Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Jak to do tej pory z reguły bywało, Skowronek szybko pożałowała, że zadała pytanie komuś z Kamiennego Targu poza Sjansem - po raz kolejny odniosła wrażenie, że robią sobie z niej jaja. I nie chodziło wcale o pierwszą sarkastyczną uwagę, bo tę mogła dość łatwo przełknąć. Faktem było, że jedyny sensowny wniosek jaki nasuwał się elfce po obcowaniu z Botanem był taki, że chłopak był opóźniony w rozwoju albo w inny sposób niedorozwinięty umysłowo - przyczynę tego stanu rzeczy upatrywała w opiciu się za dziecka wody bagiennej, bo nie wiedziała, że jego bracia nie byli wcale wiele lepsi, za krótko miała z nimi do czynienia. Niemniej była przekonana, że musi się jakoś dać do niego dotrzeć, bo w końcu byli tolerowani w swoim społeczeństwie, co więcej, Ulka zdawał się darzyć Blewogów sympatią.
        A jednak rozwiązanie podsunięte przez Kliri brzmiało jak niesmaczny żart, elfka nawet musiała jej się bardziej wnikliwie przyjrzeć, by upewnić się, czy ta nie blefuje. Ale najwyraźniej faktycznie wierzyła w ten pomysł z udawaniem zwierzątek… Skowronkowi zrobiło się słabo na tę myśl - czy ona trafiła do ochronki dla maluchów? Zresztą…
        - To nie zadziała - mruknęła skwaszona, bo przecież Botan znał jej prawdziwe imię i jakoś nie powstrzymywało go to przed uznaniem jej za swoją żonę. Co więcej istniał jeszcze jeden przeciwnik, do którego ten rodzaj retoryki nie docierał: była to reszta drużyny. Jednak elfka nie tłumaczyła, nie drążyła i nie wypytywała, uznając trud za daremny - jakoś zaciśnie zęby i wytrzyma, w najgorszym wypadku po prostu udusi Botana gołymi rękami w akcie skrajnej desperacji…
        Jej ponure myśli zostały rozwiane przez dobiegające spomiędzy drzew nawoływania. Widok Ily’ego i Ważki w tarapatach na swój sposób ją rozbawił, stała więc i patrzyła ciesząc oczy, gdy tymczasem Kliri bez zbędnych ceregieli i delikatności uwolniła swoich znajomków. Jednak późniejsze zaskoczenie córki Sjansa i ją odrobinę zaskoczyło - na moment zapomniała, że nie zostały sobie “oficjalnie” przedstawione.
        - To ja - zgłosiła się więc, gdy Kliri dziwiła się o kim może być mowa. - No co? - zapytała od razu, spodziewając się dociekań albo wyrzutów, na które nie zamierzała odpowiadać, więc by tego uniknąć rzuciła takim mało elokwentnym pytaniem, które miało temat uciąć.
        - To co, nasza parka rozbroiła ostatnią pułapkę za nas? - zmieniła szybko temat. - Idziemy do chaty tego pomylonego znachora? - zapytała, odruchowo obracając się i postępując w kierunku z którego nadeszły, choć na dobrą sprawę nie miała zielonego pojęcia gdzie znajdowało się domostwo szalonego elfa, co do tego mogła jedynie spekulować na podstawie tego jak rozmieszczone były pułapki, ale i tak prowadzić musiała Kliri. Do czasu…
        - Słyszycie to? - upewniła się, bo była pewna, że do jej uszu dobiegł zduszony krzyk boleści. Nie był to raczej żaden ze znanych jej głosów, a ponadto był za krótki by mogła precyzyjnie określić skąd dobiegał, kierunek był jej znany jedynie z grubsza.
        - Czyżbyśmy coś ominęły? - zwróciła się do córki Sjansa, głęboko przekonana, że to ktoś, kto miał pomóc znachorowi i właśnie do niego zmierzał wpadł w jedną z pułapek, której nie rozbroiły. Znając ich szczęście na tej misji pewnie właśnie tak było i co więcej wsparcie po uwolnieniu śmiertelnie się obrazi za takie traktowanie, obróci na pięcie i pójdzie krzycząc jeszcze przez ramię, że są bandą dzikusów i mają sobie radzić sami. Na Prasmoka, co za wstyd, że akurat ona musiała tutaj być!
        No ale trzeba było to sprawdzić...
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        - Rozbroiliśmy. – Ily bardzo szybko podchwycił sugestię Skowronka. – Sam bym tego lepiej nie ujął.
        - Cicho! – przerwała mu Kliri, wsłuchując się w odgłosy przerażenia, na które zwróciła uwagę elfka. – Nie. To nie jest pułapka. Zdaje się, że to nasz Pustelnik tak wrzeszczy. Bo wiecie, powiedzieć na niego „dziwak”, to trochę mało. Nawet „zdziczały dziwak” nie oddaje tu wszystkiego. To że gada z zwierzętami i roślinami to jeszcze nic, pewnie wszystkie elfy tak robią, ale nasz uzdrowiciel zatracił zdolność komunikowania się z ludźmi. Sama potrzebowałam pół dnia, żeby przypomnieć mu, że jest coś takiego jak język i słowa. Niektórzy po prostu uciekają w las, ponieważ są aspołeczni i nie potrafią funkcjonować w grupie. Podejrzewam, że ojczulek, Botan i Eldine to już zbyt duży tłum, przekraczający jego próg tolerancji jeśli idzie o nieproszonych gości, więc zaczyna wariować. Jak wejdzie na to nasza czwórka, to zawał mamy pewny niczym deszcz w Kamiennym Targu. Dlatego też zostaniemy tutaj. Niech Skowronek idzie. Widok rodaczki powinien działać na niego kojąco.
        Młoda Ulka nie siliła się na objaśnianie drogi do obozu. Założyła, że Przyjaciółka musi tam trafić. Przecież słyszała skąd dochodziły wrzaski, a poza tym nie istniało coś takiego jak elf zagubiony w lesie. Tymczasem Ily’emu i Gyneid wyraźnie nie podobała się rola tych, którzy mieli pozostać na czatach.
        - Ale chcemy zobaczyć się z wodzem! – protestowała Ważka.
        - Teraz ja wydaję rozkazy.
        - Niby dlaczego? – zakpił Łucznik.
        - Ponieważ Guly mnie upoważnił, no i dlatego z jestem od niego ładniejsza – wyjaśniła Kliri.
***
        Sjans wpatrywał się w oblicze Pustelnika, siłą woli usiłując zachować powagę. Trzymający go Botan był o głowę wyższy od elfa, a ponieważ ten drugi miał na sobie jedynie błoto i mech, chłopak zaciskał swoje dłonie na włosach nieszczęśnika, w ten sposób unosząc go w powietrze. Ciężko był stwierdzić czy w tej sytuacji uzdrowiciel wrzeszczał z bólu, złości czy przerażenia. Wierzgał wszystkimi kończynami, starając się kopnąć któregokolwiek z mieszkańców Bagien.
        - Aaaaa, głupcy! Coście narobili! Banda tępych nieuków. Przez was wszystko przepadło! Natychmiast odstawcie mnie z powrotem!
        - Postaw go na ziemie, Botan.
        - Mam tego dość! Miarka się przebrała! – kontynuował swoją tyradę poszkodowany. – Ileż można znosić barbarzyństwo, ignorancję, grubiaństwo, zacofanie i brak szacunku dla nauki? Lata poświęceń, wyrzeczeń i monotonnych przygotowań, tylko po to by stworzyć idealne środowisko, a wy wtargacie tutaj i… i… i… yyyh … w tych warunkach nie da się pracować. Odchodzę! Znajdę sobie inne miejsce do badań. Miejsce gdzie ludzie doceniają wagę nauki albo takie gdzie ludzi nie ma w ogóle. Mam swoją godność! Trzeba wam wiedzieć, że jestem kuzynem księżniczki Aroli, a wszystkie moje prace odbywają się pod jej patronatem.
        Drwal usiłował udawać, że rozumie o co chodzi, chociaż ciężko było przyjąć do wiadomości informacje o wrodzonej dumie, gdy widzi się nagiego brudasa zaszytego w zaroślach. Zresztą same rozterki elfa niewiele go obchodziły, o ile nie wpływały na realizacje celów jego drużyny.
        - Oczywiście jeżeli uważasz, że tak będzie lepiej, możesz odejść. Jednak zanim to zrobisz, chciałbym zapytać się o twojego pacjenta – odpowiedział Sjans.
        - Niby kogo?
        - Guly Ulka, ten którego leczysz.
        - Nie znam nikogo takiego. W ogóle skąd pomysł bym mógł kogoś leczyć? – nieoczekiwanie odpowiedział elf.
        - Człowiek w twoim domu! – Sjans czuł, iż powoli traci panowanie nad sobą.
        - A ten. – Na twarzy Pustelnika przez chwile pojawił się wyraz zrozumienia. – Jeszcze tu jest?
        - Kazałeś mu czekać na pomoc i deklarowałeś sprowadzić medyka? – bez przekonania zauważył Ulka, czując iż nie spodoba mu się to co zaraz usłyszy. – Wysłałeś ptaka, tak?
        - Co? Nie. Znaczy się wysłałem, ale nie po medyka, tylko do swojej kuzynki, po to aby przybyła pomóc mi pozbyć się natręta. Ja się zajmuję zwierzętami, a warchlaki zwykle nie skarżą się, że założone im szwy są grube i brzydkie.
        Sjans zdusił w sobie przekleństwo. Starał się doszukiwać pozytywów w zaistniałej sytuacji. Wyglądało na to, że jego bratu przynajmniej fizycznie nic nie dolega, a pomijając wszelkie osobliwości elfa, był on tym, który uratował władcę Mglistych Bagien. Niestety dobre wieści zdawały się na tym kończyć.
        Okrzyk gryfa przelatującego nad ich głowami diametralnie zmienił przebieg wydarzeń. Powietrzny oddział Sorena nie dał się zgubić tak łatwo, przybywając w te strony w znacznej sile. Jedynie brak miejsca do lądowania dla skrzydlatej eskadry opóźniał atak, jaki drażliwy książę zamierzał przypuścić na tych, którzy przyczynili się do jego upokorzenia.
        - Botan, weź swojego zwierzaka oraz naszego czcigodnego elfa i zabezpiecz chatę. Ja znajdę dziewczyny i do was dołączę. Więc mówisz, że księżniczka Arola jest twoją krewną i zwykła dopowiadać na wysłane do niej prośby? – upewnił się Ulka.
        - Zawsze - zgawarantował Pustelnik.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Chociaż to Skowronek przez większość czasu wykazywała się czarnowidztwem i rzucała złośliwymi komentarzami (chociażby w myślach), tym razem musiała oddać laur pierwszeństwa Kliri, która na znachorze nie zostawiła dosłownie suchej nitki, robiąc z niego największego dziwaka po tej stronie Łuski. Przyjaciółka nie do końca jej wierzyła - trochę z czystej przekory, a trochę z doświadczenia. No bo zdolność elfa do porozumiewania się z fauną i florą była czymś dość oczywistym dla tej rasy - to prędzej ona stanowiła ewenement nie posiadając tej zdolności. Trudny pierwszy kontakt usprawiedliwiała zaś niechęcią, czemu wcale się nie dziwiła - jeśli dobrze zrozumiała, mieszkańcy Kamiennego Targu zachodzili do Pustelnika na tyle często, że miał pełne prawo ich znienawidzić. Tak naprawdę wystarczyła jednak wizyta kogoś takiego jak Botan, by skutecznie zasiać ziarno nienawiści do całej rasy ludzkiej. W tej sytuacji Skowronek również byłaby obcesowa albo wręcz agresywna.
        - No brzmi to sensownie - mruknęła jedynie, gdy ze względu na rasę została wybrana na delegację mającą udać się do chatki pustelnika. W sumie było to całkiem dobrze pomyślane: wprowadzanie nowych elementów chaosu było naprawdę niewskazane, a ona miała jednak niewielką szansę na udobruchanie gospodarza, właśnie przez to, że byli tej samej rasy. Chociaż kto wie, czy już za mocno nie przesiąkła zapachem tego bagiennego towarzystwa.
        Skowronek w pierwszej chwili zebrała się w sobie, schowała dumę do kieszeni i chciała zapytać Kliri gdzie konkretnie jest ta chata pustelnika, ale wtedy w rozmowę wmieszał się Ily i domagający się spotkania ze Sjansem, jakby stęsknił się za nim po latach rozłąki. Poziom argumentów szybko sięgnął gruntu i wtedy Przyjaciółce odeszła ochota na zadawanie pytań. Z grubsza kierunek był jej znany, najwyżej może jeszcze coś usłyszy. Liczyła na to, że Botan nie uznał znachora za wyrośniętego królika i nie ukręcił mu łba - z nim to nigdy nic nie wiadomo.
        I tak elfka zostawiła za sobą kłócące się towarzystwo, podkasała kieckę i ruszyła między drzewa, z grubsza wybierając kierunek, z którego wcześniej dobiegły ją krzyki gospodarza tego terenu. Pierwsze kilka kroków postawiła całkiem śmiało, pewna, że to właściwa droga. Dopiero gdy towarzystwo za jej plecami ucichło tak, by dało się usłyszeć własne myśli, zwolnił a nawet na moment przystanęła. Nasłuchiwała, by znaleźć drogę, nie było to jednak tak łatwo jak na cichych, nocnych ulicach miasta. By jakoś sobie pomóc elfka lekko przechyliła głowę i zatkała palcem ucho, które wyłapywało głównie głosy dobiegające z tyłu. Przymknęła oczy i w skupieniu słuchała, lecz wszechświat jak zawsze zdecydował się uprzykrzyć jej życie i tym razem, gdy już zdawało jej się, że prawie, prawie zlokalizowała miejsce, z którego dobiegały ją pełne oburzenia męskie okrzyki, wszystko zagłuszył krzyk gryfa. I to na pewno nie Norga, nie, on na pewno był z Botanem i miał o wiele potężniejszy głos. Wniosek był więc tylko jeden, lecz niestety dla nich wyjątkowo niekorzystny.
        Skowronek natychmiast przylgnęła do najbliższego drzewa niczym spłoszone zwierzątko, które próbuje skryć się przed wzrokiem kołującego na niebie drapieżnika. Wiedziała, że w tej gęstwinie raczej jej nie dojrzą, a nawet jakby im się to udało to nie wylądują, lecz odruchy były silniejsze. Przygryzła wargę zastanawiając się przez moment, czy po prostu nie wykorzystać okazji, że była tak zupełnie sama i nie zwiać, ale trzymało ją w tym miejscu głupie poczucie honoru, które kazało dotrzymać warunków kontraktu, chociaż gra już dawno przestała być warta świeczki. Gdyby wiedziała co ją czeka na tej misji, zażądałaby takiego wynagrodzenia, że nawet królewski skarbiec Ekradonu by nie wystarczył na pokrycie tej kwoty - musieliby się zapożyczyć w kilku sąsiednich państwach. ”Na Łuski Prasmoka, ale się wpakowałam…”, złorzeczyła sobie, gdy w końcu odsunęła się od drzewa i ruszyła dalej, tym razem jednak znacznie bardziej pilnując się by nikt jej nie dostrzegł i nie usłyszał bez względu na perspektywę, z której by patrzył. Przynajmniej w skradaniu mogła się wykazać… Bo kierunek zgubiła już dawno, zbytnio zaaferowana krążącymi w powietrzu gryfami wściekłego księcia.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Drwal borykał się dokładnie z tym samym problemem co Skowronek. Nie miał pojęcia gdzie mógłby szukać córki. Patrząc w niebo szybko zorientował się, że w przypadku rodziny królewskiej nie ma czegoś takiego jak środki nieadekwatne do sytuacji. W obronie swojego dobrego imienia, Soren zdawał się zmobilizować połowę armii. Gryfinów było tylu, iż Ulka szybko dał sobie spokój z ich liczeniem. Przynajmniej utwierdził się w przekonaniu, że ucieczka nie miała obecnie sensu. Prawdopodobnie zostali już otoczeni, a z Eldine przy boku nie dadzą rady sforsować takiej przeszkody. Pozostawała zatem obrona w chacie i liczenie na rychłe przybycie księżniczki Aroli, której obecność powinna utemperować zapał młodego amanta. Problemem pozostawało przetrwanie od tego czasu, a nade wszystko przekonanie pozostałych do zaakceptowania powyższego planu. Drwal nie miał wątpliwości iż jego brat zechce przejąć dowodzenie. Kliri zapewne także. A każde z nich opowie się za szaleńczym, brawurowym atakiem, który z kolei z całą pewnością spodoba się Botanowi. Osobną kwestią było też to, kogo Ulka mógł wysłać w stronę elfki, z prośbą by ta popędziła nico swój orszak. Niezbyt chętnie przyznawał przed sobą, iż w kluczowych zadaniach, wymagających racjonalnego podejścia do sprawy, częściej myślał o Skowronku niż swoich pobratymcach.
        Na szczęście na widok nadciągającej armii, Kliri zdecydowała odnaleźć się sama, natychmiast wracając do chaty. Ku zdziwieniu Sjansa, przyprowadziła z sobą również Ily’ego i Ważkę. Oczywiście w tej sytuacji każda dodatkowa para rąk, zwłaszcza tak uzdolnionych, okazywała się bezcenna, jednak drwal nie mógł oprzeć się wrażeniu, iż Soren trafił tutaj właśnie w skutek śledzenia tej dwójki. Trudno. Mleko się już rozlało. Nie będą teraz tego roztrząsać.
        - Udało ci się kogoś nieźle wkurzyć, co tatko? – z zadowoleniem stwierdziła Kliri, na twarzy której w ogóle nie było widać przerażenia perspektywą zbliżającej się walki. – A gdzie twoja tak zachwalana dyplomacja?
        - Później o tym porozmawiamy. Póki co musimy skupić się na obronie chaty – odpowiedział Sjans. – Ily, weź Gyneid i urządźcie sobie stanowiska strzeleckie na poddaszu. Ja, Botan i jego czworonogi przyjaciel zabezpieczymy drzwi, a Kliri i Guly zajmą się oknami.
        - Pakujesz nas w pułapkę bez wyjścia, może lepiej…
        - To nie jest czas na kwestionowanie decyzji swojego lorda!
        - Uuuu, lorda – zachichotała Kliri unosząc obie ręce w geście sugerującym, iż odpuszcza sprawę. – No to nie mam więcej pytań. Może poza jednym. Co będzie robiła Skowronek?
        - Chciałbym, aby zorganizowała nam posiłki – wyjaśnił Ulka. - O ile powiecie mi gdzie ona jest?
        - Jak to? Myślałam, że jest z tobą.
        - Dopadli ją? – zasugerował łucznik.
        - Wątpię. Tutaj nie wylądują, więc pewnie nie znajdą się na miejscu wcześniej jak za godzinę – stwierdził Sjans, samemu nie znajdując żadnego wytłumaczenia nieobecności elfki. Czyżby wreszcie pękła i dała nogę? Ciężko to było sobie wyobrazić. Zwłaszcza teraz. Przyjaciółka miała wystarczająco dużo okazji by ich zostawić. A w mieście łatwiej byłoby jej zniknąć bez śladu niż tu, w środku boru. Co oczywiście brzmiało dość ironicznie, biorąc pod uwagę, że mowa o elfce.
        W każdym razie drwal szybko doszedł do wniosku, że skoro ich pozycja nie jest dla przeciwnika żadną niewiadomą, to nawołując Skowronka niczym nie ryzykuje. A potrzebował ją jako niezwykle ważne ogniwo w swoim planie.
        - Tutaj! – krzyknął donośnie. Ponieważ nie był to czas na specjalne ceregiele, Ulka od razu wyłożył elfce czego też po niej oczekuje.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek poruszała się po lesie w bardzo nieskoordynowany sposób nie potrafiąc znaleźć prawidłowej drogi, a tym samym jeszcze bardziej gubiła się w gąszczu zieleni. Czasami szła przed siebie zdecydowanym krokiem przez dobrych kilka sążni, by później nagle przystanąć, ponasłuchiwać i skręcić pod ostrym kątem albo wręcz zawrócić. Wiedziała, że to co słyszała mogło być echem, mogło nie być głosami Sjansa, Botana czy Pustelnika, ale nie miała nic lepszego do orientowania się w terenie. Cholera, to nie była jej działka, ona nie była jakimś głupim mieszkańcem lasu! W mieście znalazłaby się nawet w kanałach, nie mając żadnego słońca, cieni ani gwiazd do orientowania się. Tutaj… Tutaj też tego w sumie nie było, za to pozostałe bodźce występowały w nadmiarze. Wszędzie coś szeleściło, trzaskało, nad jej głową krążyły gryfy drąc się wniebogłosy i łopocząc skrzydłami, a ich jeźdźcy bez skrępowania porozumiewali się między sobą krzykiem i rogami sygnałowymi. Głośno było jak na rynku w dzień targowy. No i jeszcze te wszystkie drzewa: każde jedno identyczne jak sąsiednie, nie dawały jej żadnych punktów orientacyjnych i była wręcz skłonna przypuszczać, że od jakiegoś czasu kręciła się w kółko. Zaczęła już kląć na głos. Po co jej to było? Cholera jasna, po tym wszystkim…
        Nagle Przyjaciółka stanęła jak wryta. Tym razem się nie przesłyszała, na pewno usłyszała Sjansa - drwal darł się jakby nigdy nic, a jego donośny głos niósł się wśród drzew jak grzmienie trąb. Elfka przez bardzo krótki moment była na niego wściekła, że tak beztrosko wrzeszczał na cały las, zdradzając swoją pozycję i swój plan, lecz z drugiej strony… Ludzie Sorena pewnie i tak go nie słyszeli, bo byli za wysoko, a łopot gryfich skrzydeł wszystko zagłuszał. A nawet jeśli by coś zrozumieli, co z tego? Wiedzieli, gdzie był Sjans, a Skowronek… Mogli dowiedzieć się tylko tego, że elfki nie było razem z resztą. Imiona zresztą nie padły, więc na jej miejscu mógł być ktokolwiek inny z grupy. Na ich szczęście padło na Przyjaciółkę.
        - Arola, tutaj? - parsknęła sama do siebie, przekrzywiając lekko głowę. - Cholera jasna, kogo jeszcze tu przywlecze? - złorzeczyła, rozglądając się po okolicy. Nie było jej w smak szukać księżniczki w lesie i to nawet nie przez to, że nie wiedziała, gdzie ona może być: głównym powodem było to, że znowu miała paradować przed strażnikami, którzy mogli zwrócić uwagę na pewne szczególne cechy jej wyglądu… No nic. Czego się nie robi, by dokończyć zlecenie… Tylko jasna cholera, gdzie może być księżniczka?!
        Skowronka nagle olśniło. Wiedziała z grubsza gdzie między Ekradonem a górami znajdowała się chatka Pustelnika, wiedziała też gdzie na mapie leżało Danae. Jeśli faktycznie Arola miała się tu zjawić, pewnie zmierzała prosto ze stolicy kraju, a to z grubsza określało kierunek: wystarczyło zorientować się, gdzie była północ. Niestety żaden mech ani nic z tych rzeczy nie pomogło jej w określeniu kierunku, ale gdy wlazła na jedno z drzew (drąc sobie przy tym rąbek spódnicy), widziała już odrobinę więcej. Widzieli ją też pewnie Gryfini, ale akurat ich się nie obawiała: gryfy na pewno nie próbowałyby jej porwać z drzewa, bo mogłyby sobie połamać skrzydła i spaść na ziemię. Nie zamierzała jednak zbyt długo testować ich wytrzymałości i gdy tylko zorientowała się w przestrzeni, zeskoczyła na dół.
        - Czyli… Tutaj - uznała, obierając kierunek i ile sił w nogach biegnąc na spotkanie Aroli.

        Nie wiadomo kto dojrzał kogo pierwszy: Przyjaciółka zwiadowców, czy zwiadowcy Przyjaciółkę. Gdy jednak ich spojrzenia się spotkały, żołnierze bez namysłu podnieśli wycelowane w elfkę łuki, a ona gwałtownie zwolniła, podnosząc do góry ręce w geście bezbronności.
        - Stój! - zawołali oni.
        - Nie strzelajcie! - jednocześnie krzyknęła Skowronek przestraszonym głosem. Co jak co, ale rola niewinnej dziewczyny zawsze wychodziła jej perfekcyjnie. A niewinna wystraszona dziewczyna była tym łatwiejsza do udawania po takim biegu przez las.
        - Przybiegłam od Pustelnika - powiedziała szybko, bo ponoć to do niego zmierzał ten cały orszak. - Musicie się spieszyć, to bardzo ważne… Chodzi o księcia Sorena! Proszę… - krzyczała głosem, w którym słychać było ogromne zdenerwowanie podszyte strachem i rozpaczą. Bez teatralnego mdlenia, bez padania na kolana, bo na to na pewno nikt rozsądny by się nie nabrał - chodziło tylko o odpowiednie podkreślenie tego jak napięta była sytuacja.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans nie miał powodu by wątpić w słowa Pustelnika dotyczące jego powiązań z rodziną królewską. Ufał, że przedstawiciele szlachetnej rasy elfów, z szacunku do swoich władców, nie składają podobnych deklaracji bezpodstawnie. Na potrzeby własnego wywodu, drwal przyjął, że Skowronek jest tu wyjątkiem potwierdzającym regułę. A poza tym, o ile dobrze pamiętał, poprzednia mistyfikacja była jego pomysłem. W każdym razie, nawet owo przekonanie, nie poprawiało Ulce nastroju. Wszystko przez to, iż nie miał pojęcia gdzie znajduje się elficka księżniczka. Arola równie dobrze mogła być godzinę jak i kilka dni drogi od nich, a chata w której się znaleźli słabo nadawała się na fortyfikację, której dałoby się długo bronić. Nie pomagał tu nawet fakt, że ludzie z bagien wkładali sporo wysiłku by w takową ją zmienić. Działania te polegały głównie na zabiciu okien, przestawieniu mebli tak aby ciężkie komody i szafy znalazły się przy zewnętrznych ścianach, zabarykadowaniu drzwi oraz wykonaniu kilku otworów w pokrytym strzecha dachu, po to by drużyna Ily’ego miała stanowiska strzeleckie.
        W tej chwili liczyło się przede wszystkim to by ewentualną walkę poprowadzić tak, aby zminimalizować oczywista przewagę Gryfinów, sprowdzając ją do zwarcia w zamkniętej i ciasnej przestrzeni. Ulka ani przez moment nie wątpił w odwagę swoich ludzi, a co więcej w czasie gdy wypatrywali nadejścia Sorena, zyskali nieoczekiwanego sojusznika. Za sprawą Eldine, ich gospodarz przeszedł nieoczekiwaną przemianę, z gapowatego badacza przyrody, w doświadczonego łucznika, pewnie trzymającego w dłoniach okazałą broń.
        - Ta miła panienka była na tyle uprzejma by wyjaśnić mi co się dzieje – oświadczył elf wskazując na Ślimakową Pannę. – Dlatego właśnie postanowiłem stanąć w obronie swojego przybytku jak i waszej sprawy.
        - Jesteśmy ci niezwykle wdzięczni. – Skłonił się Sjans.
Tymczasem Kliri z niedowierzaniem spojrzała na swoją przyszłą ciotkę, mało taktownie wyrażając dręczące ją wątpliwości.
        - Ona na pewno jest córka Styfinga? – dziewczyna spytała Guly’ego, traktując go jako najbardziej kompetentnego w tej kwestii. - Przecież stary Ado to największa szuj… eee… no znaczy się mam na myśli, że jest zupełnie inny niż ty.
        - Mnie nie pytaj, młoda. Nie mam pojęcia co sprawia, że niektóre dzieciaki nie wdają się w rodziców – odpowiedział młodszy z braci Ulka. – Pewnie chodzi tu o to że przyroda lubi równowagę. I jeśli na przykład nasz król równy gość, to oczywiście Soren musi być przygłupem. Ale bez obaw, jak tylko jego kompania zdecyduje się wyważyć te drzwi, my spuszczamy na nich bestię.
        Idąc za wzrokiem Guly’ego, Sjan spojrzał na Norga. Olbrzymi gryf raz już wywołał spustoszenie w całym obozie wojskowym, więc teoretycznie jego obecność w ich szeregach powinna być traktowana jako znaczący atut. Tym bardziej, że zwierzę, wzorem swojego pana, zdawało się być pobudzone i aż rwało się do walki.
        - Problem w tym, że nikt z nas nie potrafi wydać mu polecenia, więc nie mamy pewności jak się zachowa, nie mówiąc już o umiejętności rozróżniania stron konfliktu – wyjaśnił Sjans.
        - Ale ja mówiłem o Botanie – zaśmiał się Guly.
Kliri również tryskała optymizmem.
        - To ja i nasz czcigodny gospodarz pójdziemy wesprzeć drużynę strzelców. Zostawcie coś dla nas.
        - Czego to książątko w ogóle od nas chce? – zainteresował się Guly.
        - Mam nadzieję, że wystarczy mu jak go przeprosimy – wyjaśnił Sjans.
        - A jest za co?
        - Tego spróbujemy się dowiedzieć przeciągając negocjacje.
        - A kim jest ta cała Skowronek? Ładna z niej babka?
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek miała pecha. Trafiła albo na tępych służbistów, albo wyjątkowo sprytnych zwiadowców, którzy nie dali się tak łatwo zwieść widokiem wystraszonej ładnej dziewczyny wybiegającej z lasu.
        - Trzymaj ręce na widoku! - zawołał jeden z nich cały czas celując w nią z łuku. Tylko na moment odwrócił wzrok, spoglądając na swojego towarzysza, a ten jakby na komendę również na niego spojrzał. Wystarczył jeden ruch głową, by ustalili plan działania: jeden z nich opuścił broń i schował strzałę do kołczanu, podczas gdy drugi cały czas pilnował Skowronka, mierząc grotem gdzieś w okolicę jej serca. Przyjaciółka doceniła to, że jego ręce nie drżały nawet odrobinę, miał więc krzepę w ramionach i gdyby zaszła potrzeba, z pewnością nie zawahałby się spuścić cięciwy. To dobrze dla niego i księżniczki Aroli, a gorzej dla niej, bo z takimi zawsze trudno jest negocjować, nie są tak podatni na wdzięki i gładkie słówka.
        Strażnik, który schował łuk, podszedł do Skowronka, po drodze dyskretnym ruchem sprawdzając, czy jego miecz łatwo wychodzi z pochwy. Ciekawe kto byłby szybszy - on podczas dobywania broni, czy ona próbując skręcić mu kark. Szanse zdawały się być wyrównane i pewnie wszystko rozegrałoby się przy pomocy klasycznej wojny nerwów… Ale to nie był moment na takie działanie, chociaż strażnik podszedł do niej na wyciągnięcie ręki.
        - Co chcesz zrobić? - zapytała trwożnie, bo przecież udawała tylko niewinną dziewczynę.
        - Przeszukać cię - odpowiedział zwiadowca bez cienia wahania ani litości. - Jeśli faktycznie jest tak jak mówisz, zdajesz sobie sprawę, że to konieczne.
        Spryciarz, nieźle to ujął. Skowronek zdecydowała się nie dyskutować, tylko obróciła wzrok jakby zawstydzona i pozwoliła mu wykonywać czynności służbowe. Żołnierz był zresztą profesjonalistą i robił tylko to, co konieczne. Nie znalazł przy elfce żadnej broni, bo ta wszystko pogubiła podczas tej całej hecy z Norgiem i w ogóle…
        - To jeszcze raz, kto cię przysłał? - dopytywał zwiadowca. Przyjaciółka podniosła na niego wzrok, zaraz jednak zerknęła nad jego ramieniem do tyłu. Dostrzegła kolejne sylwetki wyłaniające się z zieleni: znak, że czoło pochodu znajdowało się już naprawdę blisko. Ciekawe, czy jeśli wszystko odpowiednio przeciągnie, będzie miała okazję zobaczyć księżniczkę na własne oczy? Aż korciło ją by się przekonać która z nich była ładniejsza…
        - Pustelnik… - mruknęła elfka, nagle niepewna czy on przypadkiem nie miał jakiegoś normalnego imienia i przez to musiała się teraz powtarzać. - Ten elf, który mieszka tu niedaleko, bada owady i rośliny, ponoć wysłał do księżniczki wiadomość kilka dni temu…
        Żołnierz łypnął na Skowronka, jakby próbował przejrzeć jakiś blef. Takowego jednak nie dostrzegł - ona po prostu powtarzała to, co wiedziała od Sjansa i zawsze w razie czego mogła zwalić winę na nich, chociaż może i by jej to nie pomogło.
        - Mówiłaś coś o księciu Sorenie - zwrócił jej uwagę zwiadowca.
        - Tak, tak - zgodziła się zaraz Przyjaciółka, jakby na moment zupełnie o tym zapomniała. Tylko niech to szlag, co miała im niby powiedzieć, że książę ich ścigał, bo narobili mu wstydu przed kilkoma setkami żołnierzy? Słabe wytłumaczenie, a jednak nie mogła brnąć w żadną zbyt wydumaną bajeczkę, bo się wyda. Była jednak pewna opcja, którą mogła wykorzystać.
        - Chodzi o sprawę z sobowtórem księżniczki Aroli, książę chciał to wyjaśnić… Ale to długa historia - dodała Skowronek, wymownie zerkając po raz kolejny nad ramieniem mężczyzny. Pochód widziała już całkiem wyraźnie.
        - Czy możemy tę rozmowę kontynuować w drodze? - upewniła się trochę bezczelnie elfka, spoglądając zwiadowcy w oczy. Nie był to oczywiście sposób na to, by go spłoszyć, bo to nie ten typ mężczyzny, ale raczej na ukazanie determinacji. Podziałało.
        - Idę do dowództwa, przekażę jej słowa - oświadczył przepytujący Skowronka strażnik, po czym natychmiast odwrócił się i ruszył biegiem w stronę zbliżającej się grupy. Poruszał się szybko, ale cicho - robił wrażenie na elfce, powodując jednak jednocześnie pewien dyskomfort, gdyż coraz boleśniej docierało do niej, że miała przed sobą elitę.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Soren nie kazał na siebie długo czekać, zjawiając się wraz z oddziałem Gryfinów krótko po tym jak kompania drwala zakończyła przygotowania do odparcia oblężenia. Sjans i Guly obserwowali ruchy przeciwnika przez liczne szczeliny w ścianach lichej chatki. Budynek niemal natychmiast został otoczony, tak aby uniemożliwić pokonanym ewentualną ucieczkę. Potem zaś nastąpiła szczególna demonstracja siły, polegająca na wznoszeniu bitewnych okrzyków, uderzaniu stalą o stal i wzajemnym motywowaniu się do walki. Próba zastraszenia trwała dobre kilka minut, nie przynosząc żadnego rezultatu.
        - Zastanawiam się czego ten młokos chce? – Na głos rozważał Ulka. – Oskarżył Botana o próbę zamachu, ale każdy kto choć trochę zna się na gryfach, musiał zdawać sobie sprawę, iż nasz Niedźwiedź nie miał żadnego wpływu na to co zaszło. Tym bardziej jeśli wcześniej miało się do czynienia z Norgiem. Całą tą akcja Soren niczego nie zyskuje. Jedynie powiększa własną kompromitację.
        Sjans raz jeszcze wyjrzał na zewnątrz, poszukując wzrokiem doradcy młodego księcia. Jeśli chciał poprowadzić negocjacje odwołując się w nich do rozsądku, to siłą rzeczy musiał liczyć właśnie na tego człowieka. Zaślepiony gniewem młody chłopak raczej nie stanowił dobrej partii do dyskusji. Ku swojemu rozczarowaniu drwal zauważył, że zamiast starszego jegomościa, tym który stał obecnie po prawej ręce Sorena był Brys Fydlon. Przy takim zapleczu, porozumienie zdawało się być praktycznie niemożliwe.
        - Żaden z nich nie ma ze sobą tarczy. Jeśli zaatakują wystrzelamy ich jak kaczki – zauważył Guly.
        - Nie! O ile to możliwe musimy unikać rozlewu krwi – natychmiast zaprotestował Sjans.- W ten sposób dalibyśmy im rzeczywisty powód do ataku. Daj mi pomyśleć. Pogadam i spróbuje coś wykombinować, aby nasz książę mógł wyjść z tego z twarzą.
        - Nie nadążam – zdziwił się młodszy z braci Ulka. – Ta pryszczata pinda przychodzi tu, aby zatłuc ciebie i twoja rodzinę, a ty zastanawiasz się jak chronić reputację gnojka?
        - Próbuję wykombinować coś aby do walki w ogóle nie doszło – wyjaśnił drwal. – Dlatego muszę poznać jego motywację.
        - To proste, ambicja wylewa się gówniarzowi uszami!
        Jakby na potwierdzenie opinii przytoczonej przez Guly’ego z zewnątrz doszedł ich głos Sorena.
        - Ulka, zdrajco! Mam ze sobą sześćdziesięciu ludzi. Wyłaź i poddaj się albo rozniosę tą ruderę na strzępy!
        - Jaki cymbał rozpoczyna walkę od poinformowania przeciwnika o siłach, którymi dysponuje? – z przekąsem zauważył brat Sjansa.
        Nieoczekiwanie dla mieszkańców Mglistych Bagien, tym który przejął rolę w toczonej rozmowie okazał się gospodarz leśnej chatki.
        - To nie są ziemię Ekradonu! Należą do królestwa elfów! Ci ludzie są moimi gośćmi, a wy nie macie tu czego szukać. Ostrzegam iż wtargniecie tu z bronią odebrane zostanie jaka akt inwazji, którego moi rodacy nie pozostawia bez odpowiedzi!
        Słowa elfa najwyraźniej wywołały sporą konsternację wśród atakujących, ponieważ przez długi czas pozostawały bez odpowiedzi. Sjans uważnie obserwował naradę Sorena z Brysem. Niestety złudne okazało się przypuszczenie, iż jedna celna uwaga może zapobiec katastrofie.
        - Ci ludzie złamali prawo! – padła wreszcie odpowiedź. – Mamy obowiązek ich ścigać, jak również każdego kto udziela im pomocy!
        - O co właściwie jestem oskarżony?! – zainteresował się Ulka.
        Kolejna wymowna cisza wyraźnie sugerowała, iż książę Ekradonu przybył tu wyłącznie z planem bitwy, natomiast argumentów na dyskusje nie miał żadnych.
        - Ukradliście naszego gryfa….
        - Moim zdaniem właściwiej byłoby powiedzieć, że odnaleźliśmy gryfa, który wam zaginął. Ale proszę bardzo. Jeżeli którykolwiek z twoich ludzi potrafi wyprowadzić stąd Norga, niech wejdzie i uwolni nas od jego towarzystwa! – zaproponował drwal.
        Tym razem przerwa na naradzie okazała się znacznie dłuższa. Soren bezskutecznie próbował znaleźć wspominanego śmiałka, a gdy ów plan zakończył się fiaskiem, wpadł w wściekłość.
        - Dość tego! Nie będę przekrzykiwał przez zamknięte drzwi! Wyłazić albo spalę te budę!
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek przez moment miała nadzieję, że cały ten orszak będzie poruszał się do przodu pomimo prowadzonych rozmów - przecież i tak było im po drodze. Jednak protokół dyplomatyczny, względy bezpieczeństwa czy cokolwiek innego kazało elfom przystanąć, nim podejmą decyzję czy jej słuchać, czy też nie. Przyjaciółka przeklinała w duchu - nawet nie była pewna, czy tam na pewno była księżniczka Arola! Z drugiej jednak strony byle kmiotka nie eskortowałaby aż taka kolumna rycerzy w idealnie dopasowanych zbrojach z wyglancowanymi jak lustra hełmami.
        - Co tak długo? - mruknęła w końcu z niezadowoleniem Przyjaciółka. Zwiadowca, który z nią został, obdarzył ją jedynie pełnym wyższości spojrzeniem i nie odezwał się słowem. W tym impasie mogli trwać i trwać, a ona nie miała nawet okazji dołożyć argumentów przemawiającym za tym, by jednak jej posłuchać. Musiała jakoś to przerwać.
        - Pieprzycie się z tym jak jakaś banda prawiczków - skomentowała z przekąsem elfka, za cel stawiając sobie sprowokowanie swojego strażnika do jakiejkolwiek reakcji. - Boicie się?
        Nie odpowiedział. Jeszcze za bardzo subtelnie wjechała mu na ambicję.
        - To w końcu wasze ziemie - zauważyła, choć wcale nie była pewna jak przebiega w tym miejscu granica, nie wiedziała w ogóle gdzie była. - A gdy jacyś ludzie włażę tu ze swoją armią, to stoicie w miejscu. O nie… nie powiesz chyba, że tam właśnie dyskutują czy się nie wycofać? I nie zostawić rodziny królewny w potrzebie? - drążyła, paluchem wskazując całą resztę orszaku. Dostrzegła, że strażnik zaciskał już trochę szczęki, więc była na dobrej drodze by osiągnąć swoje. Dokręciła więc śrubę o kilka obrotów.
        - Wiesz co, to jest żałosne. Później dziwić się, że przezywają was od pedałów, bo nie umiecie ruszyć do boju. Zresztą, spójrz na siebie…
        - Zawrzyj się - syknął na nią żołnierz.
        - Tak? Na mnie będziesz prychał, bo jestem bezbronna i słabsza, ale dalej boicie się iść, bo ludzie księcia Sorena to dryblasy jeden w drugiego!
        Nie wyszło tak jak się spodziewała. Strażnik zamiast się zirytować z dezaprobatą wywrócił oczami i tak po prostu ją olał. Zupełnie nie o to jej chodziło, chyba za bardzo przyzwyczaiła się do impulsywnych i pyskatych ludzi z Bagien i to ją zgubiło. Musiała szybko wymyślić coś lepszego, a na dodatek szybkiego i skutecznego, bo wszystko działało na jej niekorzyść.
        - Wasza wysokość! - wrzasnęła nagle tak głośno, że ptaki w lesie poderwały się do lotu, żołnierz jej pilnujący podskoczył w miejscu z zaskoczenia, a jej głos słyszeli pewnie aż w samym Danae. - Twój kuzyn i książę Soren cię potrzebują, tylko kobieta na twojej pozycji da radę teraz to wszystko ogarnąć! Aaa, zostaw mnie! - krzyknęła z irytacją, gdy strażnik spróbował ją złapać albo chociaż zatkać jej usta. - Ludzie i faceci zupełnie nie nadają się do rozmów, pozabijają się jeśli im nie przemówisz do rozsądku… Ała!

        - Nie radzę, Sorenie Archaju!
        Wiele rzeczy zadziało się jednocześnie. Kobiecy głos o silnym elfim akcencie rozbrzmiał gdzieś jakby z tyłu chatki, poza zasięgiem wzroku osób w niej przebywających. Słychać w nim było władczość i pewność siebie. Gdy ona się odezwała, spomiędzy drzew wychynęli elfi żołnierze - mieli oni broń w gotowości, lecz na razie nie grozili nią ludziom z Ekradonu, ograniczając się tylko do wymownych spojrzeń. Między obiema grupami nastała pewna konsternacja i impas.
        - Książę Sorenie - odezwała się jeszcze raz kobieta, która wcześniej wtrąciła się do rozmowy. Pojawiła się też w końcu w zasięgu wzroku ludzi z Bagien. Piękna nawet jak na elfkę, ubrana w drogą suknię i z głową zwieńczoną diademem, który nosiła z wielką swobodą - nie trzeba było jej przedstawiać.
        - Mogę prosić o wyjaśnienie czego właśnie jestem świadkiem? - zapytała niby uprzejmie, ale z ledwo wyczuwalnym niezadowoleniem, które mogło szybko przybrać na sile, jeśli odpowiedź okaże się niewystarczająco dobra wedle jej gustu.
        Wśród przybyłych była też Skowronek. Stała jednak z boku, pilnowana przez dwóch strażników, z których jeden trzymał jej rękę na ramieniu w ostrzegawczym geście, by nie próbowała żadnych sztuczek. Policzek Przyjaciółki był zaczerwieniony i lekko podpuchnięty po tym, jak została uderzona w twarz przy próbie przekrzyczenia się do księżniczki. Próba jednak okazała się skuteczna i co więcej dobór argumentów również zadziałał na jej korzyść, gdyż prawdziwa Arola okazała się mieć więcej ikry niż można by ją o to podejrzewać - właśnie dawała tego dowód.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans nie znał Aroli. Jak do tej pory nie miał okazji osobiście poznać elfickiej księżniczki, a ponieważ nie uchodził też za bywalca salonów, nie dane mu było podsłuchać plotek o charakterze tej na której opierał swój plan. Przykład Sorena jasno dawał do zrozumienia, że królewska edukacja nie gwarantuje opanowania, mądrości, przewidywania konsekwencji własnych działań, umiejętności dyplomatycznego rozwiązywania sporów, czy podejmowania przemyślanych decyzji. Drwalowi pozostawało liczyć na ogólnie rozumiany rozsądek elfów, a przede wszystkim cieszyć się z faktu, iż księżniczka w ogóle się zjawiła. Co ważniejsze zrobiła to idealnie o czasie, w chwili gdy pomysł przeciągania negocjacji wyraźnie zaczął się sypać. Niestety Soren przybył tu bez żadnego planu, do końca nie będąc pewnym czego chce, natomiast jeśli brać pod uwagę opinie towarzyszy Ulki, to prawdopodobnie jedynie Eldine była wśród nich tą przeciwną aby natychmiast zaatakować Gryfinów. W tej sytuacji ciężko było o argumenty.
        - Zadziorna babka – pochwalił Guly z zainteresowaniem przyglądając się rozwojowi wydarzeń na zewnątrz chaty – skąd wiedziałaś że zjawi się tu tak szybko, a przy tym z odpowiednimi siłami?
        - Tak naprawdę Arola przybyła tutaj aby pozbyć się ciebie. – Wyjaśnił Sjans.
        - Pochlebia mi że wzięła w tym celu cały oddział. Winszuję pomysłu.
        - Będziemy się cieszyć jeśli dopuści nas do głosu. – Ostrożnie podsumował swój sukces Ulka.
        - A kogo jeśli nie nas? Spójrz. Ta dupa Soren stoi jakby narobił w rajtuzy. W Ekradonie nie kształcą polityków, czy to dziewczyna tak go peszy?
        Drwal nie zazdrościł młodemu księciu. Rozumiał dylematy chłopaka zwłaszcza po tym czego dowiedział się w górskim obozie na temat uczucia jakim młodzieniec darzy elfkę. Na swoje nieszczęście, Soren ruszając w pościg, pozostawił na miejscu dotychczasowych doradców, ciągnąć za sobą jedynie Fydlona, z którego w obecnej sytuacji pożytek był żaden. Dwójka pechowców intensywnie naradzała się między sobą, wyraźnie nie mogąc dojść do wspólnego stanowiska, odnośnie odpowiedzi jakiej powinni udzielić elfce. Sjans przez chwilę zwątpił w to czy w ogóle któryś z nich zdąży się odezwać. Obstawiał raczej iż Arola zniecierpliwiona przedłużającym się milczeniem uzna ów fakt za zniewagę, samej dopowiadając sobie wszystko.
        Nieoczekiwanie młody książę Ekradonu nagle zabłysnął.
        - Proszę o wybaczenie Miłościwa Pani. Ścigamy niezwykle groźnych przestępców, a że ci znajdowali się praktycznie w naszych rękach, nie mogliśmy zatrzymać się z względu naruszenia granicy. Sprawa jest poważna, jako iż dotyczy podszywania się pod twój majestat i perfidnego czerpania korzyści z oszustwa. – Odpowiedział Soren. – Rzecz jasna Ekradon nie toleruje tego typu występków, dlatego też winna całego procederu zostanie przez nas przykładnie ukarana.
        Słysząc ową odpowiedź Sjans od razu pomyślał o Skowronku. Przyjaciółka o raz kolejny oddała jego drużynie olbrzymią przysługę, ściągając do chaty Pustelnika królewski orszak i po raz wtóry los pokarał ją za to twardym kopniakiem w zadek. Co więcej wszystkie te poświęcenia elfki warte były miski baraniny i noclegu na Mglistych Bagnach. Jeśli owa wyprawa miała się Skowronkowi kiedykolwiek zwrócić, ta powinna a natychmiast przeprowadzić się do Kamiennego Targu i zacząć czerpać wypracowane profity. Być może z racji długowieczności elfów, udałoby jej się kiedyś zjeść i odespać tyle, by przynajmniej nie uznała się za stratną.
        - Też wymyślił. Przecież nikt nie uwierzy w takie brednie. – Powątpiewał Guly.
        - Nie musi wierzyć. Ona już to wie. – Odpowiedział mu Sjans. – Pozostaje pytanie czyje przewinienia uzna za cięższe.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek spodziewała się, że tak to się skończy - tak naprawdę prędzej czy później musiało dojść do konfrontacji z księżniczką, pod którą bezczelnie przez moment się podszywała. Liczyła jednak, że przebiegnie to na trochę innych warunkach i że Soren okaże się trochę mniej niedorobioną fujarą chowającą się za plecami dziewczyny. Oczywiście było to dla niego wygodne, bo przecież byle jakiej wieśniaczki, za którą pewnie brał Skowronka, nikt nie będzie szukał ani żałował, a on wyszedłby z tego wszystkiego z twarzą. Przyjaciółka jednak nie zamierzała dać zrobić z siebie kozła ofiarnego i ze spuszczoną głową przyjąć słowa księcia, a potem kto wie, może również przyjąć na kark ostrze topora. Niedoczekanie, nie mogła zostać skazana za taki drobiazg w momencie, gdy przez dziesiątki lat dokonała tylu zuchwałych kradzieży i morderstw, które uznawano za niemożliwe do rozwikłania. Przecież Przyjaciele, którzy pewnie pojawiliby się na egzekucji, zabiliby ją śmiechem prędzej niż doczekałaby się łaski z ręki kata!
        - Wasza Wysokość - zwróciła się więc do Aroli, postępując krok do przodu, czy też raczej próbując, bo pilnujący jej strażnik osadził ją w miejscu. Kontynuowała więc jak stała, bo najważniejsze było dla niej zwrócenie na siebie uwagi księżniczki. - To mnie miał na myśli książę Soren, to ja jestem tą “niezwykle groźną przestępczynią”.
        Wyznanie Skowronka wywołało falę pomruków wśród żołnierzy obu armii - było w nich słychać niedowierzanie, oburzenie, kpinę, wszelkie możliwe emocje, gdyż obrót sprawy był całkiem ciekawy. Przyjaciółka wiedziała jednak, że nie może iść w zaparte i udawać, że to nie ona, bo istniało zbyt wielu świadków jej wybryku na Bagnach i co więcej już wcześniej przyznała się do podszywania pod następczynię tronu Danae. Zrobiła więc to samo, co wcześniej podczas rozmowy z Sorenem: opowiedziała prawdę słowami, które były jej wygodne. I zamierzała tę opowieść kontynuować.
        - Proszę pozwolić mi mówić! - zastrzegła widząc narastający niepokój. Uniosła przy tym ręce na znak, że nie planuje niczego złego. - Wasza Wysokość, wszystko zaczęło się, gdy kilka dni temu poznałam Cryfa Ulkę. To niezwykle mężny i przystojny rycerz z Mglistych Bagien, jeden z synów władcy Kamiennego Targu Asetsa Ulki. Pomylił mnie on z tobą, Wasza Wysokość, a ja nie potrafiąc się oprzeć jego urokowi nie poprawiłam go i nie przyznałam się do tego, że jestem zwykłą dziewczyną z gminu. Pani, proszę zrozumieć, że dla takiej jak ja atencja rycerza pokroju Cryfa Ulki jest… niesamowita. Nie pomyślałam o konsekwencjach mojego czynu, lecz nie miałam niczego złego na myśli, moim celem nie było wywołanie skandalu ani żaden spisek, po prostu chciałam zbliżyć się do mężczyzny, który tak strasznie mi imponował.
        Skowronek skrzywiła się na myśl o własnej głupocie i spuściła na moment wzrok. Samokrytyka musiała jednak trwać, bo inaczej Soren gotów się wtrącić, dlatego elfka zaraz podniosła wzrok i kontynuowała.
        - Zamierzałam się do wszystkiego przyznać! - zapewniła. - Było mi strasznie wstyd, ale przekonali mnie znajomi, którzy byli świadkami tej błazenady, a którzy teraz są zamknięci w tej chatce. Nie byłoby zresztą tej całej afery gdyby nie nadgorliwość i pośpiech. Gdy zniknęłam z oczu żołnierzowi Cryfa, ten zaraz popędził do Danae, choć zostawiłam wiadomość gdzie jestem. Zaś gdy byłam w forcie przyznałam się przed księciem do winy tak jak to czynię teraz. Postanowiono, że mam udać się do was, Wasza Wysokość, i wszystko wyjaśnić, powstał nawet stosowny list, który miałam przedłożyć i który pewnie nadal leży na stole w forcie, lecz w wyniku zamieszania z gryfami to wszystko wzięło w łeb. Ja i tak udałam się w stronę królestwa z wyjaśnieniami, nagle jednak stałam się niezwykle groźną przestępczynią, choć wcześniej nikt nie bronił mi prawa do szczenięcej miłości… Wasza Wysokość, przyszłam przed twój orszak bezbronna i nie uciekam, opowiedziałam wszystko jak było i mam świadków na potwierdzenie swych słów. Jestem pełna dobrej woli, by tę sprawę wyjaśnić i poddać się twemu sprawiedliwemu osądowi.
        Zgonienie części winy na innych - jakże to kobiece. Była to jednak prawda, którą Skowronek zamierzała wykorzystać, wspaniałomyślnie na razie nie rzucając imionami, nazwiskami i szczegółami, by nie kompromitować księcia i jego doradcy z bożej łaski tak zupełnie do końca. Na znak, że skończyła swoją przemowę, skłoniła z pokorą głowę, w ostatniej chwili spoglądając na Sorena, gdyż teraz miała zostać przedstawiona jego wersja wydarzeń, bo Arola się tego domagała, na razie nie okazując jakie wrażenie zrobiły na niej słowa Przyjaciółki. Niezła była z tym utrzymywaniem kamiennej twarzy.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Skowronek okazała się świetnym mówcą. Wystarczyło kilka pierwszych zdań by elfka zdobyła uwagę wszystkich. W jej wypowiedź z uwagą wsłuchiwała się świta księżniczki Aroli, żołnierze Sorena, jak również niedoszli obrońcy leśnej chatki. Przyjaciółka zachowywała się tak, jakby przedstawiany monolog miała przygotowany od dawna. Całość była przemyślana, konkretna, dobrze uargumentowana, a jednocześnie poprzez odniesienie do wątków miłosnych, przedstawiona w taki sposób, że teoretycznie winna zbrodni elfka, wzbudzała sympatię u odbiorców. Jeśli drwal miałby się do czegoś przyczepić, to jedynie do samego faktu, iż owa mowa była zbyt doskonała jak na prostą dziewczynę, za która podawała się Skowronek. Elfka mogłaby od czasu do czasu się zająkąć czy też spróbować wypowiedzieć kilka zdań w nieco bardziej chaotycznym tonie. Poza tym każdy kto chociaż trochę poznał charakter najstarszego z braci Ulka, od razu był w stanie zorientować się, że cała sprawa szyta jest grubymi nićmi.
        - Ty naopowiadałeś jej te wszystkie bzdury o Cryfie? – zainteresował się Guly.
        - Sama go poznała, jako że nasz wspaniały brat zechciał zainteresować się krzywdą, która cię spotkała – wyjaśnił Sjans.
        - Nieźle kadzi. Więc Cryf ją uwiódł, a potem Botan go przebił? Ta wasza ptaszyna ma wyjątkowe upodobania odnośnie potencjalnych partnerów. Oczywiście te dwa tuki nie mają szans polemizować z kimś kto potrafi zestawić w jednym zdaniu słowa „Cryf” i „romantyczny”. Jeszcze Sorenisko pożałuje, że własną głupotę chciał schować za babą – ucieszył się Guly z satysfakcja obserwując jak z każdym kolejnym zdaniem wypowiadanym przez Skowronka, mina księcia wyraźnie blednie. Młody monarcha na pewno nie tak wyobrażał sobie swoje spotkanie z Arolą.
        Drwal doszedł do wniosku, że księciu przyda się taka lekcja dyplomacji. Dzięki temu z całą pewnością doceni jak ważna jest rola doradcy i odpowiedni wybór ludzi wokół siebie. Oczywiście podszywanie się pod członków rodziny królewskiej było przestępstwem, za które groziły określone kary, jednak w praktyce nikt nie ścigał takiego „zbrodniarza”, przynajmniej do czasu aż szkodliwość czynu nie okazywała się na tyle poważna by ingerować w politykę państwa. Czasem lepiej jest pokazać, że ma się do czegoś dystans. Uganiając się za każdym kuglarzem drwiącym sobie z władzy straż miejska musiałaby zrezygnować z innych obowiązków. Poza tym jeśli jakiś rycerz czy inny arystokrata nie potrafiłby rozpoznać prawdziwej elfickiej księżniczki, pierwszej z brzegu dziewczynie dając sobie wmówić, że ta jest głową znamienitego rodu, to bardziej zasadne byłoby ściąganie właśnie takiego ignoranta i tępienie jego głupoty, niż czepianie się zaradnej dziewoi.
        Jeśli Arola była rozsądna ,całą winę powinna zrzucić na Cryfa i jego braki w edukacji, jednak przede wszystkim musiała uzbroić się w cierpliwość i znieść kolejną przedłużającą się naradę pomiędzy Sorenem a Fydlonem. Obaj przedstawiciele dumnej armii Ekradonu zażarcie dyskutowali między sobą, szukając wyjścia z pułapki w jaką sami się wpędzili. Sjans wprawdzie nie słyszał słów, jednak po samej postawie i gestach mógł zorientować się, że książę wolałby ustąpić, zdając się na osąd Aroli, natomiast Brys naciskał z teorią, że trzeba być stanowczym. Zwłaszcza jeśli zaczęło się w takim tonie.
        - Jesteśmy tu po to, aby pilnować przestrzegania prawa, a nie czynić w nim wyjątki, tylko dlatego iż ktoś jest zagubiony, zakochany lub zwyczajnie zbyt tępy, aby zrozumieć konsekwencje swoich działań. – Nieoczekiwanie Fydlon zdecydował się wyjść przed szereg i nie czekając na decyzję zwierzchnika odpowiedzieć podług własnego uznania. – Zwłaszcza jeśli swoim rozpustnym zachowaniem ktoś taki jak ty godzi w dobre imię naszego sojusznika!
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek była w miarę opanowana - z reakcji, które mogła obserwować ze swojego miejsca wnioskowała, że poszło jej nieźle i większość tę historię kupiła. Na ten moment większość słuchaczy była po jej stronie, wliczając w to również ludzi Sorena, którzy sympatyzowali z bohaterką nieszczęśliwej miłosnej historyjki i chyba nie do końca widzieli, gdzie tu u licha była jej wina. Niestety oprócz ogólnie sprzyjającego nastroju nic to Przyjaciółce nie dawało, gdyż w razie gdyby ekradoński książę był wyjątkowo uparty i jednak kazał ją ściąć, znalazłby się taki, który po prostu wykonały rozkaz. Zawsze się tacy znajdowali. Ich przychylność była więc dobra, ale nie przeważająca, gdyż osobą, w której rękach spoczywał los elfki, była księżniczka Arola, a ona na razie wstrzymała się z wyrażaniem jakiejkolwiek opinii. Ba, nawet wyjaśnień od Sorena zażądała jedynie gestem i wymownym spojrzeniem… Niestety jednak nie od razu otrzymała to, o co prosiła. Skowronek z satysfakcją obserwowała jak ten smarkacz wił się i kombinował ze swoim śmiechu wartym doradcą. Przyjaciółka była pewna, że wygra tę sprzeczkę, bo ci dwaj nie umieli nawet dogadać się między sobą by ustalić wspólny front, nie wspominając o wysunięciu odpowiednich argumentów. Arola się niecierpliwiła, czego wyraz dawała wzdychając i zakładając ręce na piersi, na razie jednak wstrzymywała się od werbalnych uwag.
        I wtedy zaatakował Fydlon. Szybko i brutalnie, chyba nawet nie zastanawiając się nad argumentami. Tak, by zabolało. I udało się, lecz chyba nie tak jak zamierzał. Skowronka na moment zatkało, gdy usłyszała jego pyskówkę. Szczęka jej opadła i patrzyła na niego z niedowierzaniem. Chwilę później zamknęła usta i zmrużyła oczy jak niezadowolony kot.
        - Rozpustnym?! - powtórzyła z oburzeniem. - Ty zakłamany dziadzie! Uderzasz w taki ton, bo nie masz na mnie nic konkretnego i chcesz mnie oczernić! Bo ci się pod tyłkiem tli, dlatego! Sam żeś nie poznał, że nie jestem księżniczką tylko rozchlapywałeś to na lewo i prawo jak stara przekupa! Poleciałeś pod same bramy Danae, bo ci nawiałam, mazgaju! Może to co zrobiłam było głupie jak cholera, ale nie waż się kwestionować mojego prowadzenia się, palancie!
        Na koniec Skowronek aż tupnęła ze złości. Zrobiłaby się czerwona, ale na to było już za późno, przynajmniej jeśli chodziło o napuchnięty po uderzeniu policzek. Trudno było ocenić, czy był to element jej gry, czy też faktycznie była aż tak przewrażliwiona na punkcie swojej cnoty, bo ten kawałek wyszedł jej wyjątkowo wiarygodnie. Gdy już wyrzuciła z siebie cały gniew parsknęła by uspokoić oddech, poprawiła sukienkę i zwróciła się ku Aroli, która z uniesionymi w niemym zaskoczeniu brwiami obserwowała tę mało subtelną wymianę zdań.
        - Wasza wysokość - odezwała się Przyjaciółka. - Najmocniej przepraszam za mój język… Nie powiedziałam nigdy, że proszę o ułaskawienie, tylko o sprawiedliwość, a oni wysłali za mną całą drużynę Gryfinów, jakby faktycznie takie środki były tu potrzebne...!
        Arola słysząc, że elfka znowu podnosił głos, uciszyła ją gestem. Przez moment w ciszy patrzyła to na złodziejkę, to na Sorena i Fydlona, tym drugim dając trochę dłuższą chwilę w nadziei, że może w końcu powiedzą coś mądrego, lecz nic się na to nie zanosiło.
        - Skoro tak… - uznała. - Mając słowo przeciw słowu chętnie wysłucham jeszcze trzeciej strony. Wy tam, w chacie! Niechaj jedno z was wyjdzie i opowie jak było - zarządziła, a w tym samym czasie część elfich strażników wycelowała łuki w póki co zamknięte drzwi, tak dla pewności.
        Skowronek zastanowiła się czy na pewno dobrym pomysłem było powoływać się na ludzi z Targu jako świadków - szansę na przegadanie Aroli miał tylko Sjans, bo reszta z pewnością pogrąży tę opowieść i ją osobiście przy okazji. Cholera, trzeba było zwiewać gdy był na to czas.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Księżniczka Arola wyglądała na taką, która trzyma wszystkie asy w rękawie, jednak decyzja jaką zamierzała podjąć wcale nie była łatwa. Rzecz jasna gdyby opierać się na samych zeznaniach Skowronka i Fydlona, a raczej braku argumentów po stronie tego ostatniego, werdykt powinien zapaść już dawno, ale jako monarchini elfka musiała zdawać sobie sprawę z konsekwencji jakie pociągnie za sobą jej postanowienie. Sjans miał już okazję przekonać się jak reaguje Soren, gdy zostaje upokorzony na oczach swoich poddanych, dlatego też jeśli Arola rzeczywiście chciała go skarcić, powinna zabrać się do tego niezwykle delikatnie. W przeciwnym razie wydany przez nią wyrok nie będzie sprowadzał się do samego oskarżenia czy też uniewinnienie Przyjaciółki, ale również zadecyduje o tym, czy stojące naprzeciwko siebie armie Ekradonu i Danae mają pozostać sojusznikami, czy też stoczyć z sobą krwawy bój. A chyba żaden władca nie chciałby ryzykować życia własnych poddanych dla tak błahej sprawy. Z drugiej strony, jeśli wierzyć plotkom, Arola miała nad młodym księciem przewagę wynikającą z głęboko skrywanych uczuć Sorena. Pozostawało tylko pytanie czy sama elfka była tego świadoma? Chwilowo wszystko wskazywało na to, że monarchini chce sobie dać więcej czasu do namysłu przesłuchując kolejnych zainteresowanych.
        Wspomnienie o rzekomej „trzeciej stronie” było tu trochę nie na miejscu. Przecież Skowronek przyprowadziła Arolę po to by ratować oblężonych w chacie pustelnika, dlatego też ludzi z Kamiennego Targu ciężko było nazwać bezstronnymi, a ich opinię traktować obiektywnie. O dziwo zarówno Soren jak i Fydlon nie podnieśli od razu takiego sprzeciwu, wciąż bardziej zajęci wzajemną dyskusją niż próbą zjednania sobie elfki. Za to w samej chacie od razu zawrzało.
        Drwal układał sobie w głowie fragmenty przemowy jaką powinien wygłosić w obronie niewinności Skowronka, gdy nagle z zadumy wyrwał go głos brata.
        - Botan, pomóż mi przesunąć to cholerstwo. Pójdę tam, zaśpiewam tej laluni co chce usłyszeć i sprawa wygrana – zadecydował Guly.
        - Niby dlaczego ty? – nie dowierzał starszy Ulka. - O ile pamiętam nie było cię na miejscu gdy spotkaliśmy Cryfa, więc nie bardzo wiem o czym miałbyś świadczyć? – zaprotestował Sjans.
        - Było nie było. Pierdzielenie. Kogo obchodzi prawda? Liczy się to, aby mieć dobrą gadkę, a w tej biję cię na głowę. Zwłaszcza gdy chodzi o ładne dziewczyny jak tamta.
        - Jeśli Arola wyczuje kłamstwo wszyscy jesteśmy ugotowani. – Sjansowi wcale nie paliło się, aby to on został gwarantem cnoty Skowronka, jednak w obecnej sytuacji nie widział w owej roli nikogo innego. Tymczasem jak się okazało chętnych było aż nadto.
        - Niedźwiedź pójdzie i wsadzi Fydlonowi jego kłamliwe słowa prosto w żołądek – zadeklarował Botan.
        - Ja to zrobię – zaoferowała pomoc Kliri. – Poznałam naszą elfkę jeszcze w Kamiennym Targu, potrafię kłamać lepiej niż wasza dwójka, a poza tym Skowronek zwierzyła mi się z swoich problemów miłosnych więc jestem tu najbardziej na bieżąco.
        - Niedoczekanie! Żadne z was się stąd nie ruszy – protestował drwal, a widząc krawca i Ważkę również spieszących z pomocą, natychmiast rozszerzył adresatów swojej groźby. – Dotyczy to także waszej dwójki.
        - A dlaczego mielibyśmy pozwolić ci wszystko spartolić? – Nie dawał za wygraną Guly.
        Po chwili w izbie zagotowało się od rozdmuchanego sporu, będącego żywym dowodem na to dlaczego ludziom z Mglistych Bagien tak trudno było dojść do czegokolwiek. Kłócili się o wszystko, za nic mieli autorytet władzy, uparcie pozostawali w przekonaniu, że skoro wie się lepiej, to należy robić po swojemu, a wszelkie opamiętanie przychodziło za późno, zwykle wówczas gdy ktoś inny wyciągnął z tych waśni korzyści dla siebie. W tym przypadku sygnałem, aby zaprzestać krzyczeć, okazał się trzask zamykanych za sobą drzwi. Sjans natychmiast spojrzał po twarzach wokół siebie, szukając tego, którego brakuje. Było już za późno na jakiekolwiek działania. Chyba że sami chcieli urządzić przed Arolą jeszcze lepsze przedstawienie niż dawali Soren i Fydlon. Tymczasem Eldine stała przed księżniczką, ukłoniła się zgodnie z etykietą, odczekała na gest Aroli dopuszczający ją do głosu, po czym zaczęła swoją opowieść.
        - Nazywam się Eldine Styfing. Jestem córką Ado Styfinga. Być może pamiętasz mnie pani z Ekradonu, gdzie spędziłam ostatnie lada jako jedna z dam dworu Eruen. W rzeczywistości pochodzę z północy. Ziemie mojego ojca znajdują się tutaj, a samą siedzibę zbudowano w miejscu gdzie przecinają się szlaki handlowe. – Ślimakowa Panna zaczęła rysować na ziemi niewielki fragment mapy. – Bliżej granicy leży tylko Kamienny Targ i Mgliste Bagna skąd pochodzą moi towarzysze. Nasze krainy są podobnej wielkości, chociaż ziemie mojego ojca to głównie łąki, pastwiska, drogi i miasta, gdy tymczasem te podległe rodowi Ulka to góry, gęste lasy, bagna i… jeszcze więcej lasów. Myślę, że jest tam pięknie, chociaż nigdy nie miałam okazji tego zobaczyć. Niestety nie mamy najlepszych stosunków z sąsiadami. Nie rozmawiamy z sobą, a jeśli już to o sobie i głównie źle, rozdrapując stare rany, o których tak naprawdę nikt już pamięta. Jednak pomimo głęboko zakorzenionej urazy, gdy znalazłam się sama w Ekradonie, to właśnie Guly Ulka był mi najbliższy. Był też jedyną osobą kojarzącą się z domem…
        Eldine opowiadała ze szczegółami tak jakby byłą przekonana, że ona i Arola maja dla siebie cały wieczór. Nie pomijała niczego. Począwszy od tego jak rozkwitało jej uczucie do osoby, którą kazano jej nienawidzić, przez decyzję by wspólnie zakończyć odwieczne spory, gniew Styfinga i okrutne rany jakie szkolone przez Ado bestie zadały Guly’emu, poniesioną karę, ucieczkę z zamku i nieoczekiwaną pomoc jaką otrzymała ze strony Skowronka i Sjansa. Wspominając dzielnice biedy, bandytów, kanały, niedźwiedzie i inne niebezpieczeństwa, Eldine przedstawiała historie tak, iż to właśnie Skowronek urastała w niej do miana bohaterki, dzięki której dziewczynie udało się przetrwać wszystkie te okropne chwile, po to by w końcu odnaleźć ukochanego. Z kolei Soren wyszedł na łotra co to z początku zadeklarował swoją pomoc, a potem wściekł się z byle powodu i przegonił ich z baraków.
        - Nie możesz jej karać. Ona jest cudowna – podsumowała Eldine. - Cały czas zachodzę w głowę dlaczego mi pomaga, bo przecież teoretycznie nie ma żadnego związku z Kamiennym Targiem. Znaczy się podejrzewałam, że chodzi o zaskarbienie sobie u kogoś specjalnej łaski, ale myślałam że chodzi o kogoś innego.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek była bliżej chaty pustelnika przez co słyszała jak jej towarzysze się naradzają. Serce co jakiś czas podchodziło jej do gardła, gdy słyszała konkretne głosy. Niektórych nie kojarzyła, choć domyślała się do kogo mogły należeć - przez moment na przykład odzywał się jakiś mężczyzna, musiał to więc być albo brat Sjansa, albo gospodarz tego miejsca. Gdy jednak w dyskusję wmieszał się Botan, elfka miała ochotę rzucić się w stronę chatki z okrzykiem “każdy, byle nie on!”, choć nawet nie wiedziała, co Niedźwiedź mówił. Chociaż gdy do rozmowy wmieszała się Ważka ze swoim lubym nie było wcale lepiej, gdyż Przyjaciółka był przekonana, że tych dwoje w dobrej wierze, chcąc jej pomóc, ubarwią historię tak, że tylko jeszcze bardziej ją pogrążą. ”Na sny Prasmoka, w co ja się wmontowałam, oni mnie tylko pogrążą…”.
        Arola zaczęła się już niecierpliwić, bo kto to widział kazać przyszłej królowej tyle czasu czekać, ale nim zrezygnowała z tego przesłuchania bądź wręcz wyciągnęła konsekwencje w stosunku do opieszałych mieszkańców Bagien, drzwi do chatki się otworzyły. Skowronek w tym momencie wstrzymała oddech, bo sam widok osoby, która stanie na progu, był dla niej zwiastunem porażki lub klęski. Ku swemu zaskoczeniu zobaczyła Eldine. Jej by się nie spodziewała - uważała Ślimakową Pannę za niezbyt skorą do ryzyka i mieszania się w tego typu afery, ale najwyraźniej musieli mieć jakiś plan… Bądź właśnie tego planu nie było i interwencja córki Ado była jej własną inicjatywą. Czas pokaże, na razie karty wyglądały całkiem nieźle.
        Skowronek w napięciu przyglądała się wymianie grzeczności między obiema kobietami. Zdawało jej się, że to dobry początek, chociaż Arola nie zdradziła się nawet jednym mrugnięciem z tym, jakie wrażenie zrobiła na niej Eldine. Tak samo, jak przez długi czas cierpliwie słuchała zdecydowanie przydługiego wstępu młodej arystokratki. Skowronek zaś robiła się z czasem coraz bardziej nerwowa, lecz całe szczęście nikt w tym momencie na nią nie spoglądał. W jej przekonaniu historia była zbyt rozwlekła i przez to Arola w końcu straci cierpliwość i wyda wyrok w irytacji - nic gorszego nie mogło ich spotkać. Czas jednak mijał, a elfia księżniczka nadal słuchała i nie przerywała, chociaż delikatnie dawała Eldine do zrozumienia, by się streszczała. Jej cierpliwość wróciła na dawny wysoki poziom, gdy w końcu w historii pojawiła się postać Skowronka, o którą toczyła się cała sprawa. Przyjaciółka zaś w tym czasie słuchała w napięciu, a potem z zażenowaniem, zasłaniając twarz dłońmi. Czuła się jak panna na wydaniu chwalona przez matkę przed jakimś majętnym kawalerem - to były takie totalne bzdury. Zachowanie Skowronka można było poczytać jednak jako nerwową skromność, mogła więc pozwolić sobie na lekkie danie upustu swoim emocjom - i tak nie miała już szans na interwencję i sprostowanie. Może jednak nie było to takie złe - została pięknie wybielona w oczach księżniczki, lecz przy okazji stawała się coraz większym wrogiem księcia, który mógł dostać w skórę właśnie przez nią. Cholera jasna.
        Gdy Eldine skończyła, księżniczka nie od razu się odezwała. Patrzyła na obrończynię Skowronka z uwagą, jakby jeszcze w ostatniej chwili chciała przejrzeć jej blef, po czym nabrała głęboko powietrza w płuca i odezwała się.
        - Nie możesz mi mówić czego nie mogę robić - zauważyła jakby mimochodem, zaraz przechodząc do dalszych kwestii. - Czy jest ktoś, kto nie jest w tę sprawę zaangażowany emocjonalnie? Ktokolwiek? - dopytywała, choć chyba znała z góry odpowiedź, bo nie czekała na nią nawet chwili. - Cóż więc. Nie ma sensu przedłużać. Książę Sorenie, dziękuję za zaangażowanie w rozwikłanie tego incydentu. Zgodzisz się ze mną, że z racji jurysdykcji i względów osobistych podejrzana powinna trafić w nasze ręce - zawyrokowała tonem uprzejmym, jakby faktycznie było to rozwiązanie najprostsze, choć było w jej spojrzeniu coś, co kazało myśleć, że miała po prostu dość tych rozmów. - Liczę na współpracę, gdyby potrzebne były nam dodatkowe zeznania bądź dowody… I na dyskrecję. Zajmijcie się nią - zwróciła się do swoich żołnierzy, mając oczywiście na myśli Skowronka.
        Przyjaciółka była w szoku. Zrobiono z niej kozła ofiarnego mimo tych wszystkich pochlebnych słów, które padły pod jej adresem. Zdawało jej się, że Aroli wcale nie imponowały emocjonalne pobudki ich działań, a być może wręcz nimi gardziła. Wyżej ceniła dobre stosunki z sąsiednim państwem niż dochodzenie prawdy przez jakąś dziewczynę z ludu. Fydlon był pewnie z siebie dumny - wyglądało, jakby dopiął swego mimo marnych argumentów. Tylko po co była ta cała szopka z przesłuchaniem? Księżniczka chciała wyjść na sumienną i bezstronną? Co za lafirynda…
        - Przy okazji wydaje mi się, książę Sorenie, że usłyszeliśmy od panny Styfing ciekawe wieści, które wymagałyby od ciebie pilnej interwencji, rozchodzi się wszak o twoich poddanych - zauważyła Arola, dzieląc w ten sposób łupy po równo, księciu zostawiając do rozwiązania kwestię waśni między Ulkami a Styfingami, a samej biorąc sobie na głowę elfią dziewkę, która nieumyślnie prawie doprowadziła do skandalu obyczajowego. Rozwiązanie zaproponowane przez księżniczkę brzmiało sensownie, gdyż przy minimalnym zachodzie rozwiązywało większość problemów: Soren wychodził ze wszystkie z twarzą, opuszczał ziemie Danae zabierając swoich poddanych, elfy wracały do swoich spraw, a pustelnik miał święty spokój. Może wręcz Skowronek powinna dać się pojmać i liczyć na to, że jeszcze da radę się wyłgać albo uciec w późniejszym czasie, lecz duma jej na to nie pozwalała. Gdy próbowano związać jej ręce zaczęła się szarpać, elfi żołnierze nie mieli jednak do niej ani odrobiny cierpliwości. Gdy nie pomogło słowne ostrzeżenie po elficku a potem we wspólnym, Przyjaciółka po raz kolejny dostała w twarz. Uszkodzona skóra na jej policzku nie wytrzymała kolejnej konfrontacji z dłonią w rękawicy i tym razem została rozcięta, a ranka choć była dość niewielka, bardzo nieprzyjemnie szczypała przy każdym grymasie. Dzięki temu jednak lekcja do niej dotarła i już nie stawiała aż takiego oporu, chociaż gdyby wzrok mógł zabić, wszyscy równo leżeliby trupem.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Eldine poniosła sromotną klęskę. Sjansowi trudno było winić dziewczynę, jako że on sam, jak i zapewne wszyscy członkowie jego drużyny, również próbowaliby wstawić się za Skowronkiem, chociaż być może zrobiliby to w innej formie. Chociaż każdy zebrany w chacie Pustelnika był przekonany, że jego opowieść byłaby lepsza, nie istniało takie tłumaczenie, które mogłoby wygrać z potrzebą zachowania poprawności politycznej i utrzymania sojuszu z Ekradonem jaki gwarantował Soren. W rzeczywistości drwal jako twórca tego planu czuł się odpowiedzialny za porażkę nawet bardziej niż córka Styfinga. Najgorszym jednak było to co nastąpiło bezpośrednio po ogłoszeniu przez Arolę swojego werdyktu.
        Rozochocony młody książę, czując iż ma poparcie elfki, która jednocześnie wybitnie nie przepada za motłochem z Mglistych Bagien, poczuł się nad wyraz pewnie, będąc gotowym dobić pokonanego przeciwnika.
        - Zabiorę tą niewiastę i oddam ją w ręce lorda Styfinga. W ten sposób problem sam się rozwiąże – zdecydował Soren. – Straż! Aresztować tą dziewczynę i odprowadzić ją do obozu.
        Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Już uwięzienie Skowronka i dość stanowcze potraktowanie elfki przez podkomendnych Aroli wywołało u ludzi z Mglistych Bagien falę oburzenia i protestów, które to z trudem udało się Sjansowi opanować, utrzymując swoich na miejscu. W przypadku Przyjaciółki poskutkowało tłumaczenie, że oddajemy elfkę we wrogie ręce tylko na chwilę, że prawdopodobnie sama jest na tyle sprytna, iż da radę siej uwolnić, a jeśli nie, zaczniemy działać w tej sprawie gdy tylko pozbędziemy się Sorena. Jednak utrata Eldine, chociażby na chwilę, w ogóle nie wchodziła w grę.
        - Niedoczekanie, głupi fiucie. – Guly od razu rzucił się w stronę drzwi z zamiarem odbicia ukochanej. Nawet nie obejrzał się czy pozostali ruszą w jego ślady. Zresztą nie musiał, jako że Botan i Norg byli w tym temacie jeszcze szybsi, nie zawracając sobie głowy taką drobnostką jak skorzystanie z powszechnie stosowanego sposobu na wyjście z budynku. Olbrzymi gryf rozwalił ścianę, a Niedźwiedź ruszył bezpośrednio za swoim zwierzakiem, natychmiast obnażając wszystkie słabości żołnierzy Ekradonu. Gryfini mieli w zwyczaju gardzić piechurami, jednak w tym przypadku oddaliby wszystko by mieć obok siebie kogoś w ciężkiej zbroi, z włócznią i szeroką tarczą. Ich łuki i krótkie miecze niewiele się zdawały w sytuacji gdy Norg znajdował się tuż obok.
        Botan z kolei wybrał sobie za cel Fydlona, szarżując bezpośrednio na szlachcica. Olbrzymi topór, gniewne oblicze chłopaka i wcześniejsze doświadczenia związane z tym jak kończy się zadzieranie z Niedźwiedziem, pozwoliły Brysowi bardzo szybko oszacować własne szanse w takim pojedynku. Nowy doradca Sorena był doświadczonym żołnierzem, takim który doskonale zdawał sobie sprawę, że to zwycięzcy piszą historię, a w bitwie najbardziej liczy się skuteczność działań, a nie styl w jakim dąży się do osiągnięcia celu. W tym konkretnym przypadku za sukces Fydlon uznał przeżycie kilku najbliższych minut, od razu rzucając się do ucieczki, zbiegiem okoliczności pędząc w kierunku Aroli. Nader praktyczny Brys był gotowy rzucić elficką księżniczką prosto w Botana, byleby tylko choć na chwile zatrzymać przeciwnika.
        Tymczasem Sjans skupił całą swoją uwagę na tym by wraz z bratem odbić Eldine. W panującym wokół chaosie szybko stracił rozeznanie jak radzą sobie pozostali. Oba jego topory raz za razem śmigały w powietrzu, blokując lub zadając ciosy. Drwal był wściekły, dlatego też ochoczo dawał upust swojej złości.
        - Rzucicie broń albo poderżnę mu gardło! – Okrzyk Kliri przybił się przez bitewny szał. Dziewczyna stała za Sorenem, trzymając w ręce nóż, którego ostrze skierowane było na twarz księcia. Sam Soren również nie wykazał się w walce, nagle uświadamiając sobie, że czym innym jest codzienny trening, a czym innym sytuacja gdy przeciwnik faktycznie próbuje cię zabić. Zwłaszcza gdy twoim rywalem jest dziewczyna, z którymi to młody wojownik wybitnie sobie nie radził.
        – Ładnie pachniesz. – Na głos zauważyła Kliri gdy wokół zapadła cisza.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości