Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Pomimo ogromnego wysiłku wkładanego w to, aby wydobyć młodego Blewoga spod niedźwiedziego cielska, starania Sjansa nie przynosiły żadnego efektu, głównie dlatego, że w czasie gdy drwal pchał zwierzęce truchło, Botan z uporem godnym lepszej sprawy, ciągnął za topór wbity w niedźwiedzi łeb, a tym samym kręcił włochatym cielskiem na swoją stronę. Ulka był bezradny zmagając się jednocześnie z dwoma przeciwnikami, żadnego z „niedźwiedzi” nie mogąc namówić do współpracy.
- Pomagasz czy nie? Aż tak ci dobrze w misiowych objęciach? - wysapał zirytowany drwal.
- Sam miałem o to zapytać – odgryzł się Botan.
Zupełnie nieoczekiwanie tam gdzie dwóch mężczyzn nie było w stanie nic zdziałać, drobna elfka bez wysiłku osiągnęła sukces. Ulka spoglądał z niedowierzaniem, klnąc sobie w brodę iż sam nie wpadł na podobny pomysł. Co bardziej niezwykłe, gdy tylko odzyskał swoja broń, Botan praktycznie sam wygramolił się spod swojej ofiary. Na szczęście okazało się, że grunt w okolicy był dość miękki i skoro zarówno niedźwiedź jak i Blewog nie chcieli ustąpić we wzajemnej konfrontacji, to przesunąć musiała się ziemia pod nimi. W miejscu w które upadł chłopak, wyraźnie pozostawiony został odcisk jego nóg i pośladków.
Ulka mógł odetchnąć z ulgą. Przynajmniej przez chwilę, ponieważ jego drużynie wciąż daleko było od wyruszenia w planowanym kierunku. Dziewczyny, a zwłaszcza Eldine, potrzebowały jeszcze chwile by zebrać się w sobie po ostatnich wydarzeniach. Nie na co dzień szlachcianki mają okazję spojrzeć oko w oko królowi puszczy. Poza tym bohater i obrońca niewiast również zamierzał skorzystać ze swoich pięciu minut chwały. Botan, który najwyraźniej w żaden sposób nie ucierpiał w skutek starcia, od razu zabrał się za oporządzanie swojej zdobyczy.
Skóra niedźwiedzia była cennym łupem, a mięso z jego łap stanowiło przysmak, jednak pierwszą czynnością jaką wykonał Blewog było wycięcie serca bestii i wręczenie takiej zdobyczy zdezorientowanej elfce.
- Proszę, to dla ciebie – powiedział Botan, wyciągając w kierunku Skowronka zakrwawioną dłoń, na której leżał pokaźny płat mięsa, do niedawna będącym sercem niedźwiedzia.
Ów widok zdecydowanie przekroczył granicę wytrzymałości Eldine. Córka Styfinga i tak wykazywała się jak dotąd żelaznymi nerwami. Nie protestowała, gdy kazano jej chodzić przez ściekowe kanały, była cicho, gdy pozdzierała sobie stopy na kamienistym bruku, potrafiła dzielnie znieść fakt, iż polowali na nią zarówno myśliwi jak i leśne drapieżniki, ale widok uśmiechniętego Botana niemal całego obryzganego niedźwiedzią krwią, przebił wszystko. Dziewczyna straciła przytomność, bezwiednie osuwając się na ziemię.
Sjans również nie zamierzał zakłócać tej jakże romantycznej chwili. Postanowił uszanować fakt, iż Botan bardzo dosłownie podchodził do kwestii ofiarowania komuś swojego serca. Ulka zdecydował się pozostawić opiekę nad dziewczyną w rękach Skowronka, dając tym samym elfce szansę w wybrnięcie z kłopotliwej sytuacji.
- Sprawdzę co z Ilym. Nie ociągajcie się zbytnio. Powinniśmy jak najszybciej wyruszyć – wyjaśnił drwal, udając się w kierunku, w którym wcześniej skierowała się Ważka.
Ulka odnalazł Gyneid opatrującą bark łucznika. Okazało się, że Ily próbował powstrzymać rozpędzonego niedźwiedzia, mniej więcej z takim samym skutkiem, z jakim zrobiłaby to kępa mchu. O dziwo poza utraconą dumą i zdobycznym gigantycznym siniakiem, chłopak wyszedł z tego starcia bez dodatkowego uszczerbku na zdrowiu, chociaż póki co nawet mówienie przychodziło mu z trudem.
- Co wy tu robicie? Przecież wyraźnie poleciłem wam iść w stronę gór – retorycznie zapytał Ulka, chociaż wcale nie chciał usłyszeć odpowiedzi.
- Zgubiliśmy się – bez skrępowania odpowiedziała Ważka, tak jakby stracenie z oczu olbrzymiego pasma górskiego było najnormalniejszą rzeczą na świecie.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Po głębszym przemyśleniu Skowronka wcale nie zdziwiło, że Botan tak bez trudu wylazł spod niedźwiedzia gdy już udało się oswobodzić jego topór - ten chłopak cały czas zaskakiwał ją swoim podejściem do priorytetów. I to, że nie doznał przy tym żadnych obrażeń... Cóż, to też nie powinno jej dziwić, bo przecież młody Blewog był z tych silnych jak tur, odpornych na wiedzę i trudnych do ubicia. Chyba nawet po odrąbaniu głowy żyłby jeszcze kilka dni, a ostateczną przyczyną śmierci byłoby zagłodzenie, bo nie miałby jak przeżuwać. No ale - najważniejsze, że uniknęli większych szkód i jakoś w miarę sprawnie wyciągnęli Botana spod tej masy sadła, a na dodatek zajęło im to w miarę mało czasu.
        - O matko, weź, nie mamy... - zaczęła narzekać elfka, gdy niedźwiedź z entuzjazmem wziął się do sprawiania swojej ofiary, zatkało ją jednak i nie dokończyła zdania, gdy nagle przed jej twarzą pojawiła się zakrwawiona ręka chłopaka dzierżąca jeszcze ciepłe serce leśnego drapieżnika. Dobrze, że chociaż przestało już bić. Jak zawsze w chwilach największego stresu Skowronek odczuła wielką potrzebę, by bardzo głośno sobie poprzeklinać, ale powstrzymał ją głuchy dźwięk czegoś ciężkiego spadającego na ziemię. Mając już pewne podejrzenia w kwestii tego co zobaczy za sobą, Przyjaciółka odwróciła wzrok. No tak, Eldine puściły nerwy.
        - Szlag - sarknęła sobie. - Dlaczego mnie to nie dziwi?
        Elfka zdawało się, że perfidnie zignorowała Botana, który dalej stał z wyciągniętą przed siebie ręką, na której leżało serce niedawno powalonego przeciwnika. Podeszła do arystokratki i przykucnęła obok niej, przewróciła ją na plecy i parę razy potrząsnęła za ramię, by ją zbudzić, Eldine jednak twardo trwała pozostawała nieprzytomna.
        - No niech ci będzie - mruknęła do niej Przyjaciółka, a gdy Sjans udał się na poszukiwania Ważki i Ily’ego, ona tylko machnęła na niego ręką. Ciężko klapnęła na ziemię obok nieprzytomnej ślimakowej panny i po chwili zastanowienia trochę ją poprzesuwała, by wygodniej jej się leżało. Nie cuciła jej na siłę, bo może faktycznie lepiej by dostała chwilę na ukołysanie nerwów. Patrząc na nią elfka starała się zetrzeć krew, która pociekła jej z rozbitego nosa i zdążyła już częściowo zaschnąć nad górną wargą i trochę też na brodzie. Łypnęła na stojącego nad nimi Botana. Niech to szlag… Sytuacja była niezręczna. Chyba po raz pierwszy od samego początku tej misji byli tak kompletnie sami, we dwójkę, nie śledziły ich spojrzenia strojącej sobie żarty młodzieży z Kamiennego Targu ani nigdzie w zasięgu wzroku nie było Sjansa, który załagodziłby sytuację. Skowronek spojrzała na to nieszczęsne serce w dłoni Niedźwiedzia i uznała, że pora zagrać w otwarte karty, bo lepsza okazja się już pewnie nie nadarzy.
        - Nie dawaj mi tego - mruknęła spuszczając wzrok. - To i tak nie ma sensu. I tak nie wyjdę za ciebie za mąż ani z tobą nie legnę, nie wolno mi. Lepiej dla ciebie będzie jak znajdziesz sobie mniej kłopotliwą dziewczynę. Na przykład Lupiria jest tobą szczerze zachwycona, też powinieneś się nią bardziej zainteresować, a mnie sobie odpuścić. Nie nadaję się dla ciebie.
        Skowronkowi wcale nie podobało się to co mówiła - jeszcze w Ekradonie obiecywała sobie, że każe Botanowi spadać na drzewo, ale teraz jakoś nie umiała być taka brutalna. Bała się co też odbije młodemu Blewogowi po usłyszeniu prawdy i przez to starała się przedstawić sprawę w miarę dyplomatycznie, chociaż i tak wątpiła, że odniesie sukces. Na wszelki wypadek lekko się spięła, by w razie czego móc szybko przed nim wiać.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

- Ily, możesz iść? – oschle spytał Sjans. Drwal nie zamierzał bawić się w żadne okazywanie współczucia czy troskliwe słowa. Doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożenia, obecnie materializującego się zarówno w postaci pary niedźwiedzi jak i szukających ich ludzi Styfinga. Chciał jak najszybciej wyruszyć, a w tym celu powinien zmobilizować własną drużynę, bez oglądania się na skargi i protesty.
Oczywiście Gyneid była zupełnie innego zdania.
- A może by tak trochę więcej wrażliwości dla rannego człowieka? – oburzyła się.
- Jeśli nie, to Botan cię poniesie. Twoja duma chyba bardziej nie ucierpi.
- Niedoczekanie. Pójdę sam – natychmiast oznajmił łucznik.
Ulka błyskawicznie przeanalizował sytuację. Intuicja podpowiadała mu, że najlepiej zrobią jeśli w drodze do górskiego obozu wojskowego w dalszym ciągu unikaliby głównych szlaków, jednak obecnie więcej argumentów przemawiało za tym, by nieco zaryzykować. Po pierwsze musieli się spieszyć, a droga przez leśne zarośla była dużo bardziej uciążliwa i mecząca. Po drugie mieli z sobą Eldine, która najprawdopodobniej nie byłaby w stanie podróżować w taki sposób. Po trzecie żaden z nich nie znał dokładnie trasy jaką mieli do pokonania, w skutek czego i tak byliby skazani na trzymanie się w pobliżu większych dróg, a poza tym mogli założyć, że ludzie Styfinga raczej nie będą szukali ich w tej okolicy.
- Ten koń, którego zdobyła Skowronek, wciąż go macie, prawda? – zadał pytanie drwal, na co Ily i Ważka natychmiast potwierdzili, każdy w inną stronę wskazując miejsce, w którym rzekomo znajduje się pomocny wierzchowiec.
Przeczuwając iż Sjans w każdej chwili może wybuchnąć, łucznik uznał iż chwilowo czas na żarty minął i skorygował wybrany przez siebie kierunek, na ten zgodny z Gyneid.
- Ty chyba źle nam komunikujesz swoje plany – bronił się Ily.
- Eldine zresztą też – podchwyciła Ważka. – Chciała nam coś przekazać, ale przede wszystkim dowiedzieliśmy się tego, że ona się boi, że to największa przygoda w jej życiu, że myślała iż prawie na pewno zginiemy, znów że się boi, a poza tym, i tu będzie optymistycznie, na początku uważała ciebie za zimnego drania z obłędem w oczach, ale teraz jest zdania, że jesteś w porządku.
- Znajdźcie konia i szykujcie się do drogi. Pójdę po Skowronka i resztę. Omówimy ponownie co jest naszym celem, a potem do roboty – zakończył Sjans.
Drwal był ciekaw w jaki sposób elfka poradzi sobie z osobistym problem. Miał tylko nadzieję, że nie będzie to dyskusja zbyt krwawa, a po wszystkich liczebność ich drużyny nie ulegnie zmianie. Kompletnie nie wiedział czego może się spodziewać po młodym Blewogu, którego niektóre tematy zwyczajnie przerastały.
Mimo szczytnych intencji, Skowronek nie wzięła pod uwagę, że w komunikacji z Botanem posługiwanie się rozbudowanymi zdaniami nie jest dobrym pomysłem, a jeszcze gorszą strategią jest łączenie takich długich zdań w jedną rozwlekłą wypowiedź. Zwłaszcza w sytuacji gdy chce się przekazać bardziej zaawansowaną informację niż tą, mówiąca o tym kogo w danej chwili bijemy. Być może elfka miałaby szansę dotrzeć do świadomości chłopaka, gdyby zwróciła się do niego z krótszym przekazem, na przykład ograniczając się do stwierdzenia typu „ja nie dla ciebie, ty brać Lupiria”, jednak w obecnej sytuacji Blewog patrzył na nią tak jakby właśnie zaczęła gdakać niczym kura.
- Powinnaś je zjeść – oznajmił Botan, zadowolony z faktu, iż mógł rozwiać wątpliwości Skowronka.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek siedziała cała spięta obok Eldine i naprawdę niewiele brakowało, by wyzionęła ducha czekając na to, jak zareaguje Botan. Zdawało jej się, że wyraziła się wystarczająco dyplomatycznie, by nie wzbudzić jego gniewu. Z drugiej jednak strony: dało się nadążyć za tokiem rozumowania Niedźwiedzia? Potrafił zabić przypadkową osobę, bo ta krzywo na niego spojrzała (albo zbyt przychylnie spojrzała na Skowronka), więc teraz, gdy ona ewidentnie zraniła jego uczucia, mogło nastać prawdziwe piekło…
        A jednak nie. Jednak elfka nadal żyła, co więcej, Botan nie wyglądał wcale na wściekłego. Jakby troszkę bardziej się spocił i patrzył na nią jak na wariatkę, ale sam nie szalał, to już było coś….
        Nie, nie było! Spięta do tej pory do granic możliwości Przyjaciółka nagle oklapła i wydała z siebie bolesny jęk. Ten osioł nic nie zrozumiał! Gorzej, kazał jej zjeść to serce i to pełen dobrej wiary! Na tę myśl aż żołądek podszedł jej do gardła, a wypieki złości gwałtownie zbladły i płynnie przeszły w zielony odcień obronny organizmu. Zacisnęła usta, byle tylko nie musieć jeść tego świństwa. No ale sama była sobie winna - dopiero teraz dotarło do niej, że swoją pożal się boże dyplomacją narobiła sobie tylko więcej kłopotów, gdyż Botan prawdopodobnie niczego nie zrozumiał. Zdawało mu się, że wszystko jest w porządku. Ciekawe jaki skutek odniosłaby, gdyby zamiast tego kazała mu w prostych słowach spadać na drzewo? Znając jej szczęście na tej misji - równie fatalny. Blewog mógłby to uznać za jakieś elfie wyznanie miłości, bo elfy to w końcu leśne stworzenia, a umysł Niedźwiedzia krążył po takich bezdrożach, że wszystko było tak naprawdę możliwe.
        - Nie o to mi chodziło! - krzyknęła w końcu Przyjaciółka, z nerwów wchodząc na bardzo wysoki ton głosu, wręcz może trochę piskliwy. - Oczadziałeś do reszty, jak ja mam to zjeść?!
        ”Możesz nożem i widelcem”, odpowiedziała sobie natychmiast w myślach elfka, spodziewając się, że Botan mógłby odezwać się w podobnym tonie. Chociaż… czy on w ogóle wiedział czym są sztućce? W to akurat Przyjaciółka była skłonna wątpić. Poprawiła się więc i obstawiała, że najpewniej usłyszy: “po prostu dobrze przeżuwaj”.
        Wybawczynią elfki okazała się być Eldine, która donośnym stęknięciem oświadczyła światu, że zamierza się obudzić. Skowronek natychmiast skupiła się na niej, tchórzliwie uciekając od tej całej sytuacji z Botanem i niedźwiedzim sercem. W sumie dwoma niedźwiedzimy sercami, ale niech będzie.
        - Schowaj to! - syknęła na Blewoga, wskazując dobitnie organ w jego dłoni. - Jak ona to zobaczy to nam w końcu odwali kitę i wtedy będzie po nas! Hej, Eldine, jak się czujesz? - upewniła się, pochylając się już nad arystokratką. Wtedy też usłyszała dźwięk łamanych gałązek i szelest postaci przedzierającej się przez las. Pełna złych myśli podniosła wzrok, lecz wtedy spostrzegła Sjansa.
        - Budzi się! - zawołała do niego. - Znaleźliście Illy'ego?
        "Zebrać wszystkich do kupy i w drogę, bo jasna cholera Eldine zdąży umrzeć ze starości nim dotrze na ślubny kobierzec..."
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Drwal skulił się instynktownie, zdezorientowany barwą głosu jaką wydobyła z siebie Skowronek. Dopiero po chwili zorientował się, że zamiast wypatrywać zagrożenia z nieba, powinien skoncentrować się na swoich towarzyszach. W myślach pogratulował Botanowi. Wyprowadzić z równowagi kogoś takiego jak Przyjaciółka z całą pewnością nie było łatwo. Sjans zapamiętał, by w wolnej chwili zaproponować elfce, aby jej organizacja w ramach treningu opanowania przysyłała przyszłych rekrutów na miesiąc do Kamiennego Targu.
- Zachodzę w głowę co takiego Asets dorzucił do swojej oferty, że ta jest tak cenna – Ulka z rozbawieniem skomentował reakcję Skowronka. Podejrzewał, że elfka za nic się do tego nie przyzna, ale jej obecność w drużynie musiała wynikać bardziej z przywiązania i faktu, że ich lubi, niż spodziewanych zysków, które w żaden sposób nie rekompensowały starganych nerwów. Być może Przyjaciółka po prostu nie lubiła przegrywać, demonstrując przy tym upór, przy którym nawet krasnoludy powinny kłaniać się jej w pas. – Botan, weź z niedźwiedzia tyle ile uznasz za konieczne, ale pamiętaj że sam będziesz to niósł.
Sjansowi z wysiłkiem udało się zebrać drużynę w jedną całość i przynajmniej przez chwilę skupić ich uwagę na swojej przemowie.
- Teraz posłuchajcie. Nie ukrywam jak bardzo nam się spieszy. Z każdą chwilą groźba konfliktu na Mglistych Bagnach jest coraz realniejsza. Styfing będzie przekonany, iż uprowadziliśmy mu córkę w celu krwawego odwetu. Podejrzewam, że takie właśnie informacje rozpowiada komu tylko może, a gdy tylko uzna, że jest wystarczająco silny, wywoła wojnę. Chociaż dużo bardziej prawdopodobne jest to, iż mój porywczy brat rozpęta owo piekło dużo wcześniej, a co gorsza nasi ludzie są nastawieni do tego, by bić się z każdym, kto wygląda inaczej niż lud z Kamiennego Targu, w tym również z ludźmi Cryfa. – Sjansowi daleko było do tego by wydać opinię kto obecnie ma pierwszeństwo w objęciu rządów na Mglistych Bagnach, za to był pewien, że aktualnie jest jedynym przedstawicielem rodziny Ulka, który talkowych praw chciałby się zrzec. Tak naprawdę tylko dlatego, że istniał obecnie wspólny wróg w osobie Styfinga, ludzie na Bagnach nie bili się między sobą.
- I dlatego, że się spieszymy, idziemy w złym kierunku? – ironizowała Ważka.
- Idziemy w góry, do obozów szkoleniowych dla Gryfinów. Będzie tam książę Soren, który, przynajmniej mam taką nadzieję, zalegalizuje związek Eldine, nie dając żadnej ze stron powodu do zbrojnej interwencji.
- Co to za związek, jak nie ma pana młodego? – Ważka uparła się wytykać niedoskonałości przedstawionego planu.
- Guly i moja córka są obecnie w Szepczącym Lesie, czyli tak naprawdę pod ręką.
- Ale czy on mi wybaczy to, że uciekłam nie stając w jego obronie? – zamartwiała się Eldine.
Sjans był gotów rwać sobie włosy z głowy. Przeczuwał, że jeszcze kilka takich pytań i nerwy puszczą mu dużo bardziej niż Skowronkowi sprzed chwili.
- Eldine, udowodniłaś iż jesteś niezwykle dzielna. Poza tym wszystko co robisz od momentu opuszczenia Ekradonu, robisz właśnie dla niego. Jestem pewien, że mój brat ci wybaczy – odpowiedział drwal, siląc się na zachowanie spokoju.
- Dla mnie genialne – nieoczekiwanie Ily poparł pomysł Ulki. – Włazimy na górę, bierzemy po gryfie i cyk, moment a jesteśmy w Kamiennym Targu.
- Przecież ty nawet na koniu nie potrafisz jeździć – oburzyła się Gyneid.
- Konie to wynalazek z wielkiego świata. A gryfy są nasze. Mężczyźni w Ekradonie rodzą się z tą umiejętnością. Prawda Botan?
- Prawda – przytaknął niedźwiedź, który z całej dyskusji zrozumiał tyle, iż wkrótce będzie miał okazję przedstawić Skowronkowi swoje świeżo odkryte zdolności. Nawet jeśli o ich istnieniu póki co wiedział tylko Ily.
Wprawdzie Ulka nie wykluczał wykorzystywania takiego środka transportu, ale mówienie o tym głośno, to jak zachęcanie młodych do samowoli.
- Cicho! Każdego, który bez pozwolenia zbliży się do gryfów na odległość dziecięciu kroków, osobiście zepchnę z urwiska, a zaraz po tym zrzucę ze zbocza lawinę kamieni, by głupie pomysły tak szybko nie wylazły na światło dzienne – zagroził Ulka. – A teraz najważniejsze. Czy ktokolwiek z was zna drogę jaka dzieli nas od celu? A i zaznaczam, że interesuje mnie coś bardziej konkretnego niż samo „w górę…” - natychmiast uciął Sjans, widząc Ily’ego wyrywającego się do odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek wstała z ziemi i otrzepała szybko spodnie, nim pomogła się pozbierać Eldine, która nadal była trochę blada, ale jakoś dochodziła do siebie. Elfka na dodatek, by nie zepsuć z trudem wypracowanego efektu, pilnowała, aby arystokratyczna panna była cały czas obrócona tyłem do niedźwiedzia, którego sprawiał Botan. Sama chętnie by zerknęła przez ramię, bo nigdy czegoś takiego nie widziała, ale nie chciała kusić Eldine.
        - Sama zadaję sobie to pytanie - mruknęła cicho elfka, gdy Sjans poruszył temat nagrody od Asetsa. Już wielokrotnie zastanawiała się po co jeszcze dalej z nimi idzie i za każdym razem uznawała, że to po prostu kwestia jej ambicji i tego jak bardzo nie lubiła przegrywać. Nawet jeśli kierowało nią cokolwiek innego, skutecznie wmawiała sobie, że jest inaczej i nikt, nawet osoba tak charyzmatyczna jak drwal, nie zmusiłby jej do przemyślenia swojej argumentacji i zmiany zdania. Całe szczęście nie drążył.
        Gdy wszyscy zebrali się w jednym miejscu, Skowronek poczuła, że chyba nie ma siły słuchać tego wszystkiego na stojąco i po prostu sobie usiadła, nie zważając na to, że musi zadzierać głowę by widzieć twarze reszty. Z przerażeniem czekała co też teraz dowie się nowego, bo nagle przypomniała sobie ostrą reprymendę Sjansa, w której było coś na temat kierowania się w stronę gór. ”Po kiego czorta?!”, zastanawiała się teraz.
        - Cha, jakbyśmy nie wiedzieli… Przepraszam - zreflektowała się, gdy impulsywnie zareagowała na słowa drwala o pośpiechu. Nie czuła się winna za te wszystkie opóźnienia, uważała raczej, że to ludzie z Mglistych Bagien sami sobie szkodzą. Jak dla niej mogli się pozabijać tak długo, jak ona będzie mogła powiedzieć, że swoją część pracy wykonała. Wyglądało jednak na to, że sytuacja robiła się coraz bardziej skomplikowana. Gdyby Skowronek była zmiennokształtną, pewnie zastrzygłaby uszami na wieść o tym, jaki był ich nowy cel wędrówki. Obóz szkoleniowy w górach… Ten pomysł bardzo, ale to bardzo jej się nie podobał. A im dalej tym gorzej: książę Soren, Guly, Botan na gryfie… Nie, tego ostatniego nawet nie chciała sobie wyobrażać, to było zbyt przerażające. W jednej chwili naszła ją jakaś setka wątpliwości, z czego nie wszystkie dało się zignorować.
        - Spokojnie - odezwała się do Eldine, gdy ta zaczęła miauczeć ze swoimi sercowymi rozterkami. By zwrócić na siebie jej uwagę, pociągnęła ją delikatnie za spódnicę. - Już ja mu wyłożę ile przeszłaś, by znowu z nim być, każdy mężczyzna by to docenił.
        Przyjaciółka postarała się nawet o uśmiech, chociaż czy był on pokrzepiający to już nie mogła zagwarantować - za bardzo była pochłonięta własnymi myślami, by w pełni udawać wsparcie. Zamierzała doczekać tylko do momentu, gdy Sjans skończy mówić, by wyłożyć swoje wątpliwości. Miała nawet ku temu stosowną okazję, gdyż po pytaniu o wskazanie drogi jakimś cudem wszystkie spojrzenia skupiły się na niej. I w tym momencie elfka zadziałała impulsywnie, dzieląc się wszystkimi posiadanymi informacjami.
        - Ja tam byłam - zapewniła, jakby to było oczywiste. - Dwa razy nawet… Ale zawsze normalnymi drogami, musielibyśmy się wrócić na trakt albo przynajmniej w jego pobliże, bym mogła określić kierunek… Ale cholera jasna, Sjans, to nie jest takie łatwe.
        Przyjaciółka aż wstała, by lepiej jej się dyskutowało z drwalem, co niektórzy niepoprawni optymiści mogliby odczytać jako zachętę do wymarszu. Ona jednak stała i dalej gadała.
        - To jest dość ciasny obóz, a skoro siedzi tam ktoś z rodziny królewskiej, to straży zamkowej będzie tam od groma i jeszcze ciut, ciut. Nie wiem, czy to rozsądne tam się pchać. No dobrze: nie wiem, czy ja powinnam tam się pchać. Obstawa księcia to na pewno nie byle kto, mogą mnie rozpoznać jak podejdę za blisko. Niemniej mogę spróbować nie rzucać się w oczy. Poza tym, dobrze, Guly jest pod ręką, ale i tak trzeba go tam dostać: jak chcesz to zrobić? Tylko błagam, nie mów, że skoro góra nie przyjdzie do mędrca to mędrzec do góry i porwiemy Sorena, bo tego nie wytrzymam. No i jak w ogóle zamierzasz odnaleźć Guly’ego? Nie mamy na to zbyt wiele czasu...
        Gdyby Skowronek była trochę bardziej kulturalną osobą, przeprosiłaby Sjansa za te wszystkie wątpliwości, które teraz z siebie wylała i za sianie defetyzmu… Ale aktualnie nie przeszło jej to przez gardło. Przygryzła wargi i patrzyła na niego z taką nadzieją, jakby chciała usłyszeć z jego ust, że wszystko będzie dobrze i w zasadzie teraz tylko żartował.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans westchnął ciężko. Nie spodziewał się trafić na taki opór żeńskiej części drużyny. Z drugiej strony przynajmniej w tej sprawie mógł coś zdziałać, bo w kwestii Botana, który myślami kręcił beczki i wykonywał inne powietrze ewolucje na gryfie, drwal czuł się bezradny.
- Pójdziemy głównym traktem. Wątpię aby lord Styfing, w trosce o swoją córkę, zdolny był obstawić całe królestwo. A w samym obozie złożymy oficjalną wizytę – Ulka odpowiedział na pytanie Skowronka. – Książę Soren nie jest naszym wrogiem. Nie widzę powodu, dla którego powinnyśmy obawiać się jego ludzi. Co więcej mam nadzieję, że z racji przychylnego spojrzenia na naszą Eldine, książę może okazać się naszym największym sojusznikiem. W końcu to my jesteśmy tymi „dobrymi”.
Jeśli zaś chodzi o mojego brata, to wcale nie zakładam, iż Guly będzie nam niezbędny. Znaczy się, gdyby zechciał, Soren mógłby udzielić wam ślubu. I byłoby to rozwiązanie najlepsze z możliwych, ale przede wszystkim zależy nam na tym, by poprzez swoją akceptację, książę aprobował wasz związek, co samo w sobie nada mu mocy prawnej, z wszystkimi istotnymi konsekwencjami. Decyzja księcia znacznie ułatwiłaby nam przyszłe negocjację, a ewentualny ślub od razu zamknąłby sprawę. W tym bardziej optymistycznym scenariuszu, wiem dokąd udała się Kliri i w każdej chwili będziemy mogli posłać po nią i po Guly’ego. Wszystko zależy od tego w jakiej formie znajduje się…
- Na gryfach – wtrącił Ily.
- Do cholery, na żadnych gryfach!
Ulka zastanawiał się dlaczego Skowronek jest tak przeciwna planowanej wyprawie. I skąd u niej takie obawy? Elfka wspominała wcześniej, że rejon działania jej organizacji skupiony jest przede wszystkim na samej stolicy, a poza tym trudno było mu podejrzewać Przyjaciół o jakieś spektakularne akcje w koszarach wojskowych.
- Tak jak wspomniałem będzie to oficjalna wizyta. Bez potrzeby chowania się po kątach. Jeśli lokalna straż jest uczulona na jakiś miejscowych awanturników, to przecież nie będzie wypatrywać takowych w delegacji jednego z lordów. Jako lojalni wasale mamy prawo spotkać się ze swoim zwierzchnikiem, a to z kolei oznacza, że chciałbym abyście od tej pory przestali udawać kogoś kim nie jesteście i zaczęli wyglądać jak ludzie z Kamiennego Targu. – Drwal uznał powyższą uwagę za niezbędną, jako że Ily i Ważka już wcześniej swoimi strojami na siłę upodobniali się do mieszkańców Ekradonu, a ostatnio również Botan zdawał się zapominać czym jest tradycyjna krata z Mglistych Bagien. – Niech książę wie z kim ma do czynienia. Wyjątkiem będzie Skowronek, którą dla odmiany musimy ucharakteryzować jako jedną z nas.
Ostatnia myśl Ulki spotkała się z olbrzymim entuzjazmem wśród młodzieży.
- Dam ci jedna z moich sukni, no i musisz zmienić uczesanie – od razu zasugerowała Gyneid.
- Botan będzie zachwycony – śmiał się Ily. – Oczywiście w razie konieczności wykonania kilku krawieckich przeróbek jestem do dyspozycji. Ważka to tęgie babsko i jej kieca będzie na tobie leżeć niczym na strachu na wróble.
- Debil – skomentowała uwagę dziewczyna.
- Ja mogłabym cię umalować – zaoferowała się Eldine.
- Opanujcie się. Nie tutaj. Może najpierw odejdźmy trochę od legowiska niedźwiedzi, zanim zaczniecie się stroić – przerwał Sjans.
- No właśnie, na końcu zawsze okazuje się ze chodzi o legowisko niedźwiedzia – skomentował Ily.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Rzeczowy ton Sjansa i jego pewność siebie, którą okazywał podczas rozmowy z Przyjaciółką, chociaż może niekoniecznie ją czuł, powoli przynosiły efekty - Skowronek nie była już tak bojowo nastawiona do tego pomysłu. Co nie znaczyło, że była też całkowicie przekonana. Odczuła jednak nieznaczna ulgę na myśl, że nie będą musieli przedzierać się przez chaszcze, w których pewnie szybko straciłaby orientację i zabłądziła. Droga do obozu w górach była tak naprawdę banalnie łatwa, dobrze utrzymana, by można było nią transportować zaopatrzenie dla szkolących się tam strażników i żołnierzy, wymarzona wręcz do wędrówki, a tak długo jak nie robiło się niczego wybitnie podejrzanego i nie podeszło za blisko samego obozu, nikt nie interesował się podróżnymi. W sumie gdyby się uprzeć, wiedza Skowronka nie była nawet potrzeba, wystarczyło kierować się, jak to Ily chciał powiedzieć, "w górę", gdyż droga faktycznie pięła się dość stromo po zboczu.
        Sjans zwrócił poza tym Skowronkowi uwagę na jedną bardzo istotną kwestię: w księciu mieli sojusznika, a nie wroga. Elfka z natury była dość nieufna, zwłaszcza w stosunku do tych, którzy stanowili prawo, a na dodatek teraz tak bardzo zdołała się już przyzwyczaić, że wszyscy i wszystko jest przeciwko nim, że przykleiła łatkę oprawcy również Sorenowi, tak na zaś. Szybko dotarło do niej jaką gafę popełniła i zaraz gestem zbyła resztę słów Sjansa. Z jej miny dało się wyczytać prosty przekaz: "Dotarło do mnie, jestem kretynką", czego nigdy nie przyznałaby na głos.
        Dalsze plany obejmujące przywdzianie stosownych strojów (bądź w jej wypadku przebrań) elfka witała już z dużo mniejszym oporem - to akurat było coś, co było jej dobrze znane i przez nią aprobowane. Widziała zresztą jak ubierały się kobiety z Kamiennego Targu i był to strój, który mogła znieść, a nawet wydawał jej się całkiem wygodny. Gorzej jednak z fryzurę - niechętnie wiązałaby włosy, była to jednak niewielka cena za dobre wtopienie się w tło.
        - Dobra, przebiorę się, to nie problem - zgodziła się na głos. - Na czas tej delegacji wracam do imienia Bri?
        Wystarczyła jednak sama wzmianka o zadowoleniu Botana, by nastrój elfki po raz kolejny uległ pogorszeniu. Nie, jemu na pewno nie chciała się przypodobać! Z tą myślą łypnęła gniewnie najpierw na Blewoga, a potem na Ily’ego, który opowiadał te dyrdymały. Miał szczęścia, że dziewczyny tak się zaangażowały w charakteryzację Przyjaciółki, gdyż w przeciwnym razie ta byłaby skłonna podjąć pyskówkę, która nigdzie by nie prowadziła i tylko pozwoliłaby jej wyrzucić z siebie część frustracji, jaka ją ogarniała.
        - Umalować? - zapytała nie kryjąc zaskoczenia. - Powinnam?
        Skowronek nie pamiętała by dziewczyny z Bagien były pomalowane, nie licząc oczywiście młodzieży, którą gromadziła wokół siebie Kliri, gdyż ci byli wymalowani lepiej niż niejeden cyrkowiec. Z drugiej jednak strony w tym deszczu mogła czegoś nie zauważyć.
        - Sjans ma rację - Przyjaciółka ostatecznie zawtórowała drwalowi. - Dobrze więc, niech będzie oficjalna delegacja. A teraz chodźmy, ściemnia się. Tędy… - mruknęła, choć nie było to ani zdanie twierdzące, ani pytanie, ani sugestia. Po prostu wskazała kierunek, który wydawał jej się dobry i patrząc na miny najlepiej zorientowanych (czyli przede wszystkim Ulki) dokonała korekty. Już nawet nie myślała o tych wszystkich niedociągnięciach, które przychodziły jej do głowy - chyba naprawdę jej limity cierpliwości na ten dzień się wyczerpały.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Dalsza cześć drogi niewiele różniła się od tego co przeżywali odkąd opuścili Kamienny Targ. Kłopoty spływały na drwala nawet w najmniej spodziewanych okolicznościach. Wprawdzie udało im się odnaleźć konia, którego Skowronek zdobyła z takim poświęceniem, jednak Eldine od razu oświadczyła, że na niego nie wsiądzie, nie chcąc być tą, której miałyby przypaść specjalne względy. Córka Styfinga wolała kuśtykać, zaciskać zęby i wycierać łzy bólu w rękaw sukni, niż domagać się specjalnego traktowania należnego arystokratce. Zirytowany Ulka oświadczył w końcu, że każda z dziewcząt ma na zmianę pokonać cześć drogi w siodle, a jeśli wszystkie odmówią, to nakaże Botanowi odrąbać koński łeb i nieść go jako symbol babskiego uporu.
Sam niedźwiedź i Ily nieustannie spiskowali na temat gryfów. Młodzi trzymali się na tyłach pochodu, niby szepcząc, ale celowo robiąc to w taki sposób, że słyszała ich pozostała część drużyny. Młody Blewog chciał wiedzieć o tych tajemniczych zwierzętach jak najwięcej, a ponieważ łucznik nie miał o bladego pojęcia, karmił chłopaka stekiem bzdur i własnych przypuszczeń.
- No pewnie, że każdy potrafi okiełznać takiego stwora. To łatwe jak pocałować dziewczynę, albo jak no wiesz…, a nie, ty pewnie nie wiesz. Powiedzmy zatem, że latanie jest równie proste jak odrąbanie głowy szarżującemu dzikowi – wyjaśnił krawiec, uspokajając tym samym ewentualne obawy Botana.
Sjans, który prowadził wierzchowca za uzdę, postanowił, że wolny czas mógłby wykorzystać na zapoznanie się bliżej z przyszła bratową oraz na uświadomieniu Eldine wśród jakiego rodzaju ludności przyjdzie jej zamieszkać.
- Przyznam, że niewiele wiem o tym obozie – zaczął opowieść Ulka. – Ekradon od zawsze szczycił się Gryfinami, jednak utrzymanie tak dużej armii, szczególnie w tym miejscu, wymaga nie lada logistycznego przedsięwzięcia. Z założenia siłą tego oddziału miała być mobilność, więc żołnierze muszą tu stacjonować, by móc szybko reagować na ewentualne zagrożenia. Problem w tym, iż jest to bardzo kosztowne. Zwłaszcza w czasach pokoju nie wszyscy gotowi są dźwigać taki wydatek. Swego czasu powstał pomysł, aby w zamku każdego znaczącego lorda trzymać jednego gryfa i jeźdźca, tak by w razie konieczności móc szybko przekazywać niezbędne informacje.
Oczywiście Kamienny Targ był zbyt mały by to rozporządzenie objęło również nasze ziemie. Poza tym uznano, że nie dzieje się u nas nic godnego uwagi monarchy. Wszystko to rozeszłoby się bez echa gdyby nie fakt, iż twój ojciec na gryfa się „załapał”. Nagle podniósł się bunt. Jak to Styfing ma a my nie! Jest u nas taki pasterz, zwie się Boug Bulwater, jeden z zamożniejszych posiadaczy ziemi i majątku liczonego w ilości owiec, będący jednocześnie członkiem rady mojego ojca. Otóż tenże Boug dniami i nocami okupował z swoimi ludźmi salę narad, domagając się równego traktowania, a jego donośne „hańba” z czasem stało się tak meczące, iż ludzie w końcu go poparli, byle tylko pozbyć się gada z powrotem na pastwiska.
Asets się ugiął i pisząc do króla obszerny list, jakim to strategicznym miejscem są Mgliste Bagna, stanowiące granice królestwa, wymusił na nim przysłanie Gryfina. Wówczas dopiero się zaczęło. Ludzie bali się potwora, wpadali w panikę na widok dziwacznej krzyżówki wielkiego orła i lwa. Kobiety pochowały się w swoich chatach, kury przestały nieść, a piwo się skwasiło, za co winę rzecz jasna musiał ponosić obcy stwór. Najgorsze jednak nadeszło w chwili gdy nieznany drapieżnik rozszarpał jedną z owiec Bouga „hańby” Bulwatera. Biedny jeździec i jego zwierzak musieli uciekać nocą w obawie oby topór wściekłego Bouga sam nie wymierzył sprawiedliwości.
- Chcesz powiedzieć, że twoi ludzie są nieufni, nie lubią zmian i obcych – podsumowała Eldine.
- Niezupełnie. Weźmy na przykład taką Skowronek. Też jest obca, a mimo to przyjęliśmy ją ciepło i serdecznie, a nawet zaufaliśmy do tego stopnia, że w jej ręce powierzyliśmy losy własnej ziemi i ludzi. Poza tym to nie są moi ludzie tylko Guly’ego – wyjaśnił Sjans, na co córka Styfinga od razu zwróciła się z pytaniem do elfki.
- Naprawdę tak było?
Drwal z ulgą powitał widok pierwszego posterunku straży, pilnującej górskiego obozu. Przez chwilę pomyślał, że mieli masę szczęścia docierając tak daleko bez większej przygody. Był przekonany, że gdy tylko poinformują kim są i w jakiej przybywają sprawie, żołnierze bezpiecznie eskortują ich do samego księcia. Wszystko to wyglądało jednak zbyt pięknie by mogło być prawdziwe.
- Do czorta, co ta drzazga w tyłku robi w takim miejscu? – przeklął Ulka, gdy tylko dostrzegł wśród oddziału straży znaną sobie twarz Brysa Fydlona.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek zdołała się już nieco uspokoić i cierpliwie brała udział w szukaniu, a następnie łapaniu konia, którego sobie "pożyczyła" podczas zamieszania w slumsach Ekradonu. Zwierzę nie sprawiało zresztą specjalnych problemów - zdołało się już uspokoić po karkołomnym pościgu, a swąd niedźwiedziej juchy najwyraźniej nie był mu znany, gdyż nie narowiło się w pobliżu Botana. Elfka była przekonana, że teraz muszą tylko załadować Eldine na grzbiet wierzchowca i w drogę... Ale młoda arystokratka zaczęła stroić fochy, w złym momencie zdobywając się na głoszenie zasady równości klas. Całe szczęście Sjans znalazł jakieś rozwiązanie, które częściowo zadowalało wszystkich i nie prowadziło do rękoczynów, bo Przyjaciółka przez moment planowała związać Eldine jej własną zapaską i przerzucić ją przez koński grzbiet jak worek ziemniaków. No, może nie zrobiłaby tego wszystkiego osobiście, bo nie byłaby w stanie unieść dziewczyny, ale pewnie któryś z panów by jej pomógł...

        W drodze elfka trzymała się przodu kolumny, jako iż teoretycznie miała prowadzić ich na miejsce. Niemniej czasami zdarzyło jej się zwolnić - wtedy bezczelnie podsłuchiwała jaką to ciemnotę Ily próbuje wcisnąć Botanowi. To znaczy - “próbuje”... Wciskał i to bez większego wysiłku, gdyż młody Blewog brał każde jego słowo na poważnie. Aż strach się bać. Elfka posłała krawcowi kilka ostrych spojrzeń, ten jednak albo ich nie zauważył, albo też się nimi nie przejął. Na kłótnie nie było czasu, a poza tym Przyjaciółka była pewna, że nie odniosłaby żadnego pozytywnego efektu - nie umiała rozmawiać z tymi ludźmi. Jedynie Sjans miałby cień szansy na uspokojenie Ily’ego, był to jednak tylko cień, bo gdy któreś z młodzieży z bagien wbiło sobie do głowy jakiś pomysł, nie było już sensu z tym dyskutować.
        Skowronek nim zweryfikowała informacje drwala, posłała Sjansowi i Eldine tajemniczy uśmiech. Oczywiście gdyby miała odpowiedzieć jednym słowem byłoby to naprawdę trudne pytanie - tak jak wszystko co związane z ludźmi z Kamiennego Targu, tak i ta kwestia była wyjątkowo skomplikowana.
        - Ciepło to może zbyt mocne słowo zważywszy, że wtedy lało jak z cebra - zażartowała. Mówiła powoli, uważnie obserwując reakcję Sjansa by sprawdzić, czy uda jej się podnieść ciśnienie samą insynuacją, że mogłaby obalić jego tezę. Nie zamierzała jednak zrażać Eldine do ludzi z Kamiennego Targu, bo nie miała w tym żadnego interesu.
        - Ale nikt się na mnie z toporem nie rzucił, wymieniony już we wcześniejszej anegdotce Bulwater był wręcz gotów mnie na rękach nosić tak mnie z miejsca polubił. A to, że jedna koślawa menda krzywo na mnie patrzyła, cóż, na takich trafi się wszędzie. Mogłam swobodnie chodzić po Targu i jakoś nikt mnie nie wyrzucił tylko przez to, że byłam obca. Twój przyszły szwagier nawet chciał mnie poczęstować piwem - dodała wesoło zerkając na Sjansa. Niech jej ta przysługa zostanie zapamiętana, bo przecież mogła wyciągnąć te pół tuzina trupów, które padły w Kamiennym Targu podczas jej krótkiego pobytu w tym miejscu.
        - Jesteś zresztą narzeczoną ich ukochanego wodza, więc przyjmą cię jak swoją - dodała jeszcze elfka, w co o dziwo święcie wierzyła. - Tak długo, jak nie rozszarpiesz niczyjej owcy czy świni nikt nie ośmieli się nawet krzywo na... Sjans, uszczypnij mnie, bo chyba śni mi się jakiś koszmar - poprosiła gwałtownie, gdy zobaczyła tę samą "drzazgę w tyłku" co drwal. Byłaby gotowa natychmiast zawrócić albo chociaż schować się w krzakach, ale nie było sensu, bo już została zauważona. Sapnęła z niezadowoleniem i przygryzła wargę.
        - Idę o zakład, że przywlokła się z twoim bratem, tylko nie wiem jeszcze po co - odpowiedziała Sjansowi. - Jasna cholera, jednak trzeba było zawierzyć babskiemu przeczuciu... Cokolwiek nie powie, ja się wszystkiego wyprę - zastrzegła. Mogłaby iść w zaparte i trzymać się poprzedniej wersji, ale przecież przed księciem Sorenem już by nie mogła udawać. On na pewno znał księżniczkę Arolę i nie dałby się nabrać na pierwszą z brzegu elfkę... A bardzo prawdopodobne było, że karą za coś takiego był stryczek.
        - Eldine - Skowronek zwróciła się jeszcze do młodej arystokratki. - Soren zna osobiście rodzinę królewską z Danae?
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Pojawienie się Fydlona w oczywisty sposób zwiastowało kłopoty, chociaż Sjans wcale nie wiązał ich z rolą księżniczki Aroli, jaką odegrała Skowronek przy ich poprzednim spotkaniu. Brys najzwyczajniej w świecie był paplą, a drwal obawiał się tego, gdzie ta gaduła może roznieść wieści o Eldine i ich wspólnej podróży. Na szczęście teoria elfki o tym że mogliby tu spotkać również Cryfa, była mało prawdopodobna. Armia najstarszego Ulki raczej nie przemieszczała się tak szybko, a poza tym sam Cryf nie miał żadnego powodu by znaleźć się w obozie Gryfinów. Prawdopodobnie bił teraz ludzi Styfinga gdzie i jak popadnie albo też spróbował przejść ze swoim wojskiem do Kamiennego Targu i objąć w nim należne mu rządy.
        - Mam nadzieję, że nie. Nic by z tego dobrego nie wyszło. Myślę, że istnieje duża szansa na to, że Fydlon w ogóle cię nie pozna. Arystokraci tacy jak on zwykli oceniać status społeczny innych po tym co razi ich w oczy, a skoro nie masz na sobie królewskiej kiecki, najprawdopodobniej Brys nawet nie zada sobie trudu by spojrzeć w twoją stronę - uspokoił Sjans. – Jeśli miałbym zgadywać, obstawiałbym, że nasz kapitan znalazł się tu ponieważ sami zapędziliśmy go w kierunku Danae.
Drwal nie chciał głośno wypowiadać swoich wątpliwości. Nawet Fydlon nie mógł być tak głupi by gnać za rzekomą księżniczką aż do samej granicy. Ulka starał się wmówić samemu sobie, że ich znajomy kapitan przybył tutaj z zamiarem skorzystania z pomocy Gryfinów, by jak najszybciej wrócić do swoich. Zresztą po tym jak miał okazję widzieć popisy Brysa w siodle, wcale nie zdziwiłby się, gdyby sługus Cryfa równie dobrze radził sobie na skrzydlatych stworach.
        - Pewnie, że zna - wtrąciła Eldine uśmiechając się konspiracyjnie. Córka Styfinga była przekonana, iż elfka będzie zachwycona informacją jaką ma jej do przekazania. – Ja… myślę, że właśnie z tego powodu Soren tak chętnie wybiera się do tego obozu. Stąd jest znacznie bliżej do Danae niż z Ekradonu.
         - Świetnie – burknęła Ważka.
        - Co? – spytał zdezorientowany Sjans. Ulka był przekonany, że znów jest jedynym, który nie rozumie babskiego jazgotu. – Zresztą nieważne. Jeśli nie będzie innego wyjścia po prostu przyznamy się przed Fydlonem, że z niego zakpiliśmy. Trochę ponarzeka, ale nic z tego nie będzie. Gorzej, że jeśli chcemy spotkać się szybko z Sorenem, nie możemy ukrywać obecności Eldine, a taka informacja za sprawą Brysa może się rozejść po Ekradonie niczym pożar w lesie.
         - Stać! Kim jesteście i co tu robicie! – padło ostrzeżenie z strony dowódcy straży. Sjans zastosował się do polecenia, zatrzymując konia i nakazując pozostałym pozostać na miejscach. Dokładnie zaplanował to co chciał teraz powiedzieć, jednak nie było mu dane wypowiedzieć ani słowa, ponieważ nieoczekiwanie do rozmowy wtrącił się Fydlon. Dopiero z bliskiej odległości drwal dostrzegł, iż kapitan poruszał się bez broni, a jego zwykły uśmiech obecnie sprawiał wrażenie wymuszonego grymasu.
        - Sjans Ulka! Dzięki opatrzności, z nieba mi spadłeś! Jestem uratowany. Powiedz im. Powiedz im wszystko. – Brys cieszył się jakby właśnie odnalazł opuszczoną przez właściciela smoczą jaskinię pełną skarbów. – Nikt mi tu nie wierzy, a co gorsza oskarżają mnie o wywołanie międzypaństwowego skandalu. A przecież chciałem tylko chronić panienkę Arolę. Wiem, że ją zgubiliście, dając się wyprowadzić w pole, ale mnie nie zwiodła tak łatwo. Nawet jeśli sama tego nie chciała, moim obowiązkiem było upewnić się, że wróci bezpiecznie do domu. Dlatego pojechałem za księżniczką do Danae.
        - Na sękaty kołek, co cię podkusiło, aby wlec się tak daleko… - Wyobraźnia Ulki nie była w stanie ogarnąć widoku Brysa stojącego pod bramami królestwa elfów i domagającego się spotkania z następczynią tronu. Drwal domyślił się tylko następstwa takiego działania, a sam Fydlon nawet nie wiedział jakie miał szczęście, iż odstawiono go do granicznego posterunku.
        - Przecież mówię, że był to mój obowiązek.
        - Wracaj do środka błaźnie! – Dowódca straży upominał Brysa. – Z racji tytułu, pozwolono ci poruszać się swobodnie po całym obozie, jednak mam rozkaz by każdą próbę przekroczenia tej linii traktować jako zamiar ucieczki. Jeszcze chwila, a każę cię spętać jak prosiaka i zaciągnąć przed oblicze księcia.
        - Pomóż mi Sjans, przecież tobie uwierzą – błagał Fydlon.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek, choć nadal pełna czarnych myśli i gotująca się na najgorsze, postanowiła nie kłócić się ze Sjansem i chociaż spróbować mu uwierzyć - w końcu on znał swojego brata znacznie lepiej niż ona. I tak naprawdę jego argumenty były bardzo przekonujące zważywszy na to jaką armię mieli okazję podziwiać opuszczając Bagna. Jednak czy Fydlon by jej nie poznał... musiałby być naprawdę skrajnie głupim i zadufanym w sobie dupkiem. Nie by go za takiego nie uważała, lecz zdawało jej się, że są pewne granice... No bo przecież wystarczyło posłużyć się prostą matematyką: ilość elfek w drużynie się nie zmieniła, a przecież nie była to znowu taka popularna rasa w okolicach Bagien i Ekradonu. Nie wspominając już nawet o setce innych dziwnych zbiegów okoliczności i niedomówień, które powstawały wokół całej tej sytuacji z księżniczką. Jeśli jednak Brys był faktycznie tak skrajnie głupi to chyba tym lepiej dla nich.
        - O? - Skowronek sprawiała wrażenie wyraźnie zainteresowanej plotkami na temat tego co też tak ciągnie księcia Sorena do tego obozu. Dobrze wiedzieć co w trawie piszczy, a zwłaszcza wiedzieć to z tak pewnego źródła jak Eldine. W końcu ona obracała się w tych kręgach i wiedziała na pewno więcej niż jakiś tam sprzedawca z Ekradonu, który może i nadstawia uszu, ale i tak wszystko wie z drugiej albo trzeciej ręki.
        Przyjaciółka objęła arystokratkę za łokieć i pociągnęła ją lekko do tyłu, by móc w konspiracji posłuchać plotek z dworu. Jeśli Eldine lubiła tą typowo damską rozrywkę, na pewno była teraz zadowolona - elfka sprawiała wrażenie bardzo wdzięcznej słuchaczki złaknionej sensacji z królewskiej alkowy. To, że faktycznie interesowały ją szczegóły tej historii było jednak tylko jednym z powodów, dla których odciągnęła Eldine od czoła kolumny, drugim zaś było to, by aż tak bardzo nie rzucać się w oczy.
        - I mówisz, że książę Soren… I księżniczka? - dokończyła, pozostawiając duże niedopowiedzenie, ale przecież oczywiste było co mają ze sobą wspólnego dzieci monarchów. - A sądzisz, że ona też tak chętnie spogląda w jego stronę? Czy to jest jednostronne?
        Polecenie strażnika wbiło elfkę w ziemię - nie było wszak sensu, by się kłócić, skoro udawali oficjalną delegację. Współpraca opłacała się w tym momencie dużo bardziej niż awanturowanie się, ale co z tego, skoro w całą sprawę wmieszał się Brys? Elfka aż wybałuszyła oczy gdy słuchała jego słów. ”Błąd. Fydlon nie jest wcale skrajnie głupi. Jego głupota już dawno przekroczyła granice pojmowania”, uznała. Była pewna, że jeśli ten ciołek zgubi księżniczkę, to pokręci się trochę w kółko i wróci do Cryfa by zakomunikować mu, że wszystko poszło zgodnie z planem w nadziei, że faktycznie tak było. A tymczasem… Nie no, to musiało świetnie wyglądać. Ciekawe, czy prawdziwa Arola słyszała jego wrzaski przez okno pałacu?
        Gdyby to Skowronek mogła decydować, to kazałaby Fydlonowi spadać na drzewo i nie mieszać ich do tego - mieli dość swoich zmartwień, by nie musieć szukać sobie dodatkowych kłopotów przy ratowaniu jakiegoś tam kapitana-karierowicza. Z drugiej jednak strony Sjans jasno dał do zrozumienia, że Brys może być największym powodem ich zmartwień przez zbyt długi język, więc może gdyby mu pomogli, to on by siedział cicho? ”Niech to, z tymi wariatami z Bagien nigdy nic nie wiadomo”.
        - To na pewno nieporozumienie - wtrąciła się Skowronek, zostawiając Eldine i podchodząc trochę bliżej. - W końcu dwór Ekradonu i Danae już nieraz przechodziły przez kryzysy, które z początku wyglądały jak międzynarodowy skandal, a później cichły nim plotki zdążyły do wszystkich dotrzeć. Tę sytuację na pewno da się wyjaśnić bez niszczenia kariery pana kapitana - w końcu sam zapewniał, że robił tylko to co do niego należało. Musiała zajść jakaś pomyłka.
        Elfka mówiła bardzo pewnie i z przekonaniem, jakby faktycznie bardzo chciała pomóc Fydlonowi z czystego altruizmy albo sympatii do jego skromnej osoby.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Na widok Skowronka, Brys wpadł w ten niezwykły stan, w którym umysł pracuje na maksymalnych obrotach, desperacko próbując znaleźć sensowną interpretację dla rejestrowanej rzeczywistości. Wprawdzie kapitan bez trudu rozpoznał swoją zaginioną księżniczkę, ale prędzej spodziewałby się tutaj deszczu smoczych jaj, niż widoku Aroli w towarzystwie ludzi z Bagien. Oczy wyszły mu na wierzch niczym u nadepniętej żaby, kolana same się pod nim ugięły, a broda drżała, tak jakby kapitan próbował coś powiedzieć, rezygnując z owego zamiaru w połowie pierwszej sylaby. Fydlon zaczął gestykulować wskazując wszystkie kierunki świata jednocześnie.
        Oficjalny ton i dyplomatyczna wypowiedź elfki, w żaden sposób nie ułatwiały Brysowi ogarnięcia zaistniałej sytuacji. Najpierw był przekonany, iż eskortuje prawdziwą księżniczkę, potem go z tego powodu wyśmiano i upokorzono, a teraz ta sama księżniczka, wraca do niego, zachowując się jakby wszystko co do wydarzyła się pod murami Danae, nie miało miejsca.
        - Ale skąd...? Jak…? … Przecież… – bez sensu bełkotał Fydlon.
Ignorując zakłopotanie kapitana, drwal zwrócił się bezpośrednio do dowódcy posterunku.
        - Jestem Sjans Ulka z Kamiennego Targu. A to jest Eldine Styfing, córka lorda Styfinga, pana Północnych Równin. Przybywamy pilnie spotkać się z księciem Sorenem. W poufnej, niemniej bardzo dla nas istotnej sprawie. – Będąc przekonanym, że jego rodowe nazwisko może w tych stronach niewiele znaczyć, Sjans zdecydował się przedstawić Eldine jako ich kartę przetargową i przepustkę do namiotu księcia.
        Przy okazji drwalowi udało się wprawić Brysa w jeszcze większe osłupienie, a wyjaśnienie tego dlaczego córka ich wroga, podróżuje razem ze Sjansem, najwyraźniej prowadząc wspólne interesy, niemal przegrzewało umysł kapitana.
        - Ccccco? – wydusił z siebie Brys.
        Ulka nie miał pojęcia jaką rolę tym razem planowała dla siebie Skowronek. Wydawało się oczywiste, że dalsza udawanie księżniczki nie ma sensu. Zresztą same przyznanie się do takiej próby w przeszłości mogło narazić ich na nieprzyjemności. Soren był wprawdzie dzieciakiem, ale pogrywanie sobie w jego obecności prawdopodobnie nie było bezpieczne.
        - Jeśli będziecie w stanie wyjaśnić bełkot tego niezguły, to podejrzewam, że książę przyjmie was z otwartymi rękoma – zaśmiał się dowódca posterunku. - Ba, nawet sam byłby gotów zbiec na dolny posterunek. Postawił cały oddział w gotowości, a przynajmniej tuzin Gryfinów rozesłał po królestwie, w nadziei znalezienia odpowiedzi na nurtujące go wątpliwości.
        - Zazdrość – wtrąciła Gyneid.
        - Ciii – natychmiast przerwał Ważce Sjans, po czym zwrócił się do żołnierza. – Spróbujemy. Prawdopodobnie to zwykłe nieporozumienie. Jesteśmy prostym ludem, który to darzy elfów niezwykłym poważaniem. Być może czasem okazujemy swój szacunek nieco ponad miarę, ale ja osobiście nie widzę w tym nic złego.
        - Chodźcie za mną. Wasza trójka. – Dowódca wskazał na Eldine, Skowronka i Sjansa. – Spotka się z księciem. Jeśli zaś chodzi o pozostałych…
        - Chętnie zobaczylibyśmy garnizon – natychmiast wtrącił Ily.
        - I gryfy – dodał Botan nie owijając w bawełnę.
        Ulka chciał protestować czując, że z takiej propozycji nie wyjdzie nic dobrego. Nie mógł jednak publicznie pokazać jak bardzo jest podejrzliwy wobec swoich ludzi. Pozostawało zatem wierzyć w porządek i dobrą organizację w obozie. Przecież żołnierze nie są tak szaleni, czy też bezmyślni, aby dać sobie podprowadzić gryfa i pozwolić niedźwiedziowi dosiąść skrzydlatego wierzchowca. Drwal przemilczał więc propozycję łucznika, a dowódca obozu przytaknął na znak zgody.
        - Będziemy też mieli oko na co poniektórych – zapewniła Ważka, dyskretnie wskazując osobę Fydlona.
        - W porządku. Za mną – rozkazał żołnierz.
        - Teraz rozumiem! – nieoczekiwanie krzyknął Fydlon. – Nareszcie wszystko ma sens. To porwanie! Zaślepieni dumą mieszkańcy Danae za nic nie chcieli się przyznać, że ich księżniczka rzeczywiście zginęła. Ale gdy tylko przybyli tu po informację, książę Soren wpadł w popłoch, przekonany o wadze wydarzenia. Ale ja nie pozwolę robić z siebie głupca. Odzyskam swoje dobre imię odprowadzając Arolę tam gdzie jej miejsce.
        Brys wyrwał włócznię jednemu ze strażników, gotów rzucić się na pozostałych, byleby tylko wyrwać z ich objęć Skowronka.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek ledwo się powstrzymała by nie zakrzyknąć “a nie mówiłam!” albo chociaż posłać Sjansowi bardzo znaczące spojrzenie - Brys nie był jednak tak durny jak się z początku wydawał. Ale może było w tym też trochę jej winy - w końcu gdyby trzymała się z tyłu i pokornie spuszczała wzrok, pewnie zdołałaby przemknąć niezauważona, wolała jednak zaryzykować i jak zawsze przegrała. Nie była to jednak definitywna klęska, gdyż nadal dało się przekuć ją w zwycięstwo. Dlatego więc Przyjaciółka nie dała po sobie poznać jak bardzo zdenerwował ją Brys i że w ogóle uważa tę sytuację za tak istotną i dramatyczną, jak on to przedstawiał - spoglądała na niego tylko wtedy, gdy mówił, a i przy tym pilnowała się, by nie zdradził ją żaden nerwowy tik. Podstęp zwęszyłaby tylko osoba o słuchu tak czułym, by usłyszeć bicie jej serca, gdyż te biło w tym momencie jak szalone pod wpływem krążącej w żyłach adrenaliny.
        Sjans zagrał mocnymi kartami przedstawiając siebie i Eldine. Upiekł w ten sposób dwie pieczenie na jednym ogniu: przekonał do siebie ekradońskiego strażnika i doprowadził Brysa na skraj szaleństwa. Zabawnie się patrzyło na twarz młodego kapitana, który wybałuszał oczy, bladł i czerwienił się na zmianę, jakby właśnie przeżywał atak serca. Na dodatek wszyscy wkoło jakby na podstawie niemego porozumienia zgodnie go ignorowali, prowadząc dialog między sobą i nie zwracając uwagi na dukane przez niego pytania. Dowódca posterunku na domiar złego traktował go z wyraźnym pobłażaniem zarezerwowanym dla szaleńców i osób, na których postawiono już krzyżyk. Skowronek nie dorzucała do ogródka dodatkowych kamyczków i po prostu milczała, jedynie czasami tajemniczo się uśmiechając, gdy wyłapywała co ciekawsze komentarze, na przykład ten na temat zazdrości - w słowach Gyneid było sporo racji, bo skoro Soren smalił cholewki do Aroli, mógł się zdenerwować, że ta zrobiła sobie w tajemnicy przed nim i całym światem wycieczkę w jakieś dzikie ostępy kraju.
        Elfka samym skinieniem głowy zakomunikowała przyjęcie do wiadomości tego gdzie i z kim ma się udać. Poczuła jednocześnie ulgę i niepokój - pierwsze przez to, że w mniejszym gronie mniej osób może coś popsuć, a drugie przez to, że spuszczenie tych dzieciaków z oczu aż prosiło się o kłopoty. ”O, proszę”, pomyślała z przekąsem, gdy Botan wyraził swoje życzenie, ”O gryfach mowa…”. Starała się zachować niewzruszone wyraz twarzy, chociaż i tak obróciła się, by spojrzeć na krawca i niedźwiedzia. Liczyła, że jednak nie będą aż tak głupi, chociaż kto ich tam wie…
        Okrzyk Fydlona wyrwał elfkę z zamyślenia - sprawił, że ta jak oparzona cofnęła się i obróciła, by mieć go przed sobą, jakby stanowił zagrożenie… A nie, jednak faktycznie je stanowił - w swoim zaślepieniu i panice zdołał odebrać jednemu ze strażników broń i właśnie wymachiwał nią na wszystkie strony, wykrzykując swoje najnowsze teorie spiskowe. Przyjaciółka nie musiała być rojalistką z Ekradonu czy też z Danae, by krew się w niej zagotowała od słuchania tych głupot. Chociaż może zdawało się to nieroztropne, zamiast chować się za plecami Sjansa czy któregoś ze strażników, ona wystąpiła do przodu z miną bardzo bojową i zaciśniętymi pięściami. Nie bała się tego, że weszła w zasięg jego włóczni, bo Fydlon i tak nie miał szansy jej trafić ani złapać - co najwyżej naraziłby się na wydrapanie oczu, gdyby sam za dużo zaczął sobie pozwalać.
        - Słuchaj co ty gadasz! - zaczęła go rugać. - I zważaj, kogo obrażasz, jeśli nie chcesz stracić łba przed zachodem słońca! Nikt nikogo nie porwał! Jak chcesz sobie wywoływać skandale to na własnym podwórku! Rzuć tą włócznię, nie pogrążaj się już!
        Czy księżniczce wypadało tak wrzeszczeć? Raczej nie. Ale wściekłej kobiecie jak najbardziej, a ta konkretna wręcz drżała z nerwów. Co więcej była w stanie przejść do rękoczynów, jeśli tylko Brysowi przyszłoby do głowy ją złapać i zawlec za włosy do Danae, by ujawnić międzynarodowy spisek i oczyścić raz na zawsze swój honor.
        - Rzuć włócznię - powtórzyła już dużo cichszym i spokojniejszym, lecz nadal bardzo zdecydowanym tonem. - Daj nam wyjaśnić tę sytuację... Proszę - dodała tonem, jakby ledwo przeszło jej to przez gardło. No któryś z przekazów musiał do niego dotrzeć, prośba czy groźba, nieważne.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Skowronek po raz kolejny nakrzyczała na Fydlona, który niemal natychmiast dokonał samorozbrojenia, rzucając na ziemię, trzymaną przez siebie broń. Zapewne w całej Alaranii niewielu znalazłoby się mędrców, potrafiących wyjaśnić skąd u kapitana wziął się taki respekt przez elfką. Być może strach byłby tutaj właściwszym określeniem albo też w Brysie wciąż tliła się jakaś namiastka rozsądku, podpowiadająca mu, iż to właśnie Przyjaciółka jest jego ostatnią deska ratunku, a zrażenie do siebie tej, która jako jedyna mogła oczyścić go z zarzutów, nie było najlepszym pomysłem.
        W rzeczywistości przywracanie dobrego imienia Brysa musiało jeszcze odstać swoje w kolejce najpilniejszych spraw na liście Skowronka. Dowódca posterunku posiadał jasno sprecyzowane wytyczne, co zrobić w przypadku gdyby awanturniczy kapitan zaczął się buntować, a sądząc po minie mężczyzny, żołnierz był wdzięczny losowi za to iż dostał taką szansę. Jego ludzie niemal natychmiast powalili Fydlona na ziemię, wiążąc go niczym prosiaka.
        - Tym razem posunąłeś się za daleko. Widać książę Soren dał ci zbyt dużo swobody – oznajmił dowódca. – Brać go na górę i zamknąć w areszcie!
        - Czy oni zrobią mu krzywdę? – martwiła się Eldine, instynktownie reagując przeciw każdej formie przemocy. Sjans westchnął ciężko. Zastanawiał się jak w Kamiennym Targu poradzi sobie tak delikatna dziewczyna, która z natury zdolna jest do tego, by przepraszać ślimaka, za to iż omal go nie nadepnęła, a już z całą pewnością wystraszyła stąpając zbyt energicznie.
        - Nic mu nie będzie – odpowiedział drwal.
        - I nic nie powiesz, żeby to przerwać?
        - To był twój plan. Znaczy się nasz, ale sam pomysł, aby skierować się do księcia Sorena wyszedł od ciebie. Ja tylko pomagam ci dotrzeć na miejsce, a potem, Eldine, wszystko będzie w twoich rękach. Tylko ty możesz przekonać naszego młodego monarchę, aby zaangażował się w finał tej historii. No i jeśli zechcesz, możesz tez wspomnieć Sorenowi, aby łaskawiej spojrzał na naszego Brysa. A teraz pozwól żołnierzom wykonywać swoje obowiązki. – Ulka był coraz bardziej przekonany o tym, iż nie nadaje się do tak delikatnej sprawy. Nigdy nie czuł się pewnie w dworskich plotkach, miłosnych intrygach, czy chociażby w subtelnym wyczuwaniu pałacowych nastrojów. Na Mglistych Bagnach ludzie nie zwykli kryć się z swoimi uczuciami. Mówili sobie wprost co myślą, nie bacząc na ewentualne konsekwencję. Szybko przechodzili do sedna gdy się kochali, a jeszcze szybciej chwytali za broń gdy kogoś nienawidzili.
        Ulkę irytowało to całe szeptanie miedzy sobą, z którego on sam niewiele rozumiał. Półsłówka i bezosobowe zwroty, z góry zakładające, że odbiorca i tak wszystkie wie. Na przykład pytanie rzucone przez Ważkę „ciekawe w jaki sposób się wymyka?”. Drwal uznał po prostu, że z racji swojego wieku nie musi rozumieć wszystkich młodzieżowych powiedzonek, a tym bardziej nie musi się niemi przejmować.
        - Ale... ale ja nie bardzo wiem co mam powiedzieć – broniła się Eldine.
        - Wkrótce będziesz przewodzić naszym ludziom. Znajdowanie odpowiednich słów to najważniejsza cecha lorda – wyjaśnił Sjans. – Tylko proszę, abyś nie brała mnie pod uwagę jako swojego ewentualnego doradcy. Ja się do tego nie nadaje. To już lepiej niech Botan nim zostanie.
        - Botan to bardzo miły chłopak – odpowiedziała Eldine, co było ostatnią możliwą opinią, jaką drwal spodziewał się usłyszeć z jej ust.
        - Taa… Wiele dziewczyn mu to mówi. Na przykład Bri albo Arola. Sam już nie pamiętam która z nich, ale jedna na pewno. – Ostatnie zdanie Ulka skierował do Skowronka, wciąż nie będąc pewnym jaką rolę Przyjaciółka chciała w czasie ich rozmowy z księciem. Przy dowódcy garnizonu nie było okazji na swobodna rozmowę, a ustalenie wspólnej wersji wydarzeń mogło być kluczowe w czasie czekających ich negocjacji.
        Tymczasem cała drużyna oraz skrępowany Fydlon zostali zaprowadzeni do wnętrza obozu. Botan i Ily od razu głośno wyrazili swoje niezadowolenie z tego co dane im było ujrzeć. Koszary wyglądały zwyczajnie. Dziesiątki identycznych baraków, stojących w równych rzędach, ciasno upchanych obok siebie, otaczało niewielki plac przeznaczony do zgromadzeń. Tylko kilka z budynków wyłamywało się z tego schematu, przewyższając pozostałe swoja wielkością, ale nawet te wyglądały tak jakby w obozie znajdował się tylko jeden cieśla, mający tylko jeden pomysł na budowę pomieszczeń. Żołnierze oddawali się rutynowym czynnościom, z pozoru nie przywiązując większej uwagi do przybyłych gości. Rozpalano ogniska, wyładowywano przywiezione towary, naprawiano zniszczenia. Gryfów nigdzie nie było widać.
        - To część mieszkalna. Nie trzymamy tu zwierząt. Byłoby im tu za ciasno i tylko wyrządzałyby szkody. Pola treningowe dla gryfów znajdują się znacznie ponad nami – odpowiedział żołnierz, co Sjans przyjął z nieukrywanym westchnieniem ulgi, natomiast Ily i Niedźwiedź popatrzyli na siebie rozczarowani.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Nieważne co kierowało Brysem - najważniejsze, że w bitewnym szale nie rzucił się ani na Skowronka, ani na nikogo z obecnych, czy to cywila czy też żołnierza. Może oszczędził sobie w ten sposób znacznie gorszych konsekwencji niż te, które i tak były już nie do uniknięcia. Elfka kątem oka widząc szykujących się do pochwycenia brykającego kapitana strażników, natychmiast się cofnęła, by dać im pole manewru i samej przypadkiem nie oberwać. Dłonie, które do tej pory zaciskała bojowo, teraz stuliła przy piersi i po prostu patrzyła. Nie zamierzała interweniować, by nie robili krzywdy Fydlonowi - gnojek zasłużył sobie, by rzucono nim o ziemię jak ścierką i związano go bez przejmowania się jego wygodą.
        - To silny chłopak, wytrzyma - odpowiedział Eldine, chociaż ona zwracała się do Sjansa. W głosie Przyjaciółki słychać było, że naprawdę stwierdza coś oczywistego. Przez cały ten czas patrzyła na rozpłaszczone na kamienistej drodze oblicze kapitana, a jednym uchem podsłuchiwała wymiany zdań między panną Styfing i jej przyszłym szwagrem. Lekko ściągała usta, jakby się nad czymś zastanawiała.
        - Naprawdę nic mu nie będzie - powiedziała cicho, obracając się w stronę rozmawiającej pary. Ujęła Eldine pod łokieć jakby były dobrymi koleżankami i nie obracała już wzroku na podnoszonego z ziemi Fydlona.
        - Już pokazałaś, że jesteś z twardszego materiału niż na to wygląda, gdy nie zostałaś na zamku - wtrąciła się cicho do rozmowy, patrząc z powagą na przytrzymywaną arystokratkę. Nie użyła słowa “ucieczka”, bo nie wiedziała kto jeszcze może jej słuchać i czy nie narobi im kłopotów. - I nie uciekłaś z wrzaskiem po tym wszystkim co z nami przeszłaś, więc spokojnie, dasz sobie radę i będziesz wiedziała co powiedzieć.
        Skowronek uśmiechnęła się do Eldine w naprawdę pokrzepiający sposób. Aż dziw, że tak potrafiła mimo tego, że sama się denerwowała. Wiadomo, że nie będzie można zostawić Eldine tak zupełnie samopas podczas rozmowy z księciem - może będzie potrzebowała wsparcia ze strony elfki czy drwala. Chociaż raczej tego drugiego - Skowronek wątpiła, by była przydatna podczas tej rozmowy, o ile nie trzeba będzie się tłumaczyć z tej całej hecy z Arolą.
        Przyjaciółka nagle głośno się roześmiała - tak wpłynęła na nią wizja Botana jako doradcy Eldine i jeszcze to, że został on nazwany “miłym chłopakiem”. No dobrze, faktycznie był miły, ale to jego “bycie miłym” miało opłakane skutki dla otoczenia i zszarganych nerwów elfki.
        - Przepraszam - zreflektowała się, zasłaniając usta palcem. Jednym palcem, patrząc Sjansowi prosto w oczy. Gdyby to był Przyjaciel, to wiedziałby, że z wymienionych przez niego imion wybrała to mniej szlacheckie, ale tak elfka musiała jedynie mieć nadzieję, że drwal złapie aluzję.
        - Tak, Botan jest bardzo miły, zwłaszcza dla dziewczyn, chociaż nie wiem, czy księżniczka się z tym zgadza. Jak jakąś polubi, to jest jej rycerzem w lśniącej zbroi i zasypuje ją prezentami - lekko zakpiła, dobrze pamiętając wszystkie jego dziwaczne podarki, na wilczym łbie począwszy, przez szafę z ubraniami, która nadal stała w karczmie Hansa, a skończywszy na niedźwiedzim sercu. Prawdziwy romantyk, ostatni ze swego gatunku.
        Skowronek nie zamierzała puścić Eldine podczas drogi do księcia Sorena, gdyż w tej pozycji miały chociaż minimalną szansę na to, by porozmawiać albo wymienić jakieś ciche uwagi. Dziewczynom zresztą wolno było się w ten sposób spoufalać dużo bardziej niż jakby Sjans spróbował podobnego fortelu.
        - Spójrz tam - zachęciła córkę Styfinga wskazując jej ćwiczących żołnierzy. Sama gapiła się na nich świecącymi oczami gdy zaczęła szeptać Eldine na ucho wyjaśnienia zasłaniając sobie usta dłonią. Wyglądała, jakby obgadywała jakiegoś przystojnego chłopaka.
        - Fydlon nigdy księżniczki nie spotkał - zdradziła jej szeptem. - To był taki niewinny psikus... I on myśli, że ja to Arola.
        Skowronek odsunęła się od ucha Eldine, bo zbyt długie szepty wyglądałyby zbyt podejrzanie. Liczyła tylko na to, że taki skrót wydarzeń pozwoli arystokratce rozeznać się w sytuacji na tyle, by ich nie pogrążyć.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości