Ekradon[Przeprawa w okolicy miasta] Co ma wisieć - nie utonie

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Elfka postanowiła skorzystać z podwiezienia na końskim grzbiecie. Spiczastoucha przylgnęła do jego sylwetki, co nie uszło jego uwadze, jednakże pod pozwoleniem na taki rodzaj intymności, kryła się chęć zamiany paru słów… co okazało się niemożliwe z niezwykle prozaicznego powodu. Nieznajomy, od którego hienołak czuł gadzią woń, był nikim innym jak… smokiem. Wielkim bydlakiem, który skrzydłem osłaniał jeźdźca i pasażerkę niby ruchomym baldachimem. Do stu kurew… jak ja nienawidzę smoków… Przekleństwo nie wyszło jednak poza obręb jego myśli, choć znajomi Bariusa doskonale wiedzieli o jego awersji do tych potężnych stworzeń. Smoki były na jego prywatnej liście nietolerancji na pierwszym miejscu, drugie zajmowali magowie. Obu grup starał się unikać, zleceń dla nich w zasadzie się nie podejmował, ponieważ nawet jak dla niego było to grą niewartą świeczki, a takie zadania były wysoce ryzykowne. Teraz jeszcze wyszło na jaw, iż zleceniodawca był przerośniętym jaszczurem i nawet całkiem miła osłona przed deszczem mało cieszyła dryblasowatego barbarzyńcę.
W jednej chwili musiał też zrewidować swoje plany i nawet ten wymowny wzrok sugerujący treść myśli pannicy o losie jej towarzysza przestał cieszyć jego okrutne serce.
-Skowronek? – mruknął tylko pod nosem na poły zdziwiony, na poły rozbawiony. Przezwisko dziewczyny brzmiało w ustach Wydry nieomal jak wyznanie kochanka. Kotku, misiaczku… skowronku – pełen rozmantyzm.

Malika poruszała się sprawnie rozchlapując pod kopytami nawet te głębsze kałuże, kołysząc w siodle hienołakiem i pasażerką.
- Miło, huh? – rzucił dość cynicznie, nie wiedząc, co też ma odpowiedzieć. Kurtuazje nigdy nie były mocną stroną Bariusa, lepiej przychodziło mu jednak zdobywanie wrogów swym niewyparzonym jęzorem. To zabawne słyszeć takie słowa z ust kobiety, która chwilę temu chciała zobaczyć swego kuma martwego. Wielkolud spauzował na moment, odwracając głowę tylko po to by zerknąć na elfkę.
- Co za różnica… oboje wiemy, że to nie ma znaczenia, mogłaś o mnie słyszeć… tu lub ówdzie, choć wątpliwa to sława. Przyjmijmy, że lepiej dla ciebie jest trzymać się mnie zarówno najbliżej jak się da, jednocześnie starając się być najdalej jak to możliwe. Westchnął i zrezygnowany wyjawił jej swoje imię, nie wiedząc do końca czy czyni dobrze. Ehhh, niech ci będzie - Barius… Barius Hienołak – dopowiedział w swej głowie. Zerknął, czy jego imię zbudziło w niej jakieś skojarzenia, bardziej z ciekawości niż chęci zaspokojenia własnej próżności. Wśród typów spod ciemnej gwiazdy barbarzyńca okrył się niesławą całkiem wybornego łowcy niewolników oraz niezrównanego tropiciela. Jego najemnicze fuchy pozostawały jednak skrzętnie skrywanym sekretem i jakkolwiek wiadomym było o jego profesji, tak szczegóły podejmowanych zleceń pozostawały dla niego tajemnicą zawodową, których nie zdradzał nawet będąc pijanym w sztok. Jeśli słyszała o nim, mogła mieć pewność, że dotykała właśnie mężczyzny nie tylko wyjętego spod prawa, ale też bardzo niebezpiecznego. Na swą reputację pracował latami, często dopuszczając się okrutnych czynów tylko po to, by podtrzymać krążącą dookoła niego aurę istoty bezwzględnej i nieprzejednanej. Jak wszystko na tym świecie, tak i taka sława miała zarówno swe dobre jak i złe strony. Ci, którzy chcieliby mu zagrozić, wiedząc kim jest, często spuszczali z tonu, zanim ten zdołał się odezwać i odstępowali od prób kradzieży czy innych rozbojów, zwyczajnie unikając zwady. Minusem było to, że jeśli uczynił kogoś swym wrogiem, to wrogiem śmiertelnym, bowiem przewiny Bariusa były tak liczne jak złamane życiorysy osób, które miały pecha stać się jego interesem. Innymi słowy, jeśli elfka słyszała o nim, powinna wiedzieć, że wchodzenie mu w paradę to delikatnie mówiąc niezbyt rozsądny pomysł, a jeśli pozostawał dla niej jedynie wielkim gabarytowo gburem – zapewne wkrótce sama się o tym przekona. Mężczyzna odwrócił w końcu spojrzenie od ciemnowłosej, skupiając się na ścieżce. Dopiero po dłuższej chwili poczuł przyjemniejsze ciepło bijące od ciała dziewczyny, grzejące przemoczone plecy.

Zerknął raz jeszcze na Wydrę, a potem smoka. Niby nikt go nie pytał o zdanie, ale ponieważ każda okazja do zarobienia była dobra, postanowił podzielić się swą propozycją.
-Gdybyś chciał go gdzieś korzystnie opchnąć, znam ludzi, którzy byliby tym zainteresowani – powiedział Calvemirowi ledwo odwracając ku niemu spojrzenie. Antypatia, antypatią, ale zawartość mieszka musi się zgadzać.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Słysząc decyzję Calvemira Skowronek nie była w stanie ukryć emocji - na jej twarzy przez mgnienie oka widoczne było zaskoczenie, oburzenie, złość i odrobina niechęci. Była święcie przekonana, że Wydrę czeka marny koniec, w końcu obaj jej nowi towarzysze nie żywili do niego szczególnie ciepłych uczuć. Pomysł wzięcia Przyjaciela za zakładnika był, w jej mniemaniu oczywiście, zły, żeby nie powiedzieć dosadniej. Tylko ona znała chłopaka na tyle dobrze, aby wiedzieć, czego się po nim spodziewać, Calvemir nie mógł wiedzieć, czy ma do czynienia z człowiekiem honorowym, posłusznym, czy też wręcz przeciwnie i któregoś dnia nie obudzi się z kosą pod żebrami. Pozostawała jeszcze kwestia Przywiązania - Wydra miał tyle samo czasu, co ona, a to oznaczało jego przydatność przez bardzo krótki okres czasu, po którym to trucizna szybko by go wyeliminowała. Nikt poza ich dwójką o tym nie wiedział.
        - Źle robisz, biorąc go ze sobą - oświadczyła Calvemirowi. - Zabicie go tu i teraz było najlepszym rozwiązaniem, ale skoro chcesz zrobić sobie z niego niewolnika, nie będę ci tego perswadowała. Chętnie powiem na koniec “a nie mówiłam”.
        Tyle, Skowronek nie zamierzała rozwijać tematu. Gdy uchwyciła pełen żalu wzrok Przyjaciela wlepiony w swoje oblicze, przekazała mu tylko na migi, że będzie go mieć na oku. Nie był to jeden z dyskretnych gestów znanych tylko im, była to powszechnie stosowana pantomima z pokazywaniem oczy swoich i ofiary, więc wszyscy mogli się domyślić, że Wydra będzie miał od tej pory przymusowego anioła stróża, który poderżnie mu gardło, gdy tylko nabierze choćby cienia podejrzeń. Nie, żeby Skowronkiem powodowała lojalność wobec aktualnego zleceniodawcy, jakim był smok - zależało jej głównie na zachowaniu sekretów swoich i swojego ugrupowania, do którego Wydra też do niedawna należał. Sposób, w jaki dał zrobić z siebie niewolnika, raz na zawsze wykreślił go z szeregów Przyjaciół. Elfka miała jeszcze na tyle dobre serce, że mogła pozbawić go życia na jego własne żądanie. Większość osób oczywiście nie uznałoby tego za przejaw szlachetności, ale oni nie wiedzieli, jaki koniec czekałby Wydrę, gdyby miał dożyć zgonu z przyczyn “naturalnych”. W porównaniu z działaniem Przywiązania każda inna forma egzekucji zdawała się być humanitarna, tym bardziej, że Przyjaciółka nie zamierzała się pastwić - jedno precyzyjne cięcie albo pchnięcie i byłoby po Wydrze, nawet by nie poczuł, że umiera.

        - Skowronek - elfka przytaknęła słowom jeźdźca. - Też możesz tak do mnie mówić, jeśli masz ochotę.
        Przyjaciółka zamilkła, przypatrując się Calvemirowi po przemianie. Znowu zapytała siebie w duchu, po co jest potrzebna komuś takiemu, ale i tym razem zachowała tę myśl dla siebie. Z ciekawości obróciła się w kierunku karczmy - dostrzegła kilka rozpłaszczonych o szybę twarzy ludzi, którzy gapili się na wielkiego jaszczura jak cielęta w malowane wrota. Na ich twarzach widać było strach, bogobojny lęk, szeroko rozumianą żądzę, a czasami niedowierzanie, jakby właśnie doświadczali delirium. Nic w tym dziwnego, pewnie większość z nich smoka widziało po raz pierwszy i ostatni w życiu. Całe szczęście nikt nie był na tyle głupi, by wylecieć na zewnątrz w celu ubicia gada albo wyciągnięcia z niego, gdzie trzyma skarby. Właśnie, skarby - jeśli w opowieściach o smokach jest chociażby ułamek prawdy, wyjaśniałoby to, skąd Calvemir miał tyle drogich kamieni, by zapłacić jej i wielkoludowi. Skowronek nie poznała wcześniej żadnego smoka, nie na tyle, aby zapytać go o zasadność plotek o ich bogactwie.

        - Różnica o tyle, że łatwiej wołać po imieniu niż "ej, ty!", mniej osób się odwraca.
        Skowronek wychyliła się lekko, aby łatwiej jej było patrzeć na Bariusa, który wił się jak piskorz, byle tylko nie zdradzić, jak się nazywa. W zasadzie mógł skłamać, jej nie robiło to różnicy, gdyż podana przez nią argumentacja w pełni pokrywała się z jej poglądami, gdy jednak usłyszała jego prawdziwe imię, zamrugała lekko i spojrzała gdzieś w dal, jakby coś jej dzwoniło tylko jeszcze nie wiedziała co…
        - O… - wyrwało jej się, gdy w końcu sobie przypomniała. Spojrzenie jej błękitno-złotych oczu na powrót skupiło się na twarzy mężczyzny, było w nim widać coś na kształt szacunku. Nie cofnęła się jak przerażona cnotliwa panna, chociaż wiedziała już, że nie myliła się w swoim pierwszym osądzie na jego temat. Długo już była częścią półświatka, słyszała wiele historii, lecz do większości się nie przywiązywała - ta branża miała ten urok, że rotacja usługodawców była tu większa niż wśród portowych prostytutek. Cóż się dziwić, wystarczył jeden błąd, by zawisnąć. Gdy jednak dane nazwisko słyszało się dwa, trzy razy, świadczyło to o tym, że ma się już do czynienia ze swego rodzaju specjalistą. A wypowiadane z trwogą, podziwem bądź złością imię “Barius” obiło się Skowronkowi kilka razy o uszy. Nie pamiętała teraz szczegółów, świtało jej jednak, że ma do czynienia z typem brutalnym, bezwzględnym i bezczelnym. Co zdążył już zresztą udowodnić swoim zachowaniem w karczmie.
        - Trafiłam na doborowe towarzystwo - zauważyła w końcu. Chwilę po tym Barius zaproponował znalezienie kupców na Wydrę, co spotkało się z przerażeniem na i tak już białej jak świeży śnieg twarzy Przyjaciela. On wiedział to samo, co Skowronek - to nie skończy się dla niego dobrze. "Ciekawe, czy wyhodował sobie na tyle duże jaja, by poprosić mnie o cios łaski...", pomyślała elfka, ale nie powiedziała tego na głos. Zamiast tego wyciągnęła się lekko, aby jej usta były bliżej ucha hienołaka, nie chciała w końcu przekrzykiwać się przez deszcz i warstwy kapturów bardziej, niż było to konieczne.
        - Radzę ci nie sprzedawać Wydry nikomu znajomemu - zasugerowała. - To zgniłe jajo, jeszcze będziesz miał przez niego kłopoty.
        Skowronek tym jednym zdaniem wyświadczyła przysługę dwóm osobom - Bariusowi i swojemu Przyjacielowi. Ten drugi dzięki niej mógł uniknąć zatłuczenia na śmierć, z którym z pewnością wiązałoby się odsprzedanie go komukolwiek, zaś pierwszy zachowałby dobre imię. Elfce przypomniało się kilka informacji o jeźdźcu, gdy wspomniał o sprzedaży Wydry, wiedziała już, z jaką branżą się on przyjaźni. Po co miałby sobie robić wrogów i psuć wizerunek marki, na który "uczciwie" pracował latami? Taka miła była Skowronek.
        - Calvemir! - odezwała się nagle Przyjaciółka. - W powietrzu te twoje cienie cię nie dopadną?
Awatar użytkownika
Calvemir
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calvemir »

- Nie chciałbym go opchnąć, jak to ty nazwałeś. Może się po prostu przydać. A jak nie, to sprawdzę co się stanie, jeślibym go zrzucił z pewnej wysokości... - Po dokończeniu tego zdania owinął ogon wokół ciała mężczyzny i wyrzucił go parę metrów w górę. Zręcznie złapał człowieka z użyciem ogona i odstawił go na swój grzbiet. - Tak będzie, jeśli spróbujesz uciec - warknął na niego.
Za szybą ustawił się już spory tłumek gapiów, podczas gdy obiektem ich zainteresowania był smok, który z niewiadomych powodów pojawił się za tym właśnie oknem. Ów smok zdecydował się zredukować zainteresowanie sobą do minimum. Z paszczy buchnął dym i wydobyła się zeń wąziutka linia ognia, która chlasnęła o szybę, nadtapiając ją w paru miejscach. Smok zadowolony z efektu mruknął coś po swojemu i odwrócił się.
"Może być problem. Już prawie świta, a ty siedzisz tu przez całą noc. Nie muszę ci chyba przypominać, że niedługo tu przyjdą, prawda?"
- Gdybym o tym nie pamiętał, już dawno leżałbym martwy pod jakimś drzewem - mruknął. Odwrócił łeb, aby się rozejrzeć. Jego smocze oczy były tak sprytnie osadzone, że widział praktycznie wszystko dookoła, z Wydrą włącznie. Odwrócenie głowy było raczej czymś w rodzaju odruchu, który można zauważyć u tropionej zwierzyny. "Nisko upadłeś" usłyszał.
"Tak czy inaczej powinniśmy już być w powietrzu jeśli nie mamy ochoty się z nimi spotkać. Jeszcze możemy zdążyć."
- A co z burzą? Nie możemy tak lecieć, usmażylibyśmy naszych pasażerów. Będziemy iść jak długo się da. - W głowie dobiegł go jakiś nieokreślony dźwięk, ale ognik postanowił zamilknąć.

- Widać nareszcie przechodzimy do rzeczy - odpowiedział Lenie. - Nna to składa się wiele czynników, a przede wszystkim wiatr. W dużym uproszczeniu kiedy nie lecimy pod wiatr będziemy przemieszczali się szybciej od nich. - Resztę pozostawił jej do wykalkulowania. - Idźmy, bo nas świt zastanie - mruknął i zaczął iść w ten sposób, aby koń i podróżujący nim mogli nadążyć.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Na uwagę dziewczyny, mężczyzna zaśmiał się cicho eksponując duże nawet jak na tak rosłego jegomościa zęby.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – rzucił wyraźnie rozbawiony.
- Są tacy, którzy nie gardzą nawet takimi wybrakowanymi towarami – odparł tłumacząc lakonicznie swoje zachowanie. Elfka nie musiała znać wszystkich szczegółów. Towar to towar, tyczyło się to także niewolników. Nie każdy musiał być ideałem, by móc komuś przynieść pożytek. Sposobów wykorzystania takiego gagatka było bardzo wiele, teraz jednak po głowie chodziły Bariusowi te, których nie należało mówić głośno. Ciało to ciało… nie ważne komu i do czego byłoby potrzebne.

Cyrkowe sztuczki Calvemira nie robiły na najemniku aż takiego wrażenia, niemniej siła i zręczność smoka były jasno odnotowane i zapamiętane przez barbarzyńcę.

- Nie chcesz sprzedawać… jak tam sobie chcesz
– odpowiedział prawie, że na odczepnego.
Niespodziewanie ni z gruszki ni z pietruszki, w pobliżu poszukiwaczy przygód trzasnął piorun. Drzewo jęknęło dźwiękiem rozsadzanej kory, jednak to Malika wydawała się najbardziej wystraszona, pędem, nie bacząc na polecenia hienołaka pognała w deszczu przez las gnając wręcz na zatracenie.

- Stój głupia! – warknął niezadowolony Barius ściągając mocno uzdę, co okazało się wysiłkiem daremnym. Koń tratował pod swymi kopytami kępki roślinności transportując parę prosto w głąb lasu. Hienołak w końcu użył siły swych mięśni ciągnąć uzdę do oporu, tak, że klacz musiała się ugiąć. Parskając nieomal zrzuciła ich z grzbietu, jednak bolesny cios w kark oprzytomnił przemienioną w zwierze nierządnicę.

- Tępa babo… - już miał dać jej kolejnego szturchańca, kiedy świadomość obserwowania przez elfkę wymusiła na nim bardziej łagodne podejście. Zaniechał swego zamiaru i zerknął na pasażerkę głośno wzdychając.
- Co robimy? – zaczął od pytania niezobowiązującego do udzielania szczegółowych odpowiedzi, by samemu podjąć pałeczkę w prowadzeniu konwersacji.

- Przynajmniej teraz mamy odrobinę spokoju. Od samego początku nie podobał mi się ten pieprzony gadzi odszczepieniec. Nienawidzę smoków! – powiedział z wyczuwalnym gniewem kryjącym się w głosie. Zatrzymał Malikę do reszty czując, jak brak osłaniających przed deszczem skrzydeł potwora odznacza się na jego ubiorze coraz to większymi mokrymi połaciami.
- Nie ufam im… cała ta akcja z cieniami brzmi dla mnie jak bajka. Szczerze mówiąc – nie obchodziła mnie jego rubinowa zapłata, sądziłem, że doprowadzi nas do skarbca… Tutaj zamilkł wyraźnie zdając sobie sprawę z tego, że powinien być bardziej powściągliwy. - Daj tylko spokój, nie uwierzę, że nie pomyślałaś o tym samym… A ten skurwysyn musiał okazać się chędożonym smokiem… W głosie mężczyzny słychać było zawód. Opcja szybkiego wzbogacenia się wyraźnie minęła mu koło nosa.
-Nie wiem, jak miałbym pomóc mu z tymi cieniami, ale jeśli zależałoby to ode mnie – mogłyby go dorwać i przerobić na największy gulasz jaki widziała Alarania – fuknął. - Mniejsza… Co teraz? – widocznie był ciekaw propozycji i zdania Skowronka, może dowie się czegoś istotnego.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Na wygłupy Calvemira Wydra zareagował bardzo impulsywnie. Krzyknął, a później zaklął szpetnie, odruchowo próbując rozluźnić chwyt smoczego ogona na swoim ciele. W powietrzu młócił wokół siebie kończynami, jakby panicznie chciał się czegoś złapać, a gdy już był bezpieczny na grzbiecie smoka, mocno złapał się jego łusek. Widać było, jak targnęły nim powstrzymywane z trudem torsje - takie wygłupy w chwili, gdy ofiara jest w stanie upojenia alkoholowego były dość ryzykowne. Całe szczęście Wydra miał silną wolę i jeszcze silniejszy żołądek, przez co nie zwymiotował na grzbiet swego nowego pana. Ostrzeżenie Calvemira przyjął w milczeniu i tylko pokiwał głową. Był blady jak śmierć.
        Skowronek zacisnęła lekko zęby, pewna, że z tych wygłupów nie wyniknie nic dobrego, wahała się tylko, kto popełni błąd - smok czy człowiek. Nie wiedziała, co roi się w głowie bestii, tak samo jak nie mogła odgadnąć myśli osoby, która nigdy nie grzeszyła opanowanie, a na dodatek w tym momencie była pijana jak świnia.

        Piorun, który uderzył tuż obok drogi, wprowadził nagły chaos. Skowronek drgnęła i prawie puściła Bariusa, gdy chciała zasłonić sobie uszy, plany pokrzyżowała jej jednak klacz łowcy niewolników. Przerażony koń stanął dęba. Przyjaciółka momentalnie mocniej przywarła do pleców jeźdźca - sama z pewnością by się nie utrzymała. Gdy Malika wyrwała do przodu, Skowronek nie miała za wiele czasu, by myśleć nad obrotem spraw, po prostu starała się nie spaść, a gdzie ich poniesie przerażone zwierzę, to nie zaprzątało jej w tym momencie myśli. Gdy w końcu Barius opanował swojego wierzchowca i usiadził klacz w miejscu, Skowronek jeszcze chwilę kurczowo się go trzymała. Chyba kopnęła go raz czy dwa razy podczas tego szaleńczego galopu, ale nie była do końca pewna, czy oberwał on, czy wierzchowiec. Zresztą, to nieistotne. Skowronek rozluźniła zaciśnięte na ubraniu łowcy niewolników palce i odsunęła się odrobinę. Gdy zaczął do niej mówić, ona z początku na niego nie patrzyła - rozglądała się wkoło, gdy jednak zorientowała się, że nie ma w okolicy żadnych punktów odniesienia i nawet kierunek, z którego nadjechali, jest w stanie określić tylko mniej-więcej, westchnęła. Naciągnęła na głowę kaptur, który spadł podczas jazdy, chociaż i tak była już cała mokra. Uśmiechnęła się krzywo, gdy Barius psioczył na przynależność rasową ich niedoszłego towarzysza. Nie odpowiedziała na pytanie o swoje pobudki, w końcu nie zostało ono zadane wprost. Zresztą, cóż miała powiedzieć? Jej samej to też brzmiało jak żart, dlatego nie przywiązywała się psychicznie do tego zlecenia, gotowa porzucić Calvemira w każdej chwili, gdyby uznała, że gra jest niewarta świeczki. Po raz kolejny zerknęła za siebie, jakby przeczuwając, że w tamtym kierunku znajdował się teraz smok i Wydra. Babska ciekawość kazała jej pomyśleć przez chwilę, co stanie się z Przyjacielem teraz, gdy nie miał jej pod bokiem, szybko jednak odgoniła tę myśl i skupiła się na hienołaku. Bez słowa odchyliła się, opierając dłonie na zadzie Maliki.
        - Co robimy? - powtórzyła za Bariusem, jakby pytanie było w jej mniemaniu retoryczne. Mimo to zamierzała wyrazić swoją opinię. - Nic. Nie zamierzam szukać Calvemira, nie mam zielonego pojęcia, gdzie jesteśmy i w którym kierunku miałabym go szukać. Nie zależy mi też specjalnie na współpracy z nim, mam swoje sprawy na głowie - nadal muszę dostać się do Ostatniego Bastionu. Plan moim zdaniem jest więc taki: wydostajemy się z tego lasu i każde z nas idzie w swoją stronę, skoro nie łączy nas wspólne zlecenie ani układ gwiazd, takie rozwiązanie jest chyba najlepsze. Byłabym tylko wdzięczna, gdybyś pomógł mi się dostać na najbliższy gościniec, dalej poradzę sobie sama. Chyba, że masz ciekawszą propozycję.
        Elfka podniosła wzrok na prześwitujące między gałęziami niebo - padało jak do tej pory, ciężko było wręcz stwierdzić, jaka jest pora dnia czy nocy. Według niej niedawno musiała minąć północ, chociaż mogła się mylić. Całe dnie napędzała ją adrenalina, więc nawet nie mogła już zawierzyć cyklowi dobowemu, wedle którego pracowało jej ciało - cały czas czuła się jak na przeklętym pościgu i może teraz wyglądała na spokojną, ale mimo to zachowywała czujność. Kto wie, z kim została sam na sam w lesie? Nie spodziewała się co prawda, by Barius miał nastawać na jej życie bądź cnotę, ale miał na nią haka - wiedział, co elfka chowa pod kurtką. Pytanie, czy zechce wykorzystać tę wiedzę, czy okaże się jednak prawym człowiekiem.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Trzymanie się bariusowego ubioru było na swój sposób urocze, choć sam hienołak nie zwrócił na to większej uwagi. Lata dźwigania rozmaitego żelastwa, przenoszenia rzeczy w tą i z powrotem, przyzwyczajenie do walki, a przede wszystkim siąpiący deszcz rozpraszający nieco jego uwagę sprawiły, że dłonie elfki zdawały się być niczym więcej jak kolejną parą klamer czy innego ekwipunku przytroczonego do jego sylwetki i zauważyłby jej kurczowe ściskanie palców zapewne dopiero w momencie kiedy zechciałaby okraść jego samego. Co ciekawe, z drugiej strony mogła równie dobrze wyciągnąć z ukrycia jakiś nożyk i z łatwością poderżnąć mu gardło, co byłoby paradoksalnie dziwacznym i niespodziewanie żałosnym zakończeniem jego niegodziwej kariery. Może to zbytnia pewność siebie, może zwyczajna głupota. Odpowiedź spiczastouchej nieco go rozczarowała.

- Złodziejka bez orientacji w terenie? Jakieś kilka chwil na południowy wschód stąd. Na twarzy wielkoluda rozlała się mina świadcząca o rozbawieniu. Bez uprzedzenia dźgnął boki Maliki okutymi piętami karząc koniowi iść dalej, widać tym samym zaniechanie powrotu do smoka stał się raczej faktem. Słuchał jak mówi o swoim pomyśle, prawie od samego początku chciał wejść jej w zdanie, ale postanowił jej nie przerywać. Gdy tylko zawiesiła głos od razu przeszedł do rzeczy.
- Oczywiście, że mam lepszą propozycję, nie sądzisz chyba, że odstawiam cały ten cyrk po to by moknąć w tą kurewską pogodę…
Klacz brnęła głębiej w las, Barius wielokrotnie popędzał ją chyba chcąc najwidoczniej uciec od smoka najdalej jak to możliwe. Bestia miała sporą przewagę – mogła wznieść się ponad korony drzew i kołować nad puszczą dopóki ich nie znajdzie, dlatego też najemnik wielokrotnie wybierał gęściej zarośnięte przejazdy zbierając tuzinem gałązek po twarzy tylko po to by zagwarantować sobie bezpieczeństwo.

- To tam masz zdeponować tą pieczęć? – zagaił bardziej chcąc podtrzymać konwersację.
– Przyłączyłem się, bo sądziłem, że z twoją pomocą uda się obrabować tego przeklętego gada, co prawda teraz to już nie ma znaczenia, ale nadal jestem zdania, że możesz się przydać. Odwrócił się lekko chcąc zanotować wyraz twarzy dziewczyny, by znów przenieść wzrok na drogę.
- Domyślam się, że to dla ciebie żadna nowina, niemniej widziałem już rozmaitych zbirów, złodziei, hochsztaplerów i resztę podobnych typów, mimo wszystko wyróżniasz się spośród nich nastawieniem. Nie mam bladego pojęcia o twych umiejętnościach, ale dobrze mieć przy sobie kogoś z głową na karku. Ty zdajesz się mieć głowę przynajmniej w okolicach szyi, więc zaryzykuję. Być może brzmiało to nieco enigmatycznie, ale zdaje się właśnie udzielił jej kredytu zaufania. Oczywiście zaufania w możliwość nawiązania zawodowej współpracy, bo w innych materiach nie ufał nawet sam sobie a co dopiero nowo poznanej elfce.

- Co będę miał z tego dla siebie? – zaczął wyraźnie od przejście na płaszczyznę interesów, chyba ciekaw jak kobieta rozumie dzielenie się mamoną. Nic o niej nie wiedział, ale sposób w jaki ktoś prowadzi negocjacje też dużo mówił o danej osobie.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        A niech się śmieje - Skowronkowi to niespecjalnie przeszkadzało i nie zamierzała się tłumaczyć, nie była też typem kobiety, która obraża się o byle co. Barius nie wiedział o niej zbyt wiele ponad to, co sam potrafił wydedukować, nie znał albo nie skojarzył jej prawdziwego imienia, więc na dobrą sprawę nie wiedział też, z jaką złodziejką ma do czynienia - czy z dobrą, czy też z taką, która miała po prostu szczęście. Jeśli byłaby to kwestia przypadku, jej słaba orientacja w terenie mogłaby faktycznie być wadą, lecz jeśli miało się już na koncie kilkadziesiąt kradzieży, w tym również te zakrawające na zuchwałe, a z każdej wyszło się obronną ręką, może nie była to aż tak istotna cecha. Albo też Skowronek specjalnie umniejszyła sobie na tym polu, kto ją tam wie. Miała to do siebie, że nie zawsze odsłaniał wszystkie karty.
        Bycie drobną elfką miało swoje zalety - to Barius zbierał wszystkie razy gałązkami, ona zaś jechała schowana za jego plecami i nie sięgnął jej nawet przypadkiem oberwany listek. Rozumiała taki wybór trasy, o ile nie chcieli nadziać się na niechciane towarzystwo. Głównie chodziło oczywiście o smoka, no bo przecież żaden patrol nie zapuszczał się dalej, niż sięgał wykarczowany pas zieleni obrzeżający gościniec.
        - Między innymi - przyznała pokrętnie, gdy łowca niewolników zapytał ją o konkretny cel, jaki przyświeca jej podróży do Ostatniego Bastionu. Gdyby to była tylko kwestia tej nieszczęsnej pieczęci, z pewnością umiałaby się dogadać ze zleceniodawcą i przekazać mu ją gdzieś bliżej Ekradonu, gdyż pewnie zależało mu na czasie. Do Bastionu gnało ją jednak Przywiązanie, które już wychynęło ze swojej kryjówki i ostrzyło sobie zęby, aby wysłać Skowronka na tamten świat. Sytuacja nie była krytyczna, ale wystarczająco napięta, by elfka zrobiła się niechętna wszelkiemu zbaczaniu z drogi. Mimo to słuchała uważnie następnych słów Bariusa. Niespecjalnie zdziwiło ją to, że nie wyprzedza jej żadna sława - Przyjaciele dbali o to, by mieć spokój i ciszę i by nieproszeni goście nie pchali się do nich drzwiami i oknami z niekoniecznie przyjaznymi zamiarami. O złotookiej bandzie wiedzieli więc nieliczni, a jaki interes miałby sławny łowca niewolników w tym, by ich szukać?
        - Pochlebiasz mi - rzekła, by jakoś podtrzymać rozmowę i by nie wyszło, że nie słucha. - Mówi się co prawda “mowa trawa”, lecz uwierz na słowo, że pieczęć jest prawdziwa i niech to świadczy o moich umiejętnościach. To i fakt, że nadal mam obie ręce.
        Zabawne - użyła pieczęci jako argumentu, chociaż Barius musiał i w tej kwestii wierzyć jej na słowo. W końcu elfka ani razu nie pokazała mu swojej zdobyczy, pod jej ubraniem nie odznaczał się nawet rzemyk z sakiewki, w której ją trzymała. Równie dobrze cały czas mogła blefować.
        - Cena zależy od tego, na ile jest się przydatnym, zgodzisz się ze mną, prawda? - zauważyła, uśmiechając się zaczepnie. - Nie działamy w ten sam sposób, istnieją więc dwie opcje: albo będziemy się doskonale uzupełniać, albo przeszkadzać sobie wzajemnie na każdym kroku... Umiem jednak docenić przydatnego towarzysza. Złoto, przysługi, kontakty, dobra mniej lub bardziej materialne - co tylko chcesz, a przy tym wszystko w białych rękawiczkach. Z drugiej strony widziałeś co się dzieje, gdy współpraca ze mną się nie układa. Wszystko jest kwestią szczegółów.
        Skowronek wychyliła się, spoglądając wyczekująco na Bariusa. Wiedziała, że on nie skończy jak Wydra i nie będzie musiała zostawić go nikomu na pożarcie w razie czego. Niech jednak to on odsłoni więcej kart, nim ona powie coś więcej.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Między innymi, ha? – W tonie głosu barbarzyńcy usłyszeć można było nutę zrozumienia. Nie miał na celu wydobywania z niej informacji za wszelką cenę, przynajmniej nie tutaj, w środku lasu, gdzie nie miało to najmniejszego sensu. Zakładał, że mnogość interesów do załatwienia jest dla złodziejki chlebem powszednim, a jak mawia stare porzekadło półświatka – „Im mniej wiesz, tym krócej cię przesłuchują”. Barius nie był zdecydowanie facetem, który lubił udzielać odpowiedzi komukolwiek, w szczególności wścibskim typom mającym zadatki na strażników społecznego sumienia. Zamiast słów używał pięści – dokładnie tak samo jak w karczmie, dlatego też minęło wiele, wiele lat od momentu, kiedy hienołak faktycznie uczestniczył w przesłuchaniu sensu stricte. Od tamtego czasu zmieniło się tyle rzeczy, że wątpliwym, by wielkolud skrywał po tamtych wydarzeniach jakieś bardziej rozbudowane wspomnienia.

- Chuj z rękami, też mam obie i żyję, ważne ile te ręce są warte – rzucił nieco grubiańsko. Fakt faktem nie znał się na typowo złodziejskim fachu. Nie żeby nie kradł, ale łamał zwyczajowy schemat prostym, bezpardonowym faktem – nie był cichy. O ile złodzieje starali się być niewidoczni i działać z ukrycia pod osłoną nocy, Barius z typowym dla siebie humorem grabił na potęgę… tym którym uprzednio dał w mordę. Tak było dla niego prościej, mniej problemów, nigdy też specjalnie nie rozumiał całej tej sztuki pozostawania w ukryciu. To dobre przy polowaniu na zwierzynę. Głośne rozwiązania należały do jego ulubionych… dlaczego? Ponieważ takie czyny budzą uwagę… i przyciągają kolejnych chętnych łomotu typów, których martwe ciała koić miały mordercze instynkty drzemiącej w mężczyźnie bestii.

Otóż to… przynajmniej mniej więcej – faktycznie przytaknął. - Może nie wyglądam na kogoś, kto całe życie spędził nad książkami, ale nie jestem kretynem, wiem jak wyglądają takie układy. Nie pracuję w grupie, jestem samotnym… wilkiem, tym niemniej… - westchnął z żalem, przyznając się do zaakceptowania pewnego faktu. - Czasem, żeby zgarnąć więcej, lepiej jest odejść od modelu wyżynania wszystkich na swej drodze i poczekania, aż ktoś wcześniej otworzy parę kłódek, by móc wyrwać trochę rąk i nóg później. Odziany w skóry osobnik odwrócił się by zerknąć na swą towarzyszkę podróży.
- No co… nie patrz tak na mnie, każdy ma inne zainteresowania… - Na twarzy na poły dzikiego, wymalował się perfidny uśmiech zakapiora.
- Pomyśl o tym w ten sposób… twoja praca wymaga komfortu czasu, dam ci go tyle ile trzeba, dopóki ktoś nie wezwie całej gwardii. Nie mówię tu o jakiś jebanych pieczątkach… skarbce… tego typu sprawy. Ty obejdziesz tyle zabezpieczeń ile się da, żeby potem jak najszybciej przebić się do środka przy minimalnych problemach. Zbrzydło mi napadanie na podróżnych, kiedy wiem, że jeden skok mógłby ustawić mnie na lata. Barius wyglądał na całkiem poważnego. Naprawdę chciał rabować całe fortuny. Dźgnął Malikę piętami i zniknęli w gęstwinie na dobre.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek uśmiechnęła się do Bariusa, jakby ten był bardzo mądrym psem - nie drążył i dobrze, nie dowiedziałby się o Przywiązaniu na tym etapie ich znajomości. Ba, gdyby nadążała przyjmować dawki odtrutki bez przerw między nimi, mogłaby podróżować z nim nawet lata i nie puścić pary z ust. Taki wstydliwy sekret - nikt nie lubi być uwiązany na niewidzialnej smyczy, a szczególnie będzie to przeszkadzało komuś o indywualistycznej naturze kota. A Skowronek, wbrew imieniu, była kotem.
        - Mam drogocenne ręce - zapewniła elfka, wodząc palcami po torsie mężczyzny. - Bezcenne, jeśli chodzi o ścisłość. Nie ma za mnie wyznaczonej nagrody w żadnym kraju. Lubię dyskrecję, moi zleceniodawcy również ją sobie cenią… Jednak dla sławy czasami trzeba się ubrudzić.
        Niestety, taka była smutna prawda: złodziejstwo było zawodem niewdzięcznym, z jednej strony wymagającym dyskrecji, a z drugiej sławy, pogodzenie tych dwóch wymogów było prawie niemożliwe. Klienci nie byli skorzy wierzyć w skoki, o których nie mieli pojęcia - Skowronek mogłaby zwinąć królowi złotą poduszkę spod tyłka, lecz nic by jej to nie dało, gdyby monarcha nie narobił o to rabanu. A niestety im lepszy łup, tym większa dyskrecja poszukiwaczy, wszystkim w końcu głupio się przyznać, że zostali wykiwani przez pierwszego z brzegu złodziejaszka. I tu koło się zamykało. Całe szczęście elfce zlecenia naganiali pośrednicy.
        Skowronek wychyliła się, gdy Barius obrócił na nią wzrok. Jej blada twarz skryta pod kapturem, osłonięta dodatkowo kilkoma czarnymi kosmykami, nie zdradzała szczególnych emocji, trudno było więc stwierdzić, czy logika łowcy niewolników do niej przemawiała. Widać jednak Barius dostrzegł coś w jej oczach, gdyż obruszył się na jej spojrzenie. Może faktycznie nie pomyślała o nim w tym momencie niczego dobrego. Nie, żeby nie lubiła przemocy - oglądanie krwawych jatek było dla niej ciekawą rozrywką, jednak taka metoda działania podczas zleceń kłóciła się z jej światopoglądem. Może gdyby była postury Bariusa, myślałaby inaczej, przy swoich niezbyt imponujących gabarytach wolała się jednak nie wychylać.
        Gdy padła konkretniejsza propozycja, Skowronek długo milczała. Świadomie nie ukrywała emocji - przygryzła lekko wargę i zmrużyła oczy, a palce wręcz jej chodziły na myśl o takim zleceniu. Lubiła zuchwałe roboty, lubiła gdy stawka była duża, a ryzyko jeszcze większe. Po raz kolejny udowodniłaby, że jest jedną z lepszych złodziejek w Alaranii, a wśród Przyjaciół jest druga po Mistrzu Gilu. Taka wizja bardzo działała na jej wyobraźnię, nie mówiąc już o złocie, które miałaby na swój prywatny użytek.
        - Jeśli marzy ci się skok stulecia, wróć ze mną do Ekradonu - zaproponowała nagle. - Straż biega za widmowym złodziejem po całej okolicy jak kura co nie wie, gdzie jajko złożyć. Nie będą się spodziewać drugiej kradzież tego kalibru jednej nocy. A ja wiem, gdzie iść, by się obłowić po uszy. Ryzyko jest nadal duże, ale gdyby było łatwo, ktoś by nas ubiegł, prawda?
        Przyjaciółka miała minę lisa w kurniku. Idea tego włamu była szalona, niedopracowana, ale przez to na swój sposób podniecająca. Pytanie, na ile chce ryzykować Barius?
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Barius tym razem poczuł ruch dłoni spiczastouchej po swoim kaftanie, początkowo spiął mięśnie, odwracając się czujnie, by po chwili wrócić wzrokiem na drogę. Zwierzęce instynkty postawione w stan alarmu, zawsze gotowe, objawiały się właśnie w takich niespokojnych zachowaniach, co można było łatwo zauważyć. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
- Drogocenne, tak? - Widać całkiem go to rozbawiło, bowiem nie chcąc dalej drążyć tematu zdusił w sobie pierwszą falę łagodnego, szczerego śmiechu, nie chcąc chyba wyjść na nadto beztroskiego. W końcu jednak nie wytrzymał.
– Drogocenne, dyskretne… na pewno mówimy o kradzieżach? – Konieczność podzielenia się sprośną uwagą widać bawiła go mocniej niż perspektywa zamknięcia jadaczki. Chyba tylko Malika podzielała ten rodzaj humoru, bo ni z tego ni z owego, przeklęta kurtyzana zarżała kiwając długim łbem, akurat w momencie, gdy uwaga Bariusa opuściła jego usta. Nie drążył jednak dalej, woląc przegryźć wędzony kawałek mięsa. W chwili, gdy zostało go już naprawdę niewiele, barbarzyńca zorientował się, że przecież nie jest sam. Wyciągnął więc swą wielką dłoń trzymającą resztkę tego samego płatu dziczyzny w kierunku elfki, jak gdyby nigdy nic chcąc podzielić się tym „łakomym kąskiem”.

- Już, tak szybko? Nie żebym potrzebował szczegółowo rozpisanych planów, ale na co chcesz się porywać? - Zatrzymał swego wierzchowca chcąc chyba poznać więcej detali. Prędkość, z jaką dziewczyna przystała na pomysł hienołaka nieco go zaskoczył. Oczekiwał widać kręcenia głową i wszystkich tych gadek o konieczności rozpisania harmonogramu skoku, zamiast tego czarnowłosa prędko chciała przejść do konkretów, co wyrwało go z leniwego trybu przyswajania zasłyszanych informacji i zmusiło do powzięcia sił na większy intelektualny wysiłek.
- No tak – odparł krótko i chyba sam zaczął niepokoić się własnym pomysłem mocniej niż zakładał. Mimo tego zawrócił Malikę na drodze z powrotem kierując ją na Ekradon. To co było do zauważenia, to zdecydowana ogólna poprawa nastroju hienołaka, nawet pomimo lekkiego poddenerwowania niewiedzą zamiarów spiczastouchej. To dobrze wróżyło… oczywiście dobrze wróżyło elfce, a nie jemu, bo jego talent do pakowania się w kłopoty był mu znany na tyle dawno, że przestał chyba zawracać sobie nim zbytnio głowę, oddając bezrefleksyjnie temu co przyniesie los.

- Te… Skowronek… - Barius obrócił się zdecydowanie mocniej, wręcz niewygodnie w siodle chcąc zrównać z nią swe spojrzenie. Dostrzegł jej wyraz twarzy, wyglądała na rozpromienioną tym pomysłem, co najemnik odnotował i pomimo sprzeciwu rozsądku, wybrał opcję kontynuowania wątku. – Może ty jesteś bardziej JASZCZOMB – specjalnie błędnie zaakcentował. – Jaszczomb złodziejskiego fachu, co? – podpuszczał ją i trącił lekko łokciem w bok mrużąc perfidnie oczy, by zaraz głośniej zarechotać.

- Dobra… tak poważnie, ty tak serio, czy to jakaś podpucha? - Sam nie widział dlaczego na tak zadane pytanie elfka miałaby udzielić zgodnej z prawdą odpowiedzi. Pewnie, przez to, że jeszcze nie wbiła mu noża w tchawicę, jego czujność spadła, a ufność niebezpiecznie dla niego samego wzrosła. Kto wie, może to dziwaczna biochemiczna reakcja skutkująca dopiero co przegryzioną cząstką jedzenia, która wprowadziła jego organizm w bardziej komfortowy nastrój, a może wraz z wiekiem zwyczajnie głupiał. Było jeszcze jedne wytłumaczenie – widząc ogniki w jej spojrzeniu na myśl o dokonaniu zuchwałego rabunku, podejrzewał, że dziewczyna nie blefuje i po prostu wolał się upewnić.

- Takie pomysły znajdują się w złodziejskiej głowie od jakiegoś czasu, czy to pomysł, który dopiero co się wykluł? – kontynuował chcąc widać poznać sposób myślenia dziewczyny. Nagle ni z tego ni z owego rzęsista kropla wpadła mu prosto do oka, na co hienołak krzywił się pocierając powiekę.
- Kurewska pogoda… zimno, mokro… - zmienił prędko temat, byle sobie ponarzekać, jego ciałem przeszedł solidny dreszcz, a może to on zatrząsł całym swym ubraniem, dla spotęgowania swej antypatii do pogodowej aury.

- Szczerze, ta ulewa wkurwia mnie do tego stopnia, że zastanawiam się, czy nie zrobiłem źle wychodząc z tej karczmy, trzeba było wytłuc wszystkich i mieć święty spokój, wraz z dachem nad głową do kompletu. Jebany Ekradon kurwa jego w dupe… - Tutaj zamilkł zdając sobie sprawę z tego, że zbytnio przesadza. Fuknął nosem, czy to z oburzenia, czy zażenowania. Ciężko było poznać, bo potem nie powiedział już ani słowa.

Ciąg dalszy: Barius, Skowronek
Awatar użytkownika
Calvemir
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calvemir »

Tempo, w jakim się przemieszczali było wręcz żenujące. Bardziej przypominało spacer, niż cokolwiek innego, co coraz mocniej irytowało smoka. Ów wolno człapiący koń, na którym przemieszczali się jego towarzysze, bardziej nadawałby się na kolację niż do transportu czegokolwiek. Na dodatek burza nie dawała o sobie zapomnieć i grzmocąc piorunami o grunt stanowczo nakazywała pozostać na ziemi.

W pewnym momencie jeden z jaśniejących przebłysków uderzył tuż obok niego, przez co zaskoczony, odskoczył do tyłu. Bardziej jednak przeraził się zbędny koń i wraz z pasażerami pognał do lasu. Po otrząśnięciu się z krótkiego szoku smok stanął na chwilę, licząc, że koń za chwilę zawróci, poganiany przez jeźdźca. "Nie wrócą" usłyszał w głowie głos ognika, i w pierwszej chwili miał zamiar zaprzeczyć, lecz uświadomił sobie, że Gorf może mieć rację.
- A może jednak? - powiedział, ale tylko z potrzeby droczenia się z małym towarzyszem.

Po paru minutach z lasu nikt nie wyjechał, nie było słychać żadnych odgłosów, prócz szumu deszczu. Dlatego też smok drgnął zaskoczony, gdy odezwał się realny głos.
- Po to mnie porwałeś? Żeby stać ze mną na deszczu? - odezwał się arogancko. - Chyba nie jestem ci już potrzebny.
- Masz rację - mruknął i lekko poruszył ogonem. Ostatnie zdanie zabrzmiało wręcz złowieszczo. - Nie przydasz mi się.

Ogon świsnął w powietrzu przelatując tuż nad smoczym grzbietem. Bezwładne ciało spadło w kałużę błota rozbryzgując je na wszystkie strony. Ostre jak brzytwy szpony przecięły powietrze i zatopiły się w ciele topornika. Smok już naprawdę zirytowany zaczął rozszarpywać mężczyznę, aby rozładować emocje.

"Może już starczy, co? Nie mamy wiele czasu, a jak mniemam to tych rubinów im nie zostawisz", odezwał się ognik. Calvemir już wcześniej był rozzłoszczony, ale przypomnienie utraconych kamieni po prostu go wkurzyło. Zupełnie teraz ignorując wszystkie podstawowe zasady bezpieczeństwa i szalejącą burzę, uderzył parę razy skrzydłami i znalazł się w powietrzu.

Ryknął głośno i przeciągle, co u smoczej rasy, lub przynajmniej w jego rodzie, stanowiło odpowiednik przedstawienia się przed stanięciem w szrankach, jak to czynili ludzcy rycerze. Wykorzystując posiadaną wysokość rozpędził się i wzleciał w przestrzeń ponad lasem, w który uciekł koń. Zaczęło się polowanie.

Deszcz nareszcie zaczął ustawać. Smok kołował nad lasem poszukując zagubionego tropu. Na początku podążanie za zapachem było łatwe, lecz w miarę upływu czasu deszcz maskował go coraz bardziej, aż pozostał tylko zapach mokrej ściółki. Calvemir zdecydował ostatecznie porzucić trop, na zawsze zgubiony gdzieś w lesie.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości