Ekradon[Przystań] Z prądem.

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Błogi spokój chwilowo tylko zakłócany przez nawoływania utopców, które właśnie kończyły żerowanie na odpadkach pozostawionych przez przekupniów, musiał się kiedyś skończyć. Wężowata wylazła zza sterty rupiecia składowanego na pokładzie kij wie w jakim celu, zapewne po nażarciu się do syta szczurami tudzież innym paskudztwem, syknęła coś o Yasmerin. Należy przyznać jej jedno - szybko się skubana uczy, gadzie nawyki stały się mniej widoczne, a modulowane odgłosy jakby zanikły. Ma dziewczyna talent. Medard odpowiedział, nie chcąc tracić czasu:
- A któż niby inny? Nie przeszkadzaj jej teraz, właśnie zasnęła. Nie słyszałem też, by plan uległ zmianie. Powiedzmy, że chwilowo możesz oddać się błogiemu nicnierobieniu albo poganianiu tych leserów przy karcioszkach. Barany opróżniły cały zapas wina zgromadzony na pokładzie, a coś takiego nie może im ujść płazem! Już ja ich nauczę moresu! Pardon.
Med oddalił się od gadołaczki i szybkim krokiem zmierzał wprost ku rozbawionemu żołdactwu przy cumach. Już miał wrzasnąć na nierobów, gdy w niebo wzleciał potworny wrzask, a zaraz potem dało się słyszeć soczyste "kurrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrwa mać!" powtarzane naprzemiennie z wyklinaniem wszystkiego, co się rusza od lokalnych mistrzów szkutnictwa od siedmiu boleści poczynając. Głos ów nie mógł należeć do nikogo innego, jak samego pirata nazwiskiem Arhe. Wściekły jak sto diabłów wilk morski od razu sprowadził miejscowych patałachów do parteru, wskazując obowiązki, których nie dopełnili należycie. Medard spostrzegł kilku z nich bezczelnie chowających się za antałkami z okowitą.
~No to was, gamonie, mam! - pomyślał, szepnął coś pod nosem, a już na łepetynie jednego z owych tchórzy pojawiły się malutkie płomyki i pomału można było wyczuć swąd palonych kudłów plebejusza. Pozostali chybcikiem ulotnili się z tymczasowej kryjówki, lecz dziwnym zrządzeniem losu napatoczyli się na przenikliwy wzrok Gersena z jednej strony i ścigającego ich wąpierza z drugiej.
- Biegiem do roboty, kundle zapchlone, diabelskie sługusy o mikrych umysłach! Wasze móżdżki mogłyby robić za przystawkę dla niewielkiego zombiaka, bo większy pewnikiem skisłby z głodu, taki z was pożytek, zakute łby!Jeszcze raz złapię którego na wymigiwaniu się od pracy, osobiście utnę męderały i do garła wepchnę! Ciekawe, jak wasi kompani powitają w ferajnie eunuchów, hehe! - wrzasnął z typowym dla siebie charknięciem, a na jego twarzy widniał szyderczy uśmieszek cynicznego sukinsyna. Poparzonego zaś na rozpęd solidnie kopnął w rzyć tak, iż tamten wylądował w drugim końcu łodzi. Dodatkowo nabiegłe karminem ślepia zdawały się wzbudzać przerażenie wśród pozostałych wałkoni, którzy jakimś cudem uniknęli spotkania z piratem. Jeszcze będą mieli za swoje, prędzej czy później...

-
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Kotołak obserwował jak Yas wypełza z rozbitego powozu a potem wlecze się ku statkom. Cały czas szedł za nią, ale nie podchodził. Nie miał teraz ochoty na podchodzenie do kogokolwiek, wolał zostać sam. Więc gdy tylko dowiedział się na którym to statku Yas ma zamiar płynąć do tego... jak się to nazywało? Kupensztajnu? Nie, coś z r... Kirensteinu? Chłopiec machnął na to ręką. Co go tam jakieś głupy nazwy obchodziły. Odwrócił się plecami do okrętów i wszedł między budynki. Zaszył się w jakiejś ciemnej uliczce, aby powyciągać kawałki szkła z ciała. Najgorzej było z tymi co powbijały mu się w głowę. Kotołak nie czuł żadnego bólu kiedy się wbijały, ale przy wyciąganiu co chwilę wydawał z siebie bolesne miauknięcia. W końcu jednak udało mu się wszystko z siebie wyjąć. Wedy zajął się zlizywaniem krwi z rąk i ubrania, bo trochę się pobrudziło. A on nie chciał mieć na sobie zaschniętych plam krwi. Zbytnio przyciągałby wampiry. Gdy już doprowadził się do porządku znów ogarnęło go zmęczenie. Próbował nie zasnąć , ale bezcelowo. Po chwili leżał w jakimiś kartonie, zwinięty w kłębek. Przeniósł się duchem do krainy mleka i kociego żarcia z puszki. Najchętniej zostałby tam na wieczność, ale udało mu się tylko na kilkanaście minut. Zbudziły go jakieś wrzaski dobiegające z portu. Początkowo próbował je zignorować, ale przypomniał sobie że miał gdzieś płynąć. Wyczołgał się więc z kartonu i opuścił zaułek. Rozejrzał się po porcie. Na kilku okrętach trwały przygotowania do podróży. Podszedł do tego na który wczoraj wsiadała Yas. I teraz pojawił się kłopot. Przecież tylko ona o nim wiedziała. Co miał zrobić, wleźć se tak po prostu? Chyba tak.
Nagle dojrzał wężołaczkę. Zapominając o zmęczeniu i wszystkich innych swoich problemach z nadludzką szybkością wbiegł na statek. Zaczął się skradać ku gadowi.
Awatar użytkownika
Sena
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zmiennokształtny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sena »

- Acha... nauczysz... raczej zasstraszysz. - Mruknęła pod nosem, strzelając oczami na boki za jakimś ruchem w chwilowej oazie spokoju. Niestety zaraz spokój ten został zburzony przez czyjeś niezbyt przystojne wrzaski. Biorąc pod uwagę, że nawet Sena usłyszała je bez najmniejszego problemu, a nawet zrozumiała, musiały być rzeczywiście donośne. Rozległy się tak nagle, że zmiennokształtna przypadła do pokładu, jedną dłonią obmacując biodro, jakby w poszukiwaniu sztyletu. W tym momencie większa część powstrzymywanych odruchów ujawniła się ze zdwojoną siłą. Na dodatek ludzie na barce zaczęli biegać we wszystkie strony. To, co dotąd dla wężowatej stanowiło jedynie tło dla okazyjnego ruchu, teraz z uporem pchało się na pierwszy plan. W tym też momencie zrozumiała, że zatłoczone ulice wcale nie były takie denerwujące, jak dotąd sądziła. Zamknęła oczy, by powstrzymać zbliżający się ból głowy, spowodowany zbyt dużą ilością wrażeń napierającą na jej zmysły. Jej zazwyczaj cichy, stosunkowo płaski świat stał się pełen hałasu i gwałtownego ruchu. A winnego temu stanowi nie trzeba było szukać daleko. Wyglądało na to, że jednak wampierz radził sobie z nauczaniem lepiej, niż sądziła. Skupiła się więc na węchu. Znajomy, choć nieprzyjemny zapach był na tyle silny, że mogłaby podążać za nim z zamkniętymi oczami. I zapewne z chęcią by to zrobiła, gdyby w tym momencie któryś z rozpędzonych marynarzy nie potknął się jej przykucniętą, pochyloną sylwetkę. W efekcie oboje skonczyli dość płasko, ale Sena podniosła się znacznie szybiej. I nie można było powiedzieć, aby wyglądała na zadowoloną. Posykiwała wściekle, najwyraźniej usiłując zwymyślać nieuważnego mężczyznę, ale nic nie wskazywało na to, aby miał to zrozumieć. Nieruchome, otwarte szeroko oczy ciskały gromy na wszystkich. A dookoła nich uważny obserwator mógłby dostrzec delikatny wzór łuski, jakby tatuaż wykonany w oczodole. Zmiennokształtna ruszyła przed siebie, odreagowując na mijających ją zbyt blisko marynarzach. Głównie pomagała im zapoznać się bliżej z pokładem, dzięki zamaszystym kopniakom na wysokości kolan. Do Medarda dotarła akurat, by usłyszeć jego niezwykle motywującą do pracy przemowę. Bez zastanowienia chwyciła księcia za ramię, zaciskając mocno palce i zwracając tym samym na siebie uwagę. Wzięła głęboki wdech, unosząc jeden palec w górę i zaczęła wyjaśniać wampirowi, co sądzi o jego metodach. A przynajmniej to planowała, choć z jej ust wydobył się tylko wściekły syk, jednak modulowany w dość interesujący sposób. W pewnej chwili syknęła znacznie ostrzej, uderzając sie otwartą dłonią w czoło, po czym ponownie nabrała powietrza w płuca.
- Po drugie: ssssa duszszo trudnysss sssłów, sssa mało treśśśśsi. Nie sssrossssumieli więssssszszośśśssi. Krósssko i prosssto. Jasssne? Po tszszessie: jeszszsze trosssę i sssprawsssą, szszy po usssięsssiu łba i wszszusseniu do szszeki bęzzzieszsz sssył. Sssa ossstro. Po szszwarte: Yasssss... sss... zzziewszyna kassała mieśśś oko na Ssssoje pomysssssły. - Wszystko wskazywało na to, że "pierwsze" znajdowało się w owych niezrozumiałych syknięciach i zmiennokształtna nie kwapiła się do tłumaczenia ich. Mówiła raczej wolno, zacinając się raptem raz, czy dwa, choć wyraźny problem sprawiało jej wypowiedzenie jakiegoś słowa bez syczących głosek.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard nie za bardzo wsłuchiwał się w to, co zwierzołaczka mamrotała sobie pod nosem, gdyż już wtedy zajmował się wprowadzaniem ładu na tym erzacowym odpowiedniku korabi. Majtkowie i podrzędni marynarze uwijali się niczym we wrzątku, uciekając to przed srogim krzykiem rozeźlonego pirata, to znów schodząc z drogi arystokracie, który wynajął łajbę, by zaspokoić potrzeby swego widzimisię oraz przerośniętego ego. Wrzaski obu samozwańczych dowódców, jednego z urodzenia, drugiego z nadania, prawem kaduka roznosiły się po pokładzie, a każdy, chcąc nie chcąc musiał powinien był się do nich ustosunkować. Skutek pomału zbliżał się do zamierzonego, gdy znająca się na żegludze i dowodzeniu jak świnia na kalendarzu gadzinka jęła instruować Medarda jak wedle niej należałoby postępować. Jawne kpiny. Do tego te modulowane syki, job ich mać. Wąpierz spojrzał na nią i odburknął:
- Muszę ci przyznać rację, co do pewnego schematu - do motłochu rzeczywiście powinno się przemawiać krótko, zwięźle i na temat. Chamstwem gardzę, podobnie jak i obecny tutaj Gersen, więc nic nie obchodzą mnie reakcje tych plebejuszy - ważne, by mieli wikt, opierunek i jako taką opiekę medyków, coby za wcześnie nie odeszli na tamten świat. Wszelkie oznaki buntu zostaną natychmiast stłumione ze wszystkimi tego konsekwencjami - nie ma nic gorszego niż rokosz na okręcie. Pomysły? Trzeba postraszyć kmiotów, by się wzięli za coś pożytecznego, a nie tylko szaber, karcięta, alkohol i dziwki. Dzięki za rady, Seno. Mogą się teraz przydać. Patrz i obserwuj.
Następnie odszedł od zmiennokształtnej i rzucił do leniuchujących majtków:
- Hulanka hulanką, ale teraz jest czas na pracę. Widzicie jak wygląda ta łajba? Chcielibyście płynąć czymś takim? Tu jest jak w chlewie, tylko wieprzków brak! Dobrze, wiem, iż dostajecie za swe usługi tyle, co kot napłakał, zatem porządnie wykonana praca zostanie odpowiednio sowicie wynagrodzona. Stawki zawodowego marynarza ekradońskiej armii wedle stopnia i lat wysługi, znajcie dobroć Karnsteinu. A, i lepiej powbijajcie te wystające z posadzki gwoździe - połamanie nóg, a może i co gorszego aż się prosi o spełnienie. Do dzieła, wilki morskie.
Mowa wydawała się odnieść skutek - niedopłacani, pogardzani przez wojsko i kupców podrzędni marynarze zrozumieli chyba, iż ktoś docenił ich wysiłek zrównując należność za usługi z wynajęciem armijnych profesjonalistów. Wyglądali, jakby zaraz mieli jeść Medardowi z ręki - to naprawdę działa! Są rzeczy, które się nawet największym uczonym nie przyśniły - ergo co pieniądz robi z ludźmi...
Majtkowie migiem zabrali się za pucowanie pokładu i ogarnianie gwozdków wystających z dech niczym stalagmity w jaskiniach. Szpetna łajba powoli nabierała kształtów zacnej korabi ekradońskiej armii królewskiej.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Pod naporem przekonywującego tonu Medarda oraz jego metodom stosowanym na powszechne lenistwo, wszyscy mężczyźni rozbiegli się po pokładzie ku swoim zajęciom. Nawet ci którzy byli w danej chwili wolni, lub swoje prace kończyli, prewencyjnie odrabiali je jeszcze raz. Gersen podrapał się wymownie w głowę i z satysfakcją pociągnął łyk lokalnego wina. Jeśli można tak nazwać tą rzadką i niewyraźną ciecz. Nie była potrzebna nawet obecność kapitana, do wydania rozkazu, a czwórka rosłych marynarzy zgodnie wciągnęła pomost łodzi i długimi tykami naprowadzała opierającą się łódź na prąd rzeczny. Deski zaskrzypiały, rozległo się nawet trzaśnięcie, lecz póki co łódź nie zaczęła nabierać wody. Po chwili bliźniacze siostry barki powtórzyły ten sam manewr. Dopiero w tym momencie kapitan zdołał wdrapać się na pokład. Szczupły, starszy mężczyzna o wyraźnej opaleniźnie był, jak można się było spodziewać, zamroczony alkoholem. Zmarszczył brwi, by przyjrzeć się łodzi i pracy swoich podwładnych. Motywacja wprowadzona przez krwiopijcę została doceniona przez staruszka znaczącym uśmiechem. Pirat zamieszał kilka razy trzymanym w ręce dzbanem, w nadziei iż przyniesie to jakiekolwiek efekty. Niestety- nie przyniosło, smakowo wino przypominało miksturę octu winnego i wody w proporcjach po połowie. Mimo wszystko, Gersen nie poddawał się i z widocznym skrzywieniem na twarzy, popijał kolejne łyki. Jeszcze krótki rzut oka na okaleczoną stopę, która pozostawiała na deskach małe plamy krwi, beznamiętne wzruszenie rękoma i Arhe mógł przejść dalej. Zahaczył o prawą burtę łodzi, gdzie wyglądał stanu koryta rzeki. Starszy kapitan sprawiał wrażenie co najmniej delikatnie niedowidzącego, a pirat będąc na łodzi, wolał mieć wszystko pod kontrolą. Przyzwyczajenia wyniesione z przeszłości. Nagle dotarło do niego, iż w ogóle nie zna dokładnego położenia księstwa Medarda- Karnsteinu. Trudno byłoby bez tej informacji nawigować. Spyta go jednak później, w danej chwili zafascynowały go niebieskie ryby pływające w stadach dookoła łodzi...
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Kotek cały czas czekał przyczajony, a zmrużone oczka śledziły każdy ruch wężowatej. Jako że skupił się tylko na tej jednej istocie, nagłe zamieszanie mocno wywróciło go z równowagi. Dosłownie i w przenośni. Dosłownie po podskoczył, potknął się o coś i jego tyłek spotkał się z deskami, a w przenośni bo nagły hałas i biegający ludzie niezbyt mu się podobali. Podniósł się na klęczki i zaczął na nich prychać. Po chwili jednak do głowy wpadł mu pomysł. Zerknął w stronę leżącej na ziemi Seny. Obserwował jak wstaje i idzie. Wykorzystał biegających po pokładzie marynarzy aby dostać się do niej. Zwinnie przemykał między nimi, a oni zasłaniali go swoimi ciałami. Potem przyczaił się za jakimś beczkami stojącymi obok masztu. Czekał... wampir wygłaszał jakieś przemowy, ale kotołak ledwo to zauważał. Zaczekał aż wężowata będzie odwrócona do niego plecami. Gdy tak się stało, z nadludzką szybkością wyskoczył ze swej kryjówki i pomknął ku niej, tylko po to żeby wskoczyć jej na plecy i wywrócić na ziemię.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Widząc, że łajby wreszcie ruszyły z kopyta, w szlam rzeczny fyrtał w toni wodnej niczym kilwater, Medard udał się na obchód po namiastce korabi, którą przyszło mu zajmować. Nudy, marazm, napisy końcowe - nawet koty gdzieś się pochowały? Czyżby majtkowie chędożeni, śmierdzące wałkonie tak się do roboty zabrały, iż gryzonie wszystkie grzecznie do Ekradonu w te pędy pognały, niczym lemingi wskakując do rzeki? Takie pytania natury egzystencjalnej zostawimy filozofom, niech mają na chleb tudzież kufel piwska. W trakcie spaceru po wypucowanym pokładzie barki Medard dostrzegł dziwne hałasy. Dźwięki dochodziły zza sterty beczek i innego rupiecia - ulubionego legowiska wężowatej. Cichcem podszedł tam wąpierz, by przyjrzeć się sprawie. Okazało się, iż sprawcą całego zamieszania był ten niesforny kot Naoki, który chyba miał w sobie coś z ichneumona. Wiadomo przecie, że zwierzęta te polują na węże, nawet królewskie kobry nie są im straszne. Kot skradał się po cichutku do upatrzonej zwierzyny. lecz ta najzupełniej w świecie zignorowała ostrzeżenie. Spała sobie smacznie, mając wszystko głęboko w tyle. Med prychnął, po czym udał się do jednej z burżujskich kajut, by zregenerować siły tak potrzebne w Karnsteinie. Po dotarciu na miejsce, drzwi trzasnęły z hukiem, a sam arystokrata uwalił się na hamaku udającym koję i zapadł w ożywczy torpor.

...

Mijał czas dni wlokły się jak żółwie w bitumicie, lecz korab nieubłaganie oddalała się od Ekradonu, zbliżając się tym samym do kresu podróży. Rozwrzeszczane mewy i morświny od jakiegoś już czasu towarzyszyły zarówno załodze jak i pasażerom. Tu i ówdzie można było zaobserwować pstre plamy świeżego tudzież lekko przyschniętego guana, nadającego łajbie swojskiego kolorytu. Z oddali majaczyły już najwyższe z kolumn budowli książęcego Karnsteinu, gdzie wytworzył się kulturowy moździerz, w którym wytwory głównych ras zamieszkujących te obszary, została utarta i dokładnie wymieszana. Łajby pomału dobijały do brzegów...

Ciąg dalszy
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości