶ kto po¿yczy trochê pieni±dza, kto¶ kto pomo¿e w potrzebie, kto¶ kto ciê nie opu¶ci... Czy ¶wiat mo¿e wygl±daæ tak piêknie? Czy to jest w ogóle mo¿liwe? Wbi³ wzrok w oczy elfki, by³a szczera, mówi³a prosto z serca dok³adnie to co czuje. Pos³a³ jej ¿yczliwy u¶miech.
- Zrobisz co w Twojej mocy by siê odwdziêczyæ? Ah, zrobi³a¶ ju¿ a¿ nadto. Jeste¶ niesamowita, naprawdê nie wiem co bym bez Ciebie zrobi³. Jeszcze raz, dziêkuje Ci z ca³ego serca.
Jego my¶li potoczy³y siê ku dedukcji bardziej ni¿ zwykle. Doskonale pamiêta³ ka¿d± reakcjê dziewczyny przez ostatnie kilka minut, to gdzie wêdrowa³y jej ¼renice, jak szybko oddycha³a, nawet znikome nie¶wiadome ruchy cia³a ¶wiadcz±ce o ró¿norakich emocjach. Co wiêcej, ca³kowicie rozbudzony zmys³ magiczny pozwoli³ mu odnale¼æ co¶ nowego w istotach. Aury. Ich wahania bardzo dobrze oddawa³y nawet bardzo dobrze skrywane my¶li. Ta kruczow³osej jedynie raz zmieni³a siê w sposób który wskazywa³ na w±tpliwo¶ci. Nim zd±¿y³ ugry¼æ siê w jêzyk, powiedzia³.
- Mo¿e mi siê wydawa³o, ale czy... Czy mog³a by¶ podzieliæ siê ze mn± swoimi problemami? Przez chwilê wyczu³em w Tobie zw±tpienie i teraz... Trudno by³o mu to powiedzieæ, odruchowo spojrza³ w ziemiê. Wyra¼nie czerwony na twarzy, w koñcu dokoñczy³.
- martwiê siê o Ciebie.
Jeszcze d³uga droga przede mn± nim w pe³ni zrozumiem innych i samego siebie. O tak, d³uga.
Ju¿ chcia³ pocz±æ wypowiadaæ s³owa, jednak wyprzedzono go. Przyjaciele, czym¿e oni s±? Dla ka¿dego jest to kto¶ inny, kto¶ kto po¿yczy trochê pieni±dza, kto¶ kto pomo¿e w potrzebie, kto¶ kto ciê nie opu¶ci... Czy ¶wiat mo¿e wygl±daæ tak piêknie? Czy to jest w ogóle mo¿liwe? Wbi³ wzrok w oczy elfki, by³a szczera, mówi³a prosto z serca dok³adnie to co czuje. Pos³a³ jej ¿yczliwy u¶miech.
- Zrobisz co w Twojej mocy by siê odwdziêczyæ? Ah, zrobi³a¶ ju¿ a¿ nadto. Jeste¶ niesamowita, naprawdê nie wiem co bym bez Ciebie zrobi³. Jeszcze raz, dziêkuje Ci z ca³ego serca.
Jego my¶li potoczy³y siê ku dedukcji bardziej ni¿ zwykle. Doskonale pamiêta³ ka¿d± reakcjê dziewczyny przez ostatnie kilka minut, to gdzie wêdrowa³y jej ¼renice, jak szybko oddycha³a, nawet znikome nie¶wiadome ruchy cia³a ¶wiadcz±ce o ró¿norakich emocjach. Co wiêcej, ca³kowicie rozbudzony zmys³ magiczny pozwoli³ mu odnale¼æ co¶ nowego w istotach. Aury. Ich wahania bardzo dobrze oddawa³y nawet bardzo dobrze skrywane my¶li. Ta kruczow³osej jedynie raz zmieni³a siê w sposób który wskazywa³ na w±tpliwo¶ci. Nim zd±¿y³ ugry¼æ siê w jêzyk, powiedzia³.
- Mo¿e mi siê wydawa³o, ale czy... Czy mog³a by¶ podzieliæ siê ze mn± swoimi problemami? Przez chwilê wyczu³em w Tobie zw±tpienie i teraz... Trudno by³o mu to powiedzieæ, odruchowo spojrza³ w ziemiê. Wyra¼nie czerwony na twarzy, w koñcu dokoñczy³.
- martwiê siê o Ciebie.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Saura zamaszystym ruchem odrzuci³a w³osy na plecy. Nie ¿eby chcia³a koniecznie doprowadziæ je teraz do porz±dku. Po prostu musia³a wykonaæ jaki¶ ruch, który pozwoli³by roz³adowaæ rosn±ce zmieszanie. Spojrza³a na Kaibê roziskrzonymi oczami, w których tli³ siê ciep³y, ¿yczliwy blask:
- Przypuszczam wiêc, ¿e w pod tym wzglêdem jeste¶my kwita. Nasze drogi spotka³y siê, miêdzy innymi pod to aby¶my sobie nawzajem pomogli.
Owy b³ysk nagle znikn±³ z jej oczu, jakby dziewczyna straci³a swojego ducha. Westchnê³a. Komplement by³ mi³y, ale wcale nie by³a pewna czy na niego zas³u¿y³a. Zna³a osoby do których bardziej pasowa³aby okre¶lenie "niesamowity". No i problemy. Tak, musieli porozmawiaæ o problemach.
S³oñce coraz wy¿ej wspina³o siê po niebie. Nadchodzi³o po³udnie. O tej porze gor±co musia³o dawaæ siê znaæ nawet mieszkañcom Nanher.
- Mo¿e najpierw gdzie¶ usi±dziemy? Wtedy bêdziemy mogli porozmawiaæ- Saura wskaza³a mi³e miejsce w cieniu roz³o¿ystego drzewa.
Kiedy ju¿ skryli siê przed s³oñcem w cieniu, dziewczyna nadal nie ¶pieszy³a siê z zabieraniem g³osu. Sama nie wiedzia³a dlaczego przez te parê chwil bardziej interesuj±ce by³o dla niej przesypywanie piasku miêdzy palcami. Wreszcie rozs±dek podpowiedzia³ jej, ¿e nie ma co d³u¿ej zwlekaæ.
- Twój pomys³... Ten z osiedleniem siê w tych stronach... nie jest wcale z³y. Widzê w tym tylko dwa problemy-zaczê³a mówiæ Saura- Pierwszy problem to czakram. Drugim problemem jestem ja. Nie chodzi o to, ¿e nie mog³abym znie¶æ tego miejsca. Przysz³o mi ju¿ mieszkaæ w doprawdy ró¿nych zak±tkach kontynentu. Rzecz w czym innym. Je¶li zamierzaliby¶my korzystaæ z czakramu, tworzyæ nowych stra¿ników, musieliby¶my liczyæ siê z reakcj± rodu Ceres. Wiêkszo¶æ z nich jest bardzo zazdrosna o swoj± wiedzê i przywileje wynikaj±ce z opieki nad czakramami. Kiedy dowiedz± siê, a dowiedz± siê na pewno, ¿e próbujê ich w tym wyrêczaæ, nie zawahaj± siê podj±æ drastycznych kroków. Renegata mog± jeszcze tolerowaæ, zdrajcy ju¿ nie... Bo tym dla nich bêdê. Dlatego nie mogê zostaæ i Ci pomóc. Je¶li nadal planujesz tu pozostaæ i co¶ stworzyæ, ³atwiej ci bêdzie beze mnie. Zaopiekuj siê za mnie czakramem. Je¶li nie bêdziesz mia³ nic przeciwko temu, postaram siê sk³adaæ wizyty. Przekonaæ do czego doszed³e¶- g³os dziewczyny za³ama³ siê lekko. Umilk³a i odezwa³a siê dopiero, gdy upewni³a siê, ¿e ponownie zabrzmi mocno- Mieszkaj± tu ludzie, którzy jedynie chc± wie¶æ spokojne ¿ycie. Nie maj± nic wspólnego z Równowag± ani splotami ani rodowymi sporami. Kim bym by³a, gdybym ich wpl±ta³a w wojnê? Narazi³a na odwet? Ishtara Ceres i jej poplecznicy bez trudu mogliby zwróciæ przeciwko nam ca³± Radê Królestwa oraz sojuszników Kryszta³owego Królestwa. Moje s³owo przeciwko s³owu powszechnie szanowanej obywatelki i arystokratki. Bez mocnych dowodów na jej niew³a¶ciwe postêpowanie nie mogê nic zrobiæ. Wszelki atak, sprzeciw, zostanie uznany za zwyk³y bunt. Nierozwa¿ne postêpowanie g³upiej elfki. Teraz mnie rozumiesz?
Shada sfrun±³ ze swojej ga³êzi i usadowi³ na przedramieniu czarnow³osej. Mo¿e te¿ mia³ do¶æ s³oñca. A mo¿e, wnioskuj±c ze sposobu w jaki przekrzywi³ g³owê, nad czym¶ siê zastanawia³. Saura u¶miechnê³a siê, chocia¿ w tym u¶miechu nie by³o rado¶ci:
- Ty te¿ musisz pomy¶leæ o swoich obowi±zkach. Kierujesz Czerwon± Gildi±, nieprawda¿? Jako jej mistrz musisz chroniæ swoich podw³adnych. To ju¿ wystarczaj±cy ciê¿ar. Nie trzeba Ci jeszcze k³opotów z niepos³uszn± Ceres i szaleñstwem przywódczyni rodu.
Znu¿ona Saura zamknê³a oczy i opar³a plecami o pieñ drzewa. Cieñ ch³odzi³ jej rozgrzany umys³.
- Przypuszczam wiêc, ¿e w pod tym wzglêdem jeste¶my kwita. Nasze drogi spotka³y siê, miêdzy innymi pod to aby¶my sobie nawzajem pomogli.
Owy b³ysk nagle znikn±³ z jej oczu, jakby dziewczyna straci³a swojego ducha. Westchnê³a. Komplement by³ mi³y, ale wcale nie by³a pewna czy na niego zas³u¿y³a. Zna³a osoby do których bardziej pasowa³aby okre¶lenie "niesamowity". No i problemy. Tak, musieli porozmawiaæ o problemach.
S³oñce coraz wy¿ej wspina³o siê po niebie. Nadchodzi³o po³udnie. O tej porze gor±co musia³o dawaæ siê znaæ nawet mieszkañcom Nanher.
- Mo¿e najpierw gdzie¶ usi±dziemy? Wtedy bêdziemy mogli porozmawiaæ- Saura wskaza³a mi³e miejsce w cieniu roz³o¿ystego drzewa.
Kiedy ju¿ skryli siê przed s³oñcem w cieniu, dziewczyna nadal nie ¶pieszy³a siê z zabieraniem g³osu. Sama nie wiedzia³a dlaczego przez te parê chwil bardziej interesuj±ce by³o dla niej przesypywanie piasku miêdzy palcami. Wreszcie rozs±dek podpowiedzia³ jej, ¿e nie ma co d³u¿ej zwlekaæ.
- Twój pomys³... Ten z osiedleniem siê w tych stronach... nie jest wcale z³y. Widzê w tym tylko dwa problemy-zaczê³a mówiæ Saura- Pierwszy problem to czakram. Drugim problemem jestem ja. Nie chodzi o to, ¿e nie mog³abym znie¶æ tego miejsca. Przysz³o mi ju¿ mieszkaæ w doprawdy ró¿nych zak±tkach kontynentu. Rzecz w czym innym. Je¶li zamierzaliby¶my korzystaæ z czakramu, tworzyæ nowych stra¿ników, musieliby¶my liczyæ siê z reakcj± rodu Ceres. Wiêkszo¶æ z nich jest bardzo zazdrosna o swoj± wiedzê i przywileje wynikaj±ce z opieki nad czakramami. Kiedy dowiedz± siê, a dowiedz± siê na pewno, ¿e próbujê ich w tym wyrêczaæ, nie zawahaj± siê podj±æ drastycznych kroków. Renegata mog± jeszcze tolerowaæ, zdrajcy ju¿ nie... Bo tym dla nich bêdê. Dlatego nie mogê zostaæ i Ci pomóc. Je¶li nadal planujesz tu pozostaæ i co¶ stworzyæ, ³atwiej ci bêdzie beze mnie. Zaopiekuj siê za mnie czakramem. Je¶li nie bêdziesz mia³ nic przeciwko temu, postaram siê sk³adaæ wizyty. Przekonaæ do czego doszed³e¶- g³os dziewczyny za³ama³ siê lekko. Umilk³a i odezwa³a siê dopiero, gdy upewni³a siê, ¿e ponownie zabrzmi mocno- Mieszkaj± tu ludzie, którzy jedynie chc± wie¶æ spokojne ¿ycie. Nie maj± nic wspólnego z Równowag± ani splotami ani rodowymi sporami. Kim bym by³a, gdybym ich wpl±ta³a w wojnê? Narazi³a na odwet? Ishtara Ceres i jej poplecznicy bez trudu mogliby zwróciæ przeciwko nam ca³± Radê Królestwa oraz sojuszników Kryszta³owego Królestwa. Moje s³owo przeciwko s³owu powszechnie szanowanej obywatelki i arystokratki. Bez mocnych dowodów na jej niew³a¶ciwe postêpowanie nie mogê nic zrobiæ. Wszelki atak, sprzeciw, zostanie uznany za zwyk³y bunt. Nierozwa¿ne postêpowanie g³upiej elfki. Teraz mnie rozumiesz?
Shada sfrun±³ ze swojej ga³êzi i usadowi³ na przedramieniu czarnow³osej. Mo¿e te¿ mia³ do¶æ s³oñca. A mo¿e, wnioskuj±c ze sposobu w jaki przekrzywi³ g³owê, nad czym¶ siê zastanawia³. Saura u¶miechnê³a siê, chocia¿ w tym u¶miechu nie by³o rado¶ci:
- Ty te¿ musisz pomy¶leæ o swoich obowi±zkach. Kierujesz Czerwon± Gildi±, nieprawda¿? Jako jej mistrz musisz chroniæ swoich podw³adnych. To ju¿ wystarczaj±cy ciê¿ar. Nie trzeba Ci jeszcze k³opotów z niepos³uszn± Ceres i szaleñstwem przywódczyni rodu.
Znu¿ona Saura zamknê³a oczy i opar³a plecami o pieñ drzewa. Cieñ ch³odzi³ jej rozgrzany umys³.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
D³ugie chwile nim przyjació³ka zdoby³a siê by wyrzuciæ z siebie to co j± drêczy ci±gnê³y siê w nieskoñczono¶æ. Z tego ca³ego podenerwowania ch³opak stworzy³ sobie w oddali niewielk± kulkê ognia. Bawi³ siê ni± wywijaj±c w najró¿niejsze strony z niema³± prêdko¶ci±. Gdy us³ysza³ pierwsze s³owa, porzuci³ dotychczasowe zajêcie, skupi³ siê czuj±c, ¿e nie bêdzie to ³atwa rozmowa. Uderzy³o go to, jak g³upim by³ zapominaj±c o ca³ym rodzie Ceres, nie przejmowa³ siê w sumie nim samym, jednak tym jaki wp³yw wywrze taka sytuacja na niebieskook±. Przez chwilê zabrzmia³a ona jakby chcia³a zostawiæ go z tym wszystkim by "zaopiekowa³ siê czakramem". Ju¿ chcia³ przerwaæ jej w pó³ s³owa, ju¿ otworzy³ usta, a ona poczê³a kontynuowaæ, s³ucha³.
Mieszanie w to spokojnych ludzi... Tak, nie by³o to czym¶ co zrobi³ by bez wcze¶niejszego przemy¶lenia, jednak czasem po prostu nie da siê wybraæ innej drogi. By znale¼æ nowych obroñców, stra¿ników równowagi, trzeba by za³o¿yæ miasto. Wcze¶niej czy pó¼niej, to jedyny sposób. Ledwo zauwa¿alny ironiczny u¶miech wkrad³ siê na jego usta gdy wspomnia³a o potencjalnym ataku rodziny Ceres i ich sojuszników, czy¿by zapomnia³a sk±d pochodzi? Mo¿e i nie by³ w pe³ni diab³em, teraz nie jest nim ju¿ nawet po czê¶ci, a jednak nie pró¿nowa³ podczas ¿ycia w piekle.
Ponownie nasz³a go chêæ by trzasn±æ siê w ³epetynê, czemu zrzuca³a wiêkszo¶æ rzeczy na siebie w ten sposób? Czy to on do tego doprowadzi³? Nie potrafi³ tego znie¶æ, lecz ponownie mu przerwano, a zrobi³ to Shada. Do¶æ rozmy¶lañ.
- Shad'o, uwierz mi, ¿e gdyby¶ nie by³ zwi±zany w pewien sposób z Saur±, to po ostatnich s³owach raczej by¶ ju¿ nie chcia³ siê do mnie zbli¿aæ. Pow¶ci±gnij swój jêzyk, mimo i¿ ja tak¿e jak wszystkie istoty mam chwile s³abo¶ci, s± rzeczy których nie puszczê p³azem. - Pokrêci³ g³ow± ze zdenerwowaniem - Co Ty wiesz o czerwonej gildii? Nic. Ochrona ich by³a by konieczna jedynie gdyby kilka istot o potêdze porównywalnej do boskiej zawi±za³o przeciw nim sojusz.
Spojrza³ przepraszaj±co na elfkê, da³ siê ponie¶æ emocj±, jednak nie ¿a³owa³ tego, chowaniec czy nie, powinien szanowaæ swoj± pani±.
- Sauro, nie patrz na siebie w ten sposób, proszê. Nie pomy¶la³em o tym jak wielki wp³yw na Twoje ¿ycie mia³y by takie dzia³ania jak za³o¿eniu tutaj bazy. Za to przepraszam. Wracaj±c do tego co powiedzia³a¶, je¶li stworzenie tutaj miasta mia³o by siê wi±zaæ z opuszczeniem Ciebie, to wybór nie jest trudny. Jeste¶ moj± pierwsz± przyjació³k±, pierwsz± osob± z któr± nawi±za³em jak±¶ g³êbsz± wiê¼, nigdy Ciê nie opuszczê chyba, ¿e sama tego zapragniesz.
Musia³ wyja¶niæ jeszcze jedn± sprawê, jedynie po to by nie pozostawiæ niedomówieñ.
- Je¶li chodzi³o by o otwart± wojnê z si³ami którymi mo¿e zadysponowaæ Twoja rodzina, to je¶li nie udziel± jej pomocy demony, niebianie lub jedna z innych potê¿nych ras, to nie jest ona problemem. Czerwona Gildia sama w sobie by³a by dla nich wyzwaniem, a dodaj±c do szal moich "znajomych" Balorów i ich legiony... Rozstrzygniêcie tego zajê³o by dni, je¶li nie godziny. Jednak nie chcê sprawiaæ Ci bólu, nie chcê takiej wojny. Je¶li uda³o by nam siê w jaki¶ sposób porozumieæ z Twoj± rodzin±, mo¿e kiedy¶ zdo³ali by¶my za³atwiæ to pokojowo... Teraz jednak moim najwiêkszym pragnieniem jest byæ z Tob±, chcê by¶ by³a szczê¶liwa.
Mieszanie w to spokojnych ludzi... Tak, nie by³o to czym¶ co zrobi³ by bez wcze¶niejszego przemy¶lenia, jednak czasem po prostu nie da siê wybraæ innej drogi. By znale¼æ nowych obroñców, stra¿ników równowagi, trzeba by za³o¿yæ miasto. Wcze¶niej czy pó¼niej, to jedyny sposób. Ledwo zauwa¿alny ironiczny u¶miech wkrad³ siê na jego usta gdy wspomnia³a o potencjalnym ataku rodziny Ceres i ich sojuszników, czy¿by zapomnia³a sk±d pochodzi? Mo¿e i nie by³ w pe³ni diab³em, teraz nie jest nim ju¿ nawet po czê¶ci, a jednak nie pró¿nowa³ podczas ¿ycia w piekle.
Ponownie nasz³a go chêæ by trzasn±æ siê w ³epetynê, czemu zrzuca³a wiêkszo¶æ rzeczy na siebie w ten sposób? Czy to on do tego doprowadzi³? Nie potrafi³ tego znie¶æ, lecz ponownie mu przerwano, a zrobi³ to Shada. Do¶æ rozmy¶lañ.
- Shad'o, uwierz mi, ¿e gdyby¶ nie by³ zwi±zany w pewien sposób z Saur±, to po ostatnich s³owach raczej by¶ ju¿ nie chcia³ siê do mnie zbli¿aæ. Pow¶ci±gnij swój jêzyk, mimo i¿ ja tak¿e jak wszystkie istoty mam chwile s³abo¶ci, s± rzeczy których nie puszczê p³azem. - Pokrêci³ g³ow± ze zdenerwowaniem - Co Ty wiesz o czerwonej gildii? Nic. Ochrona ich by³a by konieczna jedynie gdyby kilka istot o potêdze porównywalnej do boskiej zawi±za³o przeciw nim sojusz.
Spojrza³ przepraszaj±co na elfkê, da³ siê ponie¶æ emocj±, jednak nie ¿a³owa³ tego, chowaniec czy nie, powinien szanowaæ swoj± pani±.
- Sauro, nie patrz na siebie w ten sposób, proszê. Nie pomy¶la³em o tym jak wielki wp³yw na Twoje ¿ycie mia³y by takie dzia³ania jak za³o¿eniu tutaj bazy. Za to przepraszam. Wracaj±c do tego co powiedzia³a¶, je¶li stworzenie tutaj miasta mia³o by siê wi±zaæ z opuszczeniem Ciebie, to wybór nie jest trudny. Jeste¶ moj± pierwsz± przyjació³k±, pierwsz± osob± z któr± nawi±za³em jak±¶ g³êbsz± wiê¼, nigdy Ciê nie opuszczê chyba, ¿e sama tego zapragniesz.
Musia³ wyja¶niæ jeszcze jedn± sprawê, jedynie po to by nie pozostawiæ niedomówieñ.
- Je¶li chodzi³o by o otwart± wojnê z si³ami którymi mo¿e zadysponowaæ Twoja rodzina, to je¶li nie udziel± jej pomocy demony, niebianie lub jedna z innych potê¿nych ras, to nie jest ona problemem. Czerwona Gildia sama w sobie by³a by dla nich wyzwaniem, a dodaj±c do szal moich "znajomych" Balorów i ich legiony... Rozstrzygniêcie tego zajê³o by dni, je¶li nie godziny. Jednak nie chcê sprawiaæ Ci bólu, nie chcê takiej wojny. Je¶li uda³o by nam siê w jaki¶ sposób porozumieæ z Twoj± rodzin±, mo¿e kiedy¶ zdo³ali by¶my za³atwiæ to pokojowo... Teraz jednak moim najwiêkszym pragnieniem jest byæ z Tob±, chcê by¶ by³a szczê¶liwa.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Porzuci³by swoje plany... dla niej? Saura wyprostowa³a siê gwa³townie. Przetasowa³a go uwa¿nym spojrzeniem, z którego da³o siê wyczytaæ niek³amane zdumienie.
- Ty... To znaczy...- dziewczyna potrz±snê³a g³ow±, doprowadzaj±c siê do porz±dku- Nie chcia³abym, ¿eby¶ przeze mnie straci³ z oczu swój ¿yciowy cel. By³abym zaszczycona, gdyby¶ zechcia³ dotrzymaæ mi jeszcze przez jaki¶ czas towarzystwa. Nie uzale¿niaj jednak ode mnie wszystkich swoich decyzji.
Shada wyda³ skrzek, który móg³by uchodziæ za prychniêcie. Szanowa³ swoj± now± pani±. Nie znaczy³o to jednak, ¿e musia³ byæ mi³y dla osób, które j± otacza³y. Widz±c tak± postawê, Saura pos³a³a mu ³agodne upomnienie. Ura¿ony jastrz±b wzbi³ siê w powietrze i usadowi³ na ga³êzi. Elfka wzruszy³a ramionami. I tak w porównaniu do fochów jej klaczy-Belladonny, ptak zachowywa³ siê jak d¿entelmen.
Kaiba wygl±da³ z kolei jakby jednocze¶nie toczy³o go poczucie winy i zak³opotanie spowodowane jakimi¶ wnioskami. Saura nie chcia³a kolejnych przeprosin. Nie mia³ powodów siebie obwiniaæ.
- Skoro tak mówisz, wierzê, ¿e twoja Gildia podo³a najwiêkszym wyzwaniom. Jednak wiem te¿ do czego jest zdolna moja Pani. Sojusz z potê¿n± ras±? Tak, je¶li to doprowadzi do zniszczenia jej wrogów, Ishtara gotowa by³aby zawrzeæ sojusz nawet z demonami. Prócz tego dysponuje mo¿liwo¶ciami p³yn±cymi z czakramu. Ceres nie s± jakimi¶ tam Stra¿nikami. To co¶, co od pokoleñ tkwi w naszej krwi. Z czakramami zwi±za³a nas przysiêga, jak± nasi przodkowie z³o¿yli przed samym lordem Gwiledthem. Nie wiem ile trwa³aby konfrontacja, ale nie mog³abym do niej dopu¶ciæ. By³aby równie ci±¿±ca dla ¶wiata, jak... Wielka Wojna.
Saura nie przesadza³a. Doskonale zna³a gierki Ksiê¿nej Pani. Okrutna i niebywale niebezpieczna. Czy¿ nie tak mówili o niej z szacunkiem jej przeciwnicy?
Czarnow³osa przy³o¿y³a w wyrazie namys³u palec do ust. Szczê¶cie... Czym¿e ono by³o? Dla ka¿dego znaczy³o co¶ innego. A co znaczy³o dla niej?
- Wiesz...-zmieni³a ton na l¿ejszy- Pomy¶la³am, ¿eby z³o¿yæ wizytê dawnemu przyjacielowi. Móg³by odpowiedzieæ mi na kilka wa¿nych pytañ. Zastanawia³am siê.... czy chcia³by¶ mi towarzyszyæ? To m±dry cz³owiek, wiêc, gdyby¶ mia³ jakie¶ w±tpliwo¶ci, mo¿e i pomóg³by Tobie.
- Ty... To znaczy...- dziewczyna potrz±snê³a g³ow±, doprowadzaj±c siê do porz±dku- Nie chcia³abym, ¿eby¶ przeze mnie straci³ z oczu swój ¿yciowy cel. By³abym zaszczycona, gdyby¶ zechcia³ dotrzymaæ mi jeszcze przez jaki¶ czas towarzystwa. Nie uzale¿niaj jednak ode mnie wszystkich swoich decyzji.
Shada wyda³ skrzek, który móg³by uchodziæ za prychniêcie. Szanowa³ swoj± now± pani±. Nie znaczy³o to jednak, ¿e musia³ byæ mi³y dla osób, które j± otacza³y. Widz±c tak± postawê, Saura pos³a³a mu ³agodne upomnienie. Ura¿ony jastrz±b wzbi³ siê w powietrze i usadowi³ na ga³êzi. Elfka wzruszy³a ramionami. I tak w porównaniu do fochów jej klaczy-Belladonny, ptak zachowywa³ siê jak d¿entelmen.
Kaiba wygl±da³ z kolei jakby jednocze¶nie toczy³o go poczucie winy i zak³opotanie spowodowane jakimi¶ wnioskami. Saura nie chcia³a kolejnych przeprosin. Nie mia³ powodów siebie obwiniaæ.
- Skoro tak mówisz, wierzê, ¿e twoja Gildia podo³a najwiêkszym wyzwaniom. Jednak wiem te¿ do czego jest zdolna moja Pani. Sojusz z potê¿n± ras±? Tak, je¶li to doprowadzi do zniszczenia jej wrogów, Ishtara gotowa by³aby zawrzeæ sojusz nawet z demonami. Prócz tego dysponuje mo¿liwo¶ciami p³yn±cymi z czakramu. Ceres nie s± jakimi¶ tam Stra¿nikami. To co¶, co od pokoleñ tkwi w naszej krwi. Z czakramami zwi±za³a nas przysiêga, jak± nasi przodkowie z³o¿yli przed samym lordem Gwiledthem. Nie wiem ile trwa³aby konfrontacja, ale nie mog³abym do niej dopu¶ciæ. By³aby równie ci±¿±ca dla ¶wiata, jak... Wielka Wojna.
Saura nie przesadza³a. Doskonale zna³a gierki Ksiê¿nej Pani. Okrutna i niebywale niebezpieczna. Czy¿ nie tak mówili o niej z szacunkiem jej przeciwnicy?
Czarnow³osa przy³o¿y³a w wyrazie namys³u palec do ust. Szczê¶cie... Czym¿e ono by³o? Dla ka¿dego znaczy³o co¶ innego. A co znaczy³o dla niej?
- Wiesz...-zmieni³a ton na l¿ejszy- Pomy¶la³am, ¿eby z³o¿yæ wizytê dawnemu przyjacielowi. Móg³by odpowiedzieæ mi na kilka wa¿nych pytañ. Zastanawia³am siê.... czy chcia³by¶ mi towarzyszyæ? To m±dry cz³owiek, wiêc, gdyby¶ mia³ jakie¶ w±tpliwo¶ci, mo¿e i pomóg³by Tobie.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Straci³ z oczu ¿yciowy cel? Mo¿e i w tym momencie wygl±da³o to w ten sposób, jednak nie zapomina³ o drodze któr± postanowi³ kroczyæ. Jedynie chcia³ pod±¿aæ ni± wraz z kim¶ mu bliskim, z kim¶ kto potrafi go zrozumieæ, zaoferowaæ przyjacielskie ramie gdy zajdzie taka potrzeba. Nie przej±³ siê zachowaniem Shady, ze spokojem przyj±³ informacje o sile rodziny Ceres i zakresie ich wp³ywów, mo¿e ich nie doceni³.
Nim pocz±³ mówiæ, przysun±³ siê bli¿ej elfki.
- Nie stracê z oczu mojego celu, nie zagubiê go. Tobie przecie¿ tak¿e chodzi o zachowanie równowagi, prawda? Nie musieæ pod±¿aæ obran± drog± samemu, jest tym czego pragnê.
Kto¶ kto móg³by podzieliæ siê wiedz±? Zaintrygowa³a go tym stwierdzeniem, a zarówno troszkê zdziwi³a napominaj±c o w±tpliwo¶ciach.
- Nie mam w±tpliwo¶ci, ju¿ nie, dziêki Tobie. Udajmy siê wiêc w poszukiwanie Twojego przyjaciela. Czy gdy bêdziemy podró¿owali, zdradzi³a by¶ mi jak brzmi± owe pytania? Mo¿e i nie odpowiem na nie w pe³ni, mo¿e nawet nie bêdê w ogóle potrafi³ na nie odpowiedzieæ, ale chcia³bym chocia¿ spróbowaæ.
Nim pocz±³ mówiæ, przysun±³ siê bli¿ej elfki.
- Nie stracê z oczu mojego celu, nie zagubiê go. Tobie przecie¿ tak¿e chodzi o zachowanie równowagi, prawda? Nie musieæ pod±¿aæ obran± drog± samemu, jest tym czego pragnê.
Kto¶ kto móg³by podzieliæ siê wiedz±? Zaintrygowa³a go tym stwierdzeniem, a zarówno troszkê zdziwi³a napominaj±c o w±tpliwo¶ciach.
- Nie mam w±tpliwo¶ci, ju¿ nie, dziêki Tobie. Udajmy siê wiêc w poszukiwanie Twojego przyjaciela. Czy gdy bêdziemy podró¿owali, zdradzi³a by¶ mi jak brzmi± owe pytania? Mo¿e i nie odpowiem na nie w pe³ni, mo¿e nawet nie bêdê w ogóle potrafi³ na nie odpowiedzieæ, ale chcia³bym chocia¿ spróbowaæ.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Nie¶piesznie poprawia³a mankiet koszuli. Ka¿de kolejne stwierdzenie Kaiby, wprawia³o j± w dziwny stan. Mieszaniny jakie¶ melancholii, zadumy i zdumienia. Cokolwiek to powodowa³o, musia³a przyznaæ, ¿e zmusza³o j± do spojrzenia na niektóre rzeczy pod innym katem.
Nie straci swojego ¿yciowego celu, tak? Prawdopodobnie mia³ racjê, jednak cele mia³y to do siebie, ¿e mog³y ulegaæ zmianom. Czy za parê lat Kaiba nie zacznie rozwa¿aæ zmian swoich priorytetów?
Z irytacj± pu¶ci³a mankiet. Teorie, rozwa¿ania, przywidywania... Do niczego jej nie prowadzi³y prócz walki z w³asnymi my¶lami. Zamiast tego skupi³a uwagê na towarzyszu.
- Mój przyjaciel to jeden z wiêkszych uczonych i uzdrowicieli na kontynencie. W³a¶ciwie to on nauczy³ mnie wszystkiego, co znam oraz potrafiê wykonaæ w dziedzinie magii ¿ycia. Mo¿na powiedzieæ wiêc, ¿e to nie tyle przyjaciel, co, jak to okre¶laj± ludzie "mentor". Liczê na to, ¿e gdy uda mi siê z nim porozmawiaæ, udzieli mi jaki¶ wskazówek, co w³a¶ciwie powinnam teraz zrobiæ dla... Równowagi. Wiem, ¿e od jakiego¶ czasu zamieszkuje nad Kryszta³owym Jeziorem. Le¿y ono w Szepcz±cym Lesie.
Wypowiedzenie nazwy lasu sprawi³o, ze poczu³a ukucie nostalgii. To wszystko by³y dawne dzieje.
Nie straci swojego ¿yciowego celu, tak? Prawdopodobnie mia³ racjê, jednak cele mia³y to do siebie, ¿e mog³y ulegaæ zmianom. Czy za parê lat Kaiba nie zacznie rozwa¿aæ zmian swoich priorytetów?
Z irytacj± pu¶ci³a mankiet. Teorie, rozwa¿ania, przywidywania... Do niczego jej nie prowadzi³y prócz walki z w³asnymi my¶lami. Zamiast tego skupi³a uwagê na towarzyszu.
- Mój przyjaciel to jeden z wiêkszych uczonych i uzdrowicieli na kontynencie. W³a¶ciwie to on nauczy³ mnie wszystkiego, co znam oraz potrafiê wykonaæ w dziedzinie magii ¿ycia. Mo¿na powiedzieæ wiêc, ¿e to nie tyle przyjaciel, co, jak to okre¶laj± ludzie "mentor". Liczê na to, ¿e gdy uda mi siê z nim porozmawiaæ, udzieli mi jaki¶ wskazówek, co w³a¶ciwie powinnam teraz zrobiæ dla... Równowagi. Wiem, ¿e od jakiego¶ czasu zamieszkuje nad Kryszta³owym Jeziorem. Le¿y ono w Szepcz±cym Lesie.
Wypowiedzenie nazwy lasu sprawi³o, ze poczu³a ukucie nostalgii. To wszystko by³y dawne dzieje.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 92
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Rozmy¶la³ nad wszystkich co wydarzy³o siê dotychczas. W sumie to nie by³o niczego co w tym momencie wymaga³o by dzia³ania, wszystko by³o rozwi±zane, lub mog³o poczekaæ. Patrzy³ jak Saura mêczy swój mankiet, nie wiedzia³ dlaczego, ale bawi³o go spogl±danie na tê nietypow± sytuacjê.
- Szukanie pomocy u innych nie jest czym¶ z³ym, jednak o tych sprawach powinni¶my decydowaæ samemu. Ale... Zapytanie go o radê, to nie jest co¶ czego nie powinno siê robiæ. Sam z chêci± pozna³ bym tego maga ¿ycia, Twojego mentora. Przyjemno¶ci± dla mnie by³o by wymienienie siê z nim wiedz±.
Machn±³ lew± rêk±, niedaleko buchnê³y p³omienie z których wynurzy³ siê Kuronos. Rumak zar¿a³ na widok Shad'y, mog³o by siê zdawaæ, ¿e wyczu³ w nim co¶ co mu siê spodoba³o. Ch³opak podszed³ do niego i pog³adzi³ go po ³bie. Zwróci³ siê do niebieskookiej.
- Tak wiêc robisz za je¼d¼ca a ja za pasa¿era, prowad¼.
- Szukanie pomocy u innych nie jest czym¶ z³ym, jednak o tych sprawach powinni¶my decydowaæ samemu. Ale... Zapytanie go o radê, to nie jest co¶ czego nie powinno siê robiæ. Sam z chêci± pozna³ bym tego maga ¿ycia, Twojego mentora. Przyjemno¶ci± dla mnie by³o by wymienienie siê z nim wiedz±.
Machn±³ lew± rêk±, niedaleko buchnê³y p³omienie z których wynurzy³ siê Kuronos. Rumak zar¿a³ na widok Shad'y, mog³o by siê zdawaæ, ¿e wyczu³ w nim co¶ co mu siê spodoba³o. Ch³opak podszed³ do niego i pog³adzi³ go po ³bie. Zwróci³ siê do niebieskookiej.
- Tak wiêc robisz za je¼d¼ca a ja za pasa¿era, prowad¼.
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis - Pamiętaj by zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu. Horacy.
Saura skinê³a g³ow± i lekko wskoczy³a na grzbiet Kuronosa. Spojrza³a na s³oñce. Sta³o ju¿ naprawdê wysoko na niebie. Wystarczaj±co, by dziewczyna zaczê³a siê zastanawiaæ nad sensem odbywania tego dnia dalekich podró¿y.
Zacisnê³a wargi, kiedy przez umys³ kolejny raz przemknê³a my¶l o czakramie. Wci±¿ czu³a jego delikatne emanowanie moc±. Nie przestawa³ jej wo³aæ niczym dziecko, które boi siê zostaæ samo. Byæ mo¿e by³a to kwestia tego, ¿e jej rodzina by³a tak silnie zwi±zana ze splotami... Bo jaki móg³ byæ inny powód tego, ¿e niemal¿e czu³a siê winna zostawiaj±c czakram za sob±?
We¼ siê wreszcie w gar¶æ skarci³a siê elfka.
Przez tysi±clecia czakram pozostawa³ sam, zapomniany niemal przez wszystkich. Z pewno¶ci± móg³ pozostaæ w takim stanie na kolejne tysi±clecia. Natomiast ona mia³a now± podró¿ do odbycia.
- Je¶li nie masz nic przeciwko temu, my¶lê, ¿e dobrze by³oby zahaczyæ po drodze o jakie¶ ludzkie osiedle. Nie musimy siê ¶pieszyæ... I trochê niezrêcznie by³oby mi po tak d³ugim czasie pokazywaæ siê u mistrza z pustymi rêkami- powiedzia³a Saura i z cieniem u¶miechu na ustach wyci±gnê³a d³oñ do Kaiby.
Przygl±daj±cy siê do tej pory z ciekawo¶ci± Shada, uzna³ to za sygna³. Rozpostar³ skrzyd³a i poderwa³ do lotu. Z gracj± znan± u swego gatunku, zatoczy³ pó³okr±g. Zapikowa³ nieco w dó³ i musn±³ w locie d³ug± grzywê Kuronosa. Mo¿na by³o to uznaæ za przywitanie w wykonaniu jastrzêbia.
Rumak wzbi³ siê w powietrze, pod±¿aj±c za ptakiem. Z ka¿d± chwil± oddalali siê od czakramu a zarazem zbli¿ali ku bardziej ¿yciodajnym ziemiom. Pustynia Nanher pozostawa³a za nimi.
Ci±g dalszy
Zacisnê³a wargi, kiedy przez umys³ kolejny raz przemknê³a my¶l o czakramie. Wci±¿ czu³a jego delikatne emanowanie moc±. Nie przestawa³ jej wo³aæ niczym dziecko, które boi siê zostaæ samo. Byæ mo¿e by³a to kwestia tego, ¿e jej rodzina by³a tak silnie zwi±zana ze splotami... Bo jaki móg³ byæ inny powód tego, ¿e niemal¿e czu³a siê winna zostawiaj±c czakram za sob±?
We¼ siê wreszcie w gar¶æ skarci³a siê elfka.
Przez tysi±clecia czakram pozostawa³ sam, zapomniany niemal przez wszystkich. Z pewno¶ci± móg³ pozostaæ w takim stanie na kolejne tysi±clecia. Natomiast ona mia³a now± podró¿ do odbycia.
- Je¶li nie masz nic przeciwko temu, my¶lê, ¿e dobrze by³oby zahaczyæ po drodze o jakie¶ ludzkie osiedle. Nie musimy siê ¶pieszyæ... I trochê niezrêcznie by³oby mi po tak d³ugim czasie pokazywaæ siê u mistrza z pustymi rêkami- powiedzia³a Saura i z cieniem u¶miechu na ustach wyci±gnê³a d³oñ do Kaiby.
Przygl±daj±cy siê do tej pory z ciekawo¶ci± Shada, uzna³ to za sygna³. Rozpostar³ skrzyd³a i poderwa³ do lotu. Z gracj± znan± u swego gatunku, zatoczy³ pó³okr±g. Zapikowa³ nieco w dó³ i musn±³ w locie d³ug± grzywê Kuronosa. Mo¿na by³o to uznaæ za przywitanie w wykonaniu jastrzêbia.
Rumak wzbi³ siê w powietrze, pod±¿aj±c za ptakiem. Z ka¿d± chwil± oddalali siê od czakramu a zarazem zbli¿ali ku bardziej ¿yciodajnym ziemiom. Pustynia Nanher pozostawa³a za nimi.
Ci±g dalszy
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości